n e v e r l a n d d

- ANTISOZIALISTISCHE ELEMENTE - *** TA MI OTO PRZYPADŁA KRAINA I CHCE BÓG, BYM W MILCZENIU TU ŻYŁ * ZA TEN GRZECH, ŻE WIDZIAŁEM KAINA ALE ZABIĆ NIE MIAŁEM GO SIŁ *** " DESPOTYZM przemawia dyskretnie, w ludzkim społeczeństwie każda rzecz ma dwoje imion. " ******************** Maria Dąbrowska 17-VI-1947r.: "UB, sądownictwo są całkowicie w ręku żydów. W ciągu tych przeszło dwu lat ani jeden żyd nie miał procesu politycznego. Żydzi osądzają i na kaźń wydają Polaków"

Archiwum

POGODA

LOKALIZATOR

A K T U E L L






bezprawie.pl
"Polska" to kraj bezprawia

piątek, kwietnia 30, 2010

CO ZE Wschodem ?

Lecha Kaczyńskiego dziedzictwo polityki wschodniej

Andrzej Nowak, fot. fakty.interia.pl
Rząd Donalda Tuska rozmontował cały program polityki wschodniej, która nie była bynajmniej polityką jednego prezydenta i jednej partii.

W najnowszym numerze „Arcanów” ukazał się ostatni, długi wywiad z prezydentem Lechem Kaczyńskim, w którym m.in. wyjaśnił on racje, jakie stały za jego polityką wschodnią. Prezydent w tej rozmowie powiedział: "Polityka ministra Sikorskiego polega na waleniu pięścią w stół wobec słabszych i pokorze wobec silniejszych. Ja prowadziłem politykę dużej wyrozumiałości wobec słabszych naszych partnerów i nie ulegania naciskom silniejszych".

Można oczywiście zastanawiać się nad trafnością polityczną tej formuły. W polityce międzynarodowej trzeba się liczyć z czynnikiem siły. Ale pytanie: czy zawsze należy mu się podporządkować czy też nie należy zabiegać o zmianę tych proporcji siły, o granie w tej polityce międzynarodowej w taki sposób, żeby te proporcje się zmieniały na naszą korzyść? Jak to robić? Czy robić tak, by być pokornym odbiorcą dyrektyw lub sugestii płynących od silniejszych partnerów , mówić tylko językiem ich interesów licząc, że otrzymamy w zamian jakiś bonus w postaci łagodniejszego traktowania, bo będziemy prymusami w ich szkole, czy też czasami przemówić we własnym języku i upomnieć się o własne interesy ryzykując konflikt. Stawką w tym konflikcie nie może być rzecz jasna istnienie państwa, nie można wypowiadać wojny silniejszym, bo to absurd. Ale można organizować rozmaite koalicje, szukać takich partnerów do swojej polityki, która wzmacniałaby nasz głos wobec najsilniejszych. A akurat tak się składa, że sąsiadujemy z potężnymi partnerami: Niemcami i Rosją. To jest bardzo ważne wyzwanie.

Nie chciałbym w tym kontekście ośmieszać tych, którzy wybierają opcję - nazwijmy ją - realistyczną. Bo mają oni poważne argumenty. Ale kontrapunkt dla opcji realistycznej, jaki przedstawiała prezydentura Lecha Kaczyńskiego, jest nie tylko ważny przez swoje zakorzenienie w tradycji polskiej, którą łatwo się ośmiesza pod hasłami mesjanizmu czy jakiegoś pobrzękiwania szabelką. Jest on ważny także dlatego, że pokazuje pewne trudne, ryzykowne możliwości zwiększania statusu Polski w Unii Europejskiej przez próbę przekonywania unijnych partnerów do specyficznie polskiego widzenia spraw bezpieczeństwa zarówno geopolitycznego, jak i geoekonomicznego w Europie Wschodniej. To wydaje się ważnym i absolutnie nie nadającym się do lekceważenia elementem dziedzictwa tej prezydentury.

Rząd Donalda Tuska przyjął natomiast inną linię. Warto przypomnieć sobie pewne wciąż zapominane wydarzenie. W styczniu 2008 roku, ledwo po sformowaniu rządu Tuska miał miejsce pierwszy ukraińsko-rosyjski kryzys gazowy, bardzo poważny. I wtedy premier Tusk zdecydował się wszystko poświęcić na ołtarzu swojego spotkania z prezydentem Putinem w Moskwie. Było to w sytuacji, kiedy nikt już nie jeździł do niego, bo trwała kampania prezydencka w Rosji. Premier Tusk chciał pokazać, że potrafi się spotkać z prezydentem Putinem, czego nie potrafili zrobić jego oponenci z PiS-u. Cena za to spotkanie okazała się bardzo duża w stosunkach polsko-ukraińskich. One się wtedy znacząco popsuły.

Ukraina otrzymała jednoznaczny sygnał: Polska nie będzie już w żaden sposób oparciem dla niej w sytuacji jej konfliktów ekonomicznych z Rosją, Polska wybiera prezydenta Putina, rezygnuje z priorytetowych stosunków z Ukrainą, trudnych, w wielu przypadkach nieprzyjemnych, lecz wciąż strategicznie dla Polski bezcennych. Później ten sygnał był wielokrotnie symbolicznie wzmacniany.

Lekceważenie Ukrainy po stronie Polski, musiało prowadzić do refleksji po drugiej stronie: skoro Polska wycofuje się z polityki uznawania nas za strategicznego partnera i przyjmuje tak zwaną opcję realistyczną - "Russia first", bo Rosja jest silniejsza - to my też musimy dogadać się z Rosją. Tak więc rząd Donalda Tuska rozmontował cały program polityki wschodniej, która nie była bynajmniej polityką jednego prezydenta i jednej partii. Bo przecież program ów realizował wcześniej także prezydent Kwaśniewski. Prezydentura Lecha Kaczyńskiego była natomiast tego programu znaczącym pogłębieniem.

prof. Andrzej Nowak
http://www.kresy.pl/idee?zobacz/lecha-kaczynskiego-dziedzictwo-polityki-wschodniej

Brak komentarzy: