n e v e r l a n d d

- ANTISOZIALISTISCHE ELEMENTE - *** TA MI OTO PRZYPADŁA KRAINA I CHCE BÓG, BYM W MILCZENIU TU ŻYŁ * ZA TEN GRZECH, ŻE WIDZIAŁEM KAINA ALE ZABIĆ NIE MIAŁEM GO SIŁ *** " DESPOTYZM przemawia dyskretnie, w ludzkim społeczeństwie każda rzecz ma dwoje imion. " ******************** Maria Dąbrowska 17-VI-1947r.: "UB, sądownictwo są całkowicie w ręku żydów. W ciągu tych przeszło dwu lat ani jeden żyd nie miał procesu politycznego. Żydzi osądzają i na kaźń wydają Polaków"

Archiwum

POGODA

LOKALIZATOR

A K T U E L L






bezprawie.pl
"Polska" to kraj bezprawia
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą WRZESIEŃ 39.. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą WRZESIEŃ 39.. Pokaż wszystkie posty

środa, września 03, 2008

GENERAŁ JÓZEF KUSTROŃ, 1939.
























*** W 60. rocznicę śmierci generała Kustronia
Ryszard Terlecki
Pochowany na polu chwały
Kiedy w mglisty, jesienny poranek 47-letni generał stawał na czele swych żołnierzy, żeby osobiście poprowadzić ich do ataku, może wspominał wcześniejszą o ćwierć wieku, pierwszą prawdziwą walkę, w której przyszło mu brać udział w jesiennych Karpatach, na zalesionych stokach Gorganów. Tam zaczynał swoją karierę zawodowego żołnierza i dowódcy, w jakiego w ciągu kilku tygodni przyszło przeistoczyć się młodemu prawnikowi i ekonomiście, w chwilach wolnych od szkolnych, a później uniwersyteckich zajęć konspirującemu w niepodległościowych kółkach i ćwiczącemu musztrę w udających prawdziwe wojsko kompaniach strzeleckich.Wojna 1914 roku – chociaż oczekiwana – zaskoczyła młodych zapaleńców w połowie wakacji. Józef Kustroń, komendant Związku Strzeleckiego w Nowym Sączu, tak szybko, jak tylko było to możliwe, przyprowadził swą kompanię strzelców do Krakowa. Tutaj oddziały legionowe, jeszcze w wirze organizacyjnych przygotowań, w czasie pospiesznych szkoleń i uzupełniania ekwipunku, poderwał do drogi rozkaz austriackiej Naczelnej Komendy Armii. 30 września wyjeżdżali z Krakowa kolejowymi transportami do Huszt na Węgrzech, gdzie niemal wprost z wagonów szli do walki z podjazdami kozackiej dywizji, szykującej się do przedarcia w głąb Niziny Węgierskiej. Chorąży Kustroń, dowódca plutonu w IV batalionie 2 pułku piechoty Legionów Polskich, sprawował się dzielnie w ciągu sześciodniowych walk z Kozakami, podczas których odbito z rąk rosyjskich miasto Marmaros-Sziget. W niedawno wydanej monografii legionowych walk tak napisano o tej krótkiej operacji, w której II Brygada przeszła swój chrzest bojowy:„Specyfika akcji polegała na wypieraniu nieprzyjaciela w kierunku granicy galicyjskiej przez planowe okrążanie go i zmuszanie do ucieczki oraz na nieustannym pościgu, który nie pozwalał wrogowi na wytchnienie. Taktyka ta wymagała wielkiej odporności fizycznej, samodzielności i pomysłowości w działaniu. Mimo słabego wyszkolenia, niedostatecznego wyposażenia technicznego, przy drastycznych brakach w zaopatrzeniu i umundurowaniu, oddziały legionowe skutecznie wywiązały się z powierzonego im zadania. Podkreślić przy tym trzeba, że przyszło im działać na wyjątkowo trudnym terenie operacyjnym – w górach, w surowych warunkach atmosferycznych, bez ciepłego pożywienia. Był to bardzo wymagający sprawdzian wartości bojowej legionistów”. (W. Milewska, J. T. Nowak, M. Zientara, „Legiony Polskie 1914–1918”, Kraków 1998.)Młodzi chłopcy, wyrwani z cywilnego życia, głodni i przemarznięci, tłukli kozacką dywizję, a później – bez odpoczynku – przeprawiali się przez niedostępną dla wojskowych taborów przełęcz Rogodzy, gdzie z drewnianych bali ułożyli pięciokilometrową drogę z czternastoma mostami, wzniesionymi ponad przepaściami. Już po galicyjskiej stronie zdobywali Sołotwinę i Nadwórną, szli dalej doliną Bystrzycy w stronę Stanisławowa, a następnie 29 października bili się w całodniowej batalii pod Mołotkowem, gdzie ponieśli ciężkie straty w zabitych, rannych, zaginionych i wziętych do niewoli. Wśród ciężko rannych znalazł się i chorąży Kustroń, który po tej bitwie awansował na podporucznika.Pod Mołotkowem wielkim męstwem odznaczył się kapitan Bolesław Roja, dowódca batalionu, w którym służył Kustroń. Sam zawsze na pierwszej linii ognia, zawsze na czele swoich żołnierzy, rzucał się do ataku nie bacząc na rany, na krew zalewającą mu twarz i oczy, na dwa konie, które pod nim ubito. Może ten wzór nieco szaleńczej odwagi swego dowódcy zachował w pamięci Kustroń, zanim dosięgnęła go niemiecka kula? Leczył się z ran w szpitalu w Budapeszcie, a potem, już jako porucznik wróciwszy na front, objął dowództwo kompanii w legionowych „czwartakach” – słynnym 4 pułku piechoty. Przeszło rok frontowej mordęgi zahartował młodego oficera. Walczył pod Jastkowem na Lubelszczyźnie, pod Hulewiczami, Optową i Kostiuchnówką na Wołyniu. 24. urodziny obchodził na postoju w Baranowiczach, a że na wojnie o awanse nietrudno, w grudniu był już kapitanem. Odmówił złożenia przysięgi na wierność obcym sztandarom i cesarzom, zdegradowany za to przez Austriaków, został karnie przeniesiony do piechoty we Włodzimierzu Wołyńskim. Stamtąd trafił do szkoły oficerskiej w Radymnie, ale gdy w końcu 1917 roku nadzieje na polską niepodległość zaczęły przybierać konkretną postać, zamienił austriackie koszary na bardziej cywilne kwatery działacza Polskiej Organizacji Wojskowej. Z konspiracji wynurzył się 31 października 1918 roku w Krakowie, by wziąć udział w rozbrajaniu Austriaków.Pierwsze miesiące i lata niepodległości żołnierzom, którzy ją wywalczyli, raczej nie dawały szansy powrotu do cywilnych zajęć i zawodów. Kustroń zmieniał przydziały i funkcje, ale w wojsku pozostał. Latem 1920 roku, już jako podpułkownik, dowodził północno-wschodnim węzłem kolejowym i kierował Centralną Komisją Ewakuacyjną. Przez następne dwa lata pracował w III Oddziale Ministerstwa Spraw Wojskowych, zajmując się opracowywaniem przepisów i instrukcji, dotyczących wychowania w wojsku. Później widzimy go na kursie dowódców batalionów w Rembertowie, jako zastępcę dowódcy pułku piechoty w Białymstoku, jako dowódcę pułku w Lesznie, gdzie w 1925 roku awansował na pułkownika. Czy można się dziwić, że od szkolnych lat związany ze „strzelecką” i legionową tradycją, nie dopuścił do udziału swego pułku w akcji przeciw zamachowi Piłsudskiego w 1926 roku? Był następnie zastępcą dowódcy dywizji w Grudziądzu, dowódcą dywizji w Bielsku, miał swój ważny udział w zajęciu Zaolzia, a w marcu 1939 roku otrzymał nominację na generała brygady. Całe swe życie oddał niepodległej armii.A oddał życie nie tylko w przenośni, ale i dosłownie. Od 1 września 1939 roku dowodził 21 dywizją w ramach armii „Kraków”. Od Cieszyna i Skoczowa przyszło mu cofać się w rejon Skawiny i Wieliczki, w ciężkich walkach pod Biskupicami i Radłowem przekraczać Dunajec, w lasach na skraju Puszczy Solskiej podejmować desperackie wysiłki zatrzymania napierającego nieprzyjaciela. Idąc w kierunku na Lwów i przebijając się z dywizją z okrążenia, zginął 16 września wczesnym popołudniem, prowadząc nacierający oddział. Pochowano Kustronia pośpiesznie koło Ułazowa wśród jego żołnierzy. Dopiero po wojnie przeniesiono grób do Lubaczowa, a w 1953 roku – do Nowego Sącza. Tam pozostała jego rodzina, tam jego imieniem, kawalera Virtuti Militari III, IV i V klasy, nazwano ulicę i szkołę, tam – jeszcze za PRL – odsłonięto jego popiersie. Tam wreszcie Jerzy Giza, niestrudzony historyk niepodległej Sądecczyzny, w książce „Sądeccy generałowie” pomieścił jego najpełniejszą biografię. A przecież Józef Kustroń urodził się 16 października 1892 roku w Stryju na Podolu, z matki Ukrainki (Rusinki – jak wówczas mówiono). Jednak, osierocony przez matkę jako dwumiesięczne dziecko, wyjechał wkrótce z ojcem i jego drugą żoną na stałe właśnie do Nowego Sącza. Zresztą czyż Stryj będzie mógł kiedykolwiek uczcić pamięć urodzonego tam polskiego generała?Nie dożył więc Kustroń końca przegranej kampanii, nie zaznał upokorzenia okupacji ani goryczy tułaczki. Poległ w walce i jak tylu innych, pozostał symbolem tej Polski, która jesienią 1939 roku ginęła wraz ze swoimi żołnierzami. Kiedy pierwszy śnieg przykrywał ich groby, hitlerowskim i sowieckim zdobywcom wydawało się, że trud i męstwo obrońców bezpowrotnie poszły na marne. Jeżeli tak się nie stało, to dzięki pamięci, która po tych obrońcach została, tak jak wcześniej pozostawała po tylu pokoleniach ich poprzedników.
**** Autor jest historykiem, wieloletnim działaczem opozycji demokratycznej i współpracownikiem „TP”; w latach 80. współredaktor podziemnego miesięcznika „Arka”; autor m.in. książki „Dyktatura zdrady”. Obecnie radny Krakowa z listy AWS.
---------------------------