n e v e r l a n d d

- ANTISOZIALISTISCHE ELEMENTE - *** TA MI OTO PRZYPADŁA KRAINA I CHCE BÓG, BYM W MILCZENIU TU ŻYŁ * ZA TEN GRZECH, ŻE WIDZIAŁEM KAINA ALE ZABIĆ NIE MIAŁEM GO SIŁ *** " DESPOTYZM przemawia dyskretnie, w ludzkim społeczeństwie każda rzecz ma dwoje imion. " ******************** Maria Dąbrowska 17-VI-1947r.: "UB, sądownictwo są całkowicie w ręku żydów. W ciągu tych przeszło dwu lat ani jeden żyd nie miał procesu politycznego. Żydzi osądzają i na kaźń wydają Polaków"

Archiwum

POGODA

LOKALIZATOR

A K T U E L L






bezprawie.pl
"Polska" to kraj bezprawia
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą ZAPIS KRACHU. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą ZAPIS KRACHU. Pokaż wszystkie posty

czwartek, kwietnia 29, 2010

ku Niebu Argentyny, Grecji

( )
Często się zdarzało, że racjonalne argumenty, ot chociażby argument Gwiazdowskiego dotyczący poboru podatku, albo wyborczy postulat Pawlaka dotyczący emerytur jest obśmiewany przez nurt główny mediów i ekonomii prawie jakby to była radiomaryjna propaganda. Podobnie jest z mitem twardej waluty, która z reguły jest niszcząca dla krajów z nisko rozwiniętą gospodarką i takich, których trapi wysoka inflacja.W Argentynie, niczym w Polsce za Balcerowicza, usztywniono kurs waluty względem dolara, a skutkiem była plajta tego kraju, o czym polskojęzyczna prasa zapomniała napisać. Podobnie stało się w byłej NRD, gdzie gwałtowne wprowadzenie twardej waluty zaskutkowało upadkiem prawie całego wschodnioniemieckiego przemysłu i masową emigracją młodzieży. Minęło 20 lat, a sytuacja we wschodnich landach Niemiec nie poprawiła się ani trochę. Analogia z Polską nie wydaje się być przypadkowa. Kraje PIIGS miały stosunkową wysoką inflacje i wprowadzenie tam twardej waluty stało się niemalże gwarancją katastrofy, która rozgrywa się na naszych oczach. Przyjęcie euro w Polsce przyspieszyłoby gwałtownie proces wyrównywania cen i płac doprowadzając co zwiększenia importu i zarżnięcia gospodarki. Obecnie jedynie osłabienie złotego łagodzi proces dostosowania cen i płac, a poprzez to ratuje polską gospodarkę. Zezwolenie na realizację pomysłów gospodarczych obecnej ekipy to czysta winniczkowa ekonomia. Ładnie się prezentuje w TV, ale absolutnie nieprzydatna jest w realnym życiu.
HansKlos HansKlos o 06:39 16 komentarze
++++++++++++++++
http://hansklos.blogspot.com/

niedziela, lutego 28, 2010

( ) , polnische ersatz-eliten kolaboboraten

środa, 24 lutego 2010
Ora et Kolabora

Jak się pogrążać, by nie utonąć, to kwestia taktyki i sprawności.

Ja raczej o imponderabiliach.

Wiele się ostatnio mówi i pisze o konszachtach PIS z SLD. Obie partie są formalnie w opozycji, więc gdy wspólnie krytykują rządzących, nic w tym dziwnego, problem pojawia się dopiero przy współpracy np. w zarządzaniu publicznymi radiem i telewizją.

Postawię sprawę jasno. W tej chwili nie ma gorszej opcji dla Polski, i to pod każdym względem, niż dalsze rządy PO ze strażakami.

Jeśli można im w czymś przeszkodzić, coś utrudnić, nie mówiąc już od odsunięciu od władzy, współpracować należy nawet z diabłem.

Zaprzedaną duszę Pan czasem, jeśli na to zasłużysz, ocali, zrujnowanego i sprzedanego kraju zdziczałych obywateli nikt nie odbuduje.

A warunki nie są, wbrew pozorom, najgorsze.

SLD musi dbać o wizerunek twardej opozcyji, jeśli nie chce zniknąć z powierzchni życia publicznego. PO już nie raz otwarcie zapraszało elektorat SLD pod swoje skrzydła.

Mógłby się oczywiście dokonać kolejny Kongres Zjednoczeniowy, ale tutaj problem ma nie tylko SLD.

Na tę partię wciąż bowiem głosuje parę procent wyborców nie tyle poskomunistyczno-aparatczykowskich (w którymś tam pokoleniu) co lewicowo-socjalnych. Tymczasem po ewentualnym wchłonięciu przez PO, tej ostatniej nie będzie łatwo ich przyciągnąć. Kto wie, czy nie trudniej, niż partii braci Kaczyńskich.

Stąd brak (na razie) przekonującej dla SLD oferty Platformy wobec publicznych mediów i Festiwal Arłukowicza w komisji ds. afery hazardowej.

PIS nie tylko może czy powinien grać na tych niuansach i różnicach. On je wykorzystywać po prostu musi.

To ostatni moment, aby w toczącej się od paru lat na polskiej scenie politycznej wojnie pozbyć się nie tylko złudzeń wobec głównego przeciwnika, ale i zahamowań przed zastosowaniem wszelkich środków, które pomogą go pokonać.

A nie ma lepszego treningu i testu w tej wolnoamerykance, niż wycinkowa kooperacja z SLD.

Odwołanie Anity Gargas z funkcji wiceszefa I programu TVP, przy pozostawieniu jej w TVP z autorskim programem "Misja Specjalna" to wbrew pozorom nie taka tragedia, jak niektórzy histeryzują.

Dla mnie dużo ważniejszy - i rzeczywiście progowy - jest kształt głównych programów informacyjnych TVP. A ten w ostatnich miesiącach zmienił się (Wiadomości) na bardziej obiektywny.

A film o sowieckim jenerale w polskim mundurze wyemitowano.

No i żaden z dziennikarzy nie zapyta Anity Gargas, czy gdyby miała do wyboru - film na antenę, ona leci ze stołka wiceszefa Jedynki, ale zostaje z "Misją" - co by wybrała?


Autor: Impertynator o 14:26 9 komentarze
wtorek, 23 lutego 2010
Sejmikowanie

Cieplej, idzie wiosna, śnieg topnieje, a spod niego brud wyłazi i przed oczy się pcha.

Żywe rejwach wszczyna.

Krety i szczury.

Korona stworzenia tej ziemi, o miejsce po ginącym drapieżcy z polskiego godła walcząca.

Dorny, Dudki, Migalskie i cały zastęp pomniejszych - co ich tak nagle z nor wygnało lub do zdjęcia maski przymusza?

Drogą Szczura starają się przyśpieszyć to, co ich zdaniem nieuniknione, czy Ścieżką Kreta spełniają wydane polecenie?

A ty - różnie być może.

Albo stoisz na chwiejącej się łajbie, słyszysz trzask przegryzanych desek i pokładu i nic nie możesz zrobić, bo sztandar w uniesionych dłoniach trzymać trzeba.

Albo czujesz, jak zapada się twój dom, podkopywany przez rwącą tunelami czeredę i też nic ci do tego, bo na dachu gołębia z posłaniem wypatrujesz.

Sam już nie wiem, czy warto się budzić.

Autor: Impertynator o 16:00 2 komentarze
środa, 20 stycznia 2010
Nie ma się co bać globalnego oziębienia


Teoretyk Gier, Mistrz OSP w grze w bierki (od "brać"?) załatwi nam tysiącletni kontrakt gazowy z Rosją.

A Chłopcy z Ulicy Czerstwej już osłupiałemu światu wyjaśnią, po co tym Polakom tyle gazu.

Nawiasem, nowoczesność w domu i zagrodzie poraża nie tylko Ochotniczego Waldemara.

Wygląda na to, że Człowiek z Gumowym Atrybutem w Ręku może być jednocześnie w dwóch miejscach na raz.

Na razie.

No i na koniec. Czy po ekshumacji okaże się, że w trumnie leżał kolejny agent CBA?

Autor: Impertynator o 12:14 2 komentarze
środa, 30 grudnia 2009
Bunt się rodzi, Don truchleje

Żyjemy w cywilizacji kultu tandety.

Uśrednione zachowania, przeciętny wygląd przewidywalnego "oryginała", rytuał sprzedawanych przez media "wybryków" i zachowań łamiących nieistniejące tabu.

Nieistniejące, bo nie można w nieskończoność i na taką skalę łamać czegoś, co w ocenie wiekszości jest niewzruszalne.

Wszystko w zasiegu przeciętnego pożądania. Od orgazmu do orgazmu - na oślep i na przełaj.

Czy bunt przeciwko tandecie również musi być tandetny?

A może, skoro hierarchia, a więc nadrzędność cywilizacji i kultury nad jednostką jest tu tandetna, żadnego buntu już nie potrzeba?

Czego i Wam, jako sobie, w Nowym Roku życzę.


Autor: Impertynator o 18:56 5 komentarze
niedziela, 15 listopada 2009
2012

Poszedłem do kina.

Żeby doznać optymistycznego happy endu.

Owszem, zdarzył się.

Dzięki wyjściu z kina.



Dobre i to.

Autor: Impertynator o 00:40 4 komentarze
środa, 11 listopada 2009
Zbędne święto


Ale lemingi będą zachwycone.

Uwielbiają tajemnicze, niepojęte rytuały.
+++++++++++
http://impertynator.blogspot.com/

poniedziałek, stycznia 04, 2010

NIE

( )
Nie wyciągnięto wniosków z przeszłości
Jak widać nie wyciągnięto żadnych wniosków z doświadczeń lat minionych i okresu radosnej prywatyzacji z początku lat 90. i przełomu 2000/2001. Czy warto było? Jaki był bilans zysków i strat? Czy prywatyzacja gwarantuje dożywotnio społeczny dobrobyt, postęp, wysoką jakość, a zwłaszcza, czy gwarantuje niższe ceny? To podstawowe pytania. Do tej pory sprywatyzowano w Polsce blisko 70 proc. majątku narodowego, w systemie bankowym to już prawie ok. 80 proc. Zyskaliśmy z tego raptem 83 mld zł, czyli mniej więcej tyle, ile wynosi roczny deficyt handlowy Polski, choćby w zeszłym roku. Najwięcej uzyskano w roku 2000, bo aż 27, 2 mld zł, w roku 1999 13,3 mld zł i w roku 2004 10,3 mld. Jednak wówczas sprzedawano majątek narodowy wg zasady ministra Janusza Lewandowskiego i ministra Emila Wąsacza – za tyle, ile ktoś chciał dać. Dawano więc z reguły niewiele. Gdy wówczas prywatyzowano, a właściwie sprzedawano doskonały polski bank wraz z gotówką i klientami, uzyskano za jego całość ok. 3 mld zł. Dziś za resztówki tego samego banku Pekao S.A, czyli za 3 proc. posiadanych akcji, Skarb Państwa dostał od ręki blisko 1 mld 100 mln złotych. W 1992 podobna koalicja rządząca chciała sprzedać KGHM za 400 mln złotych. Dziś to wartość 1 – 2 proc. akcji tej firmy. Wiele sprywatyzowanych wówczas firm zmieniło już właściciela, ale już za kwoty wielokrotnie wyższe. Często trafiały do zagranicznych firm, których właścicielem również było państwo tyle, że obce. Po wyprzedaży z początku lat 90. i przełomu 2000/2001 blisko 70 proc. całego majątku narodowego, co wartościowszych segmentów naszego rynku (bowiem sprzedawaliśmy nie tylko firmy, ale głównie rynek), nasze społeczeństwo powinno dziś opływać w dostatki, a góra pieniędzy powinna rosnąć i procentować nowymi autostradami, wyższymi emeryturami, nowoczesną służbą zdrowia itd. Tymczasem jest dokładnie odwrotnie. Dług publiczny Skarbu Państwa wynosi obecnie wielokrotność tego z początku lat dziewięćdziesiątych – blisko 650 mld zł. To tylko dług wewnętrzny, krajowy. Pojawił się jednak ogromny dług zewnętrzny, zagraniczny, rzędu 200 mld euro. Fatalnie zadłużyliśmy się jako społeczeństwo – mamy blisko 270 mld tylko na kredytach hipotecznych, ok. 200 mld długów z tytułu kredytów konsumpcyjnych, około 400 mld zł kredytów w bankach. Mamy olbrzymie zadłużenie na kartach kredytowych, które stale rośnie. Nie maleje również zadłużenie szpitali. Zadłużone i to potężnie, bo gdzieś na kwotę 40 mld euro są też sprywatyzowane, komercyjne banki, dziś własność kapitału zagranicznego. Mocno zadłużone są przedsiębiorstwa, również te sprywatyzowane. Mają długi w bankach na ok. 226 mld zł na koniec lipca 2009 r. i dziś nie bardzo mogą sobie pozwolić na nowe kredyty. Zadłużenie firm z tytułu emisji obligacji to już kwota 41 mld zł.

Gdzie są nasze pieniądze?
Rodzi się więc uzasadnione pytanie, gdzie się podziały pieniądze z tej rzekomo wielce udanej prywatyzacji? Te 83 mld złotych. Czy przepadły w kolejnych czarnych dziurach budżetowych? Największym skandalem prywatyzacyjnym współczesnej Europy był program NFI, czyli tzw. program powszechnej prywatyzacji, który przeciętnemu Polakowi przyniósł zysk rzędu raptem dwóch butelek wódki, bo na dobrą parę butów już nie starczyło. Ale i tak firmy zarządzające zarabiały od 2 do 3 mln dolarów rokrocznie bez względu na wyniki tego zarządzania. Sprzedawano więc jak widać tanio, nieroztropnie, pospiesznie, głównie z przyczyn ideologicznych i pod zagranicznych inwestorów strategicznych, absolutnie nie licząc strat, kosztów, efektów spadku dochodów podatkowych i budżetowych i utraty rynków zbytu. Dziś ponownie słyszymy starą śpiewkę – sprzedajmy wszystko, elektrownie, dystrybutorów prądu, KGHM, LOTOS, GPW itd. Bo państwo jest najgorszym właścicielem. Wtedy ceny tych produktów spadną, a budżet będzie miał większe dochody. Nie będziemy musieli podnosić podatku. Rzeczywiście, polskie państwo jest złym właścicielem, a przede wszystkim jest złym gospodarzem i nie dba o własnych obywateli. Problem jednak w tym, że żadna prywatyzacja nie usunie błędów popełnionych w polityce gospodarczej ani nie wyeliminuje na zawsze groźby deficytu budżetowego czy też spadku produkcji. Na przełomie 2000/2001 sprzedano majątek narodowy z bankami na czele za kwotę 34 mld zł tylko w tych dwóch latach. Wówczas wydawało się, że to gigantyczna kwota. Nie uchroniło nas to jednak przed dziurą budżetową i kryzysem 2001 r. Podobnie będzie i tym razem, nawet gdyby miał się powieść wielce optymistyczny scenariusz MSP, że uda się pozyskać z tej garażowej wyprzedaży całe 36,7 mld zł w 2009 i 2010 r. Już dziś wydaje się to bardzo mało prawdopodobne, choćby po nieudanej próbie sprzedaży ENEI. Do piątku 14 lipca na akcje ENEI nie zapisali się wielcy faworyci (CEZ i Vattenfall). Gdyby to wszystko sprzedano, to i tak dziura Rostowskiego w budżecie na 2010 r. wyniesie ok. 100 mld zł. Potencjalnie w 2010 r. dochody krajowe, bez wpływów unijnych, wyniosą ok. 230 mld zł, a wydatki ok. 330 mld zł. Nie da się zapchać nawet połowy tej dziury dochodami z prywatyzacji. Potrzebne będą i cięcia budżetowe, i podwyżki podatków, od których rząd tak się dziś odcina i których ma nie być właśnie dzięki prywatyzacji.

Rząd mówi, że musi
Skoro rząd nie chce podnosić podatków ani zwiększać deficytu, co byłoby najprostsze i najtańsze wbrew pozorom, to postanowił wyprzedać majątek jak leci. Problem w tym, że potencjalni nabywcy dobrze wiedzą, że rząd jest na „musiku”, a nadmierna podaż musi obniżyć ceny. W Europie jest dziś więcej tych, co sprzedają niż tych, co kupują, a kupujący mogą przebierać w ofertach. Bardziej realna cena za przeznaczone dziś do prywatyzacji na lata 2009 – 2010 polskie spółki wynosi dzisiaj od 10 do 15 mld zł, a nie 37, 6 mld zł. Choć obecnie dla rządu każda złotówka liczy się na wagę złota, to trzeba bardzo dokładnie liczyć, ile na tej transakcji prywatyzacyjnej możemy zarobić. A przecież dobry i mądry gospodarz robi rachunek zysków i strat przed sprzedaniem. Sprawdza, co się bardziej opłaca – czy lepiej trochę podnieść deficyt budżetowy, co zrobiły oprócz Polski prawie wszystkie kraje dotknięte kryzysem, czy sprzedać resztę najlepszych firm, pozbawiając się jakiejkolwiek rezerwy na przyszłość. A przyszłość wcale nie rysuje się tak różowo. Gdy już wszystko sprzedamy, to co w 2011 r. czy w 2012 r. będziemy wyprzedawać? Wawel, jeziora mazurskie, Śląsk, a może nerki naszych obywateli?

Fatalny moment na prywatyzację
W takiej sytuacji potencjalni nabywcy polskich dystrybutorów energetycznych, zakładów energetycznych, petrochemii, zakładów chemicznych czy polskiej giełdy z pewnością podyktują nam niekorzystne warunku rynkowe. Można będzie uzyskać zaledwie minimalne kwoty.

Dojne krowy na zarżnięcie
Ktoś przy zdrowych zmysłach zadaje sobie na pewno pytanie, po co sprzedawać coś co dobrze funkcjonuje i przynosi zyski, daje pracę wielu ludziom, jest jednym z najbardziej znaczących płatników i podatników do budżetu państwa i składek ZUS. I tak spółce KGHM, przysłowiowej kurze znoszącej złote jaja, chce się podciąć gardło, a przy tym i swoją pozycję w firmie – ale po co?
KGHM w ciągu czterech ostatnich lat wpłacił do budżetu państwa 10 mld zł tylko z tytułu dywidendy. Co roku wpłaca też do polskiego budżetu państwa około 4 mld zł z tytułu podatków, składek ZUS i innych opłat. W ciągu najbliższych 4 lat wpłaci do budżetu z tego tytułu aż 16 mld zł podatku, a może i więcej. Łącznie, w ciągu najbliższych kilku lat będzie to więc kwota około 26 mld zł, a więc 3 kwoty, jaką MSP chce uzyskać ze sprzedaży w roku 2009/ 2010 wszystkich oferowanych przedsiębiorstw. Ile Skarb Państwa dostanie za sprzedaż 10 proc. akcji KGHM trudno dziś powiedzieć, ale z pewnością nie będzie to kwota 26 mld zł. II kw. br. spółka zakończyła z zyskiem około 1,5 mld zł przy przychodach ponad 5 mld zł. A przecież sprzedaje się raz, a dochody podatkowe będą jeszcze potrzebne przez lata. Być może MSP wychodzi z założenia, że jeśli wszystko posprzedaje, to podatki wcale nie będą potrzebne polskiemu budżetowi. A może całe państwo nie będzie już potrzebne obywatelom? Chociaż polskie stocznie w Szczecinie i Gdyni były już prywatyzowane, to i tak z długami wróciły do Skarbu Państwa i na garnuszek polskiego podatnika. Teraz nie wiemy tak naprawdę, kto kupił stocznie, ale wiemy, że nie zapłacił. Przecież polski LOT też był już prywatyzowany na rzecz Szwajcarów. Mieliśmy nie byle jakich fachowców od prywatyzacji m.in. J. Lewandowskiego i E. Wąsacza, który aktualnie, między innymi na łamach „Gazety Wyborczej”, radzi jak fachowo prywatyzować, choć sam znalazł się w kręgu zainteresowań prokuratury i Trybunału Stanu właśnie z powodu prywatyzacji. Powtórka kłopotów i skandali murowana. Dziś rząd i MSP sprzedają resztówki 2- 3 proc. banków za kwoty idące w setki milionów zł. Za 3 proc. Pekao SA dostał 1 mld 100 mln zł, za niecałe 2 proc. akcji BZ WBK 167 mln zł. Czyli bierzemy dziś za kilka procent akcji tyle co kiedyś braliśmy za 50, a nawet 100 proc. akcji, czyli za całość sprzedawanych, prywatyzowanych banków. To kiedy się prywatyzuje, a nie tylko jak, ma bardzo istotne, wymierne finansowe znaczenie. Zagwarantowanie budżetowi państwa stabilnych dochodów to obowiązek każdej władzy. Wygląda na to, że na najbliższych wyborach prezydenckich problemy Polski miałyby się zakończyć. Powstaje jednak pytanie, co po tych wyborach?

Kryzys energetyczny krąży nad Europą
Zastanawia ogromna presja polskiego rządu na wyprzedaż systemu energetycznego, dystrybutorów energii, rafinerii w najbliższych dwóch latach. Zwłaszcza w momencie, kiedy jest już pewne, że w Europie w najbliższych latach będzie bardzo brakować energii, grozi jej wręcz kryzys energetyczny i mówi o tym najnowszy raport amerykańskich służb wywiadowczych. Kto będzie miał energię w Europie, będzie coś znaczył i sowicie na tym zarabiał. Dostawy gazu z Kataru to bardzo wątpliwa śpiewka z przyszłości gdzieś w okolicach lat 2014-2015. Jeśli wszystko pójdzie tym razem lepiej niż ze sprzedażą polskich stoczni. Polacy i Urząd Regulacji Energetyki mają fatalne doświadczenia po sprzedaży Stoenu RWE czy Siekierek Vatenfallowi, czyli firmom obcym. Ceny energii po prywatyzacji polskich zakładów energetycznych wzrosły dramatycznie. Tylko w zeszłym roku o 40 proc., a dla przedsiębiorstw zaproponowano wzrost nawet o 80 proc. na ten rok. W przyszłym roku możemy się spodziewać dalszego wzrostu cen energii zarówno dla gospodarstw domowych, jak i przedsiębiorstw. Co ciekawe w kasach tych dochodowych przedsiębiorstw jest żywa gotówka. Tylko w Enei 2 mld zł po zeszłorocznej emisji akcji. Polską tradycją prywatyzacyjną było przez lata kupowanie firmy w ramach tzw. prywatyzacji po części za pieniądze tej właśnie polskiej firmy. Jakby tego było mało, polskie firmy energetyczne to monopoliści. Sprzedawać będziemy więc nie tylko przedsiębiorstwo, ale i rynek z klientami, którzy podlegają dyktatowi cenowemu. Zwykłych polskich klientów praktycznie nikt nie broni. Swoboda wyboru dostawców energii to absolutna fikcja, a polski rynek energetyczny rośnie co roku o 5 proc. Dodatkowo już niedługo z budżetu państwa popłyną do firm energetycznych dwa potężne zastrzyki gotówki. Jedna z tytułu zwrotu akcyzy. Oczywiście nikt się nie martwi, że my odbiorcy też płacimy akcyzę za prąd i tu zwrotów na pewno nie będzie. Drugi zastrzyk to miliardy złotych płynące z tytułu rozwiązania tzw. kontraktów długoterminowych (KDT). Znowu więc będziemy napychać cudze, głównie zagraniczne kieszenie, uzyskując śmieszne w tym kontekście dochody za prywatyzację energetyki.

Naród bez własności, narodem bez przyszłości
Czy państwo bez własnych banków i przedsiębiorstw energetyki może sprawnie funkcjonować? Skąd będziemy brać dochody budżetowe w następnych latach? Nadal będzie trzeba dopłacać, i to słono, do emerytur (z OFE ok. 30 mld zł, z ZUS-u i KRUS-u ok. 50 mld zł rocznie). Na drogi w najbliższych 5 latach miało pójść 120 mld zł. Trzeba dopłacać do projektów UE w ramach współfinansowania, na co bardzo liczą polscy przedsiębiorcy. Czy nie zabraknie tych środków? Skąd na to weźmiemy skoro już dziś tak dramatycznie brakuje dochodów podatkowych i do końca roku zabraknie z tego tytułu w budżecie ok. 50 mld zł, a w przyszłym roku blisko 100 mld zł. Prywatyzacja w dotychczasowych wydaniu to przysłowiowe przejadanie pieniędzy, zapychanie kolejnych dziur budżetowych, miotanie się od ściany do ściany, prowizorka i brak przede wszystkim uczciwego bilansu.
Państwo polskie będzie pomimo mniej czy bardziej udanej prywatyzacji ciągle potrzebować środków na zaspokojenie podstawowych potrzeb obywateli: emerytalnych, zdrowotnych, edukacyjnych i transportowych.
Mimo prywatyzacji nadal jesteśmy państwem, które z powodu braku środków nie wywiązuje się przyzwoicie z żadnych obowiązków w stosunku do swoich obywateli.
Janusz SZEWCZAK
Autor jest analitykiem gospodarczym.
http://www.gazetafinansowa.pl/index.php/wydarzenia/kraj/2663-gdzie-s-nasze-miliardy-z-prywatyzacji.html

piątek, grudnia 11, 2009

- ROK po -

STYCZEŃ

Polacy trzeźwiali długo po Nowym Roku. Fajerwerków było dużo, bo świętowano też nadejście nowej ery: Rządowych Cudów, która jest lepsza nawet od ery Wodnika, bo mniej mokra. W podkrakowskich wsiach chętnie puszczano w niebo nieduże petardy, które po krótkim locie zamiast wybuchnąć, syczały cichutko i kapcaniały ostatecznie, pikując ku ziemi. Nazwano je rokitkami. W comiesięcznym sondażu jednej z dużych firm badawczych PO uzyskuje 103 procent poparcia. – Po raz pierwszy uwzględniliśmy preferencje tych wyborców, którzy tak nienawidzą PiS, że są gotowi oszukać komisję wyborczą, wrócić do lokalu i zagłosować przeciwko niemu drugi raz – wyjaśnia ten cud prezes sondażowni. Ochotnicy do podwójnego głosowania na PO skrzykują się na stronie internetowej www.jeszczebardziejzmienpolskedebilu.pl Odwilże ustępują miejsca fali ostrych mrozów. Rząd sporządza pierwszy bilans ofiar zimy (zamarznięcia, poślizgi, pożary itp.). Szybko udaje się znaleźć winnych. – Rząd Jarosława Kaczyńskiego już latem wiedział, że za kilka miesięcy nadejdzie zima – mówi w wywiadzie radiowym marszałek Bronisław Komorowski – ale cynicznie ukrywał tę wiedzę przed społeczeństwem.– Nieważne czy zima, czy lato – mówi premier Donald Tusk. – Ważne, żebyśmy ufali sobie nawzajem i budowali lepszą Polskę.

LUTY

W Sejmie ruszają prace KOBA z KPN (Komisji Badania Zbrodni Kaczystowskich przeciw Narodowi Polskiemu). Jej przewodniczący Ryszard Kalisz na pierwszym posiedzeniu udowadnia, że ABW chciała transmitować w TVP zatrzymanie Barbary Blidy. – Nie ulega wątpliwości, że do pani Blidy przyjechali funkcjonariusze ABW – mówi Kalisz. – Jest też rzeczą pewną, że TVP posiada wozy reporterskie i często przeprowadza różne transmisje! – triumfuje poseł LiD. – Fakty mówią same za siebie! Jego argumentacja przechodzi do annałów światowego sądownictwa. Tydzień później amerykańskie specsłużby wykorzystują casus Calisha i aresztują w Kolorado farmera Oswalda Bena Landona, oskarżając go o zorganizowanie zamachu na World Trade Center. – Ma dziwne nazwisko i nie płaci podatków – ujawnia szef FBI. – Odkryliśmy też, że posiada w domu dolary, za które mógłby kupić bilet lotniczy do Nowego Jorku. Te fakty mówią same za siebie! Tymczasem w Ministerstwie Sprawiedliwości trwają intensywne prace nad uzdrowieniem sytuacji w przepełnionych polskich więzieniach. – Naszego kraju nie stać na to, by najlepsi fachowcy pod bzdurnymi zarzutami siedzieli w aresztach – informuje rzecznik ministerstwa. Po uprzednim wypuszczeniu lobbysty Marka D. aferzysty Józefa Jędrucha i łapówkarzy z Centralnego Ośrodka Sportu, czas na kolejną falę. Na wolność wychodzą wszyscy oskarżeni o wzięcie łapówek wyższych niż 300 tysięcy złotych.

MARZEC

Przed pomnikiem Adama Mickiewicza w Warszawie rozpoczynają się obchody 40. rocznicy wypadków marcowych 1968 roku. Premier Donald Tusk z oburzeniem pyta, jak to się stało, że sprawcy pałowania studentów po tylu latach wciąż nie ponieśli zasłużonej kary. Minister sprawiedliwości Zbigniew Ćwiąkalski natychmiast nakazuje sprawdzenie, czy brak postępowań w tej sprawie w czasach rządów PiS nie był spowodowany tradycyjnym polskim antysemityzmem oraz Ziobrą. Drugi etap amnestii korupcyjnej obejmuje wszystkich oskarżonych o przyjęcie łapówek powyżej 100 tysięcy złotych. Zwolnieni miesiąc wcześniej fachowcy mają już pracę: Marek D. lobbuje w Rosji za gazociągiem pod Bałtykiem, Józef Jędruch podpisuje rządowe umowy na prywatyzację kopalń węgla kamiennego w Iraku i współpracę z hutami w Izraelu, a łapówkarze z Centralnego Ośrodka Sportu zacieśniają w Pekinie współpracę między komitetami olimpijskimi polskim i chińskim. Mimo nieustannych ataków opozycji, pełnych retoryki agresji i nienawiści, rządowi PO – PSL udaje się pod koniec miesiąca przeprowadzić tradycyjne święta Wielkiej Nocy.– Nieważne czy Boże Narodzenie, czy Wielkanoc – mówi premier Donald Tusk. – Ważne, żebyśmy ufali sobie nawzajem i budowali lepszą Polskę.

KWIECIEŃ

„Rzeczpospolita” publikuje felieton redaktora naczelnego, w którym informuje on o przeciekach z pewnego dużego tygodnika na temat rychłego ustąpienia ze stanowiska Lecha Kaczyńskiego „dla dobra Polski”. W przeglądach prasy, na portalach internetowych i w telewizjach informacyjnych wiadomość urasta do rangi sensacji roku. Politolodzy i politycy biorą udział w 16 debatach mających na celu analizowanie domniemanych przyczyn takiego kroku głowy państwa. Nawet smutne, poorane troską o Polskę oblicze redaktora Grzegorza Miecugowa na chwilę rozjaśnia szczery uśmiech. Niestety, na krótko. Prima aprilis. Minister Drzewiecki wdraża system inwestycji prywatno-rządowych. Pierwszy efekt to zmiana nazw inwestycji. Teraz będą to: Krauze Arena w Gdańsku, Kulczyk Stadium w Poznaniu, Centrum Piłkarskie „Alexis” w Chorzowie. To wielkie cuchnące szambo, w które PiS zamieniło telewizję publiczną, trzeba wreszcie osuszyć. Zalęgły się tam muszki gównojadki, które skaziły dusze Polaków miazmatami nienawiści i kom-kotyzmu! – mówi w programie „Teraz my” wicemarszałek Sejmu Stefan Niesiołowski. Pytany przez redaktora Sekielskiego, co dokładanie ma na myśli, wyjaśnia: – Kiedyś w Kambodży były krwawe, brutalne rządy Pol-Pota, czyli pol-potyzm, dziś w TVP mamy rządy Kom-Kota: komisarz Koteckiej, czyli kom-kotyzm. Na Woronicza powoli wkracza nowe. Program „Misja specjalna” znika z anteny. Jego miejsce zajmuje „Misja normalna”. Pierwszy program pod tym tytułem opowiada o tajnych współpracownikach SB, którzy donosili za pieniądze, ale uważają, że nikomu nie wyrządzili krzywdy. Tytuł odcinka: „Cisi bohaterowie”. W drugim polscy oligarchowie wspominają, jak ukradli swój pierwszy, drugi i trzeci milion. Tytuł odcinka: „Sól tej ziemi”.

MAJ

Na Krakowskim Przedmieściu nieznany sprawca wyrywa Julii Piterze torebkę. Kilka godzin później w specjalnym wydaniu programu „Co z tą Polską, co z tymi bandytami” spotykają się socjolodzy Ireneusz Krzemiński i Paweł Śpiewak. Ustalają, że ten potworny czyn był prostą kontynuacją metod endecji i gomułkowszczyzny. – Polskie społeczeństwo potrzebuje moralnej reanimacji, inaczej dalej będzie kradło torebki i głosowało na PiS – uważa prof. Krzemiński. Policja ustala, że kradzieży dokonał nieletni kleptoman. Szybko zmienia zdanie, bo w „Kropce nad i” minister Ćwiąkalski stwierdza, że rozbój miał charakter polityczny. Następnego ranka okazuje się, że matka chłopca miała kiedyś psa bardzo podobnego do Saby Ludwika Dorna. – Polską wstrząsa skandal porównywalny tylko z aferą Watergate – donoszą z Warszawy korespondenci CNN. „Newsweek” podaje na stronie internetowej, że w skradzionej torebce znajdowały się między innymi zużyte bilety PKP na przejazd Warszawa – Toruń. Ten trop kieruje uwagę śledczych na Radio Maryja. W Belgradzie półfinał Konkursu Piosenki Eurowizji 2008. Polskę reprezentuje Doda, która śpiewa w refrenie: „Dzięki ci premierze/że w dobrzej wierze/i pracy znoju/chcesz smak pokoju/przekazać nam”. Piosenka „Smak pokoju” nie zostaje jednak doceniona przez szowinistyczną, antypolską i niewyrobioną artystycznie publiczność. Finał wygrywa tercet tureckich karłów śpiewających po arabsku utwór country. Iran w proteście odpala rakiety w kierunku Izraela. Jedna spada do Morza Kaspijskiego, druga wybucha w locie, trzecia spada na Powiśle i przygniata złodzieja torebki Pitery.

CZERWIEC

Instytut Pamięci Narodowej zostaje przemianowany na Instytut Pojednania Narodowego. Apelowała o to w specjalnym liście grupa 36 – zespół historyków z największych polskich uczelni. „Wprost” ujawnia, że uczeni powinni nazwać się grupą 37, bo tylu z nich podpisało współpracę z SB. – Rzeczywiście, ja podpisałem dwa razy – wyjaśnia uniwersytecki profesor – TW „Świerczewski”. W Klagenfurcie Polska remisuje z Niemcami 1:1 w pierwszym grupowym meczu Euro 2008. Na ulicach euforia. – Trudno o wynik lepiej oddający to, jak dobre stosunki łączą teraz nasze kraje – mówi premier Tusk.12 czerwca Austria wygrywa z Polską 1:0. Na ulicach żałoba. Media winą za porażkę obarczają prezydenta Lecha Kaczyńskiego, który pół godziny przed meczem zszedł do polskiej szatni pogratulować piłkarzom remisu z Niemcami i życzyć powodzenia w kolejnym meczu.16 czerwca Chorwacja wygrywa z Polską 3:1. Na ulicach rozpacz, depresja i płonące kukły przedstawiające trenera Leo Beenhakkera. Media winą za porażkę obarczają prezydenta Kaczyńskiego, który przed meczem nie zszedł do polskiej szatni i nie życzył piłkarzom powodzenia.– Nieważne, kto wygrał, a kto przegrał – mówi premier Tusk. – Ważne, żebyśmy ufali sobie nawzajem i budowali lepszą Polskę.

LIPIEC

Kraj liże rany po upokorzeniu podczas Euro 2008. Minister sportu Mirosław Drzewiecki przyjmuje na siebie trud dalszych przygotowań do Euro 2012 w Polsce i na Ukrainie. By przyspieszyć budowę autostrad i stadionów, wdraża system inwestycji prywatno-rządowych. Pierwszy efekt to zmiana nazw planowanych inwestycji. Teraz będą to: Krauze Arena w Gdańsku, Kulczyk Stadium w Poznaniu, Centrum Piłkarskie „Alexis” w Chorzowie i Stadion Narodowy „Po prostu Waltz” w Warszawie.Zbulwersowany minister spraw wewnętrznych i administracji Grzegorz Schetyna wydaje specjalny okólnik, w którym reguluje zasady korzystania przez urzędników państwowych z materiałów piśmienniczych. Zakazuje się używania długoPiSów, do łask wraca PiórO.

SIERPIEŃ

Trwa śledztwo w sprawie zbrodniczej działalności Patrycji Koteckiej w „Wiadomościach” TVP. Kolejne zeznania świadków są porażające. – Chcieliśmy, żeby w kolejnych wydaniach „Wiadomości” było jak zawsze: trzy tematy z „Wyborczej”, trzy tematy z PAP i pogoda. Ale to jej nie wystarczało! – opowiada roztrzęsiony były reporter TVP. – Kilka razy wymogła na nas zrobienie materiałów na podstawie doniesień „Dziennika”. A nawet… a nawet… (tu według stenogramu „szloch świadka”) kiedyś… musieliśmy nakręcić coś na podstawie artykułu z „Rzeczpospolitej” (szmer niedowierzania na sali komisji sejmowej).Są też świadkowie, którzy widzieli, jak Kotecka odchrząkiwała, choć nie była chora. – Te „znaczące pochrząkiwania” były immanentną częścią systemu politycznych nacisków w TVP – nie ma wątpliwości posłanka PO Iwona Śledzińska-Katarasińska. Podczas XXIX Igrzysk Olimpijskich w Pekinie polscy zawodnicy nie zdobywają żadnego medalu. Media winą za porażkę obarczają prezydenta Lecha Kaczyńskiego i Mariusza Kamińskiego, szefa CBA. – Mieliśmy pięć krążków załatwionych na bank – zdradza anonimowy działacz Polskiego Komitetu Olimpijskiego. – Ale ten cymbał aresztował wszystkich, którzy mogliby w naszym imieniu przekazać łapówkę.– Nieważne, kto zdobył medal, a kto nie – mówi premier Donald Tusk. – Ważne, żebyśmy ufali sobie nawzajem i budowali lepszą Polskę.

WRZESIEŃ

Ukazuje się unikatowa książka przygotowana przez Instytutu Pojednania Narodowego: „Leszek Balcerowicz, Grzegorz Kołodko i Jacek Rostowski – nieznane ikony Sierpnia ,80”. Opowiada historię pewnej piwnicy w Warszawie, gdzie 28 lat wcześniej potajemnie spotykali się bohaterowie tej opowieści, by na wycinanych ze styropianu modelach społecznych opracowywać podstawy rewolucyjnych teorii ekonomicznych. Prace były podstawą pieriestrojki w ZSRR, cudu gospodarczego Reagana w USA i nawrócenia generała Kiszczaka na twardogłowego kapitalistę. – Nie zdążyliśmy na czas dostarczyć wyników badań tylko do Rumunii – wspomina Balcerowicz. – I skończyło się masakrą. Na Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni Lew Rywin ogłasza, że wyprodukuje thriller polityczno-sensacyjny „Śmierć mordy”. Jego bohaterem będzie młody szlachetny oligarcha, który w latach 80. na złość SB zakłada firmę polonijną, a w roku 1989 sieć kantorów. Swą fortunę inwestuje w Fundację „Niebieskie otoki”, która pomaga rozpocząć nowe życie ZOMO-wcom negatywnie zweryfikowanym przez mściwych solidaruchów. Niestety, prawicowe hieny szantażem pozbawiają go całego majątku. Pieniądze przelano na konta Porozumienia Centrum, a nieruchomości oddano za bezcen Kościołowi.

PAŹDZIERNIK

Uroczyste obchody pierwszej rocznicy prowokacji helskiej, której ofiarą padła Beata Sawicka, dawniej PO, dziś przewodnicząca Związku Poszkodowanych przez IV RP. Z tej okazji Instytut Przyjaźni Narodowej (dawniej Instytut Pojednania Narodowego) organizuje historyczną inscenizację odtwarzającą haniebne wydarzenia. Studenci przebrani za agentów CBA znęcają się nad studentkami w skromnych strojach parlamentarzystek, oferując im kwiaty, kolację i seks. Mija też rok od wyborów. Premier Tusk wygłasza orędzie. – Dzisiaj jestem trochę smutny, bo myśleliśmy, że 12 miesięcy wystarczy, by Polska wróciła na dobrą drogę. Ale PiS-owski rak trawiący i zawłaszczający państwo okazał się stugłową hydrą. Wygramy tę wojnę, choćby miała trwać następne trzy lata. Tylko mi zaufajcie! – apeluje.„Agonia” to wielki tytuł z pierwszej strony „Gazety Wyborczej” z 24 października 2008 r. W trzecią rocznicę wyboru Lecha Kaczyńskiego na prezydenta gazeta na 12 stronach opisuje 36 haniebnych uczynków, którymi przez 36 miesięcy prezydent splugawił imię swoje i Polski. Punkt 14.: „Kot jego brata zeżarł meble w ambasadzie Sułtanatu Brunei”. Obok zamieszcza wiersz Zbigniewa Herberta „Bajka ruska” kończący się słowami: „zakopać cara ze złotym tronem – żal”.

LISTOPAD

Laureatem Nike 2008 zostaje Jan T. Gross za książkę „Strach. Antysemityzm w Polsce tuż po wojnie. Historia moralnej zapaści”. Opowiada ona o masowej nienawiści do Żydów w Polsce powojennej spowodowanej masowym udziałem Polaków w Holokauście. Nieuświadomione jednostki nie zgadzają się z tezą Grossa, próbując twierdzić, że podczas okupacji Polacy ukrywali Żydów. Rząd zmienia nazwę Instytutu Przyjaźni Narodowej na Instytut Pokuty Narodowej. – Jego zadaniem będzie wysyłanie przeprosin do wszystkich ludzi, narodów, grup społecznych, mniejszości religijnych, które my, Polacy, skrzywdziliśmy podczas naszej długiej i mrocznej historii – tłumaczy Michnik, honorowy przewodniczący IPN. Jest pierwsza ofiara kolejnych protestów lekarzy. Wystraszony stażysta wyrzucony z TVN 24 za błąd z czerwonym paskiem. Nieszczęśnik samowolnie wprowadził na wizję napis „krytyczna sytuacja w szpitalach” oraz „kryzys w służbie zdrowia”, z których korzystano, gdy lekarze strajkowali przeciw Zbigniewowi Relidze. Czujni wydawcy naprawiają błąd. Na ekran trafiają hasła: „rząd dba o pacjentów”, a także „by żyło się zdrowiej – wszystkim”.

GRUDZIEŃ

Bożonarodzeniowa amnestia obejmuje ostatnie grupy łapówkarzy, na wolność wychodzą wszyscy, którzy kiedykolwiek proponowali komukolwiek cokolwiek. Patrycja Kotecka zostaje wydalona z kraju i pozbawiona obywatelstwa. Minister zdrowia Kopacz ujawnia szczegóły rządowego planu reformy finansów w służbie zdrowia. – Działacze Platformy będą zbierali zdrapki i występowali w teleturniejach. Uzyskane środki pójdą na podwyżki dla pielęgniarek. Marszałek Komorowski startuje w „Milionerach”, ale wysypuje się na pytaniu za 16 tys. zł: „Kto wyrządził największe szkody Polsce w ciągu ostatnich 100 lat: a) Józef Stalin, b) Adolf Hitler, c) Jarosław Kaczyński, d) Antoni Macierewicz”. Walczy dzielnie, wykorzystując wszystkie koła ratunkowe. Po użyciu „pół na pół” zostają tylko odpowiedzi c i d. Publiczność wybiera c. Komorowski dzwoni jeszcze do przyjaciela. – Oczywiście, że d! – krzyczy w słuchawkę Niesiołowski. Zmieszany Komorowski rezygnuje.– Nieważne, zrezygnował, czy nie zrezygnował – mówi premier Tusk. – Ważne, żebyśmy ufali sobie nawzajem i budowali lepszą Polskę. W wigilijną noc pogranicznika na Okęciu budzi młody człowiek z plecakiem. – Qvo vadis? – pyta rutynowo żołnierz, sprawdzając bilet lotniczy i dowód osobisty. – Do Irlandii – odpowiada młody człowiek. Bóg się rodzi. Moc truchleje. Finis i kurtyna.