n e v e r l a n d d

- ANTISOZIALISTISCHE ELEMENTE - *** TA MI OTO PRZYPADŁA KRAINA I CHCE BÓG, BYM W MILCZENIU TU ŻYŁ * ZA TEN GRZECH, ŻE WIDZIAŁEM KAINA ALE ZABIĆ NIE MIAŁEM GO SIŁ *** " DESPOTYZM przemawia dyskretnie, w ludzkim społeczeństwie każda rzecz ma dwoje imion. " ******************** Maria Dąbrowska 17-VI-1947r.: "UB, sądownictwo są całkowicie w ręku żydów. W ciągu tych przeszło dwu lat ani jeden żyd nie miał procesu politycznego. Żydzi osądzają i na kaźń wydają Polaków"

Archiwum

POGODA

LOKALIZATOR

A K T U E L L






bezprawie.pl
"Polska" to kraj bezprawia

wtorek, lutego 17, 2015

Sytuacja gospodarcza Polski # kłamstwa / mity

.Mieszkam w niedużym 70 tyś mieście w którym zostaja już tylko starzy ludzie bo jedyne oferty pracy są za 1200 zł (na umowie śmieciowej oczywiście) albo na staż do fabryki za 800 zł.Miasto po godzinie 17-tej praktycznie pustoszeje,lokali pełno do wynajęcia.Funkcjonuja dobrze tylko supermarkety, lombardy i sklepy z używaną odzieżą.Kto ma siłe to emigruje na plantacje pomidorów w Holandii albo na zmywak do Birmingham.Emigranci przyjeżdżają raz w roku na Boże Narodzenie.Dlatego śmiać mi sie chce z tych uroczystych gali,nagród z okazji 25 lecia.Jeśli do tego dodac te smutne statystyki (pomijane w antypolskich mediach) o tym że co 3 dziecko w naszym Kraju jest głodne,sześć tysiecy samobójstw rocznie z przyczyn ekonomicznych i kilkuletni okres oczekiwania na operacje w szpitalu itd. .... To co tu świętować panie Szechter,Szczynukowicz,Miecugow,Durczok,Lis i Tusk ?
FERDAS3.06.2014    SEE

_________________________________________________

10 polskich kłamstw gospodarczych i społecznych


Sytuacja gospodarcza Polski w 2013 / 2014 roku

Z góry mówię – nie trzeba być wcale ekonomistą, by dojść do tak prostych i logicznych wniosków jak przedstawione poniżej. Wystarczy nie być zaczadzonym propagandą III / IV RP, wystarczy odstawić narkotyk o nazwie „telewizja”. Wystarczy tylko chcieć. Ten tekst jest w całości mojego autorstwa. Napisałem go w miarę prostym i zrozumiałym dla każdego językiem.

Mity jakimi jesteśmy karmieni przez media i polityków:

1. „Pensje są w Polsce kilka razy niższe niż na Zachodzie, ponieważ bogactwo narodowe buduje się przez dekady, ponieważ mamy trudny czas transformacji gospodarczej, itp. Także: bo mamy za to niskie ceny, i w ogóle tak być musi”.
odtrutka na to kłamstwo:
-pensje są w Polsce niskie z powodu kilku czynników. Po pierwsze, poprzez celowe zaniżanie wartości polskiej waluty. Po drugie, w czasie tzw „transformacji gospodarczej” dokonano rozmyślnej zagłady polskiej gospodarki. To, co działało, zlikwidowano, lub sprzedano za grosze (tzw „prywatyzacja za złotówkę”). Po trzecie, istnieje przyzwolenie rządu na płacenie głodowych pensji przez pracodawców. Gdyby chciano podnieść dwa, trzy razy pensję minimalną i przyłożono się do ścigania pracodawców zatrudniających za 800 zł, to dałoby to oczywisty efekt. Pracodawca, któremu dwóch robotników przynosi miesięczny dochód 100.000 złotych, nie mógł by im płacić po 1500 zł, a uwierzcie, że takie pensje w małych miastach i miasteczkach to norma. Po czwarte – pensje są niskie, bo istnieje za dużo pracowników przy zbyt małej ilości miejsc pracy (bezrobocie). Więc kandydatów na jedno miejsce pracy jest dużo. Za to przyjrzyjmy się branży budowlanej. Otóż większość robotników spieprzyła z Polski na zachód, i słusznie. Istnieje tam niedobór pracowników przy dużej ilości miejsc pracy. Efekt? Już teraz operator koparki w Polsce zarobi 4000 – 8000 złotych na miesiąc. Można? No kurwa mać, można! I niech różne pseudo ekonomiczne autorytety nie wmawiają Polakom, że: „nie da się bo się nie da, i koniec” – da się! Tylko trzeba się znać nie tylko na ekonometrii, która się nikomu nie przydaje, nie tylko na akademickich regułkach z dupy wziętych, nie mających potwierdzenia w życiu. Pomyślcie sami: mamy mnóstwo ekonomistów z tytułami profesorskimi w rządzie. I co z tego mamy? Mamy pensje po 1317 złotych i kolejne stracone pokolenie, pomimo ich rzekomych „wysiłków”.
-kłamstwem jest, że bogactwo narodowe buduje się przez nie wiadomo ile setek lat. W ten sposób będzie można przez dowolny czas usprawiedliwiać upadek gospodarczy i społeczny III RP. Bogactwo narodowe można było zbudować przez te dwie dekady „transformacji gospodarczej”. Przykład – II RP z okresu międzywojnia którą budowano przecież od zera. Jednak warto tutaj dodać, że obecną, przenajświętszą III i IV RP budowano na konkretnych podstawach, czyli na tym co wybudowały powojenne pokolenia w czasach PRL. Zaś „budowanie” czasów III RP polegało na niszczeniu całych sektorów gospodarki, na zamykaniu zakładów, zwalnianiu ludzi, płaceniu im grosze, i na sprzedaży tych zakładów w obce ręce. To, co zbudowano przez pół wieku PRLu, zniszczono w ciągu mniej niż dekady rzekomo wolnej, przenajświętszej III RP.
Mitem jest, że w czasie PRLu nic nie budowano. Ten mit powstał na fali ciemnoty i rusofobii Polaków. Otóż w czasie PRLu wykształcono wiejską i miejską ciemnotę – niech za przykład posłuży fakt, że na polskiej wsi, jak była elektryfikacja – siłowano się z prądem elektrycznym, i stawiano zakłady, kto przeżyje większe uderzenie prądu.
Za czasów PRL wybudowano miliony mieszkań, odbudowano Polskę po wojnie, stworzono system opieki zdrowotnej, socjalnej i emerytalnej. Za czasów Gierka i pierwszej industrializacji rozbudowano przemysł ciężki / maszynowy, który dawał zatrudnienie milionom ludzi. Dziś przemysłu już nie ma, pozostały nieliczne zakłady przemysłowe, w obcych rękach. Zaś ich pracownicy wyjechali do innych krajów, by budować ich dobrobyt, zamiast polskiego.
-transformacja ustrojowa to dobre wytłumaczenie dla różnego rodzaju nierobów, łotrów i złodziei, w celu wytłumaczenia ich politycznych poczynań. Ile jeszcze będą się tłumaczyć tą cholerną transformacją ustrojową? Przez kolejne dwadzieścia lat, czy wymyślą inne kłamstwo, by dobić resztki narodu? Zresztą, z każdą dekadą politycy zasiadający na stołkach mają inne wytłumaczenie omawianego tutaj stanu rzeczy, czasami wzajemnie się wykluczające.
Nie, nie musi być tak, że przy zarobkach Bangladeszu, mamy ceny większe niż w USA. Uważnie przeczytajcie to zdanie i zapamiętajcie:
Zarobki Polaków byłyby na poziomie np Grecji a kilka lat później – Wielkiej Brytanii, gdyby tylko istniała taka polityczna wola, gdyby tylko Polska miała niepodległościowych liderów. A nie lokai  Amerykanów, Niemców, Żydów czy Rosjan. Obecny status quo jest utrzymywany sztucznie, jest to stan wirtualny. Nawet organizacje kojarzone z globalizmem i mafią bankierską (Heritage Fundation) biją na alarm, że Polska jest u progu gospodarczej i społecznej zagłady.
—–
2. „ceny mieszkań muszą być wysokie, bo tak dyktuje rynek. I nic nie możemy na to poradzić, tak być musi i koniec”.
Odtrutka na to kłamstwo:
-w Polsce brakuje ponad trzech milionów mieszkań. A że dostęp do kredytów hipotecznych został ułatwiony, wielu Polaków rzuciło się na głęboką wodę, i wzięło po 300 – 400.000 złotych kredytu za dwupokojowe mieszkanie. Z tego powodu deweloperzy zaczęli wymyślać sobie wirtualne ceny, nie mające potwierdzenia w tzw wolnym rynku. Ceny rosły, bo pomimo łatwiejszego dostępu do kredytów hipotecznych, rynek nie był nasycony. Zresztą, deweloperom wcale nie opłaca się budować np cztery razy więcej mieszkań, choć chciałby tego rynek. Dlaczego? Ponieważ wtedy ceny by spadły. Wolą wybudować te trzy miliony mieszkań np w 10 – 20 lat, zamiast wybudować je w ciągu pięciu lat. Raz wywindowano ceny, i przez te 20 lat budowy tych trzech milionów izb mieszkalnych, będą się tłumaczyć: „są wysokie ceny, bo rynek tak dyktuje, i koniec”. Typowe „ekonomiactwo” – jak ja to nazywam.
-jak rozwiązać ten problem? W normalnym państwie ludzi stać na mieszkania kosztujące te 300 – 400 tysięcy złotych. A gdy społeczeństwo jest niebogate, powinna być tutaj rola państwa, by dopomóc tych biednych deweloperów – przecież oni muszą sprzedawać swoje ciasne klitki po pół miliona złotych! Zaraz podniesie się gazeto-wyborczy kwik, że to przecież interwencja państwa w wolny rynek, że to socjalizm. A przepraszam bardzo. Państwo to MY, ZWYKLI LUDZIE. Państwo nie jest własnością budowniczych mieszkań, ani bankierów, ani polityków. Państwo to naród, przynajmniej w teorii. Mamy prawo się domagać interwencji państwa w „wolny rynek”, mamy prawo się domagać nawet odrobiny socjalizmu – jak to nazywa tuba propagandowa michnika i inne tego typu gazety dla. Przecież to deweloperzy łamią te zasady wolnego rynku, będąc w zmowie cenowej, co do której nie powinno być żądnych wątpliwości. Gdyż żaden mechanizm rynkowy, poza rynkową spekulacją, nie usprawiedliwia wysokich cen mieszkań. A „ekonomiacy tacy jak Balcerowicz, którrzy realizując plany Amerykanów, zniszczyli Polskę – w ogóle nie powinny się wypowiadać w tej kwestii.
—–
3. „cena benzyny / ropy jest wysoka, bo ceny ropy wzrastają, poza tym i tak jest tania w porównaniu do innych krajów”
Odtrutka na to kłamstwo:
-Przepraszam, o jakich krajach my mówimy? W USA benzyna kosztuje nieco ponad dwa złote. W Niemczech cena jest zbliżona lub nieco wyższa w przeliczeniu na złotówki. Ale tam zarabiają pięć razy więcej niż my, no i sama benzyna jest lepszej jakości, bez domieszek i poprodukcyjnych pozostałości, które niszczą silnik.
-W Polsce, na dzień dzisiejszy, musimy liczyć się z tym, że wkrótce benzyna będzie kosztować siedem, a może i osiem złotych za litr. Z czego to wynika? Po pierwsze, wynika to z obecnego kursu na sojusz militarny z Zachodem, głównie z USA i Izraelem. To izoluje nas od Rosji, która jest głównym dostarczycielem paliwa na nasz rynek. Między innymi z tego powodu rządy III RP podpisują niekorzystne dla nas kontrakty z Rosją.
Obecna cena ropy to nie tylko efekt złych sojuszy z największymi światowymi łotrami i zbrodniarzami wojennymi, ale także efekt polityki wewnętrznej państwa. Podatki nakładane na paliwo należą w Polsce do najwyższych. Przy czym obecnie panujący w III RP nauczyli się tak nakładać podatki, by dotyczyły tego, czego nie można uniknąć. Wiadomo, że nawet 500% podatku na książki nie ma sensu, bo ludziom wystarczy kryminał, telenowela, mecz bądź inny mózgojeb. Za to sens mają podatki nakładane na benzynę, na węgiel, gaz, prąd elektryczny, telekomunikację i tego typu sektory gospodarki. Z benzyny korzystamy wszyscy, ze źródeł energii też. Z książek – nieliczni. Sens ma też tzw podatek dochodowy, bo każdy musi się z czegoś utrzymać.
—–
4. „panuje u nas wzrost gospodarczy, Polska jest zieloną wyspą, przed nami wiele perspektyw”
Odtrutka na to kłamstwo:
-Zaraz, jaki wzrost gospodarczy? Czy wzrost gospodarczy nieco ponad zero procent to wzrost gospodarczy? Dla wielu – tak. Usprawiedliwiają się tym, że w krajach starej UE wzrost jest ujemny. Z tym, że jest to bardzo naciągane. Wzrost gospodarczy wzrostowi nierówny. Otóż Niemiec przy wzroście gospodarczym ujemnym ma zajebistą pensję, zajebisty socjal i pomoc państwa m.in. dla rodziny, a także lepsze warunki pracy niż Polak. A co ma Polak przy wzroście gospodarczym dodatnim? Ma 1317 złotych pensji, umowy śmieciowe, bezpłatne urlopy i zero socjalu. I oni chcą, by Polacy wracali z zagranicy do takiego kraju?
-Czy naprawdę III RP jest zieloną wyspą szczęścia i dobrobytu? Skąd wynika dodatni wzrost gospodarczy na tle oceanu kryzysu? Gospodarka danego państwa rośnie, gdy w danym państwie buduje się zakłady przemysłowe, gdy inwestuje się w gospodarkę, gdy naród jest zamożny. Czy możemy tego doświadczyć w III RP? Otóż nie, nie możemy. W Polsce te składniki rozwoju gospodarczego są nieobecne, nie ma ich. Co wytłumaczyłem wcześniej. Zresztą trzeba być ślepym, żeby tego nie widzieć. Jednak wielu ludzi nurtuje ten wzrost gospodarczy, ta cholerna zielona wyspa na oceanie czerwoności, kryzysu gospodarczego. Czy w wirtualnym państwie, którego nie ma, z wirtualnym narodem, który wyjechał na zmywak, ten wzrost gospodarczy nie jest aby też wirtualny? Owszem, jest.
-Ten wirtualny wzrost gospodarczy wynika z tego, że miliony Polaków, którzy wyjechali na obczyznę, przysyła do Polski oficjalnie 25 miliardów euro rocznie. Nieoficjalnie może to być 50 – 60 miliardów euro rocznie. Taka rzeka żywej gotówki, dewiz których Polakom brakuje, generuje wirtualny i nie potwierdzony żadnym ekonomicznym konstruktem wzrost gospodarczy. Ten wzrost gospodarczy to czysta konsumpcja, przeżeranie. Polski „wzrost gospodarczy” nie generuje wzrostu gospodarki, gdyż nic z tych pieniędzy nie powstaje, te pieniądze nie są inwestowane. Ba. Większość z tych pieniędzy trafia z powrotem do portugalskiej Biedronki, do niemieckiego Lidla, do francuskiego Geanta itp. Zapytacie zapewne, co jest złego w instytucji np hipermarketu, którego siedziba może być nawet w Zanzibarze, byle tylko było tanio. Przecież tak głoszą gazety dla młodych, wykształconych neoliberałów bądź dla bogoojczyźnianych antysocjalistów. Otóż hipermarkety nie płacą w ogóle podatków państwu, co zadaje kłam gazetowym teoriom. Odcinają one konsumenta od producenta żywności. Sprzedają odpady poprodukcyjne z krajów Zachodu, które normalnie trafiłyby do utylizatorów bądź na olbrzymie przyzakładowe hałdy poprodukcyjne.
—–
5. „owszem, jest ciężko, ale poziom życia Polaków się poprawia”
Odtrutka na to kłamstwo:
-Poprawia się nieznacznie, ale chyba tylko dla koryciarzy z Warszawy i innych dużych metropolii. Nie można w tym wypadku mówić o mniejszych ośrodkach metropolitalnych takich jak: Kielce, Rzeszów, Białystok, Olsztyn, Szczecin, Gorzów, Zielona Góra. W tych mniejszych metropoliach jest prawie tak samo tragicznie, jak np na wsi.
-Bagno III RP to:
-5 do 7 milionów wygnanych za chlebem, na obczyznę;
-pensja minimalna 300 euro i praca często za mniejsze kwoty, na czarno;
-najdłuższy w Europie czas pracy, największa wydajność, najmniej dni wolnych, najkrótsze urlopy;
-według szacunków organizacji pozarządowych, Polsce grozi kataklizm humanitarny:
-1/3 dzieci niedożywionych, korzysta z programów żywieniowych w szkołach;
-około 1/4 Polaków żyje poniżej minimum biologicznego ustanowionego przez ONZ, jako 1 – 2 dolary na osobę na dobę;
-dalsza 1/4 Polaków żyje w nędzy, biedzie;
-według szacunków rządu w przypadku dużej części Polaków, ich pensja nie wystarcza nawet na podstawowe opłaty – rachunki, żywność, itp.
-350.000 bezdomnych na początku 2011 roku, liczba ta wzrosła;
-katastrofalny wskaźnik samobójstw, można go porównywać jedynie z obszarami postradzieckimi. Dane te są ściśle strzeżone przez władze III RP;
-w latach 90 tych XX wieku obserwowano niewiarygodny SPADEK standardu życia obywateli w Polsce, porównywalny jedynie do państwa afrykańskich, w których trwa klęska głodu bądź wojny. Z tego powodu, w latach 90 tych kilkadziesiąt tysięcy ludzi odebrało sobie życie, uciekając przed biedą, głodem, komornikiem, kredytami itp.
-wzrasta liczba nie tylko biernych, ale czynnych analfabetów;
-czas oczekiwania na operacje, na leczenie refundowane wydłuża się, z tego powodu wielu ludzi nie dożyje momentu planowanego leczenia;
-Warto tutaj zauważyć, że już naszym pradziadkom wmawiano, że jest ciężko, ale idzie ku lepszemu. Po II Wojnie Światowej tłumaczono ludziom, że życie jest ciężkie, ale po odbudowie Ojczyzny nasze dzieci i wnuki będą miały lepiej.
W czasach industrializacji za Gomułki i potem Gierka wmawiano ludziom to samo. Ten sam chwyt wykorzystała solidarność. I teraz mi, młodemu pokoleniu się wmawia, że mamy tyrać na tych nierobów, bo koryto musi być pełne, i może kiedyś, w przyszłości, nasze prawnuki z skorzystają wreszcie coś z tego wspólnego koryta. Tego za wiele! Mam nadzieję, że moje pokolenie nie da się nabrać na tę gadkę.
—–
6. „Polska jest nowoczesnym państwem krajów Zachodu, o ugruntowanej demokracji”.
Odtrutka na to kłamstwo:
-W państwach zachodu istnieje inny standard życia, inne poszanowanie prawa, i w końcu – inne prawo, nie powodujące aż tak znacznego gniewu obywateli. A pomimo tego tamci obywatele się buntują bardziej, niż my. Państwa Zachodu śmieją się z traktowania obywateli i z prawa w III RP. Z tego powodu nie jesteśmy dopuszczani do obrad w Parlamencie europejskim na temat pakietu pomocowego dla Grecji. Przewidujący Niemcy i Francuzi nie chcą, by z ich sal konferencyjnych znowu polscy wysłannicy kradli długopisy czy inne przedmioty. Dlatego Tusk jak murzyński lokaj, stał przed drzwiami, podczas gdy za tymi drzwiami rozgrywała się polityka. Realna polityka, a nie wirtualna.
III RP, ze swoimi standardami, jest raczej bliższa Afryce czy Azji. Tam w podobny sposób traktuje się narody. Można jeszcze się zadowolić tym, że przecież mamy demokrację. Że wystarczy tylko zmobilizować ludzi, to zmienimy system w sposób pokojowy, przy urnie. To także jest nieprawdą.
-Po pierwsze: w III RP partie polityczne wywodzą się z jednego środowiska. Jedna jest prawicowa, druga lewicowa, trzecia neoliberalna, czwarta jest bogoojczyźniana. Ale głosując na jakąkolwiek z tych partii, popierasz jedno środowisko, wywodzące się z aparatu PRL i z Solidarności. Popierasz system czy tego chcesz, czy nie. Partie mniejsze, niezależne – nie mają dostępu do mediów, więc nigdy nie zaistnieją. A nawet jakby, to wybory zostaną sfałszowane, na korzyść systemu. Maszyny / komputery do liczenia głosów są koniec końców – w łapskach systemu, a nie samarytan wrażliwych na losy narodu. Jaki polityk nie skusiłby się, żeby te systemy informatyczne i maszyny do liczenia głosów wykorzystać dla dobra reżimu?
Spójrzcie w wolnej chwili na listę osób zamordowanych bądź zmarłych w tajemniczych okolicznościach. Ireneusz Sekuła, Barbara Blida, Andrzej Lepper, Marek Papała, Jeremiasz Barański, Krzysztof Olewnik, katastrofa CASY i TU-154, i tysiące innych.
—–
7. „Polacy nie muszą się niczego bać, żyjemy w erze pokoju”.
Odtrutka na to kłamstwo:
-kto Wam powiedział, że wojny w Polsce, w tym wojny atomowej, nie będzie w ogóle? To, że cały świat żyje w strachu przez nuklearną zagładą, nie oznacza, że elity tego świata nie będą chciały takiej wojny wywołać.
-plany wykradzione jeszcze za czasów istnienia związku radzieckiego zakładają prewencyjną detonację kilkudziesięciu bomb atomowych o sile od 10 kiloton do 1000 kiloton. Według tych planów ma zostać zgładzone 80% mieszkańców Polski – w wyniku samych detonacji, jak i w wyniku opadu radioaktywnego.
– nie mamy armii, została de facto zlikwidowana. 100.000 żołnierzy miała Republika Weimarska po I Wojnie Światowej.
-widmo wojny bloku zachodniego z Rosją jest prawdopodobne, szczególnie po ostatnich zapowiedziach Rosji w kontekście zadymy w Syrii. Także polska rusofobia i zapatrzenie polskich polityków w USA i Izrael czyni swoje. Sprawa tarczy antyrakietowej też. To oczywiste, że była to przykrywka do instalacji na terenie III RP głowic nuklearnych wymierzonych w Rosję.
-w latach 90-tych dziennikarze śledczy zrobili symulację ataku samej tylko Białorusi na terytoria Polski. Symulacja zakładała, że wojska białoruskie mogą z powodzeniem dostać się na rogatki Warszawy. Do dziś nie zrobiono takiej symulacji ataku wojsk białoruskich i rosyjskich, a jest po co taką symulacje robić.
-m.in. po to, że wojska obu krajów już ćwiczyły scenariusz inwazji na wybrzeże podobne do gdańskiego.
—–
8. „Nie możemy być drugą Japonią, bo nie mamy takiego potencjału”
Odtrutka na to kłamstwo:
-O tym, że Polska może być drugą Japonią, mówił Lech Bolek Wałęsa jeszcze przed transformacją ustrojową. Choć mówił to w przenośni, miał rację. Wygadał się.
Polska miała potencjał, by stać się gospodarczą potęgą. Choć podczas stanu wojennego emigrowało milion ludzi, wciąż byli w kraju ludzie, którzy mogliby podołać zadaniu budowy silnego państwa. Jednak zamiast to zrobić, poczyniono kroki odwrotne. Dziś Polska jest pozbawioną armii i przemysłu strefą buforową między Rosją a Niemcami.
Dziś gdyby nie emigrowało kilka milionów ludzi za chlebem, gdyby udało się ten plan wcielić w życie – byłoby nas w Polsce 45 – 50 milionów. A tak jest nas 35 milionów, pozbawionych w wielu wypadkach woli do walki.
Mamy wszelkie bogactwa naturalne, których Japonia nie posiada. Ropa naftowa się kończy i w 2025 roku kluczowym paliwem znów stanie się węgiel kamienny i brunatny. Jednak w polskie kopalnie zalano wodą, sprzedano Czechom lub po prostu zamknięto. W innych zredukowano wydobycie, bo podobno „nie opłaca się”. podobnie poczyniono z prawie każdą dziedziną gospodarki. Tak samo zrobiono z naszą armią – dziś nasi żołnierze służą wyłącznie jako najemnicy przy mordowaniu narodów nieprzychylnych USA i Izraelowi.
Poza tym: skoro mamy dodatni wzrost gospodarczy, skoro nasza gospodarka się wspaniałomyślnie rozwija, to dlaczego mamy nie mieć potencjału do stania się silnym gospodarczo państwem?
—–
9. „obecne plagi gospodarcze są wynikiem kryzysu gospodarczego. Niby robimy co możemy, staramy się, ale tak być po prostu musi, bo jest kryzys i koniec”.
Odtrutka na to kłamstwo:
-Najpierw przypomnijmy czym jest kryzys gospodarczy i dlaczego został wykreowany. Żadne wydarzenie na globalną skalę nie może się dziać ot tak, „bo stało się, jest kryzys i nic nie poradzimy” – otóż gówno prawda! Obecny kryzys gospodarczy został zaplanowany jeszcze w latach 90-tych XX wieku. Pierwsze impulsy i kroki ku wykreowaniu tej sytuacji poczyniono właśnie pod koniec XX wieku. Poza tym: z tym całym kryzysem gospodarczy jest tak, jak z transformacją ustrojową. Jest to wygodny sposób do usprawiedliwiania złodziejstw rządu i grupy obywateli przy państwowym korycie. Oni chyba będą się tym kryzysem do końca tego stulecia usprawiedliwiać!
-Jaki cel ma zadłużanie się całych państw? Przede wszystkim ten, u kogo jesteś zadłużony, ma nad Tobą władzę. Małe 40 – milionowe państwo zadłużone u międzynarodowej lichwy jest od tej lichwy zależne. Poza tym obecny system bankowo – kredytowy to gigantyczny odkurzacz, który zasysa bogactwa raz zadłużonych krajów. Na czym to polega? Polega to na tym, że bank pożycza państwu pieniądze, których w istocie nie posiada (tworzy wirtualny pieniądz). Natomiast ten sam bank żąda oddania długu w fizycznych dobrach wyprodukowanych w realnej, a nie wirtualnej gospodarce. Czyli np w pieniądzach pochodzących z podatków, dywidend, prywatyzacji po zaniżonych kosztach czy w końcu w postaci ziemi, hipotek. Co więcej – żeby spłacić obecny dług, często stosowaną taktyką jest tzw rolowanie długu, czyli najpierw spłata wcześniejszych zobowiązań, by zaraz potem… wziąć jeszcze większy dług! W taką pułapkę zadłużania się bez końca wpadła większość państw na świecie. No, większość, poza Iranem, Białorusią, Rosją, Serbią…
Dzięki takim praktykom Gracja została właśnie wystawiona na międzynarodową licytację. Licytowany jest nie tylko majątek ruchomy jak i hipoteki, ale także całe wyspy, zabytki, ziemie, porty, autostrady.
-Kolejną kwestią jest prywatyzacja, a właściwie – kryminalna prywatyzacja. Polega ona na tym, że państwo wyprzedaje swoje dobra międzynarodowym korporacjom za śmiesznie niskie ceny. No powiedzcie mi, dlaczego kluczowe dla gospodarki byty nie mogą być państwowe? Dlaczego muszą być koniecznie prywatne, z prywaciarzem który ma różne widzimisię? Swego czasu globalne koncerny piwowarskie kupowały mały browary z tradycjami tylko po to, aby je natychmiast zamykać. Oczywiście, ze szkodą dla piwoszy i browarnictwa, za to ze wzbogaceniem się wielkich koncernów.
-Kolejne zagadnienie to zagadnienie to kryzysy gospodarcze wywoływane celowo przez wielką lichwę, czyli bankierów. Służą one:
-destabilizacji sytuacji na świecie;
-są rajem dla spekulantów; możliwe klęski głodu wywołane przez kryminalnych spekulantów w stylu Goldman Sachs czy Morgan Stanley
-służą transferowi hipotek i bogactw do bankierów;
-no i przy okazji można wywołać kilka wojenek, dać lekką rękę biliony dolarów instytucjom bankowym by je “ratować”;
-kryzysy gospodarcze oznaczają także likwidację klasy średniej. A jak wiadomo, tylko sojusz klasy średniej i robotników jest zdolny sprzeciwić się NWO i wywołać światowe odrodzenie.
-kryzysy gospodarcze to także wywłaszczanie narodów z hipotek, które przechodzą na stronę bankierów – np domów, mieszkań, ziemi, lasów, gruntów ornych, i innych.
-Afera kryzysu gospodarczego. Geneza tej afery tkwi w pewnym planie globalistów. Plan ten zakładał umyślne wykreowanie światowego kryzysu ekonomicznego. Wszelkie kryzysy zdarzające się dziś, w globalnej wiosce, są planowane wcześniej, przygotowywane z premedytacją. Kryzys próbowano wywołać kilka razy za pomocą tzw baniek spekulacyjnych. Polegają one na masowym wykupie akcji różnych firm i fikcyjnych zamówień, dzięki czemu ceny dóbr i usług produkowanych przez te firmy masowo rosną. Jest to czysta forma spekulacji. Na rynku jest za dużo papierów / zamówień bez pokrycia i w końcu następuje wielki krach i spadek cen. Ludzie zostają wtedy na lodzie z niczym, a wielcy i możni, którzy wcześniej taką bańkę drobiazgowo zaplanowali, bogacą się ponad miarę. Tak było ze spółkami internetowymi w USA. Bańka pękła, i żartowano wtedy: ‘jak mam zarobić milion dolarów na spółce internetowej? -Zainwestuj pięć milionów!’
Potem były bańki spekulacyjne związane z surowcami naturalnymi, głównie ropą naftową, jak i związane z zbożami, produktami rolnymi. Ale największy skutek odniosła bańka spekulacyjna związana z rynkiem nieruchomości w USA. Bańka ta miała genezę w decyzji administracji Billa Clintona. Oni doskonale wiedzieli, co robią i naiwny musi być ten, kto szczerze myśli, że stało się to ‘ot tak’.
-Decyzja ta zezwoliła kartelom bankowym na łączenie działalności kredytowej i inwestycyjnej. Na czym to polegało? Banki udzielały wielu ryzykownych kredytów. Ale to nie wszystko, gdyż zysk z tych kredytów, nieraz rozciągnięty na 20, czy nawet więcej lat, był księgowany jako bieżąca inwestycja. W taki oto sposób spekulowano papierami banków, a ilość nieprawidłowych kredytów rosła w ogromnym tempie. W końcu i to uległo załamaniu, bo taki system też ma swój kres. Kryzys z rynku nieruchomości w USA rozlał się po całym świecie.
Ogólnie rzecz biorąc kryzys został zaplanowany po to, aby ludzie bogaci byli bogatsi, a biedni biedniejsi. Fala zwolnień i bezrobocia związana z kryzysem spowodowała albo zahamowanie wzrostu wynagrodzeń, albo wręcz ich spadek. Zaś średni czas pracy uległ wydłużeniu, a ilość obowiązków powiększeniu, gdyż obowiązki zwolnionych ludzi przejęli Ci, którzy szczęśliwie pozostali na swoich stanowiskach. Kryzys gospodarczy to sprytna zagrywka, na której zyskają przede wszystkim bogaci.
—-
10. „system jaki mamy obecnie jest niedoskonały, ale i tak nikt nic lepszego nie wymyślił, dlatego system ten będzie trwał i trwał”.
Odtrutka na to fundamentalne kłamstwo:
-Otóż ludzkość ciągle się rozwija. Nikt nie powiedział, że nie dojdzie do kolejnej wojny, rewolucji, powstania narodów przeciwko uciskowi. Nikt nie powiedział, że ludzkość całe tysiąclecia będzie żyła w ciemnocie. Już teraz masa krytyczna ludzkiej świadomości została przekroczona. To o krok od wyzwolenia narodów. Czego nam, i mieszkańcom reszty świata życzę.
Autor, poza wyraźnie zaznaczonymi cytatami: Jarek Kefir
Możesz mnie wspomóc. Pomoc Was, Czytelników jest kluczowa jeśli chodzi o niezależność stron takich jak moja.
Dotacje są całkowicie dobrowolne i nieobowiązkowe, w przeciwieństwie do różnych “gazetoidów” typu GW czy Rzeczpospolita, gdzie za dostęp do artykułów w internecie trzeba wykupić abonament lub wysłać SMSa.
Szczegóły podałem poniżej, w linku zaznaczonym na niebiesko. Serdeczne dzięki!

środa, lutego 04, 2015

Ruina kRaju - z "biedy" POlactwa



Twarz kremu do odbytu, czyli sławo przyjdź! Lista najlepiej zarabiających

Cały tekst: http://wyborcza.pl/1,87648,17246665,Twarz_kremu_do_odbytu__czyli_slawo_przyjdz__Lista.html#ixzz3QkLfBEYs

ZAROBKI LUDZI SHOW-BIZNESU, KULTURY I SZTUKI. CZĘŚĆ 2.

12 TYS. ZŁ - za dzień dostaje aktorka i scenarzystka Agnieszka Dygant za dzień zdjęciowy na planie serialu "Prawo Agaty".

15 TYS. ZŁ - za odcinek miał dostać Robert Kozyra jako juror czwartej edycji show "Mam talent".

18 TYS. ZŁ - za jeden występ w roli jurora "Tańca z gwiazdami" dostał aktor Andrzej Grabowski.

18 TYS. ZŁ - za koncert trzeba zapłacić zespołowi disco polo Bayer Full i jego wokaliście Sławomirowi Świeżyńskiemu, liderowi tego gatunku, który ma na koncie 16 mln sprzedanych płyt. BF potrafi zagrać do siedmiu koncertów na dobę.

20 TYS. ZŁ - to jednorazowa gaża tancerza/tancerki za występ w programie "Taniec z gwiazdami".

30 TYS. ZŁ - bierze zakopiański artysta ludowy za wykonanie kamiennego nagrobka.

35 TYS. ZŁ - wziął za jeden koncert wokalista Andrzej Piaseczny z zespołem.

35 TYS. ZŁ - zarabia w miesiącu reżyser Teatru im. Słowackiego w Krakowie. Kwota zależy od rangi reżysera oraz sceny, na której przygotowuje spektakl.

42 TYS. ZŁ - do podziału na dwóch zarobili Piotr Głuchowski i Jacek Hołub, autorzy biografii ojca Tadeusza Rydzyka wydanej przez spółkę Agora.

50 TYS. ZŁ - dostaje za przeczytanie średniej grubości książki aktor występujący na antenie Polskiego Radia. Powieść czyta się przez przeciętnie tysiąc minut.
50 TYS. ZŁ - dostał znany rysownik satyryczny za sprządzenie serii prac na potrzeby kampanii reklamowej korporacji finansowej.

60 TYS. ZŁ - kosztuje jednorazowy koncert Budki Suflera (cały zespół).

70 TYS. ZŁ - to stawka piosenkarki Kory Jackowskiej za występ na sopockim festiwalu TOPtrendy.

70 TYS. ZŁ - dostał aktor Michał Milowicz (cinkciarz "Student" ze "Sztosu" i gangster "Bolec" z filmu "Chłopaki nie płaczą") za reklamę produktów firmy farmaceutycznej.

80 TYS. ZŁ - otrzymał za sylwestrowy występ estradowy rockman, a ostatnio działacz polityczny Paweł Kukiz.

100 TYS. ZŁ - wzięła za koncert noworoczny wokalistka Kayah.

100 TYS. ZŁ - dostała aktorka Alicja Bachleda-Curuś (Zosia z ekranizacji "Pana Tadeusza") za pojawienie się w programie telewizyjnym "X Factor".

120 TYS. ZŁ - zarobił w sezonie letnim 2012 zespół Łzy - śląska formacja poprockowa znana m.in. z wakacyjnego przeboju "Agnieszka już dawno tutaj nie mieszka...".

150 TYS. ZŁ - dostała Dorota Rabczewska "Doda" za występ na sopockim festiwalu piosenki, 250 tys. ZŁ - za reklamę sieci sklepów ze sprzętem RTV i AGD, 750 tys. ZŁ - za serię koncertów w ramach trasy "Anty Tour", jeszcze więcej - za noszenie odpowiednich dżinsów.

300 TYS. ZŁ - na tyle opiewał kontrakt byłej menedżerki Dody Mai Sablewskiej, która podjęła się bycia twarzą firmy produkującej tusz do rzęs.

400 TYS. ZŁ - zarobiła na reklamie lodów aktorka i wokalistka Katarzyna Zielińska, znana m.in. z seriali "Przyjaciółki" i "O mnie się nie martw".

CO NAJMNIEJ 400 TYS. ZŁ - zarobił pisarz, autor sztuk teatralnych i scenariuszy Janusz Głowacki na swej powieści "Good night, Dżerzi", opartej na biografii Jerzego Kosińskiego.

420 TYS. ZŁ - zainkasowała w pierwszej połowie 2014 r. diwa polskiej sceny pop Edyta Górniak. Przeszło dwa razy więcej niż na scenie zarobiła na reklamie kosmetyków do twarzy.

425 TYS. ZŁ - zarobił na letnich koncertach w 2012 r. Czesław Mozil lub - jak kto woli - "Czesław Śpiewa".

496 TYS. ZŁ - zarobił na reklamie w 2013 r. aktor Robert Więckiewicz.

500 TYS. ZŁ - zainkasowali w swoich najlepszych dwóch miesiącach (styczeń i luty 2013 r.) muzycy zespołu Weekend objeżdżający kraj z megahitem "Ona tańczy dla mnie".

OK. 500 TYS. ZŁ - otrzymała za reklamowanie antyalergicznych preparatów do twarzy Monika Brodka - wokalistka, laureatka trzeciej edycji "Idola".

506 TYS. ZŁ - odebrał za ubiegłoroczne występy w reklamach aktor Marcin Dorociński, filmowy "Jack Strong", czyli płk Kukliński.

550 TYS. ZŁ - zarobiła na reklamie środka poprawiającego trawienie specjalistka od kuchni i jadalni Magda Gessler.

560 TYS. ZŁ - zarobił przez rok katowicki zespół popowy Feel z wokalistą Piotrem Kupichą na czele.
625 TYS. ZŁ - zarobiła przez rok olsztyńska formacja folkowa Enej.

700 TYS. ZŁ - co najmniej tyle zarobił na swojej książce "RockMann, czyli jak nie zostałem saksofonistą" prezenter radiowy i krytyk muzyczny Wojciech Mann. Tylko w 2010 r. książkę kupiło 144 tys. osób.

735 TYS. ZŁ - zarobił w jeden sezon zespół Zakopower.

750 TYS. ZŁ - na tyle opiewa dwuletni kontrakt Marty Żmudy-Trzebiatowskiej (aktorki znanej m.in. z seriali "Magda M." i "Twarzą w twarz") z firmą produkującą kosmetyki do włosów.

800 TYS. ZŁ - zarobiła w ciągu roku znana z serialu "Prosto w serce" aktorka Anna Mucha.

800 TYS. ZŁ - z tantiem spływa na konto aktora Witolda Pyrkosza, gdy filmy z jego udziałem (m.in "Vabank II, czyli riposta", "Kiler-ów 2-óch") grane są w telewizjach wystarczająco często.

868 TYS. ZŁ - zarobiła w 2011 r. nieżyjąca już pisarka Joanna Chmielewska (Irena Kuhn), autorka kryminałów, komedii i książek dla młodzieży.

945 TYS. ZŁ - wpłynęło w 2011 r. na konto Katarzyny Grocholi, autorki tuzina powieści zaliczanych do tzw. literatury kobiecej.

960 TYS. ZŁ - zarobiła w jednym roku Małgorzata Kalicińska, autorka powieści "Dom nad rozlewiskiem" i innych z tzw. sagi mazurskiej, która rozeszła się w milionowym nakładzie.

970 TYS. ZŁ - za tyle Wilhelm Sasnal, najlepiej opłacany współczesny malarz polski, sprzedał swój obraz "Palące dziewczyny". Nabywca zapłacił artyście w dolarach.

OK. 1 MLN ZŁ - rocznie dostaje aktor Marek Kondrat za udział w reklamie banku, którego twarzą jest od 13 lat.

1 MLN ZŁ - zarabia rocznie (jak sam twierdzi) wokalista Muniek Staszczyk.

OK. 1 MLN ZŁ - zarobił w 2014 r. znany m.in. z Eurowizji duet muzyczny Donatan i Cleo.

1,3 MLN ZŁ - odebrał w 2010 r. aktor Artur Żmijewski (rotmistrz Andrzej z "Katynia" i Radosław Wolf z "Psów"), który w tym czasie reklamował kawę, występował w teatrze, telewizji itd.

1,87 MLN ZŁ - zarobił w 2011 r. pisarz, podróżnik i publicysta Wojciech Cejrowski, który sprzedał w tym czasie m.in. 300 tys. egzemplarzy książki "Gringo wśród dzikich plemion" i 100 tys. egzemplarzy poprawionego wydania "Podróżnika WC", nie licząc innych tytułów.

2 MLN ZŁ - wpływa rocznie z tytułu praw autorskich na konto Romualda Lipki, klawiszowca Budki Suflera, autora takich evergreenów jak "Dmuchawce, latawce, wiatr" czy "Nic nie może wiecznie trwać".

2,5 MLN ZŁ - przyniosła zespołowi Piersi popularność hitu pt. "Bałkanica". Za sprawą tego przeboju zespół został zaproszony na sto koncertów po ok. 25 tys. ZŁ każdy.

PONAD 3 MLN ZŁ - miał dostać satyryk Szymon Majewski za występ w reklamie banku PKO BP.

oprac. pg

Dane pochodzą ze źródeł: "Forbes"; Echo Dnia.eu/świętokrzyskie; GazetaKrakowska.pl; Bankier.pl; Muzyka.wp.pl; NaMonciaku.pl; GazetaLubuska.pl; SE.pl; Wiadomości24.pl; "Na Żywo"; 3obieg.pl; GazetaPrawna.pl; Fakt.pl.; Forum.sebastos.pl; Onet.pl ; DigitalCameraPolska.pl; Dziennik.pl; PWSZ-Tarnow.pl; Filmweb.pl; Interia.pl, artykuł Mileny Rachid-Chehab "Pisarska lista płac" ("Gazeta Wyborcza") i Roberta Leszczyńskiego "Ile zarabiają polscy muzycy" ("Wprost")


Cały tekst: http://wyborcza.pl/1,87648,17246665,Twarz_kremu_do_odbytu__czyli_slawo_przyjdz__Lista.html#ixzz3QkKhe2ye

niedziela, lutego 01, 2015

Nic ująć - jeszcze dodać: "głupie UWole"

http://wyborcza.pl/magazyn/1,136528,15414610,Bylismy_glupi.html

Byliśmy głupi

Grzegorz Sroczyński: Będzie wojna?

Marcin Król: Taka z przemarszami wojsk? Nie będzie.

Rewolucja?

- Coś.

''Istotne zdarzenie o charakterze wstrząsowym'' - tak to ''coś'' nazwał pan w książce ''Europa w obliczu końca''.

- Miała nosić tytuł ''Lepiej nie będzie'', bo jestem skrajnym pesymistą. Na przekór powszechnej beztrosce, że w gruncie rzeczy nie jest źle, kryzys mija, jeszcze raz się udało. Otóż jest źle i prędzej czy później sprawy tego świata zapukają do naszych drzwi. No, może do moich już nie, ale na pewno do pańskich.

O czym wszyscy w Europie marzą? Żeby wrócić do stanu sprzed 2008 roku, czyli że PKB rośnie kilka procent, jednym krajom trochę mniej, innym trochę więcej. Ale nawet jeśli się uda osiągnąć ten miły stan, a pewnie się uda, problemów to nie rozwiąże. Prawie cały wzrost i tak wchłania kasta zamożnych, bezrobocia właściwie to już nie zmniejsza albo zmniejsza nieznacznie i są to miejsca pracy śmieciowe, rozwarstwienie majątkowe sięga rozmiarów, które jeszcze niedawno uznalibyśmy za skandal, a upadek solidarności społecznej jest dramatyczny. My jednak wciąż roimy sobie, że da się ten system jakoś uklepać i będzie dobrze. W pewnym sensie na poziomie europejskim sprawdza się idiotyczna teoria o końcu historii rozpropagowana przez Fukuyamę. Skoro demokracja liberalna to ostateczny etap rozwoju ludzkości, no to będzie trwać sama z siebie, ot tak, nie trzeba sobie tym głowy zawracać. Świat może nie jest idealny, ale jednak znośny, wystarczy go skorygować, posprzątać, tu i ówdzie pogmerać, żeby rosło 4 procent, a nie 3, i jakoś przetrwamy. Nic złego już się nie wydarzy. I to właśnie jest bardzo groźne.

Bo?

- Bo jak się zdarzy to ''coś'', to możemy wisieć na latarniach. Po prostu. Nic nie robiąc, hodujemy siły, które zmienią świat po swojemu. I nie będą negocjować.

Kto?

- Choćby nacjonaliści. Przecież idzie ta fala.

Żeby demokracja liberalna przetrwała najbliższe 50 lat, muszą zajść bardzo istotne zmiany polegające na odzyskaniu idei równości w jakiejś sensownej formie, co nie jest proste i nikt nie wie, jak to robić. Ja w każdym razie nie wiem. Wiem tylko, że żyjemy w świecie, gdzie 85 osób ma majątek większy niż połowa ludzkości, czyli 3,5 miliarda ludzi. Sytuacja absolutnie chora.

Nigdy w czasie swojego życia nie byłem panikarzem, nawet jak mnie Gomułka w 1968 roku wsadzał do więzienia, uważałem, że wszystko się dobrze skończy. A dzisiaj po raz pierwszy czuję strach, że nie będzie happy endu. I napisałem ponurą książkę, żeby tym strachem ludzi pozarażać. Może to kogoś ruszy. Skończymy marnie, jeśli rozsądni ludzie nie podejmą uniwersalnych ideałów - równości i braterstwa.

To coś nowego.

- Nowego? Stare hasła. Wolność, równość, braterstwo.

Tak. Tyle że z tej triady pańskie pokolenie wybrało wolność i głównie o niej nam mówiło. Wolni i przedsiębiorczy ludzie sami sobie świetnie poradzą, byle im nie przeszkadzać. Kwartalnik ''Res Publica'', którym pan kierował, pełen był takich tekstów.

- Głupi byliśmy.

W latach 80. zaraziliśmy się ideologią neoliberalizmu, rzeczywiście sporo się tutaj zasłużyłem, namawiałem do tego Tuska, Bieleckiego, całe to gdańskie towarzystwo. Pisma Hayeka im pracowicie podtykałem. Mieliśmy podobne poglądy z Balcerowiczem, dzisiaj się rozjechaliśmy.

Wygasł we mnie ten zapał dość szybko. Zorientowałem się, że w liberalizmie zaczyna dominować składnik indywidualizmu, który po kolei wypiera inne ważne wartości i zabija wspólnotę. To zresztą łatwo wyjaśnić. Indywidualizm ma bardzo mocne wsparcie ze strony sił wolnego rynku, który na indywidualistycznym modelu życia zbija pieniądze. Natomiast wartości społeczne i obywatelskie, solidarność, współdziałanie nie mają takiego dopalacza. One są ''nieefektywne'' z punktu widzenia ekonomii.

Zapanowało złudzenie, że każdy człowiek może żyć osobno, w ramach swojej osobistej wolności gdzieś tam pracować, zarabiać możliwie jak najwięcej, używać życia jak najwięcej, a ktoś tam będzie nami rządził. Można się zająć własnymi przyjemnościami, a nie zawracać sobie głowy sprawami tego świata.