Sprawy polityczne ostatnich miesięcy , w tym skandaliczna postawa rządu wobec śledztwa smoleńskiego, pokazują, ze Polska jako państwo przezywa ogromny kryzys . Objawia się on na płaszczyźnie polityki zagranicznej, poprzez całkowite podporządkowanie Polski woli Rosji, a także wszystkim innym państwom, każdy bierze, co chce. Nie trzeba być ekspertem, aby zobaczyć, ze działania obecnej ekipy zmierzają do uzależnienia nas z powrotem od naszego wschodniego sąsiada, za pomocą wieloletnich, niekorzystnych umów gazowych, w tle jest także ropa i prąd. Poza tym Polska jako państwo straciła ogromnie na swym prestiżu po 10 kwietnia. Każdy zdaje sobie sprawę, że dyplomaci i rządy innych państw wnikliwie obserwują gesty, działania polskiego rządu. Z pewnością chluby Polsce nie przyniosło oddanie śledztwa w ręce Rosjan wraz z kluczowymi dowodami. Co magą o nas pomyśleć państwa, społeczeństwa w Europie i na świecie??Mogą powiedzieć, ze Polska nie potrafiła zapewnić bezpieczeństwa najważniejszej osobie w państwie, ba, nie potrafiła doprowadzić do niebudzącego wątpliwości wyjaśnienia okoliczności tej tragedii. Polska i Polacy nie zdali egzaminu w tej trudnej sprawie.  Pomimo udowodnionych matactw, fałszerstw, anulowania kluczowych zeznań świadków, władze Polski z wielką propagandową pompą podejmują prezydenta Rosji, serwują nam puste gesty i nic nie znaczące obietnice. Poza może jedną – Miedwiediew jasno podkreślił, ze nie wyobraża sobie, aby strona polska i rosyjska doszły do innych ustaleń w sprawie tragedii smoleńskiej. Wraz z prezydentem Rosji do Polski przyjechała całkiem spora grupa polityków rosyjskich, wraz z prokuratorem generalnym FR. Zostało podpisane bezprecedensowe memorandum, w którym umówiliśmy  się z Rosją na wspólne działania na rzecz przestrzegania praw człowieka. Wyborne prawda?
Dzień po wizycie Miedwiediewa prezydent Polski udaje się do USA, by tam w sposób szczególny pokazać, gdzie mamy Amerykanów. Jego wykład dla kongresmenów i senatorów (pseudodowcipy były w istocie próbą ośmieszenia słuchaczy), postawa w rozmowie z Obamą (wiercenie się, drapanie, zapinanie mankietów koszuli, nie patrzenie w stronę rozmówcy itp.) miały dać sygnał USA, ze wprawdzie formalnie nadal jesteśmy sojusznikami, ale dawną przyjaźń, cytując prezydenta „szlag trafił”.
I to jest w dużym skrócie upadek Polski w sferze politycznej, wizerunkowej.
Jednak kryzys państwa polskiego objawia się także na płaszczyźnie bardziej dotkliwej dla zwykłego obywatela. Okazuje się, ze przez 20 lat istnienia III RP nasz kraj cywilizacyjnie nie poszedł zbyt daleko. Mamy grudzień, miesiąc, w którym naturalną koleją rzeczy jest pojawienie się  śniegu i mrózu. Tymczasem okazuje się, ze kilkustopniowy mróz, nieprzekraczający -10 stopni i opad śniegu potrafią skutecznie sparaliżować całe państwo. To nie są już pojedyncze przypadki, to są sprawy pokazujące rozkład państwa w wielu dziedzinach, na wielu polach.
 Okazuje się, ze wystarczy kilka stopni mrozu, niewielki opad śniegu, a pociągi przestają kursowac, komunikacja miejska sparaliżowana, drogi krajowe zablokowane, ludzi tkwią w gigantycznych korkach. Do tego dochodzą bardzo poważne, dotykające wiele tysięcy ludzi awarie – a to sieci gazowych, a to wodociągowych, energetycznych. Całe miasteczka, wsie żyja tygodniami pozbawione prądu, a mamy XXI wiek!!!  Rozumiem, ze przy długotrwałych dwudziestostopniowych mrozach mogą się takowe awarie pojawiać, ale nie przy kilkustopniowych.
Niemoc państwa polskiego objawiła się także kilka miesięcy temu w czasie wiosennych powodzi, których skutki do dnia dzisiejszego nie zostały zlikwidowane, ludzie żyją w kontenerach. Właściwie każda zmiana aury pogodowej niesie za sobą groźbę totalnego paraliżu.
 Państwo obnaża swoja słabość, swoje zacofanie – przestarzałe instalacje, drogi, tabor kolejowy, infrastruktura komunikacyjna. Ta sytuacja pokazuje, ze tak naprawdę państwo nie działa, nie modernizuje, nie wymaga modernizacji od władz niższego szczebla. Budowa orlików, położenie asfaltów na drogach nie jest miarą postępu cywilizacyjnego. Miarą postępu cywilizacyjnego jest umiejętność przewidywania i zapobiegania katastrofom, niwelowania ich skutków. W Polsce władze wszystkich szczebli, a wiadomo ryba psuje się od głowy, skupiły się same na sobie, na swoim wizerunku i głupkowatym zerkaniu na słupki. A ludzie żyją w wielu miejscach jak w  XIX wieku, wystarczy pojechać 100 kilometrów za Warszawę! 
Wszystkie te katastrofy dotykające Polskę niczym plagi egipskie, nie przeszkadzają premierowi rządu i jego ministrom opowiadać buńczucznie, ze Polska zdaje egzamin, radzi sobie świetnie.
W Polsce nie trzeba wojny, to państwo samo umiera, stając się łupem dla państw ościennych. 
Polska stoi w jednym wielkim korku - korku cywilizacyjnym.