n e v e r l a n d d

- ANTISOZIALISTISCHE ELEMENTE - *** TA MI OTO PRZYPADŁA KRAINA I CHCE BÓG, BYM W MILCZENIU TU ŻYŁ * ZA TEN GRZECH, ŻE WIDZIAŁEM KAINA ALE ZABIĆ NIE MIAŁEM GO SIŁ *** " DESPOTYZM przemawia dyskretnie, w ludzkim społeczeństwie każda rzecz ma dwoje imion. " ******************** Maria Dąbrowska 17-VI-1947r.: "UB, sądownictwo są całkowicie w ręku żydów. W ciągu tych przeszło dwu lat ani jeden żyd nie miał procesu politycznego. Żydzi osądzają i na kaźń wydają Polaków"

Archiwum

POGODA

LOKALIZATOR

A K T U E L L






bezprawie.pl
"Polska" to kraj bezprawia

piątek, maja 27, 2011

Sjeviernyje syreny

15 lut 2011


Syrena ruska

Wierzchowski przybywa na miejsce, gdzie widział porozrzucane ciała (jak twierdzi w swych zeznaniach sejmowych), od strony lotniska, a więc od przeciwnej strony niż przybył Kola. Wiemy zaś doskonale, że na filmie Koli nie ma Wierzchowskiego, ten ostatni natomiast żadnego Koli ani dziadka z teczką nie widział. Na filmie Koli jednak słychać syrenę, a i Wierzchowski twierdzi, że po swym przybyciu usłyszał syrenę. Jeśli więc Kola był przed Wierzchowskim, to zarejestrował inną syrenę niż ta, którą słyszał pracownik kancelarii Prezydenta. Czy Wiśniewski słyszał jakąś syrenę, gdy gnał na pobojowisko lub gdy filmował?

Ruska syrena jest o tyle ważna, że powinna była zostać uruchomiona niedługo po katastrofie. Jak wiemy z filmiku Koli, zanim pojawia się syrena, sporo chłopa kręci się po pobojowisku i nie wygląda to na pracę ekip ratunkowych. Nie są to również strażacy. Z kolei na filmie Wiśniewskiego strażacy już się pojawiają, lecz smętnie dogaszają ogniska to tu, to tam, a gostkowie w czarnych kurtkach palą sobie papierosy, stojąc z boku (oczywiście niepomni na to, że dokoła może być mnóstwo lotniczego paliwa). Musi być zatem przedział kilkunastu minut między 8.50 z filmu Wiśniewskiego, a (bliżej nieustaloną) porą filmowania Koli.

Tymczasem, wedle relacji Wierzchowskiego, ruskie auta zrywają się z płyty na Siewiernym jakiś czas po... „świście silników”. Jest to wprawdzie jakiś czasowy punkt orientacyjny, jeśli chodzi o chronologię wydarzeń, lecz jest to zarazem o tyle zagadkowe, że (trzymam się relacji Wierzchowskiego)... ani nie było słychać żadnego rumoru, ani nie było widać żadnego błysku, ani nie zatrzęsła się ziemia od jakiegoś gwałtownego uderzenia, ani też właśnie: nie zawyła żadna syrena. A przecież od niej powinien się zacząć alarm na zamglonym lotnisku i to ona powinna być takim pierwszym, czytelnym dla wszystkich oczekujących, sygnałem, że doszło do jakiegoś niebezpiecznego zdarzenia i być może będzie potrzebna natychmiastowa pomoc. Sam Wierzchowski, jak zeznaje, powiedział wcześniej najprawdopodobniej do Bahra stojącego opodal: „Kurczę, chyba wylądowali.

Bahr zaś tę chwilę wspominał tak:

- Stałem na lotnisku Siewiernyj i jak zwykle przyglądałem się ludziom. Jestem socjologiem i interesują mnie ich zachowania. Minęła zaplanowana godzina przylotu. Zawsze trzeba się liczyć z jakimś opóźnieniem, ale ono się wydłużało. Zacząłem się denerwować. Każda minuta się liczy, bo zapisana jest w protokole. Mgły zrobiło się okropnie dużo. Była straszna. Staliśmy coraz bardziej zdezorientowani. Nagle zauważyłem, że grupa rosyjska się rozchybotała. Jest takie powiedzenie "przysiąść z wrażenia". Oni przysiedli w skali masowej, jakby coś ciężkiego na nich spadło. Jednocześnie zobaczyłem wyskakujący od lewej strony samochód straży pożarnej. Wcześniej go nie widziałem, widocznie był schowany na zapleczu. Minął nas z dużą prędkością i gnał w poprzek lotniska. W ułamku sekundy skojarzyłem te dwa fakty i: Coś się stało! - krzyknąłem do swego kierowcy. Żaden pojazd nie będzie przecież jechał przez lotnisko, jeśli za chwilę ma na nim lądować samolot. Wskoczyliśmy do samochodu. I za nim! Pan Kwaśniewski jest wspaniałym kierowcą. Jeździ jak rajdowiec.



Nie ma więc mowy o żadnym alarmowym sygnale. W trakcie sejmowego przesłuchania Wierzchowski dookreśla wspomnianą wcześniej sytuację z syreną tak:

- A te syreny, które zaczęły wyć tam o tej 8.56?
- No to... jak ja pamiętam, to ja już tam byłem, ja już słyszałem te syreny gdzieś tam.
- Już jak był pan na miejscu. Już jak był pan bezpośrednio świadkiem tego.
- Tak, myślałem, że jest to jakiś sygnał alarmowy... (...) ja myślałem, że to może jest coś nie wiem, w momencie, gdy się samolot rozbije, to... żeby dał sygnał, że dla poszukiwa... dla ekip poszukujących, nie wiem. Wydawało mi się, że to jest jakiś odgłos samolotu w tym sensie, że w czasie katastrofy włącza się w lesie, że: tutaj jesteśmy, tak?...
(1 h 23' materiału)

Wierzchowski nie jest w stanie podać dokładnego czasu tego, co się działo i wielu szczegółów nie pamięta, utrzymuje wszelako, że dotarli na miejsce wraz z ruskimi służbowymi autami, a strażacy pojawili się dopiero później. Miał też powiedzieć: „Może to nie ten samolot, to niemożliwe” (1h 18'). I niedługo po jego przybyciu w okolice „odwróconych kół” i ujrzeniu pobojowiska, usłyszał ową ruską syrenę. Bahr z kolei miał... zostać w samochodzie wedle relacji Wierzchowskiego (ca. 1h 22').

Bahr jednak pamięta to wszystko zupełnie inaczej:

- Stało się to bardzo szybko rzeczywiście, bo skierowałem się natychmiast za pierwszym zobaczonym wozem straży pożarnej i dzięki temu się znalazłem na miejscu bardzo, bardzo szybko. Po prostu biegłem przez jakieś tam łąki w tym kierunku, gdzie widać było, że się coś stało. Wszystko to zajęło naprawdę bardzo mało minut.

- Kiedy pan tam dobiegł - jak wyglądało to pobojowisko? Szczątki samolotu jeszcze się paliły?

- Tak, oczywiście. Natomiast pierwsze wrażenie było takie, które sobie potem dopiero skojarzyłem, ja kiedyś widziałem skutki trzęsienia ziemi w Bukareszcie i widziałem domy, które miałem w pamięci jako domy wielopiętrowe, a zamieniły się w coś, co miało piętro wysokości. I to, co mnie uderzyło wtedy i teraz właśnie, ten kontrast między wysokością normalnego samolotu, a wysokością tego, co zostało i było to dlatego szokiem takim szczególnym dla mnie, że kiedy biegliśmy i wiedzieliśmy już, że się zdarzyło jakieś nieszczęście, liczyliśmy, że zobaczymy nawet kadłub samolotu, do którego będziemy mogli dobiec i wyciągać stamtąd ofiary. A ten widok już był taki, że widać było, że jest to zupełnie niemożliwe.



W innym wywiadzie Bahr dodaje jeszcze:

- Przez mgłę widziałem przed sobą tył samochodu strażackiego, a po bokach pobojowisko w typowo sowieckim stylu - ruiny garaży, rozwalające się magazyny i wraki zardzewiałych samolotów. Samochód strażaków zatrzymał się, wycofał i zawrócił w prawo. Widocznie dostali od kogoś sygnał, że źle jadą. Po kilkuset metrach znowu stanęli. Wysiedliśmy. Znajdowaliśmy się poza lotniskiem. Obok był rów, przed nami łąka. Zobaczyłem wicegubernatora, stał za rowem. Krzyczał do nas, że to tutaj i że jest grząsko. Ale człowiek - jak pani wie - w takich momentach nie myśli o ostrożności. Naturalnym odruchem jest biec dalej, żeby komuś pomóc, kogoś ratować. Bo samolot przecież jak w filmach akcji wrył się prawdopodobnie w ziemię albo wbił w jakąś ścianę. I my uwięzionym w nim ludziom jesteśmy potrzebni. Zaczęliśmy biec. Pod butami czuło się miękki grunt, ale można się było po nim poruszać. Po 100, może 150 metrach zobaczyliśmy cztery sterty złomu. Parowały dymem. Dym unosił się nad polami i szedł w górę. Jak podczas zbierania ziemniaków. Na polu, jesienią.


Czyżby więc Wierzchowski jechał innym autem niż Bahr? Ale przecież twierdzi wyraźnie, że wsiadł z nim „do jego limuzyny” i „z jego kierowcą tam pojechaliśmy” (ca. 1 h 21'). Tymczasem Bahr stwierdza:

Zameldowałem ministrowi, co widzę. Nie pamiętam, w jakich słowach. To była krótka rozmowa. Za miejscem, gdzie staliśmy, był wzgóreczek, rodzaj nasypu. Nie widzieliśmy, co za nim. Nie widziałem też żadnego kadłuba ani żadnych odwróconych do góry kół. Ze zdumieniem zobaczyłem je potem w telewizji.


Z tego by więc wynikało (co wydaje się zgoła absurdalne), że byli z Wierzchowskim w zupełnie różnych miejscach - Bahr przecież twierdził nie tylko, że nie widział kół, ale, tak jak montażysta Wiśniewski, że nie widział też żadnych ciał. Chyba że Wierzchowskiemu zupełnie się wszystko w pamięci poplątało.

Wosztyl też nie wspomina o syrenie, o ile pamiętam. Wierzchowski, na pytanie min. A. Macierewicza, co robił, gdy usłyszał syrenę, odpowiedział, że płakał. O której godzinie telefonował z pobojowiska do Sasina? Czy zostało to definitywnie ustalone?


P.S.
Tu w pierwszych sekundach jest dość dokładnie rozrysowane pobojowisko na Siewiernym, by można było sobie unaocznić, gdzie kto był.

środa, maja 25, 2011

bez płatnie, to hell

Bezpłatne autostrady czyli jak Hitler drukował pieniądze – Jarosław Ruszkiewicz

Aktualizacja: 2011-03-1 10:33 am
Przywłaszczył sobie nietykalny mechanizm falsyfikacji i zaprzągł go do pracy dla dobra państwa.
Przywoływanie doświadczeń III Rzeszy wydaje się z pewnością rzeczą wysoce niestosowną i takie wrażenie, zwłaszcza w Polsce, jest z całą pewnością zrozumiałe i uzasadnione. Gehenna Narodu Polskiego w czasie II Wojny Światowej jest jeszcze otwartą, niezabliźnioną raną.
Uważam jednak, że w poszukiwaniu rozwiązań naszej tragicznej sytuacji w jakiej znaleźliśmy się w wyniku niemieckiej agresji i następującej po niej bolszewickiej okupacji, która tak naprawdę trwa do dziś, należy zejść nawet do piekła i diabła spytać o radę.
Jak ogólnie wiadomo, historię piszą zawsze zwycięzcy. Tak jest także w tym przypadku. Dużo wiemy o przebiegu samej wojny, trochę o zaprowadzaniu porządku powojennego ale prawie nic o przyczynach.
To co nas powinno szczególnie zainteresować a co było jedną z najważniejszych przyczyn wybuchu wojny, była polityka ekonomiczna III Rzeszy.
Gdy Hitler doszedł do władzy, dzięki poparciu finansowemu wielkiego kapitału i finansjery międzynarodowej, kraj był kompletnie zniszczony. Traktat Wersalski narzucił Niemcom drakońskie warunki spłaty reparacji wojennych. W praktyce, Niemcy miały zwrócić wszelkie koszty związane z prowadzeniem wojny wszystkim uczestniczącym w konflikcie państwom. Tym zwycięskim oczywiście.
Całkowita wysokość tych odszkodowań ocenia się na trzykrotność wszystkich istniejących w Niemczech własności.
Spekulacja na marce spowodowała jej upadek doprowadzając do inflacji jakiej świat przedtem nie znał. Taczka banknotów o wartości 100 miliardów marek starczała na bochenek chleba. Kasa państwa była pusta, niezliczone ilości domów, mieszkań, gospodarstw została zajętych przez banki i przeszły w ręce spekulantów. Warunki życia stały się opłakane. Nic podobnego nie wydarzyło się tam nigdy. Zniszczenie pieniądza pozbawiło ludność wszelkich oszczędności, spowodowało upadek jakiejkolwiek działalności gospodarczej i gospodarki jako całości.
Sytuację pogarszał dodatkowo Wielki Kryzys, który z Wall Street rozlał się na cały kapitalistyczny świat. Tak mniej więcej wyglądała sytuacja. Niemcom nie pozostawało więc nic innego jak umrzeć z głodu albo zerwać się z pęt finansowych oprawców.
Naziści po dojściu do władzy przeciwstawili się kartelowi banków międzynarodowych zaczynając „drukować” własny pieniądz. Za wzór posłużył tutaj Abraham Lincoln, który sfinansował wojnę drukowanymi przez rząd dolarami zwanymi „Greenbacks”. Wydać się to może paradoksalne ale niemiecki bank centralny, który z definicji był uprawniony do emisji pieniądza był tak jak inne banki „narodowe” w rzeczywistości instytucją prywatną. Coś takiego ma miejsce także dziś, starczy spojrzeć na największego drukarza dolarów – FED.
Hitler rozpoczął swój program kredytu narodowego opracowując plan robót publicznych.  Projekty, które miały być finansowane z tego źródła obejmowały budowę infrastruktury przeciwpowodziowej, remonty budynków użyteczności publicznej, budowę nowych domów, dróg, mostów, kanałów i infrastruktury portowej. Słowem wszystko co miało służyć dobru wspólnemu i było warunkiem rozwoju kraju znalazło się w orbicie zainteresowań programu.
(Mam nieodparte wrażenie, że nasz kraj znajduje się obecnie w podobnej sytuacji…)
Koszt tych projektów został ustalony na miliard jednostek waluty narodowej. Miliard banknotów nie podlegających inflacji zwanych Certyfikatami Pracowniczymi Skarbu. Ten pieniądz, emitowany bezpośrednio przez rząd nie miał pokrycia w złocie lecz jego parytetem było wszystko co posiadało konkretną wartość. W praktyce certyfikat był pokwitowaniem wystawionym za roboty wykonane dla rządu.
Hitler mówił: „Za każdą wydrukowaną markę żądaliśmy równowartość jednej marki w postaci wykonanej pracy lub wyprodukowanego towaru.” Pracownicy wydawali potem te certyfikaty nabywając inne towary i usługi, tworząc w ten sposób miejsca pracy dla innych.
W praktyce naziści znacjonalizowali system bankowy odzyskując suwerenność monetarną. Odebrali prywatnym bankierom przywilej tworzenia pieniądza. Emisja pieniądza pozbawionego już na starcie obciążenia długiem, który służył finansowaniu robót publicznych, tworzył miejsca pracy, popyt i podaż na produkowane towary zapobiegała skutecznie powstawaniu długu publicznego.
Oznaką głupoty i ekonomicznej ignorancji jest mówienie, że nie można wybudować np. drogi bo nie ma pieniędzy. To obecny, lichwiarski system każe nam wierzyć, że gdzieś tam jest jakiś Marcin Golden, który posiadając szkatułę ze złotem jako jedyny ma prawo drukować pieniądze, które następnie pożyczy nam na duży procent.
Pieniądze są jedynie jednostką miary wartości. W momencie gdy ktoś posiada materiały i możliwości do przetworzenia to już można emitować pieniądze będące ekwiwalentem wykonanej pracy. Hitler połączył pieniądz z pracą uruchamiając w ten sposób samo nakręcający się mechanizm prosperity i rozwoju ekonomicznego.
Dzisiejszy system lichwy sam wymusza i projektuje cykle ekonomiczne. Zawsze jednak na swoją korzyść. Efektem tych radosnych działań jest coraz większe zadłużanie się państw i poszczególnych obywateli. Emisja pieniądza, który nie jest już oparty na żadnym praktycznie parytecie a powstaje jako dług jednym kliknięciem myszki pozostawiona jest w rękach prywatnych. Konsekwencją tego jest praktyczna prywatyzacja polityki, gdzie kukiełki wystawione na widok publiczny przez posiadaczy drukarek do pieniędzy udają, że strasznie się o nas, obywateli martwią.
W ciągu zaledwie dwóch lat problem bezrobocia w Niemczech został zlikwidowany i kraj stanął na nogach. Posiadał własny pieniądz, solidny, stabilny i nie obciążony długiem, zero inflacji.  Ceny stabilne, płace adekwatne do pracy, brak długów czyli brak zależności od bankierów.  I to w momencie gdy miliony osób w USA i innych państwach opanowanych przez system Wielkiej Lichwy było bez pracy i żyło z zasiłków. Był to jednym słowem system zbyt niebezpieczny dla prywatnych twórców pieniądza z powietrza bo gdyby rozprzestrzenił się na inne kraje oznaczałby nieuchronna zagładę Marcinów Goldenów.
(Znowu jakoś dziwnie przychodzi mi na myśl nasz kraj, gdzie eksport złotej, szlacheckiej wolności był zagrożeniem dla zamordystycznych monarchii otaczających Rzeczpospolitą).
Niemcom udało się odbudować wymianę z zagranicą mimo odmowy kredytowania przez banki międzynarodowe. W marcu 1933 roku, a więc zanim ruszył jeszcze nazistowski program naprawy finansów, żydostwo światowe wypowiedziało otwartą wojnę ekonomiczna z Niemcami. Biorąc pod uwagę wpływy Żydów na finanse i bankowość łatwo zrozumieć trudności jakie napotykał handel zagraniczny.
Niemcy obeszli to jednak tworząc system wymiany barterowej towarów i usług omijając w ten sposób wrogie instytucje finansowe. System miał ponadto tę zaletę, że nie tworzył deficytu handlowego i zadłużenia.
Jednym z pomników tego eksperymentu gospodarczego jest istniejąca do dziś sieć bezpłatnych autostrad.
Na stalinowskim procesie w 1938 roku jeden z oskarżonych, C.G. Rakowski, bliski współpracownik Lwa Dawidowicza Bronstaina (vel Trocki), powiedział:
„Hitler przywłaszczył sobie przywilej produkowania pieniędzy, nie tylko tego fizycznego ale także tego finansowego. Przywłaszczył sobie nietykalny mechanizm falsyfikacji i zaprzągł go do pracy dla dobra państwa… Jeśli ta sytuacja rozprzestrzeniłaby się i zainfekowała także inne państwa to możecie sobie wyobrazić kontrrewolucyjne konsekwencje”
Istnienie Wielkiej Lichwy zależy od emisji pieniądza pożyczanego państwom potrzebującym kapitału. Polityka Hitlera oznaczała ich zgubę.
Myślę, że można znaleźć wiele analogii między sytuacją dzisiejszą naszego kraju a Niemcami z 1933 roku. Pytanie tylko, czy znajdzie się w końcu w Polsce polityk umiejący zliczyć do trzech, który będzie potrafił wyciągnąć wnioski i wprowadzić je w życie.
Obecny rząd ani przyszły, najprawdopodobniej pisowski, nie gwarantuje absolutnie żadnych zmian. Dlatego wszelkie walki toczone o dostęp do konfitur są jedynie podrygami zaślepionych rządzą władzy kukiełek. Z interesem narodowym nie mają nic, absolutnie nic wspólnego.
Jarosław Ruszkiewicz
(SpiritoLibero)
http://www.bibula.com/?p=33589

wtorek, maja 24, 2011

Polska - Sprawa płk. Becka

PŁK. JÓZEF BECK – WZLOT I UPADEK

ZACHOWAJ ARTYKUŁ
POLITYKA ZAGRANICZNA II RZECZYPOSPOLITEJ PO KRYZYSIE CZESKIM,CZ.II. Odsyłam do cz.I: http://fraszki.nowyekran.pl/post/13164,plk-jozef-beck-wzlot-i-upadek-polityka-zagraniczna-ii-rp




 Poniższy artykuł ma za zadanie omówić sytuację polskiej polityki zagranicznej kierowanej przez płk.dypl. Józefa Becka po zajęciu przez Hitlera Austrii (Anschluss) i następnie rozbiciu Czechosłowacji. W częsci poprzedniej omówilismy stosunki polsko-niemieckie w latach 1934-38, niemieckie zajęcie Sudetów przy zrozumieniu polskim oraz zajęcie Zaolzia w pażdzierniku 1938r.

NIEMIECKIE ŻĄDANIA

Tymczasem 24 pażdziernika 1938r. min. spraw zagr. III Rzeszy Joachim von Ribbentrop przedstawił amb. Józefowi  Lipskiemu nowe propozycje swojego rządu. Niemcy żądały Gdańska i eksterytorialnej autostrady przez Pomorze. Dla Becka był to szok i bankructwo jego polityki zagranicznej. Nie przewidział on nagłej wolty politycznej Hitlera i nie mógł zrozumieć motywów zmiany u partnera, którego wydawało mu się, że znał i rozumiał. Lipskiemu polecił odpowiedzieć zdecydowanie, że każda próba włączenia Gdańska do Rzeszy spowoduje wybuch konfliktu. Jednak nowa niemiecka zmora nie odchodziła;  15 grudnia Ribbentrop powtórzył wczesniejsze żądania wobec Lipskiego. Dopiero w trzy miesiące po „pażdziernikowych” żądaniach, po osobistej rozmowie z Hitlerem, Beck zauważył, że się daremnie łudził. Prezydenta Moscickiego i marsz. Rydza-Smigłego powiadomił o żądaniach niemieckich dopiero 4 stycznia 1939r.(!). Dla przygotowań obronnych 3 miesące to bardzo dużo
W styczniu 1939r. Ribbentrop w Warszawie, przedstawiając ponownie niemieckie „propozycje” ułożenia stosunków z Polską ciągle wierzył, że Polska przyjmie warunki i energicznie przeciwdziałał wyjazdowi wysłannika Schnurre do Moskwy w celu negocjowania układu handlowego. Czując się w potrzasku Beck zaczął poprawiać stosunki z Moskwą, która zaniepokojona niemieckim poparciem dla nacjonalistów ukraińskich, podpisała z Polską w listopadzie 1938r. polsko – rosyjski układ handlowy. Można zastanowić się czy oddanie WM Gdańska, które nie byłoby katastrofą kupiło by nam więcej czasu (w ultimatum była mowa o plebiscycie na Pomorzu w następnym roku), 1 wrzesnia był ustalony jako najpóżniejszy termin ataku ze względu na warunki terenowe jesienią w Polsce. Takie zagranie na zwłokę przeciągnęło by atak do 1940 r, ale Beck poszedł va bank. Jak dzis oceniali bysmy Becka gdyby zgodził się na ustępstwa terytorialne wobec Hitlera za cenę ocalenia elity intelektualnej Narodu i kilku milionów rodaków?  Musimy pamiętać, że w tym czasie Hitler nie przeprowadzał jeszcze ludobójstwa na póżniejsza skalę, więc współczesni czegos takiego nie mogli sobie wyobrazić.

KONTROFENSYWA BECKA

Trzeba przyznać, że Beck natychmiast też zintensyfikował zabiegi o sojusz z Anglią przekonując Lorda Halifaxa, że kwestia gdańska nie może być rozwiązana bez zgody Polski.  Gdańsk, który  był mandatem Ligii Narodów, tak naprawdę nie był polski, ale mielismy tam prawnie zagwarantowane interesy, na 400 tys. mieszkańców, tylko ok. 10 - 15% to Polacy. Problem był w tym,że gdyby Beck oddał Gdańsk i korytarz, byłyby następne żądania związane z ochroną niemieckiej mniejszosci (plebiscyty) i przejmowanie zachodnich obszarów Polski. Przez swoje położenie geograficzne Polska była skazana na połknięcie przez Hitlera, w oczach którego 1/3 polskiego terytorium były to ziemie wydarte Niemcom postanowieniami traktatu wersalskiego.  Celem zas naszych sojuszników było odwleczenie wojny, bez znaczenia czyim kosztem, dbali po prostu o swój interes.  Hitler wiedział, że Polskę militarnie złamie, tym bardziej do spółki ze Stalinem, który odstraszając aliantów zachodnich zaopatrywał Rzeszę w surowce tak potrzebne w prowadzeniu wojny.
31 marca 1939r. Neville Chamberlain, premier Wielkiej Brytanii udzielił słynnych gwarancji brytyjskich na rzecz niepodległosci Polski. 6 kwietnia 1939r. Beck osiągnął swoje życiowe apogeum. W krytycznych okolicznosciach, będąc osaczany przez Hitlera, udało mu się dokonać tego o czym próżno rozmyslał marsz. Piłsudski.  Polska znalazła się w sojuszu z Anglią. Anglia – to magiczne słowo oznaczało mocarstwo swiatowe, które wygrało wielką wojnę. Piłsudski radził Beckowi balansować między Rosją a Niemcami, a kiedy to będzie już niemożliwe - podpalić swiat (czytaj-wywołać wojnę swiatową). 
W rzeczywistosci gwarancje brytyjskie były jedynie wyrazem gry dyplomatycznej, której nie towarzyszyły przygotowania wojenne. Po pierwsze, Anglia nie była przygotowanado wojny,  nie było wyszkolonych rezerw, ponieważ nie obowiązywała jeszcze powszechna służba wojskowa. Poziom nasycenia bronią pancerną i jej jakosć były podobne jak w Polsce. O lotnictwie można powiedzieć podobnie, zas chluba imperium brytyjskiego – flota wojenna, była przestarzała i wybitnie nieodporna w ówczesnym teatrze wojennym. Dla Becka jednak ten związek był związkiem z Imperium. W Londynie nie zapytał nawet o formy pomocy takie jak kredyty, możliwosci dostaw broni i sprzętu. Wydaje się z resztą, że obydwie strony zawarły to porozumienie w pospiechu, traktując je jako układ propagandowy, mający odstraszyć Hitlera. 
28 kwietnia Hitler ogłosił po raz pierwszy swiatu swoje żądania wysunięte (w pażdzierniku1938r.) wobec Polski. Jednoczesnie wypowiedział deklarację o nieagresji między Polską a Niemcami ze stycznia 1934r. oraz niemiecko-brytyjski układ morski z 1935r.. Głównym powodem dla którego to zrobił, był nowy układ polsko-brytyjski, który rzekomo naruszał wymienione wyżej pakty.
HONOR I SOJUSZNICY
W odpowiedzi Beck w słynnym przemówieniu sejmowym z 5 maja odrzucił żądania niemieckie. Podobnie jak w pażdzierniku 1938r. zdobył nawet poparcie opozycji. Z chwilą kiedy przekreslił ostatecznie i wobec całego swiata główną linię dotychczasowej polityki zagranicznej „z nagrobka swojej polityki uczynił sobie piedestał” jak pisał Cat-Mackiewicz. Zapomniano mu wiele, stał się nagle wyrazicielem postawy i honoru Polaków. 
Podczas tajnej konferencji z dowódcami wojskowymi 23 maja Hitler wyjasnił, że nagłasnia sprawę Gdańska tylko po to aby rozbić koalicję i poróżnić Francję, Anglię i Polskę a najłatwiej może to zrobić żądajac Gdańska.
Wypada się zastanowić jakie były rzeczywiste motory brytyjskiej gwarancjii zobowiązania się do przystąpienia do ewentualnej wojny po stronie Polski. Przyznać na wstępie należy, że decyzja z 24 marca 1939r. podjęta przez najwyższe czynniki II RP o zbrojnym oporze została podjęta samodzielnie. Beck i współdecydujący wiedzieli, że jesli przyjmą oni warunki niemieckie to nie powstrzyma to dalszych żądań. Decyzja „o wojnie” zapadła zatem na 6 dni przed udzieleniem brytyjskich gwarancji. Dla Becka nie bez znaczenia było stanowisko przyjaciela, amb. USA, Drexel Biddle, odradzające przyjęcia niemieckich żądań. Brytyjskie gwarancje zabraniały zmian, rewizji granic przy użyciu siły, ale nie w drodze rokowań. Dotyczyły niepodległosci Polski, nie dotyczyły zas Gdańska, ani też nienaruszalnosci terytorialnej Polski. Gwarancje miały miejsce dlatego, że Chamberlain uważał Polskę za klucz do sytuacji. Po pierwsze Polska uważana była za najsilniejsze wojskowo państwo, nie licząc Rosji, w tej częsci Europy. Jednoczesnie Polska miała długą granicę (ponad 1,500 kilometrów) z Niemcami. Gwarancje miały też dodać odwagi państwom bałkańskim, oczekiwano nawet aby Polska przekształciła swój sojusz z Rumunią w antyniemiecki. 
Anglicy byli przekonani, że Polska była im potrzebna do powstrzymania Hitlera. Przypuszczali też, że Hitlerowi, któremu dotąd wszystko przychodziło zbyt łatwo, wystarczy tylko „zęby pokazać” i to go powstrzyma. Historyk T. Jurga pisze („U kresu Rzeczypospolitej”, Warszawa, 1979), że Beck ukrył przed Anglią i Francją tresć niemieckich żądań, co nie było zgodne z prawdą, gdyż sojusznicy znali ich tresć już od 29 marca poprzez swoich ambasadorów. Mimo tego Brytyjczycy wiedzieli, że bez Polski nie może istnieć żaden front wschodni.
 Według Cata-Mackiewicza przyjęcie gwarancji od Anglii,państwa, które musiało walczyć z Niemcami (patrz cz.I. konferencja Hossbach), kierowało agresję Hitlera i Stalina na Polskę. Stalin uczestniczył w podsycaniu polskiego oporu wysyłając do Warszawy, 10 maja Vładimira Potemkina, v-ce komisarza Spr. Zagr., który zapewniał Becka o pełnym zrozumieniu rosyjskim dla naszej ciężkiej sytuacji, zapewniając, że poprawne pol.-ros. stosunki trzeba kontynuować, a w razie napasci Hitlera, Rosja zaofiaruje Polsce swoją przychylną neutralnosć.
Zwolennicy jednej ze szkół historycznych interpretujących gwarancje angielskie twierdzą (w/g prof. Uniwersytetu w Milwaukee w stanie Wisconsin M.K. Dziewanowskiego) że, Anglicy chcieli powstrzymać Hitlera przed atakiem na Polskę, która bez gwarancji sojuszniczych mogłaby ulec jego naciskom podobnie jak to się stało z Węgrami czy Słowacją. Grożąc mu wojną na dwa fronty, w sumie proponowali Hitlerowi drugie Monachium. Druga szkoła głosi, że Anglia chciała gwarancjami przypomnieć Hitlerowi o polityce „okrążenia” Niemiec z I. Wojny Sw.,( rozumiejąc naturalną potrzebę zdobycia większej przestrzeni dla narodu niemieckiego)  jednoczesnie  wyprowadzając go z równowagi, skierować jego furię definitywnie na wschód.
Generalnie biorąc politycy brytyjscy udzielając Polsce gwarancji prowadzili tę samą politykę ustępliwosci wobec Hitlera, jak w okresie Monachium w 1938r. Celem jej było wynegocjowanie ugody polsko-niemieckiej, tj. oddanie Gdańska Niemcom (przy zagwarantowaniu tam praw Polski) oraz ustanowienie niemieckiej komunikacji eksterytorialnej przez Pomorze (nieszczęsny polski pomysł z lat 30-tych). Innymi słowy grożono Hitlerowi wojną na dwa fronty z jednoczesną sugestią, że może osiągnąć co chce drogą negocjacji. Sytuacja Polski z punktu widzenia Anglii  była podobna do sytuacji Czechosłowacji i ją też miały objąć międzynarodowe gwarancje.
WOLNE MIASTO GDAŃSK
Poważne nieporozumienie towarzyszyło sprawie Gdańska. Fryderyk II powiedział: „Ten kto kontroluje Gdańsk, rządzi Polską”. Otóż nie był on wymieniony w układzie z 6 kwietnia 1939r., jedynie Beck wywalczył Gdańsk do akapitu „2b” porozumienia. Same podpisanie układu opóżniono do 25 sierpnia – gdyż żywiono nadzieję na pokojowe uregulowanie sporu z Niemcami oraz liczono na dobre wyniki rozmów Anglii i Francji z Rosją Sowiecką.
Co do polityków francuskich sprawa była prostsza. Zakładali oni od dawna, że Gdańsk wróci kiedys do Niemiec. Dr. J.Goebbels zdołał rozpowszechnić we Francji ; „Dlaczego mamy umierać za Gdańsk. Francuzi zgodzili się na wniosek Polski,  o aktualizację sojuszu z 1921r. i dostosowanie go do układu londyńskiego z 6 kwietnia. Z powodu „Gdańska” Francuzi nie podpisali układu politycznego i powiedzieli, że wojskowy nie jest ważny bez politycznego (który podpisali dopiero 4 wrzesnia 1939r !). W sytuacji wielu niedomówień 23 kwietnia Beck ostrzegł brytyjskiego amb. Kennarda, że Polska nie będzie prowadziła rokowań w oparciu o żądania niemieckie, już odrzucone przez Polskę, bez względu na to co zechce zrobić Wielka Brytania.
ROZGRYWKI
3 sierpnia doradca premiera Anglii, Wilson w rozmowie z amb. III Rzeszy H. von Dirksen zaproponował aby Niemcy wyraziły zgodę na podpisanie deklaracji o nieagresji z Wielką Brytanią. Dodał następnie, że wówczas rząd brytyjski cofnie gwarancje udzielone Polsce, Grecji i Rumunii. W ten sposób Hitler dowiedział się, że Anglia nie ma zamiaru wywiązywać się ze swoich zobowiązań wobec Polski. Wilson otrzymał odpowiedz 20 sierpnia, było nią potwierdzenie poprzednich żądań oraz propozycja przygotowania wizyty H. Goeringa w Angli na 23 sierpnia.Ta gra przestała jednak bawić Hitlera w sytuacji wyjazdu min. Ribbentropa do Moskwy, gdzie Niemcy znalazły podatniejszy grunt do rozgrabienia Europy.
Z drugiej strony premier i min. obrony naszego drugiego sojusznika, Francji, Daladier wysłał 26 sierpnia list do Hitlera w którym ofiarował pomoc w wynegocjowaniu układu z Polską.
19 sierpień 1939r -Stalin do towarzyszy na posiedzeniu BP KC KPZR : ” Jeżeli wyrazimy zgodę na propozycje Anglii i Francji, których misje przebywają właśnie w Moskwie, i z nimi, a nie z Niemcami podpiszemy układ sojuszniczy, Hitler może zrezygnować z napaści na Polskę. Wówczas wojna nie wybuchnie, bowiem Niemcy zaczną szukać jakiejś ugody z Zachodem. Tymczasem dla Związku Sowieckiego wojna jest konieczna i niezbędna, ponieważ w warunkach pokojowych bolszewizm nie jest w stanie opanować krajów Zachodu”( opublikowano po raz pierwszy w “Die Welt”, 23/07/96)
Jednoczesnie Stalin dogadywał się z Hitlerem; 19 sierpnia W. Mołotow podczas spotkania z niemieckim amb.Schulenburgiem przekazał mu projekt sowiecki paktu o nieagresji. Następnego dnia telegram Hitlera do Stalina: „Niemcy powracają do linii politycznej, która była korzystna dla obu państw w minionych stuleciach, zgadzam się na wasz tekst paktu o nieagresji”. 22 sierpnia przerwano rozmowy angielsko-rosyjskie, Hitler dał lepszą ofertę Stalinowi i wygrałCelem Angli i Francji było rozbudowanie, wzmocnienie frontu wschodniego przeciwko Hitlerowi, zas Stalin chciał aby zachodnie mocarstwa uznały hegemonię  Rosji we wschodniej Europie.
Mało znany jest fakt, że już 25 sierpnia sekretarz ambasady niemieckiej w Moskwie Hans-Heinrych Herwartha von Bittenfeld przekazał tresć tajnego protokołu przedstawicielowi ambasady USA (amb. Charles E. Bohlen), wkrótce poznali jego tresć Anglicy (Lord Halifax- 27 VII) i Francuzi, tu należy szukać klucza do ich biernosci na początku wojny i oczekiwania na wkroczenie do Polski Armii Czerwonej. Wydaje się, że podpisując układ ze Stalinem, Hitler przekreslił swoją szansę zawarcia (w terminie póżniejszym) separatystycznego pokoju, do tego czasu Anglia miała jeszcze nadzieję na skierowanie Hitlera przeciwko Rosji. Tu strategicznym zwycięzcą okazał się Stalin, który wciągając Hitlera do wojny w Polsce, otworzył mu drugi zachodni front, sam zyskując czas na uspokojenie Japończyków na Dalekim Wschodzie.
25 sierpnia został wreszcie podpisany układ o wzajemnej pomocy między Wielką Brytanią a Polską (Halifax kładł nacisk wobec amb. E. Raczyńskiego o rozróżnienie między Gdańskiem a terytorium Polski). Jednoczesnie Hitler otrzymał słynny „Raport o Niemocy” od Mussoliniego, w którym ten ostatni wyznawał, że wcale nie jest do ewentualnej wojny przygotowany. Brytyjczycy wiedząc o powyższym spodziewali się, że Hitler musi ustąpić. Rzeczywiscie, Hitler odwołał atak na Polskę, który miał nastąpić nazajutrz. Oswiadczył też, że zgadza się na rokowania i gwarancje międzynarodowe pod warunkiem, że jednym z ich sygnatariuszy będzie Rosja Sowiecka(!). Zażądał aby polski pełnomocnik przybył nie póżniej niż 30 sierpnia w południe (Beck przewidywał min. A. Romana na tę funkcję). 
30 sierpnia o północy Ribbentrop odczytał brytyjskiemu amb. Hendersonowi 16 punktów (Henderson nalegał na Becka, aby Polacy przystąpili do rokowań podkreslając, że opinia publiczna swiata oczekuje tego). W odpowiedzi Beck poinformował Ribbentropa, że Polska „rozważa” 16 punktów niemieckich.
31 sierpnia Mussolini wystąpił z projektem konferencji na temat sporu polsko-niemieckiego w sprawie korytarza i sporów terytorialnych. Brytyjczycy zacierali ręce zastrzegając jedynie, że Gdańsk nie może wrócić do Rzeszy przed rokowaniami. W niewdzięcznej sytuacji był (z perspektywy czasu powszechnie krytykowany) Wódz Naczelny marsz. E. Rydz-Smigły, któremu dyplomacja polska zamiast pomóc coraz bardziej komplikowała zadania obronnosci kraju. Wobec „monachijskiej atmosfery” obawiając się, żeby Francuzi nie przyjeli oferty pokojowej Hitlera po ewentualnym zajęciu przez niego Gdańska, Pomorza i Górnego Sląska, zamiast wycofać się za linie Wisły (na korzystne pozycje obronne), postanowił podjąć walkę o ziemie zachodnie. Jak widać polski plan obronny był całkowicie zdeterminowany realiami i efektami polityki zagranicznej.

WOJNA I DZIWNA WOJNA

1 wrzesnia 1939r. w wyniku niemieckiej agresji Anglia i Francja przekazały noty protestacyjnei zagroziły wojną w wypadku gdyby Niemcy nie zgodziły się na wycofanie wojsk z Polski i nie podjęły rokowań. Noty te nie zawierały żadnego terminuKiedy Niemcy zapytali czy noty mają charakter ultimatywny – odpowiedziano, że nie. Hitler usmiechał sie ze zrozumieniem, ponownie wszystkich zaskoczył.
Następnego dnia wieczorem gabinet brytyjski zwrócił się z propozycją do III Rzeszy, iż jeżeli Niemcy wycofają się z Polski i przystąpią do rokowań to rząd brytyjski potraktuje „jakby nic się nie zdarzyło i poprze rokowania”. Jak uważa znawca problemu, historyk  Anna Cięciała (profesor historii w University of Kansas), była to ostatnia próba ratowania pokoju kosztem ofiary. Jednak w tym momencie zabrała głos angielska opinia publiczna i opozycja (Churchill) w parlamencie. 3-go wrzesnia rząd brytyjski wypowiedział Niemcom niechcianą wojnę, tak samo z ociąganiem postąpili Francuzi.
Spróbujmy spojrzeć w jaki sposób nasi sojusznicy postanowili wywiązać się ze swoich sojuszniczych zobowiązań wobec Polski. Pozostawmy na boku kwestię pożyczek finansowych i pomocy materiałowej w sprawie których rokowania szły bardzo opornie i które zostały tylko w niewielkim stopniu zrealizowane.   Znając tresć tajnego protokołu między Ribbentropem a Mołotowem, czekali na wejscie Armii Czerwonej w granice Polski. Już 12 sierpnia 1939r. sztaby Anglii i Francji uznały, że jedyną formą pomocy Polsce będzie ofensywa powietrzna (odnosne układy podpisano w Warszawie w czerwcu 1939r.). Następnie odwołano i to. Między Francją i Polską istniał układ z 19 maja 1939r. (Gamelin-Kasprzycki), który zakładał, że w razie ataku Niemiec na Francję, Polska niezwłocznie zaatakuje Niemcy. W przypadku ataku na Polskę, Francja rozpocznie akcję na lądzie i w powietrzu od zaraz, a 15 dnia od mobilizacji nastąpi ofensywa generalna. W rzeczywistosci tak Anglia, jak i Francja ustaliły wczesniej defensywną strategię z jednym wyjątkiem: Francja zamierzała zaatakować Włochów w Libii. Oczywiscie o swoim nowym stanowisku nie powiadomiły one Becka.
3 wrzesnia zachodni sojusznicy w końcu wypowiedzieli wojnę Niemcom, Beck był w siódmym niebie, (zwracając się do żony swojegowspółpracownika P.Starzeńskiego) pełen entuzjastycznego napięcia wyznał : „Naród miał prawo postawić mnie pod mur i rozstrzelać, gdyby oni nie byli weszli do wojny”.
 12 wrzesnia w Abbeville na spotkaniu Najwyższej Rady sojuszniczej ustalono, że Polska musi wykrwawić się sama i żadna pomoc nie będzie jej udzielona. Czynnik rosyjski był zbyt wielką niewiadomą. Chciano Polaków zmusić do jak najdłuższego oporu po to aby Francja mogła zyskać na czasie. Postanowiono to z premedytacją nie mając zamiaru wywiązywać się ze swoich zobowiązań. Oczywiscie polski sojusznik daremnie wyczekujący ofensywy francuskiej nic o tym nie wiedział. 
OCENY I DYWAGACJE
Zaciekłe walki w Polsce zżerały niemiecki sprzęt pancerny angażując większosć ich sił (ok. 70%), alianci nie będą mieli już nigdy takiej dużej szansy aby skrócić wojnę. Za tę krótkowzrocznosć  będą musieli drogo zapłacić. Mamy popularne obrazy niemieckich zagonów pancernych, ale armia niemiecka miała na wyposażeniu ok.600 tys koni . Szacuje się, że Niemcy w latach 1934-39r. wydały ok. $40 mld na zbrojenia, Polska ok. $ 1/2mld (t.j. 80 razy mniej!). Generalnie ujmując, Beck prowadził politykę zagraniczną państwa, którego położenie pomiędzy wielkimi mocarstwami było najważniejszym problemem w całym okresie jego istnienia. Co do Niemiec, to Beck nie był jedynym z ważnych europejskich polityków którzy „wierzyli” Hitlerowi. W towarzystwie tym odnajdujemy premiera Anglii Chamberlaina, Francji Daladiera, Czechosłowacji i wielu innych ( towarzysz Stalin aż do 22czerwca 1941- chociaż jest coraz więcej dowodów, że Stalin również przygotowywał uderzenie na Hitlera). Na marginesie krytyków Becka będących zwolennikami Paryża, godzi się przypomnieć iż Benesz będąc nad wyraz profrancuski pozostawiony był w godzinie próby bez żadnych – nawet papierowych gwarancji francuskich. 
Jednak wydaje się, że szczególnie tysiącletnia historia Polski interpretowana w kombinacji z ówczesną geopolityką nie powinny Beckowi pozwalać na zaufanie do niemieckich ruchów nacjonalistycznych. Nieszczęsciem było, że Beck uważający się za najlepszego spadkobiercę politycznej mysli Marszałka indentyfikował jego wczesniejsze idee z własnymi i nadawał im taką samą absolutną wartosć uważając, w zmieniającym się swiecie, siebie za polityka nieomylnego. Błyskotliwe przemówienie z 5 maja 1939r. o honorze, w żadnej mierze nie miało się do szybkiej ucieczki do Rumunii i opuszczenia walczących Polaków, ale jakie było lepsze wyjscie?  Czas pokazał, że Beck nie dopracował szczegółów tranzytu rządu polskiego ze stroną rumuńską, co i na nim się zemsciło. Zarzuca mu się arogancję w stosunku do króla Rumunów Karola II oraz, że zbyt szybko zwolnił Rumunów z wypełnienia sojuszniczych zobowiązań.
 Patrząc ogólnie:  Niemcy rosły szybko w siłę i przy rewolucyjnej, ”rock star” dyplomacji Hitlera, oszołomiony zachód próbował go uspokoić, oswoić i skierować na wschód , Hitler jednak porozumiał się ze Stalinem próbując wydobyć się spod sieci brytyjskich gwarancji dla Polski.   Ale zachód nie mógł zaakceptować dynamizmu potęgi Hitlera i wojny nie dałoby się uniknąć. Polska była tylko geograficznie koniecznym epizodem tej wojny, tak dla Zachodu jak i dla Hitlera. Ciężko rozchorowalismy się w przeciągu historii.
KARTA ROSYJSKA
W dyskusjach historyków, a nawet wojskowych II Rzeczpospolitej pojawia się opinia, że Beck absolutnie nie rozegrał karty rosyjskiej. Gdybanie w tej dziedzinie nie należy do najłatwiejszych. Niektórzy, wg. mnie, krótkowzrocznie ( szczególnie wojskowi  np.  gen. T. Kutrzeba) sugerowali dobrodziejstwo usztywnienia polskiej obrony kilkunastoma dywizjami sowieckimi zarzucając Beckowi niewykorzystanie tej potencjalnej możliwosci. Dzis przy całej dostępnej wiedzy na temat natury sowieckiego systemu pachnie to wręcz polityczną nekreologią. Wiemy, że skończyłoby się to „usztywnieniem” II Rzeczypospolitej i jej „braterskim” rozbiorem tak jak się stało na pismie 23 sierpnia, a w materii nieco póżniej. Wydaje się, że Beck dosć dobrze znał kartę rosyjską i dlatego jej nie użył. Niech potwierdzeniem powyższego będzie jego wypowiedz tuż po zawarciu układu z 31 lipca 1941r. (Sikorski – Majski), kiedy zrezygnowany były sternik polskiej polityki zagranicznej rzekł: „Już mnie więcej nie potrzebują. Czy  wiedział wówczas, że Rzeczpospolita już na długie lata straciła swoją niepodległosć?  To zaniedbanie odcinka sowieckiego, a własciwie „uspienie” czujnosci i  niebezpieczeństwa z tej strony wyjasniają dopiero archiwa. U boku Becka działał sowiecki szpieg ppłk.Tadeusz Kobylański, zaufany prezydenta Moscickiego (dyr. departamentu wschodniego MSZ), który miał wgląd w politykę wschodnią ale i ją kształtował.
KARTA NIEMIECKA
Beck nie mógł sprzymierzyć się z Hitlerem, ktos powiedział, że byłby to sojusz między głodnym człowiekiem a kawałkiem chleba. Odpowiedzią byłby sojusz Anglii, Francji i Rosji , (póżniej USA) i wojna. Trudno sobie wprost wyobrazić 30 polskich dywizji pod Moskwą (bylismy już tam z Napoleonem, tym razem zgodzilismy się z T. Kosciuszką, który Napoleonowi odmówił), poza tym Hitler planował pozostawienie na ziemiach polskich tylko 10 mln. niewolników Rzeszy, reszcie fundował wycieczkę za Ural.  Ewentualne uczestnictwo w pakcie antykominternowskim z Hitlerem nie przeszłoby przez gardło polskim elitom, które 20 lat wczesniej walczyły o niepodległosć i jak zareagowałby na to kosciół katolicki? Przecież polski charakter ukształtował się na kanwie katolicyzmu, odróżniającego nas od ortodoksji ze wschodu i protestantyzmu z zachodu. Czy prezydent Moscicki nie powinien zdymisjonować Becka po załamaniu się jego polityki z Niemcami, szczególnie po zapoznaniu się z żądaniami Hitlera? (nasz amb. w Berlinie Józef Lipski, poddał się do dymisji, poszedł na front jako szeregowiec, on wiedział co to znaczy mieć HONOR).
MOŻLIWE KONSEKWENCJE
Groza bierze, kiedy pomyslimy co by z nami zrobił Stalin, kiedy karta wybranego (z Hitlerem) „mniejszego zła” by się odwróciła. Może skończyłoby się na jakiejs „Ludowej Republice Krakowskiej” z wdową po Feliksie Edmundowiczu –Zofią Dzierżyńską jako prezydentem.  Nie bylibysmy już przedmiotem targów zwycięskich aliantów;  pies z kulawą nogą nie upomniałby się o polskich „faszystów”. Przecież Stalin i tak nazywał żołnierzy AK – faszystami(!).  Nie wspomnę o ewentualnym losie polskich kobiet na trasie przejscia Armii Czerwonej.   Rezultatem wyprawy na Moskwę byłyby dotkliwe straty.  Po klęsce Niemców w Rosji Stalin zaciągnąłby Polaków do Armii Czerwonej;  do tego do dzis budzilibysmy się na post-faszystowskim kacu. Rozpatrując wariant porozumienia z Czechosłowacją w 1938 r. przeciw Niemcom, w sojuszu z „wojowniczą” Francją i Anglią, ”usztywnieni” zostalibysmy przez  bratnią armię sowiecką. Tym, którzy porównać chcą sytuację aliantów Hitlera (np. Węgry czy Rumunia) trzeba polecić atlas geograficzny oraz zapoznanie się z niemieckimi stratami terytorialnymi na rzecz Polski w wyniku Traktatu Wersalskiego (1919).  Trochę rozsądku. Ale Beck, przy swojej inteligencji mógł przewidzieć, że udzielenie Polsce gwarancji przez Francję i Anglię, w perspektywie odda Polskę sowietom. 

CZY BECK MIAŁ RACJĘ

Trzeba zauważyć, że koncepcja J. Piłsudskiego n.t. dwóch wrogów wzięła się z położnia geopolitycznego jak i z naszych doswiadczeń historycznych. Polacy dumni ze swojej niepodległosci, nie mieli zamiaru przelewać krwi za Hitlera przeciwko Sowietom, albo ze Stalinem przeciwko Hitlerowi; przecież  przez 20 lat byli niepodlegli. Beck w sensie strategicznym miał rację, zapomniał jednak o jeszcze jednym poleceniu Piłsudskiego: trzeba zrobić wszystko aby do wojny wejsć jak najpóżniej, najlepiej ostatnim. Polska z całym swoim obciążeniem jako państwo odrodzone po przeszło 120 latach, wybrała trudną drogę aby pod koniec wojny stanąć (co prawda oszukana) w obozie zwycięzców. Przez to będąc przedmiotem targów między zwycięskim wschodem a zachodem, geopolitycznie w sowieckiej sferze wpływów, ucierpiała wydaje się mniej, niż gdyby przyjęła inną postawę w latach 1938-39. Zastanawia, że Beck będąc oficerem po Wyższej Szkole Wojennej (komendant gen.T. Kutrzeba), ”kochając wojsko” nie myslał za wiele w kategoriach militarnych, wojskowych będąc swiadom różnicy potencjałów militarnych między sąsiadami.
KONIEC
Kiedy Beck został internowany w Rumunii, Niemcy wywierali ogromną presję aby go przekazać Rzeszy, a przynajmniej nie wypuscić. Również rząd Sikorskiego i wszechwładny amb. L. Noel robili wszystko, aby Beck nie wydostał się z Rumunii.  Były propozycje ucieczek: przez Husnu Taray, ambasadora Turcji (Beck odmówił), o innym planie ucieczki poinformowała polska sekcja BBC  zanim doszło do ucieczki. Ambasador USA „Tony”Drexel Biddle, nawet załatwił Beckowi posadę na Uniwersytecie w Pensylwanii. Roosevelt (w.g. Andrzeja Becka) chciał użyć Becka z powodu jego doswiadczenia w Lidze Narodów, do prac nad tworzeniem Narodów Zjednoczonych. Wielkosć Becka polegała na tym, że w przeciwieństwie do innych ministrów Europy,nie ugiął się przed Hitlerem (historyk Peter Raina), opóżniając (jednak niewystarczająco!- jkm) wybuch wojny spowodował, że Polska weszła do II wojny swiatowej nie izolowana, ale sprzymierzona z największą potęgą Europy, Anglią (prof. Piotr Wandycz).   
 O pierwszych dniach internowania Becka w Rumunii pisze jeden z jego pracowników(Paweł Starzeński, „3 lata z Beckiem”,PFK,Londyn, 1972) cytując jego opinię: „Nic się nie obawiam, by Anglia miała zawrzeć odrębny pokój z Hitlerem.Byłby to koniec Imperium.Straszne czasy dla nas przyszły,ale Polska to nie drobny sklepik wczoraj założony.Ciekawe jak długo potrwa najnowsza przyjazń Hitlera. Na pewno się pobiją”. Ostatni raz Starzeński widział Becka w Brasov 27 pazdziernika’39r wtedy Beck prosił „by w razie jego smierci w Rumunii, pochować go na Węgrzech (...)  I pochowajcie mnie twarzą ku Polsce
Interesującym żródłem informacji n.t. ostatnich lat Becka z internowania w Rumunii jest popularny publicysta Leopold Unger (polski Żyd ze Lwowa), kóry będąc kolegą „Buby”, pasierbicy ministra, zamieszkał z Beckami, razem z około setką agentów ochrony. Beck grał w brydża, budował modele statków (nawiązując do tradycji flandryjskich przodków), dużo palił. Mówił Ungerowi, że będą nowe granice, że Rosjanie nie wycofają się z Polski, ale następnej wojny długo nie będzie, wydawało też się, że bardziej kochał wojsko niż dyplomację.  Zmarł na grużlicę 5 czerwca 1944 w wiosce Stanesti, gdzie opiekowała się nim żona Jadwiga w dwuizbowej lepiance bez kanalizacji.
W 1991r. Andrzej Beck (syn z pierwszego małżeństwa, który przeszedł przez Rumunię, Włochy, Anglię, USA, pod koniec wojny wstąpił do Armii Polskiej na Zachodzie), przy pomocy min.spraw zagr. K. Skubiszewskiego sprowadził prochy ojca i pochował na Cmentarzu Wojskowym na Powązkach w Warszawie (obecny był b. sekretarz Becka, Ludwik  „Lulu” Łubieński zamieszkały w Anglii, z którym korespondowałem w połowie lat 80-tych ).
OCENY KOLEGÓW I HISTORYKÓW
Pozwolę sobie na zakończenie przedstawić kilka „żródłowych” wypowiedzi o sytuacji Polski w 1939r., jak i opinii o sterniku polskiej polityki zagranicznej:
Olgierd Terlecki, historyk
(...) osoba Józefa Becka niewątpliwie rzadkiego w Polsce frankofoba, który od roku 1935, od smierci Piłsudskiego, prowadził politykę zagraniczną w trybie własciwie dyktatorskim i który uzasadnioną opornosć wobec francuskich prób zwasalowania Polski doprowadził do żałosnych wynaturzeń.
Raffaele Guariglia, amb. Włoch w Paryżu  
Płk.Beck ponosił największą odpowiedzialnosć za tę przerażającą naiwnosć polityczno-wojskową na skutek której Polska wolała popasć w konflikt z oboma (a nie tylko z jednym) ze swoich najbliższych sąsiadów(...). Polska została popchnięta do samobójstwa, do czego ten nieszczęsny i szlachetny kraj przejawiał zresztą szczególną skłonnosć w swojej historii.
Galeazzo Ciano, min. spraw zagr. Włoch (zięć Mussoliniego).
Polska w każdym przypadku zapłaci koszta konfliktu. Są dwie możliwosci, albo Os zwycięży i wtedy Niemcy wchłoną Polskę, albo Os zostanie pokonana i wtedy Polska stanie się jedną z prowincji Międzynarodówki bolszewickiej (podkr. – jkm)
Andrzej Ajnenkiel , historyk
Styl Becka charakteryzowała tajemniczosć, unikanie jasnych wypowiedzi, pozostawianie możliwosci manewru. Ten młody, liczący 38 lat, wysoki mężczyzna mówiacy kilkoma językami, w krótkim czasie uznany został za jednego z najbardziej liczących się w Europie dyplomatów. (...) Szczególnie nieufni byli wobec niego dyplomaci francuscy, którzy nie mogli mu wybaczyć niekiedy brutalnie realizowanej lini Marszałka – ukazywanie Quai d’Orsay, że Warszawa może prowadzic niezależną politykę od Paryża. 
Roman Knoll, dyplomata (pisane na poczatku 1939 roku)
Co do oceny przeszłosci (...) możemy stwierdzić, że przemiany niemieckie 1933 roku miały dla nas znaczenie poniekąd korzystne, ponieważ zniechęcały do Niemiec wówczas bardzo mocne i aktywne w Europie mocarstwa zachodnie, odwracały od siebie finansjerę żydowska, która przez lat piętnascie odbudowywała potęgę niemiecką i wreszcie ponieważ położyły one kres naszym prawowaniom się z Niemcami na rynku międzynarodowym jako że nowi szefowie niemieckiej polityki narzucili swojej opinii publicznej przychylny do Polski ton, potrzebny im na czas załatwienia gdzie indziej innych spraw. (...) .
Michał Sokolnicki, Ambasador RP w Ankarze
Jego postępowanie w sprawie Sląska było politycznym błędem. Błędu tego nie usprawiedliwia przeswiadczenie Becka, zresztą trafne, że do wojny z powodu kryzysu sudeckiego nie dojdzie.
Leon Noel, ambassador Francji w Polsce
Posiadał znakomitą pamięć (...) Znamienną  jego cechą była niezwykła finezja, wypływająca ze swiadomie pielęgnowanej tendencji do ukrywania mysli.  Płk Beck posiadał niewątpliwie duże uzdolnienia do dyplomacji i mysl zawsze czujną i żywą, pomysłowosć, zaradnosć, wielkie opanowanie, głęboko wpojoną dyskrecję, zamiłowanie do niej: nerw państwowy, jak go nazwał Richelieu, no i konsekwencję w działaniu. Znając  go można zrozumieć, z całym uznaniem, że Piłsudski tego własnie młodego oficera skierował ku sprawom zagranicznym. Był to grozny partner. (...)  Płk. Beck mógłby być prawdziwym mężem stanu, gdyby tak nie lekceważył doswiadczeń przeszłosci, ktorych sam nie miał. Jak zbyt wielu mu współczesnych, mających około 20 lat w roku 1914, jak tylu przywódców (...) faszystowskich, którzy również zbyt szybko doszli do władzy i zaszczytów (...) odznaczał się tendencją do traktowania wszystkiego co działo się  poprzednio, za mało ważne, a dotychczasową sztukę rządzenia jako będacą dopiero w kolebce.
Jacek K. Matysiak