n e v e r l a n d d

- ANTISOZIALISTISCHE ELEMENTE - *** TA MI OTO PRZYPADŁA KRAINA I CHCE BÓG, BYM W MILCZENIU TU ŻYŁ * ZA TEN GRZECH, ŻE WIDZIAŁEM KAINA ALE ZABIĆ NIE MIAŁEM GO SIŁ *** " DESPOTYZM przemawia dyskretnie, w ludzkim społeczeństwie każda rzecz ma dwoje imion. " ******************** Maria Dąbrowska 17-VI-1947r.: "UB, sądownictwo są całkowicie w ręku żydów. W ciągu tych przeszło dwu lat ani jeden żyd nie miał procesu politycznego. Żydzi osądzają i na kaźń wydają Polaków"

Archiwum

POGODA

LOKALIZATOR

A K T U E L L






bezprawie.pl
"Polska" to kraj bezprawia

czwartek, maja 26, 2022

Jurij FELSZTINSKI - komentarz

 LINK

.
 
_________________________
 
Jak to mówił mój znajomy "teraz mamy lipiec 39roku".
Wojna już jest ale my naiwnie myślimy że się skończy .



 

SPRAWA płk. KUKLIŃSKIEGO

 

DODATEK

Ewakuacja z PL

jozefdarski.pl

SPRAWA PUŁKOWNIKA KUKLIŃSKIEGO | Jerzy Targalski (1952-2021)


W biuletynie CIA z lata 2000 roku zamieszczono artykuł Benjamina B.Fischera: „Uwikłany w historię. Oczernienie i oczyszczenie z zarzutów pułkownika Kuklińskiego”, który opisuje sprawę z amerykańskiego punktu widzenia.

W 1999, w słoneczny i ciepły dzień listopadowy na dziedzińcu George Herbert Bush Library w Texas A&M University, zebrał się tłum, aby uczcić amerykańskich i zagranicznych agentów, którzy stracili życie w czasie zimnej wojny. Ceremonia “Ku pamięci tych co zginęli aby inni mogli być wolni” zorganizowana została przez uniwersytecki Korpus Kadetów. Przewodniczyli były prezydent George Bush i dyrektor CIA George Tenet, przybyli też byli dyrektorzy CIA Richard Helmes, William Webster i Robert Gates. Pod koniec, polski pułkownik Ryszard Kukliński odczytał hołd ku czci “wielu anonimowych kolegów, po obu stronach linii frontu [w zimnej wojnie].” Kukliński powiedział: “Cieszę się, że nasze długie i twarde zmagania przyniosły pokój, wolność i demokrację nie tylko mojemu krajowi ale i wielu innym narodom.” Pomimo, że dyrektor Tenet nazwał Kuklińskiego “prawdziwym bohaterem zimnej wojny”. dla większości Amerykanów on sam i ci których sławił pozostają nieomal osobami anonimowymi. Nieliczni wiedzą o ważnym wkładzie jaki wniósł do obrony Zachodu w czasie najbardziej niebezpiecznych okresów zimnej wojny.

Źródło kontrowersji

W swej rodzinnej Polsce, Kukliński daleki jest od anonimowości. Jego przypadek jest znany od ponad dekady. Z wyjątkiem Rosenbergow i Algera Hissa żaden inny przypadek szpiegostwa nie wzbudzał tyle pasjonujących debat w Polsce i świecie. Kontrowersje otaczające amerykańskich szpiegów obracają się wokół kwestii winy i niewinności oraz domniemanego zaangażowania w całą sprawę rządu. Sprawa Kuklińskiego jest prosta a jednocześnie złożona. Pułkownik swobodnie i dumnie wyjawił co robił podczas zimnej wojny. Przez ponad dekadę przekazywał wywiadowi USA wojskowe sekrety Układu Warszawskiego, tym samym kontrowersją jest nie to, co Kukliński robił, ale czy jego motywy były patriotyczne bądź zdradzieckie i czy jego działania pomogły czy tez zaszkodziły Polsce. Drugim zagadnieniem jednak jest burzliwy spór na temat tego, co Polacy myślą o swej komunistycznej przeszłości i przyszłości w zachodniej społeczności narodów.

Przez lata organizacje badające opinię publiczną zadawały pytania na temat Kuklińskiego tak, jakby statystyki miały ogólnonarodowe polityczne znaczenie. W rzeczywistości odzwierciedlały one zmianę i kontynuację politycznego krajobrazu. Polska posunęła się do przodu na drodze ku demokracji i ekonomii wolnorynkowej dalej niż jakikolwiek kraj byłego bloku sowieckiego, a jednak zrobiła mniej niż większość z nich w sprawie rozliczenia się ze swa komunistyczna przeszłością. Od 1990 roku obraz polityczny kraju przypominał kołyszące się wahadło, kiedy postkomunistyczzne siły najpierw wygrały, a później przegrały z neo-komunistami w wyborach prezydenckich. W ankiecie przeprowadzonej dwa lata temu kiedy Kukliński powrócił pierwszy raz do Polski po 17 latach i prawie w dekadę po zawaleniu się polskiego komunizmu więcej Polaków (34%) uważało go za zdrajcę niż za bohatera (29%)/1, jednak większość nie miała zdania, niezdolna zadecydować czy był jednym, czy drugim. Niezdecydowanie i ironia grają główną role w sprawie Kuklińskiego.

Przeciwnicy Kuklińskiego

Przez siedem lat klika generałów (pozostałość ery komunistycznej) próbowała zablokować prawne oczyszczenie Kuklińskiego od winy. Przegrawszy bitwę “lobby generałów” utworzyło coś, co jeden z obserwatorów określił jako “niezwykłe porozumienie” z byłymi aktywistami Solidarności przeciwnymi Kuklinskiemu./2 Generałowie pogardzali Kuklińskim, bo przypominał im kim w rzeczywistości byli - sowieckimi oficerami w polskich mundurach. Lech Wałęsa, przywódca Solidarności i pierwszy swobodnie wybrany prezydent Polski, odrzucił Kuklińskiego jako zdrajcę i odmówił mu pardonu. Kręgi solidarnościowe czują się dotknięte sprawą pułkownika twierdząc, że uwielbianie Kuklińskiego jako bohatera pozbawia robotników należnego kredytu, na jaki sobie zasłużyli, rozpoczynając rebelię, która obaliła sowieckie imperium. Dla niektórych Polaków Kukliński jest niemiłym przypomnieniem ich własnej kolaboracji z narzuconym przez Sowietów reżymem lub też niepodjęcia wobec niego żadnego oporu. Niektórzy na lewicy obawiają się, że Kukliński stanie się ikoną rusofobów z prawicy, a nawet czegoś gorszego, tj. że mógłby wrócić do Polski i włączyć się do polityki. Zraniona duma narodowa również odgrywa role. Niektórzy Polacy maja za złe interwencje wpływowych członków Poloni amerykańskiej na rzecz Kuklinskiego. Większość Polaków pragnęła przystąpienia do NATO, ale nie lubią kiedy im się mówi, ze oczyszczenie Kuklińskiego z zarzutu zdrady było cena wejścia. Redaktor naczelny jednego z czołowych warszawskich dzienników powiedział: “Kukliński jest tragicznym bohaterem uwikłanym w historię, w której nie ma łatwych odpowiedzi - przynajmniej dla mojej generacji.”/3

Broń Urbana

Świat prawdopodobnie nigdy nie usłyszałby o Ryszardzie Kuklińskim, gdyby Jerzy Urban nie próbował wprowadzić w zakłopotanie (embarrass) Ronalda Reagana. W 1986 Urban był rzecznikiem prasowym Wojskowej Rady Ocalenia Narodowego - junty dowodzonej przez generała Wojciecha Jaruzelskiego, która zagarnęła władzę i wprowadziła stan wojenny w grudniu 1981. Znany ze swego sarkastycznego dowcipu, ostrego języka, a czasem i wulgaryzmów, Urban wyróżniał się spośród bezbarwnych biuriokratów rządzących Polską. Zawsze wojowniczy, nigdy nie wyrażający żalu ani skruchy, nawet broniąc bezprawnego rządu, który zdusił pierwszy wolny związek zawodowy w sowieckim bloku. Warszawa nie zdołała poprawić lub choćby znormalizować stosunki z Waszyngtonem. Chociaż Biały Dom zniósł większość sankcji nałożonych w 1981 roku, najsilniejsze środki, włączając wycofanie statusu Most Favored Nation pozostały w mocy. Co ważniejsze, Urban i jego szefowie wiedzieli, że Stany Zjednoczone skrycie popierały podziemną opozycję w celu “trzymania ducha Solidarności przy życiu”, a National Endowment for Democracy quasi prywatna, finansowana przez rząd inicjatywa dyplomatyczna, miała właśnie otrzymać milion dolarowy fundusz zatwierdzony przez kongres, a przeznaczony dla Solidarności./4 Jaruzelski i spółka byli w złym nastroju ponieważ przegrywali bitwę przeciwko podziemiu, a gospodarka była w gorszym stanie, niż kiedykolwiek. Jednak, co najważniejsze, Urban i jego szefowie nie mogli znieść Ronalda Reagana. Obok Papieża Jana Pawła II i Lecha Wałęsy amerykański prezydent był najbardziej szanowana postacią w Polsce. Retoryka Reagana nt. “imperium zła” - kontrowersyjna w USA podczas pierwszej kadencji, rozgrzewała Polaków w ich zmaganiach przeciwko sowieckiej hegemonii - w 1984 wielu modliło się o jego ponowny wybór.

3 czerwca 1986, Urban spotkał się z Michaelem Dobssem, byłym szefem warszawskiego biura Washington Post, przebywającym wówczas w Paryżu. Urban zaoferował Dobbsowi “scoop” (wiadomość z wyprzedzeniem jego rywali): za kilka dni polski minister spraw wewnętrznych miał ujawnić, ze CIA miała agenta w sztabie generalnym, który opracowywał plany operacyjne stanu wojennego. 8 listopada 1981 CIA “ewakuowała” agenta wraz z jego rodziną z Warszawy i przewiozła samolotem w bezpieczne miejsce w USA./5 “Scoop” był pułapką. Zapewne dlatego, że sprawa Kuklińskiego była potencjalnie kłopotliwa dla polskiej armii, Urban chciał, żeby pojawiła się najpierw w amerykańskich mediach, zanim ukaże się w Polsce. Chciał również, aby administracja Reagana potwierdziła tę historię. Z tego względu uparcie podkreślał, ze jego uwagi były “off record” (tj. nieoficjalne: coś, co nie było powiedziane) chyba, ze Post uzyska jakieś oficjalne komentarze na temat wiszącej w powietrzu rewelacji. Jeśli to właśnie było intencją Urbana, to odniósł sukces. Nastepnego dnia Post wypuscil pierwszostronicowy artykul wspolnego autorstwa Dobbsa i reportera Watergate Boba Woodwarda. W artykule powtórzono to, co Urban powiedział Dobbsowi: “Administracja USA mogła publicznie ujawnić te plany przed światem i ostrzec Solidarność” Urban powiedział: “Gdyby (administracja) to zrobiła - wprowadzenie stanu wojennego byłoby niemożliwe”/6. 6 czerwca 1986, podczas konferencji prasowej, dzięki rozkręceniu tej historii, Urban był w stanie komentować waszyngtońskie (a nie warszawskie!!!!) rewelacje, ze CIA miała łączność z wyższym oficerem polskiej armii zajmującym się planowaniem stanu wojennego./7 W swojej wypowiedzi Urban rozwodził się nad tematem rozwiniętym podczas rozmowy z Dobbsem. Polski rząd - powiedział Urban - zakładał, że CIA wycofała Kuklińskiego, żeby Waszyngton mógł ostrzec swych “przyjaciół” w Solidarności - Urban często sarkastycznie określał polską opozycję jako “przyjaciele” i “sojusznicy” Ameryki - a tym samym przeszkodzić Warszawie w jej planach stanu wojennego. “Waszyngton jednak zachowywał cisze” - zauważył Urban. “Nie ostrzegł swych sojuszników, nie chełpił się swym agentem jak to zwykle czynił.” Administracja Reagana “okłamywała swój własny naród i swych przyjaciół [w Solidarności] w Polsce” kiedy zaprzeczała posiadaniu wiadomości o stanie wojennym, zanim został on wprowadzony; Kukliński, utrzymywał Urban, jest żywym dowodem na zaprzeczenie temu. Urban oskarżał nawet osobiście prezydenta Reagana o los, jaki spotkał polską opozycję twierdząc, że Reagan “mógł zapobiec aresztowaniom i internowaniom” przywódców Solidarności , ale nie zrobił tego, ponieważ Biały Dom miał nadzieje sprowokować “krwawą łaźnię o europejskich proporcjach”. Biały Dom zamierzał użyć Solidarność jako “krwawe pionki” w swych “imperialistycznych celach” i geopolitycznej rywalizacji z ZSRR. Reagan nie był przyjacielem Polski, jego polityka była “moralnie odrażająca”.

Zgodnie z zamierzeniem, Urban skłócił również Biały Dom z wielką i politycznie wpływową społecznością polsko-amerykańską. Alojzy Mażewski, prezes Kongresu Polonii Amerykańskiej (PAC), napisał list otwarty do Prezydenta domagając się wyjaśnień: dlaczego Solidarność nie została ostrzeżona i dlaczego Kukliński był trzymany incommunicado i dlaczego nie zezwolono mu na spotkanie się z polsko-amerykańską społecznością lub nie zaoferowano mu pracy. Biały Dom zwlekał z odpowiedzią dając Urbanowi kolejną okazję potępienia rzekomego “lekceważenia polsko-amerykańskiej społeczności” przez rząd USA. Kiedy odpowiedź nadeszła, polskie media zauważyły, ze autorem jej nie był wysokiej rangi urzędnik. Wrzawa w końcu ucichła, ale Urban wyrządził trochę szkód. Komentator oficjalnej polskiej telewizji napawał się rozkoszą czytając list Mażewskiego stwierdzający, ze “zaufanie i przyjaźń narodu polskiego wobec Ameryki została podminowana.” “I nie pierwszy to raz” dodał komentator./8 Waszyngtoński korespondent Trybuny Ludu, polskiego odpowiednika Prawdy, cytował list z polskojęzycznego dziennika w Nowym Jorku ostrzegający, że zagraniczni przywódcy od Napoleona po Roosevelta, Churchila i Trumana zdradzili zaufanie polskiego narodu./9 Teraz podziemna opozycja latała blisko “wokół płomienia świecy Reagana”/10. Kiedy Mażewski wyraził niezadowolenie z powolnej odpowiedzi, jaką uzyskał od Białego Domu, Urban publicznie zaprosił go do Warszawy na spotkanie z polskimi władzami.

Wpływ oskarżeń

W dekadę później, szanowany dziennikarz potrafił napisać, że pomówienie jakoby “najgłośniejszy w swych antykomunistycznych wypowiedziach prezydent USA” zawiódł w ostrzeżeniu Solidarności “jest nadal przedmiotem wielu dyskusji w Polsce.”/11. Niektórzy Polacy czuli się zdradzeni. Ale ile prawdy było w oskarżeniach Urbana? Odpowiedzią jest: niewiele. Pobyt Kuklińskiego w Stanach Zjednoczonych był raczej niedogodnym niż korzystnym. Plan nad którym pracował, był planem “uwarunkowanym”. Straciwszy swe źródło informacji Agencja nie wiedziała i nie potrafiła przewidzieć, kiedy i czy w ogóle plan byłby wprowadzony. Co ważniejsze, kręgi formułujące politykę (a szczerze mówiąc również koła wywiadu) ciągle wydawały się być “zahipnotyzowane wizją sowieckich oddziałów wkraczających do Polski” po miesiącach sowieckich pogróżek i nieomal ciągłych ćwiczeń wojskowych i operacji w Polsce i wzdłuż jej granic. Pogróżki te osiągnęły zamierzony cel: Zachód był w stanie konfuzji, Solidarność zastraszona, a Jaruzelski mógł utrzymywać, że wprowadzając stan wojenny, wybrał “mniejsze zło” (wewnętrzne represje) i uniknął “wielkiej katastrofy” (zewnętrzna interwencja)/12. Niektórzy twórcy polityki skarżyli się (po fakcie) że ani nie widzieli doniesień Kuklińskiego, ani tez nie byli o nich informowani. Jednak były zastępca dyrektora CIA Bobby Ray Inman potwierdził, że co najmniej 20 wysokich urzędników, włączając prezydenta Reagana i jego najbliższych doradców wiedziało o pułkowniku i jego informacji. Ale to nie miało znaczenia, nikt nie dostrzegał wewnętrznej “rozprawy” ani jako prawdopodobnej, ani tez wykonalnej, biorąc pod uwagę kwestionowaną lojalność Polskiej Armii/13. Jeden z obserwatorów zauważył półżartem: “Polityka USA prawdopodobnie pozostałaby taka sama nawet gdyby raporty Kuklińskiego były podkreślone na czerwono powieszone w każdym waszyngtońskim ustępie”/14. Twierdzenie Urbana, że Stany Zjednoczone chciały krwawej łaźni w Polsce było szczególnie ohydne. Administracja Reagana, podobnie jak poprzedzająca ją administracja Cartera, pracowały, aby uniknąć takiej ewentualności. Jak zauważył były sekretarz stanu Alexander Haig, nawet gdyby Biały Dom wiedział, że stan wojenny nadchodził , to odradzałby ostrzeganie Solidarności w obawie pobudzenia opozycji do samobójczego oporu/15.

Kukliński zabiera głos publicznie

Ostatecznie jednak Urban sam się postrzelił w nogę. Wyciągając na światło dzienne sprawę Kuklińskiego niezamierzenie umożliwił pułkownikowi wynurzenie się z odosobnienia na czas wystarczająco długi, aby opowiedzieć swoją wersję historii. Uczynił to w długim wywiadzie w „Kulturze” - polskim emigracyjnym czasopiśmie publikowanym w Paryżu, który oficjalnie był zakazany, ale pomimo tego szeroko czytany i wysoce ceniony w Polsce. Wywiad eksplodował w Polsce jak bomba. Kukliński wyjawił, że planowanie stanu wojennego rozpoczęło się pod koniec 1980 roku - znacznie wcześniej niż reżym przyznał, że komuniści przez cały czas zamierzali zgnieść Solidarność zadając kłam ich twierdzeniom o negocjowaniu w dobrej wierze z przywódcami związku i polskim episkopatem. Kukliński opisał również, jak sowieci naciskali na reżym by ogłosił stan wojenny zaprzeczając twierdzeniom Warszawy, ze była to wewnętrzna decyzja. Zapytany czy Jaruzelski był bohaterem czy zdrajcą pułkownik odpowiedział: Stanowczo uważam, ze w Polsce istniała realna szansa zarówno uniknięcia sowieckiej interwencji jak i stanu wojennego. Gdyby on [Jaruzelski], wspólnie ze Stanisławem Kanią [swym poprzednikiem] wykazali się większą godnością i siłą, gdyby uczciwie dotrzymali istniejących porozumień społecznych zamiast ustępować Moskwie, dzisiejsza Polska bez wątpienia wyglądałaby zupełnie inaczej/16.

Polacy podzieleni

Tymi słowami Kukliński wszczął narodowa debatę na temat wydarzeń 1980-1981. Wojna słów, jaka nastąpiła pomiędzy Kuklińskim i Jaruzelskim była niezmiernie osobista - Polacy pomogli uczynić ją taką pytając, kto był zdrajca a kto wybawicielem narodu. Była to metafora historii Polski od 1945 i ścierających się lojalności, jakie współistniały w Polskiej Rzeczypospolite Ludowej, a które nadal utrzymują się w Trzeciej Rzeczypospolitej. Rozpoczął to Jaruzelski. W 1984 nakłonił izbę wojskowa polskiego sadu najwyższego do skazania Kuklińskiego na karę śmierci in absentia i konfiskatę jego własności. Została ona zajęta i sprzedana za bezcen ministrowi rządu, a następnie szybko odsprzedana ze znacznym zyskiem. Jedyne “dowody” w rzekomym procesie oparte były na oświadczeniach Jaruzelskiego i kilku oficerów sztabu generalnego.

Generał Jaruzelski

Jaruzelski reprezentuje rusofilska orientację wschodniej Polski. Wywodzący się ze szlachty, urodził się w rodzinie Polish Junkers [Junker - obraźliwe określenie - oficer armii niemieckiej lub oficjał arogancki i apodyktyczny], właścicieli ziemskich na wschodnich kresach Polski. Wychowany był jako katolik i wykształcony w religijnej szkole (z bursą). Los zmienił jego życie na zawsze we wrześniu 1939, kiedy Stalin, działając w oparciu o pakt nieagresji z Hitlerem, najechał, zajął, a następnie zaanektował przedwojenna wschodnią Polskę. Podczas czegoś, co dziś nazwane byłoby czystką etniczną, Armia Czerwona i NKWD, tajna policja, aresztowała i deportowała ponad milion Polaków na Syberię i do Azji Centralnej. Sowieckie siły podburzały również Żydów, Ukraińców i Białorusinów do atakowania Polaków i zagarniania ich mienia. Rodzina Jaruzelskiego uciekła do niepodległej Litwy, ale Stalin również ją zagarnął. Ojciec Jaruzelskiego zmarł wkrótce po zwolnieniu z obozu koncentracyjnego NKWD. Jaruzelski, wraz z matką i siostrą, został następnie deportowany na Syberię, gdzie pracował w obozie drwali i w magazynie. Pomimo tych doświadczeń, Jaruzelski uznał Związek Sowiecki za swój drugi kraj rodzinny, nauczywszy się bać i szanować jego napawający strachem rozmiar i potęgę. Stal się również "nowo urodzonym" komunistą. Porównywał on swoją przemianę do religijnego przeżycia, nazywając je duchowym odrodzeniem"/18. Kuklinski poszedł przeciwną drogą. Przyjął najpierw w młodości komunistyczna wiarę, aby dopiero później doznać dramatycznej przemiany/19. Wiele lat później, kiedy sowieckie Politbiuro zastanawiało się, czy Jaruzelski wypełniałby sowieckie polecenia, szef partii Breżniew podsumował, ze generał był godny zaufania gdyż "wycierpiał od nas, a jednak nie nosił w sobie urazy"/20.

Jest paradoksem, ze Jaruzelski zawsze zaprzeczał wadze wpływu swej zawdzięczanej sowietom karierze na jego akcję w 1981. Jak powiedział w wywiadzie dla francuskiej telewizji w 1992:

„Stan wojenny był mniejszym złem dla każdego. Pozwolił on Polakom uniknąć katastrofy. I proszę nie mówić mi, ze to ja wykonałem robotę za sowietów. To jest zniewaga”/21.

A jednak mógł on popełnić "Freudowskie potknięcie" kiedy powiedział niemieckiemu tygodnikowi Der Spiegel, że "rozważając strategiczna logikę tego czasu, prawdopodobnie postąpiłbym tak samo, gdybym był sowieckim generałem. W tym czasie sowieckie polityczne i strategiczne interesy były zagrożone [przez sytuację w Polsce]/22. Postąpiłby? A może postąpił? Generał spędził tak wiele ze swego życia postępując "tak jakby był sowieckim generałem", że zrobił to nieświadomie.

Sowieckie nieprzejednanie

Utrzymywanie przez Jaruzelskiego, ze był zbawicielem Polski utrzymuje się lub tez rozpada na jego twierdzeniu, ze stał w obliczu wyboru Hobsona pomiędzy stanem wojennym i sowiecką militarną pomocą. Niefortunnie dla niego, praktycznie wszystkie dowody jakie pojawiły się od 1991 w Polsce, Sowietach oraz inne wschodnio europejskie dokumenty wskazują, że Kreml nie miał zamiaru interwencji - jedna z najbardziej zaskakujących rewelacji została znaleziona w sowieckich archiwach. Co gorsze, istnieje potwierdzona informacja, ze Jaruzelski właściwie wolał sowiecką interwencję niż stan wojenny. Wyraźnie prosił Sowietów, żeby wykonali za niego tę brudna robotę, a kiedy odmówili, prosił żeby Moskwa dała militarne wsparcie, gdyby polskie siły nie wystarczyły do zduszenia Solidarności. Sowieci odrzucili również tę prośbę.

Jaruzelski doznał wielkiego upokorzenia, gdy podczas amerykańsko – polsko - sowieckiej konferencji na temat polskiego kryzysu 1980-1981 na przedmieściach Warszawy we wrześniu 1997, marszałek Wiktor Kulikow, były najwyższy dowódca sil Paktu Warszawskiego i moskiewski prokonsul w Warszawie, zaprzeczył jakoby ZSRS zamierzał interweniować, bądź groził interwencją. W czasie przerwy uczestnicy słyszeli Jaruzelskiego krzyczącego do Kulikowa po rosyjsku "Ty wiesz co mi wtedy powiedziałeś. Jak mogłeś dopuścić żeby oni to zrobili ze mną - na oczach Amerykanów!"/23.

Protokoły posiedzeń sowieckiego Politbiura popierają twierdzenia Kulikowa. Idą nawet dalej sugerując, że Kreml był przygotowany, jeśli byłoby to konieczne, w pełni zrezygnować z Polski, nawet gdyby to oznaczało koniec komunistycznych rządów. Na przykład w czasie posiedzenia 10 grudnia, w przededniu stanu wojennego, szef KGB Jurij Andropow (i oczywisty następca Breżniewa)powiedział:

Nie zamierzamy wprowadzić wojsk do Polski. To jest właściwe stanowisko i musimy trzymać się go aż do końca. Nie wiem, jak sprawy potoczą się w Polsce, ale nawet jeśli Polska dostanie się pod kontrolę Solidarności, to tak właśnie będzie./24

Podczas tej samej sesji, sowiecki minister spraw zagranicznych Gromyko zaznaczył, ze Politbiuro "…musi się jakoś uporać z poglądem jaki Jaruzelski i inni przywódcy Polski mają na temat wprowadzenia wojsk. Wprowadzenie wojsk nie może mieć miejsca."/25. Najgorszą obawą Jaruzelskiego, nie była, jak utrzymuje, sowiecka interwencja, ale jej brak. "W tych okolicznościach," spostrzegawczy obserwator napisał, "Jaruzelski okrywający się płaszczem zbawcy narodu jest trawestacją"/26.

Te rewelacje podkreślają jak prorocze były słowa Kuklińskiego z 1987 roku: Gdyby duumwirat Kania-Jaruzelski powiedział Rosjanom - nie, na samym początku, to wtedy pod presją otwartego ataku i gróźb z Moskwy, Solidarność zmieniłaby swój front walki i broniłaby przede wszystkim suwerenności i integralności kraju. Jestem pewny, że byłaby bardziej skłonna do kompromisu i że Związek Sowiecki cofnąłby się (zrezygnował z konfrontacji) gdyby przywództwo partyjno-rządowe i naród stworzyły zjednoczony front/27. Jeśli tak, to Polska być może była na drodze do stania się dla Rosji czymś jak druga Finlandia. Zamiast tego, Polacy musieli cierpieć nadal pod najbardziej represyjnym reżymem w ich post-stalinowskiej historii i znosić kolejne sześć lat nieudacznego przywództwa Jaruzelskiego, które zaprowadziło kraj na krawędź katastrofy gospodarczej.

Zarzuty Jaruzelskiego

Od 1992, Jaruzelski bronił się twierdząc, że Stany Zjednoczone w rzeczywistości uznały lub przynajmniej zaakceptowały jego pogląd, że stan wojenny był "mniejszym złem". Taka była, jak mówi, konkluzja do której doszedł, kiedy administracja Reagana powstrzymała się od ostrzeżenia Solidarności, lub rozgłoszenia jego planów stanu wojennego (dostarczonych jakoby przez Kuklińskiego w nowej wersji dezinformacyjnego tricku Urbana z 1986). "Czy to było dla pana zielonym światłem?" zapytał jeden z francuskich dziennikarzy. "Nie potrafię odpowiedzieć w imieniu Amerykanów" powiedział Jaruzelski, "ale miałem prawo wierzyć, że brak reakcji z ich strony był sygnałem do działania"/29.

Jaruzelski upiększył historię o "zielonym świetle" podczas wspomnianej wyżej konferencji w 1997. Według generała, przed samym wprowadzeniem stanu wojennego, wysłał on do Waszyngtonu gen. Eugeniusza Molczyka, zastępcę szefa sztabu generalnego na rozmowy z ówczesnym wiceprezydentem Bushem. Wiceprezydent, jak Jaruzelski powiedział uczestnikom konferencji, zgodził się z Molczykiem, że stan wojenny był lepszą opcją niż interwencja. "Odebraliśmy to jako swego rodzaju sygnał" powiedział generał, "Zróbcie to sami, bo jeśli nie, to zaistnieje bardziej przerażająca opcja"/30. W rzeczywistości jednak ta rozmowa nigdy nie miała miejsca/31.

Historia i geografia często zmuszały Polaków do dokonywania tragicznych wyborów. W czasie pierwszej wojny światowej walczyli oni w armiach trzech mocarstw (Rosji, Prus i Austrii) które podzieliły ich kraj w osiemnastym stuleciu. W drugiej wojnie światowej Polacy walczyli w Armii Czerwonej, nawet pomimo tego, że Stalin zamordował tysiące żołnierzy i oficerów wojska polskiego, ponieważ sądził, że mogliby oni walczyć przeciwko ZSRS. Dziesiątki tysięcy Polaków zmuszonych było służyć w Wehrmachtcie, chociaż naziści okupowali ich kraj i terroryzowali ludność.

Wybór: Zachód

W 1992, kiedy Kukliński po raz pierwszy potwierdził swe związki z CIA, powiedział: "Na początku zadawałem sobie pytanie, czy miałem moralne prawo robienia tego [dostarczanie CIA tajemnic wojskowych]. Jestem Polakiem. Rozumiałem, że Polacy powinni być wolni i że Stany Zjednoczone były jedynym krajem, który mógł popierać walkę o wolność Polski."/32. Wybrał współpracę z wywiadem USA jako formę oporu. W kilku przypadkach powoływał się na grupę prozachodnich oficerów, którzy chcieli nawiązać kontakt z Zachodem. Byli oni przygotowani do sabotowania sowieckiej machiny wojennej w przypadku konfliktu pomiędzy Układem Warszawskim i NATO. Amerykańskie kontakty Kuklinskiego odradzały ten plan jako zbyt niebezpieczny. Jednak to inspirowało go tylko do znalezienia innej formy antysowieckiej opozycji. "Konspiracja zorganizowana w obrębie malej grupy dowodzących oficerów armii stała się moją dyrektywą." Ci oficerowie - polscy patrioci - postanowili działać, ponieważ mieli unikalny dostęp do sowieckich planów wojskowych - planów, które zakładały, że w przypadku wojny Polska dostarczałaby mięso armatnie, otwierałaby drogę do inwazji na Zachód i byłaby prawdopodobnie w trakcie tej operacji zniszczona. Sowieckie plany wg słów Kuklińskiego były "jednoznacznie ofensywne", ukierunkowane na inwazję i podbicie wszystkich państw europejskich, nie tylko krajów NATO. Polska miała w nich kluczową role. Jej armia byłaby użyta jako taran przeciwko siłom NATO. "Nasz front byłby tylko złożeniem polskiej krwi na ołtarzu Czerwonego Imperium, które potrzebowało jej aby pomóc Armii Sowieckiej w otwarciu bramy na Zachód"/33. Co ważniejsze, według Kuklińskiego, NATO zmuszone użyć taktycznych broni atomowych aby odeprzeć przewyższające je konwencjonalne siły Układu Warszawskiego - zmieniłoby większość Polski i część Czechosłowacji w nuklearną "ziemię niczyją".

Przed zmuszeniem Polski do popełnienia samobójstwa, Związek Sowiecki planował uczynienie z niej agresora - ironiczna rola dla kraju, który wielokrotnie najeżdżany był przez swych sąsiadów. Dwie z trzech polskich armii miałyby runąć poprzez północnoniemieckie niziny w kierunku Holandii, Belgii i Francji, podczas gdy trzecia zajęłaby i okupowała Danię. Tak wiec Kukliński w celu uratowania Polski, postanowił toczyć cichą wojnę przeciwko sowieckiemu Juggernaut na niewidzialnym froncie [Juggernaut - jedno z wcieleń hinduskiego boga Kriszna]. Chciał powiedzieć Zachodowi, co szykowano dla niego - i dla Polski - w przypadku wojny ze Związkiem Sowieckim.

Super szpieg

Starszy CIA ekspert ds. strategicznych poproszony o ocenę znaczenia Kuklińskiego nazwał go "naszym drugim Penkowskim" Miał na myśli pułkownika GRU Olega Penkowskiego, który dostarczał informacje wywiadom USA i Wielkiej Brytanii podczas 17 krytycznych miesięcy w okresie 1961-1962. Wielu wierzy, ze informacje Penkowskiego były kluczowym elementem w rozwiązaniu tzw. "missile gap" – luki rakietowej późnych lat pięćdziesiątych i wczesnych sześćdziesiątych i odgrywał kluczową rolę podczas kryzysu berlińskiego w 1961 oraz kryzysu rakiet na Kubie w rok później. Niektórzy uważają go za najważniejsze "źródło" CIA podczas zimnej wojny, za szpiega, który ocalił świat/34.

Porównanie dwóch pułkowników jest nie fair wobec Kuklińskiego. Pracował on znacznie dłużej - blisko 10 lat - i dostarczył znacznie więcej informacji - jakieś 35 tysięcy stron dokumentów, w porównaniu z 8 tysiącami Penkowskiego/35. Co więcej, Kukliński był czynnym w znacznie bardziej niebezpiecznym okresie stosunków amerykańsko-sowieckich. W czasie kryzysu rakiet na Kubie, Stany Zjednoczone miały przygniatającą przewagę strategiczną nad ZSRS; miały szeroki margines bezpieczeństwa i ostatecznie zmusiły Moskwę do ustąpienia. Kiedy Kukliński zwrócił się do amerykańskiego wywiadu, wydawało mu się, że świat stał się znacznie bardziej niebezpiecznym ze względu na wzrastającą potęgę i pewność siebie Sowietów oraz izolacjonizm Ameryki. Jak powiedział w jednym z wywiadów: Stany Zjednoczone zaczęły tracić zainteresowanie Europą. Wolny świat był przerażony militarną potęgą ZSRS i nie zapobiegł stłumieniu zrywu Praskiej Wiosny [w sierpniu 1968]. Z drugiej strony, Moskwa oszołomiona swym ogólnoświatowym sukcesem, przyspieszyła program zbrojeniowy… Dawało się wyczuć proch w Europie, a konsekwencje dla Polski i Polaków byłyby tragiczne./36 Informacje dostarczone CIA przez Kuklińskiego pozostają tajne, ale on sam wyjawił najważniejsze szczegóły w serii wywiadów. Nawet gen. Kiszczak, były minister spraw wewnętrznych, który nadzorował ocenę szkód, przyznaje: "Kiedy zaczęliśmy analizować zakres informacji do których miał dostęp, zdaliśmy sobie sprawę, że wiedział tak dużo, iż nie było celu zmieniać czegokolwiek (w polskich planach wojskowych) ponieważ musielibyśmy zmienić praktycznie wszystko."/37. Główne punkty tych wywiadów zawierają:/38

Sowieckie plany wojenne: Kukliński naszkicował sowiecki plan przekształcenia manewrów w ofensywną wojnę przeciw NATO.

Wojenne plany dowodzenia i kontroli: Kuklinski ujawnił, że podczas wojny narodowe armie Układu Warszawskiego (z wyjątkiem rumuńskiej) przeszłyby pod bezpośrednią sowiecką operacyjną kontrolę. Polscy dowódcy byliby zredukowani do statusu oficerów łącznikowych i logistycznych wykonujących rozkazy sowieckich zwierzchników.

Ostrzeżenie o wojnie: Dokumenty planistyczne i ćwiczenia wojskowe rzuciły światło na to, jak Sowieci mobilizowaliby się do wojny. Informacje Kulkińskiego "pozwoliły nam rozwinąć wewnętrzne rozumienie sposobów w jaki oni pracowali. To było nieocenione narzędzie ostrzeżeń" według amerykańskiego eksperta ds. strategii/39.

Projekt Albatros: Kukliński posiadał wiedzę o trzech wysoce tajnych, głębokich podziemnych bunkrach jakie Sowieci zbudowali w Polsce, ZSRR i w Bułgarii dla potrzeb dowodzenia i kontroli w okresie wojny. Określił dokładną lokalizację, konstrukcję i system komunikacyjny używany przez polski kompleks. Wg Dr Zbigniewa Brzezinskiego, doradcę prezydenta Cartera, "informacje Kuklińskiego pozwoliły nam opracować kontrplany dla unieszkodliwienia ośrodków dowodzenia i kontroli, zamiast polegać na zmasowanym kontrataku na wysunięte pozycje, który musiałby uderzyć w Polskę”/40.

Informacje na temat około 200 zaawansowanych systemach broni i podręcznikach wojny elektronicznej: Kukliński ostrzegł również amerykański wywiad o masowym sowieckim programie zaprzeczeń, kłamstw i oszustw, podkreślając używanie makiet i imitacji dla utrudnienia amerykańskich obserwacji satelitarnych.

„Pierwszy polski oficer w NATO”

We wrześniu i grudniu 1992 roku Benjamin Weiser, wtedy dziennikarz „The Washington Post”, opublikował dwie części artykułu o życiu Kuklińskiego opierając się na 70-godzinnej rozmowie z nim/41. Wrześniowy artykuł wywołał sensację w Polsce, gdzie mówiła o nim państwowa telewizja i wszystkie główne dzienniki. Warszawski korespondent „Moskowskich Wiedomosti” nie przesadzał stwierdzając: „sprawa Kuklińskiego staje się kolejnym wyznacznikiem podziałów na polskiej scenie politycznej, i tak już mocno rozdrobnionej”/42. Polacy po raz pierwszy dowiedzieli się wówczas, że Kukliński pracował dla amerykańskiego wywiadu ponad dziesięć lat przed dekonspiracją w 1981 roku (w wywiadzie dla „Kultury” w 1987 roku mówił on tylko o latach 1980-81). „Uważam, że powinniśmy ujawnić to, czego dokonałem” – powiedział Kukliński Weiserowi – „Oceńmy to na bazie tego, co zrobiłem”. To był pierwszy krok do cofnięcia ciążącego na nim wyroku.

W początkach 1990 roku, polski Sąd Najwyższy, działając w duchu amnestii z grudnia 1989, zamienił karę śmierci dla Kulkińskiego na 25 lat więzienia i utratę praw obywatelskich (nie skasowano jednak utraty majątku, pomimo iż kara taka została usunięta z postkomunistycznego kodeksu karnego).

W dwa dni po artykule w „Washington Post” Jarosław Kaczyński, lider centroprawicowej partii Porozumienie Centrum, wysłał list do prezydenta Wałęsy domagając się od niego rehabilitacji Kuklińskiego, a przynajmniej publicznego oświadczenia, że to zrobi. Wałęsa, w lewicowej „Gazecie Wyborczej”, odpowiedział: „To skomplikowana sprawa: z jednej strony można podziwiać pułkownika za jego odwagę; z drugiej strony istnieją niejasne punkty, które trzeba wyjaśnić. Wszystko oceni historia…”/43. Taka przepychanka trwała jeszcze przez następne pięć lat.

Dr. Brzeziński był pierwszym i najbardziej skutecznym promotorem Kuklińskiego (to on ukuł hasło: „pierwszy polski oficer w NATO”, które stało się mottem przewodnim rehabilitacji pułkownika). W liście do Wałęsy podkreślił rolę Kuklińskiego w powstrzymaniu sowieckiej interwencji w 1980 roku. „Takich rzeczy nie powinno się uważać za zdradę” – powiedział w wywiadzie dla telewizji polskiej – „Uważam, że najwyższy czas uznać, że Kukliński dobrze służył swej ojczyźnie”/44. Jednak był to głos wołającego na puszczy. Wałęsa ględził mówiąc, że sprawa wymaga „czasu i przygotowań”/45. Były przywódca opozycji musiał współpracować z ministerstwem obrony narodowej i sztabem generalnym, opanowanym przez starą kadrę. Dla nich Kukliński był przekleństwem. „Armia to miejsce, gdzie się wykonuje rozkazy i żaden pułkownik nie może sobie wybierać zwierzchników. Z drugiej strony” – kontynuował Wałęsa – „trzecia RP nie może ustanawiać takiego modelu bohaterstwa, bo to jest inny kraj”. Poza tym argumentował, że rehabilitacja Kuklińskiego postawi nową Polskę w trudnej sytuacji, kiedy odkryje ona kolejnych agentów CIA/46.

W połowie 1993 roku, Kukliński ogłosił chęć powrotu do Polski, pomimo problemów natury prawnej, by uczcić pięćdziesiątą czwartą rocznicę wkroczenia wojsk sowieckich. Ta wizyta pokrywałaby się w czasie z kampanią wyborczą i niektórzy oskarżali pułkownika o rozgrywanie „wyborczego pokera”/42. Wojskowy prokurator oświadczył, że Kukliński zostanie aresztowany w razi powrotu i rząd polski po cichu namówił go na odwołanie wizyty/48.

W 1998 roku Kukliński zwrócił się wprost do narodu polskiego w wywiadzie dla „Tygodnika Solidarność”/49. By wzmocnić swoje słowa zaprezentował ostatni swój raport dla CIA, datowany na 14 września 1981: zawierał on ewentualny plan wprowadzenia stanu wojennego.

Pojedynek szpiegów

W 1994 roku sprawa Kuklińskiego została wplątana w kontrowersje dotyczące Mariana Zacharskiego, byłego oficera polskiego wywiadu, nazywanego przez amerykańskie media „szpiegiem Doliny Krzemowej” z powodu jego osiągnięć w wykradaniu najnowszych technologii. Prasa neo-komunistyczna czciła go jako „największą gwiazdę polskiego wywiadu epoki komunizmu”, podczas gdy w istocie z jego działalności korzystał głównie Związek Sowiecki. Kiedy w 1981 roku FBI aresztowało Zacharskiego, pracował on pod przykrywką działalności handlowej, jako sprzedawca w polskiej firmie eksportowej. Został osądzony i skazany na karę śmierci. Cztery lata później został wymieniony na 25 zachodnich agentów trzymanych w więzieniach w Związku Sowieckim i krajach Europy Wschodniej. 15 sierpnia 1994 roku Zacharski został mianowany szefem wywiadu cywilnego UOP. Nie udało mu się jednak objąć urzędu, gdyż Brzeziński i Jan Nowak protestowali przeciwko tej nominacji ostrzegając, że może ona zmniejszyć szanse Polski na wejście do NATO/50. 17 sierpnia Ambasada USA dostarczyła demarche polskiemu rządowi, w którym podkreślano, że Zacharski ciągle jest skazany na karę śmierci i proszono, by Warszawa przemyślała tę decyzję/51. Zacharski wycofał się następnego dnia, ale ten incydent zostawił po sobie złe wrażenie. Znów rząd amerykański oraz Amerykanie polskiego pochodzenia zmuszeni byli ingerować w wewnętrzne sprawy Polski.

W ankiecie dotyczącej Zacharskiego i Kuklińskiego/52, większość respondentów odpowiedziało „żaden” na pytanie: „który pułkownik lepiej służył Polsce?”, ale więcej wskazało na Zacharskiego (17%), niż Kuklińskiego (7%). 10% uznało, że ich zasługi były porównywalne, a 70% nie miało zdania bądź nie było zainteresowane. Poza tym 22% było zdania, że Zacharski może być szefem UOP, podczas gdy tyle samo było temu przeciwne.

Rehabilitacja

Opinie na temat Kuklińskiego były podzielone, ale wielu Polaków uważało, że ten problem należy wreszcie ostatecznie rozwiązać/53. Polskie aspiracje wejścia do NATO były kolejną i, jak się okazało, decydującą przyczyną, by to zrobić.

30 marca 1995 roku pojawiły się pierwsze oznaki, że coś się zaczyna dziać. Sędzia Sądu Najwyższego podpisał nadzwyczajną apelację kasującą wyrok Kuklińskiego za zdradę i dezercję. Izba wojskowa Sądu Najwyższego formalnie anulowała wyrok w maju 1995 i skierowała sprawę do generalnego prokuratora Warszawskiego Okręgu Wojskowego. W wyjaśnieniu napisano m.in.:

„Trzeba wziąć pod uwagę znany fakt, że suwerenność Polski była mocno ograniczona i że istniała groźba interwencji Związku Sowieckiego i innych krajów Układu Warszawskiego. Trzeba wziąć pod uwagę fakt, że pułkownik Kukliński był dobrze poinformowany o sytuacji i że podejmując swą desperacką walkę pragnął zapobiec obcej interwencji poprzez przekazanie wiadomości do krajów, które były na tyle silne, by zmienić los świata… Bezpieczeństwo państwa z pewnością jest ważniejsze niż dochowanie tajemnicy, szczególnie jeśli zdradzenie jej dokonywane jest w wyższych celach”/54.

Wojskowy prokurator wysłał następnie do Kuklińskiego notę zapraszając go do Polski i oferując mu „żelazny list”. Pułkownik odmówił mówiąc, że „nie jest zainteresowany w ponownym procesie w swej sprawie”. Nie chciał również rehabilitacji. „Nie jestem winny. Wszystko, co robiłem, robiłem dla Polski”/55.

Jaruzelski i lobby przeciwników Kuklińskiego wyczuli, że najwyższy czas na kontrę. Jaruzelski wystosował do sejmowej komisji konstytucyjnej list, w którym odniósł się do twierdzenia Kuklińskiego, że ten uniemożliwił sowiecką interwencję. Wprowadzenie stanu wojennego – argumentował Jaruzelski – ją uniemożliwiło i było to działanie odpowiedzialne. List podważał również wysokie motywy pułkownika i nazywał Kuklińskiego zwykłym szpiegiem.

W sierpniu 1996 roku Prokuratura Wojskowa ogłosiła długoterminowe zawieszenie aresztu dla Kuklińskiego, wyznaczyła datę ponownego procesu na 30 października i zapewniła, że nie będzie on sądzony o zdradę stanu, ale o szpiegostwo, za które zazwyczaj wymierza się karę pięciu lat pozbawienia wolności. Kukliński nie był jednak zainteresowany, a prokuratura zagroziła, że w takim razie będzie on sądzony in absentia. Tymczasem nie wystosowano nawet wobec niego zarzutów, więcej, nie wiadomo było, czy sądzić go w imieniu PRL czy III RP. Wezwano jednak świadków oskarżenia, łącznie z generałami Jaruzelskim i Kiszczakiem. Oznaczało to, że proces został wznowiony na „czyjeś rozkazy”/56. Kukliński nie wrócił jednak do kraju i nie pojawił się na drugiej sesji w listopadzie.

Badanie opinii publicznej wykonane w listopadzie 1996 roku wykazało, że 27% Polaków ciągle uważa Kuklińskiego za zdrajcę, podczas gdy tylko 21% uważało go za patriotę/57. Kolejny sondaż ukazał, że większość Polaków popiera Jaruzelskiego. 54% powiedziało, że stan wojenny był potrzebny, podczas gdy 30% było innego zdania/58 (w tym czasie parlamentarna komisja oczyściła go z winy za wydarzenia z lat 1981-82).

W lipcu 1997 roku Prokuratura Wojskowa zezwoliła Kuklińskiemu na odwiedzenie kraju w celu otrzymania honorowego obywatelstwa miasta Krakowa. Z początku pułkownik chciał pojechać, ale Waszyngton i Warszawa odradziły mu wizytę.

Wtedy nadeszły wielkie wydarzenia. 2 września 1997 roku Prokuratura Wojskowa, za zgodą prezydenta Kwaśniewskiego, oddaliła wszystkie zarzuty od Kuklińskiego i pozwoliła mu wrócić do kraju jako wolny człowiek. Równocześnie przywrócono mu prawa obywatelskie i stopień oficerski/59. W uzasadnieniu podano: „Pułkownik Ryszard Kukliński, gdy decydował się na współpracę z USA, działał w stanie wyższej konieczności”/60. Kukliński odpowiedział w ten sposób:

„Przyjmuję decyzję o rehabilitacji z pewną ulgą, chociaż po 16 latach spędzonych na wygnaniu, gdzie moja rodzina wiele wycierpiała, jest to raczej decyzja symboliczna niż praktyczna. Dziękuję Bogu, że doczekałem tej chwili”/61.

PRZYPISY:

1 Jane Perlez, "Spy Recounts Passing Data to CIA," The New York Times News Service, 30 April 1998. [odnośniki bez podania strony dotyczą zbiorów elektronicznych, w których nie stosuje się paginacji]

2 Zob. Janusz Ostrowski, "The Generals’ Lobby," Zycie Warszawy, 9-10 May 1998, p. 18.

3 Darius Fikus, "There Are No Easy Answers," Rzeczpospolita, 1-2 April 1995, p. 5.

4 Zob.Robert M. Gates, From the Shadows: The Ultimate Insider’s Story of Five Presidents and How They Won the Cold War (New York: Simon & Schuster, 1996), pp. 358-359.

5 Numer „Newsweeka” z grudnia 1982 opisuje penetrację polskiej armii przez CIA bez podawania jednak nazwiska Kuklińskiego. W artykule podaje się błędną informację, że anonimowy pułkownik został w Warszawie aż do samego stanu wojennego i że administracja Reagana nie przekazała Solidarności informacji o zamierzeniach wprowadzenia stanu wojennego właśnie po to, aby go chronić. Zob. David C. Martin, "A Polish Agent in Place," Newsweek, 20 December 1982, p. 49.

6 Bob Woodward and Michael Dobbs, "CIA had Secret Agent on Polish General Staff," The Washington Post, 4 June 1986, p. A1.

7 całość, patrz Paris AFP po angielsku, 1927 GMT, 6 June 1986.

8 Warsaw Television Service in Polish, 1730 GMT, 6 June 1986.

9 Warsaw Television Service in Polish, 1700 GMT, 11 June 1986.

10 List ten mógł być sfabrykowany przez polską służbę bezpieczeństwa.

11 Tina Rosenberg, The Haunted Land: Facing Europe’s Ghosts After Communism (New York: Random House, 1995), p. 205.

12 Vojtech Mastny, "The Soviet Non-Invasion of Poland in 1980-1981 and the End of the Cold War," Europa-Asia Studies 51:2 (1999), p. 203.

13 Rosenberg, The Haunted Land, p. 206.

14 Ibid., p. 210.

15 Ibid.

16 Colonel Ryszard Kuklinski, "The Crushing of Solidarity," Orbis 32:1 (Winter 1988), p. 31.

17 Zob. Jan T. Gross, Revolution from Abroad: The Soviet Conquest of Poland’s Western Ukraine and Western Belorussia (Princeton, NJ: Princeton University Press, 1988), p. 226.

18 Michael Dobbs, Down with Big Brother: The Fall of the Soviet Empire (New York: Alfred A. Knopf, 1996), p. 70.

19 Janusz Ostrowski, "The Trap of Ideological Friendships," Zycie Warszawy, 12 May 1998, p. 10.

20 Ze stenogramów posiedzenia Politbiura 17 września 1981, cytowanych w: Mastny, "The Soviet Non-Invasion of Poland," p. 210.

21 Interview with Journal du Dimanche, "Jaruzelski: Yes, I Did Consider Suicide," Trybuna, 21 April 1992, p. 2.

22 Wywiad z Wojciechem Jaruzelskim dokonany przez dziennikarzy Der Spiegel: Siegfried Kogelfranz, Andreas Lorenz i Andrej Rybak, "It Was Psychological Torture," Der Spiegel, 11 May 1992, p. 188.

23 Malcolm Byrne, "New Evidence on the Polish Crisis 1980-1981," Cold War International History Project Bulletin 11 (Winter 1998), p. 4.

24 Sesja Politbiura KC KPZR, Document No. 21, in ibid., p. 165.

25 Ibid., p. 166.

26 Mastny, "The Soviet Non-Invasion of Poland," p. 205.

27 Kuklinski, "The Crushing of Solidarity," p. 12.

28 Mastny, "The Soviet Non-Invasion of Poland," p. 206.

29 Trybuna, 21 April 1992, p. 2.

30 Jane Perlez, "Warsaw Journal: Old Cold War Enemies Exhume One Battlefield," The New York Times, 11 November 1997, p. 14.

31 Na życzenie autora pracownicy George Herbert Walker Bush Library sprawdzili księgę spotkań wiceprezydenta Busha i nie znaleźli żadnych wzmianek o spotkaniu z generałem Molczykiem. Rozmowa telefoniczna z Jamesem Olsenem, CIA officer-in-residence, Texas A&M University, 8 September 1998.

32 Benjamin Weiser, "A Question of Loyalty," The Washington Post Magazine, 18 December 1992, p. W9.

33 Marat Miklszewski, "Colonel Kuklinski Speaks!", Tydodnik Solidarnosc, 9 December 1994, p. 12.

34 Zob. Jerrold L. Schecter, The Spy Who Saved the World: How a Soviet Colonel Changed the Course of the Cold War (New York: C. Scribner’s Sons, 1992).

35 Zob. przypis nr 38

36. Miklszewski, "Colonel Kuklinski Speaks!".

37 Adam Jasser, "Former Polish Intelligence Boss Says CIA Mole Knew All," Reuters Library Service, 29 September 1992.

38 Na podstawie: Benjamin Weiser, "Polish Officer was U.S.’s Window on Soviet War Plans," The Washington Post, 27 September 1992, pp. A1ff; Weiser, "A Question of Loyalty;" Mark Kramer, "Colonel Kuklinski and the Polish Crisis of 1980-81," Cold War International History Project Bulletin 11 (Winter 1998), pp. 48-59; and Miklszewski, "Colonel Kuklinski Speaks!".

39 Gerald F. Seib, "Briefly, A Spy Steps Forward," The Wall Street Journal, 24 November 1999, p. A20.

40 Andrew Nagorski, "All Is Forgiven, or Is It?," Newsweek, 27 October 1997, p. 40.

41 Zob. przypis nr 38

42 Valery Masterov, "Spy Kuklinski: Traitor or Patriot?," Moscow News, 25 October 1992, p. 7.

43 Quoted in Jasser, "Former Polish Intelligence Boss Says CIA Mole Knew All."

44 Warsaw PAP in English, 2148 GMT, 27 September 1992.

45 Ibid.

46 Ibid.

47 Krzysztof Debek, "Kuklinski To Attend Anniversary," Wroclaw Slowo Polskie, 4 August 1993, p. 1.

48 Warsaw PAP in English, 1601 GMT, 16 September 1993.

49 Miklszewski, "Colonel Ryszard Kuklinski Speaks!"

50 W tym czasie Nowak był dyrektorem narodowym Kongresu Polonii Amerykańskiej.

51 Wersja z „przecieku” w Polish News Bulletin, 19 August 1994, p. 27. Zob. też Piotr Gerczuk, "Zacharski or Kuklinski?," Zycie Warszawy, 18 August 1994, p. 2.

52 NIKA, "OBOP: Zacharski Would Have Been a Bad Intelligence Chief," Zycie Warszawy, 15 September 1994, p. 2.

53 Bronislaw Wildstein, "The Scandal of the Third Republic," Zycie Warszawy, 31 March 1995, p. 1.

54 Rzeczpospolita, 7 April 1995, p. 17.

55 United Press International, 30 March 1995.

56 Polish New Bulletin, 8 October 1996, p. 20.

57 Polish News Bulletin, 13 December 1996, p. 30.

58 Roger Boyles, "Jaruzelski Says Martial Law Kept Russians Out," Times (London), 14 December 1996, p. 103.

59 Polskie Radio First Program in Polish, 1700 GMT, 22 September 1997.

60 Associated Press, 22 September 1997.

61 Ibid. Kukliński mówi tu o tragicznej śmierci swych dwóch synów, którzy obaj zginęli w tajemniczych i do dziś nie wyjaśnionych okolicznościach.

(jest to skrócona wersja artykułu) Opr. Alex L. i JL

sobota, maja 21, 2022

Raz jeszcze: #3rp - po 1989 roku.

 https://dariuszdamski.wordpress.com/2011/02/01/polska-po-1989-roku/

dariuszdamski.wordpress.com

Polska po 1989 roku.


Zabierając się do czytania po raz drugi działa absolutnego mistrza dzisiejszej Austriackiej Szkoły Ekonomii – Hansa-Hermanna Hoppe pod tytułem „Demokracja-bóg, który zawiódł” zauważyłem rzecz niebywałą. O dziwo przy pierwszym czytaniu wstępem się zbytnio nie przejąłem. Natomiast teraz uważam, iż owy wstępniak jest absolutnym majstersztykiem – to taka synteza polskiej historii w pigułce – szczególnie tej po 1989 roku. Czytając ten wstęp powinny szarpać nami duma i rozczarowanie. Duma z tego czym Polska kiedyś była na tle innych krajów, a rozczarowanie czym jest teraz i czym mogłaby być gdyby ten na wskroś dumny i pracowity naród obrał inną drogę. Nie pozostaje mi nic innego jak zachęcić Państwa do przeczytania wstępu prawdziwego mistrza pióra oraz oczywiście do nabycia pełnej wersji książki „Demokracja-bóg, który zawiódł”.

„W dziejach rodzaju ludzkiego zdarzają się punkty zwrotne, raz w lepszym, raz w gorszym kierunku. Jednym z takich momentów przełomowych był upadek komunizmu w Europie Wschodniej i Środkowej, jaki nastąpił w 1989 roku. Przepowiedział go przeszło 70 lat temu, urodzony w polskim mieście Lwowie, wybitny ekonomista austriacki Ludwig von Mises (1881-1973).

Nie ma wątpliwości, że "upadek" komunizmu był zmianą na lepsze, jednakże historia ludzkości roi się od wydarzeń, które choć zapowiadały się na wielki triumf ludzkiej wolności, po jakimś czasie stały się nikłym jej zwycięstwem, którego owoce wkrótce znikały.

Spośród wszystkich krajów "wyzwolonych spod jarzma" komunizmu, z Polską wiązano największe nadzieje. Polska była niegdyś narodem na wskroś arystokratycznym, a przecież właśnie arystokracja była tą naturalną elitą narodu, która z natury swojej troszczyła się o wolność i propagowanie jej idei. W latach 1572-1791 Polska była monarchią elekcyjną, zaś w polskim parlamencie pojedynczy poseł miał prawo wetowania jakiejkolwiek inicjatywy ustawodawczej. Polska była znana i podziwiana w całej Europie za swoją tolerancję religijną. Zdaniem Erika Rittera von Kuehnelt-Leddihna Polacy trzykrotnie odegrali decydującą rolę w ratowaniu cywilizacji Zachodu: w 1241 roku, kiedy pod Legnicą, ramię w ramię z niemieckim rycerstwem, powstrzymali tatarskie hordy przed inwazją na Europę Zachodnią; w 1683 roku, kiedy polskie wojska pokonały Turków pod Wiedniem, oraz w 1920 roku, kiedy Polacy pokonali bolszewików w bitwie warszawskiej.

Zamiast jednak wskrzesić swą pełną chwały wolnościową przeszłość i wybrać drogę zdecydowanej desocjalizacji i prywatyzacji, jak sam proponuję w rozdziale VI tej książki, Polska – podobnie jak większość innych krajów postkomunistycznych – zdecydowała się na przejęcie zachodnioeuropejskiego modelu socjaldemokratycznego państwa opiekuńczego. Trudno się zresztą Polakom dziwić. Polscy przywódcy nie znali nic lepszego, a ponadto zostali przekupieni i niejako przymuszeni do takiego rozwiązania przez przywódców politycznych Zachodu i ich intelektualnych „ochroniarzy”, którzy wręcz obawiali się powstania wolnej i w pełni liberalnej Środkowej i Wschodniej Europy. Taka liberalna Polska byłaby wobec ich, nadmiernie opodatkowanych i nadmiernie uregulowanych, państw silnym konkurentem, który by zmuszał do wprowadzenia w ich własnych krajach radykalnych reform. Mogłyby one spowodować odejście od niewydolnego ekonomicznie modelu państwa opiekuńczego Zachodu. Zamiast więc reform, mamy w Polsce naśladowanie Zachodu z jego rozdętym sektorem gospodarki kontrolowanej przez państwo, państwowymi prasami drukującymi papierowe pieniądze, wysokimi podatkami, nadmiarem ustaw i regulacji oraz całą masą, finansowanych przez podatnika, zasiłków i subsydiów. Co więcej, skuszona obietnicami ogromnych zapomóg z Brukseli i wizją dobrze płatnych posad w rosnącej bez ustanku unijnej biurokracji, Polska zdecydowała się przyłączyć do Unii Europejskiej, rząd zaś – w ramach harmonizacji prawa unijnego – dostosował do struktur ogólnoeuropejskich zarówno ustawodawstwo, jak i system podatkowy. W rezultacie, tuż po początkowym przyspieszeniu wzrostu ekonomicznego, który nastąpił w wyniku częściowej prywatyzacji i liberalizacji gospodarki, nastąpiło to, czego należało oczekiwać: szerząca się korupcja, inflacja, stagnacja i bezrobocie.

Co gorsza, nawet ta ograniczona desocjalizacja prowadzona była wedle standardów politycznych. Zamiast więc oddać wszystko w ręce jej prawowitych właścicieli, duża część majątku narodowego została przywłaszczona przez polityków i ich totumfackich, wywodzących się najczęściej spośród elit poprzednich władz komunistycznych i oprawców minionego systemu. W wyniku tego procesu wielu ludzi o podejrzanej reputacji stało się nagle właścicielami ogromnych fortun i wpływowymi biznesmenami.

Trudno się potem dziwić, że słowa, takie jak „kapitalizm” czy „gospodarka wolnorynkowa” nabrały bardzo szybko konotacji negatywnej, stając się synonimem wszelkiego zła, gdyż właśnie pod ich szyldem przewrotnie reklamowano nowy system. Jeśli kapitalizm i wolny rynek oznaczają stagnację, nędzę i bezrobocie, jeśli pomagają bogacić się oszustom i kombinatorom, to któż by takiego systemu chciał?

Kultywowane skrzętnie przez cztery dekady komunizmu, ostrze zawiści i źle pojętego egalitaryzmu nasiliło się w walce przeciwko ludziom bogatym.

W tej książce pokażemy, że istniejący porządek miał jednak alternatywę: że system monarchiczny byłby od masowej demokracji o wiele lepszy, chociażby poprzez ustanowienie „porządku naturalnego”; że centralizacja polityczna, taka jak istnieje we Wspólnocie Europejskiej, jest absurdem ekonomicznym.

Wykażemy też, że decentralizacja – model istniejący w kantonalnej Szwajcarii, w Lichtensteinie, w Monako czy w „wolnych miastach”, takich jak Wolne Królewskie Miasto Gdańsk przed 1795 rokiem lub w innych „wolnych miastach” rozrzuconych po średniowiecznej Europie – szerzyła wolność, swobody obywatelskie i prosperity; że klasa polityczna i rządowi biurokraci to pasożyty żyjące kosztem pracy produkcyjnych indywiduów; że w czystym kapitalizmie, w warunkach wolnego rynku, ludźmi zamożnymi, zasługującymi na bogactwo, nie są oszuści, lecz ludzie pracujący, tworzący majątek narodowy; że w takich warunkach uczucie zazdrości, potępiane w biblijnych przykazaniach, jest bezproduktywnym złem, które należy za wszelką cenę zdławić.

Nie przesadzę, jeśli powiem, że książka ta będzie dla wielu polskich Czytelników wysoce prowokacyjna, a nawet niekiedy szokująca. Rozprawia się ona z mitami, obalając je bez względu na to, czy zgodzą się oni z moimi wnioskami, czy nie. Jestem pewien, że dla Czytelników tych będzie to okazja do otrząśnięcia się z dogmatycznej drzemki i do spojrzenia na świat innymi oczami niż dotąd.

Hans-Hermann Hoppe”

 

czwartek, maja 19, 2022

Takich ludzi ten kRaj potrzebuje..

 LINK

ZAWARTOŚĆ:

0:00 Wstęp 0:21 Moja opinia o aktualnej sytuacji w Polsce 2:27 Pytanie 1 – sankcje wobec Rosji i ich konsekwencje dla nas 4:34 Pytanie 2 – przyjmowanie uchodźców 6:45 Przesiedlenie ludności i zagrożenia 8:26 „Pomoc” antagonizująca Polaków z Ukraińcami 11:27 Reanimacja ZUS 12:27 Przyjmowanie obcych pod swój dach 13:52 Normalni Ukraińcy kontra nacjonaliści 16:00 Pomaganie na pokaz. Radykalizm i banderyzm na Ukrainie 18:22 Wojna – wymarzony scenariusz dla polityków 19:49 Pytanie 3 – Polacy obywatelami drugiej kategorii 21:33 Prezes NBP, inflacja, obniżenie oczekiwań 22:53 Pomoc militarna i jej koszt 24:00 Wprowadzanie nas małymi krokami do nieswojej wojny 25:19 Unia Polsko-Ukraińska (czyt. sojusz militarny) 27:37 Putin i Zełeński – dekret 117, Krym i autorytaryzm 31:20 Mąż stanu Zełeński – brudna prawda 35:53 Korupcja na Ukrainie i polscy politycy 37:27 Nietypowe zjawiska na Ukrainie (neonazizm, laboratoria CIA, handel ludźmi) 39:31 Globalny traktat pandemiczny WHO 41:03 Pieniądz cyfrowy (część druga) 42:58 Jak działa propaganda 43:58 Inwigilacja oraz konsekwencje złych stosunków z Rosją 46:30 Agresywna polityka polskiego rządu 48:35 Ogłupianie społeczeństwa – generacja idiotów i ćpunów 50:35 Paluch CCCP oraz płyta „Kompot” 55:07 Hinol – wyjaśnianie 57:38 Hinol – kupowanie wyświetleń i komentarzy 59:26 Sokół – „na-na takie podejście brak mi słów” 01:00:47 Rap w stylu Hinol (Polska Wersja) pisany w 5 minut
 ______________________________

Mr. Yujiro H

twoje filmy to jest to czego potrzebujemy w tym zalewie propagandy jeżeli dasz radę to zostań chwile przy takim stylu filmów bo kurwa paradoksalnie pokazując ludziom w jakiej dupie jesteśmy daje to nadzieje na nabranie większej ŚWIADOMOŚCI
95
Świetnie złożony i przygotowany materiał. Dowiedziałem się tu więcej o obecnej sytuacji niż gdziekolwiek indziej, choć większości byłem już świadomy. Martwi to wszystko i niepokoi, nie widzę już chyba pozytywnego wyjścia dla Polski z tego zjebanego położenia. Oby jak najwięcej osób zobaczyło i zrozumiało twój film.
 
Życzę Ci Stary co najmniej 40 mln wyświetleń pod każdym filmem - każdy Polak powinien to zobaczyć. I żeby byli to widzowie rozumni i świadomi. Piona
78
Szacun za wykorzystanie zasięgów do poruszenia tak ważnych tematów. Fajnie widzieć, że są wokół jeszcze ludzie tak świadomi i ejszcze potrafią się przy tym wysłowić na poziomie. Niech Bóg Ci błogosławi, rób dalej swoją robotę :)
226

APPENDIX


 

WĄTPLIWY BYT PAŃSTWA POLSKIEGO.

 

 

środa, maja 04, 2022

To wszystko jest cyrkiem

UWAGA:
http://alternews.pl/uncategorized/ukrainska-hucpa-czyli-hipokryzja-nie-zna-granic-napisy-pl-hypocrisy-around-ukraine-pl-subs/

 


____________________________________

Ja

 Wchodzę dzisiaj do sklepu🐞 natykam się na taką oto sytuację. Ochroniarz zwraca uwagę Ukraince z dwójką dzieci, że z psem do sklepu nie wolno i prosi żeby wyjść z psem. A ta, że nie. Ochroniarz ponowił kilka razy prośbę i odszedł zrezygnowany, bo Ukrainka nie zamierzala sie zastosować.
Nikt w sklepie nie wsparł ochroniarza, nie reagował.
I tu clou sprawy.
Ukrainka w odpowiedzi na prośby ochroniarza odpowiadala: nie wyjdziemy z psem, bo nam wszystko wolno!!! 

  Moja reakcja?  "Proszę stosować się do zasad panujących w naszym kraju. I jaka odpowiedź? Ja nie rozumieju (choć pezed chwilą dyskusje prowadzila z ochroniarzem). A ja na to:
"bo rozumiesz to co chcesz rozumieć."
Moja reakcja w sukurs ochroniarzowi była jedyną w pełnym sklepie. Czy trzeba więcej o narodzie Rzeczypospolitej?

 LINK

Maciej Józefiak

Przecież to wszystko jest oczywiste, na naszych oczach dzieją się rzeczy których zwykły Janusz nie zrozumie, obudzą się gdy będzie za już późno, mózgi sprane przez telewizję, uwierzą we wszystko co mówią, drugiej strony konfliktu nigdy nie ujrzą, przykro mi że żyjemy w takich czasach, do tego ta młodzież o których wspomniałeś gdzieś w ostatnim odcinku im już nic nie pomoże, pozdrawiam wszystkich myślących dzięki wam to przetrwamy


 ___________________________________


 

 

wtorek, maja 03, 2022

III Wojna - czy Symulacja?

 

zorard.wordpress.com

Wojna na Ukrainie – III Wojna czy Symulacja?

zorard

Nie pisałem o wojnie na Ukrainie, choć trwa już trzeci miesiąc. Parę razy się przymierzałem, ale odpuszczałem. Bo w sumie problem jest taki, że jako cywil po prostu mało co wiem. W szczególności nie jestem w stanie wiedzieć co naprawdę dzieje się na Ukrainie, gdzie są jakie jednostki wojskowe, kto popełnia jakie zbrodnie i tak dalej.

W szczególności zaś do czasu zwycięstwa Rosji lub zawarcia pokoju z Ukrainą – co jest równoznaczne z klęską Rosji – nie będzie jasne kto wygrywa. Oczywiście, istnieje też opcja rozwinięcia się konfliktu na pełnoskalową wojnę w Europie.

Analogie historyczne

Taka sytuacja – że cywile nic nie wiedzą – nie jest niczym nowym. W czasie II wojny światowej media stron walczących też pełne były propagandowych kłamstw a cywile tak naprawdę wiedzieli tylko to, co sami widzieli. Co więcej, jako cywile często nawet jak już coś widzieli to nie wiedzieli co dokładnie widzą, bo nie mieli przygotowania do np. rozpoznawania sylwetek samolotów.

Świetny przykład tego to kampania na Zachodzie Europy w roku 1940. Przed rozpoczęciem ataku Niemiec – podczas „dziwnej wojny” – media alianckie podawały, że Niemcy są za słabe by zaatakować. Zmieniło się to dopiero po zajęciu przez Niemcy Norwegii. Oczywiście, w mediach alianckich przedstawiano to jako całkowicie nieuzasadnioną okupację biednego neutralnego kraju – nie poinformowano publiczności francuskiej czy brytyjskiej, że Wielka Brytania sama planowała zająć Norwegię (chodziło o zabezpieczenie drogi dostaw cennych rud i wyrobów metalowych – przede wszystkim łożysk tocznych – ze Szwecji) i Niemcy wyprzedzili tą operację. Kiedy zaś 10 maja 1940 zaczeło się niemieckie natarcie prasa brytyjska i francuska podawała pokrzepiające wiadomości o powstrzymywaniu wojsk niemieckich, które miały ponosić „ciężkie straty”. To samo było podawane przez BBC i rozgłośnie francuskie (wtedy w większości prywatne). Jeszcze 28 maja francuskie media budowały nadzieje obywateli na „planie generała Weyganda” i kontynuowały to aż do 4 czerwca. Dziesięć dni później Wehrmacht wkroczył do Paryża a Francja prosiła Niemcy o pokój. Dopiero po latach historycy ustalili, że stosunek strat w tej kampanni wynosił 1:5 na korzyść Niemców, a więc za jednego zabitego niemieckiego żołnierza alianci tracili pięciu. Okazuje się więc, że również owe „ciężkie straty” Niemców były propagandowym kłamstwem, ale oczywiście współcześni cywile nie byli tego świadomi.

Jeśli ktoś zna angielski i/lub francuski polecam zapoznać się z materiałami źrodłowymi – ówczesna prasa się zachowała, jest też całkiem dużo zachowanych nagrań audycji radiowych.

Podsumowanie czego uczy nas historia:

  • na wojnie media kłamią, ich głównym zadaniem jest zagrzewanie ludzi do walki, a nie informowanie o prawdziwej sytuacji,
  • będąc cywilem nie mającym dostępu do tajnych informacji i danych wywiadu nie ma się szans na bieżące ustalenie rzeczywistego obrazu sytuacji,
  • z czasem prawda wychodzi bo dużych rzeczy, dużych klęsk czy zwycięstw a także dużych trendów nie da się ukryć czy przykryć propagandą, a w każdym razie nie na dłuższą metę.

Zatem wniosek płynie z tego taki, że jako cywile powinniśmy zwracać uwagę na owe duże rzeczy i trendy oraz na to, co obserwujemy sami, bezpośrednio. Stąd warto było poczekać te dwa miesiące w nadzieji, że sytuacja się rozjaśni. Ktoś wygra, ktoś przegra – będzie wiadomo jak jest.

Dziwna wojna

Tymczasem ona się nie rozjaśnia, a przeciwnie, zaciemnia. Wojna na Ukrainie to bardzo dziwna wojna (dużo dziwniejsza niż „dziwna wojna” na Zachodzie między wrześniem 1939 a majem 1940).

Zwróćmy uwagę na kilka ciekawych faktów:

1. Na większości terytorium Ukrainy nie ma żadnych działań wojennych, czego najlepszym przykładem jest publikowana przez koleje ukraińskie mapka pokazująca które stacje kolejowe działają normalnie (czyli rozkładowo jeżdżą tam pociągi), a które są wyłączone z użytkowania lub występują tam problemy w związku z wojną – co ciekawe mapka ta nie ulega istotnym zmianom od dwóch miesięcy.

Polecam zapoznanie się ze stroną kolei ukraińskiej na FB (nie trzeba znać ukraińskiego, system automatycznie tłumaczy) gdzie m.in. są w sumie dość normalne marketingowe komunikaty o uruchamianiu takich czy innych połączeń. Owszem, wzmianki o wojnie też są – głównie o tym, jak bohatersko i sprawnie ukraińska kolej wywozi przesiedleńców.

Ponadto indagowani przesiedleńcy z Ukrainy (pytani bezpośrednio + relacje znajomych) zeznają, że żadnych walk nie widzieli. Klasyczny przekaz brzmi tak: „u nas nic nie było, coś latało na niebie i siedzieliśmy w piwnicy bo był alarm przeciwlotniczy i trzeba było, ale gdzie indziej jest bardzo źle”. Skąd więdzą, że gdzie indziej jest źle? Z telewizji i Internetu.

Co więcej ich przejazd do Polski odbywał się w sposób uporządkowany i zorganizowany. Potwierdzają to relacje filmowe niezależnych reporterów np. z dworca w Kijowie, gdzie w sposób zorganizowany ładuje się pociągi z przesiedleńcami, zapewniając im jedzenie i picie itp. Wygląda to na zorganizowaną, systematyczną akcję przesiedleńczą, a nie na paniczną ucieczkę przed wojną.

Kto czytał wspomnienia ludzi, co przeżyli II wojnę światową ten wie, że żadnych zorganizowanych ewakuacji cywili tam nie było – nawet w krajach Zachodu np. we Francji. Uciekano na własną rękę a na dworcach rozgrywały się dantejskie sceny wśród całkowitego rozkładu organizacyjnego zarówno kolei jak i służb. Tymczasem na Ukrainie kolej jak już pisałem działa sprawnie a nawet chwali się na swojej stronie, że przewiozła już 3.5 miliona uchodźców.

Ale na tym nie koniec. Nie dość, że uchodźcy ci wracali na Ukrainę na święta (akurat jest prawosławna Wielkanoc) to przychodzą informacje takie jak ta:

Wojna wojną, ale deweloperzy nie przestają budować. Jak informuje ukraiński serwis espreso.tv, po początkowym zastoju budowlanka wróciła do pracy, a niektóre firmy zdołały sprzedać mieszkania. I to wcale nie w zachodniej części kraju, tylko w Odessie, która broni się przed atakiem ze strony Rosji.

(Cały tekst w Business Insider)

To kompletnie nie pasuje do obrazu wojny, prawda? Przesiedleńcy, którzy cudem uciekłszy spod rosyjskich bomb i ostrzału do Polski wracający na święta pod owe bomby i ostrzał. A może nawet kupić sobie nowe mieszkanie np. w Odessie, skąd niedawno pokazywano nam napełnianie worków z piaskiem i przygotowania do obrony.

Dziwna sprawa.

2. Wycieczki do Żeleńskiego

Wyprawa Kaczyńskiego i kolegów do Żeleńskiego zapoczątkowała pewną modę czy trend wśród zachodnich polityków – jeżdżą oni już regularnie do Kijowa na spotkania z Żeleńskim, które są w istocie dla tych polityków okazją, żeby sobie zrobić zdjęcia na użytek swojej publiczności. Znaczące jest, że poza pierwszą „wycieczką” oraz wizytą Johnsona o pozostałych w zasadzie mało kto wie poza publicznością kraju, z którego przyjechał dany gość na sesję zdjęciową do Kijowa.

Oto lista takich wizyt z ostatniego czasu:

  • 15 marca – Kaczyński, Morawiecki, Jansa (premier Słowenii), Fiala (premier Czech)
  • 24 marca – marszałkowie (speakers) parlamentów Litwy (Čmilytė-Nielsen), Łotwy (Mūrniece) i Estonii (Ratas)
  • 2 kwietnia – Metsola (parlament EU)
  • 8 kwietnia – Heger (premier Słowacji), von der Leyen, Borrell – komisja EU (odwiedzili też miejsce ukraińskiej zbrodni w Buczy),
  • 9 kwietnia – Johnson (premier UK), Nehammer (kanclerz Austrii)
  • 13 kwietnia – Duda, Karis (prezydent Estonii), Nauseda (prezydent Litvy), Levits (prezydent Łotwy) – odwiedzili też opuszczone przez wojska rosyjskie miejscowości pod Kijowem
  • 14 kwietnia – Amerykańscy parlamentarzyści – senator Daines (R-Mont.) and reprezentantka Spartz (R-Ind.)
  • 20 kwietnia – Charles Michel European Council president
  • 21 kwietnia – Frederiksen (premier Danii), Sanchez (premier Hiszpanii)
  • 24 kwietnia – amerykańscy sekretarze obrony (Austin) i spraw zagranicznych (Blinken) – jak dotąd najważniejsi oficjele,
  • 28 kwietnia – Petkov, premier Bułgarii.

Schemat wszystkich tych wycieczek jest taki sam: zainteresowani przylatują do Rzeszowa, przejeżdżają do Przemyśla a następnie jadą do Kijowa specjalnym pociągiem kolei ukraińskich. Tam odbywają sesję zdjęciową z Żeleńskim oraz (od wizyty Johnsona) spacer po Kijowie, po czym tym samym specjalnym pociągiem wracają do Polski, skąd odlatują do swojego kraju.

Można by zażartować, że niedługo dla ułatwienia rząd Ukrainy wprowadzi stronę webową umożliwiającą rezerwację sesji foto z Żeleńskim – w pakiecie przejazd specjalnym pociągiem i zdjęcia przy stole w znanej już wszystkim salonce.

Morawiecki i Kaczyński
Johnson
Blinken

Dużo bardziej poważne jest pytanie skąd owi „foto-turyści” mają pewność, że się im nic nie stanie? Przecież na Ukrainie trwa wojna, rosyjskie lotnictwo lata sobie jak chce po całym kraju, latają też rosyjskie rakiety i drony, które raziły zarówno cele w Kijowie jak i dalej na zachód. Np. 13 kwietnia – a więc na dwa dni przed wizytą Kaczyńskiego i pozostałych – ponad 30 rakiet rosyjskich uderzyło na bazę na poligonie w Jaworowie gdzie m.in. szkolili się międzynarodowi ochotnicy oraz składowano zaopatrzenie wojskowe z Zachodu. Skąd zatem Kaczyński, Morawiecki i pozostali mieli pewność, że taka rakieta nie trafi w ich pociąg, w tory po których on jedzie lub w stację w Kijowie, na której wysiadają?

Ktoś może powiedzieć, że Kaczyński, Morawiecki, premier Słowenii czy Słowacji to na tyle mało znaczące postaci, że po prostu nie mieli żadnej pewności, że nie zostaną zaatakowani. No ale co z kierownictwem EU? Co z Borisem Johnsonem, w końcu oficjalnie głową państwa dysponującego bronią jądrową? Czy jego zaplecze (czy raczej kontrolerzy) pozwoliłoby na to, żeby jechał do Kijowa i jeszcze spacerował tam po ulicach gdyby nie było pewności, że wróci cały i zdrowy? Jest oczywiste, że nie. Podobnie rzecz się ma z Blinkenem i Austinem – gdyby był choć cień obawy, że może ich coś choćby zadrasnąć oczywiście by się tam nie pojawili.

Kto zatem mógł zagwarantować Johnsonowi, Blinkenowi, Austinowi i pozostałym bezpieczeństwo podczas ich wycieczek do Kijowa? Tylko Rosja. To by jednak świadczyło o tym, że te wizyty były uzgodnione z Rosją i dała ona zielone światło na nie choćby obiecując, że nie będzie w tym czasie prowadzić operacji powietrznych w tym rejonie ani tym bardziej celowo atakować pociągów wiozących dygnitarzy na sesję zdjęciową z Żeleńskim. Od razu nasuwają się kolejne pytania, z których najważniejsze jest takie: dlaczego Rosja na to pozwala?

A skoro przy tym jesteśmy: Rosja nie musiałaby strzelać do zachodnich dygnitarzy, wystarczyłoby kilka rakiet by skutecznie odciąć linie kolejowe do Kijowa. Przy fatalnym stanie dróg na Ukrainie czyniłoby to dalsze wizyty dygnitarzy z Zachodu niemożliwym. Utrudniłoby też przerzut ludzi z Ukrainy do Polski oraz przerzut dostaw z Polski i Słowacji na Ukrainę. Nic takiego się jednak nie działo, pociągi – czy to z zaopatrzeniem, przesiedleńcami czy dygnitarzami – śmigały w najlepsze, nie niepokojone przez rosyjskie lotnictwo.

Dopiero 25 i 26 kwietnia Rosja zaatakowała koleje… ale w ten sposób, że zaatakowała podstacje energetyczne zasilające je w prąd. Wyłącza to z eksploatacji elektrowozy – ale nie unieruchamia koleji jako takiej, bo są jeszcze spalinowozy. A, dodajmy, mówimy tu o trzecim miesiącu Straszliwej Wojny.

Dziwne to.

3. Niewątpliwie istotne walki toczyły się Mariupolu. Zdjęcia i relacje z różnych źródeł (a więc także rosyjskich) potwierdzają duże zniszczenia w mieście, zwłaszcza w centrum.

Co jest niejasne, to co takiego właściwie znajduje się na terenie zakładów Azovstal, że nie tylko broniący się tam bojówkarze Azova (czy tylko oni?) nie zamierzają się poddawać ale aż sam Putin zakazał szturmowania tego miejsca (po co?). Krążą tu różne pogłoski np. o obecności tam oficerów NATO (w tym sprawa generała Coultera) lub istnieniu tam jakiegoś laboratorium zajmującego się badaniami nad bronią biologiczną, dodatkowo podsycane desperackimi próbami ewakuacji czegoś lub kogoś stamtąd podejmowanymi przez siły Ukraińskie (helikoptery, statek), a ponoć udaremnionymi przez siły Rosyjskie. Jak na razie dowodów potwierdzających te pogłoski brak.

Poza tym jakieś walki toczyły sie głównie na wschodzie Ukrainy. Zachodu Ukrainy nikt nie tykał poza wspomnianym już atakiem na budynki i magazony w Jaworowie i rafinerię we Lwowie. Na kanałach Telegramowych rosyjskich podających relacje ponoć wprost od żołnierzy pojawił się nawet – i to już na początku marca – komunikat o jakiejś linii demarkacyjnej na Zachodzie Ukrainy, z góry uzgodnionej z Zachodem (!), poza którą wojska rosyjskie nie wyjdą.

Tak czy siak:

  • brak masowych ofiar, zarówno wśród żołnierzy jak i ludności cywilnej, podawane w celach propagandowych opowieści o „tysiącach ofiar” nie odpowiadają liczbom podawanym oficjalnie – i to przez obie strony,
  • brak masowych bitew – za wyjątkiem Mariupola – w mediach pokazywane są pojedyncze czołgi czy pojazdy zniszczonew walkach, ale nic co by chociaż trochę zbliżało się do znanych nam walk pancernych z II wojny czy choćby wojny w Zatoce Perskiej,
  • poza Mariupolem i kilkoma mostami brak masowych zniszczeń infrastruktury.

Dziwne, w ogóle nie pasuje do żadnej wojny jaką mieliśmy do tej pory. I – ponownie – mam tu na myśli nie tylko II Wojnę Światową, ale także bardziej współczesne konflikty.

4. Rosja wycofała się spod Kijowa. Ponoć w „geście dobrej woli” po rozmowach delegacji Ukraińskiej i Rosyjskiej w Istambule.

Powstaje pytanie: dlaczego tak naprawdę to zrobili? Porzucając np. zdobywane przez rosyjskich spadochroniarzy w heroicznym rzeczywiście boju lotnisko w Hostomelu. A także tą część ludności, która liczyła, że będzie tam już Rosja i podjęła współpracę z wojskiem rosyjskim, a którą zostawiono na pastwę wroga znanego przecież nie od dziś z brutalności (to zapewne efekty operacji „likwidacji kolaborantów” prowadzonej przez Ukraińców w iście banderowskim stylu pokazywano potem światu w Buczy).

To się nie składa w logiczną całość, trudno np. uwierzyć, że posłano elitarną jednostkę do zajęcia lotniska w Hostomelu tylko po to, żeby „odwrócić uwagę” od działań dalej na Wschodzie. I to tym bardziej, że ponoć i tak siły Ukraińskie były skoncentrowane na Wschodzie a także prawdę pisząc jakiś spektakularnych sukcesów Rosja tam nie odnosi zwłaszcza biorąc pod uwagę, że Ukraina nadal jest w stanie ostrzeliwać Donieck.

5. Na Ukrainę płynie szeroki strumień zaopatrzenia. Jadą ciężarówki i pociągi z amunicją, rakietami a także ciężkim sprzętem. Co więcej, Czechy mają naprawiać ukraińskie czołgi uszkodzone w walkach, Polska ma leczyć rannych żołnierzy. Do tego premier Wielkiej Brytanii Johnson ujawnił, że ukraińscy żołnierze są szkoleni w zakresie używania przekazywanych im nowoczesnych rakiet przeciwczołgowych i przeciwlotniczych na terytorium Polski. Zaś rzecznikowi Departamentu Stanu wymsknęło się, że jakiś kraj przekazał jednak Migi-29, podkreślając, że USA nie miały z tym nic wspólnego poza jakimś wsparciem logistycznym, co później energicznie zdementowano zaprzeczając, że cokolwiek przekazano. Za to zupełnie oficjalnie potwierdzono właśnie, że Polska przekaże (ciekawe czy za darmo? zapewne tak) 200 sprawnych czołgów T-72.

Jak wiemy Rosja relatywnie szybko zlikwidowała ukraińskie lotnictwo wojskowe (część samolotów transportowych uciekła zresztą do Polski i np. wożą nowe drony bojowe dla Ukrainy z Turcji do Rzeszowa), co możemy wnioskować po tym, że właściwie nie słyszymy już o sukcesach ukriańskiego lotnictwa. Obecnie dla operujących nad Ukrainą rosyjskich samolotów i śmigłowców zagrożeniem wydają się być tylko przenośne systemy rakietowe. Zatem, od 24 lutego żadne zaopatrzenie nie dociera na Ukrainę drogą lotniczą. Pozostaje więc tylko droga lądowa, przez Polskę, Słowację i Rumunię (Węgry od początku konfliktu konsekwentnie zajmują rozsądnie stanowisko neutralne i żadnych transportów broni nie przepuszczają).

Jest ogólnie wiadome – nasi politycy mówili o tym otwarcie, nawet się tym chełpiąc – że to Polska odgrywa tu rolę głównego „hubu” logistycznego. Transporty docierają albo drogą kołową lub kolejową z Zachodu a następnie do przejść granicznych (oficjalnych i tworzonych naprędce nieoficjalnych) albo też drogą lotniczą na lotnisko w Rzeszowie (które jest obecnie najruchliwszym lotniskiem w Polsce!). Tam i w okolicach Przemyśla następuje przeładunek na ciężarówki lub pociągi i sprzęt jest następnie transportowany dalej na wschód.

Dlaczego zatem Rosjanie, którzy od samego początku mogli spodziewać się takiego rozwoju sytuacji nie wyprowadzili od strony Białorusi – gdzie mają rozlokowane siły i już używali ich w tej kampanii – uderzenia po linii Sarny-Równe-Kamieniec Podolski, które odcięłoby ukraińskie siły od zagranicznego zaopatrzenia?

Tu można by odciąć transport dostaw z Zachodu dla Ukrainy

Zdecydowanie łatwiej walczyć z przeciwnikiem, który nie może liczyć na duże dostawy i musi polegać tylko na zapasach oraz własnej produkcji. Przy tym nie byłoby to uderzenie ani na Polskę ani na Słowację czy Rumunię, zatem nie stwarzałoby podstaw dla NATO do interwencji. Zarazem przy większości sił ukraińskich związanych na wschodzie takie uderzenie nie powinno napotkać dużego oporu a ewentualny kontratak Ukrainy wymagałby przerzucenia sił ze wschodu, co po pierwsze osłabiłoby ich tam a po drugie można by temu przerzutowi zapobiegać atakując na bieżąco transporty. Z punktu widzenia wojskowego same korzyści.

Nie robiąc tego Rosja niejako sama się prosi o to, żeby NATO poszerzało coraz bardziej zakres wsparcia materialnego dla Ukrainy. W efekcie Polska, Słowacja i Czechy stają się niejako zapleczem frontu istotnie wzmacniając Ukrainę i jej możliwości odpierania lub choćby spowalniania rosyjskich ataków. Czyli Rosja walczy ze zdecydowanie większym przeciwnikiem, niż to się może wydawać, bo nie tylko z dość liczną armią ukraińską (), ale w istocie z całym Zachodem.

Teorię, że Rosjanie tego nie mogą zrobić bo ich siły zbrojne są na to za słabe nie wytrzymuje krytyki. Wystarczyłoby przecież skierować tam te siły, które bez sensu (skoro później się wycofano) uderzały pod Kijowem i Charkowem. Wystarczyłoby użyć lepszych jednostek, przede wszystkim pancernych, które Rosja posiada ale nie wprowadziła ich do walki. I tak dalej.

To naprawdę bardzo dziwne, to tak wygląda jakby Rosja wręcz chciała aby konflikt się przeciągał.

6. Po co Rosja prowadzi rozmowy pokojowe z rządem w Kijowie?

Prowadzenie tych rozmów jest całkowicie sprzeczne z deklarowanymi celami „specjalnej operacji wojskowej”, a mianowicie „demilitaryzacją i denazyfikacją” Ukrainy.

Demilitaryzacji nie da się osiągnąć atakami z powietrza, samo niszczenie zabudowań i sprzętu nie wystarczy. Demilitaryzacja wymaga całkowitego demontażu ukraińskiej armii, a to z koleji wymaga jej pełnej kapitulacji lub przejścia znaczących jej części na stronę Rosji. O ile Rosja chyba liczyła w początkach konfliktu na przejście jakiejś części lub nawet większości oddziałów ukraińskich na jej stronę – wskazuje na to przede wszystkim apel prezydenta Putina do ukraińskich oficerów – to od co najmniej początku kwietnia wiadomo, że tak się nie stanie. Zatem, demilitaryzacja będzie wymagała pełnego pokonania armii ukraińskiej w walce. I tu ponownie pojawia się pytanie czemu nie następuje logiczny krok, jakim powinno być odcięcie jej od zaopatrzenia, o czym pisałem wyżej.

Denazyfikacja to jeszcze trudniejszy cel. Nie zostało to nigdy oficjalnie rozwinięte przez Rosję w szczegółach, ale z konieczności „denazyfikacja” musiałaby oznaczać:

  • likwidację wszystkich bojówek nacjonalistycznych, zwłaszcza kultywujących tradycje UPA i SS Galizien (dygresja: prawdziwe SS samo by zlikwidowało te bataliony traktując ich jako degeneratów – nikt w SS nie tatuował sobie swastyk na głowie),
  • likwidację pomników Bandery i innych ukraińskich „bohaterów narodowych” czyli po prostu zbrodniarzy, zmianę nazw ulic itp.,
  • zakaz używania symboli UPA (czerwono-czarna flaga, tryzub itp.), SS Galizien itp.,
  • zmianę programów nauczania i przemiał obecnie stosowanych podręczników historii, literatury itp.,
  • przywrócenie równouprawnienia różnych języków w miejsce obecnego specjalnego statusu ukraińskiego,
  • wyłapanie i osądzenie tych, którzy byli odpowiedzialni za powstanie tego kultu – tu czasem rosyjscy komentatorzy próbując objaśniać na czym miałaby polegać „denazyfikacja” przywoływali przykład Niemiec po II wojnie, gdzie stosowano kary i ograniczenia proporcjonalne do skali zaangażowania w nazizm – a więc liderzy na szubienicę, ale szef lokalnej komórki NSDAP czy Hitler Jugend niekoniecznie, być może jak był gorliwy to jakiś zakaz pracy w strukturach państwa.

Cała konstrukcja ukraińskiego państwa oraz cała propaganda usilnie stwarzająca „naród ukraiński” jest zbudowana na kulcie UPA, Bandery i tak dalej. Jest tak, bo – dodajmy – żadnej innej historii nadającej się na „historię narodową” Ukraina zwyczajnie nie ma, Ukraińcy jako naród to byt sztuczny stworzony pod koniec I wojny światowej na doraźne potrzeby polityczne przez bolszewików i… Polskę pod wodzą Józefa Piłsudkiego (całą akcja z Semenem Petlurą), który to proces potem – również z przyczyn doraźnych – kontynuowały Niemcy w czasie II wojny. Skoro tak, to de facto „denazyfikacja”, o której mówi Putin, musiałaby oznaczać demontaż fundamentów ukraińskiej tożsamości narodowej w jej obecnym kształcie. Przemówienie Putina z 21 lutego nie pozostawia cienia wątpliwości, że jest tego świadom zarówno on – jak i w ogóle kierownictwo Rosji.

Biorąc pod uwagę to wszystko „denazyfikacja” musiałaby z konieczności oznaczać całkowity demontaż aktualnych struktur państwa Ukrainy – de facto jego likwidację i – jeśli taki byt miałby być w ogóle utrzymany – budowę od nowa, na nowych kadrach jakiejś „Ludowej Republiki Ukrainy”. Alternatywą byłoby rozczłonkowanie kraju i stworzenie wielu „ludowych republik” (na wzór DNR i ŁNR), które następnie zostałyby inkorporowane do federacyjnego państwa rosyjskiego nie tracąc swojej administracyjnej odrębności.

Nie ma najmniejszych wątpliwości, że czegoś takiego nie da się osiągnąć drogą negocjacji. Żaden reżim nie zgodzi się w negocjacjach na układ, który oznacza całkowitą utratę władzy a być może więzienie dla wielu jego członków. Do tego potrzebne jest pełne i bezapelacyjne zwycięztwo w polu, takie, po którym reżimowi w Kijowie pozostaje wyłącznie bezwarunkowa kapitulacja – lub ewakuacja.

Czyli oddziały rosyjskie muszą w końcowym boju opanować Kijów i wyprowadzić z ministerstw i urzędów w kajdankach ich dotychczasowych lokatorów (tych, którzy nie uciekną do Polski), a struktury, którymi oni kierowali muszą przestać istnieć tak samo jak w maju 1945 przestały istnieć NSDAP, SS i tak dalej.

Wspomnieć trzeba, że otwierające kampanię przemówienie prezydenta Putina z 21 lutego było zgodne z takim planem bo najwięcej miejsca w nim nie poświęcił on kwestii uznania republik DNR i ŁNR (co było decyzją owego dnia), ale nakreśleniu szerokiej historii Ukrainy, z której płynął jasny i widoczny wniosek, że jest to państwo sztuczne i nie mające sensu.

Mimo to Rosja prowadzi i prowadziła z Ukrainą rozmowy, w tym nagłaśniane spotkania na Białorusi oraz w Turcji a także „rozmowy w formacie zdalnym”, które ponoć są kontynuowane.

Ale na tym nie koniec – oficjalne czynniki Rosji (w tym minister Ławrow) regularnie sugerują, że prezydent Żeleński i jego otoczenie to narkomani i amerykańskie marionetki. Tym bardziej: po co prowadzić negocjacje z narkomanami, do tego marionetkami? O czym z nimi gadać?

Dziwna sprawa.

Dygersja: demilitaryzacja i denazyfikacja Ukrainy – gdyby udało się ją Rosji przeprowadzić – jest w interesie Polski i narodu Polskiego. Istnienie pod naszym bokiem państwa dużo ludniejszego, o dużej i dobrze uzbrojonej armii, jednocześnie wrogiego Polsce i zbudowanego na tradycjach UPA, organizacji po prostu polakożerczej i zapisanej w historii ludobójstwem wobec Polaków to dla Polski zagrożenie. Przyjaźnienie się z taką Ukrainą, dofinansowywanie jej, dostarczanie jej broni itp. to wyraz albo głupoty albo serwilizmu naszych władz wobec ich amerykańskich panów. Polska powinna w tym konflikcie zająć stanowisko takie jak Węgry – a może nawet rozważyć zmianę sojuszy.

Co tu jest grane?

Wróćmy jednak do meritum, czyli dziwnej wojny na Ukrainie. Jakie są możliwe wyjaśnienia tych wszystkich dziwnych zdarzeń i aspektów, które wymieniłem?

Rysują się tu trzy możliwe teorie:

1. Rosja jest faktycznie słaba a jej wojsko źle wyszkolone i wyposażone, Putin nie był tego świadom, bo do niego szły tylko pozytywne raporty, w efekcie przeliczył się bo dzielnie broniący się Ukraińcy wspierani przez Zachód świetnie sobie z rosyjską armią radzą i mają szansę wygrać tą wojnę (czyli – w skrócie – narracja mediów głównego nurtu jest prawdziwa).

Tę opcję należy od razu odrzucić po pierwsze z samego faktu, że tak nadają główne media. Jakim cudem media, które bezczelnie lecz w pełnej synchronizacji kłamały przez ostatnie dwa lata tworząc atmosferę „Okropnej Pandemii” miałyby nagle z dnia na dzień odzyskać rzetelność i prawdomówność? Zwłaszcza, że znów gadają chórem i bezkrytycznie powtarzają wszystko co powie ukraińskie cokolwiek (sztab wojskowy, wywiad, media) jako świętą prawdę, na co mogą się nabierać tylko wyjątkowo ograniczeni intelektualnie ludzie (czyli – w praktyce – szerokie masy społeczeństwa; trudno mi to zaakceptować, ale są ludzie tak głupi, że do dziś wierzą w „Ducha z Kijowa” i bohaterów z Wyspy Węży).

Po drugie, Rosja przygotowywała się do tej operacji od kilku lat – co najmniej od roku 2014, aczkolwiek za postawienie wojska „na nogi” Putin zabrał się jak tylko doszedł do władzy w 2000 roku. Samą operację poprzedziło wiele ćwiczeń i manewrów, w tym niespodziewanych, służących sprawdzaniu rzeczywistego stanu armii. Można sądzić, że Putin jako były funkcjonariusz służb zdaje sobie sprawę z ryzyka jakie ma każdy władca, że będzie dostawał tylko pozytywne informacje. Co za tym idzie powinien był wypracować mechanizm, który by temu zapobiegał. Podstawą takiego mechanizmu może być służba, z której się wywodzi, czyli FSB, tym bardziej, że jako służba „cywilna” tradycyjnie od czasów sowieckich stoi w pewnej opozycji do armii w wewnętrznym balansie sił państwa rosyjskiego. Innymi słowy, dla kierownictwa FSB informowanie o niedostatkach i wpadkach armii to nie tylko element ich obowiązku, ale także okazja do zyskiwania politycznych punktów. Tak więc moim zdaniem przekonanie, że Putin i ścisłe kierownictwo Rosji, które on reprezentuje mogłoby w ogóle nie wiedzieć o fatalnym stanie armii żyjąc w całkowitym oderwaniu od rzeczywistości trudno przyjąć.

Co więcej, w Syrii Armia Rosyjska poradziła sobie świetnie, mimo trudnej sytuacji (ograniczenia w działaniu wynikające z obecności na miejscu sił USA i Turcji oraz interesów Izraela, odległość od kraju – logistyka) ratując de facto państwowość Syryjską i w ten sposób zapobiegając dalszej destabilizacji Bliskiego Wschodu, którą rozkręcało USA przy pomocy tak zwanego „państwa islamskiego” ISIS. Trudno uwierzyć, że działając w dużo lepszych warunkach, bez problemów logistycznych jakie stwarza Syria, na dobrze znanym terenie nagle stali się nieporadni i źle wyszkoleni.

Nawet na moment założywszy, że kierownictwo było oszukiwane i zamiast obiecanego „blitzkrieg” dostali „kichę” – no to powinni się zorientować już po dwóch tygodniach, wymienić kierownictwo armii i zasadniczo zmienić sposób działania „w polu”. To jednak nie nastąpiło.

Mały szczegół: Rosjanie pokazali też, że dysponują dużo większymi zapasami rakiet różnych rodzajów niż się spodziewano. Pentagon początkowo oceniał, że Rosji zapasy skończą sie po dwóch tygodniach działań tymczasem jakoś do dziś nie widać by się im kończyły. Pentagon więc twierdzi teraz, że wystrzelili już 1/3 tego co mieli. Oczywiście nie wiemy czy Pentagon w oficjalnych komunikatach rzeczywiście dzieli się swoim prawdziwym rozeznaniem sytuacji (wątpliwe). Nie wiemy również jakie Rosja ma tempo produkcji tych rakiet, a więc w jakim tempie jest w stanie uzupełniać to, co wystrzeli.

W każdym razie moim zdaniem tą opcję możemy skreślić. Zostają dwie dalsze możliwości:

2. Rosja szykuje się do większej wojny. W związku z tym celowo marudnie działa na Ukrainie, nie kieruje tam zbyt dużo wojska, celowo nie używa swojego najlepszego sprzętu i tak dalej. Celowo też zostawia taką „zapraszającą” trasę dostaw z Polski i wytwarza aurę „nieporadności”. W efekcie Zachód zmarnuje dużo sprzętu, który trafiając na Ukrainę może być niszczony przez siły rosyjskie – a także rozkradany i sprzedawany „na czarno” przez Ukraińców. Rosja zaś zachowa większość swojej armii nienaruszoną „na później”.

Władze amerykańskie przyznały, że nie wiedzą co się z tymi wszystkimi rzeczami tak naprawdę dzieje bo przekroczeniu granicy. Pojawiły się też pierwsze komunikaty w mediach zachodnich na temat tego, że magazyny Zachodu a zwłaszcza USA nie są niewyczerpane. Pentagon zwołał pilne posiedzenie przedstawicieli firm produkujących uzbrojenie w temacie zwiększenia produkcji, ale USA 2022 to nie USA 1941 czy nawet 1985.

Większość przemysłu znikła, gospodarka opiera się na „usługach” i szamaństwie finansowym. Nie da się zrobić tego co USA – masowo „wyoutsourceować” produkcji do tanich krajów Azji (gł. Chin) przy tym zachowując ją jedynie w wąskich, kluczowych dla obronności sektorach. Po pierwsze powoduje to, że nie ma zakładów, które by można przestawić na produkcję wojenną (rzecz, która w latach 1941-45 działa się masowo). Po drugie nie ma kadr pracowników wytwórczych (robotników przemysłowych), które mogłyby tą produkcję podjąć w już istniejących zakładach zwiększając ich możliwości. Po trzecie, nawet super-tajne i super-nowoczesne bronie buduje się z komponentów, w tym także takich całkiem „zwykłych” jak stal, drut itp. ale także elementy elektroniczne (a wciąż urządzenia elektroniczne to nie tylko same wysoko zaawansowane chipy jak procesory, ale także elementy takie jak oporniki, kondensatory, diody i tak dalej). Jeżeli nie mamy bazy przemysłowej wytwarzającej to wszystko, to jest słabo zwłaszcza kiedy jakieś dziwne cuda powodują „problemy z zaopatrzeniem”.

Bazę wytwórczą to mają teraz tak naprawdę Chiny, a nie USA. To Chiny byłyby w stanie bez problemu „podkręcić” produkcję uzbrojenia i amunicji – dla USA może to być trudniejsze.

Wracając do Rosji – jeśli rosyjscy decydenci o tym wiedzą „wykrwawienie” Zachodu z zasobów, które utoną na Ukrainie może mieć większy sens niż odcięcie ich dopływu, bo wtedy pozostałyby one w krajach NATO, z których pochodzą wzmacniając je. Momentem, w którym Rosja zdecyduje się na uderzenie odcinające dostawy może być dopiero moment kiedy zachęcone pozorną słabością Rosji NATO zdecyduje się posłać na Ukrainę swoje jednostki wojskowe. Wiele wskazuje, że mogą to być jednostki polskie działające w sposób, który pozwoli NATO uchylić sie od pełnoskalowego ataku na Rosję gdyby Rosja postanowiła owe polskie jednostki zniszczyć.

Na scenariusz „większej wojny” wskazują także:

  • skala przygotowań wojennych na Zachodzie, w tym także w samej Polsce,
  • wciąganie do NATO Finlandii i Szwecji (dodajmy, że na poziomie operacyjnym, wojskowym to się już dzieje w praktyce np. szwedzkie samoloty zwiadu elektronicznego, które na początku konfliktu latały nad wodami międzynarodowymi nad Bałtykiem stamtąd starając się zebrać jak najwięcej informacji obecnie latają nad Polską i Rumunią),
  • przerzut wojsk z Zachodu do Polski, w tym także wojsk USA,
  • jasne komunikaty rosyjskich mediów zarówno głównego nurtu jak i niezależnych analityków – wszyscy mówią, żeby szykować się na długą wojnę. Trudno przyjąć, że idzie o wojnę na Ukrainie bo ciężko sobie wyobrazić, że ona mogłaby trwać dłużej niż jeszcze kilka miesięcy gdyby Rosja się do niej „przyłożyła”. Musi więc chodzić o jakaś inną wojnę, może III światową?

W tym ujęciu ostatecznym celem USA są Chiny. Najwyraźniej decydenci w USA postanowili nie czekać na dalszy rozwój wypadków – dalszy wzrost potęgi chińskiej gospodarki i rozwój technologiczny tamże – i rozwiązać temat zbrojnie atakując słabszy element układu Rosja-Chiny, jakim niewątpliwie jest Rosja. Idealny dla USA scenariusz to wymiana władzy w Rosji, wasalizacja Rosji, a następnie użycie Rosji do ataku na Chiny – czyli przeprowadzenie wojny z Chinami rękami rosjan tak jak obecnie prowadzi się wojnę z Rosją rękami ukraińców i – na razie w roli zaplecza – Polaków, Rumunów itp. Zarówno Rosja i Chiny są świadome tego, co chcą osiągnąć Amerykanie, stąd a) uprzedzające uderzenie na Ukrainę ale b) słabe, by zachować siły na dalszy, być może frontalny konflikt.

3. Wszystko co obserwujemy jest ściemą, podobną w konstrukcji propagandowo-psychologicznej do ściemy pt. „Covid-19”. Cele operacji o skali ogólnoświatowej pozostają niezmienione – obniżenie konsumpcji zasobów przez populację, obniżenie zużycia energii, zmniejszenie samej populacji, zmiana systemu z kapitalizmu – czy ściślej – post-kapitalizmu w coś nowego, o czym nie wiemy za wiele poza tym, że będzie cyfrowe, totalitarne i mało przyjemne.

W tym scenariuszu kierownictwo rosyjskie gra rolę mu wyznaczoną, a może nawet wcześniej uzgodnioną w ramach „podziału pracy” światowych elit. Dodatkowym bonusem będzie „wypalenie” rosyjskiego patriotyzmu i niechęci wobec programu globalistycznego, co zapewne nastąpi jeśli Rosja tą wojnę przegra (a wszystko poza likwidacją państwa ukraińskiego i jego obecnych władz będzie dla Rosji klęską).

I zobaczmy co udaje się osiągnąć:

  • już na umownego „Putina” zrzucono odpowiedzialność za rosnącą inflację, co dotyka nie tylko Polski ale także USA i strefy Euro oraz właściwie wszystkich powiązanych z nimi pomniejszych walut, mimo kłamliwych statystyk i ukrywania danych o podaży pieniądze szydło wyłazi z worka bo obywatele widzą rosnące ceny – no to mamy wyjaśnienie, to przez Putina,
  • podobnież winą „Putina” i Straszliwej Wojny na Ukrainie są zaburzenia w logistyce skutkujące brakami różnych towarów od półprzewodników poprzez samochody po olej rzepakowy, chociaż nikt tak naprawdę nie zbadał jakie są rzeczywiste przyczyny tych braków (na ile np. sankcje nałożone na Rosję mają podobny skutek do lockdown-ów i innych „auto-sankcji” nakładany na siebie same przez kraje podczas Globalnej Strasznej Pandemii czyli ściemy pt. Covid-19),
  • już zapowiadane na jesień braki żywności to także wina „Putina”,
  • no i to przez „Putina” musimy czym prędzej przestać korzystać z węgla, ropy i gazu ziemnego przechodząc na „zieloną energię” a przede wszystkim… mniej zużywając, a więc mając niedogrzane domy, szkoły i urzędy, nie korzystając z klimatyzacji, z samochodów – a jesli już to tylko jadąc bardzo wolno, choć najlepiej w ogóle nigdzie nie jeździć i wszystko załatwiać „zdalnie”. Stosowne wytyczne International Energy Agency – przygotowane we współpracy z UE – są tu wystarczająco czytelne.

Dodatkowo, lokalny polski fenomen to praktycznie dziejące się na naszych oczach przygotowania do przejęcia Polski przez żydowskich oligarchów pod hasłem „Unii” czy „Konfederacji Polsko-Ukraińskiej” – te wszystkie flagi ukrainy wszędzie, to brzmiące wszędzie w Polsce banderowskie hasło „Sława Ukrainie, gierojam sława”, ten język ukraiński na wszystkich serwsiach internetowych (co jest dodatkowo groteskowe, bo większość przesiedleńców z Ukrainy języka tego nie zna) i tak dalej, te przywileje dla przesiedleńców zachęcające ich by pozostali w Polsce i nie jechali dalej na Zachód itp. itd. W ten sposób globaliści likwidują jedno z nielicznych pozostałych na świecie etnicznie czystych państw białego człowieka.

I „wisienka na torcie” z dnia dzisiejszego – „Konferencja w sprawie przyszłości Europy” zatwierdza radykalne reformy EU: koniec jednomyślności, likwidacja veta [krajowego], uruchomienie wspólnego europejskiego wojska, ponadnarodowe bezpośrednie wybory do parlamentu EU itp. Czyli ten globalistyczny, masoński projekt przerobienia Europy na jedno super-państwo rusza pełną parą do przodu – i oczywiście pretekstem będzie znowu „zagrożenie rosyjskie” i Straszliwa Wojna na Ukrainie. Dokładnie tak samo, jak uprzednio fałszywa i wykreowana całkowicie „z d..y” Straszliwa Pandemia była pretekstem nie tylko do wstrzyknięcia milionom szkodliwych substancji, ale także do wprowadzenia ograniczeń w poruszaniu i przyzwyczajeniu „obywateli” EU (i nie tylko) do cyfrowych certyfikatów, które trzeba okazywać na każdym niemal kroku.

W gruncie rzeczy zatem kwestia sprowadza się do tego czy Putin (i grupa kierownicza Rosji, która stoi za nim) a także Xi (i grupa kierownicza Chin, która stoi za nim) grają w jednej drużynie z kontrolerami Schwaba, Bidena, polityków EU itp. – czy też przeciwko nim. Innymi słowy: czy Putin, Xi i ich ekipy też uczestniczą w budowie NWO (Nowy Porządek Świata), czy próbują go zatrzymać?

Na tą chwilę – nie będąc członkiem międzynarodowej elity lub wysoko postawionym funkcjonariuszem służb jednego z dużych krajów – nie można jednoznacznie odpowiedzieć na to pytanie. Może być przecież tak, że sprzeciw Rosji i jej walka o suwerenność jest autentyczny a globaliści jedynie wykorzystują to, by piec dalej swoją pieczeń (innymi słowy dzięki Rosji nie muszą sięgać po kolejną, jeszcze gorszą pandemię czy powiedzmy najeźdźców z kosmosu by zastraszyć populację tak, by przyjęła program Wielkiego Resetu czyli „nie będziesz mięc nic i będziesz szczęśliwy”).

Mimo to należy brać pod uwagę i taką możliwość, że niestety władze Rosji grają tak naprawdę do tej samej bramki, co ich pozorni przeciwnicy z Waszyngtonu czy Brukseli. To zaś oznaczałoby, że faktycznie nastały dni ostatnie.