Typowa impreza świąteczno-noworoczna z lemingami. Jak zwykle na takich rodzinnych spędach rozmowa schodzi na tematy polityczne. Widać i słychać, że polityka miłości bliźniego i zgody co rujnuje osiągnęła pełny sukces. Hasło „Kaczyński” powoduje u Lemingów atak wymienionej „miłości”, który w treści przekracza granice rozsądku i dobrego smaku i który w innych warunkach można by zakwalifikować jako nawoływanie do czynów zabronionych.
By rozładować atmosferę opowiadam zagadkę z cyklu tych mało smacznych ( tak by je oceniły nie-lemingi). Pytam, dlaczego na Okęciu generałów przesadzono z Casy do Tutki. Po wyrażeniu przez lemingi zdziwienia, że takie zdarzenie miało miejsce, odpowiadam na tę zagadkę. Po to generałów przesadzono do jednego samolotu z prezydentem żeby lecieli razem, bo nikt by nie uwierzył, że na jednym lotnisku mogą się rozbić dwa samoloty. Reakcją na ten mało śmieszny żart / zagadkę był gremialny śmiech lemingów, który po chwili zamilkł. W jego miejscu na ich twarzach zagościł dziwny grymas. Z takim samym grymasem chodził po sejmie 10 kwietnia 2010 Schetyna który miał lecieć feralnym lotem z prezydentem, ale którego Donek wziął trzy dni wcześniej do Katynia. Taki sam grymas miał też były premier Miler, gdy dowiedział się, że miał być jedną z ofiar Ryszarda C. Ten grymas to było takie połączenie zaskoczenia, niedowierzania i jakieś podejrzenia że ktoś nas tutaj robi w .... .
I na tym skończyły się żarty. Postawiłem lemingom pytanie, co by było gdyby zgodnie z planem wylądowali w Smoleńsku generałowie Casą, a w ich przytomności rozbił się TU-154M z prezydentem na pokładzie. Jakie działania podjąłby szef sztabu generalnego generał Gągor? Co by zrobił szef lotnictwa generał Błasik. Czy pozwoliliby na całkowite i bezwarunkowe przejęcie śledztwa przez Rosjan ? Czy któryś z nich zadzwoniłby do Jarosława Kaczyńskiego z wiadomością o śmierci jego brata a kwadrans później  znów zadzwonił mówiąc, że stało się to z winy pilotów lądujących we mgle – bo tak uczynił minister spraw zagranicznych Sikorski.
Pytań by można mnożyć. Ale są to teraz pytania retoryczne. Tak przy okazji to wejście generałów do TU kompromituje teorię tzw. „naciskową”. Większość mediów lansuje ją konsekwentnie od pierwszych chwil po katastrofie. Wg jej ostatniej wersji w kabinie pilotów „rządził” generał Błasik. Teoria ta ma jedną podstawową wadę. Jeśliby bowiem na pokładzie TU-154 nie było generała to nie było by też i nacisków. Pozbawiony nacisków pilot by nie lądował i nie byłoby katastrofy. Reasumując, dopuszczenie do wejścia generałów na pokład było wg. tej teorii „naciskowej” pośrednią przyczyną katastrofy. Pytanie – jak to się stało że znaleźli się oni w Tutce a nie w innym samolocie (samolotach)?

Inną wersją katastrofy jest rozbicie się Casy z generałami na lotnisku z Smoleńsku o czym niezwłocznie informowany jest prezydent lecący wówczas na to samo lotnisko. Jakie decyzje podjąłby prezydent po utracie sztabu generalnego ? Czy kazałby lądować i wpadłby w ramiona Miedwiediewa rozpoczynając politykę pojednania i miłości ? A może pojawiłyby się u niego jakieś wątpliwości co do okoliczności tego zdarzenia, wątpliwości których nie miał Tusk ściskając się z Putinem ?
Takich „żartów”, „zagadek”, gdybań, rozważań i pytań retorycznych można by mnożyć. Dotychczasowe wyjaśnianie przyczyn i przebiegu katastrofy smoleńskiej jako żywo przypomina „czeski film” z tym, że na razie tylko lemingi siedzą na widowni i patrzą z rozdziawionymi gębami. Ale ten film się kiedyś skończy, będzie inny seans dla innej publiczności. Jest tylko kwestią czasu gdy rozpoczną się śledztwa w sprawie „śledztwa” komisji lotniczej i w sprawie śledztwa prokuratorskiego. Kwestia czasu. A lemingi wówczas zgłupieją.