Rosjanie to nie Słowianie i jak z tym faktem walczono
V tom Polskiego Słownika Biograficznego opatrzony jest
stopką “Kraków 1939–1946. Nakładem Polskiej Akademii Umiejętności. Skład
Główny w księgarniach Gebethnera i Wolffa”. Pierwszy zeszyt tego tomu
ukazał się jeszcze przed wojną, ostatnie niestety już po niej.
Mawia się często, że zaraz po “wyzwoleniu” w 1944-45 roku życie toczyło się jeszcze trochę normalnie, a najgorsze czasy dla nauki nastały dopiero w latach 1948-1956. Ogarnia mnie jednak wątpliwość, gdy czytam w tymże tomie PSB artykuły takie, jak ten na stronach 441-443, poświęcony Franciszkowi Duchińskiemu (1816-1893), autorstwa Marii Czapskiej (czyżby to TA, hrabianka Hutten-Czapska siostra pisarza Józefa Czapskiego?).
Artykuł o Duchińskim jest bardzo długi. Rzadko który artykuł w PSB w tamtych czasach zajmował aż 4,5 szpalty. Zaczyna się tak:
Z tego, co się orientuję, Franciszek Duchiński mówił rzeczy oczywiste, groźne jednak dla fundamentów imperium rosyjskiego. Groźne zarówno wtedy, gdy żył (na wygnaniu, we Francji), jak i wtedy, gdy w PSB ukazywała się jego biografia. Czy dzisiaj prezydenta USA, p. Baracka Obamę, ktoś nazwałby Germaninem? A przecież w połowie, po matce, ma on w pełni germańskie (anglo-saskie) pochodzenie i jego macierzystym językiem jest język germański. Czyli jest w połowie Germaninem, w przeciwieństwie do Józefa Stalina, rządzącego Rosją (i Polską, co tu kryć) w roku 1946, który W OGÓLE nie był Słowianinem tylko Gruzinem (Gruzja została podbita przez Rosję dopiero w XVIII wieku, podobnie jak Polska…).
Dzisiaj, gdy pisać prawdę już wolno, można przeprowadzić głębszą analizę tez Duchińskiego by się przekonać, czy faktycznie nie miał on racji. Jaki procent z mieszkańców Rosji (w granicach sprzed 1772 r. i dzisiejszych, nie mówimy o dzisiejszych Białorusi i Ukrainie!) ma pochodzenie słowiańskie, a jaka część to ludy o zupełnie niesłowiańskim pochodzeniu – po części ugrofińskie (w tym i panująca dynastia Rurykowiczów), po części azjatyckie, uralskie czy kaukaskie? Przyznanie tego faktu powodowałoby, że urzędowa moskiewska ideologia panslawizmu zupełnie straciłaby sens.
Duchiński wbrew językoznawcom (jak wspomniany jego krytyk J.N. Beaudouin de Courtenay) i literatom (jak W. Nałkowski) korzystał z osiągnięć powstającej właśnie etnografii. Dzisiaj mamy jeszcze do tego genetykę. Czy powrócą czasy, w których Duchińskiemu stawiać się będzie pomniki i wybijać medale, jak w roku 1885 we Lwowie, z napisem ”Obrońcy prawdy historycznej za pół wieku służby narodowej”?
Mawia się często, że zaraz po “wyzwoleniu” w 1944-45 roku życie toczyło się jeszcze trochę normalnie, a najgorsze czasy dla nauki nastały dopiero w latach 1948-1956. Ogarnia mnie jednak wątpliwość, gdy czytam w tymże tomie PSB artykuły takie, jak ten na stronach 441-443, poświęcony Franciszkowi Duchińskiemu (1816-1893), autorstwa Marii Czapskiej (czyżby to TA, hrabianka Hutten-Czapska siostra pisarza Józefa Czapskiego?).
Artykuł o Duchińskim jest bardzo długi. Rzadko który artykuł w PSB w tamtych czasach zajmował aż 4,5 szpalty. Zaczyna się tak:
Myślą Państwo może, że w pozostałym tekście znajdziemy tam cokolwiek na temat tej teorii i wyjaśnienie DLACZEGO jest ona błędna? Ależ skąd! Dowiadujemy się jedynie, że:Duchiński Franciszek Henryk (1816—1893), emigrant, działacz polityczny, stworzył błędną teorię o niesłowiańskim pochodzeniu Rosjan.
"Tezę swoją o mongolskim (»turańskim«) pochodzeniu Rosjan oparł na dowodach czerpanych do odległych źródeł, dobieranych wszelako stronniczo i dowolnie naginanych do powziętej z góry tezy."Artykuł pokazuje, jak z autorem walczyły rozmaite autorytety (zwł. J.N. Beaudouin de Courtenay i W. Nałkowski), pełno jest w nim określeń typu “pseudonaukowe tezy”, “był D. ślepym fanatykiem, gdy chodziło o jego fałszywą doktrynę”. Jeżeli ktoś stawał w jego obronie, to robił błąd, np.:
“Trentowski głosił mylnie, że D. dokonał rewolucji w historii opierając ją na etnografii,i przyznawał mu wielkie zasługi dla sprawy polskiej.”Spójrzmy jednak na zimno na poglądy Duchińskiego, których szczegółów oczywiście z tej biografii nie poznamy i na przyczyny ataków na jego osobę. Dlaczego, jeśli istotnie jak pisze autorka biogramu
D. nie posiadał metody naukowej, ani się kusił o jej zdobycie, był autodydaktą z nastawieniem apriorycznym i jednocześnie mistykiem ufającym bożemu natchnieniu.to jednak został wiceprezesem Francuskiego Towarzystwa Etnograficznego? Dlaczego pean na jego cześć napisał sam Agaton Giller?
Z tego, co się orientuję, Franciszek Duchiński mówił rzeczy oczywiste, groźne jednak dla fundamentów imperium rosyjskiego. Groźne zarówno wtedy, gdy żył (na wygnaniu, we Francji), jak i wtedy, gdy w PSB ukazywała się jego biografia. Czy dzisiaj prezydenta USA, p. Baracka Obamę, ktoś nazwałby Germaninem? A przecież w połowie, po matce, ma on w pełni germańskie (anglo-saskie) pochodzenie i jego macierzystym językiem jest język germański. Czyli jest w połowie Germaninem, w przeciwieństwie do Józefa Stalina, rządzącego Rosją (i Polską, co tu kryć) w roku 1946, który W OGÓLE nie był Słowianinem tylko Gruzinem (Gruzja została podbita przez Rosję dopiero w XVIII wieku, podobnie jak Polska…).
Dzisiaj, gdy pisać prawdę już wolno, można przeprowadzić głębszą analizę tez Duchińskiego by się przekonać, czy faktycznie nie miał on racji. Jaki procent z mieszkańców Rosji (w granicach sprzed 1772 r. i dzisiejszych, nie mówimy o dzisiejszych Białorusi i Ukrainie!) ma pochodzenie słowiańskie, a jaka część to ludy o zupełnie niesłowiańskim pochodzeniu – po części ugrofińskie (w tym i panująca dynastia Rurykowiczów), po części azjatyckie, uralskie czy kaukaskie? Przyznanie tego faktu powodowałoby, że urzędowa moskiewska ideologia panslawizmu zupełnie straciłaby sens.
Duchiński wbrew językoznawcom (jak wspomniany jego krytyk J.N. Beaudouin de Courtenay) i literatom (jak W. Nałkowski) korzystał z osiągnięć powstającej właśnie etnografii. Dzisiaj mamy jeszcze do tego genetykę. Czy powrócą czasy, w których Duchińskiemu stawiać się będzie pomniki i wybijać medale, jak w roku 1885 we Lwowie, z napisem ”Obrońcy prawdy historycznej za pół wieku służby narodowej”?
Więcej: http://minakowski.pl/rosjanie-to-nie-slowianie-i-jak-z-tym-faktem-walczono/#ixzz2U8t3milT
APPENDIX
Czy Moskale to Słowianie
Luty 21, 2011
I nie mam na myśli obecnych mieszkańców Moskwy, ale przodków budujących państwa i imperium rosyjskie.Nie jestem etnografem. Nie jestem nawet naukowcem. Ja tylko czytam i wyciągam wnioski.
W XIX wieku żył sobie niejaki pan Franciszek Henryk Duchiński. Etnograf, który się wsławił twierdzeniem, że nasi wschodni zaborcy to nie są nawet Słowianie, tylko jakieś mongolskie lud. Jego praca wywołała ogromne oburzenie władz. Podniosły się głosy salonu, że to mowa nienawiści i w ogóle rusosemityzm. Tak że biedny pan naukowiec musiał emigrować do Paryża. Więcej życiorysu w Wikipedii: http://pl.wikipedia.org/wiki/Franciszek_Henryk_Duchi%C5%84ski
Tamże dowiemy się, że „Jakkolwiek niektóre jego tezy zostały odrzucone przez współczesną etnologię i historiografię…”. Być może ktoś dotrze do tego obalenia, bo jako nienaukowiec za bardzo nie mogę. Dotarłem za to do opracowania dotyczącego wyżej wymienionego z roku 1885.
http://www.ukrstor.com/ukrstor/duchinski_zp.htm
Gdzie między innymi czytamy: „Lecz ta cywilizacya, jako też forma rządu i bytu społecznego dobra dla Moskali i wszystkich narodów turańskich, mających skłonności do koczowniczego życia, jest niewłaściwa a więc złą dla narodów aryjskiej rasy, do której należą Słowianie i wszystkie narody europejskiej cywilizacyi. Wyrobiły one w sobie pojęcia indywidualizmu, własności i wolności, czują się więc bardzo nieszczęśliwymi w stosunkach patryarchalnego despotyzmu, zaprowadzającego wszędzie niewolę z komunizmu wyrosłą. Kotlina Dniepru rozdziela te dwie sprzeczne i walczące z sobą cywilizacye, ona to jest właściwą granicą Europy od Azyi.”
Z czego wniosek płynie, że nasz Duchiński nie złośliwie wyzywa etnicznie poddanych imperatora od turanów i wcale żadnym rasistą nie jest. Tylko tłumaczy koczownicze i zaborcze zapędy Rosjan ich pochodzeniem i krwią. Za to oburzenie władz mówi bardzo wiele o ich niskiej samoocenie i stawaniu na palcach w kierunku cywilizacji, kultury i nauki. Której kwiat stanowili poddani z krajów zagarniętych.
Zobaczmy teraz pochodzenie Rosjan zwanych przez Polaków (Lachów) Moskalami bądź Moskwianami. Czy jest taki lud prasłowiański? Nie ma. No dobra są Rosjanie. Czy to to samo? Jak popatrzymy na mapkę ekspansji Słowian do Europy i mapkę obejmująca pierwsze księstwa rosyjskie to części wspólnych jest niewiele.
No jak to? A Białoruś? A Ruś Czerwona? A Ruś Kijowska?
No ludzie! Gdzie Moskwa a gdzie te krainy?
Grzebię ja dalej i dokopuję się do http://pl.wikipedia.org/wiki/Narodziny_Rusi
Z którego to wynika, że Rusini to najeźdźcy ze Skandynawii co napadli spokojnych Słowian zamieszkujących obecne tereny Litwy, Łotwy, Białorusi i Ukrainy i zostali ichnią arystokracją.
Wynik analizy poszlakowej jest następujący Rusini to nie Słowianie, Moskale to też nie Słowianie i nie Rusini. Jeszcze mi się telepał po głowie wniosek, że Moskwianie są to odepchnięci przez Rusów na wschód, Słowianie, ale ekspansja Rusów była raczej w stylu zajęcia państwa a nie jego kolonizacji.
Rosjanin to nie osoba zamieszkująca dawne tereny Rusi, tylko Moskal, który w swojej ekspansji wchłonął język i obyczaje i kulturę podbijanych księstw i plemion.
Z Księstwa Moskiewskiego powstał Carat, który ogromny rozwój zawdzięcza w dużej mierze zawłaszczeniu bezpańskiego Cesarstwa Bizantyjskiego wraz z religią, kulturą i obyczajami.
Oczywiście po dziesięciu wiekach wojen, ekspansji i podbojów, czystej etnicznie ludności nie ma wcale. Nad czym, nie będąc rasistą wcale, nie ubolewam.
I wy nie ubolewajcie, tyko potraktujcie moje wywody jako ciekawostkę.
http://zestrony.pl/WordPress/czy-moskale-to-slowianie/
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz