n e v e r l a n d d

- ANTISOZIALISTISCHE ELEMENTE - *** TA MI OTO PRZYPADŁA KRAINA I CHCE BÓG, BYM W MILCZENIU TU ŻYŁ * ZA TEN GRZECH, ŻE WIDZIAŁEM KAINA ALE ZABIĆ NIE MIAŁEM GO SIŁ *** " DESPOTYZM przemawia dyskretnie, w ludzkim społeczeństwie każda rzecz ma dwoje imion. " ******************** Maria Dąbrowska 17-VI-1947r.: "UB, sądownictwo są całkowicie w ręku żydów. W ciągu tych przeszło dwu lat ani jeden żyd nie miał procesu politycznego. Żydzi osądzają i na kaźń wydają Polaków"

Archiwum

POGODA

LOKALIZATOR

A K T U E L L






bezprawie.pl
"Polska" to kraj bezprawia

piątek, lipca 11, 2014

Bohaterstwo Żołnierzy Polski - Zadwórze

Polskie Termopile - Zadwórze 17.08.1920 - Sadistic.pl

Zapewne, większość z was słyszała o Bitwie pod Wizną zwaną też Polskimi Termopilami. Niewielu pewnie wie, że mamy wiele innych Termopil. Oto jedne z nich. 

SEE




Bitwa pod Zadwórzem – bitwa, która miała miejsce 17 sierpnia 1920 roku w czasie wojny polsko-bolszewickiej pomiędzy oddziałem 330 polskich Obrońców Lwowa pod dowództwem kpt. Bolesława Zajączkowskiego a siłami bolszewickiej Pierwszej Konnej Armii Siemiona Budionnego. Rozegrała się ona na dalekim przedpolu Lwowa, 33 km od miasta w pobliżu wsi Zadwórze, znajdującej się obecnie na terytorium Ukrainy. Celem obrońców było opóźnienie podejścia wojsk bolszewickich do Lwowa. Heroiczna obrona zakończyła się sukcesem wojsk polskich. 



16 sierpnia, I batalion 54. pułku piechoty został zaatakowany pod Zadwórzem przez oddziały 6. dywizji konnej armii Budionnego i prawie cały wybity. 



Następnego dnia – 17 sierpnia – batalion młodych lwowskich ochotników – Orląt Lwowskich ze zgrupowania rotmistrza Romana Abrahama, pod dowództwem kapitana Bolesława Zajączkowskiego, maszerował z Krasnego wzdłuż linii kolejowej na Lwów. Gdy oddział dotarł do wsi Kutkorz, został znienacka ostrzelany z broni maszynowej od strony Zadwórza. Kapitan Zajączkowski rozwinął baon w 3 tyraliery i skokami przemieszczał oddział ku Zadwórzu, zajętemu już przez wojska bolszewickie... 


"Bój pod Zadwórzem" - Batowskiego 


W pobliżu stacji kolejowej w Zadwórzu doszło do wymiany ognia. Porucznik Antoni Dawidowicz poprowadził oddział na stojące obok stacji działa. Wówczas spod pobliskiego lasu ruszyła na Polaków sowiecka kawaleria. Polacy odparli ten atak i w południe zdobyli stację kolejową. Brakowało już amunicji, zabierali ją więc zabitym i rannym. Bolszewicy wzmagali natarcie. Orlęta Lwowskie broniły się już tylko bagnetami, tocząc do wieczora krwawy boj. Ponosząc wielkie straty, ostrzeliwani przez ciężką artylerię, odparli sześć konnych szarż. 


Porucznik Dawidowicz po raz kolejny zdobył stację kolejową, a pierwsza kompania opanowała pobliskie wzgórze. W nierównej walce wzięły udział także trzy polskie samoloty, które nadleciały od strony Lwowa. Zaatakowały one siły bolszewickie ogniem karabinów maszynowych oraz bombami. 



Nadeszły jednak nowe siły bolszewickie. Otoczeni przez wroga żołnierze nie poddali się nawet wtedy, kiedy zabrakło amunicji. Kapitan Zajączkowski o zmierzchu rozkazał pozostałym przy życiu ok. 30 żołnierzom wycofywanie się grupami do borszczowickiego lasu. Ostrzeliwani z broni maszynowej przez sowieckie samoloty, bezbronni, otoczeni przez Rosjan, walczyli jeszcze krótko na kolby w pobliżu budki dróżnika. Sowieci, rozwścieczeni oporem Orląt, rąbali ich szablami, rannych dobijali kolbami. 



W walce zginęło 318 polskich żołnierzy, nieliczni dostali się do niewoli. Aby nie wpaść w ręce wroga, kapitan Zajączkowski wraz z kilkoma żołnierzami popełnił samobójstwo. 





Cmentarzyk obrońców u stóp kurhanu.Stan obecny. 



Zginął wówczas m.in. 19-letni Konstanty Zarugiewicz, uczeń siódmej klasy pierwszej szkoły realnej, obrońca Lwowa z 1918 roku, kawaler krzyża Virtuti Militari i Krzyża Walecznych. Jego matka, Jadwiga Zarugiewiczowa w 1925 wybrała jedną z trzech trumien ze zwłokami Nieznanego Żołnierza. Zwłoki wybranego bohatera przewieziono z najwyższymi honorami do Warszawy i umieszczono w Grobie Nieznanego Żołnierza.

ANEKS.
Izaak Babel walczący po stronie Rosjan w swoich pamiętnikach wspomina bitwę:
Jeździliśmy wzdłuż linii.by nie zabijać jeńców, Szeko bąknął – dlaczego nie. Nie patrzyłem w twarze. Przebijali pałaszami, dostrzeliwali , trupy na trupach. Apanasenko rozkazywał – nie trać ładunków ,zarżnij go.
W boju zginęło 318 Polaków. Kilkunastu trafiło do niewoli . Po dotarciu polskich wojsk na pobojowisko pochowano ich w zbiorowej mogile. W wyniku upałów i zmasakrowania przez Rosjan zwłok udało się zidentyfikować zaledwie 106 żołnierzy. Siódemkę pogrzebano uroczyście 18 września 1920 roku na Cmentarzu Obrońców Lwowa w oddzielnej kwaterze Zadwórzaków. Pozostali,  spoczęli na wojskowym cmentarzu w Zadwórzu.
Order przyznawany pośmiertnie walczącym w Zadwórzu. Autor – Halibutt
Armia Budionnego 20 sierpnia wycofała się na wschód, po czym skierowała się w stronę Zamościa.
Wśród poległych był także Konstanty Zarugiewicz. 19 letni chłopak, obrońca Lwowa z 1918 roku. Jego matka wybrała jedną z trzech trumien ze zwłokami Nieznanego Żołnierza w 1925 roku. Ta wraz z wybranym bohaterem trafiła do Warszawy i została umieszczona w Grobie Nieznanego Żołnierza.
Lista siedmiu zidentyfikowanych żołnierzy, pochowanych w Lwowie :
  • kapitan Bolesław Zajączkowski, dowódca
  • kapitan Krzysztof Obertyński,
  • podporucznik Jan Demeter,
  • podchorąży Władysław Marynowski,
  • porucznik Tadeusz Hanak,
  • kapral Stefan Gromnicki,
  • szeregowiec Eugeniusz Szarek
Na cześć dzielnych żołnierzy powstał wiersz Alexandra Szumańskiego :
Zadwórze Polskie Termopile
SŁOŃCE ZNAKIEM WOLNOŚCI
ZZA CHMUR IM SPOZIERAŁO
BLASKIEM DZIECIĘCEJ MIŁOŚCI
OJCZYZNĄ SPOGLĄDAŁO
TO DRUGA JESIEŃ WROGOŚCI
MŁODZIEŃCZY LOS OPLATA
W LEWEJ RĘCE KARABIN
A W PRAWEJ BAT NA KATA
I TAK WKRACZAŁY DUMNIE
DZIEWCZĘTA Z KLEPAROWA
A CHŁOPCY ZEWSZĄD SZUMNIE
BRONILI SWEGO LWOWA
ICH TANKI TO ZWYCIĘSTWO
ICH KONIE TO BIĆ WROGA
ICH RADOŚĆ SPLOTŁO MĘSTWO
W OBRONIE SWEGO LWOWA
UBRALI CIERNIA KORONĘ
TAK ICH UCZYŁA MAMA
I W SWEGO LWOWA OBRONIE
ODBEZPIECZYLI GRANAT
JEDEN Z OBROŃCÓW LWOWA
MŁODZIUTKI JUREK BITSCHAN
CO ZGINĄŁ W LWOWA CHWALE
DO TATY LIST NAPISAŁ
TATO JA MUSZĘ OKAZAĆ
SIŁĘ JAK MŁODZIEŻ POLSKA
WROGA Z MAPY WYMAZAĆ
Z MOCĄ POLSKIEGO WOJSKA
I WALCZĄC BEZ OKOPÓW
SWOIM SZTANDAREM Z ORŁEM
OBROŃCY LWOWA ŚPIEWALI
POSPOŁU ZE SWOIM GODŁEM
A WRÓG IM BEZLITOŚNIE
DZIECIĘCE SERCA WYRYWAŁ
ONI Z MIŁOSNĄ PIEŚNIĄ
A LWOWSKI WIATR ICH PORYWAŁ
SZABLAMI POSIEKANI
MŁODZI OBROŃCY LWOWA
CO ŻYCIE MIELI ZA NIC
BÓG ICH W DZIELNOŚCI ZACHOWAŁ
TRZYSTA TRZYDZIEŚCI CIAŁEK
LEGŁO W PRZEDPOLU PRZEDMURZA
POWSTAŁY TERMOPILE
I NIE ODDALI ZADWÓRZA

fot. wikimedia

środa, lipca 09, 2014

III RPrl 2005. Zrabowany w 1945 - Pałac Goetz Okocimskich


WnętrzaPałacu Götza
11.07.2005
foto-reportaż
 Autor: Beny & Buba Ž
 (do przeglądania zdjęć proszę używać strzałek znajdujących się na fotografii)  




niedziela, lipca 06, 2014

Adresat: Tubylec z POpolszy - d. Rzplitej Polski

ZAMIAST WSTĘPU.
MOTTO:
 
Marian jest odważny że wchodzi w takie gniazda żmij jak Polsat i jeszcze nie da się tam zagonić w kozi róg tym fałszywym cwaniakom. Tej redaktorki nie znam, ale nie będę jej oglądał, marna jest i nieobiektywna jak te wszystkie kukły z lewackich mediów. Oczywiście to jest jej zaleta i dlatego tam pracuje - jest posłuszna, a że mało zdolna... całe te "elity" III RP takie są. A ta cała Solidarność z tamtych lat... aparatczyki z Bolkiem na czele.


Wszyscy jesteście frajerami

Po aferze chu*owej powoli opada kurz. Premier przetrzepuje swój garnitur, z lekkim grymasem na twarzy żałuje kilku mundialowych meczów, które był zmuszony sobie odpuścić w ostatnich dniach, a główni bohaterowie skandalu ze stoickim spokojem występują przed kamerami.
Mamy was tam, gdzie światło nie dochodzi. I co nam zrobicie Paljaczki?

Przecież wy w praktyce nie macie, nawet swojego państwa, wasi dziennikarze za parę złotych i obietnicę kontraktów reklamowych naszych spółek są w stanie włożyć sobie kołek w odbyt, a szczytem waszych marzeń jest grillowana kiełbasa i sześciopak Tatry Mocnej.
Co z tego, że chcieliśmy upłynnić waszą kasę po to, by ratować swoje stanowiska? Troszczyliśmy się o państwo (przynajmniej taki przekaz utrwalą wam w głowach nasze zaprzyjaźnione dziwki) i chroniliśmy przed powrotem Kaczystanu.
Co z tego, że chcieliśmy wykończyć jakiegoś tam przedsiębiorcę, skoro wielu innych, żyjąc z nami w zgodzie czerpie niesamowite korzyści. Pokrzyczcie, potweetujcie, wrzućcie do neta parę obrazków, ale każdy z was ma za krótkiego by nas ruszyć. Oburzeni na to, że nasz człowiek ratuje swoją żonę przed ciupą?
Niesprawny wymiar sprawiedliwości? Ukradnij Polaczku chleb z piekarni, albo spróbuj ominąć podatek to się przekonasz, że ten system działa bardzo sprawnie.
Oburzony na słownictwo i butę? A przypominasz sobie swoje alkoholowe weekendy na tarasie i sytuację, jak w robocie dzięki pomysłowości twojej i kolegów szef wy*ebał tego nowego, co zawyżał normę?
Tak się robi politykę, a tobie nic do tego wąsaty robolu. Im szybciej to zrozumiesz, tym lepiej. Za kilka miesięcy kolejne wybory. Pójdziesz i zagłosujesz tak, jak ci powiedzą ci z pudełka w pokoju.

Przekaz z ekranu pobudzi twoją prostacką, emocjonalną naturę i tutaj niespodzianka ... będziesz dalej dymany. Jak jesteś trochę bardziej odporny to, albo zostaniesz w domu (krzywydy nam tym nie zrobisz), albo oddasz nieważny głos, jako, jak wy to czasami nazywacie z dumą, "wyraz buntu".

A co jeśli tego nie wytrzymasz? Kraju nie zmienisz. Wyjedziesz do Niemca czy Anglika i tam będziesz tym samym poniewieranym Polaczkiem, wku*wionym na wszystko i wszystkich.
I piszemy Ci to my: zajadający właśnie ośmiorniczkę i kawior - Rodacy.

 http://antyleft.salon24.pl/590694,wszyscy-jestescie-frajerami

Polska. Podlasie. Sokoły.


"Jan od sokołów" - reportaż Izy Kosakowskiej
26 marca 2014; godz. 11:15 i 22:30
Fot z arch privat Aliny i Jana Zdancewicz
Od 30 lat hoduje i szkoli ptaki drapieżne, głównie sokoły i jastrzębie. Jan Zdancewicz, w okolicy znany jako Jan Sokolnik wybrał tereny Suwalszczyzny żeby móc zajmować się swoją pasją, ptakami. Na swoim „ranczu” jak o nim mówi, razem z żoną Aliną zajmują się też dzikimi, często chorymi ptakami i zwierzętami, które po leczeniu wypuszczają na wolność. Spotkać można u nich m.in dzika, pawie i kuny, to taki ich prywatny raj. Odkąd nad okolicą zawisła groźba budowy wiatraków, pan Jan boi się, że utraci swój raj..
  
  • Posłuchaj: "Jan od sokołów" - reportaż Izy Kosakowskiej Posłuchaj: "Jan od sokołów" - reportaż Izy Kosakowskiej









APP
Historia sokolnictwa w Polsce.
    Trudno jest jednoznacznie określić datę powstania sokolnictwa. Na świecie przedstawiało to się bardzo różnie, dlatego przedstawię tu historię tej dziedziny myślistwa tylko na ziemiach polskich. Zakłada się, że sokolnictwo zostało przejęte w Polsce od Tatarów. Na szeroką skalę polska szlachta uprawiała je już w X i XI wieku. Bolesław Chrobry (992-1025) sprowadził do kraju wielu zagranicznych "ptaszników", a jego sokolarnie mieściły znaczną ilość ptaków. W kronice Galla Anonima można znaleźć informacje o zamiłowaniu Bolesława II Śmiałego do łowów z sokołami i jego sokolich podopiecznych. Najsłynniejsze sokolarnie za panowania Piastów znajdowały się w Łowiczu, Niepołomicach, Miechowie i Płocku. Za sprawą Mieszka Starego (1173-1177) polowanie z sokołami stało się przywilejem wyłącznie książąt, a późniejsze prawo pt. "falcatio" nakładało na ludność obowiązek dostarczania wątrób bydlęcych dla sokołów. W celu ochrony gniazd ptaków łowczych powstał dekret nakładający na właściciela gruntów, na których takowe gniazdo się znajdowało, obowiązek pilnowania go przed splądrowaniem. Kary za zaniedbanie były bardzo wysokie.
    Za panowania Jagiellonów sokolnictwo staje się coraz bardziej popularne i prawo do polowania zyskuje także stan rycerski.
     Sokolnicy początkowo byli tylko sługami z czasem jednak stali się urzędnikami państwowymi a pozycja społeczna stawiała ich znacznie wyżej niż myśliwych.
    Dalszemu rozwojowi sokolnictwa sprzyjał Stefan Batory, założył on "szkoły sokołów" i sprowadzał do nich wybitnych sokolników z zagranicy. Za panowania Batorego w Polsce układaniem sokołów w królewskich sokolarniach zajmowali się: Chylicki, Jan Krzysztopolski, Łukasz Biedrzycki, mistrz Szmalder i inni znakomici sokolnicy. Trzeba powiedzieć, że sokolnictwo było naprawdę kosztowną "rozrywką", ponieważ za dobrego sokoła król Batory płacił sumę równą wartości 120 korców pszenicy, pary dobrych koni lub trzech tucznych wołów. W XVII wieku w widowiskowych polowaniach na czaple brały udział także kobiety ze stanu szlacheckiego; w tym właśnie okresie polowania z ptakami drapieżnymi stały się bardzo popularną rozrywką elit. W XVI i XVII wieku za ułożone w Polsce sokoły można było otrzymać za granicą drogocenną porcelanę, czystej krwi konie arabskie czy kilkanaście perskich dywanów. W owych czasach średnio zamożny szlachcic miał jednego sokoła, parę rarogów lub jastrzębi. W literaturze tamtego okresu można spotkać "ślady" sokolnictwa. Tak pisze Jan Chryzostom Pasek w swych "Pamiętnikach": "miałem jastrzębia rosłego i rączego, że każdego ptaka uganiał i do najmniejszej ptaszyny się nie lenił, okraczywszy ją swymi srogimi szponami i zawsze żywieńkiego odebrał. Rzuciłeś go też na największego ptaka- i tego się nie wstydził; gęsi, kaczki, czaple, kanie, kruki uganiał tak jako przepiórki, bo ich na dzień kilka ugonił. Był tak mocny, że z zającem starym się związawszy i udusiwszy go, to czasem poprawił się i na drugi zagon podlatując za nim podnosił go od ziemi jak kuropatwę. Miałem go osiem lat póki mi nie zdechł".
    XVIII i XIX wiek to stopniowy upadek sokolnictwa w Polsce. Dzieje się tak na skutek coraz częstszego używania broni palnej i co za tym idzie znacznie łatwiejszego pozyskiwania zwierzyny. Sytuację tą trafnie opisuje Wodzicki: "gdzieniegdzie napotyka się jeszcze sokoły, jako pozostałości po dawnych dworach magnatów, tułające się po kuchniach i drewutniach; straciwszy charakter i znaczenie tak, jak ich panowie". Na domiar złego w okresie rozbiorów sokolnictwo było tępione jako przyczółek polskości. Ostatecznie udało się zaborcom uśmiercić tą tradycję zupełnie. Na odrodzenie sokolnictwa w Polsce trzeba było czekać aż do 1972 roku. W tym właśnie roku powołano do życia "Gniazdo Sokolników" sekcję przy PZŁ. Początkowo obejmowała ona grupę uczniów i pracowników Technikum Leśnego w Tucholi, pracowników Stacji Badawczej PZŁ w Czempiniu, oraz kilku myśliwych-sympatyków. Szczególną rolę w odrodzeniu sokolnictwa w Polsce odegrali Czesław Sielicki (Fot.) i Zygmunt Pielowski. Obecnie "Gniazdo" liczy ok. 100 członków, lecz tylko połowa działa aktywnie.
    Sokolnicy współcześni to nie tylko myśliwi, ale także hodowcy. To właśnie sokolnicy rozpoczęli akcję reintrodukcji sokoła wędrownego (Falco peregrinus). Do chwili obecnej wypuszczono ponad 100 sokołów i są już pierwsze efekty w postaci sokolich gniazd, jedno z nich znajduje się na Pałacu Kultury i Nauki w Warszawie. Dziedzina łowiectwa, jaką jest sokolnictwo nadal się rozwija i obok wspomnianej już reintrodukcji sokolnicy zajmują się edukacją przyrodniczą, ochroną ptaków drapieżnych i kultywowaniem tradycji jaką niewątpliwie jest układanie i hodowla ptaków łowczych.
Opracował: Maciej Nowogrodzki.


I POWIATOWY KONKURS WIEDZY O PTAKACH DRAPIEŻNYCH "Ptaki drapieżne-nasi sprzymierzeńcy"
    W sobotę 16 lutego w auli ZSLiA odbył się I Powiatowy Konkurs Wiedzy o Ptakach Drapieżnych- "Ptaki drapieżne- nasi sprzymierzeńcy". Organizatorami konkursu byli: Towarzystwo Ptaków Drapieżnych i Sokolnictwa- "Polski Zakon Sokolników", Zespół Szkół Leśnych i Agrotechnicznych, Tucholski Park Krajobrazowy, tucholska grupa OTOP-u oraz członkowie Szkolnego Koła Sokolników- "Raróg".
    Konkurs odbył się w ramach obchodów XXX -lecia sokolnictwa i sygnalistki łowieckiej w Tucholskim TL. Konkurs składał się z dwóch części: pisemnej i ustnej. Część pisemna wyłoniła piątkę finalistów. W skład jury wchodzili: Remigiusz Popielarz- Dyrektor Tucholskiego Parku Krajobrazowego, Regina Wrębel- Dyrektor ZSLiA, Henryk Mąka- Sokolniczy "Gniazda Sokolników" PZŁ, Mirosław Sobkowiak– prezes Oficyny Wydawniczej- Multico oraz Mariusz Nowogrodzki- Prezes TPDiS "Polski Zakon Sokolników" a zarazem opiekun Szkolnego Koła Sokolników "Raróg”.
    Przed finałem konkursu odbyło się oficjalne otwarcie rocznicowego zjazdu połączonego z występami sygnalistów, w tym Szkolnego Zespołu Sygnalistów "Jenot". Prelekcję na temat reintrodukcji sokoła wędrownego (Falco peregrinus) przedstawił Pan Janusz Sielicki- absolwent TL w Tucholi i syn nieżyjącego już Czesława Sielickiego (założyciela sokolarni w Tucholi). Pytania finałowe ujęte były w pięciu kategoriach: ochrona i prawo, morfologia, biologia, anatomia, rozpoznawanie, w każdej z nich było po pięć pytań odpowiednio za 10, 20, 30, 40, i 50 punktów. Finaliści konkursu musieli wykazać się dużą wiedzą ornitologiczną.
    Konkurs wygrał Mateusz Suchomski- uczeń gimnazjum z Żalna, drugie miejsce zajął Sławomir Kus z Bysławia, trzecie Monika Jagiełka także z Bysławia, czwarte Joanna Zysnarska z Tucholi, a piąte Robert Malcachn.

Nagrody to:
  • Lornetka ufundowana przez Tucholski Park Krajobrazowy, 
  • Termos turystyczny ufundowany przez TMPDiS- Polski Zakon Sokolników, 
  • Luksusowy długopis ufundowany przez firmę Husqvarna, 
  • Parasol ufundowany przez firmę Husqvarna, Reprodukcja obrazu ufundowana przez Panią Wiesławę Alichniewicz 
    Dla wszystkich uczestników konkursu nagrody książkowe ufundowała Oficyna Wydawnicza "Multico" Starostwo Powiatowe w Tucholi ofiarowało organizatorom książki z przeznaczeniem na nagrody oraz wspomogło finansowo organizację konkursu. Uczestnicy konkursu po finale zregenerowali siły obiadem, którym ugościła ich Pani Regina Wrębel- Dyrektor ZSLiA w Tucholi. Ponadto mieli oni okazję zapoznać się w terenie z pracą sokołów i jak brzmią sygnały łowieckie wśród pól i lasów. Głównym celem organizatorów było propagowanie idei konieczności ochrony ptaków drapieżnych oraz podniesienie poziomu wiedzy o raczej nie lubianych, na terenach rolniczych, skrzydlatych drapieżnikach. Sądząc po entuzjastycznym odzewie ze strony młodzieży wiedza o ptakach drapieżnych jest na tyle ciekawa a jednocześnie w tak małym zakresie realizowana przez program nauczania biologii w szkołach, że przeprowadzenie kolejnej edycji konkursu w przyszłym roku jest niejako obowiązkiem nas – sokolników oraz wszystkich osób, którym bliska sercu jest Ojczysta przyroda.
Maciej Nowogrodzki.

SOKOLNICTWO W TUCHOLI.
Jednym z pierwszych ośrodków współczesnego sokolnictwa w Polsce jest Tuchola, a dokładniej Zespół Szkół Leśnych wchodzący obecnie w skład ZSLiA. Jastrząb gołębiarz W roku 1972 za sprawą Czesława Sielickiego- nauczyciela i wychowawcy w ZSL powstała szkolna sokolarnia. Sokolarnia w Tucholi jako jedno ze szkolnych "kółek" zainteresowań od początku swojego istnienia działała dzięki zainteresowaniu ze strony młodzieży szkoły "leśnej". Obecnie po trzydziestu latach swojej działalności szkolna sokolarnia przetrzymuje kilkanaście ptaków drapieżnych. Wśród nich znajduje się kilka gatunków, są to obok naszych rodzimych jastrzębi, myszołowów i sokołów wędrownych rarogi. Najstarszymi ptakami są u nas sokoły wędrowne (Falco peregrinus) no i reprezentacyjny "Bobo" , prawie dziesięcioletni myszołów zwyczajny (Buteo buteo).Trafił on w ręce sokolników, ponieważ rozbił się o druty wysokiego napięcia i uszkodził skrzydło, co uniemożliwiało mu normalne funkcjonowanie w naturze. Na wolności przeżyłby najwyżej kilka dni, a dzięki naszej opiece żyje do dziś. Jest to ptak, który towarzyszy wszystkim ważniejszym uroczystościom szkolnym.

Sokół wędrowny Ze względu na łagodny charakter i co chyba najważniejsze na swoje imponujące jak na myszołowa wymiary jest ulubieńcem nie tylko dzieci, ale także dorosłych. Jastrzębie gołębiarze (Accipiter gentilis) ze względu na wrodzoną dzikość nie są przez nas tak często publicznie pokazywane jak Bobo. Należy tu zaznaczyć, że wszystkie ptaki drapieżne nie są z natury ciekawskie i raczej unikają kontaktu z człowiekiem. Jastrzębie należą tu do wybitnie dzikich. Niedawno przekazaliśmy do Ogrodu Fauny i Flory Polskiej w Myślencinku Krogulca (Accipiter nisus) ptak ten trafił do nas z uszkodzonym skrzydłem i nie był zdolny do samodzielnego lotu. Jest to gatunek znacznie łatwiejszy do układania i rehabilitacji niż jego krewniak gołębiarz, ze względu na większą ufność w stosunku do człowieka.


  Raróg górski
Rodzinę sokołowatych (gołębiarz, krogulec i myszołów należą do rodziny jastrzębiowatych) w szkolnej sokolarni reprezentują: sokół wędrowny, raróg stepowy (Falco cherrug) i raróg górski (Falco biarmicus). Sokoły wędrowne, o których już wspomniałem to para ponad dziesięcioletnich ptaków. Zostały one przekazane szkolnej sokolarni w Tucholi z Włocławka gdzie prowadzona jest akcja reintrodukcji sokołów. Para ta zakończyła proces rozmnażania (młode wychowane przez tę parę były wypuszczane na wolność) i dlatego jako nieprzydatna do reintrodukcji trafiła do nas. Sokoły są pod stałą opieką na swojej ptasiej „emeryturze” . 

Raróg stepowy Gdyby było to możliwe ptaki te zostały by zwrócone przez nas naturze. Niestety ze względu na wiek szansa na to, że ptaki te poradzą sobie w środowisku jest znikoma. Rarogi stepowe i górskie są układane i w sezonie tj. od września do kwietnia "latamy" z nimi. Latanie polega na puszczeniu ptaka luzem. Po skończonym treningu wraca on do nas po jedzenie.  Układanie poszczególnych gatunków różni się od siebie dość znacznie i zależne jest od naturalnych skłonności danego gatunku. Dodatkowo pod uwagę należy wziąć to czy ptak jest zdrowy (ptaki z hodowli) czy też podlegać ma rehabilitacji (ptaki przyniesione z wolności- chore lub okaleczone).

 Postępowanie z tymi pierwszymi jest stosunkowo prostsze niż z ptakami chorymi bądź okaleczonymi, ale nawet ptak zdrowy wymaga indywidualnego postępowania. Sokolnictwo to nie jak się niektórym wydaje tylko dobra zabawa. Niezaprzeczalnie przynosi wiele satysfakcji, ale nie należy zapominać, że aby nie zrobić ptakowi krzywdy trzeba się wiele nauczyć. W naszej sokolarni od lat panuje zasada, że pierwszoklasiści nie układają ptaków, uczą się prawa łowieckiego, morfologii, biologii oraz chorób ptaków i dopiero na końcu układania. Oczywiście mają bliski kontakt z ptakami, lecz zawsze pod okiem starszego kolegi lub koleżanki. Podstawą takiego postępowania jest chyba słuszny pogląd, że najważniejsze jest zdrowie ptaka, za którego jesteśmy odpowiedzialni. Jak wiadomo ptaki w sokolarni są od nas w pełni zależne a braki w wiedzy opiekuna mogą im bardzo zaszkodzić. W sokolarni oprócz codziennych czynności jak karmienie, zmiana wody do kąpieli czy bieżącej kontroli stanu zdrowotnego naszych podopiecznych zajmujemy się także: rehabilitacją, pokazami, edukacją, pomagamy w reintrodukcji sokoła wędrownego.
Rehabilitantka pustułka
Rehabilitacja polega na przywracaniu naturze przyniesionych do nas ptaków. Czasami proces ten jest krótki i polega tylko na podkarmieniu osłabionego drapieżnika, czasem jest on skomplikowany i trwa kilka sezonów. Zdarza się jednak i tak, że z różnych powodów jest niemożliwy do przeprowadzenia i ptak zostaje w naszych rękach bądź trafia do ogrodu zoologicznego. Do tej pory wypuściliśmy już kilkadziesiąt ptaków w tym najwięcej jastrzębi, myszołowów oraz pustułek (Falco tinnunculus). Kilka ptaków jak Bobo czy Rocky (jastrząb) pozostały u nas ze względu na trwałe uszkodzenia, co czyni je niezdolnymi do życia na wolności. Pokazy są prezentacją zdolności lotniczych naszych ptaków oraz sprawdzianem umiejętności sokolnika, ukazują także jak wygląda dany ptak w swoim żywiole-powietrzu.

  Rehabilitowany krogulecEdukacja obejmuje prelekcję na temat ptasich drapieżców, ich gatunków, postępowania ze znalezionymi rannymi ptakami, oraz przybliżenie ich funkcji w przyrodzie. Prowadzimy ją przede wszystkim w szkołach by uświadomić młodzieży, że ptaki drapieżne to nie tylko (rehabilitowany krogulec) bezwzględne szkodniki, ale także ważny element ekosystemu. Bez skrzydlatych drapieżników populacje ptactwa jak i drobnych ssaków uległy by znacznemu osłabieniu, dlatego należy chronić ptaki drapieżne, szczególnie na terenach rolniczych gdyż na nich właśnie z rąk ludzi ginie najwięcej tych drapieżników.


Reintrodukowane sokoły wędrowne Reintrodukcja polega na wprowadzeniu gatunku, który już kiedyś występował na danym obszarze, lecz z różnych przyczyn wyginął. W latach pięćdziesiątych sokół wędrowny zaczął znikać z naszego środowiska na skutek działalności człowieka. Bezpośrednią przyczyną było DDT, związek ten odkładał się w ciele ptaków, które składały jaja ze zbyt cienką skorupką. Jaja nie wytrzymywały ciężaru wysiadującej samicy i ulegały zgnieceniu. Obecnie sokolnicy z Tucholi pomagają w pilnowaniu gniazd, w których prowadzona jest reintrodukcja. (reintrodukowane sokoły wędrowne) Stała opieka nad młodymi jest konieczna by uchronić je przed innymi drapieżnikami jak też przed wścibskimi i często bezmyślnymi ludźmi. Zajmujemy się także wieloma innymi dziedzinami związanymi z ptakami drapieżnymi a nasze zainteresowania nie kończą się na szkolnej sokolarni- większość z członków naszej sokolarni należy do ogólnopolskich organizacji sokolniczych: "Gniazda Sokolników" i "Towarzystwa Miłośników Ptaków Drapieżnych i Sokolnictwa".
 Opracowanie: Maciej Nowogrodzki.