Chwilę temu Warszawa za moim oknem wyglądała w obiektywie mojego telefonu tak:
Wczoraj rano wyglądała inaczej.
* * *
Córka coś podziębiona, Lepsza Połowa wobec tego w kościele sama, Córka się bawi w kręcenie lodów z ciastoliny (nowa zabawka z wczoraj od Kuzynów – tylko żeby mi inklinacji do PO, czy jakiejkolwiek innej demoTFU!kratycznej partii po takiej zabawie nie nabrała!), ja robię obiad, śmietany nie ma, a pomidorówka bez śmietany raczej nie wchodzi w rachubę. Idziemy na spacer. Kupujemy śmietanę w przydomowym sklepiku, a potem hajda na dłuższy marsz. To znaczy ja maszeruję i pcham wózek przed siebie. Plan jest prosty. Pomaszeruję z godzinkę, mała uśnie, skończę obiad.
Śnieg się wytopił, pąki na drzewach za chwilę eksplodują, słońce, rześki wiatr.
A pod butami hałdy gówna.
* * *
99% posiadaczy mieszkania w bloku i psa, to:
-
Koprofile.
-
Tępe chamy bez wyobraźni.
Nie ma innej możliwości. 1% psiarzy sprząta to co wysrał piesek podczas spaceru, pakuje do torebki i wyrzuca do śmieci. Co, przesadzam z tym 1%? Pewnie przesadzam. Może 1 ‰ byłoby poprawniej? Raczej tak, bo w życiu nie widziałem psiarza, który by gówna swego pupila sprzątał.
W lato psie gówno wydalone na trawnik szybko się rozkłada. Co nie znaczy, że jego widok i smród są czymś pożądanym lub co najmniej neutralnym. Nie są!!! Psy to padlinożercy i psie gówna to nie to samo co króliczy bobek czy końskie pączki – to nie strawiona trawa, ale strawione części zwierząt i to części najgorszego sortu, bo psią karmę z kurzęcych piór i krowich kopyt się robi, a nie z polędwicy. Zatem psie gówna nie przeszkadzają tylko psiarzom, którzy, jak już ustaliliśmy, w 99,9% są koprofilami lub tępymi chamami bez wyobraźni, więc niby dlaczego brodzenie w gównie miałoby im przeszkadzać? Reszta za to cierpi.
Zmierzam zaś tylko do tego, że w lato bakterie robią swoje i systematycznie dostarczany nawóz przerabiają na prostsze związki chemiczne. Utylizują na bieżąco innymi słowy.
Zimą jest inaczej z tego prostego powodu, że zimą, gdy słupek rtęci poniżej zera spada, bakterie mają wolne, bo przeczekują.
W tym roku od końca grudnia do początku marca w Warszawie było zimno jak nomen omen w psiarni, a śnieg sypał, sypał, sypał.
Psiarze łajno swoich pupilów dostarczali regularnie. Zamarzło, śnieg zasypał, o co halo?
A że śnieg i na chodnikach zalegał? Też mi problem.
Zahibernowane gówna czekały cierpliwie, by rozkwitnąć po wytopieniu śniegu.
Teraz wracamy do mojego południowego spaceru z moją ukochaną do granic zdrowego rozsądku Córką.
* * *
Po trzydziestu metrach zebrało mnie na wymioty.
Tak to rano w obiektywie mojego telefonu wyglądało i tak za chwilę znów zacznie wyglądać, niech tylko to białe co napadało i cały czas pada znów się wytopi.
Zasrane trawniki, zasrane chodniki. Tony psiego łajna zamiast pierwiosnków ogłaszają wiosnę w Warszawie. W moim mieście, w mieście, w którym się urodziłem i w którym od dziewiętnastu lat z krótką przerwą mieszkam, w którym pracuję i które im bardziej poznaję, tym bardziej kocham i szanuję. Warszawa to naprawdę moje miasto. Uwielbiam Kraków, Olsztyn, Gdańsk, Szczecin i Wrocław kocham, Poznań, Zamość, Wilno, Barcelonę, Monachium, Dublin, Mediolan, Berlin, Kopenhagę, Sofię też. Każde to miasto mnie w jakiś sposób urzekło i opowiedziało swoją historię, na tyle na ile czasu starczyło – Szczecinowi na dzień, Barcelonie na dwa tygodnie.
Ale to Warszawa jest moim miastem. Nie Ciechanów, w którym się wychowałem i który przeprasza za Dodę.
Ale gówno jest gównem niezależnie od tego jak lubię miejsce, które pupile psiarzy zasrały. A nawet tym bardziej upaćkanie gównem boli, im bardziej lubisz miejsce, które koprofil lub tępy cham upaćkał.
Ze 45 minut się męczyłem na tym spacerze, Córka nie usnęła w końcu, bo slalom uprawiałem i cały czas marudziłem pod nosem.
* * *
Problem jest ten sam co roku. I co roku o tej samej porze – na wiosnę.
Stad moja konkluzja, iż staruszka z klatki obok, wyprowadzająca swoją Perełkę na spacer albo gówno lubi, albo idiotką bez wyobraźni jest.
Nie mam pojęcia ile przeciętnie psie gówno waży. Niech będzie 70 gramów. Zatem przeciętny sukinsyn w ciągu dwóch zimowych miesięcy ponad 4 kilogramy gówna wysrał i pozostawił do kontemplacji przez spacerowiczów na wiosnę
A babcia posiadaczka Perełki na wiosnę w tych samych gównach brodzi przecież, co ja dzisiaj z moją Córką. Zatem albo to ją rajcuje i celowo je przez zimę gromadzi, by na wiosnę mieć frajdę, albo nie potrafi powiązać przyczyny ze skutkiem (czyli gówna wypadającego z odbytu jej futrzastego ulubieńca w styczniu, z gównem, w które wdepnęła pantofelkiem w marcu), ergo, jest po prostu idiotką bez wyobraźni.
Jak każdy psiarz w mieście, który nie sprząta gówien swojego zwierzęcia.
I dla jasności – posiadaczy zwierząt, które luzem wypuszczone na wygrodzoną posesję, defekują się na systematycznie strzyżone i wypieszczone trawniczki, się nie czepiam. Podobnie jak nic mi do posiadaczy psów przetrzymujących swą własność w kojcach zlokalizowanych na własnych włościach. Wolnoć Tomku, póki takiej hałdy nie zgromadzisz, która na okoliczne posesje zacznie śmierdzieć.
Ale od psiarzy miejskich poszanowania mojej wolności wymagam. Bo ja nie życzę sobie w gównie się taplać. Wy to lubicie najwyraźniej, zatem wyznaczcie sobie wygrodzone wybiegi, które wasi czterołapi faworyci będą zasrywać. Tylko przed powrotem na publiczny chodnik buty z gówna wyczyśćcie.
Albo weźcie wy psiarze zasrani zacznijcie po swoich srający psach sprzątać!!!