( )
W aktualnym stanie spraw można podejść do katastrofy całkiem inaczej. Można stwierdzić ogólnie, że dociera do nas wiele faktów, które są sprzeczne z wersją przypadkowej i nieszczęśliwej katastrofy lotniczej spowodowanej różnymi złożonymi przyczynami - nie wiemy jednak, które z tych faktów są prawdziwe i na ile kompletna jest nasza wiedza. Możemy wobec tego pominąć to wszystko, co nam dotychczas przekazano i wszystko odrzucić jako całkowicie niepewne fakty - w istocie żaden z nich nie jest potrzebny, bo twarde wnioski można ustalić na podstawie tego, co już dzisiaj jest pewne - pewne, bo sami osobiście to widzieliśmy i słyszeliśmy. Pewne są następujące fakty: - Od momentu katastrofy szerokim strumieniem płynęły z Rosji różne informacje, które szybko okazywały się być nieprawdziwe. Była to klasyczna dezinformacja sterowana centralnie i zmierzająca do wywołania chaosu poznawczego. Objęcie przez premiera V.Putina przewodnictwa komisji śledczej wyklucza, by taka akcja dezinformacyjna mogła się dziać bez jego zgody. W systemie politycznym Rosji jest to wykluczone i o wiele bardziej prawdopodobna jest tutaj inspiracja Putina.
- Równolegle już w dniu katastrofy pojawiła się teza o winie pilotów. Teza ta została w Polsce natychmiast wsparta przez szczególnie aktywnych komentatorów występujących w roli ekspertów i mających prawdopodobnie silne związki z WSI. Środowisko Gazety Wyborczej, wyjątkowo nieprzyjazne Polsce, intensywnie lansuje tezę winy pilotów od bardzo dawna, a minister spraw zagranicznych R.Sikorski propaguje ją na zewnątrz Polski (wywiad w CNN).
- Strona rosyjska od początku zaciera ślady, które są niezwykle istotne w wyjaśnianiu katastrofy. O tym, jak wygląda to zacieranie śladów w wielu technicznych detalach związanych z katastrofą nie wiemy niczego, tutaj musimy opierać się wyłącznie na domysłach. Wiemy natomiast o zaniedbaniach i zupełnie skandalicznych działaniach, które były oficjalnie podane do publicznej wiadomości. Chodzi o karygodnie beztroskie potraktowanie szczątków samolotu i wszystkich elementów rozrzuconych na miejscu katastrofy, łącznie ze szczątkami ofiar. Pobieżne zebranie głównych fragmentów wraku samolotu, brak zabezpieczenia terenu katastrofy i dopuszczenie na miejsce zupełnie przypadkowych ludzi, wreszcie wycięcie drzew i zrównanie terenu ciężkim sprzętem, to zupełnie jednoznaczne i mrożące krew w żyłach zachowanie, na które w ogóle nie było reakcji ze strony polskich instytucji państwowych. W istocie to łatwo dostrzegalne, bezprecedensowe zachowanie kompletnie nie przystaje do skali i wagi wydarzenia. Pozwala ono sądzić, że zacieranie śladów odbywa się cały czas, a już teraz upłynął czas dostatecznie długi, by nie przeoczyć żadnego detalu. Ci w Polsce, którzy "cierpliwie czekają" na wyniki śledztwa i ganią niecierpliwość innych, w ogóle nie są zaniepokojeni tym, że upływający czas może być czasem zacierania śladów.
- Niemniej ważne są fakty obserwowane bezpośrednio w Polsce. Można je podsumować lapidarną konkluzją, że wszystkie zaniedbania, beztroska, formalne wymówki o rzekomych ograniczeniach prawnych i zdanie się na upływający czas ze strony odpowiedzialnych władz państwowych wskazują na ich ewidentne zainteresowanie taką sytuacją, w której nigdy nie nastąpi wyjaśnienie okoliczności i przyczyn katastrofy - są ewidentnie zainteresowani procesem, w którym utrudnia się dojście do prawdy. Szczególnie znamienny jest tutaj brak jakiejkolwiek reakcji na skandaliczne postępowanie Rosjan zacierających ślady katastrofy, przetrzymujących ponad miarę oryginały czarnych skrzynek, skutecznie blokujących wszelkie materiały dokumentalne związane z przebiegiem wydarzenia ze strony wieży kontrolnej, z ruchem innych samolotów na lotnisku...etc. Oddanie sprawy w całości w ręce Rosjan i nie podjęcie choćby próby kontroli nad tym co się dzieje, jest bezprecedensową decyzją władz nominalnie wciąż jeszcze suwerennego państwa.
Rosjanie doskonale wiedzą, że nasze historyczne doświadczenia postawiły ich automatycznie w roli pierwszych podejrzanych w kwestii sprawstwa katastrofy smoleńskiej. Tym bardziej bliskość Katynia i kontekst z tym związany czyni takie podejrzenia całkowicie naturalnymi. Dlatego władze Rosji postępowałyby całkiem inaczej w sytuacji zupełnie przypadkowej tragicznej katastrofy polskiego samolotu z tak ważnymi dla polskiej państwowości ofiarami; postępowałyby inaczej zarówno wobec Polaków, jak i wobec opinii światowej. Mielibyśmy do czynienia z pełnym otwarciem śledztwa z udziałem Polaków i międzynarodowych ekspertów. Nie byłoby żadnych zaniedbań, bo w sprawach o wadze państwowej Rosjanie są wyjątkowo zdyscyplinowani i potrafią wymusić perfekcyjny porządek. To, co się dzieje od 10 kwietnia jest całkowitym zaprzeczeniem takiego postępowania. Gdyby wnioskować wprost, trzeba by zwrócić też uwagę na bezczelność i brak wstydu z jakim ujawnia się publicznie to odwrotne postępowanie strony rosyjskiej. Te "błędy", "zaniedbania", zacieranie śladów i zawłaszczenie śledztwa mają charakter niezwykle demonstracyjny i należy domniemywać premedytację w takim sposobie postępowania. Są więc podstawy, by wnioskować, że władze Rosji nie tylko są winne; te władze chcą byśmy o tym wiedzieli, że oni w tej katastrofie mają swój znaczący udział. Chcą byśmy to wiedzieli, ale nie mogli niczego udowodnić. Chcą byśmy przypomnieli sobie, do czego przywódcy Rosji są zdolni i byśmy zauważyli, że oni tę 70 rocznicę Katynia "uczcili" likwidacją blisko setki najważniejszych dla Polski ludzi. Chcieli nam pokazać, że pora się poddać i wybić sobie z głowy mrzonki o niepodległości, bo nie cofną się przed niczym.
Nie napisałem niczego nowego, prawdopodobnie konkluzje wielu Polaków są dzisiaj podobne, więc podsumuję moje wnioski i oceny, do których nie tylko mam prawo, ale o których słuszności jestem dzisiaj głęboko przekonany. - Katastrofa lotnicza w Smoleńsku, w dniu 10 kwietnia 2010 była zamachem, w którym zlikwidowano najważniejszą część polskiej elity państwowej, aby usunąć główną przeszkodę w realizacji działań pozbawiających Polskę suwerenności politycznej i ekonomicznej.
- W planowaniu zamachu, w podjęciu decyzji o jego przeprowadzeniu, w jego realizacji, a następnie w zacieraniu śladów uniemożliwiającym odkrycie prawdy uczestniczyły nieznane dotąd osoby związane z władzami Rosji i ze wspólnikami z Polski.
- Nie wiemy, czy uda się zidentyfikować pełną prawdę o tym dziejowym wydarzeniu, ale nadrzędnym obowiązkiem każdego Polaka jest uczestnictwo w poszukiwaniu prawdy i wspieranie wszystkich, którzy działają w tym kierunku.
- Dla Polaków, którzy nie wzięli udziału w wyborach prezydenckich, lub głosowali na B.Komorowskiego, dzień 4 lipca 2010 stał się dniem hańby, który będzie dla nich bolesnym obciążeniem, gdy prawda o zamachu stanie się publiczna. Obciążenie będzie się wiązało ze świadomością, że swoją postawą utrudnili dojście do prawdy o jednym z najważniejszych i najbardziej drastycznych wydarzeń w historii Polski.
Nazwisko B.Komorowskiego wymieniam z premedytacją, bo jego rola w politycznych wydarzeniach ostatnich 20 lat polskiej historii, jest szczególna. Nie twierdzę, bo nie mam ku temu podstaw, że B.Komorowski uczestniczył w realizacji zamachu, ale na tej samej zasadzie też tego nie wykluczam. Twierdzę natomiast, że prezydent elekt jest jedną z najbardziej obrzydliwych postaci polskiej sceny publicznej, a jego postępowanie, czyny i wypowiedzi zrównują jego sylwetkę z postacią generała W.Jaruzelskego. Nie miejsce tutaj, by uzasadniać tę analogię, natomiast przypomnę tylko okoliczność związaną z katastrofą smoleńską, która nie jest przypominana, a na mnie zrobiła wstrząsające wrażenie. Mianowicie, w kilka godzin po katastrofie, gdy wszyscy normalni Polacy byli kompletnie i głęboko porażeni informacjami o zaistniałej niewyobrażalnej tragedii, B.Komorowski w telewizji odpowiadał na pytanie dziennikarki. Pytanie, tak jak je pamiętam, brzmiało: Czy wobec szczególnie dotkliwych strat, jakie poniosła opozycyjna partia PIS, wasze postępowanie uwzględni tę sytuację i potraktuje swoich oponentów z pewnym współczuciem? Mimo, że nie spodziewałem się po Komorowskim niczego poza próbą uniknięcia odpowiedzi wprost, to co usłyszałem zaskoczyło mnie całkowicie. On odpowiedział: W polityce nie ma miejsca na współczucie. Wtedy po raz pierwszy pomyślałem, że stało się tak, jak sobie wymarzył - droga do prezydentury otwarta, a cynizm tej postawy zamknął na zawsze możliwość akceptacji tego człowieka w życiu publicznym Polski. Od momentu zaprzysiężenia B.Komorowskiego na prezydenta RP będę odliczał dni do jego odwołania - myślę, że to nastąpi w związku z prawdą o katastrofie smoleńskiej. Do tego długiego tekstu dołączę jeszcze dwie sprawy dotykające aktualnych wydarzeń.
Pierwsza wiąże się z Zespołem Sejmowym d/s wyjaśnienia katastrofy smoleńskiej, pod przewodnictwem Antoniego Macierewicza. Powołanie tego zespołu już wywołało pozytywne, choć jeszcze niemrawe działania w stronę prawdy. Przykrą, natomiast, okolicznością jest negatywna postawa kilku członków rodzin ofiar, którzy mimo pozytywnego nastawienia większości innych rodzin, hałaśliwie protestują przeciw działaniom zespołu. Myślę, że tę sytuację mogłoby zamknąć krótkie oświadczenie Zespołu, na przykład o takiej treści:
" Przychylając się do wypowiadanych publicznie życzeń rodzin kilku ofiar katastrofy smoleńskiej, które wyrażają zastrzeżenia i niechęć do działań naszego zespołu w poszukiwaniu prawdy o katastrofie, oświadczamy, że w naszych dociekaniach nie będziemy się zajmować żadnymi informacjami dotyczącymi losu tych konkretnych ofiar. Uwzględniając aktualne życzenie rodzin trojga ofiar przyjmujemy, że w tych trzech przypadkach nasze wysiłki w poszukiwaniu prawdy nie są pożądane. Wobec tego nasza praca skupi się na wyjaśnianiu losu 93 innych ofiar. Prosimy inne rodziny, które ewentualnie także nie są zainteresowane pracą Zespołu o zgłoszenie swoich zastrzeżeń, które będą w podobnym trybie uwzględnione." Druga sprawa wiąże się z palącą potrzebą nadania wymiaru międzynarodowego sprawie katastrofy smoleńskiej. Gdyby naród Polski był zjednoczony wokół tej sprawy, moglibyśmy dać sobie sami radę, ale tak nie jest i bez pomocy z zewnątrz nie uda się wyjaśnić katastrofy.
Dlatego z radością przywitałem inicjatywę członka Izby Reprezentantów w Kongresie USA Petera Kinga występującego o uchwalenie Rezolucji Kongresu domagającej się międzynarodowego śledztwa w sprawie katastrofy. Przypuszczam, że byłem jednym z wielu, którzy podziękowali P.Kingowi i wsparli jego działania w tej sprawie. Do niniejszej wypowiedzi dołączam tekst mojego listu, który wystosowałem elektronicznie do Petera Kinga i kopię jego odpowiedzi, którą otrzymałem w dniu następnym. Prawdopodobnie ta odpowiedź jest standartowa, ale i tak przytaczam ją, by podkreślić wielką różnicę z sytuacją w Polsce, gdzie parlamentarzyści praktycznie nigdy nie odpowiadają na maile, a nawet na poważne listy przekazywane zwykłą pocztą. Podaję mój list do publicznej wiadomości, aby zachęcić Polaków z USA do wspierania tak życzliwych dla Polski i prawdy polityków, jak Peter King. Jest to zresztą częściowe wypełnienie zawartych w liście moich obietnic wobec adresata. |