MOTTO.
Przepraszam, że na tym nieszczęsnym samolocie, ale chyba nie znajdę tak od łapy lepszego przykładu, by pokazać jak nieśmiertelne techniki upłynniania mózgu święcą swoje triumfy. Wszędzie tam gdzie nie daje się racjonalnie uzasadnić ewidentnych przekrętów, używa się przymiotnikowej racjonalizacji zdarzeń. Najsilniejszą stroną tej techniki jest odwołanie do kwestii ostatecznych. Przekręt i do tego nie najmądrzejszy musi być doposażony w przymiotnikowanie najwyższego rządu: niewyobrażalna (głupota), olbrzymia (nieodpowiedzialność), śmiertelne (zagrożenie), regulaminowa (powinność), piramidalne (lekceważenie). Wszystko to, albo bardzo podobne do tego, można było usłyszeć z ust rządowych i tych co się pod rząd usiłują podpiąć. No na przykład taki poseł Celiński, co to ostatnio doznał szoku pourazowego, zostawił furę na słupie i zgłosił się do alkomatu na drugi dzień. Tenże operował przymiotnikami mówiąc o żaróweczce z Tu 154M, jakaż to ważna żaróweczka i jacy idioci lekceważą żaróweczkę. Redaktor, któremu już nakazano myśleć w drugą stronę, spytał czy poseł wie jaka to żaróweczka i że mimo wszystko bez niej się nadal lata? Nie było odpowiedzi na temat, było, że poseł apeluje i uprzedza i znów i znów igranie z ogniem.
Aaaaaa, bo może nie wszyscy wiedzą, a ja tu tak od środka zaczynam. Stała się tragedia narodowa, w Tu 154M, nr boczny 102, przepaliła się kontrolka.
Przepaliła się w radiu, czy telewizji, zanim jeden z szefów lotnictwa o tym się dowiedział.
Rzutki dziennikarz TVN24 zadzwonił do pułkownika i pyta co to znowu za awaria w naszej flocie powietrznej i to w dodatku po remoncie ostatniego statku powietrznego? Jaka awaria? Spytał zdziwiony pułkownik i zaraz dodał, że maszyna lata i nawet dziś latać będzie. Byłby pierwszy punkt rozmydlania mózgu odbębniony. Przepalona żaróweczka w samolocie, która nadaje samolotowi status vipowski, jest śmiertelnym zagrożeniem dla lotów i dlatego lata się ćwiczebnie, nie vipowsko. Trzeba sobie w takim razie zadać pytanie, czy tej żaróweczki nie da się jakoś w miarę sprawnie wymienić? Da się, niemniej operacja wymiany żaróweczki według rządowych kręgów logistycznych potrwa 6 tygodni. Aż się chce krzyknąć – Allegro. U super sprzedawcy dostawa w 24h. No mamy tu wprawdzie transport zagraniczny, ale według tego jak się chwalą firmy kurierskie, termin nawet jeśli miejscem odbioru jest Rosja, nie przekracza kilku dni.
Ponieważ żaróweczka nie jest byle jaka, żaróweczka jest vipowska, nie można tak po prostu sobie żaróweczki zamówić przy użyciu państwowych środków, jak z pomocą zwykłego Allegro. Wszystko musi trwać, nabierać mocy urzędowej. 6 tygodni dla żaróweczki, na transport i naprawę. Z tym, że żaróweczka jest na gwarancji, zatem według wszelkich cywilizowanych norm, producent powinien w dwa tygodnie się wyrobić i to taki zwykły producenta lodówek na polecenie zwykłego Kowalskiego, jak sądzę prestiżowy producent samolotów udzielając gwarancji samolotowi należącemu do rządu 40 milionowego kraju, powinien w te pędy być na miejscu i walczyć o swoją renomę. Nic z tego, po polsku będzie naprawiane. Żaróweczka na gwarancji przyleci do Polski, a my sobie już z Józkiem i Wackiem w garażu polutujemy. Otwartym pozostaje pytanie, czy w tych okolicznościach nie utracimy gwarancji? Wszystko nieważne, najważniejsze po co nam jest ta żaróweczka? Ona jest nam potrzebna, żeby zakończyć prace komisji Millera. Jej ostatnim akcentem ma być lot ćwiczebny, który odpowie na pytanie co się stanie z samolotem jeśli wciśniemy guzik „odchodzimy na automacie”? Gdy już kamikadze w Tu 154M numer boczny 102, sprawdzą reakcję samolotu, będziemy wszystko wiedzieli. Zatem do końcowych wniosków brakuje nam tego, jak się zachowa inny samolot niż ten, który się rozbił, w innych okolicznościach przyrody (pogody), na innym lotnisku (kartoflisku) - czyli w zasadzie to nam jest potrzebne co ląduje co godzinę na Okęciu albo Balicach.
Co nam nie jest potrzebne do końcowych wniosków w raporcie? Nie jest nam potrzebny wrak samolotu i oryginalne rejestratory. Bez najważniejszych dowodów w sprawie, spokojnie można zakończyć śledztwo, bez „spalonej” żaróweczki w innym samolocie, śledztwa zakończyć się nie da. Mnie szczerze mówiąc jest obojętne za jakich idiotów Tusk ma swoich wyborców, po takich akcjach widać, że za ciężkich i ja się z nim wyjątkowo zgadzam. Nie jest mi za to wszystko jedno w drażliwej sprawie jaką jest trwanie tej bandy blokersów popularnie nazywanej rządem i ja się takimi akcjami pocieszam. Idąc na takie ordynarne numery blokersi pokazują, że już tam nikt nie myśli, ani nawet instynktu nie zachowuje. Chamskie numery propagandowe, w dziedzinie, która dotąd była specjalnością, świadczą, że sypie się z każdej strony. Sypie się od środka, sypie się na zewnątrz. I jak sobie nałożę na tę spróchniałą starą „panienkę” podbramkową akcję w wykonaniu Tuska, gdy piłka sobie leci, a „obrońcy” drużyny „przeciwnej” stają jak zamurowani i czekają kiedy doczłapie Tusk, potem udają, że atakują, no to widzę, że po takim sparingu dupę tym kopaczom skopie pierwszy z brzegu. Nie wiem kto, Kaczyński, Poncyliusz, Pawlak, czy Napieralski, tym już się tak bardzo nie przejmuję. Jak zwykle pozostawiam wybór mniejszego zła Szanownym Rodakom. Dodam jeszcze tylko tyle, że ta opisana boiskowa scena, nie jest żadną metaforą, właśnie moja ulubiona stacja TVN24 pokazała tę dokumentalną akcję, autentyczną, tak bardzo, że popuściłem ze śmiechu. Grałem trochę w piłkę, nawet klubowo i muszę powiedzieć, że przy całej nędzy technicznej i tak zwanej boiskowej ślepocie, czyli łeb wbity w korkotrampki plus zero orientacji w przestrzeni, Tusk i tak jest lepszym piłkarzem niż politykiem. Na boisku gra jak cipa, w polityce jak organ płciowy przeciwnej płci i do tego złamany. Zaś w chamskiej akcji dla wyborców PO, chodzi oczywiście o przesunięcie terminu publikacji raportu w okolice rocznicy, kiedy Kaczyński trochę przykryje bajzel pochodniami i krzyżami. Około 6 tygodni wypada, około 10 kwietnia.
http://www.kontrowersje.net/tresc/6_tygodni_na_gwarancyjna_wymiane_zaroweczki_czyli_korkotrampki_tuska#comment-121823