n e v e r l a n d d

- ANTISOZIALISTISCHE ELEMENTE - *** TA MI OTO PRZYPADŁA KRAINA I CHCE BÓG, BYM W MILCZENIU TU ŻYŁ * ZA TEN GRZECH, ŻE WIDZIAŁEM KAINA ALE ZABIĆ NIE MIAŁEM GO SIŁ *** " DESPOTYZM przemawia dyskretnie, w ludzkim społeczeństwie każda rzecz ma dwoje imion. " ******************** Maria Dąbrowska 17-VI-1947r.: "UB, sądownictwo są całkowicie w ręku żydów. W ciągu tych przeszło dwu lat ani jeden żyd nie miał procesu politycznego. Żydzi osądzają i na kaźń wydają Polaków"

Archiwum

POGODA

LOKALIZATOR

A K T U E L L






bezprawie.pl
"Polska" to kraj bezprawia

środa, kwietnia 06, 2011

FILMOWA prl

Grzegorz Wąsowski: O nie nakręconym odcinku serialu Czterej pancerni i pies oraz dwóch filmach Andrzeja Wajdy, czyli zdań kilka na temat PRL-owskiej szkoły filmowej

Srudy-czterej-pancerni-pies-foto-intererial przez duże „S" ciągle z nami
Kto z wychowanych w PRL-u nie zna serialu Czterej pancerni i pies? Tylko wyjątki. Trzeba przyznać, że zarówno pułkownik Ludowego Wojska Polskiego Janusz Przymanowski – twórca postaci Janka Kosa i jego towarzyszy broni, jak i Konrad Nałęcki – reżyser serialu, spisali się znakomicie. Obaj panowie wykonali kawał dobrej, propagandowej roboty. Tak dobrej, że w „podziwie" dla niej, o serialu Czterej pancerni i pies będę pisał dalej z odpowiednią dystynkcją, używając w wyrazie serial dużej litery „S".
Przez długie lata kolejne pokolenia Polaków zastygały przed odbiornikami telewizorów, śledząc w napięciu losy załogi czołgu „Rudy". Wśród nich i ja. Ba, dużo młodsi ode mnie – ci, którzy z racji wieku zasiedli przed telewizorami już po upadku rządów partii komunistycznej, także nie uniknęli kontaktu z Serialem. Stacje telewizyjne cały czas dbają, aby gościł on na ekranach telewizorów, czyli w naszych domach, nie rzadziej niż dwa – trzy razy w roku. Wspólna to troska nie tylko kanałów komercyjnych. Także TVP, realizując misję właściwą telewizji publicznej, przez cały czas pozostaje w awangardzie ambasadorów Serialu. Zdaje się, że tylko w czasie prezesury Pana Bronisława Wildsteina obowiązywał na Woronicza zapis na „Pancernych". Na szczęście jednak dla tego dzieła i jego wiernych fanów, ponury  ten czas nie trwał zbyt długo, i wielki skarb filmoteki narodowej, jakim bez wątpienia jest Serial, został zdjęty z półki, na którą niezasłużenie, z powodów  czysto politycznych, trafił. Aktualnie jest on emitowany w stacji prywatnej TVN 7, ale wakacje już niedaleko i zapewne gdzieś około sierpnia będziemy mogli usłyszeć ponownie w TVP, jak Edmund Fetting  uroczym głosem  pięknie wyśpiewuje strofy znanej, chwytającej  za serce piosenki z Serialu.
O  poczuciu zubożenia i dwóch filmach Andrzeja Wajdy
Dzieło to ma jednak pewien feler. Jest bowiem niedokończone. Koniec filmowej epopei „Pancernych" następuje za szybko, nie pozwala poznać całej ich historii (marginalnie zasygnalizowałem tę kwestię w tekście Paweł Jasienica a 5 Brygada Wileńska AK mjra „Łupaszki" (…). A przecież chodzi o sprawę ważną. O dobro kultury narodowej. Na Serialu wychowały się wszak miliony rodaków. Sądzę, że nie można pozwolić, aby taki stan rzeczy trwał nadal. Bo przezeń wszyscy jesteśmy jakby  zubożeni. Zanim jednak rozwinę ten wątek, muszę odreagować takie właśnie odczucie – zubożenia, które towarzyszyło mi, gdy niedawno czytałem na wPolityce felieton Pana Krzysztofa Kłopotowskiego pt. Orzeł Biały dla Wajdy. Autor, uznany krytyk filmowy, dokonał w swym tekście krótkiej retrospekcji twórczości filmowej Andrzeja Wajdy, wykazując niezbicie, że Order Orła Białego należy się Mistrzowi jak mało komu. Co racja, to racja, ale nie w tym rzecz. Felieton, jak już zaznaczyłem, zawiera krótkie omówienie najważniejszych dokonań reżysera. Przy wspomnieniu niektórych obrazów filmowych Mistrza powstałych w okresie PRL-u autor poczynił godne uwagi zastrzeżenie. Napisał mianowicie, że: Nawet jeśli były to filmy zakłamane wobec faktów historycznych, to przecież nie tylko pożyteczne, ale także piękne. Jednocześnie dziwnym trafem  pominął w swym tekście, co wywołało u mnie wspomniane poczucie zubożenia, pierwsze bodaj pełnometrażowe dzieło filmowe Mistrza, czyli Pokolenie, z Tadeuszem Janczarem i Tadeuszem Łomnickim w rolach głównych. Film, wyprodukowany w roku 1954, opowiada o bojowcach PPR-u i Gwardii Ludowej, czyli członkach organizacji dyspozycyjnych wobec centrali partii komunistycznej w Moskwie, dążących, niestety skutecznie, do skomunizowania Polski. Czyżby Pan Kłopotowski uznał, że ten obraz Mistrza wykracza jednak poza ramy pożyteczności i piękna?
Wybaczcie Państwo dygresję, ale warto zauważyć, że weryfikacji przez kryterium prawda/fałsz podlega w zacytowanym zdaniu z tekstu Pana Kłopotowskiego tylko teza opuszczająca zakłamanie niektórych filmów Andrzeja Wajdy wobec faktów historycznych. I trudno z nią polemizować. Natomiast twierdzenie, że coś jest pożyteczne lub piękne jest w istocie jedynie oceną, o tyle dowolną, że nie weryfikowalną za pomocą kryterium prawdziwości. Ujmując rzecz innymi słowy, wyrażony przez Pana Kłopotowskiego pogląd na temat pożyteczności oraz piękna filmów Andrzeja Wajdy, także tych, które  niekoniecznie  zachowały lojalność wobec faktów historycznych, oddaje jedynie emocje autora tekstu wobec komentowanych przez niego dzieł filmowych Mistrza, natomiast nie mówi nic obiektywnego na ich temat.
Dodam, że jeżeli Pan Kłopotowski pominął film Pokolenie powodowany względami wobec piękna lub pożyteczności, to, w moim odczuciu, postąpił zupełnie niesłusznie. Uważam, że scena, w której bojowiec Gwardii Ludowej, grany przez Tadeusza Janczara, zostaje osaczony przez niemieckich żandarmów i po wystrzeleniu amunicji rzuca się na w dół klatki schodowej z czwartego bodaj piętra kamienicy jest warsztatowo znakomita, a przy tym piękna obrazowo (zastrzegam, że nie dlatego jest piękna, jak niektórzy mogą w swej zaciekłości sądzić,  że śmierć uzbrojonego komunisty po prostu cieszy oko ludzi poważnie traktujących idee wolnościowe, lecz z powodu świetnej dynamiki ujęć i poetyki obrazu w jej finałowych sekwencjach). Jest prawie tak samo piękna, jak scena z Popiołu i diamentu, w której podziurawiony jak sito kulami z pistoletu maszynowego Maćka Chełmickiego, bogu ducha winny robotnik umiera przed świętą figurą w przydrożnej kapliczce (dodajmy dla precyzji opisu- nie on był celem egzekucji, zginął wskutek pomyłki jej wykonawców), czy też jak finałowa sekwencja śmierci bohatera na gigantycznym śmietnisku. Zakładam też, że dla wielu miłośników kina wszystkie ww. sceny z obrazów Mistrza są nie tylko piękne, są również pożyteczne, bo dlaczego mają nie być?
Szkoła filmowa – polska czy peerelowska? (z dorobku Józefa Mackiewicza zaczerpnięte)
Jak na mój niewyrobiony gust, sceny te, tak jak filmy, z których pochodzą, są wręcz kultowe dla peerelowskiej szkoły filmowej. Nie polskiej, ale właśnie peerelowskiej. Tak jak dla peerelowskiej szkoły filmowej kultowy jest również Serial Czterej pancerni i pies. Oczywiście, nie śmiem porównywać ogromu walorów artystycznych Pokolenia, czy Popiołu i Diamentu do wartości artystycznych Serialu. Tu Mistrz bez wątpienia wygrywa na całej linii. I artyzmem, i pięknem. Tym bardziej, że Serial był obliczony na dotarcie do mas, a te zawsze są mierne (prosta zasada arytmetyki: im większy wspólny mianownik, tym mniejsza wartość ułamka), zaś Mistrz adresował swoje dzieła zawsze raczej do elit. Masa ładunku pożyteczności natomiast wydaje mi się być w przypadku tych trzech obrazów filmowych na zbliżonym poziomie, ale to, jak prawie każda ocena, kwestia smaku.
Temat wart jest jednak głębszej refleksji – polska czy peerelowska była to szkoła filmowa? Jest to zagadnienie zbyt poważne, abym pozwolił sobie na wynurzenia własne. Pozwolę sobie natomiast przypomnieć, że swego czasu – w 1967 r. –  podobną kwestię podjął, w znakomitym artykule Droga Pani, Józef Mackiewicz. Artykuł jest  wprawdzie  poświęcony rozważaniom na temat literatury z okresu PRLu, ale gdyby zamienić w nim wyraz literatura na film (a zwroty adresowane przez Pisarza do pojęcia literatura zastąpić przystającymi do terminu film), to wydaje się on  idealnie pasować do wywołanego przeze mnie tematu.
Mackiewicz napisał: jestem osobiście jedynym bodaj wyjątkiem, który nie uważa literatury PRLu w jej całości, za literaturę, i w tradycyjnym, i w ścisłym znaczeniu: polską. Podobnie jak nikomu nie przyszłoby nawet do głowy przed wojną literaturę sowiecką – nawet tę z okresu leninowskiego NEPu, która cieszyła się o wiele większą swobodą, niż dzisiejsza „peerelowska" w komunistycznej Polsce – nazywać „rosyjską". Termin byłby wówczas zgoła niezrozumiały. Literatura rosyjska, to była ta sprzed rewolucji bolszewickiej, plus jej kontynuatorka na emigracji. Pod Sowietami zaś powstała: sowiecka, jako całość; choćby poszczególne książki traktowały o dziecinnych zabawach, czy zawiedzionej miłości. I tak to cały świat rozumiał. Po ostatniej wojnie, od czasu „ewolucyjnego" konkursu rozpisanego w świecie zachodnim: kto niżej w pas pokłoni się komunistom(…), to już się dawno zmieniło. Osobiście jednak zachowałem przedrewolucyjny pogląd, i tak też patrzę na całość literatury peerelowskiej. Sprawdzianem każdej literatury jest, moim zdaniem, jej szczerość. Komunista piszący w wolnym świecie, jeżeli nie jest wyjątkowo funkcjonariuszem, lecz, załóżmy, szczerze wypowiada swe komunistyczne poglądy, należy niewątpliwie do całości literatury narodowej swego kraju. Natomiast nie tylko komunista, ale i nie- komunista piszący w państwach komunistycznych, tzn. podlegający i fizycznej, i psychicznej reglamentacji, ustanowionej przez ustrój komunistyczny, nie należy już do literatury swego kraju, lecz do literackiego typu temu krajowi narzuconego. (Mówię tu ciągle o całości literatury jako takiej, a nie o poszczególnych dziełach). Sprawdzianem tego typu przestaje być indywidualna szczerość twórcy, lecz nadrzędny postulat obowiązujący (stale, i w jakimś stopniu) każdą indywidualność literacką. (Wiadomości 1967 nr 10, za: Józef Mackiewicz Barbara Toporska Droga Pani… Kontra. Londyn 1993 r.)
Mam nadzieje, że choć część z Państwa uzna, że to interesująca perspektywa spojrzenia na znakomitą większość dorobku literackiego, a też filmowego z okresu PRLu. Polecam również przyłożenie tej perspektywy do takich dzieł Mistrza jak właśnie pominięty przez Pana Kłopotowskiego, w jego tekście pt. Order Orła Białego dla Wajdy, film Pokolenie, czy chwalony przez niego Popiół i diament. I liczę na Państwa opinie w tej sprawie.
„Do domu wrócimy, w piecu napalimy, nakarmimy psa"
Wróćmy jednak do Serialu. Wspomniałem, że ma on pewien defekt. Tak jak tekst Pana Kłopotowskiego poświęcony twórczości Andrzeja Wajdy pomija Pokolenie, pozostawiając czytelnika w błędzie poznawczym jeśli chodzi o całokształt twórczości Mistrza, tak i wielbiciele Serialu pozbawieni są obrazu końcowych akordów działalności jego zbiorowego bohatera, czyli  1 Brygady Pancernej im. Bohaterów Westerplatte. To trochę niesprawiedliwe. Człowiek się utożsamia, otwiera swą wrażliwość, a czegoś, nie ze swojej winy, zostaje pozbawiony. Czegoś ważnego dla całokształtu zjawiska, któremu poświęcił swą uwagę i oddał część emocji.
Przypomnijmy sobie, że ostatni strzał, który pada w Serialu, zostaje oddany przez niemieckiego wyrostka i przecina życie sowieckiego oficera. Serial, jeśli dobrze pamiętam, kończy się scenami weselnymi. Jego główni bohaterowie biorą za żony piękne i uczciwe dziewczyny- żołnierki. Wszystko to dzieje się w maju 1945 r. Wspomniany  Edmund Fetting śpiewa, i to jak (łza się w oku kręci): do domu wrócimy/ w piecu napalimy/ nakarmimy psa (słowa: Agnieszka Osiecka). Serial nie pokazuje powrotu „Pancernych" do domu; ostatnie kadry – te z wesela – zapowiadają jednak to, co przed nimi, a co, głosem Fettinga, solennie obiecali nam w piosence- dom ogrzany ciepłem rozpalonego pieca, nakarmiony pies. Wyobraźnia dopowiada resztę, czyli obraz powojennej sielanki. Tymczasem „Pancerni" po powrocie na polskie ziemie do domu powrócili nie tak od razu. Tu bowiem łeb wysoko trzymała jeszcze reakcyjna Hydra. I należało jej ten łeb urwać.
„Pancerni"  w natarciu. Podlasie, lipiec 1945 r
Niektóre tereny, np. Podlasie, były wręcz opanowane przez bandy reakcyjnego podziemia. Dlatego też partia komunistyczna wysłała tam najlepsze, najbardziej sprawdzone siły, w tym zaprawione w bojach z hitlerowcami jednostki frontowe: 1 Dywizję Piechoty im. Tadeusza Kościuszki i właśnie 1 Brygadę Pancerną im. Bohaterów Westerplatte. „Pancerni" i tym razem nie zawiedli – wnieśli realny wkład w przechylenie szali zwycięstwa na froncie wewnętrznym na stronę partii komunistycznej. Tak więc to nie sukcesy wojenne w Berlinie w maju 1945 r., lecz oczyszczenie terenu Podlasia z szeregu band reakcyjnych było ostatnim wyczynem bojowym „Pancernych", nie wiedzieć czemu pominiętym w Serialu. I to na Podlasiu właśnie, nie w Berlinie, zakończyli oni szlak bojowy. Spójrzmy przez chwilę na dokumentację ostatniego sukcesu „Pancernych", wytworzoną przez dowództwo 1 Brygady Pancernej im. Bohaterów Westerplatte (zachowałem oryginalną pisownię):
Zgodnie z rozkazem Dowódcy 1 Dywizji Piechoty 1 polska Brygada Pancerna dnia 23 VII 1945 r. przeprowadzała operację w celu likwidacji band „Tura" i „Młota" pod kierownictwem „Szumnego". Dnia 24 VII 1945 r. Brygada Pancerna zajęła podstawowe pozycje wyjściowe w celu rozwinięcia natarcia wyłącznie na Sokołów Podlaski, Zaniecyn Bielany, Kowiesy, Podnieśno włącznie Suchożebry(…) W ukazanym kierunku posuwał się Baon Zmotoryzowanych Fizylierów i 1 Batalion Czołgów (…) 25 VII 1945 r. resztki bandy wykryto w m. Korczew, które próbowały jeszcze się utrzymać prowadząc ogień, gdzie w końcu zostały wzięte z bronią i amunicją. Przedłużając wykonanie zadania kompania przeciwczołgowa spotkała się z bandą „Szumnego" w rejonie półn.- zach. skraj Drożniew. W wyniku zawiązanego boju został zabity komendant okręgu „Szumny", bandyta „Jesion" (nazwisko nieznane), ranny adiutant „Szumnego" „Zdzisiek" (Jabłoński), bandyta „Deoniza" ( Cykjan) uczestnik bandy(…).W dalszym ciągu przedłużając wykonanie zadania, dnia 26 VII 1945 r. zatrzymano 53 osoby podejrzane, z których 18 po ściśle dokonanym zbadaniu ich dokumentów okazało się jawnymi członkami bandy AK.

Za okres operacji Brygada Pancerna wzięła: 70 bandytów AK z bandy „Tura" i „Szumnego" oraz „Młota", 67 osób podejrzanych, których po dokładnym przejrzeniu dokumentów puszczono.
Tyle meldunek specjalny nr 05 Sztabu 1 Polskiej Warszawskiej Brygady Pancernej im. Bohaterów Westerplatte z dnia 28 VII 1945 r., pod którym swój podpis złożył m.in. Dowódca 1 Brygady Pancernej – pułkownik, o czysto polskim nazwisku, Malutin.
Dodam jeszcze, że w nie było to pierwsze wystąpienie „Pancernych" na froncie walki  z rodzimą reakcją. Tylko podczas przeprowadzonych przez tę jednostkę w dniu 8 VII 1945 r. działań w rejonie Latowicza (nieopodal Stoczka Łukowskiego) zatrzymano 185 osób  zakwalifikowanych przez „Pancernych" jako podejrzane, z których 68 przekazano do dalszego śledztwa.
W tej sytuacji akcja ostatniego, nienakręconego do dziś odcinka Serialu chyba powinna ogniskować się wokół przeprowadzonego w końcu lipca 1945 r. natarcia jednostek 1 Brygady Pancernej im. Bohaterów Westerplatte w kierunku na Sokołów Podlaski, Bielany, Kowiesy i kilka jeszcze innych podlaskich wsi, a  ostatnimi akordami Serialu  powinny być sceny, w których od kul „Pancernych" ginie „Szumny" i jego trzech podkomendnych. A może powinny być nimi sekwencje, w których rodziny „Szumnego" „Pirata" , „Jesiona" i czwartego z wówczas poległych partyzantów rozpaczliwie poszukują ciał swoich bliskich?
Bez grobu. Czy z naszą pamięcią?
Miałem zaszczyt znać syna „Szumnego", Pana Bogdana Śmiałowskiego. Do końca swych dni (zmarł w 2007 roku) wierzył, że odnajdzie miejsce pogrzebania swego ojca – ppor. Teodora Śmiałowskiego, uczestnika wojny polsko-bolszewickiej w 1920 r., komendanta ośrodka Drohiczyn – Siemiatycze w Obwodzie AK – AKO Bielsk Podlaski, dowódcy oddziału partyzanckiego, odznaczonego dwukrotnie Krzyżem Walecznych. Niestety. Tak się nie stało. Miejsce pogrzebania zwłok „Szumnego" pozostaje do dziś nieznane. W ostatnich latach życia Pan Bogdan Śmiałowski, wskutek choroby, był mocno ograniczony ruchowo. Z tego powodu nie mógł wziąć udziału w uroczystości odsłonięcia pomnika poświęconego Jego ojcu i poległym 25 VII 1945 r. podkomendnym „Szumnego", który wysiłkiem Fundacji „Pamiętamy" stanął w 2005 r. na cmentarzu w Drohiczynie ( patrz: www. fundacjapamietamy.pl, zakładka pomniki, a w niej Drohiczyn). Po ceremonii, bardzo podniosłej, na której byli obecni jego bliscy, zadzwonił do mnie, znając już z ich relacji jej przebieg. Łamiącym się ze wzruszenia głosem wyraził swą wielką radość z faktu, że pomnik ten, będący wyrazem naszej pamięci m.in. o Jego ojcu, został wzniesiony. Nie wspominam tego zdarzenia, aby się przed Państwem chwalić, wspominam je dla uświadomienia niektórym jak wielka jest przepaść między „wrażliwością" historyczną tłumów ukształtowaną m.in. na Serialu, a doświadczeniem rodziny „Szumnego", rodziny „Pirata" i innych żołnierzy sprawy polskiej wolności, którzy padli ofiarą działań 1 Brygady Pancernej im. Bohaterów Westerplatte z lata 1945 r. I nieśmiało apeluję: ilekroć natkniemy się na tym czy innym kanale telewizyjnym na odcinek Serialu , a natkniemy się jeszcze wielokrotnie, to, niestety, pewne, wspomnijmy „Szumnego" i Jego żołnierzy zabitych przez „Pancernych". Jeżeli mamy aspiracje utrzymania więzów wspólnotowych na poziomie narodowym, to nie powinniśmy zapomnieć o Ich ofierze. A może ten odruch pamięci skłoni nas do skorzystania z prawa wyłączenia telewizora?
Grzegorz Wąsowski
Adwokat, współkieruje pracami Fundacji "Pamiętamy", zajmującej się przywracaniem pamięci o żołnierzach polskiego podziemia niepodległościowego z lat 1944- 1954. (www fundacjapamietamy.pl)

niedziela, kwietnia 03, 2011

WeCzeKa 2011

Śmierć ślepego snajpera


Właściwie żadne wielkie śledztwo w Rosji, od upadku Rządu Tymczasowego nie skończyło się powodzeniem. Poityka, bałagan, umowność stosowanego prawa, niejasne kompetencje i uległość śledczych wobec władz, praktycznie uniemożliwiały dojście do prawdy. Nawet jeśli nikt nie przejawiał złej woli. Pierwszym takim śledztwem za władzy radzieckiej...

Rano ,3 września 1918 roku, komendant Kremla Malcew, wyprowadził z prowizorycznej celi Fanny Kaplan i polecił jej wsiąść do samochodu. Kiedy się schyliła, strzelił w tył głowy. Ciało wziął na ręce i, wrzucił do przygotowanej wcześniej beczki , zalał benzyną i podpalił. Czując swąd, , mieszkający na Kremlu, poeta Damian Biedny porzygał się, co wywołało wesołe komentarze obecnych tam czerwonoarmistów



Mógł to być finał dokonanego trzy dni wcześniej, w zakładach Michelsona zamachu na Lenina.. Jednak prowadzone przez śledczego Walerego Kirgisewa dochodzenie, właściwie się jeszcze nie zaczęło. Nie zdążył nawet przesłuchać żadnego świadka. Przeprowadził tylko wizję lokalną. Protokoły z przesłuchań Fanny na komisariacie i Łubiance, Kirgisew otrzymał dopiero dwa tygodnie po jej śmierci .

We wczesnej praktyce rewolucyjnej, nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby sprawa się tak skończyła. Ale Kirgisew, uprzednio doświadczony śledczy carskiej żandarmerii, nie bez powodu uchodził za najlepszego w swoim fachu. W oparciu o własne przesłuchania świadków i normalne kryminalistyczne badania, mimo wyraźnej niechęci Czeka, odnalazł rzeczywistych zamachowców w ciągu roku. Nikt ich nie aresztował, nie postawił zarzutów. Sam Lenin sprawiał wrażenie zupełnie nie zainteresowanego. kto do niego strzelał. Wystarczyła niemal niewidoma Kaplan i możliwść obciążenia eserów.

Dopiero 4 lata później, w lipcu 1922 roku zamachowców postawiono w Moskwie przed sądem. - w procesie który poprzedził ostateczną rozprawę z eserowcami. Odpowiadali z wolnej stopy. Byli to Gieorgij Siemionow (kierował obserwacją Lenina i wysłał zabójców do fabryki Michelsona), Lidia Konofliowa ( jego kochanka, to ona strzelała) i Konstantin Uszow (miał zabić Lenina tydzień wcześniej, podczas wiecu, ale się rozmyślił). Był jeszcze jeden zamachowiec - Aleksandr Protopopow, ale jego rozstrzelano już 31 sierpnia 1918, jako wspólnika Fanny Kaplan. Pewnie w rewanżu za ciężkie pobicie Dzierżyńskiego podczas próby zatrzymania Jakowa Blumkina (zabójcy hrabieho Mirbacha) na kwaterze oddziału Popowa..

Linie obrony dobrze oddaje zdanie Konofljowej:

„Wiem, że wszystko co leży w interesie rewolucji jest dopuszczalne i słuszne. Interes rewolucji to nasza racja. Nasza moralność”. O zamachu na Lenina - żadnych konkretów . Zupełnie na odwrót, niż w wypowiedziach dotyczących SR.

.

Główny oskarżyciel, Anatolij Łunaczrski żądał kary śmierci, :„Jakkolwiek by ziemia zmieniała swoją powłokę, zawsze pozostanie śmiercionośna. Domagam się by wszyscy zdrajcy rewolucji zostali rozstrzelani.”

Sprawa wydawała się jasna, wyrok przesądzony .gdy głos zabrał obrońca całej trójki Nikołaj Bucharin:

„Zdradzając zdrajców, zrobili rzecz pożyteczną. Domagam się wyroku uniewinniającego.”

A oto sentencja wyroku:

„Siemionowa, Konafljową i Uszowa, jako, że pobłądzili w dobrej wierze, mimo że popełnili ciężkie przestępstwa uwolnić od wszelkiej kary.”

I tak się stało. Cała trójka podjęła pracę w Czeka. Siemionow wysłany został do Chin, gdzie jako doradca wojskowy dochrapał się stopnia kombryga, Konofljowa podjeła pracę pedagogiczną, szkoląc pracowników CzeKa w użyciu materiałów wybuchowych. Ostatecznie Konofljowa i Siemionow zostali zlikwidowani w czasie czystki w 37, Uszow przeżył i umarł w Moskwie w randze generała MWD w 52.

Rzecz staje się całkiem jasna, gdy z dokumentów opublikowanych przez archiwa FSB okazało się, że na pół roku przed zamachem, zostali wysłani przez Petersa, zastępce Dzierżyńskiego, w charakterze prowokatorów do Organizacji Bojowej eserów

O Fanny. ociemniałej dziewczynie, po 4 latach zsyłek i szpitali psychiatrycznych, nikt w czasie procesu nie pamiętał. Swoje miejsce w historii odzyskała w połowie lat 30, gdy o wymordowanych w procesie eserach, lepiej nie było wspominać., a skoro był zamach na Lenina, to ktoś musiał do niego strzelać.



30 sierpnia 1918 w Petersburgu zabity został szef Czeka Uricki. W Moskwie bolszewicy sądzili, że jest to początek nowej fali, eserowskiego terroru. Jednak pełniący funkcję przewodniczącego WCIK (była to głowa pańśtwa) Swierdłow, nie tylko nie odwołał planowanego na wieczór spotkania Lenina z robotnikami u Michelsona, ale wręcz go zachęcał, a wreszcie wycofał jego ochronę. Lenin pojechał tylko ze swoim szoferem,

Po wiecu Protopopow, ubrany w mundur marynarza, wyszedł tuż za Leninem i przewrócił się w drzwiach blokując przejście i odcinając Lenina od ludzi. Lenin idąc do samochodu był praktycznie sam. W tym momencie , czekająca już na podwórzu Konofljowa oddała do niego trzy strzały. Padł także czwarty strzał, oddany przez ...no właśnie, tego nie ustalono nigdy. Do leżącego Lenina podbiegł wyciągając broń Gil, jego szofer., Skierował lufę w stronę nadbiegającego człowieka w marynarskim mundurze.. Tamten uciekł, a Lenin sam się podniósł i wsiadł do samochodu. Najszybciej jak mogli odjechali na Kreml. Świadkowie zapamiętali tyle, że strzelała kobieta. Lenin choć stracił sporo krwi, zachowywał się tak, by nikt nie zauważył, że jest ranny. Z sił opadł dopiero w swoim pokoju, pod okiem własnej ochrony..

Ciekawostka: zamach miał miejsce tuż po 9 wieczór. Komunikat o zamachu do władz bolszewickich w całym kraju, w którym pada nazwisko Kaplan, nadał już o 10 Swierdłow. W tym czasie rozpoczynało się na Łubiance przesłuchanie, dopiero co zatrzymanej Fanny.



Gdzie i jak zatrzymano ją?

Zgodnie z zeznaniem pomocnika komisarza 5 moskiewskiej dywizji Watulina, to on zatrzymał ją bezpośrednio po zamachu, na placu fabryki. Ale w drugim zeznaniu, z 5 września (czyli już po egzekucji Fanny), Watulin oświadczył, że zatrzymał ją na Sierpuchowce, gdzie uciekła po strzałach. Ot drobny retusz. Zatrzymana powiedziała mu „Nie zrobiłam tego”, ale on „wyczuł, że to jej sprawka”. Doprowadził ją do komisariatu wojskowego, gdzie poddana została pierwszemu przesłuchaniu. ,

„Sprawiała wrażenie obłąkanej. Pod białym, zsuniętym na bok kapelusikiem śmiertelnie przerażona twarz. W drżących rękach parasolka i bardzo stara torebka. Była zdezorientowana, mówiła bezładnie,. O zamachu nie wiedziała” – zanotował jakiś poeta-policjant w protokole. Twierdziła, że szła na spotkanie ze swoim przyjacielem Jaszką, ale nie podała jego nazwiska. Nikt zresztą jej o nie nie pytał.

Przed drzwiami pokoju do którego ją wprowadzono, staneła straż. Strażniczka Zinaida Ogońca wspominała:

„Podczas rewizji trzymałam rewolwer w ręku. Pilnowałam, by Kaplan trzymała ręce w górze. W torebce znaleźliśmy notes z powyrywanymi kartkami, broszkę, papierosy i 8 szpilek do włosów. Potem rozczesaliśmy zbrodniarce włosy, rozebraliśmy do naga, sprawdzili między nogami i pod pachami. Na nogach miała buciki, w jednym wychodziły gwoździe. Poprosiła o coś do wyłożenia, bo niewygodnie było jej siedzieć. Dostała formularz przesłuchania. Potem przetrząsnęli cały komisariat, by sprawdzić czy nie miała tam wspólników.”



Fanny przewieziono na Łubiankę, gdzie sprawą zajął się wspomniany Peters. Peters w dzienniku pisze, że była zamknięta, posępna., Kiedy zaczął jej mówić zabiliście człowieka, popełnili zbrodnię itd, rozpłakała się.. Raz tylko powiedziała coś dziwnego „A po co wam to.? Przecież wszystko wiecie,.”

Zachowały się zdjęcia z 2 września, z wizji lokalnej.

Wiktor Kirgisow przeprowadzał eksperyment śledczy.. Zdjęcia robił Jakow Jurowski, czekista z Jekaterinburga.

Nikt nie wie co Jurowski, szef ekipy, która z 16 na17 lipca wymordowała carską rodzinę w Jekaterynburgu, robił w Moskwie, dokąd przybył na osobiste polecenie Swierdłowa. W tym samym czasie, Swierdłow wzywa do Moskwy Jaszę Szpilmana. Jasza to sławny bandyta, w tym momencie czekista z Odessy. Wielka młodzieńcza miłość Fanny Kaplan .Człowiek za krycie którego, trafiła jako 16 letnia dziewczyna na katorgę, gdzie niemal straciła wzrok Wiadomo że wezwamie od Swierdłowa otrzymał też wtedy zany awanturnik, czekista Postow z Tuły. Czyżby Swierdłow chciał dysponować własnym, utworzonym za plecami Dzierżyńskiego , tajnym zespołem, doświadczonych morderców?

Śledztwo Kirgisowa napotykało na nieoczekiwane trudności. Na miejscu znaleziono cztery łuski. Jednak znikł rewolwer.

Następnego dnia po zamachu zalazł go robotnik Kuzniecow i jeszcze następnego przyniósł Kirgisewowi. W 7 strzałowym browningu były jeszcze 4 kule (a strzałów było 4)!

Ogońka,(ta co policzyła 8 igieł) która pisała raport z rewizji Kaplan, dopiero 3 września przypomniała sobie, że ... w torebce był jeszcze rewolwer. Wzięła go sobie wtedy na pamiątkę. Powstał więc nadmiar rewolwerów, Właśnie to skłoniło Kirgisowa do zainteresowania się wszystkimi ludżmi z Czeka, którzy byli w fabryce Michelsona.

FSB która po przeszło 70 latach, przeprowadziła dokładną rekonstrukcję śledztwa Kirgisowa, stwierdziła, że ze ściśle tajnych do tego momentu materiałów, przeszło połowa „zaginęła”. Zostały dwa browningi i .... ani jednej łuski, co początkowo wykluczyło analizę balistyczną. Po pewnym czasie, łuski odnaleziono: u Michelsona strzelano z obu rewolwerów, choć Lenin trafiony został tylko z jednego. Tego zabranego na pamiątkę.



Choć wiadomo kto strzelał, nadal nie ma pewności kto był pomysłodawcą., ani jaki był jego finalny cel. Czy chodziło tylko o zabicie Lenina, aby usunąć główną przeszkodę w zerwaniu pokoju brzeskiego? Czy o pretekst do ostatecznej rozprawy z eserowcami, którzy skutecznie zinfiltrowali Czeka? A może szło, jak podejrzewał Trocki, o własną grę Swierdłowa.? Czort wie... Nawet zapiski Boncz-Brujewicza, sekretarza Lenina, który opisuje okoliczności ostatniej rozmowy swojego szefa ze Swierdłowem, po której ten ostatni umarł w półgodziny (ale o której treści nie miał Boncz pojęcia), niewiele wnoszą. No może ten fragment „Po wyjściu (Lenin), zadzwonił do Trockiego i powiedział jedno słowo „Skonał””

Stało się to tuż po tym, jak Boncz-Brujewicz poinformował Lenina, że w noc zamachu, Swierdłow, wbrew wyrażnym zakazom, przeszukał biurko Lenina, a w czasie rekonwalescencji mawiał, że „ "Ilijcz chory, a my tu sobie świetnie bez niego radzimy.”. Niepokój Lenina mogła też budzić samodzielność, jaką wykazał Swierdłow przy zabójstwie carskiej rodziny.


Warto wspomnieć o dwóch literackich odniesieniach do historii Fanny Kaplan. Jasza Szpilman, na spotkanie z którym szła, gdy zatrzymał ją Watulin, był pierwowzorem słynnego Beni Krzyka z odeskich opowiadań Babla.

Ważny jest też adres mieszkania wynajmowanego w Moskwie przez Fanny: Sadowoje Kolco 10 , gdzie mieszkał Bułhakow, to w Mistrzu i Małgorzacie blok 302b w którym za sprawą dziwnych gości, co rusz ktoś znikał.. Tak jak znikali w rzeczywistości jego lokatorzy, po śmierci wynajmującej w tym domu lokal nr 5 Fanny Kaplan.
http://bajbars1.salon24.pl/