n e v e r l a n d d

- ANTISOZIALISTISCHE ELEMENTE - *** TA MI OTO PRZYPADŁA KRAINA I CHCE BÓG, BYM W MILCZENIU TU ŻYŁ * ZA TEN GRZECH, ŻE WIDZIAŁEM KAINA ALE ZABIĆ NIE MIAŁEM GO SIŁ *** " DESPOTYZM przemawia dyskretnie, w ludzkim społeczeństwie każda rzecz ma dwoje imion. " ******************** Maria Dąbrowska 17-VI-1947r.: "UB, sądownictwo są całkowicie w ręku żydów. W ciągu tych przeszło dwu lat ani jeden żyd nie miał procesu politycznego. Żydzi osądzają i na kaźń wydają Polaków"

Archiwum

POGODA

LOKALIZATOR

A K T U E L L






bezprawie.pl
"Polska" to kraj bezprawia

sobota, stycznia 07, 2012

eh, rraz, eszczio rraz * o FO Z Z

FOZZ - dobra ciocia  polskich afer


Wydawać by się mogło, że 15 lat od tajemniczych śmierci Michała Tadeusza Falzmanna i Jego szefa, Prezesa Najwyższej Izby Kontroli prof. Waleriana Pańki, to wystarczająco długi okres, aby wszystko, co wiąże się z tzw. aferą FOZZ zostało ostatecznie wyjaśnione, nawet gdyby ujęcie i ukaranie winnych nie było możliwe. Nie tylko przecież przez prawie 9 lat prowadzone było drobiazgowe śledztwo prokuratorskie, nie tylko zakończył się prawie 7 lat trwający proces karny, ale w tzw. międzyczasie powstał Instytut Pamięci Narodowej, a w nim setki wysokiej klasy specjalistów z dostępem do najtajniejszych akt.

Va Bank! i FOZZ. O rabunku finansów Polski. Książka profesorów Mirosława Dakowskiego i Jerzego Przystawy.

Tymczasem, 15 lat od tamtych wydarzeń, sprawa FOZZ bez przerwy pojawia się w obiegu publicznym i wydarzenia, pozornie bez najmniejszego z nią związku, stają się nagle przedmiotem zainteresowania dociekliwych komentatorów, a także podstawą tajemniczych i mglistych oskarżeń pod adresem różnych bohaterów naszego życia publicznego. Utarło się już określanie afery FOZZ jako matki wszystkich afer, co jest o tyle niezrozumiałe, że kwoty, jakich zagarnięcie zarzucono oskarżonym - niecałe 400 milionów złotych - wydają się dość skromne w porównaniu z innymi aferami, o których mówi się znacznie głośniej, jak chociażby przy przesłuchaniach kolejnych sejmowych komisji śledczych. Z jakiegoś jednak powodu, od dawna zapowiadane powołanie komisji śledczej w sprawie FOZZ nie może się doczekać realizacji. Rocznice śmierci Waleriana Pańki i Michała Falzmanna minęły praktycznie niezauważone, a ludzie, którzy stracili życie z powodu ich zaangażowania w obronę majątku narodowego, nie doczekali się nawet pośmiertnego uhonorowania.

Co ujawnił Falzmann?


Michał Falzmann w swoim memoriale dla Prezesa NIK przedstawił i opisał źródła utraty pieniędzy przez państwo polskie, wskazał zasadnicze kanały rabunku - gdzie FOZZ był tylko najnowszym i wyrafinowanym elementem - i przedstawił program postawienia mu tamy. W tych źródłach narastania długu polskiego najważniejszą rolę odgrywały umowy kredytowe i sposób ich wykorzystywania. Przez prawie pół wieku te umowy kredytowe wykorzystywane były - przy pomocy przemyślnych technik - do bogacenia się klasy beneficjentów komunizmu i ograbiania bezbronnego społeczeństwa. Wraz z nową polityką ekonomiczną od 1989 roku te techniki rabunkowe zostały niesłychanie wzbogacone przez nowe instrumenty, z których najbardziej skutecznym i wydajnym okazał się mechanizm naruszenia parytetu stóp procentowych.

Prawo Parytetu Stóp Procentowych


Od 1989 roku wysokość stóp procentowych i kursy wymiany walut dyskutowane są zupełnie niezależnie od siebie, zupełnie tak, jakby nie było między nimi żadnego związku. Zarówno uczeni profesorowie i eksperci, jak zaangażowani politycy, czujni i błyskotliwi publicyści mówią i piszą o tych sprawach całkiem oddzielnie, tak jakby tymi dwoma podstawowymi parametrami polityki finansowej państwa można było manipulować bez związku jednego z drugim. Tymczasem taki związek istnieje, a nawet, co więcej, posiada matematycznie ścisłą postać i w świecie finansów jest znany pod angielską nazwą Interest Rate Parity Relationship (IRP), co na język polski możemy przetłumaczyć jako Prawo Parytetu Stóp Procentowych. Nie uciekając się do wzorów matematycznych, prawo to sformułować możemy tak:

Jeżeli w dwóch krajach, np. w Polsce i USA, przez jakiś czas obowiązuje różnica stóp procentowych, to kurs wzajemnej wymiany walut tych krajów nie może być stały, lecz musi się zmieniać w odpowiedniej relacji do tej różnicy. Jeśli przy różnicy stóp procentowych kurs wymiany pozostaje stały, to otwiera to drogę do tzw. arbitrażu, czyli do pozbawionego ryzyka bogacenia się na czystej spekulacji finansowej.

Polski NEP


W Polsce, od czasów Pierwszego Balcerowicza, a więc od 1989 roku, prawo parytetu stóp procentowych jest w sposób ciągły i systematyczny gwałcone, w wyniku czego główne prawdziwe interesy, jakie się w Polsce i na Polsce robi, to są interesy spekulacyjne. To właśnie złamanie tego prawa stanowi podstawę prawie wszystkich do dzisiaj niewyjaśnionych afer gospodarczych, przede wszystkim tej, którą się określa jako afera FOZZ, ale także Art. B i wielu innych. Skuteczność i wydajność tych spekulacji jest tym większa im większa jest różnica stóp procentowych i im dłużej utrzymywany jest niezmieniony kurs wymiany.

Na początku 1990 roku, Zarządzeniem Prezesa NBP oprocentowanie lokat bankowych zostało wyznaczone jako 36 proc. na miesiąc. To oprocentowanie potem ulegało zmianom, ale średnio nie było wówczas mniejsze niż 80 proc. w stosunku rocznym, podczas gdy w bankach zachodnich nigdzie nie przekraczało 10 proc. Możemy więc przyjąć, że różnica oprocentowań wynosiła średnio 70 proc. w stosunku rocznym.

W tym samym czasie kurs wymiany złotego do dolara został ustalony jako 1 USD do ok.10.000 złotych i taki stosunek był utrzymywany przez ponad 2 lata. Opinia publiczna była utrzymywana w przeświadczeniu, że był to niesłychany sukces polityki Balcerowicza, który w ten sposób pokonał szalejącą inflację i stworzył twardą, wymienialną złotówkę. Ta złotówka nie była jednak ani twarda ani wymienialna, gdyż swobodnie wymieniać można było złotówki na dolary jedynie w kantorach, co więcej, rozkwit i powstanie tych kantorów nie były pomyślane dla ułatwienia życia obywatelom, lecz jako swoistego rodzaju transformatory pieniędzy, odgrywające istotną rolę w spekulacjach finansowych. Nic też dziwnego, że od razu przejęli je "w opiekę" różni funkcjonariusze służb specjalnych, jak np. osławiony senator Gawronik.

Jak to działało (i nadal działa!)?


Aby zrozumieć co się naprawdę działo, spróbujmy prześledzić następujący przykład.

  1. Wyobraźmy sobie, że mamy w USA Ciocię, która gotowa byłaby pożyczyć nam na rok jeden milion dolarów. Ciocia w Ameryce trzyma swoje pieniądze w banku, więc żeby Ciocia nie poniosła straty, umawiamy się, że po roku oddamy jej tę sumę z odpowiednim procentem, powiedzmy 10 proc., a więc oddamy jej 1 100 000 USD.
  2. Pożyczone dolary szybko wymieniamy, w kantorze oczywiście, na złotówki, i dostajemy za nie 10 miliardów starych polskich złotych.
  3. Te 10 miliardów złotych zanosimy do jednego z polskich banków, które gwarantują nam lokatę na 80 proc. na rok. Po roku czasu bank nam wypłaca 10 miliardów plus 80 proc., czyli 18 miliardów złotych.
  4. Ponieważ kurs wymiany w tym czasie się nie zmienił, więc udajemy się do kantorów, tam kupujemy dolary, dokładnie 1 800 000.
  5. Oddamy Cioci 1 100 000 i w ten sposób zarobiliśmy na czysto i bez wysiłku 700 000 dolarów.

Zwróćmy uwagę, że gdyby było przestrzegane w tym czasie Prawo Parytetu Stóp Procentowych, to taki interes byłby w ogóle niemożliwy! Albowiem Prawo Parytetu wymaga, żeby przy takiej różnicy stóp procentowych, kurs wymiany dolara na złote rósł w ciągu roku i na koniec roku 1 USD kosztować powinien nie 10 tysięcy złotych, ale około 20 tysięcy i to chodzenie do kantorów i banków żadnego zysku by nie przyniosło. Stało się jednak inaczej i zysk był gwarantowany.

Spekulacje bardziej wyrafinowane: oscylator !


Ale w ten sposób opisaliśmy jedynie zysk prosty i spekulację prostą. Tymczasem pogwałcenie prawa parytetu otwierało drogę do zysków bardziej wyrafinowanych i dużo większych.

Przypuśćmy, że lokując 10 miliardów złotych w NBP (PKO BP czy gdzie indziej), zawarliśmy z bankiem umowę i otrzymaliśmy kwit gwarancyjny, że bank ten wypłaci nam na koniec roku, 18 miliardów złotych, czyli równowartość 1 800 000 dolarów USA.

Z kwitem na taką kwotę moglibyśmy pojechać np. do Luksemburga czy Wiednia i tam, w normalnym banku, pod zastaw tego kwitu, zawrzeć umowę kredytową. Powiedzmy, że negocjacje przebiegły pomyślnie i jakiś bank zachodni (albo jakaś inna Ciocia) pożyczył nam 1 800 000 USD! Jeśli to jest znowu pożyczka na 10 proc. to po roku trzeba będzie oddać 1 980 000 USD.

Teraz możemy operację powtórzyć: pojechać do Polski, wymienić szybko na złotówki, uzyskując z wymiany 18 miliardów złotych. Lokując te 18 miliardów na 80 proc. na rok, powinniśmy z banku otrzymać 18 mld plus 80 proc. czyli 32 miliardy 400 milionów złotych.

Teraz to wszystko policzmy:
Oddać Pierwszej Cioci: 1 100 000 USD
Oddać Drugiej Cioci: 1 980 000 USD

Razem do oddania: 3 080 000 USD

Wypłata Pierwszej Lokaty: 18 000 000 000 zł
Wypłata Drugiej Lokaty: 32 400 000 000 zł

Razem z polskich banków: 50 400 000 000 złotych

Wymieniamy to w kantorach na 5 040 000 USD

Oddając ciociom 3 080 000 USD zostaje nam na czysto: 1 960 000 USD.

Każdy może teraz sobie policzyć, jaki zysk osiągnęlibyśmy, gdybyśmy, zamiast czekać i kasować te pieniądze na koniec roku, poszukali Trzeciej Cioci i wzięli z Drugiej Lokaty kwit na równowartość trzech milionów dolarów! itd., itd. Gdyby tak udało nam się oscylować pomiędzy kolejnymi ciociami i kolejnymi bankami powiedzmy raz na miesiąc, to w ciągu 12 miesięcy z jednego miliona dolarów moglibyśmy wyciągnąć nawet i 100 milionów dolarów! Takie oto możliwości stworzyło pomysłowym i sprytnym (i ustosunkowanym!) ludziom pogwałcenie Prawa Parytetu Stóp Procentowych przez zamrożenie kursu dolara i utwardzenie złotówki.

Te możliwości zostały wykorzystane, ponieważ w Polsce (i za granicą!) nie brakuje ludzi sprytnych i pomysłowych. Najlepiej opisane są osiągnięcia Art. B w książce Bagsik & Gąsiorowski: jak kradliśmy księżyc. W książce Kto się boi Art. B ? Bagsik i Gąsiorowski chwalą się, że ten oscylator przyniósł im, w ciągu jednego roku, zysk 18 000 procent! Swego wynalazku nie nazwali jednak oscylatorem, ta nazwa przyjęła się później, ale B.G. Moneytron, a więc, tłumacząc na polski: Bagsika i Gąsiorowskiego Akcelerator Pieniędzy.

W taki oto sposób, przez zamrożenie kursu dolara przy wysokich stopach procentowych, stworzona została okazja do nieograniczonego arbitrażu, a co za tym idzie do nieograniczonego drenażu finansów publicznych.

Kto mógł na tym skorzystać?


Co było potrzebne, aby móc wykorzystać tę niebywała okazję? Dwa elementy:

  1. Trzeba było wiedzieć, że kurs dolara zostanie utrzymany przez dłuższy okres czasu przy wysokich stopach procentowych. Innymi słowy, trzeba było mieć dostęp do sekretów polityki finansowej państwa.
  2. Trzeba było mieć dostęp do przyzwoitego kredytu, potrzebna była ciocia, która pożyczy ten pierwszy milion dolarów, czy pierwszy miliard złotych (mniejszych sum nie bierzemy pod uwagę).

A zatem odpowiedź na postawione wyżej pytanie jest taka: z możliwości opisanego wyżej arbitrażu (oscylatora, moneytronu itp.) skorzystać mógł każdy, kto posiadał odpowiednią informację i miał dostęp do odpowiedniego kredytu.

Najlepszą, najbardziej hojną i wydajną ciocią okazał się być FOZZ - Fundusz Obsługi Zadłużenia Zagranicznego. Operatorzy FOZZ-u, jego dyrektor generalny przede wszystkim i partnerzy biznesowi, otrzymali do dyspozycji z Budżetu Państwa kwotę ok. miliarda dolarów, z którą mogli robić praktycznie wszystko, co im przyszło do głowy. Na dodatek, przy minimalnych obowiązkach księgowych, a nawet wręcz bez księgowania, gdyż przykrywką tych operacji wykonywanych szyto-kryto był pretekst wykupu polskich weksli dłużnych na tzw. wtórnym rynku. Ponieważ operacje takie były, z punktu widzenia prawa międzynarodowego, nielegalne, więc ta nielegalność stanowiła uzasadnienie do utajniania operacji i braku zapisów księgowych. Jednakże prawdziwe interesy operatorzy FOZZ przeprowadzali w sposób wyżej opisany: wykorzystując różnice stóp procentowych i stały kurs dolara.

Istnieją wszelkie podstawy sądzić, że zarówno drobiazgowe śledztwo w sprawie FOZZ, trwające 9 lat i kosztujące Skarb Państwa miliony dolarów, jak i wieloletni proces karny poszły w całkiem niewłaściwą stronę. Ani liczący ok. 600 stron Akt Oskarżenia, ani Wyrok, który wraz z Uzasadnieniem zajmuje ok. 850 stron tym aspektem sprawy się nie zajmują. Zakładając dobrą wolę sędziów, prokuratorów i śledczych w tej sprawie, przyjąć wypada, że wynika to z braku odpowiedniego wykształcenia i nieznajomości przedstawionego tu Prawa Parytetu Stóp Procentowych. Prokuratorzy zajęli się rachunkami księgowymi, czy udzielone kredyty zostały w odpowiednim czasie spłacone, czy pożyczane pieniądze oddane. Jak wiemy ten trop doprowadził do ujawnienia, że nierozliczone zostały jakieś kwoty, razem na około 400 milionów złotych czyli nie wiele ponad 100 milionów dolarów. Akurat kilka razy mniej niż Bagsik i Gąsiorowski wywieźli w czasie swojej słynnej ucieczki z Polski. Jednakże istota sprawy nie polegała na tym, czy ciocia otrzymała pożyczony milion dolarów w całości i w terminie: tylko głupiec próbowałby oszukiwać taką dobrą ciocię, która umożliwia robienie takich fantastycznych interesów. Drenaż finansów publicznych i rabunek Polski polegał na tym, co działo się pomiędzy pożyczeniem pieniędzy i ich oddaniem.

Jak oszacować straty, jakie Polska poniosła w wyniku tych machinacji i jak znaleźć udziałowców tego procederu?


Odpowiedź na te pytania nie wymaga trudu i nie ma konieczności wysyłania ekip prokuratorów w najodleglejsze zakątki Ziemi. Odpowiedź znajduje się w NBP i w innych bankach w Polsce. Można postawić dwie hipotezy, których prawdopodobieństwo słuszności jest bliskie 1:

  1. Wszystkie lokaty bankowe na sumy powyżej 100 000 USD - czytaj: jednego miliarda starych złotych, to były lokaty spekulacyjne, drenujące finanse Polski.
  2. Wszystkie kredyty na kwoty przekraczające jeden miliard starych złotych i niewykorzystane zgodnie z przeznaczeniem (banki nie mogą udzielać kredytów w celach spekulacyjnych, każdy kredyt musiał mieć jakieś rzeczowe uzasadnienie), to kredyty spekulacyjne, a więc przestępcze.

W procederze drenowania finansów Polski uczestniczyli zarówno rabusie rodzimi, krajowi, polscy, jak i zagraniczni. Na świecie pełno jest arbitrażystów, których jedynym zadaniem jest wyszukiwanie okazji do arbitrażu i za to otrzymują wysokie uposażenia. Jawne złamanie parytetu stóp procentowych, jakie miało, i nadal ma, miejsce w Polsce, stwarzało okazję, której trudno było się oprzeć. Był to zresztą schemat powielany w wielu miejscach na świecie i w różnych krajach, przede wszystkim tzw. krajach trzeciego świata. Jednym z bardziej głośnych przykładów jest casus Argentyny. Można się zasadnie obawiać, że w tym rankingu Polska wysuwa się na niechlubne pierwsze miejsce, gdyż nigdzie, o ile mi wiadomo, odstępstwa od Prawa Parytetu Stóp Procentowych nie były bardziej rażące i mechanizm rabunku nie pracował z większą wydajnością.

15 lat od śmierci Falzmanna i Pańki to 5 kadencji Sejmu, rządy 12 premierów, 14 ministrów spraw wewnętrznych i 14 ministrów sprawiedliwości, wielokrotne zmiany i transformacje służb specjalnych, reorganizacje prokuratury i policji. Można by oczekiwać, że czas już najwyższy na wykrycie i ujawnienie wszystkich siostrzeńców, bratanków i kuzynów cioci FOZZ. Tylko w ten sposób możemy spłacić dług, jaki zaciągnęliśmy wobec Profesora Waleriana Pańki, zabitego 7 października 1991 (w dniu 50 urodzin!) oraz Jego inspektora, Michała Tadeusza Falzmanna.

Prof. Jerzy Przystawa
wystąpienie na sesji - Profesor Walerian Pańko w XV Rocznicę Tragicznej Śmierci,
Uniwersytet Śląski, 11 grudnia 2006

Literatura:

  1. M. Dakowski, J. Przystawa: Via bank i FOZZ, Antyk, Warszawa 1992
  2. M. Baxter, A. Rennie: Financial Calculus, Cambridge University Press, Cambridge 1996
  3. J. Przystawa, M. Wolf: Physica A, 285 (2000), 220-226
  4. Zarządzenie Prezesa NBP nr 18/89 z 20 grudnia 1989, Dz. Urz. NBP.89.7.1
  5. J. Diatłowicki: Bagsik & Gąsiorowski: Jak kradliśmy księżyc, Wydawnictwo Art. & Scence, Wrocław 1991
  6. A. Kwiatkowska, T. Rudomino: Kto się boi Art. B?, Polska Oficyna Wydawnicza BGW, Warszawa 1997

JERZY PRZYSTAWA, profesor fizyki teoretycznej, kierownik Zakładu Teorii Fazy Skondensowanej w Instytucie Fizyki Teoretycznej Uniwersytetu Wrocławskiego. Inicjator Ruchu Obywatelskiego na rzecz Jednomandatowych Okregów Wyborczych. W kadencji 1990-1998 był radnym rady miejskiej Wrocławia, startował w wyborach do Senatu Rzeczypospolitej Polskiej przeprowadzonych w dniu 21 września 1997 r. Autor książek: Via Bank i FOZZ. O rabunku finansów Polski (z M. Dakowskim); Otwarta księga. O Jednomandatowe Okregi Wyborcze (z R. Lazarowiczem); Nauka jak Niepodległość. O sytuacji polskiego nauczyciela; Trans Atlantic. Felietony nowojorskie.

piątek, stycznia 06, 2012

d u r n i e POpolszy

Polacy marnują pieniądze na fajerwerki, zbytki, alkohol i inne kretyństwa!

ZACHOWAJ ARTYKUŁ
Już od kilku dni słychać i widać tęczowe wystrzały głupoty Polaków z apogeum po godzinie zero w nowy, orwellowski rok 1984=2012. Kolejny rok ofensywy NEW WORLD ORDER. Rok przełomów spodziewanych i nieoczekiwanych wydarzeń jakie na pewno będą...
 Jestem wyjątkowo cięty na fajerwerki, petardy, dawno temu miałem uszkodzone oko z podobnej, jakże głupiej przyczyny, ale doszły też aspekty ekonomiczne, zawsze liczne pożary i wręcz wzorcowa głupota z tym całościowo związana, zatem nie tylko chodzi o zdrowie-życie niepotrzebnie ryzykowane. Ja też ryzykowałem i niekiedy ryzykuję, więc wiem iż zawsze będą tacy ludzie, zwłaszcza z promilami, czy naćpani. Niektórzy naprawdę (240 pożarów już wyliczonych) nie przeżyli Nowego Roku, wielu jest rannych, te dane nie spłyną do mediów ogólnopolskich w kompletnym raporcie przecież, ale śmiało można założyć że rannych są TYSIĄCE; wielu lekko poparzonych, ci nawet nie pójdą do lekarzy pokazać swoją piekącą głupotę, czy może innych którzy im to uczynili... 
Na pewno są ranni od szkła, przecież są niezliczone naćpane i pijane świnie, świry co rzucają kieliszkami, BUTELKAMI w bliźnich, strzelają korkami tanich win musujących starannie celując w oczy... Trafiony-zatopiony! Ma się to oko i celną rękę markowym szampanem ;) U nas kiedyś trafiliśmy korkiem w żarówkę, szkło zasypało jedzenie, a to były jeszcze lata PRL, więcej żarcia nie było w zapasie dla gości... Paluszki były bez szkła... i wóda. 
 
Niekiedy odstraszam ptaki petardami i ręce drżą przy odpalaniu żeby nie walnęło w dłoni, czy w oczy... wolę bezpiecznie przywalić z małego pistoletu hukowego, ale niestety mam taki na metalowe kapiszony, to za mało na wredne szpaki latem gotowe zeżreć drzewa owocowe z korzeniami. Pomaga na kilka godzin duża petarda urwirączka... jakich używa sąsiad, huk z niej jak z armaty, albo różne wymyślne straszaki które wieszam na drzewach, choć wiadomo kto powinien wiosną wisieć zamiast, raczej obok liści ;) Wtedy szpaki na pewno unikałyby takich drzew. 
 
Zakładając na oko iż głupców pasjonujących się hukowymi, kolorowymi błyskotkami jest np z 10% populacji dorosłych, to 3 mln Polaków wydało przynajmniej po 100zł liczących że... coś podpalą, albo kogoś zranią. Bo na co innego można liczyć kupując taki tani szajs? Na jakieś estetyczne doznania, na zachwyt? Bez jaj!!! Takie pokazy miały niektóre duże miasta, hotele itd. Gdzie kasa tam szpan. Tym co ludzie wystrzeliwują w niebyt swoje pieniądze nie można uczcić nawet fajerantu po szychcie. Stałem pół godziny w szczerym polu i nie widziałem ŻADNEJ rakiety która zrobiłaby na mnie jakiekolwiek wrażenie, 90% wręcz mnie rozbawiła swoją mizerotą. Nie ta półka. To, o co chodzi kosztuje kilkaset zł za sztukę, a naprawdę całe zestawy-baterie wiele tysięcy, dziesiątek tysięcy zł, stąd najlepsze pokazy są profesjonalne i kosztują miliony nawet. W Nowy Rok odstawiono wiejską żenadę w 10 tys parafii, w każdej razie szeroko wokół mnie. Zza mojej chałupy widać obszar naprawdę pokaźny całej Kotliny Oświęcimskiej z górami, wzgórzami wokół i Oświęcimiem od zachodu. Nie było żadnego pokazu, a odpustowe błyskanie, lepiej było przywalić z granatnika pociskiem termobarycznym w górę z odpowiednim zapalnikiem. To zrobiłoby piorunujące wrażenie. 
 
Za to strzelano gęsto tymi kapiszonami udającymi fajerwerki jak katiuszami na ruskim froncie, tyle że NIKT nie miał np. klasycznych, zapewne niemodnych rac oświecających, to dopiero robi wrażenie kiedy całe niebo zapłonie, a świeca, raca opada bardzo powoli na spadochronie z wysokiego pułapu, długo oświetlając olbrzymi teren w danym kolorze. Kilka równocześnie odpalonych w różnych barwach pokoloruje trwale niebo. Wszyscy ludzie z całej okolicy tam spojrzą i będą zachwyceni, pamiętam skromne takie efekty z dawniejszych lat, bywało że ktoś coś z wojska przemycił, czy kupił od ruskich... To nie kosztuje chyba majątku, a nikt takich solidnych, oświecających (niekoniecznie wojskowych, ale te są najlepsze z tych lżejszych rakietnic pistoletowych) rac nie miał.  Może za rok zadam takiego szyku i coś takiego kupię. Żartowałem. Musiałoby mnie zdrowo porąbać żeby wywalać na to pieniądze. Prędzej ognisko zapalę i zaproszę sąsiadów na kielicha. 
 
Zatem pytanie nr 1. Ile Polaków niekoniecznie zamożnych (biedny to i głupi) kosztował Sylwester-Nowy Rok, fajerwerki, zbytki, alkohol, niepotrzebne wydatki? Nie chodzi o bogaczy, bo ci mają pieniądze na wszystko, na każdą fanaberię, głupotę jak kiedyś magnaci, bogata szlachta za królika Stasia. Plakat ilustrujący zapraszający na fajerwerkowe igrzyska między rozbiorami... Zaiste powód do radości. Niemal jak teraz, bo zmierzamy w taką stronę, ale może być znacznie gorzej. Nie było kasy na broń, na rozwój upadającej Rzeczypospolitej, ale na takie pierdoły w końcu XVIII zawsze była kasa. Barany były wtedy i przetrwały do czasów obecnych, wszystko jedno czy herbowe, czy z elit, z czy z tłumów. Teraz mamy egalitaryzm... w głupocie narodowej przynajmniej! I urwana ręka tak samo boli dziecko zamożne i skrajnie biedne. Tyle że kto rękę wyleczy? Pytanie retoryczne. Biedakowi nie będą przyszywać, ale ciąć przy łokciu żeby dwa razy się do tego nie zabierać... jeszcze się leki skończą w "szpitalu" (czyt. mordowni). 
 
Czy suma 300 mln zł na odpalone fajerwerki jest wygórowana czy o wiele za niska? Niska, może nawet o miliard za niska. Sądzę że dodając wszystkie zbytki, nadmiar alkoholi zwłaszcza importowanych, toksyczne żarcie, trujące napoje, prezenty, wypaloną energię elektryczną, to wychodzi rząd wielkości wyżej, zatem kilka miliardów zł. Za te pieniądze można pokonać skrajną biedę w Polsce w tym roku, można pomóc pacjentom których nie stać na leki "refundowane", można wspomóc bezdomnych, można pomóc dzieciom z najbiedniejszych rodzin i wreszcie NALEŻAŁOBY wyposażyć milionową armię obywatelską Narodowej Obrony Terytorialnej w solidną broń łącznie z lekkimi systemami przeciwpancernymi, przeciwlotniczymi, artyleryjskimi itd 
 
A co jeżeli teraz mamy 1 styczeń roku 1939 kolejnego? Kto nam da gwarancję że nie??? Bóg milczy, proroctwa raczej grożą. Kościół nie uznaje potrzeby Intronizacji Jezusa Chrystusa na Króla Polski. Ten spór będzie trwał zapewne stulecia. Za kilka miesięcy może być po wszystkim, a my cieszymy się błyskotkami jak te błazny od królika Stasia. Honor, hucznie musi być, to takie polskie. Żenada. Lepiej spotkać się i pośpiewać razem kolędy. Staś powinien zbierać wtedy proch na wojny, do armat, karabinów, a nie do fajerwerków! My też. Beczka po piwie nawet czarnego prochu do rac wysadzi pojazd klasy Rosomaka. Przynajmniej koło urwie, gąsienicę. Podczas wojny trzeba improwizować, każdy chwyt dozwolony w obronie Ojczyzny! Nie my złamiemy standardy etyczne! 
 
Apeluję o umiar, wydawajcie racjonalniej swoje pieniądze i otrzymane od rodziców, krewnych, czy podatników, bo przecież miasta-gminy także szaleją, hotele itd. Wydano w jedną noc w całym kraju (a co dopiero w całej UE) budżet roczny dziesiątek, może nawet setek najbiedniejszych gmin wiejskich, miasteczek. Ogromne marnotrawstwo. SZLAK MNIE TRAFIA KIEDY O TYM MYŚLĘ!!! Możecie przecież dokonać darowizny (nie chodzi o 1%, to swoją drogą) z odliczeniem podatku dla np CARITAS i setek innych zacnych organizacji. Możecie zapisać pieniądze swojej parafii, dać do łapy bezpośrednio potrzebującym, czy im coś kupić, może drożejące paliwo jeżeli mają jeszcze czym jeździć do pracy-szkoły-lekarza itd, albo bilet miesięczny, ciepłą odzież, opał dla zamarzających - co roku ludzie giną od mrozu we własnych domach, nie mają pieniędzy na opał. Pomagajcie bliźnim i swojej Ojczyźnie, także społeczności lokalnej, parafii, to właściwa inwestycja nadmiaru. Można też inwestować w siebie, w bliskich z rodziny, ale nie poprzez kupowanie im narzędzi do kalectwa. 
 
Ilu ludzi kupuje prasę patriotyczną, dostęp do mediów patriotycznych (TV TRWAM choćby) i katolickich? Przecież nakłady mogłyby być większe, ale nie ma zainteresowania, a pieniądze na fajerwerki, zbytki, alkohol jednak znajdują się. To można rozszerzyć, upada sztuka, kultura, brak zapotrzebowania, ale czy brak kasy? Wydatki to sztuka racjonalnego wyboru. 
 
Fajerwerkom mówimy stanowcze NIE! Głupota, wyrzucanie pieniędzy, ryzyko kalectwa, pożaru jest ogromne nawet w mieście, a co dopiero na wsi. A gdyby były suche lasy, zarośla z trawami? Za to Polaków zachęcam do postrzelania sobie w ramach szkoleń w formacjach paramilitarnych. Przy czym chodzi o szkolenia wojskowe, a nie zabawę tylko. To się Ojczyźnie naszej w tej dekadzie na pewno przyda. Naród Polski jest coraz bardziej zagrożony nadchodzącym cyklem wojen, one prędzej czy później dotrą w granice III RP. Może to nastąpić szybko, 4 lata to jest szybko, a rok? 
 
Czy ktoś jest aż takim głupcem żeby sądzić iż nadeszła era wiecznego pokoju, spokoju dla Polski? Gruzini też tak sądzili... i Serbowie, Irakijczycy, Libijczycy. Teraz może Syria, Iran, jutro kto? Prochem z wystrzelonych rakiet można by wysadzić połowę ruskiej armii ;) a chemia jak wsiąkła w nasze środowisko, metale... nie znikną. Wdychamy to, zjemy, wypijemy... smacznego. Sami sobie fundujemy toksyczne CHEMTRAILS. 
 
W Nowym Roku namawiam to kreacji wielkiego, obywatelskiego, narodowego, patriotycznego RUCHU KATOLICKIEGO, który łączy-jednoczy zaufanie do Kościoła Rzymskokatolickiego, a jednocześnie naprawdę można mieć wielonurtowe poglądy byle mieściły się w Katolickim Nauczaniu Społecznym, w kanonie katolickim. Liberalizm w dowolnej wersji niezbyt się mieści, ostrzegam! Mamy swoją kategorię na NE, możemy się tam grupować, poznawać, komunikować. Katolicy jako ruch fraktalny mają być obecni w każdej partii, organizacji nielewicowej. To taktyka w ramach szerszej, długofalowej strategii. Jednak okazuje się iż w PO niewiele mogą zdziałać, podobnie było, jest i ZAWSZE będzie promasońskim w PiS. Trzeba zatem docelowo samodzielnej siły katolickiej, a póki co właśnie w wielonurtowym froncie patriotów jednoczących się w Nowym Ekranie. Narodowcy i Piłsudczycy razem, to są fakty, dzięki komu? Dzięki Bogu i NE, dzięki zrozumieniu że tak trzeba, po stuleciu skłócenia... 
 
Obok PiS w kolejnych wyborach powinna wystartować tylko jedna lista patriotyczna, czy tak się stanie? To zależy chyba wyłącznie od Solidarnej Polski, od tzw ziobrystów i ich sojuszników. Powinniśmy mieć też jeden, wspólny, obywatelski ruch patriotyczny działający realnie tam gdzie mieszkamy, żyjemy, pracujemy, uczymy się. W małej gminie nie ma tylu aktywnych ludzi żeby mogło działać kilka klubów, kilka organizacji, projektów medialnych itd. Nawet PiS ma najwyżej kilku działaczy w małych ośrodkach, np trzech jak w mojej gminie było jakiś czas temu. Teraz pewnie jest ich... mniej... a naboru nie było, nie ma i NIGDY nie będzie otwartego. To nie jest demokratyczna partia-ruch społeczny, ale rodzaj OKRĄGŁOSTOŁOWEJ MAFII z ciągotami masońskimi new world order, uwielbieniem UE, służalczością wobec USA-Izraela, słowem lobbies żydowskiego. 
 
Kiedyś wierzyłem w PiS, ale ostatnie przegrane wybory zwolniły mnie z wierności i idę swoją drogą dalej. Mam dosyć PiS po dekadzie. Nawet pretorianie PiS wychodzą z PiS i nadal żadnej refleksji u Kaczyńskiego. Może po kilku rozłamach kolejnych jednak zacznie czytać nasze analizy z blogów. Zapewne zginie w nienaturalnym wypadku kolejnym, albo od moskiewskiej choroby. Mam wrażenie że on jest nie z tego już świata, dlatego nie możemy się z nim porozumieć, dogadać. Wzmacnia to jego krecie otoczenie. 
 
Alternatywą jest obywatelski Ruch Katolicki. Nie ma gotowej nazwy, to umowne określenie, ruch tworzy się naturalnie, oddolnie. To zapewne potrwa do lata, albo dłużej. Proces podobny do kreowania się opozycji w PRL. Byłoby miło gdyby na czele Ruchu Katolickiego stanął Romuald Szeremietiew, nie ma bardziej jednoczącego szyldu dla katolików. To zdecydowana większość obywateli III RP. Gdyby Pan Romuald zdecydował się o takim przekształceniu części zasobów ruchu PwP, to można zostawić ów jako specjalistyczny think tank. Natomiast ruch Pana Opary może być kierowany do nieco innego elektoratu mniej żarliwego religijnie. Całość MUSI być wielkim projektem jednoczącym wiele nurtów w jeden FRONT PATRIOTYCZNY. I pytanie co na to Solidarna Polska. Razem czy oddzielnie... po kolejne klęski zapewne... Tylko razem do wyborów. 
 
Szczęśliwego Błogosławionego Bożą Łaską Nowego Roku! :)
 
 
*Zamieszczone grafiki z pl.wikipedia.org/wiki/Sztuczne_ognie