Z http://www.wehrmacht-polacy.pl/album_pomorze.html
http://www.wehrmacht-polacy.pl/album_pomorze.html
W Imię Boże, w dzień żałoby narodowej, w dzień kiedy samolot z ciałem prezydenta Kaczyńskiego powraca ze Smoleńska do ojczyzny zasiadam do pisania swojej historii wobec ktorej nie mam jeszcze potrzebnego dystansu Samolot Sikorskiego,
Ojciec Wirgiliusz
albo
Kolejny upadek Ikara
“Ojciec Wirgiliusz kochał dzieci swoje
A miał ich wszystkich sto dwadzieścia troje”
Samolot Sikorskiego
W Imię Boże, w dzień żałoby narodowej, w dzień kiedy samolot z ciałem prezydenta Kaczyńskiego powraca ze Smoleńska do ojczyzny zasiadam do pisania swojej historii wobec ktorej nie mam jeszcze potrzebnego dystansu, tak samo jak nie wiem co myśleć o tym zdarzeniu. Nie będę ukrywał, ze jestem zdegustowany tym w jakim stylu potraktowano pragnienie prezydenta, by odwiedzić to miejsce. Został zepchnięty na margines. Pan Putin nie chciał tam widzieć polskiego prezydenta. On się chciał widzieć z polskim premierem Tuskiem. Niby wszystko jest ok.. i tak byliśmy zaskoczeni, ze do zaproszenia doszło. Tym niemniej to żal, ze Prezydent Polski jechał jak kopciuszek “na deser”, gdy już żadnych oficjalnych delegacji ze strony rosyjskiej tam nie było. Został wyraźnie ukarany za to co w sprawie Katynia zrobił i powiedział na Westerplatte parę miesięcy wcześniej.
Pan Putin ma stosunek do spraw polskich bardzo cyniczny. Czy kiedykolwiek się wyleczy z antypolonizmu nie ma co oczekiwać. Zbyt bardzo kocha on to co sowieckie a z polskiej tradycji zaakceptował on tylko to co się wyuczył u potomkow renegata Dzierżyńskiego. Zbyt wiele rownież osob w Rosji cieszy się z rosyjskiej hegemonii i przewagi nad Polska i naszymi upokorzeniami, by oczekiwać, ze ktokolwiek zachowa się ładnie w chwili pogrzebu. Nie wiem, nie mam zdania. Są nadal znaki zapytania. Czemu samolot lądował aż cztery razy i czemu na lądowanie nie dawano zgody motywując złą pogoda choć poprzednie samoloty wylądowały świetnie i dziennikarze, ktorzy w nich byli potwierdzają, ze pogoda była dobra.
Tylko rosyjskie media twierdzą, ze było pochmurnie. Nasuwa się skojarzenie z samolotem Sikorskiego. Tamto morderstwo doskonałe latami wzbudzało kontrowersje. Mam obawy, ze i ten zagadkowy lot do Katynia też jest uwikłany w jakieś zagadki i tajemnice.
Pierwsi czy ostatni
Powtarzam jednak, ze nie wiem, bo są inne skojarzenia. Odeszli w przeddzień Niedzieli Przewodniej, Niedzieli Miłosierdzia Bożego, tak pięknie jak Papież odeszli w piątą rocznice jego śmierci. Odeszli wielcy i mniejsi. Jaka miara Mierzyc, generałowie, posłowie, senatorzy, ministrowie, biskupi, księża, osoby towarzyszące i obsługa samolotu. Zwykle w takiej kolejności podaje się wieści o zmarłych. Tym nie mniej pierwsi będą ostatnimi i na odwrot. Dla mnie osobiście najdotkliwsza okazała się strata związana z osoba księdza Jozefa Jońca. To jedyna osoba z wymienionych ofiar, u ktorej byłem w domu.
Jedyny człowiek, procz pana Putry, ktorego spotykałem i miewałem rozmowy.
Mam wiec prawo i obowiązek o tych osobach kompetentnie się wypowiadać.
Ofiary Katynia, dowod na to, ze żaden człowiek nie może być zapomniany, żadna śmierć nie może być lekceważona. Umarli potrafią przypomnieć o sobie. Nie znając wiec nadal. zbyt dobrze losow ofiar katyńskich, a trzeba to będzie niewątpliwie zrobić, by osiągnąć spokoj duszy własnej, tej polskiej duszy jaka w sobie nosze sprobuję napisać cośkolwiek. Cośkolwiek w stylu tych kondolencyjnych wpisow , ktore nie musza być mądre, elokwentne, literackie, byle z serca…
Radonica
Trzeba to będzie zrobić, by tamtym duszom pomoc w osiągnięciu wiecznego spokoju.
Jest obyczaj prawosławny, by czcić zmarłego w 9-ty i 40-ty dzien. Polacy czcza w 7-my i 30-ty. Ja komentuje dla tych co pytają, ze owszem prawosławny zwyczaj jest bliższy biblijnej tradycji, ze pan Jezus przychodził trzykrotnie w pierwszy dzień po śmierci(Magdalena, uczniowie z Emaus), 9-ty (spotkanie z Tomaszem - Radonica) i 40-ty (Wniebowstąpienie).
Prawosławni głoszą, ze z nami jest podobnie. Przychodzimy po śmierci do swych bliskich jak Pan Jezus do Wieczernika przez zamknięte drzwi i przypominamy o sobie. Zmuszamy żywych do refleksji nad życiem z punktu widzenia nieobecnych.
Przelot Ikara
Mowię “zmuszamy“, bo jako człowiek, ktory otarł się kilkakroć o fenomen śmierci czuje się solidarny z tamtym światem. Nie wiem czemu ale jako księdzu łatwiej mi mowić w imieniu tych, ktorzy są po drugiej stronie, ktorzy już odlecieli. Mowię odlecieli, bo tak mowi psalmista o tych co odeszli do innego świata. Ponieważ jest to lot wysoki ale niezbyt daleki stąd porownanie do Ikara.
Gdy więc mi się pytają parafianie jakie dni czcić czy siodmy czy dziewiąty, czy trzydziesty czy czterdziesty odpowiadam wtedy, ze trzeba abstrahować od cyfr.
One są symboliczne. Mowie, ze niektorzy przodkowie śnią się nam latami odwiedzają nas tak realnie jakby nie mogli sie oderwać i opuścić tej ziemi czy może gdzieś trzyma ich w czyśćcu jakaś niedokończona sprawa. O księżach się mowi, ze mogą nie zaznać spokoju jeśli nie odprawili wszystkich obiecanych intencji, ale przecież zwykli ludzie świeccy tez chodząc po tym świecie nie zawsze zdarzają dopełnić wszystkich zamierzeń i spraw. W przypadku Pana Jezusa to mogło być 40-ci dni. Jemu było prościej. Popatrzmy jak długo ciągną się procesy beatyfikacyjne najwspanialszych ludzi. Co dopiero mowić o zwykłych śmiertelnikach, ktorzy gubili się w życiu i gubią się po śmierci z braku troski bliskich. W tym nowym życiu przecież tam po śmierci nie od razu wszystko się wie, tamtego życia uczyć się pewnie trzeba jak i tego, przywykać wędrując po omacku…
Ich odejście ciągnie się latami i ja mam wrażenie, ze za tych z Katynia modlono się za mało. Ich testament jeszcze nie wypełniony do końca. Wciąż zbyt mało znamy ich losy. Film Wajdy zdaje się nazbyt surowy i przygnębiający, by być drogowskazem i “latarnią morską” jaką być może i powinna gehenna tylu wspaniałych i niewinnych. Satysfakcja w postaci zadośćuczynienia, kaplicy cmentarnej, kościoła a może setki kościołów i kaplic upamiętniających to zdarzenie…
Iskra
Kto wie może jeszcze na cos czekają, czegoś proszą te nieszczęsne dusze jak w Mickiewiczowskich “Dziadach“.
Są owszem piękne rajdy Pana Węgrzyna. W 1993 roku ze Smoleńska w kierunku na Mohylew wyruszyła z przystankiem w Katyniu piesza pielgrzymka, ktora za rok szła już całkiem inna trasa. Może jest potrzebna jakaś nowa inicjatywa.
Coś bardziej trwałego, solidnego. Jakaś iskra ktoryby poraziła i zapaliła cały narod a może cały świat.
Ponieważ są podobieństwa w odbiorze śmierci papieża i prezydenckiej świty. WW Warszawie i w całym kraju zapaliły się tysiące zniczy właśnie na Radonice, czyli na część “Dziadow” inaczej przodkow… to może jest to ten moment o jakim mowiła Faustyna obiecując, ze z Polski wyjdzie iskra i cały świat zapali.
Może właśnie Katyń jest to rosyjska Norymberga, gdzie dokona się akt pokuty za bezbożnictwo i za genocyd oficerow naszych i nie tylko naszych. Zabijano inteligencje całego świata, zabijano pragnienie wolnego myślenia o Bogu i nie tylko. Te straszne pranie mozgow i ta “mięsorobka”(po rosyjsku maszynka do mielenia mięsa) jaka miała miejsce w Rosji domaga się większej pamięci i Polacy są pewnie tymi ostatnimi Mohikanami, ktorzy uparcie domagają się odfałszowania II wojny światowej a znaczy i dnia dzisiejszego, kiedy to tryumfuje ateizm praktyczny i lewackie idee w całej niemal Europie.
Testament Piłsudskiego
Pan Piłsudski nie był człowiekiem pobożnym ale jego patriotyzm popychał go ku Bogu. Jego powiedzonko, ze “z socjalistycznego tramwaju wyszedł na przystanku Niepodległość” jest genialne. Warto by je cytować codziennie nowej polskiej lewicy.
Warto tez przypomnieć co dziadek nam mowił gdy nieubłagalnie zbliżała się rewizjonistyczna względem Wersalu II wojna światowa: “lawirujcie ile się da, kiedy się nie da zapalcie świat”. Ktoś by powiedział, “jużeśmy zapalili“. U nas zaczęła się światowa wojna z powodu naszego wrześniowego oporu. Nie daliśmy korytarza Niemcom i straciliśmy znacznie więcej, cały Wschodni Korytarz, czyli kresy.
Może jednak nie o ten ogień chodziło. Może dziadek dobry w polityce jeszcze cos innego naprorokował???
Testament Papieża
Może nasze zachowanie czyli wieczne lawirowanie miedzy wschodem i zachodem jest ta nasza misja dziejowa. Nasza obecność w układzie sowieckim doprowadziła do ewangelizacji Wschodu rękoma naszych kapłanow. Są nasi księża w krajach bałtyckich, sporo pojechało na Kresy i na Bałkany. Rosja choć z oporami i ze wstrętem do Jana Pawła II przekornie kształci własnych domorosłych misjonarzy w łonie Prawosławia przyglądając się poczynaniom naszych księży. Podroże Jana Pawła II natchnęły moskiewskich Patriarchow do większej ruchliwości i dynamiki. Nasze wejście do Europy dało ten sam skutek, bo przecież w Irlandii w Niemczech, w Anglii kościoły się zapełniają dzięki naszej emigracji. Już wcześniej podobny proces dokonał się w USA. Właśnie o tym mowił jasno Jan Paweł II…
Testament Prymasa
Może to nasza misja dziejowa budować mosty i zapalać latarnie pamięci.
Nie dać światu zapomnieć pewnych wartości.
Jesteśmy pewnie ostatnimi romantykami Europy, tak o nas mowią.
Każdy Polak to materiał na poetę.
Kardynał Wyszyński zapewniał, ze od naszej właśnie postawy zależą losy Europy…
Prymas Muszyński powiedział cos co mnie bardzo satysfakcjonuje. Katastrofa w Smoleńsku dopełnia ofiarę oficerow z 1940-go roku. Jest logicznym akordem, z ktorego wypłynąć może wiele dobra. To z kolei mowi nam kardynał Dziwisz.
Tyle mądrych słów nieocenionych kazań. Dawno nie słyszałem naszych hierarchow w tak dobrej formie kaznodziejskiej. Na nich ta sprawa tez wpłynęła w sposob tworczy.
Dlaczego Wirgiliusz
Motto do opowieści wybrałem ze szkolnej piosenki w zbiorze nut dla młodego akordeonisty.
Tak mi się zdaje, ze tam była taka przyśpiewka. Nie wiem czy chodzi o poetę Wirgiliusza czy o jakiegoś innego wielodzietnego człowieka. Ważne, ze podobnie jak ja w swoim motto kapłańskim postawiłem troskę o dzieciach, tak i ojcowie pijarzy maja ten charyzmat szkolny.
Chce wiec opowiedzieć o swych spotkaniach z księdzem Jozefem.
Nasza wspolna przygoda z pijarami rozpoczęła się jeszcze w latach kleryckich. Zapoznałem się z klerykiem pijarem Adamem na rekolekcjach w Sidzinie pod Krakowem. Pokazał mi dom zakonny i klasztor w centrum po sąsiedzku z siostrami prezentkami.
Potem Az do 1990-go roku nie widywałem ojcow Pijarow. Spotkałem ich jako diakon na Białorusi w Szczuczynie w chwili gdy odbierali klasztor z rak sowieckiej Armii. Na ścianie w kancelarii jeszcze widniała mapa świata w formie płaskiego globusa, ktora posługiwali się żołnierze obrony powietrznej.
Nie pamiętam imienia proboszcza, widziałem go pierwszy i ostatni raz w życiu.
Po raz trzeci i jak na razie ostatni spotkałem pijara ojca Jozefa Jońca w Warszawie dzięki “Wspolnocie Polskiej“. Zastępczyni pana Prezesa Stelmachowskiego pani Agnieszka na jego polecenie miała mi pomoc w zdobywaniu środkow dla mej zadłużonej parafii na połnocnym Kaukazie. To niewielka parafia w Batajsku nad Donem, do ktorej powracałem po opuszczeniu nowicjatu franciszkańskiego. Pani Agnieszka znalazła sposob jak mi pomoc. Po dłuższej rozmowie, w trakcie ktorej zrozumiała, ze najbardziej sobie cenie prace z zaniedbanymi dzieciakami z ulicy dala mi fundusz na prace z młodzieżą a konkretnie na parafiade i poznajomiła z pewnym panem, ktory wymyślił grę w ringo. Ten z kolei zabrał mnie do redakcji Radio Jozef i zapoznał z ojcem Jozefem.
Takimi to okrężnymi drogami w nieszczęściu zapoznałem człowieka, ktory mi zaimponował rozmachem parafiady. Nie narzucający się i skromny. Niezbyt atrakcyjnej powierzchowności gość. Łysawy z długim nosem i krepy, niezbyt elokwentny ale uparty gość. Minęło już 14 lat od tego pierwszego spotkania. Ja szczęśliwie przywiozłem dzieci na parafiade czterykroć i każdy raz miałem okazje Zamienic z księdzem Jozefem parę ciepłych slow. Na moich oczach Parafiada rosła i stawała się coraz bardziej rosł poziom sportowy imprezy i naszym uczestnikom ze wschodu było coraz trudniej rywalizować z Polakami.
Zdarzało się, że sędziowie naciągali rezultaty na korzyść przyjezdnych dzieci. Owszem była taka tendencja, sam pamiętam jak faworyzowano moje rosyjskie dzieci w rożnych dyscyplinach zwłaszcza kulturalnych, choć nie mieliśmy polotu. Ostatni raz w 1999 roku na pożegnanie byłem świadkiem sprzeczki i buntu ze strony polskich uczestnikow zawodow, ktorzy byli niezadowoleni poziomem sędziowania i wzywali do bojkotu parafiady. Przyszedł czas na wdzięczność. Podniosłem się i drżącym zalęknionym głosem powiedziałem czym jest parafia da dla nas “wschodniakow”. “Kłóćcie się miedzy sobą prywatnie ale nie niszczcie Parafiady” powiedziałem. Nie było tego wiele. Wiem tylko, ze głośni podżegacze uspokoili się i nikt na tej Parafiadzie nie agitował więcej do bojkotu zawodow. Stało się jasne czego ci wyczynowcy nie wiedzieli. Oni widać zrozumieli, że my nie przyjeżdżamy po medale ale przyjeżdżamy z tęsknoty do Europy i do rodzinnych stron naszych przodkow, że bez Parafiady wielu wschodniakow by nigdy nie byli w stanie odwiedzić Polski. Mowiłem nie w swoim imieniu, bo już odwykłem odwiedzać Polskę, jakoś mnie nie ciągnęło do kraju rozdartego na pol podziałami politycznymi. Kraju, w ktorym sztucznie podsycano w mediach nienawiść do kościoła. Tak, tak, w ten właśnie sposob postrzegałem Polskę w latach 95-99, ale właśnie w tych czasach miałem powod, by przyjechać nie dla siebie ale dla dzieci, ktorym niesamowicie podobało się spędzanie czasu na obiektach AWF, oglądanie stolicy i innych miejsc.
To w ich imieniu mowiłem.
Te szanse dal nam o. Jozef Joniec prezes Fundacji Parafiada, człowiek prosty ale dobry. Jeden z niewielu, kto odpowiadał na moje e-mailowe listy.
Taki niedzisiejszy rycerzyk kresowy. Nie zdziwiłem się wcale, ze znalazł się na liście pasażerow prezydenckiego samolotu, tam lecieli ci “fanatycy”, dla ktorych nie ważne były polityczne pozy w obecności rosyjskich mediow. Tam lecieli romantycy kochający polski etos.
Drugi Wirgiliusz
Druga osoba jaka nie jest mi obca to pan Putra.
Przyjął mnie w swoim biurze poselskim w Białymstoku jako zwykły poseł w dalekim 2002-m roku, gdy wydalony z Rosji potrzebowałem zrozumienia i wsparcia. Owszem niewiele zdziała, chyba nie było szans, tym niemniej wysłuchał. Zapamiętałem kamienna, skupiona ale życzliwa twarz. Byłem zdziwiony, ze tak znany polityk Podlasia jest tak onieśmielony w obecności zwykłego Kaplana.
Podobno jakiś dziennikarz zażartował sobie z Putry, zadzwonił do niego i powiedział, ze trzeba zabrać z lotniska czy z dworca księdza dyrektora Rydzyka. Ten dobry człowiek niewiele myśląc pojechał spotykać Kaplana tymczasem spotkał humorystę, ktory z tego zrobił sensacje…
No coż, szacunek do kapłanow nie jest żacza popularna dal dziennikarzy, to przedmiot dla żartow. Taka mamy Polskę. Może to się jeszcze zmieni.
Odwiedzając metropolitę Białostockiego na imieninach 17-go marca stałem w kolejce zaraz po delegacji, ktora przyniosła kwiaty od Marszalka Putry…
Usłyszałem jak nasz arcybiskup skwitował krotko.
“Putra to dobry człowiek, zajdzie daleko!!!”
Niedawno wracając z Polski w kaplicy na lotnisku Okęcie znalazłem jakieś katolickie biuletyny z wywiadem. Pan Putra opowiadał jak rosła jego dziesięcioosobowa rodzinka i jak go sąsiedzi przezywali dzieciorobem. Powiedział tez, ze nauczył się na to nie zwracać uwagi. Tak bardzo polubiłem go za te słowa. Gdy odbywało się nasze spotkanie mogłem tego nie wiedzieć, ze to dobry ‘ojciec Wergiliusz”, gdy jednak poczytałem sobie pojąłem skąd ta dobroć i nieśmiałość…
Mały Rycerz
Po śmierci Prezydenta Kaczyńskiego ludzie są oburzeni na dziennikarzy, ze tak wiele ciekawych rzeczy o nim się ukrywało, że latami zafałszowywało się jego obraz. Opluwało się i ośmieszało a dziś ci sami panowie ze zdumieniem postrzegają jak ten prawy choć niski wzrostem to jednak wielkiej osobowości człowiek był niedoceniany. Jak jednak narod intuicyjne ocenił jego prawość za tak symboliczną śmierć.
Śmierć, ktora dosięgła go w podobny dzień jak i papieża i może być dla Polakow podobnym wstrząsem.
Innego formatu ludzie ale jednako potrzebni dla poprawy kondycji narodu i jednakowo kochający ojczyznę. To też niepopularny w mediach staroświecki patriotyzm. Niemalże “ciemnogrod”.
Teraz nie da się jednak tego tematu przemilczeć.
Klęska Dawida
Nie da się przemilczeć Katynia.
Niech sobie pan Putin mowi i robi co chce, przestępstwa KGB wychodzą i będą wychodzić na światło dzienne a ludzie, ktorzy przyjęli niewinnie śmierć w potrzasku komuny otrzymają satysfakcje, rehabilitacje w ten czy inny sposob zza światow przypominając o sobie.
Nie wiemy do końca jak zginął general Sikorski, choć już wiadomo, ze NKWD w tym palce maczało poprzez swych hiszpańskich agentow. Nie wiadomo kto zapłacił Ali Agczy, choć wedle zasady “cui bono” bułgarski ślad wiedzie do Moskwy. Nie wiemy tez, czy samolot spadł od starości, czy mu ktoś dopomogł zle kierując lotem z wieży
…czarne skrzynki są w cudzych rekach.
Tym niemniej jedno wiadomo. Malutka Polska dla wielkiej Rosji nadal. jest monstrem, ktory się jej po nocach śni. I tak już pewnie będzie do końca świata, poki nie zdarzy się jak w Norymberdze całkowity sad nad zbrodniarzami wojennymi, poki zbrodnie Rewolucji, bezbożnictwa i inne nie będą w Rosji osadzone raz na zawsze.
Ktoś miał nadzieje, ze ta tragedia ułatwi nam pojednanie z Moskwa.
Daj Panie Boże, ten optymizm jednak jest oparty na zbyt słabych przesłankach. Rosja się nie boi sentymentow. Rosja reaguje na sile. Szkoda, bo to już kolejny raz w historii Polski i świata kolejny Dawid ginie a Goliat śmieje się i mieczem wokoł macha.
Zwycięstwo zza grobu
Choć mieszkam w dalekim Taszkiencie w Uzbekistanie, to jednak dostęp do internetu mam. Czasem rownież korzystam z satelitarnych kanałów w kurii. Mam tez ten sceptycyzm w sercu, ktory nie pozwala mi akceptować tanich wschodnich gestow.
Owszem, milo było zobaczyć na wieczornej Mszy świętej polskiej choć raz do roku cały polski korpus dyplomatyczny. Pani konsul na Wielkanoc spotkałem na świeceniu jajek w Towarzystwie Świetlica ale nie w kościele. Ciekawsza rzecz, przytrafiła mi się wczoraj na Mszy żałobnej. Pełniący obowiązki Ambasadora, ktorego owsy emu ukradkiem widywałem tu i owdzie pierwszy raz w życiu podszedł do mnie, przywitał się ze mną i spytał, czy jestem nowy, bo mnie pierwszy raz widzi w kościele. Mogłbym do niego powiedzieć to samo, ale nie byłem zgryźliwy i tylko grzecznie odpowiedziałem, ze jestem już dwa lata. Taki przykład naszym polonusom daja Polscy Obywatele, co się dziwić tutejszym Polakom i osobom polskiego pochodzenia. Dyskutowałem na Wielkanoc z zastępcą towarzystwa polskiego w Taszkiencie, ze mamy problem, bo choć jest 5 polskich organizacji w mieście, ambasada etc. to gdy raz w miesiąc się sprawuje polska Msza to na nia przychodzi tylko 20 osob, o dziwo głównie biznesmenow z Polski.
Żaden z nas nie przypuszczał, ze frekwencja nam się poprawi w tak tragicznych okolicznościach. Wczoraj na polskiej Mszy świętej w Taszkiencie było grubo ponad 200 osob czyli 10 razy więcej niż zwykle, co jest kolejnym zwycięstwem zza grobu małego Prezydenta…
Janek usypiacz
Wczoraj wspolnie z księdzem Biskupem obejrzeliśmy po wieczornej Mszy Żałobnej parę komentarzy. Miałem przyjemność wysłuchać wypowiedz legendarnego księdza Małkowskiego, ktoremu dziennikarz dal prawo wypowiadania sie ale mocno przeszkadzał, gdy ksiądz Małkowski opowiedział historie z czasow gdy był kapelanem więziennym. Pewien przestępca miał zwyczaj wyszukiwania w pociągach samotnych i bogatych Panow, z ktorymi sie znajomił i proponował wodkę z domieszka środkow nasennych, potem prywatyzował ich walizki. Ksiądz Małkowski ostrzegał nas przed politycznymi usypiaczami, ktorzy chcą zmylić czujność Polakow wzywając do narodowego pojednania ponad podziałami. Podziały sa i jakby ładnie pan Marszalek Komorowski nie gadał, to pamiętamy jak sie odnosił do Prezydenta i głoszonych przezeń wartości.
Nie usłyszeliśmy przeprosin za afery hazardowe i nie usłyszy ich juz pan Wassermann. Nadal nie usłyszały szczerych przeprosin rodziny katyńskie z ust wodzow rosyjskich, choć scena stawiania świeczek w cerkwi mogła kogoś wzruszyć.
Pan Wałęsa choć ubrał swe wyznanie w ładne słówka to jednak wykrztusił z siebie przeprosiny pod adresem zmarłego prezydenta za swe zachowanie wobec zmarłego. Warto poczekać kiedy to zrobi pan Sikorski i Komorowski. Najlepszy na to czas Panowie.
Testament Lecha
Amerykańskie media zauważyły słusznie, ze Rosja powinna zacząć mowić więcej o Katyniu ale nie tylko. Polacy powinni znać wszelkie szczegoły dotyczące tragedii, bo inaczej beda powstawać w narodzie “teorie spiskowe”. Polakow oszukiwano w Moskwie zbyt wiele razy, by uwierzyć naiwnym bajkom o zlej pogodzie w dzień lądowania samolotu i ze się pilot ich wskazowek nie sluchal.
Ponadto, ile by świeczek pan Miedwiediew z Putinem nie postawili, jak długo nie trwałaby żałoba w Rosji, jakby ładnie sie nie ściskali pan Putin z Tuskiem na cmentarzysku w Smoleńsku, to dziwne, ze na ten cmentarz nie dopuścili we właściwym czasie samego Prezydenta a potem na feralne lotnisko brata bliźniaka. Pewnie by zle sie prezentował na telewizyjnym obrazku.
Gdyby pan Kaczyński wstał z grobu i mogł przemowić to by pewnie tym krokodylom powiedział. “Przestańcie płakać panowie.
Opowiedzcie lepiej ludziom prawdę o Katyniu i o sobie”.
Taszkient 11 kwietnia 2010
Ks. Jarosław Wiśniewski
www.orient.to.pl
ANEKS.
Ojciec Wirgiliusz
albo
Kolejny upadek Ikara
“Ojciec Wirgiliusz kochał dzieci swoje
A miał ich wszystkich sto dwadzieścia troje”
Samolot Sikorskiego
W Imię Boże, w dzień żałoby narodowej, w dzień kiedy samolot z ciałem prezydenta Kaczyńskiego powraca ze Smoleńska do ojczyzny zasiadam do pisania swojej historii wobec ktorej nie mam jeszcze potrzebnego dystansu, tak samo jak nie wiem co myśleć o tym zdarzeniu. Nie będę ukrywał, ze jestem zdegustowany tym w jakim stylu potraktowano pragnienie prezydenta, by odwiedzić to miejsce. Został zepchnięty na margines. Pan Putin nie chciał tam widzieć polskiego prezydenta. On się chciał widzieć z polskim premierem Tuskiem. Niby wszystko jest ok.. i tak byliśmy zaskoczeni, ze do zaproszenia doszło. Tym niemniej to żal, ze Prezydent Polski jechał jak kopciuszek “na deser”, gdy już żadnych oficjalnych delegacji ze strony rosyjskiej tam nie było. Został wyraźnie ukarany za to co w sprawie Katynia zrobił i powiedział na Westerplatte parę miesięcy wcześniej.
Pan Putin ma stosunek do spraw polskich bardzo cyniczny. Czy kiedykolwiek się wyleczy z antypolonizmu nie ma co oczekiwać. Zbyt bardzo kocha on to co sowieckie a z polskiej tradycji zaakceptował on tylko to co się wyuczył u potomkow renegata Dzierżyńskiego. Zbyt wiele rownież osob w Rosji cieszy się z rosyjskiej hegemonii i przewagi nad Polska i naszymi upokorzeniami, by oczekiwać, ze ktokolwiek zachowa się ładnie w chwili pogrzebu. Nie wiem, nie mam zdania. Są nadal znaki zapytania. Czemu samolot lądował aż cztery razy i czemu na lądowanie nie dawano zgody motywując złą pogoda choć poprzednie samoloty wylądowały świetnie i dziennikarze, ktorzy w nich byli potwierdzają, ze pogoda była dobra.
Tylko rosyjskie media twierdzą, ze było pochmurnie. Nasuwa się skojarzenie z samolotem Sikorskiego. Tamto morderstwo doskonałe latami wzbudzało kontrowersje. Mam obawy, ze i ten zagadkowy lot do Katynia też jest uwikłany w jakieś zagadki i tajemnice.
Pierwsi czy ostatni
Powtarzam jednak, ze nie wiem, bo są inne skojarzenia. Odeszli w przeddzień Niedzieli Przewodniej, Niedzieli Miłosierdzia Bożego, tak pięknie jak Papież odeszli w piątą rocznice jego śmierci. Odeszli wielcy i mniejsi. Jaka miara Mierzyc, generałowie, posłowie, senatorzy, ministrowie, biskupi, księża, osoby towarzyszące i obsługa samolotu. Zwykle w takiej kolejności podaje się wieści o zmarłych. Tym nie mniej pierwsi będą ostatnimi i na odwrot. Dla mnie osobiście najdotkliwsza okazała się strata związana z osoba księdza Jozefa Jońca. To jedyna osoba z wymienionych ofiar, u ktorej byłem w domu.
Jedyny człowiek, procz pana Putry, ktorego spotykałem i miewałem rozmowy.
Mam wiec prawo i obowiązek o tych osobach kompetentnie się wypowiadać.
Ofiary Katynia, dowod na to, ze żaden człowiek nie może być zapomniany, żadna śmierć nie może być lekceważona. Umarli potrafią przypomnieć o sobie. Nie znając wiec nadal. zbyt dobrze losow ofiar katyńskich, a trzeba to będzie niewątpliwie zrobić, by osiągnąć spokoj duszy własnej, tej polskiej duszy jaka w sobie nosze sprobuję napisać cośkolwiek. Cośkolwiek w stylu tych kondolencyjnych wpisow , ktore nie musza być mądre, elokwentne, literackie, byle z serca…
Radonica
Trzeba to będzie zrobić, by tamtym duszom pomoc w osiągnięciu wiecznego spokoju.
Jest obyczaj prawosławny, by czcić zmarłego w 9-ty i 40-ty dzien. Polacy czcza w 7-my i 30-ty. Ja komentuje dla tych co pytają, ze owszem prawosławny zwyczaj jest bliższy biblijnej tradycji, ze pan Jezus przychodził trzykrotnie w pierwszy dzień po śmierci(Magdalena, uczniowie z Emaus), 9-ty (spotkanie z Tomaszem - Radonica) i 40-ty (Wniebowstąpienie).
Prawosławni głoszą, ze z nami jest podobnie. Przychodzimy po śmierci do swych bliskich jak Pan Jezus do Wieczernika przez zamknięte drzwi i przypominamy o sobie. Zmuszamy żywych do refleksji nad życiem z punktu widzenia nieobecnych.
Przelot Ikara
Mowię “zmuszamy“, bo jako człowiek, ktory otarł się kilkakroć o fenomen śmierci czuje się solidarny z tamtym światem. Nie wiem czemu ale jako księdzu łatwiej mi mowić w imieniu tych, ktorzy są po drugiej stronie, ktorzy już odlecieli. Mowię odlecieli, bo tak mowi psalmista o tych co odeszli do innego świata. Ponieważ jest to lot wysoki ale niezbyt daleki stąd porownanie do Ikara.
Gdy więc mi się pytają parafianie jakie dni czcić czy siodmy czy dziewiąty, czy trzydziesty czy czterdziesty odpowiadam wtedy, ze trzeba abstrahować od cyfr.
One są symboliczne. Mowie, ze niektorzy przodkowie śnią się nam latami odwiedzają nas tak realnie jakby nie mogli sie oderwać i opuścić tej ziemi czy może gdzieś trzyma ich w czyśćcu jakaś niedokończona sprawa. O księżach się mowi, ze mogą nie zaznać spokoju jeśli nie odprawili wszystkich obiecanych intencji, ale przecież zwykli ludzie świeccy tez chodząc po tym świecie nie zawsze zdarzają dopełnić wszystkich zamierzeń i spraw. W przypadku Pana Jezusa to mogło być 40-ci dni. Jemu było prościej. Popatrzmy jak długo ciągną się procesy beatyfikacyjne najwspanialszych ludzi. Co dopiero mowić o zwykłych śmiertelnikach, ktorzy gubili się w życiu i gubią się po śmierci z braku troski bliskich. W tym nowym życiu przecież tam po śmierci nie od razu wszystko się wie, tamtego życia uczyć się pewnie trzeba jak i tego, przywykać wędrując po omacku…
Ich odejście ciągnie się latami i ja mam wrażenie, ze za tych z Katynia modlono się za mało. Ich testament jeszcze nie wypełniony do końca. Wciąż zbyt mało znamy ich losy. Film Wajdy zdaje się nazbyt surowy i przygnębiający, by być drogowskazem i “latarnią morską” jaką być może i powinna gehenna tylu wspaniałych i niewinnych. Satysfakcja w postaci zadośćuczynienia, kaplicy cmentarnej, kościoła a może setki kościołów i kaplic upamiętniających to zdarzenie…
Iskra
Kto wie może jeszcze na cos czekają, czegoś proszą te nieszczęsne dusze jak w Mickiewiczowskich “Dziadach“.
Są owszem piękne rajdy Pana Węgrzyna. W 1993 roku ze Smoleńska w kierunku na Mohylew wyruszyła z przystankiem w Katyniu piesza pielgrzymka, ktora za rok szła już całkiem inna trasa. Może jest potrzebna jakaś nowa inicjatywa.
Coś bardziej trwałego, solidnego. Jakaś iskra ktoryby poraziła i zapaliła cały narod a może cały świat.
Ponieważ są podobieństwa w odbiorze śmierci papieża i prezydenckiej świty. WW Warszawie i w całym kraju zapaliły się tysiące zniczy właśnie na Radonice, czyli na część “Dziadow” inaczej przodkow… to może jest to ten moment o jakim mowiła Faustyna obiecując, ze z Polski wyjdzie iskra i cały świat zapali.
Może właśnie Katyń jest to rosyjska Norymberga, gdzie dokona się akt pokuty za bezbożnictwo i za genocyd oficerow naszych i nie tylko naszych. Zabijano inteligencje całego świata, zabijano pragnienie wolnego myślenia o Bogu i nie tylko. Te straszne pranie mozgow i ta “mięsorobka”(po rosyjsku maszynka do mielenia mięsa) jaka miała miejsce w Rosji domaga się większej pamięci i Polacy są pewnie tymi ostatnimi Mohikanami, ktorzy uparcie domagają się odfałszowania II wojny światowej a znaczy i dnia dzisiejszego, kiedy to tryumfuje ateizm praktyczny i lewackie idee w całej niemal Europie.
Testament Piłsudskiego
Pan Piłsudski nie był człowiekiem pobożnym ale jego patriotyzm popychał go ku Bogu. Jego powiedzonko, ze “z socjalistycznego tramwaju wyszedł na przystanku Niepodległość” jest genialne. Warto by je cytować codziennie nowej polskiej lewicy.
Warto tez przypomnieć co dziadek nam mowił gdy nieubłagalnie zbliżała się rewizjonistyczna względem Wersalu II wojna światowa: “lawirujcie ile się da, kiedy się nie da zapalcie świat”. Ktoś by powiedział, “jużeśmy zapalili“. U nas zaczęła się światowa wojna z powodu naszego wrześniowego oporu. Nie daliśmy korytarza Niemcom i straciliśmy znacznie więcej, cały Wschodni Korytarz, czyli kresy.
Może jednak nie o ten ogień chodziło. Może dziadek dobry w polityce jeszcze cos innego naprorokował???
Testament Papieża
Może nasze zachowanie czyli wieczne lawirowanie miedzy wschodem i zachodem jest ta nasza misja dziejowa. Nasza obecność w układzie sowieckim doprowadziła do ewangelizacji Wschodu rękoma naszych kapłanow. Są nasi księża w krajach bałtyckich, sporo pojechało na Kresy i na Bałkany. Rosja choć z oporami i ze wstrętem do Jana Pawła II przekornie kształci własnych domorosłych misjonarzy w łonie Prawosławia przyglądając się poczynaniom naszych księży. Podroże Jana Pawła II natchnęły moskiewskich Patriarchow do większej ruchliwości i dynamiki. Nasze wejście do Europy dało ten sam skutek, bo przecież w Irlandii w Niemczech, w Anglii kościoły się zapełniają dzięki naszej emigracji. Już wcześniej podobny proces dokonał się w USA. Właśnie o tym mowił jasno Jan Paweł II…
Testament Prymasa
Może to nasza misja dziejowa budować mosty i zapalać latarnie pamięci.
Nie dać światu zapomnieć pewnych wartości.
Jesteśmy pewnie ostatnimi romantykami Europy, tak o nas mowią.
Każdy Polak to materiał na poetę.
Kardynał Wyszyński zapewniał, ze od naszej właśnie postawy zależą losy Europy…
Prymas Muszyński powiedział cos co mnie bardzo satysfakcjonuje. Katastrofa w Smoleńsku dopełnia ofiarę oficerow z 1940-go roku. Jest logicznym akordem, z ktorego wypłynąć może wiele dobra. To z kolei mowi nam kardynał Dziwisz.
Tyle mądrych słów nieocenionych kazań. Dawno nie słyszałem naszych hierarchow w tak dobrej formie kaznodziejskiej. Na nich ta sprawa tez wpłynęła w sposob tworczy.
Dlaczego Wirgiliusz
Motto do opowieści wybrałem ze szkolnej piosenki w zbiorze nut dla młodego akordeonisty.
Tak mi się zdaje, ze tam była taka przyśpiewka. Nie wiem czy chodzi o poetę Wirgiliusza czy o jakiegoś innego wielodzietnego człowieka. Ważne, ze podobnie jak ja w swoim motto kapłańskim postawiłem troskę o dzieciach, tak i ojcowie pijarzy maja ten charyzmat szkolny.
Chce wiec opowiedzieć o swych spotkaniach z księdzem Jozefem.
Nasza wspolna przygoda z pijarami rozpoczęła się jeszcze w latach kleryckich. Zapoznałem się z klerykiem pijarem Adamem na rekolekcjach w Sidzinie pod Krakowem. Pokazał mi dom zakonny i klasztor w centrum po sąsiedzku z siostrami prezentkami.
Potem Az do 1990-go roku nie widywałem ojcow Pijarow. Spotkałem ich jako diakon na Białorusi w Szczuczynie w chwili gdy odbierali klasztor z rak sowieckiej Armii. Na ścianie w kancelarii jeszcze widniała mapa świata w formie płaskiego globusa, ktora posługiwali się żołnierze obrony powietrznej.
Nie pamiętam imienia proboszcza, widziałem go pierwszy i ostatni raz w życiu.
Po raz trzeci i jak na razie ostatni spotkałem pijara ojca Jozefa Jońca w Warszawie dzięki “Wspolnocie Polskiej“. Zastępczyni pana Prezesa Stelmachowskiego pani Agnieszka na jego polecenie miała mi pomoc w zdobywaniu środkow dla mej zadłużonej parafii na połnocnym Kaukazie. To niewielka parafia w Batajsku nad Donem, do ktorej powracałem po opuszczeniu nowicjatu franciszkańskiego. Pani Agnieszka znalazła sposob jak mi pomoc. Po dłuższej rozmowie, w trakcie ktorej zrozumiała, ze najbardziej sobie cenie prace z zaniedbanymi dzieciakami z ulicy dala mi fundusz na prace z młodzieżą a konkretnie na parafiade i poznajomiła z pewnym panem, ktory wymyślił grę w ringo. Ten z kolei zabrał mnie do redakcji Radio Jozef i zapoznał z ojcem Jozefem.
Takimi to okrężnymi drogami w nieszczęściu zapoznałem człowieka, ktory mi zaimponował rozmachem parafiady. Nie narzucający się i skromny. Niezbyt atrakcyjnej powierzchowności gość. Łysawy z długim nosem i krepy, niezbyt elokwentny ale uparty gość. Minęło już 14 lat od tego pierwszego spotkania. Ja szczęśliwie przywiozłem dzieci na parafiade czterykroć i każdy raz miałem okazje Zamienic z księdzem Jozefem parę ciepłych slow. Na moich oczach Parafiada rosła i stawała się coraz bardziej rosł poziom sportowy imprezy i naszym uczestnikom ze wschodu było coraz trudniej rywalizować z Polakami.
Zdarzało się, że sędziowie naciągali rezultaty na korzyść przyjezdnych dzieci. Owszem była taka tendencja, sam pamiętam jak faworyzowano moje rosyjskie dzieci w rożnych dyscyplinach zwłaszcza kulturalnych, choć nie mieliśmy polotu. Ostatni raz w 1999 roku na pożegnanie byłem świadkiem sprzeczki i buntu ze strony polskich uczestnikow zawodow, ktorzy byli niezadowoleni poziomem sędziowania i wzywali do bojkotu parafiady. Przyszedł czas na wdzięczność. Podniosłem się i drżącym zalęknionym głosem powiedziałem czym jest parafia da dla nas “wschodniakow”. “Kłóćcie się miedzy sobą prywatnie ale nie niszczcie Parafiady” powiedziałem. Nie było tego wiele. Wiem tylko, ze głośni podżegacze uspokoili się i nikt na tej Parafiadzie nie agitował więcej do bojkotu zawodow. Stało się jasne czego ci wyczynowcy nie wiedzieli. Oni widać zrozumieli, że my nie przyjeżdżamy po medale ale przyjeżdżamy z tęsknoty do Europy i do rodzinnych stron naszych przodkow, że bez Parafiady wielu wschodniakow by nigdy nie byli w stanie odwiedzić Polski. Mowiłem nie w swoim imieniu, bo już odwykłem odwiedzać Polskę, jakoś mnie nie ciągnęło do kraju rozdartego na pol podziałami politycznymi. Kraju, w ktorym sztucznie podsycano w mediach nienawiść do kościoła. Tak, tak, w ten właśnie sposob postrzegałem Polskę w latach 95-99, ale właśnie w tych czasach miałem powod, by przyjechać nie dla siebie ale dla dzieci, ktorym niesamowicie podobało się spędzanie czasu na obiektach AWF, oglądanie stolicy i innych miejsc.
To w ich imieniu mowiłem.
Te szanse dal nam o. Jozef Joniec prezes Fundacji Parafiada, człowiek prosty ale dobry. Jeden z niewielu, kto odpowiadał na moje e-mailowe listy.
Taki niedzisiejszy rycerzyk kresowy. Nie zdziwiłem się wcale, ze znalazł się na liście pasażerow prezydenckiego samolotu, tam lecieli ci “fanatycy”, dla ktorych nie ważne były polityczne pozy w obecności rosyjskich mediow. Tam lecieli romantycy kochający polski etos.
Drugi Wirgiliusz
Druga osoba jaka nie jest mi obca to pan Putra.
Przyjął mnie w swoim biurze poselskim w Białymstoku jako zwykły poseł w dalekim 2002-m roku, gdy wydalony z Rosji potrzebowałem zrozumienia i wsparcia. Owszem niewiele zdziała, chyba nie było szans, tym niemniej wysłuchał. Zapamiętałem kamienna, skupiona ale życzliwa twarz. Byłem zdziwiony, ze tak znany polityk Podlasia jest tak onieśmielony w obecności zwykłego Kaplana.
Podobno jakiś dziennikarz zażartował sobie z Putry, zadzwonił do niego i powiedział, ze trzeba zabrać z lotniska czy z dworca księdza dyrektora Rydzyka. Ten dobry człowiek niewiele myśląc pojechał spotykać Kaplana tymczasem spotkał humorystę, ktory z tego zrobił sensacje…
No coż, szacunek do kapłanow nie jest żacza popularna dal dziennikarzy, to przedmiot dla żartow. Taka mamy Polskę. Może to się jeszcze zmieni.
Odwiedzając metropolitę Białostockiego na imieninach 17-go marca stałem w kolejce zaraz po delegacji, ktora przyniosła kwiaty od Marszalka Putry…
Usłyszałem jak nasz arcybiskup skwitował krotko.
“Putra to dobry człowiek, zajdzie daleko!!!”
Niedawno wracając z Polski w kaplicy na lotnisku Okęcie znalazłem jakieś katolickie biuletyny z wywiadem. Pan Putra opowiadał jak rosła jego dziesięcioosobowa rodzinka i jak go sąsiedzi przezywali dzieciorobem. Powiedział tez, ze nauczył się na to nie zwracać uwagi. Tak bardzo polubiłem go za te słowa. Gdy odbywało się nasze spotkanie mogłem tego nie wiedzieć, ze to dobry ‘ojciec Wergiliusz”, gdy jednak poczytałem sobie pojąłem skąd ta dobroć i nieśmiałość…
Mały Rycerz
Po śmierci Prezydenta Kaczyńskiego ludzie są oburzeni na dziennikarzy, ze tak wiele ciekawych rzeczy o nim się ukrywało, że latami zafałszowywało się jego obraz. Opluwało się i ośmieszało a dziś ci sami panowie ze zdumieniem postrzegają jak ten prawy choć niski wzrostem to jednak wielkiej osobowości człowiek był niedoceniany. Jak jednak narod intuicyjne ocenił jego prawość za tak symboliczną śmierć.
Śmierć, ktora dosięgła go w podobny dzień jak i papieża i może być dla Polakow podobnym wstrząsem.
Innego formatu ludzie ale jednako potrzebni dla poprawy kondycji narodu i jednakowo kochający ojczyznę. To też niepopularny w mediach staroświecki patriotyzm. Niemalże “ciemnogrod”.
Teraz nie da się jednak tego tematu przemilczeć.
Klęska Dawida
Nie da się przemilczeć Katynia.
Niech sobie pan Putin mowi i robi co chce, przestępstwa KGB wychodzą i będą wychodzić na światło dzienne a ludzie, ktorzy przyjęli niewinnie śmierć w potrzasku komuny otrzymają satysfakcje, rehabilitacje w ten czy inny sposob zza światow przypominając o sobie.
Nie wiemy do końca jak zginął general Sikorski, choć już wiadomo, ze NKWD w tym palce maczało poprzez swych hiszpańskich agentow. Nie wiadomo kto zapłacił Ali Agczy, choć wedle zasady “cui bono” bułgarski ślad wiedzie do Moskwy. Nie wiemy tez, czy samolot spadł od starości, czy mu ktoś dopomogł zle kierując lotem z wieży
…czarne skrzynki są w cudzych rekach.
Tym niemniej jedno wiadomo. Malutka Polska dla wielkiej Rosji nadal. jest monstrem, ktory się jej po nocach śni. I tak już pewnie będzie do końca świata, poki nie zdarzy się jak w Norymberdze całkowity sad nad zbrodniarzami wojennymi, poki zbrodnie Rewolucji, bezbożnictwa i inne nie będą w Rosji osadzone raz na zawsze.
Ktoś miał nadzieje, ze ta tragedia ułatwi nam pojednanie z Moskwa.
Daj Panie Boże, ten optymizm jednak jest oparty na zbyt słabych przesłankach. Rosja się nie boi sentymentow. Rosja reaguje na sile. Szkoda, bo to już kolejny raz w historii Polski i świata kolejny Dawid ginie a Goliat śmieje się i mieczem wokoł macha.
Zwycięstwo zza grobu
Choć mieszkam w dalekim Taszkiencie w Uzbekistanie, to jednak dostęp do internetu mam. Czasem rownież korzystam z satelitarnych kanałów w kurii. Mam tez ten sceptycyzm w sercu, ktory nie pozwala mi akceptować tanich wschodnich gestow.
Owszem, milo było zobaczyć na wieczornej Mszy świętej polskiej choć raz do roku cały polski korpus dyplomatyczny. Pani konsul na Wielkanoc spotkałem na świeceniu jajek w Towarzystwie Świetlica ale nie w kościele. Ciekawsza rzecz, przytrafiła mi się wczoraj na Mszy żałobnej. Pełniący obowiązki Ambasadora, ktorego owsy emu ukradkiem widywałem tu i owdzie pierwszy raz w życiu podszedł do mnie, przywitał się ze mną i spytał, czy jestem nowy, bo mnie pierwszy raz widzi w kościele. Mogłbym do niego powiedzieć to samo, ale nie byłem zgryźliwy i tylko grzecznie odpowiedziałem, ze jestem już dwa lata. Taki przykład naszym polonusom daja Polscy Obywatele, co się dziwić tutejszym Polakom i osobom polskiego pochodzenia. Dyskutowałem na Wielkanoc z zastępcą towarzystwa polskiego w Taszkiencie, ze mamy problem, bo choć jest 5 polskich organizacji w mieście, ambasada etc. to gdy raz w miesiąc się sprawuje polska Msza to na nia przychodzi tylko 20 osob, o dziwo głównie biznesmenow z Polski.
Żaden z nas nie przypuszczał, ze frekwencja nam się poprawi w tak tragicznych okolicznościach. Wczoraj na polskiej Mszy świętej w Taszkiencie było grubo ponad 200 osob czyli 10 razy więcej niż zwykle, co jest kolejnym zwycięstwem zza grobu małego Prezydenta…
Janek usypiacz
Wczoraj wspolnie z księdzem Biskupem obejrzeliśmy po wieczornej Mszy Żałobnej parę komentarzy. Miałem przyjemność wysłuchać wypowiedz legendarnego księdza Małkowskiego, ktoremu dziennikarz dal prawo wypowiadania sie ale mocno przeszkadzał, gdy ksiądz Małkowski opowiedział historie z czasow gdy był kapelanem więziennym. Pewien przestępca miał zwyczaj wyszukiwania w pociągach samotnych i bogatych Panow, z ktorymi sie znajomił i proponował wodkę z domieszka środkow nasennych, potem prywatyzował ich walizki. Ksiądz Małkowski ostrzegał nas przed politycznymi usypiaczami, ktorzy chcą zmylić czujność Polakow wzywając do narodowego pojednania ponad podziałami. Podziały sa i jakby ładnie pan Marszalek Komorowski nie gadał, to pamiętamy jak sie odnosił do Prezydenta i głoszonych przezeń wartości.
Nie usłyszeliśmy przeprosin za afery hazardowe i nie usłyszy ich juz pan Wassermann. Nadal nie usłyszały szczerych przeprosin rodziny katyńskie z ust wodzow rosyjskich, choć scena stawiania świeczek w cerkwi mogła kogoś wzruszyć.
Pan Wałęsa choć ubrał swe wyznanie w ładne słówka to jednak wykrztusił z siebie przeprosiny pod adresem zmarłego prezydenta za swe zachowanie wobec zmarłego. Warto poczekać kiedy to zrobi pan Sikorski i Komorowski. Najlepszy na to czas Panowie.
Testament Lecha
Amerykańskie media zauważyły słusznie, ze Rosja powinna zacząć mowić więcej o Katyniu ale nie tylko. Polacy powinni znać wszelkie szczegoły dotyczące tragedii, bo inaczej beda powstawać w narodzie “teorie spiskowe”. Polakow oszukiwano w Moskwie zbyt wiele razy, by uwierzyć naiwnym bajkom o zlej pogodzie w dzień lądowania samolotu i ze się pilot ich wskazowek nie sluchal.
Ponadto, ile by świeczek pan Miedwiediew z Putinem nie postawili, jak długo nie trwałaby żałoba w Rosji, jakby ładnie sie nie ściskali pan Putin z Tuskiem na cmentarzysku w Smoleńsku, to dziwne, ze na ten cmentarz nie dopuścili we właściwym czasie samego Prezydenta a potem na feralne lotnisko brata bliźniaka. Pewnie by zle sie prezentował na telewizyjnym obrazku.
Gdyby pan Kaczyński wstał z grobu i mogł przemowić to by pewnie tym krokodylom powiedział. “Przestańcie płakać panowie.
Opowiedzcie lepiej ludziom prawdę o Katyniu i o sobie”.
Taszkient 11 kwietnia 2010
Ks. Jarosław Wiśniewski
www.orient.to.pl
ANEKS.
Start |
|