n e v e r l a n d d

- ANTISOZIALISTISCHE ELEMENTE - *** TA MI OTO PRZYPADŁA KRAINA I CHCE BÓG, BYM W MILCZENIU TU ŻYŁ * ZA TEN GRZECH, ŻE WIDZIAŁEM KAINA ALE ZABIĆ NIE MIAŁEM GO SIŁ *** " DESPOTYZM przemawia dyskretnie, w ludzkim społeczeństwie każda rzecz ma dwoje imion. " ******************** Maria Dąbrowska 17-VI-1947r.: "UB, sądownictwo są całkowicie w ręku żydów. W ciągu tych przeszło dwu lat ani jeden żyd nie miał procesu politycznego. Żydzi osądzają i na kaźń wydają Polaków"

Archiwum

POGODA

LOKALIZATOR

A K T U E L L






bezprawie.pl
"Polska" to kraj bezprawia

czwartek, stycznia 03, 2013

z Naszych Blogów

Łgam, w imię miłości

11
głosuj
Kobiety zmuszają mnie do łgarstw. Każda z kobiet ma swój wzorzec tego, z jakim facetem chce być, z jakim być może założy rodzinę, a z którym pójdzie do łóżka. Ten wzorzec obejmu
Wyświetlenia: 297 Zamieszczono 2 dni temu
Kobiety zmuszają mnie do łgarstw. Każda z kobiet ma swój wzorzec tego, z jakim facetem chce być, z jakim być może założy rodzinę, a z którym pójdzie do łóżka. Ten wzorzec obejmuje pewien zestaw cech, sprawdzany licznymi pytaniami, a także pozornie nieistotnymi testami. Liczy się więc stosunek do dzieci, cechy psychiczne takie jak cierpliwość, poczucie humoru, poglądy na temat związku i kobiet, relacja wobec rodziców; a także oczywiście cechy społeczne takie jak pozycja w grupie społecznej, wykształcenie, oraz wisienka na torcie - poziom finansowy. Czy masz mieszkanie, dom, jakie zarobki, jakie szanse na awans i wyższy poziom życia. Wszystkie te właściwości tworzą pewien wzorzec, i bardziej lub mniej dostosowując się do niego, wpadasz w pewne szufladki; do łóżka, na ojca jej dzieci i męża (samobieżny bankomat), do chodzenia by zabić czas i z nudów, żeby z kimś być póki nie trafi się "czegoś lepszego". W końcu jak mówią uczeni w piśmie, kobieta jest jak małpa; nie puści się starej gałęzi, póki nie trzyma mocno nowej.

Dziecko; karta przetargowa

Dzieci masz lubić, uwielbiać, kochać. To daje gwarancję, że zajmiesz się waszymi dziećmi. Ale nie tylko o to chodzi; kochając dzieci, będziesz bał się rozwodu, bo dzieci wtedy przeważnie trafiają do matki, choćby biła i piła. Jeśli kobieta wie że boisz się rozstania, może sobie na więcej pozwolić. Nie musi, ale może. Jeśli ma w sobie tendencję do "numerów", chętniej ich dokona, wiedząc że będziesz zamiatać sprawę "pod dywan", by nie stracić dzieci. Twój początkowy "atut", może stać się gwoździem do trumny. Nie jest tajemnicą, że wiele Pań wymusza właśnie dziećmi na mężu różne ustępstwa, załatwia swoje sprawy. Po rozwodzie, dziecko staje się zakładnikiem, wypuszczanym na niedzielne widzenia tylko wtedy, gdy alimenty wpływają systematycznie - a i nawet wtedy dziecko używa się, by wyciągnąć jeszcze więcej ze zdesperowanego mężczyzny. Kto zna podobne przypadki, wie jak bardzo są one trudne, jak rozpaczliwe. Dramat mężczyzny któremu odbiera się ukochaną córcię albo wyczekiwanego synka, jest niewyobrażalny. Ale o tym nikt nie mówi, gdy mama i tata się poznają; działa zmysłowy marketing, puszenie piór, do gry włącza się układ hormonalny i człowiek jest naćpany serotoninowym zakochaniem. Gdy szał ciał mija, zostaje proza życia, i dzieciak. A także skonfliktowani rodzice, wściekli że ich nierealne oczekiwania z komedii romantycznych się nie spełniły, przy czym przeważnie jedna ze stron, wykorzystuje maluszka w rozgrywce przeciw drugiej stronie.

Moda; być jak reszta baranów

Masz być cierpliwy, by znosić histeryczne wrzaski, przytyki i fochy, jak też bolesne żądła wbijane przy każdej okazji "a Kowalscy mają nowe auto, w ogóle nas nie kochasz, nie dbasz o rodzinę", "jaki z Ciebie facet". Taki facet później pije by zapomnieć, by ten ból który drąży od środka jego wnętrzności, wypalić alkoholem. A to błąd, ponieważ by rodzina była szczęśliwa, a dziecko dobrze się rozwijało, nie musisz mieć ładnego auta. Wystarczy w miarę bezpieczne. Może być nawet autobus co zmniejsza komfort, ale nie ma wpływu na to by dziecko wyrosło na porządnego, uczciwego człowieka. Uzależnianie szczęścia od aktualnej mody, jest kompletnym szaleństwem, ale świadomym; moda jest po to, byś poczuł niezadowolenie z aktualnego stanu i kupował nowe produkty. Kobiety najczęściej się na to łapią; na poczucie że mając stary samochód czy sukienkę, są niemodne, a więc nieszczęśliwe. Jesteś małżonkiem, więc masz zapewnić szczęście; szkoda tylko, że nikt wcześniej nie uprzedził Cię, że szczęście to nowe szmaty i obrabiane w fabryce kawałki metalu i plastiku. Poglądy na tematy męsko damskie, masz mieć jedynie słuszne, społecznie poprawne; kochać kobiety, nie uderzyć nawet kwiatkiem, dbać o jej szczęście i uśmiech na twarzy. I koło się zamyka, ponieważ większość kobiet ma uśmiech na twarzy tylko wtedy, gdy Ty dostajesz po dupie. Względnie możesz się wykupić z drwinek, gdy coś kupisz, coś modnego, coś o czym wyczytała w kobiecej gazecie. Stąd taka nienawiść do prostytutek, te wieczne teksty o złapaniu hiva; płacisz sto pięćdziesiąt i masz seks, u żony jest on znacznie droższy, i co tu ukrywać - znacznie gorszej jakości. I żadna z żon nie powie, że hiva można złapać niekoniecznie u prostytutki, a także od zdradzającej żony (zdrada to oczywiście Twoja wina, czuła się niekochana). O pozycji finansowej nie ma co mówić; to kamień węgielny związku, pozycja społeczna, możliwość dopasowania się do kanonów mody, i bycia jak inne barany w stadzie. Najważniejsze dla kobiety; być jak inni. Powielać schematy. Tak samo się ubierać, myśleć. Zawsze ten sam zestaw marzeń, zrodzony w dowcipnych umysłach kreatorów mody, speców od marketingu i reklamy.

Łganie w służbie seksu

Nauczony wielokrotnym doświadczeniem, wiem że w sprawach damsko męskich prawda nie popłaca. By dostać seks, muszę nałgać. By mieć coś więcej, muszę jeszcze więcej nakłamać. O stałym związku nawet nie myślę, bo to s/f w mojej sytuacji życiowej. A że kłamać nie lubię, często potencjalna znajomość kończy się awanturą. Kobiety nienawidzą szczerości i prawdy; chociaż deklarują coś zupełnie innego. "Powiedz mi prawdę" - żąda kobieta. Gdy ją mówisz, następuje atak furii, histeria, albo miesiąc milczenia, płacz i szlochy. Za drugim razem już skłamiesz, zostaniesz tego boleśnie nauczony. W związku poznasz smak hipokryzji i obłudy, krycia się z prawdziwymi emocjami i uczuciami, a doskonałym nauczycielem będzie właśnie kobieta, najsłabsze ogniwo społecznej szopki. A więc później, już po awanturze z facetem który myślał że prawda jest trendy, wielbicielka miłości i związku trafia na kłamczucha, który lubi ten sport - kłamie soczyście, bez mrugnięcia okiem, łga jak z nut, jak Michnik, i po jakimś czasie następuje wielkie rozczarowanie. No cóż, sama tego chciałaś. Mówił prawdę - sukinsyn, żałosny, pusty gnojek. Kłamał - jeszcze gorzej; nie daje pieniędzy, szczęścia, znika z kolegami na wódkę, zamiast siedzieć w domu pod pantoflem i oglądać telewizję z całą rodziną. Łatwiej jest zaspokoić agresywną, jadowitą tarantulę językiem, niż nowoczesną kobietę, której umysł jest marketingowym śmietnikiem, pełnym plastikowych przedmiotów, gadżetów i dobrych rad nieśmiertelnej mamusi. Czy matrona żyje czy nie, jej nawoływania, pohukiwania, ostrzeżenia i dobre rady w każdej sytuacji, wypełniają szczelnie mózg myszki. I nie ma znaczenia, że szanowna mamusia rozpieprzyła kilkanaście związków, a frustracje topi w szklance z ginem, wysiadując godzinami przy parapecie i oglądając sąsiadów. Ona teraz się Tobą zajmie córeczko; tak dobrze, że skończysz jeszcze gorzej niż ona. Wasze połączone umiejetności partolenia wszystkiego, nieuctwo, dyletanctwo, pazerność, chciwość i zwykła głupota, sprawi że stworzycie doskonały team. Zaskoczycie nawet nasz rząd w partactwie, i kto wie, może dostaniecie jakieś zlecenie, np. na budowę płyty lotniska w Modlinie?

Halu, tu gorycz

I tu nie chodzi o żal. Może trochę; odczuwam gorycz i smutne, szydercze rozbawienie. Jeśli kolejna z kobiet mówi mi o tym że miłość jest najważniejsza, a liczy się tylko wnętrze, wiem że mówi to, co społeczeństwo wymaga od niej żeby mówiła. W sumie jaki ma wybór? powie prawdę, to powiedzą że blachara i kurwiszon. Musi więc mówić to, co trzeba mówić, a robi swoje. Nie ma wyjścia. Łga więc tak samo jak ja, kiedy chcę dobrać się jej do tyłka. Ja oczywiście łgam w dobrym celu; nie oszukujmy się, cipka nie mydło, nie wymydli się. W tym postanowieniu, wspiera mnie mądrość ludowa; "nie dała chłopakom, to dała robakom". Podkreślam że łgam tylko i wyłącznie w komplementach. Nigdy nic nie obiecywałem. Wygląda jak ropucha? jest piękna. Jest głupia jak but? ma w sobie niezwykłą inteligencję. Koczkodan? ma w sobie coś nieziemskiego. Kłamiąc, myślę o Boskim pierwiastku, który jest w każdym z nas. To mnie usprawiedliwia i znieczula, jak whisky z colą po wszystkim. Mam wiele lat okrutnego doświadczenia w tym co opisuję; kobiety patrzą na moje zdjęcie - ok, większości pasuje. Całkiem do rzeczy ze mnie chłopak. Nie wszystkim się podobam, ale nie narzekam. Zadzwonię, poczaruję, mam bardzo ciepły, serdeczny głos; kolejne punkty zdobyte, dziewczyna jest naprawdę zainteresowana.

Zgwałcił mnie bezrobotny!

Gdy się podobam, dochodzi do rzeźni; padają pytania czy pracuję. Kłamać czy nie? oczywiście, nie pracuję od kilku lat. Pocę się w trakcie jak mysz ze stresu. Czy chodzę na imprezy? nie, bo jestem chory. Od lat przemykam cichaczem do sklepu, jak dam radę. I tu już jest koniec rozmowy. Jedyne co mnie trzyma na rynku atrakcyjności, to ta nieszczęsna książka; można się pochwalić, że spotykam się z pisarzem. A jakim? a idź zobacz do empiku (z pozoru obojętne wzruszenie ramion, ale w środku aż się gotuje, na myśl że koleżance gul skacze). Pieprzy mnie pisarz - brzmi nieźle. Dałam w dupę pisarzowi. Całkiem całkiem. Oddałam się bezrobotnemu - uuu, koszmar, obciach. Obciągnęłam kolesiowi bez prawa do zasiłku - masakra! pisarz i auto kobiecych poradników, spuścił mi się na twarz - aj waj, cool. Bezrobotny i chory na zespół jelita drażliwego, bez renty i zasiłku, nierób, gwałcił i napastował moje wargi sromowe - gwałt! obrzydliwe!

Jest w każdym empiku moja książka, gorzej gdy zapytają się o zarobek z nich, tu zdarza mi się zająknąć. Mówię półprawdę że zarabiam, tymczasem nie zwróciło się jej wydanie, chociaż faktycznie zarabiam. Drugi atut, to potencjalna szansa na duże pieniądze. Wierzę i wiem, że w końcu wypłynę, jestem o tym przekonany. Z drugiej strony, byłem przekonany o wielu sprawach, i wiele z nich potoczyło się inaczej, niż miałem zamysł. Czyli jestem jak jajko z niespodzianką; kiedyś pęknę, i z obsranego jajka wyskoczy człowiek sukcesu. Ale możliwe jest też, że ktoś z tego jajka zrobi sobie jajecznicę. Potencjalny człowiek sukcesu będzie więc skwierczeć na patelni, i przejdzie metamorfozę w tajemnych otchłaniach jelita grubego. W wypadku sukcesu, zaprosi dobrą, porządną dziewczynę (katoliczkę z zasadami) na dobrą kolację do luksusowej restauracji, wydupczy w drogim hotelu, a na śniadanie będziemy jeść małże i bagietki, bo to takie francuskie, takie cool. A później do sklepów, by wycisnąć ze mnie wszystkie pieniądze. Mądra kobieta najpierw wyciska nasienie z mężczyzny, a później pieniadze. Na końcu życie, ale refleksja przychodzi zwykle po czasie, gdy mężczyzna nie ma już ani nasienia, ani pieniędzy. Zapamiętajcie i zapiszcie to sobie bracia samcy; nasienie = pieniądze = życie. Taka jest kolejność. Twój pradziad i prapradziad, tak właśnie żyli i tak marnie kończyli. Ty także tak dokończysz żywota, ale być może ja, temu się oprę; po prostu żadna nie jest tak głupia, by pchać się w paszczę rekina. Chociaż...

Mądrość = cellulitis

Ale ludzie nie lubią czekać, chcą mieć wszystko już tu i teraz. Stąd eksplozja kredytów, a później płacz że trzeba spłacać. Tylko mądrzy inwestują w przyszłość. Ale mądrość pojawia się z wiekiem i doświadczeniem, trudno więc jej wymagać od młodej dziewczyny. Dlatego obdarzany jestem sympatią od Pań, które już wiedzą że życie nie kończy się chwili dzisiejszej, a także za parę lat, fajnie jest mieć taką znajomość, zwłaszcza że ja nigdy nie zapominam. Dlatego Panie dojrzalsze są moimi przyjaciółkami (ponieważ są inteligentniejsze) a Panie młodsze, jędrniejsze, testerkami mojego systemu nerwowego, gdy ze mnie drwią czy rzekomo obojętnie zadając pytania o pracę, rodzinę. "Naprawdę nie masz żony, dzieci? o mój Boże! przecież masz już 34 lata! i nic nie masz? masz strasznie smutne, żałosne życie. Żal mi Ciebie". I tak mi mówi panna po rozwodzie z dwójką dzieci, pracująca w sklepie z butami. Faktycznie, nadaje się jak nikt inny na coacha.

Lubię pieprzyć te starsze

A więc wspominałem, że drwią ze mnie - szczególnie gdy jestem szczery, i mówię jak wygląda sytuacja. Najbardziej złośliwe są ambitne, zdesperowane trzydziestki. Coś już mają, pracują w korporacji, mają ajfona, kupują w almie bo tam jest modnie, jeżdżą vw beetle lub audi A3. Tak szczerze, wyznam Państwu w tajemnicy, że lubię pieprzyć się z 34 - 45 latkami. Te młode wiadomo, ciasne, jędrne; ale nieopierzone, głupie. Lubię jak mam o czym pogadać. Młoda dziewczyna jest sexy, ale to takie trochę jakby mięso w kaloryferze do dupczenia. Czuję się troszkę jak zboczeniec. 18 latki a już 17 tki są słodkie. Głupiutkie, ale słodkie. Dziewice najlepsze, nie mają porównania, więc nie wiedzą jaki jestem kiepski w sztuce miłości; ot, prosty, niewykształcony chłopak ze mnie, aby wskoczyć na niewinne dziewczę i przygnieść ją tłustym brzuchem, zero finezji, żadnej elegancji, po prostu fucha do zrobienia. Dla nich zawsze będę, twardym jak stal bożkiem seksu. Facet się czuje mądrzejszy, coś już sobą reprezentuje. Dwudziestki do trzydziestki stają się wyrachowane, agresywne, a nadal są idiotkami; przy okazji seks z nimi, sprowadza się do leżenia jak kłoda. Czasem zdarza się perła w gównie, ale to rzadkość. Starsze i zadbane, to już wielka rzadkość. Najlepsze do pieprzenia są dziewczyny wykonujące ryzykowny zawód. Aż się cały trzęsę, jak wspomnę chwile z Panią kaskaderką. Później chciała mnie zabić, nienawidziła, ale seks - niezapomniany. Tak bardzo było fajnie, że po awanturze przepraszałem się z nią, słałem smsy. Łgałem, ale wszyscy wiemy po co i dlaczego. Tylko dwa albo trzy razy się upokorzyłem wobec kobiety. Raz z miłości, raz z ambicji, a raz z żądzy. Ponadto kobitki koło 40 chy mają już przeważnie dystans do siebie, do życia. I to jest fajne. nie obrażają się jak mówię o ćwiczeniu mięśnia łonowo guzicznego; młode wpadają w szał. Wstyd, młoda dziewczyna, a mogłaby przez granicę w cipce szmuglować litrową whisky. Zwróć takiej uwagę, a od razu usłyszysz że masz małego. Ale czy ja mówię że nie? ależ skąd. Mięsień kobieta powinna ćwiczyć dla niej samej. Pewna babeczka ćwiczyła go kilka lat. Jej ex miał chyba siedem centymetrów, więc musiała. Przyznam Państwu, że wyłem jak głodny wilk - alfa; głośno i donośnie. Wycie te śmiało przekraczało ściany mojej kawalerki, nazywanej przez niektóre wściekłe Panie - burdelowiskiem. Dopóki było fajnie, było to ciepłe, przytulne mieszkanko. Jak nie chciałem robić dzieciaków, czy sprzedawać mieszkania by dać na wspaniały biznes życia małolacie która o biznesie wie tylko tyle, ile wyczytała w wyborczej, nagle czuły kącik zmieniał się w sekciarską melinę, rzeczone burdelowisko, a nawet, uwaga! rykowisko dziwkarza i błazna, czyli oczywista oczywistość, mnie.

Pod walcem okoliczności

Choroba jasna! Tylko co ja mogę zrobić? gdy pojawiła się choroba, walczyłem z nią jak umiałem. A trzeba przyznać, że w sensie wiedzy o umyśle, wiedziałem znacznie więcej niż przeciętny człowiek. Teraz widzę że umiałem bardzo mało. To jak kaszel spowodowany rakiem płuc, a ja próbowałem leczyć go flegaminą. Dopiero teraz odsłania się przede mną cała geneza problemu, i nadal sobie z tym nie poradziłem. To znak że jeszcze niewiele wiem. Możliwe że za jakiś czas, wszystko zrozumiem. Z początku hamowałem postępy choroby, ale i tak przegrałem - także teraz widzę, że przegrać musiałem. Jakby przejechał po mnie walec. Kilka lat trwała ta gehenna, aż uznałem że dalej nie mam siły. Poddałem się więc, i zacząłem prowadzić życie w zamknięciu. Utrzymywali mnie rodzice, a ponieważ ojciec jest inwalidą, matka mi przynosiła jedzenie do mieszkania. I tak latami. Jak mama zachorowała, głodowałem, bo wstydziłem się prosić, zresztą nie bardzo miałem kogo. Znajomi momentalnie znikają, gdy chorujesz i żyjesz w biedzie. Pojawiają się złośliwi, cieszący się poczuciem upokorzenia, bezradności. Renty mi dać nie chcieli, i jak mi powiedziała moja wspaniała lekarka, bez łapówki nie dostanę choćbym nóg nie miał. Pisałem więc. Miałem internet, komputer, nic innego robić nie umiałem i nie mogłem. Siedziałem i pisałem, a w wolnych chwilach czytałem i bzykałem, by posiąść - nie tylko Panie, ale także wiedzę o ich psychice. Z wiedzy tej zrodziła się moja twórczość, zwana często przez Panie wymiocinaim i rzygowinami, a przez Panie bardziej ambitne, znacznie wulgarniej. Chwalić Pana Boga, są też głosy chwalące mnie, gloryfikujące, a zdarzają się również podziękowania. To wam moi ukochani czytelnicy, dedykuję te wszystkie miłe i mniej miłe, ukradkowe kopulacje, pośpieszne wytryski, szalone kwadranse kiedy to nagi autor przyszłych bestsellerów, wykonywał śmieszne, frykcyjne ruchy na Paniach. I tak mijały lata, a ja krok po kroku, budowałem swoją pozycję i strukturę. Od calkowitego, bezwzględnego zera. Mimo oporów, problemów, kłopotów. Szlifowałem pisanie, i ciosy proste na worku bokserskim. Sprawa jest prosta, ja nie ustąpię, więc materia życia musi kiedyś przede mną ustąpić. Albo ja, albo ona; nie ma innego wyjścia. Ja też go nie mam; do łopaty nie pójdę, źródeł utrzymania nie mam, rodzice chorzy. Albo się przebiję, albo wyląduję pod mostem. Wiadomym jest, że taka perspektywa nie budzi podniecenia u Pań. Toteż nie dzielę się tymi przemyśleniami z nimi. Piszę je za to wam, ponieważ wiem że zrozumiecie.

Sponsorzy swojej karmy

I tak już sporo osiągnąłem pisaniem (jeśli wziąć pod uwagę miejsce od którego zacząłem, ze zwyklego punktu widzenia osiągnąłem niewiele) chociaż tego nie widać. Kilka komentarzy? nieważne. Liczy się ile znasz ludzi, jaką masz za sobą strukturę. Udało mi się dokonać kilku rzeczy; przede wszystkim jestem sam sobie szefem, i mam pozycję lidera. Nikt mi nie wydaje rozkazów, poleceń; ja decyduję co chcę zrobić. Nienawidzę jak ktoś mną rządzi - niech przedwcześnie wyłysiali szefowie spadają na bambus. I wreszcie dostęp do ludzi, którzy wiele mi w życiu pomogli. Nie wiem co by było, gdyby nie oni. Źle by było. Na pewno mam dobrą wyjściową pozycję, do frontalnego, druzgoczącego ataku. Wiele lat pracowałem na pozycję, która inni mieli daną z urodzenia. Tylko że ci urodzeni czempioni, nie mają takiego doświadczenia jak ja. To niekoniecznie musi przełożyć się na sukces, ale na mądrość na pewno tak. Pytanie tylko, czy będę tę mądrość umiał odpowiednio opakować i sprzedać. Póki co, doświadczenie i fakty wskazuję że tego nie umiem. Ale kto wie, może jeszcze się nauczę. To że piszę, to że nie muszę pracować, to nie moja lecz innych zasługa. Ludzie mi pomagają finansowo, a ja to traktuję jako wsparcie. Gdy będzie taka możliwość, odwdzięczę się. To że ci biedni mogą poczytać, mają dostęp do dobrej wiedzy, to zasługa ludzi z działu sponsoring strony. Gdyby nie oni, nie miałbym nawet za co opłacić serwera, a przecież opłacam trzy serwery, plus trzy domeny i inne rzeczy. Prawie tysiąc złotych rocznie, który muszę zdobyć. Spójrzcie na tych, dzięki którym można mnie poczytać na spokojnie, na szybkiej stronie, bez reklam KLIK To nie takie oczywiste, ponieważ na blogach niby pisanie jest za free, ale wyskakujące jak Filip z konopii reklamy, mogą niejednemu napsuć krwi. Strony otwierają się powoli, mulą, chorują - moje nie. Dzięki tym oto ludziom, którzy wolą pieniądze dać na rozpowszechnianie wiedzy (i whisky z colą), zamiast na denaturat dla menela. Promując wiedzę, promują swoją dobrą karmę, pomagają innym.

Jestem głodny sukcesu i pieniędzy. Chcę jeździć dobrym samochodem. Chcę dobrze mieszkać, blisko natury. Chcę wreszcie być wolny finansowo i społecznie, bym mógł pisać to co czuję, a nie to co ludzie oczekują.  Gdy to zdobędę, zmienię się w leniwego, wyliniałego dziada, który wozi się kabrioletem z młodą panną, modlącą się żebym jak najszybciej zdechł i zostawił jej pieniądze. Wybacz kotku, mam długowieczne geny. Nie umrę za szybko, chyba że mi dopomożesz. Ale póki co, krew w żyłach wartko krąży, erekcję jeszcze mam, i prę do przodu. I tylko mądrzy ludzie zdają sobie sprawę, że głód sukcesu znaczy znacznie więcej, niż aktualnie posiadane duże pieniądze. Doświadczenie tej sytuacji, nauczyło mnie kilku ważnych spraw:


1. To czy jesteś dziadem, zależy nie od ilości pieniędzy i ciuchów, a od tego czy chcesz zmienić swoje życie, czy masz ambicję. Jest wielu młodych fajnych facetów, którzy nic nie mają, i chcą się rozwijać. I to jest wspaniałe. Szukają swojej drogi, i w końcu ją znajdą. Ci najmądrzejsi wyjeżdżają z Polski, co najczęściej jest jedynym sposobem na realizację marzeń swoich, a nie oligarchów, bandytów i polityków, co w sumie na jedno wychodzi. Marzenie nie wystarczy, musi do niego dojść jakakolwiek działalność, ruch, działanie.

2. Dla większości ludzi, liczy się tylko i wyłącznie zewnętrze. Dobry samochód, stopień naukowy, widoczne pieniądze. To wystarczy by kogoś szanować, bądź przy tego braku, okazywać mu pogardę. Tacy ludzie to głupcy. Plusem jest to, że gdy takich zlokalizujemy, po zdobyciu sukcesu wiemy że trzeba od nich z daleka; albo ich wykorzystywać. Np. gdy wiesz że ktoś wszystko powtarza, nie zważa na lojalność, to możesz go wykorzystać. W moim kręgu znajomych jest taka osoba, i jeśli ktoś chce by pewna informacja poszła w pewien krąg ludzi, mówi się jej to w tajemnicy. Po co się denerwować, dawać po pysku? trzeba to wykorzystać. Zło nie jest sexy jak to przedstawia Hannibel Lecter, zło jest często prymitywne, głupie, i zawsze - koszmarnie nudne.

3. Wszyscy ludzie bez wyjątku, łącznie ze mną i z Tobą, to egoiści którzy patrzą jedynie na swój, różnie definiowany interes. Jeśli ktoś zgrywa dobrego, to jest taki tylko dlatego, że z różnych względów daje mu to korzyść. To nie cynizm i wyrachowanie przeze mnie przemawia, a wiedza o funkcjonowaniu ego. Jeśli wierzysz że jesteś bezinteresowny, to jest głupi. I jeśli masz szczęście, kiedyś to zrozumiesz.

4. Miłość istnieje, ale przykryta jest instynktami i społecznymi pragnieniami. Dokopują się do niej nieliczni, a cała reszta bazuje na miłości romantycznej, czyli silnego naćpania hormonami; trwa to do ok. dwóch lat, a później pojawia się proza życia, a także kłótnie, niesnaski i nienawiść. Oraz roszczenia finansowe "bo przecież urodziłam Ci dziecko".

5. Bóg istnieje, ale jako prawa życia, a nie osobowy byt. Jest to zbyt rozległy temat, bym teraz mógł się na jego temat rozpisać. Więcej o tym piszę na www.ecoego.pl

6. Siła charakteru rodzi się w walce i trudnościach. Jeśli chcesz być silny, nie unikaj bólu i cierpienia. Nie czcij ich jak głupcy, to tylko znaki życia. Pojawia się i znika, ale zostawia po sobie zgliszcza, albo potężny, umocniony gród. To nie cierpienie jest złe, ale Twój stosunek do niego. Jeśli traktujesz je jako skocznię do wyższego celu, wzmocni Cię, uszlachetni. Jeśli boisz się go i odpychasz, zostaniesz zdeptany, zdeprawowany. Traktuj cierpienie jak znaki, jak umocnienie i możliwość poznania swojej osobowości. To Cię wzmocni jak gorący rosół z kury.

7. Wiara mężczyzny że kobieta i jej szczęście zależy od niego, to zgubna pułapka. Od Ciebie zależysz tylko Ty - w dość ograniczonym zakresie. Przyśpieszysz bądź zwolnisz bicie swego serca? sprawisz że zaleje Cię hormonalna fala rozkoszy? cierpienia? sam więc widzisz, że nawet nad swoimi stanami emocjonalnymi nie panujesz, a bierzesz się do grzebania w życiu innych ludzi? powodzenia. Będzie Ci potrzebne.

----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Życzę Państwu serdecznie, by nadchodzący 2013 rok, był pełen radości, poznania siebie, zdobycia wiedzy. Życzę szczęścia, ale nie tego który daje cokolwiek na zewnątrz, a odkrycia tej odżywczej fontanny spokoju i entuzjazmu w sobie. A sobie? sobie życzę tego samego, plus wreszcie jakiś normalny samochód. Może nowa książka w tematach damsko męskich? któż to wie, co przyniesie nam wiatr przyszłości? a więc tak na cito; grande punto z czymś mocniejszym pod maską, bądź hultaj I30 tysiąc sześćset (względnie hokus focus 1.6) wydanie dwóch książek, a także przetłumaczenie ich na ang.

środa, stycznia 02, 2013

Dzieło: Lwowska Panorama

... Praca podjęta w 1931r. trwala również podczas okupacji sowieckiej i niemieckiej. Mimo biedy, terroru okupacji, aresztowań i śmierci kilku osób z zespołu, w 1946 roku wykonano model warownego centrum miasta. W roku 1946 Witwickiemu udało się uzyskać zezwolenie na wywiezienie go z opanowanego przez Sowietów Lwowa. Niestety na dwa dni przed wyjazdem został zamordowany przez miejscowe NKWD. Panoramę przewiozła do Polski żona Janusza Witwickiego, Irena. Przez wiele lat przechowywano ją w Warszawie, potem trafiła do Wrocławia. 
 * * *
Janusz Witwicki
1903-1946 Panorama plastyczna dawnego Lwowa


Wydanie specjalne ukraińskiego czasopisma "Будуємо інакше"("Budujemy inaczej")" na 100-lecie urodzin Janusza Witwickiego, architekta, historyka sztuki, twórcy Panoramy Plastycznej Dawnego Lwowa.
(Lwów, 2004).
Opracował Michał Witwicki
Adres redakcji "Будуємо інакше":
Україна, 79005,Львів-5 Вул.Ш.Руставелі, 7/318 ,
Ukraina, 79005 Lwów-5,ul.Szota Rustaweli 7/318



WSTĘP
Ta publikacja, wydana w 100-tną rocznicę urodzin Janusza Witwickiego, jest poświęcona pamięci wybitnego architekta i historyka sztuki, który urodził się i wychował we Lwowie i który temu miastu poświęcił całe życie. Położył on wielkie zasługi dla wzbogacenia nauki o historii Lwowa, a szczególnie o rozwoju przestrzennym miasta do końca XVIII wieku.
Ostatecznym efektem wieloletniej pracy badawczej, oprócz naukowych publikacji, miała być Panorama Plastyczna Dawnego Lwowa, czyli plastyczny model, pokazujący Lwów w XVIII-wiecznym kształcie, znacznie odbiegającym od obecnego jego obrazu, pokazujący miasto nam nieznane, miasto-fortecę, opasaną potężnymi obwarowaniami, po których dzisiaj pozostały nikłe ślady, otoczone wokół drewnianą przeważnie zabudową przedmiejską. Praca nie została ukończona, a życie twórcy tragicznie przerwane przez skrytobójcze morderstwo w lipcu 1946 roku.
Polityczne zmiany, zaszłe na mapie Europy Środkowej i Wschodniej po II wojnie światowej, dominacja ideologii sowieckiej sprawiły, że przez następne dziesięciolecia osobę Janusza Witwickiego okryło całkowite milczenie i w Polsce, i na Ukrainie. Jego dzieło znalazło się w Polsce, ale musiało pozostawać w ukryciu. Dopiero po upadku Związku Radzieckiego mogły nastąpić starania o ujawnienie dzieła i o przywrócenie należnej pamięci o wielkim patriocie lwowskim, zasłużonym dla badań nad historią Lwowa.
Michał Witwicki


JANUSZ WITWICKI
    Skrót życiorysu
  • 10.IX.1903 - urodzony we Lwowie. Matka Euzebia z Popławskich. Ojciec Władysław Witwicki, (1878 -1948), profesor gimnazjalny, od 1919 r. prof. Uniw. Lwowskiego i Warszawskiego, psycholog, tłumacz Platona, artysta, rysownik i malarz, autor licznych dzieł z zakresu psychologii i sztuki
  • 1909-1913 - ewangelicka szkoła powszechna we Lwowie
  • 1913 - 1921 - VII Państw. Gimnazjum we Lwowie im. Tadeusza Kościuszki
  • 1920 - ochotniczy udział w wojnie polsko-bolszewickiej, ranny w nogę
  • 1921-1926 - studia wyższe na Wydziale Architektury Politechniki Lwowskiej
  • 1924-1925 - sekretarz Urzędu Konserwatorskiego we Lwowie
  • 1926-dyplom inżyniera architekta, dyplomowy projekt klauzurowy budynku Kasy Chorych 1927-? studia historii sztuki na Wydziale Humanistycznym Uniw. Jana Kazimierza we Lwowie
  • 1931 - studia własne uzupełniające w Paryżu i Rzymie
  • 1924-1934 - własna praktyka architektoniczna: projekty budynków użyteczności publicznej sakralnych i świeckich; konkursy, w tym wygrany i zrealizowany na pawilon Lwowa na Powszechną Wystawę Krajową w Poznaniu w 1929 r. projekty prywatnych domów mieszkalnych.
  • 1929 - pierwsze prace nad modelami architektury dawnego Lwowa, początek pracy nad Panoramą Plastyczną Dawnego Lwowa
  • 1932-1934 - pracownik Szefostwa Budownictwa w Toruniu
  • 1934-1944 - asystent nast. adiunkt Katedry Architektury Historycznej Wydziału Architektury Politechniki Lwowskiej
  • 1932 - utworzenie pracowni badawczo-modelarskiej
  • 1932-1939 - praca nad Panoramą, projektowe prace zarobkowe
  • 10.IX.1938 - małżeństwo z Ireną Christ
  • 1939-1946-ciągła praca nad „Panoramą", przerywana trzykrotnym aresztowaniem przez sowieckich i niemieckich okupantów, śmierć matki. Euzebia Witwicka uczestniczyła w walce podziemnej, była kurierką Delegatury Rządu, aresztowana w 1943 r. we Lwowie, zginęła w niemieckim obozie zagłady na Majdanku
  • 17.II.1940 - narodziny córki Zofii
  • 25.XII.1941 - narodziny córki Anny
  • 16.VII.1946 - w trakcie przygotowań do wyjazdu do Warszawy w ramach przesiedlenia zamordowany skrytobójczo, pochowany na cmentarzu Łyczakowskim we Lwowie.
    PRZEŁOMOWE OKRESY EWOLUCJI PRZESTRZENNEJ LWOWA
    Struktura przestrzenna Lwowa dzisiejszego jest wynikiem zasadniczych zmian urbanistycznych, zrealizowanych w XIX w., a polegających przede wszystkim na likwidacji fortyfikacji miejskich. Struktura Lwowa warownego powstała skutkiem rewolucyjnych przemian w 2-ej połowie XIV w.
    Najstarszy układ przestrzenny Lwowa, znany nam w ogólnych zarysach, pochodzi z okresu panowania księcia halickiego Daniły i jego syna księcia Lwa tj. z XIII w. Miasto Daniłowe rozciągało się na stoku wzgórza, nad którym wznosiła się góra, a na niej warowny gród książęcy. Zespół grodu i miasta również otoczonego obwarowaniami drewniano-ziemnymi stał się najważniejszym miastem księstwa.
    W XIII i XIV wieku Lwów był dużym i ważnym imperium handlowym na jednym z głównych, handlowych szlaków Europy, wiodącym od Saksonii przez Wrocław, Kraków, Lwów, Kijów do krajów Orientu. Dlatego Lwów znalazł się na hiszpańskiej mapie z końca XIII w., na tzw. karcie katalońskej jako „Ciudad de leo" z osobną wzmianką mówiącą, że do tego miasta przybywają kupcy z krajów Wschodu.
    Przejście ziem Rusi Czerwonej pod panowanie Polski w XIV w. spowodowało nowy impuls rozwoju miasta. Na mocy przywileju lokacyjnego króla Kazimierza Wielkiego z 1359 r. rozmierzono nowy teren pod miasto, zorganizowane w oparciu o miejskie prawo niemieckie, przyjmowane od XIII w. w całej Polsce. Była to prawdziwa rewolucja urbanistyczna. Na płaskim terenie nad Pełtwią, w oparciu o prostokątny układ ulic zwany szachownicowym, rozłożył się nowy Lwów. Od początku istnienia towarzyszyła mu budowa obwarowań, wznoszonych od XIV do XVII wieku. Stare miasto Daniłowe stało się przedmieściem, zwanym Krakowskim. Na miejscu grodu wzniesiono zamek, zwany Wysokim, w obrębie miasta znalazł się drugi zamek zwany Niskim, włączony w obręb miejskich obwarowań. Były one bardzo rozbudowane. Zabudowę miejską otaczał Mur Wysoki z wieżami, przed nim, na połowie obwodu, wznosił się Mur Niski z półokrągłymi basztami. Całość otaczały Wały z bastionami. W ramach fortyfikacji rozwijało się murowane miasto, pnąc się w górę w kolejnych wiekach. Przedmieścia, Krakowskie i Halickie, narażone na liczne najazdy, zabudowane były przeważnie budynkami drewnianymi. Lwów, najsilniej obwarowane miasto na wschodnich terenach I Rzeczypospolitej, wytrzymał liczne oblężenia, dopiero w 1704 roku zdobyli go Szwedzi. Odtąd jego fortyfikacje traciły na znaczeniu, a już w XVIII wieku stały się przeszkodą w dalszym rozwoju przestrzennym.
    Po rozbiorach Polski Lwów znalazł się pod panowaniem austriackim. W tym okresie miasta całej Europy zrzucały ciasny „gorset" fortyfikacji, łącząc ulice miasta z ulicami przedmiejskimi, tworzyły się nowoczesne śródmieścia. Ten sam proces przebiegł we Lwowie w początkach XIX wieku. Rozebrano mury obronne, wieże, baszty i bastiony, ziemią z wałów zasypano fosy. Tereny po zlikwidowanych fortyfikacjach stały się miejscem dla nowych inwestycji. Obraz historycznego ośrodka zmienił się całkowicie. Dawniej Stare Miasto, otoczone niską przedmiejską zabudową drewnianą, było wyraźnie wyodrębnione w terenie, opasane wałami i murami, z za których wystrzelały wieże kościołów i ratusza. Teraz nowo przebite ulice łączyły je z nową, wysoką zabudową dawnych przedmieść, oddzieloną tylko zielonymi bulwarami spacerowymi. Tak powstało współczesne śródmieście Lwowa, miasta otwartego, które, mimo budowy austriackiej cytadeli, nie miało już znaczenia militarnego. Lwów warowny przestał istnieć, a jego obraz zatarł się w świadomości mieszkańców. Nieliczne pozostałości: Arsenał Miejski, Arsenał Królewski, Baszta Prochowa, pozostawione bez pierścienia murów i wałów, nie mogły przywołać prawdziwego obrazu miasta XVIII-wiecznego.

    HISTORYCY POPRZEDZAJĄCY
    WITOLD DOLIŃSKI
    Badania naukowe historii Lwowa miały już długą tradycję. Rozwinęły się w XIX w. w którym działali m. inn.: Chodynicki, J. Schneider, M. Dzieduszycki, A. Petruszewycz, B.Janusz vel M. Karpowycz. W końcu XIX w. i na początku XX w. zasłużyli się szczególnie Władysłąw Łoziński, Aleksander Czołowski, Tadeusz Mańkowski, Majer Bałaban, Mieczysław Gębarowicz, W. Tomkiewicz. Zainteresowanie historyków architekturą Lwowa ograniczało się do pojedynczych obiektów (renesansowy ratusz, poszczególne świątynie i najznaczniejsze kamienice), nie zajmując się w całości architekturą i urbanistyką Lwowa z przed XIX w.
    Pierwsze próby przedstawienia fragmentu miasta z końca XVIII w. podjął inż. Witold Doliński. Opracowany przez niego obraz, (znajdujący się obecnie w Muzeum Historycznym Lwowa) przedstawiał widok Lwowa od południowo-zachodniego narożnika obwarowań tj. mniej więcej z okien dzisiejszego hotelu George'a. Obraz Dolińskiego w formie tzw. „dioramy" był eksponowany w jednym z pawilonów na wystawowym terenie tzw. Targów Wschodnich.
    JANUSZ WITWICKI
    Rodowód Witwickich sięga XIV wieku, kiedy na tereny Rusi Czerwonej Kazimierz Wielki sprowadził z Wołoszczyzny rycerski ród Dragów-Sasów. Osiedli na południe od Lwowa, między Sanokiem a Kołomyją. Zmieszani z miejscową ludnością, przyjęli jej język, obyczaje i wyznanie prawosławne, a od XVI wieku greckokatolickie. Wtedy też powstały nazwiska poszczególnych rodzin, wzięte od nazw miejscowości, a wspólnym herbem był herb „Sas". Byli to więc Rusini, ale cieszący się przywilejami polskiej szlachty. Witwicki pochodzą ze wsi Witwica, położonej niedaleko od miasta Dolina. Licznie rozrodzonym, ciasno i ubogo było w rodzinnej wsi, co energiczniejsi szli w szerszy świat. Niekiedy robili większe kariery, zwykle wiążące się z polonizacją języka i wyznania. Tak też stało się w linii przodków Janusza, osiadłych we Lwowie.
    Rodzinną wieś opuścił pradziad Janusza. Jego dziadek, skromny urzędnik sądowy, pod koniec życia osiadł we Lwowie. Ojciec Janusza Władysław Witwicki (1878-1948) poświęcił się psychologii, która w latach jego studiów na Uniwersytecie Lwowskim dopiero stawała się ważną dziedziną nauki. Słynną szkołę filozoficzną stworzył we Lwowie profesor Kazimierz Twardowski. Jednym z najwybitniejszych jego uczniów, obok Kotarbińskiego, Tatarkiewicza, Ingardena, był właśnie Władysław Witwicki. Powołany w 1919 roku na profesora Uniwersytetu Warszawskiego, stał się jednym z najwybitniejszych twórców filozoficznej szkoły lwowsko-warszawskiej okresu międzywojennego. Był wszechstronnie utalentowany. Oprócz wielu prac z dziedziny psychologii, do dziś aktualnych, napisał szereg książek z dziedziny sztuki i estetyki oraz przetłumaczył wszystkie dzieła Platona na język polski. Jako doskonały rysownik wszystkie prace ilustrował osobiście. Z małżeństwa z Euzebią Popławską miał dwóch synów, z których starszy Tadeusz został także psychologiem, młodszy Janusz swoje zainteresowania skierował ku architekturze.
    Janusz Witwicki urodził się 10 września 1903 roku we Lwowie. W latach 1909-1913 uczęszczał do powszechnej Szkoły Ewangelickiej, następnie w latach 1913-1921 do VII Państwowego Gimnazjum im. Tadeusza Kościuszki. Wiadomo, że w 1920 roku wraz ze swoim bratem, Tadeuszem, wziął udział w wojnie polsko-bolszewickiej jako żołnierz ochotniczego batalionu. W latach 1921-1926 odbył studia wyższe na Wydziale Architektury Politechniki Lwowskiej, uzyskując w 1926 roku dyplom inżyniera-architekta. W następnych latach studiował historię sztuki na Uniwersytecie Lwowskim, odbył też podróże zagraniczne do Włoch, Niemiec i Francji. Rozpoczął również pracę zawodową. W latach 1923-1924 był sekretarzem wojewódzkiego konserwatora zabytków we Lwowie. Pracował też jako indywidualny projektant różnorodnych budynków, mieszkalnych i użyteczności publicznej Niewątpliwym sukcesem była wygrana w konkursie na pawilon Lwowa na Powszechną Wystawę Krajową w Poznaniu w 1929 roku. Pawilon ze szkła i stali był niewątpliwie awangardowym dziełem. Szczególnie interesowała Witwickiego architektura dawna, zwłaszcza obronna. Zachowały się szkice zamków pomorskich, wykonane w Toruniu, gdzie w latach 1932-1934 pracował w Szefostwie Budownictwa. U podstaw różnorodności zainteresowań i podejmowanych prac były niewątpliwie wszechstronne zdolności humanistyczne, techniczne i plastyczne. Od 1934 roku związał się z Politechniką Lwowską, gdzie pracował do 1934 roku jako asystent, a potem adiunkt Katedry Architektury Historycznej, kierowanej przez prof. Mariana Osińskiego na Wydziale Architektury.
    IDEA I PROJEKT PANORAMY
    Według własnych słów Janusza Witwickiego „koncepcja Panoramy Plastycznej Dawnego Lwowa powstała w okresie studiów zagranicznych w czasie Paryskiej Wystawy Kolonialnej w 1931 roku. Na tle przeglądu sztuki różnych krajów, ludów i czasów autor doszedł do przekonania, ze w zakresie architektury tak prawdziwie interesujące jest to, co powstało do końca XVIII wieku". Jest rzeczą naturalną, że terenem szczególnych zainteresowań stała się dawna architektura Lwowa, miasta, które, położone na pograniczu wielu kultur, odznaczało się niezwyczajnym pięknem i różnorodnością architektury. Trzeba też dodać, że inspiracją bezpośrednią była, obejrzana w Paryżu, wystawa modeli miast w Hotel des Invalides. Jest to niezwykła ekspozycja, gromadząca kilkadziesiąt plastycznych modeli miast francuskich. Wykonano je w XVII i XVIII w. jako techniczną dokumentację nowożytnych fortyfikacji, którymi otoczono najważniejsze miasta, głównie pod kierunkiem słynnego fortyfikatora Vaubana. Modele te, wykonane w różnych skalach od 1:5000 do 1:100, tworzą do dziś Jedyny na świecie historyczny zbiór modeli miast.
    Koncepcję Panoramy poprzedziły, podejmowane od 1928 r. , rekonstrukcyjne prace nad modelami kilku wybitnych dzieł architektury lwowskiej : renesansowego ratusza, kamienicy Królewskiej, Arsenału Królewskiego. Modele te, po prezentacji na Powszechnej Wystawie Krajowej w Poznaniu w 1929 r., były wystawiane w Muzeum Historycznym Miasta Lwowa.
    Panorama Plastyczna Dawnego Lwowa miała - w.g. zamierzeń Janusza Witwickiego - przedstawić w modelu, w skali 1:200, Lwów z 1775 r. tj miasto w obrębie fortyfikacji wraz z przedmieściami i najbliższą okolicą. Model w kształcie koła o średnicy 15 m miał być umieszczony w dawnej Baszcie Prochowej, odpowiednio przystosowanej.
    Model zaprasza do wędrówki po nieznanym Lwowie, który nie istnieje już od dwóch stuleci. Przyjeżdżającemu wtedy do Lwowa ukazywało się miasto zupełnie inne, skryte za pierścieniem wałów i murów. Jak więc wyglądał Lwów przy końcu XVIII wieku?
    Z północy na południe przecinała miasto główna arteria, zakończona bramami Krakowską i Halicką. Na zachód i wschód wyprowadzały dwie furty: Jezuicka i Bosacka. W centrum rozciągał się obszerny rynek, na nim wznosił się gotycko-renesansowy ratusz z gotycko-renesansową wieżą, górującą nad otaczającym rynek zespołem kamienic. Około połowy obszaru miasta zajmowały bogate kamienice mieszczańskie z oficynami w głębi podwórzy. Murowane domy budowano we Lwowie już w XV i XVI wieku. Wielki pożar w 1527 roku zniszczył większość budynków gotyckich, częściowo na ich murach powstały kamienice renesansowe (Czarna i Królewska, dawna Sobieskich), a potem barokowe.
    Oprócz zabudowy mieszczańskiej teren miasta zapełniały budowle sakralne, kościoły i klasztory. Od zachodu - katedra łacińska gotycka z XIV i XV w. z oryginalnym, barokowym hełmem i dobudowanymi renesansowymi kaplicami. Tuż przy kościele katedralnym stoi kaplica Boimów z początku XVII w., perła lwowskiego renesansu. Dalej ku północy stał kościół i szpital św. Ducha z XVII w. (nie zachowany), za nim barokowy kościół i klasztor Jezuitów z XII w., dalej kościół i klasztor Franciszkanów (nie zachowany), za nim zespół Trynitarzy : kościół (od XIX w. cerkiew Przeobrażeńska) i klasztor (nie zachowany). Na stronie północnej katedra ormiańska, wzniesiona w XIV w. w oryginalnym stylu kościołów ormiańskich. Od wschodu wznosi się kościół Dominikanów z XVIII w. z wcześniejszym klasztorem, dalej ku południowi cerkiew Wołoska (Uspieńska) z XVII w. z charakterystyczną wieżą Korniakta i piękną kaplicą Trzech Króli w dziedzińcu. Dalej wewnątrz kwartału zabudowy pod miejskim arsenałem stoi gotycko-renesansowa synagoga „Złotej Róży" z XVI w., obok niej tzw. Stara Synagoga z XVI w. Miasto otaczały rozbudowane obwarowania, które niegdyś stanowiły potężny system obronny, w XVIII w. już zaniedbany. Miasto otaczał mur Wysoki z licznymi wieżami. Podczas wrogich napadów każdą z nich obsadzał któryś z cechów rzemieślniczych. Na połowie obwarowań, od północy, wschodu i południa przed murem Wysokim biegł mur Niski z półokrągłymi, otwartymi basztami. Mury otoczone były obmurowanymi wałami ziemnymi z bastionami. Dwie fosy, jedna przed murami, druga przed wałami uzupełniały system obronny. Fosy wypełniała woda, spływająca od wschodu ze wzgórz okolicznych do rzeki Pełtwi.
    W północno-zachodniej części miasta wznosił się zespół zabudowań Niskiego Zamku, włączonego w obwarowania miasta, będącego własnością królewską. W północnym narożniku Niskiego Zamku wznosił się budynek rezydencjonalny z obronną wieżą zwany „Wielkie Pokoje", gdzie niejednokrotnie gościli polscy królowie. Zespół mieszkalny zamykał kościół św. Katarzyny, dalej wzdłuż murów znajdował się dansker (ówczesne miejsce ustępowe), za nim wznosiła się baszta Szlachecka. Już zrujnowana, niegdyś pełniła funkcję więzienia dla szlachty. Naprzeciw, po obu stronach wieży wjazdowej, mieścił się sąd grodzki (starostwa): kancelaria i areszt. Wokół dziedzińca znajdowały się stajnie, wozownie, inne pomieszczenia gospodarcze i służby oraz mieszkanie burgrabiego, zarządcy zamku.
    Miasto miało cztery bramy. Na północy w Wysokim murze stała Brama Krakowska, z której wychodziło się mostem i groblą do zewnętrznej bramy, bronionej barbakanem i basztą. Na grobli była się jeszcze jedna baszta, obok niej, na wałach, stał „celsztat" - budynek strzelnicy Bractwa Kurkowego, gdzie wzdłuż wałów mieszczanie ćwiczyli się w wojennym rzemiośle.
    Na południu wznosiła się Brama Halicka, czworoboczna wieża z dobudowanym, tak zwanym przedbramiem, skąd przez zwodzony most nad wewnętrzną fosą szło się do zewnętrznej bramy na wałach, objętej barbakanem i basztą. Od wschodu, obok cerkwi Wołoskiej, w murze Wysokim znajdowała się Brama Ruska, skąd skręcając trochę w lewo przejściem w baszcie Niskiego muru i mostkiem dochodziło się do furty Bosackiej na wałach i wyjścia z miasta. Na wzgórzu naprzeciw furty wznosił się kościół Karmelitów Bosych, od których wzięła ona swą nazwę. Z tej strony wzgórza górowały nad miastem, dlatego obwarowania wzmocniono budynkami dwóch arsenałów, Miejskiego z XVI w. i Królewskiego, zbudowanego w XVII w. kosztem króla Władysława IV. Przed arsenałem wznosiła się na wałach potężna Baszta Prochowa. Od zachodu przy kościele Jezuitów była Furta Jezuicka, niska wieża w Wysokim murze, przebudowana w stylu barokowym, w której Jezuici urządzili obserwatorium astronomiczne. Z niej mostem szło się do furty zewnętrznej na wałach i wychodziło na przedmieście. Od południa do miejskich wałów prztykał zespół kościoła i klasztoru Bernardynów, otoczony własnym murem obronnym, w którym od wschodu wznosiła się wieża Gliniańska, od południa otwarta baszta i obronna dzwonnica.
    Autor opracował koncepcyjny projekt architektoniczny. Model miał być otoczony kolistym tłem, wys. 1,5 m z namalowanym dalszym krajobrazem. Miał być oglądany z boku nieco ponad tłem z galerii biegnącej dookoła. Z górnego pomostu nad galerią byłoby widać Lwów z lotu ptaka. Wreszcie system peryskopów, rozmieszczonych w kilkunastu miejscach w modelu miał umożliwić bliski wgląd w ciekawsze fragmenty wewnątrz miasta, oglądane z pomieszczenia pod modelem. Projekty te pozostały w sferze autorskiej koncepcji, przed wojną nie podjęto żadnych prac adaptacyjnych.
    PRZEBIEG PRAC NAD PANORAMĄ DO 1939 r.
      Rekonstrukcja każdego obiektu w modelu była poprzedzona żmudnymi studiami naukowymi, na które składały się
    1. poszukiwania źródeł archiwalnych: przede wszystkim źródeł kartograficznych i ikonograficznych; archiwalnych źródeł opisowych; źródeł bibliograficznych.
    2. pomiary architektoniczne w terenie. Większość historycznych obiektów nie posiadała dokładnych i kompletnych inwentaryzacji pomiarowych,
    3. szczegółowa analiza materiałów, bezpośrednia i porównawcza (m. inn. Brama Halicka zawdzięcza swój czerwony kolor wzmiance w księdze wydatków miejskich: „pro rubeo de Szczirzec ad Haliciensiara portam flor..."), szkice, notatki i wypisy do obiektów i zespołów architektonicznych.
    4. historyczne dane kartograficzne były przenoszone na współczesny pomiar geodezyjny i konfrontowane z istniejącymi obiektami i fragmentami dawnej zabudowy.
    5. na podstawie tych i innych danych (szczególnie ikonograficznych) powstawały rysunki rekonstrukcyjne poszczególnych obiektów, ich rzutów, widoków i przekrojów, wykonywane w skali 1:50, a następnie techniczne rysunki robocze dla modeli w skali 1:200.
    Po paru latach okazała się potrzeba uzyskania pomieszczenia na zbiory i miejsce pracy. W 1932 roku Witwicki, dzięki poparciu prof. Osińskiego, dostał pokój przy ul. Ujejskiego w gmachu Politechniki, dawnym klasztorze przy kościele Marii Magdaleny. W 1934 roku otrzymał do dyspozycji 2-pokojowy lokal na pracownię w budynku, będącym własnością zarządu miasta, przy ul. Ormiańskiej 23, w domu zwanym „czterech pór roku". Dopiero tutaj, po żmudnych przygotowaniach naukowych i technicznych, powstawała „Panorama Plastyczna Dawnego Lwowa" Tutaj wykonywano rysunki rekonstrukcyjne i prace modelarskie dla modelu w skali 1:200.
    Po latach pracy Witwicki dysponował bogatymi zbiorami naukowymi w postaci książek, reprodukcji kartografii i ikonografii historycznej, wypisów i wyrysów, rysunków rekonstrukcyjnych i notatek. Nie sposób dziś odtworzyć nawet w przybliżeniu całego zasobu, który stanowił najpełniejszy ówcześnie zestaw materiałów dotyczących urbanistyki i architektury dawnego Lwowa. Nie dorównuje mu żaden z istniejących dziś w polskich zbiorach. Niestety zbiór ten został w 1948 r. przymusowo przejęty przez Akademie Nauk Ukraińskiej Republiki Radzieckiej, znajduje się w Kijowie.
      Szczęśliwie zachował się wykaz materiałów źródłowych, wykorzystanych do pracy nad modelem. Sporządził go autor w 1937 r. być może jako materiał pomocniczy dla członków komisji oceniającej naukowe podstawy pracy. Zestawienie wylicza :
    • 23 plany historyczne miasta i jego fragmentów w tym 3 z XVII w., 11 z XVIII w., 9 z XIX w.,
    • 17 widoków historycznych, w tym 2 z XVII w., 10 z XVIII w., 5 z XIX w.,
    • 7 rodzajów źródeł archiwalnych opisowych z XVII w., odnoszących się bezpośrednio do różnych obiektów, zestawienie wymienia 100 woluminów wykorzystanych.
    • 9 inwentaryzacji pomiarowych obiektów militarnych (arsenały) lub ich reliktów (baszty), z czego 6 stanowiły pomiary własne, wykonane specjalnie dla badań nad dawnym Lwowem.
    Zestawienie powyższe jest niekompletne, bowiem poszukiwania i analiza źródeł były prowadzone także w następnych latach. Do 1939 r. odbywały się one normalnie, w czasie wojny z dużymi trudnościami w dotarciu do zbiorów archiwalnych i muzealnych. Mimo to trwały nieprzerwanie. Suche zestawienie nie oddaje wielkiej i trudnej pracy analitycznej, jaka musiała być przeprowadzona na materiale archiwalnym drogą szczegółowej analizy oraz konfrontacji różnorodnych materiałów. W tej fazie pracy dokonał Janusz Witwicki szeregu cennych odkryć i stworzył nową syntezę urbanistyczną i architektoniczną rozwoju zabudowy Lwowa, a w szczególności całego systemu fortyfikacji lwowskich.
    Po latach pracownia była wyposażona we wszystkie potrzebne narzędzia, część z nich bardzo precyzyjnych oraz maszyny. Najwięcej miejsca zajmowała tzw. laubzega, poruszana silnikiem elektrycznym, której ramię miało długość płyty terenu tj. 2 metry. Całość skonstruowana z płyt grubej sklejki przypominała ster samolotu i niekiedy była pierwszym obiektem zainteresowania gości. Obok niej stały wiertarka stolikowa i nieduża szlifierka do drzewa. Wszystkie były wykonane według własnych projektów Janusza, który opracował również aparat fotograficzny specjalnie dla zdjęć z modelu i osobiście go wykonał. Aparat ten odznaczał się głębią ostrości od kilku centymetrów do kilku metrów. Fabryczne były tylko obiektywy, osadzone w drewnianym korpusie na nóżkach z giętkich pasków ołowianych, co pozwalało na dowolne ustawienie aparatu. Pracownia na Ormiańskiej 23 zajmowała dwa pomieszczenia na II piętrze, od frontu. Wejście z klatki schodowej prowadziło wprost do pierwszego, mniejszego pokoju, gdzie stał mały model w skali 1:500, obejmujący teren śródmieścia w obrębie murów, a na nim fortyfikacje i najważniejsze obiekty użyteczności. Zabudowa miejska nie była wykonana w tej skali. Mniej precyzyjny, ale dużo mniejszy (ok. 1,6x1,4 m) służył jako model poglądowy i reklamowy. W tym pokoju znajdowała się ciemnia, wydzielona, z niego ścianami ze sklejki, wyposażona we wszystkie najkonieczniejsze urządzenia. Jedyne okno wychodziło na niewielkie, wewnętrzne podwórko. Przez ten pokój przechodziło się do drugiego, dwukrotnie większego, jasnego pokoju, w którym powstawał duży model, liczący po zmontowaniu 4 x 3,6 m. Tutaj mieściły się też maszyny oraz kilka stolików do prac modelarskich. To była główna pracownia, oświetlona dwoma dużymi oknami. Otrzymanie od władz miejskich lokalu do wyłącznego użytku było dużym sukcesem.
    W grudniu 1935 r. zawiązało się „Towarzystwo Budowy Panoramy Plastycznej Dawnego Lwowa". Utworzyły go Lwowskie oddziały Polskiego Towarzystwa Turystyczno-Krajoznawczego. Stowarzyszenie Architektów RP oraz Kasyno i Koło Literacko-Artystyczne w wyniku z jednej strony usilnych starań Witwickiego o poparcie i pomoc dla realizacji dzieła, przekraczającej jego własne możliwości, a z drugiej strony zainteresowania. Wokół niego utworzyło się z biegiem czasu grono ludzi współpracujących nad Panoramą. W pierwszym folderze Towarzystwa, wydanym w 1936 r. zamieszczono podziękowanie wymieniając następujące osoby i dziedziny, w których „...poparły swą ofiarną i niejednokrotnie bezinteresowną pracą..." wysiłki autora: „pp. architekt Filip Feldmaus i Inż. Adam Domosławski przy robotach pomiarowo-technicznych w terenie, pp. Prof. Adam Lenkiewicz, Dr. Ludwik Zaturski, Mgr. Włodzimierz Tyss, Dr. Zygmunt Morwitz i Inż. Durst przy reprodukcji planów, p. Marja Schworm-Spotowska przy pracy rysunkowej, pp. Prof. Adam Lenkiewicz, Dr. Ludwik Zaturski. Mgr. Włodzimierz Tyss, Wanda Diamandówna. Dr. Jarosław Słoniewski i Leszek Biały przy pracy fotograficznej dla celów publikacji."
    Wymieniono również roboty pozłotnicze (bliżej nie określone które wykonał p. Władysław Mielniczek. Skądinąd wiadomo też o zdjęciach fotograficznych autorstwa Bohdana Czesaka.
    Należy dodać, że idea Panoramy zyskała poparcie i pozytywne opinie ze strony autorytetów naukowych i fachowych architektów i historyków. Uznanie wyraziła w 1937 r. większość członków specjalnie powołanej Komisji, w której znaleźli się m. in. Karol Badecki, Marian Osiński, Stanisław Łempicki, Tadeusz Mańkowski, Zbigniew Hornung. Ocenili oni pozytywnie naukowe podstawy prac rekonstrukcyjnych. Nie zabrakło też przeciwnika. Dr. Aleksander Czołowski, zasłużony skądinąd dyrektor Muzeów Miejskich wystąpił z gwałtownym atakiem na pomysł Panoramy i osobę twórcy w specjalnie wydanej broszurze twierdząc, ze nie jest możliwa wiarygodna, naukowa rekonstrukcja wyglądu Lwowa w XVIII w. Z perspektywy czasu trudno orzec, jakie motywy kierowały dr. Czołowskim. Wydaje się, że sprawa ta miała swe źródło nie tylko w temperamencie polemisty. Janusz Witwicki stał się na gruncie lwowskim pionierem maksymalnego wykorzystania i twórczej interpretacji źródeł kartograficznych i ikonograficznych, dotąd nie docenianych należycie przez historyków. Jest oczywiste, że architekt z przygotowaniem historycznym mógł więcej odczytać z rysunków niż historyk. W tym sensie autor Panoramy zajął pozycję wyjątkową zyskując sobie zresztą (poza incydentalnym wystąpieniem) coraz większe uznanie. Dyskusja dała pewien rozgłos idei Panoramy w oświeconych kręgach lwowskich. Niestety największe trudności sprawiały problemy finansowe, w których Towarzystwo nie zdołało odegrać pożądanej roli. W praktyce Janusz Witwicki sam ponosił koszta nieprzerwanej pracy nad Panoramą.
    Już w 1936 r. Witwicki rozpoczął budowę dużego modelu, zaczynając od konstrukcji podstawy pod zespół obiektów śródmieścia w obrębie fortyfikacji. Podstawa składała się z 6 płyt terenu, wyrobionego z kilku warstw sklejki. Każda płyta, o wymiarach 5x1,2 m. była ujęta we własna, drewnianą ramę. Zestawione razem płyty były sprzęgnięte w jedną całość za pomocą stalowej ramy, na której spoczywały. Rama składała się z elementów, skręcanych na śruby, była łatwa do montażu i demontażu, tworząc rodzaj jednolitego „rusztu". Całość ramy żelaznej wykonała lwowska firma Christ & Słoniewscy. Zespół 6-ciu płyt, ujętych ramą, był prowizorycznie ustawiony w pracowni na zwykłych, kreślarskich kobyłkach na poziomie ok. 1.20 m od podłogi, wygodnym do oglądania.
    Teren był wyrobiony w drewnie wg specjalnych rysunków rekonstrukcyjnych, wykonanych w oparciu o szczegółowe studia przeprowadzone przez dr. Uhorczaka, geografa, docenta UJK. Warstwice ze sklejki pokrył klej z trocinami, przez co uzyskano fakturę, doskonale imitującą naturalne pokrycie. Od nałożenia koloru zależało, czy przedstawiał on przestrzeń trawiastą czy drogę. Dno fos pokryto folią aluminiową, w której, jak w prawdziwej wodzie, odbijały się budynki i drzewa. Te z kolei wykonywano z kawałków przewodów elektrycznych, stopniowo rozkręcanych na coraz cieńsze sploty aż do pojedynczych włókien, tworząc sieć konarów i gałęzi, wyrastających z jednego pnia. Różne grubości użytych przewodów dawały możność wykonania drzew różnej wielkości, a łatwość operowania giętkim drucikiem pozwalało na udatne naśladowanie różnych kształtów zależnie od gatunku drzewa.
    Do wybuchu wojny powstał teren części śródmiejskiej. Zaczął się zapełniać modelami obiektów już w czasie okupacji, kiedy wokół Witwickiego zaczęło się tworzyć grono stałych współpracowników, początkowo ochotniczych, potem płatnych. Byli to młodzi ludzie bez zawodu, którym wojna odebrała możność kontynuowania nauki lub studiów. Zafrapowani ideą Panoramy z przyjemnością i zapałem uczyli się trudnej sztuki precyzyjnego modelarstwa.
    Podstawowym materiałem na modele obiektów była sklejka, obok niej cienka blacha miedziana na dachy oraz rożnej grubości blachy ołowiane, używane szczególnie na krenełaże baszt i bastionów. Ołów był też podstawowym materiałem dla odtworzenia elementów detalu architektonicznego jak hełmy wież i attyki, a także płaskorzeźby i rzeźby figuralne na elewacjach, m.inn. kaplicy Boimów. Cienkie druty były używane także na balustrady.
    Bryły budynków były utworzone przez cztery ściany ze sklejki, w większych obiektach wzmocnione przez dodatkowe ścianki poprzeczne. Otwory okienne w ścianach zewnętrznych były wyklejane kalką lub folią z narysowaną stolarką. W konstrukcji podstawy znajdowały się otwory na żarówki 1,5 voltowe oraz siec kabli zasilana z sieci elektrycznej. Pozwoliło to uzyskać efekty nocnego oświetlenia miasta. Poszczególne modele były mocowane do płyt terenu na stalowych szpilkach, bez użycia kleju tak, aby mogły być zdejmowane w razie potrzeby.
    Autor Panoramy narzucił samemu sobie i swoim współpracownikom niezwykłą precyzję w pracy modelarskiej, wykonując osobiście pierwsze modele m. in. cerkwi Wołoskiej, kościoła Dominikanów i ratusza. Bogate wykroje gzymsów były składane z kolejnych, poziomych części gzymsów, wycinanych z cienkiej sklejki lub grubego bristolu i nakładanych jedna na drugą, aby uzyskać ostrość załamań gzymsu. Kolumnada dziedzińca cerkwi Wołoskiej była wykonana z cienkich prętów ołowianych, średnicy ok. 2 mm. Kolumny kościoła Dominikanów były też z ołowiu, wytoczone z wyraźnym zaznaczeniem entasis. W pracowni trwał nieustanny wyścig między współpracownikami, a zaowocował niezwykłymi osiągnięciami modelarskimi, co przy niektórych obiektach, np. kaplicy Boimów, wymagało pracy przy użyciu zegarmistrzowskiej lupy.
    Szczególnie te miejsca, które były przeznaczone do oglądania przez peryskopy (których jeden prototyp Janusz wykonał, był on używany), stały się terenem współzawodnictwa, w którym dążono do uzyskania w miniaturze złudzenia rzeczywistości tak w kształcie jak i w kolorycie.
    Janusz Witwicki był człowiekiem niezwykle uzdolnionym, nie tylko w dziedzinie umiejętności technicznych, ale również artystycznych. Sam dużo rysował i malował, ulubioną przez niego techniką malarską był pastel, a częstym motywem - portrety. Z upodobaniem i maestrią zajmował się malowaniem modeli. Starał się malować je w sposób naturalistyczny a tak że jak najbardziej żywy, tak, aby żadna powierzchnie nie była pokryta jednakowym walorem jednego koloru. Mieszał kolory i odcienie, wprowadzał zacieki na ścianach, osmolenie kominów, często pęknięcia i ubytki tynku. Tak traktowane powierzchnie ścian wyglądały istotnie „jak żywe". Informacje źródłowe o spalonym domu lub domu w budowie były wykorzystane dla sugestywnego przedstawienia wypalonej ruiny lub ścian ceglanych oplecionych rusztowaniami . Szczególnie największe modele i najpiękniejsze kolorystycznie jak np. katedra Wołoska były małymi arcydziełami sztuki modelarskiej i malarskiej równocześnie. Tę wrażliwość na grę i żywość kolorów, a także umiejętność takiego malowania starali się naśladować współpracownicy, często z dużym powodzeniem. Pracownia na Ormiańskiej była szkołą wrażliwości artystycznej.
    Witwicki stosował dość prostą technikę malowania modeli. Drewniane ściany pokrywane były najpierw gruntowane, tj. pokrywane mieszaniną kredy i kleju, następnie malowane farbami temperowymi w tonacji bardzo jaskrawej. W krótkim czasie kolory patynowały się i uzyskiwały barwę naturalną. Miedziane dachy i kopuły były traktowane roztworami kwasów, co dawało piękną patynę. Kopuły i dachy ołowiane malowano farbami olejnymi, starając się naśladować naturalne różnice odcieni i natężenia patyny. Janusz wciągnął do współpracy nad Panoramą swego ojca Władysława Witwickiego. Przesyłał mu do Warszawy perspektywiczne rysunki rekonstrukcyjne widoków XVIII-wiecznych fortyfikacji w takich ujęciach, jak mogły przedstawiać się niegdyś oczom przechodnia. W oparciu o techniczne rekonstrukcje powstawały kolorowe obrazy, ożywione postaciami. Zachowało się ich kilkanaście. Kilka z nich prezentuje szersze ujęcia, w tym jeden z widokiem dziedzińca Niskiego Zamku, inny największy, na którym Władysław namalował scenę oblężenia Lwowa przez Chmielnickiego. Na pierwszym planie widać obozujących Kozaków, w tle miasto za murami, widziane od strony zachodniej. Na innych obrazach widać fragmenty obwarowań, ożywione scenami rodzajowymi.
    Dziełem Władysława było również tło do modelu śródmieścia, przedstawiające najbliższe okolice, łącznie z Wysokim Zamkiem, tak jak mogły wyglądać w XVIII wieku. Tło spełniało podwójną rolę, po pierwsze jako tło, używane do fotografowania modelu, a po drugie jako studium tła przed sporządzeniem właściwego obrazu otoczenia miasta, przewidziane go do umieszczenia w Baszcie Prochowej.
    Przez cały czas pracy nad Panoramą Janusz Witwicki borykał się z trudnościami finansowymi, sam opłacając latami wszystkie koszty z innych prac, jakie podejmował. Liczył na pomoc Towarzystwa Budowy PPDL oraz Zarządu Miasta.
    Od 1937 r. toczyły się pertraktacje z władzami miasta o ich bodaj częściowy udział w finansowaniu pracy, ale dopiero w 1939 roku została zawarta umowa z Gminą Miasta Lwowa, która zobowiązała się do pokrycia 1/3 kosztów śródmiejskiej części Panoramy, obliczonych skromnie na 180.000 zł (niewątpliwie zaniżonych). Wypłacono pierwszą ratę w sumie 10.000 złotych, z czego 2.000 przepadło już po wybuchu wojny przy zmianie waluty.
    OKUPACJA
    Okres okupacji to ciągła walka Janusza o przetrwanie i kontynuację pracy, prowadzona z fanatyczną wręcz determinacją, inwencją i pracowitością. Było to zadanie niezwykle trudne, zważywszy też na konieczność utrzymania żony z dwojgiem małych dzieci, pomocy matce, zaawansowanej wiekiem. Utrzymanie pracowni, zakupy materiałów i płace współpracowników, jakkolwiek niewielkie, razem pochłaniały znaczne sumy. Janusz zdobywał pieniądze w różny sposób. Grając na snobizmie kolejnych władców wydobywał dotacje, niewielkie i nieregularne, podejmował się innych prac architektonicznych. W 1943 r. wykonał własnoręcznie sgrafitto, przedstawiające widok XVIII-wiecznego Lwowa. Znalazło ono miejsce na ścianie w jednej z piwnic ratusza, gdzie Stadtbauamt urządził tradycyjną „Rathauskeller". Wreszcie jak większość dawnych mieszkańców, zmuszony był sprzedawać posiadane walory.
    We własnej notatce z 1946 r Janusz Witwicki przedstawił następujące wyliczenie: Dla porównania wysokości różnych zasiłków w złotych, rublach i markach przeliczono te waluty na walutę porównawczą w dolarach w złocie:
  • Wkład Gminy m. Lwowa 10.000 zł. przedwoj.; 1.000,00$ (w złocie)
  • Zasiłki w 1940 r. 9.626 rubli sow. 96,20$ (w złocie)
  • Zasiłki za czasów niem. 134.510 marek niem. 1.345,50$ (w złocie)
  • Razem 2.441,7$ (w złocie) W stosunku do sumy kosztorysu budowy modelu rekonstrukcji śródmieścia Lwowa 180.000 zł przedwojennych równa się 18.000 $, stanowiło to pokrycie dopiero w wysokości 13,6%. A w tym czasie powstały modele budynków publicznych i przeważna część modeli kamienic czyli 80% robót przewidzianych kosztorysem z 1937 r., i szereg robót, których kosztorys w ogóle nie przewidywał, jak oświetlenie budynków od wnętrza, prowizoryczne tło dla modelu... Kosztorys był raczej niedociągnięty - przewidziano 17 budynków publicznych - opracowano ich 52, przewidziano 271 budynków prywatnych - opracowano 291, przewidziano płacę pomiaru technicznego jednej kamienicy: 100 zł, zamiast przeciętnie 300 zł."
    Brak pieniędzy na kontynuację pracy nękał Witwickiego przez cały okres okupacji i tylko dzięki ogromnym wysiłkom jego samego, a niekiedy doraźnej pomocy, udawało się nieprzerwanie prowadzić robotę. „Prawie zawsze - pisał - znalazła się jakaś możliwość zaciągnięcia pożyczki na punktualne opłacenie pracowników..." Sprawy finansowe nie były jedynym cieniem okresu wojny i okupacji. Znów według własnych słów Witwickiego „dwa razy wyciągano robotę z pod gruzów zbombardowanego domu we wrześniu 1939 r. i w lipcu 1944 r. Sześciu współpracowników oraz Matka autora stracili życie wskutek aresztowania przez nowe władze. Autora trzy razy w różnych czasach (tj. okupacji niemieckiej i sowieckiej - przyp. M. W.) zwalniono z więzienia.
    Nieuchwytni sprawcy ... wyrabowali podczas, działań wojennych 60 pozycji inwentarza precyzyjnych aparatów i instrumentów..." Skromne przedwojenne zasoby okazały się szczególnie cenne po aresztowaniu przez Niemców w 1943 r. Było to związane z aresztowaniem matki Janusza, Euzebii Witwickiej. Była ona zaangażowana w działalność konspiracyjną, związaną z Delegaturą Rządu, przerwaną przez jakąś wpadkę. Osadzona w Brygidkach starsza pani została następnie przewieziona do obozu na Majdanku, którego Już nie przeżyła. W związku z tym aresztowano też Janusza. Jego żona i przyjaciele podjęli natychmiast starania o jego uwolnienie. Udało się za cenę 40 dolarów w złocie i kilku kuponów najprzedniejszego przedwojennego materiału na ubranie.
    Janusz Witwicki angażował się także w akcje cywilnego, polskiego ruchu oporu. T. Krzyżewski wspomina o jego udziale w walce o uratowanie pomników lwowskich, które niemieckie władze okupacyjne chciały w 1943 r. przeznaczyć na zniszczenie i użycie złomu dla potrzeb wojennych kruszejącej już potęgi Rzeszy.
    Podczas okupacji otaczało Janusza stale grono przyjaciół, wśród których należy wymienić przede wszystkim Franciszka Uhorczaka, geografa, po wojnie profesora UMSC w Lublinie. Bywali w pracowni prof. Marian Osiński, przedwojenny konserwator lwowski Zbigniew Hornung i inni. Spontanicznie utworzyło się grono współpracowników, złożone przeważnie z młodych ludzi, których zafascynowała ta praca, a którzy mogli jej poświęcić czas i cierpliwość. Mimo, że nie mieli przedtem nic wspólnego z modelarstwem, niektórzy z nich doszli do dużej umiejętności a nawet perfekcji.
    Do najzdolniejszych i najpracowitszych należał niewątpliwie Feliks Dańczak, szczupłej postaci, skromny, spokojny, ale duży „z cicha pęk", w pracy niezwykle systematyczny i solidny. Zapalił się do modelarstwa osiągnął wielką w nim perfekcję (m.in. wykonał jeden z najtrudniejszych modeli - kościół Dominikanów, złożony z 1943 części) w pracowni PPDL był chyba najdłużej. Obok niego najpłodniejszymi byli Karasiński, Urbanowski, oraz rodzina Hryniewieckich. Właśnie pracownia na Ormiańskiej skojarzyła małżeństwo Jerzego Hryniewieckiego z Aleksandrą Zdżańską a także Dańczaka z Danutą Link.
    W ciągu kilku lat okupacji przez pracownię na Ormiańskiej przewinęło się w sumie trzydzieści kilka osób, z których część pracowało przez czas dłuższy, stworzywszy wybitnie fachową ekipę modelarzy. Część znalazła się w pracowni z innych przyczyn. Wg. Ireny Hryniewieckiej „różni ludzie byli na liście płacy, a były to osoby, które z różnych powodów musiały się konspirować". Co jakiś czas następowały aresztowania i mordy. Pierwszą ofiarą padł jeden z modelarzy (nazwiska nie pomnę), którego Rosjanie aresztowali w 1941 r. i być może stracili na ulicy Łąckiego ?. Ofiarą Niemców padli najpierw Polacy pochodzenia żydowskiego potem także inni. Łącznie śmierć z ręki okupantów poniosło sześciu pracowników. Kilku z tych, którzy przeżyli okupację, wykorzystało po wojnie umiejętności, nabyte we Lwowie. Franciszek Christ jest autorem niezwykle precyzyjnego modelu Zamku Wawelskiego. Zawodową sławę zyskał sobie Feliks Dańczak. Osiedlił się w Krakowie, tam odbył studia architektoniczne i specjalizował się w konserwacji zabytków. Oprócz innych prac fachowych wykonał, razem z żoną Danutą, szereg wspaniałych modeli. Mimo, iż przedwcześnie zmarły, niewątpliwie oddziałał swoim kunsztem na środowisko krakowskie, gdzie nadal rozwija się modelarstwo zabytków architektury na wysokim poziomie precyzji. Jego źródłem jest tradycja pracowni Janusza Witwickiego, istniejącej aż do lipca 1946 roku.
    W 1946 r. zamiarem Janusza było przeniesienie się do Konstancina pod Warszawą, gdzie mieszkał we własnym domu jego ojciec Władysław, profesor Uniwersytetu Warszawskiego. Nie było mowy o pozostawieniu dzieła całego życia, rozwinął więc ogromne starania o zezwolenie wywozu modelu, natrafiając na kategoryczny sprzeciw lokalnych władz sowieckich. Odwołując się uparcie do coraz wyższych instancji, dotarł aż do Chruszczowa. W końcu uzyskał zezwolenie na wywóz modelu ku wściekłości lwowskich czynników, m. inn. przedstawicieli Ukraińskiej Akademii Nauk, która liczyła na przejęcie całości pracy.
    Na przełomie czerwca i lipca 1946 r. w tygodniach poprzedzających wyjazd, kiedy znany był już termin, przedstawiciele Akademii Nauk Ukraińskiej Republiki Radzieckiej zarekwirowali oficjalnie cały zbiór naukowy, w obecności Janusza Witwickiego pieczętując książki, rysunki i reprodukcje pieczątkami Akademii.
    Na trzy dni przed planowanym wyjazdem pracownię odwiedziło wieczorem kilku ludzi, którzy przedstawili się jako historycy sztuki i rozpoczęli rozmowę. Żona Janusza, nie mogąc doczekać się końca, wyszła wcześniej z pracowni. Tego wieczoru nie doczekała się męża, a na drugi dzień zawiadomiono ją o znalezieniu na ulicy ciała Janusza. Zwłoki pokazano jej przez szybę w drzwiach, a na korytarzu urzędu zobaczyła przez chwilę jednego z „historyków sztuki" w mundurze NKWD. Żadne bliższe szczegóły skrytobójczego, mordu nie są znane do dziś.
    POWOJENNE LOSY PANORAMY
    W dwa tygodnie po pogrzebie męża Irena Witwicka wyjechała z córkami do Warszawy, przewożąc również model, starannie opakowany w sześciu skrzyniach i kilkudziesięciu pudłach. Bagaż ten przez kilka tygodni przechowywał prof. Stanisław Lorenz na terenie Muzeum Narodowego, nie było to jednak miejsce bezpieczne. Istniała uzasadniona obawa, że ukraińskie władze lwowskie wystąpią z żądaniem wydania im modelu. Z nieocenioną pomocą przyszedł wtedy prof. Jan Zachwatowicz, kierownik Katedry i Zakładu Architektury Polskiej, na Wydziale Architektury. Zakład dysponował wtedy, oprócz naukowych i dydaktycznych sal na parterze Wydziału, także sporym pomieszczeniem w piwnicach gmachu. Tam złożono skrzynie i pudła. Wiedziało o tym kilka zaufanych osób, a bezpośrednią pieczę sprawowała p. Jadwiga Rydzewska, oddany pracownik Zakładu, nie dopuszczając do dekonspiracji depozytu. W 1975 r. prof. Zachwatowicz przeszedł na emeryturę, opuszczając Zakład. W zmienionych warunkach organizacyjnych i osobowych uznano, że model należy umieścić w innym miejscu. Staraniem Profesora opieki nad modelem podjął się prof. Olgierd Czerner, dyrektor Muzeum Architektury we Wrocławiu, dokąd z zachowaniem maksymalnej dyskrecji przewieziono model. W Muzeum Architektury model przeleżał aż do roku 1988, kiedy do rodziny dotarły niepokojące informacje iż z nieznanych bliżej przyczyn rozpakowano skrzynie, umieszczając całość modelu w pomieszczeniu łatwo dostępnym. W niewyjaśnionych okolicznościach zginęło pięć modeli, w tym cztery największe i najpiękniejsze, roboty także samego Janusza tj. Katedra łacińska, cerkiew Wołoska, Dominikanie, część główna z wieżą renesansowego ratusza oraz synagoga Złotej Róży. Okazało się także, że oprócz braków spowodowanych kradzieżą, model doznał wielu drobnych uszkodzeń, wynikłych z powodu rozpakowania i pozostawania bez odpowiedniego zabezpieczenia. W tej sytuacji, po stwierdzeniu na miejscu stanu faktycznego, rodzina odebrała model z Muzeum Architektury i zdeponowała go w 1989 r. w Muzeum Archidiecezjalnym we Wrocławiu. Było to możliwe dzięki życzliwości i wielkiemu zrozumieniu ze strony kustosza ks.dr. J. Patera oraz pomocy, jaką okazali p. Zofia Gunaris i p. dr. Zdzisław Ojrzyński.
    Niestety, charakter zbiorów i ekspozycji Muzeum Diecezjalnego nie pozwalał na trwałe włączenie modelu. Po kilkuletnich poszukiwaniach, rozmowach z różnymi instytucjami, konkretne zainteresowanie przejęciem modelu wyraził dyrektor Muzeum Historycznego Wrocławia dr. M. Łagiewski. W oddziale militariów w dawnym arsenale model znalazł trwałe schronienie, jako depozyt rodziny.
    Do tej pory kosztem rodziny wykonano dwie uzupełniające modele: katedrę i ratusz, wykonane przez doskonałego modelarza I.Pudełkę z Krakowa. Niewdzięczną i żmudną pracę naprawy uszkodzeń podjął ochotniczo architekt Zdzisław Pelz z Wrocławia, niestety przedwcześnie zmarły. Całkowita renowacja i szersze udostępnienie modelu wymaga dużej pracy i niemałych środków finansowych; niemożliwych do uzyskania w warunkach tymczasowego przechowania.
    W lutym 1994 r. została podpisana nowa umowa depozytowa między Ireną Witwicką a Muzeum Historycznym we Wrocławiu. Całość modelu została przewieziona do Arsenału wrocławskiego, oddziału Muzeum. Muzeum Archidiecezjalne, dzięki któremu model ponownie został ocalony od zniszczenia, zaskarbiło sobie najżywszą wdzięczność. Jednakże stała ekspozycja nie była tam możliwa. Natomiast zarówno warunki lokalowe, jak specjalistyczny profil Muzeum Historycznego i jego możliwości techniczne dawały największe gwarancje najlepszego wykorzystania dzieła życia Janusza Witwickiego.
    W dniu 9 maja 1994 roku został otwarty w Arsenale pierwszy publiczny pokaz modelu Janusza Witwickiego z udziałem rodziny, kierownictwa Muzeum i licznie przybyłych Lwowian, nie tylko z Wrocławia. Była to uroczystość wzruszająca, także dlatego, że stała się początkiem drugiego życia Panoramy Plastycznej Dawnego Lwowa. Po dwumiesięcznej ekspozycji model został zmagazynowany dla przeprowadzenia prac konserwatorskich.
    Doprowadzenie modelu do pożądanego stanu okazało się przedsięwzięciem trudnym, zakrojonym na kilka lat. Dyrekcja postanowiła więc eksponować model w stanie niekompletnym, podejmując jednocześnie prace remontowe. 15 stycznia 2001 roku otwarto wystawę w Muzeum Sztuki Medalierskiej (po reorganizacji oddział Muzeum Miejskiego Wrocławia, dawniej Historycznego) w zabytkowej kamienicy nr. 6. na Głównym Rynku Wrocławia. Przy modelu urządzono towarzyszącą wystawę, zawierającą na planszach zdjęcia i objaśnienia dotyczące osoby Janusza Witwickiego, pracy nad Panoramą oraz obrazujące przekształcenia struktury przestrzennej Lwowa wg planów rekonstrukcyjnych Witwickiego. W ramach prac konserwatorskich został odtworzony model synagogi „Złotej Róży" (zniszczonej we Lwowie przez Niemców). W zamierzeniach Muzeum jest dokonanie kompletnego remontu wraz z zainstalowaniem specjalnego oświetlenia, imitującego zmiany widoku miasta w ciągu doby, co wymaga czasu i znacznych nakładów finansowych.
    Wśród objaśnień do modelu znalazły się informacje o powojennych dokonaniach lwowskich naukowców w zakresie badań i rekonstrukcji fragmentów obwarowań. Niewątpliwie swój udział miały w tych działaniach materiały badawcze i rekonstrukcyjne Witwickiego. Za czasów sowieckich były one używane anonimowo, a nawet pod innymi nazwiskami, teraz znalazły należne miejsce w historiografii Lwowa. Obecnie liczne grono specjalistów prowadzi we Lwowie dalsze interesujące badania rozszerzające wiedzę o ewolucji historycznych struktur przestrzennych miasta.
    Panorama Plastyczna Dawnego Lwowa była najważniejszym dziełem życia Janusza Witwickiego, jednakże nie jedynym, działał również jako naukowiec-historyk (w dziedzinach historii architektury, urbanistyki i fortyfikacji), a także jako architekt-projektant budynków mieszkalnych i użyteczności publicznej.
    PUBLIKACJE
    Model Lwowa był owocem pasji nie tylko inżyniera architekta, ale także historyka sztuki. W tym charakterze Janusz Witwicki był współautorem pierwszej monografii naukowej na temat całego zespołu fortyfikacji lwowskich. W 1939 r. została wydrukowana w drukarni bydgoskiej nieduża książka, zawierająca dwa opracowania : Władysława Tomkiewicza o dziejach fortyfikacji lwowskich i Janusza Witwickiego pt. „Obwarowania śródmieścia Lwowa". Gotowy cały skład został 31 sierpnia załadowany na dworcu do wagonu z przeznaczaniem do Lwowa. Następnego dnia dworzec został zbombardowany a wagon spłonął z całą zawartością. Wszystkie klisze i teksty, pozostałe w drukarni, zostały zniszczone przez Niemców. Miała to być praca doktorska Janusza Witwickiego.
    Z całej pracy zachowały się dwie odbitki szczotkowe, z których jedna była kompletna, zawierała też ilustracje. Przez całe lata nie miało to żadnego znaczenia. Dopiero w 1971 r. dzięki staraniom historyka sztuki, obecnie profesora, Jerzego Kowalczyka, obie prace zostały wydane w Kwartalniku Architektury i Urbanistyki.
    W 1938 r. opublikował Witwicki dwa artykuły w Przeglądzie Krajoznawczym, wyjaśniające ideę Panoramy i przedstawiające jej projekt oraz postęp pracy. W tym samym roku wystąpił w lwowskim radiu z audycją na temat Panoramy, a w foyer Teatru Wielkiego miała miejsce wystawa, na której eksponowano mały model i zdjęcia fotograficzne.
      Wykaz publikacji:
    1. Obwarowania śródmieścia miasta Lwowa i ich przemiany do XVIII w., Część I. Władysław Tomkiewicz, Dzieje obwarowali miejskich Lwowa. Część II. Janusz Witwicki, Obwarowania śródmieścia Lwowa, art. w : Kwartalnik Architektury i Urbanistyki, 1971, zesz. 2-3.
    2. Witwicki J., Panorama Plastyczna Dawnego Lwowa, art. w: Przegląd Krajoznawczy, 1938, nr. 6-7.
    3. Witwicki J., Lwów odsłania swe mury obronne, art. w: Przegląd Krajoznawczy, 1938, nr. 8-9.
    4. Witwicki J., Schemat Lwowa z poł. XVIII w. w art. Marii Jarosiewicz pt. Lwów -Gród i miasto, w : Przegląd Krajoznawczy, 1937, nr. 1.
    5. Witwicki J., Zamek w Krasiczynie w 1. poł. XVII w. Rekonstrukcja 1939, rys. w i Guerquin B. Zamki w Polsce. Warszawa 1984, rys. 192, s. 183.
    PROJEKTY I INNE PRACE ARCHITEKTONICZNE Na polu projektowania Janusz Witwicki odniósł już na progu kariery znaczący sukces. Wygrał konkurs na projekt pawilonu Lwowa na Powszechną Wystawę Krajową w Poznaniu w 1929 roku. Projekt został zrealizowany.
    Oprócz tego wykonał Witwicki szereg innych projektów. Niestety w Warszawie znajdują się jedynie pojedyncze rysunki, w części niezidentyfikowane. Nie zachował się żaden spis i nie można go dziś kompletnie odtworzyć. Można natomiast sądzić, ze obejmowałby ponad 20 pozycji samych prac projektowych. Ponadto wykonał Witwicki szereg prac, związanych bezpośrednio z jego zainteresowaniami architekturą historyczną, a szczególnie architekturą zamków, m. inn. zamku w Krasiczynie, którego rekonstrukcja ukazała się w pracy B. Guerguina pt. Zamki w Polsce. Wykonał też kilka rozpoznawczych inwentaryzacji zabytków w kilku powiatach woj. stanisławowskiego. Z fragmentarycznego zbioru informacji, szkiców i rysunków, posiadanych przez rodzinę, zestawiono poniższy spis.
      Wykaz prac architektonicznych.
    1. Pawilon Lwowa na PWK w Poznaniu w 1923 r. Zrealizowany.
    2. Projekt kaplicy w Sawczynie (pow. Sokal) - 1930 r.
    3. Projekt dużego kościoła w Dubiecku . 1930 r. Niezrealizowany.
    4. "Projekt domu mieszkalnego JWP Stefana Rylskiego w Olszanicy, pow. Lesko - paźdz. 1935 r".
    5. "Szkic domu czynszowego JWP Dr. A. Grucy - luty 1936 r.".
    6. Dom Społeczny, Synowódzko Wyżnę, pow. Skole- 1936 r.
    7. "Dom mieszkalny jednorodzinny Kuratora Towarzystwa Patronatu nad Nieletnimi, Warszawa Królewska 33". Niedatowany.
    8. Projekt ławek do kościoła w Orłowie Murowanym, pow. Krasnystaw. Niedatowany.
    9. Inwentaryzacja pomiarowa synagogi w Łańcucie -1932r. Oryg.ZAPPW
    10. Inwentaryzacja zabytków pow. zaleszczyckiego -1935 r. Zachowane 93 karty ze szkicami rzutów w skali 1 :500, opisem kilkuwierszowym i zdjęciami do 32 obiektów przeważnie sakralnych w 24 miejscowościach. Oryginał w zbiorach d. Ossolineum we Lwowie.
    11. Sgrafitto, przedstawiające widok Lwowa w XVIII w., zaprojektowane i osobiście wykonane w 1943 r. na ścianie jednej z piwnic lwowskiego ratusza. Podobno nie istnieje. Przedstawiony spis uwzględnia tylko prace, do których zachowały się, choćby we fragmentach, materialne dowody. W tradycji rodzinnej istnieje też przekaz o projekcie przebudowy jakiegoś zamku czy pałacu w Lubelskiem na rezydencję marszałka Rydza-Śmigłego.
    Źródła opracowania:
      A. Archiwalia rodzinne. Zbiór dokumentów, notatek, obrazów, zdjęć, rysunków, będących w posiadaniu rodziny, a m.in.:
    • świadectwo z 3 klasy szkoły powszechnej we Lwowie za rok 1911/12, wyd. dn. 26.06.1912 r. przez Evangelische Schule in Lemberg,
    • dyplom inżyniera architekta, wydany 1926 r. przez Politechniką Lwowską,
    • notatka pt. Przebieg budowy Panoramy Plastycznej Dawnego Lwowa, niedatowana, 1946 r. (?), maszynopis,
    • notatka z rozmowy, datowana 4.11.1944 r., bez podania rozmówcy (N. Chruszczowa - przyp. M.W.).,ma-
    • zbiór opinii rzeczoznawców z 1937 r., kopia maszynopisu, oryg. DAŁO Lwów, fond 1., opis 25, sprawa 1696.
    • zbiór szkiców, rysunków architektonicznych prac studenckich i projektów zawodowych,
    • zbiór prywatnych prac rysunkowych i malarskich,
    • zbiór obrazów Władysława Witwickiego - widoków Lwowa z XVIII w.
    • spis modeli opr. w 1987 r. przez mgr, Zofię Gunaris.
    • zbiór zdjęć z modeli małego i dużego w różnych fazach i ujęciach, częściowo dubletów w przypadkowym wyborze.