Kryzys to dopiero będzie
Prawdopodobnie jeszcze w tej dekadzie będziemy świadkami narodzin nowego systemu monetarnego. Jego zmiana następuje średnio co 30-40 lat. Ostatnia miała miejsce w 1971 roku, kiedy to prezydent Nixon zniósł parytet złota. Gdyby po upadku banku Lehman Brothers w 2008 r. pozwolono obecnemu systemowi odejść w niepamięć, zmieścilibyśmy się w cytowanej statystyce. Został on jednak reanimowany i teraz dogorywa sobie na naszych oczach…
16.12.2013, 17:42
10 komentarzy
Każda zmiana systemu monetarnego niesie ze sobą poważne konsekwencje, zarówno dla jednostek, jak i dla mas. Niestety zmiany mają to do siebie, że dla ludzi nieświadomych „następują”, a dla świadomych – „zachodzą”. Większość z nas żyje bowiem dniem dzisiejszym. W czasach, gdy wczorajszy wpis na Facebooku to zamierzchła przeszłość, a ludzie denerwują się, gdy po kilku minutach nie odpowiadasz na SMS-a, mało kto zadaje sobie trud, by pogrzebać nieco w historii. A to właśnie w niej najłatwiej znaleźć wytłumaczenie tego, co dzieje się we współczesnym świecie.
Zmiana obecnego systemu monetarnego to już nie kwestia „czy”, a „kiedy”. Będzie ona mieć bardzo istotny wpływ na twoje życie, czy ci się to podoba, czy nie oraz czy się tym interesujesz, czy nie. Żeby w pełni zrozumieć jej skalę i konsekwencje, musimy cofnąć się w przeszłość – i to dość głęboko, bo aż setki lat przed naszą erę…
Wszystko zaczęło się w latach 680-630 p.n.e. w Lidii, historycznej krainie w Azji Mniejszej. Wtedy to po raz pierwszy pieniądz (złoto) zyskał jedną z najważniejszych cech waluty, czylizamienność (więcej o tym: http://thespinningtopblogger.wordpress.com/2013/11/10/waluta-a-pieniadz/). Mieszkańcy Lidii wpadli na genialny w swej prostocie pomysł, na który nie zdołali wpaść Egipcjanie. Z grudek złota, które miały różny rozmiar i wagę, co utrudniało handel, zaczęli bić monety o tej samej wadze i rozmiarach. Pomysł chwycił, a gospodarka Lidii rozkwitła.
Złote monety bardzo szybko dotarły do Aten. Dzięki nim Ateńczycy stali się pierwszym społeczeństwem z w pełni funkcjonalnym systemem podatkowym i wolnym rynkiem. Pociągnęło to za sobą bezprecedensowy dobrobyt, dynamiczny rozwój gospodarczy i kulturowy oraz ekspansję militarną. Gdyby nie ten prosty pomysł, być może nie uczylibyśmy się dziś w szkołach o Atenach jako kolebce filozofów i demokracji.
Dlaczego zatem tak piękny okres w historii ludzkości zakończył się upadkiem społeczeństwa, które stawiamy sobie za wzór i które stworzyło podwaliny naszego obecnego systemu? Stało się tak głównie przez chciwość i wojnę. W pewnym momencie Ateńczycy wdali się w konflikt ze Spartą. W trakcie tego konfliktu stracili dostęp do swoich kopalni złota, a musieli płacić żołnierzom walczącym daleko poza granicami kraju. Przez to liczba monet w obiegu w samych Atenach sukcesywnie się zmniejszała, co powodowało deflację. Aby zrekompensować niedobór monet w obiegu, około roku 434 p.n.e. Ateńczycy zaczęli dewaluować złote monety, dodając do nich miedź. Wystarczyło je przetopić i dodać powiedzmy 50% miedzi. Wtedy z 1000 monet robiło się 2000. Procent miedzi w złotych monetach bitych przez Ateńczyków oczywiście stopniowo się zwiększał…
Początkowo ludzie nie zauważali różnicy. Moneta to przecież moneta. Dziś też większość z nas nie zastanawia się, co jest np. w kurczakach z KFC – kurczak to kurczak. Ale z czasem Ateńczycy zorientowali się, że część monet ma niższą wartość. Zaczęli zatrzymywać te najcenniejsze dla siebie, a wydawać miedziaki. Zadziałało Prawo Greshama (gorszy pieniądz wypiera lepszy). W latach 431-404 p.n.e. monety ze 100% zawartością złota stopniowo wychodziły z obiegu. Nagle okazało się, że za jedną złotą monetę trzeba było dać kilkanaście miedziaków. Wtedy to złoto po raz pierwszy miało swoją cenę. Jak to się skończyło? Pierwszą w historii hiperinflacją, która sprawiła, że w 404 r.p.n.e. Ateny poddały się Sparcie…
W takich momentach najbardziej lubię pytania w stylu: „Ale co mnie to obchodzi?” :-). Ano powinno, bo dziś robimy dokładnie to samo, co Ateńczycy tysiące lat temu, tyle że w nieco innej formie. Prawo Greshama działa i jest bodaj bardziej aktualne niż kiedykolwiek wcześniej. Ludzie dziś chętnie płacą zdewaluowaną walutą, ale uciekają w dobra o realnej wartości. Czy zastanawiałeś się, dlaczego ceny aktywów, takich jak metale szlachetne, Bitcoin, nieruchomości, grunty, czy dzieła sztuki, biją kolejne rekordy? No właśnie.
Zdaję sobie sprawę, że tak odległa historia może nie do wszystkich przemawiać. Cofnijmy się więc nieco bliżej i do bardziej znanych nam realiów, czyli realiów tzw. świata zachodniego. W latach 1873-1918 Niemcy miały klasyczny standard złota (100%). Oznaczało to, że mogłeś pójść do każdego banku i w kasie wymienić swoją walutę na jej równowartość w złocie – coś jak z kwitkiem na koszulę w pralni. Ale w okresie międzywojennym ten parytet wynosił już tylko 40%. Dziś parytetu nie ma wcale…
Zanim jednak zniesiono parytet złota, wydarzyło się sporo ciekawych rzeczy. Na przykładzrodziła się potęga Stanów Zjednoczonych. W jaki sposób? Otóż zupełnie przypadkiem. Kraj ten miał farta, bo Europa uwikłała się w dwie wojny, w które USA włączały się dopiero w końcówkach. W Europie fabryki zmieniono w jedną wielką machinę wojenną, przez co nie było komu produkować artykułów powszechnego użytku. Tę lukę wypełnili Amerykanie. Zapłata? Oczywiście w złocie. Mówią, że wojna napędza gospodarkę. Tak, ale tylko tych krajów, które w niej nie uczestniczą.
Po drugiej wojnie USA miały 2/3 światowego złota monetarnego, pozostałe regiony łącznie 1/3, a Europa nic. Po ustanowieniu systemu z Bretton Woods Amerykanie zaczęli pożyczać Europie dolary na odbudowę. Dolar był postrzegany jako solidna waluta, bo przecież Stany miały mnóstwo złota, by ją poprzeć. Dzięki temu po wojnie handel międzynarodowy rozkwitł, a świat dynamicznie się rozwijał.
Ale USA zaczęły nadużywać przywileju, jaki dał im los, czyli posiadania waluty rezerwowej świata. Kolejne kosztowne wojny (Korea, Wietnam) i programy socjalne (The Great Society) sprawiły, że maszynki drukarskie pracowały na pełnych obrotach. W 1959 r. prezydent Charles de Gaulle stracił cierpliwość i publicznie zarzucił Amerykanom, że nie mają wystarczająco dużo złota, by pokryć swoją walutę. W efekcie Francja zażądała zwrotu swojego złota. Inne kraje się wystraszyły i zrobiły to samo. Dolary zaczęły wracać do USA, a złoto do Europy (parytet wynosił wtedy 35 USD/1 oz złota). W latach 1959-1971 około 50% złota przywędrowało z powrotem do Europy, bo świat zorientował się, że dolar to nie to samo co złoto. Ich ilość dwunastokrotnie przewyższała ilość złota, dlatego prezydent Nixon nie miał wyboru i w 1971 r. zniósł parytet. Od tego momentu złoto stało się towarem, państwa i ich obywatele zaczęły życie na kredycie, a waluty przestały mieć oparcie w jakimkolwiek dobru materialnym. I tu dochodzimy do czasów współczesnych…
Aktualnie dolar ma oparcie jedynie w…wojsku. Amerykanie wykorzystali przywilej posiadania waluty rezerwowej świata do ekspansji militarnej (podobnie jak Ateny). Było to możliwe, bo każdy chciał dolary. Dziś to się zmienia, a USA najeżdżają kolejne kraje, które nie chcą przyjmować bezwartościowej waluty za realne dobra. Wbrew temu, co mówią media i wszechwiedzący Internet, w Iraku czy Libii nigdy nie chodziło ani o wyzwolenie ludzi z rąk dyktatorów, ani o ropę. Chodziło o to, że Husajn i Kaddafi wypięli się na dolary – pierwszy wybrał euro, a drugi zaczął przebąkiwać coś o złotym dinarze. Obaj skończyli tak samo.
Ale sprawy zaczynają przybierać dla Amerykanów bardzo niekorzystny obrót. Kolejne kraje albo już odzyskały swoje złoto przechowywane przez Bank Rezerw Federalnych, albo domagają się jego zwrotu (m.in. Wenezuela, Szwajcaria, Niemcy, Holandia, Austria). Kraje BRICS zakładają wspólny bank, coś na wzór Banku Światowego zdominowanego przez USA. Chiny pozbywają się dolarów i kupują każdą uncję złota, która jest na sprzedaż, a całą swoją produkcję (w tej chwili Chiny to największy producent złota na świecie) zatrzymują w kraju. Plus wiele innych wydarzeń, mniejszych lub większych, które dla uważnych obserwatorów układają się w jedną całość…
W jaką? Niestety tego nie wiadomo. Jest kilka scenariuszy. Trudno powiedzieć, który się ziści. Wiadomo natomiast, że w momencie upadku dolara w pierwszej kolejności ucierpią kraje, w których obywatele znaczną część swoich dochodów wydają na jedzenie, energię czy transport (mocno podrożeją wszystkie towary notowane w dolarach). Dużo stracą też te kraje, które do końca będą utrzymywać sporą część swoich rezerw w dolarach. Samych Amerykanów upadek obecnego systemu dotknie dopiero na końcu, bo ponad połowa dolarów znajduje się poza granicami ich kraju. Gdy zaczną wracać, bo nikt ich nie będzie chcieć, będą biednieć w oczach.
A oto możliwe scenariusze:
Źródło: http://hiddensecretsofmoney.com/.
Zobacz też: http://thespinningtopblogger.wordpress.com/2013/10/25/co-ty-kurwa-wiesz-o-pieniadzu/.
Zmiana obecnego systemu monetarnego to już nie kwestia „czy”, a „kiedy”. Będzie ona mieć bardzo istotny wpływ na twoje życie, czy ci się to podoba, czy nie oraz czy się tym interesujesz, czy nie. Żeby w pełni zrozumieć jej skalę i konsekwencje, musimy cofnąć się w przeszłość – i to dość głęboko, bo aż setki lat przed naszą erę…
Wszystko zaczęło się w latach 680-630 p.n.e. w Lidii, historycznej krainie w Azji Mniejszej. Wtedy to po raz pierwszy pieniądz (złoto) zyskał jedną z najważniejszych cech waluty, czylizamienność (więcej o tym: http://thespinningtopblogger.wordpress.com/2013/11/10/waluta-a-pieniadz/). Mieszkańcy Lidii wpadli na genialny w swej prostocie pomysł, na który nie zdołali wpaść Egipcjanie. Z grudek złota, które miały różny rozmiar i wagę, co utrudniało handel, zaczęli bić monety o tej samej wadze i rozmiarach. Pomysł chwycił, a gospodarka Lidii rozkwitła.
Złote monety bardzo szybko dotarły do Aten. Dzięki nim Ateńczycy stali się pierwszym społeczeństwem z w pełni funkcjonalnym systemem podatkowym i wolnym rynkiem. Pociągnęło to za sobą bezprecedensowy dobrobyt, dynamiczny rozwój gospodarczy i kulturowy oraz ekspansję militarną. Gdyby nie ten prosty pomysł, być może nie uczylibyśmy się dziś w szkołach o Atenach jako kolebce filozofów i demokracji.
Dlaczego zatem tak piękny okres w historii ludzkości zakończył się upadkiem społeczeństwa, które stawiamy sobie za wzór i które stworzyło podwaliny naszego obecnego systemu? Stało się tak głównie przez chciwość i wojnę. W pewnym momencie Ateńczycy wdali się w konflikt ze Spartą. W trakcie tego konfliktu stracili dostęp do swoich kopalni złota, a musieli płacić żołnierzom walczącym daleko poza granicami kraju. Przez to liczba monet w obiegu w samych Atenach sukcesywnie się zmniejszała, co powodowało deflację. Aby zrekompensować niedobór monet w obiegu, około roku 434 p.n.e. Ateńczycy zaczęli dewaluować złote monety, dodając do nich miedź. Wystarczyło je przetopić i dodać powiedzmy 50% miedzi. Wtedy z 1000 monet robiło się 2000. Procent miedzi w złotych monetach bitych przez Ateńczyków oczywiście stopniowo się zwiększał…
Początkowo ludzie nie zauważali różnicy. Moneta to przecież moneta. Dziś też większość z nas nie zastanawia się, co jest np. w kurczakach z KFC – kurczak to kurczak. Ale z czasem Ateńczycy zorientowali się, że część monet ma niższą wartość. Zaczęli zatrzymywać te najcenniejsze dla siebie, a wydawać miedziaki. Zadziałało Prawo Greshama (gorszy pieniądz wypiera lepszy). W latach 431-404 p.n.e. monety ze 100% zawartością złota stopniowo wychodziły z obiegu. Nagle okazało się, że za jedną złotą monetę trzeba było dać kilkanaście miedziaków. Wtedy to złoto po raz pierwszy miało swoją cenę. Jak to się skończyło? Pierwszą w historii hiperinflacją, która sprawiła, że w 404 r.p.n.e. Ateny poddały się Sparcie…
W takich momentach najbardziej lubię pytania w stylu: „Ale co mnie to obchodzi?” :-). Ano powinno, bo dziś robimy dokładnie to samo, co Ateńczycy tysiące lat temu, tyle że w nieco innej formie. Prawo Greshama działa i jest bodaj bardziej aktualne niż kiedykolwiek wcześniej. Ludzie dziś chętnie płacą zdewaluowaną walutą, ale uciekają w dobra o realnej wartości. Czy zastanawiałeś się, dlaczego ceny aktywów, takich jak metale szlachetne, Bitcoin, nieruchomości, grunty, czy dzieła sztuki, biją kolejne rekordy? No właśnie.
Zdaję sobie sprawę, że tak odległa historia może nie do wszystkich przemawiać. Cofnijmy się więc nieco bliżej i do bardziej znanych nam realiów, czyli realiów tzw. świata zachodniego. W latach 1873-1918 Niemcy miały klasyczny standard złota (100%). Oznaczało to, że mogłeś pójść do każdego banku i w kasie wymienić swoją walutę na jej równowartość w złocie – coś jak z kwitkiem na koszulę w pralni. Ale w okresie międzywojennym ten parytet wynosił już tylko 40%. Dziś parytetu nie ma wcale…
Zanim jednak zniesiono parytet złota, wydarzyło się sporo ciekawych rzeczy. Na przykładzrodziła się potęga Stanów Zjednoczonych. W jaki sposób? Otóż zupełnie przypadkiem. Kraj ten miał farta, bo Europa uwikłała się w dwie wojny, w które USA włączały się dopiero w końcówkach. W Europie fabryki zmieniono w jedną wielką machinę wojenną, przez co nie było komu produkować artykułów powszechnego użytku. Tę lukę wypełnili Amerykanie. Zapłata? Oczywiście w złocie. Mówią, że wojna napędza gospodarkę. Tak, ale tylko tych krajów, które w niej nie uczestniczą.
Po drugiej wojnie USA miały 2/3 światowego złota monetarnego, pozostałe regiony łącznie 1/3, a Europa nic. Po ustanowieniu systemu z Bretton Woods Amerykanie zaczęli pożyczać Europie dolary na odbudowę. Dolar był postrzegany jako solidna waluta, bo przecież Stany miały mnóstwo złota, by ją poprzeć. Dzięki temu po wojnie handel międzynarodowy rozkwitł, a świat dynamicznie się rozwijał.
Ale USA zaczęły nadużywać przywileju, jaki dał im los, czyli posiadania waluty rezerwowej świata. Kolejne kosztowne wojny (Korea, Wietnam) i programy socjalne (The Great Society) sprawiły, że maszynki drukarskie pracowały na pełnych obrotach. W 1959 r. prezydent Charles de Gaulle stracił cierpliwość i publicznie zarzucił Amerykanom, że nie mają wystarczająco dużo złota, by pokryć swoją walutę. W efekcie Francja zażądała zwrotu swojego złota. Inne kraje się wystraszyły i zrobiły to samo. Dolary zaczęły wracać do USA, a złoto do Europy (parytet wynosił wtedy 35 USD/1 oz złota). W latach 1959-1971 około 50% złota przywędrowało z powrotem do Europy, bo świat zorientował się, że dolar to nie to samo co złoto. Ich ilość dwunastokrotnie przewyższała ilość złota, dlatego prezydent Nixon nie miał wyboru i w 1971 r. zniósł parytet. Od tego momentu złoto stało się towarem, państwa i ich obywatele zaczęły życie na kredycie, a waluty przestały mieć oparcie w jakimkolwiek dobru materialnym. I tu dochodzimy do czasów współczesnych…
Aktualnie dolar ma oparcie jedynie w…wojsku. Amerykanie wykorzystali przywilej posiadania waluty rezerwowej świata do ekspansji militarnej (podobnie jak Ateny). Było to możliwe, bo każdy chciał dolary. Dziś to się zmienia, a USA najeżdżają kolejne kraje, które nie chcą przyjmować bezwartościowej waluty za realne dobra. Wbrew temu, co mówią media i wszechwiedzący Internet, w Iraku czy Libii nigdy nie chodziło ani o wyzwolenie ludzi z rąk dyktatorów, ani o ropę. Chodziło o to, że Husajn i Kaddafi wypięli się na dolary – pierwszy wybrał euro, a drugi zaczął przebąkiwać coś o złotym dinarze. Obaj skończyli tak samo.
Ale sprawy zaczynają przybierać dla Amerykanów bardzo niekorzystny obrót. Kolejne kraje albo już odzyskały swoje złoto przechowywane przez Bank Rezerw Federalnych, albo domagają się jego zwrotu (m.in. Wenezuela, Szwajcaria, Niemcy, Holandia, Austria). Kraje BRICS zakładają wspólny bank, coś na wzór Banku Światowego zdominowanego przez USA. Chiny pozbywają się dolarów i kupują każdą uncję złota, która jest na sprzedaż, a całą swoją produkcję (w tej chwili Chiny to największy producent złota na świecie) zatrzymują w kraju. Plus wiele innych wydarzeń, mniejszych lub większych, które dla uważnych obserwatorów układają się w jedną całość…
W jaką? Niestety tego nie wiadomo. Jest kilka scenariuszy. Trudno powiedzieć, który się ziści. Wiadomo natomiast, że w momencie upadku dolara w pierwszej kolejności ucierpią kraje, w których obywatele znaczną część swoich dochodów wydają na jedzenie, energię czy transport (mocno podrożeją wszystkie towary notowane w dolarach). Dużo stracą też te kraje, które do końca będą utrzymywać sporą część swoich rezerw w dolarach. Samych Amerykanów upadek obecnego systemu dotknie dopiero na końcu, bo ponad połowa dolarów znajduje się poza granicami ich kraju. Gdy zaczną wracać, bo nikt ich nie będzie chcieć, będą biednieć w oczach.
A oto możliwe scenariusze:
- Koszyk walut rezerwowych – czyli wersja podobna do obecnej, tyle że walut ma być kilka, a nie jedna; tak jak teraz będą mieć wartość jedynie względem siebie nawzajem, bez oparcia w żadnym dobru materialnym.
- SDR (ang. Special Drawing Rights) – waluta Międzynarodowego Funduszu Walutowego; waluty krajowe byłyby wymienialne na SDR i przeliczane według różnych kryteriów (udział w handlu międzynarodowym, stan zadłużenia itd.); w tym wariancie również nie ma oparcia w żadnym dobru materialnym.
- Standard złota – niekoniecznie 100%; oczywiście cena musiałaby odpowiednio wzrosnąć, żeby ograniczona ilość złota w obiegu nie stanowiła bariery dla handlu międzynarodowego oraz odzwierciedlała dodruk waluty co najmniej od 1971 r.
- Waluty cyfrowe – szerzej o tym:http://thespinningtopblogger.wordpress.com/2013/11/28/viva-la-revolution/.
- Chaos – czyli każdy kraj idzie w swoją stronę; oficjele obrzucają się winą za zaistniałą sytuację, nie siadają przy stole i nie podejmują wspólnej decyzji; w najlepszym wypadku kończy się to brakiem zaufania, politycznym napięciem i barierami w handlu międzynarodowym, w najgorszym – wojną, paniką i społecznym rozkładem.
Źródło: http://hiddensecretsofmoney.com/.
Zobacz też: http://thespinningtopblogger.wordpress.com/2013/10/25/co-ty-kurwa-wiesz-o-pieniadzu/.