n e v e r l a n d d

- ANTISOZIALISTISCHE ELEMENTE - *** TA MI OTO PRZYPADŁA KRAINA I CHCE BÓG, BYM W MILCZENIU TU ŻYŁ * ZA TEN GRZECH, ŻE WIDZIAŁEM KAINA ALE ZABIĆ NIE MIAŁEM GO SIŁ *** " DESPOTYZM przemawia dyskretnie, w ludzkim społeczeństwie każda rzecz ma dwoje imion. " ******************** Maria Dąbrowska 17-VI-1947r.: "UB, sądownictwo są całkowicie w ręku żydów. W ciągu tych przeszło dwu lat ani jeden żyd nie miał procesu politycznego. Żydzi osądzają i na kaźń wydają Polaków"

Archiwum

POGODA

LOKALIZATOR

A K T U E L L






bezprawie.pl
"Polska" to kraj bezprawia

sobota, kwietnia 12, 2014

Massacre Smolensk' - kilka uwag z roku 2010

CAŁOŚĆ:


Kraków 23.08.2010r.  SEE

Katastrofa Tu-154 nb 101 z Prezydentem Lechem Kaczyńskim na pokładzie w dniu 10.04.2010r.
Część 4  

Lot Tu-154 M nb 101 i katastrofa.

FRAGMENT:
(  )
Hipoteza zamachu jak najbardziej prawdopodobna.
W poprzednich częściach wyraźnie wykazałem, że śmierć niemal całego przywództwa narodowo-katolickiej Rzeczypospolitej była na rękę liberałom i komunistom w Polsce oraz moskwie i berlinowi. Podczas spotkania Premiera Donalda Tuska z Władimirem Putinem w dniu 7.04.2010r. ten drugi poprosił o listę osób, które przybędą do Katynia w dniu 10.04.2010r. Po co? Prezydent Lech Kaczyński naraził się Władimirowi Putinowi wielokrotnie; Tarczą Antyrakietową, uratowaniem Gruzji, wspieraniem Litwy, Łotwy i Estonii i wiele innych. Powodów do zamachu było wystarczająco.
Rodzi się pytanie – Jak doprowadzić do katastrofy samolotu? Na dodatek, winą obarczyć załogę.

Sposobów, by zakłócić działanie systemów nawigacyjnych i zabezpieczających, jest kilka – ale wszystkie one wymagają świadomej ingerencji osób trzecich. Jedną z nich jest „meaconing”. System ten jest już powszechnie stosowany do obrony ważnych obiektów na terenie USA. Rozwinął się po ataku z 11.09.2001r.. Polega on na ukradkowym nagraniu sygnału satelity i ponownym nadaniu go, z niewielkim przesunięciem w czasie i z większą mocą, na tej samej częstotliwości w celu zmylenia załogi samolotu.
W przypadku Tu-154, podchodzącego właśnie do lądowania, wystarczyłoby niewielkie przekłamanie sygnału, by doprowadzić do tragedii. Dziwne zachowanie się pilotów i maszyny – a więc próba podejścia do lądowania 1 500 m przed lotniskiem i ze sporym odchyleniem od właściwego kursu – wskazywałyby na taką właśnie możliwość.

Katastrofę można było spowodować także przez „spoofing”. Chodzi o wysłanie sfałszowanego sygnału satelitarnego o większej mocy niż prawdziwy i o identycznej strukturze. Takiego ataku można było dokonać zarówno z ziemi, jak i z pokładu Ił-76, co jest znacznie bardziej prawdopodobne. Pamiętajmy także, że lądowanie odbywało się automatycznie. Czyli zespół napędowy i układ sterów reagował na polecenia wydawane przez systemy nawigacyjno-aerodynamiczne. Potwierdzeniem jest nurkowanie samolotu, czyli schodzenie w dół 4 x szybciej, niż normalnie. I katastrofę mamy gotową. I nie jest konieczna tu mgła. Choć przy widoczności ziemi załoga próbowałaby zaradzić wcześniej, przypuszczalnie jednak z podobnym skutkiem.
Innym możliwym sposobem doprowadzenia do katastrofy mogło być użycie elektromagnetycznej broni. Nie jest to już broń ( EMP ) z filmów fantastycznych, ale jak najbardziej realne urządzenie. Prace nad nim są bardzo zaawansowane w USA i Izraelu. Podobną techniką dysponuje kreml. Już w 70-tych latach XX wieku sowiecki uczony Andrey Sakharoy zbudował działający generator laboratoryjny prototyp. Według moskiewskiej gazety „Prawda” kreml w 2008r. zaprezentował działanie EMP wywołujący rezultat podobny do uderzenia pioruna. Broń nazwana Nike została przedstawiona w Jekaterynburgu. Mało tego; obecnie informacje i potrzebne części można kupić w Internecie. Elektromagnetyczna broń pulsacyjna jest w stanie spalić całą elektronikę na pokładzie samolotu pasażerskiego. Już jeden impuls może wywołać poważną awarię. Urządzenie mogło być zainstalowane na pokładzie i uruchomione zdalnie. Lecz bardziej prawdopodobne, że znajdowało się na ziemi lub na pokładzie tajemniczego Ił-76.

Na ślady tego rodzaju ingerencji można natrafić poprzez dokładną analizę zawartości czarnych skrzynek. Lecz Władimir Putin i Donald Tusk zadbali, aby one zostały w moskwie. Moskale nawet nie musieli fałszować zapisu czarnych skrzynek. Do Polski po wielu tygodniach trafiły wyłącznie pseudo kopie.
Hipotezę o zamachu potwierdzają kolejne działania kremla i absolutna bierność Rządu Rzeczypospolitej. A więc; zebranie zaledwie 60% szczątków samolotu, ułożenie ich pod gołym niebem, aby szybciej uległy korozji i zniszczeniu, nie wydanie szczątków Polsce, zaoranie terenu katastrofy i wycięcie wszystkich drzew.
Brak 100% szczątków maszyny pozostawia margines na ewentualne domysły co do eksplozji na pokładzie i rozerwaniu kadłuba. Ale MAK utrzymuje, że na ubraniach ofiar nie stwierdzono śladów materiałów wybuchowych. A powinny być, bo podobno magazynki w pistoletach ochrony zostały porozrywane na wskutek wysokiej temperatury. Czyli powinien być pożar. Ale MAK podał, że pożaru podobno nie było. Znowu coś się raport MAK nie klei.

Z kolei zachowanie Rządu Rzeczypospolitej również potwierdza hipotezę zamachu. Jako członek NATO powinien on zwrócić się o pomoc do tej organizacji, która już o godzinie 16;00 w dniu 10.04.2010r. czekała na sygnał Donalda Tuska. Ale tego sygnału nie było. Donald Tusk odrzucił nawet propozycję pomocy producenta TAWS w wyjaśnieniu przyczyn zderzenia. Było natomiast obściskiwanie się wzajemne Donalda Tuska i Władimira Putina. Rząd nasz pozostawił rodziny samym sobie, a one po wielu tygodniach zdeterminowane musiały powołać Stowarzyszenie Katyń 2010, aby szukać prawdy. To także potwierdza hipotezą zamachu.
Gdy w samochodzie żony Radosława Sikorskiego wybuchł gaz, od razu brano pod uwagę zamach. W przypadku katastrofy pod Smoleńskiem w ogóle Rząd Rzeczypospolitej nie rozpatrywał takiej możliwości. A w czasach terroryzmu powinna być jedną z podstawowych hipotez.
Warto pamiętać, że w 90-tych latach w podmoskiewskiej miejscowości Bałaszycha były prowadzone kursy dla funkcjonariuszy KGB ( od 1991 r. – FSB ), którzy mieli likwidować głowy państw. Niedowiarkom trzeba przypomnieć udział KGB w zamachu na papieża Jana Pawła II, zatrucie dioksynami prozachodniego kandydata na urząd prezydenta Ukrainy Wiktora Juszczenki, śmiertelne napromieniowanie izotopem polonu Aleksandra Litwinienki, zastrzelenie opozycyjnej dziennikarki Anny Politkowskiej. To kreml przeprowadził atak na pałac Tadz-Bek i zlikwidował Hafizullah Amina, stojącego na czele Afganistanu, a przed nim jego poprzednika Nur Mohammed Taraki.  Oni zlikwidowali pierwszego prezydenta Czeczenii Dżochara Dudajewa i przeprowadzili kilka zamachów na prezydenta Gruzji Eduarda Szewardnadze. Wielu przeciwników KGB i FSB zginęło, wiec trzeba brać pod uwagę hipotezę zamachu.

Kreml miał powody, by nie kochać Lecha Kaczyńskiego. W dniu 15.11.2006r. Prezydent Lech Kaczyński zaproponował Unii Europejskiej, by wprowadziła sankcje przeciwko rosji w odpowiedzi na zakaz importu Polskich produktów do rosji – Polska nałożyła veto na decyzje rozpoczęcia negocjacji miedzy UE i rosją. Podczas rosyjsko-gruzińskiej wojny w 2008r. Prezydent Lech Kaczyński poparł Gruzję i stał się orędownikiem sprawy gruzińskiej w świecie, wspierał przystąpienie Gruzji do NATO. To za prezydentury Lecha Kaczyńskiego zapadła decyzja o rozmieszczeniu jankeskiego systemu obrony przeciwrakietowej na terytorium Rzeczypospolitej. Polska proponowała też alternatywne drogi pozyskania zasobów energetycznych i uniezależnienie się Europy od dostaw rosyjskiego gazu.

Hipoteza awarii zespołu napędowego i/lub układu sterowania.
Wszyscy polscy piloci zgodnie twierdzili, że przede wszystkim trzeba dokładnie sprawdzić parametry lotu, stan urządzeń w ostatnich 40 sekundach przed katastrofą, co się działo z silnikami, jakie było położenie manetek w kabinie i jakie były obroty poszczególnych silników. Jeśli manetki były "do przodu" na duży wydatek paliwa, a np. na skutek oblodzenia silnik tych obrotów nie mógł uzyskać, to trzeba też odpowiedzieć na pytanie, co stało się dalej: czy silnik uległ destrukcji, czy też nie. Hipoteza oblodzenia jest realna, bo 10.04.2010r. nad Smoleńskiem panowały sprzyjające ku temu warunki: to minus 0,2 st. C na wysokości 200 m, minus 0,8 st. C na wysokości 300 m przy wilgotności rzędu 98 procent. W takich warunkach instalacja antyoblodzeniowa musiała być włączona, bo z uwagi na bezpieczeństwo używa się jej już przy temperaturze 10 st. C. Zapewne tak było i w tym przypadku, ale być może zawiodło któreś z urządzeń.

Przyczyna katastrofy według jedynie słusznej gazety w Polsce.
W dniu 5.05.2010r. jedynie słuszna gazeta w Polsce przedstawiła moskiewską i zarazem sił liberalnych w Polsce wersje przyczyn katastrofy. Przedstawiam ten tekst w oryginalnej formie;
- „Rosyjscy eksperci, uważają, że przyczyną katastrofy prezydenckiego samolotu był klasyczny błąd pilota, tj. "zderzenie z ziemią w locie kontrolowanym", znane jako CFIT (ang. controlled flight into terrain). Według znanego w rosji pilota oblatywacza-specjalisty, prezydencki samolot trzy razy przeleciał nad lotniskiem zakreślając prostokąt i namierzając naziemne radiolatarnie, co miało mu pomóc precyzyjnie określić kurs lądowania. Na smoleńskim lotnisku działa "nieprecyzyjny" system naprowadzania samolotów, co oznacza, że załoga musi kontrolować wysokość obserwując pokładowe przyrządy. Tam, gdzie działa precyzyjny system naprowadzania, wskaźniki wskazują pilotom właściwy kurs i wysokość lotu. Pilot przeszedł właściwym kursem nad pierwszą radiolatarnią, a potem nagle obniżył wysokość. Nastąpiło to po przeleceniu nad głębokim wąwozem, którego w gęstej mgle piloci nie widzieli. Jeden z wysokościomierzy, pokazujący jaka jest aktualna odległość samolotu od powierzchni gruntu, mógł w tym momencie zmylić pilota. Zdaniem eksperta w tym momencie piloci oderwali się od przyrządów i zaczęli "szukać ziemi" wyglądając przez okna. Kiedy wyszli z mgły, okazało się, że są niebezpiecznie nisko. Próbowali wtedy gwałtownie wzbić się w górę. Potwierdzają to świadkowie, którzy przed katastrofą usłyszeli straszny huk silników. Specjalista podkreślił, że udałoby się prawdopodobnie uniknąć zderzenia z ziemią, gdyby piloci nie próbowali jednocześnie skręcić maszyny. Pochylone skrzydło Tu-154 zawadziło o drzewo, a chwilę później maszyna rozbiła się.”
Nie mogłem sobie odmówić przytoczenia tej wersji. Roi się ona od błędów i niespójności. Podawana była jeszcze w dniu 5.05.2010r., kiedy widomo było, że była tylko jedna próba podejścia. Nie tłumaczy także szybkiego, ponad normy, obniżania wysokości. Nie podaje jakie informacje podawali kontrolerzy, którzy mieli obowiązek uzupełniać „nieprecyzyjny’ system naprowadzania samolotów. Piloci „szukali ziemi” – jak mieli ją zobaczyć skoro światła na podejściu nie działały. I wiele innych. No i jeszcze jedno – powinni napisać, że nad pilotami stał Prezydent i krzyczał – „Lądować. Natychmiast lądować”.

Kolejne wydarzenia.
Kluczową dla sprawy jest zestawienie ze sobą ( na jednym wykresie ) wszystkich parametrów z rejestratorów ( rozmów załogi, parametrów maszyny ) i wypowiedzi kontrolerów z wieży. Przez 4 miesiące moskale tego nie uczynili. A jeśli uczynili to nic o tym nie powiedzieli.
Drugi punkt to oględziny wraku. Stan silników ( czy pracowały, na jakich obrotach, co było przyczyną przerwania pracy ), stan i położenie powierzchni sterowych, pulpity sterowania ( dźwignie, przełączniki, wskaźniki analogowe ). Tego także moskale nie zrobili. Jak mogli zrobić skoro zebrali zaledwie 60 % całej maszyny. Poddali ją destrukcji na wolnym powietrzu ( deszcz, słońce, wiatr ) i zwrócili się do Rzeczypospolitej o zezwolenie na utylizacje w hucie.
Trzeci punkt – miejsce katastrofy. Powinno zostać zabezpieczone do czasu zakończenia prac komisji. Jeszcze po dwóch miesiącach postronne osoby znajdowały przedmioty pochodzące z samolotu lub należące do Ofiar. Następnie teren zaorano, a istotne dla sprawy drzewa wycięto. Nie zrobiono nawet protokołu z rozmieszczenia istotnych elementów płatowca. Więcej zdjęć wykonali przypadkowi ludzie i umieścili w Internecie, niż osławiony MAK.
( 4 miesiące po tragedii narodowej ). Wciąż nie wiemy, co tak naprawdę się wtedy stało. Wiemy jednak na pewno, iż tak w Polsce jak i na świecie, konsekwentnie prowadzona jest kampania dezinformacyjna i z jakiegoś powodu władze nie chcą aby opinia publiczna poznała prawdę. Wbrew logice i na przekór faktom, uporczywie lansowana jest jedyne słuszna teoria o złych warunkach atmosferycznych i możliwych błędach pilotów.

Zachowanie moskali tuż po katastrofie.
Na początku z całym szacunkiem musze się odnieść do postawy zwykłych obywateli Smoleńska i okolic. Te tysiące kwiatów złożone przy drodze w pobliżu miejsca katastrofy są dowodem ich współczucia dla Polaków. Kwiatów zabrakło w całym Smoleńsku. Zwykli Rosjanie ze szczerego serca żałowali tego co się stało. Mówili, że ich ziemia po raz kolejny stała się miejscem cierpień obcego narodu. Nie da się ukryć, że te wypowiedzi zawierały akcenty o współodpowiedzialności strony moskiewskiej za to co się stało.

Smoleńskie kwiaty.


Smoleńskie kwiaty.


Smoleńskie kwiaty.

Oczywiście, zupełnie inaczej zachowywała się władza, reprezentowana przez przeróżne służby mundurowe. Z ich strony było wytrenowane przez dziesięciolecia zimne, wyrachowane zachowanie. Na lotnisku, w lesie katyńskim i okolicach służby mundurowe zgromadziły bardzo liczny oddział. Oceniam że na 10.04.2010r. kreml zgromadził około 2 000 osób. Mundurowi byli nie tylko na lotnisku i w lesie katyńskim, ale także w mieście, na stacji kolejowej ( gdzie przywożono 1940r. polskich oficerów ), gdzie goście nie mieli wstępu i na wszystkich leśnych drogach.
Na samym lotnisku był około 200 osób. Głównie funkcjonariuszy ministerstwa do spraw sytuacji nadzwyczajnych. Czy pracownicy tego biura stacjonują standardowo, w ciągłej gotowości, na każdym lotnisku wojskowym / powojskowym? Według oficjalnej informacji to funkcjonariusze tego biura byli na miejscu katastrofy pierwsi, jeszcze przed służbami ratowniczymi. Czy to standard na tamtejszych lotniskach? Czy zawsze te służby biegną pierwsze do wypadków?

Opracował Karol Placha Hetman

czwartek, kwietnia 10, 2014

Cziornych jaszczikov Tu-154m - sjeviernaja abrabotka

Fałszerstwo czarnych skrzynek Tu-154m
- decyzja Sądu.

            SEE

Niektórzy moi czytelnicy i osoby zainteresowane tragedią smoleńska zapewne zastanawiają się, co się dzieje z moim wnioskiem do prokuratury z kwietnia 2013 roku dotyczącym możliwości sfałszowania zapisu taśm z wieży oraz zapisów CVR czyli zapisu tzw. czarnej skrzynki.
Dziś mija rok „walki” z prokuraturą o poważne zajęcie się tym wnioskiem i mogę poinformować, że dzięki działaniom mec. Piotra Pszczółkowskiego, który na wniosek p. Jadwigi Gosiewskiej zaangażował się w sprawę postanowieniem z dnia 25 marca 2014 roku Wojskowy Sąd Okręgowy w Warszawie po rozpoznaniu sprawy sygn. Kp 9/14,
- uchylił postanowienie Wojskowej Prokuratury Okręgowej w Warszawie z dnia 13 grudnia 2013 roku wydane w sprawie sygn. akt: PO Śl 21/13 o odmowie wszczęcia postępowania  i przekazał sprawę prokuraturze
.
Historia kontaktów z prokuraturą oraz historia sprawy PO Śl 21/13 jest pełna dramaturgii, zwrotów akcji i pokazu sposobu pracy prokuratury, dlatego moim zdaniem jest warta opisania.

ŚCIEŻKA

Czy to się komuś podoba, czy nie, fakty pokazują jednoznacznie, że 10.04.2010 rosyjscy kontrolerzy w Smoleńsku „naprowadzali” załogę polskiego rządowego Tu-154m. Proces naprowadzania na ścieżce podejścia jest bardzo istotnym, jeśli nie kluczowym, elementem obsługi samolotów na tego typu lotniskach, jakie było w Smoleńsku. Niezależnie od polityki, miejsca czy narodowości kontrolerów relacja miedzy załogą samolotu a kontrolerami lotu jest oparta na pełnym zaufaniu. Pilot musi mieć bowiem pełne zaufanie do informacji przekazywanych przez kontrolerów. W Smoleńsku było podobnie, z tą różnica, że rosyjscy kontrolerzy celowo (jako chęć przeszkodzenia lub wprowadzenia w stan zagrożenia) lub w wyniku niekompetencji, bycia podpływam alkoholu lub innej substancji podawali błędne informacje dotyczące położenia samolotu na ścieżce. Uszkodzenie sprzętu prekraczające kilkakrotnie dopuszczalną normę wypada raczej wykluczyć gdyż dwie ważne komendy, początku wejścia na ścieżkę (10 km) oraz podejścia do dalszej radiolatarni NDB (6,1 km) według ekspertyz wykonanych na podstawie skrzynki parametrów lotu zostały wypowiedziane w prawidłowym miejscu. W związku z tym trudno przyjąć do wiadomości, że jedyne komendy weryfikowalne przez załogę za pomocą urządzeń samolotu są prawidłowe w czasie gdy wszystkie pozostałe były obarczone błędem kilkarotnie przekraczającym dopuszczalny margines błędu sprzętu dopuszczonego do użytku (według Rosjan przed wizytą polskiej delegacji dokonano komisyjnego oblotu w którym nie stwierdzono żadnych błędów przekraczających dopuszczalne normy).


ODKRYCIE NIEPRAWIDLOWOŚCI – WNIOSEK

Aby nie zajmować zbyt dużo miejsca, nie będę przedstawiał tutaj całości mojego wniosku. Można się z nim zapoznać na stronie: http://naszeblogi.pl/37657-manipulacja-zapisami-z-czarnej-skrzynki-zawiadomienie. Tutaj przedstawiam tylko jego fragmenty.

Na początku 2013 roku dość przypadkowo odkryłem sporo nieprawidłowości w odczytach dotyczących komendy wejścia na ścieżkę. Zgodnie z kartami lotniska, które zaprezentowałem wcześniej załoga polskiego rządowego Tu-154m miała schodzić wg ścieżki 2⁰40, która rozpoczynała się w odległości ok. 10 km. W tym wypadku komenda rosyjskich kontrolerów dla wszystkich samolotów korzystających z lotniska w Smoleńsku powinna brzmieć „odległość dziesięć wejście na ścieżkę”. I trzeba przyznać, że komenda ta brzmiała tak dla samolotów JAK-40 i IL-76.
Dowód na to, że w dniu 10.04.2010 wszystkie samoloty wchodziły na ścieżkę w tym samym miejscu.
Ścieżka Ił-76 i JAK-40 zaczynała się w odległości 10 km a więc wynosiła 2⁰40...!

Załącznik nr.8, CZĘŚĆ DRUGA,  str.16/77 (ZARAZ PO STENOGRAMACH ROZMÓW Z KOKPITU)
ODPIS KORESPONDENCJI Z WIEŻY KIEROWANIA LOTAMI NA LOTNISKU SMOLEŃSK PÓŁNOCNY zarejestrowanej na magnetofonie P-500 w dniu 10.04.2010 roku: http://mswia.datacenter-poland.pl/protokol/Zalacznik_nr_8_-_Odpis_korespondencji_pokladowej.pdf

JAK-40 (znak wywoławczy - PLF031)
5:14:43 (R) Тридцать один, удаление десять, левее сто, вход вглиссаду.
Trzydzieści jeden, odległość dziesięć, sto w lewo, wejście na ścieżkę.

Ił-76 strona 25/77
5:25:27 (R) Восемь - семнадцать, удаление десять на курсе вход в глиссаду.
Osiem - siedemnaście, odległość dziesięć na kursie wejście na ścieżkę.

Oraz najważniejszy fragment rozpoznany na (nagrywającym również tą samą co czarna skrzynka polskiego samolotu korospondencję kontrolera z załogą tu-154m), nagraniu z wieży

Tu-154m (znak wywoławczy PLF 101), strona 72/77 
6:39:12  (R)  Сто первый, удаление десять, вход в глиссаду.  Sto pierwszy, odległość dziesięć, wejście na ścieżkę

Początkowo wszystkie odczyty wskazywały, że komenda ta miała taką samą postać także dla samolotu Tu-154m. Odczyt przedstawiony przez Rosjan w stenogramach taśmy CVR komisji MAK z maja 2010  roku oraz polski i rosyjski odczyt taśm z wieży (nagranie rozmowy i korespondencje kontrolerów lotniska z kwietnia 2010 roku wykonane przez polski wywiad) ukazywały, że komenda ta brzmiała „101 odległość dziesięć wejście na ścieżkę".

Jednak wraz z liczbą kopii nagrania CVR, które trafiały do Polski po styczniu 2011 roku (kopii jest już ponad siedem) zmieniała się forma odczytu. W odczytach ogłoszonych w 2011 roku na zlecenie prokuratury i komisji Millera komenda ta miała postać: „101 odległość dziewięć wejście na ścieżkę”.

W tym miejscu pewnie każdemu nasuwa się pytanie, dlaczego Rosjanie mieli sfałszować ten fragment nagrania. Ja także zadałem sobie takie pytanie i odpowiedz przyszła bardzo szybko. Rosjanie sfałszowali kopię nagrania, aby dopasować ją do swoich tez z raportu końcowego i ukryć swoje kłamstwo z projektu raportu MAK dotyczące początku ścieżki, ktore zostalo calkowicie obnazone przez polskich ekspertow w grudniu 2010 w dokumencie „Uwagi Rzeczypospolitej Polskiej do projektu Raportu końcowego komisji MAK z badania wypadku samolotu Tu-154m nr boczny 101.
Faktem jest, że raport komisji MAK przekazany Polsce jesienią 2010 roku zawiera zakłamania dotyczące używanej przez kontrolera ze Smoleńska ścieżki zniżania.  Rosjanie, starając się najprawdopodobniej ukryć błąd rosyjskich kontrolerów skłamali jakoby kontroler sprowadzał polski samolot ścieżką 3⁰10, zamiast obowiązującej i przekazanej polskiej stronie w dokumentach ścieżki 2⁰40. Kłamstwo  to zostało odkryte i opisane w grudniu 2010 roku w oficjalnym polskim dokumencie państwowym będącym odpowiedzią na projekt raportu końcowego rosyjskiej komisji MAK (strona 114 oraz 115 Uwagi Rzeczypospolitej Polskiej do projektu Raportu końcowego komisji MAK z badania wypadku samolotu Tu-154m nr boczny 101).  Kluczowym dowodem zawartym w dokumencie był fakt, że wedle dostępnych w grudniu 2010 danych kontroler wypowiedział komendę „101 odległość dziesięć wejście na ścieżkę”, co jednoznacznie oznaczało używanie ścieżki  2⁰40.



strona 115  „Uwagi Rzeczypospolitej Polskiej do projektu Raportu końcowego komisji MAK z badania wypadku samolotu Tu-154m”

Rosjanie, aby ukryć swoje kłamstwo w oficjalnym raporcie MAK najprawdopodobniej dokonali manipulacji w przekazanej Polsce kopii zapisu CVR i zamiany „101 odległość dziesięć, wejście na ścieżkę” na zapis „101 odległość dziewięć wejście na ścieżkę”. Jak wspomniałem wcześniej, dokument polskich ekspertów zatytułowany: Uwagi Rzeczypospolitej Polskiej do projektu Raportu końcowego komisji MAK z badania wypadku samolotu Tu-154m nr boczny 101 w sposób jednoznaczny wykazał, że Rosjanie w swoim projekcie raportu końcowego dotyczącego katastrofy polskiego Tu-154, odnosząc się do wartości ścieżki zniżania, piszą nieprawdę. Oczywiście Rosjanie zignorowali te uwagi i nie zmienili swego raportu.

W tym miejscu warto przypomnieć, że tak ważny dokument Uwagi Rzeczypospolitej Polskiej do projektu Raportu końcowego komisji MAK z badania wypadku samolotu Tu-154m nr boczny 101 został przetłumaczony na język angielski dopiero w lipcu 2011 roku dzięki staraniom członków stowarzyszenia Rodzin Katyń 2010, które skupia rodziny ofiar tragedii smoleńskiej. Stowarzyszenie rodzin ofiar tragedii smoleńskiej było zmuszone zlecić wykonanie oficjalnego tłumaczenia tak ważnego dokumentu na język angielski gdyż obecny rząd Donalda Tuska pomimo wielu próśb tego odmawiał. Dokument Uwagi Rzeczypospolitej Polskiej do projektu Raportu końcowego komisji MAK z badania wypadku samolotu Tu-154m nr boczny 101 po przetłumaczeniu został wysłany przez członków stowarzyszenia do osób z całego świata związanych z polityką i lotnictwem.

Dokument Uwagi Rzeczypospolitej Polskiej do projektu Raportu końcowego komisji MAK z badania wypadku samolotu Tu-154m nr boczny 101 został przekazany stronie rosyjskiej na początku 16 grudnia 2010 roku.[1]. 12 stycznia 2011 roku komisja MAK zaprezentowała swój raport końcowy dotyczący katastrofy polskiego Tu-154m. 19 stycznia 2011 odbyła się prezentacja komisji J. Millera, na której przedstawiono zarys Uwag RP do projektu raportu MAK. 16 lutego 2011 roku niespodziewanie wykonano kolejną już (chyba czwartą) kopię czarnej skrzynki nagrywającej rozmowy w kokpicie [2]

(...)Chodziło nie tylko o przesłuchania świadków: na prośbę polskich śledczych, po raz kolejny wykonano kopię nagrania z czarnych skrzynek tupolewa. To nie były czarne skrzynki, to były nośniki, które zostały zabezpieczone w trakcie pobytu m.in. generała Krzysztofa Parulskiego w sierpniu ubiegłego roku. My uczestniczyliśmy w otwarciu, sprawdziliśmy, czy pieczęcie m.in pana generała Parulskiego nie zostały naruszone - tłumaczył w rozmowie z korespondentem RMF FM podpułkownik Kopczyk. Nie wyjaśnił po co zdecydowano się wykonać kolejną kopię.(…)

Badania kopii czarnej skrzynki rozmów w kokpicie (CVR – Cockpit Voice Recorder) były prowadzone jednocześnie przez:
- Centralne Laboratorium Kryminalistyczne Policji (na zlecenie komisji J. Millera)
- Instytut im. Sehna w Krakowie (na zlecenie prokuratury wojskowej)

Niespodziewanie w obu wersjach stenogramów rozmów w kokpicie, zamiast rozpoznanej przez samych Rosjan, rosyjskiej komendy „101” odległość 10, wejście na ścieżkę” pojawia się w tym samym czasie komenda „101 odległość 9, wejście na ścieżkę”.

strona 121/130 oraz strona 122/130 stenogramów z CLK Policji umieszczonych w załączniku nr.8
http://mswia.datacenter-poland.pl/protokol/Zalacznik_nr_8_-_Odpis_korespondencji_pokladowej.pdf

6:39:12.0  cто первый,  cто первый,  X  ......
6:39:12.5 (удаление девять ?), (удаление девять?)
6:39:13.0 вход вглиссаду

Instytut Sehna http://www.naszdziennik.pl/pdf/ies.pdf   (strona 146/171) w podobny sposób rozpoznał, że o godzinie 08:39:11,7kontroler na kopii analizowanej przez Instytut im. Sehna powiedział „101 odległość 9 wejście na ścieżkę".

Co ciekawe, komisja Millera pomimo takiego rozpoznania przez ekspertów Policji zignorowała ich rozpoznanie i na stronie 213/320 swego raportu [3] napisała, że w odległości 10 110 m padła komenda „101 odległość dziesięć, wejście w ścieżkę”.
 
Komisja J. Millera (...) O godz.  6:39:11,5 KSL przekazał załodze informację: „Сто первый,  удалениедесять вход в глиссаду” („Sto pierwszy, odległość dziesięć, wejście w ścieżkę”). Samolot był wtedy na wysokości 519 m RW, 502 m nad poziomem lotniska, w odległości 10 110 m od progu DS 26). W tym czasie załoga czytała kartę kontrolną do lądowania, sprawdzając wymagane parametry i wykonanie czynności związanych z procedurą podejścia do lądowania(...)
 
Na podstawie dostępnych informacji są więc 3 opcje:

a) Samolot był w odległości 10 km, ale rosyjski kontroler pomylił się i powiedział 9 km, a Rosjanie źle odczytali tę rosyjską, dobrze nagraną wypowiedz oraz źle stworzyli prezentacje multimedialną w czasie prezentacji swego raportu końcowego.
b) Na kopii CVR jest „odległość 10 wejście na ścieżkę”, ale niezależne ekspertyzy Policji i instytuty Sehna są błędne i źle odczytane.
c) Rosjanie sfałszowali kopię nagrania aby dopasować ją do swoich tez z raportu końcowego i tak zmanipulowaną kopię przekazali stronie polskiej np. w lutym 2011 już po prezentacji tak bardzo podważającego kłamstwo Rosjan dokumentu Uwagi Rzeczypospolitej Polskiej do projektu Raportu końcowego komisji MAK z badania wypadku samolotu Tu-154m nr boczny 101.

Jak pokazałem wcześniej, członkowie komisji Millera odrzucili wynik własnej ekspertyzy fonoskopijnej kopii CVR i w swoim raporcie uznali, że kontroler wypowiedział komendę „101 dziesięć wejściem na ścieżkę”. Szokujące dla mnie było to, dlaczego mając świadomość kluczowych różnic w odczytach mogących świadczyć o manipulacji, nie zawiadomili prokuratury o możliwości popełnienia przestępstwa. W poczuciu obowiązku postanowiłem zawiadomić prokuraturę o możliwości popełnienia przestępstwa przez członków komisji MAK, członków komisji Millera bądź inne osoby, które mając dostęp do nagrań z zapisów rozmów w kokpicie (CVR – Cockpit Voice Recorder) polskiego rządowego Tu-154m dokonali manipulacji w przekazanej Polsce kopii zapisu CVR i zamiany „101 odległość dziesięć, wejście na ścieżkę” na zapis „101 odległość dziewięć wejście na ścieżkę” oraz zataili fakt manipulacji, działając między innym na szkodę prowadzonego przez Wojskową Prokuraturę Okręgową w Warszawie postępowania karnego PO ŚL 54/10 tj. o czyn z art. 271 k.k. i art. 239 k.k.    

        
SZOKUJACE ZACHOWANIE I ODPOWIEDZ PROKURATURY

Po wysłaniu wniosku 13.04.2010 odczekałem miesiąc i 7 lub 8 maja 2013 roku postanowiłem zadzwonić do prokuratury i dowiedzieć się czegoś na temat mojego wniosku. Połączyłem się z sekretariatem Wojskowej Prokuratury Okręgowej w Warszawie i tam poinformowano mnie, że... zostało wszczęte śledztwo. Zapytałem dwa razy „Czy dobrze słyszę, że zostało wszczęte śledztwo?”

Bardzo grzeczna osoba w sekretariacie powiedziała, że tak – zostało wszczęte śledztwo i że może mnie połączyć z wydziałem śledczym, gdzie mogą mi przekazać więcej informacji.
W wydziale śledczym jakaś osoba także uprzejmie i potwierdziła, że po rozpoznaniu w mojej sprawie zostało wszczęte śledztwo i otrzymało sygnaturę PO. Śl 21/13. Osoba ta poradziła, aby w dalszych kontaktach używać tej sygnatury oraz podała mi numer do prowadzącego śledztwo prok. ppłk. Roberta Pyry. Podpułkownik potwierdził, że zostało wszczęte śledztwo, ale poinformował mnie, że nie może mi przez telefon udzielić więcej informacji.

Postanowiłem skontaktować się z mec. Stefanem Hamburą reprezentującym kilka rodzin ofiar tragedii, aby poprosić go o potwierdzenie informacji, która otrzymałem z prokuratury wojskowej. Mecenas Hambura zadzwonił do prokuratury i jeszcze tego samego dnia poinformował mnie, że potwierdził w prokuraturze fakt wszczęcia śledztwa w sprawie mojego wniosku. Śledztwo otrzymało swoja sygnaturę PO-Śl 21/13.

Po otrzymaniu tak ważnej informacji postanowiłem poinformować o niej kilka osób związanych z sprawa tragedii smoleńskiej. Niespodziewanie fakt o wszczęciu śledztwa przedostał się do prasy. 9 maja 2013 roku Gazeta Polska Codziennie opublikowała informacje o tym fakcie. Dowiedziałem się, że w dniu publikacji w prokuraturze było poruszenie porównywalne z tym po artykule o trotylu. Nikt nie chciał o niczym rozmawiać.

Tydzień później otrzymałem pismo, które było dla mnie podwójnym szokiem. Po pierwsze, ze względu na treść, a po drugie ze względu na formę, która zawierała błędy i braki.
Dostałem kartkę papieru formatu A4 bez podpisu, pieczęci i funkcji osoby wysyłającej (złamanie przepisów kodeksu postepowania karnego). W treści obok daty 10 maja 2013 oku umieszczono sygnaturę PO-Śl 21/13, która kilka dni oznaczała sygnaturę wszczętego śledztwa, a tutaj poinformowano mnie, że po zapoznaniu się z moim wnioskiem z 9 kwietnia 2011 roku wydano postanowienie o... odmowie wszczęcia śledztwa.
 


Patrząc na to pismo, zastanawiałem się, czy naprawdę w XXI wieku z instytucji tak ważnej jak prokuratura wojskowa mógł wyjść taki dokument.
  1. Moj wniosek był z 9 kwietnia 2013 roku, a nie z 9 kwietnia 2011 roku, więc nie wiadomo, czy o ten sam wniosek chodzi.
  2. W treści wniosku nie ma żadnej informacji, kto personalnie wydał postanowienie o odmowie.
  3. Brak wymaganych prawem podpisu, pieczęci osobistej, funkcji i nazwiska osoby wydającej decyzję może powodować, że wniosek mógł być napisany i wysłany przez strażnika lub osobę od zaopatrzenia, bo oni też mają dostęp do ogólnej pieczęci prokuratury, która jako jedyna pojawiła się w tekście.
  4. Zastanawiało mnie, jak można odmówić wszczęcia śledztwa po wszczęciu śledztwa. W takim wypadku raczej powinno być ono umorzone.
W związku z tym, że jako osoba nie mająca statusu „osoby poszkodowanej w sprawie” moje prawa dostępu do informacji i skladania zażaleń są bardzo ograniczone sprawa na wniosek p. Jadwigi Gosiewskiej została przejęta przez pelnomocnika rodzin ofiar tragedii, mecenasa Piotra Pszczółkowskiego, który od tego momentu był odpowiedzialny za wszelkie kontakty z prokuraturą w sprawie PO-Śl 21/13.

UZASADNIENIA PROKURATURY, ZAŻALENIA, DECYZJE

Uzasadnienie odmowy wszczęcia śledztwa przyszło dopiero w sierpniu 2013 roku, tuż przed świętem Wojska Polskiego i dniem wolnym. Pismo prokuratury było tak szokujące, że nie pozostało nic innego jak złożyć zażalenie.

Projekt zażalenia liczy 5 stron i jest dostępny pod poniższym linkiem.

zażalenie nr 1 - link

Tak w skrócie, najbardziej szokujące fragmenty uzasadnienia odmowy przez prokuraturę wskazują, że:

1. Wojskowa Prokuratura Okręgowa w Warszawie w uzasadnieniu postanowienia odmowy wszczęcia śledztwa zawęziła możliwe miejsce popełnienia przestępstwa tylko do terytorium Rzeczypospolitej Polski. Z treści postanowienia o odmowie nie wiadomo czy brano pod uwagę inne miejsca i przestrzenie będącej pod jurysdykcją Rzeczypospolitej Polski np. Ambasady, przestrzeń powietrzną.. Nie brano pod uwagę, że do przestępstwa mogło dojść na terytorium Federacji Rosyjskiej, Białorusi lub innym kraju, miejscu lub  przestrzeni nie będącym pod jurysdykcją Polską.

2. Prokuratura brała pod uwagę tylko „żołnierzy zawodowych lub osoby cywilne". Nie wiadomo czy objęła sprawdzeniem również urzędników państwowych, funkcjonariuszy państwowych i funkcjonariuszy innych służb mundurowych i służb specjalnych z Polski i innych krajów.

3. Wojskowa Prokuratura Okręgowa zawęziła swoje postępowanie do określenia czy doszło do manipulacji na już przekazanej Polsce kopii. Nie brano pod uwagę samego faktu wytworzenia różnej od oryginału zmanipulowanej kopii niezależnie od sposobu, miejsca i autorstwa dokonanej manipulacji. Z uzasadnienia odmowy nie wynika na przykład aby brano pod uwagę podmienianie wykonanej przy udziale strony Polski kopii.

4. Wojskowa Prokuratura Okręgowa w Warszawie oparła się na dokumentach i opiniach wytworzonych przed datą złożenia wniosku (09.04.2013) i nie wykonała żadnych dodatkowych nowych badań lub ekspertyz, które wydaje się powinny być definitywnie wykonane w związku z pojawieniem się nowych okoliczności i faktów, które mogły być przeoczone lub zignorowane przez osoby wytwarzające dokumenty lub opinie przed 09.04.2013. Nowe okoliczności i fakty znajdujące się w treści uzasadnienia wskazują na fakt wystąpienia istotnych różnic w dokumentach, odczytach, ekspertyzach i opiniach wytworzonych na potrzeby Instytucji i organów z Polski i Federacji Rosyjskiej, które badały i badają katastrofę polskiego rządowego Tu-154m, który rozbił się w Smoleńsku.

6. Opinia Instytutu Ekspertyz Sądowych im. prof. dr Jana Sehna w Krakowie  w zakresie odczytania cyfrowej kopii zapisu z rejestratora fonicznego CVR (Cocpit Voice Recorder) MARS BM BLOK 70A-11 nr 323025 która znajduje się na stronach prokuratury jest z dnia 23 grudnia 2011 roku. W uzasadnieniu postanowienia znajduje się data 21 grudnia 2011 roku jako data opinii Instytutu Ekspertyz Sądowych im. prof. dr Jana Sehna w Krakowie  w zakresie fonoskopii. W związku z powyższym proszę o wyjaśnienie czy doszło do pomyłki tekstowej czy w postanowieniu odmowy wszczęcia śledztwa wykorzystywana jest inna, niedostępna publicznie opinia Instytutu Ekspertyz Sądowych im. prof. dr Jana Sehna w Krakowie.

7. W postanowieniu o odmowie wszczęcia śledztwa stwierdzono, że biegli orzekli, że wszystkie kopie są zgodne co do wypowiedzi, sygnałów i odgłosów zarejestrowanych w czasie 38 minutowego lotu. Trudno ocenić na jakiej podstawie jest takie orzeczenie biegłych skoro nawet amatorska analiza dokumentów i plików audio wskazuje, że są istotne różnice co do treści odczytów z poszczególnych kopii. W toku porównania trzech ekspertyz i odczytów wykonanych przez:
-   Centralne Laboratorium Kryminalistyczne Policji (na zlecenie komisji J.Millera) dalej "CLK"
-   Instytut im.Sehna w Krakowie (na zlecenie prokuratury wojskowej) dalej "IES"
-   Komisję MAK dalej "MAK"

Są istotne różnice co do treści odczytów z poszczególnych kopii. Analiza różnic znajduje się w projekcie zażalenia: zażalenie nr 1 - link

Zażalenia na decyzje prokuratury przyniosło skutek, bo wniosek został przyjęty do ponownej analizy przez prokuraturę. Niestety skierowany do tego samego prokuratora.

Jednak w grudniu 2013 roku ten sam ppłk Robert Pyra ponownie odmówił wszczęcia śledztwa. Prokurator w uzasadnieniu odmowy uwzględnił częściowo tylko pierwszy zażalenia: podobno badano tez obszar Federacji Rosyjskiej (dokonania manipulacji w innych krajach nie badano), jednak z treści uzasadnienia odmowy nie wynika, aby uwzględnił pozostałe sześć punktów. Z niejasnego powodu Wojskowa Prokuratura Okręgowa w Warszawie zawęziła swoje postępowanie tylko do określenia, czy doszło do manipulacji na już przekazanej Polsce kopii. Nie brano pod uwagę samego faktu wytworzenia różnej od oryginału zmanipulowanej kopii niezależnie od sposobu, miejsca i autorstwa dokonanej manipulacji. Z uzasadnienia odmowy nie wynika na przykład aby brano pod uwagę podmienianie wykonanej przy udziale strony Polski kopii na inną różniącą się od oryginału co do treści. Jest to dość prawdopodobne, biorąc pod uwagę, że po pierwsze – część kopii CD zapisu CVR (Cockpit Voice Recorder zwana czarną skrzynką rozmów załogi) była wykonywana bez udziału polskiej strony, a po drugie – po wykonaniu kopii, płyty CD były przejmowane przez Rosjan na kilka tygodni i dopiero później były wysyłane do Polski. Oznacza to, że polska strona przez co najmniej kilka tygodni nie miała dostępu i w żaden sposób nie zabezpieczała kopie zapisu CVR, które później miała badać. Uznanie cyfrowych kopii za ciągłe i wykonane w danym czasie (na podstawie badań zmienności harmonicznej prądu zmiennego 50Hz) oznacza, iż od momentu wykonania kopii nie doszło do ich modyfikacji. Potwierdzenie autentyczności cyfrowej kopii nie oznacza jednak potwierdzenia jej zgodności z oryginałem a nadpisanie w sposób ciągły (np. na innym rejestratorze) oryginalnego zapisu CVR wcześniej spreparowaną cyfrową kopią i następnie wykonanie z tego zmanipulowanego nagrania kopii dałoby podobne efekt.

Polscy eksperci nie uczestniczyli bezpośrednio w kopiowaniu zapisu rejestratora MARS-BM (CVR), a jedynie obserwowali proces na ekranie telewizora. Nic nie wiadomo o tym, w jaki sposób i czy weryfikowano jaki materiał jest kopiowany. Biorąc pod uwagę, że polska strona nie miała możliwości zabrania ze sobą kopii CD rzekomego zapisu CVR, można przyjąć, że nie ma 100% pewności, czy polska strona była obecna przy wykonywaniu kopii z oryginalnego nośnika zapisu CVR polskiego rządowego Tu-154m, który rozbił się w Smoleńsku.

Wojskowa Prokuratura Okręgowa w Warszawie najprawdopodobniej oparła się na dokumentach i opiniach wytworzonych przed datą złożenia wniosku (09.04.2013) i nie wykonała żadnych dodatkowych nowych badań lub ekspertyz, które wydaje się powinny być definitywnie wykonane w związku z pojawieniem się nowych okoliczności i faktów, które mogły być przeoczone lub zignorowane przez osoby wytwarzające dokumenty lub opinie przed 09.04.2013. Z uzasadnienia odmowy nie wynika, aby przebadano jeden z najistotniejszych dla sprawy dowodów jakim jest zapis nagrania z wieży lotniska w Smoleńsku, który zawiera min zapis korespondencji kontrolerów lotniska z załogą Tu-154m analogiczny do zapisu znajdującego się na nagraniu CVR. Zapis ten znajduje się w posiadaniu polskiej strony od 2010 roku. Należy również zauważyć, że choć przez ponad 3 lata nie zakończono badań zapisu rozmów z wieży lotniska w Smoleńsku to pod koniec 2013 roku prokuratura wojskowa niespodziewanie poinformowała, że otrzymała nową kopię zapisu rozmów na wieży lotniska w Smoleńsku.

Obecnie prokuratura posiada więc kluczowe dla sprawy zapisy rozmów z wieży w trzech różnych kopiach. Istotne jest, aby w toku postępowania przebadano wszystkie kopie pod kątem wskazania, czy doszło do manipulacji dokumentu i  zamiany zapisu „101 odległość dziesięć, wejście na ścieżkę” na zapis „101 odległość dziewięć wejście na ścieżkę” lub odwrotnie, lub do zamiany innych fragmentów zapisu CVR.

Nowe okoliczności i fakty znajdujące się w treści uzasadnienia zawiadomienia Konrada Matyszczaka wskazują na fakt wystąpienia istotnych różnic w dokumentach, odczytach, ekspertyzach i opiniach wytworzonych na potrzeby Instytucji i organów z Polski i Federacji Rosyjskiej, które badały i badają katastrofę polskiego rządowego Tu-154m, który rozbił się w Smoleńsku. W związku z powyższym wnioskuję o ponowne zbadanie wszystkich dostępnych kopii ze szczególnym uwzględnieniem wypowiedzi 101 odległość /dziesięć lub dziewięc/, wejście na ścieżkę” i porównanie jej poprzez jednorazowe odsłuchanie:

- oryginału zapisu rozmów w kokpicie (CVR – Cockpit Voice Recorder) polskiego rządowego Tu-154m, który rozbił się w Smoleńsku
- oryginału oraz kopii korespondencji z wieży kierowania lotami na lotnisku Smoleńsk północny zarejestrowanej na magnetofonie p-500 lub innym magnetofonie w dniu 10.04.2010 roku
- oryginału nagrania rozmów w kokpicie samolotu JAK-40 (znak wywoławczy - PLF031), który lądował rankiem10.04.2010 na lotnisku Smoleńsk północny.

Tylko takie pełne badanie jest w stanie wyjaśnić, czy doszło do manipulacji dokumentu i  zamiany zapisu 101 odległość dziesięć, wejście na ścieżkę” na zapis 101 odległość dziewięć wejście na ścieżkę” lub odwrotnie. Manipulacja mogła zostać dokonana na terenie Federacji Rosyjskiej, na terenie Rzeczypospolitej Polski, w miejscu i przestrzenie będącej pod jurysdykcją Rzeczypospolitej Polski lub w innym ustalonym w toku postępowania kraju, miejscu lub przestrzeni przez żołnierzy zawodowych, lub osoby cywilne w tym również urzędników państwowych, funkcjonariuszy państwowych i funkcjonariuszy innych służb mundurowych i służb specjalnych z Polski oraz innych krajów, lub też inne ustalone w toku postępowania osoby. Manipulacja dokumentu mogła zostać dokonana wszystkimi możliwymi sposobami wliczając: dopisanie, wykasowanie zapisu na kopii, podmianę wykonanej kopii, wykonanie kopii przy użyciu wcześniej zmanipulowanego oryginału lub innych sposobów ustalonych w toku postępowania.

W styczniu 2014 roku do sądu zostało złożone zażalenie, które można przeczytać w dwóch plikach:

zażalenie nr 2 link
załącznik do zażalenia

EPILOG

Postanowieniem z dnia 25 marca 2014 roku Wojskowy Sąd Okręgowy w Warszawie po rozpoznaniu sprawy sygn. Kp 9/14, uchylił postanowienie Wojskowej Prokuratury Okręgowej w Warszawie z dnia 13 grudnia 2013 roku wydane w sprawie sygn. akt: PO Śl 21/13 o odmowie wszczęcia postępowania  i przekazał sprawę prokuraturze. Jest to dobra wiadomość, bo Wojskowy Sąd Okręgowy najprawdopodobniej będzie nadzorował postepowanie.

Niestety kilka dni temu ponownie przełożono zakończenie (aż do lipca 2014 roku) ekspertyzy taśmy z wieży, która jest kluczowa dla tej sprawy. Zakończenie ekspertyzy było już przekładane kilka razy i dziwnym trafem daty przełożenia zbiegły ssie z ważnymi datami dotyczącymi tego wniosku. Przypadek lub nie, ale wniosek o zbadani, czy w przekazano Polsce zmanipulowana kopie zapisu CVR – zamiany „101 odległość dziesięć, wejście na ścieżkę” na zapis „101 odległość dziewięć wejście na ścieżkę” można uznać za właściwie zbadany, jeśli zostaną wypełnione WSZYSTKIE punkty zażalenia. Bardzo ważna jest rola pełnomocników rodzin ofiar tragedii oraz dziennikarzy, którzy powinni nadzorować aby wniosek został prawidłowo i w pełni zbadany.

Przypisy
[1] http://wiadomosci.dziennik.pl/wydarzenia/artykuly/313875,polska-przekazala-uwagi-do-raportu-mak.html
[2](http://www.rmf24.pl/raport-lech-kaczynski-nie-zyje-2/fakty/news-moskwa-polscy-sledczy-wracaja-do-kraju,nId,324339)
[3] http://mswia.datacenter-poland.pl/RaportKoncowyTu-154M.pdf