- ANTISOZIALISTISCHE ELEMENTE -
*** TA MI OTO PRZYPADŁA KRAINA
I CHCE BÓG, BYM W MILCZENIU TU ŻYŁ *
ZA TEN GRZECH, ŻE WIDZIAŁEM KAINA
ALE ZABIĆ NIE MIAŁEM GO SIŁ ***
" DESPOTYZM przemawia dyskretnie,
w ludzkim społeczeństwie każda
rzecz ma dwoje imion. "
********************
Maria Dąbrowska 17-VI-1947r.: "UB, sądownictwo są całkowicie w ręku żydów. W ciągu tych przeszło dwu lat ani jeden żyd nie miał procesu politycznego. Żydzi osądzają i na kaźń wydają Polaków"
Notka powisiała nieco ponad dwie godziny i znikła jak sen złoty, jakby jej nigdy nie było. Zapis jakiś, czy co? Eee tam, przecież cenzury już dawno nie ma, od czasu kiedy Jaruzelski obalił komunizm. ...
W związku z napływającymi wiadomościami, że Rosjanie lub ich najemnicy plądrują szczątki malezyjskiego Boeinga, zacierają ślady, wywożą ciała diabli wiedzą dokąd i niszczą dowody rzeczowe, uważam że tracicie, chłopaki, swoją historyczną i strategiczną...
Właśnie sobie wysłuchałem w radio, w samochodzie, jadąc z pracy do domu, konferencji prasowej ukraińskiego premiera Jaceniuka. Podobało mi się. Ten gość jest w zupełnie innej lidze niż Tusk. Odpowiadał na pytania zwięźle, na temat, poprawnie i gramatycznie mówiąc po angielsku, bez tłumaczy. Bandytów z Donieckiej Republiki Ludowej nie nazwał ani razu inaczej niż “te skurwysyny” (these bastards).
I pomysły Jaceniuk ma niezłe, i doradców nienajgorszych.
Otóż, Ukraina z rozkoszą przekaże śledztwo za granicę. Do Holandii mianowicie, ponieważ Holendrów najwięcej zginęło. Anglojęzyczny dziennikarz pracujący dla kremlowskiej RT pyta słabym głosem “a kto to panu podsunął?” Na co Jaceniuk: – “nasi holenderscy przyjaciele zwrócili się do nas z takim wnioskiem, a myśmy się przychylili”,
Myślenie ma kolosalną przyszłość. Bandytom z Donieckiej Republiki Ludowej nie chciało się samym zbierać śmierdzących trupów. No to zlecili to lokalnym strażakom i ratownikom medycznym. Ukraińskim. Ze zwierzchnością w Kijowie i działającą łącznością do Kijowa. W wyniku czego rząd Ukrainy wie teraz z dokładnością do jednego trupa, że z miejsca katastrofy zebrano 272 ciała, z których 251 znajduje się obecnie w chłodzonych wagonach kolejowych. Od tej pory nie może już być manka w trupach.
“A te wagony z ciałami”, mówi z pokerową twarzą premier Jaceniuk,“to można po szynach przetoczyć, gdzie tylko potrzeba. Można do Kijowa, można do Amsterdamu. Ja osobiście jestem za Amsterdamem, tam jest lepsze zaplecze do badań.”
“A czego pan w tej mierze oczekuje od pana Putina?” – “Janiczego od pana Putina nie oczekuję”.
I wot, zagwozdka na Kremlu teraz.
Na tych ciałach są mikroślady paliwa rakietowego. W ciałach odłamki. Jedno i drugie jednoznacznie identyfikuje pocisk rakietowy. A tu nie da się zwrócić tych ciał w zalutowanych trumnach, z zakazem otwierania, do którego Holandia, Malezja, Australia, Indonezja, Niemcy, Wielka Brytania i Nowa Zelandia się bez gadania zastosują.
Sekcji zwłok w Rosji, z zaszywaniem petów i śmieci w jamie brzusznej, masakrowaniem twarzy albo usuwaniem odłamków też się zrobić nie da, bo brak podstawy prawnej: miejsce katastrofy jest na terytorium Ukrainy, samolot jest amerykańskiej produkcji i należy do malezyjskiego właściciela, zarejestrowany jest w Malezji, leciał z Holandii do Malezji, pomiędzy ofiarami nie ma ani jednego obywatela rosyjskiego. Ani Ukraina, ani Holandia, ani Malezja nie mają żadnego obowiązku nawet obserwatorów rosyjskich do śledztwa zapraszać, nie mówiąc o tolerowaniu standardów rosyjskiej medycyny sądowej.
Nu i czto diełat’? Powiedzieć Holendrom, żeby weszli na drzewo, bo ciał swoich obywateli z powrotem nie dostaną, aż Ukraina skapituluje? Aresztować te wagony, odłączyć chłodzenie i trzymać na słońcu, aż się trupy rozłożą, pod kamerami satelitów klatka po klatce pokazujących, że nie ma żadnego powodu, by pociąg stał? Tory wysadzić? Lotnictwo z bombami wysłać na te pięć wagonów trupów?
No i co ma teraz zrobić Putin, by nie dopuścić do przeprowadzenia sekcji zwłok według topowych standardów patologii zachodniej (nie mylić z patologią wschodnią, czyli ustrojem państwowym Tuskanii)?
Armia Krajowa rusza wyzwalać Gliwice (2).Dyktatura powstania
2014-07-19 14:36
Niepodległości nie odzyskamy. Mieliśmy swe pięć minut, mieliśmy szansę; a nawet, jak rzadko w historii Polski,
realną perspektywę odzyskania niepodległości. I perspektywę tę
utraciliśmy. Na własne życzenie. Trzeba opisać przyczyny naszej
katastrofy. Byłby to jakiś (lichy) pomysł na to, jak być zwyciężonym a
nie ulec – ale głównie dlatego, że tylko tak można zapewnić punkt
wyjścia następcom, jeśli oczywiście jacyś będą.
Poprzedni artykuł SEE o tym, jak odzyskać niepodległość, opiera się na
skrótach myślowych jakie - przynajmniej dla mnie – są oczywiste. Z kolei
nie są oczywiste różne konsekwencje zawartych tam poglądów. W jednym i
drugim wypadku sądzę, że warto rzecz rozwijać. Prócz więc pierwszego i
niniejszego – powstanie kilka artykułów pod tym samym tytułem.
* * *
1. Celem powstania jest odzyskanie niepodległości a potem jej
utrwalenie. Usunięcie państwa antypolskiego i odtworzenie państwa
polskiego. Celem nie może być tylko np. odsunięcie od władzy lub
likwidacja tej czy innej partii politycznej. Odzyskania i utrwalenia
niepodległości bynajmniej nam nie wróży np. przejęcie władzy przez PIS lub jakiś, ostatnio zapowiadany, front patriotyczny z główną rolą PIS.
Trzonem dzisiejszego państwa antypolskiego nie są bynajmniej opisane w
tego państwa „konstytucji” instytucje. Instytucje te - konstytucyjne
organy władzy, ale i tzw. „partie polityczne” i tzw. „media”
- to atrapy, parawan, ekspozytura. Po upozorowanym przełomie 1989 r.
Rosja wycofała wojska z Polski, ale zostawiła agenturę wpływu,
udoskonaloną w porównaniu do okresu PRL i odpowiednio zalegendowaną, i
nade wszystko -„aktywa” siłowe. Te właśnie aktywa do dziś są trzonem ich
państwa. Ta właśnie struktura na rozkaz Moskwy dokonała zamachu na
Lecha Kaczyńskiego i jego świtę w 2010 r. Na zamach ten trzeba patrzeć
jak na symptom
rozkładu, a nie jego początek, a tym mniej przyczynę. Jeżeli niejawna,
podporządkowana Moskwie struktura władzy w Polsce dyktuje skład „rządu”
poprzez tzw. „media” i fałszerstwa wyborcze a w razie potrzeby, jak w
kwietniu 2010, siłą – to ta właśnie struktura jest rządem bez cudzysłowów[1].
A rzekome „państwo polskie” – fikcją, atrapą, parawanem, co zresztą bez
ogródek przyznał B. Sienkiewicz. Jeśli nawet Moskwa pozwoli patriotom
wygrać wybory[2], to ich front – jak przedtem AWS; skądinąd
też agenturalny - upadnie i odda władzę Targowicy. Po 2, 3, 4 latach; i
to raczej szybciej, niż później. Na kolejne 20 lat, po których Polski
już nie będzie.
Trudno wręcz sobie wyobrazić kwadraturę koła, jakim jest usunięcie
rosyjskich niejawnych struktur siłowych z Polski w ramach systemu
państwowego stworzonego przez te właśnie struktury i za pomocą środków
przez te właśnie struktury oferowanych, na przykład przez wybory; nawet
gdyby miały być
uczciwe a uczestniczyć w nich miały partie nie kierowane przez agentów,
lub choć jedna taka partia. Fenomen roku 1989 nie jest w historii Polski
nowy; mechanizm oddania władzy polskim etnicznie wrogom Polski
widzieliśmy w roku 1830[3]. Władzę musi objąć rząd powstania;
wyłoniony przez autorów powstania; najlepiej i możliwie dotąd nieznany,
by zapobiec infiltracji; i ujawniający się z chwilą objęcia władzy.
Rząd rewolucyjny.
By również w okresie utrwalania niepodległości zapobiec infiltracji lub
zdradzie, skład rządu powstania można poszerzyć wyłącznie w drodze
kooptacji.
Idzie o dyktaturę powstania.
Sądzę, że nie ma żadnego innego sposobu.
2. Pierwszym zadaniem rządu powstania jest jak najszybsza organizacja
Wojska Polskiego, zwłaszcza odtworzenie, uzupełnienie stanów i
uzbrojenie Armii Krajowej. W pierwszym rzucie złożonej z ochotników.
Powinniśmy wyciągnąć wnioski z powstania na Ukrainie; duch bojowy i
cnoty patriotyczne i żołnierskie prezentują tam ochotnicze jednostki
Gwardii Narodowej.
Zadaniem najważniejszym dla rządu powstania jest usunięcie z Polski
agentury Rosji (czyli obecnego faktycznego, tajnego rządu Polski) i jej
mniej i bardziej jawnych ekspozytur. „Elit” ubekistanu, z których Rosja
rekrutuje swych figurantów, swe partie, media itd. Zadanie to jest
ściśle związane (niemal tożsame) z celem samego powstania i takie,
któremu sprostać można tylko środkami powstańczymi, rewolucyjnymi;
właśnie po to konieczna jest dyktatura, by temu właśnie wyzwaniu
sprostać[4]. Ogłoszenie dyktatury powstania oznacza skupienie całej władzy w jednym ręku i samo przez się wyklucza władzę nieformalną, niejawną itp.
By ten stan rzeczy utrzymać i utrwalić, konieczna jest organizacja kontrwywiadu „od zera”, tj. z zupełnie nowych ludzi[5].
3. Niełatwo głosić konieczność dyktatury w Polsce i zwłaszcza komuś, kto
jak ja jest przekonanym republikaninem. I wierzy w wartość nie dyktatu,
a władzy z wyboru; w normalnych warunkach. Warunki normalne jednak nie
są, co uzasadnia potrzebę środków nadzwyczajnych. To rzekłszy, poniżej
kilka zastrzeżeń do koncepcji dyktatury.
3.1. Słuszna sprawa. Kodeks honorowy Wojska Polskiego.
Bardzo irytują te nowomodne zestawienia militarystyczne, gdzie – na
przykład w artykule o Powstaniu Warszawskim w Wikipedii – zestawia się:
tu tyle żołnierzy, tam tyle… tu tyle czołgów, tam tyle… tu dowodził ten i
ten, tam ten… i tak dalej. Takie zestawienia kompletnie pomijają istotę
rzeczy. Nie można porównywać żołnierzy ze zbrodniarzami; światła z
ciemnością; wolności z niewolą. Ten jest najważniejszy tytuł powstania:
słuszna sprawa. Nie wolno go lekceważyć, a tym bardziej przeoczyć.
Przywódcy i żołnierze powstania muszą przestrzegać kodeksu honorowego i
zwłaszcza nie działać w sposób, który pozwoliłby komuś choć nasunąć
myśl, że ich sprawa nie jest "słuszna". Dziś wszyscy wiedzą, że Trzecia Rzesza Pospolita
nie ma żadnego moralnego prawa do istnienia i że żadna jej sprawa
słuszna być nie może; i to powszechne przeświadczenie powinno utrzymać
się do końca istnienia tego antypolskiego państwa. To właśnie dlatego Antypolska
nie będzie z nami (na ogół) walczyć. Od tego, czy sprawa powstania
pozostanie słuszna zależy jego zwycięstwo. W tym również w wymiarze
poparcia Polaków dla władzy (dyktatury) powstania.
3.2. Tytuł moralny, lub ograniczenie „przedmiotowe”. Przy rozważaniu dyktatury pierwsza narzuca się myśl, czy i ona nie będzie równoznaczna z rządami agentów.
Dygresja. Nawet dziś nie brakuje ludzi otumanionych antypolską co do
zasady propagandą „narodowców” – tych ostatnich podżyrowanych stosownym
jurgieltem – utrzymujących, że agentem niemieckim był i Beck, i nawet
Piłsudski. Nieufność wobec władzy (każdej), a nawet paranoja co do
agentów uważam za słuszne i nawet cenne; są jednak pewne granice, a
pierwszą i najważniejszą jest taka oto. Zarzut działania piłsudczyków na
rzecz Niemiec uznać można za kabaretowy gdy pamiętać choćby o
propozycjach Piłsudskiego wojny prewencyjnej z Niemcami i utworzeniu, a
potem rzuceniu do walki z Niemcami trzeciej lądowej armii na świecie[6].
Po owocach ich poznacie - i przy wszystkich niedociągnięciach Polski
Niepodległej, niepodległa była niewątpliwie, z czego obóz polityczny
Marszałka czerpał tytuł moralny do działania, niewątpliwy i
niepodważalny i dziś. Koniec dygresji.
Najważniejszym tytułem moralnym działania dla dyktatury powstania musi
być realizacja celu powstania – odzyskanie i utrwalenie niepodległości.
Po owocach ich poznacie – i pogląd wyrobi sobie każdy obserwując, czy
rząd (dyktatura) powstania odtwarza ochotniczą Armię Krajową, aresztuje i
karze zdrajców, likwiduje szczekaczki okupanta (o czym dalej), odtwarza
społeczeństwo obywatelskie (o czym też dalej). Generalnie – czy
realizuje wyraźnie zapowiedziane cele powstania.
Dla rozwiania wątpliwości dodam, że nic nie warte lub szkodliwe są
rozmaite pletnie i deklaracje, jeśli nie idą za nimi czyny i fakty.
Skutki. Gadanina jest tania; tańsza nawet niż 2 grosze, o których mówił
Piłsudski. Dotyczy to i niżej podpisanego, i tego tekstu.
3.3. Tytuł moralny, lub ograniczenie „podmiotowe”. O
obecnej atrapie państwa sporo mówi choćby to, że na prawie 10 tysięcy
prokuratorów, do odpowiedzialności karnej w latach 2001-2010
pociągnięto… 5 (pięciu)! Stanowiska odpowiedniego szczebla nie mogą być
biletem do bezkarności jak dziś, a służbą wymagającą pewnych przymiotów.
Poza pięknoduchami z tzw. „prawicy” deklarują to (kłamliwie) nawet
najbardziej załgani apologeci Trzeciej Rzeszy Pospolitej. Warto
pamiętać, że u zarania państwa i w kluczowych jego chwilach taka służba
wiązała się z niebezpieczeństwami. Niebezpieczeństwa te trudno
specjalnie stworzyć, lub odtworzyć. Sądzę jednak, że celowe jest
egzekwowanie pewnych postaw u osób pełniących funkcje publiczne,
przynajmniej te ważniejsze. Możliwość objęcia tych funkcji – w tym
również rządowych, w drodze kooptacji - być może powinna zależeć od
prostych, czytelnych kryteriów. Może na przykład od zgody na przejście w
reżim prawny szczególny, w którym obowiązywałaby kara śmierci za zdradę
lub sprzeniewierzenie środków publicznych? I/lub: może w sprawach o
zdradę lub sprzeniewierzenie środków publicznych winna orzekać ława
przysięgłych – ale nie kwalifikowaną, a zwykłą większością głosów? Tak
czy owak - odpowiedzialność za te dwa przestępstwa nie może być
absolutną fikcją, jak dziś odpowiedzialność prokuratorów, a w wypadku
„polityków” możliwość stanięcia przed Trybunałem Stanu. O tym, że
odpowiedzialność przedstawicieli Polski odrodzonej jest realna świadczyć
winny wykonywane wyroki śmierci. To upewni Polaków, że rząd powstania
ma czyste ręce, nie służy samemu sobie. Jak łatwo się domyślić, takie
rozwiązanie wyeliminuje z Polski samą możliwość powstawania tak
patologicznych tworów, jak „Platforma Obywatelska”, którą mam za złożoną
wyłącznie z ludzi sprzedajnych; zarazem i tchórzliwych, i pozbawionych
charakteru; naturalna wylęgarnię zdrady i łajdactwa.
Efektywnie, jest to propozycja odtworzenia po latach „szlachty” – z tą
różnicą, że w jej skład nie wchodziloby się z urodzenia a z wyboru, a
udział wiązał się z realnym niebezpieczeństwem śmierci w wyniku często
nieprawdziwego oskarżenia i wyroku ławy przysięgłych głosującej
większością nie kwalifikowaną, a zwykłą. Nieuniknione w pierwszym, a w
drugim nawet względnie częste są pomyłki sądowe. Ryzyko dotyczyłoby
tylko pewnych, odpowiednio wysoko umocowanych przedstawicieli państwa;
nie ma przymusu obejmowania funkcji objętych reżimem prawnym
szczególnym.
3.4. Ograniczenie zakresu („przedmiotowe”).Dyktatura powstania
może ograniczać się do zadań związanych ściśle z odzyskaniem i
utrwaleniem niepodległości, czyli do wojska, polityki zagranicznej, i
spraw wewnętrznych (tych ostatnich ograniczonych do zagadnień obcej
agentury). Domeną władz pochodzących z wyboru mogą być pozostałe
dziedziny. Państwo to wprawdzie w dużej mierze system naczyń
połączonych; na kondycję państwa i jego niepodległość, obronność rzutuje
wiele czynników i stąd dla niepodległości może nie być obojętne, na
przykład, czy program nauczania szkół obejmuje Mickiewicza, czy
Szymborską; albo czy obejmuje historię czy nie i w jakim zakresie. W tym
szkicu nie chodzi o to, jak w szczegółach rozgraniczyć zadania związane
z niepodległością od innych drugorzędnych a jedynie to, że
rozgraniczenie to powinno istnieć. I zaistnieć w świadomości Polaków.
3.5. Wolność. Społeczeństwo obywatelskie („otwarte”).
Kogoś kto uważnie obserwuje realia Trzeciej Rzeszy Pospolitej nie dziwi,
że jej apologeci mają pełne usta o „społeczeństwie otwartym” przy
wszechobecności bezprawia, fałszu i przemocy i skrajnym zniewoleniu,
dyktacie totalitarnego państwa. Zdążyliśmy zapomnieć, że „niepodległość
to jedyna swobód rękojmia”[7].
Wieki całe – w tym przez cały okres zaborów – walka o niepodległość
Polski była walką o prymat zasady wolności nad zasadą zniewolenia.
Przyczyną niepodległości Polski, racją jej niepodległości, są „swobody”,
jak racją Rosji niewola a racją Niemiec – siła i organizacja.
Niegodziwością roku 1989 było zastąpienie jednego totalizmu innym
(dokładniej: udoskonalenie i pogłębienie totalizmu lat 1944-1989). Nikt
nie ma prawa domagać się od Polaków wyrzeczeń i ofiar w imię pogłębienia
ich niewoli. Być może wyliczając tytuły do władzy dyktatury powstania
powinienem zacząć od tego najważniejszego tytułu moralnego, jakim i dziś
musi być przywrócenie Polakom wolności; rozumianej jak w dawnej Polsce,
a potem w USA „negatywnie” - jako wykluczenie arbitralnej lub innej
bezprawnej ingerencji władzy, również własnej. Wolność jest wartością
samoistną, ale warto wskazać na jej skutki w dziedzinach nawet doraźnych
i wymiernych, w tym dla mobilizacji społecznej. Nie będę opisywał form
(a dokładniej, dowodów) tej wolności, ale w skrócie można wskazać choćby
na wspomniane już ochotniczą Armię Krajową i ławy przysięgłych – w tych
ostatnich, to nie nasłani przez nie wiadomo kogo (przez „Prezydenta”)
degeneraci jak dziś, a obywatele winni sami decydować, co jest prawdą i
co jest sprawiedliwe, kto jest winny a kto nie. W totalitarnej dziś
Polsce każdy „polityk” żąda dalszego poszerzenia i tak totalnej władzy
„państwa” nad Polakami; warto wspomnieć o pewnym pośle PIS, dla którego
2% uniewinnień to „plaga uniewinnień”[8]
(!) - ograniczenia władzy nie proponuje nikt. Trzecia Rzesza Pospolita
postanowiła urządzić Polskę bez Polaków, sprowadzonych do roli bydła,
podludzi. Paszli won! - nic o nas bez nas! Rację ma klasyk na zasadach
paradoksu żądając, by „wziąć za mordę i wprowadzić wolność”. Dlatego
ważnym tytułem moralnym dyktatury powstania może być przywrócenie
wolności - republikańskiego społeczeństwa obywatelskiego.
3.6. Ograniczenie czasowe. I wreszcie, dyktaturę
powstania ograniczyć można do pewnego okresu koniecznego dla utrwalenia
państwa polskiego, na przykład 15-20 lat, po upływie których albo będzie
ono wzmocnione istnieć, albo znów trafi w szpony agentów Rosji (i/lub
innych państw) lub idiotów jak obecnie.
Trwanie antypolskiego państwa, w stopniu mniejszym niż naga siła
cementują antypolskie „media”, czyli szczekaczki i gadzinówki okupanta.
Koncesje na szczekaczki swego czasu wydawali agenci wpływu i do dziś są
one własnością indywiduów związanych z dawnym resortem, zapewne też
zresztą podstawionych. Ważnym zadaniem rządu powstania jest likwidacja
szczekaczek, na przykład przez nacjonalizację i uczciwe – a zwłaszcza
ostrożne – przeprowadzenie procesu koncesyjnego. Idzie o realne
gwarancje równowagi poglądów. Kwestia ładu medialnego jest doniosła,
sądzę bowiem, że bez kroplówki lub igrzysk, jakim jest obecny system
propagandy, państwo antypolskie, Trzecia Rzesza Pospolita nie
przetrwałoby tych 25 lat. Likwidację systemu obcej propagandy uważam za
część zadania szerszego, jakim jest likwidacja obcej agentury; warto
jednak wspomnieć o niej odrębnie – gdyż sposób likwidacji siłą rzeczy
jest tu inny.