Nie wolno utrwalać kłamstw
W przestrzeni medialnej często pojawia się kłamstwo, jako narzędzie potrzebne kłamcy do osiągnięcia konkretnego politycznego celu. Zwykle bardzo szybko jest unieważnione wyjaśnieniami osoby, której kłamstwo dotyczy, ale wyjaśnienia natychmiast są przykrywane przez wielokrotne powtarzanie tego samego kłamstwa. Jeśli nie ma sprawnie funkcjonujących sądów, które zdołają powstrzymać taki proceder, kłamstwo zwycięża i trwa. Po pewnym czasie konkretne kłamstwo traci swoją funkcjonalność, ale i tak trwa, by okazać swoją użyteczność, gdy przychodzi stosowna pora.
Dzisiaj czwórka młodych dziennikarzy w TVP Info komentowała aktualne wydarzenia, a ton nadawał jakiś młody człowiek z Onet.pl, który zastąpił red. A.Stankiewicza, zwykle zapraszanego jako polskojęzyczny przedstawiciel tego niemieckiego portalu. Nie było w tej rozmowie niczego szczególnego, aż do momentu, gdy młody onetowiec uraczył wszystkich „anegdotą” o Wiesławie Chrzanowskim, straszliwie skrzywdzonym przez Antoniego Macierewicza oskarżeniem o agenturalność w 1992 roku. Potworność tego oskarżenia podkreślił opisem tortur, jakim poddany był więzień Chrzanowski, któremu wręcz rozrywano twarz.
Młody człowiek zakończył swój przygotowany wywód, został cierpliwie, ze zrozumieniem wysłuchany i nikt nawet tego nie skomentował, a tym bardziej nie sprostował. Dopiero chwilę później uświadomiłem sobie, że cała czwórka dziennikarzy, to ludzie tak młodzi, że mogą nie pamiętać czegoś, czego sami nie widzieli, a przyjęli za prawdę to, co im inni przekazali. Kłamstwo przetrwało i w całkiem innym czasie i innych okolicznościach jest dalej używane.
Trzeba więc jeszcze raz przywołać prawdę, by kłamstwo nie trwało. Było tak:
Uchwała przyjęta przez Sejm 28 maja 1992 r., nakazała ministrowi spraw wewnętrznych ujawnienie nazwisk posłów, senatorów, ministrów, wojewodów, sędziów i prokuratorów będących tajnymi współpracownikami UB i SB w latach 1945–1990. Uchwała nie dotyczyła współpracowników Wojskowej Służby Wewnętrznej.
4 czerwca 1992 rano Antoni Macierewicz, sprawujący wówczas funkcję ministra spraw wewnętrznych, przedstawił w Sejmie tzw. listę Macierewicza z nazwiskami osób zarejestrowanych w archiwach po byłej SB jako tajni współpracownicy UB i SB. Wbrew brzmieniu uchwały lustracyjnej Macierewicz podkreślił, że nie są to nazwiska agentów, ale osób, które w archiwach SB zostały zarejestrowane jako agenci.Wbrew uchwale Sejmu lista nie obejmowała nazwisk wojewodów, sędziów i prokuratorów. Na liście były nazwiska ówczesnego Prezydenta RP i ówczesnego Marszałka Sejmu, parlamentarzystów niemal ze wszystkich ugrupowań sejmowych, szefa doradców premiera, dwóch konstytucyjnych ministrów oraz 6 wiceministrów.
Minister Antoni Macierewicz wykonał najlepiej to, co mogło zapoczątkować cywilizowaną lustrację. Na całej liście był tylko jeden przypadek, w którym zbieżność nazwisk spowodowała omyłkowe zamieszczenie jednego z posłów. Już na następny dzień pomyłka była sprostowana i spokojnie przyjęta przez poszkodowanego. Jak później stało się jasne, identyczną listą dysponował A. Milczanowski, a zatem także L.Wałęsa. Najbardziej charakterystyczną histerię rozpętano wokół rzekomej krzywdy M.Boniego, który przez kolejnych 15 lat wypierał się współpracy, a gdy się przyznał, otrzymał publiczne stanowisko.
Najważniejsze w dzisiejszej „anegdocie” o krzywdzie jest to, że Wiesław Chrzanowski sam przyznał rację Macierewiczowi, stwierdzając, że archiwalna dokumentacja była prawdziwa. Z łatwością wyjaśnił dramatyczne okoliczności, w jakich dokumentacja powstała i na swoim przykładzie pokazał, jak bez trudności może się wybronić człowiek, jeśli jest niewinny. Tutaj trzeba z uznaniem przyjąć jego postawę i można pominąć późniejsze winy wobec Polski, gdy wprowadził w polską politykę kilka szczególnie ponurych postaci, pośród których wyróżniają się Michał Kamiński i Kazimierz Marcinkiewicz.
Młodemu człowiekowi z Onetu nie chciało się zajrzeć do Wikipedii i przyjął bez wahania utrwalone kłamstwo, bo mu pasowało. Mnie się też nie chciało szukać jego nazwiska; przewiduję zresztą bardzo krótką karierę dla kogoś z „onetową” plamą w życiorysie dziennikarskim. Inni uczestnicy tej rozmowy być może w niewiedzy spasowali.
A jednak to kłamstwo o lustracji 1992 jest tak często powtarzane, że obowiązkowo, przy każdej okazji, trzeba go wycofywać z obiegu.
Komentarze
@Autor
Przytoczmy wypowiedź ówczesnego marszałka sejmu. Na konferencji prasowej w lokalu Zarządu Głównego ZChN, która odbyła się kilka dni po 4 czerwca 1992 roku, prof. Chrzanowski oświadczył:
Od roku 1981 byłem w częstym kontakcie z I sekretarzem ambasady włoskiej p. Marescą . Znajomość zawarłem przy udziale p. Konrada Sieniewicza, zamieszkałego w Rzymie, wówczas v-przewodniczącego Międzynarodówki Chrześcijańsko-Demokratycznej.
W tym czasie byłem zresztą jednym z przyjmujących kilka delegacji włoskiej Chadecji np. p. Piccolli, przewodniczącego Międzynarodówki Chadeckiej. P. Maresca musiał interesować się mymi naświetleniami, gdyż np. w 1981 r. gdy Andreotti, czołowy polityk włoski przez dzień przebywał w Warszawie u córki będącej żoną młodego dyplomaty, samochodem zabrał mnie na spotkanie z Andreottim (później we Włoszech Andreotti jako minister spraw zagranicznych zaprosił mnie na spotkanie do swego mieszkania).
Kontakty te zauważyli funkcjonariusze wywiadu MSW - dwóch z nich zwróciło się do mnie z przestrogą, że zachodzi podejrzenie przekazywania przeze mnie informacji szpiegowskich choćby nieświadomie, p. Maresca jest bowiem podejrzewany o szpiegostwo.
Odpowiedziałem, że po pierwsze nie mam wiadomości o charakterze cennym dla szpiega, więc nie mogę ich przekazywać. Po drugie, jako obywatel nigdy bym takich wiadomości przedstawicielowi innego państwa nie przekazywał. Po trzecie, p. Maresca w zasadzie nie wypytuje mnie, lecz przedstawia poglądy włoskie na nasze sprawy.
P. Marescę poinformowałem o tym fakcie i prosiłem, by zaniechał kontaktów ze mną (poza przyjęciami w ambasadzie). Niezbyt to przestrzegał, więc jeszcze raz powtórzyła się rozmowa analogiczna do pierwszej. Wkrótce potem - pan Maresca wyjechał - mianowany ambasadorem w Nigerii.
Chyba to stwierdzenie, że nigdy bym nie przekazywał wiadomości szpiegowskich stało się przyczyną umieszczenia mnie w kartotece jako "tajnego współpracownika" wywiadu MSW. Zaznaczam, że według informacji w MSW materiały tej sprawy są zniszczone.
W 1997 roku Wydawnictwo <<ad astra>> opublikowało autobiografię, wówczas 74-letniego, prof. Wiesława Chrzanowskiego. Historia jego życiowych dokonań przedstawiona została w formie rozmowy, którą przeprowadzili z Chrzanowskim Piotr Mierecki i Bogusław Kiernicki.
Wiesław Chrzanowski wspomina tam m.in. dni czerwcowe 1992 roku:
W kilka dni po przekazaniu tych informacji przez ministra Macierewicza Sejmowi, odbyło się posiedzenie Komitetu Politycznego ZChN-u, a później Zarządu Głównego ZChN-u. Na obu tych gremiach min. Macierewicz - ówcześnie v-prezes Zarządu - stwierdził, że w świetle znanych mu materiałów nie ma podstaw do zarzucenia prezesowi Chrzanowskiemu, by przekazywał jakieś doniesienia służbom bezpieczeństwa. Zarząd łącznie z Macierewiczem, po wysłuchaniu także Stefana Niesiołowskiego, jednomyślnie wyraził mi votum zaufania.
Wydaje mi się, że w okresie "afery teczkowej" Włosi zorientowali się, na jakie nieprzyjemności po latach naraziły mnie kontakty z ich ambasadą. Chyba w końcu czerwca 1992 roku ambasador Manci wydał kolację na mą cześć, w której uczestniczyło kilkanaście osób. Wygłosił adresowane do mnie bardzo serdeczne przemówienie. A późną wiosną 1993 r. przy okazji jakiejś wizyty w Polsce po zakończeniu już swej misji w Nigerii p. Maresca odwiedził mnie w Sejmie wyrażając m.in. ubolewanie w związku z tą sprawą i wspominając nasze kontakty.
Nigdy nie byłem przeciwnikiem lustracji. Co do akcji lustracyjnej rządu Olszewskiego, to moje zastrzeżenia nie dotyczą faktu umieszczenia mnie na liście, ale sposobu przeprowadzenia tej akcji, a nawet politycznego wykorzystania materiału lustracyjnego.
Źródła:
- Chrzanowski Wiesław: Pół wieku polityki czyli rzecz o obronie czynnej. Rozmowa. [z Wiesławem Chrzanowskim rozmawiali Piotr Mierecki i Bogusław Kiernicki], Wyd. <<ad astra>>, Warszawa, 1997, str. 325-327.
- Graczyk Roman: Chrzanowski, Świat Książki, Warszawa, 2013, 382 str.
- Bagieński Witold, Cenckiewicz Sławomir, Woyciechowski Piotr: Konfidenci. Archiwa ujawniają prawdę, Editions Spotkania, 2015, 720 str.
Ocenie musi podlegać działalność prof. Chrzanowskiego z okresu kiedy pełnił funkcję ministra sprawiedliwości. Chodzi o jego podejście do afery FOZZ, a także do śledztwa prowadzonego przez prokuratora Andrzeja Witkowskiego w sprawie zamordowania ks. Jerzego Popiełuszki. Poniżej linki do dyskusji toczonej w "Rzeczpospolitej" po opublikowaniu książki Bagieńskiego, Cenckiewicza i Woyciechowskiego.
Wiesław Chrzanowski w sidłach bezpieki - Graczyk, Cenckiewicz.
Sprawa Chrzanowskiego: ważyć, kto i w czym zawinił - Jachowicz, Wyszkowski, Żyszkiewicz.
W obronie pamięci marszałka Wiesława Chrzanowskiego
@Autor
Pan zapomniał o czymś..."milion gwoździ wbijanych codziennie do pustych łbów ciemnego ludu...etc."
Gwoździe są produkowane w "reżyserce",a kowalami są usłużni funkcjonariusze medialni.
Wszystkie media żyją ze Scoopów i Newsów i nieważne,czy te newsy są prawdziwe,prawdziwe sa tylko pieniądze...od Sorosa,z Brukseli,czy nawet mafii handlującej
bronia i narkotykami...na banknotach €,$ nie ma napisane skąd przyszły...kogo to obchodzi?
Podobno tylko dzięki kłamstwu,umiejetności kłamania...powstał gatunek homo...:-))
@WACEK SZPARAGA
Mamy jednak problem, że można po raz któryś wyjaśnić sprawę, a i tak za chwilę pojawi się "młody człowiek", który z butą rzuci ponownie to, albo kolejne kłamstwo. W takich sytuacjach jednak powinna być mocna reakcja, któregoś z uczestników rozmowy w studiu telewizyjnym.