SEEIII RP, podczas swojego dwudziestopięcioletniego „rozwoju”, doszła właśnie do fazy zakładu psychiatrycznego o charakterze otwartym. I rzec można bez większej obawy o przesadę, że niepełnosprytność intelektualna dotknęła niczym syfilis i ebola, razem wzięte, zarówno gadające w telewizorach głowy, "ekspertuf", rzeczników, czyli de facto niedorzeczników partyj roztomaitych a i organizacji wszelakich.
Upośledzenie umysłowe dotknęło dziennikarzy piszących i mówiących czyli pieprzących androny ustnie i pisemnie we wszelakich przekaźnikach, które jedno tylko mają zadanie i jedną misję dziejową. Chronić władzuchnę ukochaną! Chronić za wszelką cenę! Bez względu na wszystko! Bo ona, ta władzuchna właśnie, zapewnia im chlebuś z szyneczką, a niektórym nawet kawiorek, szampan (także z dziwką) i truskawki...
I nie byłoby w powyższym nic szczególnie groźnego gdyby zaraza płynąca z muss mędiów głównego ścieku nie zarażała pomału, podstępnie i nieodwracalnie ich konsumentów masowych. Ergo Polaków zniszczonych w wyniku dziejowego niefarta, osłabionych, z lekka czasem nerwowych a przede wszystkim pozbawionych elementarnych podstaw – fundamentów aksjologicznych, które przez tysiąclecie już pozwalały odróżniać zarówno prawdę od fałszu, jak i zło od dobra. Ale także pozwalały świat uporządkowywać i świat rozumieć.
I to wszystko, w czasie 25 lat „wolności” szlag nagły był trafił i krew troista zalała. Doszło do mózgów Polaków pomieszania a u wielu się gówno z rozumem tak zmiksowało, że patrzą w ekran na mordę Szejnfelda czy innego psycho-Stefana niezdolni do wyłączenia pudła, splunięcia i zabrania rodziny na spacer...
Niezdolni do żadnej reakcji kiedy już wiedzą, że są okradani, że ich wnuki nie spłacą „ich” długów. Niezdolni do żadnej reakcji kiedy wiedzą już nawet, że ich państwo jest tylko teoretyczne, że ich rząd „robi laskę Amerykanom” a poza tym, że „ch... dupa i kamieni kupa”.
Nie zauważają języka państwowej elity, który to język mówi o niej więcej niż tysiące naukowych rozpraw. Który empirycznie dowodzi, że są bandą żuli godną splunięcia i kopnięcia w dupę bo nawet rozmowa z tym chłamem uwłacza człowieczej godności.
A świat nie stoi w miejscu. I nie poczeka aż nadwiślańskie plemię powróci znowu do poziomu państwowości, wytworzy prawdziwe elity, będzie świadome sensu i celu własnego istnienia, będzie umiało zdefiniować narodowe i państwowe interesy, cele, i będzie zdolne znaleźć narzędzia do ich realizacji.
Albo więc podniesiemy się z kolan i będziemy potrafili zaczerpnąć z tysiącletniego dziedzictwa wszystko to co nas przez wieki stanowiło, albo zginiemy. Albo odrzucimy aplikowaną nam kroplówkę z trutką na gryzonie i pawulonem, albo sczeźniemy do szczętu hańbiąc setki pokoleń, które Polskę przeniosły przez niejeden już potop barbarzyństwa aż do naszych dni.
Albo pozostaniemy szpitalem psychiatrycznym i skretyniali damy się gwałcić, poniżać i deptać. Albo zrzucimy kaftan bezpieczeństwa, rozerwiemy go na strzępy, podniesiemy głowy i wyprostujemy karki.
Nie mamy już czasu. Czas właśnie się dopełnia.