Zapiski podwójnego kata | Czas Historii
To historia jak z powieści szpiegowskiej. Nic zresztą dziwnego, w końcu dotyczy gen. Iwana Sierowa, jednego z najgorliwszych wykonawców polityki Józefa Stalina. To właśnie on na polecenie sowieckiego generalissimusa dwukrotnie dokonywał usmirenija, czyli „uspokojenia” Polski – po tym, jak w roku 1939, a potem w latach 1944-1945 zajęły ją wojska sowieckie.
Właśnie w Rosji ukazały się sekretne pamiętniki Sierowa, w których kwestie polskie zajmują
całkiem sporo miejsca. Dla bezpieczeństwa i zemsty Gen. Sierow prowadził swoje zapiski od 1939 roku. A trzeba wiedzieć, że wiązało się z tym spore niebezpieczeństwo, bo było to ściśle zabronione.
W latach wojny sowiecki oficer za prowadzenie dziennika mógł trafić nawet przed pluton egzekucyjny. A Sierow był wysokim oficerem NKWD i jego zapiski są na pewno znacznie ważniejsze od notatek oficerów liniowych. Jakie były więc jego motywacje? Prawdopodobnie dwojakiego rodzaju. Po pierwsze – chciał mieć zabezpieczenie, które mogłoby mu pomóc w sytuacji załamania kariery. A uczestnicząc w bardzo skomplikowanych wydarzeniach, nie mógł przecież w stu procentach polegać na pamięci. Po drugie – sądząc po zawartości jego pamiętnika, była to forma psychoterapii. Sierow bez wątpienia był jednym z łańcuchowych morderców w służbie Stalina. Tymczasem w swoich zapiskach przedstawia
siebie jako dobrodusznego i honorowego wojaka, który po prostu trafił na swój kontrowersyjny odcinek z miłości do ojczyzny.
Na koniec doszedł i trzeci motyw: zemsta. Sierow w 1963 roku został wyrzucony z systemu władzy pod pretekstem zaniedbania obowiązków, które doprowadziło do bezkarnej działalności przewerbowanego przez Amerykanów sowieckiego szpiega Olega Pieńkowskiego, który rok wcześniej został złapany, a w 1963 roku skazany na śmierć
i stracony. Generał nie poczuwał się do odpowiedzialności z tego tytułu, był bardzo rozgoryczony usunięciem z GRU i partii i był – nie bez podstaw zresztą – przekonany, że sprawa Pieńkowskiego była tylko pretekstem, a tak naprawdę chodziło o wyeliminowanie
go jako starego stalinowca. Świadczyć o tym mógł fakt, że Sierow zachował swój sowiecki majątek – i to właśnie na pozostawionej mu podmoskiewskiej daczy w ścisłej tajemnicy prowadził wieloletnią pracę pamiętnikarską, przy pomocy której chciał się odpłacić swoim prześladowcom.
całkiem sporo miejsca. Dla bezpieczeństwa i zemsty Gen. Sierow prowadził swoje zapiski od 1939 roku. A trzeba wiedzieć, że wiązało się z tym spore niebezpieczeństwo, bo było to ściśle zabronione.
W latach wojny sowiecki oficer za prowadzenie dziennika mógł trafić nawet przed pluton egzekucyjny. A Sierow był wysokim oficerem NKWD i jego zapiski są na pewno znacznie ważniejsze od notatek oficerów liniowych. Jakie były więc jego motywacje? Prawdopodobnie dwojakiego rodzaju. Po pierwsze – chciał mieć zabezpieczenie, które mogłoby mu pomóc w sytuacji załamania kariery. A uczestnicząc w bardzo skomplikowanych wydarzeniach, nie mógł przecież w stu procentach polegać na pamięci. Po drugie – sądząc po zawartości jego pamiętnika, była to forma psychoterapii. Sierow bez wątpienia był jednym z łańcuchowych morderców w służbie Stalina. Tymczasem w swoich zapiskach przedstawia
siebie jako dobrodusznego i honorowego wojaka, który po prostu trafił na swój kontrowersyjny odcinek z miłości do ojczyzny.
Na koniec doszedł i trzeci motyw: zemsta. Sierow w 1963 roku został wyrzucony z systemu władzy pod pretekstem zaniedbania obowiązków, które doprowadziło do bezkarnej działalności przewerbowanego przez Amerykanów sowieckiego szpiega Olega Pieńkowskiego, który rok wcześniej został złapany, a w 1963 roku skazany na śmierć
i stracony. Generał nie poczuwał się do odpowiedzialności z tego tytułu, był bardzo rozgoryczony usunięciem z GRU i partii i był – nie bez podstaw zresztą – przekonany, że sprawa Pieńkowskiego była tylko pretekstem, a tak naprawdę chodziło o wyeliminowanie
go jako starego stalinowca. Świadczyć o tym mógł fakt, że Sierow zachował swój sowiecki majątek – i to właśnie na pozostawionej mu podmoskiewskiej daczy w ścisłej tajemnicy prowadził wieloletnią pracę pamiętnikarską, przy pomocy której chciał się odpłacić swoim prześladowcom.
Walizki w ścianie
Sierow umarł latem 1990 roku w wieku prawie 85 lat. To dzięki temu pamiętniki przetrwały. Związek Sowiecki się wtedy rozpadał i najwyraźniej przechodzące kryzys KGB nie miało czasu, by dokładnie przeszukać daczę generała po jego śmierci. Tymczasem skrywała ona wielką tajemnicę. Zanim jednak ją odkryto, upłynęły kolejne 22 lata. W 2012 roku dacza przeszła na własność wnuczki Sierowa – Wiery. Kobieta rozpoczęła generalny remont rozpadającego się budynku. Podczas przestawiania jednej ze ścian robotnicy znaleźli w jej
wnętrzu kilka dobrze zabezpieczonych walizek. Z wielkimi nadziejami dobrali się do ich wnętrza. Jakież było ich rozczarowanie, gdy zamiast złota i diamentów znaleźli wewnątrz
naręcza dokumentów. To były właśnie pamiętniki Sierowa.
Kolejne kilka lat upłynęło, zanim doprowadzono do ich częściowej publikacji. Czytając wydaną właśnie złożoną z nich książkę, można mieć zresztą podejrzenia, że niektóre
fragmenty wspomnień zostałyzatajone. Wydaje się jednak, że kwestie polskie opublikowane
zostały in extenso.
wnętrzu kilka dobrze zabezpieczonych walizek. Z wielkimi nadziejami dobrali się do ich wnętrza. Jakież było ich rozczarowanie, gdy zamiast złota i diamentów znaleźli wewnątrz
naręcza dokumentów. To były właśnie pamiętniki Sierowa.
Kolejne kilka lat upłynęło, zanim doprowadzono do ich częściowej publikacji. Czytając wydaną właśnie złożoną z nich książkę, można mieć zresztą podejrzenia, że niektóre
fragmenty wspomnień zostałyzatajone. Wydaje się jednak, że kwestie polskie opublikowane
zostały in extenso.
Pierwsza sowiecka okupacja
2 września 1939 roku Sierow – jak twierdzi, całkowicie nieoczekiwanie dla siebie – został szefem ukraińskiego NKWD. Niewątpliwie ta nominacja miała związek z szykowaną sowiecką inwazją na Polskę. Stalinowi i ówczesnemu szefowi całego NKWD, czyli Ławrientijowi Berii, chodziło zapewne o wrzucenie na nowy teren kogoś zaufanego, a jednocześnie nie mającego związku z zakończonym właśnie Wielkim Terrorem. Właśnie od relacji z zajęcia i okupacji Polski rozpoczyna się opublikowana część relacji Sierowa. Dowiadujemy się z niej po pierwsze – że termin wkroczenia do Polski był znany od początku września. Sierowa poinformował o nim jego przełożony – Wsiewołod Mierkułow. Wynikałoby z tego, że Stalin nigdy nie przesuwał tego terminu, tylko zaplanował go, zapewne w porozumieniu z Niemcami, od razu. Sierowowi polecono zająć się „uspokojeniem” Polski po jej zajęciu, czyli aresztowaniami, represjami, wysiedleniami i sowietyzacją, a na koniec administracyjnym przyłączeniem ukradzionych Polsce ziem do Związku Sowieckiego.
czytaj też: Zidentyfikowano ciało majora „Zapory”
Zgodnie z rozkazem, pojawił się 15 września na granicy, a rano 17 września, wraz ze swoim sztabem, ruszył za wkraczającymi wojskami. Z jego opisu wynika, że polskie wojsko w sposób systematyczny właściwie nie sprzeciwiało się wkraczającym wojskom
sowieckim. Opór stawiali głównie maruderzy, którzy utracili kontakt ze swoim dowództwem.
sowieckim. Opór stawiali głównie maruderzy, którzy utracili kontakt ze swoim dowództwem.
Kapitulacja Langnera
Już kilka dni później Sierow uczestniczył w rozmowach kapitulacyjnych z polskim komendantem Lwowa, gen. Władysławem Langnerem, który po 10 dniach obrony miasta przed Niemcami postanowił poddać miasto
sowietom.
„Pojawił się niewysoki, ale całkiem surowy generał. Rozmowy były krótkie. On powiedział nam, że Niemcy chcieli, żeby oddał Lwów im, ale on postanowił oddać go Rosjanom.
Przedstawił warunki:
a) nie otwierać w mieście ognia, żeby nie ucierpiała ludność cywilna;
b) dać wolność żołnierzom, bohatersko broniącym miasta;
c) uwolnić oficerów, którzy zobowiążą się do niewalczenia z Rosjanami.
My w zasadzie zgodziliśmy się na te warunki, uzupełniając je o wymóg wyprowadzenia wojsk za miasto i złożenia broni”. Langner wyprowadził żołnierzy i zdał broń. A Sierow dodaje, że sowieckie wojska, wkraczając do Lwowa, oczywiście strzelały. Natomiast jeszcze tego samego dnia wieczorem z Moskwy przyszedł rozkaz aresztowania wszystkich polskich oficerów i dostarczenia ich do punktów zbornych na Ukrainie.
sowietom.
„Pojawił się niewysoki, ale całkiem surowy generał. Rozmowy były krótkie. On powiedział nam, że Niemcy chcieli, żeby oddał Lwów im, ale on postanowił oddać go Rosjanom.
Przedstawił warunki:
a) nie otwierać w mieście ognia, żeby nie ucierpiała ludność cywilna;
b) dać wolność żołnierzom, bohatersko broniącym miasta;
c) uwolnić oficerów, którzy zobowiążą się do niewalczenia z Rosjanami.
My w zasadzie zgodziliśmy się na te warunki, uzupełniając je o wymóg wyprowadzenia wojsk za miasto i złożenia broni”. Langner wyprowadził żołnierzy i zdał broń. A Sierow dodaje, że sowieckie wojska, wkraczając do Lwowa, oczywiście strzelały. Natomiast jeszcze tego samego dnia wieczorem z Moskwy przyszedł rozkaz aresztowania wszystkich polskich oficerów i dostarczenia ich do punktów zbornych na Ukrainie.
O co mu chodzi? Otóż „jeśli przesłuchujesz umiejętnie katolika i w odpowiednim momencie przywołasz na świadka Matkę Boską, to dostajesz od niej sygnał. Bo [przesłuchiwany –
przyp. tłum.] mógł śmiało oszukiwać śledczego, ale nie mógł okłamać Matki Boskiej i przejawiał zmieszanie, po którym było widać, że wszystko wcześniej powiedziane jest szyte grubymi nićmi”.
Z relacji Sierowa wynika, że rozkaz ten został sprowokowany przez idiotyczne zachowanie gen. Langnera, który de facto skazał większość swoich oficerów na śmierć. Sam zaś został przewieziony do Moskwy, po czym w listopadzie 1939 roku został wypuszczony do Rumunii. Tajemnica tego zdarzenia do dziś nie została wyjaśniona.
Polowanie na ZWZ i Okulickiego
Podziemny Związek Walki Zbrojnej zaistniał od razu po wkroczeniu sowietów i – jak przyznaje Sierow – działał powszechnie. „Polacy musieli być prawdziwymi fanatykami, jeśli uwierzyli, że walkę trzeba prowadzić i że zwyciężą. Są w dodatku dobrymi konspiratorami,
choć, jak się potem wyjaśniło, w konspiracji przeszkadza im… wiara katolicka” – pisze szef NKWD na okupowanych polskich terytoriach.
O co mu chodzi? Otóż „jeśli przesłuchujesz umiejętnie katolika i w odpowiednim momencie przywołasz na świadka Matkę Boską, to dostajesz od niej sygnał. Bo [przesłuchiwany –
przyp. tłum.] mógł śmiało oszukiwać śledczego, ale nie mógł okłamać Matki Boskiej i przejawiał zmieszanie, po którym było widać, że wszystko wcześniej powiedziane jest szyte grubymi nićmi”.
Sierow przyznaje, że informacje o Leopoldzie Okulickim, który od 2 listopada 1940 roku był szefem ZWZ we Lwowie, otrzymał drogą agenturalną, czyli od zdrajców zakonspirowanych w łonie organizacji. To dzięki nim schwytano łączniczkę Okulickiego, Bronisławę Wysłouchową, która poddana torturom wydała jego kwaterę.
Okulicki został aresztowany w nocy z 21 na 22 stycznia 1941 roku i od razu przewieziony na przesłuchanie do Sierowa. „Ja was znam, jesteście szefem wywiadu na Ukrainie” – miał powiedzieć autorowi pamiętnika. Następnie miał oświadczyć, że o organizacji wszystko opowie, ale nie ujawni żadnych nazwisk, czegokolwiek by z nim nie robiono. Podczas pierwszego przesłuchania, trwającego kilkanaście godzin, Okulicki wypalił 197 papierosów.
Dwa dni później został odesłany do Moskwy. ZWZ po aresztowaniu dowódcy, zdaniem Sierowa, przestał działać.
Sierow uczestniczył w wysiedleniach polskiej ludności, a także co najmniej brał współudział (polegający na wyłapywaniu oficerów i policjantów) w zbrodni katyńskiej. Naten temat nie wypowiada się jednak.
O udział w mordowaniu Polaków oskarża – słusznie – Bogdana Kobułowa, który miał się poczuć nieswojo po tym, jak Stalin nawiązał stosunki dyplomatyczne z gen. Sikorskim.
choć, jak się potem wyjaśniło, w konspiracji przeszkadza im… wiara katolicka” – pisze szef NKWD na okupowanych polskich terytoriach.
O co mu chodzi? Otóż „jeśli przesłuchujesz umiejętnie katolika i w odpowiednim momencie przywołasz na świadka Matkę Boską, to dostajesz od niej sygnał. Bo [przesłuchiwany –
przyp. tłum.] mógł śmiało oszukiwać śledczego, ale nie mógł okłamać Matki Boskiej i przejawiał zmieszanie, po którym było widać, że wszystko wcześniej powiedziane jest szyte grubymi nićmi”.
Sierow przyznaje, że informacje o Leopoldzie Okulickim, który od 2 listopada 1940 roku był szefem ZWZ we Lwowie, otrzymał drogą agenturalną, czyli od zdrajców zakonspirowanych w łonie organizacji. To dzięki nim schwytano łączniczkę Okulickiego, Bronisławę Wysłouchową, która poddana torturom wydała jego kwaterę.
Okulicki został aresztowany w nocy z 21 na 22 stycznia 1941 roku i od razu przewieziony na przesłuchanie do Sierowa. „Ja was znam, jesteście szefem wywiadu na Ukrainie” – miał powiedzieć autorowi pamiętnika. Następnie miał oświadczyć, że o organizacji wszystko opowie, ale nie ujawni żadnych nazwisk, czegokolwiek by z nim nie robiono. Podczas pierwszego przesłuchania, trwającego kilkanaście godzin, Okulicki wypalił 197 papierosów.
Dwa dni później został odesłany do Moskwy. ZWZ po aresztowaniu dowódcy, zdaniem Sierowa, przestał działać.
Sierow uczestniczył w wysiedleniach polskiej ludności, a także co najmniej brał współudział (polegający na wyłapywaniu oficerów i policjantów) w zbrodni katyńskiej. Naten temat nie wypowiada się jednak.
O udział w mordowaniu Polaków oskarża – słusznie – Bogdana Kobułowa, który miał się poczuć nieswojo po tym, jak Stalin nawiązał stosunki dyplomatyczne z gen. Sikorskim.
Polowanie na gen. „Wilka”
Sierow zorganizował także w Wilnie w lipcu 1944 roku pułapkę na gen. Aleksandra Krzyżanowskiego „Wilka”, szefa Okręgu Wileńskiego Armii Krajowej. Sowieci pozorowali rozmowy z AK-owcami, by złapać nie tylko samego „Wilka”, ale także całe jego dowództwo. Intrygę wymyślił Sierow. Najpierw odbyły się dwa wstępne spotkania „Wilka” z dowództwem
sowieckim, w tym z gen. Iwanem Czerniachowskim. W ich trakcie sowieci nieoczekiwanie zgodzili się na zorganizowanie z żołnierzy AK samodzielnej jednostki bojowej, która byłaby w dodatku przez nich uzbrojona. Skuszony taką obietnicą „Wilk” na trzecie już spotkanie, 17 lipca, przybył tylko z dwoma innymi oficerami. Po trwającej dłuższy czas rozmowie
Sierow doprowadził do tego, że „Wilk” wezwał wszystkich swoich oficerów na punkt zborny: „Zmieniłem temat rozmowy i oświadczyłem, że chciałbym, razem z »Wilkiem«, dokonać przeglądu jego oficerów, porozmawiać z nim, żeby zorientować się, jaka jest ich sytuacja bojowa, żeby można było donieść o sytuacji do Sztabu Głównodowodzącego Armią Sowiecką. Generał »Wilk« zaczął się konsultować w tej sprawie z obecnym na rozmowach przedstawicielem rządu londyńskiego, który, na ile zrozumiałem po polsku
(a trochę polski znałem), oponował. Wtedy wtrąciłem się i powiedziałem, że nic na tym nie stracicie, bo pojadę na to spotkanie tylko z adiutantem. To najwyraźniej ich uspokoiło i zdecydowali się wezwać oficerów do miejscowości, którą pokazali mi na mapie, gdzie mieliśmy pojechać po zakończeniu rozmów. Potem poprosiłem »Wilka«, by wydał rozkaz w tej sprawie swojemu adiutantowi, który pojechałby i zebrał oficerów. »Wilk«, niczego nie podejrzewając, wydał taki rozkaz i adiutant odjechał”.
sowieckim, w tym z gen. Iwanem Czerniachowskim. W ich trakcie sowieci nieoczekiwanie zgodzili się na zorganizowanie z żołnierzy AK samodzielnej jednostki bojowej, która byłaby w dodatku przez nich uzbrojona. Skuszony taką obietnicą „Wilk” na trzecie już spotkanie, 17 lipca, przybył tylko z dwoma innymi oficerami. Po trwającej dłuższy czas rozmowie
Sierow doprowadził do tego, że „Wilk” wezwał wszystkich swoich oficerów na punkt zborny: „Zmieniłem temat rozmowy i oświadczyłem, że chciałbym, razem z »Wilkiem«, dokonać przeglądu jego oficerów, porozmawiać z nim, żeby zorientować się, jaka jest ich sytuacja bojowa, żeby można było donieść o sytuacji do Sztabu Głównodowodzącego Armią Sowiecką. Generał »Wilk« zaczął się konsultować w tej sprawie z obecnym na rozmowach przedstawicielem rządu londyńskiego, który, na ile zrozumiałem po polsku
(a trochę polski znałem), oponował. Wtedy wtrąciłem się i powiedziałem, że nic na tym nie stracicie, bo pojadę na to spotkanie tylko z adiutantem. To najwyraźniej ich uspokoiło i zdecydowali się wezwać oficerów do miejscowości, którą pokazali mi na mapie, gdzie mieliśmy pojechać po zakończeniu rozmów. Potem poprosiłem »Wilka«, by wydał rozkaz w tej sprawie swojemu adiutantowi, który pojechałby i zebrał oficerów. »Wilk«, niczego nie podejrzewając, wydał taki rozkaz i adiutant odjechał”.
Potem sowieci jeszcze jakiś czas pozorowali rozmowy, by adiutant zdołał przekazać wydany przez „Wilka” rozkaz. Po czym Sierow nagle powiedział do Polaków: „Skoro wy tak się
zachowujecie i nie chcecie walczyć u boku Armii Czerwonej przeciwko Niemcom, to ja was aresztuję”. Jeden z obecnych Polaków, wedle relacji Sierowa, wyciągnął broń, ale inny
sowiecki oficer mu ją wyrwał. Natomiast gen. „Wilk” nie sprzeciwił się.
zachowujecie i nie chcecie walczyć u boku Armii Czerwonej przeciwko Niemcom, to ja was aresztuję”. Jeden z obecnych Polaków, wedle relacji Sierowa, wyciągnął broń, ale inny
sowiecki oficer mu ją wyrwał. Natomiast gen. „Wilk” nie sprzeciwił się.
Pułapka na polski rząd
Niespełna rok później, późną zimą 1945 roku, Sierow znów zajmował się polskimi sprawami. Tym razem rozpoczął polowanie na krajowych przedstawicieli rządu londyńskiego. Jak twierdzi w swoich wspomnieniach, inicjatywa ich wyłapania przyszła wprawdzie z Moskwy, ale na prośbę komunistycznego rządu lubelskiego. „W Warszawie spotkałem się z Bierutem,
Osóbką-Morawskim i Gomułką i spytałem się, dlaczego nie zwrócili się w tej sprawie bezpośrednio do mnie, a wysłali telegram do Stalina, który jeszcze mnie ochrzanił (…). Gomułka przeprosił i powiedział, że następnym razem będzie dzwonił bezpośrednio do mnie”.
Sierow zabrał się do roboty. Jak twierdzi we wspomnieniach, na początku nie wiedział, jakznaleźć polską Radę Narodową. Nitką prowadzącądo kłębka okazała się aktorka Ewa Bandrowska, która wg jednego z agentów miała znajomego, który z kolei miał kontakt z członkami rządu. Sierow zmusił Bandrowską do zdradzenia tego znajomego, który okazał się oficerem AK, po czym jego z kolei zmusił do odegrania roli posłańca od władzy sowieckiej. Posłaniec dotarł do gen. Okulickiego, któremu opowiedział bajkę o nieistniejącym
gen. Iwanowie, który miał rzekomo zostać delegowany do rozmów z Radą Narodową. Okulicki dał się wymanewrować jak dziecko i doprowadził do tego, że polski rząd zebrał się w jednym miejscu pod Warszawą i czekał na spotkanie z władzami sowieckimi. Oczywiście był śledzony i wystawił wszystkich członków rządu agentom NKWD.
Osóbką-Morawskim i Gomułką i spytałem się, dlaczego nie zwrócili się w tej sprawie bezpośrednio do mnie, a wysłali telegram do Stalina, który jeszcze mnie ochrzanił (…). Gomułka przeprosił i powiedział, że następnym razem będzie dzwonił bezpośrednio do mnie”.
Sierow zabrał się do roboty. Jak twierdzi we wspomnieniach, na początku nie wiedział, jakznaleźć polską Radę Narodową. Nitką prowadzącądo kłębka okazała się aktorka Ewa Bandrowska, która wg jednego z agentów miała znajomego, który z kolei miał kontakt z członkami rządu. Sierow zmusił Bandrowską do zdradzenia tego znajomego, który okazał się oficerem AK, po czym jego z kolei zmusił do odegrania roli posłańca od władzy sowieckiej. Posłaniec dotarł do gen. Okulickiego, któremu opowiedział bajkę o nieistniejącym
gen. Iwanowie, który miał rzekomo zostać delegowany do rozmów z Radą Narodową. Okulicki dał się wymanewrować jak dziecko i doprowadził do tego, że polski rząd zebrał się w jednym miejscu pod Warszawą i czekał na spotkanie z władzami sowieckimi. Oczywiście był śledzony i wystawił wszystkich członków rządu agentom NKWD.
Generał Leopold Okulicki - czy został skrytobójczo zamordowany na Łubiancę?
Gdy udało się tego dokonać, zapadła decyzja o wywiezieniu całego składu rządu do Moskwy. Sierow, zanim jeszcze ujawnił się przed Okulickim, obejrzał go incognito i zarządził przeszukanie go i odebranie trucizny, którą generał miał przy sobie. Dopiero wtedy pokazał się Okulickiemu, który zbladł i powiedział tylko: „Teraz wszystko jasne”. Sierow, odwożąc Okulickiego do samolotu, w którym czekali ministrowie, zapytał go jeszcze: „po co rząd w Londynie rozpoczął rzeź w Warszawie przed wejściem Armii Czerwonej? Okulicki tłumaczył się, że chcieli w ten sposób podkreślić udział wojska polskiego w działaniach wojennych przeciwko Niemcom”.
„Informacje do przemyślenia”
Sierow swoją „polską” działalność konkluduje rozdziałem o powyższym tytule. Warto przytoczyć z niego kilka zdań. „Szczególnie konstruktywną rolę [w oddaniu Polski komunistom – przyp. tłum.] odegrał Wiceprezydent Krajowej Rady Narodowej
Stanisław Grabski, który wystąpił przeciwko Mikołajczykowi, on współpracował z nami jeszcze w Londynie (minister i poseł na sejm). On optował za nową granicą Polski z Ukrainą i Białorusią oddającą nam Lwów. (…) Decyzję o aresztowaniu polskich generałów z Armii Krajowej podejmowano tylko w Moskwie. (…) Wychodzi na to, że inicjatywa aresztowania »rządu londyńskiego« wyszła od Polaków. (…) Jak się dowiedziałem, Okulickiego i innych sądzili w Moskwie, a Okulickiego zlikwidowali w więzieniu. Jednakże to był prowokator, współpracujący z nami od 1940 roku i jednocześnie z Anglikami. (…) Okulicki próbował rozpocząć rozmowy z Berią. Bierut i inni polscy rządzący silnie naciskali, by dawać pod sąd wszystkich ważnych polskich działaczy, których zatrzymaliśmy. W konfliktowej sytuacji w kwietniu-maju 1945 roku bardzo nam pomógł poseł Witos. Wtedy też, w 1945 roku podjęto decyzję o wyrzucaniu za granicę wszystkich liczących się Polaków, którzy popierali rząd Mikołajczyka. Pomogliśmy też Bierutowi wygrać wybory i wydelegowaliśmy do Polski naczelnika (oddziału D) MGB Pałkina w celu pomocy technicznej w kampanii wyborczej”.
Stanisław Grabski, który wystąpił przeciwko Mikołajczykowi, on współpracował z nami jeszcze w Londynie (minister i poseł na sejm). On optował za nową granicą Polski z Ukrainą i Białorusią oddającą nam Lwów. (…) Decyzję o aresztowaniu polskich generałów z Armii Krajowej podejmowano tylko w Moskwie. (…) Wychodzi na to, że inicjatywa aresztowania »rządu londyńskiego« wyszła od Polaków. (…) Jak się dowiedziałem, Okulickiego i innych sądzili w Moskwie, a Okulickiego zlikwidowali w więzieniu. Jednakże to był prowokator, współpracujący z nami od 1940 roku i jednocześnie z Anglikami. (…) Okulicki próbował rozpocząć rozmowy z Berią. Bierut i inni polscy rządzący silnie naciskali, by dawać pod sąd wszystkich ważnych polskich działaczy, których zatrzymaliśmy. W konfliktowej sytuacji w kwietniu-maju 1945 roku bardzo nam pomógł poseł Witos. Wtedy też, w 1945 roku podjęto decyzję o wyrzucaniu za granicę wszystkich liczących się Polaków, którzy popierali rząd Mikołajczyka. Pomogliśmy też Bierutowi wygrać wybory i wydelegowaliśmy do Polski naczelnika (oddziału D) MGB Pałkina w celu pomocy technicznej w kampanii wyborczej”.
Dziennik Sierowa ma go oczywiście przedstawić w jak najlepszym świetle. Nie da się jednak ukryć, że chcąc nie chcąc, jest lekcją, jaką technikę negocjacyjną i operacyjną sowieci i Rosjanie stosowali wobec Polaków i jak bezbronni wobec niej okazali się przedstawiciele polskiego państwa.
Tomasz Sommer