- ANTISOZIALISTISCHE ELEMENTE -
*** TA MI OTO PRZYPADŁA KRAINA
I CHCE BÓG, BYM W MILCZENIU TU ŻYŁ *
ZA TEN GRZECH, ŻE WIDZIAŁEM KAINA
ALE ZABIĆ NIE MIAŁEM GO SIŁ ***
" DESPOTYZM przemawia dyskretnie,
w ludzkim społeczeństwie każda
rzecz ma dwoje imion. "
********************
Maria Dąbrowska 17-VI-1947r.: "UB, sądownictwo są całkowicie w ręku żydów. W ciągu tych przeszło dwu lat ani jeden żyd nie miał procesu politycznego. Żydzi osądzają i na kaźń wydają Polaków"
Wikingowie wierzyli, że widoczna na nocnym niebie zorza polarna to światło, odbijające się od zbroi Walkirii – wojowniczych dziewic, wprowadzających dusze najdzielniejszych poległych do Walhalli. Minęły wieki, a zorze polarne nadal fascynują. Są tak bardzo interesujące, że amerykański Departament Obrony przeznacza miliony dolarów na ich badanie w ramach programu HAARP. Chcą zapanować nad pogodą?
Tropiciele spisków nie lubią programu HAARP
Amerykański program HAARP od lat inspiruje zwolenników teorii spiskowych. Trudno chyba znaleźć kataklizm, o który jacyś tropiciele spisków nie obwinialiby tego programu badawczego. HAARP ma odpowiadać za trzęsienia ziemi, głupotę polityków, tsunami, migreny, wybory konsumenckie, spadające samoloty i awarie prądu.
Problem w tym, że na poparcie tych teorii brakuje dowodów – bo trudno uznać za nie popularne na YouTube, charakterystyczne dla tropicieli spisków filmy z żółtymi napisami. Czym zatem jest program HAARP i co o nim wiemy? Odpowiedź na to pytanie wymaga cofnięcia się w odległą przeszłość.
Pogoda dziełem bogów
Przez tysiąclecia ludzie nie mieli żadnego wpływu na pogodę
Zobacz również: Gadżetomania.TV: Retro komputery z Pixel Heaven i ich historie
Przez długie wieki pogoda była od ludzi całkowicie niezależna. Brak wpływu na nią sprawiał, że jedynym sposobem na jej kontrolowanie była próba dogadania się z bogami. Przykładem może być choćby opisany przez Homera los Ifigenii – córki Agamemnona, który chcąc zapewnić swojej flocie pomyślne wiatry był gotowy zarżnąć swoje dziecko dla bogini Artemidy.
Rozwój nauki i poznawanie procesów, zachodzących w przyrodzie z czasem zmniejszyły rolę magii i religii, poszerzając pole manewru dla ludzi. Okazało się, że rozumiejąc mechanizmy powstawania deszczu, wiatru czy gradu można próbować wpływać na zjawiska, które do niedawna przypisywano wyłącznie boskiej ingerencji.
Kościelne dzwony modelują pogodę
Jedną z pierwszych prób tego typu było praktykowane w średniowieczu powstrzymywanie opadów gradu za pomocą kościelnych dzwonów, co stosowano m.in. we Francji w rejonach upraw winorośli. Choć ówcześni ludzie mogli kojarzyć to z ingerencją niebiańskich zastępów, to dzwony stanowiły wczesną wersję tzw. dział przeciwgradowych.
W zbliżonej do obecnej postaci zaczęto je budować już na początku XX wieku – fala uderzeniowa, powstająca przy ostrzeliwaniu chmur zapobiegała tworzeniu się w nich kryształków lodu i zamiast gradobicia na okolicę spadał deszcz.
REKLAMA
Z czasem technologię udoskonalono i współcześni rolnicy (mimo sceptycyzmu części naukowców) chronią swoje uprawy za pomocą dział, generujących falę uderzeniową dzięki wybuchom gazu. Kilka dział przeciwgradowych uruchomiono również w Polsce.
Zasiewanie chmur jodkiem srebra
Jeśli można powstrzymać grad, to dlaczego nie spróbować zrobić tego z deszczem? W tym przypadku problem był jednak znacznie poważniejszy, a bezradni okazali się m.in. australijscy naukowcy, którzy przez pół wieku, od roku 1901, bez rezultatów usiłowali zapanować nad opadami.
Przełom nastąpił za sprawą amerykańskich naukowców, Vincenta Schaefera i Bernarda Vonneguta. W 1946 roku udało się im opracować technologię „zasiewania chmur” przy pomocy rozpylonego jodku srebra, który powodował opad deszczu.
Zasiewanie chmur może być wykonywane również z ziemi
REKLAMA
Pierwszą udaną próbę poza laboratorium przeprowadzono w listopadzie 1946 roku – Schaefer przez prawie 100 kilometrów gonił samolotem zaobserwowaną chmurę, by w końcu zrzucić na nią 3 kilogramy jodku srebra. Eksperyment zakończył się powodzeniem – z chmury zaczął padać deszcz.
Projekt Cumulus – testujmy, aż nas zaleje
Technologia szybko wzbudziła zainteresowanie wojska. Deszcz na zamówienie? To oznaczało możliwość sparaliżowania ruchów przeciwnika w trudnym terenie, powodowanie powodzi i dezorganizację nieprzyjacielskich wojsk. Pozwalało również na zapewnienie dobrej pogody nad lotniskami i ukrywanie ruchów własnych oddziałów w oparach mgły.
Nic zatem dziwnego że już w 1947 roku Brytyjczycy, zainteresowanie zrealizowaniem powyższych celów, rozpoczęli Projekt Cumulus, testując różne metody „zasiewania chmur”.
Testy musiały być intensywne i udane — w sierpniu 1952 roku w mieście Lynmouth w ciągu doby spadły 23 centymetry deszczu, czyli nieznacznie mniej, niż średnio w Polsce przez pół roku. W powodzi zginęły wówczas 24 osoby, a opinia publiczna zaczęła domagać się wyjaśnień. Choć nigdy nie dowiedziono związku powodzi z prowadzonymi w tamtym rejonie testami, Projekt Cumulus został oficjalnie zamknięty.
REKLAMA
Operacja Popeye. Utopmy komunistów w błocie!
Po Brytyjczykach za militarne wykorzystanie pogody wzięli się Amerykanie, którzy na początku lat 60. rozpoczęli Operację Wściekłość Burzy (Project Stormfury), której celem było modyfikowanie siły i kierunku huraganów, jednak z powodu wątpliwości związanych z bezpieczeństwem, operację dość szybko zakończono. Uzyskane podczas niej rezultaty nie są znane.
Niedługo później rozpoczęto kolejny, militarny program modyfikacji pogody – operację Popeye. Jeśli oglądaliście filmy o wojnie wietnamskiej to jej nieodłącznym elementem jest deszcz, a właściwie lejące się z góry strumienie wody.
Z lekcji geografii możemy pamiętać, że odpowiadają za to monsuny. W czasie wojny wietnamskiej Amerykanie wpadli na pomysł, by sztucznie przedłużyć porę monsunową i sparaliżować błotem dostawy zaopatrzenia dla armii północnowietnamskiej.
Choć nie zmieniło to losów konfliktu, to operację Popeye można uznać za udaną – zrzucając jodek srebra w wybranych rejonach udało się wydłużyć porę monsunową nawet o półtora miesiąca!
REKLAMA
ENMOD — zakaz militarnego wykorzystywania klimatu
Niedługo później w Genewie podpisano konwencję ENMOD wprowadzającą zakaz modyfikacji środowiska i pogody dla celów militarnych. Od tamtego czasu zasiewanie chmur było stosowane m.in. po katastrofie w Czarnobylu, gdzie starano się w ten sposób powstrzymać roznoszenie przez chmury radioaktywnych pyłów.
Prawdopodobnie podobną metodę zastosowano podczas otwarcia igrzysk olimpijskich w Pekinie – chodziło o to, by deszcze spadły z dala od stolicy Chin, co zapewniło dobrą pogodę podczas uroczystości.
Program HAARP, czyli zróbmy sobie zorzę
Choć modyfikowanie pogody do celów militarnych zostało – przynajmniej oficjalnie – zawieszone, to jedną z największych zagadek związanych z modyfikacjami pogody i klimatu pozostaje program HAARP (High Frequency Active Auroral Research Program).
Rozpoczęto go w 1992 roku wspólnymi siłami Agencji Zaawansowanych Obronnych Projektów Badawczych (DARPA), amerykańskiej marynarki wojennej i lotnictwa. W bazie Gakona na Alasce powstał wówczas słynny kompleks kilkudziesięciu wielkich anten. Oficjalnym celem programu jest badanie zjawisk, zachodzący w jonosferze, przez którą biegnie linia Karmana – umowna granica Kosmosu.
REKLAMA
Dlaczego jonosfera budzi tak duże zainteresowanie wojska? Zwolennicy teorii spiskowych znajdują miliony wyssanych z palucha odpowiedzi, jednak odtajniona część badań wskazuje, że program HAARP służy badaniu zjawisk, związanych z komunikacją i nadzorem elektronicznym. Ta — oficjalna — wersja budzi jednak wątpliwości nawet wśród niektórych naukowców.
Jednym z najbardziej spektakularnych eksperymentów, przeprowadzonych w ramach HAARP było wytworzenie przez zlokalizowane w bazie Gakona 3,6-megawatowe nadajniki obłoku plazmy. Udało się go stworzyć nieco poniżej jonosfery – na wysokości około 50 kilometrów, a obłok posłużył do odbijania fal radiowych. Kolejnym, nagłośnionym przez media sukcesem było stworzenie w 2005 roku sztucznej zorzy polarnej, wywołanej falami radiowymi wysokiej częstotliwości.
Inżynieria klimatyczna może służyć różnym celom
Program HAARP został niedawno częściowo wygaszony — od maja 2013 roku zaprzestano większości badań. Nie znaczy to jednak, że zjawiska związane z atmosferą i pogodą przestały budzić zainteresowanie amerykańskich służb.
Niedawno CIA rozpoczęła finansowanie programu badawczego, prowadzonego przez Narodową Akademię Nauk USA i badającego możliwość sztucznych zmian klimatycznych. Co więcej, wbrew medialnym doniesieniom czasowe wygaszenie programu HAARP nie oznacza jego przerwania i wynika jedynie ze zmian organizacyjnych. Możemy być zatem pewni, że prace nad inżynierią klimatyczną nie zostały porzucone. Czy zatem mamy się czego obawiać?
Warto pamiętać, że każdy kij ma dwa końce – łatwo snuć wizje wojny, gdzie w roli broni występują tsunami, powodzie i trzęsienia ziemi, ale przecież sztuczne modyfikacje pogody można wykorzystać w mniej morderczy sposób. Dziesięciolecia idealnie zrównoważonej pogody, bez kataklizmów naturalnych i ekstremalnych zjawisk? Przyznacie chyba, że to brzmi lepiej. Tylko czy nie jest zbyt piękne, by mogło być prawdziwe?
Skarbem dla nas jest ktoś ponad miarę dobroduszny, ktoś maksymalnie naiwny a do tego inteligentny. Na takich czekamy nieraz kilkanaście lat. Taki to zrobi większą dla nas robotę niż dziesięciu agentów. A wiesz, jak za nim idą ludzie, jak mu zawierzają... Tacy dobrzy aż do przesady i do tego inteligentni są dla nas jak kondensatory gromadzące wokół siebie miliony dusz i umysłów. A potem się tych dobrych pozbywamy. Dajemy na czoło naszego bezwzględnego kłamcę, retora. Ten dobry umocował instytucjonalnie przeróżne nasze przyczółki. Za pomocą tych przyczółków wzbudzamy naprzemiennie - chaos, nadzieję, zagrożenie, obojętność. I jakoś się kręci. Powoli obsadzamy komórki do wynajęcia w sektorze państwowym i prywatnym. I tak to jakoś leci, nie narzekamy. Powolutku. Byle była rotacja. Nadziejom nie można dać wygasać , ani ich rozprzęgać.
Czy się nigdy nie mylimy, czy nasze plany nie "wysypują się" , czy nie bywa tak, że gubi nas nasza łapczywość, syndrom trzeciego życzenia do złotej rybki, po którym wszystkie darmowe dary znikają? Po którym zaczynamy być nienawidzeni? Czy nie musimy walczyć z podobnymi grupami z innego kodu kulturowego, też stosującymi "sztukę wojny"? Za dużo chciałbyś wiedzieć... Pewnie chciałbyś jeszcze zapytać, kto z nami wygra na pewnym określonym terenie. Hmm, wygra ten, który dobro w sobie okiełzna dalekowzrocznym rozumem i ten, kto znajdzie klucz do tego, jak dezaktywować nasza magię słów, naszą kabałę zabierania mocy państwom i ich obywatelom . To jest do zrobienia i jest jeden, który może to zrobić. Tylko musi się nauczyć przenikać wzrokiem pochlebców i zdrajców..
No, ale teraz muszę już kończyć, bo idą nasi gospodarze, nasi naiwni, za nimi sprytni i kilku zdrajców i zaraz będą zapalać światełka naszej cywilizacji, haha!. Śmierć Grecji, Rzymowi i religii Jeszui! Niech żyje sztuka wojny! Niech żyje kabała, dzięki której słowa wypowiadane przez człowieka stają się jego największymi wrogami! Konstytucja staje się brzmiącym jak cymbał poematem nieistniejącego humanitaryzmu, kodeksy karne - mętnymi stawami sprzecznych dygresji, sterowanymi przez nas za pomocą śluz wieloznaczności. Kabała ta nasza święta, dzięki której nic nie oznacza już niczego stałego a wszystko opalizuje jak bańka z błota w kałuży. Nic już nic nie znaczy, słowa wszystkie tracą sens a mimo to wszyscy idą tam, gdzie chcemy. Ave, Kabbalah, morituri te salutant! Witaj Kabało! Idący na śmierć cię pozdrawiają!
Wiesz, oni myślą, że najgorsze będzie dla nich, gdy przejmiemy ich mienie bezspadkowe. Nie wiedzą, że od pewnego czasu już przejmujemy ich myśli. A na drugim etapie, żeby tak powiedzieć – czynimy ich myśli „bezspadkowymi”, zrywamy ciągłość ich idei, ich ideałów. Odbieramy im ich bohaterów, ich święta, ich marzenia. Nazywamy je ksenofobicznymi, chorobliwymi, niezdrowymi. Oczywiście bez prowokatorów byłoby trudno. Wstawiamy więc w ich tłumy kilku takich, którzy mają za pomocą techniki wylewania dziecka z kąpielą zneutralizować i napiętnować te ich ideały, które mogłyby być dla ich państwa barierą immunologiczną. Wyjmujemy z ich imaginarium kilka idei przez co pozostałe stają się bezskuteczne lub niezrozumiałe. Wyjmujemy te idee napiętnowując je jako ksenofobiczne, skrajne, radykalne, nacjonalistyczne. Nie zauważają tego. Nie zauważają, gdyż dzieje się to już w połowie procesu anestezjologicznego, w połowie hipnozy kabalistycznej.
Tak już ich urobiliśmy magią naszych pojęć, że uwierzyli nawet w taką niedorzeczność jak ta, że ksenofobia to największy grzech, haha! Tak im wytrepanowaliśmy mózgi, że przestali rozumieć, iż ksenofobia to po prostu idea organizmu, całości, idea obecna w błonie komórkowej, idea bariery immunologicznej, straży granicznej, straży celnych i polityki migracyjnej. Czasem to mnie aż szokuje jak powierzchownie myślą i jak łatwo i szybko wpadają w nasze, dość proste pojęciowe siatki na motyle... Powinni się rumienić nawet śpiąc, dumni potomkowie Herona, Galena kupują od nas taka słomę pojęciową, że aż papier się czerwieni.
Operujemy na przemian zawstydzaniem ich, presją, groźbą. Ale – o, cudzie dawnej, świątynnej inkantacji – najskuteczniej działa właśnie repetycja, inkantacja, zaklęcie i wielokrotność jego powtarzania. Wymuszamy na ich przywódcach pewne zaklęcia, pewne magiczne zobowiązania, które oni zaczynają coraz częściej wstawiać do swoich przemówień, mów takie sekwencje wyrazów jak: Nie będzie zgody na..., Państwo polskie będzie walczyć z... Nigdy nie pozwolimy na... Po takiej anatemie (Anathema sit! – znaczy w języku dogmatyki ‘bądź przeklęty!”, źródło tego typu uzurpacji kontroli słów jest jawnie religijne) przemawiający przywódcy narodu mogą wstawić przymiotnik „chorobliwy”, mogą połączyć go z rzeczownikiem „nacjonalizm” lub ‘patriotyzm”, „chorobliwy” mogą zastąpić przymiotnikiem „radykalny”, „ekstremistyczny”, „skrajny”. Oczywiście musi być w tej inkantacji słowo „antysemityzm”. Jakby go nie było, a była tylko ksenofobia i faszyzm, to tak jakby przeżegnać się w imię Syna i Ducha św. – pomijając Ojca. A muszą być wszystkie 3 osoby gwarantujące myśli osłabiające zdolności państwa do trwania i przetrwania. I to osłabianie instynktu państwowotwórczego i tożsamościowego płynie z tych przemówień, wpływa do głów słuchaczy. Tresuje ich myśli i uczucia, piętnuje i selekcjonuje.