Wojna o pogodę: HAARP, Projekt Cumulus i Operacja Popeye
ŁUKASZ MICHALIK •
KOMPLEKS ANTEN HAARP W BAZIE GAKONA NA ALASCE
Wikingowie wierzyli, że widoczna na nocnym niebie zorza polarna to światło, odbijające się od zbroi Walkirii – wojowniczych dziewic, wprowadzających dusze najdzielniejszych poległych do Walhalli. Minęły wieki, a zorze polarne nadal fascynują. Są tak bardzo interesujące, że amerykański Departament Obrony przeznacza miliony dolarów na ich badanie w ramach programu HAARP. Chcą zapanować nad pogodą?
KOMPLEKS ANTEN HAARP W BAZIE GAKONA NA ALASCE
Wikingowie wierzyli, że widoczna na nocnym niebie zorza polarna to światło, odbijające się od zbroi Walkirii – wojowniczych dziewic, wprowadzających dusze najdzielniejszych poległych do Walhalli. Minęły wieki, a zorze polarne nadal fascynują. Są tak bardzo interesujące, że amerykański Departament Obrony przeznacza miliony dolarów na ich badanie w ramach programu HAARP. Chcą zapanować nad pogodą?
Tropiciele spisków nie lubią programu HAARP
Amerykański program HAARP od lat inspiruje zwolenników teorii spiskowych. Trudno chyba znaleźć kataklizm, o który jacyś tropiciele spisków nie obwinialiby tego programu badawczego. HAARP ma odpowiadać za trzęsienia ziemi, głupotę polityków, tsunami, migreny, wybory konsumenckie, spadające samoloty i awarie prądu.
Problem w tym, że na poparcie tych teorii brakuje dowodów – bo trudno uznać za nie popularne na YouTube, charakterystyczne dla tropicieli spisków filmy z żółtymi napisami. Czym zatem jest program HAARP i co o nim wiemy? Odpowiedź na to pytanie wymaga cofnięcia się w odległą przeszłość.
Amerykański program HAARP od lat inspiruje zwolenników teorii spiskowych. Trudno chyba znaleźć kataklizm, o który jacyś tropiciele spisków nie obwinialiby tego programu badawczego. HAARP ma odpowiadać za trzęsienia ziemi, głupotę polityków, tsunami, migreny, wybory konsumenckie, spadające samoloty i awarie prądu.
Problem w tym, że na poparcie tych teorii brakuje dowodów – bo trudno uznać za nie popularne na YouTube, charakterystyczne dla tropicieli spisków filmy z żółtymi napisami. Czym zatem jest program HAARP i co o nim wiemy? Odpowiedź na to pytanie wymaga cofnięcia się w odległą przeszłość.
Pogoda dziełem bogów
Zobacz również: Gadżetomania.TV: Retro komputery z Pixel Heaven i ich historie
Przez długie wieki pogoda była od ludzi całkowicie niezależna. Brak wpływu na nią sprawiał, że jedynym sposobem na jej kontrolowanie była próba dogadania się z bogami. Przykładem może być choćby opisany przez Homera los Ifigenii – córki Agamemnona, który chcąc zapewnić swojej flocie pomyślne wiatry był gotowy zarżnąć swoje dziecko dla bogini Artemidy.
Rozwój nauki i poznawanie procesów, zachodzących w przyrodzie z czasem zmniejszyły rolę magii i religii, poszerzając pole manewru dla ludzi. Okazało się, że rozumiejąc mechanizmy powstawania deszczu, wiatru czy gradu można próbować wpływać na zjawiska, które do niedawna przypisywano wyłącznie boskiej ingerencji.
Przez długie wieki pogoda była od ludzi całkowicie niezależna. Brak wpływu na nią sprawiał, że jedynym sposobem na jej kontrolowanie była próba dogadania się z bogami. Przykładem może być choćby opisany przez Homera los Ifigenii – córki Agamemnona, który chcąc zapewnić swojej flocie pomyślne wiatry był gotowy zarżnąć swoje dziecko dla bogini Artemidy.
Rozwój nauki i poznawanie procesów, zachodzących w przyrodzie z czasem zmniejszyły rolę magii i religii, poszerzając pole manewru dla ludzi. Okazało się, że rozumiejąc mechanizmy powstawania deszczu, wiatru czy gradu można próbować wpływać na zjawiska, które do niedawna przypisywano wyłącznie boskiej ingerencji.
Kościelne dzwony modelują pogodę
Jedną z pierwszych prób tego typu było praktykowane w średniowieczu powstrzymywanie opadów gradu za pomocą kościelnych dzwonów, co stosowano m.in. we Francji w rejonach upraw winorośli. Choć ówcześni ludzie mogli kojarzyć to z ingerencją niebiańskich zastępów, to dzwony stanowiły wczesną wersję tzw. dział przeciwgradowych.
W zbliżonej do obecnej postaci zaczęto je budować już na początku XX wieku – fala uderzeniowa, powstająca przy ostrzeliwaniu chmur zapobiegała tworzeniu się w nich kryształków lodu i zamiast gradobicia na okolicę spadał deszcz.
Z czasem technologię udoskonalono i współcześni rolnicy (mimo sceptycyzmu części naukowców) chronią swoje uprawy za pomocą dział, generujących falę uderzeniową dzięki wybuchom gazu. Kilka dział przeciwgradowych uruchomiono również w Polsce.
Jedną z pierwszych prób tego typu było praktykowane w średniowieczu powstrzymywanie opadów gradu za pomocą kościelnych dzwonów, co stosowano m.in. we Francji w rejonach upraw winorośli. Choć ówcześni ludzie mogli kojarzyć to z ingerencją niebiańskich zastępów, to dzwony stanowiły wczesną wersję tzw. dział przeciwgradowych.
W zbliżonej do obecnej postaci zaczęto je budować już na początku XX wieku – fala uderzeniowa, powstająca przy ostrzeliwaniu chmur zapobiegała tworzeniu się w nich kryształków lodu i zamiast gradobicia na okolicę spadał deszcz.
Z czasem technologię udoskonalono i współcześni rolnicy (mimo sceptycyzmu części naukowców) chronią swoje uprawy za pomocą dział, generujących falę uderzeniową dzięki wybuchom gazu. Kilka dział przeciwgradowych uruchomiono również w Polsce.
Zasiewanie chmur jodkiem srebra
Jeśli można powstrzymać grad, to dlaczego nie spróbować zrobić tego z deszczem? W tym przypadku problem był jednak znacznie poważniejszy, a bezradni okazali się m.in. australijscy naukowcy, którzy przez pół wieku, od roku 1901, bez rezultatów usiłowali zapanować nad opadami.
Przełom nastąpił za sprawą amerykańskich naukowców, Vincenta Schaefera i Bernarda Vonneguta. W 1946 roku udało się im opracować technologię „zasiewania chmur” przy pomocy rozpylonego jodku srebra, który powodował opad deszczu.
Pierwszą udaną próbę poza laboratorium przeprowadzono w listopadzie 1946 roku – Schaefer przez prawie 100 kilometrów gonił samolotem zaobserwowaną chmurę, by w końcu zrzucić na nią 3 kilogramy jodku srebra. Eksperyment zakończył się powodzeniem – z chmury zaczął padać deszcz.
Jeśli można powstrzymać grad, to dlaczego nie spróbować zrobić tego z deszczem? W tym przypadku problem był jednak znacznie poważniejszy, a bezradni okazali się m.in. australijscy naukowcy, którzy przez pół wieku, od roku 1901, bez rezultatów usiłowali zapanować nad opadami.
Przełom nastąpił za sprawą amerykańskich naukowców, Vincenta Schaefera i Bernarda Vonneguta. W 1946 roku udało się im opracować technologię „zasiewania chmur” przy pomocy rozpylonego jodku srebra, który powodował opad deszczu.
Pierwszą udaną próbę poza laboratorium przeprowadzono w listopadzie 1946 roku – Schaefer przez prawie 100 kilometrów gonił samolotem zaobserwowaną chmurę, by w końcu zrzucić na nią 3 kilogramy jodku srebra. Eksperyment zakończył się powodzeniem – z chmury zaczął padać deszcz.
Projekt Cumulus – testujmy, aż nas zaleje
Technologia szybko wzbudziła zainteresowanie wojska. Deszcz na zamówienie? To oznaczało możliwość sparaliżowania ruchów przeciwnika w trudnym terenie, powodowanie powodzi i dezorganizację nieprzyjacielskich wojsk. Pozwalało również na zapewnienie dobrej pogody nad lotniskami i ukrywanie ruchów własnych oddziałów w oparach mgły.
Nic zatem dziwnego że już w 1947 roku Brytyjczycy, zainteresowanie zrealizowaniem powyższych celów, rozpoczęli Projekt Cumulus, testując różne metody „zasiewania chmur”.
Testy musiały być intensywne i udane — w sierpniu 1952 roku w mieście Lynmouth w ciągu doby spadły 23 centymetry deszczu, czyli nieznacznie mniej, niż średnio w Polsce przez pół roku. W powodzi zginęły wówczas 24 osoby, a opinia publiczna zaczęła domagać się wyjaśnień. Choć nigdy nie dowiedziono związku powodzi z prowadzonymi w tamtym rejonie testami, Projekt Cumulus został oficjalnie zamknięty.
Technologia szybko wzbudziła zainteresowanie wojska. Deszcz na zamówienie? To oznaczało możliwość sparaliżowania ruchów przeciwnika w trudnym terenie, powodowanie powodzi i dezorganizację nieprzyjacielskich wojsk. Pozwalało również na zapewnienie dobrej pogody nad lotniskami i ukrywanie ruchów własnych oddziałów w oparach mgły.
Nic zatem dziwnego że już w 1947 roku Brytyjczycy, zainteresowanie zrealizowaniem powyższych celów, rozpoczęli Projekt Cumulus, testując różne metody „zasiewania chmur”.
Testy musiały być intensywne i udane — w sierpniu 1952 roku w mieście Lynmouth w ciągu doby spadły 23 centymetry deszczu, czyli nieznacznie mniej, niż średnio w Polsce przez pół roku. W powodzi zginęły wówczas 24 osoby, a opinia publiczna zaczęła domagać się wyjaśnień. Choć nigdy nie dowiedziono związku powodzi z prowadzonymi w tamtym rejonie testami, Projekt Cumulus został oficjalnie zamknięty.
Operacja Popeye. Utopmy komunistów w błocie!
Po Brytyjczykach za militarne wykorzystanie pogody wzięli się Amerykanie, którzy na początku lat 60. rozpoczęli Operację Wściekłość Burzy (Project Stormfury), której celem było modyfikowanie siły i kierunku huraganów, jednak z powodu wątpliwości związanych z bezpieczeństwem, operację dość szybko zakończono. Uzyskane podczas niej rezultaty nie są znane.
Niedługo później rozpoczęto kolejny, militarny program modyfikacji pogody – operację Popeye. Jeśli oglądaliście filmy o wojnie wietnamskiej to jej nieodłącznym elementem jest deszcz, a właściwie lejące się z góry strumienie wody.
Z lekcji geografii możemy pamiętać, że odpowiadają za to monsuny. W czasie wojny wietnamskiej Amerykanie wpadli na pomysł, by sztucznie przedłużyć porę monsunową i sparaliżować błotem dostawy zaopatrzenia dla armii północnowietnamskiej.
Choć nie zmieniło to losów konfliktu, to operację Popeye można uznać za udaną – zrzucając jodek srebra w wybranych rejonach udało się wydłużyć porę monsunową nawet o półtora miesiąca!
Po Brytyjczykach za militarne wykorzystanie pogody wzięli się Amerykanie, którzy na początku lat 60. rozpoczęli Operację Wściekłość Burzy (Project Stormfury), której celem było modyfikowanie siły i kierunku huraganów, jednak z powodu wątpliwości związanych z bezpieczeństwem, operację dość szybko zakończono. Uzyskane podczas niej rezultaty nie są znane.
Niedługo później rozpoczęto kolejny, militarny program modyfikacji pogody – operację Popeye. Jeśli oglądaliście filmy o wojnie wietnamskiej to jej nieodłącznym elementem jest deszcz, a właściwie lejące się z góry strumienie wody.
Z lekcji geografii możemy pamiętać, że odpowiadają za to monsuny. W czasie wojny wietnamskiej Amerykanie wpadli na pomysł, by sztucznie przedłużyć porę monsunową i sparaliżować błotem dostawy zaopatrzenia dla armii północnowietnamskiej.
Choć nie zmieniło to losów konfliktu, to operację Popeye można uznać za udaną – zrzucając jodek srebra w wybranych rejonach udało się wydłużyć porę monsunową nawet o półtora miesiąca!
ENMOD — zakaz militarnego wykorzystywania klimatu
Niedługo później w Genewie podpisano konwencję ENMOD wprowadzającą zakaz modyfikacji środowiska i pogody dla celów militarnych. Od tamtego czasu zasiewanie chmur było stosowane m.in. po katastrofie w Czarnobylu, gdzie starano się w ten sposób powstrzymać roznoszenie przez chmury radioaktywnych pyłów.
Prawdopodobnie podobną metodę zastosowano podczas otwarcia igrzysk olimpijskich w Pekinie – chodziło o to, by deszcze spadły z dala od stolicy Chin, co zapewniło dobrą pogodę podczas uroczystości.
Niedługo później w Genewie podpisano konwencję ENMOD wprowadzającą zakaz modyfikacji środowiska i pogody dla celów militarnych. Od tamtego czasu zasiewanie chmur było stosowane m.in. po katastrofie w Czarnobylu, gdzie starano się w ten sposób powstrzymać roznoszenie przez chmury radioaktywnych pyłów.
Prawdopodobnie podobną metodę zastosowano podczas otwarcia igrzysk olimpijskich w Pekinie – chodziło o to, by deszcze spadły z dala od stolicy Chin, co zapewniło dobrą pogodę podczas uroczystości.
Program HAARP, czyli zróbmy sobie zorzę
Choć modyfikowanie pogody do celów militarnych zostało – przynajmniej oficjalnie – zawieszone, to jedną z największych zagadek związanych z modyfikacjami pogody i klimatu pozostaje program HAARP (High Frequency Active Auroral Research Program).
Rozpoczęto go w 1992 roku wspólnymi siłami Agencji Zaawansowanych Obronnych Projektów Badawczych (DARPA), amerykańskiej marynarki wojennej i lotnictwa. W bazie Gakona na Alasce powstał wówczas słynny kompleks kilkudziesięciu wielkich anten. Oficjalnym celem programu jest badanie zjawisk, zachodzący w jonosferze, przez którą biegnie linia Karmana – umowna granica Kosmosu.
Dlaczego jonosfera budzi tak duże zainteresowanie wojska? Zwolennicy teorii spiskowych znajdują miliony wyssanych z palucha odpowiedzi, jednak odtajniona część badań wskazuje, że program HAARP służy badaniu zjawisk, związanych z komunikacją i nadzorem elektronicznym. Ta — oficjalna — wersja budzi jednak wątpliwości nawet wśród niektórych naukowców.
Jednym z najbardziej spektakularnych eksperymentów, przeprowadzonych w ramach HAARP było wytworzenie przez zlokalizowane w bazie Gakona 3,6-megawatowe nadajniki obłoku plazmy. Udało się go stworzyć nieco poniżej jonosfery – na wysokości około 50 kilometrów, a obłok posłużył do odbijania fal radiowych. Kolejnym, nagłośnionym przez media sukcesem było stworzenie w 2005 roku sztucznej zorzy polarnej, wywołanej falami radiowymi wysokiej częstotliwości.
Choć modyfikowanie pogody do celów militarnych zostało – przynajmniej oficjalnie – zawieszone, to jedną z największych zagadek związanych z modyfikacjami pogody i klimatu pozostaje program HAARP (High Frequency Active Auroral Research Program).
Rozpoczęto go w 1992 roku wspólnymi siłami Agencji Zaawansowanych Obronnych Projektów Badawczych (DARPA), amerykańskiej marynarki wojennej i lotnictwa. W bazie Gakona na Alasce powstał wówczas słynny kompleks kilkudziesięciu wielkich anten. Oficjalnym celem programu jest badanie zjawisk, zachodzący w jonosferze, przez którą biegnie linia Karmana – umowna granica Kosmosu.
Dlaczego jonosfera budzi tak duże zainteresowanie wojska? Zwolennicy teorii spiskowych znajdują miliony wyssanych z palucha odpowiedzi, jednak odtajniona część badań wskazuje, że program HAARP służy badaniu zjawisk, związanych z komunikacją i nadzorem elektronicznym. Ta — oficjalna — wersja budzi jednak wątpliwości nawet wśród niektórych naukowców.
Jednym z najbardziej spektakularnych eksperymentów, przeprowadzonych w ramach HAARP było wytworzenie przez zlokalizowane w bazie Gakona 3,6-megawatowe nadajniki obłoku plazmy. Udało się go stworzyć nieco poniżej jonosfery – na wysokości około 50 kilometrów, a obłok posłużył do odbijania fal radiowych. Kolejnym, nagłośnionym przez media sukcesem było stworzenie w 2005 roku sztucznej zorzy polarnej, wywołanej falami radiowymi wysokiej częstotliwości.
Inżynieria klimatyczna może służyć różnym celom
Program HAARP został niedawno częściowo wygaszony — od maja 2013 roku zaprzestano większości badań. Nie znaczy to jednak, że zjawiska związane z atmosferą i pogodą przestały budzić zainteresowanie amerykańskich służb.
Niedawno CIA rozpoczęła finansowanie programu badawczego, prowadzonego przez Narodową Akademię Nauk USA i badającego możliwość sztucznych zmian klimatycznych. Co więcej, wbrew medialnym doniesieniom czasowe wygaszenie programu HAARP nie oznacza jego przerwania i wynika jedynie ze zmian organizacyjnych. Możemy być zatem pewni, że prace nad inżynierią klimatyczną nie zostały porzucone. Czy zatem mamy się czego obawiać?
Warto pamiętać, że każdy kij ma dwa końce – łatwo snuć wizje wojny, gdzie w roli broni występują tsunami, powodzie i trzęsienia ziemi, ale przecież sztuczne modyfikacje pogody można wykorzystać w mniej morderczy sposób. Dziesięciolecia idealnie zrównoważonej pogody, bez kataklizmów naturalnych i ekstremalnych zjawisk? Przyznacie chyba, że to brzmi lepiej. Tylko czy nie jest zbyt piękne, by mogło być prawdziwe?
Program HAARP został niedawno częściowo wygaszony — od maja 2013 roku zaprzestano większości badań. Nie znaczy to jednak, że zjawiska związane z atmosferą i pogodą przestały budzić zainteresowanie amerykańskich służb.
Niedawno CIA rozpoczęła finansowanie programu badawczego, prowadzonego przez Narodową Akademię Nauk USA i badającego możliwość sztucznych zmian klimatycznych. Co więcej, wbrew medialnym doniesieniom czasowe wygaszenie programu HAARP nie oznacza jego przerwania i wynika jedynie ze zmian organizacyjnych. Możemy być zatem pewni, że prace nad inżynierią klimatyczną nie zostały porzucone. Czy zatem mamy się czego obawiać?
Warto pamiętać, że każdy kij ma dwa końce – łatwo snuć wizje wojny, gdzie w roli broni występują tsunami, powodzie i trzęsienia ziemi, ale przecież sztuczne modyfikacje pogody można wykorzystać w mniej morderczy sposób. Dziesięciolecia idealnie zrównoważonej pogody, bez kataklizmów naturalnych i ekstremalnych zjawisk? Przyznacie chyba, że to brzmi lepiej. Tylko czy nie jest zbyt piękne, by mogło być prawdziwe?