n e v e r l a n d d

- ANTISOZIALISTISCHE ELEMENTE - *** TA MI OTO PRZYPADŁA KRAINA I CHCE BÓG, BYM W MILCZENIU TU ŻYŁ * ZA TEN GRZECH, ŻE WIDZIAŁEM KAINA ALE ZABIĆ NIE MIAŁEM GO SIŁ *** " DESPOTYZM przemawia dyskretnie, w ludzkim społeczeństwie każda rzecz ma dwoje imion. " ******************** Maria Dąbrowska 17-VI-1947r.: "UB, sądownictwo są całkowicie w ręku żydów. W ciągu tych przeszło dwu lat ani jeden żyd nie miał procesu politycznego. Żydzi osądzają i na kaźń wydają Polaków"

Archiwum

POGODA

LOKALIZATOR

A K T U E L L






bezprawie.pl
"Polska" to kraj bezprawia

niedziela, października 23, 2011

Komunizm a Watykan * głos z Slovenska

 
Komunizm a Watykan

BP OLIVER ORAVEC


Dzisiaj wszędzie czytamy albo słyszymy, że "upadek" sowieckiego komunizmu jest przede wszystkim zasługą Jana Pawła II i w ogólności Watykanu.

Jest kwestią sporną czy w ogóle komunizm upadł. Obecnie widzimy, że liczne państwa są kierowane przez socjalistyczne rządy, oparte na marksistowskich zasadach. Dawni czołowi komuniści kierują dzisiaj licznymi ministerstwami, prywatnymi przedsiębiorstwami i parlamentami. Generałowie KGB są prezydentami poszczególnych państw byłego ZSSR. A gdy do tego uświadomimy sobie, że ateizm był podstawową cechą komunizmu, to obawiam się, że nie żyjemy w czasach chrześcijańskich, lecz wręcz przeciwnie.

W Polsce po pięciu wizytach Jana Pawła II, Polacy wybrali na prezydenta byłego prominentnego komunistę, premierem został ewangelik a ministrem spraw zagranicznych żyd (1998). Żaden z okrutnych funkcjonariuszy tajnych służb komunistycznych nie został ukarany, podobnie zresztą jak nikt w ČR (Czeskiej Republice) albo w SR (Słowackiej Republice) nie poniósł konsekwencji za wezwanie wojsk Układu Warszawskiego w roku 1968. Do wyborów parlamentarnych w 1998 roku na Słowacji startowały również rewolucyjne partie stalinowskiego typu i to wbrew obowiązującemu prawu zakazującemu szerzenia komunizmu.

Tak więc w ogóle nie jest prawdą, iż JPII przyczynił się do upadku komunizmu; prawdą jest coś zupełnie przeciwnego: od śmierci Papieża Piusa XII Watykan wszędzie na całym świecie aktywnie wspomagał komunizm.

Nauka Kościoła o komunizmie:

Pius IX w swojej encyklice "Quanta cura" nazwał socjalizm i komunizm najzgubniejszymi błędami.

W "Syllabusie" potępił socjalizm i komunizm jako błędy współczesności. Nauczał również, że komunizm pozostaje w absolutnej sprzeczności z prawem naturalnym.

Leon XIII w encyklice "Quod Apostolici muneris" uczy, że socjalizm i komunizm są zarazą, która zniszczy społeczeństwo.

Pius XI w encyklice "Divini Redemptoris" uczy, że komunizm jest zły w samej swojej istocie.

...komunizm odbiera człowiekowi wolność i okrada go z godności oraz odrzuca wszystkie zakazy moralne...

...niszczy też same podstawy cywilizacji chrześcijańskiej... niszczy rodzinę i własność prywatną... odrzuca autorytet Boga, Kościoła i rodziców...

popiera fałszywe ideały...

W innej encyklice "Quadragesimo anno" uczy, że nikt nie może być jednocześnie dobrym katolikiem i socjalistą.

Ponadto Pius XII ustanowił karę wykluczenia z Kościoła dla katolików, którzy wstępują do partii komunistycznej i propagują jej ideologię.

A oto, do czego doprowadził komunizm na świecie: do zubożenia ludzi przez ekonomiczną nieudolność, do masowej likwidacji ludzi o innych poglądach. Ilość ofiar komunizmu na świecie szacuje się na 150 milionów. Komunizm wszędzie na świecie szerzy wojny domowe i rewolucje. Udało mu się zinfiltrować rosyjską cerkiew prawosławną, a później również inne wyznania, zwłaszcza Kościół katolicki. Już w 1927 roku metropolita moskiewski Sergiej ogłosił, że radości i sukcesy Związku Sowieckiego są również naszymi radościami i zwycięstwami. Stopniowo udało się komunizmowi obsadzić swoimi ludźmi wpływowe stanowiska w Watykanie, w katolickich szkołach i na uniwersytetach, w zakonach – szczególnie wśród jezuitów, franciszkanów i innych. Powiodło się też zainfekowanie Kościoła tzw. teologią wyzwolenia, która była niczym innym jak zakamuflowanym marksizmem. W praktyce "teologia" ta poprowadziła wielu kapłanów do walki z bronią w ręku przeciw kapitalistom.

Angelo Roncalli (alias Jan XXIII) był pierwszym fałszywym papieżem, który się spoufalił z komunizmem i odmówił jego potępienia. (Zob. wcześniejszy rozdział, w którym piszemy o Janie XXIII).

Aleghiero Tondi. Ten włoski jezuita za pontyfikatu Piusa XII przekazał sowietom nazwiska wszystkich kapłanów, którzy zostali potajemnie wysłani do państw komunistycznych. Po jego zdradzie wszyscy oni zostali aresztowani i zamęczeni. Tenże jezuita ożenił się później, a następnie, gdy zostało potwierdzone, że był agentem sowieckim "papież" Paweł VI wszystko mu przebaczył i powołał do pracy w Rzymie na innym stanowisku.

Metropolita Nikodem był moskiewskim patriarchą cerkwi prawosławnej, choć  powszechnie wiedziano, że jest agentem NKWD (KGB), czyli agentem tajnej sowieckiej policji, która ma na sumieniu krew milionów chrześcijańskich męczenników. Tego to Nikodema Paweł VI wielokrotnie przyjmował w Watykanie. Paweł VI pozwalał mu nawet na odprawianie liturgii nad grobem św. Piotra.

Pimen. Został on nowym patriarchą, a na uroczystość inauguracyjną zaprosił kardynała Willebrandsa jako "papieskiego" zastępcę. Podczas swojego kazania patriarcha przechwalał się doprowadzeniem do totalnej destrukcji ukraińskiego Kościoła katolickiego i do jego "triumfalnego" powrotu na łono cerkwi prawosławnej. Obecny tam kardynał w ogóle nie zaprotestował milcząc uparcie.

Biskup Wełyczkowski. Ten biskup ukraińskiego Kościoła katolickiego po uwolnieniu z wieloletniego więzienia przybył do Rzymu. Watykan potraktował go niczym zwyczajnego kapłana, aby nie musieć uznać istnienia katolików ukraińskich, gdyż mogłoby to rozgniewać Moskwę. I sytuacja wprost przeciwna: Rzym przyjął ze wszelkimi honorami egzarchę prawosławia Filareta – agenta KGB, głowę rosyjskiej cerkwi prawosławnej na Ukrainie – który zdradził Wełyczkowskiego. Filaret był gościem rosyjskiego kolegium Russicum. Rektor tego kolegium P. Mailleux SJ stwierdził, że zorganizowanie ukraińskiego patriarchatu katolickiego nie byłoby właściwe, gdyż mogłoby to zostać odebrane jako wroga ingerencja w wewnętrzne sprawy ZSSR. Wkrótce policja włoska odkryła, że w tym właśnie kolegium rosyjskim sowieci mieli zorganizowaną rozbudowaną siatkę szpiegowską.

Kardynał Slipyj. Temu ukraińskiemu biskupowi katolickiemu po 24 latach pobytu w sowieckich więzieniach pozwolono wyjechać do Rzymu.

Po przybyciu do Rzymu Watykan zakazał mu surowo kontaktowania się z Ukraińcami żyjącymi na emigracji. Zabroniono mu nawet opuszczać Rzym, aby tylko nie rozgniewać tym sowietów. Jednakże kardynał odważnie zabrał głos na synodzie biskupów w 1971 roku: "...ukraińscy katolicy, którzy złożyli w ofierze stosy swoich męczeńskich ciał i rzeki krwi, którą wylali za wiarę katolicką są teraz w rokowaniach z ZSSR odrzuceni jako niewygodni świadkowie niedawnej przeszłości".

Kardynał Mindszenty. Był on kolejnym przykładem haniebnej współpracy Watykanu z komunizmem. Ten znamienity prałat – prymas Węgier był symbolem antykomunizmu. Przez okres ponad 35 lat odrzucał wszelkie próby uzależnienia od faszyzmu czy komunizmu. Również liberalni zachodni politycy do końca podziwiali jego odwagę, niewzruszoność i wiarę. Jak wiemy, kardynał podczas węgierskiego powstania w 1956 roku wydostał się z więzienia, a po sowieckiej interwencji wojskowej znalazł schronienie w amerykańskiej ambasadzie w Budapeszcie.

Przebywał tam 15 lat nie chcąc opuścić swoich owieczek. Watykan nie był zadowolony z jego pobytu na Węgrzech, ponieważ bardziej zabiegał o przypodobanie się węgierskim komunistom, co się też w końcu udało. Kardynał musiał opuścić ambasadę i przybyć do Rzymu. Nie minęły nawet dwa tygodnie od przyjazdu kardynała, gdy Watykan cofnął ekskomunikę ugodowych (komunistycznych) kapłanów. Paweł VI przyrzekł kardynałowi zaraz po przybyciu do Rzymu, że aż do śmierci pozostanie prymasem węgierskich katolików. Po tym jak w czasie swoich duszpasterskich spotkań z węgierskimi katolikami żyjącymi na emigracji krytykował reżim komunistyczny, Watykan zarządził cenzurę wszystkich jego kazań i wystąpień. Oczywiście kardynał to odrzucił. Paweł VI bardzo sprzeciwiał się opublikowaniu pamiętników kardynała. Gdy jednak nie udało się temu zapobiec, rozgniewany Paweł VI złamał swoje przyrzeczenie i mianował na nowego prymasa Węgier prokomunistycznego kardynała. Według pamiętników kardynała, Zachód, a zwłaszcza Rzym, stał się dla niego na końcu drogi całkowitym i absolutnym wygnaństwem.

Helder Camara. Ten brazylijski arcybiskup znany był ze swoich marksistowskich sympatii, przez co słusznie nazywano go czerwonym arcybiskupem. W znanym francuskim dzienniku Le Monde, 26 września 1974 opublikowano rozmowę między nim a Pawłem VI, z której zacytuję wzajemne pozdrowienie: "Otwierając swoje ramiona, aby objąć Msgr. Camara, Paweł VI zawołał: «Dzień dobry mój komunistyczny biskupie, jak się miewasz?» Arcybiskup odrzekł: «A dzień dobry, nasz komunistyczny papieżu!»".

Według publikacji Kongregacji do spraw ewangelizacji narodów, w roku 1976 podczas dyskusji o komunistycznych Chinach Paweł VI miał się następująco wyrazić:

"Kościół dostrzega i popiera sprawiedliwy przejaw współczesnej fazy historycznej Chin i ich transformacji... do nowych struktur nowoczesnego świata... pragniemy wyrazić nasze zainteresowanie i sympatię dla ich wysiłków...".

Prawdziwy papież nigdy nie wypowiedziałby się w ten sposób o kraju, który wymordował 60 milionów ludzi i który rocznie zabija 50 milionów nienarodzonych dzieci, a w czasie tzw. rewolucji kulturalnej w niewypowiedziany sposób wywrócił na opak rozum ludzki.

Nie można się zatem dziwić, gdy na spotkaniu międzynarodowego katolickiego centrum na "katolickim" uniwersytecie w Louvain w obecności kardynałów i biskupów wygłaszano uwagi tego rodzaju:

"...Mao Tse Tung był nowym Mojżeszem, który podjął się wyprowadzić swój kraj z feudalnego ucisku i kapitalizmu, tak jak Mojżesz wywiódł wyzwolony naród z niewoli egipskiej".

"Papież" Jan Paweł II. W momencie jego "wyboru" wszyscy naiwnie oczekiwaliśmy, że odwróci on prokomunistyczną orientację Pawła VI i jego pomocnika w Sekretariacie Stanu arcybiskupa Cassaroliego.

Tymczasem rzeczywistością stało się coś całkowicie przeciwnego. JPII natychmiast mianował Cassaroliego na Sekretarza Stanu w Watykanie, czym potwierdził swoją orientację komunistyczną. Ten modernistyczny pseudopapież do roku 1990 nigdy oficjalnie nie potępił marksizmu i nigdy nie potępił komunistycznych reżimów kierujących państwami, które odwiedzał. Wielokrotnie za to potępiał kapitalizm.

Zaledwie parę dni po zwycięstwie socjalistów w Hiszpanii tj. 2 listopada 1982 JPII odwiedził ten kraj by pogratulować socjalistom zwycięstwa w wyborach. Podczas spotkania zwycięski socjalista Gonzales nie pocałował pierścienia "papieża". Jeden z dziennikarzy zauważył, że to nie byli socjaliści, ale skrajna prawica, która przehandlowała wartości chrześcijańskie. Wkrótce po "papieskiej" wizycie socjaliści zalegalizowali aborcję i rozwody, a do dziś narkotyki i "wolność" seksualna są plagą niegdyś katolickiej Hiszpanii.

Gdy JPII w 1988 roku wydał dokument z okazji 1000-lecia przyjęcia chrześcijaństwa na Rusi, w którym opisuje historię chrześcijaństwa w Rosji, ani słowem nie wspomniał w nim o milionach chrześcijańskich ofiar komunistycznych obozów koncentracyjnych.

Kiedy dobre stosunki, jakie panowały między Watykanem i antykomunistycznym Tajwanem za czasów Piusa XII zaczęły być przeszkodą w nawiązaniu dobrych relacji z Chinami ludowymi, JPII nie zawahał się zdegradować tajwańskiego nuncjusza do stanowiska zwykłego chargé d'affaires, by w ten sposób przypodobać się komunistycznym Chinom. Kardynał Cassaroli na koniec ogłosił, że Tajwan nie potrzebuje żadnego nuncjusza watykańskiego. Chińscy komuniści byli wówczas niezmiernie zadowoleni z "ojca świętego".

Marksizm dostał się także do zgromadzeń zakonnych, które zawsze były wsparciem dla Kościoła. Najbardziej zinfiltrowany został zakon jezuitów. Generał jezuitów musiał przyznać, że dwunastu kapłanów jezuickich aktywnie walczyło z bronią w ręku w oddziałach partyzanckich przeciw bogatym właścicielom. Znane są nazwiska czterech jezuitów, którzy byli członkami władzy komunistycznej w Nikaragui: o. Fernando Cardenal, o. Alvaro Arguello, o. Ricardo Falla i o. Ignacio Anezola. Ci jezuici w latach 70-tych popierali krwawą rewolucję w Nikaragui. Skutki tej rewolucji były straszne: 45000 rannych, 40000 osieroconych dzieci, niezliczona ilość zabitych itd.. Kardynał Cassaroli wymienił nuncjusza papieskiego Msgr. Gabriela Montalva, przeciwnika rewolucji marksistowskiej na o. Piotra Sambi, który spędził 3 lata na Kubie i popierał krwawą rewolucję.

Cassaroli i generał jezuitów o. Aruppe dobrze wiedzieli o podpisanym w 1980 roku porozumieniu wojskowym między Moskwą i Nikaraguą, a mimo to nie kiwnęli palcem.

Ci pomyleni jezuici głosili i wierzyli w następujące kredo:

"Cały sens chrześcijaństwa polega na wyzwoleniu mężczyzn i kobiet z ekonomicznego, społecznego i politycznego ucisku chociażby nawet zbrojną rewolucją".

Wielu "doradców" z ZSSR, Kuby, ale także z ČSR napłynęło do Nikaragui, gdzie byli witani przez jezuickich członków rządu.

Osobiście bardzo dobrze poznałem jezuitów, gdyż byłem członkiem tego zgromadzenia zakonnego, które niestety zupełnie sprzeniewierzyło się swojemu powołaniu. Zamiast walczyć z błędami i grzechami dzisiejszych czasów, działają oni całkiem na opak – wspomagają je. Znam osobiście o. Daniela Berrigana, amerykańskiego jezuitę, który zachwycał się ZSRR oraz całym systemem komunistycznym. O. Drinan Robert, inny amerykański jezuita był jednocześnie członkiem amerykańskiego Kongresu, w którym aktywnie popierał aborcję. Nie brakuje "jezuitów", którzy otwarcie popierają homoseksualizm, antykoncepcję oraz inne publiczne grzechy. Dlatego nie można się dziwić temu, że w ciągu ostatnich dwudziestu lat utracili połowę swych członków. Było to kiedyś drugie pod względem liczebności zgromadzenie męskie. Za generała Aruppe – kiedy byłem ich członkiem – za oficjalną metodę Towarzystwa Jezusowego przyjęli marksistowską analizę sytuacji społecznej.

Niegdyś to właśnie jezuici byli tymi, którzy szerzyli nabożeństwo do Serca Jezusowego, dzisiaj amerykańscy, hinduscy i europejscy jezuici odrzucili to nabożeństwo jako wielce sentymentalne i infantylne (dziecinne). W całym świecie Towarzystwo Jezusowe dawno utraciło wiarę katolicką i zupełnie zdradziło swoje posłannictwo nakreślone przez jego założyciela św. Ignacego Loyolę.

To, że Paweł VI, a zwłaszcza JPII nie przeszkodzili odstępstwu od wiary i przychylności wobec marksizmu w zakonie jezuickim, jest kolejnym świadectwem na to, iż byli fałszywymi papieżami, którym nie zależy na owieczkach.

Nasze (czeskie i słowackie) doświadczenie. Bardzo szybko zapomnieliśmy nie tylko o latach 50-tych, ale także o smutnych doświadczeniach z watykańską tzw. polityką wschodnią. Wielki Papież Pius XII nigdy nie pozwalał sobie na pójście na ugodę z komunistyczną ČSR w sprawie nominacji biskupów dla osieroconych diecezji, gdyż nie chciał odstąpić od katolickich pryncypiów. Powstał Kościół podziemny, który przynajmniej ochronił liczne powołania i dodawał ludziom odwagi w latach prześladowań. Podziemny Kościół jednakże nie mógł zadowolić mas katolików i dlatego tęsknie wyczekiwaliśmy oficjalnego porozumienia z Watykanem i nominacji biskupów. Doszło do tego za Pawła VI. Jakie jednak było rozczarowanie, gdy w 1973 roku Watykan (Paweł VI i Cassaroli) doszli do porozumienia z władzą komunistyczną w Pradze w sprawie nominacji nowych "biskupów". Wtedy jeszcze nie byliśmy świadomi nieważności nowych konsekracji biskupich... Byli to następujący "biskupi": dla Ołomuńca został mianowany Vrána, aktywny członek prokomunistycznego ruchu ugodowego kapłanów, który sam mówił o sobie, że jest ateistą. Watykan pozornie wymógł na Vránie, aby po "konsekracji" zdystansował się od ruchu ugodowego, czego dotrzymał tylko przez jeden miesiąc. Jeden z "biskupów" przeznaczonych dla Słowacji był aktywnym współpracownikiem ŠTB, a inny z kolei miał córkę. Takie było to pierwsze od wielu lat oficjalne mianowanie "biskupów".

Teraz, w epoce demokracji nadal mamy w parafiach niemal wszystkich dawnych księży-donosicieli, którzy wraz z dwoma "biskupami" są na liście współpracowników ŠTB. Słowaccy kolaboranci komunistyczni w sutannach do tej pory nie wytłumaczyli się z tej działalności. Mamy "biskupów", którzy co roku udawali się do Dukli by odprawiać "mszę" za dusze tych, którzy nam ze Wschodu przynieśli "wolność". Nikt lepiej od bohaterskiego biskupa Jana Vojtaszka nie wyjaśnił i zdefiniował nam tej "wolności", którą tak opisywał w swojej autobiografii: "...Gdzie jest wolność religijna? Władza komunistyczna wprowadziła prawa z pomocą których całkowicie podbiła i zniewoliła Kościół. Przez te prawa Kościół katolicki jest skazany na zagładę. Kierownictwo publiczne Kościoła katolickiego jest w rękach władzy świeckiej... całkowicie zlaicyzowana... Biskupi i kapłani, którzy nie chcieli poddać się tej wolności byli usuwani... zamykani w więzieniach, obozach koncentracyjnych... Więzienie śledcze oznacza zmiażdżenie człowieka i wdeptanie w czarną ziemię godności ludzkiej. Często związane jest z sadystycznym okrucieństwem, męczarniami prowadzącymi do kalectwa cielesnego i duchowego zniszczenia... Straszny jest komunistyczny fanatyzm. Jest to wiara złego ducha pałającego ogniem piekielnym. Godny politowania, a zarazem niebezpieczny jest człowiek opętany i przesiąknięty wiarą w komunizm...".

Niewiarygodne, do jakiego stopnia można zmanipulować naród, a jeszcze trudniejsze do zrozumienia jest to jak szybko naród zapomina. Ciekawe, że tzw. politycy chrześcijańscy potrafią się bardzo dobrze porozumiewać z dawnymi komunistami i że część tych chrześcijańskich polityków bardzo szybko potrafi się zrzec również nazwy "chrześcijański", gdy mają na celu utworzenie koalicji z antychrześcijańskimi liberalnymi politykami.

Można by jeszcze wiele pisać o naszych seminariach, zatwierdzanych przez KS (Partia Komunistyczna), o mnóstwie "marksistowskich teologów", którymi zostały obsadzone uniwersytety na Zachodzie... Niemniej jednak, jedno jest pewne: dzisiejszy Neokościół nielegalnie nazywający się katolickim zawsze aktywnie współpracował i nadal współpracuje z nieprzejednanymi wrogami Kościoła katolickiego. Dowodem na to jest fakt, że również dzisiaj wspiera tzw. demokratów, którzy nie mają oporów przed popieraniem wszelkiego zła moralnego demoralizującego zwłaszcza naszą młodzież, pozbawiając ją w ten sposób wiary naszych ojców.

Bp Oliver Oravec

Artykuł powyższy jest fragmentem książki J. Exc. ks. biskupa Olivera Oraveca: PRAVDA O CIRKVI (pełny tytuł w tłumaczeniu polskim: PRAWDA O KOŚCIELE. Czy Jan Paweł II jest katolikiem? Czy Watykan jest centrum Nowej sekty?), wydanej w 1998 r.

Z języka słowackiego tłumaczył Mirosław Salawa.
© Ultra montes (www.ultramontes.pl)
Kraków 2007
POWRÓT DO STRONY GŁÓWNEJ:

bankrut POpolsza

Przyczyny i konsekwencje bankructwa finansowego Polski – prof. dr hab. Artur Śliwiński

Aktualizacja: 2010-10-5 4:08 pm
Problem bankructwa finansowego Polski nie jest problemem abstrakcyjnym. To najpoważniejszy problem w powojennej historii Polski, zaś sugestie „spóźnionej” reformy finansów publicznych są chybionym wysiłkiem utrzymania status quo. W tym tekście chodzi o poważne potraktowanie tego problemu  -  do czego obecny rząd jest niezdolny.

Istota problemu   Staje się jasne, że kluczowym warunkiem wyjścia Polski z stanu bankructwa finansowego, co niestety będzie procesem trudnym i bolesnym, jest odzyskanie przez Polskę suwerenności państwowej, niezależności ekonomicznej, a także duchowej (to ostatnie początkowo może być niezrozumiałe). Wydobycie się z bankructwa jest bowiem procesem wymagającym zaangażowania najlepszych sił narodu polskiego, a także odwagi i poświęcenia w imię dobra wspólnego. Naprzeciw takiej możliwości stoją tysiące ogłupiałych i zdemoralizowanych „obywateli Polski”, w tym zwłaszcza ludzie zaprzedani obcym interesom. Zobaczcie, jak daleko wielu Polaków odeszło od zrozumienia tych podstawowych warunków przezwyciężenia zagrożenia dla Rzeczypospolitej, aby uświadomić sobie, że sprawy państwowe i narodowe zostały w znacznej mierze wyeliminowane ze świadomości społecznej; jaki jest ciężar bezmyślności i bezwładu.

Trzeba szczególnie podkreślać, że zadłużenie publiczne sięgające ponad 3 biliony złotych nie jest długiem papierowym, lecz ciężarem równym trzem latom wytwarzania dochodu narodowego. Tego nie da się skreślić. Tego nie da się zreformować w ramach „reformy finansów publicznych”. Długów się nie reformuje, co najwyżej można nieco osłabić tempo ich narastania.


Zadłużenie publiczne Polski nie zostało wygenerowane przez polskie społeczeństwo. Zostało ono wygenerowane przez kolejne rządy, wbrew podstawowym interesom państwowym i narodowym. Rządy (lub szerzej – rządy i mechanizmy sprawowania władzy po 1989 roku) są bezwzględnie odpowiedzialne za dzisiejszy stan rzeczy. Nikt nie może zdjąć z nich tej odpowiedzialności. Co to były za rządy ? Jak to się stało, że mogły przez ponad dwadzieścia lat ignorować podstawowe interesy społeczeństwa? 
 Odpowiedź zamyka się w następującym zdaniu: były to rządy podlegające zewnętrznej kontroli, dyspozycyjne wobec polityki „sojuszniczych” krajów i organizacji międzynarodowych, nierzadko wrogie wobec Polski, czyli – rządy quasi okupacyjne.
 Na ten temat mamy zgromadzone niezbędne materiały i dane. Rzecz nie polega jednak na uzasadnieniu tych stwierdzeń, na co też przyjdzie pora. Polega przede wszystkim na przełamaniu zmasowanej indoktrynacji ideologicznej, która zyskała dwie (bliźniacze) nazwy: „neoliberalizmu” oraz „globalizacji”.

Neoliberalizm    Aby nasze stanowisko wobec neoliberalizmu było jasne, warto zwrócić więcej uwagi na międzynarodowy kontekst sytuacji. Jest on słabo rozpoznany i tendencyjnie zniekształcony. Zaczniemy od fałszywej zachodniej „wspólnoty ducha”, za jaką w Polsce przez ostatnie dwadzieścia lat uchodził neoliberalny model gospodarczy. Nurt neoliberalizmu stał się obecny w działaniach władzy państwowej, w mediach, na uniwersytetach i w szkołach. Nurt ten wyznaczał „azymut” integracji europejskiej i miejsce krajów postkomunistycznych w Unii Europejskiej. Ale również był to nurt silnie działający nie tylko na kraje mające względnie słabą pozycję polityczną i ekonomiczną, ale także na kraje rozwinięte gospodarczo.
Co zasługuje na szczególną uwagę (a co jest to tej pory skrzętnie pomijane), to fakt, iż w neoliberalizm wpisana została zasada ograniczenia suwerenności państw, zwłaszcza w sferze ekonomicznej i duchowej. Proces ograniczania suwerenności dotyczył zarówno krajów słabszych ekonomicznie czy też postkomunistycznych, ale również krajów rozwiniętych, które w następnej kolejności doznały i nadal doznają jego negatywnych skutków. Skończyło się to światowym kryzysem ekonomicznym.
   Neoliberalizm jako teoria i praktyka gospodarcza jest silnie krytykowany z wielu stron. W krytyce akcentuje się przede wszystkim zewnętrzne skutki neoliberalizmu: pogłębienie nierówności globalnych i wewnętrznych, niekorzystne relacje miedzy Północą i Południem, chciwość i amoralność instytucji finansowych, uzależnienie rządów od wielkich korporacji itp. Niektóre z tych elementów krytyki warto potraktować poważnie i rzeczowo. Jednak główne i przesądzające punkty krytyki są rzadko dostrzegane. Neoliberalizm ciągle uchodzi za ideologię mającą silne uzasadnienie teoretyczno-ekonomiczne, choć jak zwykle poddawana wątpliwościom i ostracyzmowi (ze strony „nieortodoksyjnych” ekonomistów.
Są dwa takie punkty.
Po pierwsze, neoliberalizm jest ideologicznym uzasadnieniem i narzędziem redystrybucji kapitału w skali globalnej, czyli przejmowania kapitałów narodowych przez wielkie korporacje (zwłaszcza finansowe). Przejęcia kapitałowe stały się głównym celem i motywem rozwoju wielkich korporacji. Głównym obszarem tych przejęć okazały się sektory publiczne większości krajów, w szczególności krajów słabych (lub raczej celowo osłabianych). Działania w tym zakresie, silnie wspierane przez rządy kontrolowane przez wielki kapitał finansowy i przemysłowy lub wykorzystujące instytucje państwowe (chodzi zwłaszcza stanowienie prawa) do tego rodzaju ekspansji kapitałowej, wymagały niszczenia barier ochronnych, jakimi były dotychczasowe systemy państwowe. Likwidacja suwerenności państwowej miała jasny cel praktyczny: otwarcie gospodarek na eksplorację ich kapitału narodowego.
Po drugie, neoliberalizm zrezygnował de facto z charakterystycznego motywu tradycyjnej ekonomii: zainteresowania i zaleceń dotyczących dobrobytu społecznego oraz wzrostu gospodarczego. W istocie rzeczy motyw przejęć kapitałowych odsuwa aktywność gospodarczą od zagadnień wytwarzania i dystrybucji wytwarzanych dóbr i przenosi ciężar zainteresowań na kwestie przechwytywania już istniejących (zwłaszcza zagranicznych) zasobów kapitałowych. To oznacza, że ogólnikowe deklaracje dobrobytu i wzrostu nie mają większego znaczenia albo jedynie znaczenie czysto propagandowe. W konsekwencji, z ekonomicznego punktu widzenia neoliberalizm okazał się koncepcją degradacji ekonomicznej lub w najlepszym przypadku – zastoju.

Zadłużenie publiczne

   Jaki jest związek wspomnianych wyżej zjawisk z zadłużeniem publicznym wielu krajów poddanych „procesowi liberalizacji”. Podstawowa odpowiedź nie nasuwa wątpliwości: zadłużenie publiczne tych krajów miało neutralizować bieżące (społeczne i materialne) skutki eksploracji zasobów kapitałowych i w konsekwencji spadku (lub upadku) gospodarczego. Jest oczywiste, że spadek narodowych zasobów kapitałowych i ich koncentracja w stosunkowo ograniczonym obszarze „elity światowej” stanowi nie tylko formalną zmianę stosunków własnościowych, ale także kierunku przepływu strumieni dochodów kapitałowych. Spadek dochodów kapitałowych jest, pomijając inne czynniki, równoznaczny ze spadkiem dochodu narodowego. „Wyrównanie” tego spadku, stanowiące iluzję wzrostu gospodarczego, odbywało się przede wszystkim przez uruchomienie mechanizmu zadłużenia publicznego. Nie jest to jedyny sposób „wyrównania” spadku. Do tego dochodzi jeszcze ograniczenie usług publicznych, spadek jakości towarów (zwłaszcza żywności), zaniedbania w ochronie środowiska naturalnego, a także wszechobecne manipulacje statystyczne i rachunkowe.
Mechanizm zadłużenia publicznego stał się ponadto dodatkowym, silnym źródłem eksploracji tych krajów i ich uzależnienia od wielkiego kapitału. Zadłużenie stało się także kolejnym czynnikiem ograniczenia suwerenności państwowej, co będziemy poruszać dalej.
Tutaj jedynie wypada wspomnieć, że znajduje to szeroki rezonans w opiniach i analizach poruszających zagadnienie „kryzysu zadłużenia”. Najczęściej mówi się o kryzysie zadłużenia jako przeniesieniu globalnego kryzysu ze sfery finansów (kryzys finansowy) do sfery gospodarek narodowych (kryzys zadłużenia wymienianych z imienia krajów). Mówi się także o kryzysie zadłużenia jako kryzysie niewypłacalności (w analogii do upadłości przedsiębiorstw), co ma niezwykle doniosłe skutki: stanowi próbę legalizacji upadłości państw, a więc pełnej utraty suwerenności, a nawet zniszczenia ich substancji narodowej.
Ogólnie można powiedzieć, że jeśli jakaś gospodarka jest poddana neoliberalnej ‘transformacji”, następuje jej osłabienie i utrata suwerenności państwowej.
Należałoby jednak mówić raczej o utracie suwerenności „pozytywnej”. Państwa tracące suwerenność „pozytywną” zachowują w systemie neoliberalnym suwerenność „negatywną”, czyli odpowiedzialność za realizację nakładanych na nie warunków i zobowiązań względem wielkiego kapitału nawet wówczas, gdy jest to rezultatem działań oszukańczych czy przestępczych. Odrzucenie suwerenności „negatywnej” jest podsypowym elementem przerwania łańcucha niszczenia państwowości, bowiem staje się ona niczym innym jak narzędziem samozagłady.

Neoliberalizm a kryzys światowy   Ale praktyka neoliberalizmu nie zmarła – jak się początkowo wydawało – śmiercią naturalną. Stanowiła jedynie propagandowe narzędzie forsowania interesów wielkich korporacji (zwłaszcza finansowych) i podporządkowanych im rządów. Neoliberalizm mimo jego krytyki i kompromitacji nadal stanowi główny czynnik narastania zjawisk kryzysowych i potężnych dysproporcji ekonomicznych. Nadal jest narzędziem eksploatacji i niszczenia wielu krajów, w tym także europejskich.
Stosunek do neoliberalizmu wyznacza podstawowy podział w ocenie realiów świata, Europy i Polski. Pod tym względem Polska znajduje się w najgorszej z możliwych sytuacji. W Polsce dominuje nie tyle pozytywny stosunek do praktyki neoliberalizmu, ile jego bierna akceptacja (jako normalnego, choć faktycznie zafałszowanego oglądu rzeczywistości). Zrozumienie, jaka jest istota oraz jakie są konsekwencje neoliberalizmu, jest znikome. Dlatego warto poświęcić tutaj więcej miejsca ukazaniu jego ewolucji.
Gospodarki narodowe znajdujące się pod panowaniem neoliberalizmu słabną i tracą suwerenność, a w konsekwencji przestają spełniać swoje funkcje społeczne i ekonomiczne. Przechodzą w ręce zagranicznych właścicieli, głównie z krajów rozwiniętych, zaś rządy pełnią wówczas służebną rolę opiekunów własności zagranicznej. Ten proces nie jest bynajmniej przypadkowy. Neoliberalizm nie jest wytworem twórczej lub ”wolnej” myśli naukowej, lecz produktem wytworzonym na zamówienie wielkiego kapitału oraz międzynarodowych „elit”. Jest przygotowanym w „renomowanych” ośrodkach akademickich, a także agencjach rządowych (w tym wywiadowczych) projektem ekspansji politycznej i gospodarczej. Na ten temat wiemy prawie wszystko, ale wiedza ta jest osłabiana przez dwa czynniki.
   Pierwszym był wielki atak dezinformacji, który miał spowodować zasadnicze przewartościowania społeczne i kulturowe. Doktryna szoku obejmowała nie tylko wywoływanie kryzysów ekonomicznych i oszołamianie społeczeństw, ale również „przebudowę” ich wartości oraz praktyki życia. To jest element szerszego systemu agresji. W akademickim żargonie atak dezinformacji oraz wykorzystanie w tym celu przewagi technologicznej w środkach masowego przekazu został sprecyzowany w postaci tzw. „głębokiego przechwycenia”, czyli koncepcji zdominowania świadomości społecznej przez fałszywą, lecz skutecznie narzucaną alternatywę neoliberalizmu.
   Drugim czynnikiem było wyrugowanie środowisk politycznych i zawodowych, których racja bytu i autorytet były ściśle związane z wypełnianymi funkcjami politycznymi czy opiniotwórczymi. Dotknęło to szczególnie te środowiska, które wnosiły obiektywną wiedzę o sytuacji wewnętrznej i zewnętrznej, a także o scenariuszach rozwoju społeczno-gospodarczego.
Pierwotnie czynnikiem zasadniczym dla tych środowisk była „wysoka wiarygodność” (możliwa do weryfikacji), a pośrednio – rzetelność i odpowiedzialność ich członków. W latach komunizmu funkcjonowanie tych środowisk było poważnie deformowane przez władze, ale zachowywały one status „niskiej wiarygodności”.
Po 1989 roku praktycznie wyeliminowane zostały wszystkie ośrodki analiz strategicznych i niezależnych badań społeczno-gospodarczych. Lukę wypełniły środowiska „bez wiarygodności” i „bez odpowiedzialności”, czyli nie należące do prestiżowej warstwy opiniotwórczej, lecz tworzące informacje „śmieciowe”, środowiska unikające społecznej weryfikacji, skłonne najtaniej uzyskiwać jakieś informacje z dowolnych, zazwyczaj skrajnie tendencyjnych źródeł, a sprzedawać je powszechnie i marketingowo. Tak ukształtował się system ogłupiania społeczeństwa i bezkompromisowego zwalczania wszelkich przejawów rozsądku i rzetelności.

   Dlaczego wspominam tutaj o tych na ogół znanych faktach? Przede wszystkim dlatego, że stopniowe osłabianie znaczenia suwerenności państwowej i ekonomicznej oraz tracenie tej suwerenności szło niemal jak po maśle.
Teraz potrzeba wielkiego wysiłku, aby w świadomości społecznej przywróć sens i znaczenie suwerenności, które zostały skutecznie zniweczone przez praktykę neoliberalistyczną. To jest pierwszy etap dochodzenia do rozwiązań, które mogą w przyszłości odbudować Polskę. Na tym etapie istotne staje się zwłaszcza ukazanie, czym jest współczesny neoliberalizm i wyzbycie się iluzji wobec polityków i krajów, które go forsowały od czterdziestu lat.
Odzyskanie suwerenności jest podstawowym warunkiem rozwiązania obecnych problemów lub raczej uchronienia narodu polskiego przed unicestwieniem. Spełnienie tego warunku wymaga zdecydowanego odrzucenia neoliberalizmu w sferze politycznej i gospodarczej, aby wyzwolić umysły Polaków od zaczadzenia i ogłupienia, jakie wprowadza do świadomości społecznej. Odrzucenie liberalizmu jest najważniejszym punktem dla krytycznego osądu obecnej rzeczywistości, w tym władz politycznych, sojuszy zagranicznych itp.

Prof. dr hab. Artur Śliwiński