n e v e r l a n d d

- ANTISOZIALISTISCHE ELEMENTE - *** TA MI OTO PRZYPADŁA KRAINA I CHCE BÓG, BYM W MILCZENIU TU ŻYŁ * ZA TEN GRZECH, ŻE WIDZIAŁEM KAINA ALE ZABIĆ NIE MIAŁEM GO SIŁ *** " DESPOTYZM przemawia dyskretnie, w ludzkim społeczeństwie każda rzecz ma dwoje imion. " ******************** Maria Dąbrowska 17-VI-1947r.: "UB, sądownictwo są całkowicie w ręku żydów. W ciągu tych przeszło dwu lat ani jeden żyd nie miał procesu politycznego. Żydzi osądzają i na kaźń wydają Polaków"

Archiwum

POGODA

LOKALIZATOR

A K T U E L L






bezprawie.pl
"Polska" to kraj bezprawia

niedziela, kwietnia 10, 2011

STRATY PAŃSTWA POLSKIEGO PO WRZESNIU 1939

Motto:
CZY TEN PTAK KALA GNIAZDO, CO JE KALA. CZY TEN, CO MÓWIĆ O TYM NIE POZWALA ? !!
Cyprian Kamil Norwid


"Strzeż się obojętnych - nie zabijają i nie zdradzają, ale za ich milczącą zgodą mord i zdrada istnieją na świecie." - Robert Eberhardt, w: Cesarz Pithekanthropus Ostatni

02 kwietnia 2011

Poniżej są zestawienia zbiorcze ogółu strat polskich powstałych w wyniku sprzysiężenia naszych sąsiadów, uruchamiającego II wojnę światową.



CO NAM ZABRALI SĄSIEDZI? (Suplement)



I. MARTYROLOGIA LUDNOŚCI POLSKIEJ



Ogółem straty ludności polskiej podczas II wojny światowej wyniosły:

* 3,7 mln wymordowanych przez obu okupantów

* 2,3 mln osób zmarło bądź zaginęło

* w wyniku zbrodni nacjonalistów ukraińskich i litewskich zginęło 0,78 mln Polaków.

W 1939 r. populację Polaków w świecie obliczano na 42,8 mln.

W 1945 r. - naszych rodaków pozostało 34,6 mln.



Polacy stali się obiektem ludobójczej polityki zagłady biologicznej, realizowanej tak przez okupanta niemieckiego, jak i sowietów.



Oto największe ośrodki zagłady obywateli Polski.

Ośrodki niemieckie:

Oświęcim - zgładzono ogółem 1.300 tys. osób różnej narodowości

Bełżec - mordowali Niemcy i Ukraińcy, 800 tys. ofiar

Treblinka - 700 tys. ofiar

Majdanek - 360 tys. ofiar

Sobibór - 250 tys. ofiar

Trościeniec - mordowali Niemcy, Białorusini i Litwini- 220 tys. ofiar

Powstanie Warszawskie - wymordowanych 220 tys. osób

Babi Jar - mordowali i Niemcy, i Ukraińcy - 72 tys. ofiar

Chełmno n. Nerem - 38 tys. ofiar

Równe - mordowali Ukraińcy i Niemcy - 23 tys. ofiar

Witebsk - mordowali Niemcy i Białorusini - 18 tys. ofiar

Kostopol - mordowali Ukraińcy i Niemcy - 18 tys. ofiar

Włodzimierz wołyński. - mordowali Ukraińcy i Niemcy - 15 tys. ofiar

Baranowicze - mordowali Niemcy, Białorusini i Litwini - 12 tys. ofiar

Główne ośrodki sowieckie:

Bykownia (Sowieci) - 118 tys.;

tryb zwykły (Sowieci) - 102 tys.;

zbrodnia katyńska (Sowieci) - 24 tys.,

Ośrodki litewskie:

Ponary - 68 tys. ofiar.



II. STRATY W ROLNICTWIE

1 września 1939 r. powierzchnia polskich użytków rolnych wynosiła 38 mln ha

* Sowieci zagarnęli 19,3 mln ha,

* Niemcy 18,7 mln ha (w tym: Rzesza - 9,2; Generalna Gubernia - 9,4; Słowacja - 0,056 mln ha).

Wielkość gruntów obsianych wynosiła 18,6 mln ha. Dostały się one w ręce:

* Sowietów - 7,95 mln ha (w tym: Litwa - 0,3; Białoruś - 3,6; Ukraina- 4,05 mln ha);

* Niemców - 10,7 mln ha (w tym: Rzesza - 5,37; Generalna Gubernia - 5,25; Słowacja - 0,043 mln ha).

Do wybuchu wojny z pracy na roli utrzymywało się na wsi 20,7 mln obywateli Polski. Po 1 września 1939 r. na terenach okupowanych przez:

* Sowietów znalazło się 9,87 mln polskich rolników (w tym: na Litwie - 0,27 mln; Białorusi - 3,65 mln; Ukrainie - 5,95 mln);

* Niemców - 11,6 mln (w tym: w granicach Rzeszy - 4,7 mln; Generalnej Guberni - 6,9 mln).

Na terenie Polski znajdowało się 3,5 mln gospodarstw, z tego 88 proc. było drobnych, nie zatrudniających dodatkowej siły roboczej. Zostały one zagrabione przez okupantów:

* sowieckiego - 1,76 mln gospodarstw (w tym: Litwa - 0,05; Białoruś- 0,66; Ukraina - 1,07 mln).

Podczas okupacji ziem polskich Sowieci zdewastowali i ogołocili ze sprzętu rolniczego blisko połowę owych gospodarstw, Ukraińcy spalili i rozgrabili wszelki dobytek z 30 tys. gospodarstw na Ukrainie (Generalna Gubernia). Działania wojenne, zwłaszcza taktyka "spalonej ziemi" stosowana w 1941 r. i 1944 r. przez Sowietów zmniejszyła znowu liczbę gospodarstw o połowę.

* niemieckiego - 1,75 mln (w tym: Rzesza - 0,58; Generalna Gubernia - 1,17 mln).

Niemcy poprzez wysiedlenie 2,5 mln mieszkańców Generalnej Guberni na roboty przymusowe i sprowadzenie z Niemiec blisko 1 mln kolonistów unieruchomili 60 proc. polskich gospodarstw.

Łącznie w wyniku działań obu okupantów 70 proc. ludności wiejskiej utraciło źródło utrzymania.



III. LASY

Polska poniosła również olbrzymie straty w leśnictwie. Z ogólnej ilości 8,7 mln ha

* Sowieci przejęli 5,06 mln ha

* Niemcy 3,6 mln ha.

Rabunkowa gospodarka okupantów, nadmierny wyrąb, walka z partyzantami, deportacja leśników przez Sowietów 10 II 1940 r., wywózki na roboty przymusowe do Niemiec spowodowały, że po wojnie zalesienie wynosiło tylko 19 proc. Obecny poziom - 28,3 proc. - osiągnęliśmy dopiero w 2001 r. po odbudowaniu terenów zalesionych do poziomu sprzed wojny (8,8 mln ha).



IV. PRZEMYSŁ, GÓRNICTWO, HANDEL

Zatrudnienie w przemyśle i handlu 31 VIII 1939 r. znajdowało 9 mln polskich obywateli, w tym 5,8 mln ludności miast i 3,2 mln ludności wsi. Okupanci przejęli:

* Sowieci: 1,31 mln ludności miejskiej (Litwa - 0,13; Białoruś- 0,37; Ukraina - 0,81 mln);

i 0,69 mln ludności wiejskiej (Litwa - 0,02; Białoruś - 0,23; Ukraina - 0,44 mln);

pracujących w tym sektorze:

* Niemcy: 4,51 mln osób w miastach (Rzesza - 2,4; Generalna Gubernia - 2,1; Słowacja - 0,01 mln);

oraz 2,48 mln osób na wsi (Rzesza - 1,45; Generalna Gubernia - 1,02; Słowacja - 0,01 mln);

z pracujących w wymienionych sektorach 469 tys. polskich zakładów przemysłowych i 463 tys. handlowych zagarnęli:

* Sowieci: 496 tys. zakładów (w tym: Litwa- 113; Białoruś - 115; Ukraina - 268 tys.);

* Niemcy: 436 tys. zakładów (w tym: Rzesza - 180; Generalna Gubernia - 250; Słowacja - 6 tys.).

Rozdział 30,5 tys. największych przedsiębiorstw (świadectwa przemysłowe klasy I do VII) kształtował się następująco:

* Sowieci zagarnęli 4,3 tys. zakładów (w tym: Litwa - 1; Białoruś - 1; Ukraina - 2,3 tys.);

* Niemcy - 26,2 tys. zakładów (w tym: Rzesza - 11,1; Generalna Gubernia - 15; Słowacja - 0,1 tys.).

Z 790 największych przedsiębiorstw handlowych:

* Sowieci zagarnęli 70 przedsiębiorstw (Litwa - 20; Białoruś - 6; Ukraina - 64);

* Niemcy zagarnęli 720 przedsiębiorstw (Rzesza - 280; Generalna Gubernia - 435; Słowacja - 5).


Największymi ośrodkami przemysłowo-handlowymi przejętymi przez okupantów były:

Warszawa (Generalna Gubernia) - 35 proc. przem., 48,6 proc. handl.;

Łódź (Rzesza) - 20 proc. przem., 17 proc. handl.;

Kraków (Generalna Gubernia) - 6 proc. przem., 5 proc. handl.;

Lwów (Ukraina) - 5,9 proc. przem.; 4,8 proc. handl.;

Poznań (Rzesza) - 5,7 proc. przem.; 5 proc. handl.;

Katowice (Rzesza) - 4,2 proc. przem.; 5,8 proc. handl.;

Gdynia (Rzesza) - 2,2 proc. przem.; 4,5 proc. handl.;

Wilno (Litwa) - 3,3 proc. przem.; 2,6 proc. handl.;

Wśród 932 tys. zakładów przemysłowych i przedsiębiorstw handlowych - 91,5 proc. stanowiło indywidualną własność.

V. Przemysł wydobywczy

Również polski przemysł wydobywczy został rozparcelowany przez obu najeźdźców:

* 62 kopalnie węgla kamiennego, produkujące przed wojną 84 mln ton węgla rocznie w trzech Zagłębiach: Śląskim, Dąbrowskim i Krakowskim, weszły w 100 proc. do Rzeszy, w 1945 r. zostały kompletnie ogołocone i zdewastowane;

* 854 szyby naftowe dawały 0,55 mln ton produkcji. Okręg górniczy Jasła (26 proc. produkcji) przeszedł w ręce niemieckie (Generalna Gubernia), dwa pozostałe Zagłębia: Drohobycz i Stanisławów wzięli Ukraińcy. Po 1945 r. produkcja ropy naftowej nie została w Polsce odtworzona. W wyniku rewizji granic w 1948 r. Ukraina zagarnęła również nowo rozpoznane Zagłębie Lwowskie.

* 11 kopalń soli kamiennej i warzelni, produkujących 0,7 mln ton soli, zagarnęli Niemcy (Rzesza - 27, Generalna Gubernia - 63 proc., 2 kopalnie (10 proc.) znalazły się w Ukrainie.

* 3 kopalnie soli potasowych z produkcją 0,6 mln ton zagarnęła Białoruś.

* Kopalnie metali i huty zabrali Niemcy. 28 kopalń rud żelaza, wydobywających 1,1 mln ton (Rzesza 84 proc., Generalna Gubernia 16 proc.) nie zostało z przyczyn politycznych uruchomione w PRL. 4 kopalnie rud cynku i ołowiu wydobywające 0,6 mln ton oraz 12 hut w 100 proc. przejęli Niemcy. 25 hut żelaza dających 1,6 mln ton stali, przejęli Niemcy (Rzesza 74 proc., Generalna Gubernia - 26 proc.). Huty te w wyniku działań wojennych zostały w 80 proc. zniszczone i zdemolowane przez Niemców.


ŁĄCZNIE:

Z 2053 zakładów przemysłu mineralnego (cegielnie, cementownie, wapienniki, huty szkła, kamieniołomy):

* 1601 zabrali Niemcy

* 452 Sowieci.

Z 1753 fabryk przemysłu metalowego:

* 1595 zabrali Niemcy

* 158 zabrali Sowieci.

Z 1203 fabryk przemysłu chemicznego:

* 970 zabrali Niemcy

* 233 zabrali Sowieci.

Z 2384 fabryk przemysłu włókienniczego:

* 2098 zabrali Niemcy

* 286 zabrali Sowieci.

Z 9342 zakładów przemysłu spożywczego (młyny, piekarnie, cukrownie, gorzelnie, browary, zakłady mięsne i tytoniowe):

* 6068 zabrali Niemcy

* 3270 zabrali Sowieci.

Zakłady te zostały w 80 proc. zniszczone, 25 proc. z nich nie wróciło do Polski.



VI. MUZEA, ZBIORY NAUKOWE

Obiektem rabunkowych działań Sowietów i Niemców stały się polskie dobra kulturalne i zbiory muzealne, których wysokość strat jest dziś trudna do oceniania tak w kontekście finansowym, jak i materialnym.


Ze 175 muzeów publicznych, 314 towarzystw naukowych i 25 tys. bibliotek dysponujących 120 tys. eksponatów i 8 mln książek:

* 70 proc. przejęli Niemcy

* 30 proc. zabrali Sowieci.

Największe zbiory rozgrabione przez okupantów znajdowały się w:

* Warszawie, podczas wojny w Generalnej Guberni, gdzie okupant niemiecki zagarnął 17 proc. zbiorów muzealnych i 45 proc. naukowych;

* Lwowie, gdzie Ukraińcy przejęli 10 proc. zbiorów muzealnych i 12 proc. nauk;

* Krakowie (Generalna Gubernia), gdzie Niemcy przejęli 7,5 proc. zbiorów muzealnych i 11 proc. naukowych;

* Poznaniu (Rzesza), gdzie Niemcy przejęli 3 proc. zbiorów muzealnych oraz 7 proc. naukowych;

* Wilnie (Litwa), gdzie okupant przejął 2 proc. zbiorów muzealnych i 5,5 proc. nauk.; 85 proc. tych zbiorów nie wróciło do Polski.

Okupanci przejęli i zniszczyli 10 polskich radiostacji: Warszawę I (Generalna Gubernia), Wilno (Litwa), Lwów (Ukraina), Baranowicze (Białoruś), Toruń (Rzesza) oraz mniejszej mocy: Poznań (Rzesza), Katowice (Rzesza), Łódź (Rzesza) i Kraków (Generalna Gubernia).

VII. BUDYNKI MIESZKALNE, MIESZKANIA

Wśród 5,8 mln budynków mieszkalnych w Polsce, w 1939 r. po 1 września 1939 r. Sowieci zawłaszczyli:

* 0,34 mln budynków w miastach (Litwa - 0,02; Białoruś - 0,1; Ukraina - 0,22 mln);

* 2,36 mln budynków na wsiach (Litwa - 0,07; Białoruś - 0,85; Ukraina - 1,44 mln).

Niemcy zawłaszczyli:

* 0,5 mln budynków w miastach (Rzesza - 0,29; Generalna Gubernia - 0,21; Słowacja - 0,001 mln);

* 2,62 mln budynków na wsiach (Rzesza - 1,0; Generalna Gubernia - 1,61; Słowacja - 0,005 mln).

Z 8,6 mln mieszkań w Polsce w 1939 r.

pod okupacją sowiecką znalazło się:

* 0,68 mln mieszkań w miastach (Litwa - 0,06; Białoruś - 0,19; Ukraina - 0,43 mln);

* 2,53 mln mieszkań na wsiach (Litwa - 0,07; Białoruś - 0,91; Ukraina 1,55 mln).

Pod okupacją niemiecką:

* 1,92 mln mieszkań w miastach (Rzesza - 0,98; Generalna Gubernia - 0,93; Słowacja - 0,003 mln);

* 3,47 mln mieszkań na wsiach (Rzesza A - 1,57; Generalna Gubernia - 1,89; Słowacja - 0,007 mln).

Wskutek wysiedlenia z Generalnej Guberni 2,5 mln Polaków, wymordowania 2,7 mln - 52 proc. byłych obywateli polskich w Generalnej Guberni oraz 42 proc. w Rzeszy straciło substancję mieszkaniową, w tym blisko połowę tej substancji przekazano kolonistom niemieckim, połowę spalono i zniszczono. Wskutek wysiedleń, deportacji, uwięzień i akcji nacjonalistów na terenach przejętych przez Sowietów 68 proc. byłych obywateli polskich utraciło substancję mieszkaniową.

VIII. MIASTA POLSKI w 1939 r.

Rozmiar martyrologii Polaków i zniszczeń w Polsce spowodowanych przez okupantów sowieckiego i niemieckiego najlepiej ilustruje tragiczny los największych polskich miast II Rzeczypospolitej i ich ludności, jaki spotkał je po 1 września 1939 r.

Warszawa

Znalazła się pod okupacją niemiecką (Generalna Gubernia). Liczyła 1,3 mln mieszkańców, z czego zabitych zostało przez Niemców 820 tys.; we wrześniu 1939 r. została zniszczona przez Niemców w 13 proc., w 1945 r. zniszczenia te - dokonane przez Niemców przy współdziałaniu Sowietów (biernie patrzących na zagładę stolicy) sięgnęły 90 proc.

Łódź

Podczas wojny znalazła się w granicach Rzeszy. Z 672 tys. mieszkańców Niemcy wymordowali 300 tys. Miasto w wyniku działań wojennych zostało zniszczone w 45 proc.

Poznań

Po 1939 r. w granicach Rzeszy. Z 272 tys. mieszkańców Niemcy i Sowieci wymordowali 120 tys. Miasto zostało przez obu okupantów zniszczone w 55 proc. (Starówka w 80 proc.).

Kraków

Wchodził w skład Generalnej Guberni. Z 259 tys. mieszkańców Niemcy wymordowali 92 tys. osób. Zostało zniszczone przez Niemców w 40 proc.

Bydgoszcz

Wchodziła w skład Rzeszy; ze 141 tys. mieszkańców Niemcy wymordowali 45 tys. Zniszczona w 45 proc. (Niemcy).

Częstochowa

Znajdowała się na terenie Generalnej Guberni. Ze 138 tys. mieszkańców z rąk niemieckich zginęło 65 tys. osób. Zniszczona w 35 proc. (Niemcy).

Katowice

Wchodziły w skład Rzeszy. Ze 134 tys. mieszkańców morderstwami i deportacjami Niemcy i Sowieci objęli 24 tys. osób. Zniszczone przez obu okupantów w 50 proc.

Sosnowiec

Wchodził w skład Rzeszy. Ze 130 tys. mieszkańców z rąk niemieckich zginęło 50 tys. osób. Zniszczony w 30 proc.

Lublin

Wchodził w skład Generalnej Guberni. Ze 122 tys. Niemcy i Sowieci wymordowali 36 tys. Zniszczony przez obu okupantów w 60 proc.

Gdynia

Wchodziła w skład Rzeszy. Ze 120 tys. mieszkańców Niemcy i Sowieci zamordowali 35 tys. osób. Zniszczona w 50 proc. przez obu okupantów, w tym port w 90 proc.

Chorzów

Wchodził w skład Rzeszy. Ze 110 tys. mieszkańców Niemcy wymordowali 10 tys. Zniszczony w 10 proc.

Białystok

Wchodził w skład Białorusi i Rzeszy. Ze 107 tys. mieszkańców Niemcy i Sowieci wymordowali 70 tys. Okupanci zniszczyli miasto w 80 proc. Wrócił do Polski w sierpniu 1945 r.

Radom

Należał do Generalnej Guberni. Z 91,3 tys. mieszkańców Niemcy i Sowieci wymordowali 20 tys. Zniszczony przez obu okupantów w 30 proc.

Lwów

Po wrześniu 1939 r. wszedł w skład Ukrainy, a potem Generalnej Guberni. Z 318 tys. mieszkańców Sowieci, Ukraińcy i Niemcy wymordowali i zesłali 220 tys. Sowieci i Ukraińcy zniszczyli miasto w 40 proc.

Wilno

Należało do Litwy, potem do Rzeszy. Z 209 tys. mieszkańców morderstwa i deportacje z rąk litewskich, sowieckich i niemieckich objęły 100 tys. Miasto zostało przez Sowietów zniszczone w 60 proc.

Stanisławów

Wszedł w skład Ukrainy, a potem Generalnej Guberni. Z 79,3 tys. mieszkańców, morderstwa i deportacje przeprowadzone przez Sowietów, Ukraińców i Niemców objęły 50 tys. Zniszczony przez Sowietów i Ukraińców w 70 proc.

Wrocław

Należał do Rzeszy. Z 630 tys. mieszkańców Niemcy wymordowali 110 tys. W 1945 r. z 1 mln osób (łącznie z przesiedleńcami) z rąk Sowietów zginęło 220 tys. Zniszczony przez Sowietów w 68 proc.

Gdańsk

Dawne Wolne Miasto Gdańsk po wybuchu wojny znalazło się w granicach Rzeszy. Z 398 tys. mieszkańców Sowieci i Niemcy wymordowali 34 tys. osób. Zniszczony przez Niemców i Sowietów w 50 proc. (Starówka i port w 80 proc.).

Szczecin

Wszedł w skład Rzeszy. Z 382 tys. mieszkańców miasta Niemcy i Sowieci wymordowali 32 tys. Zniszczony w 65 proc. w wyniku nalotów aliantów oraz przez Sowietów (port i przemysł w 95 proc.).

Zabrze

Weszło w skład Rzeszy. Ze 126 tys. mieszkańców Niemcy wymordowali 20 tys. Zniszczone przez Sowietów w 10 proc.



Od redakcji "Naszej Polski" - wyliczenie to nabiera szczególnego znaczenia w związku z nowymi roszczeniami amerykańskich Żydów wobec naszego kraju.

Nie zapominajmy, że ludność żydowska współpracowała z oboma okupantami w niszczeniu i rozgrabianiu materialnym Polski i mordowaniu naszych przodków.

Niech więc pierwej sami zapłacą nam za swoje zbrodnie.



Zygmunt Zdrojewski, ks. Zdzisław J. Peszkowski
Źródło: Tygodnik Nasza Polska NR 30 (351) 24 lipca 2002
Maciej P. Krzystek (08:00)

piątek, kwietnia 08, 2011

Lista rezydencka. Ostatnia.

rezydent uhonorował zasłużonych dziennikarzy wsi

Prezydent uhonorował zasłużonych dziennikarzy
Prezydent uhonorował zasłużonych dziennikarzy
Prezydent uhonorował zasłużonych dziennikarzy
Prezydent uhonorował zasłużonych dziennikarzy
Prezydent uhonorował zasłużonych dziennikarzy
Prezydent uhonorował zasłużonych dziennikarzy
W dniu 21 marca 2011 r. podczas spotkania ze środowiskiem dziennikarskim Prezydent RP Pan Bronisław Komorowski wręczył, za wybitne zasługi dla rozwoju niezależnego dziennikarstwa, za działalność na rzecz przemian demokratycznych, wolności słowa i wolnych mediów oraz za dokumentowanie najnowszej historii Polski i upowszechnianie wiedzy o ważnych wydarzeniach historycznych i społecznych, ordery i odznaczenia dziennikarzom i osobom zasłużonym dla wolności słowa i wolnych mediów

Z rąk Prezydenta odznaczenia otrzymali:

KRZYŻE KOMANDORSKIE ORDERU ODRODZENIA POLSKI

1. Pan Jacek FEDOROWICZ
2. Pan Zbigniew GLUZA

KRZYŻE OFICERSKIE ORDERU ODRODZENIA POLSKI


3. Pan Konstanty GEBERT
4. Pani Janina JANKOWSKA
5. Pan Marek KRAWCZYK
6. Pan Piotr STASIŃSKI
7. Pan Maciej WIERZYŃSKI
8. Pan Kazimierz WÓYCICKI

KRZYŻE KAWALERSKIE ORDERU ODRODZENIA POLSKI

9. Pani Anna BIKONT
10. Pani Krystyna BRATKOWSKA
11. Pan Wojciech BROJER
13. Pani Zofia BYDLIŃSKA-CZERNUSZCZYK
14. Pan Jan DOKTÓR
15. Pan Wojciech HARDT
16. Pan Ryszard HOLZER
17. Pani Grażyna HOUWALT
18. Pan Karol JAKUBOWICZ
19. Pan Janusz JANKOWIAK
20. Pani Zyta KACZYŃSKA „ORYSZYN”
21. Pan Andrzej KACZYŃSKI
22. Pan Wojciech KAMIŃSKI
23. Pan Andrzej KARCZEWSKI
24. Pani Jolanta KORAL
25. Pan Marek KOSSAKOWSKI
26. Pan Krzysztof LESKI
27. Pani Irena LEWANDOWSKA
28. Pan Henryk MAJEWSKI
29. Pan Wojciech MAZIARSKI
30. Pan Andrzej OSĘKA
31. Pan Piotr PACEWICZ
32. Pan Marek POPIEL
33. Pan Piotr RACHTAN
34. Pan Marek RAPACKI
35. Pan Ernest SKALSKI
36. Pan Czesław STAŃCZYK
37. Pan Jerzy SURDYKOWSKI
38. Pan Jarosław J. SZCZEPAŃSKI
39. Pan Andrzej URBAŃSKI
40. Pan Tomasz WOŁEK
41. Pani Marta WOYDT
42. Pan Rafał ZAKRZEWSKI

ZŁOTE KRZYŻE ZASŁUGI


43. Pani Magdalena BAJER
44. Pan Witold BEREŚ
45. Pan Krzysztof GOTTESMAN
46. Pan Paweł ŁAWIŃSKI
47. Pan Jerzy SKOCZYLAS
48. Pan Piotr WÓJCICKI
49. Pan Wojciech ZAŁUSKA.

czwartek, kwietnia 07, 2011

sępy ścierwniki z PO FR WSI

"Były dwie maszyny. Która się rozbiła?"


Na poniższy tekst zwróciła niedawno uwagę na swym blogu MMariola (http://mmariola.salon24.pl/292226,polski-1-0-1-kurs-79-czy-polski-121-kurs-259). Proszę spojrzeć na podawany czas:


 
Źródła wojskowe podają, że 15 min przed lądowaniem prezydenta służby kontrolne lotniska zabroniły lądować wojskowemu Ił-76 ze względu na złe warunki. On odleciał gdzie indziej. Pilotowi prezydenta też nie zalecali lądować. Ale zabronić mu nie mogli.


 
Ekspert wojskowy wyjaśnił "Gazecie", że na pół godziny przed lądowaniem samolotu prezydenckiego na lotnisku Siewiernyj miał wylądować wojskowy Ił-76 z Moskwy, który wiózł oddział funkcjonariuszy Federalnej Służby Ochrony (odpowiednik BOR-u). Pilotował lotnik ze Smoleńska dobrze znający miejscowe warunki. Dwa razy podchodził do lądowania. W końcu zawrócił na moskiewskie Wnukowo.


 
Kontroler lotów radził pilotowi samolotu prezydenta, by ten ze względu na mgłę lądował w Mińsku. Lotnisko w Smoleńsku nie ma automatycznego systemu naprowadzania. Do grudnia, było to lotnisko wyłącznie wojskowe, przede wszystkim dla samolotów transportowych, które są tu remontowane. Dopiero od tej pory jest wojskowo-cywilnym.”


 


 
Nie podejrzewamy, by dziennikarz „GW”, gazety tak bliskiej moskiewskiej prawdy, był źle poinformowany. Jeśli zaś zaglądniemy do stenogramów z wieży ruskich szympansów, to znajdziemy tam wprawdzie informację o próbach lądowania iła-76, ale już rad „kontrolera lotów”, by polska załoga „ze względu na mgłę lądowała w Mińsku”, raczej nie. Tym ostatnim jednak nie musimy się zbytnio przejmować, bo i dziś funkcjonariusze Ministerstwa Prawdy śpią spokojnie po blisko rocznej robocie propagandowej osłaniającej smoleńską zbrodnię.


 
Nie musimy się też przejmować tym, gdzie poleciał ił-76, skoro nie przejmuje się tym Ministerstwo Prawdy (Plusnin podczas drugiego podejścia mówi o zapasowym w Twerze (kawałek drogi ze Smoleńska), następnie zaś, po ustaleniach z centralą w Moskwie, jest mowa kursie na Juchnow w obwodzie Kałużskim (http://www.esosedi.ru/loc/rossiya/kaluzhskaya_oblast/yuhnovskiy_rayon/yuhnov/3067/index.html#lat=54742263&lng=35233155&z=13&v=2&mt=0)). Wprawdzie w Juchnowie lotniska raczej nie ma, więc może chodzi o bazę lotniczą Worotyńsku (bo w Adujewie jest ponoć już opuszczona), a może o samą Kaługę? A Kaługa tak jakoś znajomo znowu w smoleńskiej historii brzmi, bo tam przecież miano, wedle „raportu komisji Burdenki 2” postawić w stan gotowości siły „Ministerstwa ds. Sytuacji Nadzwyczajnych” (na lotnisku Grabcewo?). Tak jak i w Briańsku (http://www.ourairports.com/airports/UUBP) (w Briańsku jest jeszcze jedno, stare, nieczynne lotnisko).


 
Ciekawić nas może zaś to, skąd wzięła się informacja, jakoby polski samolot miał lądować na Siewiernym pół godziny po ile-76, a nawet 15 minut po „zabronieniu lądowania” iłowi przez wieżę – skoro wieść gminna w ruskiej narracji niesie, że dopiero o 8.41 pol. czasu miało być „feralne przyziemianie” w smoleńskim lesie, czyli raptem ponad godzinę po drugim przyziemianiu iła-76? Może być wprawdzie zagadką to, że ruskie szympansy zabroniły lądować iłowi, ale już akurat polskiemu samolotowi z Prezydentem na pokładzie „zabronić nie mogły”, jak pisze nieoceniony funkcjonariusz MP, to jednak już meandry logiki, jaką wykłada się tylko w WUML-u przy Czerskiej i podręczniki tej logiki są nie do zdobycia nawet na czarnym rynku.


 
Wróćmy po tych wypisach z Czerskiej do klasycznej ruskiej narracji, bo ta nas dziś interesuje, a w jej przypadku najlepiej posłuchać samych przedstawicieli ruskich mediów, a nie bratnich żurnalistów znad Wisły, choćby ci ostatni chcieli jak najlepiej i ze szczerym zaangażowaniem przekazać moskiewską prawdę. Oto jeden z takich ruskich speców (oznaczę go dla wygody: R) pojawia się w rządowej telewizji TVN24 i proszę prześledzić jego wypowiedzi w kontekście całej, przebiegającej na gorąco od pierwszych komunikatów o „awarii” po komunikaty o „132 ofiarach”, rozmowy, gdyż jak na moje oko i ucho, nieco WYPRZEDZAJĄ te wypowiedzi oficjalny przekaz rządowej telewizji TVN24. Będą w tym stenogramie moje wtrącenia w nawiasach (m.in. dotyczące pol. czasu poszczególnych elementów relacji), które, mam nadzieję, nie przeszkodzą w lekturze :); wyciąłem też mniej istotne fragmenty lub zbędne powtórzenia.


 
Osobami telewizyjnego dramatu będą: J. Kuźniar (K), R. Poniatowski (Po), W. Olejniczak (O), P. Paszkowski (Pa), A. Dudek (D), J. Mróz (M), B. Tadla (T) oraz „Pan Władimir” (R). Jako zupełny przypadek traktuję to, że i w telewizji TVN24, i TVP Info (nie sprawdzałem jak w innych było), akurat tego dnia pojawili się przedstawiciele FR na żywo w studiu. Pewne wypowiedzi mogą być Państwu dość dobrze znane, ale inaczej one wyglądają, gdy się je czyta, a inaczej, gdy się je słyszy. Proszę w ramach prostego zadania arytmetycznego, policzyć, ile razy pada fraza „prezydencki jak-40” podczas tego dramatu.


 
K: „(…) Mamy informacje bardzo ogólne o tym, że były jakieś kłopoty z lądowaniem prezydenckiego samolotu jak-40 na lotnisku w Smoleńsku (którym lotnisku? – przyp. F.Y.M.). Polska delegacja wspólnie z osobami, które z p. Prezydentem leciały do Lasu Katyńskiego na obchody 70. rocznicy zbrodni katyńskiej – wyleciały z Polski o godz. 6.50. Kilka minut temu (w stosunku do 9.19 – przyp. F.Y.M.) te nieoficjalne informacje o tym, że były jakieś problemy z lądowaniem tej prezydenckiej maszyny do nas dotarły. Próbujemy zebrać jak najwięcej jak najbardziej potwierdzonych informacji, tak żeby nie przekręcić niczego (…). Wg tego oficjalnego rozporządzenia to był jak-40 (…) A teraz Las Katyński – tam jest nasz specjalny wysłannik, Rafał Poniatowski (…)”


 
Po: „W tej chwili (9.20 – przyp. F.Y.M.) dochodzą do nas informacje, które trudno potwierdzić, trzeba przyznać, ale staramy się je zbierać i w jakiś sposób weryfikować. Z tego, co dowiedzieliśmy się na lotnisku w Smoleńsku, panuje tam totalna mgła, w związku z tym samolot prezydencki, który podchodził do lądowania, nie wylądował, nie przyziemił... Świadkowie, z którymi rozmawialiśmy (ciekawe, jacy – przyp. F.Y.M.), wiedzą tylko tyle, że można było usłyszeć, że piloci dodali gazu – no tak po to, aby samolot wyprowadzić z podejścia do lądowania – po czym, jak wynika z naszych informacji – kontakt z samolotem się urwał...”


 
(W tym momencie nasuwa mi się skojarzenie z tym, co mówił S. Wiśniewski o tym, że wydawało mu się, że jakiś samolot wcześniej przed tupolewem wylądował i zaraz odleciał – czy nie mógł to być... prezydencki jak-40 pilotowany przez śp. gen. A. Błasika?)


 
...mówią ci, którzy są w tej chwili na lotnisku (ciekawe, jacy „ci” - przyp. F.Y.M.). Wiemy, że na lotnisku panuje naprawdę wielkie zamieszanie(z jakiego powodu? I na czym może polegać? Przecież nie doszło do trzęsienia ziemi czy przejścia tsunami, przecież nie szturmują wojskowego lotniska tysiące ludzi – przecież, jak wiemy z późniejszych relacji „wsie pogibli”, nie było pożaru i nie było kogo ratować – co więc mogło powodować „wielkie zamieszanie”? - przyp. F.Y.M.)... Uruchomiono służby ratownicze i trwa wielkie oczekiwanie na to, co będzie dalej. (…) Wiemy w tej chwili, podkreślam, jest spore zamieszanie w tej chwili wokół lotniska w Smoleńsku. Na samym lotnisku w Smoleńsku tam jeżdżą służby ratownicze i wszyscy czekają na dalszy rozwój wypadków (jeżdżą i czekają? - czy nie jeżdżą i czekają? - przyp. F.Y.M. - i co się ma jeszcze wydarzyć? Jakie wypadki, skoro już „po wszystkim”?)”.


 
K: „Rafał, jak daleko jest z Lasu Katyńskiego, z miejsca, gdzie jesteś na lotnisko wojskowe w Smoleńsku? Pod Smoleńskiem.”
Po: „Sądzę, że jest to jakieś 15 km, nie więcej. (…)”
K: „Dopytuję o to, bo widzę u ciebie, że nie ma ani grama mgły (…)”


 
No i Poniatowski jeszcze raz powtarza historię o pilotach, którzy dodawali gazu i o urwanym kontakcie z nimi. Kuźniar przypomina, że o 9.30 miały się planowo rozpocząć uroczystości katyńskie. I po chwili:


 
K: „(…) Ogromna mgła, bardzo gęsta mgła wokół lotniska wojskowego w Smoleńsku. Samolot prezydencki jak-40, który wystartował z Warszawy o 6.50 z wojskowego Okęcia, nie wylądował, nie przyziemił, potem słychać było (…) że piloci dodali gazu, próbowali podnieść tę maszynę... I przed sekundą dosłownie (9.23 – przyp. F.Y.M.) otrzymałem informację od rzecznika polskiej dyplomacji, rzecznika MSZ, p. Piotra Paszkowskiego, który potwierdził, że prezydencki samolot jak-40 rozbił się niedaleko lotniska wojskowego w Smoleńsku. (…) Rzecznik MSZ dodaje jeszcze, że samolot się zapalił, ale został ugaszony. (Kierując się do Olejniczaka)To był jak-40, jedna z najbardziej wysłużonych maszyn w polskiej służbie, prawda?”
(Jak bardzo Paszkowski był zorientowany w sytuacji na Siewiernym świadczy to, że podaje on dziennikarzom, iż Bahr miał nie tylko zawiadomić Sikorskiego „o wypadku”, ale i być świadkiem „wypadku” (http://wiadomosci.gazeta.pl/Wiadomosci/1,80708,7752546,Katastrofa_samolotu_prezydenta__Nikt_nie_przezyl.html; materiał wideo zamieszczony na stronie))


 
Olejniczak jednak nie chce rozmawiać o jakach-40, tylko interesuje się losem ludzi na pokładzie. Kuźniar przyznaje, że nie wiedzą nic o losie pasażerów i niedługo później podaje nowe doniesienia:


 
K: „(…) Informacja sprzed kilku sekund dosłownie (9.25 – przyp. F.Y.M.). Rzecznik MSZ Piotr Paszkowski potwierdza w rozmowie z TVN24, że wg wstępnych informacji prezydencki samolot jak-40, którym prezydencka para, prezydencka delegacja leciała (…) rozbił się, podchodząc do lądowania niedaleko wojskowego lotniska w Smoleńsku. (…) Maszyna rozbiła się niedaleko lotniska w Smoleńsku. Zapaliła się i została ugaszona. Tak informuje rzecznik MSZ (…), Reuters (…) powołując się na przedstawiciela lotniska wojskowego w Smoleńsku, informuje, że samolot się rozbił. To kolejne potwierdzenie tej nieprawdopodobnej, niewiarygodnej wiadomości. Mamy 2 źródła: Reuter i rzecznik MSZ-u. Prezydencki jak-40 rozbił się niedaleko wojskowego lotniska, na lotnisku w Smoleńsku.”


 
(I teraz pewna korekta w stosunku do tego, co Kuźniar mówił o 9.19)


 
K: „Te informacje... Ta informacja dotarła do nas około godz. 9., nie chcieliśmy jej państwu podawać, bo nie mieliśmy żadnych sprawdzonych informacji – nie robimy tego nigdy. Teraz mamy potwierdzenia z 2 źródeł (…) (po zapowiedzeniu gości mających przybyć do studia - przyp. F.Y.M.) 2 źródła potwierdzają: Agencja Reutera i rzecznik MSZ: maszyna jak-40, bardzo wysłużona maszyna w służbie polskich linii, które woziły najważniejsze osoby w państwie, rozbiła się niedaleko lotniska w Smoleńsku. (…) Przypomnę państwu informację sprzed chwili (…), która dotarła do nas ok. godz. 9-tej, ale nie było oficjalnego „tak, potwierdzam” - teraz już wiemy: rządowy jak-40 z prezydencką parą, z gośćmi pary prezydenckiej, rozbił się niedaleko Smoleńska.”


 
D: „(…) Przed chwilą to usłyszałem. Natomiast muszę powiedzieć, że jeżeli to jest prawda (tu Rusek się ogląda na Dudka), to to jest gigantyczna tragedia po prostu (…) mam ciągle nadzieję, że okaże się... Już wiemy, że awaria była, ale że jednak ktoś przeżył, no, trzeba mieć nadzieję...


 
(no i na scenę wkracza - o 9.30. - „pan Władimir”, pytany o lotnisko smoleńskie):


 
R: „To bardzo blisko Moskwy, 700 km. Jest dobre lotnisko. Nie wiem, w ogóle nie wiem, co się mogło stać? Może... Przecież trzeba było już od dawna zmienić te samoloty rządowe. Ile było tychróżnych problemów z tupolewem.”


 
No właśnie. „Pan Władimir” zamiast szczegółowo o lotnisku, to już o „tych samolotach rządowych” i „różnych problemach z tupolewem”, a przecież w studiu rządowej telewizji TVN24 wszyscy są jeszcze na etapie „prezydenckiego jaka-40”! Poza tym skąd ta myśl o „zmianie samolotów rządowych”, skoro parę miesięcy temu tupolew wrócił z Samary, z najlepszych, ruskich rąk?


 
K (półprzytomnie): „Teraz już rzeczywiście nie ma sensu przynajmniej na razie wspominać. (przytomnie) Jeszcze będziemy na to narzekać (?? - przyp. F.Y.M.). Natomiast chciałem zapytać, czy to jest dobrze wyposażone lotnisko, skoro jest gęsta mgła. Czy są tam urządzenia, które pomagają pilotom wylądować w takich warunkach?”


 
R: To jest współczesne lotnisko, które jest przecież w centrum Rosji. To nie jakieś tam zacofane, nie jakieś tam na prowincji dalekiej, tak że to jest... bardzo dobre warunki. Nie wiem tylko, co było z pogodą tam, w tym... (Kuźniar się wtrąca o mgle, „nie wie, jak z deszczem”, na co Rusek) Gęsta mgła. Może samolot był nie dostosowany?”


 
Otóż to, lotnisko gites, tylko samolot nie ten. Wtrąca się Olejniczak, wracając do kwestii „prezydenckiego jaka”: „Bo my mówimy o jaku-40, to jest ten mały samolot. Polacy oglądając transmisje z wyjazdów premiera lub prezydenta, mają przed oczyma...


 
(Teraz bardzo ciekawy moment)


 
K: „Widok tupolewa, tak”.
O: „Widzą ten wielki samolot, tupolewa, dużo lepiej wyposażony, dużo mocniejszy. A to jest taki, samolot, który, ten jak, który jest niewielki, malutkim, można powiedzieć, samolotem. Współcześnie nie wiem, czy jeszcze produkowanym. I on służył, jeżeli już to, do lotów wewnątrz kraju, głównie i... Prezydent nie miał... Tam nie można było Prezydenta wziąć (…)
K: „(...) chociaż ja nie chcę spekulować, bo w tej oficjalnej rozpisce...


 
No i tu, jak pamiętamy, Kuźniar odkrywa, że Prezydent mógł lecieć tupolewem – przyp. F.Y.M. - wątek podchwytuje Olejniczak: „To tupolew”. Na co Kuźniar: „jest ogromny chaos informacyjny wokół tej sprawy”- no i wraca do naszego Ruska.


 
K: „Chciałem zapytać (…), jaka jest okolica tego lotniska pod Smoleńskiem. Czy tam jest las? Co tam jest?


 
R: „Zawsze w takiej tradycji rosyjskiej, że zawsze koło lotniska jest las. Jest jakiś pusty... przestrzenie na ziemi (?? - przyp. F.Y.M.), żeby właśnie samolot, który idzie do lądowania, żeby on był gdzieś nad lasem czy nad polem. Tak że nigdy nie ma takich dużych zabudowań (…) Smoleńsk też nie jest miastem, gdzie są wieżowce i tak dalej. Tak że w ogóle ten samolot jest używany na takich trasach, na której poleciał teraz, tzn. 700 km, to 500, 700 (?? - przyp. F.Y.M.).”


 
Olejniczak w międzyczasie analizuje rozpiskę i stwierdza: „Z tego wynika, że Prezydent leciał tupolewem, tu 154m.”


 
D: To jest dobra wiadomość (skoro wedle oficjalnych doniesień rozbił się „prezydencki jak” - przyp. F.Y.M.)
O: „To jest duża maszyna i na pewno bardzo dobrze wyposażona.”


 
Sytuacja więc jakby się uspokaja, ale z kolei do Mroza nie można się dodzwonić, więc Kuźniar przypomina, czego się od Mroza dowiedział i znowu jest nieco nerwowo, bo ponoć to Mróz miał przed 9-tą przekazać „pierwsze informacje”. Kuźniar zresztą ni z gruszki ni z pietruszki mówi (9.33): „Mieliśmy mnóstwo niesprawdzonych informacji, nieoficjalnych, mówiących o tym, że coś złego stało się niedaleko lotniska w Smoleńsku... i kilka minut temu dosłownie (9.33 – przypominam – przyp. F.Y.M.) rzecznik MSZ-u i Agencja Reutera potwierdziły, że prezydencka maszyna rozbiła się niedaleko lotniska pod Smoleńskiem w czasie lądowania.”


 
No i niedługo po próbie dodzwonienia się do Mroza, koło 9.34 dochodzi do udanego telefonicznego połączenia z Paszkowskim.


 
K: „Uporządkujmy te informacje. Wiemy, że były dwie maszyny. Która się rozbiła?
Pa (jakby nie dosłyszał pytania lub udał, że nie rozumie): „Tak, samolot rzeczywiście uległ rozbiciu przy podchodzeniu do lądowania w Smoleńsku. Najprawdopodobniej – ale to są wstępne informacje, nie w tej chwili przekazywane(czemu wstępne, skoro do „wypadku” doszło o 8.41? - przyp. F.Y.M. - co jest jeszcze do ustalania?) - zahaczył o drzewa. Tak że spadł, zapalił się. Akcja gaszenia samolotu została zakończona. Natomiast w tej chwili ekipy przystąpiły, no, do próby wydobycia pasażerów z pokładu samolotu.


 
Widać więc, że Paszkowski nie ma bladego pojęcia, co się na Siewiernym dzieje i najpewniej przekazuje to, co Ruscy podają „do wierzenia”. Zauważmy, jak ewoluuje „wiadomość”. Fazy tej ewolucji są następujące: 1) awaria „prezydenckiego jaka-40”, 2) rozbicie/lekki pożar, ale ugaszony, 3) katastrofa „prezydenckiego tupolewa”, 4) akcja ratunkowa/wydobywanie pasażerów, a w fazie ostatniej, odwołując się do ruskich komunikatów 5) „wsie pogibli”. Tymczasem, jeślibyśmy sobie przypomnieli choćby relację moonwalkera, to cała historia wygląda dokładnie odwrotnie. Najpierw jest faza 5), a potem 4) i/lub 3) (wedle różnych relacji) i 2). Oczywiście „prezydencki jak-40” już nie istnieje w późniejszej ruskiej narracji. Najpierw więc ruscy milicjanci etc. ogłaszają, że „wsie pogibli”, a potem ruskie władze wysyłają straż i karetki, ale i tak właściwie „nie ma kogo ratować”. Niestety w polskich mediach ten scenariusz, nie wiedzieć czemu chronologicznie nie został odtworzony, a przecież ciekawą migawką byłyby stojące bezczynnie samochody ruskiego pogotowia. Z tego, co pamiętam, to koło 10.20 jakiś jeden „strażak” pokazany jest z jakimiś składanymi, żółtymi „noszami” i to wszystko, a tak to panowie w czarnych kurtkach popalają ruskie cygarety. No ale wróćmy jeszcze do studia rządowej telewizji TVN24.


 
K (jakby jeszcze nie był pewien): „Ale który samolot – jak-40 czy tupolew?
Pa: „Nie. To jest tupolew. Tu 154m.”
K: „Tym, którym leciała Para Prezydencka i jej goście, tak?
Pa: „Niestety tak.
K: „A skąd... (informacja o jaku-40? - przyp. F.Y.M.)”
Pa (ciągnie swój wątek, jakby znowu nie słyszał, choć przecież to tenże sam Paszkowski podawał niedawno sprawdzoną informację o prezydenckim jaku-40!): „...Niestety tak, ale w tej chwili na bieżąco spływają informacje. No, samolot uległ bardzo znaczącemu zniszczeniu. Zapalił się po rozbiciu... (skąd gość wie, o jaki samolot teraz chodzi i co się naprawdę z tymże samolotem dzieje, skoro gościa nie ma na lotnisku, skoro jeszcze niedawno twierdził coś zupełnie innego o innym samolocie i skoro na Siewiernym nie ma żadnej akcji wydobywania pasażerów? - przyp. F.Y.M. - skąd ma te bieżące informacje?). Akcja gaszenia dobiegła końca, natomiast, no, w tej chwili, tak jak mówię, ekipy przystąpiły do próby wydobycia pasażerów z tego bardzo zniszczonego samolotu (...)”
K: „Będę czekał, tylko nie chcę powielać informacji niesprawdzonych (…) Czy planowane jest wzmocnienie tej służby konsularnej, ambasadorskiej? Czy wysyłacie tam z Warszawy kogoś?
Pa (jakby znowu nie słyszał lub udawał, że nie rozumie): „Halo?”
K: „Czy wysyłacie z Wwy kogoś, kto będzie wspierał tych ludzi tam na miejscu, naszego ambasadora?
Pa: „Analizujemy całą akcję.”


 
Jak ta analiza wyglądała, to wiemy dziś znakomicie. W studiu już więc wiadomo, że chodzi o tupolewa i zaczynają się deliberacje o możliwej liczbie ofiar. Dochodzi do połączenia z Mrozem, ale ten niczego nie potwierdza i opowiada o „nieopisanym chaosie”. Jest to godz. 9.39, a więc 1h „po wypadku”. Mróz zdążył już jednak spotkać świadka, co mu opowiedział o „absolutnie roztrzaskanym samolocie” i zapewnia, że jeszcze niczego NIE można potwierdzić. No i minutę później pojawia się wstępna informacja o 87 ofiarach śmiertelnych. I po tym wszystkim proszę się jeszcze wczytać w wygłoszoną po tej właśnie wiadomości, wypowiedź „pana Władimira” (pytanego znowu o lotnisko!):


 
R: „Jest bardzo dobre. Jest i cywilne, i wojskowe. Tak że w ogóle to jest bardzo duża tragedia i w imieniu Rosjan składam od razu kondolencje od wszystkich Rosjan – od wszystkich Rosjan, bo bardzo przykre, że na ziemi rosyjskiej takie wydarzenie znowu jakieś przykre dla Rosji i dla Polaków. (I teraz finałowy akord – przyp. F.Y.M.) Myślę, że już Polacy nie będą obciążać tym wydarzeniem rosyjskiej jakiejś tam władzy i tak dalej.”


 
Już? Kiedy jeszcze nikt nie powiedział ani słowa o zamachu? Poza tym, z jakiej racji za „wypadkiem” miałyby stać od razu „władze rosyjskie”? Kuźniar jednak jakby wsłuchany w to, co mu ględzą do ucha (tak chyba dostaje wtedy część informacji), przechodzi nad wypowiedzią Ruska do porządku dziennego i po chwili znowu wraca do kwestii lotniska w sytuacji kryzysowej. W międzyczasie pojawia się Tadla mówiąca o „nieopisanym chaosie” na lotnisku.
 
K: „To jest lotnisko nowoczesne, jak pan mówi, dobrze zorganizowane. Jeżeli ma tam... mają... wylądować delegacje (? - przyp. F.Y.M.), to służba ochrony tego lotniska jest wzmacniana w takich sytuacjach? Oni tam mają odpowiednią liczbę służb, żeby pomóc ratować ewentualne...?


 
R: „Wszystkie służby, które potrzebne. Tak że lotnisko jest nie jakieś tam zamrożone, niedziałające. To jest normalne lotnisko na co dzień. Tak że ja nie wiem, to po prostu jakaś, nie wiem, pomyłka straszna, że samolot zaczepił się za drzewo na przykład.”


 
Mało brakuje, a „pan Władimir”, mimo że przecież dopiero śledzi relacje „na gorąco”, by powiedział o pancernej brzozie, co połamała tupolewa.


 
R: „No, co to... Co to może być... Do...”
D: „Może mgła?
R: „Może mgła. Tak. Kiedyś zdarzyło się coś takiego...”
 
Ciekawe, kiedy.
http://freeyourmind.salon24.pl/292955,byly-dwie-maszyny-ktora-sie-rozbila

środa, kwietnia 06, 2011

FILMOWA prl

Grzegorz Wąsowski: O nie nakręconym odcinku serialu Czterej pancerni i pies oraz dwóch filmach Andrzeja Wajdy, czyli zdań kilka na temat PRL-owskiej szkoły filmowej

Srudy-czterej-pancerni-pies-foto-intererial przez duże „S" ciągle z nami
Kto z wychowanych w PRL-u nie zna serialu Czterej pancerni i pies? Tylko wyjątki. Trzeba przyznać, że zarówno pułkownik Ludowego Wojska Polskiego Janusz Przymanowski – twórca postaci Janka Kosa i jego towarzyszy broni, jak i Konrad Nałęcki – reżyser serialu, spisali się znakomicie. Obaj panowie wykonali kawał dobrej, propagandowej roboty. Tak dobrej, że w „podziwie" dla niej, o serialu Czterej pancerni i pies będę pisał dalej z odpowiednią dystynkcją, używając w wyrazie serial dużej litery „S".
Przez długie lata kolejne pokolenia Polaków zastygały przed odbiornikami telewizorów, śledząc w napięciu losy załogi czołgu „Rudy". Wśród nich i ja. Ba, dużo młodsi ode mnie – ci, którzy z racji wieku zasiedli przed telewizorami już po upadku rządów partii komunistycznej, także nie uniknęli kontaktu z Serialem. Stacje telewizyjne cały czas dbają, aby gościł on na ekranach telewizorów, czyli w naszych domach, nie rzadziej niż dwa – trzy razy w roku. Wspólna to troska nie tylko kanałów komercyjnych. Także TVP, realizując misję właściwą telewizji publicznej, przez cały czas pozostaje w awangardzie ambasadorów Serialu. Zdaje się, że tylko w czasie prezesury Pana Bronisława Wildsteina obowiązywał na Woronicza zapis na „Pancernych". Na szczęście jednak dla tego dzieła i jego wiernych fanów, ponury  ten czas nie trwał zbyt długo, i wielki skarb filmoteki narodowej, jakim bez wątpienia jest Serial, został zdjęty z półki, na którą niezasłużenie, z powodów  czysto politycznych, trafił. Aktualnie jest on emitowany w stacji prywatnej TVN 7, ale wakacje już niedaleko i zapewne gdzieś około sierpnia będziemy mogli usłyszeć ponownie w TVP, jak Edmund Fetting  uroczym głosem  pięknie wyśpiewuje strofy znanej, chwytającej  za serce piosenki z Serialu.
O  poczuciu zubożenia i dwóch filmach Andrzeja Wajdy
Dzieło to ma jednak pewien feler. Jest bowiem niedokończone. Koniec filmowej epopei „Pancernych" następuje za szybko, nie pozwala poznać całej ich historii (marginalnie zasygnalizowałem tę kwestię w tekście Paweł Jasienica a 5 Brygada Wileńska AK mjra „Łupaszki" (…). A przecież chodzi o sprawę ważną. O dobro kultury narodowej. Na Serialu wychowały się wszak miliony rodaków. Sądzę, że nie można pozwolić, aby taki stan rzeczy trwał nadal. Bo przezeń wszyscy jesteśmy jakby  zubożeni. Zanim jednak rozwinę ten wątek, muszę odreagować takie właśnie odczucie – zubożenia, które towarzyszyło mi, gdy niedawno czytałem na wPolityce felieton Pana Krzysztofa Kłopotowskiego pt. Orzeł Biały dla Wajdy. Autor, uznany krytyk filmowy, dokonał w swym tekście krótkiej retrospekcji twórczości filmowej Andrzeja Wajdy, wykazując niezbicie, że Order Orła Białego należy się Mistrzowi jak mało komu. Co racja, to racja, ale nie w tym rzecz. Felieton, jak już zaznaczyłem, zawiera krótkie omówienie najważniejszych dokonań reżysera. Przy wspomnieniu niektórych obrazów filmowych Mistrza powstałych w okresie PRL-u autor poczynił godne uwagi zastrzeżenie. Napisał mianowicie, że: Nawet jeśli były to filmy zakłamane wobec faktów historycznych, to przecież nie tylko pożyteczne, ale także piękne. Jednocześnie dziwnym trafem  pominął w swym tekście, co wywołało u mnie wspomniane poczucie zubożenia, pierwsze bodaj pełnometrażowe dzieło filmowe Mistrza, czyli Pokolenie, z Tadeuszem Janczarem i Tadeuszem Łomnickim w rolach głównych. Film, wyprodukowany w roku 1954, opowiada o bojowcach PPR-u i Gwardii Ludowej, czyli członkach organizacji dyspozycyjnych wobec centrali partii komunistycznej w Moskwie, dążących, niestety skutecznie, do skomunizowania Polski. Czyżby Pan Kłopotowski uznał, że ten obraz Mistrza wykracza jednak poza ramy pożyteczności i piękna?
Wybaczcie Państwo dygresję, ale warto zauważyć, że weryfikacji przez kryterium prawda/fałsz podlega w zacytowanym zdaniu z tekstu Pana Kłopotowskiego tylko teza opuszczająca zakłamanie niektórych filmów Andrzeja Wajdy wobec faktów historycznych. I trudno z nią polemizować. Natomiast twierdzenie, że coś jest pożyteczne lub piękne jest w istocie jedynie oceną, o tyle dowolną, że nie weryfikowalną za pomocą kryterium prawdziwości. Ujmując rzecz innymi słowy, wyrażony przez Pana Kłopotowskiego pogląd na temat pożyteczności oraz piękna filmów Andrzeja Wajdy, także tych, które  niekoniecznie  zachowały lojalność wobec faktów historycznych, oddaje jedynie emocje autora tekstu wobec komentowanych przez niego dzieł filmowych Mistrza, natomiast nie mówi nic obiektywnego na ich temat.
Dodam, że jeżeli Pan Kłopotowski pominął film Pokolenie powodowany względami wobec piękna lub pożyteczności, to, w moim odczuciu, postąpił zupełnie niesłusznie. Uważam, że scena, w której bojowiec Gwardii Ludowej, grany przez Tadeusza Janczara, zostaje osaczony przez niemieckich żandarmów i po wystrzeleniu amunicji rzuca się na w dół klatki schodowej z czwartego bodaj piętra kamienicy jest warsztatowo znakomita, a przy tym piękna obrazowo (zastrzegam, że nie dlatego jest piękna, jak niektórzy mogą w swej zaciekłości sądzić,  że śmierć uzbrojonego komunisty po prostu cieszy oko ludzi poważnie traktujących idee wolnościowe, lecz z powodu świetnej dynamiki ujęć i poetyki obrazu w jej finałowych sekwencjach). Jest prawie tak samo piękna, jak scena z Popiołu i diamentu, w której podziurawiony jak sito kulami z pistoletu maszynowego Maćka Chełmickiego, bogu ducha winny robotnik umiera przed świętą figurą w przydrożnej kapliczce (dodajmy dla precyzji opisu- nie on był celem egzekucji, zginął wskutek pomyłki jej wykonawców), czy też jak finałowa sekwencja śmierci bohatera na gigantycznym śmietnisku. Zakładam też, że dla wielu miłośników kina wszystkie ww. sceny z obrazów Mistrza są nie tylko piękne, są również pożyteczne, bo dlaczego mają nie być?
Szkoła filmowa – polska czy peerelowska? (z dorobku Józefa Mackiewicza zaczerpnięte)
Jak na mój niewyrobiony gust, sceny te, tak jak filmy, z których pochodzą, są wręcz kultowe dla peerelowskiej szkoły filmowej. Nie polskiej, ale właśnie peerelowskiej. Tak jak dla peerelowskiej szkoły filmowej kultowy jest również Serial Czterej pancerni i pies. Oczywiście, nie śmiem porównywać ogromu walorów artystycznych Pokolenia, czy Popiołu i Diamentu do wartości artystycznych Serialu. Tu Mistrz bez wątpienia wygrywa na całej linii. I artyzmem, i pięknem. Tym bardziej, że Serial był obliczony na dotarcie do mas, a te zawsze są mierne (prosta zasada arytmetyki: im większy wspólny mianownik, tym mniejsza wartość ułamka), zaś Mistrz adresował swoje dzieła zawsze raczej do elit. Masa ładunku pożyteczności natomiast wydaje mi się być w przypadku tych trzech obrazów filmowych na zbliżonym poziomie, ale to, jak prawie każda ocena, kwestia smaku.
Temat wart jest jednak głębszej refleksji – polska czy peerelowska była to szkoła filmowa? Jest to zagadnienie zbyt poważne, abym pozwolił sobie na wynurzenia własne. Pozwolę sobie natomiast przypomnieć, że swego czasu – w 1967 r. –  podobną kwestię podjął, w znakomitym artykule Droga Pani, Józef Mackiewicz. Artykuł jest  wprawdzie  poświęcony rozważaniom na temat literatury z okresu PRLu, ale gdyby zamienić w nim wyraz literatura na film (a zwroty adresowane przez Pisarza do pojęcia literatura zastąpić przystającymi do terminu film), to wydaje się on  idealnie pasować do wywołanego przeze mnie tematu.
Mackiewicz napisał: jestem osobiście jedynym bodaj wyjątkiem, który nie uważa literatury PRLu w jej całości, za literaturę, i w tradycyjnym, i w ścisłym znaczeniu: polską. Podobnie jak nikomu nie przyszłoby nawet do głowy przed wojną literaturę sowiecką – nawet tę z okresu leninowskiego NEPu, która cieszyła się o wiele większą swobodą, niż dzisiejsza „peerelowska" w komunistycznej Polsce – nazywać „rosyjską". Termin byłby wówczas zgoła niezrozumiały. Literatura rosyjska, to była ta sprzed rewolucji bolszewickiej, plus jej kontynuatorka na emigracji. Pod Sowietami zaś powstała: sowiecka, jako całość; choćby poszczególne książki traktowały o dziecinnych zabawach, czy zawiedzionej miłości. I tak to cały świat rozumiał. Po ostatniej wojnie, od czasu „ewolucyjnego" konkursu rozpisanego w świecie zachodnim: kto niżej w pas pokłoni się komunistom(…), to już się dawno zmieniło. Osobiście jednak zachowałem przedrewolucyjny pogląd, i tak też patrzę na całość literatury peerelowskiej. Sprawdzianem każdej literatury jest, moim zdaniem, jej szczerość. Komunista piszący w wolnym świecie, jeżeli nie jest wyjątkowo funkcjonariuszem, lecz, załóżmy, szczerze wypowiada swe komunistyczne poglądy, należy niewątpliwie do całości literatury narodowej swego kraju. Natomiast nie tylko komunista, ale i nie- komunista piszący w państwach komunistycznych, tzn. podlegający i fizycznej, i psychicznej reglamentacji, ustanowionej przez ustrój komunistyczny, nie należy już do literatury swego kraju, lecz do literackiego typu temu krajowi narzuconego. (Mówię tu ciągle o całości literatury jako takiej, a nie o poszczególnych dziełach). Sprawdzianem tego typu przestaje być indywidualna szczerość twórcy, lecz nadrzędny postulat obowiązujący (stale, i w jakimś stopniu) każdą indywidualność literacką. (Wiadomości 1967 nr 10, za: Józef Mackiewicz Barbara Toporska Droga Pani… Kontra. Londyn 1993 r.)
Mam nadzieje, że choć część z Państwa uzna, że to interesująca perspektywa spojrzenia na znakomitą większość dorobku literackiego, a też filmowego z okresu PRLu. Polecam również przyłożenie tej perspektywy do takich dzieł Mistrza jak właśnie pominięty przez Pana Kłopotowskiego, w jego tekście pt. Order Orła Białego dla Wajdy, film Pokolenie, czy chwalony przez niego Popiół i diament. I liczę na Państwa opinie w tej sprawie.
„Do domu wrócimy, w piecu napalimy, nakarmimy psa"
Wróćmy jednak do Serialu. Wspomniałem, że ma on pewien defekt. Tak jak tekst Pana Kłopotowskiego poświęcony twórczości Andrzeja Wajdy pomija Pokolenie, pozostawiając czytelnika w błędzie poznawczym jeśli chodzi o całokształt twórczości Mistrza, tak i wielbiciele Serialu pozbawieni są obrazu końcowych akordów działalności jego zbiorowego bohatera, czyli  1 Brygady Pancernej im. Bohaterów Westerplatte. To trochę niesprawiedliwe. Człowiek się utożsamia, otwiera swą wrażliwość, a czegoś, nie ze swojej winy, zostaje pozbawiony. Czegoś ważnego dla całokształtu zjawiska, któremu poświęcił swą uwagę i oddał część emocji.
Przypomnijmy sobie, że ostatni strzał, który pada w Serialu, zostaje oddany przez niemieckiego wyrostka i przecina życie sowieckiego oficera. Serial, jeśli dobrze pamiętam, kończy się scenami weselnymi. Jego główni bohaterowie biorą za żony piękne i uczciwe dziewczyny- żołnierki. Wszystko to dzieje się w maju 1945 r. Wspomniany  Edmund Fetting śpiewa, i to jak (łza się w oku kręci): do domu wrócimy/ w piecu napalimy/ nakarmimy psa (słowa: Agnieszka Osiecka). Serial nie pokazuje powrotu „Pancernych" do domu; ostatnie kadry – te z wesela – zapowiadają jednak to, co przed nimi, a co, głosem Fettinga, solennie obiecali nam w piosence- dom ogrzany ciepłem rozpalonego pieca, nakarmiony pies. Wyobraźnia dopowiada resztę, czyli obraz powojennej sielanki. Tymczasem „Pancerni" po powrocie na polskie ziemie do domu powrócili nie tak od razu. Tu bowiem łeb wysoko trzymała jeszcze reakcyjna Hydra. I należało jej ten łeb urwać.
„Pancerni"  w natarciu. Podlasie, lipiec 1945 r
Niektóre tereny, np. Podlasie, były wręcz opanowane przez bandy reakcyjnego podziemia. Dlatego też partia komunistyczna wysłała tam najlepsze, najbardziej sprawdzone siły, w tym zaprawione w bojach z hitlerowcami jednostki frontowe: 1 Dywizję Piechoty im. Tadeusza Kościuszki i właśnie 1 Brygadę Pancerną im. Bohaterów Westerplatte. „Pancerni" i tym razem nie zawiedli – wnieśli realny wkład w przechylenie szali zwycięstwa na froncie wewnętrznym na stronę partii komunistycznej. Tak więc to nie sukcesy wojenne w Berlinie w maju 1945 r., lecz oczyszczenie terenu Podlasia z szeregu band reakcyjnych było ostatnim wyczynem bojowym „Pancernych", nie wiedzieć czemu pominiętym w Serialu. I to na Podlasiu właśnie, nie w Berlinie, zakończyli oni szlak bojowy. Spójrzmy przez chwilę na dokumentację ostatniego sukcesu „Pancernych", wytworzoną przez dowództwo 1 Brygady Pancernej im. Bohaterów Westerplatte (zachowałem oryginalną pisownię):
Zgodnie z rozkazem Dowódcy 1 Dywizji Piechoty 1 polska Brygada Pancerna dnia 23 VII 1945 r. przeprowadzała operację w celu likwidacji band „Tura" i „Młota" pod kierownictwem „Szumnego". Dnia 24 VII 1945 r. Brygada Pancerna zajęła podstawowe pozycje wyjściowe w celu rozwinięcia natarcia wyłącznie na Sokołów Podlaski, Zaniecyn Bielany, Kowiesy, Podnieśno włącznie Suchożebry(…) W ukazanym kierunku posuwał się Baon Zmotoryzowanych Fizylierów i 1 Batalion Czołgów (…) 25 VII 1945 r. resztki bandy wykryto w m. Korczew, które próbowały jeszcze się utrzymać prowadząc ogień, gdzie w końcu zostały wzięte z bronią i amunicją. Przedłużając wykonanie zadania kompania przeciwczołgowa spotkała się z bandą „Szumnego" w rejonie półn.- zach. skraj Drożniew. W wyniku zawiązanego boju został zabity komendant okręgu „Szumny", bandyta „Jesion" (nazwisko nieznane), ranny adiutant „Szumnego" „Zdzisiek" (Jabłoński), bandyta „Deoniza" ( Cykjan) uczestnik bandy(…).W dalszym ciągu przedłużając wykonanie zadania, dnia 26 VII 1945 r. zatrzymano 53 osoby podejrzane, z których 18 po ściśle dokonanym zbadaniu ich dokumentów okazało się jawnymi członkami bandy AK.

Za okres operacji Brygada Pancerna wzięła: 70 bandytów AK z bandy „Tura" i „Szumnego" oraz „Młota", 67 osób podejrzanych, których po dokładnym przejrzeniu dokumentów puszczono.
Tyle meldunek specjalny nr 05 Sztabu 1 Polskiej Warszawskiej Brygady Pancernej im. Bohaterów Westerplatte z dnia 28 VII 1945 r., pod którym swój podpis złożył m.in. Dowódca 1 Brygady Pancernej – pułkownik, o czysto polskim nazwisku, Malutin.
Dodam jeszcze, że w nie było to pierwsze wystąpienie „Pancernych" na froncie walki  z rodzimą reakcją. Tylko podczas przeprowadzonych przez tę jednostkę w dniu 8 VII 1945 r. działań w rejonie Latowicza (nieopodal Stoczka Łukowskiego) zatrzymano 185 osób  zakwalifikowanych przez „Pancernych" jako podejrzane, z których 68 przekazano do dalszego śledztwa.
W tej sytuacji akcja ostatniego, nienakręconego do dziś odcinka Serialu chyba powinna ogniskować się wokół przeprowadzonego w końcu lipca 1945 r. natarcia jednostek 1 Brygady Pancernej im. Bohaterów Westerplatte w kierunku na Sokołów Podlaski, Bielany, Kowiesy i kilka jeszcze innych podlaskich wsi, a  ostatnimi akordami Serialu  powinny być sceny, w których od kul „Pancernych" ginie „Szumny" i jego trzech podkomendnych. A może powinny być nimi sekwencje, w których rodziny „Szumnego" „Pirata" , „Jesiona" i czwartego z wówczas poległych partyzantów rozpaczliwie poszukują ciał swoich bliskich?
Bez grobu. Czy z naszą pamięcią?
Miałem zaszczyt znać syna „Szumnego", Pana Bogdana Śmiałowskiego. Do końca swych dni (zmarł w 2007 roku) wierzył, że odnajdzie miejsce pogrzebania swego ojca – ppor. Teodora Śmiałowskiego, uczestnika wojny polsko-bolszewickiej w 1920 r., komendanta ośrodka Drohiczyn – Siemiatycze w Obwodzie AK – AKO Bielsk Podlaski, dowódcy oddziału partyzanckiego, odznaczonego dwukrotnie Krzyżem Walecznych. Niestety. Tak się nie stało. Miejsce pogrzebania zwłok „Szumnego" pozostaje do dziś nieznane. W ostatnich latach życia Pan Bogdan Śmiałowski, wskutek choroby, był mocno ograniczony ruchowo. Z tego powodu nie mógł wziąć udziału w uroczystości odsłonięcia pomnika poświęconego Jego ojcu i poległym 25 VII 1945 r. podkomendnym „Szumnego", który wysiłkiem Fundacji „Pamiętamy" stanął w 2005 r. na cmentarzu w Drohiczynie ( patrz: www. fundacjapamietamy.pl, zakładka pomniki, a w niej Drohiczyn). Po ceremonii, bardzo podniosłej, na której byli obecni jego bliscy, zadzwonił do mnie, znając już z ich relacji jej przebieg. Łamiącym się ze wzruszenia głosem wyraził swą wielką radość z faktu, że pomnik ten, będący wyrazem naszej pamięci m.in. o Jego ojcu, został wzniesiony. Nie wspominam tego zdarzenia, aby się przed Państwem chwalić, wspominam je dla uświadomienia niektórym jak wielka jest przepaść między „wrażliwością" historyczną tłumów ukształtowaną m.in. na Serialu, a doświadczeniem rodziny „Szumnego", rodziny „Pirata" i innych żołnierzy sprawy polskiej wolności, którzy padli ofiarą działań 1 Brygady Pancernej im. Bohaterów Westerplatte z lata 1945 r. I nieśmiało apeluję: ilekroć natkniemy się na tym czy innym kanale telewizyjnym na odcinek Serialu , a natkniemy się jeszcze wielokrotnie, to, niestety, pewne, wspomnijmy „Szumnego" i Jego żołnierzy zabitych przez „Pancernych". Jeżeli mamy aspiracje utrzymania więzów wspólnotowych na poziomie narodowym, to nie powinniśmy zapomnieć o Ich ofierze. A może ten odruch pamięci skłoni nas do skorzystania z prawa wyłączenia telewizora?
Grzegorz Wąsowski
Adwokat, współkieruje pracami Fundacji "Pamiętamy", zajmującej się przywracaniem pamięci o żołnierzach polskiego podziemia niepodległościowego z lat 1944- 1954. (www fundacjapamietamy.pl)

niedziela, kwietnia 03, 2011

WeCzeKa 2011

Śmierć ślepego snajpera


Właściwie żadne wielkie śledztwo w Rosji, od upadku Rządu Tymczasowego nie skończyło się powodzeniem. Poityka, bałagan, umowność stosowanego prawa, niejasne kompetencje i uległość śledczych wobec władz, praktycznie uniemożliwiały dojście do prawdy. Nawet jeśli nikt nie przejawiał złej woli. Pierwszym takim śledztwem za władzy radzieckiej...

Rano ,3 września 1918 roku, komendant Kremla Malcew, wyprowadził z prowizorycznej celi Fanny Kaplan i polecił jej wsiąść do samochodu. Kiedy się schyliła, strzelił w tył głowy. Ciało wziął na ręce i, wrzucił do przygotowanej wcześniej beczki , zalał benzyną i podpalił. Czując swąd, , mieszkający na Kremlu, poeta Damian Biedny porzygał się, co wywołało wesołe komentarze obecnych tam czerwonoarmistów



Mógł to być finał dokonanego trzy dni wcześniej, w zakładach Michelsona zamachu na Lenina.. Jednak prowadzone przez śledczego Walerego Kirgisewa dochodzenie, właściwie się jeszcze nie zaczęło. Nie zdążył nawet przesłuchać żadnego świadka. Przeprowadził tylko wizję lokalną. Protokoły z przesłuchań Fanny na komisariacie i Łubiance, Kirgisew otrzymał dopiero dwa tygodnie po jej śmierci .

We wczesnej praktyce rewolucyjnej, nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby sprawa się tak skończyła. Ale Kirgisew, uprzednio doświadczony śledczy carskiej żandarmerii, nie bez powodu uchodził za najlepszego w swoim fachu. W oparciu o własne przesłuchania świadków i normalne kryminalistyczne badania, mimo wyraźnej niechęci Czeka, odnalazł rzeczywistych zamachowców w ciągu roku. Nikt ich nie aresztował, nie postawił zarzutów. Sam Lenin sprawiał wrażenie zupełnie nie zainteresowanego. kto do niego strzelał. Wystarczyła niemal niewidoma Kaplan i możliwść obciążenia eserów.

Dopiero 4 lata później, w lipcu 1922 roku zamachowców postawiono w Moskwie przed sądem. - w procesie który poprzedził ostateczną rozprawę z eserowcami. Odpowiadali z wolnej stopy. Byli to Gieorgij Siemionow (kierował obserwacją Lenina i wysłał zabójców do fabryki Michelsona), Lidia Konofliowa ( jego kochanka, to ona strzelała) i Konstantin Uszow (miał zabić Lenina tydzień wcześniej, podczas wiecu, ale się rozmyślił). Był jeszcze jeden zamachowiec - Aleksandr Protopopow, ale jego rozstrzelano już 31 sierpnia 1918, jako wspólnika Fanny Kaplan. Pewnie w rewanżu za ciężkie pobicie Dzierżyńskiego podczas próby zatrzymania Jakowa Blumkina (zabójcy hrabieho Mirbacha) na kwaterze oddziału Popowa..

Linie obrony dobrze oddaje zdanie Konofljowej:

„Wiem, że wszystko co leży w interesie rewolucji jest dopuszczalne i słuszne. Interes rewolucji to nasza racja. Nasza moralność”. O zamachu na Lenina - żadnych konkretów . Zupełnie na odwrót, niż w wypowiedziach dotyczących SR.

.

Główny oskarżyciel, Anatolij Łunaczrski żądał kary śmierci, :„Jakkolwiek by ziemia zmieniała swoją powłokę, zawsze pozostanie śmiercionośna. Domagam się by wszyscy zdrajcy rewolucji zostali rozstrzelani.”

Sprawa wydawała się jasna, wyrok przesądzony .gdy głos zabrał obrońca całej trójki Nikołaj Bucharin:

„Zdradzając zdrajców, zrobili rzecz pożyteczną. Domagam się wyroku uniewinniającego.”

A oto sentencja wyroku:

„Siemionowa, Konafljową i Uszowa, jako, że pobłądzili w dobrej wierze, mimo że popełnili ciężkie przestępstwa uwolnić od wszelkiej kary.”

I tak się stało. Cała trójka podjęła pracę w Czeka. Siemionow wysłany został do Chin, gdzie jako doradca wojskowy dochrapał się stopnia kombryga, Konofljowa podjeła pracę pedagogiczną, szkoląc pracowników CzeKa w użyciu materiałów wybuchowych. Ostatecznie Konofljowa i Siemionow zostali zlikwidowani w czasie czystki w 37, Uszow przeżył i umarł w Moskwie w randze generała MWD w 52.

Rzecz staje się całkiem jasna, gdy z dokumentów opublikowanych przez archiwa FSB okazało się, że na pół roku przed zamachem, zostali wysłani przez Petersa, zastępce Dzierżyńskiego, w charakterze prowokatorów do Organizacji Bojowej eserów

O Fanny. ociemniałej dziewczynie, po 4 latach zsyłek i szpitali psychiatrycznych, nikt w czasie procesu nie pamiętał. Swoje miejsce w historii odzyskała w połowie lat 30, gdy o wymordowanych w procesie eserach, lepiej nie było wspominać., a skoro był zamach na Lenina, to ktoś musiał do niego strzelać.



30 sierpnia 1918 w Petersburgu zabity został szef Czeka Uricki. W Moskwie bolszewicy sądzili, że jest to początek nowej fali, eserowskiego terroru. Jednak pełniący funkcję przewodniczącego WCIK (była to głowa pańśtwa) Swierdłow, nie tylko nie odwołał planowanego na wieczór spotkania Lenina z robotnikami u Michelsona, ale wręcz go zachęcał, a wreszcie wycofał jego ochronę. Lenin pojechał tylko ze swoim szoferem,

Po wiecu Protopopow, ubrany w mundur marynarza, wyszedł tuż za Leninem i przewrócił się w drzwiach blokując przejście i odcinając Lenina od ludzi. Lenin idąc do samochodu był praktycznie sam. W tym momencie , czekająca już na podwórzu Konofljowa oddała do niego trzy strzały. Padł także czwarty strzał, oddany przez ...no właśnie, tego nie ustalono nigdy. Do leżącego Lenina podbiegł wyciągając broń Gil, jego szofer., Skierował lufę w stronę nadbiegającego człowieka w marynarskim mundurze.. Tamten uciekł, a Lenin sam się podniósł i wsiadł do samochodu. Najszybciej jak mogli odjechali na Kreml. Świadkowie zapamiętali tyle, że strzelała kobieta. Lenin choć stracił sporo krwi, zachowywał się tak, by nikt nie zauważył, że jest ranny. Z sił opadł dopiero w swoim pokoju, pod okiem własnej ochrony..

Ciekawostka: zamach miał miejsce tuż po 9 wieczór. Komunikat o zamachu do władz bolszewickich w całym kraju, w którym pada nazwisko Kaplan, nadał już o 10 Swierdłow. W tym czasie rozpoczynało się na Łubiance przesłuchanie, dopiero co zatrzymanej Fanny.



Gdzie i jak zatrzymano ją?

Zgodnie z zeznaniem pomocnika komisarza 5 moskiewskiej dywizji Watulina, to on zatrzymał ją bezpośrednio po zamachu, na placu fabryki. Ale w drugim zeznaniu, z 5 września (czyli już po egzekucji Fanny), Watulin oświadczył, że zatrzymał ją na Sierpuchowce, gdzie uciekła po strzałach. Ot drobny retusz. Zatrzymana powiedziała mu „Nie zrobiłam tego”, ale on „wyczuł, że to jej sprawka”. Doprowadził ją do komisariatu wojskowego, gdzie poddana została pierwszemu przesłuchaniu. ,

„Sprawiała wrażenie obłąkanej. Pod białym, zsuniętym na bok kapelusikiem śmiertelnie przerażona twarz. W drżących rękach parasolka i bardzo stara torebka. Była zdezorientowana, mówiła bezładnie,. O zamachu nie wiedziała” – zanotował jakiś poeta-policjant w protokole. Twierdziła, że szła na spotkanie ze swoim przyjacielem Jaszką, ale nie podała jego nazwiska. Nikt zresztą jej o nie nie pytał.

Przed drzwiami pokoju do którego ją wprowadzono, staneła straż. Strażniczka Zinaida Ogońca wspominała:

„Podczas rewizji trzymałam rewolwer w ręku. Pilnowałam, by Kaplan trzymała ręce w górze. W torebce znaleźliśmy notes z powyrywanymi kartkami, broszkę, papierosy i 8 szpilek do włosów. Potem rozczesaliśmy zbrodniarce włosy, rozebraliśmy do naga, sprawdzili między nogami i pod pachami. Na nogach miała buciki, w jednym wychodziły gwoździe. Poprosiła o coś do wyłożenia, bo niewygodnie było jej siedzieć. Dostała formularz przesłuchania. Potem przetrząsnęli cały komisariat, by sprawdzić czy nie miała tam wspólników.”



Fanny przewieziono na Łubiankę, gdzie sprawą zajął się wspomniany Peters. Peters w dzienniku pisze, że była zamknięta, posępna., Kiedy zaczął jej mówić zabiliście człowieka, popełnili zbrodnię itd, rozpłakała się.. Raz tylko powiedziała coś dziwnego „A po co wam to.? Przecież wszystko wiecie,.”

Zachowały się zdjęcia z 2 września, z wizji lokalnej.

Wiktor Kirgisow przeprowadzał eksperyment śledczy.. Zdjęcia robił Jakow Jurowski, czekista z Jekaterinburga.

Nikt nie wie co Jurowski, szef ekipy, która z 16 na17 lipca wymordowała carską rodzinę w Jekaterynburgu, robił w Moskwie, dokąd przybył na osobiste polecenie Swierdłowa. W tym samym czasie, Swierdłow wzywa do Moskwy Jaszę Szpilmana. Jasza to sławny bandyta, w tym momencie czekista z Odessy. Wielka młodzieńcza miłość Fanny Kaplan .Człowiek za krycie którego, trafiła jako 16 letnia dziewczyna na katorgę, gdzie niemal straciła wzrok Wiadomo że wezwamie od Swierdłowa otrzymał też wtedy zany awanturnik, czekista Postow z Tuły. Czyżby Swierdłow chciał dysponować własnym, utworzonym za plecami Dzierżyńskiego , tajnym zespołem, doświadczonych morderców?

Śledztwo Kirgisowa napotykało na nieoczekiwane trudności. Na miejscu znaleziono cztery łuski. Jednak znikł rewolwer.

Następnego dnia po zamachu zalazł go robotnik Kuzniecow i jeszcze następnego przyniósł Kirgisewowi. W 7 strzałowym browningu były jeszcze 4 kule (a strzałów było 4)!

Ogońka,(ta co policzyła 8 igieł) która pisała raport z rewizji Kaplan, dopiero 3 września przypomniała sobie, że ... w torebce był jeszcze rewolwer. Wzięła go sobie wtedy na pamiątkę. Powstał więc nadmiar rewolwerów, Właśnie to skłoniło Kirgisowa do zainteresowania się wszystkimi ludżmi z Czeka, którzy byli w fabryce Michelsona.

FSB która po przeszło 70 latach, przeprowadziła dokładną rekonstrukcję śledztwa Kirgisowa, stwierdziła, że ze ściśle tajnych do tego momentu materiałów, przeszło połowa „zaginęła”. Zostały dwa browningi i .... ani jednej łuski, co początkowo wykluczyło analizę balistyczną. Po pewnym czasie, łuski odnaleziono: u Michelsona strzelano z obu rewolwerów, choć Lenin trafiony został tylko z jednego. Tego zabranego na pamiątkę.



Choć wiadomo kto strzelał, nadal nie ma pewności kto był pomysłodawcą., ani jaki był jego finalny cel. Czy chodziło tylko o zabicie Lenina, aby usunąć główną przeszkodę w zerwaniu pokoju brzeskiego? Czy o pretekst do ostatecznej rozprawy z eserowcami, którzy skutecznie zinfiltrowali Czeka? A może szło, jak podejrzewał Trocki, o własną grę Swierdłowa.? Czort wie... Nawet zapiski Boncz-Brujewicza, sekretarza Lenina, który opisuje okoliczności ostatniej rozmowy swojego szefa ze Swierdłowem, po której ten ostatni umarł w półgodziny (ale o której treści nie miał Boncz pojęcia), niewiele wnoszą. No może ten fragment „Po wyjściu (Lenin), zadzwonił do Trockiego i powiedział jedno słowo „Skonał””

Stało się to tuż po tym, jak Boncz-Brujewicz poinformował Lenina, że w noc zamachu, Swierdłow, wbrew wyrażnym zakazom, przeszukał biurko Lenina, a w czasie rekonwalescencji mawiał, że „ "Ilijcz chory, a my tu sobie świetnie bez niego radzimy.”. Niepokój Lenina mogła też budzić samodzielność, jaką wykazał Swierdłow przy zabójstwie carskiej rodziny.


Warto wspomnieć o dwóch literackich odniesieniach do historii Fanny Kaplan. Jasza Szpilman, na spotkanie z którym szła, gdy zatrzymał ją Watulin, był pierwowzorem słynnego Beni Krzyka z odeskich opowiadań Babla.

Ważny jest też adres mieszkania wynajmowanego w Moskwie przez Fanny: Sadowoje Kolco 10 , gdzie mieszkał Bułhakow, to w Mistrzu i Małgorzacie blok 302b w którym za sprawą dziwnych gości, co rusz ktoś znikał.. Tak jak znikali w rzeczywistości jego lokatorzy, po śmierci wynajmującej w tym domu lokal nr 5 Fanny Kaplan.
http://bajbars1.salon24.pl/

niedziela, marca 27, 2011

sejm smoleński




SOSENKOWSKI  | 22.01.2011 10:15 |2

pytania do "kanclerza"

  • w związku z tym, że POwszechnie znany oszołom o pseudonimie operacyjnym "Leopold" gorliwie utrudniał zadawanie pytań do premiera Tuska.

  • w związku z tym, że ów etatowy hucpiarz z przynajmniej raz zmienionym nazwiskiem świetnie się bawił guzikiem wyłączającym mikrofon na Trybunie Sejmowej.

  • w związku z tym, że premier Tusk zbocznikował zadane pytania i przebiegle zaatakował opozycję, czyniąc przedmiotem polemiki rzekomo naganną formę dyskusji.

  • i w końcu - w związku z tym, że ten sam Donald Tusk, który krytykował Premiera Jarosława Kaczyńskiego za domniemaną tyranię skupił się egocentrycznie na własnym oburzeniu, insynuując bezczelność pytających.

w związku z powyższymi zjawiskami - pozwolę sobie zacytować jeszcze raz TE PYTANIA, które wzbudziły tak wielką wściekłość POlitycznych zaprzańców:
Czy to prawda, że za pana rządów zginęło w Polsce więcej generałów niż w czasie II wojny?
Pytania posłów do premiera Donalda Tuska, który przedstawiał informacje o działaniach rządu zmierzających do ustalenia przyczyn i okoliczności katastrofy samolotu Tu-154M pod Smoleńskiem. 83. posiedzenie Sejmu, 19 stycznia br.
Poseł Aleksander Chłopek:
Na początku minireportaż. Prowadzę samochód poprawnie i jak dotychczas bezkolizyjnie. Wyjechałem sobie onegdaj do sąsiedniego miasta w przyjacielskie odwiedziny. Za pierwszymi zabudowaniami pojawiła się mgła. W pewnej chwili nieoczekiwanie zatrzymał mnie policjant - kierownik ruchu drogowego, i skierował w boczną uliczkę, zapewniając, że dziś to dla mnie najpewniejsza ścieżka do celu i najwłaściwszy kurs. Pamiętam, bo mówił to z jakąś znaczącą intonacją, której sensu wówczas nie rozumiałem: Jest pan na kursie i na ścieżce - więc bez podejrzeń ruszyłem w dalszą drogę. Znaki przed niczym nie ostrzegały. W oddali wyłaniał się z mgły mostek. Znów pojawił się policjant, przyjaźnie zachęcając mnie do dalszej jazdy, a z ruchu jego warg mogłem odczytać: Jest pan na kursie i na ścieżce. Już na mostku okazało się, że brakuje mu drugiej części. Nie miałem żadnych szans, gdy hamowałem, ale przednimi kołami znalazłem się nad przepaścią. Samochód się zachwiał: spadnie, nie spadnie. Dalej nie pamiętam. Panie premierze, proszę powiedzieć, kto był w tym minireportażu sprawcą dramatycznego zdarzenia: kontrolerzy ruchu czy kierowca? Bo gdyby to dziś oceniał pański minister, to powiedziałby jak wczoraj: Większość winy leży po stronie kierowcy. A pan co na to, panie premierze? Chciałbym się upewnić, że moje wątpliwości, czy żyjemy w tym samym świecie wartości i logiki, są zasadne.

Poseł Jolanta Szczypińska:
Jakie były powody milczenia najwyższych władz państwa polskiego po ujawnieniu raportu MAK, milczenia, którego nie są w stanie zrozumieć Polacy? Tym samym nasze władze dały przyzwolenie na utrwalenie kłamstwa smoleńskiego. Premier znał prawdę, wiedział, jaką rolę w tej tragedii odegrali kontrolerzy lotu z wieży w Smoleńsku i ich mocodawcy. Dlaczego premier Tusk nie podjął wszelkich działań, abyśmy odzyskali czarne skrzynki? Dlaczego polski rząd nie reagował, gdy fragmenty samolotu polskiego zostały w sposób skandaliczny zniszczone? Wstrząsające obrazy, jak Rosjanie kilofami i siekierami rozbijali pozostałe części wraku samolotu, zostały udokumentowane i obiegły cały świat. Przecież wrak samolotu wraz z czarnymi skrzynkami należą do najważniejszych dowodów, które mogą umożliwić wyjaśnienie przyczyn katastrofy smoleńskiej. Gdzie wtedy był i co robił minister Miller? Gdzie wtedy był Edmund Klich, akredytowany do badania w MAK? Gdzie wtedy był w końcu pan premier Donald Tusk? Dlaczego nie reagował również w sytuacji, gdy fragmenty samolotu przez wiele miesięcy niszczały rzucone na beton, a dopiero przed przyjazdem pani prezydentowej Komorowskiej strona rosyjska łaskawie podjęła decyzję o przykryciu ich skrawkami brezentu? Panie premierze, usunięto transparent z napisem "żądamy prawdy", ale zapewniam pana, że nie usuniemy prawdy z życia publicznego.

Poseł Jadwiga Wiśniewska:
Panie premierze, mamy taką sytuację: 10 kwietnia Naród stracił prezydenta i 95 osób, które leciały wraz z nim, aby uczcić 70. rocznicę zbrodni katyńskiej. Dlaczego pan nie poleciał z prezydentem i z całą tą piękną delegacją? Dlaczego pan zgodził się na Putinowski scenariusz rozerwania tych pięknych, ważnych obchodów? Panie premierze! Niech pan nie wierzy w to, że najlepszą metodą jest atak, kiedy mówimy o tragedii narodowej. Chciałabym pana prosić o odpowiedź na piśmie na następujące pytania. Czy Rada Ministrów po 10 kwietnia zajmowała się na jakimkolwiek posiedzeniu wyborem drogi prawnej w sprawie badania przyczyn katastrofy? Czy przed lotem z 10 kwietnia podjęto następujące czynności: czy przygotowano samolot do lotu, czy przeprowadzono lot próbny, czy zabezpieczono łączność, czy lot był monitorowany przez odpowiednie polskie służby? Czy prokuratura przesłuchała na tę okoliczność pana, panie premierze, ministra Bogdana Klicha, ministra Arabskiego, ministra Sikorskiego? Czy była różnica w organizacji wizyt 7 oraz 10 kwietnia? Jakie systemy nawigacyjne były na lotnisku? Czy pan wie, panie premierze Tusk, że na wniosek prokuratury rosyjskiej pod groźbą kary dwóch lat łagrów wzywane są do składania zeznań rodziny ofiar katastrofy smoleńskiej, które po 10 kwietnia były w Smoleńsku?

Poseł Beata Kempa:
Panie premierze! Szczerze? Nigdy pana nie słucham. Dzisiaj jednak przyszłam z wielką nadzieją, że usłyszę, co pan zrobił w sprawie wyjaśnienia katastrofy smoleńskiej. Mówił pan bardzo dużo o wojnie. Powiem panu tak: pan jest w permanentnym stanie wojny, ale z opozycją. W sprawie prawdy o katastrofie smoleńskiej właściwie ogłosił pan kapitulację. Moje pytania są proste. Czy pan wie, na jakiej jest pan ścieżce i na jakim jest pan kursie? Czy pan wie, kto pana naprowadza i z której wieży? Czy pan sobie z tego zdaje sprawę? Niech pan powie, czy jest pan na ścieżce prawdy, czy na ścieżce kłamstwa. Kto pana naprowadza? Czy będzie pan w stanie tu, dzisiaj, stanąć i przeprosić? Czy będzie pan w stanie powiedzieć: ja, Donald Tusk, przepraszam wdowę po śp. gen. Błasiku za to, że został odarty z godności na oczach całego świata? Pan milczał, cały tydzień pan milczał. Panie premierze, powiem tak: nas można straszyć łagrami, ale my jesteśmy na kursie prawdy i na ścieżce sprawiedliwości.

Poseł Artur Górski:
Wciąż nie wyjaśniono kwestii strzałów czy też dziwnych wybuchów przypominających wystrzały zarejestrowanych na filmie, który został nagrany tuż po katastrofie i umieszczony w internecie. Film ten badała ABW i prokuratura. Jest autentyczny. Zdaniem płk. Zbigniewa Rzepy z prokuratury wojskowej - cytuję za "Naszym Dziennikiem": W treści tych nagrań czterokrotnie słyszalne są odgłosy przypominające wystrzały, wybuchy. Strona rosyjska, odnosząc się do różnych spekulacji na ten temat, podała informację, że eksplodowały naboje w magazynkach broni oficerów polskiego BOR, którzy zginęli w katastrofie. Jednak w raporcie MAK nie ma słowa o tym, aby jakaś amunicja wybuchła. W związku z powyższym mam dwa pytania. Czy odzyskano z rąk Rosjan komplet naboi do pistoletów, które znajdowały się na pokładzie samolotu, i czy zostały przeprowadzone przez ABW lub będą przeprowadzone przez prokuraturę badania filmu pod kątem określenia rodzaju słyszanych wystrzałów lub wybuchów i ich źródła, aby ustalić, kto ewentualnie strzelał tuż po katastrofie?

Poseł Marek Suski:
Ja nawiążę do słów, jakie pan tu wypowiedział: Lepiej znać prawdę i nie mieć wojny, niż nie znać prawdy i mieć wojnę. Ja mam, ponieważ prawdy właśnie nie znamy, takie pytanie: Z kim ma pan tę wojnę prowadzić i z jakimi sprzymierzeńcami? Kolejne pytanie: Jaką rolę w organizacji wizyty prezydenta Lecha Kaczyńskiego odgrywał ambasador tytularny Tomasz Turowski? Dlaczego został ponownie zatrudniony w MSZ na początku 2010 r.? Czy pan premier posiadał informacje na temat podejrzeń o współpracę tego pana z komunistycznymi służbami lub też z innymi służbami zagranicznymi? Czy są inni pracownicy MSZ, kancelarii premiera, którzy organizowali wizytę prezydenta w Katyniu, a również byli współpracownikami służb specjalnych PRL?

Poseł Beata Mazurek:
Nie ma żadnych, ale to żadnych wiarygodnych dowodów potwierdzających oszczerstwa MAK wobec gen. Błasika. W ekspertyzie rosyjskiej, która jest zamieszczona na stronie MAK, biegły opisuje preparat, który dostał w szklanym pojemniku, cytuję, jako: nieopieczętowany i niezaplombowany. Nie można więc mówić o żadnej wiarygodności tej ekspertyzy. Zatem czy pan, panie premierze, wystąpił lub wystąpi i kiedy na drogę prawną przeciwko pani Anodinie w związku z jej wypowiedziami ujawniającymi szczegóły sekcji zwłok gen. Błasika, do czego nie miała prawa, mówił o tym minister Miller, bo gen. Błasik był pasażerem? Czy pan interweniował w tej sprawie na drodze dyplomatycznej? Przecież zna pan ten raport od października. Co pan zrobił, jeśli chodzi o obronę gen. Błasika, który niestety sam bronić się już nie może?

Poseł Dariusz Seliga:
Panie premierze! Pan kilkadziesiąt minut temu powiedział, że chce w przyszłości wygrać polskie bezpieczeństwo, i co do tego chyba jest pełna zgoda nas wszystkich, jak tutaj siedzimy. Tylko jak je wygrać w przyszłości, kiedy w niedalekiej przeszłości nie potrafiło się go zapewnić polskim najwyższym dowódcom rodzajów sił zbrojnych, na czele ze zwierzchnikiem Sił Zbrojnych Panem Prezydentem? Panie premierze, ostatnie trzy lata pracy resortu pod kierownictwem pana ministra Klicha to cztery katastrofy, to razem 121 ofiar. Panie premierze, moje pytanie jest takie: Kto za to odpowiada?

Poseł Piotr Polak:
29 kwietnia 2010 r. pani minister Kopacz mówiła Wysokiej Izbie: Na miejscu katastrofy z całą starannością przekopano ziemię na głębokości ponad 1 m i starannie ją przesiewano. Czy w związku z tymi słowami dziś pani minister może spojrzeć prosto w oczy rodzinom ofiar? Co im pani powie w sprawie uszanowania godności osoby ludzkiej po jej śmierci, w tym wypadku tragicznej? Co pani dziś powie na temat staranności zebrania szczątków ofiar? Czy Polska jest na dzień dzisiejszy w posiadaniu protokołu z sekcji zwłok pana gen. Andrzeja Błasika i czy pani minister bądź polscy prokuratorzy byli obecni w Moskwie podczas tej sekcji?

Poseł Łukasz Zbonikowski:
Miał pan dzisiaj przedstawić Wysokiej Izbie to, co przez 9 miesięcy udało się ustalić pańskiemu rządowi w sprawie katastrofy smoleńskiej. Zamiast tego, jako posłowie, wysłuchaliśmy niesamowitej historii, jak to pan przechytrzył Rosjan, prowadząc politykę na kolanach i przepraszając, że jeszcze żyjemy. Miał pan za to pozyskać prawdę i wiele dodatkowych dowodów. Proszę więc zatem powiedzieć, jaka jest ta prawda, i proszę powiedzieć, dlaczego do dzisiaj pański rząd nie jest w stanie wyegzekwować od Rosjan 54 materiałów dowodowych i dokumentów, o które prosi pan również w pańskim dokumencie, zawierającym zastrzeżenia do raportu MAK.

Poseł Krzysztof Tołwiński:
Panie premierze Tusk! Naród nie oczekuje, jak pan powiedział, ogrywania Rosji. Oczekujemy prawdy, a nie kierowania się kompleksami w stosunkach z sąsiadem. Tak Naród to odczytuje. Pan pyta opozycję, czy my wierzymy w to, co mówimy. Panie premierze, czy pan wierzy w to, co pan mówi? Mam jednak nadzieję, że nie. Jakie były powody tego, że jako członek NATO w wyjaśnianiu przyczyn tej katastrofy nie skorzystaliśmy ze ścieżki natowskiej? Czy gdyby był to samolot, lot wojskowy Stanów Zjednoczonych, Niemiec czy Danii, to Rosja by tak sobie pogrywała?

Poseł Stanisław Pięta:
Po analizie działań i zaniechań pańskiego rządu, po wysłuchaniu pańskiego wystąpienia zasadne jest jedno pytanie, a w zasadzie dwa. Pierwsze: dlaczego kompromituje pan Rzeczpospolitą Polską? Drugie: kiedy poda się pan do dymisji? Pan mówi tutaj, panie premierze: Musimy wygrać prawdę. Gdzie pan był, panie premierze, w jakiej grze pan uczestniczył, gdy przez tygodnie nie zabezpieczano miejsca katastrofy, kiedy niszczono wrak, kiedy wycinano drzewa, kiedy wreszcie strona rosyjska unieważniła zeznania kontrolerów lotu? Gdzie pan był? Gdzie pan był przez ponad dobę po wystąpieniu pani gen. Anodiny? Pan przecież wiedział, jaka była treść rozmów kontrolerów lotu.

Poseł Tadeusz Tomaszewski:
Czy kiedy z raportu ministra Millera będą wynikały ewidentne zaniedbania polskich urzędników, podejmie pan decyzje personalne? Czy będzie pan zasłaniał się w dalszym ciągu na przykład śledztwem prokuratury lub brakiem wyroku sądu? W jaki sposób struktury państwa polskiego wspomagają obecnie rodziny ofiar tej strasznej katastrofy?

Poseł Jacek Bogucki:
Są tacy w opozycji, którzy nie chcą wyjaśnienia prawdy - to pana dzisiejsze słowa. Co pan w ten sposób chciał zasugerować? Czy to prawda, że za pana rządów zginęło w Polsce więcej generałów niż w czasie II wojny światowej?

Poseł Barbara Bartuś:
Na jakiej podstawie pan premier uważa, że krytyka raportu MAK może popsuć stosunki polsko-rosyjskie, skoro pan minister Ławrow na konferencji prasowej przyznał, iż MAK jest instytucją niezależną od rządu rosyjskiego?

Poseł Maria Nowak:
W czasie wczorajszego posiedzenia połączonych komisji otrzymaliśmy informację, że zasada sterylności wieży kontrolnej na lotnisku w Smoleńsku nie została zachowana i że miało to swoje następstwa. Pan Edmund Klich stwierdził, że jemu wydaje się, że zasada sterylności wieży kontroli lotu obowiązuje także w Rosji. Stwierdził, że tak mu się wydaje. Czy to znaczy, że w ciągu 9 miesięcy polska komisja nie była w stanie tego sprawdzić i że dotąd nie ustaliła, jakie procedury, jakie zasady obowiązywały na lotnisku w Smoleńsku w dniu katastrofy?

Poseł Zbigniew Kozak:
Kiedy i w jakich okolicznościach premier Tusk dowiedział się o rzekomej obecności w organizmie gen. Błasika 0,6 promila alkoholu? Czy służby informowały premiera o możliwych konsekwencjach i oddźwięku międzynarodowym takiej informacji? A przede wszystkim dlaczego pan premier nic nie zrobił, aby zapobiec upublicznianiu tych kłamstw? Stąd moje ostatnie pytanie: Czy jest znany panu premierowi i kolegom ministrom kodeks Boziewicza, tzw. polski kodeks honorowy?

Poseł Jan Warzecha:
Czym kierował się pan minister Jerzy Miller, zawierając 30 maja 2010 r. porozumienie z panią Anodiną, na podstawie którego czarne skrzynki mają zostać w Rosji do końca postępowania sądowego? Dlaczego 13 kwietnia strona polska zgodziła się na uznanie prezydenckiego lotu za lot cywilny, a nie wojskowy?

Poseł Arkadiusz Czartoryski:
Dlaczego rząd polski nie protestował zdecydowanie przeciwko całkowitej wycince drzew wokół lotniska w Smoleńsku, które były bardzo ważnym dowodem przy przeprowadzaniu rekonstrukcji przebiegu zdarzeń? Dlaczego rząd polski zupełnie nie odniósł się do faktu, że raport MAK całkowicie pomija ten problem?

Poseł Elżbieta Kruk:
W tragedii smoleńskiej jak w soczewce odbija się polityka Polski i Rosji. A my dziś wiemy jedno - rząd zaakceptował rosyjskie zasady gry, nie tylko jeśli chodzi o wyjaśnienie tragedii smoleńskiej. Panie premierze, może to panu zdawało się, że ogra nie tyle Rosjan, co z ich pomocą załatwi swoje polityczne biznesy w Polsce. To, co poprzedzało wyjazd delegacji z prezydentem Lechem Kaczyńskim do Katynia, gdy dopuścił pan do tego, by Rosjanie narzucili nam przebieg uroczystości rocznicowych, to, jak przygotowywano wizytę, a także to, co dzieje się po 10 kwietnia w sprawie śledztwa - to zamach, panie premierze, na polską suwerenność. W momencie oddania tego śledztwa Rosji i zgody na to, by lot prezydenta państwa i generalicji uznać za cywilny, a nie wojskowy, gdy nie odważył się pan wykorzystać istniejących możliwości umiędzynarodowienia śledztwa, było jasne, że zostanie ono przeprowadzone według standardów sowieckich, a efekt nawiąże do tradycji raportu Burdenki. I tak się stało. Pan, panie premierze, pan minister Miller, miast odrzucić ten raport, bo nie można o nim dyskutować, przyjmujecie winę strony polskiej, to znaczy winę pilotów. Macie rację - czy nie mam ja racji w tym momencie, panie premierze? - tylko wówczas, jeśli mówicie o sobie, to jest o panu, panie premierze, o panu Millerze, o panu ministrze Klichu, o panie ministrze Arabskim, o panu ministrze Sikorskim, bo nie o pilotach wprowadzonych przez Rosjan w pułapkę. Panie premierze! Nikt nie marzy, aby tragedia smoleńska trwała, ale ona trwa, a winę za to ponosi rząd. Niech pan pamięta o odpowiedzialności nie tylko przed ludźmi - poniesie ją pan także przed Bogiem.

źródło: Nasz Dziennik


niedziela, marca 20, 2011

film 1.24 Mendereja - fonetyka zapis

Uwagi wstępne.   
http://smolensk-2010.pl/2010-07-26-amatorski-film-ze-smolenska-%E2%80%93-analiza-oraz-transkrypcja-audio.html


Celem tego raportu jest przedstawienie rezultatów badań oryginalnej ścieżki dźwiękowej z filmu Andrieja Menderieja zarejestrowanego w miejscu katastrofy samolotu prezydenckiego PLF 101, na wojskowym lotnisku Smoleńsk północny w dniu 10 kwietnia 2010. Polska Prokuratura stwierdza ze film ten jest oryginalny i wolny od manipulacji. W związku z tym że w internecie znajdują się częściowe transkrypcje tego filmu, nierzadko błędne, w pracy tej wysiłek jest skierowany na obiektywne i zgodne z faktami przedstawienie przebiegu wydarzeń.
W tle często słychać szmer prowadzonych rozmów. Należy pamiętać o tym, że ze względu na odgłos kroków, oddech kamerzysty, trzask łamanych gałązek, odległość mówcy, czy też zniżony ton wypowiedzi jest niezmiernie trudno oczyścić i wzmocnić ścieżkę dźwiękową do poziomu wyrazistej słyszalności. Choć w pewnych momentach nie usuwamy całkowicie niepewności co do wypowiedzianych słów, a możemy tylko sugerować najprawdopodobniejszą ich treść, jednakże nie ma to większego wpływu na końcową formę i treść tej analizy ścieżki dźwiękowej.
Osoba filmująca (Andriej Menderiej) rejestruje wydarzenia dotyczące grupy ludzi, którzy przeżyli katastrofę samolotu prezydenckiego. Z poniższej transkrypcji filmu jasno wynika, że osoby te kontynuowały wysiłki mające na celu ochronę życia tych, którzy przeżyli tę katastrofę. W tym zapisie dźwiękowym zarejestrowane są wyłącznie męskie głosy.

Transkrypcja ścieżki dźwiękowej
Nagranie dźwiękowe na wstępie zarejestrowało toczącą się naradę, której początek nastąpił znacznie wcześniej, tzn. jeszcze przed przybyciem Andrieja Menderieja na miejsce katastrofy. Uczestnicy tej narady muszą pilnie strzec się zagrożenia, gdyż brak jest zapisu tej narady w pierwszych sekundach nagranego dźwięku.
C.D.
1) 3.3 sek. Przyjdź kiedy, (Krótkie polecenie; głos dochodzi z pewnej odległości. Polecenie to jest bardzo trudne do wyrazistego zidentyfikowania (sug. najbardziej prawdopodobna treść nagrania)).
2) 5.3 sek. Tak, idą dwóch, (Osoby mówiące znajdują się blisko; potwierdzająco, bardzo przytłumionym głosem.).
3) 5.8 sek. Teraz idzie tu …; (Osoby mówiące znajdują się blisko; głosy są znacznie przytłumione).
4) 6.8 sek. Tak, tak, (Osoby mówiące znajdują się blisko).
5) 8.0 sek. Teraz bądźcie czujni, (Dalszy ciąg narady).
6) 9.4 sek. Trzech, … idą!, (Alarmująco).
7) 10 sek. Uspokój się, (Osoba mówiąca znajduje się blisko; nakazująco)
8 ) 12.8 sek. Uspokój się, (Osoba mówiąca znajduje się blisko; nakazująco)
9) 17.4 sek. Patrz mu w oczy, (osoba mówiąca znajduje się blisko; nakazująco)
10) 20.5 sek. Rusy będą zaraz!, (Młody, zdrowy głos; alarmująco, identyfikacja utrudniona (sug. najbardziej prawdopodobna treść nagrania)).
11) 21.9 sek. Uspokój się, (Osoba mówiąca znajduje się blisko; nakazująco)
12) 23.8 sek. Po rosyjsku: Ja, ne widi, (Osoba mówiąca jest trochę oddalona; przyciszony (odległością?) głos, tłum. polskie: nie jestem widoczny)
13) 24.7 sek. Po rosyjsku: Wsie żiwi! (Polacy wołają prawie chórem do nadchodzących Rosjan; potwierdzenie. Słychać zdrowe głosy; tłum. polskie: Wszyscy żywi!)
14) 26.4 sek. Po rosyjsku: Płocho, (Twierdząco, ponurym tonem; tłum. polskie: Źle, niedobrze, albo: zaledwie)
15) 27.9 sek. Ta pani z tyłu żyje? (Wyraziste pytanie)
16) 29.3 sek. Żyje, żyje, (Odpowiedź z akcentem z południowo-wschodniej Polski?)
17) 30.5 sek. Po rosyjsku: Wsiech ubijac! (Słychać wyraźnie że źródłem rozkazu jest radio walkie-talkie, bardzo zagłuszona wypowiedź, pewny stopień niepewności co do treści pozostaje; tłum. polskie: Wszystkich, zabijać!)
18) 31.4 sek. Po rosyjsku: Ubijac!, (osoba mówiąca znajduje się blisko; rozkazująco, tłum. polskie: Zabijać!)
19) 31.9 sek. Po rosyjsku: Naczalstwu do goworem …, (Przekaz dochodzi przez walkie-talkie, pozostała część rozkazu jest zagłuszona przez wypowiedź Polaków; tłum. polskie: Dowództwu powiemy …)
20) 33.1 sek. Nie dorównamy im …, (Pozostałą część wypowiedzi zagłusza dźwięk przenośnej syreny alarmowej)
21) 34.0 sek. Dźwięk wyjącej syreny alarmowej
22) 42.9 sek. Po rosyjsku: Ich glawny utieka, Kola!, (Alarmująco, tłum. polskie: Ich główny ucieka, Kola!)
23) 46.5 sek. Po rosyjsku: A tak krużic! krużic! …, (Krzyczą dwie osoby, tłum. polskie: Okrążyć!, okrążyć!)
24) 48.0 sek. Po rosyjsku: Dawaj tuda paskuda!, (Rozkazująco, tłum. polskie: daj tutaj tą kanalię!)
25) 49.5 sek. Po rosyjsku: I ubijaj tuda!, (Rozkazująco, tłum. polskie: I zabijaj tutaj!)
26) 51.8 sek. Po rosyjsku: Wot, daj mi vodka!, (Ponaglająco, tłum. polskie: Tutaj, daj mi wódki!)
27) 53.5 sek. Po rosyjsku: To jest, … Ruska Respublika!, (Skwitowanie, tłum. polskie: To jest Republika Rosyjska!)
28) 55.3 sek. O Wielki Boże! … , (Z ogromnym przerażeniem, głos osoby starszej)
29) 57.3 sek. Strzał
30) 59.3 sek. Panie Kaczyński to jest …, (Ta sama osoba jak powyżej, kontynuuje przerażona, pozostałą część wypowiedzi zagłusza wypowiedź kamerzysty)
31) 60.5 sek. Po rosyjsku: Ni huja sjebie!, (Kamerzysta jest zaszokowany, tłum. polskie: Ja pierdolę!)
32) 62.9 sek. Dlaczego to zrobiłeś …?, (Pytanie zadane spokojnym głosem, odnosi się wrażenie że przez księdza; pozostała część pytania jest zagłuszona oddechem kamerzysty)
33) 65.7 sek. Po rosyjsku: Ne słuszaj, (Polecenie dowódcy, tłum. polskie: Nie słuchaj)
34) 66.7 sek. Strzał
35) 69.3 sek. Śmiech, (Kilku osób)
36) 70.1 sek. Przeładowanie dwukrotne broni
37) 72.4 sek. Po rosyjsku: Wsie nazad bo, kurwa; (Rozkaz wydany do gapiów, tłum. polskie: Wszyscy z powrotem bo, kurwa; wypowiedź zagłuszona wystrzałem)
38) 73.3 sek. Strzał
39) 74.8 sek. Po rosyjsku: Aleksiej tam!, (Alarmująco, osoba mówiąca jest oddalona; tłum. polskie: Aleksy tam!)
40) 75.9 sek. Strzał
41) 76.7 sek. Czemu nas zabijasz? albo Czemu go zabiłeś?; (odległe i bardzo zagłuszone pytanie, głos prawdopodobnie tej samej osoby co w 62.9 sek. (sug. najbardziej prawdopodobna treść nagrania)).
42) 78.8 sek. Po rosyjsku: A tech uhodi szto, (Polecenie, tłum. polskie: A wy odejdźcie)
43) 80.5 sek. Po rosyjsku: Uhodia, (Potwierdzenie, tłum. polskie: Odchodzę)
44) 80.9 sek. Po rosyjsku: Ni huja sjebie!, (Kamerzysta w szoku, tłum. polskie: Ja pierdolę!)
45) Syrena nadjeżdżającej straży pożarnej
Koniec zapisu.
Nie ma potrzeby dalszych wyjaśnień, transkrypcja fonetyczna jest jasna i jednoznaczna. Dodamy jedynie że pozostaje tylko życzyć nam wszystkim wszczęcia oficjalnego, fachowego badania ścieżki dźwiękowej tego filmu przez odpowiednie polskie instytucje rządowe.
Komisja Polonijna z Australii

http://www.pluszaczek.com/2010/07/07/amatorski-film-ze-smolenska-%E2%80%93-analiza-oraz-transkrypcja-audio-%E2%80%93-czesc-vii/

7 lipca 2010
nadesłane przez: Mik