n e v e r l a n d d

- ANTISOZIALISTISCHE ELEMENTE - *** TA MI OTO PRZYPADŁA KRAINA I CHCE BÓG, BYM W MILCZENIU TU ŻYŁ * ZA TEN GRZECH, ŻE WIDZIAŁEM KAINA ALE ZABIĆ NIE MIAŁEM GO SIŁ *** " DESPOTYZM przemawia dyskretnie, w ludzkim społeczeństwie każda rzecz ma dwoje imion. " ******************** Maria Dąbrowska 17-VI-1947r.: "UB, sądownictwo są całkowicie w ręku żydów. W ciągu tych przeszło dwu lat ani jeden żyd nie miał procesu politycznego. Żydzi osądzają i na kaźń wydają Polaków"

Archiwum

POGODA

LOKALIZATOR

A K T U E L L






bezprawie.pl
"Polska" to kraj bezprawia

środa, listopada 28, 2012

POlruss hiPOtezy, CDN


27.11.2012 20:2558   http://jeremiasz.salon24.pl/#
opublikowana w: ""Obudź się Polsko""Księga HańbySaloonWszystko gra

Smoleńsk 2010 - Porządkowanie puzli

Andrzej Gwiazda powiedział, że Lech Kaczyński zginął dlatego, że Kaczyńscy wyłamali się z układu...
Jaki przebieg miała ta katastrofa?
Odpowiedź brzmi, że nie wiadomo do końca jak mogło dojść do tak wielkiej destrukcji kadłuba, poddając analizie wszystko, to co można było zaobserwować osobiście na miejscu zdarzenia, badając dostępne zdjęcia i filmy oraz uwzględniając wszelkie przecieki związane z zeznaniami świadków.
Jedno można dziś stwierdzić z pełną odpowiedzialnością - nie odbyło się to zgodnie z oficjalną wersją przebiegu zdarzeń...
Na poniższej mapie zaznaczone zostały najbardziej zagadkowe ślady, które z jednej strony pozwaląją zupełnie wykluczyć przebieg tragedii opisany w raportach MAK i komisji Millera, ale z drugiej strony są tak niezrozumiałe, że odtworzenie prawdziwego przebiegu zdarzenia jest sprawą baaardzo skomplikowaną.

Na początek małe wprowadzenie.
Prawie pionowa żółta linia wyznacza przebieg prawidłowego kursu podejścia do lądowania;
Strefa oznaczona numerem 1. - wiadomo, miejsce zalegania większości szczątków Tupolewa;
Strefa numer 2. - miejsce w którym rosyjscy żołnierze "wkręcali żarówki", a dokładniej dokonywali napraw sygnalizacji świetlnej podejścia do lądowania, która została uszkodzona przez... (no właśnie, o tym za chwilę)
Strefa numer 3. - bardzo zagadkowa strefa wypalonej ziemi, która jest z jednej strony ograniczona "miejscem katastrofy", z drugiej natomiast (!!!) linią będącą przedłużeniem osi pasa startowego;
Strefa numer 4. - zagadkowa płyta betonowa, która nie jest częścią konstrukcji budowanej później drogi służącej do transportu wraku;
Strefa numer 5. - tajemniczy wyłom w betonowym murze ogradzającym tą część lotniska, które pierwotnie najprawdopodobniej było lądowiskiem helikopterów;
Zielonymi kropkami zaznaczono ślady pozostawione przez przejeżdżający, duży i ciężki środek transportowy. Ślady te powstały przed rozpoczęciem wywożenia wraku;
Dodatkowo, w górnej części tej grafiki, oznaczony znakiem zapytania następny obszar wypalonej roślinności.

Pytania jakie powstają w czasie analizy powyżej wymienionych stref:

Strefa nr 1 - oficjalne miejsce katastrofy - podłużny pas terenu na którym znajdują się bezładnie rozrzucone szczątki naszego samolotu.
1. Dlaczego nie ma tam charakterystycznego podłużnego leja wyżlobionego w czasie upadku samolotu?
2. Dlaczego żadne fragmenty samolotu tam leżące nie są nadtopione, zwęglone, ani nie noszą żadnych innych śladów działania ognia?
3. Dlaczego to drzewo ocalało w tym miejscu?
4. Dlaczego na powyższym zdjęciu ogień pali się tylko w tym jednym miejscu? Proszę porównać z innymi dostępnymi zdjęciami, że jest to akurat to miejsce, w którym odnaleziono najwięcej zwłok...
5. Dlaczego ten podłużny teren wyznaczony zalegającymi szczątkami zniszczonego Tupolewa ma mniej więcej szerokość równą rozpiętości skrzydeł samolotu?
6. W jakim celu "tuningowano" lub podmieniano w ukryciu szczątki wraku?



Strefa nr 2 - miejsce znane dzięki materiałom ujawnionym w Misji Specjalnej oraz przez portal niezalezna.pl. Odbywała się tam tajemnicza akcja naprawy oświetlenia ścieżki podejścia do lądowania, która została nazwana akcją wkręcania żarówek...
1. Dlaczego wojskowi pracownicy obsługi lotniska musieli dokonywać tam jakichkolwiek napraw?
2. W jaki sposób doszło do uszkodzenia tej instalacji?
3. Co spowodowało rozerwanie, stopienie i spalenie tego reflektora?
4. Co było przyczyną spalenia elementów oświetlenia lotniskowego na tamtym terenie, skoro nasz samolot nie doleciał w tamto miejsce?
5. Na ile poważne były uszkodzenia tej instalacji i kiedy powstały, skoro musiano wymienić, nie tylko klosze reflektorów i żarówki, ale również wykonać prymitywne okablowanie? Na zdjęciu poniżej widzimy szpulę z kablem i prymitywne łączenia na izolację:
6. Co doprowadziło do wypalenia trawy na tym terenie?


Strefa nr 3- bardzo zagadkowa strefa wypalonej roślinności, która w zasadzie jest tak położona, że w żaden sposób nie koresponduje z żadną braną dziś pod uwagę teorią tej "katastrofy". Jeszcze bardziej tajemnicze jest to w których miejscach się ona kończy...
1. Dlaczego od południowej strony strefa ta kończy się w miejscu, w którym zaczyna się teren zalegania szczątków wraku i nie obejmuje swym zasięgiem tego terenu?
2. Dlaczego od północy jej idealnie prostą granicą jest linia wyznaczająca prawidłowy kurs podejścia do lądowania? Można rzec, że ten wypalony obszar urywa się równo z linią środka pasa startowego...


Strefa nr 4- Miejsce w którym znajduje się tajemnicza płyta betonowa, która została położona przed dniem 10 kwietnia.
1. Jakie urządzenie pozostawiło ślady dojazdu do tej płyty wytyczone zielonymi punktami?
2. Dlaczego nie ma żadnych zdjęć tego miejsca?
3. Czy był tam ustawiony żuraw budowlany?
4. Jeżeli tak, to do jakich prac służył?
5. Są zdjęcia tej płyty sprzed 10 kwietnia, więc kto wcześniej zaplanował użycie ustawionego tam dźwigu lub żurawia do "akcji ratunkowej" o poranku 10 kwietnia? Proszę zwrócić uwagę, że praca takiego żurawia jest zarejestrowana na tzw. "filmie Koli"...

Strefa nr 5- widoczny jest tam wyłom w betonowym ogrodzeniu. O ile są dostępne zdjęcia tego ogrodzenia, np w tle tego foto:
o tyle nigdzie nie można odnaleźć zdjęcia samego wyłomu...
1. Czy ktoś utrwalił na zdjęciach wyrwę w tym murze?
2. Co mogło spowodować powstanie takiego wyłomu? Najprawdopodobniej wyrwa ta powstała przed rozpoczęciem akcji ratowniczej...

 Dalsze wskazówki:

Fragment wywiadu z bratem ciotecznym Kaczyńskich:
"Zaczęło padać, więc poszedłem do naszego autobusu i...

jestem w ciemnym autobusie, przed autobusem stoją ludzie, to jest jakaś ochrona, podchodzi do nich umundurowany, w polskim mundurze człowiek, pyta:

Gdzie jest nasz samolot?

Pada odpowiedź: jest w powietrzu.

On na to: Jezus Maria, będzie następna tragedia, oni chcą go zestrzelić.

- "Co robić?"

- "Niech oni, piloci, cały czas coś mówią, nieważne co, niech się łączą z nami non stop".

Brak wyżłobionego leja wyrytego upadającym kadłubem, jak w poniższych przypadkach:
a) lej wyżłobiony przez szczątki spadającego samolotu, który został rozerwany w powietrzu przez wybuch bomby:
b) lej wyżłobiony przez upadający cały samolot po awarii:
W Smoleńsku nie ma ani takiego, ani takiego, ani żadnego...
Ślady w drzewostanie w "oficjalnym miejscu katastrofy" do złudzenia przypominają za to takie coś:



Do tego należy uwzględnić zawiesia transportowe widoczne na filmie Koli oraz charakterystyczny sygnał charakterystycznej syreny, który rozbrzmiewa w tym samym momencie, w którym zawiesia stają się widoczne. W tym samym momencie pada również komenda "Wsie kamandy nazad". Jest to syrena jaką niejeden z Was słyszał na ... budowie. Bo takim sygnałem sygnalizują rozpoczęcie pracy żurawie budowlane...

Brak jakichkolwiek śladów pożaru na szczątkach Tupolewa...
Wizualnie przedstawiam jak wyglądają samoloty, w których podczas katastrofy wybucha pożar:


Ślady cząstek wysokoenergetycznych...
Ujawnione przez Cezarego Gmyza, ale nie tylko przez niego, wyniki badań wskazujące na występowanie śladów materiałów wybuchowych a w szczególności trotylu i nitrogliceryny, pomimo lekceważenia i wyśmiewania tych rzekomo starych, prymitywnych i nie stosowanych dziś materiałów, bardzo wyraźnie ukierunkowują wyjaśnianie tej zagadki...
Okazuje się, że dzisiejsze zastosowanie trotylu i nitrogliceryny jest bardzo powszechne, a trotylu i nitrogliceryny w duecie umożliwia wskazanie kilku bardzo sensownych możliwości:
1. Konwencjonalny pocisk rakietowy z głowicą odłamkowo-burzącą   -   nitrogliceryna podstawowym składniekiem stałego paliwa rakietowego, trotyl głównym materiałem takiego typu głowicy bojowej;
2. Pocisk rakietowy z głowicą wolumetryczną  -  nitorgliceryna jak poprzednio, trotyl jako materiał służący do wywołania eksplozji inicjującej. Okazuje się, że za tą ewentualnością przemawiają również ślady innych pierwiastków i substancji, które zostały wkryte podczas innych niezależnych badań - aluminium, cyrkon, krzem;
3. Mina pułapka anti-helicopter  -  jest to nowoczesny rodzaj broni służący do zwalczania nisko przelatujących celów, takich jak śmigłowce i lądujące bądź startujące samoloty. Według Wiktora Suworowa - ulubiona broń żołnierzy SpecNaz...
Paliwo służące do wystrzelenia miny na określoną wysokość to balistyt, czyli mieszanina nitrogliceryny i nitrocelulozy. Ładunkiem jest ładunek termobaryczny, czyli po wybuchu pozostawi ślady trortylu, aluminium, cyrkonu i krzemu...
4. Zdalna pułapka rakietowa. Na zdjęciu poniżej. Również stosowane tam są i trotyl i nitroglicereyna...

5. Pocisk binarny (jako rakieta, bomba lub granat) - Amunicja binarna składa się z pojemnika podzielonego na dwie części, w których umieszczone są mało toksyczne substancje chemiczne będące substratami (prekursorami) syntezy bojowych środków trujących. Proces syntezy BST w binarnej amunicji chemicznej zapoczątkowywany jest bezpośrednio po opuszczeniu środka przenoszenia amunicji i przed jej użyciem w trakcie przemieszczania jej w rejon celu. W celu wymieszania obu substratów w pojemniku instalowane są mieszadła poruszane silnikiem elektrycznym pozwalające na właściwe przereagowanie obu prekursorów. Wewnątrz skorupy pocisku chemicznego poza BŚT znajduje się także ładunek materiału wybuchowego (np. Trotylu), którego zadaniem jest rozerwanie skorupy i rozproszenie BŚT. Pociski chemiczne mogą być wyposażone w zapalnik uderzeniowy, czasowy lub zbliżeniowy. Poza śladami trotylu i nitrogliceryny powstaną również cząsteczki fluoru. Zdaje się, ze takowe też wykryto na szczątkach Tupolewa.
O możliwości zastosowania bojowych środków chemicznych można również myśleć z powodu zarejestrowania na miejscu smoleńskiej katastrofy takiego oto ciekawego jegomościa (zaznaczony pomarańczową obwódką):


Na deser (na koniec, na dziś) odpowiedź na pytanie:
Dlaczego to drzewo ocalało w miejscu destrukcji samolotu?

Czy ktokolwiek wyobraża sobie taką możliwość w sytuacji, w której katastrofa przebiega w sposób opisany w raporcie MAK, że jakiekolwiek drzewo ocalałoby po tym totalnym niszczeniu lądującego na grzbiecie i wykonującego rotację samolotu, gdzie następuje miażdżenie ponad 40 ton metalowej konstrukcji, gdzie jeszcze dodatkowo pracujące silniki, przemieszczające się w przód, mielą wszystko co popadnie?
Ja sobie nie wyobrażam...
A teraz weźmy taką ewentualność pod uwagę, że samolot ląduje tam awaryjnie prawie cały, podczas lądowania z przechyleniem odrywa się skrzydło a przemieszczający się dalej cały lub prawie cały kadłub po prostu omija to drzewo...
Która możłiwość jest prawdopodobna?

Jakieś pomysły, sugestie?
c.d.n.
APPENDIX.
LOCKERBIE.


Zamach nad Lockerbie[edytuj]

(Przekierowano z Katastrofa lotu Pan Am 103)
Zamach nad Lockerbie
Pomnik pamięci ofiar zamachu
Pomnik pamięci ofiar zamachu
MiejsceWielka Brytania Lockerbie
Data21 grudnia 1988
Godzina18:02 czasu lokalnego
19:02 czasu polskiego
RodzajZamach terrorystyczny
Ofiary270 osób (w tym 11 na ziemi)
Statek powietrzny
TypBoeing 747-121
NazwaClipper Maid of the Seas
UżytkownikPan Am
NumerN739PA
StartLondyn
Cel lotuNowy Jork
Numer lotu103
Pasażerowie243 osoby
Załoga16 osób
Położenie na mapie Wielkiej Brytanii
Mapa lokalizacyjna Wielkiej Brytanii
Lockerbie
Lockerbie
Ziemia 55°07′12″N 3°21′25″W
Commons Multimedia w Wikimedia Commons
Pan Am Boeing 747 Clipper Neptune's Car(numer rejestracyjny N742PA, podobny do Clipper Maid of the Seas) na lotnisku w Zurych'u. Eksplozja nastąpiła prawie dokładnie pod literą 'P' w nazwie linii umieszczonej na boku kadłuba.
Memorial na University Syracuse, upamiętniający studentów - uczestników lotu
Krzyż upamiętniający katastrofę
Zamach nad Lockerbie – przeprowadzony 21 grudnia 1988 roku zamach terrorystyczny na samolot pasażerski linii Pan American World Airways nad Lockerbie w Szkocji. W wyniku podłożenia na pokładzie bomby, eksplodował amerykański samolot Boeing 747 (lot 103) lecący z Londynu do Nowego Jorku z 259 pasażerami na pokładzie. Wszyscy zginęli, a spadające szczątki samolotu zabiły także 11 mieszkańców miasta. Był to, obok katastrofy lotu Air India 182, jeden z największych zamachów terrorystycznych w historii przed atakiem z 11 września na World Trade Center i Pentagon w Stanach Zjednoczonych.

Spis treści

  [ukryj

Przebieg wydarzeń[edytuj]

Przygotowania[edytuj]

Przebieg wydarzeń, przyjęty przez szkocką prokuraturę: 20 grudnia 1988, Abdel Basset Ali Mohamed al-Megrahi i Al Amina Khalif Fhimah wspólnie przygotowali bombę w radiomagnetofonie Toshiba 8016. Usunięto niektóre części, a na ich miejsce wstawiono szwajcarski chronometr MST-13 oraz semtex, zamieniając radio na bombę zegarową. Walizka z bombą została opatrzona skradzioną naklejką JFK Rush, oznaczającą, że jest to zagubiony bagaż, który jak najszybciej musi znaleźć się na lotnisku Johna F. Kennedy'ego w Nowym Jorku.
Następnego dnia walizka została nadana na lotnisku Luqa w La Valetcie. Poleciała lotem KM 180 doFrankfurtu nad Menem nie wzbudzając niczyich podejrzeń. Według dokumentów lotniska we Frankfurcie, maltański bagaż został przyjęty w stacji kontrolnej 206, o godzinie 13:07. Następnie został skierowany do wyjścia 44 terminalu B. Tam trafił na pokład Boeinga 727 linii Pan Am mającego wkrótce wyruszyć w lot PA103A do Londynu, który jest łącznikiem do właściwego lotu PA103. Na lotnisku Heathrow, gdzie pasażerowie lecący z Frankfurtu przesiedli się na pokład Boeinga 747 oraz gdzie wsiedli nowi pasażerowie, walizka także nie wywołała podejrzeń. Została załadowana do kontenera AVE 4041.

Kontrowersje[edytuj]

Wersja przyjęta przez szkocką prokuraturę, wywołuje niekiedy kontrowersje. Pomimo że przebieg wydarzeń przez nią przyjęty jest spójny i logiczny, to można uznać za wątpliwe, aby terroryści nadali bagaż na Malcie, dalej licząc na szczęście. Na pokładzie kilka miejsc pozostało pustych, co wykorzystało wielu twórców teorii spiskowych, twierdząc że ważne osoby były wcześniej ostrzeżone okatastrofie. Na pokład nie wsiedli m.in. Pik Botha - Minister Spraw Zagranicznych RPA, Steve Green - funkcjonariusz DEA oraz John McCarty - ambasador USA na Cyprze. Potwierdzono jednak, że na kilka dni przed zamachem ambasady Stanów Zjednoczonych w Moskwie i Helsinkach otrzymały telefony z informacją, iż samolot z Frankfurtu do Nowego Jorku może być obiektem ataku.

Katastrofa[edytuj]

Boeing 747 Clipper Maid of the Seas (Morska Panna), numer N739PA nie był nowy, jednak w całości sprawny, gdyż we wrześniu 1986 został wyremontowany. Kapitanem był Jim MacQuarrie, doświadczony pilot z 11 tysiącami wylatanych godzin, z czego 4 tysiące w jumbo jetach. O godzinie 18.25 samolot spóźniony o 25 minut startuje z lotniska. O godzinie 19 samolot znajdujący się na wysokości 9400 m otrzymuje od Kontroli Ruchu Lotniczego (Shanwick Oceanic Control Center) zezwolenie na wyjście nadOcean Atlantycki. W pewnym momencie połączenie zostaje przerwane, a kontrolerzy ruchu patrzą jak echo radarowe Boeinga rozpada się na kilka części, a piloci lecący niedaleko po chwili informują o zauważeniu eksplozji na niebie. Według odczytów z czarnej skrzynki wybuch bomby umiejscowionej w lewej części kadłuba nastąpił o godzinie 19.02. O godzinie 19.05 szczątki samolotu spadają naLockerbie. Prawdopodobnie zamachowcy w swoich planach nie uwzględnili opóźnienia myśląc, że bomba eksploduje nad oceanem, co prawie uniemożliwiłoby stwierdzenie przyczyn katastrofy. Część kadłuba połączona ze skrzydłem, uderzyła w ulicę Sherwood Crescent, wybijając krater o 47 metrach szerokości, 60 metrach długości i głęboki na 15 metrów. To właśnie na tej ulicy zginęły wszystkie ofiary z Lockerbie.

Skutki zamachu[edytuj]

Odpowiedzialnością za zamach obciążono dwóch agentów libijskiego wywiadu - Abdelbaseta Ali Mohmeda Al Megrahiego i Al Amina Khalifa Fhimaha, którzy mieli go dokonać w odwecie za zbombardowanie przez Amerykanów Trypolisu i Bengazi 14 kwietnia 1986, podczas którego o mało nie zginął Muammar al-Kadafi. Odmowa wydania oskarżonych szkockiemu wymiarowi sprawiedliwości spowodowała nałożenie przez ONZ sankcji gospodarczych na Libię w 1992. Ostatecznie w 1999Muammar al-Kadafi wydał zgodę na ekstradycję zamachowców i w wyniku rozprawy przed sądem wholenderskiej bazie wojskowej USA Camp Zeist 31 stycznia 2001 Al Megrahi został skazany nadożywocie (wyszedł z więzienia w 2009r. po 8⅛ latach odbywania kary), natomiast Fhimaha uniewinniono. 16 sierpnia 2003 rząd libijski podpisał ugodę i wziął na siebie odpowiedzialność za zamach nad Lockerbie oraz zobowiązał się wypłacić rodzinie każdej z ofiar po 10 milionów dolarów, w efekcie czego sankcje ONZ zostały zniesione. Nieoficjalnie podejrzewa się działanie irańskich służb wywiadowczych, w związku z omyłkowym zestrzeleniem samolotu lotu Iran Air 655, która miała miejsce 3 lipca 1988 roku.
Pośrednio skutkiem zamachu był również upadek w 1991 linii Pan American World Airways, na które Federalny Zarząd Lotnictwa USA nałożył karę w wysokości 630 000 dolarów za luki w systemie bezpieczeństwa na lotnisku we Frankfurcie. Efektem tego było ok. 300 spraw sądowych, któreprzewoźnikowi wytoczyły rodziny ofiar katastrofy, co doprowadziło firmę do bankructwa.
Wśród ofiar katastrofy nad Lockerbie znalazło się m.in. 35 studentów Uniwersytetu Syracuse (USA). Upamiętnieniem ofiar, w tym również amerykańskich studentów, zajęła się głównie miejscowa szkoła średnia - Akademia Lockerby, co zaowocowało wzajemną bliską współpracą obu szkół. Akademię Lockerby terroryzm dotknął bezpośrednio również 17 lat później. 28-letnia absolwentka tej szkoły - Helen Jones stała się ofiarą innego aktu terroru - wybuchu bomby w londyńskim metrze pomiędzy stacjami King’s Cross i Russell Square podczas zamachów bombowych w Londynie 7 lipca 2005.

Wrak samolotu[edytuj]

Wrak samolotu nadal znajduje się na złomowisku samochodowym Roger Windley's w okolicach Woodhall Spa w kierunku na Tattershall.

Narodowości ofiar katastrofy[edytuj]

NarodowośćPasażerowieZałogaNa ziemiŁączna liczba ofiar
 Belgia1001
 Boliwia1001
 Szwajcaria1001
 Filipiny1001
 Hiszpania0101
 Jamajka1001
 Japonia1001
 Republika Południowej Afryki1001
 Trynidad i Tobago1001
 Argentyna2002
 Włochy2002
 Francja2103
 Indie3003
 Irlandia3003
 Izrael1001
 Kanada3003
 Szwecja2103
 Niemcy3104
 Węgry4004
 Wielka Brytania3111143
 Stany Zjednoczone178110189
Łącznie2431611270

Zobacz też[edytuj]

Linki zewnętrzne[edytuj]

wtorek, listopada 27, 2012

niedziela, listopada 25, 2012

PO śmierci


Według informacji podanych w mediach, doszło do kolejnej tajemniczej śmierci, osoby związanej z katastrofą smoleńską. Tym razem w niewyjaśnionych okolicznościach zginął 42-letni technik pokładowy Jak -40. Jego ciało z soboty na niedzielę o godzinie 22.30 odnalazła żona. Ciało chorążego wisiało na żeglarskiej linie w piwnicy rodzinnego domu , żona próbowała go reanimować lecz na próżno. Po stwierdzeniu zgonu zwłoki przewieziono do Zakładu Medycyny Sądowej w Warszawie,  policja wykluczyła udział osób trzecich.
Chorąży Muś był jedynym i bardzo ważnym świadkiem rozmów między wieżą kontrolną w Smoleńsku a załogą Tu-154M. W dniu 10 kwietnia 2010 r. nasłuchiwał korespondencję z „Korsarzem”. Prowadził nasłuch korespondencji i jeszcze na kilka minut przed katastrofą ostrzegał załogę Tu-154M o pogorszeniu widoczności do 200 metrów.
Z dotychczasowych relacji członków załogi samolotu Jak-40, wynika, że z wieży trzykrotnie padła komenda zachęcająca załogi samolotów: Jak-40, Ił-76 , Tu-154M, do przekroczenia wysokości minimalnej 100 metrów i zejścia do 50 metrów oraz odejścia w przypadku braku widoczności pasa.
Komenda brzmiała: „Odejście na drugi krąg z wysokości nie mniejszej niż 50 m (po rosyjsku: »uchod na wtaroj krug nie mienie piatdiesiat mietrow«) – mówił Remigiusz Muś, który słowa te usłyszał w radiostacji pokładowej.
Komenda była powtarza trzykrotnie, a Muś doskonale znał język rosyjski.
A oto obszerne fragmenty zeznań chor. Musia w/s katastrofy, których treść jako pierwszy opublikował serwis Wpolityce.Pl :
Jeżeli chodzi o wskazania radiolatarni dalszej znajdującej się przed lotniskiem w Smoleńsku, to nie miałem żadnych zastrzeżeń co do ich wiarygodności. Wskazania tego urządzenia były prawidłowe. Po przelocie nad dalsza radiolatarnią, por. Wosztyl powinien kontynuować lot na bliższa radiolatarnię. Przełączył się na bliższa radiolatarnię i po przełączeniu por. Wosztyl stwierdził, że nie podobają mu się wskazani bliższej radiolatarni. Ja wtedy spojrzałem na wskaźnik NPP (będący ba wyposażeniu JAK-40) jak również na wskaźnik IKU. Stwierdziłem, że wskazania na w/w urządzeniach wychylają się w lewo i następnie wracają na prawidłowy kurs. Świadczyć to mogło, że są chwilowe zaniki sygnału z bliższej radiolatarni. Wobec tego, por. Wosztyl przełączył się na wskazania dalszej radiolatarni i kontynuował podejście według jej wskazań, tzn. od niej. Po przełączeniu jej wskazania były prawidłowe.
Ponadto opieraliśmy się na wskazaniach GPS. Chciałbym w tym miejscu zeznać, że wskazania GPS w porównaniu ze wskazaniami dalszej radiolatarni różniły się. Gdybyśmy oparli się tylko na wskazaniach GPS, to wyszlibyśmy 50 do 70 metrów z lewej strony od osi pasa. Jeżeli chodzi o GPS do niego wprowadziliśmy dane z tzw. karty podejścia. (…) Określają one topografię lotniska i sposób podejścia i sposób podejścia do lądownia na tym lotnisku, tzn. Siewiernyj w Smoleńsku. Na karcie (…) w lewym górnym rogu znajduje się opis IPU (w języku rosyjskim), tzn. pod nim są współrzędne punktu, które mają odzwierciedlać środek pasa. Na pasie punkt ten zaznaczony jest w formie kółka z krzyżykiem. Te dane – współrzędne zostały wprowadzone przez por. Kowaleczko do GPS. Jeżeli te dane byłyby prawidłowe, to GPS  wskazywałby odchylenia w lewą stronę od osi pasa, tak jak by miało miejsce w dn. 10.04.2010r.  W trakcie lotu wyglądało to w ten sposób, że GPS nakazywał nam skręcać w lewo, a NPP i IKU nakazywał nam korygować w prawo. Ostatecznie na wysokości bliższej radiolatarni zobaczyliśmy 2XAPM, tzw. bramkę i ona wtedy była jeszcze z prawej w odniesieniu do naszego lotu, por. Wosztyl skorygował wtedy lot. Następnie weszliśmy w bramkę i wylądowaliśmy. Podczas lądowania widoczność wynosiła 1500 metrów. Na zadane pytanie zeznaję: podczas podchodzenia do lądowania ja nie widziałem żadnego innego oświetlenia oprócz APM. Na zadane pytanie: podczas podchodzenia do lądowania ja nie przypominam sobie aby ze strony kontrolera z lotniska padały jakiekolwiek informacje, takiego typu jak jaką mamy odległość od pasa, na jakiej jesteśmy wysokości, czy jesteśmy na kursie. Kontroler wydał nam tylko zgodę na zajście do lądowania i po naszym potwierdzeniu, że jesteśmy na prostej, wydał zgodę na lądowanie. W trakcie ostatniej fazy lotu nie podawał żadnych komend. Ja nie słyszałem komendy ze strony kontrolera, aby nakazał nam odejście na drugi krąg. Po wylądowaniu kontroler pochwalił nas : „maładiec, abarot 180 rulitie na stajaniu”.
Następnie ustawiliśmy się na drodze kołowania równoległej do pasa 300 metrów od jej końca, blokując ją w ten sposób. Na zadane pytanie zeznaję: słyszałem komendy podawane przez kontrolera IŁ, który lądował po nas. Przypuszczam, iż IŁ lądował korzystając z RSBN. Urządzenie to emituje fale radiowe, które pozwalają załodze samolotu ustalić kierunek i odległość od pasa. JAK-40 i TU-154M w takie urządzenie, tzn. odbiornik nie jest wyposażony. Urządzenie to jest dokładniejsze i przydatniejsze przy lądowaniu niż wskazania bliższej i dalszej radiolatarni.
W trakcie podejścia IŁ, korespondencja pomiędzy nim a wieżą była prowadzona dosyć często. Meldunki o położeniu, to załoga IŁ-a podawała kontrolerowi, tzn. mówiła o odległości i wysokości do pasa. Kontroler mówił tylko o tym, że mają kontynuować podejście i że mają być gotowi do odejścia na drugi krąg z wysokości nie niżej niż 50 metrów.
Dalej chorąży zeznał, iż na ok. 12 minut przed katastrofą słyszał korespondencję wieży z załogą TU-154M. Znów padają słowa o 50 metrach, do jakich nakazali zniżyć się załodze kontrolerzy:
W końcowej fazie lotu kontroler zapytał się czy chcą lądować. Załoga odpowiedziała, że warunkowo podejdziemy. Kontroler wyraził zgodę na podejście. Ja nie słyszałem, aby kontroler zabronił im lądowania i odejście na zapasowe. Wydaje mi się, że kontroler powiedział TU-154M, że mają być gotowi do odejścia na drugi krąg z wysokości nie mniejszej niż 50 metrów. Po tym my wyszliśmy z JAK-a.
Ważna dla ustalenia, co działo się na miejscu katastrofy, gdy tylko Rosjanie mieli do niego dostęp, jest następna część relacji por. Musia:
Na miejsce katastrofy udaliśmy się po około 1 godzinie od jej zaistnienia. Kiedy przybyliśmy na miejsce, to pracowały już tam służby ratownicze. Ja widziałem dużo nagich ciał. Leżały one pomiędzy częściami samolotu. Jedno ciało ludzkie było całe. Pozostałe, to były części ludzkich ciał, ręce, nogi. Kiedy my tam byliśmy, to nikt się nimi nie interesował, tzn. nie przykrywał ich, nie zbierał. Byliśmy tam około 15 minut. W trakcie pobytu tam zauważyłem, że do poszczególnych stanowisk, utworzonych przez służby znoszono części samolotu. Tych stanowisk było tam już wtedy kilka. Stanowiska te wyglądały w ten sposób, ze był to stolik, na nim dokumentacja, laptop itp. Przy stanowiskach znajdowali się ludzie.
A zatem to kolejny dowód na to, że Rosjanie nie postąpili właściwie z wrakiem TU-154M. Zamiast dokumentować nietknięte miejsce katastrofy, natychmiast zaczęto niszczyć ślady poprzez przemieszczanie szczątków maszyny. Godzinę po zdarzeniu! Można przypuszczać, że natychmiast po przybyciu na miejsce odpowiednich służb.
Zwraca także uwagę informacja o potwornych obrażeniach ofiar.
Warto też przypomnieć inne słowa śp. Remigiusza Musia, z wywiadu dla tvn24.pl z 6 lipca 2010r. Wtedy również potwierdził, iż słyszał, jak kontrolerzy mówili załodze tupolewa o zejściu do 50 metrów:
- A słyszał Pan jeszcze komunikat wieży tuż po trzecim zakręcie TU-154: „Polski 101, i od 100 metrów być gotowym do odejścia na drugi krąg”?
- Tak, ale ja słyszałem „50”. Tak mówiłem kolegom tuż po katastrofie i nadal tak twierdzę. Pamiętam też, że Ił również dostał od kontrolera komendę „50 metrów i być gotowym do odejścia”. Podczas pierwszego i drugiego podejścia.
(…)
słyszałem jak mówił wcześniej, że najniżej mogą zejść na 50 metrów i być gotowi odlecieć, jeśli nie zobaczą pasa. Nie na 100. Teraz: czy nasze słowa są bardziej wiarygodne, czy stenogram?
- Dwóch różnych komend kontrolera, który by raz mówił „bądźcie gotowi do odejścia przy 100 metrach”, a w innym momencie „bądźcie gotowi przy 50 metrach” Pan nie słyszał?
- Nie, nie słyszałem. Była jedna komenda.
- I jedyną osobą, poza kontrolerem i dowódcą TU-154, który ją słyszał był właśnie Pan?
- Tak. Artur i Robert mogli tylko potwierdzić moją wersję. Jeśli kontroler wszystkich traktował równo, to logiczne, że im też wydał komendę z wysokością 50 metrów.
- A jak było z wami, tzn. z lądowaniem Jaka-40?
- Nam również kontroler powiedział, że mamy zejść do wysokości 50 metrów.
Remigiusz Muś potwierdził również, że załoga Jaka uzyskała zgodę wieży na lądowanie:
- Czy wy uzyskaliście zgodę na lądowanie?
- Tak. Kiedy wyszliśmy z czwartego zakrętu i zameldowaliśmy, że jesteśmy na prostej.
- Kontrolerzy ze Smoleńska mieli zeznać, że nie wydali waszemu JAK-owi zgody na lądowanie. Uzyskaliście ją, czy nie?
- Tak. Kiedy wyszliśmy z czwartego zakrętu i zameldowaliśmy, że jesteśmy na prostej.
- Porównując to do sytuacji Tu-154: to był mniej więcej ten moment, kiedy w stenogramach występuje po sobie tych siedem niezrozumiałych wypowiedzi?
- No tak. Im został jeszcze czwarty zakręt, ale po pierwsze w przypadku Tu-154 trzeci i czwarty to był praktycznie jeden element – nie robi się między nimi wyrównania. Poza tym to jest większa i szybsza maszyna. Mogli się wcześniej dogadać, lub nie dogadać, na lądowanie. Tych komend w stenogramach brakuje najbardziej. Zaznaczam, że nie wiem, co zostało wypowiedziane w tych siedmiu niezrozumiałych komendach. Wiem, co powinno paść: zgoda, albo niezgoda na lądowanie. Wiadomo tylko, że kontroler sprowadzał ich nadal.
Zapytany, czy przysłuchiwał się rozmowom wieży z dowódcą Iła, odpowiedział:
Tak, ale to byli dwaj Rosjanie i często mówili niezrozumiale dla mnie. Ciężko było słuchać tej korespondencji. Tamtej komendy jestem jednak pewien.
Zresztą to jest do sprawdzenia, bo na naszym (JAK-a) magnetofonie, który miałem okazję raz później przesłuchać w obecności żandarmów, nagrana jest cała korespondencja Iła z wieżą. Po tym jak Rosjanie odeszli na inne lotnisko magnetofon, tak jak wiele innych odbiorników, wyłączyliśmy. Byliśmy tam bez akumulatorów a nie wiedzieliśmy, czy dojedzie zasilanie lotniskowe. Później włączyliśmy już tylko naszą radiostację, bez magnetofonu. Szkoda.
http://freeisoft.pl/2012/10/tajemnicza-smierc-i-zeznania-chor-remigiusza-musia/

APPENDIX.

24.11.2012 18:35  71   

Dlaczego chor. Remigiusz Muś musiał zginąć.


 Zapoznałem się ponownie z zeznaniami chorążego Musia złożonymi w śledztwie. Większość komentatorów zwraca uwagę na ten ich fragment, który dotyczy rozmów załóg kolejnych samolotów (rosyjski IŁ, nasz Tupolew i Jak) z wieżą. Na to słynne „50 metrów”. Tak, to też jest ważne. Wskazuje bowiem na zafałszowanie zapisów „czarnej skrzynki” Tupolewa.
Ale jest rzecz, moim zdaniem, ważniejsza tam zawarta. Otóż opisuje on swoje spostrzeżenia z pobytu w rejonie katastrofy. Co miało  miejsce ok. godziny po jej zaistnieniu. I cóż tam zobaczył ciekawego? Oddajmy mu głos:
."zauważyłem, że do poszczególnych stanowisk, utworzonych przez służby znoszono części samolotu. Tych stanowisk było tam już wtedy kilka."
Kilku komentatorów zwracało uwagę na ten fragment zeznań chorążego Musia. Tyle, że to nie do końca przebiło się do opinii publicznej. A przecież to wskazuje na rzecz niesłychaną. Rosjanie, bez udziału naszych przedstawicieli, dekomponują miejsce katastrofy! Bo nas tam wtedy nie było!  Ponieważ Rosjanie blokowali przez 3 dni (do 13-go kwietnia) dostęp do śledztwa naszym prokuratorom/lekarzom! (mówił o tym Prok. Gen RP Andrzej Seremet 27 września w Sejmie).
To sprzeczne ze wszystkimi regułami wynikającymi z jakichkolwiek konwencji dotyczących katastrof lotniczych! Można stwierdzić wprost – mieliśmy do czynienia z oczywistym zacieraniem śladów!
Sam fakt nie dopuszczenia do śledztwa bulwersuje, ale jeszcze niczego nie przesądza. Ale zeznania chor. Musia – już TAK.  To dowód na zacieranie śladów przez Rosjan już w pierwszych godzinach po katastrofie.  I dlatego chor. Muś, jeden z nielicznych bezpośrednich świadków katastrofy, musiał zginąć
.