n e v e r l a n d d

- ANTISOZIALISTISCHE ELEMENTE - *** TA MI OTO PRZYPADŁA KRAINA I CHCE BÓG, BYM W MILCZENIU TU ŻYŁ * ZA TEN GRZECH, ŻE WIDZIAŁEM KAINA ALE ZABIĆ NIE MIAŁEM GO SIŁ *** " DESPOTYZM przemawia dyskretnie, w ludzkim społeczeństwie każda rzecz ma dwoje imion. " ******************** Maria Dąbrowska 17-VI-1947r.: "UB, sądownictwo są całkowicie w ręku żydów. W ciągu tych przeszło dwu lat ani jeden żyd nie miał procesu politycznego. Żydzi osądzają i na kaźń wydają Polaków"

Archiwum

POGODA

LOKALIZATOR

A K T U E L L






bezprawie.pl
"Polska" to kraj bezprawia

piątek, września 07, 2012

b. polski Półwysep Hel


(  ) przed pięcioma laty,

Platforma odbiła władzę z rąk braci Kaczyńskich,
a boleśnie doświadczony sztab lemingów naczelnych postanowił,
iż trzeba niezwłocznie coś zrobić, żeby
opozycja prawicowa już nigdy nie wróciła do władzy.
 
Postanowiono tedy opozycję ośmieszyć i obrzydzić ludziom.
 
W tym celu centrala oddelegowała na Hel
utytułowanych naukowo emisariuszy,
którym zlecono ambitne zadanie, żeby ludzi zbałamucić.
 
I tak, wzorem świadków Jehowy zapowiadających koniec świata,
owi złotouści posłańcy złej nowiny,
zaczęli się włóczyć po Półwyspie od knajpy do knajpy,
a w kawiarniach przysiadać do gości,
by po krótkim zagajeniu o pogodzie
roztoczyć przed aspirującymi do elity lemingami przeokropne wizje
co się z nimi stanie, gdy władzę odbiją ponownie
ludojad Jarosław z Ojcem Dyrektorem.  
A ostatnio, owi „apostołowie” zwołują na Helu polityczne masówki.
 
I pranie mózgów przyniosło zamierzony efekt
bo w końcu udało się zabić łączącą ludzi ideę „epopei helskiej balangi”,
między innymi za karę,
że się tę balangę ośmielił opisać niepoprawny politycznie Polak.
 
Wtedy autor książki o helskiej balandze
zakończył doroczne spotkania w Domu Zdrojowym w Jastarni, gdyż uznał, 
że ta piękna epopeja żyła ponad podziałami dopóty, 
póki jej nie wciągnięto podstępnie w brudy polityki,
zwaśniwszy ze sobą tych, którzy ją tworzyli.
 
I ziściło się to, czego nie zdołał dokonać wspomniany już malarz,
gdyż grupę wieloletnich przyjaciół zdołano podzielić
na „lepszych” od „gorszych”.
 
A gdy patrzę jak łatwo ci, na szczęście nie wszyscy,
którzy się zdawali ikonami helskiej epopei  
przerodzili się w służących nowej władzy pieczeniarzy,
to aż strach pomyśleć, komu mogli dawniej służyć.
 
Kres „epopei helskiej balangi” zbiegł się z apogeum „ery zielonej wyspy”
kiedy się rozpoczęła
niwecząca wszystko, co piękne aneksja Półwyspu Helskiego
przez wychowane na „NIE”, Gazecie Wyborczej i tefełenie,
hordy intelektualnie ubezwłasnowolnionych lemingów pospolitych,
a jakość wypoczywającego na Helu „towarzystwa” zatrważająco sczezła.
 
 Bowiem ta oszołomiona przez media szarańcza,
wystrojona w handlowych centrach wielkometrażowych,
gdzie Europa wyzbywa się bubli, w których już nikt nie chce chodzić,
dała na Helu początek pandemii tandetnej szpetoty, gdyż
leming czuje się tym lepiej im wokół niego obskurniej i brzydziej.
 
I choć zrobiono na Helu wiele, że wspomnę oczyszczalnie ścieków,
odnowione porty, wybrukowane chodniki, nowe mola,
kwieciste klomby, szkoły windsurfingu,
i chyba najpiękniejsze w świecie ścieżki rowerowe,
to niestety, w centrum Jastarni,
niegdysiejszy aromat świętego dymu starych kaszubskich wędzarni
musiał ustąpić miejsca fetorowi podpałki do grilla i przepalonego oleju.
A niegdyś ciche i przytulne korso spacerowe
zmieniło się w upstrzone pod gust nowobogackiego leminga
targowisko, sklecone na sezon z ohydnych bud i straganów,
w których leming modelowy, z Gazetą Wyborczą pod pachą,
nabywa tandetne szkaradztwa z debilnie zadowoloną miną,
że nareszcie silna i bogata Polska należy do niego.
 
W tym chłamie, depcząc sobie po piętach kotłują się wrzaskliwe hurmy
żelaznego elektoratu Platformy  
bezszyich, łysoczaszkich, wytatuowanych ogrów
opychających się bezmyślnie z nudów
hot dogami, goframi, chipsami, popcornem i watą cukrową.
A ta karuzela kaleczącego wrażliwość bezguścia
wiruje od rana do nocy w kakofonicznym zgiełku
rzężących nieznośnie mechanicznych żyraf i słoników,
na których kiwają się tępo znudzone bachory,
a ryk biesiadnych hitów disco polo
gryzie się z jękliwym zawodzeniem peruwiańskich fujar.
 
Zaś w czynnych do ostatniego gościa pubach,
wgapione w telebimy lemingi kolebią się nad kuflami piwa
i po każdym niezdobytym w Londynie medalu
pobekują nasz nowy asertywny hymn narodowy
„Nic się nie staaaaało! Polacy! Nic się nie staaaaało! 
 
I niestety, coraz mniej w tym tłumie kulturalnych twarzy,
gdyż niedobitki czujących coś jeszcze wrażliwców
wieją przed tym rejwachem gdzie pieprz rośnie
przemierzając kilometry brzegiem morza
 by znaleźć, chociaż skrawek pustej plaży
i pogadać z mewami, jak pięknie było niegdyś na Półwyspie.
 
Ale żeby wszystko było jasne podkreślam dobitnie,
że ta epidemia pretensjonalnej brzydoty to nie wina Gminy,
lecz efekt jakości rządu, który „rządzi” dzięki lemingom właśnie.
Zresztą zalew podobnego bezguścia dotknął całą Polskę
by wspomnieć jarmarczny kociokwik pod Gubałówką w Zakopanem.
 
Jurata zaś zmieniła się ostatnimi laty
z willowego leśnego kurortu w pipidówkę,
gdzie straszą budowane na wynajem,
ogacone afektowanymi butikami „apartamentowce”
sterczące ponad bałtyckimi sosnami jak kolce w oku helskiego pejzażu.
 
A po deptaku wiodącym do molo,
gdzie niegdyś przechadzało się rzeczywiście eleganckie towarzystwo,
włóczą się trzody biznesowych aspirantów spozierających zazdrośnie
w stronę rozpartych na kawiarnianych krzesłach
rezydujących w „Bryzie” beneficjentów okrągłego stołu,
do których nota bene (sic!) wpadają często cichcem na śniadanie
ziomkowie z miejscowych pól namiotowych,
by się obeżreć na sępa frykasami ze szwedzkiego stołu.
 
Zaś na hotelowej plaży leczą swe kompleksy genealogiczne,
przepraszam za wyrażenie „ciećwierze”,
no, bo jak inaczej nazwać kogoś,
kto miast na mięciuchnym jak puch z gęsiej szyi piasku,
wyleguje się dla szpanu na szpecącym helską plażę łożu z baldachimem.
A bacząc na fizis owych „dżentelmenów” dam głowę,
że gros tych mających się za elitę kabotynów  
nie odróżnia smaku szlachetnego bałtyckiego łososia
od karmionej chińskim łajnem pangi,
gdyż dla takiego prawdziwka jedno i drugie to ryba.
 
A jedynym, o czym taki leming myśli jest pragnienie
by pewien łasujący na Półwyspie Helskim bajkopisarz,
świeżo zwerbowany jawny współpracownik Szkła Kontaktowego,
wspomniał o nim choćby jednym słowem
na przedostatniej stronie tygodnika WIVA! ,
co ponoć nobilituje do krajowych „elit”.
 
Oto obraz "creme de la creme" III RP roku 2012.
 
Jak widać, strasznie nam napaskudziły lemingi na Helu,
a zakorzeniona w przedwojennej tradycji kultura wysoka
została brutalnie wyparta z Półwyspu
przez wyrosłą z post-komuszej schedy
nowobogacką 
para-europejską subkulturę bazarowo podwórkową.
 
Lecz nic to, nie takie plagi przetaczały się po tej ziemi,
a na szczęście
ludzie już zaczynają się zwolna wybudzać z letargu,
w jaki ich wprowadzili anestezjolodzy III RP
i to tylko kwestia czasu,
kiedy na Półwysep Helski znów powrócą stare dobre lata
przywracając mu jego dystyngowaną urodę.
 
I na koniec słowo do rodaków zatroskanych o to, co się dzieje z Polską.
Trzecia RP to jedynie historyczny epizod.
Więc głowa do góry!
Sztuczny przeszczep post-komuszej subkultury
nigdy się nie przyjmie na odpornym na kicz organizmie  
naszego kulturowego dziedzictwa.
 
(nauczyciel akademicki)

poniedziałek, września 03, 2012

G. Ś l ą s k * sprawy Raciborza

O. Rydzyk: W Polsce nie ma mass mediów, są "Marks media"

2012-09-03
W parafii Matki Bożej odbyły się uroczystości z okazji rocznicy koronacji obrazu Matki Bożej Raciborskiej. Obchody transmitowała na żywo TV TRWAM, a frekwencja była nawet wyższa niż spodziewali się organizatorzy.


Już na długo przed uroczystościami słyszało się o ogromnym zainteresowaniu raciborzan mieszkających na stałe poza granicami miasta i kraju. Przekaz  "szedł" na żywo na całą Polskę, a za pośrednictwem satelity - na cały świat. Organizatorzy - stowarzyszenie Dobro Ojczyzny, Klub Inteligencji Katolickiej i parafia - po cichu liczyli na frekwencję ok. tysiąca osób, ale jak się wydaje, wiernych przybyło nawet więcej. Świadczy o tym nie tylko zapełniony kościół i rozstawiony obok namiot, ale i sporo ludzi dla których  zabrakło miejsc siedzących.




Zanim rozpoczęły się zaplanowane uroczystości, do zebranych przemówił (z Torunia) o. Tadeusz Rydzyk, założyciel i szef dwóch katolickich środków masowego przekazu: Radia Maryja i Telewizji Trwam. Po raz kolejny przypomniał batalię toczoną o obecność tej ostatniej na cyfrowym multipleksie i nawoływał do dalszego wspierania idei. - Nie poddawajcie się, alleluja i do przodu - zachęcał. W jego opinii katolickie media są niezbędne, by Polacy nie zostali całkowicie zmanipulowani przez "Marks media", zakłamujące rzeczywistość. - W czym to różni się od totalitaryzmu? Od 20 lat szkalują nas i przedstawiają w fałszywym świetle - pytał w odniesieniu do blokady TV TRWAM.




Redemptorysta odniósł się także do aktualnej sytuacji społeczno-politycznej. - Polska umiera - zaalarmował dodając, iż w kraju na 1000 osób rodzi się 10 dzieci, co pod względem przyrostu naturalnego plasuje Polskę na 201 pozycji spośród 280 krajów. - Dwa miliony młodych ludzi nie ma pracy, 50% absolwentów wyższych uczelni nie może znaleźć zatrudnienia w Polsce - mówił.


 


- To jest Śląsk, organizacja i pracowitość - nadmienił przypominając telewidzom skąd przebiega transmisja, za co otrzymał od zgromadzonych sporą porcję braw.




W części przeznaczonej przez telewizję dla organizatorów odbył się montaż słowno-muzyczny "Sanktuarium kilku narodów". W jego trakcie przypomniano wielowiekową historię świątyni. Wystąpili m.in. uczniowie raciborskiego gimnazjum nr 3, zespół Miraż, o swojej parafii opowiedział kustosz sanktuarium, proboszcz Eugeniusz Dębicki. Głównym punktem obchodów była msza św. koncelebrowana przez ks. Pawła Stobrawę, biskupa pomocniczego diecezji opolskiej.

/ps/

Jak doszło do przyjazdu mediów o. Rydzyka do Raciborza? Zobacz tutaj 

ANEKS.
Raciborski  ksiądz  katolicki  Carl  U l i t z k a, R.i.P.

Carl Ulitzka


Carl Ulitzka
Carl Ulitzka (ur. 24 września 1873 roku w Jaroniowie (dziś dzielnica Baborowa) w powiecie głubczyckim na Górnym Śląsku, zm. 12 października 1953 roku w Berlinie) - polityk śląski i niemiecki, w latach 1918-1933 twórca i przewodniczący Katolickiej Partii Ludowej (Katholische Volkspartei) Górnego Śląska - odłamu niemieckej, katolickiej partii Centrum, w latach 1922-1933 przewodniczący pruskiego Wydziału Krajowego - faktyczny przywódca niemieckiej Prowincji Górnośląskiej, więzień nazistowskiego obozu koncentracyjnego Dachau, po II wojnie światowej współorganizator struktur CDU.

Dawny Dom Parafialny "Jugendhaus" - uratowany...

2009-07-16
428 tys. zapłacił CARITAS za przedwojenny obiekt parafii św. Mikołaja, który został wystawiony na licytację przez BP PKO. Zobacz zdjęcia
W 1928 roku proboszcz par. św. Mikołaja ks. prał. Carl Ulitzka wybudował na placu kościelnym Dom Młodzieży Katolickiej  zwany „Jugendhaus”. Powstało tam i prowadziło działalność wiele organizacji i stowarzyszeń, nie tylko młodzieżowych. W  domu parafialnym odbywały się spotkania, rekolekcje, akademie, przedstawienia teatru amatorskiego, zabawy, przyjęcia weselne i  okolicznościowe, a nawet zajęcia sportowe.





Grupa podczas rekolekcji wielkopostnych w 1933 roku (z przodu siedzi ks.prał. Carl Ulitzka)
 


Moja matka jeszcze jako panna występowała w roli głównej sztuki pt. „Święta Tereska”. Na drugi dzień aktorzy- amatorzy prezentowali to samo przedstawienie w j.polskim na scenie Ogniska Kultury Polskiej „Strzecha”, gdzie również sala zapełniona była po brzegi. Warto dodać, iż w tym okresie ks. prał. Ulitzka wprowadził w kościele św. Mikołaja również msze i nabożeństwa w j.polskim i niemieckim, które odprawiane były aż do objęcia władzy przez Hitlera. W wyniku działań wojennych  wypalona została górna kondygnacja Domu Młodzieży Katolickiej.





Po wojnie obiekt został przejęty przez państwo jako mienie poniemieckie. Potem przez wiele lat Spółdzielnia Pracy „Sprawność” prowadziła tam działalność produkcyjną. Kiedy pod koniec lat osiemdziesiątych spółdzielnia uległa likwidacji, budynek odkupił od państwa właściciel prywatnej firmy turystycznej. Przez kolejne lata jedynie parter zajęty był na różnego rodzaju działalność handlowo–gospodarczą. Kolejny, nowy właściciel, firma krakowska jak można było zauważyć nic nie zmieniła w tym obiekcie. Powstające obok różne firmy, także o nazwie „Sprawność” wybudowały bądź zajęły niskie obiekty. Nowy właściciel nie zadbał nawet o uszczelnienie dachu na budynku dawnej „Sprawności”, a gdy ogłosił upadłość obiekt zajął komornik. Przez ostatnie lata budynek ulegał dewastacji. Mieszkańcy Starej Wsi i Proszowca z żalem spoglądali na niszczejący, dawny Dom Parafialny, wybudowany przez ich przodków.


Kiedy niedawno w internecie Bank Polski PKO ogłosił przetarg na zakup obiektu, do odzyskania go na potrzeby Kościoła włączyła się kuria opolska oraz Caritas Diecezji Opolskiej. Ostatecznie został on wykupiony przez CARITAS za kwotę 428 tys. zł. Jak stwierdził dyrektor Caritasu opolskiego ks. Arnold Drehsler – w 1995 roku na mocy ustawy można było odzyskać ten dom bez żadnych kosztów, jako zwrot Kościołowi jego dawnych własności. Nie określono jeszcze co będzie się mieściło w odremontowanym Domu po dawnym Jugendhausie. Ks. dyrektor Drehsler powiedział, że prawdopodobnie dom przeznaczy się między innymi na cele oświatowe i działalność charytatywną. Teraz najważniejszą sprawą jest remont dachu bądź jego wymiana, aby nie dopuścić do dalszego niszczenia stropów i ścian. Ogromne wybrzuszenia podłóg parkietowych, plamy i zacieki na sufitach oraz ścianach,ogromny bałagan we wszystkich pomieszczeniach, porozrzucane różne przedmioty oraz segregatory z dokumentacją firm, które się  tu mieściły – sprawiają wrażenie, iż przez wiele lat brakowało w tym cennym obiekcie prawdziwego gospodarza.

/K.N/ 

Zdjęcia i archiwum: Krystian Niewrzoł