n e v e r l a n d d

- ANTISOZIALISTISCHE ELEMENTE - *** TA MI OTO PRZYPADŁA KRAINA I CHCE BÓG, BYM W MILCZENIU TU ŻYŁ * ZA TEN GRZECH, ŻE WIDZIAŁEM KAINA ALE ZABIĆ NIE MIAŁEM GO SIŁ *** " DESPOTYZM przemawia dyskretnie, w ludzkim społeczeństwie każda rzecz ma dwoje imion. " ******************** Maria Dąbrowska 17-VI-1947r.: "UB, sądownictwo są całkowicie w ręku żydów. W ciągu tych przeszło dwu lat ani jeden żyd nie miał procesu politycznego. Żydzi osądzają i na kaźń wydają Polaków"

Archiwum

POGODA

LOKALIZATOR

A K T U E L L






bezprawie.pl
"Polska" to kraj bezprawia

niedziela, kwietnia 13, 2014

b. Kościół

Kościół po Benedykcie XVI 10.10.2007
Wczora z wieczora byłem "namszy".
Surowe, moderne wnętrze. Elektryfikacja, żarówkizacja, rzutnikizacja.
Za rzędem okien, na tle ciemnego nieba, obiekty latające jeden za drugim podchodzą do lądowania na Okęciu. Wyjątkowo nisko idą. Jeden taki bydlaczny, chyba na kilometr długi, niemalże brzuchem po dachach bloków szorował. Potężny szumogrzmot znany z "Gwiezdnych wojen", mnóstwo kolorowych światełek.

Temczasem młody, wątły wikariusz-okulariusz, na(za)stępca Dwunastu w nieprzerwanym od 2000 lat łańcuchu kolejnych nałożeń rąk, czyta do mikrofonu tekst też tak sprzed circa 2000 lat pochodzący. I w ogóle o niejakim błogosławionym Wincentym Kadłubku dzisiaj mowa.

Rzekłby ktoś - to krzepiące. Pewnie doczekamy jeszcze katedr na Marsie.

A mnie co innego przyszło do głowy. O czym niżej.

Za obecnego pontyfikatu mamy do czynienia z ciągiem coraz huczniejszych zderzeń "konserwatyzmu" (czytaj: normalnego katolicyzmu) Benedykta i jego stronników z tą nową religią, z tym quasikatolicyzmem, jaki panuje w przeważającej liczbie Kościołów partykularnych na świecie.

Wyjątkowość tej sytuacji polega na dwu rzeczach:

1. działania Papieża są coraz wyraźniejszą dyskontynuacją linii dotychczasowych 4 Pontifexów (i chwała za to Bogu!),

2. za przeciwników ma Benedykt coraz liczniejsze (procentowo) zastępy hierarchów, którzy nie znają już innego (normalnego) katolicyzmu.
Ich profesorowie, promotorzy i protektorzy jeszcze dobrze wiedzieli z czym polemizują, co zwalczają. Niszczyli, negowali, ale ciągle pewnym punktem odniesienia było dla nich właśnie to, co niszczyli. W jakiś sposób to znali i rozumieli.

Teraz inaczej.
Zmieni się więc charakter sporu.

Coraz mniej (albo w ogóle) będzie już mimikry, kamuflażu, uników i teologiczno-kanonicznej ekwilibrystyki.

Będzie otwarte odrzucenie czegoś, co jawi się jako całkowicie obcy skansen, wykopaliska i anachronizm - jako błąd po prostu.

Katalizatorami wielkiej, faktycznej schizmy, na wzór tej wewnątrzanglikańskiej, będą dodatkowo cywilizacyjne i mentalnościowe przemiany społeczne poza Kościołem oraz utwardzanie się i zacinanie w oporze środowisk broniących Tradycji i ortodoksji.

Nowy papież, następca Benedykta, będzie próbował odgrywać rolę zwornika, "spinacza" tego rozdarcia. Jednak szybko się przekona, że wobec tak głębokiej polaryzacji nie może "siedzieć okrakiem na barykadzie", bo w ten sposób będzie lekceważony przez obie strony i straci resztki jakiegokolwiek osobistego autorytetu i faktycznych wpływów.
Wtedy zdecyduje się na faktyczne (a później pewnie także deklarowane zewnętrznie) opowiedzenie się po jednej ze stron.

Z uwagi na obecną dysproporcję między katolikami a quasikatolikami będzie to wybór między akcesją do grupy prześladowców albo grupy prześladowanych.

Myślę, że w takiej sytuacji potężna "Divine Intervention" będzie kwestią bardzo niedługiego czasu.

Straszno-ciekawy będzie ten wiek.
A może i ostatni...
Angelus Mortis    SEE
do góry

sobota, kwietnia 12, 2014

Massacre Smolensk' - kilka uwag z roku 2010

CAŁOŚĆ:


Kraków 23.08.2010r.  SEE

Katastrofa Tu-154 nb 101 z Prezydentem Lechem Kaczyńskim na pokładzie w dniu 10.04.2010r.
Część 4  

Lot Tu-154 M nb 101 i katastrofa.

FRAGMENT:
(  )
Hipoteza zamachu jak najbardziej prawdopodobna.
W poprzednich częściach wyraźnie wykazałem, że śmierć niemal całego przywództwa narodowo-katolickiej Rzeczypospolitej była na rękę liberałom i komunistom w Polsce oraz moskwie i berlinowi. Podczas spotkania Premiera Donalda Tuska z Władimirem Putinem w dniu 7.04.2010r. ten drugi poprosił o listę osób, które przybędą do Katynia w dniu 10.04.2010r. Po co? Prezydent Lech Kaczyński naraził się Władimirowi Putinowi wielokrotnie; Tarczą Antyrakietową, uratowaniem Gruzji, wspieraniem Litwy, Łotwy i Estonii i wiele innych. Powodów do zamachu było wystarczająco.
Rodzi się pytanie – Jak doprowadzić do katastrofy samolotu? Na dodatek, winą obarczyć załogę.

Sposobów, by zakłócić działanie systemów nawigacyjnych i zabezpieczających, jest kilka – ale wszystkie one wymagają świadomej ingerencji osób trzecich. Jedną z nich jest „meaconing”. System ten jest już powszechnie stosowany do obrony ważnych obiektów na terenie USA. Rozwinął się po ataku z 11.09.2001r.. Polega on na ukradkowym nagraniu sygnału satelity i ponownym nadaniu go, z niewielkim przesunięciem w czasie i z większą mocą, na tej samej częstotliwości w celu zmylenia załogi samolotu.
W przypadku Tu-154, podchodzącego właśnie do lądowania, wystarczyłoby niewielkie przekłamanie sygnału, by doprowadzić do tragedii. Dziwne zachowanie się pilotów i maszyny – a więc próba podejścia do lądowania 1 500 m przed lotniskiem i ze sporym odchyleniem od właściwego kursu – wskazywałyby na taką właśnie możliwość.

Katastrofę można było spowodować także przez „spoofing”. Chodzi o wysłanie sfałszowanego sygnału satelitarnego o większej mocy niż prawdziwy i o identycznej strukturze. Takiego ataku można było dokonać zarówno z ziemi, jak i z pokładu Ił-76, co jest znacznie bardziej prawdopodobne. Pamiętajmy także, że lądowanie odbywało się automatycznie. Czyli zespół napędowy i układ sterów reagował na polecenia wydawane przez systemy nawigacyjno-aerodynamiczne. Potwierdzeniem jest nurkowanie samolotu, czyli schodzenie w dół 4 x szybciej, niż normalnie. I katastrofę mamy gotową. I nie jest konieczna tu mgła. Choć przy widoczności ziemi załoga próbowałaby zaradzić wcześniej, przypuszczalnie jednak z podobnym skutkiem.
Innym możliwym sposobem doprowadzenia do katastrofy mogło być użycie elektromagnetycznej broni. Nie jest to już broń ( EMP ) z filmów fantastycznych, ale jak najbardziej realne urządzenie. Prace nad nim są bardzo zaawansowane w USA i Izraelu. Podobną techniką dysponuje kreml. Już w 70-tych latach XX wieku sowiecki uczony Andrey Sakharoy zbudował działający generator laboratoryjny prototyp. Według moskiewskiej gazety „Prawda” kreml w 2008r. zaprezentował działanie EMP wywołujący rezultat podobny do uderzenia pioruna. Broń nazwana Nike została przedstawiona w Jekaterynburgu. Mało tego; obecnie informacje i potrzebne części można kupić w Internecie. Elektromagnetyczna broń pulsacyjna jest w stanie spalić całą elektronikę na pokładzie samolotu pasażerskiego. Już jeden impuls może wywołać poważną awarię. Urządzenie mogło być zainstalowane na pokładzie i uruchomione zdalnie. Lecz bardziej prawdopodobne, że znajdowało się na ziemi lub na pokładzie tajemniczego Ił-76.

Na ślady tego rodzaju ingerencji można natrafić poprzez dokładną analizę zawartości czarnych skrzynek. Lecz Władimir Putin i Donald Tusk zadbali, aby one zostały w moskwie. Moskale nawet nie musieli fałszować zapisu czarnych skrzynek. Do Polski po wielu tygodniach trafiły wyłącznie pseudo kopie.
Hipotezę o zamachu potwierdzają kolejne działania kremla i absolutna bierność Rządu Rzeczypospolitej. A więc; zebranie zaledwie 60% szczątków samolotu, ułożenie ich pod gołym niebem, aby szybciej uległy korozji i zniszczeniu, nie wydanie szczątków Polsce, zaoranie terenu katastrofy i wycięcie wszystkich drzew.
Brak 100% szczątków maszyny pozostawia margines na ewentualne domysły co do eksplozji na pokładzie i rozerwaniu kadłuba. Ale MAK utrzymuje, że na ubraniach ofiar nie stwierdzono śladów materiałów wybuchowych. A powinny być, bo podobno magazynki w pistoletach ochrony zostały porozrywane na wskutek wysokiej temperatury. Czyli powinien być pożar. Ale MAK podał, że pożaru podobno nie było. Znowu coś się raport MAK nie klei.

Z kolei zachowanie Rządu Rzeczypospolitej również potwierdza hipotezę zamachu. Jako członek NATO powinien on zwrócić się o pomoc do tej organizacji, która już o godzinie 16;00 w dniu 10.04.2010r. czekała na sygnał Donalda Tuska. Ale tego sygnału nie było. Donald Tusk odrzucił nawet propozycję pomocy producenta TAWS w wyjaśnieniu przyczyn zderzenia. Było natomiast obściskiwanie się wzajemne Donalda Tuska i Władimira Putina. Rząd nasz pozostawił rodziny samym sobie, a one po wielu tygodniach zdeterminowane musiały powołać Stowarzyszenie Katyń 2010, aby szukać prawdy. To także potwierdza hipotezą zamachu.
Gdy w samochodzie żony Radosława Sikorskiego wybuchł gaz, od razu brano pod uwagę zamach. W przypadku katastrofy pod Smoleńskiem w ogóle Rząd Rzeczypospolitej nie rozpatrywał takiej możliwości. A w czasach terroryzmu powinna być jedną z podstawowych hipotez.
Warto pamiętać, że w 90-tych latach w podmoskiewskiej miejscowości Bałaszycha były prowadzone kursy dla funkcjonariuszy KGB ( od 1991 r. – FSB ), którzy mieli likwidować głowy państw. Niedowiarkom trzeba przypomnieć udział KGB w zamachu na papieża Jana Pawła II, zatrucie dioksynami prozachodniego kandydata na urząd prezydenta Ukrainy Wiktora Juszczenki, śmiertelne napromieniowanie izotopem polonu Aleksandra Litwinienki, zastrzelenie opozycyjnej dziennikarki Anny Politkowskiej. To kreml przeprowadził atak na pałac Tadz-Bek i zlikwidował Hafizullah Amina, stojącego na czele Afganistanu, a przed nim jego poprzednika Nur Mohammed Taraki.  Oni zlikwidowali pierwszego prezydenta Czeczenii Dżochara Dudajewa i przeprowadzili kilka zamachów na prezydenta Gruzji Eduarda Szewardnadze. Wielu przeciwników KGB i FSB zginęło, wiec trzeba brać pod uwagę hipotezę zamachu.

Kreml miał powody, by nie kochać Lecha Kaczyńskiego. W dniu 15.11.2006r. Prezydent Lech Kaczyński zaproponował Unii Europejskiej, by wprowadziła sankcje przeciwko rosji w odpowiedzi na zakaz importu Polskich produktów do rosji – Polska nałożyła veto na decyzje rozpoczęcia negocjacji miedzy UE i rosją. Podczas rosyjsko-gruzińskiej wojny w 2008r. Prezydent Lech Kaczyński poparł Gruzję i stał się orędownikiem sprawy gruzińskiej w świecie, wspierał przystąpienie Gruzji do NATO. To za prezydentury Lecha Kaczyńskiego zapadła decyzja o rozmieszczeniu jankeskiego systemu obrony przeciwrakietowej na terytorium Rzeczypospolitej. Polska proponowała też alternatywne drogi pozyskania zasobów energetycznych i uniezależnienie się Europy od dostaw rosyjskiego gazu.

Hipoteza awarii zespołu napędowego i/lub układu sterowania.
Wszyscy polscy piloci zgodnie twierdzili, że przede wszystkim trzeba dokładnie sprawdzić parametry lotu, stan urządzeń w ostatnich 40 sekundach przed katastrofą, co się działo z silnikami, jakie było położenie manetek w kabinie i jakie były obroty poszczególnych silników. Jeśli manetki były "do przodu" na duży wydatek paliwa, a np. na skutek oblodzenia silnik tych obrotów nie mógł uzyskać, to trzeba też odpowiedzieć na pytanie, co stało się dalej: czy silnik uległ destrukcji, czy też nie. Hipoteza oblodzenia jest realna, bo 10.04.2010r. nad Smoleńskiem panowały sprzyjające ku temu warunki: to minus 0,2 st. C na wysokości 200 m, minus 0,8 st. C na wysokości 300 m przy wilgotności rzędu 98 procent. W takich warunkach instalacja antyoblodzeniowa musiała być włączona, bo z uwagi na bezpieczeństwo używa się jej już przy temperaturze 10 st. C. Zapewne tak było i w tym przypadku, ale być może zawiodło któreś z urządzeń.

Przyczyna katastrofy według jedynie słusznej gazety w Polsce.
W dniu 5.05.2010r. jedynie słuszna gazeta w Polsce przedstawiła moskiewską i zarazem sił liberalnych w Polsce wersje przyczyn katastrofy. Przedstawiam ten tekst w oryginalnej formie;
- „Rosyjscy eksperci, uważają, że przyczyną katastrofy prezydenckiego samolotu był klasyczny błąd pilota, tj. "zderzenie z ziemią w locie kontrolowanym", znane jako CFIT (ang. controlled flight into terrain). Według znanego w rosji pilota oblatywacza-specjalisty, prezydencki samolot trzy razy przeleciał nad lotniskiem zakreślając prostokąt i namierzając naziemne radiolatarnie, co miało mu pomóc precyzyjnie określić kurs lądowania. Na smoleńskim lotnisku działa "nieprecyzyjny" system naprowadzania samolotów, co oznacza, że załoga musi kontrolować wysokość obserwując pokładowe przyrządy. Tam, gdzie działa precyzyjny system naprowadzania, wskaźniki wskazują pilotom właściwy kurs i wysokość lotu. Pilot przeszedł właściwym kursem nad pierwszą radiolatarnią, a potem nagle obniżył wysokość. Nastąpiło to po przeleceniu nad głębokim wąwozem, którego w gęstej mgle piloci nie widzieli. Jeden z wysokościomierzy, pokazujący jaka jest aktualna odległość samolotu od powierzchni gruntu, mógł w tym momencie zmylić pilota. Zdaniem eksperta w tym momencie piloci oderwali się od przyrządów i zaczęli "szukać ziemi" wyglądając przez okna. Kiedy wyszli z mgły, okazało się, że są niebezpiecznie nisko. Próbowali wtedy gwałtownie wzbić się w górę. Potwierdzają to świadkowie, którzy przed katastrofą usłyszeli straszny huk silników. Specjalista podkreślił, że udałoby się prawdopodobnie uniknąć zderzenia z ziemią, gdyby piloci nie próbowali jednocześnie skręcić maszyny. Pochylone skrzydło Tu-154 zawadziło o drzewo, a chwilę później maszyna rozbiła się.”
Nie mogłem sobie odmówić przytoczenia tej wersji. Roi się ona od błędów i niespójności. Podawana była jeszcze w dniu 5.05.2010r., kiedy widomo było, że była tylko jedna próba podejścia. Nie tłumaczy także szybkiego, ponad normy, obniżania wysokości. Nie podaje jakie informacje podawali kontrolerzy, którzy mieli obowiązek uzupełniać „nieprecyzyjny’ system naprowadzania samolotów. Piloci „szukali ziemi” – jak mieli ją zobaczyć skoro światła na podejściu nie działały. I wiele innych. No i jeszcze jedno – powinni napisać, że nad pilotami stał Prezydent i krzyczał – „Lądować. Natychmiast lądować”.

Kolejne wydarzenia.
Kluczową dla sprawy jest zestawienie ze sobą ( na jednym wykresie ) wszystkich parametrów z rejestratorów ( rozmów załogi, parametrów maszyny ) i wypowiedzi kontrolerów z wieży. Przez 4 miesiące moskale tego nie uczynili. A jeśli uczynili to nic o tym nie powiedzieli.
Drugi punkt to oględziny wraku. Stan silników ( czy pracowały, na jakich obrotach, co było przyczyną przerwania pracy ), stan i położenie powierzchni sterowych, pulpity sterowania ( dźwignie, przełączniki, wskaźniki analogowe ). Tego także moskale nie zrobili. Jak mogli zrobić skoro zebrali zaledwie 60 % całej maszyny. Poddali ją destrukcji na wolnym powietrzu ( deszcz, słońce, wiatr ) i zwrócili się do Rzeczypospolitej o zezwolenie na utylizacje w hucie.
Trzeci punkt – miejsce katastrofy. Powinno zostać zabezpieczone do czasu zakończenia prac komisji. Jeszcze po dwóch miesiącach postronne osoby znajdowały przedmioty pochodzące z samolotu lub należące do Ofiar. Następnie teren zaorano, a istotne dla sprawy drzewa wycięto. Nie zrobiono nawet protokołu z rozmieszczenia istotnych elementów płatowca. Więcej zdjęć wykonali przypadkowi ludzie i umieścili w Internecie, niż osławiony MAK.
( 4 miesiące po tragedii narodowej ). Wciąż nie wiemy, co tak naprawdę się wtedy stało. Wiemy jednak na pewno, iż tak w Polsce jak i na świecie, konsekwentnie prowadzona jest kampania dezinformacyjna i z jakiegoś powodu władze nie chcą aby opinia publiczna poznała prawdę. Wbrew logice i na przekór faktom, uporczywie lansowana jest jedyne słuszna teoria o złych warunkach atmosferycznych i możliwych błędach pilotów.

Zachowanie moskali tuż po katastrofie.
Na początku z całym szacunkiem musze się odnieść do postawy zwykłych obywateli Smoleńska i okolic. Te tysiące kwiatów złożone przy drodze w pobliżu miejsca katastrofy są dowodem ich współczucia dla Polaków. Kwiatów zabrakło w całym Smoleńsku. Zwykli Rosjanie ze szczerego serca żałowali tego co się stało. Mówili, że ich ziemia po raz kolejny stała się miejscem cierpień obcego narodu. Nie da się ukryć, że te wypowiedzi zawierały akcenty o współodpowiedzialności strony moskiewskiej za to co się stało.

Smoleńskie kwiaty.


Smoleńskie kwiaty.


Smoleńskie kwiaty.

Oczywiście, zupełnie inaczej zachowywała się władza, reprezentowana przez przeróżne służby mundurowe. Z ich strony było wytrenowane przez dziesięciolecia zimne, wyrachowane zachowanie. Na lotnisku, w lesie katyńskim i okolicach służby mundurowe zgromadziły bardzo liczny oddział. Oceniam że na 10.04.2010r. kreml zgromadził około 2 000 osób. Mundurowi byli nie tylko na lotnisku i w lesie katyńskim, ale także w mieście, na stacji kolejowej ( gdzie przywożono 1940r. polskich oficerów ), gdzie goście nie mieli wstępu i na wszystkich leśnych drogach.
Na samym lotnisku był około 200 osób. Głównie funkcjonariuszy ministerstwa do spraw sytuacji nadzwyczajnych. Czy pracownicy tego biura stacjonują standardowo, w ciągłej gotowości, na każdym lotnisku wojskowym / powojskowym? Według oficjalnej informacji to funkcjonariusze tego biura byli na miejscu katastrofy pierwsi, jeszcze przed służbami ratowniczymi. Czy to standard na tamtejszych lotniskach? Czy zawsze te służby biegną pierwsze do wypadków?

Opracował Karol Placha Hetman