n e v e r l a n d d

- ANTISOZIALISTISCHE ELEMENTE - *** TA MI OTO PRZYPADŁA KRAINA I CHCE BÓG, BYM W MILCZENIU TU ŻYŁ * ZA TEN GRZECH, ŻE WIDZIAŁEM KAINA ALE ZABIĆ NIE MIAŁEM GO SIŁ *** " DESPOTYZM przemawia dyskretnie, w ludzkim społeczeństwie każda rzecz ma dwoje imion. " ******************** Maria Dąbrowska 17-VI-1947r.: "UB, sądownictwo są całkowicie w ręku żydów. W ciągu tych przeszło dwu lat ani jeden żyd nie miał procesu politycznego. Żydzi osądzają i na kaźń wydają Polaków"

Archiwum

POGODA

LOKALIZATOR

A K T U E L L






bezprawie.pl
"Polska" to kraj bezprawia

niedziela, kwietnia 12, 2015

Białe plamy ŚMIERCI na XUBS

Prof. Chris Cieszewski: białe plamy na zdjęciu z 5 kwietnia to nie był śnieg

CieszewskiZauważyliście jak cicho się zrobiło w mediach nt. prof. Chrisa Cieszewskiego, którego analiza zdjęć satelitarnych terenu „Katastrofy Smoleńskiej” była ograniczona w mediach tylko do słynnej „brzozy”. A przecież jego raport niewiele lub nic o brzozie nie mówił, natomiast dość szeroko analizował tajemnicze białe plamy na miejscu tragedii, które były już widoczne na zdjęciach z 5 kwietnia, czyli na kilka dni przed zdarzeniem.
Zdjęcia satelity meteorologicznego, które wykorzystał prof. Cieszewski, jak dowód są nie do odrzucenia i nie do obalenia, więcej – jest to chyba najbardziej obiektywny dowód w tej sprawie. Ponieważ wnioski idące z analizy profesora idą bardzo daleko w stronę mordu pasażerów i załogi na innym terenie niż lotniska, to cisza medialna daje powód do obawy, że nie tylko komisje śledcze, politycy, eksperci wszelkiej maści, ale i media, są umoczone w wielką antypolską konspirację.
Na zarzuty, że analiza profesora i jego zespołu zdjęć jest tylko jednym z możliwych wariantów, a bardziej prawdopodobnym jest możliwość wystąpienia w miejscu białych plam śniegu, który przypadkowo znalazł się tam gdzie się wydarzyła „katastrofa”, profesor wystąpił z obszernym i doskonale udokumentowanym opracowaniem pt. „ANALIZA ZDJĘĆ SATELITARNYCH CELEM DETEKCJI WYDARZEŃ ANTROPOGENICZNYCH”, które bezsprzecznie urywa dyskusję na ten temat. Metodologia naukowa, którą się posłużył profesor, podobnie jak w poprzednim opracowaniu, nie pozwala na jakiekolwiek podejrzenia o manipulacje czy fantazjowanie.
Profesor bowiem porównał zdjęcia z 5 i 11 kwietnia 2010 roku czyli z okresu sprzed i zaraz po „katastrofie” ze zdjęciami tego terenu z innych lat.
Pozwolę sobie zacytować wnioski z tego opracowania. Rozmiar zdjęć został nieco zmodyfikowany do rozmiarów potrzeb niniejszego artykułu. Wytłuściłem też istotne, moim zdaniem. fragmenty.
Prof. Chris Cieszewski „ANALIZA ZDJĘĆ SATELITARNYCH CELEM DETEKCJI WYDARZEŃ ANTROPOGENICZNYCH”, fragmenty.
Rys 9
Rys.9. Zestawienie zdjęć satelitarnych z 5 (gora) i 11 (dol) kwietnia, 2010, w celu potwierdzenia hipotezy ze białe plamy na wrakowisku zdjęcia z 5 kwietnia (pomarańczowe kontury) zmieniały się w czasie (dol) tak samo jak inne większe białe plamy (czarne strzałki) na tym zdjęciu.
5. WYNIKI
Wyniki porównania wyselekcjonowanych większych białych plam na zdjęciach satelitarnych z 5 kwietnia 2010 z ich śladami na zdjęciu z 11 kwietnia (Rys. 9) nie pozwalają na potwierdzenie hipotezy, że te białe plamy z 5 kwietnia na przyszłym wrakowisku zachowywały się tak samo jak inne większe plamy śniegu w tym samym czasie w tej okolicy.
Plamy te na wrakowisku pomimo największego rozmiaru, tj. hipotetycznie największej ilości śniegu, kompletnie znikły bez żadnego śladu na zdjęciu z 11 kwietnia. W tym samym czasie inne większe plamy śniegu ciągle istniały w postaci kurczącej się powierzchni z pozostałościami śniegu. Takie zachowanie można by tłumaczyć pożarem, gdyby na całej tej powierzchni był pożar, ale podobno takowego nie było. Ponadto trzeba zauważyć, że jeżeli w dniu 5. kwietnia w tym miejscu byłby śnieg, to byłyby to największe połacie śniegu w całej okolicy. A więc najdłużej topniejące. I śnieg ciągle musiał by tam być w momencie kontaktu samolotu z ziemią w dniu 10 kwietnia. Obecność śniegu na miejscu rozbicia samolotu zwiększyłaby poślizg samolotu po powierzchni ziemi i przedłużyła drogę jego hamowania. Tym samym zmniejszyło by to również zniszczenie kadłuba samolotu. Jednakże te stwierdzenia zdają się zaprzeczać stanowi faktycznemu. Samolot ten „zatrzymał się” w 60 tysiącach kawałków na odcinku około tylko trzech i pół długości samolotu. Jest to bardziej zbliżone do lądowania samolotów wojskowych na lotniskowcach z pomocą kablowego hamowania lub do opadania porozrywanych części samolotu po wybuchu, niż do możliwej drogi poślizgu samolotu po śniegu.
W drugim etapie badań, w którym szukano stanu zbliżonego do sytuacji z dnia 5 kwietnia 2010, nie udało się znaleźć odpowiednich zdjęć, które byłyby analogiczne do zdjęcia z tego dnia i wykazywały by, że w okresie niemalże bezśnieżnym obecność dużych połaci śniegu w miejscu rozbicia samolotu dałaby się wytłumaczyć specyfiką tego miejsca. Dwa zdjęcia pokazane wcześniej w pkt. - z kwietnia 2008 (Rys. 4) i 2009 (Rys. 5) – przedstawiały sytuacje niemalże identyczną do zdjęcia z 5 kwietnia 201o [do zdjęć odsyłam do oryginalnej publikacji prof. Cieszewskiego, link poniżej artykułu, M.P]. Generalnie zdjęcia te miały nieco mniejsze ilości śniegu, niż zdjęcie z 2010 roku, choć zawierały one znaczne ilości śniegu dalej na północ od lotniska poza obszarem zainteresowania niniejszych badań. Wskazywało to na fakt, że zaleganie śniegu w miejscach predysponowanych do tego ciągle było możliwe.
Wyniki tego etapu badań sugerowały, że miejsca rozbicia samolotu gdzie 5 kwietnia występowały duże białe plamy, nie były specjalnie predysponowane do akumulacji śniegu. Nie jest to jednakże dowód na to, że miejsca te nie mogły być bardziej predysponowane do akumulacji śniegu niż okolice, gdyż te zdjęcia satelitarne były pobierane tam sporadycznie i nieregularnie, a w tych dwóch przypadkach były one pobrane w czasie, gdy już śniegu prawie w ogóle nie było dookoła lotniska. W związku z tym na podstawie zdjęć satelitarnych z 5 kwietnia 2008 i 25 kwietnia 2009 należy mięć wątpliwości, czy miejsce rozbicia samolotu ma specjalne predyspozycje do wyjątkowo dużej akumulacji śniegu, ale też wyłącznie na ich podstawie nie można tego kompletnie wykluczyć, choć te zdjęcia sugerują że taki stan rzeczy jest mało prawdopodobny.
W trzecim etapie badań były analizowane zdjęcia zimowe z lat 2010, 2005, i 2003 z miejsca rozbicia samolotu ze szczególnym uwzględnieniem poligonów śniegu, które są przedmiotem niniejszych badań. Celem tego etapu było sprawdzenie, czy hipoteza, że miejsce występowania białych plam na wrakowisku mogło być szczególnie predysponowane do kumulowania dużych ilości śniegu. Sprawdzenie to, przeprowadzono na podstawie badań zimowych zdjęć analizując, czy miejsca te mają większe ilości śniegu niż okolice. Niestety, wyniki tychże badań wskazują, że to miejsce, gdzie była biała plama o największych rozmiarach i gdzie znalazły się później największe części samolotu, nie miała tendencji do kumulowania śniegu na żadnym z analizowanych zdjęć. Co więcej, że miejsce to było nawet mniej podatne na taką kumulację, niż inne okolice lotniska, co ilustruje Rys. 10. [do zdjęcia odsyłam do oryginalnej publikacji prof. Cieszewskiego, link poniżej artykułu, M.P]
Analiza miejsc innych mniejszych białych plam wskazuje, że na trzy zdjęcia satelitarne z trzech różnych lat w dwóch przypadkach nie były one pokryte śniegiem, a tylko w jednym przypadku całkowicie lub częściowo pokryte śniegiem.
Podsumowując te wyniki – należy odrzucić hipotezę, że poligony analizowanych białych plam widocznych na zdjęciu z 5 kwietnia, a jednocześnie stanowiących w dniu 10 kwietnia 2010 miejsce zgromadzenia szczątków wraku samolotu, były w jakimkolwiek stopniu bardziej podatne na kumulacje śniegu, niż inne okolice lotniska. Wręcz odwrotnie – można przyjąć hipotezę, że te miejsca były w przeszłości mniej predysponowane do kumulowania śniegu, niż inne okolice lotniska.
Dalsze badania tego tematu powinny uwzględniać również charakter kształtów i numerycznych sygnatur tychże białych plam. Do zapewnienia obiektywności badań tego typu potrzebne są:
1) numeryczna wycena stopnia pokrycia się białych plam z miejscami rozrzutu szczątków samolotu,
2) analiza potencjalnych cieni rzucanych przez te białe plamy,
3) analiza porównawcza wartości numerycznych sygnatur tych plam w porównaniu z wartościami numerycznymi sygnatur innych białych plam w miejscach naturalnego występowania śniegu na zdjęciu satelitarnym z 5 kwietnia 2010 i
4) analiza porównawcza, z uwzględnieniem istotnych czynników i parametrów, kształtów wszystkich śniego- podobnych białych plam na zdjęciu satelitarnym z 5 kwietnia 2010, w celu wyjaśnienia, czy kształty tych pięciu analizowanych białych plam, podobnych do kształtów chmur typu cumulus, jest istotnie rożny od kształtów innych białych plam w miejscach naturalnych połaci śniegu, które bardziej przypominają kształty chmur typu cirrus i na ogol są wynikiem kombinacji zagłębień terenu i ochronnych formacji roślinności, które odcinają wiatry, a które nie wydają się odgrywać żadnej roli w przypadku tych analizowanych pięciu plam.
6. PODSUMOWANIE I WNIOSKI
Zgodnie z powyższymi wynikami żadne z trzech przeprowadzonych badań nie umożliwia podtrzymania hipotezy jakoby w miejscu rozrzutu szczątków samolotu w trakcie sezonu wiosennego występowała naturalna wyjątkowo bujna akumulacja śniegu, podczas gdy już żadnych podobnych połaci śniegu w całej tej okolicy nie było.
Biorąc pod uwagę:
-wyjątkową zgodność położenia tych poligonów białych plam z rozrzutem szczątków samolotu,
-nietypowe zachowanie się i wygląd tych plam w porównaniu z innymi plamami śnieżnymi w tym samym rejonie i czasie,
-brak obecności jakichkolwiek innych dużych połaci śniegu w tym samym rejonie i czasie oraz
-częstotliwość historycznych zapisów braku relatywnej akumulacji występowania śniegu w tych miejscach,
nie da się wytłumaczyć obecności tych plam jako naturalnego zjawiska występowania śniegu. W związku z tym należy przyjąć, że te plamy są najprawdopodobniej antropogenicznego pochodzenia.
Zgodnie z wynikami niniejszych badań można sformułować trzy przedstawione poniżej końcowe wnioski.
1. W przeciwieństwie do naszego uprzedniego założenia, białe plamy określane wcześniej jako śnieg były jakimś rodzajem sztucznych tworów, które zostały umieszczone w miejscach niepodatnych dla kumulacji śniegu w przeszłości.
2. Nadzwyczajne podobieństwo przestrzennego rozmieszczenia białych plam z przestrzennym rozmieszczeniem szczątków samolotu pozostaje tajemnicą albo być może technologiczną zagadką, gdyż jest praktycznie niemożliwe, by był to tak niewiarygodny zbieg okoliczności. Toteż zjawisko to powinno zostać zbadane.
3. Ustalone fakty, że rosyjskie wojsko przeprowadziło podczas tego samego przedziału czasu jakiś rodzaj manewrów w porcie lotniczym i fakt, że Rosja jest jednym z najbardziej restrykcyjnych państw na świecie, te sztuczne białe plamy musiały być stworzone za wiedzą i zgodą rosyjskich władz, a w szczególności obecnych władz wojskowych, co powinno ułatwić polskim władzom wyjaśnienie, co te białe plamy naprawdę przedstawiały.

231 comments to Prof. Chris Cieszewski: białe plamy na zdjęciu z 5 kwietnia to nie był śnieg


  • czaro
    O pierwszym rozbiorze Polski, Polacy dowiedzieli się po 20 latach.
    Historia się powtarza, V rozbiór Polski dobiega końca pod szyldem Unii Europejskiej. Nowa mapa Europy prezentowana w aktualnej Encyklopedii Niemieckiej pokazuje, że Polski nie ma.
  • Bon Ton
    Nie poszło z lasami państwowymi…. to teraz mamy kolejne wezwanie z Izraela o KASĘ!!!http://www.gazetawarszawska.com/judaizm-islam/1393-the-jerusalem
    • Vici
      Proste I oczywiste TA BANDE z wiejskiej NAROD POLSKI MUSI USUNAC.
      • Lord Viader
        Proste to są twoje zwoje mózgowe. Jakby to było proste, to by już dawno ktoś to zrobił. Ci co próbowali z reguły kończyli marnie. Pozatym Sejm to zaledwie wierzchołek góry lodowej. Nawet gdyby ktoś zaryglował wszystkie drzwi i to podpalił to i tak by nic z tego nie wynikło. To jest siatka rodzin, tysiące ludzi, dysponująca wielkimi majątkami i koneksjami daleko wykraczającymi poza granice kraju. Bardzo solidarni – zaatakujesz jednego to stu się na ciebie rzuci. A są w wśród nich mordercy. Jak to jest dla ciebie takie proste, to naprzód, masz moje pełne poparcie.
      • Ania
        Dopóki nie zbuntuje się wojsko, nie mamy szans !
        Tylko przewrót wojskowy ma szansę coś zmienić ( szansa to jeszcze nie pewność).
  • czaro
    Rada Najwyższa uznała bojowników OUN-UPA za bojowników o niepodległość Ukrainy
    Parlament Ukrainy przyjął ustawę o uznanie organizacji OUN-UPA za bojowników o niepodległość Ukrainy w XX wieku i dał prawo dla ich członków na gwarancje socjalne.
    Odpowiednią decyzję w czwartek, 9 kwietnia poparło 271 parlamentarzystów przy niezbędnym minimum 226 głosów.
    Ustawa określa, że uczestnikami walki o niepodległość Ukrainy w XX wieku są osoby, które walczyli o niepodległość Ukrainy w okresie od listopada 1917 roku do 24 sierpnia 1991 roku w składzie formalnych, nieformalnych, a także podziemnych organizacji, struktur wojskowych, partyzanckich lub formacji.
    Rada określa, że ​​wśród organizacji, których celem było przywrócenie i ochrona niepodległości Ukrainy, były paramilitarne formacje Ukraińskiej Republiki Ludowej, w tym Armii Ukraińskiej Republiki Ludowej, Ukraińskiej Powstańczej Armii, Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów (OUN) i Ukraińskiej Powstańczej Armii (UPA), jak również – Ukraińskiej Grupy Helsińskiej (UHG).
    „Państwo uznaje, że walka o niepodległość Ukrainy w XX wieku była prowadzona przez uczestników tej walki od listopada 1917 do 1991 roku i zakończyła się przywróceniem niepodległości Ukrainy 24 sierpnia 1991 roku, kiedy Rada Najwyższa Ukrainy przyjęła Deklarację Niepodległości Ukrainy, potwierdzoną przez ogólno ukraińskie referendum 1 grudnia 1991 roku”- mówi się w ustawie.
    Dokument przewiduje, że państwo zapewnia gwarancje socjalne i świadczenia dla uczestników walki o niepodległość Ukrainy w XX wieku. Wykaz takich gwarancji i świadczeń, kategorii osób, dla których są one udzielane, ustalane jest przez prawo.
    Gloryfikacja UPA i jej przywódców – Stepana Bandery i Romana Szuchewycza wywołuje krytykę ze strony wielu weteranów II Wojny Światowej i polityków, oskarżających banderowców o współpracę z nazistami.
    W szczególności, społeczność wzywa do nie zapominania o zbrodniach bojowników OUN-UPA w czasie wojny i po wojnie, na przykład, o „Rzezi Wołyńskiej” – masowym mordowaniu w 1943 roku przez ukraińskich nacjonalistów polskiej ludności cywilnej na Wołyniu. Według badaczy, ogólna liczba ofiar tragedii Wołyńskiej waha się od 36 tysięcy do 100 tysięcy osób (około 200.000 tyś. Liczba wymordowanych przez Ukraińców Polaków jest bezustannie w III RP zaniżana/admin).

środa, kwietnia 08, 2015

UD UW ROAD POPSLDUP * Rezultat

Wpisał: Mirosław Dakowski   
02.04.2015.
Klęska. Analfabetyzm. Dupodajstwo.


Do napisania tego tekstu zmusił mnie rozpaczliwy szloch w telefonie.
Płakała Hanka, twarda alpinistka, zdaje się zdobywczyni jakiejś „drogi Eigeru”, Jej sławnym, piętrowym „mięsem” („matem”) rozbrzmiewały w swoim czasie ściany wspinaczkowe Tatr. Nie raz „leciała” ze skał. I dalej się wspinała. Twarda.

A tu - szloch bezsiły:
„To już są sami ANALFABECI!!”
Po ostrym przepytywaniu okazało się, że (tu już precyzyjnie): 30 – 50 % Polaków w wieku 18-30 lat , mimo dobrych chęci, nie potrafi wpisać swych danych na listę poparcia kandydata na prezydenta kraju.
Albo w rubryce  „nazwisko” wpisuje nieczytelny gryzmoł, albo „mieszka” w miejscowości „W-wa”, czy „B-stok” lub „Wólka Mała”(bez kodu).  Jeśli ktoś uparty każe mu wpisać kod pocztowy, to nie pamiętając go, beztrosko wpisuje dowolne cztery czy pięć cyfr. Upierają się, że w Pesel-u, wpisując po dwie cyfry w kratkę i myląc ilość potrzebnych cyferek, ”wszystko będzie w porządku”.
         W zależności od uporu i spostrzegawczości osoby zbierającej podpisy, takich wpisów było od 30 do 50 %. W tej kategorii wiekowej, ale u starszych też nierzadko się zdarzały.
A przecież Chcieli Dobrze, nie robili na złość!

         -  Wykładałem na „wyższych uczelniach” przez pierwsze dwa dziesięciolecia „nowej, świetlanej rzeczywistości”. Czyli tuż po usunięciu logiki i łaciny ze szkół. W trakcie i po licznych ”reformach” i reformach reform.
M. inn. wykład wstępny z „podstaw fizyki” dla I roku rolnictwa. Czy można sobie wyobrazić pracę inżyniera rolnika bez znajomości praw grawitacji, zachowania pędu czy naczyń połączonych lub lepkości i tarcia?
Na sali z 300 osób .Na początku pytałem „Kto z Państwa miał fizykę na maturze?” Gdy podnosiło się z 10% rąk – spanikowany szybko zmieniłem pytanie na skromniejsze:  „Kto miał fizykę w dwóch ostatnich klasach szkoły?” Na to pytanie – na początku lat 90-tych podnosiło się ok. 50% rąk. Po paru latach – 20%, a ostatnio wszyscy rozglądali się po kolegach – „o co temu typowi chodzi??”
         Gdy po semestrze wykładu zachowałem egzamin ustny, to uczniowie (boć nie „studenci”!!) pytali, czemu takie szykany, czemu nie test na „tak-nie”.
A wiedza studentek matematyki piątego, magisterskiego roku, jeszcze śni mi się koszmarem po nocach.
         Pani B. ucząca (douczająca) maturzystów (i doktorantów też... ) , jak się uczyć, czy jak myśleć matematycznie, opowiada, że daje maturzyście zadanie ze statystyki, z książki. Gdy nie może rozwiązać, takie to trudne, pokazuje delikwentowi, że to książka Aśki, gdy ta miała 13 lat i była w szóstej klasie. Szkoły podstawowej. Część „maturzystów” się wstydzi, a część obraża.

To przecież nie ci młodzi ludzie nagle zgłupieli, to tak ich nauczyli po kolejnych reformach.
W Rzepie, którą z obowiązku przeglądam (prowadzenie strony zmusza), jest dział „Nauka”
W nim (kopiuję) : Cywilizacja, Medycyna i zdrowie, Nowe technologie, Kosmos, Archeologia, Ekologia.
Te głąby nie wiedzą, że nauka (ścisła- science) od zawsze dzieli się na:
Matematyka,
Fizyka,
Chemia,
Biologia.
I ich gałęzie, oczywiście.

Toć to ich postrzeganie świata, nauki - nie jest nawet na poziomie 5-latka! Raczej na poziomie pełnego samo-zachwytu absolwenta II klasy szkoły specjalnej (jeśli tam są klasy).
A ich, Rzepy, „guru od nauki” niejaki Krzysztof U., zgadza się by mu oficer (tj. redaktor) prowadzący wstawił tytuł: „Większość gwiazd ma żyjące planety”. Do artykułu o tym, że astronomowie znaleźli podobno 1000 planet w naszej Galaktyce. Dalej w artykule - już luźne , ale i głupawe hipotezy „o wodzie”. Na podstawie bałamutnych reguł sprzed 250-ciu lat, też opartych na niepotwierdzonych hipotezach.
Co to ma do tytułu „Większość gwiazd ma żyjące planety”?? Logicznie –NIC. Ale: Krzyś zapewne nie znalazłby uczciwej, nieźle płatnej pracy. Jakiś zawód chyba ma? A na pewno „ma żonę i dzieci”, to stałe wytłumaczenie dupodajstwa. Więc daje... pozwoleństwo, by w jego imieniu okłamać tych, co jeszcze potrafią odsylabizować tytuł notki.
Zmieniony ( 02.04.2015. )

DODATEK

Kilka słów prawdy o artymowiczu o wersalu i o nas


Jakis czas temu popełniłem tekst o wersalu...konkretnie chodzi o to, żeby skończyć z grzecznością wobec zbirów... zbir to zbir, jak bedziesz grzeczny to cie wysmieje i skatuje... jak mu przyp...olisz to będzie grzeczny...dotyczy to zwłaszcza swołoczy czerwonego chowu...bez wyjątków. Cały czas dziwi mnie wersal wobec jawnych oszustw, kłamstw i pomówień...
poniżej wstawiam tekst autorstwa matkikurki który stawia kropkę nad i...
http://kontrowersje.net/artymowicze_czyli_antypolska_patologia_w_pigu_ce_i_polska_tolerancja_jednocze_nie

http://dakowski.pl//index.php?option=com_content&task=view&id=15241&Itemid=119 

 
Artymowicze, czyli antypolska patologia w pigułce i polska „tolerancja” jednocześnie

http://MatkaKurka 2015-04-08 http://kontrowersje.net/artymowicze_czyli_antypolska_patologia_w_pigu_ce_i_polska_tolerancja_jednocze_nie

Było ich czterech: Stefan, Mikołaj, Paweł i Andrzej, zostało trzech, ale rosną kolejni – to Artymowicze, białoruscy wychowankowie sowietów. Zanim media II obiegu pochyliły się nad tą familią, pisałem o wszystkich czterech, szczególną uwagę zwracając na Pawła Artymowicza. Ile razy złapałem tego wnuka białoruskiego bandyty i syna ubeka z MBP na kłamstwie, zapewne on sam nie jest w stanie policzyć. Kłamał na każdym kroku, na temat swojej przeszłości, teraźniejszości, słów wypowiedzianych, słów niewypowiedzianych i podłości, jakich się dopuścił. Kłamiąc i odpowiadając na fakty z życia swojej sowieckiej rodziny jako alternatywę potrafił przedstawiać wersję z dziadkiem, który cierpiał w niemieckim obozie koncentracyjnym.
Nie miał oporów, żeby wypierać się swoich słów o „debeściakach” i generale Błasiku, którego nazwał „ch..m”. Do dziś we wrocławskim oddziale IPN czekają na mnie dokumenty, jakie zamówiłem blisko rok temu, ale już nie mam ochoty się w tym babrać, zwłaszcza, że wszystkie istotne dane podała niezalezna.pl i inne portale.
Dziś nie Paweł, ale młodszy Andrzej Artymowicz robi na groby polskich pilotów, z tą samą bezczelnością i pewnością siebie. Oni mają to we krwi i w wychowaniu, gdy Paweł Artymowicz łgał, jednocześnie straszył sadami i posyłał rozmaite trolle do boju, między innymi 65 letnią babkę ze wsi łańcuchowej, która nie zdała matury i pół życia spędziła w hotelowej recepcji, a w Internecie udaje 40 letnią studentkę. Tak wygląda „ekspert” NPW i cała rodzina „ekspertów”, tak wygląda zaplecze i klakierzy tych „ekspertów”, dlatego nie mogę pojąć skąd się „po naszej stronie” biorą… no właśnie „tolerancyjni naiwniacy”, czy może siedzący okrakiem konformiści, nieustannie apelujący o merytoryczną, kulturalną polemikę. Z kim się pytam? Równie dobrze można rozmawiać z ormowcem o „Fauście”.
Mamy do czynienia z wielopokoleniową patologią sowiecką. Dziadek mordował, ojciec prześladował, synowie robią na groby Polaków. Z nimi nie ma o czym rozmawiać, ich trzeba wytępić, oni muszą czuć się w Polsce nikim, a nie panami życia i śmierci. Przecież to jest wszystko postawione na łbie, nieustannie upokarza się i z sadystyczną konsekwencją poniewiera rodziny ofiar, a z białoruskimi sowieciarzami cacka się każda redakcja, każde środowisko odwołujące się do Boga Honoru i Ojczyzny.
Chciałbym się zapytać, co białoruski potomek bandyty i ubeka robi w polskiej prokuraturze? Co tu się zmieniło od 1944 roku? Dziadka zastępuje ojciec, ojca syn, za chwilę wnuki sowieckie będą nam wypełniać sądy i ministerstwa? 50 lat tresury sprawiło, że najbardziej podstawowe informacje, które mówią wszystko o „ekspercie’ stały się przedmiotem kpin z jednej i zamordyzmu z drugiej strony. Po 70 latach od końca wojny, nie ma w Niemczech odważnych, którzy z córek, synów, wnuków i wnuczek zrobiliby ministrów, szefów policji, prokuratorów naczelnych, czy biegłych od prawdy historycznej. U nas nie ma odważnych, aby krzyknąć, że ten i ów z domu wyniósł nienawiść i pogardę dla wszystkiego, co w Polsce święte. Jednym durnym zawołaniem: „grzebanie w życiorysach” zamyka się gęby hurtowo, ale nie detalicznie. Dopóki zdrowia starczy, jednego po drugim będę wyciągał pod pręgierz, żeby wszyscy zobaczyli z kim mamy do czynienia.
Dlaczego zbir katujący dziecko natychmiast w Polsce staje się obiektem linczu społecznego, a Ich synowie i Ich córki rzygają na Polskę z bezczelnym uśmiechem i żyją sobie w aureoli nietykalnych „ekspertów”? Czyja to jest wina? Nasza! Siedzimy z podkulonymi ogonkami i nie mamy odwagi gęby otworzyć nawet przy rodzinnym stole, nie mówiąc o publicznym głosie sprzeciwu.
Artymowicze w Polsce powinni być społecznie wykluczeni, wyśmiani i w walonkach puszczeni tam, skąd przyszli. Nikt tego za nas nie zrobi, dopóki to oni będą dyscyplinować Nas, a nie my ich, jeszcze nie jedna ekspertyza zrobi z Polaków idiotów i niewolników zarazem. Zdjęcie gęby do gablotki, pokazanie palcem, że to właśnie ten – wnuk bandyty, syn ubeka i oszczerca poniewierający Polaków. Nikt mnie nie przekona, że z sowieckim potomstwem można się porozumieć w ramach kulturalnej wymiany zdań, opartej na rzeczowych argumentach.(gorylisko) To są tacy sami sołdaci, którzy w 1945 nas „wyzwalali”, tylko teraz niszczą Polskę nie kolbami i gwałtami, ale w białych rękawiczkach dławią wszelką przyzwoitość i plują w twarz wdowom.
Obrazek użytkownika gorylisko

myśli nieujarzmione