n e v e r l a n d d

- ANTISOZIALISTISCHE ELEMENTE - *** TA MI OTO PRZYPADŁA KRAINA I CHCE BÓG, BYM W MILCZENIU TU ŻYŁ * ZA TEN GRZECH, ŻE WIDZIAŁEM KAINA ALE ZABIĆ NIE MIAŁEM GO SIŁ *** " DESPOTYZM przemawia dyskretnie, w ludzkim społeczeństwie każda rzecz ma dwoje imion. " ******************** Maria Dąbrowska 17-VI-1947r.: "UB, sądownictwo są całkowicie w ręku żydów. W ciągu tych przeszło dwu lat ani jeden żyd nie miał procesu politycznego. Żydzi osądzają i na kaźń wydają Polaków"

Archiwum

POGODA

LOKALIZATOR

A K T U E L L






bezprawie.pl
"Polska" to kraj bezprawia

sobota, czerwca 19, 2010

- smoleński gruppenfuhrer KAT 2010

Znany wszystkim ostatni odcinek „Stawki większej niż życie” opowiada o poszukiwaniach zbrodniarza Gruppenfuhrera WOLFa. W scenie kulminacyjnej Kapitan Hans Kloss, a w zasadzie już Major NKWD (w polskim mundurze) o imieniu Janek ujawnia, że rozkaz egzekucji tysięcy cywilów wydawali czterej zbrodniarze: Wernitz, Ohlers, Lübow, Fahrenwirst podpisujący się wspólnie jako WOLF.

Jako ciekawostkę należy dodać, że scenariusz tego odcinka napisali wspólnie Andrzej Szypulski (związany później z Unią Wolności) i Zbigniew Safjan (donosiciel NKWD, członek PRON i ojciec Marka Safjana) podpisujący się wspólnie jak Andrzej Zbych.

Ale do rzeczy.

W poprzednim tekście „Głowa Zdrajcy” prowadziłem wraz z moimi komentatorami rozważania dotyczące osoby lub osób, które można uznać za bezpośrednio odpowiedzialne za śmierć Prezydenta RP Lecha Kaczyńskiego w Smoleńsku.

Podstawą naszej dyskusji stało się następujące spostrzeżenie:

Jeżeli to był zamach, to musiał on być od dawna przygotowywany. Przygotowania musiały być trojakiego rodzaju: techniczne przygotowanie sposobu dokonania zamachu, przygotowanie ukrycia (zatuszowania) faktu zamachu oraz „wystawienie” ofiary. Polem naszych rozważań nie były techniczne sprawy ani sprawy tuszowania, skoncentrowaliśmy się za to na kwestii najważniejszej i najłatwiejszej do zbadania. Kto „wystawił” Lecha Kaczyńskiego i jego otoczenie zamachowcom? Mając bowiem wewnętrzne przekonanie, iż do katastrofy doszło w wyniku zamachu wydało się nam (osobom zaangażowanym w dyskusję) logiczne, że kombinacja operacyjna polegająca na doprowadzeniu do wylotu określonym czasie do Katynia samolotu z Lechem Kaczyńskim ortaz ludźmi niewygodnymi Moskwie na pokładzie musiała zostać dokonana z pomocą osoby, zdrajcy, będącym rosyjskim agentem.

Podczas naszej dyskusji i przeglądu jawnej dzisiaj korespondencji naszym oczom ukazała się następująca prowokacja przeciwko Prezydentowi RP, opozycji i porządkowi konstytucyjnemu Państwa Polskiego. Przy tym prowokacja zawierająca wyraźny podpis kata, który doprowadził do śmierci 96 osób i zagroził suwerenności Polski. Nazwijmy tego zdrajcę: Gruppenführer Kat.

Jest rok 2009, jak co roku, na wysokości grudnia rozpoczęły się przygotowania Rady Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa do organizacji uroczystości w Katyniu w kwietniu przyszłego roku. Ze względu na wyjątkowy charakter planowanych obchodów, w związku z 70 rocznicą ludobójstwa, o wszczętych przygotowaniach Andrzej Przewoźnik informował (wpierw nieoficjalnie) Kancelarię Prezydenta, Kancelarię Premiera oraz szereg instytucji i organizacji pozarządowych.

Prezydent RP Lech Kaczyński był sprawą żywo zainteresowany, świadczą o tym pisma informacyjne o podobnej treści jakie Kancelaria Prezydenta skierowała w dniu 27 stycznia 2010 roku do Andrzeja Przewoźnika, do Ministerstwa Spraw Zagranicznych oraz do Ambasadora Federacji Rosyjskiej

Oto jedno z nich:



Dwa dni później Mariusz Handzlik z Kacelarii Prezydenta zwraca się jeszcze raz do Andrzeja Przewoźnika z prośbą o informację dotyczącą stanu obchodów. Do tego bowiem czasu nie znana jest dokładna data uroczystości organizowanych przez Radę Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa.




Na powyższe pismo nadeszła zapewne odpowiedź natychmiastowa o dacie 10 kwietnia, która to informacja musiała być przekazana także MSZ-owi.

Od tej pory zaczyna się wspólna akcja grupy zadaniowej Rosyjsko-Polskiej której efektem miało być wystawienie zamachowcom Prezydenta RP, jego brata oraz licznego grona ich współpracowników i osób niewygodnych Rządom Rosji i Polski.

Najpierw Donald Tusk ogłasza, że 3 lutego odebrał telefon od Premiera Władymira Putina z zaproszeniemdo wspólnego uczczenia pamięci ofiar Katynia. Uroczystości miały się odbyć w pierwszej połowie kwietnia 2010 r..

http://wiadomosci.onet.pl/2123308,12,putin_zaprasza_tuska_do_katynia,item.html

Zwróćcie uwagę, że nikt jeszcze wtedy nie mówił o dwóch różnych datach uroczystości. Opinia publiczna, a głównie Prezydent RP miał być przekonany, że chodzi o te same uroczystości, na które on się wybierał.

Prezydent zaskoczony nagłym zaproszeniem personalnym czeka na odpowiedź Rosjan na pismo z 27 stycznia. Rosjanie jednak nie zamierzają niczego potwierdzać i udają głupich. Czekają bowiem, zgodnie z założonym scenariuszem, aż Prezydent RP zadeklaruje swoją obecność dokładnie na 10 kwietnia.

http://www.tvn24.pl/12691,1644335,0,1,rosjanie-zmieniaja-zdanie-list-jest-winni-dziennikarze,wiadomosc.html

Tą grę zauważa Szczygło, nie potrafi jednak wyraźnie zidentyfikować jej celu.

http://wiadomosci.gazeta.pl/Wiadomosci/1,80708,7584906,Szczyglo_o_slowach_ambasadora_Rosji__To_oczywiscie.html

Tegoż dnia zniecierpliwiony Prezydent zaprasza Ambasadora Rosji na rozmowę o uroczystościach katyńskich, która ma się odbyć w Pałacu Prezydenckim w dniu 23 lutego.




Postawieni w trudnej sytuacji Rosjanie (bo ileż czasu po rozmowie będą mogli milczeć?) naciskają na swoich agentów do pilnego wyduszenia z Prezydenta RP daty jego lotu do Katynia. Klamka musi zapaść zanim przyznają się, że już dawno jest ustalone spotkanie Putin-Tusk na 7 kwietnia.

Prawdopodobnie dlatego, akurat 23 lutego Andrzej Kremer kieruje do Kancelarii Prezydenta pismo gdzie pada pierwszy raz data 10 kwietnia i kategoryczne wymuszenie (ze względów organizacyjnych) potwierdzenia tej daty wylotu.



Pismo to sygnowane osobiście przez Kremera musiało być inspirowane przez Tomasza Arabskiego z Kancelarii Premiera Donalda Tuska (co możemy poznać po liście „do wiadomości”) gdyż to Kancelaria Tuska bezpośrednio wtedy rozmawiała z Kancelarią Putina. Ta inspiracja byłaby niemożliwa bez zgody Radosława Sikorskiego przełożonego Andrzeja Kremera. Możemy sobie wyobrazić, że było to mniej więcej tak: „Słuchaj Andrzej – mówi Sikorski – zgłosi się do ciebie Tomek Arabski w sprawie pisma do Prezydenta, niech się kurde w końcu określą, że polecą dziesiątego. Wierz mi, ważne”.

Zastanawiając się tutaj nad osobą agenta wpływu musimy zdawać sobie sprawę, że;

1. Była to osoba kluczowa w kontaktach zarówno z Rosjanami jak i z innymi resortami, 2. Musiała być to osoba znakomicie zorientowana w przebiegu korespondencji na temat Katynia z Kancelarią Prezydenta RP, 3. musiała być to osoba posiadająca wiedzę na temat celu akcji, inaczej zamiast wywierać presję na zawarcie przez Prezydenta oficjalnego stanowiska (w piśmie) próbowałaby rozegrać sprawę medialnie, 4. Musiała być to osoba, która nie wsiadła do samolotu 10 kwietnia (pkt 3 implikuje pkt 4).

Ze wszystkich osób informowanych oficjalnie o korespondencji MSZ-u z Kancelarią Prezydenta żyje tylko Tomasz Arabski. Co znamienne, w Smoleńsku zginął także Andrzej Kremer – co pozwoliło go wykluczyć z listy.

Tomasz Arabski jest zresztą szczególną postacią, najbliższym zaufanym Premiera Tuska, posiadającym bezpośredni dostęp do najwyższych współpracowników Tuska w Platformie Obywatelskiej (bez względu na ich zajmowane stanowisko), osobą ustalającą i kontrolującą wszelkie rozmowy Premiera, strażnikiem tajemnic Premiera i osobą upoważnioną do udzielania się w mediach. Gdy jednak nacisk i nadzór Arabskiego okazuje się za słaby gdyż na początku marca wciąż nie ma oficjalnej deklaracji Lecha Kaczyńskiego (wyobrażam sobie tę irytację Moskali, którzy naprawdę nie mogą już dłużej czekać) nagle wkracza z ratunkiem kolejna postać. Dnia 2 marca Marszałek Sejmu Bronisław Komorowski nagle przesyła pismo bezpośrednio na ręce Prezydenta Lecha Kaczyńskiego, które ma wywołać pożądaną reakcję.




Trudno bowiem odpowiedzieć na tak sformułowaną prośbę bez podania terminu wylotu prezydenckiego samolotu.

Jednak, gdy okazuje się, że Andrzej Przewoźnik niezależnie potwierdza, iż uroczystości w Katyniu które on organizuje odbędą się 10 kwietnia ( http://kresy24.pl/showNews/news_id/10259/ ) i gdy na tej podstawie MON wydaje dyspozycje o udostępnieniu samolotu Prezydentowi w dniu 10 kwietnia – Tomasz Arabski, wiedząc, że Lech Kaczyński został właśnie postawiony pod ścianą, decyduje się na medialne ujawnienie terminu spotkania Putin-Tusk:

„Premier Donald Tusk będzie w Katyniu 7 kwietnia na zaproszenie szefa rosyjskiego rządu Władimira Putina – poinformował szef kancelarii premiera Tomasz Arabski. Arabski zapowiedział, że 7 kwietnia dojdzie do spotkania bilateralnego Tuska i Putina i dyskusji na temat spraw bieżących”

http://dziennik.pl/polityka/article562367/To_juz_pewne_Tusk_jedzie_do_Katynia.html

Prezydent orientuje się wtedy, że Putin z Tuskiem już ustalili, że nie będą na tej samej imprezie i wysyła Bronisławowi Komorowskiemu pierwsze pismo potwierdzające swój udział właśnie 10 kwietnia.




Nie było rady, kto jak kto ale Marszałek Sejmu nie mógł wiecznie czekać na odpowiedź. Zwróćcie uwagę, że pismo jest wprawdzie datowane na 5 marca, ale nie wiemy kiedy tak naprawdę było wysłane. 5 marca to był piątek, mogło być wysłane w poniedziałek (8 marca) albo wtorek (9 marca). Jest jednak faktem, że jeszcze 11 marca (no może 10-tego ze względu na poślizg dziennikarski) Rosjanie informacji o tym piśmie nie mieli. Udawali więc dalej głupich i pomimo, że kilka dni wcześniej Stasiak potwierdził 10 kwietnia w mediach to czekali na oficjalne potwierdzenie. Sprawa była widać zbyt poważna by ufać deklaracjom medialnym:

http://www.tvn24.pl/0,1647227,0,1,lech-kaczynski-w-katyniu-rosjanie-nic-nie-wiedza,wiadomosc.html

To też nastręcza naturalne podejrzenia, że nie chodziło tylko o efekt propagandowy. Gdyby celem operacji „7 kwietnia contra 10 kwietnia” był tylko PR to cała rozgrywka odbyłaby się głównie w mediach i za pomocą komunikatów medialnych. Tu jednak kluczowe były ustalenia oficjalne – te pod pieczątką.

Mamy więc następującą sytuację: przez ponad miesiąc od 27 stycznia 2010 działając wspólnie i w porozumieniu Tomasz Arabski i Bronisław Komorowski (przy zgodzie Sikorskiego na wykorzystanie Kremera) doprowadzają do wystawienia Prezydenta i jego obozu politycznego (niewygodnego zarówno dla Tuska jak i Putina) na osobny przelot, osobnego dnia i w warunkach niemal zerowego zabezpieczenia agencyjnego, dyplomatycznego i technicznego.

Czy tylko jednak te dwie osoby były tak mocno zaangażowane. Czy możliwe by Premier Tusk podobnie jak Prezydent (choć różnica jest bolesna musicie przyznać) był przez Rosjan i ich dwóch poputczików także wykolegowany? Taka interpretacja byłaby możliwa – z korzyścią dla wizerunku Donalda Tuska - gdyby nie jeden znamienny fakt: TUSK KŁAMAŁ mówiąc o telefonie od Premiera Putina w dniu 3 lutego z zaproszeniem na uroczystości Katyńskie i KŁAMAŁ twierdząc, że propozycja udziału w osobnej uroczystości 7 kwietnia nastąpiła ze strony Putina jeszcze później.

Już bowiem 5grudnia 2009 r. Dimitrij Polianski Radca Ambasady Rosyjskiej ogłosił: Na kwiecień planowane jest spotkanie Władimira Putina i Donalda Tuska . Polianski przekazał już wtedy, że szefowie rządów dwóch krajów mają uczestniczyć w posiedzeniu Rady Biznesu Rosji i Polski, i że oprócz forum gospodarczego w Kaliningradzie w kwietniu przyszłego roku Rosję i Polskę czeka inne ważne wydarzenie – wspólne uroczystości upamiętniające rocznicę tragedii w Katyniu.

Dowód:

http://wiadomosci.gazeta.pl/Wiadomosci/1,80708,7334676,Putin_spotka_sie_z_Tuskiem_w_Kaliningradzie.html

A jeśli tak brzmiał komunikat, to znaczy, że już na początku grudnia rozmowy pomiędzy Putinowcami a Tuskoidami na temat wspólnej wizyty w Katyniu w kwietniu 2010 r. były bardzo zaawansowane i trudno przypuszczać by już wtedy nie ustalono dokładnego harmonogramu. Być może ustalano już wtedy nie tylko harmonogram wizyty ale i kombinacji operacyjnej „Prezydent w Smoleńsku”. Na nieszczęście Tuska, widać zapomniał on o tej nieprzemyślanej wrzutce przyjaciół Rosjan z grudnia 2009.

Zresztą, kwestie wciąż toczących się rozmów Putin-Tusk jeszcze w roku 2009 potwierdzał także sam Andrzej Przewoźnik:

„Polski MSZ od dłuższego czasy prowadził z Rosjanami żmudne ustalenia na temat uroczystości. Teraz resort jest zaskoczony, bo prezydent na obchodach zorganizowanych na szczeblu premierów to prawdziwy koszmar dla protokołu dyplomatycznego”

http://www.polityka.pl/kraj/rozmowy/1502899,1,kulisy-planowanego-spotkania-tusk-putin-w-katyniu.read

MSZ to Radosław Sikorski, czy on także brał udział w spisku? Zastanawiałem się nad tym długo i analizowałem jego zachowanie. Jednak doszedłem do wniosku, że mimo wszystko tez był tylko narzędziem. Po pierwsze, gdyby coś wiedział to nigdy by nie krzyknął „Lech Kaczyński – były Prezydent”. Ugryzłby się 20 razy w język zanim by się tak podłożył. Druga sprawa to Tusk nigdy by nie wystawił dwóch spiskowców do prawyborów. Nie mógłby sobie pozwolić na wywołanie konfliktu i niezdrowych ambicji w tak wąskim kręgu zaufania. Musiał wystawić jednego spiskowca i jednego frajera by udać demokrację, a potem ten spiskowiec z frajerem musiał wygrać. I tak się też stało.

A czy nic nie rozgrzesza Komorowskiego? Wręcz przeciwnie, całe zachowanie jego w dniu tragedii i później wskazywały, że jest to osoba cyniczna, zdecydowana i bardzo dobrze (nawet zbyt dobrze) poinformowana. Zresztą bliskie kontakty z WSI-GRU do czegoś zobowiązują. Dzisiaj nawet przestałem patrzeć z lekceważeniem na informacje wiszącego jeszcze przed katastrofą w Smoleńsku orędzia Komorowskiego.

http://www.itv24.com.pl/film/891/oredzie_w_tvp_info_przed_katastrofa_tu-154/

To taka typowa wpadka Pana Marszałka.

Co do Arabskiego, część argumentów na jego temat już przytoczyłem. Ale warto zauważyć, że była to osoba, która bardzo konsekwentnie i umiejętnie wprowadzała w błąd media i obniżała rangę wizyty Lecha Kaczyńskiego w Katyniu.
http://www.youtube.com/watch?v=DvC2Nbao3tQ

Arabski był też bezpośrednim przełożonym Grzegorza Michniewicza, Dyrektora Generalnego Kancelarii Premiera Donalda Tuska i jego Szefa Kancelarii Tajnej, który zmarł nagle, tajemniczo (podobno popełniając samobójstwo) a poza tym:

„Z ustaleń „Wprost” wynika, że tego wieczoru Michniewicz napisał także kilka SMS-ów do swojego przełożonego, szefa kancelarii Tomasza Arabskiego. Nie wiadomo jednak, czego dotyczyły ani o której godzinie zostały wysłane. Minister nie odpowiedział na nasze pytania w tej sprawie”.

Na to, że Grzegorz Michniewicz, żaden mięczak i jednak niezwykle zaufana osoba Donalda Tuska i Tomasza Arabskiego musiał odkryć coś wyjątkowo przerażającego zwracał uwagę nie tylko WPROST ale i jeden z Blogerów Salonu24:

http://krzystofjaw.salon24.pl/151606,smierc-grzegorza-michniewicza-dlaczego

Co to było? Czy odkrył jakiś szyfrogram od Putina do Tuska, którego nie przechwycił Arabski? Możemy dzisiaj tylko spekulować.

Faktem jest jednak, że Paweł Gutowski wieloletni przyjaciel Michniewicza, który kontaktował się z nim przed sama śmiercią, tak zrelacjonował ostatnią ich rozmowę telefoniczną:

– Był już w fatalnym stanie. Prawie szlochał. W rozmowie z nim użyłem nawet określenia „wisielczy nastrój”, co, niestety, okazało się prorocze.

(sic!)

Czy rozszyfrowaliście już kim może być nasz polski Gruppenführer KAT?

http://lazacylazarz.blogspot.com/

http://blogmedia24.pl/node/31037

http://www.niepoprawni.pl/blog/164/gruppenfuehrer-kat

++++++++++++++++++
http://www.nurniflowenola.com/?p=2437#more-2437

wtorek, maja 18, 2010

SMOLEŃSK, KATYŃ 2

Katyń2

http://sites.google.com/site/katynii/

Znane nam fakty to:


Przed polskim samolotem problemy z lądowaniem ma Ił-76. Wykonuje nagły manewr skrętu tuż nad ziemią i podrywa maszynę. Omal się nie rozbija.



Trasa podejścia do lądowania obu samolotów różni się od trasy wyznaczonej przez dokumentację i radiolatarnie lotniska.


Według zakładu energetycznego samolot zerwał linię energetyczną o godzinie 8:39:50.


Podczas konferencji prasowej Edmund Klich, akredytowany przy rosyjskiej komisji badającej katastrofę w Smoleńsku powiedział, że prezydencki tupolew rozbił się dokładnie o godzinie 8:41:06.



Co mówią nam te fakty:


Oba samoloty miały te same problemy: w odległości 1,1 km od lotniska znalazły się, na wysokości kilku metrów. Czyli oba samoloty musiały zaczynać obniżać lot ok 2 km od lotniska.


Fot. Сергей Амелин


Samoloty były od siebie oddalone o 1,5 min lotu co oznacza ok. 6-7 km (standardowe odległości dwóch samolotów na tym samym podejściu do lądowania).

Oba samoloty ścinały drzewa na niskiej wysokości co tłumaczy sprzeczne doniesienie o uszkodzeniu anteny NDB (1,1 km) oraz drzewa (1,1 km), przeszkód oddalonych od siebie o wartość większa niż wynosi rozpiętość skrzydeł któregoś z samolotów.


Alarm lotniska zawył dopiero 15 min. po katastrofie.

Na podstawie tego można przypuszczać, że:


Zostały ustawione fałszywe nadajniki NDB, które oszukały obu pilotów w tym rosyjskiego IŁa-76 w co do odległości od pasa i polskiego pilota co do odchylenia od osi lotniska ( w przypadku Rosjan fałszywy mógł być nadajnik ustawiony 2 km od lotniska, w przypadku Polaków 2 nadajniki).

Jeśli to był zaplanowany zamach, mgła musiała być sztuczna (tajemniczy samolot latający nad lotniskiem na dwie godziny przed katastrofą).

Za zamachem muszą stać służby specjalne, które uciszyły niektóre niewygodne fakty.


Biorąc pod uwagę te fakty można wysnuć następujący scenariusz:



06:40 Tajemniczy samolot rozpoczyna nalot nad lotniskiem, co pokrywa się, z narastaniem mgły.

07:15 Ląduje polski samolot Jak z dziennikarzami.

07:30 Z Warszawy startuje polski samolot prezydencki.

07:35 Mobilne fałszywe nadajniki zajmują pozycje.

08:30 Samolot Polski i Rosyjski IŁ76 krążą nad lotniskiem. Wieża decyduje, że samolot rosyjski będzie pierwszy podchodził do lądowania, samolot polski wykonuje dodatkowe kółka i kieruje się, za samolotem rosyjskim na ścieżkę podchodzenia do lądowania (10 km od lotniska) standardowy odstęp w takich warunkach wynosi ok. 6-10 km co w przeliczeniu na czas daje ok. 1,5 do 2 min.

Pierwsza radiolatarnia na smoleńskim lotnisku. Widać wyraźnie dwa maszty. Fot. Сергей Амелин

08:37-45 Rosyjski samolot IŁ76 rozpoczyna podchodzenie do lądowania (10 km od lotniska) Operatorzy fałszywych nadajników włączają je kiedy Ił jest pomiędzy pierwszym a drugim nadajnikiem NDB aby zdążyć zmylić polskiego pilota. Dalszy, pierwszy fałszywy nadajnik (7,1) jest ustawiony ok. 1000 m poniżej osi pasa i prawdziwego nadajnika. Jednocześnie zakłócają działanie systemów GPS.

08:38:45 rosyjski samolot mija prawdziwy nadajnik NDB w odległości 6,1 km, zaczyna się, kierować sygnałem na fałszywy nadajnik NDB w odległości 2,1 km od pasa i 150 m poniżej osi lotniska.

08:38:53 Polski samolot rozpoczyna podchodzenie do lądowania. Jest w odległości 10 km od pasa. Otrzymuje sygnał od fałszywego nadajnika NDB (ustawionego 7,1 km od płyty lotniska i ok. 1 km od osi lotniska). Pilot zaczyna się, kierować na sygnał fałszywego nadajnika.

08:39:35 W odległości 2,1 km od lotniska samolot rosyjski IŁ76 otrzymuje fałszywy sygnał NDB i zaczyna obniżać lot w celu lądowania.

08:39:43 W odległości 7,1 km od lotniska i odchyleniu od pasa ok. 1 km polski pilot potwierdza wysokość ok. 300 metrów, zaczyna się, kierować na drugi fałszywy nadajnik NDB (2,1 km od lotniska i odchyleniu ok. 150 m od osi pasa).

08:39:47 Samolot Rosyjski uszkadza nadajnik NDB (1,1 km- nie stanowi to problemu gdyż nadajnik jest zakłócany).


Druga radiolatarnia na smoleńskim lotnisku. Widać wyraźnie jeden maszt. Drugi jest zerwany. Fot. Сергей Амелин

08:39:50 To samolot Rosyjski IŁ76 zahacza o linię energetyczną w odległości 1 km od lotniska i ją zrywa.

08:39:52 Samolot Rosyjski IŁ76 nachyla się, na bok by uniknąć zderzenia z drzewem. Ścina gałęzie drzew pod katem (45 lub 135 stopni) i udaje mu się, uniknąć kolizji.

08:40:02 Z tym samym nachyleniem na jedno skrzydło o mały włos nie zahacza o jeden z stojących samolotów, po czym zgodnie z zaleceniami wieży odlatuje z powrotem do Moskwy.

08:40:10 Kontrolerzy lotniska są w szoku, nie rozumieją niczego, po tym co zrobił rosyjski samolot IŁ76, kolejny raz ponoć proponują stanowczo polskiemu pilotowi wybranie innego lotniska.

08:41:02 Polski samolot uderza w dużą brzozę tracąc dużą część lewego skrzydła i pilot traci kontrole nad samolotem.


08:41:04-08 Samolot roztrzaskuje się, 300 metrów od lotniska i 150 m poniżej jego osi.

08:41 Rosyjscy kontrolerzy lotu są w szoku, już wiedza że to nie przypadek. Praktycznie nie możliwe jest żeby dwaj piloci popełnili ten sam błąd. Zaczynają się, bać o swoje życie, nie wszczynają alarmu, nie wiedzą co robić.

Tego typu scenariusz, pozwala na wskazanie błędu pilota jako przyczyny katastrofy:

08:42-56 Przygotowany w pobliżu oddział służb specjalnych rozpoczyna zabezpieczanie miejsca katastrofy bez wszczynania alarmu. Zamachowcy dla pewności używają dodatkowych środków, które dają pewność, że wszyscy zginą. Wysadzają trudnowykrywalnym materiałem kadłub samolotu. Dochodzi do strzalaniny z uzbrojonymi rannymi funcjonariuszami BOR lub polskimi generałami. Palą ich ciała tak aby nie można wykryć ran postrzałowych.

08:55-56 Na miejscu katastrofy pojawia się tajemnicza osoba, który nakręca pierwszy film z strzałami.





08:56 Po stwierdzeniu, że teren jest zabezpieczony nakazano rozpocząć akcję ratowniczą, wszczynany jest alarm na lotnisku.

08:59 Straż pożarna dociera na miejsce katastrofy.

09:00 Polskiemu kamerzyście Wiśniewskiemu udaje się, dotrzeć na miejsce od przeciwnej strony niż tajemniczy autor pierwszego filmu. Pod koniec filmu Polak widzi już akcje gaśniczą.






Jednocześnie na miejscu pojawia się inny kamerzysta i robi tzw. trzeci film. Widzi początek akcji gaśniczej, strażacy wtedy jeszcze czekają na wodę.




Co jeszcze przemawia za tym, że to był zamach?



Na szczegolna uwage zasluguje amatorski film zamieszczony w internecie. Na filmie słychać strzały, widać padającą po strzale postać, w tle słychać zdania wypowiadane po polsku i rosyjsku. Chociaż większość głosów jest niezrozumiała to jednak te słyszalne wydają się świadczyć o dobijaniu rannych. Polska prokuratura zleciła badanie fonoskopijne filmu. Ekspertyza zaświadcza, że na filmie są prowadzone rozmowy w języku polskim i rosyjskim oraz, że nie znaleziono śladów manipulacji nagraniem. Zastrzeżono jednak, że film jest słabej jakości i nie można mieć 100% pewności, że nie dokonano w nim jakiś zmian. Nie podano również treści odtworzonych rozmów.



Film w wersji oryginalnej:




Gdy ustawimy głośność na cały regulator w tle możemy usłyszeć:
12. sekunda: "uspokój się"
17. sekunda: "patrz mu w oczy"
23. sekunda: "uspokój się"
43. sekunda: „Krugom dawaj, krugom! On uchodit”
47. sekunda: "Dawaj tuda paskuda"
50. sekunda: "ubijaj sjuda"
53. sekunda: "strjelaj"
57. sekunda: strzał
60. sekunda: „ni ch... sjebie”
66. sekunda: strzał
67. sekunda: śmiechy
73. sekunda: „zmiana planów, k...”
77. sekunda: strzał
82. sekunda: strzał
83. sekunda „ni ch... sjebie”


Tutaj możemy oglądnąć analizę filmu:




Skala zniszczenia samolotu i stan ciał ofiar są zdaniem specjalistów jest zupełnie nieprawdopodobne do zdarzenia.


W czasie bardzo podobnej katastrofy wrak niemal identycznego samolotu był przełamany w kilku miejscach i nikt nie zginął.

http://www.niezalezna.pl/article/show/id/34295


Po katastrofie jest prowadzona na szeroką skalę medialna akcja dezinformacyjna. Pojawia się wywiad z kontrolerem lotów obarczający polskich pilotów winą za katastrofę. Kontroler obwinia ich o ignorowanie swoich zaleceń i nieznajomość języka rosyjskiego. Tymczasem zwierzchnik pilotów zapewnia, że znali oni rosyjski perfekcyjne. Lech Wałęsa, Leszek Miller jako pewnik stawiają tezę, że to prezydent nakazał pilotowi lądowanie w skrajnych warunkach i to on odpowiada za katastrofę. Podobną opinię rozpowszechnia Gazeta Wyborcza i TVN. Dziennikarze TVP otrzymują polecenie aby za katastrofę winić prezydenta.



Jako przykład presji prezydenta na pilota podaję się rzekomą ostrą wymianę zdań między prezydentem a kapitanem samolotu podczas lotu do Gruzji. Zaprzecza temu jednak Adam Bielan. Jego wersję potwierdza również prezydent Litwy.


Po katastrofie mimo gestów przyjaźni i współczucia płynących z Rosji i komentarzach mediów o zwrocie w naszych stosunkach i pojednaniu nastroje społeczne niebezpiecznie się odwracają. Pojawia się obraz prezydenta Kaczyńskiego i całego jego obozu jako wielkich patriotów i bohaterów. Jarosław Kaczyński, który również miał lecieć samolotem ale został w Polsce ze względu na ciężko chorą matkę, zdaje się jawić jako potencjalnie groźny kandydat w wyborach prezydenckich. Rozpoczyna się na niego medialna nagonka mająca go skompromitować w oczach opinii publicznej.
W nagonkę włącza się niestety kardynał Stanisław Dziwisz. Publicznie twierdzi, że za inicjatywą pochówku prezydenta na Wawelu jest rodzina w domyśle Jarosław Kaczyński. Tymczasem to on wspólnie z prezydentem Majchrowskim przedstawiają bratu prezydenta taką propozycję a on sam prosi kardynała o dzień namysłu. W całej Polsce pojawiają się manifestacje i protesty przeciwko pogrzebie na Wawelu.


Kilka dni później Dziwisz cofa zgodę na pochówek Janusza Kurtyki w panteonie patriotów w kościele św. Piotra i Pawła. Wszystko to zdaje się mieć na celu zdezawuowanie mitu bohaterów i patriotów, którzy zginęli oddając hołd pomordowanym w Katyniu.


Wbrew wcześniejszym zapewnieniem prokuratura rosyjska nie współpracuje z polską w śledztwie nad katastrofą. Natomiast polski rząd nie zabiega o przejęcie śledztwa ani o powołanie międzynarodowej komisji, nie podejmuje również wspólnego śledztwa na podstawie umowy z 1993 roku. Wydaje się wręcz nic nie robić w celu wyjawienia prawdy. Strona rosyjska odmawia wydania czarnych skrzynek ani przekazania nawet kopi nagranych rozmów. Po prawie miesiącu polscy śledczy proszą Rosjan chociaż o stenogramy rozmów ale i ich nie otrzymują.




Putin organizuje uroczystości w Katyniu. Ostentacyjnie pomija wśród zaproszonych gości prezydenta Lecha Kaczyńskiego. Próby uczestnictwa Kaczyńskiego w uroczystościach są torpedowane przez stronę rosyjską.

Skłania to prezydenta do zorganizowania niezależnych od strony rosyjskiej i rządu polskiego uroczystości, na które siłą rzeczy są zaproszone osoby związane z obozem prezydenta.


Na lotnisku w Smoleńsku pojawia się mgła. Mogła zostać ono wywołana poprzez rozpylenie jodku srebra, substancję która powoduje skraplanie wody zawartej w powietrzu wywołując przy bezchmurnej pogodzie mgłę a rozpylana w chmurach wywołuje nawet deszcz. Taki zabieg jest znany i stosowany do maskowania wojskowych operacji powietrzno-desantowych. Przez Rosjan miał być zastosowany między innymi do zapewnienia pogody w czasie obchodów Dnia Zwycięstwa poprzez wcześniejsze wywołanie opadów.


Ocena wysokości samolotu nad terenem odbywa się na cztery sposoby. Pierwszy, podstawowy polega na pomiarze ciśnienia powietrza. Im jesteśmy wyżej tym ciśnienie jest niższe. Jednak ciśnienie powietrza jest zmienne również w czasie i aby pomiar był prawidłowy pilot musi znać jego aktualną wartość jaką wskazuje barometr jest na poziomie lotniska. Tą wartość otrzymuje od kontrolera lotów. Jeżeli kontroler poda fałszywą niższą wartość to wysokościomierze wskażą wyższą od rzeczywistej wysokość samolotu nad lotniskiem.
Drugi sposób pomiaru wysokości nad terenem system TAWS oparty jest nawigacji GPS. Jednak i jego można zafałszować poprzez zastosowanie techniki o nazwie „meaconing”. Fałszywy sygnał jest nagrywany i w kilka milisekund później i z większą mocą niż sygnał satelity puszczany w eter na tej samej częstotliwości, na której nadaje satelita.



W samolocie system ten zadziałał na 30 sekund przed katastrofą. Nie wiemy czy piloci zignorowali sygnał, czy system zadziałał już za późno, czy też piloci stracili kontrolę nad maszyną.



Trzeci sposób to ocena wzrokowa. Nawigator przelatując nad radiolatarnią przy założonej wysokości 100m obserwuje ziemię. Jeżeli jej nie widzi, nie widzi oświetlonego pasa startowego i nie może wydawać komunikatów naprowadzających samolot na pas startowy pilotowi to wydaje komendę o rezygnacji z lądowania i wówczas samolot rozpoczyna ostre i gwałtowne podejście w górę. Zdjęcia wykonane już po tragedii wskazują, że radiolatarnia była uszkodzona. Widać wyraźnie tylko jeden maszt podczas gdy w rzeczywistości radiolatarnia składa się z dwóch. Analiza Siergieja Amielina odtworzyła po obciętych gałęziach drzew trasę samolotu i wykazała, że to nie Tupolew uszkodził radiolatarnię jak początkowo podawano.


Reflektory naprowadzające samoloty na lotnisku w feralnych godzinach także nie działały. Dopiero po katastrofie obsługa lotniska rozkłada lampy, przeciąga kable i wkręca żarówki.



Czwarty sposób to radarowy pomiar wysokości, z których najskuteczniejszym systemem są radiolatarnie kierunkowe czyli ILS. W tym systemie naprowadzanie zarówno w poziomie jak i w pionie odbywa się głównie na podstawie różnicy modulacji sygnałów. System jest precyzyjny o pozwala na lądowanie przy bardzo ograniczonej widoczności. Tego rodzaju system w wersji mobilnej był zainstalowany na lotnisku jeszcze trzy dni wcześniej podczas pobytu Putina i Tuska. W feralnym dniu był już zdemontowany. Powstaje pytanie dlaczego polskie lub rosyjskie służby nie zainstalowały takiego systemu przed przylotem naszego prezydenta. Czy w ogóle takie urządzenia były w posiadaniu polskiej floty?

Na lotnisku działa jednak system naprowadzania radarowego NDB.



Motyw.


Cechą wyróżniającą Putina jest skrajne okrucieństwo charakterystyczne dla psychopatów. Świadczy o tym wiele zdarzeń z przeszłości.
  • Wysadzenie domów w Moskwie i Wołogdońsku i oskarżenie o zamach Czeczeńców aby mieć pretekst do drugiej wojny czeczeńskiej.
  • Otrucie Litwinienki, który ujawnił szczegóły powyższych zamachów. Jego domniemany truciciel Ługowoj jest demontracyjnie mianowany do państwowej dumy.

  • Ludobójstwo w Czeczeni.

  • Akcja odbicia uwięzionych uczniów w Biesłanie we wrześniu 2004 roku. Rozkaz Putina brzmi: "przerwać negocjacje i atakować szkołę". W efekcie – ponad 350 ofiar śmiertelnych, grubo ponad 500 rannych, włącznie z komandosami rosyjskich oddziałów specjalnych wystawionych na ogień zaporowy powstańców.

  • Akcja uwolnienia zakładników w teatrze muzycznym „Nord-Ost” na moskiewskiej Dubrowce w październiku 2002 roku. Bojownicy zabijają trzy osoby. W wyniku akcji na rozkaz Putina otruto co najmniej 174 widzów spektaklu.

  • Putin w porywie nieokiełznanego gniewu obiecuje „powiesić za jaja” prezydenta Gruzji Micheila Saakaszwilego. Mówi to w obecności przywódców krajów zachodnich.

  • Putin wyraża publicznie szczery żal, że nie udało się do końca otruć Wiktora Juszczenki. Prezydenta Ukrainy – państwa, które, zgodnie z jego wypowiedzią, „w ogóle nie istnieje”. Podejrzanym o otrucie ostentacyjnie nadaje stopnie generałów rosyjskich resortów siłowych i specsłużb.
Putin znienawidził Lecha Kaczyńskiego za za jego niezwykle skuteczną politykę zagraniczną. Za wspieranie pomarańczowej rewolucji, powstrzymamie inwazji wojsk rosyjskich w Gruzji poprzez przyjazd z prezydentami państw nadbałtyckich bezpośrednio w czasie wojny i działania dyplomatyczne na forum europejskim.


Co dalej?


Pozostał jeszcze Jarosław Kaczyński. Jego Putin będzie też prawdopodobnie będzie próbował zamordować. Jeśli nagle dostanie udaru jak niegdyś poseł Gruszka – przewodniczący komisji orlenowskiej albo ulegnie wypadkowi samochodowemu to i tak większość nie uwierzy, że to morderstwo.


PS.

Jeśli uważasz, że strona jest warta odwiedzenia zamieszczaj linki do niej na forach internetowych i portalach społecznościowych.




stat4u stat4u