Heniu, kur... Dlaczego Ty nie żyjesz??? :(
Właśnie dowiedziałem się, że zmarł jeden z najfajniejszych ludzi jakich miałem przyjemność znać. Heniu Zomerski, świetny muzyk i jeszcze lepszy człowiek. Wiem, że to komunały, ale on naprwdę był przeuroczym gościem, trochę spiętym w obyciu, ale umiał tak opowiadać, że wiele razy spadałem z krzesła słysząc o jego rock'n'rollowych wyczynach.
Ostatnio, przez wiele lat grał w zespole, który współtworzył, czyli Czerwonych Gitarach. Ale Heniu to w ogóle jest kawał historii polskiego rocka. Z Czerwono Czarnymi supportował Rolling Stones w Kongresowej (i przy tej okazji też było kilka opowieści), grał w Niebiesko Czarnych i... no każdy chciał mieć Henia, bo uznany był swego czasu (i słusznie) za najlepszego basistę w naszym kraju.
Heniu miał ciekawe, godne rockowej duszy życie. Najlepsze lata to te z początków rocka w Polsce. To od niego dowiedziałem się jak bardzo wesoło wtedy bywało.
Ale najbardziej się ożywiał jak opowiadał przygody, kiedy ukrywał się przed wojskiem. Miał bowiem Heniek duszę jak pisałem rockową, i świetnie grał na basie. Ale ludowa ojczyzna uparła się, żeby zrobić z niego żołnierza. No i wysyłała do niego co i rusz wezwania. Heniek nie chciał. I zamiast w kamasze dać się wbić, przemierzał Polskę całą z zespołem. Oczywiście wojskowi wiedzieli, że jeździ i bywało, że śledzili zespół, żeby Henia rockowi odebrać. Przebiegłość Zomerskiego Henia i jego kolegów była jednak równa jego determinacji by nie wojować. Stąd na przykład jego przebieranki. Wolał się bowiem Heniu przebierać na drogę np. za kobietę - a przy wszystkich Henryka zaletach, trzeba Wam wiedzieć, że nie był piękny, więc czynienie z niego kobiety nie było łatwe.
Ale najbardziej rozbawiała mnie zawsze opowieść o tym jak radził sobie w tych ciężkich czasach gdy go ścigano, na scenie. Bo dojechać na koncert to jedno, ale trzeba jeszcze zagrać przecież. A ze sceny zwinąć go łatwo. Zwłaszcza, że - i to jest świetne - trasa koncertowa obejmowała jednostki wojskowe ;)))) I wiecie jak zespół sobie z tym radził? Na teren jednostki dostawał się jako koieta, a koncert grał na swoim basie, schowany w... specjalnie zbudowanym dla takiej potrzeby podium pod perkusję ;)
Niezłe, prawda? Zespół specjalnie zbudował wyższe podium pod bębny, z którym jeżdził właśnie po to, żeby Henryk mógł się tam zmieścić i grać ;))) Zawsze jak mi to opowiadał - a robil to umajając opowieść kolejnymi detalami i swoimi przeżyciami - brzuch mnie bolał ze śmiechu. Zwłaszcza jak opowiadał o tym co przeżywał w przerwie występu. Zespół szedł sobie w kulisy pojeść i popić, a biedak leżał i pocił się pod perkusją.
Kurde! Szkoda, że Henryk nie żyje. To był naprawdę kawał fajnego faceta. A ja się z nim chyba ze trzy lata nie widziałem. Oj szkoda. Heniu. Byłeś wielki, i taki pozostaniesz. Baw się dobrze. I wreszcie trochę odpocznij, bo tylko to Ci jakoś w życiu nie wychodziło nigdy ;)))) Trzymaj się tam gdzie jesteś, albo gdzie Cię nie ma.
Ku pamięci henia, jedna z jego kompozycji.
Ostatnio, przez wiele lat grał w zespole, który współtworzył, czyli Czerwonych Gitarach. Ale Heniu to w ogóle jest kawał historii polskiego rocka. Z Czerwono Czarnymi supportował Rolling Stones w Kongresowej (i przy tej okazji też było kilka opowieści), grał w Niebiesko Czarnych i... no każdy chciał mieć Henia, bo uznany był swego czasu (i słusznie) za najlepszego basistę w naszym kraju.
Heniu miał ciekawe, godne rockowej duszy życie. Najlepsze lata to te z początków rocka w Polsce. To od niego dowiedziałem się jak bardzo wesoło wtedy bywało.
Ale najbardziej się ożywiał jak opowiadał przygody, kiedy ukrywał się przed wojskiem. Miał bowiem Heniek duszę jak pisałem rockową, i świetnie grał na basie. Ale ludowa ojczyzna uparła się, żeby zrobić z niego żołnierza. No i wysyłała do niego co i rusz wezwania. Heniek nie chciał. I zamiast w kamasze dać się wbić, przemierzał Polskę całą z zespołem. Oczywiście wojskowi wiedzieli, że jeździ i bywało, że śledzili zespół, żeby Henia rockowi odebrać. Przebiegłość Zomerskiego Henia i jego kolegów była jednak równa jego determinacji by nie wojować. Stąd na przykład jego przebieranki. Wolał się bowiem Heniu przebierać na drogę np. za kobietę - a przy wszystkich Henryka zaletach, trzeba Wam wiedzieć, że nie był piękny, więc czynienie z niego kobiety nie było łatwe.
Ale najbardziej rozbawiała mnie zawsze opowieść o tym jak radził sobie w tych ciężkich czasach gdy go ścigano, na scenie. Bo dojechać na koncert to jedno, ale trzeba jeszcze zagrać przecież. A ze sceny zwinąć go łatwo. Zwłaszcza, że - i to jest świetne - trasa koncertowa obejmowała jednostki wojskowe ;)))) I wiecie jak zespół sobie z tym radził? Na teren jednostki dostawał się jako koieta, a koncert grał na swoim basie, schowany w... specjalnie zbudowanym dla takiej potrzeby podium pod perkusję ;)
Niezłe, prawda? Zespół specjalnie zbudował wyższe podium pod bębny, z którym jeżdził właśnie po to, żeby Henryk mógł się tam zmieścić i grać ;))) Zawsze jak mi to opowiadał - a robil to umajając opowieść kolejnymi detalami i swoimi przeżyciami - brzuch mnie bolał ze śmiechu. Zwłaszcza jak opowiadał o tym co przeżywał w przerwie występu. Zespół szedł sobie w kulisy pojeść i popić, a biedak leżał i pocił się pod perkusją.
Kurde! Szkoda, że Henryk nie żyje. To był naprawdę kawał fajnego faceta. A ja się z nim chyba ze trzy lata nie widziałem. Oj szkoda. Heniu. Byłeś wielki, i taki pozostaniesz. Baw się dobrze. I wreszcie trochę odpocznij, bo tylko to Ci jakoś w życiu nie wychodziło nigdy ;)))) Trzymaj się tam gdzie jesteś, albo gdzie Cię nie ma.
Ku pamięci henia, jedna z jego kompozycji.
Ku pamięci henia, jedna z jego kompozycji.
niedziela, 17 kwietnia 2011, jawojtko
niedziela, 17 kwietnia 2011, jawojtko
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz