n e v e r l a n d d

- ANTISOZIALISTISCHE ELEMENTE - *** TA MI OTO PRZYPADŁA KRAINA I CHCE BÓG, BYM W MILCZENIU TU ŻYŁ * ZA TEN GRZECH, ŻE WIDZIAŁEM KAINA ALE ZABIĆ NIE MIAŁEM GO SIŁ *** " DESPOTYZM przemawia dyskretnie, w ludzkim społeczeństwie każda rzecz ma dwoje imion. " ******************** Maria Dąbrowska 17-VI-1947r.: "UB, sądownictwo są całkowicie w ręku żydów. W ciągu tych przeszło dwu lat ani jeden żyd nie miał procesu politycznego. Żydzi osądzają i na kaźń wydają Polaków"

Archiwum

POGODA

LOKALIZATOR

A K T U E L L






bezprawie.pl
"Polska" to kraj bezprawia

czwartek, września 27, 2012

C z e r n i a k ó w 1944

Ostatnie dni Czerniakowa


          Powiśle Czerniakowskie, w czasie Powstania Sierpniowego zwane Czerniakowem bliższym, a później także Górnym Czerniakowem lub Czerniakowem, łączy się z odległymi dziejami Warszawy. W rejonie środkowej części ul. Solec była jedna z przepraw przez Wisłę oraz składy i przystań handlu solą na Wiśle. Stąd i nazwa późniejszej ulicy Solec. Interesujący nas obszar Warszawy - Powiśle Czerniakowskie - obejmuje teren pomiędzy: wiaduktem mostu Poniatowskiego na północy i ul. Łazienkowską na południu oraz od skarpy wiślanej na zachodzie do brzegu Wisły na wschodzie.
          Od początku drugiej dekady września, do daty upadku tej powstańczej dzielnicy - 23 września 1944r., Czerniaków bliższy był terenem poważnych walk, porównywalnych nawet z najcięższymi bitwami miejskimi II wojny światowej - Stalingradem, Berlinem, ale także z obroną powstańczego Starego Miasta w Warszawie...



Samotny powstańczy krzyż na czerniakowskim pobojowisku

Powstanie na Czerniakowie
          O godzinie 17, 1 sierpnia 1944r., podobnie jak w innych dzielnicach Warszawy, na Czerniakowie do otwartego boju ruszyły oddziały polskiej armii podziemnej. Niestety podczas tego wstępnego boju, główne budynki na tym terenie obsadzone przez Niemców nie zostały zdobyte. Były to m. in. zabudowania sejmu, Muzeum Narodowe, stadion WKS "Legia", oraz placówka niemiecka przy zachodnim krańcu mostu Poniatowskiego. Wskutek nieudanych natarć, wobec pewnego bałaganu, część oddziałów z Czerniakowa wycofała się w nocy z 1 na 2 sierpnia do Lasów Kabackich, a część cofnęła głęboko na pozycje wyjściowe. Teren opanowany przez powstańców ograniczony był wówczas ulicami: Łazienkowską, Rozbrat, Szarą, Czerniakowską.
          W nocy z 7 na 8 sierpnia na teren Czerniakowa przybył kpt. "Kryska" - Zygmunt Netzer wraz z 24 kompanią WSOP batalionu "Narew", który objął dowództwo nad całością wojsk na tym terenie, tworząc V Zgrupowanie "Kryska". Zreorganizował podległe sobie siły, tworząc batalion "Tum" i batalion "Tur". W nocy z 3/4 i 4/5 września, w dwóch rzutach, na Czerniaków zostały skierowane oddziały powstańcze zgrupowania "Radosław" ppłk "Radosława" Jana Mazurkiewicza. W tych dniach zgrupowanie po uzupełnieniach, wraz z innymi oddziałami, liczyło około 500 - 600 żołnierzy i było zorganizowane w batalion "Broda" (byłe bataliony "Zośka" i "Parasol") oraz batalion "Czata" (byłe bataliony "Czata 49" i "Miotła").
          W dniu 7 września dowódcą Czerniakowa został mianowany ppłk "Radosław", jego zastępcą został kpt. "Kryska". Nastąpiło kolejne przegrupowanie oddziałów. Zgrupowanie "Kryska" obsadziło południowy odcinek obrony (od strony Stoczni Rzecznej, z biegiem ul. Łazienkowskiej do Rozbrat, aż do ul. Szarej). Natomiast Zgrupowanie "Radosław" zajęło stanowiska na północnej stronie (od ul. Szarej przez Rozbrat, potem Książęcą, Ludną i Solcem do brzegu Wisły). Po przybyciu oddziałów na Czerniaków panował względny spokój i dla żołnierzy, którzy przeżyli piekło walk na Woli, a potem bombardowanie i ostrzał artyleryjski na terenie Starego Miasta, szyby w oknach na Czerniakowie budziły sensację i radość, że Warszawa jednak żyje.



Dowodzący na Czerniakowie ppłk "Radosław" Jan Mazurkiewicz (pierwszy z lewej) ze sztabem, na zdjęciu jeszcze na Woli

          W pierwszej dekadzie września w związku z przewidywaniem działań zaczepnych Armii Czerwonej na kierunku Warszawy i w celu uniemożliwienia jej przekroczenia Wisły, Niemcy skierowali główny wysiłek bojowy swych wojsk na nadwiślane dzielnice opanowane przez powstańców. Na Powiśle Czerniakowskie gen. von dem Bach (dowódca grupy korpuśnej zorganizowanej do walki z powstańcami) skierował ogółem około 6 tys. żołnierzy wspartych czołgami, działami szturmowymi i artylerią.
          W tym czasie siły płk "Radosława" na Czerniakowie liczyły około 1100 żołnierzy z niewielkim zapasem amunicji, przy czym bataliony "Tur" i "Tum" dość słabo uzbrojone.
          Od 10 września rozpoczął się silny ostrzał Czerniakowa przez niemieckie ciężkie działa i moździerze oraz poważne bombardowania lotnicze. Następnego dnia zaatakowały nieprzyjacielskie oddziały wsparte bronią pancerną, które dążyły głównie do spychania powstańców w głąb pozycji i zajmowania kolejnych ulic oraz do przecięcia połączenia Czerniakowa ze Śródmieściem ulicą Książęcą. Zadaniem nieprzyjaciela było także odsunięcie Polaków od brzegu Wisły, stąd natarcia wychodzące wzdłuż ulicy Solec.
          W dniu 12 września cały impet swej machiny wojennej w Warszawie Niemcy skierowali na Powiśle Czerniakowskie. Od rana trwał ciężki ostrzał dzielnicy przez moździerze salwowe oraz ciężkie wyrzutnie rakietowe (zwane przez powstańców "szafami" lub "krowami" ze względu na specyficzny dźwięk towarzyszący odpalaniu pocisków), ciężką artylerię, granatniki i ogień ckm-ów. Ze wschodu ostrzeliwała Polaków pływająca po Wiśle kanonierka. Trwały naloty bombowe. Przez kolejne dni, wobec trwającej po drugiej stronie rzeki bitwie o Pragę, Niemcy starali się uzyskać powodzenie w natarciach na Czerniakowie, dążąc do odepchnięcia polskich żołnierzy od brzegu rzeki oraz o przecięciu połączenia ze Śródmieściem. To ostatnie udało im się dopiero rankiem 13 września - zajęli strategiczne budynki na ul. Na Skarpie - Poselstwo Chińskie i willę Pniewskiego oraz zdobyli Szpital Św. Łazarza.
          Nie udało im się natomiast odepchnąć powstańców od Wisły. A było to zadanie ważniejsze, niż przecięcie połączenia ulicą Książęcą między Czerniakowem a Śródmieściem południowym. Na Pradze pod naporem wojsk polskich i radzieckich, Niemcy musieli tego dnia wycofać się na lewą stronę Wisły i wysadzić kolejno mosty warszawskie.



Powstańcy warszawscy na barykadzie

          W nocy 13/14 września lotnictwo radzieckie dokonało na terenie Czerniakowa pierwszych zrzutów żywności, broni i amunicji. Zrzutów dokonywały samoloty Po-2, zwane przez powstańców "terkotkami", które z wyłączonym silnikiem na niskim pułapie nadlatywały nad wyznaczony obszar i zrzucały 50-kilogramowe worki i skrzynie - z zaopatrzeniem, bez spadochronów.
          14 września około godz. 16 ppłk "Radosław" postanowił utrzymać teren nad Wisłą i bronić się przy Wiśle w słabszej zabudowie ulic Solec i Czerniakowskiej, czekając na desant i pomoc zza Wisły. Przeorganizował obronę, skracając linię obrony na ul. Okrąg wraz z blokami między ul. Okrąg a ul. Solec, na ul. Czerniakowską oraz na ul. Zagórną. Siły powstańcze oddalały się tym samym od Śródmieścia. Do obsadzenia brzegu Wisły wyznaczono siły batalionu kpt. "Jerzego" - resztki "Zośki" i "Parasola", których żołnierze broniły dostępu do ul. Wilanowskiej od ul. Czerniakowskiej. Oddziały kpt. "Motyla" miały utrzymać ul. Okrąg z placówkami na ul. Ludnej. Oddziały mjr "Bicza" - Edwarda Jaworowicza (z NSZ), dowodzącego resztkami zgrupowania "Kryska" po rannym por. "Tumie" - ul. Zagórną i ul. Czerniakowską.



Niemieccy żołnierze z oddziału SS Dirlewanger podczas walk w Warszawie

          Tej nocy kompania "Zośki" pod dowództwem por. "Morro" obsadziła pod silnym ogniem brzeg Wisły i zajęła na wpół-zatopiony statek wycieczkowy "Bajka", który znajdował się przy nabrzeżu. Nad ranem powstańcy zauważyli 3 łodzie zbliżające się od Saskiej Kępy. Była to grupa rozpoznawcza 1 DP w sile 15 ludzi. Desant dotarł do lewego brzegu już pod ogniem niemieckim. Z 15 żołnierzy na Czerniaków przedostało się 11, w tym 3 rannych. 4 zginęło. Powstańcy z "Zośki" chcąc nawiązać kontakt z lądującym oddziałem, myśląc że mają do czynienia z Rosjanami, próbowali wzywać żołnierzy do siebie, krzycząc po rosyjsku i machając biało-czerwonym proporcem.
          Około 8 rano do przybyłych wyszedł por. "Morro" i w tym miejscu dostał postrzał prosto w serce. Najprawdopodobniej por. Andrzej Romocki "Morro" zginął wskutek nieszczęśliwego wypadku, od kuli wystrzelonej przez polskiego żołnierza przybyłego zza Wisły. Mówią o tym w nieoficjalnych rozmowach byli żołnierze zgrupowania "Radosław". Jednak ze względów propagandowych fakt ten nie był dotychczas nagłaśniany. "Morro" miał na sobie niemiecką panterkę i niemiecki pokrowiec ochronny na polskim hełmie (wz. 31), a wczesnym rankiem biało-czerwona opaska mogła być niewidoczna.
          Po nawiązaniu kontaktu z ppłk "Radosławem" patrol 1 DP w nocy 15/16 września powrócił na prawy brzeg zabierając ze sobą oficera łącznikowego mjr "Kmitę" Witolda Sztampkę z pismem ppłk "Radosława" adresowanym do "D-cy Wojsk Rosyjskich na Pradze".



Walki na Czerniakowie od 6.09.44 do 14.09.44 (rys. Piotr Wawrzkiewicz)

          Po szczęśliwej przeprawie mjr "Kmita", z którym byli również dwaj powstańcy (1 podoficer i 1 szeregowy), został skierowany do dowódcy 3 dywizji piechoty, gen. bryg. Galickiego, a następnie do dowódcy 1 armii WP.
          Wieczorem 15 września, położenie walczących stron, było w ogólnych zarysach następujące: Powstańcy zajmowali przyczółek:
          - od północy zamknięty ulicami: Okrąg, Solec; odcinka tego broniły resztki batalionu "Broda";
          - od zachodu zamknięty ulicą: Czerniakowską; odcinka tego broniły resztki batalionu "Czata";
          - od południa zamknięty ulicą: Zagórną; odcinka tego broniły resztki zgrupowania "Kryska".
          Ogółem na Czerniakowie znajdowało się około 500 żołnierzy, ludzi już krańcowo wyczerpanych ciężkimi walkami oraz odczuwających brak amunicji. Siłami tymi dowodził ppłk "Radosław".
          Wojska nieprzyjacielskie znajdowały się:
          - od północy i częściowo północnego zachodu, w rejonie Al. 3 Maja - pododdziały grupy uderzeniowej Dirlewangera (wchodziła w skład grupy bojowej gen. Reinefartha) liczącej 1968 żołnierzy;
          - od zachodu i południa, w rejonie Sejmu, ul. Fabrycznej, parku im. Sobieskiego oraz Mokotowa Dolnego - pododdziały trzech pododcinków (III, IV i V), których działania koordynowało dowództwo pułku płk Schapera. Pododcinki wchodziły w skład grupy bojowej gen. Rohra. Liczebność tych trzech pododcinków wynosiła w przybliżeniu około 3200 żołnierzy.



Niemcy przygotowują do działania "Goliata"

          W nocy z 15 na 16 września (około godz. 4:00) na Czerniakowie desantował się oddział rozpoznawczy 3 DP (60 ludzi - 2 plutony piechoty i pluton ppanc) i podał sygnał - dwie białe rakiety wskazujące, że "nieprzyjaciela w punkcie przeprawy nie ma". Na ten sygnał rozpoczęła się przeprawa 1 batalionu (9 pp, 3 DP) por. Sergiusza Kononkowa, która trwała do godziny 7:00 rano.
          Tak więc 16 września 1944r. w sobotę, czterdziestego siódmego dnia powstania, żołnierze 1 armii gen. Zygmunta Berlinga przeprawili się na lewy warszawski brzeg Wisły, a bohaterscy powstańcy doczekali się wreszcie realnej pomocy ze wschodu, na którą to oczekiwali od pierwszych dni powstania.
          Nastąpiła wielka radość i entuzjazm powstańców walczących na Czerniakowie. Wstąpiła nadzieja na to, że wspólnymi siłami powstańcy i żołnierze Berlinga będą w stanie wyzwolić Warszawę.
Przeprawa oddziałów 3 DP 1 Armii Wojska Polskiego gen. Berlinga
          Mogło się wydawać, że lądowanie sił 3 DP, spowoduje przełom w walkach na Czerniakowie. Panowanie w powietrzu nad Warszawą, ostrzał artyleryjski zza Wisły oraz ciągła, systematycznie zwiększająca się przeprawa świeżych wojsk armii gen. Berlinga (zwanych potocznie przez Warszawiaków "berlingowcami") na zajęty przez AK-owców Czerniaków oraz ostateczne wyzwolenie stolicy Polski - to teraz kwestia dni. Plan opracowany 16 września w sztabie 1 AWP, zakładał, że siły główne armii miały w ciągu czterech nocy i trzech dni zdobyć przyczółek w Warszawie o głębokości około 4 km i szerokości około 5 km, aż do połączenia się z powstańcami w Śródmieściu, Żoliborzu i Mokotowie. Gdyby życie można było kreślić według planów...
          Czy to przez opieszałość działań przeprawowych, czy też przez celowe działanie Rosjan, cele zawarte w planie nie były realizowane. Od początku należy zauważyć, ze wg. planu prawie cała 1 armia (wraz z czołgami 1 BPanc) miała się przeprawić na 44 półpontonach NLP (lekkie pontony z dykty, mogące przewozić do 25 żołnierzy) i 10 pontonach N2P (ciężkie pontony), 48 amfibiach oraz środkach podręcznych, które trudno było zdobyć. Jak widać kalkulacja czasu przeprawy oraz liczby środków przeprawowych zabezpieczonych do akcji, była bardzo powierzchowna i nieprawidłowa.



Niemieckie lekkie działo podczas zmiany stanowiska

          Pierwszej nocy zdołano przeprawić dwie kompanie piechoty, ponad 1 pluton ckm z 1 kompanii ckm, ponad 1 pluton rusznic z 1 kompanii rppanc, część 1 kompanii moździerzy oraz część plutonu dział 45 mm. Ogółem (ze zwiadowcami dywizyjnymi) na lewym brzegu znalazło się: 420 żołnierzy, 14 ckm, 16 rusznic ppanc, 6 granatników 50 mm, 3 moździerze 82 mm, 1 działo 45 mm. Siły te mimo entuzjazmu powstańców, nie wpłynęły znacząco na przebieg bitwy w tym rejonie. Faktycznie udało się odbić kilka punktów, lecz inicjatywa pozostała w rękach Niemców. Jednocześnie okazało się, że żołnierze zza Wisły ponosiły bardzo wysokie straty w zabitych, rannych i zaginionych. "Berlingowcy" nigdy nie byli szkoleni do walki w mieście. Większość z nich zresztą po raz pierwszy w ogóle była w tak wielkim mieście jak Warszawa.
          Nie było czasu na zapoznanie z nowymi warunkami boju w pobliżu nieprzyjaciela, wśród gruzów i zgliszcz miasta, w labiryncie krytych przejść przez piwnice, pod murami, pomiędzy barykadami.
          Tadeusz Targoński żołnierz 3 batalionu 9 pp wspominał: "Nasi z nawyku próbują na zajętych pozycjach okopywać się, a tu wszędzie bruk i asfalt. Powstańcy śmieją się i dziwują, że nie umiemy walczyć w mieście tak jak oni. (...) Chłopcy ze Wschodu gubią się w zajętych domostwach i nie potrafią się sprawnie po nich poruszać. Początkowo miotają się to tu, to tam w panicznym podnieceniu, gdyż wróg jest wszędzie, a tu trudno trafić tam, gdzie trzeba. Plątanina pokoi, klatek schodowych, piwnic i strychów oraz różnych dobudówek i nadbudówek stanowi nowość dla ludzi przywykszych walczyć zgodnie z regulaminami wojskowymi na otwartej przestrzeni."
          Drugiej nocy (16/17 września) powtórzono forsowanie Wisły na tym samym odcinku. W ciągu nocy (do godz. 5:00) przeprawiono na przyczółek prawie cały 3 batalion (bez dwóch plutonów 3 kompanii moździerzy) oraz resztę 1 batalionu (przede wszystkim 1 kompanię). W liczbach było to: 390 ludzi, 14 ckm, 16 rppanc, 8 granatników 50 mm, 5 dział 45 mm. W ciągu dnia w południowej części przyczółka Polacy zdobyli wrzynający się w powstańcze ugrupowanie budynek przy ul. Idźkowskiego 5/7. Niestety nadal to nieprzyjaciel miał przewagę, wyprowadzając kolejne ciężkie uderzenia wsparte czołgami i działami szturmowymi. Z powodzeniem - tego dnia Niemcy zajęli broniony przez resztki "Parasola" budynek PKO.



Żołnierze Zgrupowania "Radosław", po przejściu kanałami ze Starówki na Śródmieście. Po kilku dniach oddziały zgrupowania przejdą na Czerniaków

          17 września odparto na przyczółku 11 uderzeń niemieckich, wspieranych przez 10 - 12 czołgów lub dział szturmowych. Wobec przygniatającej przewagi Niemców, którzy otrzymali wzmocnienie - grupę Dirlewangera uzupełniły dwa bataliony 34 regimentu Schutzpolizei w sile ponad 1000 żołnierzy, zmniejszały się siły obrońców. Opanowany teren przyczółka kurczył się, a realnego wsparcia zza rzeki nie było.
          Kolejna przeprawa sił 3 DP rozpoczęła się dopiero około godziny 3:30 w dniu 18 września, gdyż do tego czasu Niemcy silnie ostrzeliwali rejon przeprawy, a także oświetlali rzekę i brzeg warszawski. Tej nocy na przyczółek czerniakowski przerzucono zaledwie 63 żołnierzy (pozostałość 3 batalionu i część 2 batalionu), 2 działa 45 mm oraz amunicję i żywność. Na lewy brzeg przeprawił się również szef sztabu 9 pp, mjr Stanisław Łatyszonek, który objął dowodzenie nad całością sił 9 pp znajdujących się na Czerniakowie.
          Dowodzący na przyczółku ppłk "Radosław" i mjr Łatyszonek prosili drogą radiową dowództwo 3 DP o przyspieszenie pomocy, wobec stracenia przedniej krawędzi głównej pozycji obrony i bardzo ciężkich strat oddziałów. Ppłk Radosław zameldował przy tym, że resztki jego grupy będą bronić przyczółka jeszcze 24 godziny.
          18 września Warszawa była świadkiem niezwykłego widowiska. Dla wielu powstańców i ludności cywilnej było to przeżycie oszałamiającej radosnej nadziei, gdy w godzinach 14:50 - 15:15 nastąpił przelot na wysokości około 3 tys. metrów 107 amerykańskich samolotów B-17 "Latających Fortec". W pierwszej chwili wszyscy myśleli, że to oczekiwany od początku powstania zrzut Polskiej Brygady Spadochronowej. Jednak, gdy okazało się, że to zasobniki z zaopatrzeniem spadają na teren zajęty przez Niemców, cała radość i entuzjazm zgasł.
          Następnej nocy przeprawa na Czerniaków prawie się nie odbyła - armia zza Wisły planowała już forsowanie rzeki w innym miejscu. W dniu 19 września około godz. 16 rozpoczęła się przeprawa wojsk 8 pp 3 DP na teren między mostem Średnicowym a mostem Poniatowskiego (na północ od Przyczółka Czerniakowskiego). Zdołano przeprawić około 1000 żołnierzy, lecz nieprzyjaciel w trybie szybkim wprowadził do walki odwody. Przed północą na przyczółku między mostami walczyły już odosobnione grupy żołnierzy bez dowództwa i bez łączności z prawym brzegiem.



Jeńcy polscy - żołnierze 1 Armii WP gen. Berlinga

          Późnym wieczorem 19 września, w związku z brakiem dalszej pomocy zza Wisły, ppłk "Radosław" wraz z mjr Łatyszonkiem uznali, że przyczółka nie uda się utrzymać posiadanymi siłami i środkami. Postanowiono na stopniowe wycofywanie się z wybrzeża - powstańcy "Radosława" mieli przejść kanałami na Mokotów; żołnierze Łatyszonka i ciężko ranni mieli być przewiezieni łodziami na Pragę. Około godz. 24 ppłk "Radosław" wraz z grupą około 260 powstańców wszedł włazem przy rogu ul. Zagórnej do kanału i przeszedł na Mokotów.
          Na skrawku terenu Górnego Czerniakowa między ulicami Wilanowską, Idźkowskiego, Zagórną pozostała grupa powstańców z "Zośki" i "Parasola" (około 90 osób) pod dowództwem kpt. "Jerzego", którzy pozostali w celu ochrony rannych do czasu ewakuacji na Pragę. Ponadto na Czerniakowie znajdowała się grupa około 70 powstańców z innych oddziałów, do których rozkaz o ewakuacji kanałami prawdopodobnie w ogóle nie dotarł. Jednocześnie na przyczółku pozostało około 700 żołnierzy 9 pp pod dowództwem mjr Łatyszonka w oczekiwaniu na obiecaną ewakuację.
          Wydaje się, że dni 18 i 19 września były przełomowymi dla dalszego istnienia przyczółka czerniakowskiego. Nadzieja na skuteczne przeprawy w pasie Czerniakowa oraz działanie i pomoc 8 pp zawiodła. Część powstańców z dotychczasowym dowódcą ewakuowała się kanałami. Wobec braku powodzenia w działaniach na lewym brzegu Wisły, najprawdopodobniej wieczorem 20 września dowództwo 1 armii WP podjęło decyzję, o zaprzestaniu przepraw przez Wisłę na kierunku Warszawy. Według tej decyzji, należało podjąć ograniczone próby zwiadowcze i ewakuacyjne przez rzekę na kierunku czerniakowskim.

Ostatnie dni na Powiślu Czerniakowskim
          Kolejne dni na Czerniakowie to karty bezprzykładnego bohaterstwa polskich obrońców i bestialstwo Niemców oraz żołnierzy innych narodowości kolaborujących z nimi. Przykłady można mnożyć, oto kilka z nich.
          Chor. Kunysz skierował ogień ciężkiej artylerii na obsadzony przez obserwatorów 3pal dom przy ul. Zagórnej 6, znajdując swoją śmierć, ale przy okazji grzebiąc wielu atakujących nieprzyjaciół. W hali "Społem" po zgarnięciu wielu powstańców, cywilów i żołnierzy 3 DP, Niemcy wśród cywilów wyszukiwali młodych mężczyzn i wraz z powstańcami od razu ich rozstrzeliwali.
          Adam Borkiewicz: "Taki los spotkał też kilka dziewcząt, między innymi jedną z najdzielniejszych kobiet powstania - łączniczkę "Szympans" (Maria Cetys). Nie uchroniło jej to, że miała amputowaną przed miesiącem rękę; na pytanie "Bist du Banditin?" odpowiedziała z godnością: "Jestem żołnierzem Armii Krajowej", za co natychmiast ją zamordowano."
          W budynku Wilanowska 5 Niemcy zamordowali 122 osoby, w tym 12 przez powieszenie. Z batalionu "Parasol" zginęli "dr Turek" Sułtan Safijew i "Paweł" Peter Forro (byli to uwolnieni wcześniej Żydzi z "Gęsiówki": "dr Turek" - obywatel ZSRR pochodzenia tureckiego, "Paweł" - z Węgier), którzy udali się jako parlamentariusze do Niemców, w imieniu grupy otoczonej w domku na terenie magazynów "Społem". Bez wdawania się w żadne układy Niemcy natychmiast zamordowali obydwóch powstańców.
          Powoli minął w ciągłej walce dzień 21 września. Wieczorem teren broniony przez Polaków skurczył się do około 250 metrów wybrzeża oraz dwóch budynków: Solec nr 53 i Wilanowska nr 1. Ostatni dom na rogu Wilanowskiej i Solca (Wilanowska 1), tworzył niejako cytadelę tej małej twierdzy. Budynek zajmowali obrońcy: oddział rusznic przeciwpancernych 9 pp, oddział kpt. "Jerzego" (80 powstańców). Tam też w suterenie znajdowało się dowództwo: mjr Łatyszonek i kpt. "Jerzy" z radiostacją, która z braku akumulatorów przestała działać. W dalszych pomieszczeniach leżeli ciężko ranni, po których deptali spieszący na posterunki żołnierze.
          Posesję przy ul. Solec 53 obsadzał oddział powstańczy ppor. "Szumskiego" Stanisława Jordana-Warzyckiego (zgrupowanie "Kryska", 6 kompania) w sile około 60 żołnierzy, w tym 7 kobiet. Budynki te łączył niejako oddział 9 pułku zalegający w okopach. Frontowa część domu Solec 52 była spalona. Obrońcy obsadzali oficynę, a w piwnicach chroniła się ludność cywilna. Na tyłach tego domu znajdowały się puste garaże, które łączyły się jednym skrzydłem z podwórzem posesji Wilanowska nr 1. Ugrupowanie polskie broniące się na niespełna 3 tys. metrach kwadratowych, liczące około 620 żołnierzy 9 pp i 140 powstańców, było w stanie skrajnego wyczerpania wskutek przemęczenia, braku snu, głodu i pragnienia.
          W nocy z 21 na 22 września z Saskiej Kępy przypłynęło tylko kilka łodzi, przywożąc nieco chleba i zabierając część rannych. Ewakuowana została także niewielka część ludności cywilnej, która przez całą noc pod ostrzałem oczekiwała na brzegu na zbawcze łodzie.
          W nocy uzupełniono wyczerpane akumulatory jedynej już działającej radiostacji, zebrawszy zapas baterii do latarek i nad ranem nawiązano ponownie łączność z Pragą. Dowodzący mjr Łatyszonek i kpt. "Jerzy", porozumieli się z dowództwem 3 DP i ustalili sposób ewakuacji - o godzinie 8:00 miało przybić 100 pontonów i zabrać wszystkich żołnierzy, rannych i cywilów. Jednocześnie Niemcy przysłali parlamentarzystów z propozycją poddania. Kpt "Jerzy" przystał jedynie na godzinny rozejm, aby umożliwić głównie cywilom wydostanie się z kotła.
          Zaraz po upływie czasu rozejmu, o godzinie 9:00, Niemcy zaatakowali od strony garaży w kierunku budynku Wilanowska 1, gdzie jednak zostali odparci. Zdołali przed wycofaniem podpalić garaże (które w czasie rozejmu polali benzyną). Ogień przeniósł się na I piętro budynku. Na walczących z ogniem obrońców nieprzyjaciel wyprowadził kolejne natarcie z trzech stron, wzmocnione trzema czołgami. Także w tym czasie broniący domu przy ul. Solec 53 oddział ppor. "Szumskiego" został zaatakowany przez Niemców. Na południowym odcinku polskiej obrony nastąpiła dezorganizacja wskutek poddania się części żołnierzy. Na pomoc grupie ppor. "Szumskiego" ruszyło przeciwnatarcie skierowane przez kpt. "Jerzego" z Wilanowskiej 1, wsparte skutecznym ogniem zza Wisły.



Niemiecki nurkowiec Ju-87 Stuka po zrzuceniu bomby nad Warszawą

          Jednak ostatni bój o Czerniaków powoli dogasał. W ciągu dnia poinformowano przez radiostację, iż planowana przeprawa została przesunięta na godzinę 20:00. Kolejne przesunięcie planowanej godziny przeprawy złamało opór znacznej części żołnierzy i powstańców. Niemieckie ataki, odpierane do tej pory zaciekle przez placówkę Wilanowska 1, wbijały się coraz głębiej w ugrupowania polskie na Solcu, gdzie nieprzyjaciel wziął dużą liczbę jeńców. Pod wieczór w rękach polskich pozostały dwa budynki: Solec 53, gdzie pozostało wraz z rannymi i kobietami około 30 powstańców z ppor. "Szumskim" oraz Wilanowska 1, obsadzona przez około stu kilkudziesięciu ludzi pod dowództwem kpt. "Jerzego". Pozostałe oddziały uległy rozbiciu i dezorganizacji. Żołnierze i powstańcy często próbowali ratować się już na własną rękę lub oddawali się w niemieckie ręce.
          Około godz. 19 przyszła wiadomość o kolejnym przesunięciu ewakuacji, tym razem na godzinę 21:00. Około godziny 21, ppor. "Słoń" (Jerzy Gawin, batalion "Zośka") ubezpieczył miejsce przeprawy. Stał z latarką i zielonym światłem wskazywał miejsce przybijania łodziom z Saskiej Kępy. Po raz nie wiadomo już który z kolei, rannych gromadzono na statku "Bajka" oraz w jego pobliżu, przygotowując do ewakuacji. Tutaj także zgromadziły się resztki 9 pułku - około 200 żołnierzy. Ostatecznie zamiast zapowiadanych 100 łodzi, z Saskiej Kępy przypłynęło zaledwie kilka. Tej nocy z Czerniakowa ewakuowano 94 ludzi (w tym 40 żołnierzy 9 pp), wśród których było 15 kobiet z dziećmi.
          Pomimo nalegań żołnierzy obsługujących łodzie, by pierwsi ewakuowali się dowódcy, kpt. "Jerzy" i mjr Łatyszonek postanowili opuścić wybrzeże wraz z ostatnimi swoimi podkomendnymi. Oficer saperów, który przeprawił się na przyczółek poinformował także, że wobec strat przeprawa będzie odbywać się stopniowo, co wieczór będzie przybywać po 15 łodzi. Wiadomość ta bardzo negatywnie wpłynęła na resztkę znękanych obrońców. Część popadła w apatię i nie zdolna już była do jakiegokolwiek działania, część próbowała ratować się płynąc wpław lub na prowizorycznych tratwach przez Wisłę. Na przyczółku pozostało jeszcze około 100 żołnierzy 9 pp z mjr Łatyszonkiem i kilkoma oficerami, około 70 powstańców z kpt. "Jerzym" oraz kilkudziesięciu rannych. Ponadto w części budynku Solec 53 znajdowało się około 30 powstańców z ppor. "Szumskim", niezdolnych już do walki.
          Wobec informacji o przysyłaniu każdej nocy po 15 łodzi, którą to wiadomość kpt. Jerzy" otrzymał około godz. 2:30 - dowódca powstańczy zdecydował się na przebijanie z resztkami swojego oddziału do Śródmieścia. Niejako aprobując tą decyzję mjr Łatyszonek przyłączył się do powstańców z grupą około 20 swoich żołnierzy. Jeszcze w celu zawiadomienia drugiego brzegu, by ewakuować rannych (którzy pozostawali na "Bajce" oraz nad brzegiem) i spowodować przysyłanie większej liczby łodzi, kpt. Jerzy" wysłał wpław trzech powstańców, którzy sami zgłosili się na ochotnika.
          Zbiórka oddziału przewidzianego do przebijania, odbyła się na podwórzu domu Solec 51/53. "Ojciec Paweł" (Józef Warszawski, kapelan zgrupowania "Radosław") udzielił wszystkim absolucji, powiedział kilka słów dodających otuchy. Przed wyruszeniem kpt. "Jerzy" objaśnił zaplanowaną trasę przebicia: ul. Wilanowską do ul. Czerniakowskiej, następnie ul. Czerniakowską w kierunku gmachu ZUS, obok ZUS-u w górę skarpy do ul. Frascati i stamtąd do gmachu YMCA lub do Instytutu Głuchoniemych, które to budynki prawdopodobnie obsadzone były przez powstańców ze Śródmieścia. Ustalono kolejność grup: w straży przedniej miała iść uzbrojona w pm-y i granaty grupa uderzeniowa w składzie: ppor. "Słoń", pchor. "Sęp" (Wojciech Markowski) i pchor. "Halicz" (Henryk Kończykowski) - wraz z nimi kpt. "Jerzy" jako dowódca całości i "Ojciec Paweł" jako przewodnik. Po straży przedniej w pewnym odstępie - łączniczka "Wika" (Maria Całka), w celu zapewnienia łączności między strażą przednią i grupą główną, za nią - także w pewnym odstępie - grupa główna, obejmująca łącznie z żołnierzami mjr Łatyszonka około osiemdziesięciu do stu osób.
          Po wyjściu z ruin na ul. Solec, oddział dostał się na teren "ziemi niczyjej". Straż przednia natrafiła na rów łącznikowy i idąc nim weszła niespodziewanie na placówkę niemiecką. Przedwcześnie wdając się w walkę, żołnierze awangardy obrzucili ją granatami. Niemcy odpowiedzieli ogniem karabinu maszynowego. W walce zginął prowadzący oddział ppor. "Słoń". W powstałej strzelaninie i zamieszaniu grupy straciły łączność ze sobą, zdezorientowana grupa główna częściowo rozbiegła się, a część z mjr. Łatyszonkiem i "Ojcem Pawłem" wycofała. Odszukanie i zebranie grupy głównej nie dało rezultatów, nawoływania pozostały bez odpowiedzi. W dalszą drogę wyruszyła grupa powstańców z kpt. "Jerzym" oraz drużyna berlingowców z sierżantem. Ostatecznie po wielu przygodach, m. in. udając niemiecki patrol, do polskiej placówki w Śródmieściu udało się przedostać pięciu osobom: "Jerzy", "Halicz", "Bląd", "Wika" i sierżant 9 pp.
          Całość pozostałej grupy głównej usiłował zorganizować "Ojciec Paweł" i dalej kontynuować przejście do Śródmieścia. Lecz wobec braku wiary w powodzenie u części osób zrzekł się przywództwa. Ostatecznie "Ojciec Paweł" zdecydował się udać do budynku ZUS o świcie i tam poddać się. Sprzeciwiło się temu grupka powstańców (2 mężczyzn i 5 kobiet), którzy na własną rękę przekradli się następnej nocy (z 23 na 24 września) ze stratą dwóch osób do ul. Książęcej, obsadzonej przez powstańców ze Śródmieścia. W międzyczasie żołnierze 1 Armii z grupy "Ojca Pawła" porozumieli się na migi z Niemcami, zamierzając się poddać. W tej sytuacji "O. Paweł" Józef Warszawski postanowił udać się na nieprzyjacielskie stanowiska jako parlamentariusz.
          Niemcy przyjęli kapitulację oddziału i dali 15 minut na wyjście poddających się. Oddział powstańców i żołnierzy 9 pp wraz z ludnością cywilną skupił się wokół mjr Łatyszonka i "O. Pawła". Niemcy otoczyli grupę i zaczęli rewidować, a ich wściekłość wzbudziło to, że u jednej z dziewcząt znaleziono pistolet... Dziewczynę powieszono, innych pobito i wstępnie zamierzano rozstrzelać. Sprzeciwił się temu oficer niemiecki, który wstrzymał egzekucję, twierdząc, że Niemcy nie są barbarzyńcami.



Walki na Czerniakowie od 6.09.44 do 14.09.44 (rys. Piotr Wawrzkiewicz)

          Około godziny 6, 23 września 1944r. Niemcy zaczęli ostrożnie obsadzać powstańcze pobojowisko, na którym większego oporu już nie napotkali. Kilku SS-manów zeszło do piwnic i wymordowało wszystkich rannych, którzy nie mogli wyjść o własnych siłach. Zgromadzoną oddzielnie ludność cywilną, wśród której było kilku przebranych powstańców, uformowali w kolumnę, dali eskortę i zaprowadzili na Dworzec Zachodni. Powstańców i żołnierzy 9 pp brali do niewoli.
          Życie poddających się AK-owców często zależało od niemieckiego oddziału, w którego ręce się dostali. Kryminaliści Dirlewangera i Niemcy z innych oddziałów SS zajmowali placówkę powstańczą w budynku przy ul. Solec 53, która po wyjściu grupy kpt. "Jerzego" z budynku przy ul. Wilanowskiej 1, była ostatnią obsadzoną na przyczółku. O godz. 6:00 żołnierze niemieccy podeszli pod budynek i garaże. Spośród około 30-osobowej bezbronnej już załogi tylko ppor. "Szumski" zdołał przebrać się w cywilne ubranie. Rewidujący go esesman znalazł w jego portfelu fotografię zrobioną w czasie powstania. Wściekły strzelił krótką serię w brzuch ppor. "Szumskiego".
          Księdza "Rudego" Józefa Stanka (kapelana Zgr. "Kryska") Niemcy powiesili na jego własnym szaliku. Inna wersja mówi, że była to jego stuła. Pięciu ciężko rannych powstańców także zostało powieszonych. 15 powstańców i 5 dziewcząt z grupy znajdującej się w budynku przy ul. Solec 53, Niemcy zamordowali - mężczyzn rozstrzelali, dziewczęta powiesili. Na Solcu obok posągu Syreny hitlerowcy powiesili około 30 powstańców. Penetrując zajęte już wcześniej piwnice i ruiny, Niemcy powyciągali ciała zamordowanych powstańców i cywilów. Tylko przed budynkiem Wilanowska 1 i przed "Społem" poukładano całe stosy z około 400 ciał.
          W dniu 23 września niemiecki meldunek wywiadu podawał (Kwiatkowski Maciej Józef: "W kotle na płd. od Nowego Mostu po zaciętej walce został złamany ostatni opór nieprzyjaciela, kocioł oczyszczony, łącznie z zamknięciem luki nad brzegiem Wisły. Nieprzyjaciel poniósł ciężkie straty. Wzięto do niewoli: 82 polskich legionistów, 57 bandytów, 30 uzbrojonych kobiet. Zdobyto: 3 działa ppanc. kal. 4,5, 2 ckm, 1 nkm, 12 rkm, 15 pm, 1 rusznica ppanc., 16 automatycznych kb, 37 kb, 3 lekkie granatniki, 2 plecakowe radiostacje oraz dalszych 6 plecakowych radiostacji i wielką liczbę mpi i karabinów niezdatnych do użytku."
          W nocy z 23 na 24 września z terenu Czerniakowa na wschodni brzeg ewakuowano razem około 50 osób.

"Bajka"
          "Bajka" to statek spacerowy, pełniący równolegle funkcję przystani z kawiarnią. Zacumowany w porcie czerniakowskim, w dniu 12 sierpnia został ostrzelany przez Niemców. Statek pochylił się na burtę i osiadł na płytkim w tym miejscu dnie. W ostatnich dniach walk na Czerniakowie, powstańcy znosili tutaj swoich rannych, przygotowując ich do obiecanej ewakuacji na drugi brzeg. I chociaż Tadeusz Grigo w swojej książce "Powiśle Czerniakowskie 1944" podaje jako datę zajęcia "Bajki" przez Niemców - 23 września wieczorem, kiedy Niemcy obrzucili granatami wpół - zatopiony statek, a następnie weszli na pokład i zabrali z niego powstańców. Przeczą temu wspomnienia "Czarta" (S. Lechmirowicza) z "Zośki" i "Ceśka-Lalki" (Cz. Zaborowskiego) z "Miotły".
          Według tych relacji jeszcze po 23 września na Czerniakowie pozostała grupa rannych i kontuzjowanych powstańców oraz żołnierzy 9 pp, stłoczonych na pokładzie "Bajki" oraz w najbliższej odległości na wybrzeżu. Część z nich próbowała się ratować przechodząc przez przęsła wysadzonego mostu Poniatowskiego.
          Stanisław Lechmirowicz "Czart" z "Zośki" wspomina: "Ale oto i trzeci filar, a w nim taki sam jak w poprzednim przełaz. Zagłębiam się w jego czarnym wnętrzu i spoglądam na dół. Pode mną, o dwa piętra niżej, leży zwalona jezdnia. Gładka, stroma ściana, u spodu woda - koniec. Zdrowi mogliby może spuścić się po wiązce kabli zwisających około jednego metra w lewo od otworu, ale my? Więc wracać? Nie, nie damy rady. W prawo od dziury jest nisza. W niej siedzimy długo, beznadziejnie długo... Wiktor odchodzi. Siedzę sam, tracę poczucie czasu. Naraz nisko z dołu dobiega mnie stłumiony głos Wiktora. Podrywam się niespokojnie i zbliżam do dziury. Nisko, pode mną, bulgoce przeciskająca się przez szczelinę koło filaru woda. Na zwalonym przęśle stoi Wiktor. Więc jednak, więc jednak!
          Z zapartym oddechem wychylam się z otworu, zdrową ręką chwytam za kable i spuszczam się w dół. Usiłuję powstrzymać się zdrową ręką i nogą, na próżno. Ubranie na brzuchu rwie się w strzępy, raniąc mi ciało. Już nie mogę dłużej wytrzymać z bólu, rozwieram rękę... ale nogi napotykają niespodziewane oparcie. Znużeni, potłuczeni kładziemy się na drewnianej kostce jezdni i odpoczywamy. Jest już noc. Z tyłu za nami pali się Warszawa. Gryzę wargi z bólu, dobywam resztek sił. Kręci mi się w głowie, tracę orientację i nadzieję, że będę mógł iść dalej. (...) Nieprzytomnymi oczami łapiemy zarysy żelaza, bezsilnymi rękami chwytamy się jego zimnych krawędzi i brniemy dalej... naprzód! W głowie się kręci, szumi, dzwoni. Twarze wykrzywiają się z nieludzkiego bólu, a oczy patrzą beznadziejnie na wyrastające z nagła przeszkody. Jakaś myśl bezkształtna plącze się po rozpalonej gorączką głowie. Jakieś filary, między którymi brak przęsła, wśród których leży czarna, gładka tafla wody, jawią się w rozgorączkowanej wyobraźni jak upiorny majak.
          Wsparty bezsilnie o wyrwę nawierzchni spoglądam w dół: pusta, wyjałowiona z szyn przepaść oddziela nas od filaru. Przerażone oczy szukają ratunku. Bezwolne już ciało zsuwa się gdzieś w głąb i dotyka wody. Lecz co to? Powierzchnia wody zarzucona jest szczątkami łodzi, które tworzą tu jakby sztuczny pomost. Boże! Jest ratunek! Gorączkowy wchodzimy na pogruchotane kulami, napełnione workami i amunicją łodzie. Od brzegu dzielą nas już tylko metry. Wymijamy powciskane między szczątki czółen trupy i wchodzimy na ląd. Resztką sił ściskamy się z Wiktorem i osuwamy bezsilnie na żwir. Gdzieś daleko, na drugiej stronie gra cekaem, a przed nami szybuje jasna wstęga rakiety... Zmęczone oko chwyta jeszcze błysk wynurzającego się zza filaru bagnetu. Kto idzie? - P o w s t a ń c y..."

          W taki sposób na drugi brzeg przedostali się Stanisław Lechmirowicz "Czart" i Bogdan Celiński "Wiktor" żołnierze "Zośki".



Niemieckie zdjęcie ukazujące odpalanie pocisków rakietowych z ciężkich wyrzutni Schweres Wurfgestell kaliber 28 - 32 cm. Broń ta nazwana została przez powstańców ze względu na specyficzny odgłos (zgrzyt, wycie) towarzyszący odpalaniu pocisków - "szafami" lub "krowami".

          W ostatnich dniach walk na Powiślu Czerniakowskim, wielu powstańców i żołnierzy 9 pp z rozbitych i zdezorganizowanych już oddziałów podejmowało próby przepłynięcia wpław Wisły.
          Juliusz Deczkowski "Laudański" (baon "Zośka") wspomina: "Odbiłem się mocno od pokładu "Bajki". Uczułem miły chłód wody. Mogłem się teraz napić bez ograniczeń. Dopiero, gdy przypomniałem sobie o leżących od kilku dni topielcach, woda nagle jakby zmieniła smak. (...) Każdy ruch rękoma, każde odbicie nogami zbliżało mnie do Saskiej Kępy. (...) Czułem, że nie tylko tracę siły, ale również nie jestem pewien pierwszej decyzji. Postanowiłem sprawdzić grunt. Ucieszyłem się, bo w tym miejscu głębokość wody wynosiła mniej więcej metr. (...) Oglądałem się i z większej perspektywy widziałem płonące miasto. Znów straciłem grunt pod nogami, lecz do brzegu nie było już daleko. Jeszcze kilkadziesiąt metrów płynięcia i pełzania po coraz to płytszej wodzie. Gdy usiłowałem się podnieść, uczułem bezwładne, sztywniejące ręce i nogi. Całe ciało stało się dziwnie ciężkie".
          Oprócz "Laudańskiego" na drugi brzeg wpław udało się przepłynąć m. in.: Janinie Borowskiej - Szczęsnej "Jeanette" (batalion "Parasol"), Tadeuszowi Targońskiemu (III/9 pp 3 DP), Tadeuszowi Sosińskiemu (III/9 pp 3 DP), Stanisławowi Krupie "Nicie" ("Zośka"), Henrykowi Deminetowi "Misiowi" ("Zośka"), Tadeuszowi Hoffmanowi "Krukowi" (zgrupowanie "Kryska"), Stanisławowi Komornickiemu "Nałęczowi" (104 kompania, na Czerniakowie bat. "Tum").
          Na statku "Bajka" pozostali ranni i kontuzjowani żołnierze 9 pp i AK z rozbitych oddziałów zostali wzięci do niewoli dopiero 2 października 1944r.
          Czesław Zaborowski "Cesiek-Lalka" z batalionu "Miotła" tak wspomina ostatnie dni na Czerniakowie: "Było nas około 10 jak poszliśmy do "Bajki", ludzie na czym kto mógł próbował płynąć na Pragę. Niemcy walili z granatników po Wiśle, to był deszcz granatów, co chwilę wybuch i fontanna do góry. Już zaczęło się trochę robić jaśniej, z "Błyskawicą" ściągnąłem jakiś słup i zaczęliśmy płynąć, deszcz granatów padał z wieżyczek wiaduktu Poniatowskiego, ostrzał z broni maszynowej, zaczęły nas łapać kurcze, wróciliśmy, słup jakoś podbił mnie pod "Bajkę" i gdyby nie wyciągnęli mnie berlingowcy, pewno bym się utopił. Ubrania i butów nie znalazłem, trzeba było ściągać z zabitego i w płaszczu wojskowym znalazłem miejsce na płetwie, to znaczy położyliśmy deski i można było siedząc odpoczywać. Na pokładzie statku leżeli ranni, jęczeli, przerażający widok".
          Według Czesława Zaborowskiego w tym czasie na statku było około 50 - 60 osób, m.in. ppor. berlingowiec, który jako najstarszy rangą dowodził. Oprócz tego nieczynne radiostacje i mnóstwo broni, amunicji. Zmarłych spuszczano na wodę. Żywność zdobywano gdzieś na ul. Zagórnej, wody do picia było w Wiśle pod dostatkiem. Jednak czerpać ją lepiej było przed "Bajką". 26 września, wieczorem do "Bajki" dobiło czółno z chorążym, sierżantem i saperem, którzy przypłynęli po mjr. Łatyszonka.- mieli rozkaz żywego lub umarłego przewieść na Pragę. Nikt nie wiedział, co się z nim dzieje, a widziany był ostatnio na Wilanowskiej 1. Przybyli żołnierze poszli na poszukiwania, ale nie wrócili. Przez kolejne trzy noce łódź przybijała do "Bajki" zabierając po 2 rannych. Za każdym razem przybyli pytali o berlingowców i o mjr. Łatyszonka.



Żołnierze Zgrupowania "Radosław"

          I dalej Czesław Zaborowski: "2.10, było już ciemno, przyszli na "Bajkę" trzej cywile z podniesionymi rękoma, dyżurny ich zatrzymał, a następnie doprowadził do ppor., którego traktowaliśmy jako dowódcę. Powiedzieli, że są Polakami, pracują u Niemców do grzebania zabitych i kopania umocnień, że przysłali ich Niemcy, po to abyśmy się poddali, bo za pół godziny "Bajka" będzie wysadzona, że to absolutnie nam nic nie da, że cała Warszawa się już poddała, że będziemy właściwie traktowani, że cała "Bajka" jest otoczona. Ppor. zrobił odprawę, nikt jednak pierwszy nie chciał zabrać głosu, dopiero kilku starszych wiekiem powiedziało, że w takiej sytuacji obrona nasza jest beznadziejna i należy się poddać. Nikt nie zamierzał oponować. (...) Natychmiast radiostacje, broń i amunicję spuściliśmy do wody, tylko chlupało. Wisła ładunek przyjęła, ta Wisła, która odgradzała nas od wolności. (...) Jeden z cywilów został na "Bajce", a 2 poszło do Niemców. Czekaliśmy dobre 15 minut, zegarki i obrączki niektórzy chowali do butów, co i ja zrobiłem. Przyszło tych dwóch cywili i chyba 4 Niemców (mieli opaski na rękach Herman Göring Division), a reszta Niemców zatrzymała się na górze skarpy. Niemcy, którzy weszli na "Bajkę" kazali nam pojedynczo wychodzić na ulicę."

opracowanie:Szymon Nowak
autor pracy "Przyczółek Czerniakowski 1944",
której wydanie w roku 2011
planuje Wydawnictwo Inforteditions

redakcja: Maciej Janaszek-Seydlitz

          Bibliografia:

          1. Baczko Henryk , 8 dni na lewym brzegu, Warszawa 1946;
          2. Białous Ryszard "Jerzy", Walka w pożodze, Warszawa 2000;
          3. Borkiewicz Adam, Powstanie Warszawskie. 1944. Zarys działań natury wojskowej, Warszawa 1964;
          4. Deczkowski Juliusz Bogdan "Laudański"Wspomnienia żołnierza baonu AK "Zośka", Warszawa 2004
          5. Grigo Tadeusz . Powiśle Czerniakowskie 1944, Warszawa 1989;
          6. Kwiatkowski Maciej Józef, Tu mówi powstańcza Warszawa... Dni Powstania w audycjach Polskiego Radia i dokumentach niemieckich, Warszawa 1994;
          7. Margules Józef , Przyczółki Warszawskie, Warszawa 1962;
          8. Mórawski Karol, Świerczek Lidia , Czerniaków. Warszawskie Termopile 1944, Warszawa 2001;
          9. "Pamiętniki żołnierzy baonu Zośka", Warszawa 1986;
          10. Sawicki Tadeusz , Rozkaz: zdławić powstanie. Siły zbrojne III Rzeszy w walce z Powstaniem Warszawskim 1944, Warszawa 2001;
          11. Targoński Tadeusz , Kresowiak na Czerniakowie, "Gazeta Wyborcza Stołeczna", 21 września 2004;
          12. Targoński Tadeusz , Wspomnienia, maszynopis i rękopis w posiadaniu autora;
          13. Zaborowski Czeslaw , Przyczółek czerniakowski, Biuletyn Stowarzyszenie - Klub Kawalerów Orderu Wojennego Virtuti Militari, Warszawa, Lipiec-wrzesień 2005;
          14. Zaborowski Czesław Wspomnienia rękopis w posiadaniu autora.


          Uwaga! Większą część tekstu można znaleźć w numerze 1(40)/2011 czasopisma "Militaria XX w."


Copyright © 2011 SPPW1944. Wszelkie prawa zastrzeżone.

Brak komentarzy: