http://www.tvp.pl/bialystok/reportaz/bialostocka-szkola-reportazu/wideo/jan-sokolnik/10304479
Jan Zdancewicz - sokolnik z Podlasia
"Jan od sokołów" - reportaż Izy Kosakowskiej
26 marca 2014; godz. 11:15 i 22:30
- Posłuchaj: "Jan od sokołów" - reportaż Izy Kosakowskiej
APP
Trudno jest jednoznacznie określić datę powstania sokolnictwa. Na świecie przedstawiało
to się bardzo różnie, dlatego przedstawię tu historię tej dziedziny myślistwa tylko na
ziemiach polskich. Zakłada się, że sokolnictwo zostało przejęte w Polsce od
Tatarów. Na szeroką skalę polska szlachta uprawiała je już w X i XI wieku.
Bolesław Chrobry (992-1025) sprowadził do kraju wielu zagranicznych
"ptaszników", a jego sokolarnie mieściły znaczną ilość ptaków. W
kronice Galla Anonima można znaleźć informacje o zamiłowaniu Bolesława II Śmiałego do łowów z sokołami i jego sokolich podopiecznych. Najsłynniejsze
sokolarnie za panowania Piastów znajdowały się w Łowiczu,
Niepołomicach, Miechowie i Płocku. Za sprawą Mieszka Starego (1173-1177) polowanie
z sokołami stało się przywilejem wyłącznie książąt, a późniejsze prawo pt.
"falcatio" nakładało na ludność obowiązek dostarczania wątrób
bydlęcych dla sokołów. W celu ochrony gniazd ptaków łowczych powstał dekret
nakładający na właściciela gruntów, na których takowe gniazdo się znajdowało,
obowiązek pilnowania go przed splądrowaniem. Kary za zaniedbanie były bardzo
wysokie.
Za panowania Jagiellonów sokolnictwo staje się coraz bardziej popularne i prawo do polowania zyskuje także stan rycerski.
Sokolnicy początkowo byli tylko sługami z czasem jednak stali się urzędnikami państwowymi a pozycja społeczna stawiała ich znacznie wyżej niż myśliwych.
Dalszemu rozwojowi sokolnictwa sprzyjał Stefan Batory, założył on "szkoły sokołów" i sprowadzał do nich wybitnych sokolników z zagranicy. Za panowania Batorego w Polsce układaniem sokołów w królewskich sokolarniach zajmowali się: Chylicki, Jan Krzysztopolski, Łukasz Biedrzycki, mistrz Szmalder i inni znakomici sokolnicy. Trzeba powiedzieć, że sokolnictwo było naprawdę kosztowną "rozrywką", ponieważ za dobrego sokoła król Batory płacił sumę równą wartości 120 korców pszenicy, pary dobrych koni lub trzech tucznych wołów. W XVII wieku w widowiskowych polowaniach na czaple brały udział także kobiety ze stanu szlacheckiego; w tym właśnie okresie polowania z ptakami drapieżnymi stały się bardzo popularną rozrywką elit. W XVI i XVII wieku za ułożone w Polsce sokoły można było otrzymać za granicą drogocenną porcelanę, czystej krwi konie arabskie czy kilkanaście perskich dywanów. W owych czasach średnio zamożny szlachcic miał jednego sokoła, parę rarogów lub jastrzębi. W literaturze tamtego okresu można spotkać "ślady" sokolnictwa. Tak pisze Jan Chryzostom Pasek w swych "Pamiętnikach": "miałem jastrzębia rosłego i rączego, że każdego ptaka uganiał i do najmniejszej ptaszyny się nie lenił, okraczywszy ją swymi srogimi szponami i zawsze żywieńkiego odebrał. Rzuciłeś go też na największego ptaka- i tego się nie wstydził; gęsi, kaczki, czaple, kanie, kruki uganiał tak jako przepiórki, bo ich na dzień kilka ugonił. Był tak mocny, że z zającem starym się związawszy i udusiwszy go, to czasem poprawił się i na drugi zagon podlatując za nim podnosił go od ziemi jak kuropatwę. Miałem go osiem lat póki mi nie zdechł".
XVIII i XIX wiek to stopniowy upadek sokolnictwa w Polsce. Dzieje się tak na skutek coraz częstszego używania broni palnej i co za tym idzie znacznie łatwiejszego pozyskiwania zwierzyny. Sytuację tą trafnie opisuje Wodzicki: "gdzieniegdzie napotyka się jeszcze sokoły, jako pozostałości po dawnych dworach magnatów, tułające się po kuchniach i drewutniach; straciwszy charakter i znaczenie tak, jak ich panowie". Na domiar złego w okresie rozbiorów sokolnictwo było tępione jako przyczółek polskości. Ostatecznie udało się zaborcom uśmiercić tą tradycję zupełnie. Na odrodzenie sokolnictwa w Polsce trzeba było czekać aż do 1972 roku. W tym właśnie roku powołano do życia "Gniazdo Sokolników" sekcję przy PZŁ. Początkowo obejmowała ona grupę uczniów i pracowników Technikum Leśnego w Tucholi, pracowników Stacji Badawczej PZŁ w Czempiniu, oraz kilku myśliwych-sympatyków. Szczególną rolę w odrodzeniu sokolnictwa w Polsce odegrali Czesław Sielicki (Fot.) i Zygmunt Pielowski. Obecnie "Gniazdo" liczy ok. 100 członków, lecz tylko połowa działa aktywnie.
Sokolnicy współcześni to nie tylko myśliwi, ale także hodowcy. To właśnie sokolnicy rozpoczęli akcję reintrodukcji sokoła wędrownego (Falco peregrinus). Do chwili obecnej wypuszczono ponad 100 sokołów i są już pierwsze efekty w postaci sokolich gniazd, jedno z nich znajduje się na Pałacu Kultury i Nauki w Warszawie. Dziedzina łowiectwa, jaką jest sokolnictwo nadal się rozwija i obok wspomnianej już reintrodukcji sokolnicy zajmują się edukacją przyrodniczą, ochroną ptaków drapieżnych i kultywowaniem tradycji jaką niewątpliwie jest układanie i hodowla ptaków łowczych.
Za panowania Jagiellonów sokolnictwo staje się coraz bardziej popularne i prawo do polowania zyskuje także stan rycerski.
Sokolnicy początkowo byli tylko sługami z czasem jednak stali się urzędnikami państwowymi a pozycja społeczna stawiała ich znacznie wyżej niż myśliwych.
Dalszemu rozwojowi sokolnictwa sprzyjał Stefan Batory, założył on "szkoły sokołów" i sprowadzał do nich wybitnych sokolników z zagranicy. Za panowania Batorego w Polsce układaniem sokołów w królewskich sokolarniach zajmowali się: Chylicki, Jan Krzysztopolski, Łukasz Biedrzycki, mistrz Szmalder i inni znakomici sokolnicy. Trzeba powiedzieć, że sokolnictwo było naprawdę kosztowną "rozrywką", ponieważ za dobrego sokoła król Batory płacił sumę równą wartości 120 korców pszenicy, pary dobrych koni lub trzech tucznych wołów. W XVII wieku w widowiskowych polowaniach na czaple brały udział także kobiety ze stanu szlacheckiego; w tym właśnie okresie polowania z ptakami drapieżnymi stały się bardzo popularną rozrywką elit. W XVI i XVII wieku za ułożone w Polsce sokoły można było otrzymać za granicą drogocenną porcelanę, czystej krwi konie arabskie czy kilkanaście perskich dywanów. W owych czasach średnio zamożny szlachcic miał jednego sokoła, parę rarogów lub jastrzębi. W literaturze tamtego okresu można spotkać "ślady" sokolnictwa. Tak pisze Jan Chryzostom Pasek w swych "Pamiętnikach": "miałem jastrzębia rosłego i rączego, że każdego ptaka uganiał i do najmniejszej ptaszyny się nie lenił, okraczywszy ją swymi srogimi szponami i zawsze żywieńkiego odebrał. Rzuciłeś go też na największego ptaka- i tego się nie wstydził; gęsi, kaczki, czaple, kanie, kruki uganiał tak jako przepiórki, bo ich na dzień kilka ugonił. Był tak mocny, że z zającem starym się związawszy i udusiwszy go, to czasem poprawił się i na drugi zagon podlatując za nim podnosił go od ziemi jak kuropatwę. Miałem go osiem lat póki mi nie zdechł".
XVIII i XIX wiek to stopniowy upadek sokolnictwa w Polsce. Dzieje się tak na skutek coraz częstszego używania broni palnej i co za tym idzie znacznie łatwiejszego pozyskiwania zwierzyny. Sytuację tą trafnie opisuje Wodzicki: "gdzieniegdzie napotyka się jeszcze sokoły, jako pozostałości po dawnych dworach magnatów, tułające się po kuchniach i drewutniach; straciwszy charakter i znaczenie tak, jak ich panowie". Na domiar złego w okresie rozbiorów sokolnictwo było tępione jako przyczółek polskości. Ostatecznie udało się zaborcom uśmiercić tą tradycję zupełnie. Na odrodzenie sokolnictwa w Polsce trzeba było czekać aż do 1972 roku. W tym właśnie roku powołano do życia "Gniazdo Sokolników" sekcję przy PZŁ. Początkowo obejmowała ona grupę uczniów i pracowników Technikum Leśnego w Tucholi, pracowników Stacji Badawczej PZŁ w Czempiniu, oraz kilku myśliwych-sympatyków. Szczególną rolę w odrodzeniu sokolnictwa w Polsce odegrali Czesław Sielicki (Fot.) i Zygmunt Pielowski. Obecnie "Gniazdo" liczy ok. 100 członków, lecz tylko połowa działa aktywnie.
Sokolnicy współcześni to nie tylko myśliwi, ale także hodowcy. To właśnie sokolnicy rozpoczęli akcję reintrodukcji sokoła wędrownego (Falco peregrinus). Do chwili obecnej wypuszczono ponad 100 sokołów i są już pierwsze efekty w postaci sokolich gniazd, jedno z nich znajduje się na Pałacu Kultury i Nauki w Warszawie. Dziedzina łowiectwa, jaką jest sokolnictwo nadal się rozwija i obok wspomnianej już reintrodukcji sokolnicy zajmują się edukacją przyrodniczą, ochroną ptaków drapieżnych i kultywowaniem tradycji jaką niewątpliwie jest układanie i hodowla ptaków łowczych.
Opracował: Maciej Nowogrodzki.
W sobotę 16 lutego w auli ZSLiA odbył się I Powiatowy Konkurs Wiedzy o Ptakach Drapieżnych- "Ptaki drapieżne- nasi sprzymierzeńcy". Organizatorami konkursu byli: Towarzystwo Ptaków Drapieżnych i Sokolnictwa- "Polski Zakon Sokolników", Zespół Szkół Leśnych i Agrotechnicznych, Tucholski Park Krajobrazowy, tucholska grupa OTOP-u oraz członkowie Szkolnego Koła Sokolników- "Raróg".
Konkurs odbył się w ramach obchodów XXX -lecia sokolnictwa i sygnalistki łowieckiej w Tucholskim TL. Konkurs składał się z dwóch części: pisemnej i ustnej. Część pisemna wyłoniła piątkę finalistów. W skład jury wchodzili: Remigiusz Popielarz- Dyrektor Tucholskiego Parku Krajobrazowego, Regina Wrębel- Dyrektor ZSLiA, Henryk Mąka- Sokolniczy "Gniazda Sokolników" PZŁ, Mirosław Sobkowiak– prezes Oficyny Wydawniczej- Multico oraz Mariusz Nowogrodzki- Prezes TPDiS "Polski Zakon Sokolników" a zarazem opiekun Szkolnego Koła Sokolników "Raróg”.
Przed finałem konkursu odbyło się oficjalne otwarcie rocznicowego zjazdu połączonego z występami sygnalistów, w tym Szkolnego Zespołu Sygnalistów "Jenot". Prelekcję na temat reintrodukcji sokoła wędrownego (Falco peregrinus) przedstawił Pan Janusz Sielicki- absolwent TL w Tucholi i syn nieżyjącego już Czesława Sielickiego (założyciela sokolarni w Tucholi). Pytania finałowe ujęte były w pięciu kategoriach: ochrona i prawo, morfologia, biologia, anatomia, rozpoznawanie, w każdej z nich było po pięć pytań odpowiednio za 10, 20, 30, 40, i 50 punktów. Finaliści konkursu musieli wykazać się dużą wiedzą ornitologiczną.
Konkurs wygrał Mateusz Suchomski- uczeń gimnazjum z Żalna, drugie miejsce zajął Sławomir Kus z Bysławia, trzecie Monika Jagiełka także z Bysławia, czwarte Joanna Zysnarska z Tucholi, a piąte Robert Malcachn.
Nagrody to:
- Lornetka ufundowana przez Tucholski Park Krajobrazowy,
- Termos turystyczny ufundowany przez TMPDiS- Polski Zakon Sokolników,
- Luksusowy długopis ufundowany przez firmę Husqvarna,
- Parasol ufundowany przez firmę Husqvarna, Reprodukcja obrazu ufundowana przez Panią Wiesławę Alichniewicz
Maciej Nowogrodzki.
Jednym z pierwszych ośrodków współczesnego sokolnictwa w Polsce jest Tuchola, a dokładniej Zespół Szkół Leśnych wchodzący obecnie w skład ZSLiA. W roku 1972 za sprawą Czesława Sielickiego- nauczyciela i wychowawcy w ZSL powstała szkolna sokolarnia. Sokolarnia w Tucholi jako jedno ze szkolnych "kółek" zainteresowań od początku swojego istnienia działała dzięki zainteresowaniu ze strony młodzieży szkoły "leśnej". Obecnie po trzydziestu latach swojej działalności szkolna sokolarnia przetrzymuje kilkanaście ptaków drapieżnych. Wśród nich znajduje się kilka gatunków, są to obok naszych rodzimych jastrzębi, myszołowów i sokołów wędrownych rarogi. Najstarszymi ptakami są u nas sokoły wędrowne (Falco peregrinus) no i reprezentacyjny "Bobo" , prawie dziesięcioletni myszołów zwyczajny (Buteo buteo).Trafił on w ręce sokolników, ponieważ rozbił się o druty wysokiego napięcia i uszkodził skrzydło, co uniemożliwiało mu normalne funkcjonowanie w naturze. Na wolności przeżyłby najwyżej kilka dni, a dzięki naszej opiece żyje do dziś. Jest to ptak, który towarzyszy wszystkim ważniejszym uroczystościom szkolnym.
Ze względu na łagodny charakter i co chyba najważniejsze na swoje imponujące jak na myszołowa wymiary jest ulubieńcem nie tylko dzieci, ale także dorosłych. Jastrzębie gołębiarze (Accipiter gentilis) ze względu na wrodzoną dzikość nie są przez nas tak często publicznie pokazywane jak Bobo. Należy tu zaznaczyć, że wszystkie ptaki drapieżne nie są z natury ciekawskie i raczej unikają kontaktu z człowiekiem. Jastrzębie należą tu do wybitnie dzikich. Niedawno przekazaliśmy do Ogrodu Fauny i Flory Polskiej w Myślencinku Krogulca (Accipiter nisus) ptak ten trafił do nas z uszkodzonym skrzydłem i nie był zdolny do samodzielnego lotu. Jest to gatunek znacznie łatwiejszy do układania i rehabilitacji niż jego krewniak gołębiarz, ze względu na większą ufność w stosunku do człowieka.
Rodzinę sokołowatych (gołębiarz, krogulec i myszołów należą do rodziny jastrzębiowatych) w szkolnej sokolarni reprezentują: sokół wędrowny, raróg stepowy (Falco cherrug) i raróg górski (Falco biarmicus). Sokoły wędrowne, o których już wspomniałem to para ponad dziesięcioletnich ptaków. Zostały one przekazane szkolnej sokolarni w Tucholi z Włocławka gdzie prowadzona jest akcja reintrodukcji sokołów. Para ta zakończyła proces rozmnażania (młode wychowane przez tę parę były wypuszczane na wolność) i dlatego jako nieprzydatna do reintrodukcji trafiła do nas. Sokoły są pod stałą opieką na swojej ptasiej „emeryturze” .
Gdyby było to możliwe ptaki te zostały by zwrócone przez nas naturze. Niestety ze względu na wiek szansa na to, że ptaki te poradzą sobie w środowisku jest znikoma. Rarogi stepowe i górskie są układane i w sezonie tj. od września do kwietnia "latamy" z nimi. Latanie polega na puszczeniu ptaka luzem. Po skończonym treningu wraca on do nas po jedzenie. Układanie poszczególnych gatunków różni się od siebie dość znacznie i zależne jest od naturalnych skłonności danego gatunku. Dodatkowo pod uwagę należy wziąć to czy ptak jest zdrowy (ptaki z hodowli) czy też podlegać ma rehabilitacji (ptaki przyniesione z wolności- chore lub okaleczone).
Postępowanie z tymi pierwszymi jest stosunkowo prostsze niż z ptakami chorymi bądź okaleczonymi, ale nawet ptak zdrowy wymaga indywidualnego postępowania. Sokolnictwo to nie jak się niektórym wydaje tylko dobra zabawa. Niezaprzeczalnie przynosi wiele satysfakcji, ale nie należy zapominać, że aby nie zrobić ptakowi krzywdy trzeba się wiele nauczyć. W naszej sokolarni od lat panuje zasada, że pierwszoklasiści nie układają ptaków, uczą się prawa łowieckiego, morfologii, biologii oraz chorób ptaków i dopiero na końcu układania. Oczywiście mają bliski kontakt z ptakami, lecz zawsze pod okiem starszego kolegi lub koleżanki. Podstawą takiego postępowania jest chyba słuszny pogląd, że najważniejsze jest zdrowie ptaka, za którego jesteśmy odpowiedzialni. Jak wiadomo ptaki w sokolarni są od nas w pełni zależne a braki w wiedzy opiekuna mogą im bardzo zaszkodzić. W sokolarni oprócz codziennych czynności jak karmienie, zmiana wody do kąpieli czy bieżącej kontroli stanu zdrowotnego naszych podopiecznych zajmujemy się także: rehabilitacją, pokazami, edukacją, pomagamy w reintrodukcji sokoła wędrownego.
Rehabilitacja polega na przywracaniu naturze przyniesionych do nas ptaków. Czasami proces ten jest krótki i polega tylko na podkarmieniu osłabionego drapieżnika, czasem jest on skomplikowany i trwa kilka sezonów. Zdarza się jednak i tak, że z różnych powodów jest niemożliwy do przeprowadzenia i ptak zostaje w naszych rękach bądź trafia do ogrodu zoologicznego. Do tej pory wypuściliśmy już kilkadziesiąt ptaków w tym najwięcej jastrzębi, myszołowów oraz pustułek (Falco tinnunculus). Kilka ptaków jak Bobo czy Rocky (jastrząb) pozostały u nas ze względu na trwałe uszkodzenia, co czyni je niezdolnymi do życia na wolności. Pokazy są prezentacją zdolności lotniczych naszych ptaków oraz sprawdzianem umiejętności sokolnika, ukazują także jak wygląda dany ptak w swoim żywiole-powietrzu.
Edukacja obejmuje prelekcję na temat ptasich drapieżców, ich gatunków, postępowania ze znalezionymi rannymi ptakami, oraz przybliżenie ich funkcji w przyrodzie. Prowadzimy ją przede wszystkim w szkołach by uświadomić młodzieży, że ptaki drapieżne to nie tylko (rehabilitowany krogulec) bezwzględne szkodniki, ale także ważny element ekosystemu. Bez skrzydlatych drapieżników populacje ptactwa jak i drobnych ssaków uległy by znacznemu osłabieniu, dlatego należy chronić ptaki drapieżne, szczególnie na terenach rolniczych gdyż na nich właśnie z rąk ludzi ginie najwięcej tych drapieżników.
Reintrodukcja polega na wprowadzeniu gatunku, który już kiedyś występował na danym obszarze, lecz z różnych przyczyn wyginął. W latach pięćdziesiątych sokół wędrowny zaczął znikać z naszego środowiska na skutek działalności człowieka. Bezpośrednią przyczyną było DDT, związek ten odkładał się w ciele ptaków, które składały jaja ze zbyt cienką skorupką. Jaja nie wytrzymywały ciężaru wysiadującej samicy i ulegały zgnieceniu. Obecnie sokolnicy z Tucholi pomagają w pilnowaniu gniazd, w których prowadzona jest reintrodukcja. (reintrodukowane sokoły wędrowne) Stała opieka nad młodymi jest konieczna by uchronić je przed innymi drapieżnikami jak też przed wścibskimi i często bezmyślnymi ludźmi. Zajmujemy się także wieloma innymi dziedzinami związanymi z ptakami drapieżnymi a nasze zainteresowania nie kończą się na szkolnej sokolarni- większość z członków naszej sokolarni należy do ogólnopolskich organizacji sokolniczych: "Gniazda Sokolników" i "Towarzystwa Miłośników Ptaków Drapieżnych i Sokolnictwa".
Opracowanie: Maciej Nowogrodzki.