2014-12-20 12:11
W polityce nie jest sztuką mieć rację - ale
pociągnąć za sobą ludzi, którzy tej racji nie widzą lub nie chcą
widzieć. Dlatego trzeba używać instrumentów, które pozornie wydają się
nieskuteczne. W przeciwnym wypadku zostajemy wyizolowani ze
społeczeństwa, a to oznacza śmierć dla każdego walczącego z dyktaturą.
Jej obalenie musi poprzedzać całkowita delegitymizacja systemu w oczach
społeczeństwa i powszechne przekonanie o możliwości jego pokonania.
Musimy więc używać narzędzi, które takie przekonanie wywołają.
Po stronie niepodległościowej zyskuje na popularności przekonanie, że
skoro wybory były, są i BĘDĄ sfałszowane, nie ma sensu brać w nich
udziału lecz postawić na kryterium uliczne, do którego obecnie nie ma
jednak chętnych. Podobnie, po co składać protesty wyborcze, skoro rolą
sądów jest tuszowanie fałszerstw wyborczych i generalnie obrona
dyktatury, represjonowanie opozycji i kneblowanie wolnego słowa.
Jest to myślenie dogmatyczne, gdyż wybiera narzędzie słuszne
ideologicznie, a nie skuteczne, przez co nie osiągniemy sprawiedliwych
celów.
Bojkot nie będzie zauważony, gdyż nic łatwiejszego jak sfałszować
wskaźnik frekwencji, skoro można wydrukować całe wybory. Sądy zaś nie
będą miały okazji by się dyskredytować swoimi decyzjami.
Przeciwnicy bojkotu i obywatelskiego nieposłuszeństwa sądzą, że
siedzenie cicho i demonstrowanie grzeczności i rozsądku w sytuacji braku
sytuacji rewolucyjnej pozwoli zyskać szersze poparcie. Ludzie będą
masowo głosowali, wiedząc, że partia rozsądku pozwoli te głosy
sfałszować i będzie demonstrować swe posłuszeństwo, stając w jednym
szeregu z reżymem przeciwko nielicznym nieposłusznym, dzięki czemu
wyborcy się nie przestraszą i nie uciekną.
Zdelegitymizować dyktaturę
Udział w głosowaniu jest konieczny, nie po to by wygrać kartą wyborczą,
gdyż fałszerze czuwają, ale jako sposób na delegitymizację dyktatury.
Głosuje się by zmusić władze do fałszowania na masową skalę
niekorzystnych dla nich wyników, a następnie użyć tego faktu jako
katalizatora protestów i powód do obywatelskiego nieposłuszeństwa i
dyskredytacji dyktatury na forum międzynarodowym, a zwłaszcza u jej
zachodnich sponsorów. Ta walka przeciw fałszerstwom ma być środkiem do
mobilizacji społeczeństwa.
Oczywiście konieczne jest samodzielne policzenie oddanych głosów,
publikowanie składów komisji, gdzie doszło do fałszerstw, szeroka
kampania dyskredytacji fałszerzy, itp.
Dlatego należało demonstrować zaraz po I turze pod hasłem: żądamy
powtórzenia sfałszowanych wyborów i wezwać do głosowania w II turze pod
hasłem: nie pozwolimy sfałszować II tury. Protest o 3 tygodnie
późniejszy, gdy napięcie opadło, służył jedynie neutralizacji radykałów.
Podobnie masowe zalewanie sądów protestami ma służyć nie uzyskaniu
sprawiedliwych wyroków, bo to niemożliwe, ale dyskredytacji sądów w
kraju i zagranicą. Sądy będą musiały tuszować fałszerstwa i o to właśnie
nam chodzi. Im większa będzie skala tego bezprawia, tym większe
możliwości delegitymizacji dyktatury. Dlatego teraz należy założyć Ruch
przeciw fałszerstwom wyborczym na jak najszerszej, niepartyjnej bazie,
choć bez wariatów, którzy po stronie patriotycznej występują w
wyjątkowym skupieniu.
Argument, iż musimy być grzeczni rezygnując z obywatelskiego
nieposłuszeństwa, bo zdelegalizują partię oznacza uleganie szantażowi, a
więc przegraną. A niech zdelegalizują. Trzeba obnażyć dyktatorski
charakter władzy, uniemożliwić jej krycie sią za manipulacją i
wykorzystać to na arenie międzynarodowej.
Władzę należy postawić wobec alternatywy: albo zezwalacie na uczciwe
wybory i tracicie rządy, albo masowo fałszujecie wybory, uciekacie się
do represji i nagiej siły i macie problemy z buntem w kraju, a w Unii za
nieskuteczność w stosowaniu fasadowej demokracji.
PKW
Zajęcie PKW otworzyło dyskusję na sensem akcji obywatelskiego nieposłuszeństwa. Nasuwają się trzy uwagi.
Kluczową sprawą jest zawsze kto będzie symbolem protestu. Powinien on
uderzać w symbole przeciwnika, a nie ośmieszać naszą stronę. Nikt nie
będzie analizował jak bardzo pluralistyczne było kierownictwo protestu,
ani która część haseł była słuszna. Twarzą protestu był Grzegorz Braun,
twierdzący od 2 lat, że trzeba się powstrzymać od wszelkiego działania,
gdyż wszystko jest prowokacją niemiecką, na Polskę czyhają Żydzi i
Amerykanie, a my powinniśmy modlić się o króla. Mieliśmy już króla
Mikołaja I, ale według Brauna zdetronizowaliśmy go w wyniku prowokacji
masonów.
Jest oczywiste, że akcja ta została odebrana przez wielu jako
prowokacja. Choć gdy okazało się, że Ruch Narodowy uniemożliwił
młodzieży wejście do budynku, a Korwin zaczął nawoływać do protestu ale
za rok, stało się jasne, że nie mamy do czynienia z próbą wylansowania
alternatywnej opozycji. Dlatego należało spokojnie poczekać i w ogóle
nie zabierać głosu. Odcięcie się odebrano jako deklarację posłuszeństwa
wobec dyktatury fałszerzy i słabości.
Gdyby zaś doszło do zajęcia budynku przez kilkaset osób, wtedy
należałoby się włączyć. Sztuką nie jest odcinanie się od nie swoich
akcji ale przejmowanie ich i prowadzenie we właściwym kierunku.
Aparat – wróg czy sojusznik
Działalności politycznej na skalę kraju nie można prowadzić bez aparatu.
Ten zaś ma własne interesy, w tym najważniejszy - nie dopuszczenie do
konkurencji. Może go realizować, gdy kierownictwo nie rozlicza lokalnych
przywódców za brak skuteczności. Jeśli aparat jest bierny i wyprany z
elementów twórczych, konsekwencją jest marazm. Stąd dogmatycy wyciągają
wniosek, iż skoro aparat PiS jest przeszkodą w walce, należy PiS
zastąpić nową formacją.
PiS powstał w połowie 2001 roku i rozwinął się, gdy w 2002 roku w pełni
rozgorzała walka wewnątrz oligarchii, czego objawem była afery Rywina i
powstanie kolejnych komisji sejmowych w latach 2003-2004. W powstałej
próżni i przy czasowym osłabieniu kontroli mógł powstać PiS. Taka
sytuacja już się nie powtórzy, więc nowej ogólnopolskiej partii nie da
się utworzyć wobec kontroli wszystkich zasobów przez władzę i
działalności służb, których celem jest rozbijanie opozycji i tworzenie
lub lansowanie ugrupowań kontrolowanych celem kanalizacji
niezadowolenia, zwłaszcza młodych.
Naszym zadaniem powinno być wstrząśnięcie aparatem PiSu celem zmuszenia
go do otwarcia się i działania. Trzeba u niego wywołać strach o utratę
pozycji tworząc niezależny ruch młodzieżowy, który jednocześnie uratuje
kolejne pokolenie przed wyprowadzeniem na manowce przez Ruch Narodowy i
Korwinistów. Drugie zagrożenie powinien stwarzać całkowicie samodzielny
Ruch przeciw fałszerstwom wyborczym.
Rozkład partii może spowodować, że po niej już nic nie powstanie.
Policja medialna
Opozycja występuje w charakterze grzecznej zwierzyny łownej w mediach
reżymowych nie tylko ze wzglądu na ego osobnicze, ale jako argument
podstawowy twierdzi, iż inaczej nie dotarłaby do społeczeństwa, a
uległość ma powodować, że wypada dobrze.
W konsekwencji przypomina zarzynanego kurczaka, który dziękuje, że
będzie daniem jakiejś kłamczuchy czy złodzieja. Aby dotrzeć do
społeczeństwa trzeba najpierw wygrać walkę z policją medialną, dlatego
atak na reżymowych funkcjonariuszy musi być pierwszym zadaniem. Powinien
on się zaczynać od pierwszego zdania rozmowy. Policjanci medialni czują
się bowiem bezkarnie, ale są tchórzami, których tylko strach przed
spotkaniem z opozycją może powstrzymać przed nikczemnością.
Takie występy nie mogą być dziełem jednostki ale zespołu. Trzeba
przygotować profile psychologiczne policjantów, dossier ich wypowiedzi,
zachowania i decyzji, które podejmowali w momentach decydujących
politycznie. Oni muszą się bać spotkania z nami. Tylko wtedy ze strachu
przed publicznym ośmieszeniem, zaczną gorzej wykonywać rozkazy, a więc
staną się dysfunkcjonalni dla systemu. Dopiero wówczas będziemy mieli
okazję przekazać cokolwiek społeczeństwu.
Podobnie należy postępować wobec sędziów i prokuratorów. Jeśli uda się
osłabić ich gorliwość w służbie dyktatury, wybijemy jej zęby. Do tej
roboty potrzebni są oficerowie liniowi, a nie ugrzecznione ciamajdy.
Umiędzynarodowienie
Zachód, a zwłaszcza Niemcy, popierają fałszowanie wyborów i stosowanie
represji wobec opozycji byle tylko obóz niepodległościowy pozostał na
marginesie, pod warunkiem wszakże, iż nie jest to widoczne. Zakłamanie i
zachowanie pozorów jest bowiem w Unii najważniejsze. Dlatego prowadząc
kampanię ukazującą nie tylko fałszerstwa wyborcze, ale także działania
prokuratury i sądów jako organów sankcjonujących fałszerstwa i
represjonujących dziennikarzy, a jednocześnie chroniących aferzystów i
korupcję, utrudnimy zachodnim gwarantom poparcie niedemokratycznych
rządów. Tu nie chodzi tylko fałszerstwa ale o funkcjonowanie aparatu
bezprawia, stojącego na straży dyktatury w Polsce. Sędziowie przechodzą
już z fazy demoralizacji w fazę degeneracji.
Niezależnie od formy, przekaz wysłany na Zachód musi być jasny:
popieracie cwaniaków, którzy nie tylko was skompromitują, ale doprowadzą
do destabilizacji kraju w środku Europy, co oznacza dla was kłopoty.
Lepiej więc będzie dla was, jeżeli dojdziemy do porozumienia, gdyż w
przeciwnym wypadku wasze koszty będą większe.
Nie możemy walczyć na dwa zewnętrzne fronty, dlatego porozumienie z
zachodnimi sponsorami cwaniaków żerujących na Polsce jest konieczne, ale
nie za cenę ich wymiany na takich samych tylko z innej grupy. Ważne są
więc jego warunki. Będą on tym lepsze dla nas, im bardziej głośną
kampanię uda nam się zorganizować na Zachodzie. Trzeba z jego zakłamania
uczynić narzędzie walki o nasze interesy.
Odbudowa ducha
Podstawą trwałości dyktatury jest przekonanie, iż jakakolwiek zmiana
jest niemożliwa, zaś opór pociągnie za sobą jeszcze większe koszty
dlatego jest nie tylko bezcelowy ale także szkodliwy. Zło zawsze
zwycięży, pozostaje więc podporządkowanie się lub wyjazd.
Odpowiedzieć na to należy modą, a nawet kultem bohaterstwa. Musimy
popularyzować tradycje walki z tyranią, bo analogie są zaraźliwe. Tak
wyśmiewany kult bohaterszczyzny jest nam potrzebny jak powietrze.
Wielką rolą ma tu popularyzowanie naszych powstań narodowych i walki
Polaków o wolność innych narodów. Ludzie przekonani o bezsensowności
walki nie stawią oporu dyktaturze, lecz będą się nieustannie
zastanawiali czy dane posunięcie się opłaca. Dlatego trzeba powrócić do
obchodów rocznic wszystkich powstań i tworzyć na ten temat dzieła
popkultury. Wytworzyć poczucie elitarności osób zaangażowanych w
przywracanie pamięci narodowej.
Poczucie dumy i godności
Podobnie jak w czasach PRL rządy żerujące na Polsce czerpią swą
faktyczną legitymizację z przekonania, iż swoim służalstwem wobec Rosji
gwarantują nam bezpieczeństwo, natomiast jakikolwiek opór i obrona
własnych interesów nieuchronnie doprowadzi do moskiewskiej inwazji.
Chcesz żyć bezpiecznie – bądź naszym niewolnikiem – mówią gangsterzy jak
niegdyś sekretarze. Nieustanne straszenie Rosją, która rzekomo wszystko
może, przetrzyma każdy kryzys, zawsze wygra, a my zawsze zostaniemy jej
rzuceni na pożarcie, a przecież byliśmy, jesteśmy i będziemy słabsi,
dlatego tylko uległość może nas uratować jest podstawowym instrumentem
zarządzania społeczeństwem.
Należy przeciwstawić temu powrót do wielkiej historii. Wskazywać, że
jako JEDYNI byliśmy już w Moskwie dwa razy, pokonaliśmy ją nie raz,
pokonamy ponownie. Należy nieustannie eksponować wszystkie nasze
zwycięstwa nad Rosją. Organizować uroczystości rocznicowe, np. zdobycia
Smoleńska. Ukazywać na słabość gospodarczą Rosji i możliwość jej
pokonania oraz nieuchronność upadku, którego konsekwencje będą musieli
ponieśś moskiewscy służalcy u nas.
Na niemiecką kampanię obciążania Polaków odpowiedzialnością za holocaust należy odpowiedzieć przypomnieniem niemieckich win.
Środkiem powinny byś nie tylko dzieła literackie czy filmowe ale przede
wszystkim gry internetowe, zabawy, piosenki, utwory popkultury. Bez
odwołania się do emocji, niczego nie osiągniemy.
Wola siły
Przekonanie, że leminga można przekonać dowodzi całkowitego
niezrozumienia sytuacji. Tu nie chodzi o żadne argumenty. Leming kieruje
się trzema zasadami:
- być zawsze z władzą, bo ona może wszystko, ona daje i odbiera,
- silniejsi zwyciężają i bycie po ich stronie zapewnia wyższy status,
- własną miernotę może pokryć poczuciem wyższości, a to rodzi się z pogardy dla Polski i polskości.
Trzeba zniszczyć te trzy przekonania.
Powinniśmy przedstawiać władzę jako nieuchronnie zbliżającą się do
upadku, słabą, która porzuci swych służalców, a pośrednio oni zapłacą za jej
zbrodnie.
Należy pokazywać naszą siłę i nieuchronność zwycięstwa. Gdy leming
zobaczy 300 tys. marsz, przemówi to do niego bardziej niż tona
artykułów, zwłaszcza że na ogół jest funkcjonalnym analfabetą.
Trzeba stworzyć modę na pogardę dla lemingów utożsamianych ze służalcami
obozu władzy, umocnić przekonanie o ich gorszości i ukazać ich niższość
intelektualną i kulturalną.
To jest krwawa wojna o wolność i Polskę z bezwzględnym i zdemoralizowanym
przeciwnikiem. Nie ma w niej miejsca dla słabeuszy. Wszelka lękliwość
niechaj tu zamiera.
Józef Darski
GPC z 20 grudnia 2014 roku
Polemika - w artykule: