- ANTISOZIALISTISCHE ELEMENTE -
*** TA MI OTO PRZYPADŁA KRAINA
I CHCE BÓG, BYM W MILCZENIU TU ŻYŁ *
ZA TEN GRZECH, ŻE WIDZIAŁEM KAINA
ALE ZABIĆ NIE MIAŁEM GO SIŁ ***
" DESPOTYZM przemawia dyskretnie,
w ludzkim społeczeństwie każda
rzecz ma dwoje imion. "
********************
Maria Dąbrowska 17-VI-1947r.: "UB, sądownictwo są całkowicie w ręku żydów. W ciągu tych przeszło dwu lat ani jeden żyd nie miał procesu politycznego. Żydzi osądzają i na kaźń wydają Polaków"
Jacek Karpiński polski inżynier elektroniki i informatyki, żołnierz
Szarych Szeregów w batalionie „Zośka”, uczestnik powstania
warszawskiego, trzykrotnie odznaczony Krzyżem Walecznych. Projektant
minikomputera K-202.
Podczas gdy w latach 70. inne komputery dopiero powstawały i były
wielkości szafy, ich pamięć była bardzo mała oraz koszt produkcji był
ogromny, polski Gates i Jobs, bo śmiało, można uznać za takiego Jacka Karpińskiego, wymyślił komputer, który był tak genialnym wynalazkiem, że władze komunistyczne się go po prostu przestraszyły…
„Jacek Karpiński pracował prędko i
trochę chaotycznie – jakby się bał, że za chwilę zapomni o tym, co
przed chwilą wpadło mu do głowy. Gdy skończył jedną rzecz, natychmiast
zaczynał następną.
Zaaferowany nowym wynalazkiem, spał w biurze w śpiworze, żeby nie marnować czasu na dojazdy. Zapominał wtedy nawet o jedzeniu.”
Taki fragment możemy przeczytać w książce „Pionierzy, czyli poczet niewiarygodnie pracowitych Polaków”.
Jacek Karpiński – geniusz informatyki, wielki elektronik, wynalazca wszechczasów
W sieci można znaleźć wiele tekstów o Jacku Karpińskim, każdy z nich dodaje nowe informacje. Niemożliwe jest w skrócie opisać to, czego dokonał ten człowiek w ciągu jednego życia.
Jacek Karpiński urodził się 9 kwietnia 1927 roku, w Turynie, w czasie II wojny światowej działał w Szarych Szeregach, a konkretnie w batalionie „Zośka”, w którym dowodził pierwszą sekcją, drugą objął jego słynny przyjaciel Kamil Baczyński.
W 1944 roku podczas walki w Powstaniu Warszawskim
kula utknęła mu w kręgosłupie, z trudem chodził o dwu laskach, siłą woli
wrócił do zdrowia i samodzielnego poruszania się. Kuli nigdy nie
usunięto.
Rok1957 – Jacek Karpiński konstruuje pierwszą zdumiewającą maszynę do prognozowania pogody o wdzięcznej nazwie AAH.
Rok1959 – nasz polski Gates/Jobs tworzy prekursor komputera – pierwszy na świecie tranzystorowy analizator równań różniczkowych AKAT-1.
Rok1960 – wygrywa ogólnoświatowy
konkurs Unesco dla młodych naukowców (6 stypendiów na 200 kandydatów!) i
w nagrodę wyjeżdża na dwuletnie studia na Harvardzie i w
najsłynniejszej uczelni technicznej świata – MIT
Oczywiście za granicą natychmiast się na nim poznano. Otrzymywał propozycje, by zostać na uczelni, stworzyć własny instytut (!), pracować dla IBM.
Niestety, Jacek Karpiński wybrał drogę dużo cięższą i bardzo smutną.
Wrócił do Polski, by doświadczyć szykan, upokorzeń, biedy i ludzkiej
podłości.
Mam w życiu i cholerne szczęście, i
piekielnego pecha. Pech jest taki, że kocham swój kraj, jakikolwiek by
on był. Szczęście – że przeżyłem w Polsce i wojnę, i komunizm. Podczas
wojny mnie nie zabili, podczas komuny nie zniszczyli w więzieniach.
(…) Gdybym posłuchał Amerykanów, to świat miałby peceta o 10 – 15 lat wcześniej. (nto)
Rok 1964 – powstaje Perceptron – maszyna ucząca się,
oparta na sieciach neuronowych, która rozpoznawała otoczenie za pomocą
kamery (jeśli zarejestrowała trójkąt, już zawsze go pamiętała i
rozpoznawała ponownie).
Nie wiem, czy można to nazwać
patriotyzmem, ale ja po prostu chciałem pracować dla Polski. Zawsze
wierzyłem, że ruscy kiedyś sobie pójdą. A technologia zostanie.
Poza tym uważałem, że to nie
byłoby w porządku – wyjechać na delegację i zostać. Spotkałem Polaków,
którzy tak postąpili, i nie sądziłem, żeby to było uczciwe. Wiedziałem,
że w PRL będę żył w niewoli, ale wierzyłem też, że normy moralne
obowiązują niezależnie od sytuacji.
I jeszcze jedno: nie mogłem zostawić mojej mamy. (fakt)
(Wikicytaty)
Rok 1965 – w ciągu trzech tygodni zaprojektował i stworzył skaner do analizy fotografii zderzeń cząstek elementarnych na kliszach CERN.
1965-68 – powstaje komputer KAR-65 – stworzony do obróbki tychże zdjęć;
Był to „pierwszy w Europie system asynchroniczny, ze zmiennym
przecinkiem, 100 tys. operacji na sekundę”. Był też maszyną nie do
zdarcia – Kar-65 był sprawny i pracował 20 lat, co było rekordem
światowym.
Poza tym był 30-krotnie tańszy niż 2 razy wolniejsze wtedy komputery Odra. Kosztował 6 mln złotych, podczas gdy każda Odra kosztowała 200 mln złotych.
Jacek Karpiński – polski Gates – Jobs wymyśla pierwszego peceta, na 10 lat przed IBM
Rok 1970 – na świat przychodzi minikomputer K-202 – największy wynalazek naszego polskiego Gatesa-Jobsa, prototyp peceta wielkości walizki.
K-202 wykonywał milion operacji na sekundę i jako pierwszy na świecie wykorzystywał adresowanie stronicowe, powszechnie stosowane do dzisiaj. A do tego był szybszy niż wyprodukowane 10 lat później komputery IBM PC.
Ówczesne komputery miały 64 kilobajty pamięci, K-202 – 8 megabajtów!
Dziś system adresowania stronicowego stosuje 90 proc. urządzeń na świecie, niestety Jacek Karpiński nie tylko dzielił się swobodnie z innymi inżynierami swym genialnym rozwiązaniem (Amerykanie koniecznie chcieli wiedzieć, jak dokonał tego cudu), ale również go nie opatentował.
W połowie lat 60. jeden z moich
amerykańskich kolegów powiedział mi o Polaku, który należał do szóstki
ludzi wyprzedzających cały świat. Ten Polak zwał się podobno Jack
Karpiński. Niestety, nikt o nim niczego nie wiedział” (fakt)
– pisał o Karpińskim Stefan Bratkowski, dziennikarz i popularyzator techniki.
Rok1971 – Początek końca, czyli Międzynarodowe Targi Poznańskie; K-202 zostaje wystawiony obok stoiska 8-mio bitowej Odry Elwro.
To początek politycznych świństw, których ofiarą jest nie tylko Jacek Karpiński, ale – jak zwykle i po raz któryś z rzędu – interes ekonomiczny i polityczny Polski.
W międzyczasie K-202 został zaprezentowany w Londynie i, oczywiście,
natychmiast doceniony. Błyskawicznie zaproponowano jego masową
produkcję na Zachodzie, ale Jacek Karpiński odmówił.
“Jak głupi, zakichany patriota,
powiedziałem dziękuję, włożyłem brytyjskie opinie do kieszeni i wróciłem
do Polski (…). Koniec końców okazało się, że produkować można, ale ani
MERA ani Komitet nie dadzą pieniędzy (…) Stefan [Bratkowski]
zaproponował układ: brytyjskie pieniądze, sprzedaż i marketing –
konstrukcja i produkcja w Polsce. To było dla wszystkich do przyjęcia” –
opisywał później. (fakt)
Rok1972 – rusza produkcja K-202 w Zakładzie Minikomputerów
– Zakłady Mera podpisały umowę z
brytyjskimi partnerami. Anglicy dawali dewizy, my: miejsce i ludzi do
produkcji – wspomina polski wynalazca. – Byłem szczęśliwy. Stworzyłem
własny zespół młodych, wybitnych zapaleńców. Pracowaliśmy po kilkanaście
godzin na dobę, nocami i dniami siedzieliśmy w laboratoriach
technicznych.
I stworzyliśmy to, o co chodziło: komputer, który można było schować do pudełka po butach… (nto)
15 Sztuk trafiło za granicę, drugie 15 zainstalowano w dużych
instytucjach krajowych – Użytkownicy byli zachwyceni, zamówiono 3000
sztuk.
Gdy w produkcji znalazło się kolejnych 200, zakład niespodziewanie
zamknięto, a Jacek Karpiński został wyrzucony z pracy z zakazem budowy
komputerów (!) oraz oczywiście z zakazem wyjazdu do USA. Podobno z
zakładu wyprowadzono go (po uprzednim przeszukaniu) pod karabinami.
Sprowadzenie do polityki i polska zawiść
ZSRR zarządziło produkcję prymitywnego komputera RIAD (skradziona
technologia IBM360), który narzucono całemu Układowi Warszawskiemu.
Poza tym władze bolała współpraca z zachodnim kapitałem.
Po drugie polityka personalna.
Jacek Karpiński miał cięty język, nie umiał i nie chciał się układać.
„Pana wiedza wystarczyłaby co najwyżej do budowy nocników” to jeden z
najczęściej przytaczanych w internecie szlagierów jego autorstwa.
Polityka – to jedno. Ale przede wszystkim ohydna polska zawiść.
Komu przeszkadzał wymyślony w
Polsce pierwszy minikomputer? Jacek Karpiński nie ma wątpliwości –
partyjnym decydentom z wrocławskiego Elwro, którzy nie potrafili mu
wybaczyć ani komputera KAR-65, ani sukcesu z K-202. (nto)
Produkujący Odry zakład Elwro zatrudniał wówczas 6 000 pracowników, Instytut Maszyn Matematycznych, gdzie pracował Karpiński tylko 200.
Wkład dolarowy do K-202 wynosił ok. 1800 $, do Odry ok. 30 000 $.
Towarzysze z Elwro zwrócili się do towarzyszy z władz (podobno do
premiera Jaroszewicza) po pomoc i towarzysze towarzyszom pomogli.
Interes Polski i czyjś zasłużony sukces to nie były (i nadal
nie są) kwestie mające jakąkolwiek wartość w tym kraju – zwłaszcza dla
polityków, ale niestety nie tylko dla nich…
Okropne mi robili świństwa.
Starałem się o autonomię dla mojego Zakładu. Nic z tego nie wyszło,
przenieśli mnie do Instytutu Maszyn Matematycznych.
Musieli mnie zniszczyć, bo
ośmieszałem i ELWRO, i IMM. ELWRO zatrudniało 6 tysięcy ludzi, IMM –
700. I nie potrafili zrobić żadnej przyzwoitej maszyny. (…) U mnie w
1973 pracowało raptem 200 osób” – żalił się Karpiński. (nto)
Komputer, który nie może istnieć…
W roku 1972 do Polski przyjechał z
całą delegacją główny konstruktor RIAD-a – Ławronow. Obejrzał K-202 i
powiedział: „niemożliwe, taka maszyna musi zająć całą ścianę dużego
pomieszczenia”.
Po paru tygodniach komisja stwierdziła, że projekt nie nadaje się do realizacji, bo technologii, jaką proponuję nie ma i być nie może. Jakby mogła być, Amerykanie na pewno by ją już wykorzystali” – czytamy w jego dziennikach. (fakt)
A skoro sowieckie, bezmózgie „autorytety” powiedziały, że K-202 jest niemożliwy, to znaczy, że nie ma sensu go produkować.
Rok 1978 – Jacek Karpiński poddaje się i wyjeżdża na
Mazury hodować świnie. Twierdzi, że woli te prawdziwe od ludzkich.
Prestiżowe oferty pracy wciąż czekają na niego na Zachodzie, ale na jego
teczce widnieje napis “Nie wydawać paszportu. Powód: sabotażysta i
dywersant gospodarczy”.
Rok1980 – “W konkursie na
dyrektora MERY, mimo że dostał 90 proc. głosów, Ministerstwo Przemysłu
nie zaakceptowało wyboru. Dostał wprawdzie inną propozycję, ale na nią z
kolei nie wyraziło zgody KC”. (prestiz.info)
1981 – wyjazd do Szwajcarii i tam: praca w fabryce magnetofonów, potem kolejny
wynalazek cyfrowy i analogowy synchronizator dźwięku (robot sterowany
głosem) i ręczny skaner Pen-Reader (czytnik pisma ręcznego), który wyprzedzał japońskie konstrukcje o przeszło półtora roku.
Niestety Polska zniszczyła go całkowicie…
Rok 1990 – powrót Jacka Karpińskiego do Polski i ostateczny koniec jego marzeń.
Jacek Karpiński został oszukany przez BRE Bank przy kredycie na fabryczkę Pen-Readerów.
Bank nie wypłacił mu kolejnych transz, zabrał dom wzięty pod zastaw, a w
międzyczasie, jakby tego było mało, jego zakład został okradziony.
Żeby się ratować zaprojektował jeszcze miniaturową kasę fiskalną i ponownie został oszukany przez kontrahentów (Libella i Apator).
W rezultacie Jacek Karpiński został bez pieniędzy, bez zakładu i bez
domu (usłużny bank zlicytował wszystko za bezcen) oraz z kredytem.
Jako potencjalny miliarder, który w Polsce stracił wszystko, powrócił do Szwajcarii. Tam wraz z synem, w pół roku, zaprojektował specjalistyczny skaner do sprawdzania ksiąg rachunkowych.
Po czym szybko wrócił, bo Polskę kochał nade wszystko. Zamieszkał we
Wrocławiu, w małej kawalerce, gdzie schorowany zmarł w wieku 83 lat.
(…)
Gdyby Jacek Karpiński podczas
studiów w USA skorzystał z propozycji i został tam na stałe, byłby
bardzo bogaty i dzisiaj obok Gatesa i Jobsa wymieniany jako największy z
twórców nowych technologii. Zamiast szykan w kraju i życia w biedzie.
Gdyby nie zawiść i konformistyczna postawa władz PRL Jacek Karpiński byłby bogaty, a Polska liderem w rozwoju nowych technologii.
Gdyby BRE Bank działał
doradczo i strategicznie, i nie wstrzymał kredytu na produkcję
Pen-Readerów sam zarobiłby krocie, a nie za bezcen pozbawił Karpińskiego
środków do życia i dachu nad głową.
Gdyby, o czym niewielu zapewne wie, opracowana już w 1989
r. przez Jacka Karpińskiego konstrukcja operatorskiej centrali
telefonicznej opartej o zmodyfikowany komputer PC znalazła zrozumienie,
byłby pionierem Internetu. Jego wykorzystanie protokołów, na
których zbudowano Internet do zwykłej telekomunikacji wyprzedzało
komercyjne wdrożenia o 10 lat.
Zresztą Internet mógł się
narodzić w PRL jeszcze wcześniej. W latach 70. – gdy polscy informatycy
pracowali nad systemem PESEL (część z nich pracowała z Jackiem
Karpińskim). Stworzyli wtedy sieć komputerową z dostępem z dowolnego
miejsca na ziemi. Niestety, nikt tego nie opatentował. A Amerykanie,
choć myślą techniczną nie byli lepsi od Polaków, swoją sieć potrafili
zamienić na Internet. (prestiz.info)
Tak skończyła się historia niezwykłego komputera K-202, który co prawda
nie wyprzedzał swoich czasów o lata, ale mógł być pierwszym polskim
minikomputerem konkurującym z amerykańskimi maszynami i do tego świetnie
się sprzedającym w kraju i zagranicą.
Skończyłem poprzedni tekst w drugiej
połowie 1972 r., kiedy angielskie „MB Metals” zwróciło pierwszych
partię, 15 komputerów K-202, która trafiła do Brytyjczyków w ramach
realizacji umowy ze stroną polską. W związku z reklamacją tak dużej
partii sprzętu nad głową inżyniera Jacka Karpińskiego zaczęły sie
zbierać „czarne chmury”. I nie był to nowy odcinek serialu kostiumowego
„Czarne Chmury”, które właśnie wtedy zaczynano kręcić w Polsce. Pierwszy
odcinek nadano w TVP końcem 1973 r. Serial polecam, choć nie ma tam
mowy o komputerach.
Nad Karpińskim zebrały się prawdziwie
„gradowe chmury”. Anglicy zwracają komputery, które ma w 30 dni
naprawić i uzupełnić oprogramowanie. Chodziło głównie o zły montaż, brak
pełnego oprogramowania i niewykryte w procesie produkcji wadliwe
podzespoły. Anglicy zaczynali zastanawiać się nad rozwiązaniem umowy, co
byłoby końcem projektu K-202 i osobistą klęską inżyniera. Polska strona
z kolei, nie chce finansować dalszych zakupów części elektronicznych za
dolary, bo budżet dewizowy jest już mocno przekroczony. A przede
wszystkim Służba Bezpieczeństwa prowadzi dochodzenie, chcąc postawić
Karpińskiemu zarzuty działania na szkodę polskiej gospodarki, a także
szuka dowodów na współpracę Karpińskiego z obcym wywiadem.
Zestawy K-202 w Muzeum Techniki w Warszawie (fot. Muzeum Techniki)
Problemy z jakością K-202
Problemy z jakością przy produkcji
komputera K-202 były tak poważne, że dyrekcja Zakładów ERA, które
produkowały komputer, zwróciła się do Ministerstwa Przemysłu o
reorganizację Zakładów w celu zapewnienia odpowiednich warunków
produkcji i zabezpieczenia dostaw dobrej jakości podzespołów
elektronicznych, tak aby produkować kilkaset komputerów rocznie, ale
najwyższej jakości. Wiązało się to z inwestycjami, także z inwestycjami w
dewizach, a tych wydano już na wyprodukowanie pierwszej partii
komputerów ogromne ilości. Partia 19 komputerów kosztowała polską stronę
3,3 mln USD. Polskie układy scalone, które stosowano zamiennie z
zachodnimi, nie były najwyższej jakości, zatem nie były brane pod uwagę.
Na domiar złego PHZ „Metronex” odrzucił
reklamację „MB Metals” na oprogramowanie, odpowiadając, że cześć
programów miała wykonać strona angielska, a program COBOL wcale nie był
ujęty w umowie, nawet nie określono, kto go ma napisać. Po wymianie
korespondencji i wzajemnych pretensjach „MB Metals” stwierdziło
zniecierpliwione, że ma już zamówienia na kilkaset sztuk komputera
K-202, ale w nieskończoność nie będą czekać na realizację, tym bardziej,
że konkurencja nie próżnowała. Od podpisania umowy minęło 2 i pół roku,
a strona brytyjska nie otrzymała ani jednego sprawnego i w pełni
wyposażonego K-202. Polski komputer przestał być technologiczną
rewelacją, w tym czasie dwie firmy amerykańskie i jedna brytyjska
zaczęły produkować mikrokomputery o podobnych parametrach.
Ponieważ polska strona nie podjęła
żadnych decyzji, a sam Jacek Karpiński stracił zapał do dalszej pracy
nad projektem, w lutym 1973 roku „WB Metals” wypowiedziało umowę na
wspólną produkcję komputera K-202. Nieco później to samo zrobiła „Data
Look”. Anglicy wycofali się z umowy, bo przestało im się to opłacać.
W poszukiwaniu inwestora
Zjednoczenie MERA i PHZ „Metronex”
rozpoczęły poszukiwania inwestora na terenie Wielkiej Brytanii, który
przejąłby zobowiązania po „MB Metals”. Również Jacek Karpiński zaczął
swoje poszukiwania, wspólnie z Howardem Lordem właścicielem „Data Loop”.
Pomagał im redaktor Stefan Bratkowski mający kontakty z amerykańską
firmą 'Recal Thermonic” Ltd. Rozmowy były nieformalne, nikt z polskich
władz ani z resortu elektroniki nie wiedział o nich. Podobno Karpiński
obiecywał, że polska strona powiększy zakład produkcyjny i wyasygnuje
kolejne kilka milionów dolarów, aby tylko ruszyć z produkcją
komputerów.
Komputer K-202 w pracowni Jacka Karpińskiego, 1971 r.(fot.Romuald Broniarek)
Kiedy w „Metronexie” dowiedziano się o
zakulisowych działaniach Karpińskiego wstrzymano mu paszport i nie mógł
wylecieć do USA na rozmowy z „Recal Thermonic”. Rzecz jasna, bez
głównego konstruktora rozmowy o produkcji komputera nie mogły się
odbyć.
Również PHZ „Metronex” i MERA nie
znalazły inwestora strategicznego i projekt międzynarodowej produkcji
K-202 z przyczyn finansowych zakończył swój żywot.
Pozostało pytanie co z rozpoczętym projektem, który na starcie pochłonął miliony złotych i 3,3 mln dolarów?
Koniec K-202 początek …MERY
Powołano komisje, w skład której weszli
przedstawiciele Ministerstwa Przemysłu Maszynowego, Instytutu Maszyn
Matematycznych i Zjednoczenia MERA. Zastanawiano się co zrobić z K-202 i
czy jest szansa na wdrożenie komputera w system RIAD. RIAD po polsku
Jednolity Systemem Elektroniczny Maszyn Cyfrowych, był to system
informatyczny, powstający początkiem lat 70., według założeń którego
tworzono komputery i oprogramowanie we wszystkich krajach satelickich
Związku Sowieckiego. ZSRR narzucił go krajom bloku socjalistycznego, aby
mieć kontrolę nad ich systemami komputerowymi, i żeby mogli
wykorzystywać komputery wszystkich krajów Układu Warszawskiego do zadań
militarnych przeciw krajom NATO.
Komisja stwierdziła, że dostosowanie
K-202 wiąże się ze zmianą oprogramowania, co zajęłoby min. 2 lata i
pochłonęło ogromne środki finansowe, na które Polskę nie stać. Ustalono,
że należy z K-202 zrobić minikomputer do zastosowania w
polskich przedsiębiorstwach, produkując go w oparciu o polskie
podzespoły.
Ostatecznie w połowie 1973 r.
zlikwidowano Zakład Doświadczalny Mikrokomputerów przy Zakładach ERA.
Całą załogę przeniesiono do Instytutu Maszyn Matematycznych, gdzie
powstał… Zakład Doświadczalny Mikrokomputerów. Nastąpiła tylko jedna
zmiana. Ponieważ Jacek Karpiński odmówił przyjęcia stanowiska Głównego
Konstruktora, funkcje objęła Elżbieta Jezierska-Ziemkiewicz,
najważniejsza osoba w zespole po Karpińskim, twórczyni procesora i
jednostki centralnej K-202. Ona została głównym kierownikiem zespołu
pracującego nad nowym komputerem, de facto opartym na schemacie K-202,
ale produkowanym na bazie polskich podzespołów. Opracowywano także
system operacyjny i oprogramowanie do tego komputera. Komputer nazwano
MERA-400. O tej maszynie napiszę osobny artykuł.
Elżbieta Jezierska-Ziemkiewicz podczas pracy nad K-202 (fot. ze strony www.dobreprogramy.pl)
Jeżeli chodzi o oryginalny K-202
wyprodukowano z pozostałych podzespołów jeszcze kilkanaście komputerów, w
sumie na rynek trafiło 30 sztuk. Część maszyn oddano zgodnie z umową do
Anglii, część została sprzedana w kraju. Trafiły do wojska m.in. do
Dowódctwa Marynarki Wojennej, na uczelnie m.in. Politechnikę Gdańską,
Politechnikę Krakowską i do przedsiębiorstw. Jeden z komputerów pracował
prawie 20 lat w Hucie im. Lenina w Nowej Hucie, co chyba dobrze
świadczy o jakości tych komputerów.
Służba bezpieczeństwa nie znalazła
wystarczających dowodów aby oskarżyć Jacka Karpińskiego o współpracę z
obcym wywiadem, ani o działanie na niekorzyść polskiej gospodarki, więc
sprawę wyciszono. Nie mniej w 1973 r. wydano dyrektywę aby nie wydawać
Karpińskiemu paszportu. Do 1981 r. Karpiński nie mógł wyjechać za
granicę.
Jacek Karpiński mimo, że podawał się za
ofiarę nienawiści ze strony kolegów informatyków, którzy pozbawiali go
intratnych stanowisk oraz ofiarę spisku na wysokich szczeblach
partyjnych w PZPR, nie przestawał zabiegać o możliwość dalszych prac nad
K-202… u swoich wysoko postawionych partyjnych znajomych. Doszło do
tego, że w 1974 r. odbyła się narada na wysokim szczeblu w Komitecie
Centralnym PZPR i wydano zgodę na dalsze prace nad K-202, ale na
Wydziale Fizyki Doświadczalnej Uniwersytetu Warszawskiego. Ku zdziwieniu
wszystkich Jacek Karpiński nie zgodził się na to i zrezygnował
całkowicie z kontynuowania pracy nad mikrokomputerem K-202. Powiedział,
że będzie opracowywał nowy system komputerowy zgodny z RIAD dla potrzeb
naukowych.
Tak skończyła się historia niezwykłego
komputera K-202, który co prawda nie wyprzedzał swoich czasów o lata,
ale mógł być pierwszym polskim minikomputerem konkurującym z
amerykańskimi maszynami i do tego świetnie się sprzedającym w kraju i
zagranicą. Tak się jednak nie stało.
Zamiast ciekawostki
Cała historia mikrokomputera K-202
pokazał, że Karpiński nie był geniuszem na miarę prof. Jan Czochralski,
ale był wybitnym konstruktorem komputerów, wybitnym informatykiem,
któremu kilka czynników nie pozwoliło na zrobieniu kariery w Polsce,
jaką zrobiłby w krajach zachodnich, a także na zarobienie dużych
pieniędzy. Choć trzeba przyznać, że jak na warunki PRL-owskie zarabiał
bardzo dobrze.
Co mu przeszkodziło? Były to na pewno
problemy z biurokracją w wydaniu PRL, gdzie każda decyzja zapadała
powoli, gdzie trzeba było miesiącami czekać na zamówienie części za
granicą, gdzie skąpiono na wydawaniu dewiz nawet w branży tak
strategicznej jaką były komputery. Na pewno, nie wszyscy koledzy ze
świata naukowego i informatycznego lubili inżyniera, choć głównie z jego
winy. Karpiński nie szczędził im, nie zawsze słusznej, krytyki i głośno
mówił jaki on jest zdolny, a inni, mniej zdolni, zajmujący ważne posady
w instytucjach branżowych, hamują jego karierę. Również Zakłady ELWRO, w
pewnym sensie, utrudniały mu pracę nad K-202, lobbując w rządzie i KC
PZPR by przyznawano im dolary na zakup podzespołów elektrycznych za
granicą. System gospodarczy w kraju socjalistycznym, jakim był PRL
działał tak, że przedsiębiorstwa państwowe (innych nie było) zależne
były od budżetu centralnego. W ministerstwach i zjednoczeniach
decydowano, jakie środki finansowe przedsiębiorstwo dostanie w danym
roku. Środków zawsze brakowało, problemy były zwłaszcza z dewizami.
Jeżeli Karpiński załatwił sobie w KC PZPR dodatkowe dewizy na zakup
części w Anglii, to ministerstwo, żeby mu je przekazać musiało zabrać
komuś innemu np. uszczuplić budżet dewizowy Zakładów ELWRO. Stad
animozje między Karpińskim, a ELWRO (czy innymi zakładami produkującymi
elektronikę) i stała walka o dewizy przeznaczone na zakup podzespołów
lepszej jakości.
Inżynier Jacek Karpiński (fot. ze strony www.alchetron.com)
Niemniej największą przeszkodą, która
zahamowała produkcję K-202 był sam inżynier Jacek Karpiński. Miał
świetne pomysły i był doskonałym projektantem i konstruktorem
komputerów, ale był kiepskim menadżerem. Poza tym szybko coś wymyślał,
zapalał sie do pracy, ale z czasem entuzjazm mu się kończył i tak
naprawdę żadnego projektu nie doprowadził do końca, również K-202. A
najgorszą cechą inżyniera, o której chyba pierwszy napiszę otwarcie, był
nonszalancki stosunek do pieniędzy. Nigdy nie liczył się z pieniędzmi,
lubił luksus i wystawne życie. Szybko potrafił zarobić, ale jeszcze
szybciej stracić pieniądze. Podobnie w życiu zawodowym, wydawał ogromne
sumy na zakup części i podzespołów, nie licząc się z kosztami, nie
negocjując cen, tak że budżet całego projektu wydał już we wstępnym
etapie prac nad komputerem.
Bez wątpienia Jacek Karpiński był
świetnym konstruktorem i informatykiem, ale nie powinien zajmować się
zarządzaniem i realizacją swoich projektów. Niestety, chciał być alfą i
omega tych projektów, a jak widać po efektach, aż tak genialny nie był.
To nie koniec historii inżyniera
Karpińskiego, Jeszcze będzie o nim głośno, zwłaszcza kiedy zacznie..
hodować świnie, ale o tym trochę później. Teraz, początkiem lat 70.
nadchodzi IV generacja komputerów – era mikroprocesorów i komputerów
typu PC, jakie już wszyscy znamy ze współczesnych czasów. Oczywiście
nadchodzi z Ameryki. O tym za tydzień.
G. Shamot
Źródła
=================
Działania służb specjalnych Polski Ludowej wobec inżyniera Jacka Karpińskiego w latach 1950–1990 – Adam Kochajkiewicz
Ocalić od zapomnienia K-202 E. Jezierska-Ziemkiewicz, A. Ziemkiewicz
„Geniusz i świnie. Rzecz o Jacku Karpińskim”- Piotr Lipiński
www.dobreprogramy.pl- blog macminik
http://www.girlsgonetech.pl/pionierki-ewa-jezierska-ziemkiewicz
Wspomnienia konstruktora (nie zawsze głównego) komputerów w czasach PRL – Elżbieta Jezierska-Ziemkiewicz
legendy-prl.pl
https://mera400.pl K-202, MERA-400 i CROOK – Krótka historia pewnego projektu- Zbigniew Czerniak
www.alchetron.com
3 thoughts on “Geniusz o niezwykłym życiu – Jacek Karpiński, K-202 – koniec.”
Dzięki za wpis o Panu Jacku, szukałem właśnie jakichkolwiek informacji zawartych w jednym miejscu Pozdrawiam!
Dziękuję. Staram się pisać nie tylko o komputerach, ale również,
a może przede wszystkim o naszych wybitnych naukowcach, inżynierach i
konstruktorach. W historii Polski mieliśmy cała masę wybitnych ludzi
techniki (nie tylko związanych z informatyką), których osiągnięcia są
znane w krajach europejskich czy wręcz na całym świecie. Natomiast w
Polsce albo są całkiem nieznani, jak prof. Czochralski, albo krążą o
nich legendy mające niewiele wspólnego z rzeczywistością, jak o Jacku
Karpińskim.
Chciałem, w przystępny sposób, pokazać historię Karpińskiego i jego
komputerów, aby zainteresować czytających jego nietuzinkową postacią.
Cieszę się, że internauci czytają moje teksty. Może, ktoś pod ich
wpływem napisze prawdziwą biografię inżyniera!?
Cieszę się, że Panu mogłem pomóc. Zapraszam do czytania kolejnych tekstów, będzie jeszcze i o Karpińskim.
Witam. Dziękuję za wszystkie teksty o Jacku Karpińskim. Nikt do
tej pory nie napisał tak wiele o projekcie K-202 oraz o kulisach
projektowania tej maszyny. Takich informacji nie ma nawet w książce o
Jacku Karpińskim pt. „Geniusz i świnie” napisanej przez Piotra
Lipińskiego. Nie ma ich tam, ponieważ autor robiąc w 2009 r. reportaż
filmowy o Karpińskim (wtedy jeszcze żył) oparł się w dużej mierze na
wspomnieniach konstruktora oraz wspomnieniach kilku jego bliskich
współpracownikach. Oni sami zresztą opowiadając o Karpińskim wyraźnie
starali się o nim źle nie mówić, aby mu nie zaszkodzić. Choć jasne było,
że mogło paść dużo więcej słów z czasów współpracy z Karpińskim, tyle
że mniej pochlebnych. Reportaż nosi tytuł „Zagadki tamtych lat Co się
stało z polskim Billem Gatesem?” i można go znaleźć na stronie
vod.tvp.pl. Prawdziwej biografii Jacka Karpińskiego chyba nikt nie
zdoła napisać, bo on sam (gdy jeszcze żył) mocno idealizował swoje
postępowanie i życie. Opowiadał tylko to, co chciał, aby o nim
wiedziano. Był to człowiek, który pracował w wielu miejscach. I zawsze
odchodził z tych miejsc w atmosferze konfliktu. Można sobie zadać
pytanie – dlaczego? Czy trafiał na złych współpracowników czy może był
osobą konfliktową, a może był typowym narcyzem (co można ostrożnie
wywnioskować oglądając w/w reportaż). Z pewnością budzi teraz wiele
emocji i kontrowersji.
Pomimo tego, że głęboko penetrowałem zasoby sieci na temat Jacka
Karpińskiego i jego komputera K-202, nigdy nie dotarłem do informacji o
tym, że projekt K-202 pochłonął aż 3,3 mln dolarów (na obecne pieniądze
pewnie byłoby to znacznie więcej) oraz 160 mln ówczesnych złotych. Kwoty
niewyobrażalne dla ludzi żyjących w tamtych czasach. A przecież robią
wrażenie nawet dziś. Nie wiedziałem również, że w projekt były również
zaangażowane inne jednostki naukowe w kraju (pisanie oprogramowania,
system operacyjny). Sądziłem, że wszystko odbywało się w jednym biurze
konstrukcyjnym.
Dotychczas sądziłem, że Karpiński po prostu trafił na duży opór ze
strony branży informatycznej w Polsce – mam na myśli przede wszystkim
molocha Elwro, którego flagowcem był i potem długo pozostawał system
komputerowy Odra. W końcu konstruował komputer, który był o kilka epok
nowocześniejszy od Odry. Tymczasem Jacek Karpiński po pierwsze przejadł
olbrzymie fundusze nie dając w zamian nic poza prototypami i na końcu
kilkoma wadliwymi komputerami. Po drugie nie wywiązał się ze zobowiązań
wobec polskich i brytyjskich sygnatariuszy inicjatywy budowy K-202. I w
końcu to się musiało rypnąć. Więc zwyczajnie ,nie był ofiarą systemu,
jak często się próbuje go przedstawiać w mediach lecz ofiarą własnej
niesłowności, buty i pewnie jeszcze innych okoliczności. Dziś zapewne
jego upadek przy podobnym projekcie byłby taki sam.
Pozdrawiam. Świetny blog. Czyta się z wielką przyjemnością.
PS. Mieszkam w niedalekiej okolicy ul. Łopuszańskiej 117/123 w Warszawie
(dziś to już kompleks Al. Jerozolimskie 200 lecz google prawidłowo
pozycjonuje adres). Budynek biurowy, w którym powstawał prawdopodobnie
K-202 nadal stoi. Piszę prawdopodobnie, bo w tym budynku był produkowany
następca i zarazem spadkobierca K-202 tj. komputer MERA 400. https://www.google.pl/maps/@52.1961538,20.9259563,3a,75y,157.12h,96.29t/data=!3m6!1e1!3m4!1sZziDr9C0X3uA1itwTLNpjA!2e0!7i16384!8i8192?hl=pl&authuser=0
3 thoughts on “Geniusz o niezwykłym życiu – Jacek Karpiński, K-202 – koniec.”
Dzięki za wpis o Panu Jacku, szukałem właśnie jakichkolwiek informacji zawartych w jednym miejscu Pozdrawiam!
Dziękuję. Staram się pisać nie tylko o komputerach, ale również, a może przede wszystkim o naszych wybitnych naukowcach, inżynierach i konstruktorach. W historii Polski mieliśmy cała masę wybitnych ludzi techniki (nie tylko związanych z informatyką), których osiągnięcia są znane w krajach europejskich czy wręcz na całym świecie. Natomiast w Polsce albo są całkiem nieznani, jak prof. Czochralski, albo krążą o nich legendy mające niewiele wspólnego z rzeczywistością, jak o Jacku Karpińskim.
Chciałem, w przystępny sposób, pokazać historię Karpińskiego i jego komputerów, aby zainteresować czytających jego nietuzinkową postacią. Cieszę się, że internauci czytają moje teksty. Może, ktoś pod ich wpływem napisze prawdziwą biografię inżyniera!?
Cieszę się, że Panu mogłem pomóc. Zapraszam do czytania kolejnych tekstów, będzie jeszcze i o Karpińskim.
Witam. Dziękuję za wszystkie teksty o Jacku Karpińskim. Nikt do tej pory nie napisał tak wiele o projekcie K-202 oraz o kulisach projektowania tej maszyny. Takich informacji nie ma nawet w książce o Jacku Karpińskim pt. „Geniusz i świnie” napisanej przez Piotra Lipińskiego. Nie ma ich tam, ponieważ autor robiąc w 2009 r. reportaż filmowy o Karpińskim (wtedy jeszcze żył) oparł się w dużej mierze na wspomnieniach konstruktora oraz wspomnieniach kilku jego bliskich współpracownikach. Oni sami zresztą opowiadając o Karpińskim wyraźnie starali się o nim źle nie mówić, aby mu nie zaszkodzić. Choć jasne było, że mogło paść dużo więcej słów z czasów współpracy z Karpińskim, tyle że mniej pochlebnych. Reportaż nosi tytuł „Zagadki tamtych lat Co się stało z polskim Billem Gatesem?” i można go znaleźć na stronie vod.tvp.pl. Prawdziwej biografii Jacka Karpińskiego chyba nikt nie zdoła napisać, bo on sam (gdy jeszcze żył) mocno idealizował swoje postępowanie i życie. Opowiadał tylko to, co chciał, aby o nim wiedziano. Był to człowiek, który pracował w wielu miejscach. I zawsze odchodził z tych miejsc w atmosferze konfliktu. Można sobie zadać pytanie – dlaczego? Czy trafiał na złych współpracowników czy może był osobą konfliktową, a może był typowym narcyzem (co można ostrożnie wywnioskować oglądając w/w reportaż). Z pewnością budzi teraz wiele emocji i kontrowersji.
Pomimo tego, że głęboko penetrowałem zasoby sieci na temat Jacka Karpińskiego i jego komputera K-202, nigdy nie dotarłem do informacji o tym, że projekt K-202 pochłonął aż 3,3 mln dolarów (na obecne pieniądze pewnie byłoby to znacznie więcej) oraz 160 mln ówczesnych złotych. Kwoty niewyobrażalne dla ludzi żyjących w tamtych czasach. A przecież robią wrażenie nawet dziś. Nie wiedziałem również, że w projekt były również zaangażowane inne jednostki naukowe w kraju (pisanie oprogramowania, system operacyjny). Sądziłem, że wszystko odbywało się w jednym biurze konstrukcyjnym.
Dotychczas sądziłem, że Karpiński po prostu trafił na duży opór ze strony branży informatycznej w Polsce – mam na myśli przede wszystkim molocha Elwro, którego flagowcem był i potem długo pozostawał system komputerowy Odra. W końcu konstruował komputer, który był o kilka epok nowocześniejszy od Odry. Tymczasem Jacek Karpiński po pierwsze przejadł olbrzymie fundusze nie dając w zamian nic poza prototypami i na końcu kilkoma wadliwymi komputerami. Po drugie nie wywiązał się ze zobowiązań wobec polskich i brytyjskich sygnatariuszy inicjatywy budowy K-202. I w końcu to się musiało rypnąć. Więc zwyczajnie ,nie był ofiarą systemu, jak często się próbuje go przedstawiać w mediach lecz ofiarą własnej niesłowności, buty i pewnie jeszcze innych okoliczności. Dziś zapewne jego upadek przy podobnym projekcie byłby taki sam.
Pozdrawiam. Świetny blog. Czyta się z wielką przyjemnością.
PS. Mieszkam w niedalekiej okolicy ul. Łopuszańskiej 117/123 w Warszawie (dziś to już kompleks Al. Jerozolimskie 200 lecz google prawidłowo pozycjonuje adres). Budynek biurowy, w którym powstawał prawdopodobnie K-202 nadal stoi. Piszę prawdopodobnie, bo w tym budynku był produkowany następca i zarazem spadkobierca K-202 tj. komputer MERA 400.
https://www.google.pl/maps/@52.1961538,20.9259563,3a,75y,157.12h,96.29t/data=!3m6!1e1!3m4!1sZziDr9C0X3uA1itwTLNpjA!2e0!7i16384!8i8192?hl=pl&authuser=0