n e v e r l a n d d

- ANTISOZIALISTISCHE ELEMENTE - *** TA MI OTO PRZYPADŁA KRAINA I CHCE BÓG, BYM W MILCZENIU TU ŻYŁ * ZA TEN GRZECH, ŻE WIDZIAŁEM KAINA ALE ZABIĆ NIE MIAŁEM GO SIŁ *** " DESPOTYZM przemawia dyskretnie, w ludzkim społeczeństwie każda rzecz ma dwoje imion. " ******************** Maria Dąbrowska 17-VI-1947r.: "UB, sądownictwo są całkowicie w ręku żydów. W ciągu tych przeszło dwu lat ani jeden żyd nie miał procesu politycznego. Żydzi osądzają i na kaźń wydają Polaków"

Archiwum

POGODA

LOKALIZATOR

A K T U E L L






bezprawie.pl
"Polska" to kraj bezprawia

niedziela, grudnia 26, 2010

http://www.huffingtonpost.com/


SNOWPOCALYPSE





Nie ukrywam, że wzorem jest tu www.huffingtonpost.com, który jest obecnie kanonem właściwego podejścia do dziennikarstwa obywatelskiego, komentatorów oraz czytelników. I dlatego dziś jest bardziej wpływowym medium internetowym niż Forbes.

MORD

Jeszcze raz o katastrofie w Smolensku

Nie wypowiadalem sie dotad na temat katastrofy prezydenckiego samolotu w Smolensku. Nie jestem lotnikiem , w samolocie pojawiam sie wylacznie jako pasazer i podrozy tych specjalnie nie lubie. Nie znam sie tez na samolotach z punktu widzenia technicznego. Do tego aby zabrac glos sklonila mnie krotka wymiana zdan jaka mialem na blogu red. Passenta w "Polityce", a ktora wyniknela z ostatniej zmiany w ocenie analizy sytuacji wypadkowej w raporcie MAK jaka przedstawil ostatnio premier. Moim zdaniem jest to taktyka znana jako "Lapaj zlodzieja!" kiedy to osoba winna usiluje odwrocic uwage od siebie. Tak czy inaczej chcialem przedstawic tutaj moim zdaniem podstawowe fakty, ktore jak dotad nie znajduja szerszego omowienia w znanych mi artykulach prasowych czy tez raporatach oficjalnych jakie mialem okazje poznac. W pierwszym rzedzie chcialbym aby Szanowni Czytelnicy zadali sobie trud odwiedzenia witryny internetowej http://www.flickr.com/photos/digitalglobe-imagery/4515204703/sizes/o/ gdzie umieszczona jest satelitarna fotografia lotniska w Smolensku w dniu wypadku. Prosze ustawic najpierw wielkosc na Medium 640x630 aby zorientowac sie gdzie polozone jest miejsce wypadku a nastepnie przejsc do rozmiaru orginalnego, ktory zawiera znacznie wiecej detali. Zauwazmy , ze widoczny na zdjeciu pas ladowania znajduje sie w kierunku rownoleglym do prawego boku zdjecia (zapewne kierunek Pln-Pld) . Po lewej stronie widac tez zaparkowana eskadre rosyjskich strategicznych bombowcow "Niedzwiadek". Szczatki samolotu sa rozrzucone na polnoc od szosy ale przed terenem dworca lotniczego (trojkatny obszar koloru jasnego mniej wiecej w centrum fotografii.  Trajektoria, wzdluz ktorej poruszal sie samolot po zderzeniu z Ziemia jest  w kierunku rozbieznym od kierunku pasa ladowania i znajduje sie jakies 30 stop. od osi pasa. Na zdjeciu widac  fragmenty samolotu wlaczajac kabine pilotow (ktorej podobno Rosjanie nie byli w stanie odnalezc) . Wyznaczaja one trajektorie samolotu poruszajacego sie przed katastrofalnym ladowaniem podobnie jak slady kol samochodu przed zderzeniem wyznaczaja droge jaka poruszal sie pojazd, na przyklad przed wpadnieciem do rowu. Pierwszym pytaniem jakie sie nasuwa w zwiazku z tym obrazem jest to jak byla mozliwa tak duza rozbieznosc trajektorii samolotu od prawidlowego toru powietrznego w sytuacji gdy w dostarczonych przez MAK transkryptach rozmow pilot-kontroler ten ostatni przez caly czas zapewniea pilota, ze jest on "na sciezce" przez co rozumiem, ze mowi on iz nadlatujacy samolot jest w przewidzianym korytarzu powietrznym. Tymczasem nawet gdyby Tupolew dotknal pasa ladowania to natychmiast zsunalby sie z niego na lewo (o ile pilot nie skorygowalby bledu ). Najwyrazniej albo kontroler celowo podawal mylace informacje albo tez nastapil sabotaz badz awaria radarow lotniskowych oraz/czy przyrzadow nawigacyjnych w samolocie. Zdarzaja sie bowiem katastrofy samolotow ladujacych za wczesnie (np Boston-Logan a latach 80-tych) badz za pozno (Waszyngton) i wpadajacych do rzeki., badz tez ladujacych zbyt gwaltownie i rozbijajacych sie na pasie. Ale nie pamietam abym kiedykolwiek czytal o samolocie pasazerskim, ladujacym na lotnisku w warunkach trudnych ale kontrolowanych, ktory by wyszedl tak znacznie z przewidzianego toru powietrznego. Z analiz wypadku, ktore czytalem, a ktore pisane byly przez ekspertow wypadkowosci lotniczej wynikalo tez, ze samolot obnizal sie ("tracil wysokosc") zbyt szybko (okolo 3 x) niz bylo to wskazane. Ekspert powiedzial, ze praktycznie samolot spadal. Co spowodowalo taki bieg wydarzen? Jak dotad nie widzialem naswietlenia tych aspektow, ktore nie mniej wydaja mi sie kluczowe dla zrozumienia przyczyn katastrofy. Wedlug transkryptow piloci najwyrazniej do ostatniej chwili nie zdaja sobie sprawy ani z nienormalnie duzej szybkosci obnizania ani tez z faktu, ze sa daleko poza pasem ladowania.  Byc moze Szanowni Czytelnicy maja jakies sugestie badz wiedza wiecej o lotnictwie aby wyjasnic te watpliwosci. Dla mnie wyglada jednak to wszystko podejrzanie. Byc moze zaowocowalo tu niedostateczne wyszkolenie pilotow (ale kto ich wybral do przewozenia najwazniejszych osob w panstwie?). Moze mamy tez do czynienia z glupota typowa dla kacapow bez wzgledu na to jakie zajmuja stanowisko. Nie mniej sprawa ta wymaga wyjasnienia bo w chwili obecnej najbardziej prawdopodobna, wedlug mnie , hipoteza jest celowy sabotaz ladowania zmierzajacy do usuniecia osob niewygodnych dla Rosji i POlszewikow. Wypadaloby tez aby liczne organizacje sledzace wazne wydarzenia miedzynarodowe upowszechnily wiecej bardziej szczegolowych zdjec satelitarnych byc moze nawet wykonanych w momencie ladowania. W porownaniu z katastrofalnym oziebieniem, o ktorym pisalem uprzednio  i do ktorego jeszcze wroce,  usuniecie przeszkody w zblizeniu polsko-rosyjsko- niemieckim jest smiesznym drobiazgiem. Nie mniej pewne sprawy nie powinny czekac z wyjasnieniem tak dlugo jak to bylo z kwestia odpowiedzialnosci za morderstwo katynskie. 

niedziela, grudnia 19, 2010

rus- kur- wa- polaczkom, XII. 2010.

Wszystko jest wyjaśnione?[na temat przyczyn katastrofy smoleńskiej - AB]

Dla mnie wszystko jest absolutnie jasne. Dziwię się tylko, że Polacy tak rozdmuchują tę tragedię smoleńską.

Dlaczego to robią?

Szukają pretekstu, żeby atakować Rosję(...) Mówicie, że nie możecie dostać wraku...

Bo nie możemy.

A co wy będziecie z nim robić?

Zbada go prokuratura, a poza tym ma znaczenie symboliczne.

No to go dostaniecie, do każdego gwoździka! Co pan myśli, że Rosjanom tak zależy, by przetrzymywać wrak jeszcze jednego tupolewa, choć u nas takich tysiące?(...)

Pan się śmieje?

Taka straszna tragedia, że był nieprzykryty?(...)

O Czeczenii i Gruzji

Polacy patrzą na to jak na wojnę Rosji z jakimś maleńkim krajem

Właśnie tak.

(...) Czeczenia to część Rosji

A Kosowo to część Serbii.

Oczywiście, że tak, Kosowo jest częścią Serbii.

A Abchazja i Południowa Osetia częściami Gruzji.

Nie, to zupełnie co innego. Gruzja w ogóle nie ma prawa do tych ziem. Zresztą sama Gruzja wchodziła w skład Imperium Rosyjskiego jako jedno, małe ksiąstewko i błagała, by ją Rosjanie przyjęli.

To dość oryginalna teza.

To nie teza, to wiedza(...)

O rozpadzie Związku Sowieckiego

Dlaczego więc Litwa, Łotwa, Estonia wybrały Unię i NATO, a nie Związek Radziecki?

Teraz to już za późno, ale gdyby wszystko poszło tak jak trzeba, to dziś bylibyśmy razem i ludzie byliby zadowoleni. Przez ambicję Jelcyna, który chciał zastąpić Gorbaczowa, rozpadło się państwo i zaczęła się ta parada niepodległości. Każdy sobie wtedy niepodległość ogłaszał!

Rzeczywiście zbrodnia.

Wie pan, jakie to było nieszczęscie?(...)

O polskiej niewdzięczności za sowieckie "wyzwolenie" w 1945 roku

Polacy są niewdzięczni?

A z jakim krajem Rosja ma takie problemy?! Tylko tu jest komisja do spraw trudnych. Dlaczego my codziennie mówimy o Katyniu? (...) Przecież Związek Radziecki przyznał się do tej zbrodni, ujawniliśmy prawdę. Co jeszcze chcielibyście wiedzieć?! Kto komu wystrzelił w łeb?
http://rebelya.pl/discussion/8843/ruskurwa-ruski-kurier-warszawski-znowu-nadaje/#Item_0
"Tylko z wami Rosja ma takie problemy"

Władimir Kirijanow, rosyjski dziennikarz mieszkający w Polsce, redaktor „Rosyjskiego Kuriera Warszawskiego”

Rz: Wszystko już wyjaśnione?

Dla mnie wszystko jest absolutnie jasne. Dziwię się tylko, że Polacy tak rozdmuchują tę tragedię smoleńską.

Dlaczego to robią?

Szukają pretekstu, żeby atakować Rosję. W Polsce zawsze trzeba krytykować Moskwę, Putina. Mówicie, że nie możecie dostać wraku… 

+++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++
Ruski sie niecierpliwia, wiecej u Mazurka w Rzeczpospolitey...

czwartek, grudnia 09, 2010

szczekaczka * PO WSI

Rząd Tuska radzi sobie metodą Breżniewa!


Jurij Boriew w taki oto sposób opisywał niegdyś sytuację Związku Sowieckiego:
„Pociąg jedzie w świetlaną przyszłość. Prowadzi go Lenin. Nagle — stop, dalej nie ma torów. Lenin wezwał do dodatkowej pracy w soboty, położono szyny i pociąg pojechał dalej. Jako następny poprowadził go Stalin. Znów skończyła się droga. Stalin kazał rozstrzelać połowę konduktorów i pasażerów, resztę zmusił do kładzenia nowych torów. Pociąg ruszył. Stalina zastąpił Chruszczow, a kiedy skończyły się szyny, polecił rozbierać te, po których pociąg już przejechał, i układać je przed parowozem. Chruszczowa zamienił Breżniew. Kiedy znowu skończył się tor, Breżniew decyduje się zasłonić okna i tak kołysać wagonami, żeby pasażerowie myśleli, iż pociąg jedzie dalej”
To ostatnie zdanie idealnie pasuje do kondycji Polski w czasach Donalda Tuska.


(…) Ekipa rządząca kołysze pociągiem i udaje, że go prowadzi, w oknach widać ekrany stacji telewizyjnych pokazujących, jak to mijamy kolejne etapy na drodze do drugiej Irlandii. Konduktorzy martwią się tylko o to, by nie zabrakło kawy i ciastek dla pasażerów. Na pytania o godzinę przyjazdu odpowiadają – póki jedzie z nami Kaczyński, należy się spodziewać niewyobrażalnych opóźnień.


Ale nie to jest w tym wszystkim najgorsze. Wszak do zastoju cywilizacyjnego jesteśmy niejako przyzwyczajeni. Zabory, okupacja, rządy komunistów – to wszystko układa się w pewien system, do którego – niestety – musieliśmy przywyknąć. Najgorsze jest to, że siedzimy w tym pociągu niejako w mniejszości. Widzimy wyraźnie, że mijane za oknem krajobrazy to medialna fikcja; widzimy przez szpary w ścianach wagonu, że to dziennikarze i politycy kołyszą pociągiem, dając iluzję ruchu, a telewizyjni eksperci buczą i mruczą, naśladując odgłosy pracy silników elektrycznych. Wszystko jest jasne jak słońce. Ktoś postawił nawet zegar długu publicznego, który odlicza czas do gospodarczej eksplozji.
Gdy jednak rozmawiamy o tym głośno, to większość pasażerów stuka się w głowę. „To mowa nienawiści” – krzyczą z oburzeniem. Na nic zdaje się pokazywanie im rozkładu jazdy, z którego wynika, że już dawno powinniśmy dojechać na miejsce, że przestali ogrzewać wagony, że w lokomotywie maszyniści uprawiają hazard, a mechanicy z Moskwy wymieniają sprawne części pociągu na stare i zardzewiałe.


(…) Załoga pociągu nie zamierza odpuścić. Przyszłoroczne wybory parlamentarne będą tu kluczem do wszystkiego – jeśli wygra Platforma, to przez kolejne 4 lata rządów i prezydentury nikt i nic nie będzie mogło ich powstrzymać. Tuskom i Komorowskim na pewno na tym niezwykle zależy. To będzie ich czas; będą mogli z pociągu wyprzedać i wynieść dosłownie wszystko; od firanek, po żarówki w przedziałach. Łatwo też domyślić się ich taktyki na przyszły rok pod szyldem „dobicia PiSu”. Skuszeni obietnicą „ostatecznego poruszenia pociągu” zblazowani pasażerowie raz jeszcze zdecydują się poprzeć uśmiechniętą fikcję miłości. Dadzą się ograbić doszczętnie.”

Sukcesy mgr Donalda Tuska oraz Prezydenta mgr Bronisława Komorowskiego są widoczne i oczywiste:



Przypomnijmy – Donald Tusk jeszcze w sierpniu zapowiadał wielką ofensywę legislacyjną; szuflady pełne ustaw aż kipiały, by wyrzucić z siebie skrzętnie przygotowywane reformy państwa. A tu nagle – psikus – już w listopadzie przyszła zima. Obietnica „jesiennej ofensywy” straciła na aktualności. Cóż, czekamy na zapowiedzi na wiosnę. Na kolejne zapowiedzi powtarzane od trzech lat.


cytaty z blogu „tutejszy”, salon 24





Mała scenka z Lizbony:

wtorek, grudnia 07, 2010

b ł o t o

Szczątki ofiar nadal w błocie !

piątek, 07 maja 2010 20:02
Głębokie bruzdy błota, kałuże mętnej wody, duszący zapach rozlanego paliwa... Zaorane pole w miejscu katastrofy prezydenckiego tupolewa robi przygnębiające wrażenie. Ale to, co odkryła tam grupa Polaków, którzy pojechali pomodlić się za zmarłych, jest tak przerażające, że aż nieprawdopodobne.

Niemal miesiąc po tragedii w smoleńskiej ziemi znaleźli ludzkie szczątki, fragmenty rozbitego samolotu, zdjęcia a nawet polski paszport! Oto wstrząsająca relacja Rafała Dzięciołowskiego, który to wszystko widział na własne oczy. 

Jedziemy do Smoleńska na długi weekend, żeby oddać hołd tym, którzy tam zginęli i pomodlić się za ich dusze. To ma być jak pielgrzymka – w skupieniu, zadumie i refleksji. Na miejscu przeżywamy jednak wstrząs, z którego trudno nam się będzie otrząsnąć. Docieramy do Smoleńska 2 maja, po prawie 12 godzinach oczekiwania na rosyjsko-łotewskiej granicy – pogranicznicy w Rosji zrobili sobie samozwańczo pierwszomajowe święto. Jest już ranek. Jak tylko nas puszczają, ruszamy w okolice lotniska, by na własne oczy zobaczyć miejsce rozbicia prezydenckiego tupolewa. Jest wśród nas ksiądz, ojciec Bruno. Chce na miejscu odprawić mszę za zmarłych. My mamy znicze i kwiaty. Przewodnikiem jest miejscowa Polka, pani Wiesława.

Zbliżamy się do miejsca katastrofy. Już z daleka widać zaparkowane przy drodze samochody – polskie tiry, autokar i parę samochodów na rosyjskich numerach. Leżą wiązanki, palą się światła. – Tu porozrzucane są części spadającego samolotu – objaśnia nam nasza przewodniczka i wskazuje na drzewa po przeciwnej stronie szosy. Są ścięte na wysokości czterech, może pięciu metrów. Grube olchy i świerki, a dalej jeszcze zerwana linia wysokiego napięcia. – To stamtąd nadleciał samolot. Był już bardzo nisko, ale piloci próbowali poderwać maszynę. Niestety, nadaremnie... – kończy pani Wiesława.

Idziemy dalej, błotnista ścieżka prowadzi wśród zarośli na miejsce upadku samolotu. Teraz to otwarte pole, które ciągnie się ze 200 metrów. Nie ma już żadnych drzew, krzaków, ani nawet trawy. Tylko gliniasta, lepka ziemia. I tylko w powietrzu unosi się dziwny, duszący zapach...

To paliwo lotnicze. Jest wszędzie. Oleiste kałuże wypełniają dosłownie każde zagłębienie, a stopy w trakcie marszu zapadają się w opalizujące błoto. Idziemy swobodnie. Teren nie jest ogrodzony, nie ma żadnych taśm, ani nawet przechadzającej się raz na jakiś czas straży. – Zabrali te największe części samolotu i już nie pilnują tu niczego – mówi pani Wiesława.

Nagle słyszę krzyk. – Zobaczcie, tu coś jest! – koleżanka z grupy trzyma zabłocony skrawek materiału z jakimś napisem. Otrzepuje z ziemi, obmywa w kałuży. I wtedy naszym oczom ukazuje się emblemat 36. Specjalnego Pułku Lotnictwa Transportowego – samolot na tle kuli ziemskiej i wyszywany napis. Łzy same napływają nam do oczu, a gardła ściska wielkie wzruszenie. Dziennikarz, który jest z nami, a wcześniej latał rządowymi samolotami, wyjaśnia, że takie emblematy ozdabiały zagłówki foteli lotniczych.

Dalej spod warstwy błota prześwituje coś metalowego – okazuje się, że natrafiliśmy na fragment samolotu – zwinięta aluminiowa taśma, na jej odwrocie odczytujemy szeregi liczb zapisanych flamastrem. A obok półmetrowy fragment opancerzonego przewodu, zakończony trzema nakrętkami, z których każda jest zaplombowana. Po chwili podchodzi do nas kierowca polskiego tira, pokazuje fragmenty poszycia kadłuba pokryte biało-czerwoną farbą – blacha jest porwana, pogięta, ale wyraźnie widać ściegi nitów i wewnętrzną konstrukcję przypominającą plaster miodu.

– Takich rzeczy jest tu dużo, szczególnie w środkowej części rumowiska – zapewnia nas. – Przed godziną harcerze znaleźli fragment ludzkiej czaszki – mówi kierowca, ma zduszony z wrażenia głos. – O, tam – pokazuje nam – teraz jest tam krzyż z gałęzi i pali się lampka – mówi. I zaraz dodaje, że zabrali te szczątki do Polski, żeby przekazać prokuraturze, może da się zidentyfikować, czyje to były kości. Na drzewach kłębią się pozwijane taśmy filmowe – rozpoznajemy poszczególne klatki – „Dom zły”, „Katyń”.

Filmy miały trafić w połowie kwietnia na festiwal do Moskwy, ale zostaną w smoleńskim błocie na zawsze. Podobnie jak zostałyby w nim zdjęcia jednej z tragicznie zmarłych stewardess – pani Barbary Maciejczyk. W smoleńskim błocie zatopiona była koperta z fotografiami. Jest ich kilka, w formacie paszportowym, są dobrze zachowane. Ci, którzy je znaleźli, obiecują, że przekażą je rodzinie zmarłej zaraz po powrocie do Polski.

Kolejny krzyk! Nasza koleżanka podnosi z ziemi polski paszport! Przecieramy z błota kartki i odczytujemy nazwisko – Gabriela Zych. Potem dowiemy się, że to przewodnicząca stowarzyszenia Rodzina Katyńska z Kalisza. Paszport, choć ubłocony, jest w idealnym stanie, leżał tuż pod wierzchnią warstwą błota.

W końcu widzimy najgorsze – spod ziemi wydobywa się ciemnoczerwona smuga. Krew? Tak! I bezkształtny fragment ciała, nieco większy od dłoni, cały w błocie. Potworny, charakterystyczny fetor rozwiewa wszelkie wątpliwości... To fragment ciała. Może ministra, może posłanki, albo senatora. Przenosimy to w suche miejsce i zakopujemy. Nie dalibyśmy rady bez księdza. To on zaczyna modlitwę...

Gdy jesteśmy już przy naszym samochodzie, zaczepia nas Rosjanin i proponuje, że sprzeda nam duże fragmenty poszycia kadłuba, który podobno wyrwał z pnia drzewa rosnącego na linii upadku samolotu. Chce 100 euro. Płacimy bez dyskusji. I nie tylko my – obok nas kierowcy tirów także zabierają torby z fragmentami prezydenckiej maszyny.

Dlaczego polscy śledczy nie przeszukali miejsca katastrofy centymetr po centymetrze, skoro z pewnością nie zrobili tego Rosjanie? Jakie mamy gwarancje rzetelnego ustalenia stanu technicznego samolotu, skoro jego części walają się tam do dzisiaj? Jak Polska dba o rzeczy osobiste ofiar i dokumenty oficjalne, skoro znaleźliśmy tam paszport? I rzecz najtragiczniejsza- jak zadbano o godny pochówek szczątków ludzkich, skoro do dzisiaj są odnajdywane na tym straszliwym polu. To co zobaczyliśmy, przeraża i nakazuje stawiać takie pytania naszym władzom, które muszą na to odpowiedzieć.

Wszystkie prywatne rzeczy, jakie zabraliśmy z miejsca katastrofy, zwrócimy rodzinom ofiar. Fragmenty tupolewa przekażemy państwowym urzędnikom.

To, co odkryła tam grupa Polaków, którzy pojechali pomodlić się za zmarłych, jest przerażające

poniedziałek, grudnia 06, 2010

obrazki p.oszustów

Powolne przebudzenia

Demokracja w takim wydaniu, w jakim mamy to tu, u nas w Polsce jest absurdem. Głównie z tego powodu, że 3/4 obywateli uprawnionych do głosowania, a więc wywierających realny wpływ na funkcjonowanie państwa nie ma bladego pojęcia ani o polityce, ani tym bardziej o gospodarce. Chyba każdy z nas ma znajomych, którzy głosowali w którychkolwiek wyborach tylko dlatego, że chcieli poczuć się lepiej, dowartościować. Niestety nie szły za tym merytoryczne przesłanki. To nie jest zarzut, tacy po prostu są ludzie. Wolą mieć spokój, przyjemności, a nie zawracać sobie głowę trudnymi sprawami.
Dlatego hasło Platformy o nie robieniu polityki, mimo, że tak skrytykowane przez politologów i przez wszystkie pozostałe partie polityczne było doskonałe - odzwierciedlało bowiem pragnienie większości ludzi, zmęczonych życiem, tak trudnym przecież w tej naszej dzisiejszej Polsce. Zresztą spin doktorzy PO to chyba najlepsi psychologowie społeczni ostatnich lat.
W tym kontekście moim zdaniem liderzy PO powinni poczuć więc lekki niepokój. Oczywiście nie kwestionuję ich wygranej, ani nie zamierzam dowodzić, że PiS wygrał moralnie. Nie, PiS nie ma tu nic do rzeczy, przegrał z kretesem. Ale wynik zwycięzców nie jest tak nokautujący, jak powinien być po zaprezentowaniu tak populistycznej kampanii, z pełnym zaangażowaniem samego Tuska.
No, ale jednak ludzie wybierają nie wiedząc kogo i po co. Z tego powodu już od trzech lat na stołku ministra edukacji zasiada osoba, której odpychający wygląd jest najmniejszą wadą.
Na ostatnim zebraniu w szkole, w I-szej klasie mojego syna, kilkoro rodziców wyraziło zaniepokojenie: mamy już II połowę listopada, a dzieci nadal szlaczki rysują, jakieś pojedyncze literki poznają, zliczyć umieją do trzech. Nie czytają nic. Rodzice więc łapią sie za głowy i z pretensją do pani. Więc nieszczęsna kobieta musiała wyciągnąć swoje nauczycielskie pomoce dydaktyczne i przeczytała rodzicom, co ich latorośle powinny umieć po I-szym semestrze I-szej klasy. Wytłumaczyła, ze więcej nie można, bo takie są wytyczne a ich realizacja jest monitorowana i weryfikowana przez odpowiednie organa. Zerówki od zeszłego roku są kontrolowane, czy aby nauczycielki nie uczą dzieci czytać. Grożą bowiem za to kary. Niewiarygodne? Popytajcie nauczycieli.
Powiem tylko tyle: włos jeży się na głowie. I zjeżył sie również tym, którzy dopiero teraz dowiedzieli się, że pani Hall wprowadziła nową podstawę programową, że od przyszłego roku klasy czwarte również zostaną dopasowane do tego nowego poziomu, a za nimi kolejne roczniki. Nikogo nie ominie.
A jaki to poziom? Głęboka depresja. Niestety nie mam przy sobie materiałów dydaktycznych, żeby zacytować zalecenia naszego MEN-u, co do umiejetności które powinny posiąść nasze dzieci. Ale proszę mi wierzyć, rodzice obecni w klasie nie chcieli w to uwierzyć. Zachowywali sie jak niewierni Tomasze, wyciągali z rąk pani te zeszyty i sami sprawdzali, czy aby nauczycielka nie robi ich w balona.
Parę osób przy okazji dowiedziało się, kim jest minister edukacji, z jakiej formacji się wywodzi i w ogóle jak się nazywa.
Szkoda, że tak późno. Dzieci już są przygotowywane do roli taniej siły roboczej, bo niby taniość przyciąga inwestorów. Ktoś tym inwestorom z zachodu i wschodu musi czyscić buty. Szkoda, że padło na nasze dzieci.


Powolne przebudzenia cz.II

W latach 2005-2007 największym zagrożeniem było zjawisko, które zyskało nazwę "Kaczyzm". Na sam dźwięk tego słowa niektóre osoby dostawały dziwnych konwulsji, wytrzeszczu oczu, bądź odwrotnie, zwężenia całkowitego źrenic, toczyło pianę z ust i tym podobne reakcje. Sceny niemal jak z "Egzorcysty" miały miejsce u Tomasza Lisa czy w Tok fm.Plotka głosiła że i na Czerskiej. Trauma ta była tak silna, że niektórym, mimo, że kaczyzm został zmieciony z powierzchni ziemi i nawet najwięksi optymiści lub najwięksi pesymiści (w zależnosci od światopoglądu) nie wróżą jego powrotu, to niektórzy budzą się do tej pory po nocach, zlani potem na wspomnienie tamtych dwóch lat.
Co było wówczas najgorszym i największym zagrożeniem? To znaczy, czym przejawiał się ten Kaczyzm? generalnie, nikt nie umie na to jednoznacznie odpowiedzieć, ale chodziło o wstyd przed światem, że dwóch braci znalazło sie przy władzy, nie dosć, ze bliźniacy, to jeszcze niskiego wzrostu i wątpliwej urody. Więc siara i obciach, bo co w Moskiwe powiedzą? A w Berlinie?
Dwa: powstanie CBA. To rozumiem, musiało wielu obywatelom tego kraju spedzać sprawiedliwy sen z powiek, aż zaczęli gromadzić się na wiecach w obronie demokracji. Nie wiem, dlaczego akurat w obronie demokracji, bo co ma demokracja do korupcji. No, ale nie ma to jak nośne hasła ukute przez  "elity" III RP. Stare rozwiązania najlepiej się sprawdzają.
Kolejne: giertychowa lista lektur. Larum grają, jakieś lektury karzą czytać, na dodatek jakiegoś zakurzonego noblisty. Czy nie zamach na demokrację i wolnosć przekonań?
Następne: św. Barabara Blida,  jak do tej pory nie udało się wskazać  winnego samobójczej śmierfci niewinnej Barbary z nazwiska, więc nie ulega wątpliwości, że winny jest szeroko pojęty "kaczyzm".
Tonące laptpopy. Szkoda komentarza, zagrożenia dla wszystkich, zwłaszcza z dużych miast. Jakie? dokładnie nie wiadomo, "kaczyzm" i wszystko jasne.
Kto by tam brał pod uwagę 7% wzrost gospodarczy, obniżenie podatków?  Wszak to nieistotne drobnostki.

Co mamy dziś? Miłośc, spokój, grill i wszystko na swoim miejscu. Zamiast polityki - rekordowy dług, zamiast liberalizmu gospodarczego - podniesienie podatków. Zamiast infrastruktury drogowej - igrzyska kilkudniowe pod nazwą Euro 2012. Zamiast edukacji, szkółki zawodowe dla inwestorów ze wschodu i zachodu.

Od kilku dni Jarosław Kaczyński milczy. Co niektózy powoli, jak przez mgłę uświadamiają sobie, ze milczy, bo przecież nie rządzi, tylko jest w rozsypującej sie własnie opozycji. Rządzi od trzech lat (! - a kuku)  Donaldu Tusku.
Chciałabym, żeby mi jakiś peowiec ładnie wytłumaczył na przykład tylko dzisiejsze doniesienia prasowe:
http://emerytury.wp.pl/kat,2752,title,Mniejsza-emerytura-przez-bledna-interpretacje-przepisow,wid,12902381,wiadomosc.html
albo to:
http://wiadomosci.wp.pl/kat,1355,title,Wiemy-dlaczego-nie-bedzie-szybkich-drog-na-Euro-2012,wid,12902426,wiadomosc_prasa.html

Pozdrawiam, czas jaką arke budować.

wtorek, listopada 30, 2010

C U D * I obojętny L U D -


Cud nad Wisłą czy nad urną?

1. Moja hipoteza o możliwości sfałszowania wyborów wywołała burzę. Jedni potwierdzają moje podejrzenia konkretnymi przykładami wyborczych nadużyć moje podejrzenia, inni inni chcą mnie za same tylko podejrzenia postawić przed trybunał i rozstrzelać.
No cóż, doleję jeszcze oliwy do tego ognia, niech się ta dyskusja wypali i przyniesie konkretne wnioski.

2. Tym, którzy moją hipotezę (powtarzam - hipotezę - nie tezę) o wyborczych fałszerstwach odrzucają, daje pod rozwage przykład następujący:

Okręg płocki i wyniki PSL:

Wybory do Sejmu 2007 rok - startują tam dwa największe tuzy Stronnictwa, wielki Waldemar Pawlak i jeszcze większy Adam Struzik. Wynik imponujący - prawie 19,82 procenta głosów.

Wybory europejskie 2009 rok - okręg płocki jest częścią całego okręgu mazowieckiego, ale bez nieprzychylnej ludowcom Warszawy - startuje trzecia wielka postać stronnictwa Jarosław Kalinowski - wynik wyborczy 10,69 procenta głosów.

Wybory prezydenckie 2010 rok, ledwie pięć miesięcy temu, startuje Waldemar Pawlak - wyniku wyborczego przez grzeczność nie wspominam.

A za kilka miesięcy po tragicznych dla PSL wyborach prezydenckich wybory samorządowe 2010 roku i wynik PSL-u w okręgu płockim powala wszystkiuch z nóg - ponad 48 procent! Pawlakowi dech zaparło, z trudem równowaga tlenowa mu wróciła.

Nna Ziemi Płockiej nie ma teraz Platformy, PiS-u, SLD, jest tylko jedna potęga i siła - PSL! W okręgu, gdzie owszem przeważa wieś, ale gdzie jest też miasto Płock i parę innych całkiem sporych miast.

No i jest jeszcze Partia Nieważnych Głosów, na którą głosowało 19 procent wyborców.

3. No właśnie - jak to jest z tymi nieważnymi głosami? Płachta wyborcza w wyborach do sejmików wygląda niemal tak samo, jak płachta wyborcza do Sejmu. W wyborach sejmowych 2007 w okręgu płockim głosów nieważnych było mniej niz 2 procent, a w wyborach do sejmiku 2010 roku było ich prawie 20 procent.

Do Sejmu co pięćdziesiąty wyborca Ziemi Płockiej nie umiał prawidłowo zagłosować, a do Sejmiku co piąty!

Co ciekawe - do Sejmu płocka wieś głosuje bez problemów tak samo jak Warszawa, głosów nieważnych dwa procent, natomiast w wyborach do Sejmiku mądra zostaje już tylko Warszawa, a wieś nagle głupieje i głosować nie potrafi.

Podobno płachta wyborcza z kandydatami do Sejmiku na wiejskich wyborców działa jak płachta na byka...

4. Możecie rzucać na mnie gromy. Możecie odżegnywać mnie od czci i wiary. Możecie kpić i szydzić - Bóg z Wami!

Ale najpierw objaśnijcie mi fenomen - skąd te 48 procent na PSL w okręgu płockim i skąd te aż 19 procent nieważnych głosów?

Cud nad Wisłą? Czy raczej cud nad urną?