n e v e r l a n d d

- ANTISOZIALISTISCHE ELEMENTE - *** TA MI OTO PRZYPADŁA KRAINA I CHCE BÓG, BYM W MILCZENIU TU ŻYŁ * ZA TEN GRZECH, ŻE WIDZIAŁEM KAINA ALE ZABIĆ NIE MIAŁEM GO SIŁ *** " DESPOTYZM przemawia dyskretnie, w ludzkim społeczeństwie każda rzecz ma dwoje imion. " ******************** Maria Dąbrowska 17-VI-1947r.: "UB, sądownictwo są całkowicie w ręku żydów. W ciągu tych przeszło dwu lat ani jeden żyd nie miał procesu politycznego. Żydzi osądzają i na kaźń wydają Polaków"

Archiwum

POGODA

LOKALIZATOR

A K T U E L L






bezprawie.pl
"Polska" to kraj bezprawia

piątek, czerwca 15, 2012

Słowo o Kobiecie


Kobiety w Izraelu  W pułapce demokracji i judaizmu

Kobiety w Izraelu. W pułapce demokracji i judaizmu

Postprzez krzysiek4 » Pt kwi 20, 2012 7:54 am
Z pozoru status izraelskich kobiet niczym się nie różni od statusu mężczyzn. 

Regulacje prawne, np. dotyczące równości w kwestiach zatrudnienia, kobiety odbywające służbę wojskową, przykłady robotnic kibuców, postać legendarnej premier Goldy Meir - wszystko to daje podstawy do tego, by sądzić, że państwo Izrael - "jedyna demokracja na Bliskim Wschodzie", jak mówią z dumą Izraelczycy - nie zagraża równości kobiet.
Mimo to spróbuję dowieść, że są to nie tylko fałszywe mity; stanowią one także istotny element sprzyjający utrzymywaniu niesprawiedliwości i dyskryminacji kobiet w Izraelu.
Przypadek Goldy Meir ma tylko zaciemniać skromne w rzeczywistości uczestnictwo kobiet w życiu publicznym. Służba wojskowa stoi na przeszkodzie, a nawet może zahamować aktywność kobiet na rynku pracy, w życiu akademickim czy w sferze publicznej. A prawna sytuacja kobiet w Izraelu, jeśli bacznie jej się przyjrzeć, ma się najgorzej i jest porównywalna do pozycji kobiet w Iranie. W oczywisty sposób nie odpowiada zasadom demokratycznego i liberalnego kraju, jakim mieni się Izrael. Prawny status kobiet właściwie zaprzecza koncepcji równości i wszelkim konstytucyjnym zasadom państwa demokratycznego.
Z tą różnicą, że Izrael nie ma konstytucji.

Obrazek

Mit równości 

Gdy w 1948 roku powstało państwo Izrael, miało być oparte na demokratycznych i liberalnych zasadach oraz tradycji (w rzeczywistości raczej micie niż tradycji) kobiet-pionierek, bojowniczek i robotnic, które przybyły tu, by odbudować dawną ojczyznę. Koncepcja równości płci została wyraźnie zawarta w Deklaracji Niepodległości Izraela: "Państwo Izrael zapewni wszystkich obywatelom, niezależnie od ich wyznania, rasy i płci, równe prawa społeczne i polityczne". Powtórzono to w ogólnych założeniach pierwszego izraelskiego rządu: "Przestrzegana będzie całkowita i absolutna równość kobiet - równość w prawach i obowiązkach, w życiu kraju, w społeczeństwie i gospodarce oraz w całym systemie prawnym". Jednak te puste frazesy nie zawierały ani żadnych zobowiązań, ani intencji przestrzegania ich, miały charakter wyłącznie deklaratywny. Ponadto musimy pamiętać, że deklaracja niepodległości nie ma konsekwencji prawnych i statusu konstytucji. 
Już w 1951 roku izraelski parlament przegłosował obowiązującą do dzisiaj ustawę, która zaprzecza zasadniczej koncepcji demokracji. Prawo o nazwie całkowicie oddającej ducha orwellowskiej nowomowy - Ustawa o równych prawach kobiet z 1951 roku - zakłada ni mniej ni więcej, tylko prawną nierówność izraelskich kobiet. "Mężczyzna i kobieta powinni cieszyć się równym statusem we wszelkim postępowaniu prawnym; regulacje, które w postępowaniu prawnym dyskryminowałyby kobietę, nie będą obowiązywać." 
Jednak dalej następuje: "Regulacja ta nie powinna wpływać na prawny zakaz lub zezwolenie związane z zawarciem związku małżeńskiego lub postępowaniem rozwodowym". Ponadto ustawa z 1953 roku o sądzie rabinicznym jest obowiązująca dla prawa żydowskiego (halakah) w zakresie spraw małżeńskich i rozwodowych wszystkich Źydów w Izraelu. Tutaj znowu demokratyczne państwo Izrael odmawia swoim obywatelom podstawowego prawa do zawarcia małżeństwa zgodnie z ich przekonaniami, odmawia im wolności wyboru i narzuca im szereg praw, które w gruncie rzeczy uzasadniają dyskryminację 50% populacji. Jeśli kobieta ukradnie, pobije kogoś czy zamorduje, będzie w sądzie potraktowana tak, jak mężczyzna, który kradnie, bije i morduje. A jednak: ile kobiet to kryminalistki? Z pewnością nieistotna mniejszość. 
Lecz gdy kobieta - a tak jest w przypadku większości kobiet - chce wyjść za mąż i, co dotyczy 30% kobiet, chce rozwieść się zgodnie z literą prawa i zasadami przyzwoitości, nie ma na to najmniejszej możliwości. Kobieta w Izraelu nie ma szansy na uzyskanie na własną prośbę rozwodu, w taki sposób, by zostały uszanowane jej prawa, a ona sama została uznana za równą wobec prawa, dorosłą osobę. A wszystko to dlatego, że w przypadku ślubu czy rozwodu stosowane prawo nie jest prawem demokratycznym, lecz wynikającym z prawa żydowskiego. Takie sprawy jak śluby, rozwody, alimenty, opieka nad dziećmi są rozstrzygane wyłącznie w sądzie rabinackim. 
W świetle żydowskiego prawa kobieta nie ma uprawnień dorosłej osoby. Nie jest równoprawnym podmiotem prawnym, lecz znajduje się w jednej grupie z dziećmi, niewolnikami i osobami upośledzonymi umysłowo, które nie są zdolne do zeznawania przez żydowskim sądem. I znów - muszę to powtórzyć, abym sama mogła w to uwierzyć - zgodnie z żydowskim prawem, kobieta nie może być świadkiem w sądzie. W tej kwestii umieszczana jest w tej samej kategorii, co dzieci i szaleńcy, którzy nie są podmiotami prawa. Naturalnie, jeśli kobieta nie może być świadkiem, tym bardziej nie może być sędziną, adwokatem lub interpretatorką prawa. 
Tak wielka jest niesprawiedliwość wobec kobiet w żydowskich sądach, że chciałabym przytoczyć kilka przykładów. Kobieta w żaden sposób nie może uzyskać rozwodu bez zgody męża. Nawet jeśli ten torturuje ją, gwałci, bije ją i dzieci, kobieta nie może nic zrobić bez jego zgody. Tak jest również wtedy, gdy mąż ją opuszcza i znika na wiele lat. Jeśli nie ma jednoznacznych dowodów jego śmierci, jest z nim nadal związana. Sytuację tę nazywa się aguna - słowo to oznacza kobietę, którą mąż opuścił nie dając jej rozwodu. Kobieta może mieć zaledwie 20 lat i zostać aguną do końca swojego życia. Wiele jest takich przypadków. Traci możliwość rozpoczęcia nowego życia, zbudowania nowej rodziny, posiadania dzieci, ponieważ jej mąż się na to nie zgodził. A jeśli zdecyduje się na dziecko z innym mężczyzną, bo nie chce zrezygnować ze swojego naturalnego prawa do zostania matką, jej dziecko prawnie będzie miało status mamzera - bękarta, zgodnie z żydowskim prawem, jedynym, które decyduje o tych sprawach w Izraelu. Mamzer będzie wyłączony ze społeczności, nie będzie mógł wejść w związek małżeński z żydowskim partnerem przez dziesięć pokoleń. Nie znam kobiety, która zrobiłaby coś podobnego swojemu dziecku, zwłaszcza, jeśli ona i dziecko nie mają wyboru i muszą żyć w państwie żydowskim. Do dziś, ponad 2000 lat po ogłoszeniu tego prawa, nie dokonano żadnej zmiany i żadne rozwiązania nie zostały zaakceptowane. Co więcej, jeśli mężczyzna chce rozwodu, a żona nie wyrazi na to zgody, sąd rabinacki może wyrazić (i robi to) formalną zgodę na jego ponowny ślub. Jeśli będzie miał dziecko z kobietą, która nie jest jego żoną, dziecko to nie jest uważane za mamzera.
Kolejnym dowodem dyskryminacji kobiet jest status moredet - rebeliantki. Określenie to wciąż jest kobietom nadawane. Przykład, który teraz podam, jest aktualny, z listopada 1999. Kobieta, która była torturowana i gwałcona przez męża, opuściła dom i poprosiła o rozwód. Mąż w sądzie powiedział, że chciałby się z nią pogodzić, więc sąd rabinacki zadecydował, że kobieta musi wrócić do domu i nadal z nim żyć, inaczej zostanie ogłoszona moredet, co oznacza, że straci wszelkie prawa do wspólnej własności, alimentów, a nawet opieki nad dziećmi. 
Trudno w to uwierzyć, ale prawo w Izraelu pozwala na maltretowanie i znęcanie się nad kobietami w rodzinie. Co może w takim wypadku zrobić kobieta? Jaką drogę ucieczki znalazły kobiety przez 50 lat dyskryminacji? 
Jednym z rozwiązań jest ślub cywilny w innym kraju. Najbardziej popularnym miejscem jest Cypr, gdzie procedury są proste i sprawa załatwiana szybko, a podróż z Izraela niedługa. Pary, które chcą obrządku religijnego, ale nie ortodoksyjnego, wybierają żydowski ślub udzielany przez rabina postępowego lub konserwatywnego. Obrządek nie jest uznawany przez władze kraju, który zobowiązał się do nie dyskryminowania obywateli z powodu ich przekonań religijnych. Problem ze ślubem udzielonym na Cyprze jest taki, że - jeśli oboje małżonkowie są Źydami i kiedyś zechcą rozwieść się w Izraelu - muszą uzyskać zgodę sądu rabinackiego. Kolejna pułapka. 
Innym rozwiązaniem jest zawarcie małżeństwa kontraktowego w obecności prawnika. Kontrakt spisany przez parę ma prawne konsekwencje w razie rozwodu, a separacja jest orzekana w cywilnym sądzie, gdzie kobieta i mężczyzna są równi wobec prawa. Minus tej metody jest taki, że państwo nie uznaje małżeństwa, a w rezultacie para nie może korzystać z przywilejów, jakie państwo zapewnia rodzinom w takich sprawach, jak np. zakup domu, opłacanie podatków itd.
Trzecim sposobem jest wspólne pożycie bez brania ślubu. Po pięciu latach wspólnego mieszkania para otrzymuje status wspólnoty małżeńskiej, co oznacza, że w razie separacji oboje mają prawo stanąć przed cywilnym sądem, by rozwiązać kwestie wspólnych dzieci, własności itd. W tym wypadku, jak i w poprzednim, kobiety i mężczyźni są równorzędnymi podmiotami prawa. Minusy są również podobne w obu sytuacjach. 
Optymistyczna uwaga: społeczeństwo izraelskie jest bardzo tradycyjne i chociaż wierzących jest zaledwie 25% (z czego 10% to ultra-ortodoksi), większość obywateli w 51. roku istnienia państwa izraelskiego woli pobierać się w sądzie rabinackim. W ostatnich latach jednak nastąpiły pewne zmiany, zapewne pod wpływem ogromnej fali imigracji z krajów dawnego Związku Radzieckiego. Izrael ma 6 mln mieszkańców, z czego 4,8 mln to Źydzi. W latach 90. z dawnego ZSRR przybyło do Izraela około miliona osób, które uważają się za Źydów. Jednak 30% z nich nie jest uznawanych za Źydów przez izralskie władze, ponieważ niektórzy są tylko małżonkami Źydów lub mieli jedynie żydowskiego ojca (w świetle ortodoksyjnego judaizmu, który przetrwał w Izraelu, tylko osoba, której matka jest Źydówką, jest uważana za Źyda). Poza tym imigranci z tej grupy, nawet jeśli są Źydami, przez długi czas wychowywani byli w tradycji ateistycznej. W rezultacie, również wskutek pluralizacji i liberalizacji społeczeństwa izraelskiego, około 20% małżeństw wybiera alternatywne formy małżeństwa, a wiele - nie ma na to dokładnych danych, lecz ich liczba rośnie - żyje razem bez ślubu. 
Wydaje mi się, że w tej sytuacji prędzej czy później państwo Izrael będzie zmuszone wprowadzić śluby cywilne. 

Mit kobiety-bojowniczki

Obrazek

Kobiety są powoływane na dwa lata do obowiązkowej służby w Izraelskich Siłach Obronnych. W oficjalnych publikacjach często pojawia się postać młodej kobiety w mundurze z bronią na ramieniu, co ma dowodzić równego traktowania mężczyzn i kobiet w Izraelu. Bliższe przyjrzenie się roli kobiet w wojsku pozwala stwierdzić, że w ciągu 50 lat ich służby tylko nieliczne odegrały istotną rolę w Izraelskich Siłach Obronnych. W gruncie rzeczy ich role sprowadzały się, i nadal sprowadzają, do pełnienia tradycyjnych funkcji sekretarek i nauczycielek, i to wymagających najniższych kwalifikacji. Większość kobiet, które odbywały służbę wojskową, spędziła ten zbyt długi, dwuletni okres wypełniając niepotrzebne dokumenty i podając co pięć minut kawę swojemu dowódcy i jego kolegom. 
Wojskowa hierarchia otwiera również wiele możliwości nadużywania władzy przez przełożonego i liczba przestępstw na tle seksualnym, a także molestowania seksualnego, była i nadal jest bardzo wysoka. Przez długie lata wokół tych przypadków panowała zmowa milczenia i dopiero w ostatnich latach wzrosła świadomość tego rodzaju problemów. Dwa-trzy lata temu w IDF zaczęła obowiązywać zasada, że wszelkie kontakty seksualne między przełożonym i podwładnym, nawet związki zawarte za obopólną zgodą, są zabronione. Wynikało to z założenia, że prawdziwie wolna wola nie istnieje w hierarchicznej strukturze, gdzie ludzie nie są równi. Pomimo tych ustaleń i większej świadomości tego problemu, dowódcy, którzy zostali uznani winnymi wykroczeń na tle seksualnym, podlegali niewysokim karom. Głośnym przypadkiem ostatnich tygodni było oskarżenie oficera służb medycznych o molestowanie seksualne kilku podwładnych. Umożliwiono mu opuszczenie armii z pełnymi świadczeniami emerytalnymi i wszelkimi innymi przywilejami, jakimi cieszą się oficerowie kończący służbę. Nie jest to, oczywiście, najgorszy przypadek, biorąc pod uwagę wszystkie inne.
Poza tym kobiety w IDF pozbawione są możliwości zrobienia kariery. Najwyższą rangą, jakiej może dosłużyć się kobieta, jest stopień generała brygady. Segregacja stanowisk sprawia, że większość z nich jest niedostępna dla kobiet.
Podsumowując: po niemal dwóch latach, w czasie których kobiety w mundurach nie mają szans rozwijania swoich uzdolnień, umiejętności, osobowości czy doskonalenia się w zawodzie, rozpoczynają życie w cywilu nabywając umiejętności zawodowe czy wykształcenie od zera, mając dwa lata więcej niż ich koleżanki z Europy. Szanse 20-21-latki (zważywszy, że średnia wieku kobiet wychodzących za mąż to 22-26 lat) na zdobycie wykształcenia, znalezienie pracy czy zrobienia kariery zanim założy rodzinę są ograniczone. W skrócie -służba wojskowa kobiet w Izraelu nie oznacza promocji równouprawnienia społecznego, lecz odnosi wprost przeciwny rezultat. W rzeczywistości powstrzymuje rozwój kobiet i stoi na drodze ich równouprawnieniu. 
Uwaga optymistyczna: w ciągu ostatnich dwóch lat, zwłaszcza po nominacji obecnego szefa sztabu, można dostrzec zmianę w stronę poprawy sytuacji kobiet w wojsku. Segregacja funkcji zaczyna się załamywać. Coraz więcej atrakcyjnych stanowisk zajmują kobiety: od pozycji wymagających wysokich uzdolnień technicznych, poprzez prowadzenie szkoleń bojowych, do udziału w walkach. Np. przez ostatnie 2-3 lata kobiety były przyjmowane na najbardziej prestiżowe szkolenia - do lotnictwa IDF - i wkrótce armia będzie miała pierwszych pilotów-kobiety. Jeśli ta tendecja się utrzyma, może za 10 lat służba wojskowa nie będzie stanowić już czynnika przeszkadzającego równouprawnieniu kobiet w Izraelu.

Mit Goldy Meir

Obrazek

Przyjmuje się, że jeśli już w latach 70. pani Meir została premierem Izraela, to najpewniej droga do wysokich politycznych stanowisk oraz funkcji w życiu społecznym czy akademickim jest dla kobiet otwarta. Twierdzę, że jest to mit listka figowego, kamuflaż dla słabej pozycji kobiety w społeczeństwie i jej skromnej reprezentacji w życiu publicznym. 
Dane statystyczne są przygnębiające. Zaledwie dwie kobiety w rządzie (spośród 24 osób) i 14 ze 120 członków parlamentu. Zarówno w nauce, jak i administracji państwowej udział kobiet ma strukturę piramidy, z wieloma na samym dole i kilkoma lub żadną na szczycie. Kobiety stanowią 56% studentów na poziomie studiów licencjackich, 51% - magisterskich i 39% na studiach doktoranckich. Tylko kilka z nich ma tytuł profesora. 
W 1996 roku pracowało 47,8% kobiet, większość z nich w zawodach nisko opłacanych lub niepełnoetatowych. Pojawiła się nowa generacja bizneswoman, lecz większość z nich zarządza małym, rodzinnym interesem. Spośród wszystkich pracujących kobiet tylko 2,9% ma pozycję menadżera, podczas gdy wśród mężczyzn udział ten wynosi 9,3%. W administracji państwowej kobiety zajmują większość niskich stanowisk i tylko jedna kobieta jest dyrektorem generalnym. Wszystkie te dane dowodzą niskiego statusu kobiet w Izraelu, ich słabej reprezentacji i dyskryminacji. 
Pozornie prawo w Izraelu jest bardzo postępowe. Fakty wskazują na coś innego. Oto przykład: w 1988 roku parlament przegłosował bardzo postępową ustawę, "Równouprawnienie w prawie pracy", która zabrania przy określaniu warunków pracy dyskryminacji ze względu na płeć, status cywilny, liczbę dzieci czy orientację seksualną. Dotyczy to awansu, zwolnień, prawa do urlopu macierzyńskiego, opieki nad dzieckiem sprawowanej przez mężczyzn i kobiety. Specjalna klauzula zabrania molestowania seksualnego w miejscu pracy. ?amanie tych praw może prowadzić do postępowania karnego. W rzeczywistości wiele kobiet jest dyskryminowanych ze względu na swoją płeć czy macierzyństwo, ale jak można udowodnić, że to była przyczyna zwolnienia lub nieprzyjęcia do pracy? Jak obalić twierdzenie pracodawcy, że kandydatka nie posiadała wystarczających kwalifikacji czy nie pasowała do tej pracy? 
Jeśli chodzi o molestowanie seksualne, ogólnie wiadomo, jak trudno jest podtrzymać podobne oskarżenie, jeśli nie ma świadków. Poprawka do rządowego prawa korporacyjnego z 1955 roku przyjmuje, że równe prawa głosu powinni mieć przedstawiciele obu płci reprezentowani w zarządach państwowych spółek; zanim do tego dojdzie, ministrowie powinni jak najczęściej powoływać dyrektorów "płci niewystarczająco reprezentowanej w zarządzie spółki". Jak pokazuje rzeczywistość, nie jest to możliwe. Kilka kobiet faktycznie pełni funkcję dyrektora, ale tylko kilka, a tylko jedna - jak wcześniej wspomniałam - jest dyrektorem generalnym w rządowym ministerstwie. 
17 maja 1999 roku w Izraelu odbyły się wybory. Ehud Barak, który po raz pierwszy został wybrany premierem, obiecał przed wyborami, że będzie popierał kobiety w ich dążeniach do pełnienia odpowiedzialnych funkcji, i że powierzy stanowiska ministerialne co najmniej trzem kobietom. Po wygranej w wyborach dochował wszystkich obietnic poza tą dotyczącą kobiet. Ogłosił ministrem tylko jedną kobietę i powierzył jej jedno z mniej ważnych ministerstw. Tylko pod wpływem protestów kobiet, zwłaszcza w mediach, zdecydował się nie odwołać swoich obietnic i mianował jeszcze jedną kobietę na stanowisko ministerialne, a jednej zaoferował funkcję wiceministra. A wszystko to dla podtrzymania pozorów, że czyni przysługę połowie mieszkańców kraju. Ostatecznie najczęstszym przesłaniem dla kobiet jest "nie zabieraj głosu, ponieważ lud Izraela ma znacznie ważniejsze problemy, wciąż nie ma pokoju między nami a naszymi sąsiadami, nadal trwają wewnętrzne konflikty arabsko-żydowskie oraz pomiędzy wierzącymi i niewierzącymi, nie rozwiązaliśmy również problemu ubóstwa, więc z łaski swojej dajcie sobie spokój z powtarzanymi do znudzenia żądaniami. Kiedy Izrael nie będzie miał żadnych problemów, wtedy możemy przyjrzeć się waszym". Jeśli kobiety w Izraelu będą czekać na idealną sytuację, nie będą miały szansy niczego się domagać czy polepszyć swojego statusu. 
Na szczęście kobiety i organizacje kobiece nie czekają na nadejście stosownego dnia. Niektóre z nich są bardzo aktywne w działaniu na rzecz poprawy sytuacji izraelskich kobiet. Na przykład największa Na'amat - ruch kobiet pracujących i wolontariuszek. Jej celem jest poprawa statusu kobiet w Izraelu, domaganie się równouprawnienia płci i zwalczanie dyskryminacji w miejscu pracy i w społeczeństwie. Organizacja zrzeszająca kilka grup feministycznych usiłuje reprezentować interesy kobiet, które mają różnego rodzaju problemy i zapewniać im możliwość decydowania o swoim życiu, a także zwalczać dyskryminację i przemoc. Hamerkaz Lesijua Lenifgaot Ones (Stowarzyszenie Centrów Kryzysowych Ofiar Gwałtu) pomaga kobietom, które padły ofiarą gwałtu, zapewnia im pomoc psychologa i pomaga składać zeznania na policji. Szolulat Hanaszim (Związek Kobiet Izraela) jest przede wszystkim grupą domagającą się przestrzegania praw kobiet, koalicją kobiet, które zrzeszyły się, by poprawić swój status poprzez działania promocyjne, prawne oraz podnoszenie świadomości i edukację. Organizacja ta odnosi sukcesy; ma na swoim koncie, między innymi, przeforsowanie w 1988 roku prawa o równoprawnym traktowaniu w pracy, a w 1987 roku o jednakowym wieku emerytalnym.
Uwaga optymistyczna: w ostatnich latach feminizm i problemy feministyczne nie są lekceważone. Kobiety są bardziej pewne siebie, nie wstydzą się publicznego wyrażania swoich opinii, domagają się równouprawnienia i wypowiadają przeciwko przemocy. Coraz więcej świadomych feministek pracuje w mediach. Coraz więcej znanych dziennikarek nie pozwala, by tematyka feministyczna zniknęła ze sceny publicznej. Dziennikarki, takie jak Sheli Jechimovitz czy Dalya Yairi, prowadzą bardzo popularne i cenione codzienne programy w radiu, gdzie nie zapominają o tematyce kobiecej, niesprawiedliwości i przypadkach przemocy. Kilka parlamentarzystek, takich jak Yael Dayan czy Zehava Galon, jest również bardzo aktywnych; nie powinnam również pominąć znanej bojowniczki Shulamit Aloni. Ta nowa siła stopniowo sankcjonuje feministyczną debatę w sferze publicznej. Jest również kilku szowinistów, którzy mają odwagę otwarcie wyrażać swoje opinie, ale bycie szowinistą nie jest dobrze widziane. Mam wrażenie, że kobiety w Izraelu są ostatnio bardziej świadome niesprawiedliwości swojego położenia i mają zamiar to zmienić. Nie wierzę, że taki głos może być długo ignorowany. 

Uwaga osobista 

W szkole podstawowej miałam nauczycielkę, która bardzo mnie lubiła i pochwalała moje osiągnięcia. Na koniec roku szkolnego dała mi ogólną najwyższą ocenę i napisała na świadectwie, że jeśli chcę wiedzieć, co o mnie sądzi, powinnam zajrzeć do Księgi Przysłów, rozdział 31. Podekscytowana otworzyłam Księgę i przeczytałam: "Niewiastę dzielną któż znajdzie? [...] Serce małżonka jej ufa, na zyskach mu nie zbywa; nie czyni mu źle, ale dobrze przez wszystkie dni jego życia. [...] Wstaje, gdy jeszcze jest noc, i żywność rozdziela domowi [...] Powstają synowie, by szczęście jej uznać, i mąż, ażeby ją sławić..." itd. Trudno wyrazić, jak wielkie było moje rozczarowanie. Nauczycielka tak bardzo mnie ceniła, że nie widziała dla mnie lepszej przyszłości, niż zostać idealną żoną, matką i gospodynią. Myślę, że to był moment, w którym zostałam feministką. 

Kilka uwag na temat przyszłości 

Czego może oczekiwać dziewczynka w Izraelu za kilka lat? W rabinackim sądzie nadal będzie traktowana jak dziecko i osoba upośledzona; wierzę jednak, że nie będzie musiała opuszczać Izraela, żeby zawrzeć cywilny ślub. Będzie miała większe niż jej matka szanse na zdobycie wykształcenia (już od przedszkola) w poszanowaniu wartości takich jak sprawiedliwość i równość. Prawdopodobnie będzie miała możliwość zdobycia wyższego wykształcenia, chociaż jej szanse na wyższą pozycję w administracji państwowej czy w świecie biznesu i polityki będą nadal niewielkie. Będzie mogła zdobyć tytuł doktora, ale raczej nie zostanie profesorem na żadnym z izraelskich uniwersytetów. Niezależnie od pozycji społecznej dziewczynek izraelskich (jeśli obecna sytuacja drastycznie się nie zmieni), jedna na siedem padnie ofiarą gwałtu, jedna na dziesięć będzie ofiarą przemocy w domu, około dwanaście rocznie zostanie zamordowanych przez męża lub narzeczonego. Co więcej, będą zarabiać średnio 25% mniej niż mężczyzna na tym samym stanowisku. Pomimo to wierzę, że ich głos tak szybko nie zamilknie. Większa świadomość może zmienić rzeczywistość.

Szoszana Ronnen   SEE
tłum. Beata Płonka

http://www.efka.org.pl

Polacy * Tadeusz Duffek - Kresy, Gdańsk


KRÓL KIBICÓW, TADEUSZ DUFFEK - WSPOMNIENIEPDFDrukujEmail

Ocena użytkowników: / 0
SłabyŚwietny 
Wpisany przez Administrator   
czwartek, 14 czerwca 2012 09:52
AddThis Social Bookmark Button

Historia życia Tadeusza Duffka to gotowy scenariusz filmowy. Ktoś z grona uczciwych i porządnych reżyserów i producentów powinien jak najszybciej rozpocząć ten projekt. Tysiące ludzi w całej Polsce gdy dowie się o losach kibica Lechii Gdańsk, Tadeusza Duffka, na pewno dołoży swoje kilka złoty aby wesprzeć powstanie tego filmu.
Po zniszczeniu największych skupisk opozycji czyli wielkich zakładów przemysłowych, kibice sportowi są właściwie jedyna grupą społeczną mogącą się skutecznie przeciwstawić fizycznej przemocy "władzy". Właśnie dlatego są przeciwko nim podejmowane zorganizowane działania mediów, policji, prokuratury, itp.

KRÓL KIBICÓW

Nowe Państwo - Numer 5 (63)/2011, ks. Jarosław Wąsowicz
Umarł, mając zaledwie 37 lat. Zdążył jednak zapisać się trwale na kartach historii. Tej wielkiej, narodowej i tej małej, lokalnej społeczności. Jego bogatym życiorysem można by obdzielić kilka osób. Przeplatają się w nim wydarzenia tragiczne i wzniosłe. Wśród Biało-Zielonej braci był wodzem, królem trybun, niezmordowanym działaczem, wiernym przyjacielem, autorytetem dla pojawiających się nowych pokoleń lechistów. W środowisku piłkarskich kibiców w całej Polsce był rozpoznawany i szanowany.
W Gdańsku się urodziłem,
Mieście mym kochanym,
Lechię pokochałem,
Serce swe oddałem
Sialalalalala...
Tadeusz Duffek
Tadeusz urodził się w Gdańsku, w wielodzietnej rodzinie, która na Wybrzeże przybyła z Bolechowa w województwie lwowskim. Wspomnienie Kresów było w niej żywo obecne. Miało też wpływ na klimat wychowawczy, jaki stwarzano dzieciom, które przyszły w tej rodzinie na świat. Czworo rodzeństwa: Aneta, Tadeusz, Marzena i Andrzej wzrastali wychowywani w tradycjach patriotycznych i niepodległościowych. W przypadku męskiej części rodziny kresowe korzenie owocowały także miłością do futbolu, wszak wschodnia Galicja, z której się wywodzili, z Lwowem na czele była kolebką polskiej piłki nożnej. Głowa rodziny Duffeków - Bogusław, wierny kibic gdańskiej Lechii, w latach 70. zaczął na mecze zabierać najpierw starszego syna Tadeusza, później także Andrzeja.

Gdańsk lat 70. żył pamięcią Grudnia '70. To właśnie w tej dekadzie zaczęło się kształtować zorganizowane środowisko fanów "Biało-Zielonych", którzy na stadionie Lechii urządzali antykomunistyczne demonstracje, zanim jeszcze w kraju i na Wybrzeżu powstały pierwsze opozycyjne organizacje. Walczący dziś z niezależnością środowiska kibiców premier Donald Tusk w latach 80. na łamach "Przeglądu Politycznego" pod pseudonimem "Anka" tak wspominał starcia gdańskich kibiców z milicją w 1975 r.: "Mecz z Widzewem w 1975 r. miał zadecydować o awansie do I ligi. Na trybunach około 40 tys. widzów. Na trzy minuty przed końcem spotkania Lechia strzela wyrównującą bramkę. Na widowni szał. Ludzie nie wytrzymują nerwowo, wielu wbiega na murawę. Interweniuje milicja, od razu z wyjątkową brutalnością. Stadion ogarnia psychoza nienawiści. Sędziowie i piłkarze uciekają do szatni, a na płycie stadionu i jego koronie dochodzi do krwawych starć, które przenoszą się na okoliczne ulice. Walki trwają do godzin wieczornych. Są zabici (w tym milicjant) i ranni. W dwa tygodnie później na stadionie również mają miejsce starcia".

Jednak dopiero kolejne dziesięciolecie zadecydowało o tym, że fani gdańskiej drużyny stali się znani w całej Polsce z walki z władzą.





Biało-Zielona "Solidarność"

"A na drzewach zamiast liści / Będą wisieć komuniści!" - właśnie w latach 80., dokładnie po wprowadzeniu stanu wojennego, kibice Lechii wymyślili tę krótką przyśpiewkę, którą rozpowszechnili w kraju, jeżdżąc za swoją drużyną. W Gdańsku stadion przy ul. Traugutta stał się jednym z bastionów podziemnej "Solidarności". Tutaj ludzie zawsze upominali się o zdelegalizowane przez reżim Jaruzelskiego związki zawodowe, o ludzi więzionych za przekonania, domagali się prawdy o komunistycznych zbrodniach. Często ta opozycyjna aktywność kibiców kończyła się ogólną zadymą z ZOMO na koronie stadionu. Antykomunistyczne nastroje prezentowano tu podczas niemal każdego meczu, do dziś wspomina się także solidarnościowe wystąpienia na gościnnych występach m.in. w Elblągu, Warszawie, Poznaniu, Lubinie, Wałbrzychu czy we Wrocławiu. Ważną rolę w tych wydarzeniach odegrał właśnie "Dufo". W latach 80. przeszedł całą drogę po szczeblach kibicowskiej "kariery" - od początkującego wyjazdowicza, przez budzącego respekt stadionowego zadymiarza, po niekwestionowanego lidera.

O tym ważnym dla Tadeusza okresie życia miałem okazję rozmawiać z nim godzinami, przygotowując książkę "?Biało?Zielona? Solidarność". Większą część pogawędki poświęcał na przypomnienie walki z komuną. W przypadku jego pokolenia podstawowym punktem odniesienia były strajki z Sierpnia ?80. Wspominał wówczas: "Chodziłem codziennie pod stocznię z ojcem, który mówił mi wtedy ?Tadeusz, tu się rodzi wielka rzecz. Stanęła stocznia i ludzie walczą przeciw komunie?. Utkwili mi w pamięci ludzie na dachach stoczni, udekorowane bramy, serdeczność ludzi, spontaniczność. Walczyłem w tym tłumie o strajkowe ?Biuletyny?, które każdy chciał mieć. Zdawało się wtedy, że wszyscy są dla siebie braćmi. Wszyscy byli zjednoczeni. To mnie zafascynowało i pochłonęło".

Później był stan wojenny. Po 13 grudnia 1981 r. z rodziną Duffeków zaprzyjaźnił się także ks. Jankowski. Ta przyjaźń także wywarła swoje piętno na historii rodziny. Kapelan "Solidarności" z niezwykłym oddaniem pomagał wtedy takim rodzinom, jak Duffekowie: Bogusław został skazany z dekretu o stanie wojennym, jego żona była bez pracy, a w domu czwórka dorastających dzieci. A trzeba pamiętać, że był to czas przyśpieszonego dojrzewania dzieci i młodzieży Trójmiasta. Trwające niemal całe dnie zadymy z milicją i wojskiem na ulicach Gdańska, przerwy milczenia w szkołach, masa ulotek, antykomunistyczne hasła na murach. Tadeusz brał w tym wszystkim świadomy udział. W tym czasie kibice już się zaczęli wyróżniać w niezależnym środowisku młodzieżowym Gdańska. Walczyli z komuną na swój sposób, nie boją się używać pięści.

Czasem ten pęd do bójek przybierał humorystyczny przebieg. Jeden z najbliższych przyjaciół "Dufa" z tego okresu, Jarek Wierzbicki "Wierzba", wspominał po latach: "Z wizytami u Wałęsy wiąże się też taka historia. Był przełom 1983 i 1984 r. Z ?Dufem? i Karolem bawiliśmy się na sylwestra na Zaspie i o północy postanowiliśmy iść złożyć życzenia Lechowi Wałęsie. Piechotą udaliśmy się pod jego dom, przyśpiewując sobie po drodze. Doszliśmy do bloku na ul. Pilotów i zaczęliśmy głośniej śpiewać. Wyskoczyła ochrona Wałęsy i poprosiła, żebyśmy przestali, bo pewnie myśleli, że to jakaś prowokacja. Z drugiej strony my byliśmy troszeczkę po alkoholu, był przecież sylwester, myśleliśmy, że to są ubecy i specjalnie nam zabraniają. Skończyło się bijatyką, w której jedna i druga strona oberwała. Dopiero po 15 minutach dogadaliśmy się, że jesteśmy po jednej stronie i wypiliśmy szampana. Rano z wybitą ręką pojechałem do szpitala".

Tadeusz coraz mocniej wrastał w środowisko kibicowskie. Wspominał: "byliśmy gotowi zrobić wszystko za ideę, za ?Solidarność? i za Lechię, bo przecież Lechia w Gdańsku to ?Solidarność?". Lechia jednak w tym dwumianie wyraźnie w przypadku Tadeusza zwyciężała. Zaczął prowadzić kibicowskie życie na całego. Wyjazdy, rozróby tu i ówdzie, przedłużające się wizyty u przyjaciół ze Śląska Wrocław, morze wypijanego alkoholu. Bo wśród kibiców było różnie. Jak mawiał jeden z zagorzałych fanów Lechii w tamtym okresie, także aktywny kibic "wyjazdowicz" Jacek Kurski, w latach 80., "co mecz była zadyma. Chodziło się na Lechię tak samo dla piłki, jak i dla wspólnotowego doświadczenia, że przez chwilę można w tłumie mówić, co się chce. Ludzie, jak się stawali tłumem, to tak naprawdę potrafili się w nim odnaleźć. Słyszałem kiedyś taką myśl aforyzmową: ?Nie bój się zagubić w tłumie, tak naprawdę tylko w nim czasem można się odnaleźć?. To dokładnie dotyczy Lechii. W tłumie ludzie wstawali z kolan i odzyskiwali podmiotowość. Oczywiście dużo w tym wszystkim było przypadkowości, czasem chuligaństwa, chamstwa, picia wódki, rozrabiactwa. [?] Więc mieszało się na Lechii dobro ze złem, biel z czernią, pijaństwo z aktami politycznego heroizmu. Takie to wszystko wymieszane, ale był to bardzo polski ludyczny obraz rzeczywistości".

"Na Lechii spotykali się wszyscy"

Był moment, kiedy w życiu Tadeusza zwyciężyło zło. W 1984 r. w bójce przy pijalni piwa na Zaspie jeden z kibiców "Arki" wyskoczył do "Dufa" z tzw. tulipanem (butelka ze stłuczonym denkiem). Ten niewiele myśląc, użył w obronie noża wziętego z barowej lady. Trafił. Ilość wypitego alkoholu spowodowała, że zanim przyjechało pogotowie, ugodzony wykrwawił się na śmierć. O tym wydarzeniu pisały wówczas wszystkie gazety w Polsce. Tadeusz trafił na kilka miesięcy do poprawczaka. Był to trudny czas dla jego rodziny. Walczyli o niego, żeby się po tym wydarzeniu nie stoczył, próbował odnaleźć w życiu. Pomagali mu także przyjaciele kibice, zwłaszcza Sławek Tarasow "Parasol". I zwyciężyli tę walkę, choć warunki ze wszech miar nie były sprzyjające, bo zaczął cieszyć się niespodziewaną chyba estymą. Romek Zieliński, jeden z kibicowskich liderów Śląska Wrocław, w "Pamiętniku kibica" tak wspominał ten okres w życiu Tadka: "Był traktowany jak obiekt muzealny. Trochę z dystansem, ale każdy chciał go sobie obejrzeć. Do dzisiaj czasem o Tadku mówi się ?Dufo-morderca?".

W każdym razie po wyjściu z poprawczaka "Dufo" starał się zapomnieć o tym tragicznym wydarzeniu. Ale tak naprawdę zapomnieć się jednak nie dało i wracał do tej tragicznej historii do końca swojego życia. Byłem świadkiem, jak bardzo żałował tego, co zrobił. Czasu nie daje się jednak cofnąć i nosił przez kolejne lata piętno wydarzeń z 1984 r. W tym samym mniej więcej czasie, kiedy odzyskał wolność, w Gdańsku zaczęły się organizować podziemne struktury Federacji Młodzieży Walczącej. W działalność w szeregach tej organizacji wciągnęły Tadeusza siostry. Później do rodzeństwa dołączył najmłodszy brat, Andrzej.

W domu Duffeków na gdańskiej Zaspie znajdowała się skrzynka kontaktowa FMW. "Dufo" włączył się całym sobą w konspiracyjną działalność i stał się wkrótce jednym z liderów środowiska gdańskiej FMW, członkiem Grup Wykonawczych tej organizacji. Stał na czele około 100-osobowej grupy działaczy FMW i kibiców Lechii Gdańsk organizującej w latach 1986?1989 antykomunistyczne demonstracje na ulicach Gdańska, które odbywały się praktycznie co tydzień po mszach św. odprawianych w intencji Ojczyzny w kościele św. Brygidy w Gdańsku.

Po latach wspominał: "W Gdańsku walczyło wielu ludzi. I Wałęsa, i ?Solidarność?, i wiele, wiele innych organizacji niezależnych, także młodzieżowych. Ale na Lechii spotykali się wszyscy. Z czasem kibice stali się ludźmi do najtrudniejszych zadań w czasie manifestacji, ludźmi z pierwszych szeregów. Braliśmy na siebie najcięższe zadania. Nieraz nas dotkliwie pobito. Ale im więcej dostawaliśmy od nich, tym bardziej byliśmy zawzięci, żeby z komuną walczyć". Natomiast jeden z najbliższych przyjaciół Tadeusza, Andrzej Frejlich "Fred" z gdańskiego Przymorza, tak wspominał zadymy spod kościoła ks. Jankowskiego: "Chodziliśmy regularnie pod Brygidę bić się z milicją na manifestacjach. Chodziliśmy tam, bo wiadomo, że ówczesna rzeczywistość polityczna nam nie odpowiadała. Człowiek burzył się wewnątrz i wiele rzeczy mu nie pasowało. Pod Brygidą też była wspaniała atmosfera wolności. Wszyscy jednoczyli się przeciw komunie. Nawet jakaś gazeta napisała wtedy, że pod kościołem św. Brygidy jednoczyli się kibice Lechii i Arki, co przecież normalnie nie było możliwe. To była prawda. Nas regularnie pod Brygidę chodziło z Lechii od 100 do 150 osób. Zawsze po mszy świętej na dziedzińcu plebanii było spotkanie z Wałęsą, z ks. Jankowskim i innymi działaczami opozycji. Też chodziliśmy na te wiece.

Z Brygidą wiąże się taka historyjka. Niedaleko ?Łyliego? mieszkał koleś, który był w ZOMO i brał udział w zatrzymaniu naszych. Szliśmy kiedyś do Brygidy i na wysokości delikatesów zatrzymali trzech "Duffów": Tadka, Andrzeja i ich ojca, pana Bogusia i ?Łyliego?. Wzięli ich do lodówy i strasznie obili. ?Łyliego? trzymali dwa dni. Jak go wypuścili, to pierwsze kroki skierował do mnie. Zdjął koszulę i jak moja matka zobaczyła jego plecy, to się dosłownie popłakała. Był później taki motyw, że przypadkowo spotkaliśmy tego zomowca, który ich zatrzymał, na dyskotece na Fortach. Podszedł do nas, jakby się nigdy nic nie stało. Chciał nam nawet postawić drinka, ale ?Łyli? mu powiedział, że ma trzy minuty. To było niemożliwością opuścić tę dyskotekę w tym czasie, bo wtedy na Forty przychodziła masa ludzi. Ten pajac zmieścił się w minucie. On się tak wystraszył, że następne kilka lat wracał do domu z pracy jakimiś kanałami".

Kibice podczas strajków w maju i sierpniu 1988 r.

W 1987 r. "Dufo" ukończył naukę z Zespole Szkół Budowy Okrętów. Znalazł zatrudnienie w Gdańskiej Stoczni Remontowej. Włączył się wówczas w działalność podziemnych struktur "Solidarności". W maju i sierpniu 1988 r. był jednym ze współorganizatorów strajków w Stoczni Gdańskiej i Stoczni Remontowej.

Podczas majowego strajku miała miejsce zabawna sytuacja związana z lechistami, która została opisana w bezdebitowym piśmie "Przekaz": "W poniedziałek, kiedy wybuchł strajk, ksiądz Jankowski pomyślał to samo, co wszyscy: że przedwcześnie. O żadnych przygotowaniach nie słyszał. Poprzedniego dnia wprawdzie z tych oto schodków przy plebanii Lech Wałęsa wzywał z okazji 1 maja do protestu na znak solidarności z Nową Hutą, ale chodziło mu raczej o protest moralny, sam również wydawał się strajkiem zaskoczony. Pojechali jednak do Stoczni obydwaj. [...] Po stoczni latali chłopcy z flagami Lechii, a nie ?Solidarności?, wyglądało to niepoważnie. Kiedy się zebrali razem, było ich może 300. Kanonik nie znał tych młodych twarzy, nie przypominał sobie. Uparte wyczekujące spojrzenia, wbite w Wałęsę, i zarazem bezradność. Latali z tymi flagami bardzo rozgorączkowani i nie wiedzieli, co robić dalej. Zdumiała go lekkość, z jaką się porwali na taki krok. To pewne, że nie kierowali się żadną oceną polityczną. Dziecięca prostota i nieudolność. To samo pomyślał Wałęsa; jakiś materiał silnie wybuchowy nowej radykalniejszej generacji. Ale człowiek strzela, Pan Bóg kule nosi. Przewodniczący przemówił do lechistów językiem ?Solidarności?. Po nim kanonik: nie wolno wam zrobić dwóch rzeczy: dać się kupić i dać się zastraszyć. Przestrzegał ich też przed piciem wódki. I polecił opiece Matki Bożej, Królowej Polski".

"Dufo" odgrywał w strajku czołową rolę w tzw. drugiej linii. Z chłopakami z Lechii chodzili po stoczni, starając się zapewnić w miarę możliwości ochronę protestującym stoczniowcom. Z inicjatywy Tadeusza, w szóstym dniu majowego strajku, na stadionie Lechii w Gdańsku podczas ligowego meczu z Górnikiem Wałbrzych doszło do gigantycznej demonstracji poparcia kibiców dla stoczni połączonej z wielogodzinnymi walkami z ZOMO. Było to wówczas jedyne masowe poparcie gdańszczan udzielone strajkującym. W czasie strajku Tadeusz udzielał się także w drukarni zorganizowanej przez FMW.

Od 1986 r. "Dufo" wraz z lechistami i kolegami z FMW wielokrotnie brał udział w Ogólnopolskich Pielgrzymkach Świata Pracy na Jasną Górę zainicjowanych przez ks. Jerzego Popiełuszkę. W tym okresie za swoją działalność był także wielokrotnie zatrzymywany przez funkcjonariuszy MO i ZOMO, bity i karany kolegiami.

Pokolenia "Lechii Gdańsk"

Czas już kończyć tę historię
W której honor krew i łzy
Dziś mieszają się w jeden głośny śpiew
Zaciskają w twardą pięść

Stara Gwardia wciąż gotowa jest
Zwarte szyki dzień po dniu
Chociaż Młode Orły niosą pieśń
Wypuszczając się na łów

Na niektórych śmierć
Na niektórych czas
Tak, jak kruk na gałęzi siadł
Lecz nie skryje kurz nie rozwieje wiatr
Tych pokoleń Lechii Gdańsk

Walka z komuną nie skończyła się dla "Dufa" i jemu podobnych lechistów w 1989 r. Przez kolejne lata walczyli z postkomuną. Jeździł z ekipą na zloty Ciemnogrodu, brał udział w akcjach Ligi Republikańskiej, urządzał demonstracje przypominające zbrodnie Jaruzelskiego (m.in. pod pomnikiem Poległych Stoczniowców w Gdańsku w 2001 r. pod hasłem "Norymberga dla komuny!").

Gdańsk to także przykład na skuteczność działania środowiska kibiców. Po zupełnej degrengoladzie działaczy, którzy doprowadzili Lechię do ruiny, fani "Biało-Zielonych" wzięli sprawy w swoje ręce. Zainicjowali własnymi siłami odbudowę świetności klubu. "Dufo" był jak zawsze w pierwszym szeregu tych działań. W 2001 r. współzakładał Stowarzyszenie Kibiców Lechii Gdańsk "Biało-Zieloni". Przez trzy lata pełnił funkcję prezesa tego stowarzyszenia. Przez dwa lata był członkiem zarządu Ośrodka Szkolenia Piłkarskiego Lechia Gdańsk.

W 2004 r. po skomasowanych atakach środowiska "Gazety Wyborczej" na ks. Jankowskiego, zaangażował się także w działalność Komitetu Obrony Polskości, Kościoła i ks. Henryka Jankowskiego, na czele którego stał jego ojciec Bogusław Duffek.

Niestety, w tym samym czasie Tadeusz poważnie zapadł na zdrowiu. To doświadczenie stało się dla niego okazją do wielu przemyśleń. Był człowiekiem skruszonego serca. Modlił się za tych, którym zawinił. Ofiarowywał za nich swoje cierpienia, a jak bardzo cierpiał w ostatnim okresie życia naznaczonym okrutną chorobą, wiedzą wszyscy ci, którzy towarzyszyli mu w ostatnich dniach ziemskiej wędrówki. Krótko przed śmiercią wysłał mi SMS-a: "Cieszę się, że jesteś księdzem, tyle dobra możemy razem dać innym. Musimy przekazać ludziom te wartości, które były dla nas ważne i którym byliśmy wierni: Bóg, Honor, Ojczyzna! Musimy się więcej modlić o łaskę zdrowia dla mnie. Wszystko jest w rękach Boga! Bo u Chrystusa my na ordynansach Słudzy Maryi!".

Zmarł po długich zmaganiach z chorobą nowotworową 21 października 2005 r. Został pochowany w alei zasłużonych na gdańskim cmentarzu Srebrzysko. Na jego pogrzeb zjechało się kilka tysięcy kibiców z całej Polski. Do dziś w każdą rocznicę przy jego grobie zbierają się przyjaciele, rodzina, kibice różnych klubów piłkarskich.

"Dufo" został pośmiertnie odznaczony przez prezydenta Miasta Gdańska Pawła Adamowicza medalem 25-lecia "Solidarności" i przez przewodniczącego NSZZ "Solidarność" medalem 20. rocznicy strajków 1988 r. Od grudnia 2005 r. regularnie organizowany jest turniej zimowy o Złote Lwy Gdańskie im. Tadeusza Duffeka dla najmłodszych piłkarzy. Ponadto Tadeusz Duffek patronuje ogólnopolskiej pielgrzymce kibiców na Jasną Górę, która od 2008 r. odbywa się w pierwszą sobotę po zakończeniu rundy jesiennej rozgrywek ekstraklasy. 20 października 2009 r. został przez prezydenta Lecha Kaczyńskiego pośmiertnie odznaczony Krzyżem Oficerskim Orderu Odrodzenia Polski.


Wierni kibice Lechii Gdańsk - Tadeusz "Dufo" (z prawej) z bratem Andrzejem

"Dufa" żegnało kilka tysięcy kibiców. Kondukt żałobny prowadził ks. Henryk Jankowski
źródło

środa, czerwca 13, 2012

...kRaj bez Narodu


Polska w okowach mafii

23.02.2012 HistoriaPolityka
United States of Europe, taki “twór” z rządem federalnym w Berlinie, marzy się temu, który w 2007 roku krzyczał pod adresem legalnego gabinetu J. Kaczyńskiego, że “dorżnie watahę”, a popiera go w tym poronionym pomyśle ten, który głosi, że ci co nie z nami to “wygina jak dinozaury”. UE, największy w powojennej europie “szpital dla psychicznie chorych” z jedną walutą zwaną euro, 27 oddziałami bez drzwi tz: k-[rajami]. W jednym z oddziałów “pacjenci”, [czyt. Polacy ] jeszcze z “biletami” NBP i “lekarze” czyli tz “rząd” potocznie zwany platformą. Platforma dba, by pacjentom “żyło się lepiej”, “sami” nie schodzili z tego świata, nie żebrali na “korytarzach”, nie grzebali w śmietnikach, oraz nie zdrowieli zbyt szybko, by obiecanych cudów nie zaczęli zmieniać w normalność. Połowa “pacjentów”, Polaków, na prawie 40 milionowym “oddziale” tz UE, to chorzy w stanie delirium, którzy w ostatnich “wyborach” Anno Domini 2011 ponownie wybrali starych, “nowych” opiekunów. Ponowny wybór ludzi odpowiedzialnych za galopujący dług publiczny, zdradę, nędzę, głodne dzieci, afery, wyprzedaż majątku narodowego, ikony PZPR-u w życiu publicznym, zniszczone rolnictwo, edukację, traktowanie Polski jak dojnej krowy, tysiące agentów obcych państw kontrolujących wszelkie ruchy polityczne, — jasno i dobitnie pokazuje, w jakim kierunku prowadzony jest polski “oddział”. Tych którzy zaczęli rozumieć gdzie żyją i rokujących nadzieję na wyleczenie likwidowano, [czytaj, czyszczono pole]. Tak działa mafia, Platforma Obywatelska, gdzie jak powiedział śp. prezes IPN J. Kurtyka na kilka dni przed morderstwem w Smoleńsku “demontaż Polski zakończony, teraz będą ginąć ludzie”. To co się dzieje, do złudzenia przypomina strukturę sycylijskiej ośmiornicy. Zamiast trafiać przed sądy, TS, do więzień, pod ścianę — piastują najwyższe stanowiska w k-[raju].
To specjaliści od politycznych mordów, oszustw, krycia winnych afer, produkcji biedy, nędzy, bezrobocia. Nie ma pieniędzy na głodujące dzieci w kraju, domy dziecka, nie ma pieniędzy na tworzenie miejsc pracy, nie ma pieniędzy dla rodzin ofiar w stanie wojennym, nie ma dla poszkodowanych, ale na ratowanie niemieckich banków, wyluzowanej Grecji i Włoch, kasa jest, – znalazła się zaraz po “wyborach”, przed “wyborami” NIE. Gdzie jest dzisiejszy drugi NSZZ Solidarność i P. Duda? Hasło ŻĄDAMY CHLEBA które na ulicach Poznania nieśli protestujący w 1956 roku, do dziś dnia nie straciło na aktualności!! Przypomnijmy o faktach, które za wszelką cenę próbuje się zatrzeć, gdzie spece od dezinformacji i propagandy po mistrzowsku kierują uwagę Narodu Polskiego na tematy zastępcze. Uśpić Naród Polski, zniszczyć pamięć o zaginionych, zapomnieć o Smoleńsku, oddać Polskę pod jurysdykcję Niemiec. Dlaczego przed “wyborami” zamordowano A. Leppera? Dlatego, że wiedział za dużo, był w posiadaniu dokumentów, które były niebezpieczne dla tych, którzy dziś okupują Polskę. Tego darować mu nie mogli. Najbardziej prawdopodobne było uderzenie Leppera w czuły punkt, czyli tz słynnych “lądujących w Klewkach”. Małej wsi 8 km od Olsztyna i około 50 km od lotniska w Szymanach, gdzie miały lądować samoloty CIA. Pamiętamy jak wyśmiewali się z śp. Leppera, Millery, Olki, Alki i Bolki. Przypomnijmy, że zaraz po tych wypowiedziach śp. Leppera “zaginął” Rudolf Skowroński, jeden z najbogatszych Polaków, a w/g “Rzeczpospolitej” mający powiązania z wywiadem PRL-u. Darować Lepperowi nie mogli także tego:
Ponad głowami Polaków sprzedaje się Polskę, sprzedaje się nasze polskie dziedzictwo, naszą polską ziemię. Co to za rząd, co to za premier, co to za minister, który poza plecami Narodu Polskiego, wbrew Jego woli, decyduje o pozbawieniu Polski suwerenności, niepodległości, autonomii, — sugerując na forum NTPZ federacyjny model UE, czyli United States of Europe ze “stolicą” w Berlinie. Dobrze pamiętamy wydany przez Sikorskiego zakaz kontaktów pracownikom placówek dyplomatycznych z Janem Kobylańskim, prezesem USPAL, www.usopal.pl . Jakim podłym gnojkiem musi być Sikorski, któremu marzą się ,,Stany Zjednoczone Europy”, oddając Polskę pod kuratelę Niemiec, bez konsultacji z Narodem, Parlamentem. Ktoś, kto proponuje likwidację Polski, bez oddania nawet jednego strzału, powinien być stracony, choćby ku przestrodze!! Naród Polski i Jego głos nie są istotne dla zdrajców. Mafia oczyszcza pole, dla usunięcia Polski, bo „polskość to nienormalność”. Stracony powinien być także Tusk, który spiskując poza plecami śp. prezydenta L. Kaczyńskiego z premierem obcego państwa doprowadził do rozdzielenia wizyt i mordu w Smoleńsku. Czy wyobrażacie sobie takie działanie np. Hillary Clinton w USA?? Sikorski, uciekinier z PiS, gdzie był z nią związany przez kilka lat, był uchodźcą politycznym w Wielkiej Brytanii, posiadacz obywatelstwa brytyjskiego. Kandydując na prezydenta RP wyraził chęć zrzeczenia się obywatelstwa, czy ktoś do dziś sprawdził, czy rząd brytyjski pozbył się go z rejestru obywateli? Drugi obywatel brytyjski, “Jacek” Rostowski, który w metryce brytyjskiej posiada dwa inne imiona. Publicznie ogłasza, że w ,,szpitalu” zwanym UE, będzie wojna, kiedy stan zdrowia “pacjentów” się poprawi i będą chcieli opuścić “oddział”.
W Sejmie na ul Wiejskiej w Warszawie “sami eksperci”. “Eksperci” od finansów publicznych, edukacji, nauki, ekonomii, jest nawet ekspert od pedałowania Biedroń. Osobiście nic nie mam przeciwko ,,pedałom”, to też ludzie, ale nigdy nie będę popierał tego, co nie jest normą! Są także eksperci od szybkich natychmiastowych zmian ustaw np.: podwyżek TYLKO dla policji, [innych służb mundurowych nie dotyczy] bo na ulicach polskich miast znów słychać o warchołach.
http://niezalezna.pl/18866-najbardziej-zaklamane-relacje-po-1989-r
A na czele Sejmu, E. Kopacz, ekspert od kopania, która sama przekopała ziemię pod Smoleńskiem [10-4-2010 ], i to na metr głęboko.
Za tak “ciężką pracę”,- należy się “ciężkie” stanowisko. Eksperta doceniono! Nie sprawdziła sie w służbie zdrowia, ale w Smoleńsku tak. Zapomina tylko, że im wyżej na drabinie, tym z większym hukiem spadnie. A po drodze uparcie niszczy się wszystko co kojarzy się z Krzyżem, Bogiem, Honorem, Ojczyzną, Polską. Reszta to karierowicze, klakierzy oraz ikony PZPR-u. Dlatego Polska ginie, zadłużenie rośnie prawie 7000 zł/sek. http://www.zegardlugu.pl , biurokracja rozrosła się do monstrualnych rozmiarów, Gigantyczny przerost biurokracji za rządów Donalda Tuska , a obiecane 300 mld z Unii, nagle po “wyborach” zamieniło się w dopłatę 100 mld do rozpadającego się szpitala. Komu zależało i komu nadal bardzo zależy aby Polacy nie mieli wpływu na losy swej Ojczyzny i byli zupełnie pozbawieni racjonalnego myślenia, ubezwłasnowolnieni, ogłupieni antypolska propagandą. Komu tak bardzo zależy aby te chore społeczeństwo nie wyzdrowiało, nie wyszło na ulicę, i nie żądało natychmiastowej dymisji zdrajców, zbrodniarzy, kłamców, aferzystów—całej PO.
Zamordowano wiele osób które wiedziały to, czego wiedzieć nie powinny, wymordowano w Smoleńsku dowódców polskiej armii, zamordowano prezydenta RP, usunięto niezależnych dziennikarzy jak: A. Gargas, Pospieszalskiego itd.
Nie było i nie ma zwycięstwa, nie było i nie ma upadku komunizmu, nie ma wolnej Polski, nie ma niezależnej prasy, tv. Pozostałe okruchy ,,wolności” jak głos O. Rydzyka zostaną wkrótce zniszczone ogromnymi opłatami, później nastąpi atak na internet. Wszystko co do tej pory pisałem z serii ,,Polska w okowach mafii część I,II,III,IV,V,VI,VII” –sprawdziło się i nadal sprawdza. Jest hańba i zdrada,- pozostała gorycz i klęska. Klęska tych wartości za które siedzieliśmy w więzieniach, byliśmy bici i poniewierani, klęska tym bardziej, że zbrodniarzy typu: [Wolski czyt Jaruzelski] z robotniczą krwią na rękach, zaprasza się dziś na posiedzenia RBN, a ikony PZPR jak: Miller, Kwaśniewski, Oleksy, Borowski, Urban itp. są zapraszane do “niezależnych mediów”. Hańba.
Nadal z trybuny sejmowej wciska się ludziom kit, broni się zdrajców i tz: “doradców NSZZ Solidarność” jak choćby ostatnio Lewartowa czytaj Geremka, pomimo iż są 100% dowody zdrady. Geremek, oraz inni “doradcy” broniąc własnej dupy, tak “doradzali” by Solidarność została zniszczona.
Przypomnijmy wywiad drogiego Geremka z 1981 roku z Hanną Krall o którym pisałem w artykule ,,Polska w okowach mafii”. http://niniwa2.cba.pl/GEREMEK.HTM — drogi Geremek zginął w wypadku samochodowym, kiedy podczas jazdy… szczytował, — sprawie jak wiadomo ukręcono łeb.
Minęła XXX rocznica wprowadzenia stanu wojennego w Polsce. Trzydzieści lat do przodu, a jednak czterdzieści lat do tyłu, dlaczego do tyłu? Dlatego, że mamy Naród wspaniały jak powiedział kiedyś J. Piłsudski “Naród wspaniały, tylko ludzie kurwy”.
Grzegorz Michalski
Były członek ZR Wlkp NSZZ S- pierwszej Solidarności
www.zolnierzesolidarnosci.com
grudzień/16/2011