n e v e r l a n d d

- ANTISOZIALISTISCHE ELEMENTE - *** TA MI OTO PRZYPADŁA KRAINA I CHCE BÓG, BYM W MILCZENIU TU ŻYŁ * ZA TEN GRZECH, ŻE WIDZIAŁEM KAINA ALE ZABIĆ NIE MIAŁEM GO SIŁ *** " DESPOTYZM przemawia dyskretnie, w ludzkim społeczeństwie każda rzecz ma dwoje imion. " ******************** Maria Dąbrowska 17-VI-1947r.: "UB, sądownictwo są całkowicie w ręku żydów. W ciągu tych przeszło dwu lat ani jeden żyd nie miał procesu politycznego. Żydzi osądzają i na kaźń wydają Polaków"

Archiwum

POGODA

LOKALIZATOR

A K T U E L L






bezprawie.pl
"Polska" to kraj bezprawia

piątek, czerwca 15, 2012

Polacy * Tadeusz Duffek - Kresy, Gdańsk


KRÓL KIBICÓW, TADEUSZ DUFFEK - WSPOMNIENIEPDFDrukujEmail

Ocena użytkowników: / 0
SłabyŚwietny 
Wpisany przez Administrator   
czwartek, 14 czerwca 2012 09:52
AddThis Social Bookmark Button

Historia życia Tadeusza Duffka to gotowy scenariusz filmowy. Ktoś z grona uczciwych i porządnych reżyserów i producentów powinien jak najszybciej rozpocząć ten projekt. Tysiące ludzi w całej Polsce gdy dowie się o losach kibica Lechii Gdańsk, Tadeusza Duffka, na pewno dołoży swoje kilka złoty aby wesprzeć powstanie tego filmu.
Po zniszczeniu największych skupisk opozycji czyli wielkich zakładów przemysłowych, kibice sportowi są właściwie jedyna grupą społeczną mogącą się skutecznie przeciwstawić fizycznej przemocy "władzy". Właśnie dlatego są przeciwko nim podejmowane zorganizowane działania mediów, policji, prokuratury, itp.

KRÓL KIBICÓW

Nowe Państwo - Numer 5 (63)/2011, ks. Jarosław Wąsowicz
Umarł, mając zaledwie 37 lat. Zdążył jednak zapisać się trwale na kartach historii. Tej wielkiej, narodowej i tej małej, lokalnej społeczności. Jego bogatym życiorysem można by obdzielić kilka osób. Przeplatają się w nim wydarzenia tragiczne i wzniosłe. Wśród Biało-Zielonej braci był wodzem, królem trybun, niezmordowanym działaczem, wiernym przyjacielem, autorytetem dla pojawiających się nowych pokoleń lechistów. W środowisku piłkarskich kibiców w całej Polsce był rozpoznawany i szanowany.
W Gdańsku się urodziłem,
Mieście mym kochanym,
Lechię pokochałem,
Serce swe oddałem
Sialalalalala...
Tadeusz Duffek
Tadeusz urodził się w Gdańsku, w wielodzietnej rodzinie, która na Wybrzeże przybyła z Bolechowa w województwie lwowskim. Wspomnienie Kresów było w niej żywo obecne. Miało też wpływ na klimat wychowawczy, jaki stwarzano dzieciom, które przyszły w tej rodzinie na świat. Czworo rodzeństwa: Aneta, Tadeusz, Marzena i Andrzej wzrastali wychowywani w tradycjach patriotycznych i niepodległościowych. W przypadku męskiej części rodziny kresowe korzenie owocowały także miłością do futbolu, wszak wschodnia Galicja, z której się wywodzili, z Lwowem na czele była kolebką polskiej piłki nożnej. Głowa rodziny Duffeków - Bogusław, wierny kibic gdańskiej Lechii, w latach 70. zaczął na mecze zabierać najpierw starszego syna Tadeusza, później także Andrzeja.

Gdańsk lat 70. żył pamięcią Grudnia '70. To właśnie w tej dekadzie zaczęło się kształtować zorganizowane środowisko fanów "Biało-Zielonych", którzy na stadionie Lechii urządzali antykomunistyczne demonstracje, zanim jeszcze w kraju i na Wybrzeżu powstały pierwsze opozycyjne organizacje. Walczący dziś z niezależnością środowiska kibiców premier Donald Tusk w latach 80. na łamach "Przeglądu Politycznego" pod pseudonimem "Anka" tak wspominał starcia gdańskich kibiców z milicją w 1975 r.: "Mecz z Widzewem w 1975 r. miał zadecydować o awansie do I ligi. Na trybunach około 40 tys. widzów. Na trzy minuty przed końcem spotkania Lechia strzela wyrównującą bramkę. Na widowni szał. Ludzie nie wytrzymują nerwowo, wielu wbiega na murawę. Interweniuje milicja, od razu z wyjątkową brutalnością. Stadion ogarnia psychoza nienawiści. Sędziowie i piłkarze uciekają do szatni, a na płycie stadionu i jego koronie dochodzi do krwawych starć, które przenoszą się na okoliczne ulice. Walki trwają do godzin wieczornych. Są zabici (w tym milicjant) i ranni. W dwa tygodnie później na stadionie również mają miejsce starcia".

Jednak dopiero kolejne dziesięciolecie zadecydowało o tym, że fani gdańskiej drużyny stali się znani w całej Polsce z walki z władzą.





Biało-Zielona "Solidarność"

"A na drzewach zamiast liści / Będą wisieć komuniści!" - właśnie w latach 80., dokładnie po wprowadzeniu stanu wojennego, kibice Lechii wymyślili tę krótką przyśpiewkę, którą rozpowszechnili w kraju, jeżdżąc za swoją drużyną. W Gdańsku stadion przy ul. Traugutta stał się jednym z bastionów podziemnej "Solidarności". Tutaj ludzie zawsze upominali się o zdelegalizowane przez reżim Jaruzelskiego związki zawodowe, o ludzi więzionych za przekonania, domagali się prawdy o komunistycznych zbrodniach. Często ta opozycyjna aktywność kibiców kończyła się ogólną zadymą z ZOMO na koronie stadionu. Antykomunistyczne nastroje prezentowano tu podczas niemal każdego meczu, do dziś wspomina się także solidarnościowe wystąpienia na gościnnych występach m.in. w Elblągu, Warszawie, Poznaniu, Lubinie, Wałbrzychu czy we Wrocławiu. Ważną rolę w tych wydarzeniach odegrał właśnie "Dufo". W latach 80. przeszedł całą drogę po szczeblach kibicowskiej "kariery" - od początkującego wyjazdowicza, przez budzącego respekt stadionowego zadymiarza, po niekwestionowanego lidera.

O tym ważnym dla Tadeusza okresie życia miałem okazję rozmawiać z nim godzinami, przygotowując książkę "?Biało?Zielona? Solidarność". Większą część pogawędki poświęcał na przypomnienie walki z komuną. W przypadku jego pokolenia podstawowym punktem odniesienia były strajki z Sierpnia ?80. Wspominał wówczas: "Chodziłem codziennie pod stocznię z ojcem, który mówił mi wtedy ?Tadeusz, tu się rodzi wielka rzecz. Stanęła stocznia i ludzie walczą przeciw komunie?. Utkwili mi w pamięci ludzie na dachach stoczni, udekorowane bramy, serdeczność ludzi, spontaniczność. Walczyłem w tym tłumie o strajkowe ?Biuletyny?, które każdy chciał mieć. Zdawało się wtedy, że wszyscy są dla siebie braćmi. Wszyscy byli zjednoczeni. To mnie zafascynowało i pochłonęło".

Później był stan wojenny. Po 13 grudnia 1981 r. z rodziną Duffeków zaprzyjaźnił się także ks. Jankowski. Ta przyjaźń także wywarła swoje piętno na historii rodziny. Kapelan "Solidarności" z niezwykłym oddaniem pomagał wtedy takim rodzinom, jak Duffekowie: Bogusław został skazany z dekretu o stanie wojennym, jego żona była bez pracy, a w domu czwórka dorastających dzieci. A trzeba pamiętać, że był to czas przyśpieszonego dojrzewania dzieci i młodzieży Trójmiasta. Trwające niemal całe dnie zadymy z milicją i wojskiem na ulicach Gdańska, przerwy milczenia w szkołach, masa ulotek, antykomunistyczne hasła na murach. Tadeusz brał w tym wszystkim świadomy udział. W tym czasie kibice już się zaczęli wyróżniać w niezależnym środowisku młodzieżowym Gdańska. Walczyli z komuną na swój sposób, nie boją się używać pięści.

Czasem ten pęd do bójek przybierał humorystyczny przebieg. Jeden z najbliższych przyjaciół "Dufa" z tego okresu, Jarek Wierzbicki "Wierzba", wspominał po latach: "Z wizytami u Wałęsy wiąże się też taka historia. Był przełom 1983 i 1984 r. Z ?Dufem? i Karolem bawiliśmy się na sylwestra na Zaspie i o północy postanowiliśmy iść złożyć życzenia Lechowi Wałęsie. Piechotą udaliśmy się pod jego dom, przyśpiewując sobie po drodze. Doszliśmy do bloku na ul. Pilotów i zaczęliśmy głośniej śpiewać. Wyskoczyła ochrona Wałęsy i poprosiła, żebyśmy przestali, bo pewnie myśleli, że to jakaś prowokacja. Z drugiej strony my byliśmy troszeczkę po alkoholu, był przecież sylwester, myśleliśmy, że to są ubecy i specjalnie nam zabraniają. Skończyło się bijatyką, w której jedna i druga strona oberwała. Dopiero po 15 minutach dogadaliśmy się, że jesteśmy po jednej stronie i wypiliśmy szampana. Rano z wybitą ręką pojechałem do szpitala".

Tadeusz coraz mocniej wrastał w środowisko kibicowskie. Wspominał: "byliśmy gotowi zrobić wszystko za ideę, za ?Solidarność? i za Lechię, bo przecież Lechia w Gdańsku to ?Solidarność?". Lechia jednak w tym dwumianie wyraźnie w przypadku Tadeusza zwyciężała. Zaczął prowadzić kibicowskie życie na całego. Wyjazdy, rozróby tu i ówdzie, przedłużające się wizyty u przyjaciół ze Śląska Wrocław, morze wypijanego alkoholu. Bo wśród kibiców było różnie. Jak mawiał jeden z zagorzałych fanów Lechii w tamtym okresie, także aktywny kibic "wyjazdowicz" Jacek Kurski, w latach 80., "co mecz była zadyma. Chodziło się na Lechię tak samo dla piłki, jak i dla wspólnotowego doświadczenia, że przez chwilę można w tłumie mówić, co się chce. Ludzie, jak się stawali tłumem, to tak naprawdę potrafili się w nim odnaleźć. Słyszałem kiedyś taką myśl aforyzmową: ?Nie bój się zagubić w tłumie, tak naprawdę tylko w nim czasem można się odnaleźć?. To dokładnie dotyczy Lechii. W tłumie ludzie wstawali z kolan i odzyskiwali podmiotowość. Oczywiście dużo w tym wszystkim było przypadkowości, czasem chuligaństwa, chamstwa, picia wódki, rozrabiactwa. [?] Więc mieszało się na Lechii dobro ze złem, biel z czernią, pijaństwo z aktami politycznego heroizmu. Takie to wszystko wymieszane, ale był to bardzo polski ludyczny obraz rzeczywistości".

"Na Lechii spotykali się wszyscy"

Był moment, kiedy w życiu Tadeusza zwyciężyło zło. W 1984 r. w bójce przy pijalni piwa na Zaspie jeden z kibiców "Arki" wyskoczył do "Dufa" z tzw. tulipanem (butelka ze stłuczonym denkiem). Ten niewiele myśląc, użył w obronie noża wziętego z barowej lady. Trafił. Ilość wypitego alkoholu spowodowała, że zanim przyjechało pogotowie, ugodzony wykrwawił się na śmierć. O tym wydarzeniu pisały wówczas wszystkie gazety w Polsce. Tadeusz trafił na kilka miesięcy do poprawczaka. Był to trudny czas dla jego rodziny. Walczyli o niego, żeby się po tym wydarzeniu nie stoczył, próbował odnaleźć w życiu. Pomagali mu także przyjaciele kibice, zwłaszcza Sławek Tarasow "Parasol". I zwyciężyli tę walkę, choć warunki ze wszech miar nie były sprzyjające, bo zaczął cieszyć się niespodziewaną chyba estymą. Romek Zieliński, jeden z kibicowskich liderów Śląska Wrocław, w "Pamiętniku kibica" tak wspominał ten okres w życiu Tadka: "Był traktowany jak obiekt muzealny. Trochę z dystansem, ale każdy chciał go sobie obejrzeć. Do dzisiaj czasem o Tadku mówi się ?Dufo-morderca?".

W każdym razie po wyjściu z poprawczaka "Dufo" starał się zapomnieć o tym tragicznym wydarzeniu. Ale tak naprawdę zapomnieć się jednak nie dało i wracał do tej tragicznej historii do końca swojego życia. Byłem świadkiem, jak bardzo żałował tego, co zrobił. Czasu nie daje się jednak cofnąć i nosił przez kolejne lata piętno wydarzeń z 1984 r. W tym samym mniej więcej czasie, kiedy odzyskał wolność, w Gdańsku zaczęły się organizować podziemne struktury Federacji Młodzieży Walczącej. W działalność w szeregach tej organizacji wciągnęły Tadeusza siostry. Później do rodzeństwa dołączył najmłodszy brat, Andrzej.

W domu Duffeków na gdańskiej Zaspie znajdowała się skrzynka kontaktowa FMW. "Dufo" włączył się całym sobą w konspiracyjną działalność i stał się wkrótce jednym z liderów środowiska gdańskiej FMW, członkiem Grup Wykonawczych tej organizacji. Stał na czele około 100-osobowej grupy działaczy FMW i kibiców Lechii Gdańsk organizującej w latach 1986?1989 antykomunistyczne demonstracje na ulicach Gdańska, które odbywały się praktycznie co tydzień po mszach św. odprawianych w intencji Ojczyzny w kościele św. Brygidy w Gdańsku.

Po latach wspominał: "W Gdańsku walczyło wielu ludzi. I Wałęsa, i ?Solidarność?, i wiele, wiele innych organizacji niezależnych, także młodzieżowych. Ale na Lechii spotykali się wszyscy. Z czasem kibice stali się ludźmi do najtrudniejszych zadań w czasie manifestacji, ludźmi z pierwszych szeregów. Braliśmy na siebie najcięższe zadania. Nieraz nas dotkliwie pobito. Ale im więcej dostawaliśmy od nich, tym bardziej byliśmy zawzięci, żeby z komuną walczyć". Natomiast jeden z najbliższych przyjaciół Tadeusza, Andrzej Frejlich "Fred" z gdańskiego Przymorza, tak wspominał zadymy spod kościoła ks. Jankowskiego: "Chodziliśmy regularnie pod Brygidę bić się z milicją na manifestacjach. Chodziliśmy tam, bo wiadomo, że ówczesna rzeczywistość polityczna nam nie odpowiadała. Człowiek burzył się wewnątrz i wiele rzeczy mu nie pasowało. Pod Brygidą też była wspaniała atmosfera wolności. Wszyscy jednoczyli się przeciw komunie. Nawet jakaś gazeta napisała wtedy, że pod kościołem św. Brygidy jednoczyli się kibice Lechii i Arki, co przecież normalnie nie było możliwe. To była prawda. Nas regularnie pod Brygidę chodziło z Lechii od 100 do 150 osób. Zawsze po mszy świętej na dziedzińcu plebanii było spotkanie z Wałęsą, z ks. Jankowskim i innymi działaczami opozycji. Też chodziliśmy na te wiece.

Z Brygidą wiąże się taka historyjka. Niedaleko ?Łyliego? mieszkał koleś, który był w ZOMO i brał udział w zatrzymaniu naszych. Szliśmy kiedyś do Brygidy i na wysokości delikatesów zatrzymali trzech "Duffów": Tadka, Andrzeja i ich ojca, pana Bogusia i ?Łyliego?. Wzięli ich do lodówy i strasznie obili. ?Łyliego? trzymali dwa dni. Jak go wypuścili, to pierwsze kroki skierował do mnie. Zdjął koszulę i jak moja matka zobaczyła jego plecy, to się dosłownie popłakała. Był później taki motyw, że przypadkowo spotkaliśmy tego zomowca, który ich zatrzymał, na dyskotece na Fortach. Podszedł do nas, jakby się nigdy nic nie stało. Chciał nam nawet postawić drinka, ale ?Łyli? mu powiedział, że ma trzy minuty. To było niemożliwością opuścić tę dyskotekę w tym czasie, bo wtedy na Forty przychodziła masa ludzi. Ten pajac zmieścił się w minucie. On się tak wystraszył, że następne kilka lat wracał do domu z pracy jakimiś kanałami".

Kibice podczas strajków w maju i sierpniu 1988 r.

W 1987 r. "Dufo" ukończył naukę z Zespole Szkół Budowy Okrętów. Znalazł zatrudnienie w Gdańskiej Stoczni Remontowej. Włączył się wówczas w działalność podziemnych struktur "Solidarności". W maju i sierpniu 1988 r. był jednym ze współorganizatorów strajków w Stoczni Gdańskiej i Stoczni Remontowej.

Podczas majowego strajku miała miejsce zabawna sytuacja związana z lechistami, która została opisana w bezdebitowym piśmie "Przekaz": "W poniedziałek, kiedy wybuchł strajk, ksiądz Jankowski pomyślał to samo, co wszyscy: że przedwcześnie. O żadnych przygotowaniach nie słyszał. Poprzedniego dnia wprawdzie z tych oto schodków przy plebanii Lech Wałęsa wzywał z okazji 1 maja do protestu na znak solidarności z Nową Hutą, ale chodziło mu raczej o protest moralny, sam również wydawał się strajkiem zaskoczony. Pojechali jednak do Stoczni obydwaj. [...] Po stoczni latali chłopcy z flagami Lechii, a nie ?Solidarności?, wyglądało to niepoważnie. Kiedy się zebrali razem, było ich może 300. Kanonik nie znał tych młodych twarzy, nie przypominał sobie. Uparte wyczekujące spojrzenia, wbite w Wałęsę, i zarazem bezradność. Latali z tymi flagami bardzo rozgorączkowani i nie wiedzieli, co robić dalej. Zdumiała go lekkość, z jaką się porwali na taki krok. To pewne, że nie kierowali się żadną oceną polityczną. Dziecięca prostota i nieudolność. To samo pomyślał Wałęsa; jakiś materiał silnie wybuchowy nowej radykalniejszej generacji. Ale człowiek strzela, Pan Bóg kule nosi. Przewodniczący przemówił do lechistów językiem ?Solidarności?. Po nim kanonik: nie wolno wam zrobić dwóch rzeczy: dać się kupić i dać się zastraszyć. Przestrzegał ich też przed piciem wódki. I polecił opiece Matki Bożej, Królowej Polski".

"Dufo" odgrywał w strajku czołową rolę w tzw. drugiej linii. Z chłopakami z Lechii chodzili po stoczni, starając się zapewnić w miarę możliwości ochronę protestującym stoczniowcom. Z inicjatywy Tadeusza, w szóstym dniu majowego strajku, na stadionie Lechii w Gdańsku podczas ligowego meczu z Górnikiem Wałbrzych doszło do gigantycznej demonstracji poparcia kibiców dla stoczni połączonej z wielogodzinnymi walkami z ZOMO. Było to wówczas jedyne masowe poparcie gdańszczan udzielone strajkującym. W czasie strajku Tadeusz udzielał się także w drukarni zorganizowanej przez FMW.

Od 1986 r. "Dufo" wraz z lechistami i kolegami z FMW wielokrotnie brał udział w Ogólnopolskich Pielgrzymkach Świata Pracy na Jasną Górę zainicjowanych przez ks. Jerzego Popiełuszkę. W tym okresie za swoją działalność był także wielokrotnie zatrzymywany przez funkcjonariuszy MO i ZOMO, bity i karany kolegiami.

Pokolenia "Lechii Gdańsk"

Czas już kończyć tę historię
W której honor krew i łzy
Dziś mieszają się w jeden głośny śpiew
Zaciskają w twardą pięść

Stara Gwardia wciąż gotowa jest
Zwarte szyki dzień po dniu
Chociaż Młode Orły niosą pieśń
Wypuszczając się na łów

Na niektórych śmierć
Na niektórych czas
Tak, jak kruk na gałęzi siadł
Lecz nie skryje kurz nie rozwieje wiatr
Tych pokoleń Lechii Gdańsk

Walka z komuną nie skończyła się dla "Dufa" i jemu podobnych lechistów w 1989 r. Przez kolejne lata walczyli z postkomuną. Jeździł z ekipą na zloty Ciemnogrodu, brał udział w akcjach Ligi Republikańskiej, urządzał demonstracje przypominające zbrodnie Jaruzelskiego (m.in. pod pomnikiem Poległych Stoczniowców w Gdańsku w 2001 r. pod hasłem "Norymberga dla komuny!").

Gdańsk to także przykład na skuteczność działania środowiska kibiców. Po zupełnej degrengoladzie działaczy, którzy doprowadzili Lechię do ruiny, fani "Biało-Zielonych" wzięli sprawy w swoje ręce. Zainicjowali własnymi siłami odbudowę świetności klubu. "Dufo" był jak zawsze w pierwszym szeregu tych działań. W 2001 r. współzakładał Stowarzyszenie Kibiców Lechii Gdańsk "Biało-Zieloni". Przez trzy lata pełnił funkcję prezesa tego stowarzyszenia. Przez dwa lata był członkiem zarządu Ośrodka Szkolenia Piłkarskiego Lechia Gdańsk.

W 2004 r. po skomasowanych atakach środowiska "Gazety Wyborczej" na ks. Jankowskiego, zaangażował się także w działalność Komitetu Obrony Polskości, Kościoła i ks. Henryka Jankowskiego, na czele którego stał jego ojciec Bogusław Duffek.

Niestety, w tym samym czasie Tadeusz poważnie zapadł na zdrowiu. To doświadczenie stało się dla niego okazją do wielu przemyśleń. Był człowiekiem skruszonego serca. Modlił się za tych, którym zawinił. Ofiarowywał za nich swoje cierpienia, a jak bardzo cierpiał w ostatnim okresie życia naznaczonym okrutną chorobą, wiedzą wszyscy ci, którzy towarzyszyli mu w ostatnich dniach ziemskiej wędrówki. Krótko przed śmiercią wysłał mi SMS-a: "Cieszę się, że jesteś księdzem, tyle dobra możemy razem dać innym. Musimy przekazać ludziom te wartości, które były dla nas ważne i którym byliśmy wierni: Bóg, Honor, Ojczyzna! Musimy się więcej modlić o łaskę zdrowia dla mnie. Wszystko jest w rękach Boga! Bo u Chrystusa my na ordynansach Słudzy Maryi!".

Zmarł po długich zmaganiach z chorobą nowotworową 21 października 2005 r. Został pochowany w alei zasłużonych na gdańskim cmentarzu Srebrzysko. Na jego pogrzeb zjechało się kilka tysięcy kibiców z całej Polski. Do dziś w każdą rocznicę przy jego grobie zbierają się przyjaciele, rodzina, kibice różnych klubów piłkarskich.

"Dufo" został pośmiertnie odznaczony przez prezydenta Miasta Gdańska Pawła Adamowicza medalem 25-lecia "Solidarności" i przez przewodniczącego NSZZ "Solidarność" medalem 20. rocznicy strajków 1988 r. Od grudnia 2005 r. regularnie organizowany jest turniej zimowy o Złote Lwy Gdańskie im. Tadeusza Duffeka dla najmłodszych piłkarzy. Ponadto Tadeusz Duffek patronuje ogólnopolskiej pielgrzymce kibiców na Jasną Górę, która od 2008 r. odbywa się w pierwszą sobotę po zakończeniu rundy jesiennej rozgrywek ekstraklasy. 20 października 2009 r. został przez prezydenta Lecha Kaczyńskiego pośmiertnie odznaczony Krzyżem Oficerskim Orderu Odrodzenia Polski.


Wierni kibice Lechii Gdańsk - Tadeusz "Dufo" (z prawej) z bratem Andrzejem

"Dufa" żegnało kilka tysięcy kibiców. Kondukt żałobny prowadził ks. Henryk Jankowski
źródło

Brak komentarzy: