Nuon
Chea, najbliższy współpracownik Pol Pota, o niemal dwóch milionach
ofiar komunistycznego reżimu Czerwonych Khmerów w Kambodży: wszystkiemu
są winni Wietnamczycy i Amerykanie (w kadrze z Thetem Sambathem,
współtwórcą filmu dokumentalnego "Wrogowie ludu")
W
chicagowskiej siedzibie Towarzystwa Sztuki, można było obejrzeć
niedawno jeden z najważniejszych i najbardziej wstrząsających dokumentów
ostatnich lat – film “Wrogowie ludu”, traktujący o zbrodniach
kambodżańskiego reżimu Pol Pota i Czerwonych Khmerów.
PYTANIA BANALNE
Zawsze, w obliczu ludobójstwa, zawisa nad
nami to pytanie: Dlaczego? Jak to było możliwe? Jakim sposobem człowiek
mógł się dopuścić tak niewyobrażalnych zbrodni?
Zwykle jednak większość z nas nie chce sobie zaprzątać tym głowy i –
chcąc uniknąć konieczności, a może nawet sposobności zadawania (sobie i
innym) takich pytań - wypiera ze swojej świadomości niewygodne fakty.
Zasłania się więc brutalną rzeczywistość kurtyną
nieświadomości,obojętności, niepamięci, ignorancji i niewiedzy.
Jednakże, prędzej czy później, owe pytania w nas się pojawiają i – chcąc
nie chcąc – musimy sobie dawać z nimi radę. Także próbować znaleźć na
nie odpowiedzi.
Czy będzie to ponowna konstatacja o banalności zła? O tej wiecznie
obecnej w człowieku ciemnej stronie? O przyrodzonej ludzkiej naturze
skłonności do gwałtu, przemocy i destrukcji? O zgubnej sile popędów i
instynktów? O machiawelicznym dążeniu do władzy i kontroli nad innymi
ludźmi? O braku skuteczności, nie tylko świeckiej etyki, ale i świętych
kodeksów? O fiasku naszych wzniosłych ideałów i pięknych humanistycznych
deklaracji?
Takie oto myśli trywialne przyszły mi do głowy kiedy oglądałem dokumentalny film Theta Sambatha i Roba Lemkina “Wrogowie Ludu”, którego jednak banalnym żadną miarą uznać już nie można.
Również dlatego, że postawione przed chwilą pytania nie są banalne dla
twórców filmu, a zwłaszcza dla Theta Sambatha, którego ojciec i brat
zostali zamordowani na kambodżańskich killing fields przez
siepaczy Czerwonych Khmerów. Stracił on wówczas także matkę, która
zmarła przy porodzie, zmuszona wcześniej do poślubienia jednego z
członków milicji, zabójców jej męża.
Wspomnienia
zabójcy: "(Pewnego dnia) poderżnąłem tak dużo gardeł, że zaczęła mnie
od tego boleć ręka. Wtedy przerzuciłem się na dźganie w szyję."
POWRÓT NA POLA ŚMIERCI
Jest to film wyjątkowy pod wieloma względami.
Thet Sambath, dziennikarz z Phnom Penh, poświęcił mu ponad 10 lat swojego życia, kręcąc go w czasie wolnym od pracy zawodowej.
Po raz pierwszy słyszymy w nim jak na temat masowego ludobójstwa, jakie
miało miejsce w Kambodży w latach 1976 – 79, wypowiadają się sami
mordercy: ci, którzy zabijali ludzi własnoręcznie, jak również człowiek
będący drugim po Pol Pocie najważniejszym twórcą i funkcjonariuszem
reżimu Czerwonych Khmerów (chodzi o ministra Nuon Chea, zwanego także
Bratem nr 2), który całą tę potworną ludobójczą maszynerię wprowadził w
ruch.
Sambath nie szuka zemsty, on chce poznać
prawdę. Robi to w sposób zdumiewający: jeździ do kambodżańskich wiosek,
szuka świadków tamtych wydarzeń, a wśród nich – samych zabójców.
(Porównuje to do poszukiwania “igły w oceanie”, bo cały kraj ogarnęła
przecież mgła powszechnej amnezji, zwłaszcza wśród tych, co w zbrodni
brali udział bezpośredni.) Znajduje ich i… stara się z nimi
zaprzyjaźnić, zdobyć ich zaufanie i sprowokować do zwierzeń i konfesji. A
trwa to latami! Lecz w końcu mu się to udaje. Nawet Nuon Chea – z
którym Thet, mimo niezwykle sekretnej i powściągliwej natury Chea,
nawiązuje nie pozbawioną autentyzmu i szczerości międzypokoleniową
relację – po trzech latach zaczyna mówić (przed kamerą) o zabijaniu.
O PODRZYNANIU GARDEŁ I PICIU ŻÓŁCI
Na polach śmierci
Sambath, spotykając się ze swoimi
“bohaterami” zachowuje wielki spokój i opanowanie, nieustannie się
uśmiecha, jest miły, sprawia wrażenie człowieka delikatnego i ciepłego i
– co ciekawe - postawa ta nie wydaje nam się być udawana ani fałszywa.
(Ale czy nie jest jednak podstępna?)
Zapewne, w sposób niemal szokujący, kontrastuje z obrazowymi i
drastycznymi opisami zbrodni, które przywołują w obecności kamery
Sambatha jego nowi znajomi. Jeden z nich demonstruje nawet sposób w jaki
powalał ludzi na ziemię, przygniatał ich nogą, chwytał za głowy i
podcinał gardła “tak, aby nie krzyczeli”: “[Pewnego razu] poderżnąłem tak dużo gardeł, że zaczęła mnie od tego boleć ręka. Wtedy przerzuciłem się na dźganie w szyję.”
Inny wspomina zaś o wyrywaniu z ludzkich zwłok woreczka żółciowego i
wypijaniu jego zawartości, która podobno miała chronić przed chorobami.
Oto zaś innym razem, kiedy Sambath wraz ze swoimi towarzyszami siedzi
przy sielsko-wiejskiej drodze niczym na pikniku, przechodzi obok nich
starsza kobieta i zagadnięta o miejsca gdzie znajdują się masowe groby
ofiar, wskazuje na znajdujące się tuż obok pole ryżowe, mówiąc: “tu leżało wiele z tych trupów, a jak się rozkładały, to wydawały taki dźwięk, jakby się gotowały – coś jak pękające bąble”.
WINNI – NIEWINNI
Jednak tym, co najbardziej mnie zdumiało
podczas oglądania filmu Sambatha, było to, że ja nie tylko nie zapałałem
nienawiścią, ale zacząłem ukazanym w nim mordercom… współczuć. Czy też
raczej… wzbudzili oni we mnie pewien rodzaj żalu. Zobaczyłem w nich
bowiem zwykłych, normalnych ludzi, jacy zostali dość bezwłasnowolnie
uwikłani w okoliczności, które następnie uczyniły z nich morderców.
Dziwne?
Ale czyż nie dziwniejsze było zachowanie Theta, który rzeczywiście i po
ludzku się do nich zbliżył? A kiedy aresztowano Nuona Chea i helikopter
zabierał go, by odstawić przed oblicze trybunału, który miał go osądzić,
Sambath wyznał: “Nie mogę powiedzieć, że był on dobrym człowiekiem, ale czuję teraz wielki smutek”.
Thet Sambath nagrywa wyznania Brata nr 2
Myślę że jest to bardzo charakterystyczna
i w sumie niezwykle rzadko spotykana w filmach tego rodzaju cecha:
pewne fatalistyczne wyciszenie, brak jakiejkolwiek chęci konfrontacji,
nieobecność radykalnych stwierdzeń, zupełnie wyzbycie się nienawistnych
resentymentów…
Tak, jak już wspomniałem: Sambath nie szukał zemsty ale zrozumienia co
rzeczywiście było przyczyną tego, że jedni (zwyczajni) ludzie zaczęli
mordować drugich ludzi – równie zwyczajnych i niewinnych, często swoich
sąsiadów.
Sambath też nikogo właściwie nie oskarża,
choć stara się dociec, gdzie – i na czym polegała – geneza tej zbrodni.
On nawet nie szuka winnych – chce jedynie wiedzieć, kto podjął decyzję o
zabijaniu, na jakim szczeblu ona zapadła i w jakich okolicznościach.
I co się okazuje?
Jak zwykle w takich sytuacjach: nikt nie jest winny – wszyscy wypełniali
jedynie rozkazy, bo gdyby wykonania rozkazów odmówili, to sami
zostaliby zabici. Wina zostaje rozmyta w jakimś bezosobowym partyjnym
aparacie, Jednak, jak się okazało, wystarczyła jedna decyzja Pol Pota i
jego świty, a masowe mordy w Kambodży ustały, jak ręką odjął. [1]*
JUŻ NIGDY NIE ZOBACZĘ WSCHODU SŁOŃCA JAKO CZŁOWIEK
Thet Sambath wiele lat czekał z
wyjawieniem Nuonowi Chea, w jaki sposób zginęła jego rodzina. Okłamał go
mówiąc, że jego rodzice zmarli w latach 80-tych. Jak (pewnie słusznie)
uważał, gdyby Chea się o tym się dowiedział, to Thet nigdy by nie
wyciągnął od niego zwierzeń i przyznania się do tego, że to właśnie on,
wraz z Pol Potem, zadecydowali o rozpoczęciu etnicznych czystek: “gdybym okazał tym ludziom litość, mój kraj byłby stracony” – powiedział przy tej okazji, dodając, że ich rząd z założenia miał być “czysty, pokojowy, o jasnym spojrzeniu”. Zaczęli jednak od fizycznej eliminacji “wrogów ludu”.
Wcześniej Thet nie omieszkał jednak pokazać Nuonowi filmu z nagraną
egzekucją Sadama Hussajna, którą ten skomentował następująco: “To straszne, że w ten sposób skończył prawdziwy patriota. Ale on i tak jest zwycięzcą”.
A kiedy zaprosił do domu Chea dwóch wspomnianych już ludzi, którzy
dokonywali masowych egzekucji własnymi rękami, ten ich zaczął pocieszać,
że walczyli po właściwiej stronie i że wg nauk Buddy, nie można ponosić
winy za czyn, którego intencją było co innego, niż to, co się stało.
Lecz Thet w końcu musiał powiedzieć Chea
prawdę. I fragment filmu ukazujący moment, w jakim to robi, należy do
najbardziej poruszających i zapadających nam w pamięć obrazów.
A skoro mowa o buddyzmie. Jeden z występujących we “Wrogach ludu”
zabójców uznaje się za buddystę. Wierzy w reinkarnację. Wie, że będzie
musiał przejść wiele bolesnych wcieleń, zanim ponownie odrodzi się w
ludzkiej postaci. Tak naprawdę, to on już teraz nie uważa się za członka
ludzkie wspólnoty, zwierzając się nam przed kamerą: “Już nigdy nie zobaczę wschodu słońca jako człowiek”.
I właśnie w takiej chwili widzimy w nim prawdziwe człowieczeństwo.
* * *
[1]* PRZYPIS:
odrębnym tematem jest tu amerykańskie uwikłanie się w relacje z reżimem
Czerwonych Khmerów. Już 1975 roku, Zbigniew Brzeziński, podczas swojej
wizyty w Tajlandii, powiedział do tamtejszego ministra spraw
zagranicznych:
“You should also tell the Cambodians that we will be
friends with them. They are murderous thugs, but we won’t let that stand
in our way. We are prepared to improve relations with them.”
(“Powinniście też powiedzieć tym w Kambodży, że będziemy ich
przyjaciółmi. To są morderczy bandyci, ale my i tak nie pozwolimy, aby
to stanęło na naszej drodze. Jesteśmy gotowi, by poprawić nasze relacje z
nimi.”) Źródło:
“Cambodian Genocide Program” (publikacja Uniwersytetu Yale).
Niestety, nawet po 1979 roku, kiedy już wiedziano wszem i wobec o
krwawej łaźni jaką urządzili Khmerowie swoim rodakom (anihilując
blisko czwartą część całej populacji Kambodży), amerykańskie poparcie
dla “morderczych bandytów” wcale nie ustało (choć nie było już takie
oficjalne).
Tym, którzy zainteresowani są amerykańską
polityką w Indochinach w latach 70-tych (z uwzględnieniem morderczych
ataków lotnictwa USA na Kambodżę, w których poniosło śmierć ok. 600 tys.
ludzi, a które
de facto umożliwiły przejęcie władzy przez Czerwonych Khmerów w 1974 r.), polecam artykuł Z. M. Kowalewskiego pt.
“Czas Czerwonych Khmerów”, jaki ukazał się w polskiej edycji
„Le Monde Diplomatique” w 2010 roku.
ANEKS
Nie tak dawno trafiłem na – nazwijmy to – ciekawą stronę występującą pod szyldem “Trzeci Świat”.
Jej autorami (autorem?) jest „organizacja trzecioświatowego maoizmu”,
mianująca siebie także jako “Organizacja Czerwonej Gwardii”. W pierwszej
chwili pomyślałem, że jest to jakaś kolejna kuriozalna stronka (jakich w
internecie jest wiele), ale nie… pomijając ewidentne oderwanie od
rzeczywistości obsługujących tę witrynę “polskich trzecioświatowych
maoistów”, znaleźć tam można naprawdę wiele interesujących materiałów,
które mają jednak dużą wartość historyczną i archiwalną.
W związku z podjętym przeze mnie w tym wpisie tematem, chciałbym
przedstawić fragmenty kilku artykułów nawiązujących do Czerwonych
Khmerów. Pozostawię ich do oceny tym, których to zainteresuje –
powstrzymując się tu od własnego komentarza.
W walce o świetlaną przyszłość - młodzi bojownicy Czerwonych Khmerów
*
1. Cytaty z artykułu pt. “Korzenie intelektualne i ideologiczne ruchu Czerwonych Khmerów”.
Organizacja Czerwonej Gwardii: “Przedstawiamy
niezwykle interesujący tekst omawiający ideologię jednej z najbardziej
fascynujących organizacji rewolucyjnych XX wieku – Komunistycznej Partii
Kampuczy, znanej szerzej jako Czerwoni Khmerzy. Po obaleniu rządów KPK w
Demokratycznej Kampuczy przez rewizjonistów wietnamskich partia ta była
szkalowana i oczerniana przez rewizjonistów i pierwszoświatowców,
wymyślających brednie o „ludobójstwie”, czy „totalitaryzmie”. Mit „pól
śmierci” zaciemnia prawdziwy obraz i historię ruchu Czerwonych Khmerów,
utrudniając poważnym badaczom dotarcie do prawdy. Dla Organizacji
Czerwonej Gwardii historia Rewolucji Kampuczańskiej jest tym bardziej
interesująca, że często Pol Pota i jego towarzyszy oskarża się o maoizm.
Prawda jest jednak bardziej złożona, czego można dowiedzieć się z
tekstu Adama Jelonka. OCG krytycznie ocenia Czerwonych Khmerów, nie ze
względu na Tuol Sleng, czy pola śmierci, ale ze względu na ich
ultralewicowe odchylenie, które doprowadziło do rewizji
marksizmu-leninizmu” – pisze “redakcja” OCG, a następnie przestawia tekst Jelonka, z którego pozwolę sobie wyłuskać parę cytatów:
“Większość elementów radykalnej rewolucji
Czerwonych Khmerów znajduje bowiem swe odniesienia w dokonaniach
rewolucji chińskiej. Na konferencji prasowej w Pekinie w drugiej połowie
1977 roku Pol Pot po raz pierwszy potwierdził wczesne związki między
rozwojem ruchu rewolucyjnego w Kampuczy, a myślą Mao: “W 1957 roku
założyliśmy komitet… zdecydowaliśmy, że parlamentarna droga wiedzie
donikąd. Czerpaliśmy… szczególnie z prac towarzysza Mao Tse-tunga,
doświadczeń chińskiej rewolucji, odgrywającej niezwykle doniosłą rolę w
tym okresie.”
(…)
Mao i Pol Pot (w tle)
Potwierdzenie wpływów myśli Mao znalazło swój wyraz w innych publicznych wystąpieniach. Jesienią 1977 roku Pol Pot oświadczył: “W
walce rewolucyjnej w naszym kraju, w sposób twórczy i z powodzeniem
wcielaliśmy w życie myśl Mao Tse-tunga od chwili gdy nie dysponowaliśmy
niczym, prócz gołych rąk, po 17 kwietnia 1975”.
(…)
“Zrozumienie celów maoistowskiej idei wielkiego skoku i rewolucji
kulturalnej rzuca więcej światła na związki doktrynalne z przywódcami
Demokratycznej Kampuczy. Idee maoistowskie sprowadzały się do pragnienia
przekształcenia chłopstwa w nowoczesnych producentów, oddanych dla idei
kolektywizmu. Mao uznawał konieczność realizacji trzech etapów
rewolucji:
1. Likwidacji starej elity wiejskiej i właścicieli ziemskich dzięki realizacji programu reformy rolnej;
2. Zlikwidowania chłopskiego przywiązania do własnej ziemi i własności prywatnej przez ustalenie własności kooperatywnej;
3. Masowej restrukturyzacji organizacji pracy, która dokonać się miała dzięki procesowi budowy komun ludowych.”
OCG: “Malcolm Caldwell był jednym z
kilku mieszkańców Zachodu, którzy kiedykolwiek odwiedzili Kambodżę w
trakcie władzy Czerwonych Khmerów.(…) napisał kilka wartych uwagi
książek i artykułów. Opublikowana w roku 1977, rok przed jego śmiercią,
„Bogactwo niektórych narodów” była ostatnią książką, którą napisał.
(…) Caldwell ma całkowitą rację mówiąc, że jedyną drogą do rozwoju
Trzeciego Świata jest walka zbrojna.(…) Śmierć Mao i powrót Deng
Xiaopinga były tylko ostatnimi gwoździami do trumny. Wietnamski
socjalizm z kolei był od samego początku martwy, wskutek wpływów
rewizjonizmu i radzieckiego socjalimperializmu. W tamtym okresie, gdy po
heroicznych walkach przeciwko ludobójczemu imperializmowi
amerykańskiego, socjalizm zanikał na całym świecie, wydawało się, że
Czerwoni Khmerzy przeprowadzają radykalną wersję rewolucji
socjalistycznej. W 1977 nadzieje Caldwella, podobnie jak wielu innych,
ulokowane zostały w pozornie radykalnych propozycjach społecznych
Czerwonych Khmerów. Jednak, jak się okazało po ujawnieniu ich błędów w
wyniku wietnamskiej agresji i okupacji ich kraju, nadzieje te były
chybione. Pomimo, że Caldwell mylił się chwaląc domniemany „sukces”
Kampuczy, miał on jednak rację wskazując, że drogą do rozwoju jest walka
zbrojna i socjalizm. Dzisiaj jest to droga globalnej wojny ludowej,
prowadzonej przez trzecioświatowy maoizm.”
Pol Pot - Brat Nr 1
OCG: Publikujemy tekst, który zrywa z
mitem Demokratycznej Kampuczy stworzonym przez imperialistów i
trockistów. Tekst jest szczególny, ponieważ jego autor, Ezrom Mokgakala
był w Demokratycznej Kampuczy w roku 1978 i na własne oczy widział
osiągnięcia rewolucyjnego rządu. Jego słowa powinny być wzięte na
poważnie, w przeciwieństwie do kłamstw rozpowszechnianych przez wrogów
rewolucji. Podpiera je jego rewolucyjny autorytet. Ezrom Mokgakala był
członkiem Komitetu Centralnego Panafrykańskiego Kongresu Azanii, i
członkiem Wysokiego Dowództwa Azańskiej Armii Ludowo-Wyzwoleńczej, która
do dzisiaj toczy walkę o wyrwanie Południowej Afryki z łańcucha
kapitalistycznego. (…) Poniższy tekst po raz pierwszy opublikowano w
czasopiśmie Ikwezi z 11 marca 1979 roku.
Cytaty z “dzieła” Ezroma Mokgakali:
- “Z tej historii można wynieść dwie
główne lekcje. Pierwsza jest taka, że lud Kampuczy jest ludem
heroicznym, który walczył i pokonał lokalnych i zagranicznych
ciemiężycieli, czasami walcząć gołymi rękami. Z tej lekcji możemy
wywnioskować, że są oni naprawdę odważnym ludem, który zasługuje na
zachwyt i pomoc wszystkich prawdziwych rewolucjonistów. Drugą lekcją
jest fakt, że pomimo ich bohaterstwa, ich poświęcenia długo nie
przynosiły rezultatów.”
- „Poprawna linia polityczna wyrasta z samego ludu, nie może być kopiowana z innych krajów” powiedział Towarzysz Hong, przywódca Kampuczańskiego Komitetu Przyjaźni z innymi krajami. „Poprawna linia polityczna zapewni, że zwycięstwo ludu nie zostanie zdradzone” dokończył.
Towarzysz Hong położył nacisk na fakt, że „po poprawnym zrozumieniu
lekcji z historii kampuczańskiego ludu, przywódcy rewolucyjnego ludu
Kampuczy zrozumieli, że lud będzie zwalczał wroga aż do końca, pomimo
jego brutalności.”
Odkurzanie
czaszek wydobytych z masowego grobu na terenach obozu tortur Cheung Ek,
gdzie trafiały ofiary terroru Czerwonych Khmerów
- (Pierwszy Zjazd Komunistycznej Partii
Kampuczy) “zadecydował, by rozpocząć organizowanie chłopstwa w celu
obalenia ciemiężycieli i zdobycia władzy politycznej. Wszystkie kadry
partii zostały przeszkolone w celu wprowadzenia tej rewolucji w życie w
najbardziej zdeterminowany i stanowczy sposób poprzez życie wśród
chłopstwa i nie oczekiwaniu na żadne zagraniczne rady, które miałyby
dotyczyć tego zadania. Mieli polegać całkowicie na pomysłowości i
kreatywności mas. Droga do walki zbrojnej została wytyczona.”
- “MOBILIZUJĄC CHŁOPSTWO. Partia
rozpoczęła dokładne badania kwestii chłopskiej. Kadry Partii zostały
wysłane na wieś by żyć pośród chłopów w celu zrozumienia rzeczywistości
ich egzystencji. (…) Ze względu na tą nędzną egzystencję, słabe zdrowie i
wykształcenie, chłopi stali się twardym jądrem, oparciem
Narodowo-Demokratycznej Rewolucji. Ze względu na strategiczne znaczenie
tej klasy, Komitet Centralny Komunistycznej Partii Kampuczy zadecydował
by przenieść się na wieś, blisko chłopstwa. W ciągu roku 90% członków
Komitetu Centralnego znalazło się na wsi.”
- “Trzeba pamiętać, że
przeprowadzanie Rewolucji Ludowo-Demokratycznej oznacza dla uciskanych i
wyzyskiwanych mas nowe, lepsze życie. (…) Od samego początku
Komunistyczna Partia Kampuczy była tajną organizacją, ponieważ reakcyjny
reżim zabronił istnienia partii komunistycznych w kraju i wszczął
brutalną kampanię przeciwko tej idei. Eliminowano wszystkich znanych
komunistów poprzez morderstwa i siano strach wśród ludu poprzez kłamliwą
propagandę. Na przykład rozsiano plotkę, że komuniści używają sierpa by
łapać ludzi za kark, a młota by rozbić im głowy. Ponieważ
przeciwdziałanie tej propagandzie byłoby zbyt kosztowne, zdecydowano
zignorować ją i działać w sekrecie pośród ludu. Komitet Centralny
zbudował Zjednoczony Front Narodowy, który z sukcesem doprowadził lud do
ostatecznego zwycięstwa.”
Kości ofiar Czerwonych Khmerów zgromadzone w Muzeum Ludobójstwa w Phnom Penh
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz