n e v e r l a n d d

- ANTISOZIALISTISCHE ELEMENTE - *** TA MI OTO PRZYPADŁA KRAINA I CHCE BÓG, BYM W MILCZENIU TU ŻYŁ * ZA TEN GRZECH, ŻE WIDZIAŁEM KAINA ALE ZABIĆ NIE MIAŁEM GO SIŁ *** " DESPOTYZM przemawia dyskretnie, w ludzkim społeczeństwie każda rzecz ma dwoje imion. " ******************** Maria Dąbrowska 17-VI-1947r.: "UB, sądownictwo są całkowicie w ręku żydów. W ciągu tych przeszło dwu lat ani jeden żyd nie miał procesu politycznego. Żydzi osądzają i na kaźń wydają Polaków"

Archiwum

POGODA

LOKALIZATOR

A K T U E L L






bezprawie.pl
"Polska" to kraj bezprawia

środa, kwietnia 06, 2016

Żeby nie było Paryża w Warszawie

Żeby nie było Paryża w Warszawie

b_360_240_16777215_00_images_9df74aa514880ffa85fc18967c17d85a.jpg


Tym razem publicystycznie o ważnych decyzjach dot. bezpieczeństwa państwa.

Rzadko daję się namówić na pisanie tekstów publicystycznych, ponieważ stygmatyzują i wyrażając opinie ipso facto ekspert staje się stroną w sporze - a stąd jakże bliski krok do stania się propagandowym partyzantem, których tak wielu oglądamy w niektórych mediach.
Niestety zamachy w Paryżu skłaniają mnie do zabrania głosu, ponieważ zagrożenie, które może w każdej chwili dotknąć Polski, jest jak najbardziej realne.
Kto zawinił
Obecnie modne i ciekawe intelektualnie jest zastanawianie się nad przyczynami kryzysu bliskowschodniego, falą uchodźców, zamachami.
Jest wśród nich niewątpliwie fatalna w skutkach wojna w Iraku, realizująca interes polityczno-gospodarczy USA, do której dała się wciągnąć również i Polska. Jest nią wielkomocarstwowa polityka prezydenta Hollande’a któremu zamarzyła się odbudowa imperialnych wpływów i odtworzenie stref kontroli z czasów kolonialnych. Inne mocarstwa europejskie nie były zresztą temu specjalnie przeciwne. Ponieważ aktualni dyktatorzy byli zbyt silni i zbyt mało spolegliwi - potrzebna była Arabska Wiosna, poparcie Europy dla Bractwa Muzułmańskiego, doprowadzenie do totalnego chaosu wojny domowej w Libii, Syrii i Iraku. Cudem udało się uniknąć wojny domowej w Tunezji, za co przecież „Kwartet” dostał nagrodę Nobla.
Podobnie w Egipcie, rząd Bractwa Muzułmańskiego, tego samego Ikhwan, którego członkiem - choć krótko - był kiedyś Osama bin Laden, cieszył się wielkim wsparciem niektórych państw UE, a przed stoczeniem się w chaos totalnej wojny domowej uratowała kraj armia – stosując drakońskie środki i skazując przeciwników politycznych na śmierć setkami.
Ale jeśli ktoś chce poszperać głębiej – to znajdzie wypowiedź Zbigniewa Brzezińskiego, który pytany o rzekome sponsorowanie przez USA utworzenia w Pakistanie i Afganistanie al-Kaidy powiedział (kontekst), że lepiej mieć dziś Al Kaidę niż nadal Związek Radziecki.
Państwo Islamskie liczyło wg CIA w 2014 roku ok 30 000 żołnierzy. Obecnie liczy ok. 50 tys. w Iraku i 30 tys. w Syrii nie licząc sojuszniczych sunnickich plemion oraz wojsk GMCIR (Baas). Wszystko to pomimo 44 tysięcy amerykańskich nalotów.
Ponadto IS rozbiło praktycznie wojska „umiarkowanych rebeliantów” – czyli Ahrar al Sham i Jabhat al Nusra w północnym Aleppo. Utraciło po raz kolejny Beiji (ale znów zbliża się do niego) oraz straciło niewielki Tikrit, ale zyskało Ramadi.
Realną zmianę sytuacji na frontach przyniosła zmiana amerykańskiej taktyki. Zastosowanie nalotów wspierających ataki armii lądowej (zamiast nalotów niszczących infrastrukturę o, jak się okazuje, żadnym skutku dla postępów wojskowych IS). Taki efekt osiągnięto w Sindżar, którego wojska Peszmergów nie potrafiły samodzielnie odbić przez ponad rok, a który przy wsparciu lotnictwa USA odbito w 24 godziny.
Podobną taktykę zastosowano w Hasaka, gdzie USA wspierały partyzantkę YPG dla niepoznaki przemalowaną na „Syryjskie Siły Demokratyczne” (SDF), żeby nie drażnić amerykańskich wyborców faktem wspierania komunistów.
Podobne rezultaty, choć akurat na frontach walki z Ahrar al Sham, Jabhat al Nusra, FSA oraz koalicji Jash al Fateh przynoszą bombardowania RuAF
5 listopada prezydent Hollande zdecydował się na wysłanie grupy lotniskowca Charles de Gaulle na wojnę do Syrii. Poza motywem propagandowo-politycznym jego udział nie miał najmniejszego znaczenia dla operacji militarnej. W porównaniu do 44 tysięcy nalotów amerykańskich i ok. 50-100 nalotów dziennie (dziś więc ok. 3 tys.) rosyjskich gest ten miał jedynie zaznaczyć, że bez Francji nikt nie będzie decydował o losach Syrii.
12 i 13 listopada IS udowodnił, że ani nie jest rozbity, ani na kolanach, ani też śmierć „Jihadi Johna” - ów „cios w serce kalifatu”, jak powiedział Cameron, nie zachwiał ani morale, ani zdolnościami do przeprowadzenia ataków w różnych częściach świata.
Najpierw bomby wybuchły w południowym Bejrucie zabijając 44 osoby a raniąc ok. 200. Potem zamachy w Paryżu: 129 zabitych (liczba może wzrosnąć), ok. 90 krytycznie rannych.
Dziś wiadomo, że w zamach zaangażowana była spora grupa ludzi. Władze Belgii podają, że wg ich wiedzy ok. 20 osób (obecnie zatrzymanych lub aresztowanych).
15 listopada premier Cameron powiedział, że zamachy w Wielkiej Brytanii w najbliższym czasie też są wysoce prawdopodobne („highly likely”). Wcześniej, 29.10.2015 r., informował o tym zresztą szef MI5 Andrew Parker.
I tak płynnie przechodzimy do sprawy najważniejszej. Mamy w Polsce możliwość uczenia się na czyichś błędach i nieczekania na to, aż w Warszawie powtórzy się scenariusz z Paryża czy Londynu. Na szczęście w przeciwieństwie do państw, które prowadzą czynną walką z IS, Polska nie jest celem nr 1 (a zapewne tez nie numer 30).
Ale to może się zmienić w ciągu 24 h.
Polska jest dla potencjalnych terrorystów (czy z IS czy z innych organizacji) państwem dość przyjaznym. Przepisy są nieaktualne i nie pozwalają na aktywne zwalczanie zagrożeń terrorystycznych. Stąd Czeczeńcy tak chętnie budują tu zaplecze logistyczne dla swoich działań, stąd też ów Adam al N. który miał rzekomo wymykać się jak James Bond tropiącym go agentom, w rzeczywistości mógł być bezkarny ze względu na luki w naszym systemie prawnym (ale z taką narracją historia gorzej by się sprzedawała).

Ustawa Antyterrorystyczna
Polska natychmiast potrzebuje ustawy antyterrorystycznej, która na nowo zdefiniuje pojęcie terrorysty i działalności terrorystycznej. Która da narzędzia wszystkim instytucjom i służbom bezpieczeństwa państwa. Ustawy, w której precyzyjnie określi się, czym jest wspieranie, propagowanie i finansowanie terroryzmu, w której pojawi się uprawnienie do utworzenia listy organizacji terrorystycznych, ponieważ podpieranie się np. listą z USA nie ma zastosowania w naszym systemie prawnym. Lista ONZ zawiera co prawda niewielki odsetek organizacji z tych, które faktycznie mordują, grabią, ścinają głowy czy palą żywcem ludzi, ale są przecież szyickie milicje, przy których Państwo Islamskie to łagodni liberałowie, są liczne organizacje kaukaskie, które zasłynęły wyjątkowym okrucieństwem również wobec innych islamskich grup walczących w Syrii, są dziesiątki franszyz międzynarodowej al Kaidy. Członkowie i sympatycy większości tych organizacji mogą się w Polsce czuć swobodnie i stosunkowo bezkarnie.
Zresztą przykłady praktyczne można mnożyć. Jeśli mamy np. wyższą uczelnię, która prowadzi handel wizami Szengen i ułatwia terrorystom przyjazd do Polski, to jest to wspieranie terroryzmu czy nie? Jeśli założymy sobie biuro podróży Jihad Tours organizujące „wycieczki na malowniczą granicę Turcji i Syrii” to ..?  itd. Pilnej sanacji wymaga ustawa o cudzoziemcach. Potrzebny jest pewien automatyzm dotyczący uznawania wyroków innych sądów strefy Szengen itd.
Można by mnożyć przykłady licznych luk, niedociągnięć i zaniedbań, które w praktyce uniemożliwiają przeróżnym instytucjom skuteczne i sprawne działanie, a jednocześnie tworzą w Polsce stosunkowo bezpieczną przystań dla rozmaitej maści grup skrajnych, w tym terrorystycznych.
Takie ustawy mają już niektóre państwa UE, takiej ustawy nie ma i rozpaczliwie potrzebuje Polska.
Rządowe Centrum Analiz Strategicznych
Polska nie dysponuje obecnie żadnym ośrodkiem analitycznym, który prowadziłby badania pozwalające na prawidłowe definiowanie i monitorowania zagrożeń wewnętrznych i zewnętrznych. Centrum takie powinno mieć naturalnie dużo szersze funkcje analityczno-strategiczne nie ograniczone do spraw bezpieczeństwa.
Monitorowanie takie to wiedza nie „gazetowa”, ale naukowa, o prawidłowościach rządzących systemami politycznymi poszczególnych państw i wynikającymi z tego zagrożeniami dla Polski, to monitorowanie na bieżąco dynamiki grup np. terrorystycznych i wspierających je grup interesów. Ośrodek taki powinien dysponować wiedzą np. o grupach zbrojnych w Syrii i ich powiązaniach politycznych, gospodarczych, o związkach z innymi państwami, również często - z sojuszniczymi.
Brak takiego naukowego i analitycznego instrumentu to poważny wyłom w zdolności do zapobiegania zagrożeniom. Przed wojną Polska potrafiła rozszyfrować Enigmę, ponieważ stworzyła sobie centrum badawczo-analityczne. W innej dziedzinie, ale zasada jest taka sama. Do pewnego momentu można na podstawie artykułów z gazet, domniemań i propagandowych ulotek czerpać wiedzę o świecie i zagrożeniach. Współczesny świat jest jednak bezwzględny dla amatorszczyzny i szybko ją weryfikuje.
Praktycznie każdy rząd w Europie ma taki ośrodek, w USA jest ich do dyspozycji całkiem sporo, w Polsce takiego rządowego think tanku niestety nie ma. A te, które są…
Centrum takie jest niezbędne dla podejmowania decyzji racjonalnych (lub opartych na zracjonalizowanych przesłankach) i uwzględniających jak najpełniejszą wiedzę w danej dziedzinie.
Jest z czego takie centrum zbudować – PISM, Ośrodek Studiów Wschodnich, Instytut Zachodni, CBOS. Wszystko to instrumenty mało obecnie przydatne dla procesu decyzyjnego i wszystkie w różnej formie - rządowe.
Reforma służb
O reformie służb bezpieczeństwa wypowiadali się fachowcy. Czytałem znakomity wywiad z płk. Małeckim, i na mpolska24 i potem w GPC. To niezwykle słuszne kierunki reformy i można mieć nadzieję, że ktoś ten głos dostrzeże i zrealizuje.
Warto jednak wskazać, że reformie muszą towarzyszyć opisane zmiany w prawie, rozbudowa centrum analitycznego oraz zasadnicze zwiększenie budżetu. Tym bardziej, że lista nowych zagrożeń nie dotyczy przecież tylko zagrożenia terroryzmem. A budżet obecny może starczyłby na aktywne zabezpieczenie jednego województwa.
Po 8 latach całkowitej dekompozycji służb, które kilku sprytnych kelnerów może wodzić za nos i po latach, gdy m.in. Rosjanie czują się chyba lepiej w Polsce niż u siebie – reforma tych instytucji jest podstawą polskiej racji stanu.

WOJCIECH SZEWKO

środa, marca 30, 2016

F r a n k f u r t /Oder

Polaków się boją, na Niemców polują. czyli o …

Biorę taksówkę, żeby dostać się na duży bazar, położony przy naturalnie żyjącej Odrze. Pytam taksówkarza, czy ma kursy do Frankfurtu i czy wiózł imigrantów. – Jeżdżę do Frankfurtu. Panie, co tam się dzieje! We Frankfurcie i okolicach jest około 4000 tych uchodźców. Dali im jeden hotel, nazwali go Ramadan i już jest cały zrujnowany. Tak samo dostali kilka wieżowców w centrum Frankfurtu, i nędza.

Polaków się boją, na Niemców polują. czyli o ...
Chodzą po okolicznych osiedlach, kradną, słyszałem, że do mieszkań się wpychają. Na klatkach schodowych już gwałcą. Niemcy, sterroryzowani, w domach siedzą. Nie zostawiają swoich mieszkań pustych, bo się boją – relacjonował taryfiarz.

Zadaszone pasaże handlowe osłaniają handlarzy i towar przed mżawką. Wśród asortymentu dominują papierosy, mięso, nabiał, odzież i …płyty CD i DVD. Z niedowierzaniem podchodzę do sprzedawcy płyt, albowiem tego w centrum kraju nie widziałem z 10 lat. Odkąd Internet trafił pod strzechy, już nie wydaje się pieniędzy na muzykę czy film. Wszystko jest online i dostępne, legalnie bądź nie. – Wie pan, że w Niemczech Internet mają całkowicie ocenzurowany? – informuje mnie sprzedawca. – Tam nie ma nic dostępnego na youtubie ani takich portali, jak u nas, że możesz obejrzeć film w sieci. Mój znajomy, jak raz obszedł ich zabezpieczenia, dostał rachunek na 1800 euro. Niemiec grzecznie maszeruje do sklepu lub przyjeżdża do nas. A my mamy same nowości – objaśniał.

I na co te wszystkie echelony, inwigilacje i etaty w specsłużbach, jak byle kto może wedrzeć się do kraju i bezkarnie terroryzować okolicę? Spacerując po bazarze, zastanawiałem się, czy cenzura w sieci nie ma też podłoża politycznego, bo permanentna inwigilacja niby-zwalczająca piractwo eliminuje też treści politycznie niepoprawne, tak jak to miało miejsce z kilkudniową ciszą wobec wydarzeń sylwestrowych w Niemczech.

Jedna z bocznych alejek ryneczku zdominowana jest przez zakłady fryzjerskie, obok znajduje się pasaż gastronomiczny, w którym Hans może zjeść sznycel, kiedy fryzjerki czeszą jego żonę. Przy jednym z wejść dostrzegam pistolety gazowe, wiatrówki, spraye pieprzowe, kabury itd. Podchodzę do sprzedawcy, pytam, czy ten towar przygotował na zbliżające się ciężkie czasy.
– Niemcy to kupują, nasi jeszcze nie. Chociaż słyszał pan, co tu w niedzielę się stało? Podskoczył taki jeden do bułgarskiego sprzedawcy i mu bekhendem z kastetem w twarz przymierzył. Bułgarzy, ale i nasze chłopaki, chcieli go dorwać, to się schronił na stacji benzynowej i policja musiała go w kordonie stamtąd wyciągać. U nas jeszcze jest spokój, ale co się u Niemców dzieje! Merkelowa oszalała! Wie pan, jak teraz nazywają Berlin i te wszystkie miejsca, gdzie ona umieściła Arabów? Sralnie! Wchodzą tacy do sklepu czy do marketu, wynoszą towar i jeszcze srają, gdzie popadnie! Widzę po ludziach na bazarze, że mniej ich przychodzi, bo pilnują swoich domów. A Niemcy to zupełnie nieporadni życiowo, jak jest zmiana czasu, przychodzą do mnie, żebym im zegarki przestawiał. Zupełne galarety. Tutaj na bazarze jakiś czas temu dwóch Arabów podeszło do Niemców, jak jedli w barze. Jeden wsadził Niemce palec do zupy, a drugi rozpinał sobie rozporek. Właściciel tego baru z chłopakami od razu ich wyj…ł z bazaru.

– Polaków nie zaczepiają? – pytam. – Jak się tylko pojawili, od razu Straż Graniczną na moście postawili i ich wyłapuje. Ale niektórzy już mają pobyt i policja nic nie może zrobić. Na razie nie przychodzą licznie, bo dostali prosty komunikat od naszych chłopaków, żeby tu się nie pojawiali. Oni się nas boją. Tak samo jak Ukraińców, gdy coś tam któryś próbował, to od razu reakcja. Nie tak jak u Niemców. Oni zupełnie nie wiedzą, co trzeba robić w takiej sytuacji. Dlatego oni na Niemców polują.

Dopytuję się, o jakich „naszych chłopaków” chodzi. – No, z klubów sportowych, kibice, narodowcy i inni, którzy zadeklarowali chęć pomocy. Sam, chociaż jestem po pięćdziesiątce, też bym poszedł. – Czyli to prawda, co się słyszy, że wzdłuż granicy po jednej stronie będą imigranci, a po drugiej komitety samoobrony? – Merkelowa chce zasiedlić nimi całe NRD, bo tam jest pusto. Nie ma ludzi, bo wyjechali, a my ich tutaj nie chcemy. Panie, to jest dzicz, mówią, że uchodźcy, a tak naprawdę nie wiadomo, a widać, jak się zachowują. I ja widzę to po Niemcach. Są przerażeni. U siebie tego mówić nie mogą, a u nas się rozklejają i żalą się na przykład fryzjerkom. Ale póki co, władza jest skuteczna. Chociaż głosowałem na Komorowskiego i na PO, to widzę, że po wyborach policja i Straż Graniczna naprawdę działa.
No i wstyd mi, że te ku…y donoszą teraz na Polskę, i to do kogo, do Niemiec! A tam nie ma żadnej wolności słowa, jest terror poprawności politycznej. Mówią, że u nich normalność, ale ja żyłem w PRL i wiem, że to nie jest normalne, kiedy co innego ludzie mówią na ulicy, a co innego piszą w gazetach, a tam tak jest.
Oni tutaj wiosną będą przyłazić i u nas będą ludzie, którzy będą ich pilnować – emocjonował się mężczyzna. W trakcie naszej dziesięciominutowej rozmowy, przerywanej uiszczaniem opłat i pytaniem po niemiecku o ceny gazu pieprzowego, pistoletów na gumowe kulki, paralizatorów, naliczyłem około 12 klientów.
Całość reportażu z granicy polsko-niemieckiej w 21 numerze Kuriera WNET!