n e v e r l a n d d

- ANTISOZIALISTISCHE ELEMENTE - *** TA MI OTO PRZYPADŁA KRAINA I CHCE BÓG, BYM W MILCZENIU TU ŻYŁ * ZA TEN GRZECH, ŻE WIDZIAŁEM KAINA ALE ZABIĆ NIE MIAŁEM GO SIŁ *** " DESPOTYZM przemawia dyskretnie, w ludzkim społeczeństwie każda rzecz ma dwoje imion. " ******************** Maria Dąbrowska 17-VI-1947r.: "UB, sądownictwo są całkowicie w ręku żydów. W ciągu tych przeszło dwu lat ani jeden żyd nie miał procesu politycznego. Żydzi osądzają i na kaźń wydają Polaków"

Archiwum

POGODA

LOKALIZATOR

A K T U E L L






bezprawie.pl
"Polska" to kraj bezprawia

czwartek, września 09, 2010

Krzyż życia w RPrl.


Ewa Stankiewicz, dziewczyna spod krzyża

Rozmawiała Magdalena Rigamonti
31 sierpnia 2010 11:06, ostatnia aktualizacja 09 września 2010 20:51
Poleć artykuł
Drukuj artykuł
KLIKNIJ, ABY POWIĘKSZYĆ!
Ewa Stankiewicz Fot.: PAP
Czuję się wolnym człowiekiem i nie mam zamiaru ulegać cenzurze. Nikt mnie nie może zwolnić z pracy, bo jej nie mam. Może tylko kupić mój film albo nie – mówi Ewa Stankiewicz, reżyserka „Solidarnych 2010”, w rozmowie z Magdaleną Rigamonti.
Newsweek Kobieta: Wymęczona pani jest. Znowu pani była w nocy na Krakowskim Przedmieściu? 
Ewa Stankiewicz:
 Dużo nagrywam.

Newsweek Kobieta: Ostatnio granaty i słoiki z gównem latały pod krzyżem. Nakręciła to pani? 
Ewa Stankiewicz:
 Nie. Szukam kogoś, kto to utrwalił i mi użyczy...

Newsweek Kobieta: Kto rzucał? 
Ewa Stankiewicz:
 Nie wiem, bo nie widziałam. Wątpię, żeby to byli zwolennicy krzyża. Moim zdaniem to część prowokacji, ciąg dalszy tej imprezy miłości i radości, na której królował transparent „mohery na stos”. Dla niektórych jest w dobrym tonie przyjść pod krzyż, wyszydzić i udowodnić za wszelką cenę, że ludzie, którzy się tam modlą to ciemniaki. Jest na to społeczne i medialne przyzwolenie. Mam skojarzenia z początkami faszyzmu, który się przecież zaczął od przyzwolenia na pogardę wobec jakiejś grupy ludzi. Nie mogę uwierzyć w to, że kilka miesięcy po katastrofie, w której zginął prezydent państwa na terenie innego kraju, tysiącom młodych ludzi udało się wmówić, że największym zagrożeniem dla Polski jest krzyż.

Newsweek Kobieta: Może byłoby lepiej, żeby ten krzyż tam w ogóle nie stawał? Kiedy się skończy ta wojna? 
Ewa Stankiewicz: 
Ale przecież tu nie o krzyż chodzi. On jest tylko symbolem przezwyciężenia śmierci, wyrazem troski o byt naszego państwa, nadzieją w trudnych chwilach. Nikomu nie chodzi o to, żeby na Krakowskim Przedmieściu stworzyć miejsce kultu. Wiem natomiast, że jest mnóstwo pytań dotyczących katastrofy, na które wciąż nie ma odpowiedzi i wiele niepokojących poszlak. Rząd w sprawie katastrofy zachowuje się skandalicznie, szkodząc interesom Polski i jej obywateli. Premier Tusk powinien stanąć przed Trybunałem Stanu.

Newsweek Kobieta: A pani kim tam była pod tym krzyżem – dziennikarką, filmowcem, dokumentalistką? 
Ewa Stankiewicz: 
Rejestruję to, co widzę. Mam określone, bardzo wyraźne poglądy, ale to, co robię staram się robić rzetelnie. Ja często działam odruchowo. „Solidarni 2010” powstał trochę „przypadkowo”. Nie jestem z Warszawy, ale byłam tu 10 kwietnia, bo montowałam inny dokument. Prywatnie poszłam pod Pałac, to też był odruch, widziałam, że tam dzieje się coś wyjątkowego.

Newsweek Kobieta: Tam pani spotkała Jana Pospieszalskiego? 
Ewa Stankiewicz:
 Nie, szukałam kogoś, kto był w Katyniu, kiedy wydarzyła się katastrofa. Dowiedziałam się, że to Janek poinformował ludzi o tym, co się stało. Poprosiłam, żeby mi udzielił wywiadu. Nie miał czasu. Umawiał się ze mną w różnych miejscach. A ja czułam, że ten nasz wywiad powinien odbyć się na Krakowskim Przedmieściu. Nie przypuszczałam, że ludzie zaczną do niego podchodzić, rozmawiać, mówić o tym, co myślą. Wywiad przerodził się w dyskusję z ludźmi i to oni stali się bohaterami filmu.

Brak komentarzy: