n e v e r l a n d d

- ANTISOZIALISTISCHE ELEMENTE - *** TA MI OTO PRZYPADŁA KRAINA I CHCE BÓG, BYM W MILCZENIU TU ŻYŁ * ZA TEN GRZECH, ŻE WIDZIAŁEM KAINA ALE ZABIĆ NIE MIAŁEM GO SIŁ *** " DESPOTYZM przemawia dyskretnie, w ludzkim społeczeństwie każda rzecz ma dwoje imion. " ******************** Maria Dąbrowska 17-VI-1947r.: "UB, sądownictwo są całkowicie w ręku żydów. W ciągu tych przeszło dwu lat ani jeden żyd nie miał procesu politycznego. Żydzi osądzają i na kaźń wydają Polaków"

Archiwum

POGODA

LOKALIZATOR

A K T U E L L






bezprawie.pl
"Polska" to kraj bezprawia

niedziela, listopada 14, 2010

V I S z Radomia.

 W pierwszych latach niepodległości  Wojsko Polskie dysponowało bardzo zróżnicowanym uzbrojeniem, pochodzącym głównie z doraźnych zakupów lub odziedziczonych po zaborcach.
W końcu lat dwudziestych Departament Uzbrojenia Ministerstwa Spraw Wojskowych rozpoczął działania mające na celu ujednolicenie uzbrojenia indywidualnego i wyposażenia polskich dowódców w nowoczesny pistolet wojskowy. Początkowo rozważano zakup licencji na czechosłowacki 9 mm pistolet CZ wz.1928.  Z uwagi na wysoki koszt zakupu licencji (ok. 250 000 dolarów) i negatywne opinie polskich specjalistów, nie doszło do sfinalizowania transakcji. Zaakceptowano ofertę przedstawioną przez Piotra Wilniewczyca z Państwowych Wytwórni Uzbrojenia. Oferta zawierała rysunek zestawieniowy i opis pistoletu wojskowego 
PW wz.1928 oraz zobowiązanie do wykonania prototypu i przeprowadzenia badań w bardzo krótkim terminie. Projekt techniczny pistoletu powstał na przełomie 1930 i 1931r. przy współudziale Piotra Wilniewczyca (konstrukcja) i Jana Skrzypińskiego (technologia).
Opis, rysunek i zastrzeżenia patentowe zgłoszono do Urzędu Patentowego w Warszawie 15 stycznia 1931 roku. Patent nr. 155567 na pistolet samoczynny został przyznany 08.02.1932 roku. Prototypowy egzemplarz wykonano w 1931 roku w Fabryce Karabinów w Warszawie. Składał się on z 48 elementów i otrzymał oznaczenie WiS wz.1931 (od pierwszych liter nazwisk twórców).
Próby techniczne przeprowadzono w Centrum Badań Balistycznych w Zielince k. Warszawy. Oddano ponad 6 000 strzałów, które potwierdziły wysoką celność i niezawodność pistoletu. W ramach doskonalenia broni wykonano dalsze  egzemplarze prototypowe, w których wprowadzono szereg poprawek konstrukcyjnych. Zmieniono kształt tylnej i dolnej części zamka, wykonano otwór w główce kurka, ząb wyrzutnika przesunięto na środek górnej ścianki szkieletu, zmieniono kształt przerywacza. W tylnej części chwytu wykonano gniazdo zaczepowe do mocowania dostawnej kolby-futerału, kształt wycięcia muszki i szczerbinki zmieniono z prostokątnego na trójkątny. Na zamkach egzemplarzy prototypowych byt umieszczany napis: 
,,PAŃSTWOWE WYTWÓRNIE UZBROJENIA, FABRYKA KARABINÓW 1930". Departament Kawalerii postulował ponadto wprowadzenie dodatkowego bezpiecznika w postaci zwalniacza kurkowego, a Departament Uzbrojenia — zmianę nazwy pistoletu na VIS (z łac. siła). Proponowane zmiany wprowadzono w serii próbnej pistoletów, której produkcję uruchomiono na przełomie 1932 i 1933 r. w Fabryce Broni w Radomiu. Po kilka pistoletów z serii próbnej przekazano do dalszych badań 4, 21 i 72 pułkom piechoty, 6 pułkowi ułanów, 3 i 10 pułkom strzelców konnych oraz 5, 21 i 27 pułkom artylerii lekkiej.
Na zamkach egzemplarzy serii próbnej umieszczano napisy: 
,,PAŃSTWOWE WYTWORNIE UZBROJENIA, FABRYKA BRONI W RADOMIU", a po drugiej stronie: ,,VIS cal. 9 mm Pat. Nr 155567".
Na szkielecie w pobliżu kabłąka były wybijane numery serii, a na kabłąku — znak kontroli jakości. Po zapoznaniu się z opiniami użytkowników, pistolet oznaczony ostatecznie 
VIS wz. 35 skierowano w 1936 r. do produkcji seryjnej w Fabryce Broni w Radomiu. Od 1936 r. VIS zaczął być wprowadzany do uzbrojenia jako broń osobista kadry zawodowej WP. Potrzeby armii określono na około 90000 pistoletów. W 1936 r. wykonano około 5000 egzemplarzy, a do wybuchu wojny -49 400 sztuk (dwa ostatnie tysiące mogą mieć nie pasujące numery).
Na zamku broni produkowanej seryjnie był umieszczony napis: 
,,F.B.Radom", poniżej rok produkcji, dalej godło Polski (orzeł w koronie) i napis: „VIS wz. 35 pat. Nr 155567", a na szkielecie - znaki przystrzeliwania i kontroli jakości oraz pięciocyfrowy numer broni. Pistolety miały bardzo staranne wykończenie i były noszone w skórzanych futerałach, wyposażonych w dwie kieszonki na zapasowe magazynki. Egzemplarze do nr. 3000 wykonano ze stali stopowej, następne serie, ze stali węglowej. W Biurze Studiów Fabryki Karabinów w Warszawie, pod kierunkiem Jerzego Podsędkowskiego opracowano także wersję VIS-a, przystosowaną do 11,43x23 mm (0,45-calowego) naboju pistoletowego Colt. Uzyskała ona wysokie ceny na pokazie broni w Argentynie w 1937 r, lecz do produkcji seryjnej nie weszła. Znana jest również odmiana pistoletu VIS, dostosowa na do 5,6x15 mm (0,22 calowego) naboju sportowego bocznego zapłonu. Prowadzono także próby nad wykorzystaniem pistoletu jako broni maszynowej, przystosowanej do ognia seryjnego (z magazynkiem o zwiększonej pojemności i dostawną kolbą drewnianą, spełniającą jednocześnie funkcję futerału). Z uwagi na podjęcie prac nad pistoletem maszynowym Mors zamierzeń tych nie zrealizowano. Gdy w końcu 1938 r. okazało się, że ostateczny wariant Morsa jest dla broni pancernej mało przydatny, wrócono do idei wyposażenia VIS-a w drewnianą kolbę-futerał, powstało kilka projektów futerału-kolby, lecz wybuch wojny przerwał rozpoczęte prace.
9 mm pistolet VIS wz.35, egz. nr. 27722, widok z prawej strony
Po zajęciu Polski, Niemcy w połowie 1940 r. wznowili produkcję VIS-ów w Radomiu (we współpracy z firmą Steyr-Daimler -Puch).W pierwszej kolejności niemcy zużyli wszystkie części tam znalezione. Pierwsze 12 tysięcy pistoletów nie miało litery alfabetu w numerze broni, potem dodano literę A itd. co 10 tysięcy sztuk nowa litera. Nie było liter I, O, Q, V, X, Y. W sumie na potrzeby niemieckie wykonano  312 000 sztuk. Wycięcie na futrał - kolbę miały VIS-y okupacyjne do numeru E-8000. Niemieckie VIS - były wytwarzane w kilku wersjach, rożniących się wykończeniem, szczegółami konstrukcyjnymi, napisami na zamku i znakowaniem. We wszystkich wersjach broni z zamka usunięto godło Polski i rok produkcji. Pistolety niemieckie nie miały także gniazda zaczepowego do przytaczania futerału-kolbyKażda seria była oznaczona literą alfabetu (od A do Z) i czterema cytrami (od 0001 do 9999). Pistolety I wersji produkowano do końca 1940 roku. Poszczególne serie oznaczano literami od A do D. Na zamku by umieszczony napis: ,,FB RADOM VIS Mod 35 Pat. Nr 15567", pod napisem stempel ,,P-35p" (niemieckie oznaczenie broni), poniżej zamka napis: ,,WaA 77. (Radom)" oraz znaki przystrzeliwania i odbioru broni: ,,625 (Steyr)"
VIS wz. 35 produkcji niemieckiej, egz. nr. H 6993, widok z prawej strony

Pistolety I wersji miały bardzo staranne wykończenie, były polerowane i oksydowane na kolor ciemnogranatowy. Zmieniono kształt futerału, wyposażając go w pojedynczą kieszonkę na zapasowy magazynek.

Pistolety II wersji produkowano od 1941 do 1943 roku. Miały one oznaczenie literowe od E do W, napisy na zamku jak w wersji l, z tą różnicą, że od litery M nie umieszczano napisu ,,P-35p". Były mniej starannie wykonane, miały niepolerowane powierzchnie, cienką warstwę oksydy oraz niewielkie luzy w prowadnicach szkieletu i zamka. 
VIS wz. 35 produkcji niemieckiej, egz. nr. H 6993, z lat 1941-1943, widok z lewej strony
Pistolety III wersji wytwarzano w 1944 r. i oznaczano literami Z oraz od A do J. W odróżnieniu od poprzednich wersji nie mają one zaczepu zamkowego, a kołki utrzymywane w szkielecie przez ten zaczep były zanitowane. Okładki były wykonywane z czarnego względnie czerwonego ebonitu, a także z drewna. Z uwagi na zbliżający się front, w końcu 1944 r. produkcję wstrzymano, a park maszynowy radomskiej fabryki zainstalowano w firmie Steyr w Austrii.

Pistolety IV wersji produkowano w Austrii do kwietnia 1945 r. i oznaczano literą K. Początkowe partie miały jeszcze na zamku napis 
„FB RADOM VIS Mod 35 Pat Nr 155567", końcowe - napis: ,,bnz", okładki z tworzywa sztucznego o innym kształcie, bez napisu: "VIS", uproszczony mechanizm powrotny i donośnik magazynka z pistoletu Walther P-38. Pistolety IV wersji nie miały także zaczepu zamkowego, a poszczególne elementy byty luźno pasowane i nie numerowane. 
Podczas okupacji, Niemcy wyprodukowali dla własnych potrzeb 312 000 VIS-ów.
Niewielką liczbę pistoletów zdołano zmontować w Polsce, w warunkach konspiracyjnych, z części wynoszonych z fabryki,
przy czym lufy były dorabiane w warsztatach Armii Krajowej w Warszawie.
Po 53 latach przerwy, Zakłady Metalowe "Łucznik" w Radomiu (dawne F.B. Radom), z myślą o kolekcjonerach i prywatnych użytkownikach , ponownie uruchomiły produkcję VIS-ów. Na podstawie oryginalnej dokumentacji przedwojennej, w sierpniu 1992r. wykonano dwie wierne repliki pistoletu (oznaczone numerami A00001 i A00002), przystosowane do 9x9 mm naboju Parabellum. Pistolet zaprezentowano po raz pierwszy we wrześniu 1992r. na II Międzynarodowych Targach Techniki Wojskowej w Sopocie. Na lewej stronie zamka umieszczono napis: "F.B.RADOM, 1992, VIS-wz.35, pat.Nr.15567", na prawej stronie zamka i chwytu - numer broni. 

syndrom ruskich trumien - cdn.

PROKURATURA POLSKA CZY KOLONIALNA?PDFDrukujEmail
środa, 06 października 2010 14:23
AddThis Social Bookmark Button
Trzy tygodnie temu złożyłem zawiadomienie do prokuratury na najwyższych urzędników RP, którzy w mojej ocenie zaplanowali, a potem  czytaj dalej »
 
WOKÓŁ RELACJI WIŚNIEWSKIEGO Z 10.IVPDFDrukujEmail
sobota, 02 października 2010 21:33
AddThis Social Bookmark Button
Fragment 1. Słyszę głos silnika, tylko ten silnik był... jakiś ten dźwięk... trochę inny. Patrzę w mgle idzie samolot bardzo nisko, lewym skrzydłem prawie że w dół. Normalnie słychać taki huk. Miałem otwarte okno. Coś jakby coś było niszczone, tak tratowane. Za chwilę było, wiesz, huk, dwa, proszę ciebie, błyski ognia. Mówię, wywalił się samolot...

Fragment 2. Biegiem. Przeleciałem przez te błoto i patrzę, polski samolot.

Fragment 3. To były dwa takie wybuchy, to nie była kula ognia (?) Ja myślałem, że to jakiś mały samolot. No ale jak pobiegłem już na miejsce, patrzę, a to jest nasz. (?) Wbrew pozorom nic wielkiego nie było. Nie palił się, nie było wielkiego ognia. Takie małe jakby ognisko, powiedzmy sobie. Zaraz chwila przyjechała jedna straż, ale bardzo miernie im to szło. (?) Myślałem, że to jakiś pusty samolot: piloci, obsługa i tak dalej (?) ale chyba raczej nie było tam siedemdziesięciu dziewięć osób. (?) Potworna cisza jak po katastrofie. 

Fragment 4. Jakby nie to, że wpadłem w błoto, to bym uciekł i z drugiej strony zrobił zdjęcia. (?) A że była jakaś potworna ilość zwłok czy szczątków jak to przy katastrofach - nic takiego nie widziałem. Może po prostu nie zdążyłem jeszcze tam dojść. 

Fragment 5. Jaki tam ogień! Troszeczkę drzew się paliło i potworna, zwyczajna cisza po katastrofie. (?) Coś musiałem im powiedzieć, żeby mnie nie zastrzelili. 

Ad 1. Uwaga 1. Wiśniewski na pewno nie widział z okna swego hotelu, że to był polski samolot. O tym dowiedział się dopiero z pobojowiska, na które przybył (por. też fragmenty 2 i 3).
Ad 1. Uwaga 2. Gdy jest burza, to błyskawica poprzedza grzmot. Z fizyki wiadomo każdemu, że światło przemieszcza się szybciej niż dźwięk. Wiśniewski mówi, że dwa błyski ognia zostały poprzedzone przez huk. Z kolei huk drugi poprzedzony był przez odgłos tratowania, niszczenia, czyli huk pierwszy. Zanim samolot został wysadzony, działo się więc coś jeszcze.

Telewizje rosyjska i polska niemal równocześnie (od godz. 10:27 naszego czasu) zaczynają nadawać materiały Wiśniewskiego (w TVP Info po materiałach operatora towarzyszącemu P. Kraśce i przebitkach na Las Katyński (http://www.youtube.com/watch?v=bewl-QtbTZ8&feature=fvw)), zmieniając trochę chronologię ich kręcenia. W ros. TV pokazywany jest od razu statecznik z szachownicą, co dowodzi, że przed emisją materiał został ?przeredagowany?. W polskiej pokazany jest statecznik z pewnej odległości, a potem jest ?panorama pobojowiska?. Emisja ta jest więc jakieś dwie godziny po samej katastrofie, zauważmy. Wywiad z autorem zaś nadany jest bodaj raz i nikt już do montażysty tego dnia nie wraca, choć zdawałoby się, że jest najważniejszym polskim świadkiem katastrofy (zwłaszcza że wnet jego materiały obiegają cały świat), którego dziennikarze powinni wprost rozchwytywać. Z drugiej jednak strony wiemy, że

Wiśniewski już wtedy momentami konfabuluje. Nie ma żadnego ganiania się z bezpieczniakami (?oni mnie a ja ich?). Nie ma też specjalnej gorączki filmowania na pobojowisku. Nie ma też straży pożarnej, która przybywa po Wiśniewskim, lecz to on przybywa w chwili, gdy ?strażacy? już od jakiegoś czasu są i smętnie polewają to w lewo, to w prawo. Wszystko to widać też na tzw. trzecim filmie ze Smoleńska, nakręconym najwyraźniej przez jednego z ruskich funkcjonariuszy obserwującego Wiśniewskiego (historia trochę jak z jednej z powieści F. Duerrenmatta, w której ludzie obserwują się nawzajem nieustannie).

Ad 3. Wiśniewski dokładnie nie widział maszyny, skoro myślał, że to mały samolot. Mówiąc ściśle, widział tylko skrzydło. Jak już kiedyś zasugerował El Ohido Siluro ? to, co widział Wiśniewski, po prostu mogło być transportowaniem skrzydła. Straż, o której mówi Wiśniewski, już była na miejscu. Oczywiście można się zastanawiać, czy gasiła to, co się paliło po katastrofie, czy raczej to, co podpalili sami funkcjonariusze, by stworzyć wrażenie jakiegoś drobnego pożaru (no bo co to by był za wypadek lotniczy bez pożaru?).

Katastrofa wydarzyć się mogła tuż po 8.20, niedługo po rozmowie Prezydenta z bratem. W jednym z komentarzy postawiłem pytania dot. pracy Wiśniewskiego. Są one następujące:

1) dlaczego Wiśniewski w ogóle filmuje, skoro na terenie już jest bezpieka i "strażacy"?
2) dlaczego pozwala mu się filmować bez przeszkód przez ileśtam minut (do końca nie wiemy, przez ile)?
3) dlaczego jego film trafia od razu do rosyjskiej telewizji? (zrobiłem sobie kadrowanie materiału z ros. telewizji i jestem przekonany, że wycinano poszczególne klatki filmu; większość ujęć jest zresztą wyjątkowo nieostra, rozchwiana, a przecież Wiśniewski spaceruje, zatrzymuje się i filmuje)
4) (i chyba najważniejsze) dlaczego jest to jedyny materiał z pobojowiska (nie licząc "nielegalnego" filmu Koli i innych amatorskich materiałów)?

W związku z tym:

5) czy to faktycznie było miejsce katastrofy, czy tylko jeden z obszarów WYZNACZONYCH DO FILMOWANIA "miejsca katastrofy"?

Z relacji (słownej i filmowej) Wiśniewskiego z 10 kwietnia możemy bowiem przypuszczać, że było w pobliżu jeszcze inne miejsce katastrofy (koło komisu, jak uparcie sugeruje bloger FaktySmoleńsk?). Niestety, nie pokazano go nam do tej pory na żadnym zdjęciu ani filmie. Oczywiście, słyszeliśmy relacje, że ciała były przygniecione częściami samolotu, ale przecież trudno oczekiwać, by pod tymi zgoła drobnymi (jak na masę całego kadłuba tupolewa) kawałkami wraku, które są pokazane na filmie Wiśniewskiego znajdowało się blisko 100 osób. Co więcej nie widać ani foteli, ani żadnych osobistych rzeczy ofiar.

Jeśliby bowiem nie było innego miejsca oprócz tych dwóch, które widać na filmach Koli i Wiśniewskiego, to by znaczyło, że większość ciał ofiar uległo całkowitej dezintegracji w wyniku bardzo silnej eksplozji na pokładzie.
 
DWÓCH WOSZTYLI W SMOLEŃSKUPDFDrukujEmail
sobota, 02 października 2010 13:38
AddThis Social Bookmark Button


Ponieważ rozgorzała na nowo dyskusja wokół dość zagadkowych zeznań por. A. Wosztyla, chciałbym zwrócić uwagę na jedną podstawową kwestię, która z nimi się wiąże. W wywiadzie dla ?GW? Wosztyl mówi: ?To było słychać. Siedziałem w jaku jakieś 700-800 metrów od miejsca katastrofy?, natomiast w wywiadzie dla TVN na pytanie dziennikarki: ?Pan nie był w samolocie, pan był na płycie lotniska?? odpowiada: ?Tak, byłem na płycie lotniska i nasłuchiwałem jak tupolew podchodzi do lądowania?. Po chwili zresztą dodaje: ?Cała załoga była razem ze mną?. Oba wywiady pochodzą z maja tego roku i jeśli ktoś jeszcze miał wątpliwości, czy można podejrzewać (skądinąd sympatycznego porucznika) Wosztyla o mijanie się z prawdą, ma teraz ewidentny dowód. Oczywiście Wosztyl nie jest pierwszym ?zagubionym? świadkiem tego, co się działo 10 kwietnia, pamiętamy wszak, jak zmieniały się z wywiadu na wywiad zeznania montażysty S. Wiśniewskiego, który od opowieści o brawurowej ucieczce przed ruskimi bezpieczniakami i przystawianiu makarowa do głowy doszedł do sielskiej atmosfery żartowania przez tychże bezpieczniaków, że do tiurmy pójdzie i ich wyrazów współczucia wobec polskich ofiar.

Wosztyl w wywiadzie dla ?GW? stwierdza wyraźnie: ?Na lądowanie tupolewa czekaliśmy w jaku, bo musieliśmy dotankować samolot?. Potwierdza trzykrotne łączenie się z jaka z załogą tupolewa i to, że osobiście raz podawał warunki pogodowe drugiemu pilotowi prezydenckiej delegacji. Te łączenia się załogi jaka były ponoć w godzinach 8.25, 8.30 i 8.37, choć sam Wosztyl wyznaje, że ?nie patrzył na zegarek?. Trzymając się jednak tych danych czasowych, to o 8.25 widoczność miałaby być 4 tys. metrów, parę minut później 1,5 tys., a chwilę dosłownie później ?poniżej minimum?. Oczywiście tak wielkie kroki stawiać może wyłącznie ruski generał Mgła, chadzający zwykle w siedmiomilowych butach ze swymi spec-pododdziałami. Jeśli faktycznie wszyscy z drugiej załogi siedzieli w zamkniętym jaku i ? sam Wosztyl to przyznaje ? słyszeli rozmowy z wieżą, to jedynie w szczątkowy sposób mogło docierać do nich to, co działo się blisko 1 km dalej od nich. W związku z tym zeznania te trzeba także brać w spory nawias, niestety.

A propos tego, co było słychać, Wosztyl w wywiadzie dla TVN opowiada tak: ?O, to jest ciągle trudne, naprawdę, powiem szczerze. Słyszałem pracujące silniki samolotu, który podchodził, zbliżał się do lotniska. Nagle usłyszeliśmy, bo nie tylko ja tam byłem (?) usłyszeliśmy jak dodają obrotów maksymaln... ? znaczy inaczej: obroty zaczęły narastać do maksymalnych, następnie po kilku sekundach trzask i huk, a następne kilka sekund... dźwięk...? (i ten uśmiech zagadkowy pilota).


Można by się nawet też uśmiechnąć, gdyby nie kwestia tego, że o tym, co najistotniejsze Wosztyl mówi najmniej. Jaki dźwięk? Co się dokładnie działo? Kiedy to było? Czy to na pewno był dźwięk tupolewa?


Na koniec zagadka lotniczo-logiczna ze szczególną dedykacją dla niezmordowanego, sceptycznego rexturbo :) Proszę znaleźć część z tej fotografii na zdjęciach wraku tupolewa z kwietnia lub z września bieżącego roku.