n e v e r l a n d d

- ANTISOZIALISTISCHE ELEMENTE - *** TA MI OTO PRZYPADŁA KRAINA I CHCE BÓG, BYM W MILCZENIU TU ŻYŁ * ZA TEN GRZECH, ŻE WIDZIAŁEM KAINA ALE ZABIĆ NIE MIAŁEM GO SIŁ *** " DESPOTYZM przemawia dyskretnie, w ludzkim społeczeństwie każda rzecz ma dwoje imion. " ******************** Maria Dąbrowska 17-VI-1947r.: "UB, sądownictwo są całkowicie w ręku żydów. W ciągu tych przeszło dwu lat ani jeden żyd nie miał procesu politycznego. Żydzi osądzają i na kaźń wydają Polaków"

Archiwum

POGODA

LOKALIZATOR

A K T U E L L






bezprawie.pl
"Polska" to kraj bezprawia

piątek, lutego 04, 2011

wieści z bantustanu


Teatrzyk „Przegniły batonik" przedstawia sztukę złowróżbną „Dziesięć lat minęło". Tusk, Ostachowicz i Król Ryszard III

opublikowano: 2011-01-28 15:47:09

Panowie spokojnieRys. Andrzej Krauze, "ŻEBY ZROZUMIEĆ"
Teatrzyk „Przegniły batonik" przedstawia sztukę złowróżbną „Dziesięć lat minęło"

Osoby:
Donald Tusk – współtwórca i lider PO
Igor Ostachowicz – macher Tuska od piaru
Król Ryszard III – gościnnie

Miejsce i czas: Kancelaria Premiera, gabinet Tuska, 24 stycznia przed północą. Tusk siedzi na fotelu ze zwieszoną głową, na stoliku obok dwie puste butelki wina i trzecia napoczęta. Naprzeciwko na krześle pogrążony w zadumie Ostachowicz.

Tusk (melancholijnie):
Dziesięć lat morderczej pracy... Dosłownie. Wymordowałem wszystkich, którzy mi stawali na drodze. Hyyyp... (czka) Policzmy: płemieł z Kłakowa, siostra Gilowska, Pawełek, Andrzej... Grzesio ledwie dyszy, mam nadzieję... Oczywiście nie myśl sobie, oni fizycznie żyją. Ale politycznie – pach, pach! I co? Kto by tak umiał? Nawet Kaczor nie jest taki zdolny. I nikt tego nie docenia...
Ostachowicz (wpatrzony w swoją komórkę, z roztargnieniem):
Ależ Donek, ja doceniam.
Przez zamknięte drzwi przenika Ryszard III, w stroju z epoki, garbaty, fizjonomia odrażająca. Staje przed Tuskiem.

Ryszard III:
O, jakże dręczysz, tchórzliwe sumienie!
Świece przygasły. Dokoła noc ciemna.
Na ciele czuję zimne krople trwogi.
Czego się lękam? Siebie? Sam tu jestem.

Tusk (nieco poruszony, do Ostachowicza, który pisze SMS-a):
Igor, on tu znowu wlazł!
Ostachowicz:
Graś? Nie, pojechał już do domu.
Tusk:
Jaki Graś?! Ten facet, taki dziwnie ubrany. Ciągle mnie nachodzi od pół roku.
Ostachowicz (spogląda zdziwiony, ewidentnie nie widzi króla Ryszarda):
To może Macierewicz? On i te jego trzyczęściowe garnitury! Od razu widać, że nie ma stylisty. Ale tu go nie ma. Nie pij już, Donek.
Ryszard III:
Ryszard Ryszarda kocha. Więc ja to ja.
Jest tu morderca? Nie – tak, ja nim jestem.
A więc uciekaj! Jak to? Sam przed sobą?
Tak, jest przyczyna, gdyż mogę się zemścić.
Jak to, czy miałbym się mścić sam na sobie?
Przecież miłuję siebie. Czemu? Czyżby
Za dobro, które wyświadczyłem sobie?
Tusk (stara się ignorować zjawę):
Tyle sukcesów, powiadam! Kaczor pognębiony, orliki zbudowane, Rosję kochamy, Euro nam nie odebrali... Tyle sukcesów! A oni mnie wciąż nie kochają! Niewdzięczny naród!
Ostachowicz:
No, tu to już przesadziłeś. Mam tu najnowszy sondaż, mamy ciągle 38 procent. A tutaj (wyciąga z teczki plik papierów) są ostatnie fokusy. Poleciłem zbadać, jak na poparcie dla ciebie wpłynie przyciemnienie o jeden ton koloru koszuli i te nowe szkła kontaktowe...
Tusk (gwałtownie):
Igor, nie chrzań! Dobrze wiesz. Wciąż są tacy, co mnie nie kochają. I dużo ich jest. Ale ja ich tak pokocham, aż oni mnie też w końcu pokochają! Zmuszę ich!
Ryszard III (pochyla się groźnie nad Tuskiem):
Cóż, jestem łotrem, choć zaprzeczam temu.
Ty głupcze, dobrze mów o sobie. – Głupcze,
Nie schlebiaj! Moje sumienie posiada
Tysiąc odmiennych języków; z nich każdy
Inną opowieść przynosi, a każda
Z tych opowieści nazywa mnie łotrem.
Tusk (do Ostachowicza):
Czekaj, coś mi to mówi... Czy to nie Ryszard?...
Ostachowicz:
Czarnecki?
Tusk:
Nie, taki król.
Ostachowicz:
A, to nie znam. Trzeba Radka spytać, on będzie wiedział, to jego działka, gdzie tam jeszcze są królowie, a gdzie prezydenci.
Ryszard III:
Krzywoprzysiężny fałsz najohydniejszy,
Mord, mord posępny i najokrutniejszy,
I z grzechów każdy, każdy najwstrętniejszy
Przed sądem tłoczą się, wołając: „Winien!".
Zacznę rozpaczać: nikt mnie nie miłuje
I nikt, gdy zginę, żałować nie będzie.
Czemu żałować by mieli, gdy ja sam
Nie czuję w sobie litości dla siebie?
Tusk nalewa sobie wina.
Kurtyna złowróżbnie i ponuro zapada



Nowy arcyistotny film

3 Luty 2011
, czyli jak Rosjanie z Polaków oraz Tuska pośmiewisko świata robią …
Arcyniasamowitego neuws-a zamieściła na swych stronach
„Wirtualna Platforma.pl”.
Rzecz dotyczy nowego, arcyistotnego dla śledztwa filmu
nakręconego w Smoleńsku tuż po katastrofie i dzień po niej.
Prokuratura, jako że na wszystkie arcyważne dla „śledztwa” dowody reaguje natychmiast, już – jak informuje „Wielbimy Platformę.pl” – zajęła się sprawdzaniem autentyczności materiału.
Tu pozwolę sobie naszych dzielnych prokuratorów wyręczyć jednoznacznym stwierdzeniem – film jest autentyczny!
Prokuratura – kontynuując za „Winni Polacy.pl” – zwróci się dziś lub jutro do portalu Ostrołęka.pl o przekazanie kopii nagrania.
Kopia ta jak wiadomo, jest istotnym elementem całej układanki, szkoda jedynie,
że prokuratura naraża portal kosztami nagrania owej kopii, zamiast skopiować
ją samemu. Kopia, to kopia wg. mnie.
No, gdyby prokuratura chciała oryginał, mógłby pojawić się problem,
gdyż wywędrował on zapewne wraz z „anonimowym dostawcą”
z powrotem za wschodnią granicę.
Nic to, nasi dzielni prokuratorzy, dopatrzą się w tym filmie zapewne jakichś wstrząsająco – szokujących dowodów na winę pilotół, Gen. Błasika i Prezydenta Kaczyńskiego, któż bowiem, jak nie nasi bohaterscy prokuratorzy, potrafi tak pięknie wyciągać daleko idące wnioski z kopii wszelakich.
Najbardziej zabawną informacją podaną przez „Wirtualna Platforma.pl”
jest jednak opis pozyskania przez Ostrołęka.pl owego filmu.
„Wirtualnej Polsce (Wirtualna Platforma.pl – przyp. Harpoon) udało się skontaktować z jednym z redaktorów serwisu eOstrołęka.pl.
Opowiedział nam, jak jego redakcja weszła w posiadanie nagrania.
W poniedziałek na pokazie filmu dokumentalnego „Mgła” Joanny Lichockiej i Marii Dłużewskiej w ostrołęckim kinie Jantar pojawił się mężczyzna, który twierdził, że ma niepublikowany nigdzie dotąd film z miejsca katastrofy prezydenckiego Tu-154. Pokazał go na przyniesionym ze sobą laptopie. Później chętnym, w tym dziennikarzowi serwisu eOstrołeka.pl, pozwolił skopiować nagranie.
Tożsamość mężczyzny, który przyniósł film, pozostaje nieznana. Najprawdopodobniej był to mieszkaniec Ostrołęki. Tłumaczył, że nagranie dostał
od pewnego Rosjanina, napotkanego przypadkowo, gdy wracał do Polski.”…
Historia pozyskania tego filmu brzmi tak samo niesamowicie, jak przekopywanie przez panią Kopacz Smoleńskiego lotniska i jego okolic na głębokość metra.
Musiały to być sceny rodem z dramatu szpiegowskiego!
Wyobraźmy sobie otóż, „anonimowego Rosjanina” w kapeluszu i prochowcu,
który nerwowo wypatruje w tłumie „anonimowego wracającego do Polski Polaka”,
aby wręczyć mu ” sensacyjny i nigdzie dotąd nie publikowany film”.
Pamiętać należy, że obu po piętach depczą agenci kontrwywiadu FR,
chcący uniemożliwić przekazanie nagrania… .
Jakość nagrania – jak drogą zespołowej dedukcji wywnioskowała „Wirtualna Platforma.pl” – jest dobra i prawdopodobnie nakręcona ręką jakiegoś funkcjonariusza będącego na miejscu katastrofy… .
Kto wie, może ów anonimowy funkcjonariusz był tam i kręcił ten film również przed i w trakcie zdarzenia?…
Dodam więcej wyręczając być może bohaterskich prokuratorów z wielomiesięcznej, żmudnej pracy – film jest eweidentnie montowany i nie trzeba być ani prokuratorem, ani Stefanem Spielbergiem, żeby dojść do takiego wniosku.
Jedno jest pewne – film jest kolejną sensacyjną podrzutką międzypaństwowych służb i służyć ma udokumentowaniu tez istniejących, albo tych, które niebawem sięn pewnie pojawią. Z pewnością jednak oddalać będą podejrzenia od prawdziwych wykonawców i faktów.
Nie mogę niezgodzić się z tokiem myślenia agentów FSB i ich polskich przyjaciół. Jaką bowiem sensacją w mediach Tuskowych, byłby film przekazany drogą oficjalną? Żadną i z punktu widzenia propagandy – bezużyteczną… .
Bo, że katastrofa wydarzyła się za przyczyną „anonimowych funkcjonariuszy” jestem z czasem coraz bardziej pewny.
Podpowiem również naszym bohaterskim prokuratorom, że jest ogromne prawdowopodobieństwo, że od swych przyjaciół Rosjan otrzymają niebawem również kopię wraku samolotu, z którą ponad wszelką wątpliwość także świetnie sobie poradzą dowodząc na jego podstawie bezdyskusyjną winę osób wskazywanych przez Tuska i jego ekspertów… .
Harpoon • niepoprawni.pl
[km]

czwartek, lutego 03, 2011

w z ó r

Akcja Góral

Z Wikipedii, wolnej encyklopedii
Skocz do: nawigacji, szukaj
Banknot okupacyjny o nominale 500 zł, czyli tzw. "góral"
Akcja Góral (nazywana także "akcją na 100 milionów") – jedna z najważniejszych akcji zbrojnych polskiego podziemia w czasie okupacji. Została przeprowadzona 12 sierpnia 1943 roku w samym centrum Warszawy przez oddział dyspozycyjny Kedywu KG AK - "Motor", który uprowadził samochód bankowy z pieniędzmi o wartości 105 mln złotych.
Uchodzi za jedną z najlepiej przeprowadzonych akcji podziemia w okupowanej Polsce. Profesor Tomasz Strzembosz uznał ją nawet za jedną z najlepiej przeprowadzonych akcji zbrojnych ruchu oporu w całej okupowanej Europie[1]. Przygotowania do Akcji Góral trwały 14 miesięcy, a samo jej wykonanie jedynie 2 minuty. Jej nazwa wywodzi się od potocznego określenia banknotów o nominale 500 zł emitowanych podczas okupacji w Generalnym Gubernatorstwie – tzw. "górali".

Spis treści

[ukryj]

Geneza [edytuj]

Polskiemu ruchowi oporu brakowało pieniędzy na bieżącą działalność konspiracyjną oraz broń. Odłożone na ten cel przedwojenne środki finansowe wyczerpywały się, a dostawy pieniędzy przekazywane przez emisariuszy rządu londyńskiego trafiały do Polski nieregularnie. Ponadto zawsze istniało duże ryzyko przechwycenia ich przez Niemców. Dlatego też wiosną 1942 roku, podczas rozmów kpt. Emila Kumora "Krzysia" z gen. "Grotem" narodził się plan zdobycia w walce dużej sumy pieniędzy w celu zasilenia nimi kasy KG AK. Zakładał on przechwycenie transportującej pieniądze ciężarówki Banku Emisyjnego. Realizacja zadania została powierzona niedawno utworzonemu Oddziałowi Specjalnemu KG AK "Osa", przemianowanemu wkrótce na "Kosa". Jednak w czerwcu 1943 roku, w wyniku masowych aresztowań dokonanych przez Gestapo, oddział praktycznie przestał istnieć. Z dotychczasowych 55 członków "Kosy", którzy przez blisko rok prowadzili przygotowania do "Akcji Góral", na wolności pozostało jedynie 13. Wkrótce aresztowany został także komendant główny AK gen. "Grot". Wypadki te nie przekreśliły jednak dalszych losów akcji. Nowy komendant AK, gen. Tadeusz Bór-Komorowski, utrzymał bowiem dotychczasowy rozkaz w mocy, nie dokonując żadnych zmian w planie akcji. Dowódca Kedywu, płk Emil Fieldorf, wyznaczył do wykonania zadania oddział dyspozycyjny KG - "Motor 30".

Akcja [edytuj]

Do akcji "Motor" przystąpił w sile ok. 50 żołnierzy. Samochód bankowy zaatakowano przy ul. Senatorskiej, między Miodową a Placem Zamkowym. Doszło do wymiany ognia, na skutek której zostało rannych dwóch akowców i 4 pracowników banku. Ponadto zginęło 3 żandarmów niemieckich oraz dowodzący nimi oficer, a także Volksdeutscher z obsługi banku i polski granatowy policjant. Grupa osłonowa zastrzeliła również siedzącego w zaparkowanym nieopodal samochodzie oficera Wehrmachtu oraz jego szofera. Cała akcja zakończyła się sukcesem AK. Uprowadzono samochód z łączną sumą 105 mln złotych, co w przeliczeniu wg ówczesnego czarnorynkowego kursu wynosiło ponad milion dolarów amerykańskich.

Po akcji [edytuj]

Niemcy opublikowali w codziennej prasie ogłoszenia, w których zachęcali do przekazywania wszelkich informacji mogących się przyczynić do złapania uczestników napadu. Za ich wskazanie obiecywano nagrodę w wysokości 5 mln złotych. Na murach Warszawy pojawiły się także wielkie czerwone plakaty podpisane przez komendanta SD o podobnej treści. W odpowiedzi polski ruch oporu zarządził akcję wysyłania setek anonimów od rzekomych świadków podających mylne informacje. Do Gestapo wpłynął nawet donos podpisany przez domagającego się nagrody króla Zygmunta III. Król zaklinał się, że wszystko dobrze widział ze swojej kolumny i może podać wszelkie potrzebne szczegóły[2]. Wkrótce potem na niemieckich obwieszczeniach pojawiły się także dolepione paski papieru, które przebijały niemiecką ofertę: "Dajemy 10 milionów złotych za wskazanie następnego, podobnego transportu". "Góral" był jednak jedyną akcją tego typu. Niemcy, wyciągnąwszy wnioski z porażki, obstawiali trasy kolejnych transportów bankowych pieniędzy patrolami żandarmerii. Wszystkie konwoje były ponadto osłaniane przez wozy pancerne, a nawet czołgi.

Ciekawostka [edytuj]

Około 80 kg niemieckich monet 10, 20 i 50-fenigowych, które padły łupem oddziału AK, zostało zakopanych w ogrodzie jednego z uczestników akcji. Monety te przetrwały okupację i po wojnie zostały przekazane wraz z hełmem i dzwonem alarmowym do Muzeum Historycznego Miasta Stołecznego Warszawy.

Uczestnicy akcji [edytuj]