Teatrzyk „Przegniły batonik" przedstawia sztukę złowróżbną „Dziesięć lat minęło". Tusk, Ostachowicz i Król Ryszard III
opublikowano: 2011-01-28 15:47:09
Rys. Andrzej Krauze, "ŻEBY ZROZUMIEĆ"
Teatrzyk „Przegniły batonik" przedstawia sztukę złowróżbną „Dziesięć lat minęło"
Osoby:
Donald Tusk – współtwórca i lider PO
Igor Ostachowicz – macher Tuska od piaru
Król Ryszard III – gościnnie
Miejsce i czas: Kancelaria Premiera, gabinet Tuska, 24 stycznia przed północą. Tusk siedzi na fotelu ze zwieszoną głową, na stoliku obok dwie puste butelki wina i trzecia napoczęta. Naprzeciwko na krześle pogrążony w zadumie Ostachowicz.
Tusk (melancholijnie):
Dziesięć lat morderczej pracy... Dosłownie. Wymordowałem wszystkich, którzy mi stawali na drodze. Hyyyp... (czka) Policzmy: płemieł z Kłakowa, siostra Gilowska, Pawełek, Andrzej... Grzesio ledwie dyszy, mam nadzieję... Oczywiście nie myśl sobie, oni fizycznie żyją. Ale politycznie – pach, pach! I co? Kto by tak umiał? Nawet Kaczor nie jest taki zdolny. I nikt tego nie docenia...
Ostachowicz (wpatrzony w swoją komórkę, z roztargnieniem):
Ależ Donek, ja doceniam.
Przez zamknięte drzwi przenika Ryszard III, w stroju z epoki, garbaty, fizjonomia odrażająca. Staje przed Tuskiem.
Ryszard III:
O, jakże dręczysz, tchórzliwe sumienie!Świece przygasły. Dokoła noc ciemna.Na ciele czuję zimne krople trwogi.Czego się lękam? Siebie? Sam tu jestem.
Tusk (nieco poruszony, do Ostachowicza, który pisze SMS-a):
Igor, on tu znowu wlazł!
Ostachowicz:
Graś? Nie, pojechał już do domu.
Tusk:
Jaki Graś?! Ten facet, taki dziwnie ubrany. Ciągle mnie nachodzi od pół roku.
Ostachowicz (spogląda zdziwiony, ewidentnie nie widzi króla Ryszarda):
To może Macierewicz? On i te jego trzyczęściowe garnitury! Od razu widać, że nie ma stylisty. Ale tu go nie ma. Nie pij już, Donek.Ryszard III:Ryszard Ryszarda kocha. Więc ja to ja.Jest tu morderca? Nie – tak, ja nim jestem.A więc uciekaj! Jak to? Sam przed sobą?Tak, jest przyczyna, gdyż mogę się zemścić.Jak to, czy miałbym się mścić sam na sobie?Przecież miłuję siebie. Czemu? CzyżbyZa dobro, które wyświadczyłem sobie?
Tusk (stara się ignorować zjawę):
Tyle sukcesów, powiadam! Kaczor pognębiony, orliki zbudowane, Rosję kochamy, Euro nam nie odebrali... Tyle sukcesów! A oni mnie wciąż nie kochają! Niewdzięczny naród!
Ostachowicz:
No, tu to już przesadziłeś. Mam tu najnowszy sondaż, mamy ciągle 38 procent. A tutaj (wyciąga z teczki plik papierów) są ostatnie fokusy. Poleciłem zbadać, jak na poparcie dla ciebie wpłynie przyciemnienie o jeden ton koloru koszuli i te nowe szkła kontaktowe...
Tusk (gwałtownie):
Igor, nie chrzań! Dobrze wiesz. Wciąż są tacy, co mnie nie kochają. I dużo ich jest. Ale ja ich tak pokocham, aż oni mnie też w końcu pokochają! Zmuszę ich!
Ryszard III (pochyla się groźnie nad Tuskiem):
Cóż, jestem łotrem, choć zaprzeczam temu.Ty głupcze, dobrze mów o sobie. – Głupcze,Nie schlebiaj! Moje sumienie posiadaTysiąc odmiennych języków; z nich każdyInną opowieść przynosi, a każdaZ tych opowieści nazywa mnie łotrem.
Tusk (do Ostachowicza):
Czekaj, coś mi to mówi... Czy to nie Ryszard?...
Ostachowicz:
Czarnecki?
Tusk:
Nie, taki król.
Ostachowicz:
A, to nie znam. Trzeba Radka spytać, on będzie wiedział, to jego działka, gdzie tam jeszcze są królowie, a gdzie prezydenci.
Ryszard III:
Krzywoprzysiężny fałsz najohydniejszy,Mord, mord posępny i najokrutniejszy,I z grzechów każdy, każdy najwstrętniejszyPrzed sądem tłoczą się, wołając: „Winien!".Zacznę rozpaczać: nikt mnie nie miłujeI nikt, gdy zginę, żałować nie będzie.Czemu żałować by mieli, gdy ja samNie czuję w sobie litości dla siebie?Tusk nalewa sobie wina.
Kurtyna złowróżbnie i ponuro zapada
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz