n e v e r l a n d d

- ANTISOZIALISTISCHE ELEMENTE - *** TA MI OTO PRZYPADŁA KRAINA I CHCE BÓG, BYM W MILCZENIU TU ŻYŁ * ZA TEN GRZECH, ŻE WIDZIAŁEM KAINA ALE ZABIĆ NIE MIAŁEM GO SIŁ *** " DESPOTYZM przemawia dyskretnie, w ludzkim społeczeństwie każda rzecz ma dwoje imion. " ******************** Maria Dąbrowska 17-VI-1947r.: "UB, sądownictwo są całkowicie w ręku żydów. W ciągu tych przeszło dwu lat ani jeden żyd nie miał procesu politycznego. Żydzi osądzają i na kaźń wydają Polaków"

Archiwum

POGODA

LOKALIZATOR

A K T U E L L






bezprawie.pl
"Polska" to kraj bezprawia

środa, lutego 02, 2011

GDAŃSK, 1970.

Mieczysław Gutowski
Wspomnienie z  1970

(strona 1 z 5)   następna strona ->
Już wiele razy, gdy zbliżała się rocznica wprowadzenia stanu wojennego, miałem ochotę coś napisać na temat wypadków w  Gdańsku w  1970 roku.
Jestem głęboko przekonany, że wypadki te były naturalną kontynuacją całej serii "wypadków" jakie miały miejsce w  mojej ojczyźnie. Wiem, że obecnie ludzie związani z  Solidarnością wolą mówić o  stanie wojennym, który też był zapoczątkowany w  grudniu. Mówi się o  grozie tego stanu, o  górnikach zabitych w  Kopalni Wujek (było ich pięciu). Jakoś mało słychać o  tych trzydziestu dziewięciu zabitych w  Gdańsku, Gdyni, Szczecinie, Elblągu…
Wszelkie informacje o  tamtych wydarzeniach - proszę zajrzeć na Wikipedię - to nic innego jak zbitka półprawd. Nie znamy nawet imion i  nazwisk zabitych, może z  wyjątkiem paru osób.
Najgorsze, że mało kto się o  nie dopomina!
Gdy jakieś media wspominają tę tragedię (ostatnio zrobiły to Wiadomości TV i  Radio Maryja), wszystko zaczyna się 17 grudnia - a  przecież najważniejsze zaczęło się 14-go grudnia. Byłem tego świadkiem od pierwszych minut.
Być może kogoś zainteresuje moje wspomnienie tamtego poniedziałku. Dlaczego zwlekałem z  nim tak długo? Chyba dlatego, że wszystkie te relacje podawane przez - zdawałoby się - prawomyślnych ludzi, były sprzeczne z  tym co ja widziałem.
Jakoś nie mogłem zdzierżyć tego oszustwa jakim nas karmiono.
Jedynym człowiekiem, który przejrzał na wylot całą tę hucpę, jest Henryk Pająk, który ze Stanisławem Żochowskim w  książce "Rządy zbirów" wyraźnie pisze, o  co właściwie wtedy chodziło. Polecam przeczytanie rozdziału XII tej książki.
Miet


WSPOMNIENIE z  1970
Wiele razy przymierzałem się aby napisać parę choćby słów o  moich przeżyciach wtedy w  Gdańsku. Nie wiem, jakoś mi to nie wychodziło – pomyślałem sobie, że może teraz?
I to teraz trwa już od wielu lat i  tak co parę lat dopisuje parę zdań i  może wreszcie to wyrzucę z  siebie – może.
Jednak tamte dni nie dają mi spokoju i  w końcu muszę, tak jak potrafię, coś o  nich, o  tamtych wydarzeniach napisać.
To, co później czytałem o  tamtych dniach, jakoś nigdy mi się nie zgadzało z  tym co sam widziałem. 
Wyjechaliśmy z  Edwardem, tak jak zawsze w  niedzielną noc w  kierunku Gdańska. W  poniedziałek, tak jak zawsze mieliśmy seminarium doktoranckie w  Sopocie. Zawsze zjawialiśmy się w  Sopocie o  czwartej nad ranem, aby po odespaniu trzech godzin i  wzięciu prysznica, pojawić się w  sopockim oddziale PAN. 
Tamten poniedziałek niczym się specjalnie nie wyróżniał, czuło się już przedświąteczny nastrój i  sprawy matematyczne szły może trochę ospale a  mój promotor – niezapomniany prof. Lipiński – robił wszystko, żeby było ciekawie. Po czterech godzinach złożyliśmy sobie życzenia świąteczne i  noworoczne i  udaliśmy się jak zawsze – my z  Edwardem do Gdańska, a  nasi koledzy do swoich domostw. 
Zawsze mieliśmy problem z  zabiciem czasu – najwcześniejszy pociąg do Częstochowy i  Krakowa odchodził z  Gdyni o  20-tej. Zawsze jeździliśmy tramwajem do Wrzeszcza i  przesiadywaliśmy parę godzin w  bibliotece Politechniki Gdańskiej. Potem szliśmy gdzieś coś zjeść i  resztę czasu spędzaliśmy na łażeniu po Gdańsku a  gdy pogoda była zimna często szliśmy do kina (chyba nazywało się Leningrad, na Długim Targu). Nieważne co grali, ważne było dla nas przedrzemanie paru godzin.
(strona 1 z 5)   następna strona ->

Brak komentarzy: