n e v e r l a n d d

- ANTISOZIALISTISCHE ELEMENTE - *** TA MI OTO PRZYPADŁA KRAINA I CHCE BÓG, BYM W MILCZENIU TU ŻYŁ * ZA TEN GRZECH, ŻE WIDZIAŁEM KAINA ALE ZABIĆ NIE MIAŁEM GO SIŁ *** " DESPOTYZM przemawia dyskretnie, w ludzkim społeczeństwie każda rzecz ma dwoje imion. " ******************** Maria Dąbrowska 17-VI-1947r.: "UB, sądownictwo są całkowicie w ręku żydów. W ciągu tych przeszło dwu lat ani jeden żyd nie miał procesu politycznego. Żydzi osądzają i na kaźń wydają Polaków"

Archiwum

POGODA

LOKALIZATOR

A K T U E L L






bezprawie.pl
"Polska" to kraj bezprawia

niedziela, września 02, 2012

Bohaterom Września







Kalendarium Września 1939 roku



1 wrzesień 1939
Od świtu wojska niemieckie na całej granicy zaatakowały państwo polskie. Jako pierwszy padł ofiarą Wieluń.

O 4:47 zakotwiczony w gdańskim porcie niemiecki pancernik "Schleswig-Holstein" rozpoczął ostrzał Westerplatte.

O 4:50 Niemcy zaatakowali budynek Poczty Polskiej w Gdańsku przy placu Heweliusza 1. Masywnego gmachu przez 14 godzin bronili pocztowcy pod dowództwem Konrada Guderskiego. Poddali się dopiero, gdy hitlerowcy podpalili budynek. Jej obrońcy zostali potem rozstrzelani.

O 5:30 podporucznik Władysław Gnyś strącił w walce powietrznej pierwszy samolot Luftwaffe.

O 8:00 w domu Wysokiego Komisarza Ligi Narodów Carla Burchardta zjawił się gauleiter Albert Forster i oświadczył, że traktat wersalski został obalony i Gdańsk został wcielony do Rzeszy. Nakazał przedstawicielowi Ligi Narodów opuścić w ciągu dwóch godzin miasto. Po złożeniu ustnego protestu Burchardt w asyście niemieckiego samochodu policyjnego wyjechał z Gdańska i udał się do stolicy Litwy - Kowna.

Gwałtowne walki wybuchły na Śląsku. 55 DP stawiła opór pod Mikołowem oddziałom VIII Korpusu Pancernego, niemieccy dywersanci próbowali opanować tamtejsze huty i kopalnie bronione przez jednostki KOP i bataliony Obrony Narodowej. Do pierwszej bitwy powietrznej doszło nad wioską Nieporęt koło Warszawy. Brygada Pościgowa stawiła opór 80 maszynom typu Heinkel He-111 i Dornier Do-17. Walka trwała około 50 minut.

Niedaleko Kłobucka Wołyńska BK z Armii "Łódź" zatrzymała uderzenie 4 Dywizji Pancernej niszcząc około 70 czołgów i pojazdów pancernych wroga.

O 6:30 Polskie Radio przerwało poranny program, a speaker Zbigniew Świętochowski zapowiedział nadanie komunikatu specjalnego nagranego w ubiegły wtorek. Był to oficjalny komunikat o rozpoczęciu działań wojennych na polskim terytorium.

W tym czasie Warszawa była już bombardowana. Celem nalotów padły m. in. lotnisko Okęcie oraz osiedla mieszkalne na Rakowcu i Kole. Tego ranka niemieckie bombowce atakowały również Kraków, Poznań, Ostrów Wielkopolski, Dęblin, Białą Podlaską i Gdynię.

Prezydent RP Ignacy Mościcki wydał dekret mianujący marszałka Edwarda Śmigłego-Rydza Wodzem Naczelnym oraz swym zastępcą, przekazując mu na czas wojny władzę cywilną i wojskową. Prezydent wygłosił również orędzie do Narodu:
"Nocy dzisiejszej odwieczny wróg nasz rozpoczął działania zaczepne wobec Państwa Polskiego co stwierdzam wobec Boga i historii. W tej chwili dziejowej zwracam si1)ę do wszystkich obywateli państwa w głębokim przeświadczeniu, że cały naród stanie w obronie swojej wolności, niepodległości i honoru, skupi się dookoła Wodza Naczelnego i jego sił zbrojnych i da godną odpowiedź napastnikowi, jak to się już nieraz dział w historii stosunków polsko-niemieckich. Cały naród pobłogosławiony przez Boga, w walce o swoją świętą i słuszną sprawę, zjednoczony z Armią , pójdzie ramię przy ramieniu do boju i pełnego zwycięstwa."

Premier Sławoj-Składkowski ogłosił w całej Polsce stan wojenny ( obowiązywał do 16 listopada 1946 roku ).

Załamało się niemieckie uderzenie z Prus Wschodnich na umocnienia pod Mławą, bronione przez Armię "Kraków".
Bitwa pod Mokrą. Celem Polaków było podjęcie walki zaraz po przekroczeniu przez Niemców granicy, aby przekonać sojuszników Polski, że jakakolwiek agresja hitlerowska zakończy się wojną. Bardzo istotne było również powstrzymanie ataku niemieckiego w przedpolu, w celu umożliwienia dokończenia mobilizacji Wojska Polskiego. Bitwa została przegrana przez Polaków ze względu na dużą dysproporcję sił. Dowódcą Wołyńskiej Brygady Kawalerii był płk. Julian Filipowicz, a I i XIV Dywizji pancernej Georg-Hans Reinhardt i Friedrich Kirchner.

O 10:00 w berlińskim gmachu Kroll-Oper Adolf Hitler w szarej kurtce polowej wygłosił przemówienie do Reichstagu, poinformował w nim o rozpoczęciu działań wojennych przeciw Polsce. Podkreślił, że Polacy odrzucili jego ofertę korekty Korytarza odpowiadając mobilizacją, gwałtem i terrorem. " Od 5:45 odpowiadamy strzałem na strzał. Od tej godziny płacimy bombą za bombę" Wprowadził tym niemiecka opinię publiczną w błąd wywołując wrażenie, że polskie działania wojenne zaczęły się wcześniej, a Niemcy zostały zmuszone do kontruderzenia.

Około 14:00 pod Krojantami 18 pułk ułanów z Pomorskiej BK płk. Mastalerza odniósł zwycięstwo nad oddziałami 20 DP Zmotoryzowanej nacierającymi od strony Chojnic.

W godzinach popołudniowych zgrupowania 3 Armii niemieckiej natknęły się pod Mławą na opór 8 i 20 DP oraz Nowogródzkiej BK. Natarcie niemieckich czołgów zostało zatrzymane.

Późnym wieczorem przedstawiciele Francji i Wielkiej Brytanii wręczyli szefowi niemieckiego MSZ von Ribbentropowi noty wzywające do zaprzestania działań zaczepnych i wycofania wojsk z polskiego terytorium.

W ZSRR rozpoczęła się mobilizacja 3 mln ludzi.
2 wrzesień 1939
Od godziny 5:50 z przerwami trwały naloty bombowe na Warszawę.

Westerplatte broniło się nadal. Donosiły o tym komunikaty radiowe podnosząc całą Polskę na duchu. Niewielu jednak wiedziało, że tego dnia dowodzący obroną Westerplatte mjr Sucharski przeszedł załamanie nerwowe i chciał poddać swą placówkę, jego obowiązki przejął kpt. Dąbrowski podejmując wraz z żołnierzami decyzję o dalszej obronie.

Polacy stawiali zaciekły opór pod Katowicami i Częstochową.

Rankiem po raz pierwszy weszła do akcji Brygada Bombowa 18 samolotów P-23 "Karaś" która zaatakowała pod Częstochową XVI Korpus Pancerny zrzucając bomby i ostrzeliwując w locie koszącym wozy bojowe wroga.
W ciągu soboty położenie Armii "Kraków" uległo znacznemu pogorszeniu, została ona zagrożona z północy i południa, wycofywała się wzdłuż Wisły z umocnionych pozycji na Śląsku przegrupowując się poza Dunajec i Nidę.

O 14:30 rozpoczęło się plenarne posiedzenie Sejmu i Senatu, na krótko przed rozpoczęciem obrad okolice sejmowego gmachu na Wiejskiej zostały zbombardowane. Sejm w drugim i trzecim czytaniu przyjął uchwałę o czynnej służbie wojskowej posłów i senatorów. Uzupełniono regulamin ustalając, że w czasie wojny Sejm będzie działał w składzie zmniejszonym do 41 posłów.

Warszawska prasa ogłosiła odezwę Przysposobienia Wojskowego Kobiet nadaną również przez Polskie Radio:
" My Polki - matki i żony walczących żołnierzy polskich mówimy do Was, matki i żony żołnierzy niemieckich. Stawiamy wyżej honor niż życie, ale Waszym najbliższym wypadł cięższy los- walczą o niesłuszną sprawę, walczą o grabież. My bronimy naszej ziemi i naszej wolności. Przypominamy Wam, że Waszych mężczyzn rzuciło na rzeż kłamstwo i opętanie. Przypomnijcie sobie miliony trupów z wojny światowej. Czy teraz chcecie powtórzyć to po raz drugi? Jesteście współodpowiedzialne za zło które się dzieje."
Bitwa Pszczyńska (1-2.IX.1939 r.). Jedna z bitew granicznych wojny obronnej Polski. Polska VI Dywizja Piechoty (wchodząca w skład armii "Kraków") walczyła przeciwko niemieckiej V Dywizji Pancernej. Odcinek linii obronnej był słabo obsadzony i posiadał mało broni przeciwpancernej. Wojska polskie zostały rozgromione przez czołgi niemieckie.
3 wrzesień 1939
Od samego rana nad Warszawą pojawiły się niemieckie samoloty, bombardowano również okoliczne miasteczka takie jak Konstancin, gdzie bomby spadły m. in. na willę ambasadora USA Drexell Biddle'a a także Otwock, Grodzisk Mazowiecki, Pruszków i Legionowo. Było wiele ofiar w ludziach.

Bitwa graniczna została przez Polaków przegrana. Północne Mazowsze po trzydniowej bitwie pod Mławą zajęła 3 Armia niemiecka, podobnie było z większością Pomorza.

Armie "Łódź", "Kraków" i "Pomorze" znajdowały się w odwrocie. Rankiem Niemcy zajęli Częstochowę. 55 DP opuściła Katowice, odtąd śląską stolicę bronić mieli harcerze i byli powstańcy śląscy.

Koło południa, gdy w okolicach Bydgoszczy znajdowała się niemiecka 50 DP, w mieście dywersanci (członkowie Selbstschutzu, spadochroniarze oraz członkowie Hitlerjugend) zaatakowali wycofujące się wojska polskie. Doszło do kilkugodzinnych walk, około 300 dywersantów schwytano, a wielu rozstrzelano. Wydarzenie to zostało wykorzystane w niemieckiej propagandzie jako "krwawa niedziela" i została przedstawiona jako mord 58 tys. mieszkańców narodowości niemieckiej.
O godzinie 12:00 po Warszawie rozeszła się wieść o wypowiedzeniu przez Wielką Brytanię wojny Hitlerowi. Konflikt polsko-niemiecki przestał być lokalnym konfliktem, do którego dążyła Rzesza. Pod ambasadą brytyjską przy Nowym Świecie 18 rozpoczęła się manifestacja mieszkańców stolicy. Na balkonie ambasady w towarzystwie ambasadora Kennarda pojawił minister Józef Beck i podziękował przedstawicielowi Rządu Jego Królewskiej Mości.
Po 17:00 na wieść o włączeniu się do wojny również Francji wielotysięczny tłum przeniósł się na ulicę Frascati pod ambasadę francuską.

Rozszerzony został skład rządu. Gen. Kazimierz Sosnkowski został wicepremierem, wojewoda śląski Michał Grażyński ministrem informacji i propagandy a płk Wacław Kostek Biernacki głównym komisarzem cywilnym przy Wodzu Naczelnym.
Mister spraw wojskowych gen. Tadeusz Kasprzycki wydał rozkaz Komendantowi Głównemu Straży Granicznej Walerianowi Czumie organizowania obrony Warszawy.

W porcie wojennym na Helu lotnictwo niemieckie zatopiło stawiacza min "Gryfa" i niszczyciela "Wichra".
4 wrzesień 1939
Nad ranem ostatni polscy żołnierze wycofali się spod Mławy.

O wschodzie słońca pancernik "Schlezwig-Holstein" podjął kolejną próbę złamania polskiego oporu Westerplatte - kolejny raz bezskutecznie.

X i XV dywizjony nowoczesnych polskich bombowców P-37 "Łoś" atakowało pod Radomskiem, Kamieńskiem i Wieluniem niemieckie kolumny pancerne.

3 Armia niemiecka zajęła Grudziądz.

2 pułk piechoty Legionów pod Bełchatowem toczył walki z niemiecką 4 DPanc.

Kraków opuściły oddziały wojskowe.

Zarząd miejski wyjechał tego dnia z Poznania. Władzę w stolicy Wielkopolski objął były prezydent Poznania Cyryl Ratajski.

Gen. Tadeusz Piskor otrzymał rozkaz utworzenia z oddziałów skoncentrowanych w rejonie Wisły Armię "Lublin".

Nad Warszawą pojawiły się po raz kolejny niemieckie bombowce powodując liczne pożary na Grochowie, Woli, Pradze i Okęciu. Ogromne straty poniosła ludność cywilna. W stolicy pojawili się uciekinierzy spod Łodzi, Częstochowy i z Wielkopolski.
Tego dnia zapadła decyzja ewakuacji z Warszawy rządu i większości ministerstw w rejon Lublina i Lwowa.

W Paryżu ambasador Juliusz Łukaszewicz podpisał z rządem francuskim umowę polityczną uzupełniającą układy z 1921 i 1925 roku. Nabrała również mocy umowa z maja 1939 roku zobowiązująca Francję do generalnej ofensywy dwa tygodnie po ogłoszeniu mobilizacji.
5 wrzesień 1939
Cały dzień 19 DP z Armii "Prusy" toczyła z niemiecką 1 DPanc. walki o Piotrków Trybunalski. Wieczorem Niemcy zajęli płonące miasto.

Oddziały niemieckie weszły do Katowic i Bydgoszczy. W Bydgoszczy rozpoczęło się masowe egzekucje w odwecie za stłumienie dywersji dwa dni wcześniej.

Do Krakowa zaczęła zbliżać się 14 Armia niemiecka.
Dworzec Wschodni w Warszawie padł ofiarą bestialskiego nalotu bombowego, z każdą godziną do stolicy przybywało coraz więcej uchodźców z zajętych przez Niemców obszarów.

Minister propagandy Grażyński zwołał konferencję prasową i oświadczył, że Warszawa będzie się ewakuować.

Wieczorem Prezydent RP Ignacy Mościcki wyjechał w kierunku Lublina.

Warszawę opuściło Ministerstwo Spraw Wojskowych i Ministerstwo Spraw Zagranicznych wraz z korpusem dyplomatycznym udając się w kierunku Nałęczowa.
Naczelny Wódz wydał rozkaz armiom "Pomorze", "Poznań", "Łódź" i "Modlin" utworzenia jednolitej obrony na prawym brzegu Wisły i Sanu oraz nad Biebrzą i Narwią.
6 wrzesień 1939
W stolicy wybuch chaos i panika. Powodem był wyjazd z Warszawy rządu polskiego. Aby uspokoić mieszkańców prezydent Starzyński wydał rozkaz utworzenia Straży Obywatelskiej jako społecznego aparatu porządkowego. Jej komendantem został mjr Janusz Regulski a zastępcami dr Jan Gebethner i Bronisław Barylski.

W ciągu dnia miały miejsce naloty na warszawskie mosty: Średnicowy i Poniatowskiego.

Dwaj działacze PPS Tomasz Arciszewski i Zygmunt Zaremba spotkali się z Walerianem Czumą i zaproponowali utworzenie robotniczych oddziałów obrony miasta.

Oddziały niemieckie zajęły bez walki Kraków.

Wieczorem na rozkaz Naczelnego Wodza Warszawę opuściła Brygada Pościgowa.

Po godzinie 20:00 premier Felicjan Sławoj-Składkowski w przemówieniu radiowych poinformował, że rząd opuścił Warszawę. Tuż przed północą szef propagandy w sztabie Naczelnego Wodza płk Roman Umiastowski wezwał za pośrednictwem Polskiego Radia do masowego udziału w budowie barykad i umocnień wobec zagrożenia Warszawy przez Niemców. Z drugiej strony nawoływał wszystkich mężczyzn zdolnych do noszenia broni do opuszczenia stolicy i udawania się na wschodnie tereny kraju w cel mobilizacji. Spowodowało to na nowo chaos komunikacyjny w mieście.

Realizując układ z Polską francuska 4 Armia symbolicznie wkroczyła do Saarbrücken i zajęła opuszczone przez Niemców przedpola Wału Zachodniego.
7 wrzesień 1939
Około godziny 2:00 w nocy rząd opuścił Warszawę.

O 3:00 płk Umiastowski odwołał swój poprzedni apel. Do wielu on jednak nie dotarł.

Nocą został zniszczony maszt radiowy w Raszynie. Radiostacja Warszawa I zamilkła.

O 4:00 Naczelny Wódz wyjechał ze stolicy do Brześcia nad Bugiem.

Na przedmieściach Warszawy masowo zaczęto budować barykady uliczne. Stolica szykowała się do odparcia niemieckiego ataku.

Warszawę opuściło część DOK I, warszawskie szpitale wojskowe: Ujazdowski i Okręgowy. Z zachodnich województw nadal docierały fale uchodźców cywilnych oraz resztki rozbitych oddziałów wojskowych.

Tuż po godzinie 9:00 dyrektor Wydziału Muzycznego Polskiego Radia Edmund Rudnicki wraz z kilkunastoma pracownikami uruchomił stację Warszawa II przywracając tym samym regularny program radiowy.
Rozpoczęła się bitwa pod Wizną. Nazywana jest "Polskimi Termopilami". Przeciwko niemieckiej armii liczącej 42 tys. żołnierzy stanęło 720 żołnierzy polskich. Polskimi siłami dowodził Władysław Raginis, a niemieckimi Heinz Guderian.

O 10:15 załoga Westerplatte poddała się Niemcom.
Dotychczasowy dowódca Armii "Łódź" gen. Juliusz Rómmel został mianowany dowódcą nowo utworzonej Armii "Warszawa".
Około godziny 14:00 czołówki 14 Armii niemieckiej zajęły Włochy i Okęcie zbliżając się do centrum polskiej stolicy.

Pod Iłżą 3,12,36 DP z Armii "Prusy" zadały Niemcom ciężkie straty.

Po południu Luftwaffe zaatakowało ponownie Warszawę. Tym razem celem nalotów były dworce kolejowe: Wschodni i Wileński.

Ppłk doc. dr Wacław Lipiński został szefem propagandy w Dowództwie Obrony Warszawy.

Na północ od Warszawy wojska niemieckie zajęły dwie podstołeczne miejscowości - Brok i Ostrów Mazowiecki.
8 wrzesień 1939
W Moskwie ambasador Wacław Grzybowski przypomniał o radzieckich obietnicach pomocy materiałowej dla Polski. Jednak ludowy komisarz spraw zagranicznych Wiaczesław Mołotow odmówił tłumacząc, że w tej chwili sytuacja znacznie się zmieniła.

Armie "Poznań" i "Pomorze" posuwały się w stronę dolnej Bzury by tam uderzyć na nieprzyjaciela.

W walce zostały całkowicie rozbite 19 i 20 DP.

Wojska niemieckie zajęty Krosno i Jasło.
Na murach Warszawy pojawiła się odezwa Dowództwa Obrony Warszawy:
" Obywatele stolicy! Działania bojowe mogą przenieść się pod mury Warszawy. Władze cywilne zmuszone były do ewakuacji. W ślad za nią rozpoczęła się zbędna ewakuacja ludności męskiej , która może być potrzebna tu na miejscu. Obywatele! Warszawę trzeba obronić! Pomożecie tej akcji powracając natychmiast do normalnych zajęć i wykonując wszystkie zlecenia, jakie będziecie otrzymywać. Dzisiejszej nocy stanęliście licznie do kopania rowów. Tak powinniście postępować nadal! Wracajcie więc do swoich zajęć. Pomagajcie wojsku mężną postawą oraz utrzymywaniem ładu i porządku, by nie odrywać wojska od pracy bojowej. Gen. bryg. Czuma 8 IX 1939 "

Około godziny 18:00 niemieckie czołgi i patrole motocyklowe wdarły się na krańce Woli i Ochoty. Wyparte jednak zostały przez polskich obrońców atakujących z okien, dachów i zza płotów. Warszawa ostrzeliwana była po raz pierwszy przez artylerię polową. Liczne pożary wybuchły na Złotej, Śliskiej, Siennej i Sosnowej.

Wieczorem wojska niemieckie zajęły Grodzisk Mazowiecki.

Stefan Starzyński został Komisarzem Cywilnym przy Dowództwie Obrony Warszawy a jego dotychczasowe funkcje objął wiceprezydent Jan Pohoski.

Niemieckie radio ogłosiło komunikat Oberkomando der Wehrmacht: "Niemieckie oddziały pancerne wdarły się dziś o 17:15 do Warszawy"

Na śmierć skazano 28 obrońców Poczty Polskiej w Gdańsku.
9 wrzesień 1939
Nad ranem Naczelny Wódz Rydz-Śmigły przekazał dowódcy Armii "Poznań" gen. Tadeuszowi Kutrzebie hasło drogą radiową "Słońce wschodzi" dając tym rozkaz do ataku na wojska niemieckie. O 17:00 Armia "Poznań" uderzeniem na Stryków rozpoczyna największą bitwę podczas wojny obronnej Polski. Miała trzy fazy: natarcie Polaków na Stryków, natarcie Polaków na Łowicz i odwrót w kierunku Warszawy, podczas którego polskie siły uległy rozbiciu. Armią "Pomorze" dowodził gen. Władysław Bortnowski, "Poznań" gen. Tadeusz Kutrzeba przeciwko niemieckim VIII i X Armii z Grupy Armii Południe ("Sd") pod dowództwem Gerda von Rundstedta i Johannesa Blaskowitza.
Po zajęciu Wyszkowa Niemcy przekroczyli rzekę Bug.

Armia " Karpaty" wycofała się w stronę Przemyśla, a Armia " Kraków" za San.

Od godziny 7:00 pułki 4 DPanc. wzdłuż ulicy Grójeckiej weszły na Ochotę, a także wzdłuż ulicy Wolskiej na Wolę. I tego poranka zostały odparte tracąc 50% czołgów.

Rankiem rozpoczął się pobór do robotniczych formacji obrony Warszawy.

Pod Ciepielowem Niemcy rozstrzelali 300 wziętych do niewoli polskich żołnierzy.

Wojska niemieckie zajęły Poznań.

W ZSRR rozpoczęła się mobilizacja rezerwistów i racjonowanie benzyny. Mołotow gratuluje ambasadorowi niemieckiemu Schulenburgowi rzekomego zajęcia Warszawy (ogłoszonego już przez hitlerowską propagandę) i obiecuje bliską interwencję Związku Sowieckiego.
W Paryżu podpisano umowę o tworzeniu armii polskiej we Francji.
10 wrzesień 1939
Od wczesnego poranka Warszawa była silnie bombardowana. Na wielu ulicach cały dzień leżały niegrzebane zwłoki ofiar nalotów. Dopiero nocą zaczęto je chować w prowizorycznych grobach w parkach i na skwerach. Tego dnia Warszawę łącznie atakowało 70 samolotów, obrona przeciwlotnicza strąciła tylko 5.

Nacierające nad Bzurą wojska polskie rozbijają w puch niemiecką 30 Dywizję Piechoty, biorą do niewoli ok. 1000 niemieckich żołnierzy i odbijają szereg miejscowości (m.in. Łęczycę, Skotniki, Piątek).
Upada odcinek umocnień Wizny nad Narwią. Jego dowódca, kpt. Władysław Raginis popełnia samobójstwo. Obrońcy atakowani byli przez XIX korpus armijny pod dowództwem znanego teoretyka i praktyka sztuki wojennej gen. Heinza Guderiana. W szturmie polskich pozycji uczestniczyło około 42 tys. żołnierzy i oficerów, 450 czołgów, 300 dział i moździerzy różnych kalibrów, dodatkowo wspieranych przez bombowce Luftwaffe. Obrona Wizny poważnie spowolniła niemieckie plany okrążenia Warszawy od wschodu.

Naczelny Wódz podzielił podporządkowane mu bezpośrednio oddziały na Front Południowy (gen. Sosnkowski), Front Środkowy ( gen. Piskor) i Front Północny ( gen. Dąb-Biernacki).

Wieczorem przebywającego w Krzemieńcu ministra Becka odwiedził radziecki ambasador Nikołaj Szaronow. Poinformował on, że musi udać się do granicznego miasta Szepietówka by szybciej skontaktować się z Moskwą. Po odjeździe przedstawiciel ZSRR już więcej się w Polsce nie pojawił.
11 wrzesień 1939
Rankiem 14 pułk ułanów wdarł się do Uniejowa wypierając stamtąd Niemców, oddziały polskie przejęły pozostawione tam samochody ciężarowe Wehrmachtu z zaopatrzeniem.

8 Armia niemiecka rozpoczęła okrążać polskie wojska w rejonie Kutna, a 4 Armia osiągnęła Wisłę w rejonie Modlina. Zdobyte zostały tereny na północny wschód od Łodzi.
Kontratakujące wojska grupy armii gen. Kutrzeby odzyskują Łowicz. Niemcy zmuszeni są wstrzymać natarcie w kierunku Warszawy i Modlina. Na polu bitwy pojawia się Adolf Hitler, aby w krytycznym momencie kampanii osobiście zagrzewać do walki swoich żołnierzy i oficerów.
Pod Radomskiem skapitulowała Armia "Prusy", do niewoli niemieckiej dostało się około 60 tysięcy żołnierzy.

Lwów po raz pierwszy został silnie zbombardowany, lwowska obrona przeciwlotnicza wzmocniona została przez OPL ewakuowaną z Krosna, Przemyśla i Rzeszowa.

Niemiecka 1 Dywizja Górska zajęła Sambor otwierając tym samym sobie drogę na Lwów, Stryj i Drohobycz.
Warszawę kolejny dzień ostrzeliwała ciężka artyleria, obrońcy odparli ataki od strony Wawrzyszewa. Zbombardowany został Belweder, obrona przeciwlotnicza strąciła dwa samoloty, z których jeden spadł w okolicach Alei na Skarpie. Załoga OPL w podzięce została obrzucona kwiatami przez warszawskie dziewczęta. Na Ochocie zatrzymano niemiecką ciężarówkę z akumulatorami, jej załoga wysłana z dostawą z Radomia przekona była, że polska stolica zajęta jest przez Wehrmacht, w myśl podawanych przez ostatnie dni fałszywych informacji przez niemiecka agencję DNB.

Francuski ambasador Leon Noel zapewnił ministra Becka, że Francja oferuje rządowi polskiemu prawo (droit de residence) pobytu na swym terytorium.
W odwecie za heroiczną obronę Mogilna (północo-wschodnia Wielkopolska) Wehrmacht morduje ponad 100 jego polskich mieszkańców.
Sztab Naczelnego Wodza opuszcza zagrożony Brześć nad Bugiem i udaje się do Włodzimierza Wołyńskiego.
12 wrzesień 1939
Prezydent Warszawy za pośrednictwem Polskiego Radia wezwał ochotników do Batalionu Obrońców Warszawy przed Pałac Mostowskich. Zamiast oczekiwanych 600 stawiło się kilka tysięcy mężczyzn. W swym kolejnym zarządzeniu Starzyński nakazał otwarcie sklepów i aptek, te ostatnie miały być czynne całą dobę. Na terenie stolicy wprowadzoną godzinę policyjną między 19:00 a 4:00 rano.

O godzinie 10:50 Krzemieniec, w którym przebywał wówczas korpus dyplomatyczny został bardzo silnie zbombardowany.

We wtorek wojska niemieckie przeszły do natarcia nad Bzurą, oddziały polskie zostały stłoczone w kotle o szerokości 30 km i długości 45 km .
Pierwsze posiedzenie Najwyższej Rady Wojennej Wielkiej Brytanii i Francji w Abbeville. W obecności premierów Chamberlaina i Daladiera podjęto decyzję o rezygnacji z przeprowadzenia zmasowanej ofensywy na Zachodzie. W związku z tym głównodowodzący wojsk francuskich gen. Maurice Gamelin wydał rozkaz powrotu armii francuskiej na pozycje wyjściowe, co oznacza początek tzw. "dziwnej wojny". Los Polski został tym samym przesądzony. Decyzja ta popchnęła też wahającego się do końca Stalina do działania.
"W roku 1939 byliśmy oczywiście w stanie zniszczyć samotną Polskę, ale nigdy nie było w naszych możliwościach, ani w 1938 r., ani w 1939, odparcie koncentrycznego ataku sojuszników. I jeżeli nie przegraliśmy już w 1939 roku, to tylko dlatego, że w czasie kampanii polskiej mniej więcej 110 francuskich i brytyjskich dywizji zachowało się kompletnie biernie mając za przeciwnika jedynie 23 niemieckie dywizje" (wypowiedź gen. Alfreda Jodla, byłego szefa niemieckiego sztabu generalnego, 4 czerwca 1946 r. w czasie procesu niemieckich zbrodniarzy wojennych w Norymberdze).
"Pan [Neville] Chamberlain uważa decyzję o niepodjęciu jak dotąd operacji na wielką skalę we Francji za mądrą (...) Pan Daladier jest całkowicie pewny, że operacje ofensywne na wielka skalę, podjęte na samym początku byłyby błędem (...) gen. Gamelin (...) Polacy chcą, aby Francuzi czynili więcej, lecz Francuzi zdają sobie sprawę, że robią wszystko co w ich mocy. P. Chamberlain (...) w każdym calu zgadza się z tą polityką" (Protokół posiedzenia najwyższej Rady Wojennej Francji i Wielkiej Brytanii, 12 września 1939 r., fragmenty, cyt za: Polska w polityce międzynarodowej. Zbiór dokumentów 1939, s. 553).

Luftwaffe bombardowało dworce kolejowe w Zamościu, Krasnymstawie, Lublinie, Chełmnie i Rawie Ruskiej. W Gródku Jagiellońskim niedaleko Lwowa cały dzień trwały zaciekłe walki o dworzec kolejowy. Po zmroku Niemcy musieli się wycofać.
Doborowa 1 Dywizja Piechoty Legionów, wycofująca się na południowy-wschód w składzie Frontu Północnego, odbija, po całodziennej walce, Kałuszyn z rąk niemieckich.
Utworzenie polskiego obozu wojskowego Coëtquidan. Niebawem stanie się on ośrodkiem formowania wojska polskiego we Francji.
Lwów okrążyła 14 Armia niemiecka. W obliczu zbliżania się niemieckich czołgów do Lwowa wojewoda lwowski Alfred Biłyk wygłosił przez radio krzepiące przemówienie do mieszkańców miasta.
Około godziny 14:30 ulicą Gródecką do Lwowa wdarły się pierwsze oddziały niemieckie - 14 samochodów i 7 motocykli. Ciężkie walki trwały aż do 19:00, wówczas Niemcy przeszli do obrony. Tym samym załamał się niemiecki zamiar opanowania Lwowa zmotoryzowanym zagonem.
Żołnierze Wehrmachtu mordują polskich jeńców wojennych zgromadzonych w szkole w Szczucinie.
"Rozłożyliśmy się w jakiejś wsi ze swoim oddziałem obserwacji powietrznej. Wkrótce potem, wieczorem przyszedł do nas pewien podoficer i zapytał, kto idzie z nim na ochotnika, gdyż buntują się polscy jeńcy. Kto pójdzie ze mną, ten dostanie Żelazny Krzyż itd. [...] A ja powiedziałem: nie idę z wami. Ale niektórzy... jeden się zameldował, to był Austriak, a potem jeszcze ktoś, nie wiem więcej... [...] Ów podoficer był dość chamski, był bardzo znany jako ostry facet, jeszcze w czasie szkolenia itd., pewien Bawarczyk, nazywał się Kern. Nazwisk nigdy nie zapomnę [śmieje się]. I wtedy znaleźli się w szkole, gdzie byli jeńcy i oni zrobili z nimi porządek, że tak powiem" (Hannes Heer, Vom Verschwinden der Täter , Berlin 2004).
13 wrzesień 1939
Zaczął zamykać się niemiecki pierścień wokół Warszawy. Stolica poniosła krwawe straty w czasie całodziennych nalotów, spore szkody miały miejsce w żydowskiej dzielnicy - Nalewkach
Dowódca frontu Południowego gen. Sosnkowski podjął decyzję przebicia się do Lwowa, by wzmocnić obronę miasta i osobiście pokierować nowo utworzoną Armią "Małopolska".

Obrońcy Gdyni pod dowództwem gen. Stanisława Dąbka wycofali się z niej na Kępę Oksywską.

W rejonie Brześcia nad Bugiem gen. Franciszek Kleeberg rozpoczął formowanie SGO "Polesie".
Resztki Armii "Łódź" weszły do Modlina. Dowództwo nad nimi objął gen. Wiktor Thomme.
Niemcy rozpoczynają forsowanie Wisły pod Annopolem i Solcem. Kontratak polskich czołgów (Warszawskiej Brygady Pancerno-Motorowej płk. Roweckiego) kończy się niepowodzeniem.
Ze Składnicy Uzbrojenia w Hołosku zwożono ciężarówkami do Lwowa jej zasoby. Ostatni transport zdobyli Niemcy. Łącznie zdołano uratować 50 ton uzbrojenia. Po zajęciu przez wojska niemieckie Kortumowej Góry i Zboisk Lwów został odcięty od Lasów Janowskich i Brzuchowic.
Litwa odrzuca niemieckie sugestie uderzenia na Polskę.
Zbombardowanie Frampola; w celu przetestowania skuteczności nowych bomb zapalających i sprawności załóg Luftwaffe wywołuje pożar, który praktycznie w całości niszczy to niewielkie miasteczko na Roztoczu.
W nocy z 13 na 14 września na zgromadzonych na placu koszarowym w Zambrowie ok. 4 tys. polskich żołnierzy Niemcy wypuszczają tabun koni i strzelają z broni maszynowej. Od kul i w wyniku stratowania ginie ok. 200 żołnierzy polskich, a 100 jest rannych; na udzielenie im pomocy przez lekarza zgodzono się dopiero rano.
W Szczucinie żołnierze Wehrmachtu zastrzelili 25 Żydów zmuszonych do pochowania ciał pomordowanych wcześniej polskich żołnierzy-jeńców, zabitych w odwecie za bunt jednego z nich.
"Następnego dnia [Niemcy] sprowadzili Żydów, by ich pochowali. Musieli wykopać groby. Był z nimi młody Żyd [...], on [podoficer niemiecki] uderzył go pięścią w twarz. Wkrótce potem zatłukł go karabinem. W taki sposób, że zaraz wypłynął mózg, a Żydzi musieli wykopać groby i wtedy wrzucali do nich Polaków. Na koniec rozstrzelano także Żydów i wrzucono do tych samych dołów. Potem to wszystko zasypano cienką warstwą ziemi, a następnego dnia przyszły polskie... żydowskie kobiety, a więc matki i żony, one znowu tych zabitych wykopały po to, by ich pochować. To by było wszystko" (Hannes Heer, Vom Verschwinden der Täter, Berlin 2004). 14 wrzesień 1939
XVIII Korpus Armijny otoczył Lwów. Bezskutecznie atakował ją płk Stanisław Maczek ze swoją 10 BK Zmot. od strony Żółkwi, również i od tej strony miasto zostało odcięte, podobnie utracono połączenie ze Stanisławowem i Stryjem.
Niemiecki XIX Korpus gen. Heinza Guderiana dociera do Brześcia nad Bugiem. Rozpoczynają się trzydniowe walki o dawną twierdzę, pozbawioną już w XX w. znaczenia militarnego. Polską obroną dowodzi gen. Konstanty Plisowski.

Niemcy zajęli Przemyśl i Gdynię. Trwają walki o Kępę Oksywską.
Do stolicy Łotwy - Tallina przybył ORP "Orzeł" aby wyokrętować chorego dowódcę, i zostaje tam podstępnie internowany pod naciskami sowieckimi i niemieckimi.
Radio Wilno ogłosiło, że do Warszawy przebija się Armia "Poznań". Równocześnie nadało orędzie prezydenta Wilna Wiktora Maliszewskiego do mieszkańców Warszawy:
"Wasza godna podziwu i uwielbienia postawa spotyka się z naszym powszechnym uznaniem. Hołd poległym! Cześć tym, którzy walczą z bronią w ręku. Cześć tym, którzy nie zeszli ze swoich stanowisk. Cześć wszystkim mieszkańcom Warszawy, którzy nie ulękli się ataków wroga."
Prezydent RP Ignacy Mościcki przenosi swoją siedzibę do majątku Załucze koło Śniatynia. Rząd RP rezyduje w Kutach i Kosowie Huculskim nad granicą rumuńską. Rezerwy złota Banku Polskiego (o wartości ok. 500 mln ówczesnych złotych), dzięki życzliwości strony rumuńskiej, docierają do portu w Konstancy nad Morzem Czarnym, skąd zostają odesłane drogą morską do Francji.
Sąd polowy w Warszawie wydał pierwsze wyroki śmierci za dezercję, rabunek i szpiegostwo. Skazani zostali Jan Janowski, Bartłomiej Musiałek, Józef Wojtyniak i Ernest Braun.

W wyniku bombowego nalotu na stolicę pożar wybuchł w warszawskim drapaczu chmur - Prudentialu przy placu Napoleona.
Bombardowanie lotnicze Biłgoraja (śmierć ok. 100 osób, wielu rannych).
"Wczesnym, słonecznym przedpołudniem usłyszałem dotychczas nieznany mi dźwięk, jękliwe, przejmujące buczenie, dochodzące od strony nieba. Zaciągnięto mnie do piwnicy, w której znajdowało się już kilka osób. Przysiadłem pod ścianą, oczekując z niepokojem, co będzie dalej, jakoż wkrótce dotarły do nas głuche odgłosy detonacji. Okazało się już po bombardowaniu, że kilka bomb spadło niedaleko od nas, w rejonie szkoły. Przyczyną tego było najprawdopodobniej stacjonujące w szkole wojsko. [Następnego dnia] późnym rankiem podniesiono alarm, że coś się pali. Zza kościoła wznosiły się kłęby dymu, ktoś dał znać, że to pali się żydowski tartak. Wkrótce i w innych punktach miasta zaczęło się palić. Po niedługim czasie fala pożaru ogarnęła całą północną część miasta. Płonęła dzisiejsza ulica Zamojska od św. Jana, część Przemysłowej, kościół wraz z zabudowaniami plebanii, część ul. 3 Maja, Kościuszki, cały rynek i okoliczne uliczki, ul. Lubelska i część Nadstawnej. Na bezchmurnym niebie świeciło słońce, a dokoła szalała pożoga, wydawało się, że pochłania całe miasto. Późnym popołudniem fala ognia była już zaledwie kilkadziesiąt metrów od naszego domu. Straszny był widok nieposkromionego żywiołu, bezładna bieganina przerażonych ludzi, rozpacz i panika. Następnego dnia wczesnym rankiem wyszliśmy z dziadkiem na miasto, przygnębiający widok, poprzewracane, spalone słupy telefoniczne, wypalone czerepy nielicznych murowanych domów i las sterczących kominów, pozostałych na ogromnym pogorzelisku. Ulice zawalone gruzem, na rynku ruiny hali targowej i ratusza, spalone kopuły wież kościoła, wypalone wnętrze, spalony ołtarz, a obok budynek plebanii, dymiące zgliszcza i swąd spalenizny. Jedynie u wylotu dzisiejszej ul. Długiej, która wówczas była zwykłą polną drożyną, niczym oaza zachowała się grupa zabudowań, gdzie mieszkał nadleśniczy Müller, a także budynki nadleśnictwa. [...] Nie ostygły jeszcze dobrze zgliszcza, kiedy nastąpiło ponowne bombardowanie Biłgoraja" (wspomnienia Ryszarda Zlamańskiego , Wrzesień jakim go zapamiętałem, "Tanew" 1996, nr 8).
Niemiecki ambasador w Związku Sowieckim Friedrich von der Schulenburg otrzymuje od Wiaczesława Mołotowa zapewnienie, że niebawem rozpocznie się sowiecka operacja wojskowa przeciwko Rzeczypospolitej.
15 wrzesień 1939
Nadal nie ustawały walki w rejonie Bzury, opóźniały one znacznie marsz niemiecki na Warszawę.
Naczelny Wódz marszałek Edward Rydz-Śmigły przenosi swoją kwaterę z Włodzimierza Wołyńskiego do Kołomyi, niedaleko granicy z Rumunią.

W trakcie marszu w kierunku Lwowa resztki Armii "Kraków" poniosły dotkliwe straty w starciu z oddziału niemieckimi w rejonie szosy Jarosław-Tomaszów Lubelski-Zamość.
Rozbicie przez 11. Dywizję Piechoty (dowódca płk Bronisław Prugar-Ketling) pod Jaworowem oddziału wydzielonego z doborowego niemieckiego pułku SS "Germania".

Prezydent Lwowa, dr Stanisław Ostrowski wezwał przez radio mieszkańców by powrócili do normalnych zajęć i zaniechali samorzutnej budowy barykad bez porozumienia z wojskiem.

Dowództwo Armii "Warszawa" powołało Straż Obywatelską, jej przewodniczącym został Stefan Starzyński.

O godzinie 10:00 odbyło się uroczyste zaprzysiężenie II Batalionu Obrony Warszawy.

Niemieckie wojska zamykają Warszawę w okrążeniu, rozpoczyna się oblężenie stolicy połączone z intensywnymi bombardowaniami i ostrzałem ciężkiej artylerii (ok. 1000 dział). Adolf Hitler z wieży kościoła w podwarszawskich Glinkach obserwował atak na praskie przedmieścia. Hitler mianuje Hansa Franka administratorem okupowanych ziem polskich.
Pożary spowodowane bombardowaniem Warszawy zniszczyły część Zamku Królewskiego i Katedrę św. Jana.
Zajęcie Białegostoku i Przemyśla przez Wehrmacht.
Podpisanie w Moskwie układu sowiecko-japońskiego o likwidacji zatargu na Dalekim Wschodzie.
16 wrzesień 1939Rano samoloty niemieckie zrzuciły na Warszawę ulotki wzywające do poddania miasta w ciągu 12 godzin i zapowiadającymi potraktowania polskiej stolicy jako terenu walki. Na skrzyżowaniu ulic Podskarbińskiej i Grochowskiej pojawili się niemieccy parlamentariusze z pismem do dowódcy obrony miasta żądającym kapitulacji. Gen. Rómmel odmówił. Wyraził jednak zgodę na pertraktację w sprawie wycofania z Warszawy cudzoziemców.
Wskutek polskiej odmowy Niemcy rozpoczęli huraganowy ostrzał artyleryjski miasta, który wraz z silnymi nalotami spowodował liczne pożary m. in. na Chmielnej, Nowym Świecie, Złotej i Sosnowej, około 19:00 pożar wybuchł również na terenie Elektrowni Miejskiej. Jednocześnie odparto niemieckie natarcie w rejonie Grenadierów i Alei Waszyngtona.

W wieczornym przemówieniu radiowym prezydent Starzyński apelował do ludności stolicy:
" Nieprzyjaciel, który dotychczas bombardował nas z samolotów obecnie gnębi Warszawę natarciem artyleryjskim. Do pocisków musimy się przyzwyczaić, musimy w dalszym ciagu okazywać tyle cichego bohaterstwa, ile go okazuje dotychczas stolica. Musimy dalej normalizować nasze życie, sprzątać ulice, ulice i domy, aby nie zakradły się do nich choroby. Prowadzimy dalej walkę na każdym odcinku. Pamiętajmy o tym, że każdy z nas pracując - walczy."
W Antoniewie-Zdziarowie w okolicach Sochaczewa bateria 17. Pułku Artylerii Lekkiej (cztery działa 100 mm) zatrzymuje natarcie niemieckie, w tym elitarnego pułku SS Leibstandarte "Adolf Hitler", niszcząc i uszkadzając 22 czołgi.

Gen. Tadeusz Piskor podjął decyzję pójścia z odsieczą do Lwowa przez Bełżec i Tomaszów Lubelski.
W wyniku niemieckich nalotów zamilkły Radio Wilno i Radio Baranowicze. Odtąd nadawało oprócz Radia Warszawa II tylko Radio Lwów.

Władze estońskie zdecydowały się internować ORP "Orzeł".
17 wrzesień 1939O godzinie 2:00 w nocy ambasador niemiecki w Moskwie Schulenburg został poinformowany, że o świcie Armia Czerwona wejdzie do Polski.
O godz. 3.00 nad ranem zastępca ministra spraw zagranicznych ZSRS Władimir Potiemkin przedstawia ambasadorowi polskiemu Wacławowi Grzybowskiemu notę informującą o upadku państwa polskiego, nieistnieniu najwyższych organów władzy i wynikającej stąd konieczności ochrony życia i mienia ludności Zachodniej Ukrainy i Białorusi. Polski ambasador nie przyjmuje noty.
Od rana na całej polsko-radzieckiej granicy dokonując zdradzieckiego ciosu w plecy czerwonoarmiści wkroczyli do Polski. Pierwsze walki podjęły z nimi placówki KOP nad graniczną rzeką Zbrucz. Dochodziło również do walk powietrznych. Oddziały sowieckie napotykają na opór jednostek Korpusu Ochrony Pogranicza (m.in. Pułku "Sarny", Zgrupowania "Małyńsk", batalionów: "Kleck", "Ludwikowi", "Sienkiewicze", "Dawigródek") i Wojska Polskiego (często improwizowanych, np. Brygady Rezerwowej Kawalerii Wołkowysk) w wielu punktach wzdłuż granicy oraz w głębi polskiego terytorium, m.in. pod Kowlem, Sarnami, Baranowiczami, Dubnem, Oranami i Tarnopolem. W organizacji polskiej obrony szczególną rolę odgrywa zastępca dowódcy KOP gen. Wilhelm Orlik-Rückemann.
Orędzie Prezydenta RP Ignacego Mościckiego do obywateli wydane w Kosowie Huculskim:
"Obywatele! Gdy armia nasza z bezprzykładnym męstwem zmaga się z przemocą wroga od pierwszego dnia wojny, aż po dzień dzisiejszy, wytrzymując napór ogromnej przewagi całości bez mała niemieckich sił zbrojnych, nasz sąsiad wschodni najechał nasze ziemie, gwałcąc obowiązujące umowy i odwieczne zasady moralności. Stanęliśmy tedy nie po raz pierwszy w naszych dziejach w obliczu nawałnicy, zalewającej nasz kraj z zachodu i wschodu. [.] Na każdego z was spada dzisiaj obowiązek czuwania nad honorem Naszego Narodu w najcięższych warunkach" ("Monitor Polski", 25 IX 1939, nr 213).
Dyrektywa Naczelnego Wodza nakazująca unikanie - z wyjątkiem sytuacji "natarcia z ich strony lub próby rozbrojenia oddziałów" - walki z wojskami sowieckim oraz wycofywania się w kierunku Rumunii i Węgier
W obliczu radzieckiej agresji Grodno samorzutnie zaczęło szykować się do obrony, dowódca mieszczącego się tam DOK III gen. Józef Olszyna Wilczyński udał się do Sopoćkiń oddalonych o kilkanaście kilometrów od granicy litewskiej. Na grodzieńskim Placu Batorego przez głośniki wzywano ochotników do walki ze zbliżającymi się Sowietami. Obronę Grodna organizował wiceprezydent miasta Roman Sawicki.
Początek sowieckich mordów na polskich oficerach i inteligencji, w których oprócz oddziałów wojska sowieckiego i NKWD uczestniczą przedstawiciele mniejszości narodowych II RP kolaborujący z sowieckim okupantem.
"Żołnierze! Bijcie oficerów i generałów. Nie podporządkowujcie się rozkazom waszych oficerów. Pędźcie ich z waszej ziemi. [.] Pamiętajcie, tylko Armia Czerwona wyzwoli naród polski z nieszczęsnej wojny. [.] Wierzcie nam! Armia Czerwona Związku Radzieckiego - to wasz jedyny przyjaciel. Dowódca frontu Ukraińskiego S. Timoszenko" (faksymile sowieckiej ulotki, cyt. za: Zbrodnia Katyńska w świetle dokumentów, Londyn 1982, s. 11, s. nlb.).
"Wojsko sowieckie wkroczyło około godziny 16-tej i natychmiast przystąpiło do okrutnej rzezi i bestialskiego znęcania się nad ofiarami, co trwało przez cały dzień. Mordowano nie tylko policję i wojskowych, ale tak zwaną burżuazję, nie wyłączając kobiet i dzieci" (zeznania polskiego świadka opisującego wydarzenia w miejscowości Rohatyń w woj. stanisławowskim we wrześniu 1939 r.; cyt. za: Zbrodnia Katyńska w świetle dokumentów..., s. 11).
"Sam byłem świadkiem, jak żołnierze sowieccy polowali na oficerów. Między innymi widziałem, jak jeden z dwóch przechodzących obok mnie żołnierzy, opuściwszy swego towarzysza, począł biec w przeciwnym kierunku, a na pytanie - dokąd śpieszysz - odpowiedział: zaraz wrócę, tylko zabiję tego burżuja" (relacja z zajęcia przez Armię Czerwoną Tarnopola we wrześniu 1939 r.; cyt. za: Zbrodnia Katyńska w świetle dokumentów..., s. 10).
Nad Bzurą Armie "Poznań" i "Pomorze" zostały rozbite. Ich resztki poprzez Puszczę Kampinoską usiłowały przebić się do Warszawy.
Zajęcie przez Niemców twierdzy w Brześciu nad Bugiem, po uprzednim opuszczeniu jej przez polską załogę, której udało się wymknąć z okrążenia i połączyć z wojskami Grupy Operacyjnej "Polesie" gen. Franciszka Kleeberga.
Początek I bitwy pod Tomaszowem Lubelskim (największej w kampanii wrześniowej po bitwie nad Bzurą) toczonej przez Grupę Armii gen. Tadeusza Piskora (połączone armie "Lublin" i "Kraków", zwane też Frontem Środkowym). Celem sił polskich jest przebicie się w kierunku Lwowa i granicy rumuńskiej.
Nad Lwowem przeleciała eskadra sowieckich samolotów, jednak obrona przeciwlotnicza nie otworzyła do nich ognia. Nie zostały potraktowane jak nieprzyjacielskie
20 DPZmot. Zajęła Brześć nad Bugiem. XIX Korpus Pancerny po dojsciu do linii kolejowej Lublin - Kowel odciął polskiemu Frontowi Północnemu drogę odwrotu za Bug.
Po trzydniowym boju pod Lwowem z doborową 1. niemiecką Dywizją Górską, 10. Brygada Kawalerii (zmechanizowana) gen. Maczka odchodzi, zgodnie z rozkazem Naczelnego Wodza, w kierunku granicy węgierskiej.
Od rana Warszawa zasypywana była gradem pocisków, wielu mieszkańców poniosło śmierć w trakcie niedzielnych nabożeństw w kościołach. Pożar wybuchł w gmachu MSZ na Wierzbowej.
Prezydent Starzyński po raz kolejny zwrócił się przez radio do mieszkańców Warszawy:
" Obywatele.I znów okryło się hańbą lotnictwo niemieckie bombardując domy bezbronnej ludności na Żoliborzu, wzniecając pożary w osiedlu robotniczym. I znów artyleria niemiecka zniszczyła zabytki sztuki i kultury, bombardowano zamek, kościół ewangelicki i szpitale. Straszliwe zniszczenie jakiego dokonał nieprzyjaciel w Warszawie nie osłabiło naszego ducha i nie złamało nas, lecz w imieniu maltretowanej ludności Warszawy zwracam się do rządów Wielkiej Brytanii i Francji jakiej i kiedy udzielą pomocy, chciałbym wiedzieć miarodajnie od rządów naszych sprzymierzonych, kiedy udzielą nam pomocy?"

Niemcy zajęli Lublin.

Władze Rzeczypospolitej wraz z Wodzem Naczelnym znalazły się w Kosowie oddalonym od granicy z Rumunią około 10 kilometrów. Wieczorem Prezydent RP Ignacy Mościcki i rząd RP przekraczają granicę z Rumunią.
18 wrzesień 1939Po godzinie 4:00 rano Prezydent RP Ignacy Mościcki, premier Felicjan Sławoj-Składkowski wraz z rządem oraz Naczelny Wódz Edward Rydz-Śmigły przekroczyli granicę rumuńską. Polskie władze zostały przez Rumunów internowane.

3 i 4 Armie niemieckie ostrzeliwały Warszawę z pocisków artyleryjskich. Resztki Armii "Poznań" dotarły do stolicy, zbliżały się do niej również Podolska i Wielkopolska BK.

Po południu rozpoczęła się obrona Wilna. Dowodzili nią dowódca Obszaru Warownego "Wilno" ppłk Tadeusz Podwysocki oraz zastępca dowódcy OK III płk dypl. Jarosław Okulicz-Kozaryn. Obaj byli przekonani, że miasto należy bronić. Pierwsze oddziały sowieckie zaatakowały od strony Nowej Wilejki ulicami Antokolską i Senatorską w kierunku Góry Zamkowej i Mostu Zielonego. Ciężkie straty poniosły oddziały KOP "Troki" broniące cmentarza na Rossie. Czołgi sowieckie zostały obrzucone przez młodzież butelkami z mieszanką zapalającą. Zajęcie przez Sowietów Lidy i Nowogródka.
Tego dnia w Grodnie uaktywniły się sympatie do Armii Czerwonej. Po krótkiej wymianie ognia skupieni na Placu Batorego komuniści zostali zabici. Tym samym zdławione zostało ognisko dywersji.
Ucieczka z Tallina internowanego tam okrętu podwodnego ORP "Orzeł". W szwedzkim porcie Stavnas internowany zostaje okręt podwodny ORP "Ryś".
W Śladowie koło Sochaczewa żołnierze Wehrmachtu mordują ok. 300 wziętych do niewoli żołnierzy i cywilów.

O godzinie 22:00 dowódca OK VI we Lwowie gen. Władysław Langner otrzymał informację,że od strony Tarnopola ruszyły na Lwów oddziały Armii Czerwonej.
19 wrzesień 1939O godzinie 2:30 w nocy sowiecki batalion pancerno-zmotoryzowany zaatakował barykady na lwowskim Łyczakowie. Natarcie zostało odparte. Nad ranem Sowieci zajęli Winniki pod Lwowem. Załoga obrony Lwowa otrzymała znaczne ilości broni i amunicji wolnymi jeszcze liniami kolejowymi z Kamionki Strumiłowej i Dubna.

Rankiem rozpoczęło się decydujące natarcie niemieckie na Oksywie. O godzinie 17:30 obrońcy Oksywia poddali się. Dowódca Lądowej Obrony Wybrzeża płk Stanisław Dąbek na czele ok. 20 żołnierzy i oficerów walczył do końca. Ranny, nie chcąc iść do niewoli, popełnił samobójstwo.
Gen. Piskor na czele Armii "Lublin" bezskutecznie próbował odbić Tomaszów Lubelski.

Przez trzy dni walki Armii Czerwonej udało się zająć Baranowicze, Sarny, Łuck, Włodzimierz Wołyński, Dubno, Ostróg, Krzemieniec, Brzeżany i Tarnopol.

Ciężkie walki toczyły próbująca przebić się do Lwowa 11 DP z niemiecką 1 DGór.

W rejonie Młocin i Wólki Węglowej 14 pułk ułanów Jazłowieckich po szarży na niemieckie czołgi przedarł się na warszawskie osiedle Bielany. Oddziały gen. Romana Abrahama w rejonie Lasek próbując wejść do Warszawy poniosły straty w walce z Niemcami. Mimo codziennych nalotów Warszawa starała się żyć normalnie, otwarte były sklepy i urzędy. Pod osłoną nocy mieszkańcy sprzątali ulice z zalegającego na nich gruzu i szkła.

Nadal toczyły się walki o Wilno. Oddziały Frontu Białoruskiego nie potrafiły skutecznie walczyć w mieście. Przed świtem oddziały OPL stawiły Sowietom silny opór w rejonie Mostu Zielonego. Przedarcie się przez niego utrudniał stojący w poprzek mostu ciężarowy polski fiat 618. Wilno Sowieci zajęli ostatecznie wczesnym popołudniem.
W tym czasie część obrońców a także pracownicy wileńskich urzędów w pośpiechu przekroczyło granicę z Litwą w Zawiasach.

Wieczorem Grodno oczekiwało nadejścia Sowietów. Wiceprezydent Sawicki nakazał zapalić latarnie uliczne rezygnując tym samym z zaciemnienia miasta obowiązującego w całej Polsce od prawie trzech tygodni. Przy sztucznym świetle kończono prace fortyfikacyjne. W nastroju podniecenia mieszkańcy oczekiwali nadejścia radzieckich czołgów.
20 wrzesień 1939Od strony Białegostoku rankiem na przedpolach Grodna pojawiły się czołgi sowieckiej 27BPanc. Gdy wjechały na most drogowy zostały silnie ostrzelane i obrzucone butelkami z benzyną, w akcji tej brali również udział uczniowie gimnazjum. Dwa czołgi zostały unieruchomione na ulicy Mostowej, pozostałe cztery na Dominikańskiej, Hoovera, Placu Batorego i Skidelskiej.

Oblegająca Lwów Grupa Armii "Południe" otrzymała rozkaz wycofania się za linię Wisły i Sanu i pozostawienia miasta Armii Czerwonej. Poza ta linię wycofywać zaczęła się również Grupa Armii "Północ".

Do późnych godzin nocnych trwały walki na obu brzegach Niemna w rejonie Grodna.
Po czterodniowych zażartych walkach z wojskami sowieckimi pułk KOP "Sarny" opuszcza Rejon Umocniony "Sarny" i dołącza do grupy wojsk gen. Wilhelma Orlika-Rückemanna.
Po kilku dniach przerwy znacznie wzmogły się naloty na Warszawę. Silne bombardowanie odczuły Praga i Śródmieście. Poważnie uszkodzone zostały m. in. Muzeum Narodowe i Ratusz.

Radio Breslau (Wrocław) oraz inne rozgłosnie niemieckie doniosły, że stolica Polski padła. Polskie Radio Warszawa II bardzo szybko zdementowała te pogłoski w kilku językach.
Gen. Tadeusz Piskor kapituluje po klęsce jego wojsk (pozostałości armii "Kraków" i "Lublin") w I bitwie pod Tomaszowem Lubelskim.
Rozpoczyna się II bitwa o Tomaszów Lubelski wojsk Frontu Północnego gen. Dąb-Biernackiego. Celem sił polskich - podobnie jak w przypadku wojsk gen. Piskora - jest przebicie się w kierunku Lwowa i granicy rumuńskiej.
Nierozstrzygnięta potyczka między wojskami polskimi i niemieckimi pod Wolą Korybutową. Wojska polskie wycofują się, pozostawiając rannych, których następnie dobijają żołnierze niemieccy.
"Ja, będąc ukryty w rowie przy zabudowaniach, walki [pod Wolą Korybutową] bezpośrednio nie widziałem. Kiedy ucichły odgłosy walki, przez pewien czas jeszcze słyszałem na polach pojedyncze strzały z pistoletów. [...] Na drugi dzień pochowaliśmy zwłoki zabitych żołnierzy [...]. Zauważyłem wtedy, że nie było rannych, a wyłącznie zabici. Niektórzy spośród poległych mieli wyłącznie lekkie rany postrzałowe, np. w rękę lub w nogę, a następnie postrzał głowy. Ponieważ słyszałem uprzednio po walce pojedyncze strzały z pistoletu, zorientowałem się, że wszyscy ranni zostali podobijani strzałami w głowę. O ile pamiętam, ilość dobitych w ten sposób żołnierzy można określić na połowę poległych. [...] Sądząc po ranach w głowę, jakie widziałem u zabitych, szczególnie dużych otworach wlotowych, sądzę, że strzały te były oddane z bliska. [...] Józef Zakrzewski opowiadał mi, że widział, jak Niemcy dobijali rannych" (zeznanie świadka Jana Selwy, 1969 r.).
Wojska Frontu Południowego gen. Sosnkowskiego usiłujące przebić się do Lwowa, mimo taktycznych sukcesów, ulegają rozbiciu i rozproszeniu. W ostatnich bojach gen. Sosnkowski uczestniczy, osobiście kierując ogniem armatki przeciwpancernej, następnie z niewielką grupą oddanych mu żołnierzy walczy i ukrywa się w Karpatach.
"Dnia 19 września 1939 r. w lasach brzuchowickich [ppor. Józef Schodowski] z własnej inicjatywy obejmuje dowództwo baterii po poległym dowódcy [...] i kontynuuje bardzo skutecznie rozpoczęte wsparcie piechoty w natarciu. W dniu 20 września pod miastem Hołosko [...] sam osobiście zajeżdża przed pierwsze linie piechoty i celnymi strzałami niszczy czołgi niemieckie, nie zważając na silny ogień nieprzyjaciela. W akcji tej ginie, jak na artylerzystę dobrego przystało, na lufie działa" (fragmenty wniosku gen. Bronisława Prugar-Ketlinga o odznaczenie ppor. Schodowskiego krzyżem Virtuti Militari V kl.; cyt. za: "Niepodległość" [Warszawa] 2008, t. 58).
21 wrzesień 1939Na ulicę Gródecką we Lwowie przybył niemiecki parlamentariusz z propozycja kapitulacji. Tłumaczył, że kapitulacja przed Niemcami to pozostanie w Europie, kapitulacja przed Rosjanami to pożegnanie z cywilizacją. Propozycja została odrzucona. Po dziesięciu dniach oblężenia Rzesza chciała poddania miasta ze względów prestiżowych.

Na mocy umowy XVIII Korpus Armijny oraz 1 DGór wycofały się ze swych stanowisk pod Lwowem aż za San. Ich miejsce zajęły oddziały radzieckie.

O godzinie 17:00 gen. Langner spotkał się na rogatce Łyczakowskiej z delegacją wojsk radzieckich. Podjęte zostały rozmowy o kapitulacji Lwowa. Rosjanie gwarantowali pozostawienie dotychczasowych władz miejskich, zachowania własności prywatnej i możliwości wyjazdu do państw neutralnych.
Nocą do Grodna przybyła BK rez. "Wołkowysk". Wraz z nadejściem świtu rozpoczęły się kolejne walki o miasto. Oddziały 6BPanc. atakowały koszary 29 Pułku Artylerii Lekkiej na ulicy Jerozolimskiej. W godzinach popołudniowych walki przeniosły się do centrum miasta. Czerwonoarmiści wykorzystywali nierzadko grodzieńskich cywilów jako żywe tarcze - tak jak w przypadku 10-letniego Tadka Jasińskiego. Wieczorem wojska sowieckie zajęły Grodno, jednak do nocy broniły się jeszcze nieliczne punkty oporu : Zamek Królewski oraz koszary 81 Pułku Piechoty.

W godzinach popołudniowych Warszawę opuściło 178 dyplomatów i 1200 cudzoziemców. Spod Hotelu Bristol wyruszyły samochody i miejskie autobusy docierając do pozycji niemieckiej 3 Armii na Pradze. Dalej podróż odbywała się pod niemiecką eskortą. Zawieszenie broni trwało około godziny.
22 wrzesień 1939Pod Kodziowcami niedaleko granicy litewskiej zwycięski bój z czołgami sowieckim toczyła GO "Wołkowysk". Wycofujący się spod Grodna 101. rezerwowy pułk ułanów w zwycięskiej bitwie niszczy około 20 czołgów sowieckich.
Niedaleko tego rejonu tuż po 7:00 na drodze z Sopoćkiń wiodącej do litewskiej granicy w wiosce Góra Koliszówka załogi sowieckich czołgów zatrzymały samochód wiozący dowódcę OK III gen. Józefa Olszynę-Wilczyńskiego wraz z małżonką Alfredą oraz adiutanta kpt. Mieczysława Strzemeskiego. Obaj oficerowie na oczach Alfredy Wilczyńskiej zostali zamordowani przez Rosjan. Był to niewątpliwa zbrodnia w odwecie za udział gen. Olszyny-Wilczyńskiego w wojnie 1920 roku.

Gen. Langner udał się do Winnik, do siedziby 6 Armii sowieckiej. Podpisał tam akt kapitulacji Lwowa. Rosjanie zobowiązali się w nim dotrzymać wcześniejszych obietnic. Sowieci gwarantowali oficerom WP "osobistą swobodę i nietykalność ich osobistej własności", a także możliwość wyjazdu za granicę. Warunki te nie zostały dotrzymane. Większość oficerów, obrońców Lwowa, znalazła się w obozie w Starobielsku. Zgodnie z planem Lwów miał być przekazany stronie sowieckiej o godzinie 13:00. Między godzinami 14:00 a 15:00 oficerowie i żołnierze zebrali się na Placu Bernardyńskim przed siedzibą DOK VI skąd mieli udać się do Winnik w celu rejestracji. Podczas marszu ulicą Łyczakowską wskutek zamieszania spowodowanego przejazdem w przeciwnym kierunku grupy sowieckich czołgów wielu polskich obrońców zbiegło. Reszta w większości zginęła w Katyniu wiosną 1940 roku.

Zamilkło Polskie Radio Lwów.

W Grodnie Sowieci rozpoczęli krwawe represje w odwecie za zaciekłe dwudniowe walki. Rozstrzelanych zostało około 300 obrońców i mieszkańców Grodna.
Całkowicie ustały walki uliczne w Wilnie.

Brześć nad Bugiem został przekazany stronie radzieckiej. Przy tej okazji odbyła się wspólna defilada, którą odebrali dowódca XIX Korpusu Pancernego gen. Heinz Guderian, a ze strony sowieckiej kombrig Siemion Kriwoszein. Następnie oddziały niemieckie wycofały się z miasta.

Również tego dnia Niemcy przekazali Sowietom naftowy rejon Drohobycza.
Przekazanie Białegostoku Sowietom przez Niemców
"Orkiestra grała "Deutschland, Deutschland über Alles [.] kompanie [honorowe] sprezentowały broń i flaga ze swastyką zaczęła się opuszczać. Do masztu podszedł oficer sowiecki i założył inną, czerwoną flagę z sierpem i młotem. Obie sojusznicze kompanie sprezentowały broń, grano hymn ["Międzynarodówkę"] [.] oficerowie obydwu wojsk odsalutowali wyciągniętymi szablami [.]" (relacja M. Czajkowskiego o przekazaniu Białegostoku w ręce sowieckie, W. Śleszyński, Okupacja sowiecka na Białostocczyźnie w latach 1939-1941. Propaganda i indoktrynacja, Białystok 2001, s. 24).
W bitwie z Niemcami pod Barchaczowem i Cześnikami klęskę poniosła 39 DP rez.
Podczas oblężenia Warszawy zginął gen Werner von Fritsh, w latach 1935-1938 Naczelny Dowódca Wojsk Lądowych Rzeszy, najwyższy rangą niemiecki oficer poległy w czasie kampanii wrześniowej.
Na froncie obrony Warszawy trwały zażarte walki na Grochowie, Saskiej Kępie oraz w rejonie ulicy Puławskiej. W wyniku ostrzału artyleryjskiego groźny pożar wybuchł w Cytadeli.
Apogeum drugiej bitwy pod Tomaszowem Lubelskim, oddziały Frontu Północnego gen. Stefana Dąb-Biernackiego odnotowały szereg taktycznych sukcesów, ogólnie jednak bitwa zakończyła się klęską. W kierunku Lwowa zdołały się przedrzeć jedynie niektóre odziały kawalerii. Największy taktyczny sukces odnosi 25 pułk ułanów wielkopolskich ze składu Nowogródzkiej Brygady Kawalerii gen. Władysława Andersa, który w bitwie pod Krasnobrodem wziął do niewoli ok. 100 jeńców, w tym oficerów ze sztabu niemieckiej 8 dywizji piechoty.
23 wrzesień 1939GO "Wołkowysk" przekroczyła granicę z Litwą, została tam internowana.

Aby utworzyć sobie drogę w kierunku Węgier oddziały Frontu Północnego bezskutecznie atakowały 10 Armię niemiecką między Zamościem, Tomaszowem Lubelskim a Lublinem. Następuje kapitulacja wojsk Frontu Północnego gen. Dąb-Biernackiego. Dowódcy Frontu udaję się wydostać z okrążenia i przedostać do Rumunii.
Oddziały Nowogródzkiej BK zaatakowały sztab 8 Armii w Krasnobrodzie. Odbiły miasteczko, wzięły 100 jeńców uwalniając przy tym 40 polskich żołnierzy.

Silny ostrzał artyleryjski Warszawy. Uszkodzone zostały m. in. kościoły św Trójcy i Zbawiciela oraz gmach ambasady brytyjskiej.
Prezydent Warszawy Stefan Starzyński wygłosił przez radio swoje najsłynniejsze przemówienie do mieszkańców:
"Chciałem, by Warszawa była wielka. Wierzyłem, że wielką będzie. Ja i moi współpracownicy kreśliliśmy plany, robiliśmy szkice wielkiej Warszawy przyszłości. I Warszawa jest wielka. Prędzej to nastąpiło, niż przypuszczano. Nie za lat pięćdziesiąt, nie za sto lat, lecz dziś widzę wielką Warszawę. Gdy teraz do Was mówię, widzę ją przez okna w całej wielkości i chwale, otoczoną kłębami dymu, rozczerwienioną płomieniami ognia, wspaniałą, niezniszczalną, wielką, walczącą Warszawę. I choć tam, gdzie miały być wspaniałe sierocińce, gruzy leżą, choć tam gdzie miały być parki, dziś są barykady gęsto trupami pokryte, choć płoną nasze biblioteki, choć palą się szpitale - nie za lat pięćdziesiąt, nie za sto, lecz dziś Warszawa broniąca honoru Polski jest u szczytu swej wielkości i sławy."
Około godziny 15:00 zbombardowana została Elektrownia Miejska na Wybrzeżu Kościuszkowskim. W całym mieście zabrakło prądu. Zamilkło również Polskie Radio Warszawa II.
24 wrzesień 1939W Tarnopolu gen. Władysław Langner spotkał się z I sekretarzem KC Komunistycznej Partii USRR Nikitą Chruszczowem oraz dowódcą radzieckiego Frontu Ukraińskiego komandarmem Siemionem Timoszenką. Rozmowy dotyczyły przestrzegania przez Sowietów umowy kapitulacyjnej. Rozmówcy gen. Langnera zapewnili go o pokojowych intencjach rządu ZSRR i zaproponowali aby udał się do Moskwy osobiście się o tym przekonać.

Kolejny dzień Modlin przeżywał silny ostrzał i bombardowanie.

Nad Warszawą zrzucone zostały ulotki wzywające do poddania miasta, groziły wprowadzeniem zbiorowej odpowiedzialności w przypadku kontynuowania oporu.
Wskutek uszkodzenia sieci filtrów w całej Warszawie zabrakło wody pitnej.
W szwedzkim porcie Stavnas internowany zostaje polski okręt podwodny ORP "Żbik".
25 wrzesień 1939Od świtu trwał największy z dotychczasowych nalot bombowy na Warszawę. Uczestniczyło w nim około 400 samolotów, które zrzuciły 600 ton bomb. Naloty wspomagał również silny ostrzał artyleryjski. Atak niemiecki obserwował Adolf Hitler przebywający w kwaterze dowódcy 8 Armii, gen. Jochannesa Blaskowitza w Grodzisku Mazowieckim. We wszystkich warszawskich szpitalach płonęły pożary. Paliły się gmachy MSW na Nowym Świecie oraz Ministerstwa Skarbu na Placu Bankowym, gmachy teatrów na Placu Teatralnym oraz zabudowa mieszkalna na Marszałkowskiej, Nowym Świecie, Królewskiej, Chmielnej, Świętokrzyskiej, Placu Żelaznej Bramy i innych ulicach. Pożarów już nikt nie gasił, większość ulic wskutek zalegającego gruzu stało się nieprzejezdnymi dla samochodów. Pożary ogarnęły w wielu miejscach całe kwartały domów. Po raz pierwszy tego dnia nie ukazały się żadne gazety stołeczne. Dzień ten przeszedł do historii jako "lany poniedziałek". "Straszny był dzień 25-go września. Lotnicy niemieccy latali tak nisko, że zdawało się, że zaczepią o dachy. Trzysta bombowców bez przerwy waliło w miasto, a po wyczerpaniu ładunków wracało do bazy po nowy zapas. Cała Warszawa się paliła. Ludzie biegali z domu do domu, szukając możliwie spokojnego miejsca w tym morzu płomieni, przeskakując przez trupy i gruzy, z tobołkami w ręku. Przez cały dzień i noc 25-go września trwała ta wędrówka od schronu do schronu i z mieszkania do mieszkania. Jeszcze względnie najbezpieczniej było w mieszkaniach parterowych" (relacja świadka, Archiwum IPN). Warszawa została poddana jako pierwsze miasto podczas II wojny światowej nalotom dywanowym. Ich celem było zdławienie oporu przed generalnym szturmem.

Pod Krasnobrodem po ciężkich bojach z wojskami niemieckimi skapitulowały 39 i 41 DP.

Przebywający w rumuńskiej miejscowości Bicaz internowany Prezydent RP Ignacy Mościcki poinformował listownie ambasadora w Paryżu Łukaszewicza, że na mocy konstytucji kwietniowej wyznacza na swego następcę gen. Bolesława Wieniawę-Długoszowskiego - dotychczasowego ambasadora w Rzymie.

Ciężkie walki trwały na Helu. Półwysep helski atakowany był przez dwa niemieckie pancerniki "Schlezwig-Holstein" i "Schlesien". Pierwszy ze zwycięskich pojedynków - baterii cyplowej im. Heliodora Laskowskiego z niemieckimi pancernikami "Schleswig-Holstein" i "Schlesien". Baterią dowodził kpt. mar. Zbigniew Przybyszewski. Po wojnie stał się on ofiarą komunistycznego mordu sądowego.
26 wrzesień 1939Od świtu obie oblegające Warszawę niemieckie armie rozpoczęły generalny szturm na stolicę. 8 Armia o południa weszła na polskie linie obronne wspomagana przez 3 Armię ogniem artylerii. Padły punkty oporu na Mokotowie: Fort Mokotów i Fort Legionów. Na Czerniakowie Niemcy zdobyli Fort Czerniakowski. Ciężkie walki toczyły się w rejonie ulicy Ursynowskiej i Alei Niepodległości. Większość ulic w dalszym ciagu ogarnieta była pożarami.
W Dowództwie Obrony Warszawy zaczęto rozważać kapitulację. Po popołudniu w jej sztabie w gmachu PKO u zbiegu ulic Świętokrzyskiej i Marszałkowskiej odbyła się narada wojenna. Obecni byli m. in.dowódca Armii "Warszawa" gen. Rómmel, jego zastępca gen. Kutrzeba, prezydent Starzyński oraz szef propagandy płk Lipiński. Zapadła wówczas decyzja o kapitulacji Warszawy.

Gen. Władysław Anders dowodząc resztkami zgrupowań Wileńskiej, Nowogródzkiej i Kresowej BK wycofując się na Węgry walczył pod Broszkami i Morawcami jednocześnie z oddziałami niemieckimi i sowieckimi.

Gen. Langner odleciał do Moskwy.
Rząd francuski negatywnie odnosi się do kandydatury gen. Wieniawy-Długoszowskiego na stanowisko prezydenta Rzeczypospolitej. Pod tym naciskiem gen. Długoszowski rezygnuje z przyjęcia ofiarowanej mu godności. Rząd francuski na ręce ambasadora Juliusza Łukaszewicza złożył oficjalny protest:
"Rząd francuski został poinformowany przez ambasadora RP w Paryżu, że Prezydent RP desygnował swego ambasadora w Rzymie jako ewentualnego swego następcę. Proszę natychmiast zakomunikować panu Mościckiemu, że rząd francuski nie mając zaufania do wyznaczonej osoby nie widzi, ku żywemu swemu żalowi, możliwości uznania jakiegokolwiek rządu powołanego przez gen. Wieniawę."

Tuż przed zachodem słońca na ostrzeliwanym Polu Mokotowskim w Warszawie wylądował prototypowy PZL.P-46 "Sum", internowany uprzednio w Rumunii i porwany w Bukareszcie przez polskich pilotów. Na jego pokładzie przybył mjr Edmund Galinat z rozkazem dla gen. Rómmla od Wodza Naczelnego. Rozkaz brzmiał:
"Posyłam majora Galinata do Warszawy z zadaniem powołania do życia polskiej organizacji podziemnej do walki z Niemcami. Obejmie on w niej dowództwo i kierownictwo. Naczelny Wódz Marszałek Rydz-Śmigły 26 IX 1939"
27 wrzesień 1939Pod Warszawą niemieckie wojska zacieśniły pierścień oblężenia. Walki trwały na Ochocie, strona polska starała się odbić zajezdnię tramwajową oraz domy u przy ulicach Częstochowskiej i Opaczewskiej. W walce na bagnety Niemców odepchnięto z rejonu ulicy Belwederskiej.

Gen. Tadeusz Kutrzeba oraz szef sztabu Armii "Warszawa" płk dypl. Aleksander Pragłowski udali się do siedziby dowódcy 8 Armii niemieckiej gen. Blaskowitza na Okęciu. Uzgodniono zawieszenie ognia aby podjąć rozmowy o kapitulacji. O godzinie 14:00 na całym froncie warszawskim zaprzestano ognia. Rozpoczął się dwudniowy rozejm. Ludność nie wiedziała jeszcze o tym, ale korzystając z zaprzestania walk mieszkańcy stolicy masowo wychodzili ze schronów i piwnic na zniszczone ulice. Tego dnia po kilkudniowej przerwie ukazała się w mieście również prasa. Był to pierwszy numer "Gazety Wspólnej". Zamieszczono w niej komunikat:
" Po czterech dniach i nocach bezustannego niemal bombardowania stolica przeżywa dziś dzień nieco lżejszy. Brak elektryczności, który unieruchomił drukarnie, uniemożliwił prasie kontynuowanie jej pracy. Obecnie jednak udało się wydawnictwu Gońca Warszawskiego, Kuriera Porannego, Czasu, Wieczoru Warszawskiego, Expressu Porannego uruchomić niniejsza gazetę wspólną. W skromnych rozmiarach i zmniejszonym nakładzie będziemy jednak starali się wydawać ją codziennie, aby choć częściowo zaspokoić odczuwany powszechnie głód wiadomości. Informacje nasze, oczywista, są tylko fragmentaryczne. Ograniczamy się na razie do podania tylko tych wiadomości, które było już nadane przez radio warszawskie na krótkich falach, ale które z powodu braku prądu nie mogły odbierane na zwykłych odbiornikach sieciowych."

Gen. Rómmel na podstawie uprawnień od Naczelnego Wodza przekazał gen. Michałowi Karaszewiczowi-Tokarzewskiemu rozkaz organizowania podziemnej organizacji do walki z wrogiem. W tym momencie powstała tajna organizacja Służba Zwycięstwu Polsce (SZP).

Po raz drugi do Moskwy przybył niemiecki minister spraw zagranicznych Joachim von Ribbentrop.
28 wrzesień 1939Nad Helem samoloty niemieckie zrzuciły ulotki wzywające do poddania się.

Gen. Wiktor Thomme dowodzący obroną Modlina zdecydował się podjąć z Niemcami rozmowy kapitulacyjne na podstawie warunków kapitulacji Warszawy. Zawieszenie broni zaczęło obowiązywać o 7:30 rano.

O godzinie 13:00 w fabryce Skody na Rakowcu został podpisany akt kapitulacji Warszawy. Ze strony polskiej sygnował ją gen. Kutrzeba a ze strony niemieckiej dowódca 8 Armii gen. Blaskowitz. Umowa gwarantowała zwolnienie do domów szeregowców z załogi Warszawy, oficerowie mieli pójść do niewoli. Ewakuacja wojska z miasta miała odbywać się do 3 października.

Wkrótce na murach stolicy pojawiła się odezwa prezydenta Starzyńskiego informujaca mieszkańców o kapitulacji miasta. Ponad trzytygodniowa obrona Warszawy zakończyła się.
Podpisanie w Moskwie traktatu o granicach i przyjaźni pomiędzy III Rzeszą a ZSRS wraz z tajnym protokołem ustanawiającym granice między obu państwami - do układu dołączono trzy protokoły dodatkowe, w trzecim znalazło się sformułowanie: "Obie strony nie dopuszczą na swoich terytoriach polskiej agitacji wymierzonej przeciwko terytorium drugiej strony. Będą one tłumiły na swoich terytoriach wszelkie początki takiej agitacji oraz udzielały sobie wzajemnie informacji o przedsiębranych w tym celu zarządzeniach" (tajny protokół dodatkowy do niemiecko-sowieckiego traktatu o granicach i przyjaźni, cyt. za J. Kumaniecki, Stosunki Rzeczypospolitej Polskiej z Państwem Radzieckim 1918-1943, Wybór dokumentów , Warszawa 1991, s. 233).
Początek dwudniowej zwycięskiej bitwy pod Szackiem, stoczonej przez oddziały Korpusu Ochrony Pogranicza pod dowództwem gen. Wilhelma Orlik-Rückemanna z wojskami sowieckimi. Wojska polskie, zadając spore straty nieprzyjacielowi, wycofały się w kierunku Bugu starając się dołączyć do Grupy Operacyjnej "Polesie" gen. Kleeberga.
29 wrzesień 1939Około godziny 5:00 w Moskwie został podpisany niemiecko-radziecki układ o granicy. Została ona oparta na Bugu.

O godzinie 8:00 Twierdza Modlin skapitulowała. W odróżnieniu od Warszawy również oficerowie w myśl umowy mieli zostać zwolnieni do domów.

W Warszawie dogasały pożary. Po południu pierwsze oddziały Wehrmachtu weszły do miasta. Na ulicach pojawiły się ciężarówki Niemieckiego Czerwonego Krzyża.

W rejonie wsi Szack rozegrała się dwudniowa bitwa między grupą żołnierzy KOP pod dowództwem generała Wilhelma Orlika-Rückemanna a 52 Dywizją Strzelecką Armii Czerwonej. Zgrupowanie KOP odniosło zwycięstwo.
Prezydent RP Ignacy Mościcki podpisuje w Bicaz (Rumunia) rezygnację ze swego urzędu, nominując jednocześnie swoim następcą Władysława Raczkiewicza. Nowy prezydent udziela dymisji rządowi RP gen. Felicjana Sławoja-Składkowskiego. Jego następcą zostaje gen. Władysław Sikorski.
30 wrzesień 1939Niemiecka piechota rozpoczęła natarcie na Hel.

W Warszawie Wehrmacht rozdawał chleb i zupę ze swych kuchni polowych, rozpoczęto również rozbieranie ulicznych barykad.
W rozplakatowanej Gazecie Wspólnej ukazał się apel prezydenta Starzyńskiego.
"Obywatele! Czytajcie i wykonujcie wczorajsze moje zarządzenie, wydane w wykonaniu Dowództwa Polskiego z Niemieckim. Nie chodźcie bez potrzeby po mieście nawet w dzień. W nocy od 19 do 5 chodzenie po mieście grozi śmiercią, a bramy domów muszą być zamknięte na klucz. Za rabunek i strzelanie - kara śmierci. Obywatele - sami dopomóżcie mi!"

Około godziny 17:00 Polskie Radio nadało swoją ostatnią audycję:
"Halo, halo! Czy nas słyszycie? To nasz ostatni komunikat. Dziś oddziały niemieckie wkroczyly do Warszawy. Braterskie pozdrowienie przesyłamy żołnierzom walczącym na Helu i wszystkim gdziekolwiek się jeszcze znajdują. Jeszcze Polska nie zginęła. Niech żyje Polska!"
Po raz kolejny Polskie Radio odezwało się dopiero w 1944 roku.

Zwycięskie walki Samodzielnej Grupy Operacyjnej "Polesie" gen. Franciszka Kleeberga z wojskami sowieckim pod Jabłonią i Milanowem.
Prezydent RP Ignacy Mościcki złożył swój urząd i pod naciskiem francuskim przekazał go prezesowi Związku Polaków na Obczyźnie Władysławowi Raczkiewiczowi. Również Felicjan Sławoj-Składkowski wraz ze swym rządem podał się do dymisji. Funkcję nowego premiera objął przebywający w Paryżu gen. Władysław Sikorski.
1 październik 1939Wehrmacht w ciągu dnia zajął całą Warszawę. Gestapo i SS zajęły gmach Ministerstwa WRiOP w al. Szucha 25 oraz gmach NIK w al. Szucha 23.

Pod miejscowością Wytyczno na szosie Włodawa-Trawniki Zgrupowanie KOP została zaatakowana przez sowieckie czołgi. Atak został odparty.
Gen. Wilhelm Orlik-Rückemann rozwiązuje resztki swoich oddziałów i udaje się na Litwę.

O godzinie 14:00 dowódca floty na Helu kontradmirał Józef Unrug poprosił Niemców o wstrzymanie ognia i rozpoczęcie rozmów kapitulacyjnych.

O 14:30 niemiecki trałowiec M 85 zatonął w wyniku trafienia na minę postawioną przez ORP "Żbik". Był jedyny niemiecki statek zatopiony przez Polaków czasie kampanii wrześniowej.

O 17:00 w Grand Hotelu w Sopocie została podpisana bezwarunkowa kapitulacja Helu.

SGO "Polesie" wkroczyło do Kocka niedaleko Lublina.
2 październik 1939Kapitulacja Helu
Władze niemieckie w Warszawie nakazały aby w mieście pozostali tylko stali mieszkańcy. Prezydent Starzyński poinformował w swej odezwie, by miasto niezwłocznie opuścili uchodźcy, którzy znaleźli w stolicy schronienie w czasie wrześniowej tułaczki.

Równocześnie Niemcy upoważniają kierownika Ministerstwa WRiOP Kazimierza Szelągowskiego do otwarcia warszawskich szkół. Była to przychylna odpowiedź na prośbę stołecznego środowiska nauczycielskiego.

Pod Kockiem rozpoczęła się ostatnia bitwa kampanii wrześniowej. SGO "Polesie" walczyło z 13 i 29 DZmot. Tego dnia Polacy wzięli około 200 jeńców. Celem Samodzielnej Grupy Operacyjnej "Polesie", dowodzonej przez gen. Franciszka Kleeberga, było odbicie składów amunicji w Dęblinie i kontynuowanie walki w oparciu o Góry Świętokrzyskie.
3 październik 1939W Warszawie ukazał się pierwszy numer konspiracyjnego czasopisma pod tytułem Monitor Informacyjny Związku Powstańców Niepodległościowych . Była to tajna organizacja utworzona przez byłych powstańców śląskich.

Niemieckie służby wywiadu odkryły na warszawskim Mokotowie tajne archiwum polskiego wywiadu - Oddziału II Sztabu Głównego. Sześcioma ciężarówkami zostały one wywiezione do Berlina, do głównej siedziby Abwehry. W wyniku wykrycia akt na terenie Rzeszy zostało zdekonspirowanych około 400 informatorów polskiego wywiadu.

Pod Kockiem walki trwały już drugi dzień.
4 październik 1939W trzecim dniu bitwy pod Kockiem walki toczyły się o Wolę Gułowską. Strona polska wykorzystała dwa szkolne samoloty PWS-26 i RWD-8. Nad pozycjami przeciwnika zrzucano z nich ręczne granaty.
5 październik 1939Do Warszawy przybył Adolf Hitler. Odebrał w Alejach Ujazdowskich defiladę zwycięstwa. Pojawił się również na Placu Marszałka Piłsudskiego. W związku z przybyciem wodza III Rzeszy ruch ludności w centrum miasta został całkowicie wstrzymany. Przygotowany zamach na przywódcę III Rzeszy zostaje odwołany.
Od wczesnego ranka SGO "Polesie" oraz towarzyszące jej 50 DP "Kobryń" oraz 60 DP "Brzoza" nacierały na oddziały niemieckie próbując przebić się w kierunku Dęblina. Wskutek wiadomości o zbliżaniu się silnych zgrupowań sowieckich do pomocy Niemcom gen. Kleeberg wydał około godziny 19:30 rozkaz kapitulacji przed wojskami niemieckimi.
6 październik 1939Oddziały gen. Franciszka Kleeberga skapitulowały pod Kockiem.

W Warszawie powstała podziemna organizacja pod nazwą Warszawianka. Na jej czele stanął Jan Hoppe.
7 październik 1939We wschodnich województwach zajętych przez ZSRR rozpoczęła się kampania do tzw. zgromadzeń ludowych. Ich celem miało być włączenie tych ziem do USRR i BSRR.
Załoga ORP "Orzeł", ostatniego polskiego okrętu operującego na Bałtyku, pod dowództwem kpt. mar. Jana Grudzińskiego, podejmuje decyzję o przedostaniu się przez cieśniny duńskie do Wielkiej Brytanii.
8 październik 1939Adolf Hitler wydał dekret o podziale administracyjnym na zajętych terenach. Do Rzeszy zostały włączone województwa pomorskie, poznańskie, śląskie, część łódzkiego, warszawskiego i kieleckiego. Na tych terenach jako obowiązkowy wprowadzono język niemiecki.

W Warszawie ukazał się numer 1 Dziennika urzędowego miasta stołecznego Warszawy pod redakcja Antoniego Bidy.

W Warszawie zostały przeprowadzone pierwsze masowe aresztowania wśród księży, nauczycieli i działaczy społecznych.
9 październik 1939Na polecenie władz niemieckim zaprzestano wydawania Gazety Wspólnej .

Ukazał się pierwszy numer konspiracyjnego pisma Polska Żyje pod redakcją Bolesława Studzińskiego. Pismo zostało odbite w 6000 egzemplarzy w drukarni przy ul. Konopczyńskiego w Warszawie. W pierwszym numerze podano m . in. informację o utworzeniu rządu gen. Sikorskiego w Paryżu.
10 październik 1939W Moskwie został podpisany układ radziecko-litewski na mocy którego Wilno i okręg wileński został przekazany Litwie. Ustalona została wówczas nowa granica między Litwą a ZSRR.
W zamian za odzyskanie Wileńszczyzny rząd litewski zobowiązał się w powyższym układzie zainstalować na swym terytorium radzieckie bazy wojskowe. Tym samym ZSRR rozpoczęło realizację paktu Ribbentrop-Mołotow wobec Litwy. Skutkiem tego było wchłonięcie państwa litewskiego latem 1940 roku i przekształcenie go w republikę radziecką.

W Paryżu gen. Józef Haller stanął na czele powołanej przez rząd gen. Sikorskiego Komisji dla Rozpatrzenia Faktów i Zbierania Dokumentów dotyczących Przyczyn Klęski.
11 październik 1939
W Warszawie ukazał się pierwszy numer niemieckiego dziennika w języku polskim pod tytułem - Nowy Kurier Warszawski . Była to odbitka wydawanego w Łodzi Deutsche Lodzer Zeitung .

Do Paryża dotarł gen. Kazimierz Sosnkowski.
12 październik 1939
Adolf Hitler wydał dekret o zarządzie okupowanych ziem polskich. Na ich czele stanął przywódca prawników Rzeszy Hans Frank. Jego siedzibą został Kraków.

Poselstwo polskie w Kownie złożyło oficjalny protest przeciwko przyłączeniu przez Litwę Wileńszczyzny.
13 październik 1939
Trzeci numer Dziennika Urzędowego miasta stołecznego Warszawy podał informację o wykonaniu wyroku śmierci na kierowcy Karolu Leszniewskim za posiadanie w swoim mieszkaniu broni oraz na skazanie urzędniczki Marii Komorowskiej na pół roku więzienia za publiczne ubliżenie żołnierzowi niemieckiemu.

Rozpoczęła działalność w konspiracji SN. Na jej czele stanął jeden z przedwojennych liderów tej partii Mieczysław Trajdos.
14 październik 1939
Do wybrzeży Szkocji przybył ORP "Orzeł".

W Warszawie powszechnym środkiem lokomocji zaczęły stawać się dorożki i wozy konne wobec braku komunikacji autobusowej oraz nie przywróconej jeszcze komunikacji tramwajowej. Taksówki zarezerwowane były tylko dla Niemców.


( Opracowano na podstawie materiałów IPN, materiałów z księgarni internetowej aktyka.com, ,,Polska w II Wojnie Światowej'' Józef Garliński)
Zobacz również:

< Powrót do strony głównej >

a



poniedziałek, sierpnia 27, 2012

POpolsza m e m e n t o

2008 – po­czą­tek

4 kwiet­nia 2008 ro­ku w płoc­kim wię­zie­niu w mo­ni­to­ro­wa­nej po­je­dyn­czej ce­li zna­le­zio­ne zo­sta­ło cia­ło Sła­wo­mi­ra Ko­ściu­ka – dru­gie­go mor­der­cy Krzysz­to­fa Olew­ni­ka. We krwi miał psy­cho­tro­py, po­ła­ma­ne że­bra i otar­cia na ra­mio­nach. Po­mi­mo tych śla­dów pro­ku­ra­tu­ra uzna­ła, że by­ło to sa­mo­bój­stwo. Przy­czy­na? Nie­zna­na. Ofi­cjal­nie cho­dzi­ło o to, że Ko­ściuk resz­tę ży­cia miał spę­dzić w wię­zie­niu.

Czte­ry dni póź­niej gło­do­wą śmier­cią zmarł w kra­kow­skim wię­zie­niu Ru­mun Clau­diu Cru­li­ca. Cru­li­ca roz­po­czął gło­dów­kę ja­ko pro­test prze­ciw­ko je­go aresz­to­wa­niu. Do­pie­ro po je­go śmier­ci oka­za­ło się, że był nie­win­ny a za­sto­so­wa­ny wo­bec nie­go areszt cał­ko­wi­cie bez­pod­staw­ny. By­ła to szcze­gól­nie dra­ma­tycz­na śmierć, któ­ra od­bi­ła się echem w ca­łej Eu­ro­pie, oczy­wi­ście z wy­jąt­kiem tu­sko­wych me­diów.

Nie­uda­ną, na szczę­ście, pró­bę sa­mo­bój­czą ma też za so­bą dzien­ni­karz śled­czy Woj­ciech Su­mi­liń­ski, któ­ry tar­gnął się na ży­cie 30 ma­ja 2008 ro­ku w war­szaw­skim ko­ście­le św. Sta­ni­sła­wa Kost­ki – miej­scu sym­bo­licz­nym, bo­wiem to w tej świą­ty­ni msze za oj­czy­znę od­pra­wiał bł. ks. Je­rzy Po­pie­łusz­ko. Sa­mo­bój­cza pró­ba dzien­ni­ka­rza by­ła zwią­za­na z wy­sta­wio­nym dzień wcze­śniej na­ka­zem je­go aresz­to­wa­nia na pod­sta­wie ze­znań ppłk. Lesz­ka To­bia­sza, by­łe­go ofi­ce­ra WSI i WSW, któ­ry nie zo­stał po­zy­tyw­nie zwe­ry­fi­ko­wa­ny przez Ko­mi­sję We­ry­fi­ka­cyj­ną ds. WSI. Dzien­ni­kar­skie śledz­two w tej spra­wie wy­ka­za­ło, że To­biasz do­pu­ścił się po­mó­wie­nia i praw­do­po­dob­nie dzia­łał na zle­ce­nie WSI, służ­by z któ­rą bli­skie związ­ki ma Bro­ni­sław Ko­mo­row­ski.

W li­sto­pa­dzie te­go sa­me­go ro­ku sa­mo­bój­stwo po­peł­nił 34.​letni funk­cjo­na­riusz CBŚ. Cia­ło po­li­cjan­ta w je­go do­mu w Ostro­wi Ma­zo­wiec­kiej zna­lazł prze­ło­żo­ny. Przy­czy­na po­zo­sta­je nie­zna­na.

2009 – wstęp do tra­ge­dii?

W no­cy z 18 na 19 stycz­nia 2009 ro­ku w mo­ni­to­ro­wa­nej ca­łą do­bę ce­li zna­le­zio­no po­wie­szo­ne­go trze­cie­go mor­der­cę Krzysz­to­fa Olew­ni­ka – Ro­ber­ta Pa­zi­ka. I tym ra­zem pro­ku­ra­tu­ra uzna­ła, że Pa­zik tar­gnął się na swo­je ży­cie. Wąt­pli­wo­ści ro­dzi­ny mor­der­cy, któ­ra mó­wi­ła, że Pa­zik bał się prze­nie­sie­nia do płoc­kie­go wię­zie­nia i mó­wił wprost, że to ozna­cza dla nie­go śmierć, nikt nie słu­chał. Dziś już wia­do­mo, że wszy­scy mor­der­cy no­ca­mi by­li wy­pro­wa­dza­ni ze swo­ich mo­ni­to­ro­wa­nych cel i wy­wo­że­ni w nie­zna­nym kie­run­ku. Przed świ­tem wra­ca­li za krat­ki. I cho­ciaż po po­wo­ła­niu Ko­mi­sji Śled­czej po­ja­wi­ły się opnie bie­głych wska­zu­ją­ce, że mor­der­com Olew­ni­ka ktoś mógł po­móc, na­dal obo­wią­zu­ją­cą wer­sją jest „sa­mo­bój­stwo”.

Rów­nież 19 stycz­nia swym dom­ku let­ni­sko­wym w Owczy­gło­wach ko­ło Obor­nik po­wie­si­ła się ofi­cer ABW – ppłk. Bar­ba­ra P. W czerw­cu te­go sa­me­go ro­ku pro­ku­ra­tu­ra umo­rzy­ła śledz­two w tej spra­wie. Nikt nie zwró­cił uwa­gi, że pod­puł­kow­nik Bar­ba­ra P. po­peł­nia sa­mo­bój­stwo bez­po­śred­nio po roz­mo­wie z prze­ło­żo­ny­mi z de­le­ga­tu­ry ABW w Po­zna­niu i cen­tra­li w War­sza­wie. W li­ście po­że­gnal­nym oskar­ży­ła sze­fów o mob­bing. Nie­licz­ni dzien­ni­ka­rze pod­nie­śli, że Bar­ba­ra P. od­po­wia­da­ła w służ­bach za spra­wy fi­nan­so­we. Dla­te­go mia­ła być prze­słu­chi­wa­na przez no­we kie­row­nic­two służb, szu­ka­ją­ce do­wo­dów na bez­praw­ne dzia­ła­nia sze­fów ABW w cza­sach rzą­dów PiS: Wi­tol­da Mar­czu­ka i Bog­da­na Święcz­kow­skie­go. Opi­nia pu­blicz­na o jej śmier­ci a tym bar­dziej o przy­czy­nach tar­gnię­cia się przez nią na ży­cie prak­tycz­nie nie zo­sta­ła po­in­for­mo­wa­na.

W no­cy z 12 na 13 lip­ca 2009 „sa­mo­bój­stwo” po­peł­nił Ma­riusz K. - straż­nik, pil­nu­ją­cy w wię­zie­niu Woj­cie­cha Fra­niew­skie­go – mor­der­cę Krzysz­to­fa Olew­ni­ka, któ­ry za­bił się ja­ko pierw­szy. Rzecz­nicz­ka Służ­by Wię­zien­nej Lu­iza Sa­ła­pa po­wie­dzia­ła, że we­dług niej oba zda­rze­nia nie ma­ją nic wspól­ne­go. Bar­dzo szyb­ko „oka­za­ło się”, że straż­nik miał „pro­ble­my fi­nan­so­we” – kla­sycz­ną „przy­pa­dłość” sa­mo­bój­ców, któ­rzy za du­żo wi­dzie­li lub wie­dzie­li.

W sierp­niu te­go sa­me­go ro­ku sa­mo­bój­stwo po­peł­ni­ło dwóch więź­niów osa­dzo­nych we wię­zie­niu w To­ru­niu. Nie­ca­ły mie­siąc póź­niej spa­ce­ru­ją­ca grzy­biar­ka zna­la­zła w sa­mo­cho­dzie za­par­ko­wa­nym na le­śnym par­kin­gu cia­ło 41.​letnie­go męż­czy­zny. Oka­za­ło się, że to zwło­ki rzecz­ni­ka pra­so­we­go to­ruń­skie­go wię­zie­nia. Miał pod­cię­te ży­ły. Pro­ku­ra­tu­ra uzna­ła, że by­ło to sa­mo­bój­stwo.

Do szcze­gól­nie bul­wer­su­ją­ce­go sa­mo­bój­stwa do­szło 23 grud­nia. W swo­im podwar­szaw­skim miesz­ka­niu za­bił się Grze­gorz Mich­nie­wicz – dy­rek­tor Kan­ce­la­rii pre­mie­ra Tu­ska, czło­nek ra­dy nad­zor­czej PKN Or­len. Przez je­go rę­ce prze­cho­dzi­ła ca­ła ko­re­spon­den­cja kie­ro­wa­na do pre­mie­ra, w tym taj­na. We­dług pro­ku­ra­tu­ry Mich­nie­wicz „po­wie­sił się sam” na ka­blu od od­ku­rza­cza – „przez ni­ko­go nie za­stra­szo­ny ani nie na­mó­wio­ny”. Co istot­ne, ża­den śled­czy nie zwró­cił uwa­gi, że Mich­nie­wicz do­słow­nie na kil­ka go­dzin przed śmier­cią pla­no­wał wy­jazd na świę­ta do żo­ny a je­go na­strój zmie­nił się na­gle – ostat­ni roz­mów­ca Mich­nie­wi­cza twier­dził, że był on czymś tak prze­ra­żo­ny, że do­słow­nie szlo­chał. Tej śmier­ci nikt nie po­wią­zał z fak­tem, że do­szło do niej w trak­cie ba­da­nia przez pro­ku­ra­tu­rę ewen­tu­al­ne­go prze­cie­ku z kan­ce­la­rii pre­mie­ra ws. afe­ry ha­zar­do­wej. Nikt też nie zwró­cił uwa­gi na to, że wła­śnie 23 grud­nia z za­kła­dów w Sa­ma­rze wró­cił „wy­re­mon­to­wa­ny” TU 154M, w któ­rym 10 kwiet­nia zgi­nął pre­zy­dent Lech Ka­czyń­ski.

2010 – rok prze­klę­ty

Rok 2010 przy­ćmio­ny zo­stał jed­ną z naj­więk­szych tra­ge­dią w hi­sto­rii Pol­ski od cza­su II woj­ny świa­to­wej - ale rów­nież w nim mia­ły miej­sce licz­ne tzw. sa­mo­bój­stwa.

3 stycz­nia w gdań­skim wię­zie­niu zmarł Ar­tur Zi­ra­jew­ski ps. „Iwan”- płat­ny mor­der­ca, je­den z głów­nych świad­ków w spra­wie mor­der­stwa gen. Mar­ka Pa­pa­ły – we­dług pierw­szych in­for­ma­cji miał się otruć po otrzy­ma­niu ta­jem­ni­cze­go gryp­su. Na ła­mach „Ga­ze­ty Wy­bor­czej” mi­ni­ster Krzysz­tof Kwiat­kow­ski zde­men­to­wał te do­nie­sie­nia i po­wie­dział, że przy­czy­ną śmier­ci prze­stęp­cy był „za­tor płuc­ny”.

7 kwiet­nia sa­mo­bój­stwo po­peł­nił straż­nik z wię­zie­nia w Mal­bor­ku. Przy­czy­ny tej śmier­ci nie zo­sta­ły wy­ja­śnio­ne a dra­mat straż­ni­ka zo­stał za­po­mnia­ny po tra­ge­dii na­ro­do­wej z 10 kwiet­nia.

27 kwiet­nia zna­le­zio­no cia­ło cho­rą­że­go Ste­fa­na Zie­lon­ki – szy­fran­ta pol­skiej ar­mii. Po­cząt­ko­wo spo­łe­czeń­stwu pró­bo­wa­no wmó­wić, że cho­rą­ży Zie­lon­ka po­peł­nił sa­mo­bój­stwo, ale wer­sja ta do te­go stop­nia nie trzy­ma­ła się ku­py, że ry­chło ją za­rzu­co­no. Śmierć pol­skie­go szy­fran­ta osta­tecz­nie po­zo­sta­ła nie­wy­ja­śnio­na. Dziś, po pra­wie dwóch la­tach od zna­le­zie­nia je­go cia­ła nie wia­do­mo czy Zie­lon­ka za­bił się sam, czy ktoś mu „po­mógł”, ani na­wet, kie­dy zgon na­stą­pił.

W pierw­szych dniach czerw­ca przed jed­nym z mar­ke­tów spo­żyw­czych w Opo­lu zna­le­zio­no wci­śnię­te po­mię­dzy przed­nie i tyl­nie sie­dze­nia sa­mo­cho­du zwło­ki dr. Da­riu­sza Ra­taj­cza­ka – hi­sto­ry­ka, za­szczu­te­go za opi­sy­wa­nie po­glą­dów na­ukow­ców kwe­stio­nu­ją­cych ho­lo­kaust. Po­li­cja uzna­ła, że by­ło to sa­mo­bój­stwo, po­mi­mo licz­nych ze­znań świad­ków a tak­że na­grań z mo­ni­to­rin­gu przed skle­pem, wska­zu­ją­cych, że Ra­taj­czak mógł zo­stać za­mor­do­wa­ny.

4 wrze­śnia pod krzy­żem pa­pie­skim sa­mo­spa­le­nia usi­ło­wa­ła do­ko­nać 72-let­nia ko­bie­ta, któ­ra w ten spo­sób chcia­ła za­pro­te­sto­wać prze­ciw­ko złe­mu le­cze­niu swo­jej cór­ki. Tym ra­zem pró­ba sa­mo­bój­cza by­ła nie­uda­na, ale po­pa­rze­niu ule­gło aż 60 proc. jej cia­ła.

2011 – na­zna­czo­ny sa­mo­bój­stwa­mi i ta­jem­ni­czy­mi zgo­na­mi „z przy­czyn na­tu­ral­nych”

26 ma­ja sa­mo­bój­stwo po­peł­nił zna­ny ak­tor Edward Żen­ta­ra. Ofi­cjal­na przy­czy­na? „Roz­ter­ki ser­co­we” i pro­ble­my w te­atrze, w któ­rym pra­co­wał.

W czerw­cu „po­wie­sił się” ofi­cer pol­skie­go Kontr­wy­wia­du Woj­sko­we­go. Spra­wa jest o ty­le nie­ja­sna, że po­sia­dał on wy­so­ką klau­zu­lę do­stę­pu do ma­te­ria­łów nie­jaw­nych. Rów­nież w czerw­cu po­wie­sił się sier­żant żan­dar­me­rii woj­sko­wej z jed­nost­ki w Dę­bli­nie. W tym sa­mym mie­sią­cu sa­mo­bój­czą śmierć wy­brał ofi­cer z ka­to­wic­kie­go od­dzia­łu CBŚ. Ofi­cer miał za so­bą dwu­dzie­sto­let­ni staż pra­cy, zaj­mo­wał się prze­stęp­czo­ścią nar­ko­ty­ko­wą.

W lip­cu sa­mo­bój­stwo po­peł­nił do­rad­ca An­drze­ja Lep­pe­ra Wie­sław Pod­gór­ski. By­ła to już trze­cia śmierć osób zwią­za­nych z Sa­mo­obro­ną w cią­gu za­le­d­wie dwóch mie­się­cy. Jak się oka­za­ło te śmier­ci by­ły tyl­ko pre­lu­dium – 5 sierp­nia "po­wie­sił się" An­drzej Lep­per – pre­zes Sa­mo­obro­ny – po­li­tyk wie­lo­krot­nie wy­szy­dzo­ny przez Sa­lon, któ­ry jak się oka­za­ło miał ogrom­ną wie­dzę, bar­dzo nie­wy­god­ną dla wie­lu pro­mi­nent­nych po­li­ty­ków.

W po­ło­wie sierp­nia po­wie­sił się pięć­dzie­się­ciocz­te­ro­let­ni Ma­rek Ko­za­czek – sta­ro­sta Wscho­wy. Przy­czy­na po­zo­sta­je oczy­wi­ście nie­zna­na.

We wrze­śniu pró­bę sa­mo­bój­czą po­przez sa­mo­spa­le­nie przed kan­ce­la­rią pre­mie­ra pod­jął czter­dzie­sto­dzie­wię­cio­let­ni An­drzej Ż. Od­ra­to­wa­li go bo­row­cy, któ­rzy uga­si­li pło­mie­nie. W po­zo­sta­wio­nym li­ście opi­sał swe pro­ble­my fi­nan­so­we oraz  ko­rup­cję w war­szaw­skiej skar­bów­ce. Rów­nież we wrze­śniu zna­le­zio­no cia­ło 53-let­nie­go męż­czy­zny, uczest­ni­ka straj­ku w PKS Bia­ły­stok. Zwło­ki le­ża­ły w jed­nym z au­to­bu­sów za­par­ko­wa­nych w ba­zie fir­my. Ja­ko przy­czy­nę śmier­ci pro­ku­ra­tu­ra po­da­ła sa­mo­bój­stwo. W tym sa­mym mie­sią­cu z okna na 11 pię­trze jed­ne­go z łódz­kich wie­żow­ców wy­sko­czył dwu­dzie­sto­dzie­wię­cio­let­ni po­li­cjant – Ma­rian L. Nie miał szans. Kil­ka go­dzin wcze­śniej po­li­cjant był prze­słu­chi­wa­ny w cha­rak­te­rze po­dej­rza­ne­go w Pro­ku­ra­tu­rze Okrę­go­wej w Ło­dzi.

W paź­dzier­ni­ku sa­mo­bój­stwo po­peł­nił dwu­dzie­sto­ośmio­let­ni Bar­tosz Zja­win – pro­du­cent płyt mu­zycz­nych, bar­dzo zna­ny i ce­nio­ny wśród pol­skich ra­pe­rów.

W li­sto­pa­dzie 2011 strze­lił do sie­bie Ta­de­usz Fe­der – bur­mistrz Strze­lc Kra­jeń­skich. Cięż­ko ran­ny zo­stał prze­wie­zio­ny do szpi­ta­la. Nie uda­ło się go ura­to­wać. Pro­ku­ra­tu­ra i po­li­cja uzna­ły ten zgon za sa­mo­bój­stwo. Sa­mo­bój­stwo mia­ło być przy­czy­ną śmier­ci tak­że pięt­na­sto­let­nie­go pię­ścia­rza – Paw­ła Pol­skie­go, któ­ry zo­stał zna­le­zio­ny mar­twy 21 li­sto­pa­da 2011 ro­ku.

W po­cząt­kach grud­nia sa­mo­bój­stwo po­peł­nił Da­riusz Szpi­ne­ta – eko­no­mi­sta, ka­pi­tan lot­nic­twa, pre­zes spół­ki Ad Astra Exe­cu­ti­ve Char­ter – cer­ty­fi­ko­wa­ne­go i kon­ce­sjo­no­wa­ne­go ope­ra­to­ra lot­ni­cze­go w ob­sza­rze prze­wo­zów czar­te­ro­wych i szko­leń lot­ni­czych oraz za­rzą­dza­nia i ser­wi­su sa­mo­lo­tów. W 2009 ro­ku Szpi­ne­ta za­wia­do­mił pro­ku­ra­tu­rę o po­dej­rze­niu ko­rup­cji w Urzę­dzie Lot­nic­twa Cy­wil­ne­go. Wkrót­ce sam stał się oskar­żo­nym. W do­dat­ku czę­sto wy­po­wia­dał się w spra­wie Smo­leń­ska po­da­jąc ar­gu­men­ty prze­ma­wia­ją­ce za tym, że tra­gicz­ny lot 10 kwiet­nia 2010 był lo­tem woj­sko­wym a nie cy­wil­nym. Po­mi­mo dzia­łań pro­ku­ra­tu­ry w nie­go wy­mie­rzo­nych, uda­ło mu się wy­pro­wa­dzić swo­ją spół­kę na gieł­dę. Jed­nak bę­dąc na urlo­pie w In­diach… wy­brał sa­mo­bój­czą śmierć. Szpi­ne­ta miał tyl­ko 39 lat. Je­go śmierć zo­sta­ła prze­mil­cza­na w me­diach. Nic nie wia­do­mo, by pro­ku­ra­tu­ra pro­wa­dzi­ła po­stę­po­wa­nie w tej spra­wie.

niedziela, sierpnia 26, 2012

Reminscencje * o POpolszy * o Rassieji

Zazwyczaj nie obchodza mnie plagi, które sobie POlactwo na własne i Nadredaktora z rzędu Naczelnych życzenie sprowadza (zagłosuj przeciw Kaczyńskiemu i wyp***j na londyński zmywak), bo los POrąbańców totalnie mi zwisa. Są tak głupi i ograniczeni umysłowo, że należy im się to jak psu buda. Tym skumulowanym poszukiwaczom ostatniej szarej komórki w rodzinie, nawet benzyna po 7 złociszy nic nie powie. Zero refleksji. Przecież radio zgaga powiedziało że w Polandii jest dobrze, wzrost i takie tam, to o co kaman?
Ano o to, że za radosną twórczość tuskoidalnych będą musieli zapłacić ciężko chorzy ludzie.
Moja Mama nigdy by na takiego bydlaka jak Tusk czy paligłup nie zagłosowała. Nie, nie pytałem, nie rozmawiamy z rodziną o popieprzonej polskiej polityce, bo to raczej zajęcie dla psychiatry niż zwykłego człowieka. Nie wiem nawet czy Mama lub brat byli głosować, ale znam ich na tyle, że bydła do władzy by nie doprowadzili. Ale POlactwo z uśmiechem kopanego w dupę radosnego imbecyla - jak najbardziej...
Link jest z "wybiórczej" więc żaden POżałowania godny komentator mi nie zarzucił, że podsyłam jakieś niewiarygodne źródła: 

http://fakty.interia.pl/prasa/gazeta_wyborcza/news/chorzy-na-cukrzyce-zalamani-zmianami-na-liscie-lekow,1739443

Moja Mama ma cukrzycę. Od wielu lat. Po Tacie ma 1200 złotową emeryturę, wcześniej swojej miała ledwo 1000. Po 25 latach pracy na kopalni, gdy ja musiałem z kluczem na szyi zajmować się młodszym bratem. I Ona teraz za szaleństwa POmyleńców i naprawdę wyjątkowych sukinsynów typu Tusk/Rostowski - będzie musiała płacić około 500 złotych miesięcznie więcej za glukometry, zastrzyki itp. 
Sukinsyństwo tych bydlaków wami rządzących nie ma żadnych już granic przyzwoitości. Za zaciągnięte lekko rączką długi, za zatrudnienie setek tysięcy pociotków w półmilionowej biurokracji , za najdroższe w Europie autostrady widoczne tylko na mapach, za najdróższe na świecie stadiony - będą musieli płacić ciężko chorzy ludzie. BO KTOŚ PRZECIEZ MUSI ZA TE SZALEŃSTWA ZAPŁACIĆ! Na swoje szczęście moja Mama ma mnie i ja jej pomogę. Brat sam ledwo przędzie w tej "Zielonej Wyspie". Mimo, że oboje pracują to na trójkę dzieci ciągle brakuje.
 500 złotych to niecała dniówka mojej pracy w Anglii. Jakoś dam radę mimo, że muszę si ę tu utrzymać, opłacić z podatków sforę niezdolnych do żadnej pracy imigrantów, mimo że utrzymuję dwóch pasożytów w Polsce i spłacam jeszcze kredyt na nieudany biznes w Irlandii. Najwyżej wezmę więcej nadgodzin i nie pojadę wiosną na wakacje. Ale co z innymi??? Co z ciężko chorymi ludźmi o których POlactwo dawno zapomniało i ma ich w dupie? Oni będą musieli po cichutku, w samotności umierać. Tylko to im pozostało . Niestety. Oni nie wzniosą barykad, oni nie zastrajkują. Oni nawet gdyby zorganizowali jakiś protest, to Nadredaktor zorganizowałby szybko z Blumsztajnem kampanię nienawiści, nazwali by ich faszystami i spuścili ze smyczy tarasowców czy też zaprosili niemiecką Antifę...

Tylko niech mi ktoś, do ciężkiej cholery odpowie. Dlaczego pisząc POmylonym z rozumem oszołomom o złodziejskiej POlityce tego (nie)rządu. Dlaczego pisząc od lat do czego ta sprostytuowana POlityka antypolskich, antyludzkich sukinsynów prowadzi -  muszę ponosić jej konsekwencje??? A  nie tylko POrąbane glony o inteligencji gupika z akwarium, głosujące na tych bydlaków? Wiem, to dopiero początek. Rok 2012 będzie rokiem wyjątkowych podwyżek cen i usług. I na szczęście za to zapłacą równięż POpieprzonee lemingi, które tę zarazę na ziemie polskie przyniosły. Żadnej litości dla tych POmyleńców. Macie cośta chcieli ćwoki. Młode, niby wykształcone, ale totalnie niekumate matoły. Cieszta się, bo dawno wam to przepowiadałem...

Dlaczego jednak starzy, chorzy ludzie muszą w tym POgrążonym kraju ponosić konsekwencje wynaturzenia folksdojczy rządzących tą umęczoną krainą???
Czy chodzi temu (nie)rządowi o fizyczną eutanazję milionów pobierających ciężko wypracowaną emeryturę, bo ich nie stać będzie na dodatkowe wydatki? Myślę, że tak. Bowiem nie wszyscy mają synów ciężko zapierdzielających na Zachodzie, którzy te dodatkowe wydatki wezmą na siebie? I jak to zazwyczaj bywa wśród wynaturzonego i POmylonego POlactwa, nie wszyscy pamiętają że mają w ogóle jakichś starych, schorowanych rodziców. Wiem,o czym piszę, bo spotykałem na obczyźnie takie typu, że głowa mała...

Tak, to jest wściekłość. To jest ledwo tłumiona wściekłość Polaka, który z oddali musi na wyjątowe draństwo tych zaprzańców patrzeć . Bezradnie patrzeć, co boli mnie, człowieka czynu, wyjatkowo. Bo POlskie POpłuczyny moralne i etyczne i tak pójdą znowu do pieprzonych wyborów i znowu wybiorą do najwyższych władz bandytów, aferzystów i mafiozów, którzy będą z nich drzeć haracz aż miło. To już nawet nie jest postawa w dupę rżniętego fornala. To już jest postawa więziennego cwela, szczęśliwego, że może swoimi pośladami służyć największemu bydlakowi w stadzie...

Żal tych starych ludzi. Pani Mucha, obecnie w randze ministra czegoś tam, już w ubiegłym roku wyrwała się przed orkiestrę. Tylko mało kto załapał, że ona tak przypadkiemo walnęła o planach pozbycia się problemu starych ludzi, którzy :"z braku lepszych zajęć przesiadują w przychodniach zdrowia". Coś z tymi starymi ludźmi przecież trzeba zrobić. Są dla waaadzy utrapieniem, bo ZUS jest już bankrutem, dofinansowanie do niego i do KRUS-u przekraczają już 75 miliardów złotych rocznie. Jak się waaadza pozbędzie kilku milionów emerytów i rencistów, to tutaj zaoszczędzą miliardy. Uzyskają zresztą sukinkoty jeszcze jeden plus. Miliony emerytów i rencistów raczej wyborcami złodziei, mafiozów, aferałów czy narkotycznych "legalistów" nie są. Nie są więc obecnej waadzy do niczego potrzebni. Miliardy złotych zaoszczędzone na tych niepotrzenych waadzy scorowanych, starych ludziach, szybciutko przeleją na konta bankierów, bo odsetki już stanowią prawie 40 miliardów zł rocznie, a będą przecież tylko się zwiększać. Rostowski potrafi jedynie przelwać z pustego w próżne. A od tego jeszcze nikomu nie przybyło. Teraz przed końcem roku wykupuje jedne obligacje, aby je sprzedać w styczniu. Ciekawe jaki idiota je kupi.
No i ktoś musi przecież sfinansować już nie tylko dwukrotnie bogatszą Grecję, ale i czterokrotnie bogatsze Włochy. A kto to zrobi nie pytany i nie proszony, jak szef prezydĘcji unijnej?
...
Niedzisiejszy (23:10)
35 komentarzy



19 grudnia 2011

Wczorajsza wiadomość dnia, iż jedna z platform wiertniczych na morzu Ochockim, w pobliżu Sakhalina zatonęła i zaginęło kilkudzięciu członków załogi - spowodowała u mnie przypływ wspomnień. Nieodległych wspomnień. Cóż, znowu mi się udało. Mogłem i ja tam być z nimi, gdybym nie zrezygnował w maju ze swego kontraktu...
Jako, że blisko półtora roku pracowałem dla amerykańskiego koncernu naftowego w rejonie północnego Pacyfiku, chciałem trochę wam przybliżyć ten kraniec swiata. Poza krótkimi wizytami w Korei, Malezji i na Alasce, zdecydowaną większość czasu spędzałem w dalekowschodniej Rosji, szczególnie na wyspie Sakhalin i na Syberyjskim wybrzeżu Pacyfiku...

To widok na jedną z platfom, zdaje się, że wydobywczych w pobliżu Sakhalina. Słabo ją widać w oddali, trzeba się naprawdę dobrze przyjrzeć. Jest oddalona około 30 kilometrów od brzegu. Na platformie (i na wszystkich polach naftowych) był całkowity zakaz robienia jakichkolwiek zdjęć. Zresztą nie tylko na platformach czy na polach naftowych...
 
Nieco chaotycznie, ale tak mi się powklejały te zdjęcia. Żeby zmienić ich układ musiałbym wszystko zapisywać od nowa. Niestety Onet nie daje zbyt wiele miejsca, ani komfortu przy układaniu stron bloga...
Zacznijmy od tego, że mimo 70 lat bolszewickiego komunizmu, bardzo wielu Rosjan deklaruje się jako ludzie wierzący, co niedzielę chodzący do cerkwi. Jest to o tyle ciekawe, że również bardzo wielu z nich deklaruje sympatię do komunizmu, Lenina czy nawet Stalina niekoniecznie w tej kolejności....
To, co wyróżnia się w krajobrazie szarych, paskudnych blokowisk rosyjskiego Dalekiego Wschodu to właśnie pstrokatej urody, monumentalne cerkwie. Widać, że bardzo zadbane i odnowione....
 

Powyżej w Chabarowsku, ta poniżej na Sachalinie, w Juzno-Sachalinsku...
Najbardziej zaskoczyła mnie przed jedną z cerkwi - ławeczka. Dla żebraków. Widziałem jak żebracy siedzieli sobie na niej, a pop przynosił im wodę do picia...


 Tu jeszcze jedna w zimowej scenerii Chabarowska. W połowie kwietnia...
A obok tej cerkwi był jakiś pomnik i nazwiska budowniczych komunistycznej Rossiji z czerwoną gwiazdą...
  
W dzisiejszej dalekowschodniej Rosji powstało wiele butików i perfumerii z markowymi ciuchami i kosmetykami. Śmiesznie wyglądają światowe firmy w budynkach podobnych raczej do osiedlowego warzywniaka, niż ekskluzywnych magazynów....
Pamiętające lata komuny uniwermagi , gdzie lud roboczy dzięki wspaniałomyslności Komitetu Centralnego KPZR, zaopatrywał się w niezbędne do przeżycia artykuły, pozamieniały się w sieć wysokiej klasy butików z markową odzieżą, obuwiem, elektroniką, niesamowitym bogactwem złotej biżuterii i ogromnym wyborem markowych kosmetyków.

  
 To hotel Sapporo w Juzno-Sachalinsku. Stąd do Sapporo niespełna 100 kilometrów. 
Branża hotelowa jest jedną z niewielu dziedzin na Dalekim Wschodzie Rosji, która świetnie się rozwija. Przybywa tu wielu biznesmenów i naftowców z całego świata. Hotele z zewnątrz nie wyglądają jakoś szczególnie zjawiskowo, ale w środku pełen najwyższych standardów luksus. Zapewniam, bom w niejednym hotelu mieszkał, w niejednym kraju na świecie. W hotelu Gagarin w Juzno jest na 4 piętrze coś w rodzaju dżungli, gdzie można podziwiać tysiące papug i innych egzotycznych ptaków, motyli i różnych płazów. O standardach typu pełnowymiarowy basen, kryte korty tenisowe, sauny, jaccuzi, restauracje z kuchnią z całego świata itp typowe standardy nie będę nawet wspominał. Ceny w tych hotelach są horrendalne. Nam, zwykłym pracownikom wynajmowano najtańsze pokoje, w których standard nie odbiegał od europejskiej 5-cio gwazdkowego, kosztował około 200 euro za noc. Ile kosztowały i co było w pokojach dla biznesmenów i kadry zarządzającej - nie potrafię sobie nawet wyobrazić...
Hotele to gigantyczna pralnia pieniędzy miejscowych grup przestępczych. W hotelu , w którym zazwyczaj zatrzymywaliśmy się w drodze na pola naftowe lub z powrotem, kolega Irlandczyk był świadkiem strzelaniny. Już wracał po kolacji, gdy kilku facetów kaukaskiej urody wyciągnęło pistolety i zaczęło ostrzeliwać recepcję, za którą ukryli się koreańscy ochroniarze tegoż hotelu. Po tygodniu hotel poszedł do remontu, a otwarł się już pod nowym szyldem i nowym właścicielem. Tak się w dzisiejszej Rosji robi "przetarg" ograniczony...
  
A to centrum Chabarowska jeszcze zimową połową kwietnia, ale już reklama majowego "Dnia Zwycięstwa". Dzień 9 maja jest tu bowiem hucznie obchodzony jako :" zwycięstwo nad faszyzmem". Czemu akurat nad faszyzmem, a nie niemieckim Narodowym Socjalizmem? Zgodnie z instrukcjami wielkiego sowieckiego patrioty Józefa Stalina, tak poszło w świat i tak jest nadal w malutkich główkach, nie tylko przecież rosyjskich, kultywowane. Idee Stalina i jego gebelsowska propaganda - wiecznie żywe...
  
Jednak tęsknotę za czasami komunizmu najlepiej widać na ulicach Juzno-Sachalinska na wyspie Sachalin. Tu wciąż wiele ulic nosi nazwy związane z komunizmem. Poniżej tabliczka z nazwą : Kummunisticzeskij Prospiekt. Chyba nie trzeba tłumaczyć z rosyjskiego...
A przy okazji mozna sobie zobaczyć fragment rosyjskiej ulicy i szare, brudne automobile...
A w nich szarzy, przygnębiający ludzie. Wkurzające było, gdy trzeba było czekać na przejściu na zielone światło. W przejeżdżających samochodach czy autobusach WSZYSCY patrzyli się na ciebie badawczym , ponurym wzrokiem bez wyrazu. Było to nieprzyjemne...
Większość z tych nieco nowszych, czyli kilku, kilkunastoletnich samochodów ma kierownice z prawej strony. Zauważyłem wśród stojących na światłach samochodów, że średnio około 8 na 10 samochodów jest sprowadzonych z pobliskiej Japonii. Nie ma tu jednak importu prywatnego. Pytałem czasem rosyjskich kolegów pracujących na polach naftowych, posiadających japońskie bryki, jak je kupili. No kupili je od dilera. Pytałem czy sami mogliby pojechać i kupic sobie, że przecież byłoby dużo taniej. Śmiali się ze mnie. Pojechać tak, mogliby to żaden problem, ani jakoś zbyt drogie. Ale obrót samochodami jest zarezerwowany dla mafii samochodowej i nikt by nawet nie próbował pomysleć, żeby samemu sobie auto sprowadzić. Bowiem czysto teoretycznie każdy by mógł...
Nie przeszkadza to im absolutnie. Jednak natychmiast po zakupie auta przerabiają je na swój rosyjski sposób. Auto po pierwsze może być bez silnika, bez kół, bez kierownicy, bez dachu, ale musi mieć wszystkie przyciemniane szyby. To pierwsza rzecz jaką Rosjanie robią po zakupie samochodu. Zaciemniają szyby. Tego typu warsztatów jest tu multum i mają pełne ręce roboty. Drugą koniecznością jest tuning silnika polegajacy najczęściej na przedziurawieniu tłumika i auto już wydaje z siebie ulubiony dla rosyjskiego ucha głośny, warczący dźwięk. Bo te durne japońce to po cichutku jeżdżą....
  
W samym sercu tego wielkiego miasta "stait statuja".  Myślę, że oczytanym czytelnikom którzy zaszczycają swoją obecnością mojego bloga nie muszę wyjaśniać kto zacz. Młodym z dużych miast, nazwisko tego kryminalisty i tak nic nie powie, więc wyjaśniał nie będę...  Teraz o klimacie. Klimat jest tu dziwny. Są jakby dwie pory roku. Lato i zima. Wiosny i jesieni jest około 2-3 tygodni. I wbrew pozorom, lato jest tu całkiem gorące. Zima kończy się tytaj w połowie kwietnia i zaczyna wiosna. Wiosna trwa około 2 tygodni i przechodzi w lato. Zatem lata jest tu więcej niż w Europie srodkowej. Około 5 miesięcy. Zapewniam, że może nie tam na dalekiej Syberii, ale tereny na wysokości geograficznej podobnej do Polski są całkiem upalne. I to niemal całe 5 miesięcy! Sam nie mogłem uwierzyć, gdy wracając z po miesiącu z breaku (z miesięcznych wakacji)wylatując z zimowego ,wracałem do Chabarowska czy Juzno na Sachalinie w sam środek lata. temperatury już w połowie maja były rzędy 24-28 stopni. Od czerwca rzadkością były dni z temperaturą poniżej 26 stopni. Sam widziałem w okolicach Chabarowska ogromną (jak to w Rosji) plantację ... arbuzów. Oczywiście olbrzymich, rosyjskich arbuzów. W połowie września były żniwa tych owoców i przydrogowe plantacje były okupowane przez chętnych nabywców...
Za to zima również nadchodzi bardzo szybko. Jeszcze w połowie października, spotkaliśmy się wtedy całą grupą w Chabarowsku wracających na pola . Porozrzucani po różnych hotelach , nasz szef Amerykanin umówił nas wszystkich w jednej knajpce na kolację. Proszę sobie wyobrazić, że wracaliśmy z kolacji spokojnym spacerkiem zwiedzając miasto nocą. Była 22.00 i na termometrze widniało 22 stopnie! I naprawdę było cieplutko i przyjemnie sobie spacerować w koszulce z krótkimi rękawami. Pytałem Rosjan czy to jakaś anomalia? Twierdzili, że to normalna temperatura o tej porze roku. Ale że za 2 tygodnie będzie już padał śnieg!
I to jest w tym rejonie świata niesamowite. Tu nie ma jak u nas pytania jaka bedzie zima, jakie będzie lato. Tu nadchodzi po prostu nieuniknione i pewne jak smierć i podatki. Początek listopada zaczyna sypać śniegiem. Po kilku dniach przestaje topnieć, bo temperatury z małymi wahaniami coraz to nizsze, aż gdzieś od połowy listopada już jest ten snieg zimowy, który zostaje stopniowo zasypywany coraz świeższym. Od grudnia raczej trudno liczyć , że temperatura wzniesie się powyżej -10 w dzień, a nocą bywa różnie. Nawet blisko - 50.
Choć pamietam Jednego z mechaników na polu. Początek stycznia, piekne słoneczko i mróz jakby zalżał nieco. W słońcu było może z -8 stopni. A ten w rozpietej koszuli idzie jakby srodek lata. Tylko sapnął: "Żarko!". (gorąco)...
Pamiętam zeszłoroczny koniec grudnia w Chabarowsku. W dzień -38. Na szczęście nie wiało i szczękając zębami pod szalikiem dało się przejść od taksówki do hotelu. Gdy po 2ch godzinach chciałem dojść do sklepu po piwo na drogę, całe 100 metrów, myślałem , że nie dojdę. Chciałem zadzwonić po taksówkę, ale wizja wyciągania z kieszeni rąk na ten 40 stopniowy mróz i wybierania numeru spowodowała że zawziąłem się w sobie i doszedłem do sklepu. Nie kupiłem piwa, tylko mocny koniak. I jakoś dotarłem z powrotem do hotelu. Piwo zamarzłoby po drodze...
Za to wczesna wiosna jest okropna. Nad samym Amurem nie da się wysiąść z samochodu, bo w powietrzu krążą miliardy jakichś muszek, wpychających się wszędzie. Stare baby na wsiach chodzą z wiąchą jakiejś zieleniny i tym się bez przerwy wachlują. Inaczej się nie da...

A to widok parku latem w tymże Chabarowsku. Upał 30 stopniowy, a to połowa września...

  

Chabarowsk to do początku lat 90-tych miasto zamkniete, strefa wojskowa. Większość budynków wygląda w tym mieście jak zwykłe wojskowe koszary. Albo duże bunkry. Jednak i tu coś się zmienia, powstają nowocześniejsze budynki...
Chabarowsk leży zaledwie kilkanaście kilometrów od chińskiej granicy. Przy wyjeździe z miasta jedyną drogą federalną w stronę pobliskiego Komsomolska (bliziutko, jakieś 500 kilometrów) można zobaczyć przeogromny radar. Moznaby powiedzieć radarzysko. Jego wielkość widać dopiero wtedy, gdy ujrzymy go w asyście pobliskich bloków mieszkalnych ( a może koszar, trudno to tutaj odróznić) Wygląda to tak, jakby stały 3 pudełka zapałek obok wielkiego budzika. takie skojarzenia mi się nasunęło gdy widziałem ogrom czaszy tego radaru w porownaniu do 10 piętrowych wieżowców. A widziałem już przecież przeogromne czasze anten satelitarnych w Psarach koło Kielc. Czasze wielkości boiska piłkarskiego. Czasza tego rosyjskiego radaru była jeszcze większa. Wszystko po to, aby śledzić przyjaciół Chińczyków. Nie robiłem zdjęć , bo nie wolno. W Rosji wciąż wielu rzeczy nie wolno, nawet internet jest cenzurowany...
  
A to koszmarek architektury. Niby dla dzieci, ale architektonicznie szczyt kiczu...
Tego typu potworków jest w tym nowobogackim mieście znacznie więcej. 
W pobliżu tego sklepu z zabawkami jest poczta. Wchodzi się tam po 4 czy 5ciu schodkach. Wracając ze spaceru po mieście do hotelu, widzałem zabawną scenkę rodzajową. Trzech miejscowych meneli siedziało sobie przed budynkiem poczty i piło jakieś wynalazki z butelki. Spokojnie sobie wrzeszczeli do siebie, bo widocznie wynalazki rzucają się nie tylko na wzrok, ale i na słuch, gdy imprezę na schodach przerwało im przybycie radiowozu. Ruskie radiowozy to śmiech na sali. Jeszcze chyba z czasów Breżniewa. Mniejsza o to. Dwóch milicjantów wyszło z pojazdu i podeszło do degustatorów. Jeden z nich chyba nieco trzeźwiejszy, a może o zdrowszych nogach, próbował dać dyla. Niestety, nogi mu się na schodach poplątały i gdzieś od trzeciego schodka zaczął lecieć lotem koszącym. Koszącym wszystko na swej drodze. Podejście do niezwykle twardego lądowania wypadło mu na wysokości takiego postumentu pod kioskiem z gazetami. Robią takie postumenty, gdyż szybko topniejacy śnieg krótką wiosną, zalewa tu wszystko, a studzienki kanalizacyjne nie nadążają z odbieraniem wody. Gościu, jak to zwykle pijany, miał niezwykłe szczęście. Twardo lądując łbem jakoś tak wdzięcznie wszedł między pręty tego postumentu. Parę centymetrów wyżej lub nizej, a łeb by sobie powaznie rozwalił. Ciekaw byłem dalszego ciągu wydarzeń. Milicjanci odstąpili dwóch pozostałych niekontaktujących, a zajęli się uciekinierem. Niestety, nie było to proste. Facet zaklinował się na amen. Sprawdzili czy żyje, obracając go przy pomocy butów. Udało im sie go obrócić całego, z wyjątkiem zaklinowanej głowy. Facet nie reagował ani na prośby, ani na groźby, ani na uderzenia pałą. Zaklinował się i już. Dopiero wtedy milicjanci poszli do radiowozu i załozyli gumowe rękawice i zdecydowali się dotknąć łba delikwenta stopniowo go uwalniając z prętów. W tym czasie dwóch pozostałych delikwentów zaczęło jarzyć co się dzieje. Coś poszeptali do siebie i zaczęli schodzić powolutku ze schodów. Nie bardzo wypadało się przy Panach Władzy śmiać, ale myślałem, że pęknę, gdy widziałem tych dwóch cudaków. Spletli sobie wzajemnie rączki na przemian i zaczęli schodzić z ogromnych dla ich stanu schodów. Jeden schodek w dół, jeden schodek w górę. Z taką dozą nieśmiałości...
Wyglądali jak niezdarnie tańczący " Jezioro Łabędzie". 2 schodki w dół, balans ciała w tył , więc dwa schodki w górę. Tak próbowali zejść z tych kilku schodków chyba z 5 minut! W końcu im się udało zejść z tych schodków, poczuli pewny płaski grunt pod nogami, więc złapali się pod pachy i dreptali już pewniej, tylko chwiejąc się na boki i zataczając spore koła. Milicjantom w końcu udało się odklinować łeb delikwenta spod kiosku, złapali go za ręce i nogi , następnie rozbujali i wrzucili do śmiesznego radiowozu jak przycięzki dywan.

Dużo o mieszkańcach tego kraju powiedziało mi zachowanie ludzi widzących ten incydent. Ludzie obserwujący ukradkiem tę scenę, coś tam pomamrotali do siebie i czujnie się rozglądając rozeszli się. Nie było typowego w innych częściach świata zbiegowiska i żywego dyskutowania na ulicy w takich sytuacjach. Ludzie w tym kraju bardziej boją się milicji niż różnych grup mafijnych. Twierdzą zresztą, że milicja to najgorsza mafia w ich kraju...

 
Przybywając na pole naftowe na początku marca zastałem taki przygnębiający widok. Snieg, snieg, śnieg wszędzie. Biało i zimno. Zamknięty obszar, absolutny zakaz opuszczania obozowiska. Standard accommodation dobry, ale nie jakiś rewelacyjny, szczególnie pamiętając standard hoteli w dużych miastach. Niemniej Rosjanie byli zachwyceni. Żarcie różne, w różnych miejscach. najlepsze na platformach i w terminalu naftowym. Kiedyś cały miesiąc spędziłem na terminalu i takiej  wyżerki nie miałem nigdy i niegdzie w życiu! Nawet ciastka cały dzień do wyboru do koloru. Z tego dobrobytu przytyłem w miesiąc 8 kilogramów, a kawiorem, krewetkami i krabami rzucaliśmy się dla żartów...

Dziwaczne podejście do zycia Rosjan. Zupełnie nietypowe. Pewnego poranka wyczytałem w internecie, że na pobliskim lotnisku rozbił mały samolot , a chyba osiem osób zginęło, w małe dziecko. Pobliskim , bo to jakieś 700 kilometrów od nas. Mówię o tym w sekretariacie, gdzie byłem z jakimś papierem do podpisu. O! Tak? I tyle było dyskusji na ten temat. Mimo, że i nasi ludzie tam czasemprzez to lotnisko latali. Zero zainteresowania  , zero empatii czy współczucia. No cóż, mieli pecha. Bywa...
Któregoś ranka kierowca przywiózł Norwega pracującego u naxs w biurze. Opowiiada, że przejeżdżał obok przewróconego autobusu, który miał wystrzał opony w nocy. Wiózł ludzi do pracy w kopalni złota. 36 osób. Wszyscy zmarli z wyziębienia w 45 stopniowym mrozie. Na nikim w biurze poza mną , nie zrobiła wrażenia ta in formacja. W tak wielkim kraju katastrofy są nieodłączną częścią ich życia. Tu nikt zbyt długo nie rozpacza nad rozlanym mlekiem. Tak ja rozumiałem ich obojętne reakcje wobec różnych tragedii. To ja byłem dla nich dziwolągiem, przejmującym się cudzym nieszczęściem...
  
Z olbrzymich bezkresnych przestrzeni Syberii mozna zdać sobie sprawę dopierow czasie lotu samolotem. Latając często z Irlandii na Sachalin, leci się nad całą Europą. Widać z góry miasta, pola, lasy, większe wioski, drogi itp. infrastrukturę . Od Moskwy lecąc na wschód widać tylko gołą, nieskażoną, surową przyrodę, z rzadka jakieś ślady ludzkiej działalności. Za Uralem widać już tylko śnieg i lód. Latem jakieś rzeki, rachityczne lasy. ŻADNEJ cywilizacji. Żadnych miast, dróg. Niczego. I tak przez całe 9 godzin lotu wielkim Boeningiem. Dopiero ten obraz daje wyobrażenie o potędze ogromu syberyjskiej pustki. Sama Syberia to wielkość dwóch Europ. A ludzi tu mniej żyje niż w Warszawie. Ktoś, kto się boi w perspektywie dziesięcioleci globalnego ocieplenia i związanych z tym implikacji - powinien zobaczyć tę olbrzymią przestrzeń do zagospodarowania przez człowieka... 

Jadąc przez Syberię samochodem mija się bardzo rzadko jakiąś osadę czy wioskę. Tam chyba nic się nie zmieniło od czasów cara Mikołaja. Czarne, drewniane domy zrobione byle jak, z desek. Pokryte jakąś smołą czy cymś w ten deseń. Domki te zostają zasypane śniegiem zimą aż po sam dach i ten snieg je uszczelnia od zimna na zewnątrz. Jeśli ktoś jeszcze mieszka w tych chałupach, to wykopuje sobie ścieżkę do drogi tylkoi takie dziwne wnęki, które początkowo nie wiedziałem do czego służą. Dopiero, gdy przejeżdżając przez jedną z tych wiosek, powolutku, bo łatwo tam wpaść na wytaczającego się "farmera" nagrzanego od środka, zobaczyłem jak z jednej z chałup wyleciał gostek, zdjął spodnie i nawalił do jednej z tych wnęk. Przy 30 stopniowym mrozie! Może to niezbyt wygodna toaleta, ale na pewno tania i bez zadnych chemikalii czy nowoczesnego systemu odprowadzamnia scieków. I bez papieru toaletowego...

 
I znów wracamy do Sachalińska i uwielbienia tutejszych mieszkańców dla wszystkiego związaniego z komunizmem. Z niezwykłym pietyzmem ci ludzie kultywują tu pamięć o tej zbrodniczej ideologii. Próbowałem zrozumieć ten masochistyczny pęd do gloryfikowania zbrodniczej przeszłości. Pamiętam jeden z meetingów na polu, gdy szef, Amerykanin, oznajmił, że w dniu jutrzejszym jest święto rosyjskiej niezawistimosti (chyba w połowie listopada) i w związku z tym będzie krótszy dzień roboczy i kolacja połączona z występami jakiejś zaproszonej grupy tanecznej. Okazało się, że ta informacja nie wywołała spodziewanego entuzjazmu wśród Rosjan lubiących przecież nieróbstwo, dobre żarło i zabawę. Nieco skonfudowany szef pyta więc Rosjan o co chodzi? Pomylił daty, czy co? Jeden z Rosjan odpowiedział, że to dla nich żadne święto, bo wtedy Rosja została okrojona z innych części swego imperium, więc żaden powód do świętowania. Wielu wymruczało swą aprobatę dla tego poglądu. Tak, oni wciąż wspominają czasy świetności sowieckiego imperium. Wspominają czasy, gdy benzyna na stacji kosztował 6 kopiejek. teraz i tak o połowę tańsza niż w Polsce -  kosztuje 25 rubli! Któryś opowiadał jak raz w miesiącu latali na zakupy do Moskwy. Powrotny bilet kosztował 160 rubli, a tu, na Wostokie zarabiali prawie 900 rubli na miesiąc. 3 razy więcej niż w europejskiej części Rosji. Teraz powrotny bilet do Moskwy kosztuje 55 000 rubli i rzadko ktoś prywatnie leci. Zresztą służbowo też rzadko, bowiem większość rosyjskich pracowników mieszka w okolicznych miastach, w pobliżu. Najwyżej 1000 kilometrow od pola, więc niemal po sąsiedzku.... 
Kiedyś po porannym meetingu Ivan, jeden z tych twardogłowych Rosjan wzburzony relacjonował swym kumplom w biurze gdy wyczytał w internecie, że Afganistan domaga się odszkodowań za sowiecką inwazję i okupację. Z tego co zrozumiałem, to Afgańczycy powinni im być wdzięczni, że ich oswobodzili od kogoś tam. Ivan służył w Afganistanie...

  
Syberia bywa śliczna, szczególnie latem. Przepiekne zatoczki, góry, wąwozy, zakola rzek, jeziora. Niestety, są to tereny całkowicie poza jakąkolwiek strukturą. Skoro nawet drogi"naftowa" i trasa wzdłuż Amuru, ogromnej rzeki, są tylko wysypane jakimś żwirkiem. Nie ma mowy o asfalcie czy choćby utwardzeniu drogi, to o czym tu rozmawiać? Mafia rządząca tym krajem chce tylko zysków z ropy, a infrastruktura się przecież nie zwróci. Szefostwu w Moskwie, to do niczego niepotrzebne, a wydatki byłby wielkie....
To niedaleko tego miejsca, w małym paskudnym hoteliku przeżyłem swoje pierwsze trzęsienie ziemi. To znaczy solidne trzęsienie. Bo Sachalin należy do aktywnych sejsmicznie rejonów Ziemi. Słabsze wstrząsy i drgania są niemal bezustanne. Ale są to przeważnie drgania typu przejeżdżająca ciężarówka pod domem. Czasem nieco mocniejsze. Tamtego wieczoru siedziałem sobie spokojnie na krześle i coś tam robiłem na laptopie. I wtedy w ciszy najpierw dał się slyszeć jakby bardzo głośny szum wiatru. Nagle poczułem, że przechylam się w stronę okna. Musiałem się złapać stolika, bo bym upadł. Pierwsza myśl jaka przyszła mi do głowy, to że miałem jakiś bardzo silny zawrót głowy. Ale po chwili poczułem wychylenie w drugą stronę, "szum wiatru" jeszcze głośniejszy i tym razem wyraźnie wzlot do góry i dołu. Bardzo szybki. I wtem wszystko momentalnie ucichło i się uspokoiło. W hoteliku żadnej paniki, zresztą  większość podróżnych pewnie pijana w sztok, więc nawet nie poczuli. Rano dowiedziałem się był to wstrząs o sile 5,9 w skali Richtera. Dość silny, ale nie jakiś zabójczy. Ten "wiatr" który słyszałem, to był chrzęst pracującego budynku i ruchy ścian....

  
Właśnie z alkoholem to dość dziwne historie. O ile na terenach naftowych alkohol czy narkotyki były absolutnie zabronione, to wystarczyło, że wyjechaliśmy na urlop , w drodze do Chabarowska czy Sachalinska pierwsza napotkana po drodze szopa zwana sklepem, to od razu każdy z tych Rosjan zakupywał przynajmniej litra i popijał nim obiad! Coś niesamowitego. Ale gdy po miesiącu postu, bo na polu codziennie badali alkomatem, a po campie wieczorem chodzili z psem węszacym narkotyki - nic w sumie dziwnego. Niemniej alkohol jest tu jak u południowców wino. Na wyspie Sachalin na tereny naftowe jeździ się pociągiem. Całą noc. Do stacji Nogliki jest ponad 700 kilometrów i po torach pamietających Lenina jedzie się 14 godzin. ALe wagony kuszetkowe są bardzo wygodne i bezpieczne. Tylko 2 miejsca leżące, dość szerokie, można spać jak misio. Czasem nie było nas zagraniczniaków do pary, toteż jechałem z Rosjaninem i ZAWSZE Rosjanin do podawanej w pociągu kolacji, wypijał darowanego nam przez kolej, butelkę gruzińskiego koniaku. Ot tak, jak wodę mineralną. Kiedyś jechałem sam z naszej firmy tym pociągiem i jako współpasażer trafiła mi się piękna , młoda dziewczyna. Cholera, dziwne uczucie... Czułem się trochę jak bohater " Seksmisji" grany przez Stuhra. Pamietacie? "JA w windzie. Sam z gołą babą. I nic ... !"....

Kiedyś nocując w jednym z hoteli, który obsługiwał głównie, choć nie wyłącznie naftowców, na polecenie koncernu zabroniono podawania i spożywania alkoholu. Kiedyś na kolacji wpada 3 facetów, widać że w trasie, może na delegacji. No to goście zamawiają kolację, kelnerka odeszła, a pan wyciąga pół litra, banc w denko , prk zakrętkę i już polewa do metalowego kubka. Kelnerka się wróciła żeby mu zwrócić uwagę, że w tym hotelu się nie pije alkoholu. TRZEBA BYŁO WAM WIDZIEĆ WYRAZ TWARZY TEGO GOŚCIA. Założę się, że gdyby zamiast kelnerki obsługiwał go marsjanin z wielkimi czułkami, to nie zdziwiłby się bardziej. Co więcej, myślę, że żaden aktor na swiecie nie potrafiłby odegrać aż tak bezdennego zdumienia i zaszokowania na twarzy tego Rosjanina. Brak normalnego napoju podczas posiłku był dla niego tak całkowicie absurdalny, że wyraził to tylko taką mimiką, iż myślałem, że ze śmiechu spadnę z krzesła....

Co 3 miesiące musieliśmy jechać do Youzno na badania stanu zdrowia. Do tego dochodziła kontrola alkoholowa i narkotykowa. Myślałem, że już mnie w zyciu niewiele zaskoczy, ale życie wymyśla takie scenariusze, że głowa mała. Pierwsze badania na zawartość narkotyków w organizmie. Kierowca zawiózł mnie do kliniki i kazał czekać na panią doktor. Zebrało się nas 3 delikwentów i wychodzi pani doktor. Jedna z bardzo nieiwelu Rosjanek, która była pozbawiona jakiejkolwiek urody, no może krzyżówki urody ropuchy za starą krową. Duża, barczysta, z wyraźnym wąsikiem i ogromnymi łapami. Głosem nie znoszącym sprzeciwu każe nam iść do toalety, daje słoiczki. Ale nie ma, że nasikasz do słoiczka i przyniesiesz! Pani(?) idzie z tobą pod pisuar i patrzy czy to aby na pewno z twojego penisa szczyny lecą!
Nie wiem jakie sztuczki Rosjanie musieli wyczyniać, że aż taka kontrola była konieczna. Niemniej z jakichś powodów, pewnie psychicznych, jakoś nie chciało lecieć. Mimo, zem natężął się jak mogłem, żeby już tenupokażający akt mieć za sobą, a tu ledwo parę kropelek kapnęło. Wtedy, z tą panią(?) doktor przy pisuarze, patrzącej pilnie czy to aby ja szczam do tego słoika zrozumiałem opiero, dlaczego praktycznie nie ma męskich prostytutek. Tak mnie olśniło w tej publicznej toalecie. Pani(?) doktor w końcu zniechęcona czekaniem na Godota, czy raczej na normalny odlew wzięła tych parę kropel w słoiczku i wrzuciła tam jakieś patyczki. Z pogardą spojrzała na mnie i rzekła : 'mało..". I kazała dolać jeszcze. Jeszcze się nigdy tak nie sprężałem. Bałem się, że jak nie będzie na tyle, żeby patyczkom było dość, to pani(?) doktor, własnymi łapami niczym bochny chleba - wyciśnie ze mnie ile jej trzeba. Organizm sprężył się maksymalnie i parę kropel poleciało. Wtedy pani(?) doktor westchnęła z ulgą " Nu...". Chyba też nie lubiła wyciskania...

A tak przygnębiająco wyglądają z okien samochodu syberyjskie lasy zimą. Karłowate drzewka wyglądają jakby były zmarznięte. I tak przez ponad tysiąc kilometrów drogi. 
Na północy Sachalina, jadąc codziennie z campu na pole, mijaliśmy niesamowite drzewa. Wielkie, ale rosły nie w górę, tylko w .... bok.! Wyglądały jak wielkie czarne pająki. Urosły gdzieś do pół metra, a później konary "kładły się" i rosły w poprzek! Miało to swój sens, bo przyroda inaczxej niż ludzie robi wszystko z sensem. Te dziwaczne drzewa w zimie przysypywał śnieg i drzewo miało w zimie jak w igloo, całkowicie pod śniegiem...
 Co ciekawe, mimo pewnych niewygód lepiej po drogach Syberii jeździło się zimą. Na odcinku 1500 km jest tylko kilka miejsc, gdzie jest jakaś ( z naciskiem na słowo "jakaś) cywilizacja, więc za potrzebą trzeba niestety iść obok drogi. Faceci jednak mają się dużo lepiej. Paniom można tylko współczuć...
Co ciekawe, przy mrozie typu 35-45 stopni wiatr nawiewa co prawda kryształki śniegu z okolicznych wzgórz i lasów na drogę. Bo śnieg z chmur przy takich temperaturach nie pada. Przechodząc przez drogę chciałem się na butach "ślizgnąć" jak w czasach dziecięcych  każdy uwielbiał to robić. Na Syberii zapomnij. Ten śnieg jest jak papier ścierny. Nic go nie rozpuści. Dopiero wiosna. Nawet wielkie ciężarówki po naciśnięciu hamulców nie wpadają w poślizg, tylko niemal stają w miejscu. Nie ma obaw o poślizg. Ten ubity śnieg przykryty cieniutką warstwą kryształków śniegu ma większe opory tarcia niż najlepszy asfalt...
  
Rosyjski kierowca powiedział jedyną frazę angielską jaką znał. "Russian extreme". Lepiej bym tego nie okreslił. Długa droga przez mękę. Dobrze, że nasze samochody prawie nowe ( co roku koncern wymieniał na nowe) z napędem na 4 koła i 3,5 litrowe potężne silniki, a i tak była to droga przez mękę. Ja mogłem tylko współczuć kierowcom tych ciężarówek. Gdy ciężarówka zsunęła się z niewidocznej przecież drogi, bo zawiewający śnieg szybko zacierał ślady - to wydostać ją było fizyczną niemożliwością. Na tych przeogromnych terenach nie było oczywiście zasięgu jakiejkolwiek sieci komórkowej, a tylko nasi kierowcy mieli telefony satelitarne, które i tak nie chciały działać. Gdy taki nieszczęśnik zsunął się z drogi nie pozostawało mu nic innego jak tylko prosić przejeżdżających kierowców o poinformowanie spedytora czy firmy o jego sytuacji. Nie mógł opuścić pojazdu i jechać z nami np bo nie miałby po co wracać. Ponoć całe brygady złodziei jeździły i polowały na takie okazje. A nawet największa ciężarówka mogła na ogromnej Syberii po prostu wyparować....

  
Tu można sobie obejrzeć jak wczesną wiosną wyglądają te drogi. Jechałem wtedy z wyjątkowo fajnym kierowcą, który zamiast jakichś smętów rosyjskich, słuchał starego dobrego rocka. Było to rzeczywiście jak stukanie, ale na pewno nie do nieba...


Amerykanie próbowali zmienić coś z tą trasą. Wymyślili, że będziemy latać przez Nogliki, a później pociągiem do Youzno i do swoich krajów. Rzecz w tym, że pogoda w tym zakątku świata jest wyjątkowo zmienna. Rano piękne słoneczko, a za godzinę śnieżyca. Lub odwrotnie. Kiedyś załapałem się na taki lot. Pilot marudził, nie chciał lecieć, mimo, ze pogoda niemal idealna. Słoneczko, kilka małych obłoczków na niebie. Twierdził, że czuje śnieżycę. Śmiali się z niego. Niestety, nie oni z nim lecieli tylko m.in. ja. Jak przewidział, 15 minut przed lotniskiem (małym niczym aeroklub) rozpętało się śnieżne piekło. Jakby ktoś zanurzył ten helikopetr w mleku. Nie wiem jakie tam były przyrządy w tym wiertaliocie, czy na lotnisku - dość, że w końcu wylądował. Na szczęście był to helikopter na kołach, bo okazało się że wylądowaliśmy na drodze. Około 300 metrów od pasa lotniska. Nie pozostało pilotowi nic innego jak .... dojechać do lotniska na tych kołach. Trzeba wam było widzieć miny kierowców mijanych samochodów... Widok wart sfotografowania. Acz jeden kierowca jakiejś przedpotopowej łady nie był absolutnie zdziwiony, ani zaskoczony. Chyba już nie takie numery tu widział, albo sam był rosyjskim pilotem....

Widziałem wiosną, gdy już spora część śniegów stopniała, jak wielkie dziurska się odsłaniały w tej, na mapie trasie federalnej, a de facto zapyziałej, wiejskiej drodze. Kiedyś w jednej dziurze w ostatniej chwili nasz kierowca zauważył całego Volkswagena transita! Oczom nie wierzyłem, ale takie to było dziursko przeogromne...
Jeden z rosyjskich elektryków opowiadał mi niesamowitą przygodę jaką miał jego szwagier - kierowca ciężarówki. Jechał tą "autostradą" i nagle wpadł całym potężnym Kamazem do przeogromnej dziury w drodze. Cały wielki Kamaz! I co teraz? Wyjechać bez szans. Stwierdził, że nikt nie ukradnie, bo musiałby miec dźwiga portowego co najmniej. To pójdzie do wsi, zna teren przecież. Jak pomyslał, tak zrobił. Do wsi bliziutko jakieś 20 kilometrów. Po kilku godzinach dotarł, zawiadomił firmę i milicję, żeby sprawdzili czy kto tam się nie kręci. Wrócił po następnych kilku godzinach do ciężarówki, a tu ciężarówki nie ma! Za to jest dwóch wściekłych milicjantów, że robi ich w bambuko. Parę pał załapał, zanim zdążył ich przekonać, że przecież nie zmyślał by sobie takiej historii. Oni, że ukradli pewnie. On twierdzi, że niemożliwe, jak ukradli jak cały kamaz w dziurze... I tak się droczą, gdy nadjechał pług śniezny. Pług w tamtej krainie jeździ jeden. Tydzień jedzie w jedną stronę, potem zmienia się kierowca i jedzie następny tydzień w drugą stronę. Milicja zatrzymuje pługa, choć tym razem nie za przekroczenie prędkości. Pytają się czy nie widział Kamaza po drodze. Zanim kierowca pługa zdążył cokolwiek odpowiedzieć, wszyscy usłyszeli tylko taki chrobot zgrzytającego metalu i łuuup! Pług się zapadł aż po dach. Przerażony kierowca się drze, a milicjanci się śmieją. Pług stanął idealnie na wysokości szoferki Kamaza. Przez kilka godzin wiatr zasypał i dziurę i Kamaza. I tylko dzięki szczęśliwemu zbiegowi okoliczności - Kamaz znalazł się szybciej niż mógłby się znaleźć w innych okolicznościach....

A tu ponownie Sachalinsk i ulica Karola Marksa...

  
Współczułem obcokrajowcom lecącym do Moskwy z Sachalińska. Terminal krajowy i NIKOGO mówiącego po angielsku. Napisy informacyjne tylko cyrylicą. Moje szczęście, żem kształcony za komuny to i rosyjskiego się uczył przez kilka lat. Bukwy znał i panimał. Amerykanie, Irlandczycy czy Anglicy za chiny. Jak oni trafiali do swojego samolotu - nie mam bladego pojęcia...
Na rosyjskich lotniskach panuje niepodzielnie pełen twórczego niepokoju bałagan. Nikt nigdy nic nie wie. Stoisz spokojnie, czekasz na odlot swojego samolotu - żadnej informacji. Nie wiadomo czy odleci, czy poleci z nami pilot.
Kiedyś stoję sobie spokojnie, czekam na odlot, a tu pani woła że do Moskwy to szybko nada, do awtobusow. No dobra, idę. Stoję w kolejce. Ludzi jakieś 300 osób. Jeden autobus pojechał, drugi, trzeci. I wtedy pani oznajmia, że już wiecej awtobusow nie budiet. I koniec! A tu samolot na płycie już odpala silniki. Co robić? No jak to co! Paszli! Idi w samaliotu, bystro! No to lecimy. Przez płytę lotniska, między kursującymi autobusami, trąbiącymi wściekle wózkami z bagażami, kołującymi samolotami , wreszcie między lądującymi samolotami. Ja pierdzielę. Brakowało tylko pikujących i bombardujących Messerschmittów....

Ulica Lenina i pozostałe jeszcze od maja życzenia z okazji dnia zwycięstwa nad faszyzmem...
  
Zawsze gdy mnie pyatają: a jacy są Rosjanie, jacy są Anglicy, Irlandczycy, Arabowie, Murzyni itp odpowiadam niezmiennie : różni. Niemniej rozmumiem, że bywają cechy narodowe, grupowe, które w różnyc sposób wyróżnia tę akurat grupę od innej. Rosjanie to dziwny naród. Niby naród mający gdzieś prawo i uwielbiający łamać przepisy. Większych wariatów w samochodach niż w Rosji to nie widziałem. Żeby na ostry zakręcie na podwójnej ciągłej wyprzedzać samochód? Trzeba być albo idiotą, albo samobójcą. Tym bardziej, że ruch nawet na jedynej asfaltowej drodze dalekiego wschodu z Komsomolska do Wladywostoku , jest niewielki. Wystarczyłoby kilka sekund poczekać aż się minie zakręt i wtedy bezpiecznie wyprzedzać. To nie jest nawet ułańska fantazja, tylko czysty debilizm dla kilku sekund...
Ale gdy przychodzi do spotakania z władzą, stają się potulni jak baranki. I nie chodzi o jakąś wielką władzę . To może być pani kasjerka czy ochroniarz w supermarkecie. To moze być nawet pani sprzątaczka. Pamiętam scenę, która mnie zbiła z nóg. Staliśmy w kolejce rano do alkomatu, a tu pani sprzątaczka przychodzi i wali szmatą tych, którzy n ie załozyli "vahiłkow" czyli takich plastikowych worków na buty, żeby nie nabrudzić. I te ruskie chłopy jak dęby uciekały jak uczniaki niemal po scianach, żeby ich ta kobiecina tą szmatą nie trafiła. Z przerażeniem w oczach. Żaden nie zaprotestował, bo to ona była tu władzą. Na tej podłodze to była jej placówka, jej władza. Kierowca autobusu jest panem życia i smierci pasażerów. Zatrzymuje się tam i jedzie tamtędy, gdzie mu akurat z jakichś względów pasuje. I nikt nie zaprotestuje. Jakakolwiek nawet najmniejsza władza nad innymi powoduje służbistowski stosunek do innych. Pamiętam już któryś pobyt na jednym z pól, małe pole, wszyscy się znali. Rano rozmawialem z ochroniarzem o jakichś duperelach, z moim rosyjskim to o niczym poważnym się nie dało, a ochroniarze innego języka nie znali. I spotykam tego ochroniarza 3 godziny później gdzieś na polu i chwilka rozmowy, a on się mnie pyta czy mam "bumagę i propusk" czyli w żargonie czy mam przepustkę i jakiś dokument. Słucham, a uszom nie wierzę. No przecież mnie zna, wie kim jestem, co tu robię i na cholerę mu sprawdzić moje papiery? On mówi że taka jego służba. Noż ręce opadają. Po co? Czyzby się coś od rana w moim statusie zmieniło? Nagle mi dłuższe włosy urosły, czy zmienił się kolor oczu?

Zaraz po pierwszym przyjeździe poszliśmy z kolegą Irlandczykiem, z którym podróżowałem, na zakupy do supermarketu. Miałem niezły ubaw. Irlandczyk, typowy luzak, idzie sobie po sklepie, ogląda towary, a za nim dwa kroki dalej ochroniarz. On go nie widzi. Widzę ja i widzę tego, który idzie za mną. On tam wybrał sobie parę rzeczy, trzyma je w ręce. Ochroniarz po rosyjsku oczywiscie, że musi mieć koszyk. Irlandczyk pokazuje, że nie rozumie. Tamten wkurzony jak jeżozwierz każe jednej z uczennic dać mu koszyk. I przy okazji mnie. Irlandczyk nie rozumie, ale z niepewną i mniej luźną miną bierze ten koszyk. Wrzuca do niego zakupy, czyli 2 jabłka i jakieś ciastka, coś tam jeszcze i idzie do kasy. Ja miałem wieksze zakupy, więc trochę mi zeszło. On wyłożył zakupy na taśmie i przychodzi do płacenia. On patrzy na odrócony z drugiej strony ekran i próbuje przeczytać ile ma zaplacić. Próbuje rozczytać ruble jakiej są wartości, bo pierwszy raz widzi takie banknoty. Kasjerce jakby kto w gębę dał. Drze się na niego, żeby się pospieszył bo klienci czekają (choć czekałem tylko ja, pokazując że spokojnie mam czas). Rozkłada bezradnie ręce wkurzona i zaskoczona bezczelnością takiego klienta z piekła rodem, do stojącego oczywiście w pobliżu ochroniarza. Fochy stroi jakby to był jej sklep, a klient był jakimś namolnym akwizytorem. Irlandczyk zaczął już blednąć o co tu chodzi, tym bardziej że ochroniarz go bacznie i bezczelnie lustrował wzrokiem bez przerwy. W końcu bezceremonialnie rzuciła mu te zakupy na drugie nieczynne stanowiska i zaczęła mnie obsługiwać....
Żyjąc jeszcze za komuny w Polsce, nie byłem jakoś zaszokowany zachowaniem ekspedientki, zresztą nawet teraz w osiedlowych sklepikach w Polsce różnie bywa. Jednak dla rodowitego Irlandczyka wychowanego na boskim kulcie klienta w sklepie był to ogromny szok. Słyszałem jak później jeszcze w szoku, ledwo mu ustawiłem skypa, on już się żalił swojej dziewczynie jak tu w tej Rosji nienawidzą cudzoziemców. Nie wyprowadzałem go z błędu, bo i tak by nie zrozumiał, że tu ekspedientka jest panem i władcą, a nie klient....

Mnie się któregoś razu na Szeremietiewie wyrwało "dobre utra" do jakiegoś pogranicznika kontrolującego mi dokumenty. Cały zdębiał, poczerwieniał i coś tam zaczął gadać. rzecz w tym, że było już dawno po ósmej wieczorem a w Rosji pozdrawia się w okoliczności pory dnia. Jakaś pani mnie uratowała, powiedziała że jestem przecież cudzoziemcem, a to jedyne słowa jakie znam po rosyjsku. Z ruskimi urzędasami się nie żartuje. Oni nie mają poczucia humoru...
Kiedyś meldując się w hotelu nie miałem jakieś karteluszka z pola naftowego, gdzie pisze dokładnie gdzie i kiedy byłem, ile dni itp. Oczywiście z oficjalnym stemplem. Papiery to tu święta rzecz. I meldunek musi się zgadzać co do minuty. Dla pani recepcjonistki było szokiem, że ja mogę nie mieć karteluszka z jakimś tam fragmentem mojego pobytu w tym kraju! Mógłbym zgubić portfel, paszport, , rękę czy głowę, ale nie potwierdzenie pobytu! Dała się przekonać, żeby zadzwoniła do naszego biura i tam na szczęście była akurat Tamara, jedyna osoba w biurze znająca angielski, która musiała przyjechać do tego hotelu, przywieźć stertę papierów z biura potwierdzających moje zatrudnienie w Rosji, moje wizy (bo musiałem mieć dwie w tym wizę pracy) itp. Dowiedziałem się od niej, że recepcjonistka w takim wypadku ma obowiązek zadzwonić na milicję, a ci by mnie zwinęli za włóczęgostwo...

Ci Rosjanie, ktorzy pracowali, nienawidzili wręcz tych "nowych Ruskich". Szczególnie tych bogatych. Bowiem wiedzieli doskonale jak się w tych czasach w Rosji dochodzi do wielkich pieniędzy. Podczas gdy oni musieli ciężko pracować, z dala od swych rodzin całymi tygodniami, tamci się bawili i rozbijali super furami. To frustrujące dla społeczeństwa przyzwyczajonego do egalitaryzmu przez kilka pokoleń. gdy płynęlismy statkiem na jedną z platform (swoją drogą przepiekne krajobrazy widziane z morza) , przygladałem się wędkarzom  łowiącym w zatoce pod lodem. Zagadał do mnie jeden z Rosjan, pracownik coś jak nasze BHP. Gościu z wyższym wykształceniem, kumaty, uprawnienia przeciwpożarowe robił w Stanach, świetny angielski. Mówi do mnie:" popatrz. To nowobogaccy Rosjanie. Oni są tak zadufani w sobie, że myślą że nawet przyroda im podlega. Zobacz jakimi autami przyjeżdżają na ten lód. A w tym roku łagodniejsza zima (może minimalnie, ja tam żadnej różnicy nie czułem) to lód cieńszy. Ale oni nie słuchają się zwykłych ludzi, bo oni mądrzejsi. I już 10 tych bogaczy zatonęło w tym roku w tej zatoce. Razem ze swoimi furami...". Mówił to nie kryjąc się ze swą satysfakcją....

Inny Rosjanin, choć pochodzenia mongolskiego. Timur. Mówił mi kiedyś w zaufaniu, że Rosja to przej***y kraj. Mówi: "wszędzie bandyci, mafie, mordercy. Tu się nie da żyć....".
Za to zupelnie odmienne zdanie miała Tamara. Piękna Rosjanka. Wysoka, szczupła, o idealnej figurze. Lubiąca się atrakcyjnie ubierać. Spotkaliśmy się pewnego razu w Chabarovsku na kolacji, w trójkę w, z szefem maintenace'u - Amerykaninem. Ona była 2 lata w Stanach, w Nowym Yorku. Mówiła świetnie po angielsku z wyraźnym amerykańskim akcentem . Na pytanie Amerykanina jak jej się podobało w Stanach odparła po prostu , że wcale. Amerykaninowi mało szczęka nie opadła. "Jak to wcale?" Spytał. Odparła, że owszem poza New Yorkiem nie była nigdzie, ale te miasto moloch to taka miniatura Ameryki. Stwierdziła , że nie rozumie jak tam ludzie mogą żyć i że ona za żadne pieniądze by tam nie wróciła. Nie chciała wyjaśnić dlaczego takie ma zdanie. Też mnie te wyznanie zdziwiło, bo na polu odnosiła się bardzo sympatycznie do Amerykanów i trzymała z nimi sztamę, co nie było zbyt dobrze widziane przez pozostałych Rosjan....

Na jednym z pierwszych meetingów sekcji maintenace'u na jednym z pól, szef Brian pyta czy wczoraj były jakieś problemy na polu. Jeden z elektryków mówi, że przechodził obok generatora i była wichura, która zdmuchnęła z dachu drabinę, którą on omal w łeb nie dostał. Brian zdębiał. A co w taką pogodę robiła drabina na dachu??? Aleksjej, facet od pomiarów,  metr czterdzieści w kapeluszu, ze szkłami w okularach jak denka od słoika, mówi że on tak wrzucił tę drabinę. A po co? Pyta zaskoczony Brian. No, żeby nie ukradli. Ale przecież mogła spaść, jak właśnie wczoraj spadła i kogoś nawet zabić! " no to co" stwierdził filozoficznie Aleksjej ;"wtedy na pewno by tej drabiny nie ukradł..."


To fragment Sachalinska i widok na piękne, okoliczne góry....



  

Ktoregoś razu Aeroflot zgubił mój bagaż. Najgorsze, że to przy wjeździe do nich. W Chabarowsku na lotnisku czekam, a bagaż wziął i nie wyjechał. Zgłaszanie szkody to było 4 godziny spisywania najróżniejszych protokołów, przez 6 różnych osób. najgorzej, że zostałem tylko z kilkoma parami skarpet, slipów, laptopa i tego co na sobie. Nie robiłem ponownych  zakupów, bo przecież bagaż się znajdzie. Znalazł się już na drugi dzień, gdy ja byłem juz w drodze na Syberię. Zadzwoniłem z pola, okazało się że mają mój bagaż, żebym sobie po niego przyjechał. Bo Aeroflot nie dostarcza pasażerom zagubionego bagażu. I już. Proste. Nie będą byle komu wozić jego zafajdanego bagażu. Nawet przysłali faksa potwerdzającego tę okoliczność, bo wierzyć mi się nie chciało. I co teraz? Mnie z pola nie puszczą, bo to 3 dni straty, koszta podróżóży, osobodzień kosztuje koncern krocie, zresztą znowu się wytrząść na tutejszych "autostradach"? dzieki. No to zaczął się cały korowód, aby ktoś z rosyjskiego staffu  koncernu mógł na lotnisku odebrać mój bagaż. Wiecie ile trwało? 3 tygodnie! 3 tygodnie codziennych korespondencji, maili, faksów z Aeroflotem, żeby zwrócili mi mój zafajdany bagaż. Trzeba było nawet iść do rejenta w pobliskim miasteczku, aby potwierdził autentyczność mojego podpisu!!!
Gdybym tego nie przeżył, nie uwierzyłbym nikomu...

Typowe rosyjskie miasto-blokowisko. Oprócz samochodów sprowadzonych z Japonii widać tylko stare rosyjskie gruchoty....

  

Najpiękniejsza strona Rosji - to .... Rosjanki. 
Szliśmy kiedyś z jednym z amerykańskich kumpli przez Chabarovsk późnym popołudniem. Przechodząc głównym deptakiem miasta trudno było nie zauważyć setek, a może tysięcy pięknych dziewcząt i kobiet idących czy to z pracy czy na zakupy. Nie wiem, czy robiły to specjalnie, że się te najładniejsze pojawiały, gdyśmy szli na spacer przed kolacją? 
Amerykanin stwierdził, że z koncernu pracował już w 17 różnych krajach na całym świecie, z wyjątkiem Antarktydy. Twierdził, że tylu naraz tak pięknych kobiet, w jednym miejscu jeszcze nie widział i wątpi czy gdzieś kiedykolwiek jeszcze zobaczy. "tylko nie mów tego mojej żonie...". Żart, oczywiście, bo podziwiać autentyczną urodę Rosjanek, to przecież nic złego...

Niezwykle hucznie i radośnie obchodzi się tu Dzień Kobiet. To dla wszystkich kobiet w Rosji wielkie święto i choć w ten jeden dzień mają się czuć królewnami. Na polach naftowych w ten dzień, faceci we wszystkim wyręczali kobiety. Panie miały tylko w ten dzien ładnie wyglądać i pachnieć...

Inne typowo rosyjskie święto to dzień wracającego z wojska czy jakoś tak, zwany dniem bohatera. W ten dzień odwrotnie, to panie nadskakiwały facetom w niemal każdej dziedzinie. A może i w każdej...


Na zdjęciu para nowożeńców "Nowych Ruskich" wybiera się w podróż poslubną. Co ciekawe, spora część weselników z nimi. Lecą ze mną do Seula, a później do Singapuru....

 

Rosję niszczy rak przestępczości i wyjątkowo niska demografia. Ten kraj w tym tempie zniknie za 100 lat. Przyczyn jest wiele, niemniej zorganizowana przestępczość niszczy ten kraj najbardziej. To straszna zaraza.Na jednym z pól sam widziałem, jak to działa. Piękna , nowoczesna oczyszczalnia scieków. Inwestycja koncernu ponad 1,5 miliona dolarów. Dla małego pola zatrudniającego tylko około 300 osób. Grubo przewymiarowana i o możliwościach oczyszczania, o jakich Rosjanom się nie sniło. Odpowiedni urząd orzekł jednak, że nie przystaje do wysokich rosyjskich standardów, mogłyby zanieczyszczać wodę w jeziorze odległym o 60 kilometrów . Muszą zatem wozić wszystkie ścieki do miejscowej oczyszczalni. Oczywiście nie mogą wozić tych ścieków nowiutkimi amerykańskimi cysternami, bo te cysterny nie przystają do wyśrubowanych rosyjskich standardów. Zatem firma przewozowa jednego z miejscowych cwaniaczków zakupiła w Japonii kilka starych, zdezolowanych, przeciekających cystern i za ogromne pieniądze wozili te ścieki do miejscowej oczyszczalni, która z powodu zapchania wszelkich filtów od kilku lat, przyjmowała ten "towar" za ogromne pieniądze i .... wypuszczała je prosto do przepływajacej w pobliżu rzeki...
Żeby jeszcze tylko wywozili, ale oni za każdym wywozem cysterny obiechali 2 razy całe pole. Zeby było więcej kilometrów do doliczenia i żeby Amerykańce poczuli smród swojego gówna...

Amerykanie musieli kupić 6 ogromnych ciężarówke do wywozu z pola .... śniegu! Jakiś urząd orzekł, że ten śnieg po amerykańskiej stronie może być zamnieczyszczony (czym???) i ma być wywożony do oczyszczalni ścieków, za stosowną, bardzo wysoką opłatą. I całą zimę tych 6 wielkich ciężarówek plus dwie ogromne ładowarki ładowały tysiące ton syberyjskiego śniegu i wywoziły go ruskiej oczyszczalni, która po prostu zrzucała ten snieg do rzeki...

Nikt tak naprawdę nie wie, skąd się bierze bajeczne bogactwo co niektórych Rosjan. Opowiadał mi jeden z kolegów, jak wrócił kiedyś z Korei do Chabarovska i miał tylko dolary przy sobie. Przeszedł całe miasto i w żadnym banku ani kantorze nie mógł wymienić dolarów na ruble. Nikt nie miał, albo nie chciał wymienić. Chciał wziąc taksówkę dojechać kilkadziesiąt kilometrów do domu, to go taksówkarz wyśmiał. na co mu dolary? On ma ich dość, on chce tylko ruble! Dopiero po kilku godzinach szukania po całym Chabarovsku dotarł do jednego ze starych kolegów, który się nad nim ulitował i pożyczył mu kilka tysięcy rubli....

Innym przekleństwem jest alkoholizm wielkiej części Rosjan. Alkoholizm i brak perspektyw dobijają tę część Rosjan, którzy chcieliby żyć jak normalni ludzie. Mimo, że to mniejszość, to i tak w tym kraju nie mają szans...
Niedzisiejszy (18:44)