4 kwietnia 2008 roku w płockim więzieniu w
monitorowanej pojedynczej celi znalezione zostało ciało
Sławomira Kościuka – drugiego mordercy Krzysztofa Olewnika. We krwi
miał psychotropy, połamane żebra i otarcia na ramionach. Pomimo tych
śladów prokuratura uznała, że było to samobójstwo. Przyczyna?
Nieznana. Oficjalnie chodziło o to, że Kościuk resztę życia miał
spędzić w więzieniu.
Cztery dni później głodową śmiercią zmarł w krakowskim więzieniu Rumun Claudiu Crulica. Crulica rozpoczął głodówkę jako protest przeciwko jego aresztowaniu. Dopiero po jego śmierci okazało się, że był niewinny a zastosowany wobec niego areszt całkowicie bezpodstawny. Była to szczególnie dramatyczna śmierć, która odbiła się echem w całej Europie, oczywiście z wyjątkiem tuskowych mediów.
Nieudaną, na szczęście, próbę samobójczą ma też za sobą dziennikarz śledczy Wojciech Sumiliński, który targnął się na życie 30 maja 2008 roku w warszawskim kościele św. Stanisława Kostki – miejscu symbolicznym, bowiem to w tej świątyni msze za ojczyznę odprawiał bł. ks. Jerzy Popiełuszko. Samobójcza próba dziennikarza była związana z wystawionym dzień wcześniej nakazem jego aresztowania na podstawie zeznań ppłk. Leszka Tobiasza, byłego oficera WSI i WSW, który nie został pozytywnie zweryfikowany przez Komisję Weryfikacyjną ds. WSI. Dziennikarskie śledztwo w tej sprawie wykazało, że Tobiasz dopuścił się pomówienia i prawdopodobnie działał na zlecenie WSI, służby z którą bliskie związki ma Bronisław Komorowski.
W listopadzie tego samego roku samobójstwo popełnił 34.letni funkcjonariusz CBŚ. Ciało policjanta w jego domu w Ostrowi Mazowieckiej znalazł przełożony. Przyczyna pozostaje nieznana.
2009 – wstęp do tragedii?
W nocy z 18 na 19 stycznia 2009 roku w monitorowanej całą dobę celi znaleziono powieszonego trzeciego mordercę Krzysztofa Olewnika – Roberta Pazika. I tym razem prokuratura uznała, że Pazik targnął się na swoje życie. Wątpliwości rodziny mordercy, która mówiła, że Pazik bał się przeniesienia do płockiego więzienia i mówił wprost, że to oznacza dla niego śmierć, nikt nie słuchał. Dziś już wiadomo, że wszyscy mordercy nocami byli wyprowadzani ze swoich monitorowanych cel i wywożeni w nieznanym kierunku. Przed świtem wracali za kratki. I chociaż po powołaniu Komisji Śledczej pojawiły się opnie biegłych wskazujące, że mordercom Olewnika ktoś mógł pomóc, nadal obowiązującą wersją jest „samobójstwo”.
Również 19 stycznia swym domku letniskowym w Owczygłowach koło Obornik powiesiła się oficer ABW – ppłk. Barbara P. W czerwcu tego samego roku prokuratura umorzyła śledztwo w tej sprawie. Nikt nie zwrócił uwagi, że podpułkownik Barbara P. popełnia samobójstwo bezpośrednio po rozmowie z przełożonymi z delegatury ABW w Poznaniu i centrali w Warszawie. W liście pożegnalnym oskarżyła szefów o mobbing. Nieliczni dziennikarze podnieśli, że Barbara P. odpowiadała w służbach za sprawy finansowe. Dlatego miała być przesłuchiwana przez nowe kierownictwo służb, szukające dowodów na bezprawne działania szefów ABW w czasach rządów PiS: Witolda Marczuka i Bogdana Święczkowskiego. Opinia publiczna o jej śmierci a tym bardziej o przyczynach targnięcia się przez nią na życie praktycznie nie została poinformowana.
W nocy z 12 na 13 lipca 2009 „samobójstwo” popełnił Mariusz K. - strażnik, pilnujący w więzieniu Wojciecha Franiewskiego – mordercę Krzysztofa Olewnika, który zabił się jako pierwszy. Rzeczniczka Służby Więziennej Luiza Sałapa powiedziała, że według niej oba zdarzenia nie mają nic wspólnego. Bardzo szybko „okazało się”, że strażnik miał „problemy finansowe” – klasyczną „przypadłość” samobójców, którzy za dużo widzieli lub wiedzieli.
W sierpniu tego samego roku samobójstwo popełniło dwóch więźniów osadzonych we więzieniu w Toruniu. Niecały miesiąc później spacerująca grzybiarka znalazła w samochodzie zaparkowanym na leśnym parkingu ciało 41.letniego mężczyzny. Okazało się, że to zwłoki rzecznika prasowego toruńskiego więzienia. Miał podcięte żyły. Prokuratura uznała, że było to samobójstwo.
Do szczególnie bulwersującego samobójstwa doszło 23 grudnia. W swoim podwarszawskim mieszkaniu zabił się Grzegorz Michniewicz – dyrektor Kancelarii premiera Tuska, członek rady nadzorczej PKN Orlen. Przez jego ręce przechodziła cała korespondencja kierowana do premiera, w tym tajna. Według prokuratury Michniewicz „powiesił się sam” na kablu od odkurzacza – „przez nikogo nie zastraszony ani nie namówiony”. Co istotne, żaden śledczy nie zwrócił uwagi, że Michniewicz dosłownie na kilka godzin przed śmiercią planował wyjazd na święta do żony a jego nastrój zmienił się nagle – ostatni rozmówca Michniewicza twierdził, że był on czymś tak przerażony, że dosłownie szlochał. Tej śmierci nikt nie powiązał z faktem, że doszło do niej w trakcie badania przez prokuraturę ewentualnego przecieku z kancelarii premiera ws. afery hazardowej. Nikt też nie zwrócił uwagi na to, że właśnie 23 grudnia z zakładów w Samarze wrócił „wyremontowany” TU 154M, w którym 10 kwietnia zginął prezydent Lech Kaczyński.
Rok 2010 przyćmiony został jedną z największych tragedią w historii Polski od czasu II wojny światowej - ale również w nim miały miejsce liczne tzw. samobójstwa.
3 stycznia w gdańskim więzieniu zmarł Artur Zirajewski ps. „Iwan”- płatny morderca, jeden z głównych świadków w sprawie morderstwa gen. Marka Papały – według pierwszych informacji miał się otruć po otrzymaniu tajemniczego grypsu. Na łamach „Gazety Wyborczej” minister Krzysztof Kwiatkowski zdementował te doniesienia i powiedział, że przyczyną śmierci przestępcy był „zator płucny”.
7 kwietnia samobójstwo popełnił strażnik z więzienia w Malborku. Przyczyny tej śmierci nie zostały wyjaśnione a dramat strażnika został zapomniany po tragedii narodowej z 10 kwietnia.
27 kwietnia znaleziono ciało chorążego Stefana Zielonki – szyfranta polskiej armii. Początkowo społeczeństwu próbowano wmówić, że chorąży Zielonka popełnił samobójstwo, ale wersja ta do tego stopnia nie trzymała się kupy, że rychło ją zarzucono. Śmierć polskiego szyfranta ostatecznie pozostała niewyjaśniona. Dziś, po prawie dwóch latach od znalezienia jego ciała nie wiadomo czy Zielonka zabił się sam, czy ktoś mu „pomógł”, ani nawet, kiedy zgon nastąpił.
W pierwszych dniach czerwca przed jednym z marketów spożywczych w Opolu znaleziono wciśnięte pomiędzy przednie i tylnie siedzenia samochodu zwłoki dr. Dariusza Ratajczaka – historyka, zaszczutego za opisywanie poglądów naukowców kwestionujących holokaust. Policja uznała, że było to samobójstwo, pomimo licznych zeznań świadków a także nagrań z monitoringu przed sklepem, wskazujących, że Ratajczak mógł zostać zamordowany.
4 września pod krzyżem papieskim samospalenia usiłowała dokonać 72-letnia kobieta, która w ten sposób chciała zaprotestować przeciwko złemu leczeniu swojej córki. Tym razem próba samobójcza była nieudana, ale poparzeniu uległo aż 60 proc. jej ciała.
26 maja samobójstwo popełnił znany aktor Edward Żentara. Oficjalna przyczyna? „Rozterki sercowe” i problemy w teatrze, w którym pracował.
W czerwcu „powiesił się” oficer polskiego Kontrwywiadu Wojskowego. Sprawa jest o tyle niejasna, że posiadał on wysoką klauzulę dostępu do materiałów niejawnych. Również w czerwcu powiesił się sierżant żandarmerii wojskowej z jednostki w Dęblinie. W tym samym miesiącu samobójczą śmierć wybrał oficer z katowickiego oddziału CBŚ. Oficer miał za sobą dwudziestoletni staż pracy, zajmował się przestępczością narkotykową.
W lipcu samobójstwo popełnił doradca Andrzeja Leppera Wiesław Podgórski. Była to już trzecia śmierć osób związanych z Samoobroną w ciągu zaledwie dwóch miesięcy. Jak się okazało te śmierci były tylko preludium – 5 sierpnia "powiesił się" Andrzej Lepper – prezes Samoobrony – polityk wielokrotnie wyszydzony przez Salon, który jak się okazało miał ogromną wiedzę, bardzo niewygodną dla wielu prominentnych polityków.
W połowie sierpnia powiesił się pięćdziesięcioczteroletni Marek Kozaczek – starosta Wschowy. Przyczyna pozostaje oczywiście nieznana.
We wrześniu próbę samobójczą poprzez samospalenie przed kancelarią premiera podjął czterdziestodziewięcioletni Andrzej Ż. Odratowali go borowcy, którzy ugasili płomienie. W pozostawionym liście opisał swe problemy finansowe oraz korupcję w warszawskiej skarbówce. Również we wrześniu znaleziono ciało 53-letniego mężczyzny, uczestnika strajku w PKS Białystok. Zwłoki leżały w jednym z autobusów zaparkowanych w bazie firmy. Jako przyczynę śmierci prokuratura podała samobójstwo. W tym samym miesiącu z okna na 11 piętrze jednego z łódzkich wieżowców wyskoczył dwudziestodziewięcioletni policjant – Marian L. Nie miał szans. Kilka godzin wcześniej policjant był przesłuchiwany w charakterze podejrzanego w Prokuraturze Okręgowej w Łodzi.
W październiku samobójstwo popełnił dwudziestoośmioletni Bartosz Zjawin – producent płyt muzycznych, bardzo znany i ceniony wśród polskich raperów.
W listopadzie 2011 strzelił do siebie Tadeusz Feder – burmistrz Strzelc Krajeńskich. Ciężko ranny został przewieziony do szpitala. Nie udało się go uratować. Prokuratura i policja uznały ten zgon za samobójstwo. Samobójstwo miało być przyczyną śmierci także piętnastoletniego pięściarza – Pawła Polskiego, który został znaleziony martwy 21 listopada 2011 roku.
W początkach grudnia samobójstwo popełnił Dariusz Szpineta – ekonomista, kapitan lotnictwa, prezes spółki Ad Astra Executive Charter – certyfikowanego i koncesjonowanego operatora lotniczego w obszarze przewozów czarterowych i szkoleń lotniczych oraz zarządzania i serwisu samolotów. W 2009 roku Szpineta zawiadomił prokuraturę o podejrzeniu korupcji w Urzędzie Lotnictwa Cywilnego. Wkrótce sam stał się oskarżonym. W dodatku często wypowiadał się w sprawie Smoleńska podając argumenty przemawiające za tym, że tragiczny lot 10 kwietnia 2010 był lotem wojskowym a nie cywilnym. Pomimo działań prokuratury w niego wymierzonych, udało mu się wyprowadzić swoją spółkę na giełdę. Jednak będąc na urlopie w Indiach… wybrał samobójczą śmierć. Szpineta miał tylko 39 lat. Jego śmierć została przemilczana w mediach. Nic nie wiadomo, by prokuratura prowadziła postępowanie w tej sprawie.
Cztery dni później głodową śmiercią zmarł w krakowskim więzieniu Rumun Claudiu Crulica. Crulica rozpoczął głodówkę jako protest przeciwko jego aresztowaniu. Dopiero po jego śmierci okazało się, że był niewinny a zastosowany wobec niego areszt całkowicie bezpodstawny. Była to szczególnie dramatyczna śmierć, która odbiła się echem w całej Europie, oczywiście z wyjątkiem tuskowych mediów.
Nieudaną, na szczęście, próbę samobójczą ma też za sobą dziennikarz śledczy Wojciech Sumiliński, który targnął się na życie 30 maja 2008 roku w warszawskim kościele św. Stanisława Kostki – miejscu symbolicznym, bowiem to w tej świątyni msze za ojczyznę odprawiał bł. ks. Jerzy Popiełuszko. Samobójcza próba dziennikarza była związana z wystawionym dzień wcześniej nakazem jego aresztowania na podstawie zeznań ppłk. Leszka Tobiasza, byłego oficera WSI i WSW, który nie został pozytywnie zweryfikowany przez Komisję Weryfikacyjną ds. WSI. Dziennikarskie śledztwo w tej sprawie wykazało, że Tobiasz dopuścił się pomówienia i prawdopodobnie działał na zlecenie WSI, służby z którą bliskie związki ma Bronisław Komorowski.
W listopadzie tego samego roku samobójstwo popełnił 34.letni funkcjonariusz CBŚ. Ciało policjanta w jego domu w Ostrowi Mazowieckiej znalazł przełożony. Przyczyna pozostaje nieznana.
2009 – wstęp do tragedii?
W nocy z 18 na 19 stycznia 2009 roku w monitorowanej całą dobę celi znaleziono powieszonego trzeciego mordercę Krzysztofa Olewnika – Roberta Pazika. I tym razem prokuratura uznała, że Pazik targnął się na swoje życie. Wątpliwości rodziny mordercy, która mówiła, że Pazik bał się przeniesienia do płockiego więzienia i mówił wprost, że to oznacza dla niego śmierć, nikt nie słuchał. Dziś już wiadomo, że wszyscy mordercy nocami byli wyprowadzani ze swoich monitorowanych cel i wywożeni w nieznanym kierunku. Przed świtem wracali za kratki. I chociaż po powołaniu Komisji Śledczej pojawiły się opnie biegłych wskazujące, że mordercom Olewnika ktoś mógł pomóc, nadal obowiązującą wersją jest „samobójstwo”.
Również 19 stycznia swym domku letniskowym w Owczygłowach koło Obornik powiesiła się oficer ABW – ppłk. Barbara P. W czerwcu tego samego roku prokuratura umorzyła śledztwo w tej sprawie. Nikt nie zwrócił uwagi, że podpułkownik Barbara P. popełnia samobójstwo bezpośrednio po rozmowie z przełożonymi z delegatury ABW w Poznaniu i centrali w Warszawie. W liście pożegnalnym oskarżyła szefów o mobbing. Nieliczni dziennikarze podnieśli, że Barbara P. odpowiadała w służbach za sprawy finansowe. Dlatego miała być przesłuchiwana przez nowe kierownictwo służb, szukające dowodów na bezprawne działania szefów ABW w czasach rządów PiS: Witolda Marczuka i Bogdana Święczkowskiego. Opinia publiczna o jej śmierci a tym bardziej o przyczynach targnięcia się przez nią na życie praktycznie nie została poinformowana.
W nocy z 12 na 13 lipca 2009 „samobójstwo” popełnił Mariusz K. - strażnik, pilnujący w więzieniu Wojciecha Franiewskiego – mordercę Krzysztofa Olewnika, który zabił się jako pierwszy. Rzeczniczka Służby Więziennej Luiza Sałapa powiedziała, że według niej oba zdarzenia nie mają nic wspólnego. Bardzo szybko „okazało się”, że strażnik miał „problemy finansowe” – klasyczną „przypadłość” samobójców, którzy za dużo widzieli lub wiedzieli.
W sierpniu tego samego roku samobójstwo popełniło dwóch więźniów osadzonych we więzieniu w Toruniu. Niecały miesiąc później spacerująca grzybiarka znalazła w samochodzie zaparkowanym na leśnym parkingu ciało 41.letniego mężczyzny. Okazało się, że to zwłoki rzecznika prasowego toruńskiego więzienia. Miał podcięte żyły. Prokuratura uznała, że było to samobójstwo.
Do szczególnie bulwersującego samobójstwa doszło 23 grudnia. W swoim podwarszawskim mieszkaniu zabił się Grzegorz Michniewicz – dyrektor Kancelarii premiera Tuska, członek rady nadzorczej PKN Orlen. Przez jego ręce przechodziła cała korespondencja kierowana do premiera, w tym tajna. Według prokuratury Michniewicz „powiesił się sam” na kablu od odkurzacza – „przez nikogo nie zastraszony ani nie namówiony”. Co istotne, żaden śledczy nie zwrócił uwagi, że Michniewicz dosłownie na kilka godzin przed śmiercią planował wyjazd na święta do żony a jego nastrój zmienił się nagle – ostatni rozmówca Michniewicza twierdził, że był on czymś tak przerażony, że dosłownie szlochał. Tej śmierci nikt nie powiązał z faktem, że doszło do niej w trakcie badania przez prokuraturę ewentualnego przecieku z kancelarii premiera ws. afery hazardowej. Nikt też nie zwrócił uwagi na to, że właśnie 23 grudnia z zakładów w Samarze wrócił „wyremontowany” TU 154M, w którym 10 kwietnia zginął prezydent Lech Kaczyński.
2010 – rok przeklęty
Rok 2010 przyćmiony został jedną z największych tragedią w historii Polski od czasu II wojny światowej - ale również w nim miały miejsce liczne tzw. samobójstwa.
3 stycznia w gdańskim więzieniu zmarł Artur Zirajewski ps. „Iwan”- płatny morderca, jeden z głównych świadków w sprawie morderstwa gen. Marka Papały – według pierwszych informacji miał się otruć po otrzymaniu tajemniczego grypsu. Na łamach „Gazety Wyborczej” minister Krzysztof Kwiatkowski zdementował te doniesienia i powiedział, że przyczyną śmierci przestępcy był „zator płucny”.
7 kwietnia samobójstwo popełnił strażnik z więzienia w Malborku. Przyczyny tej śmierci nie zostały wyjaśnione a dramat strażnika został zapomniany po tragedii narodowej z 10 kwietnia.
27 kwietnia znaleziono ciało chorążego Stefana Zielonki – szyfranta polskiej armii. Początkowo społeczeństwu próbowano wmówić, że chorąży Zielonka popełnił samobójstwo, ale wersja ta do tego stopnia nie trzymała się kupy, że rychło ją zarzucono. Śmierć polskiego szyfranta ostatecznie pozostała niewyjaśniona. Dziś, po prawie dwóch latach od znalezienia jego ciała nie wiadomo czy Zielonka zabił się sam, czy ktoś mu „pomógł”, ani nawet, kiedy zgon nastąpił.
W pierwszych dniach czerwca przed jednym z marketów spożywczych w Opolu znaleziono wciśnięte pomiędzy przednie i tylnie siedzenia samochodu zwłoki dr. Dariusza Ratajczaka – historyka, zaszczutego za opisywanie poglądów naukowców kwestionujących holokaust. Policja uznała, że było to samobójstwo, pomimo licznych zeznań świadków a także nagrań z monitoringu przed sklepem, wskazujących, że Ratajczak mógł zostać zamordowany.
4 września pod krzyżem papieskim samospalenia usiłowała dokonać 72-letnia kobieta, która w ten sposób chciała zaprotestować przeciwko złemu leczeniu swojej córki. Tym razem próba samobójcza była nieudana, ale poparzeniu uległo aż 60 proc. jej ciała.
2011 – naznaczony samobójstwami i tajemniczymi
zgonami „z przyczyn naturalnych”
26 maja samobójstwo popełnił znany aktor Edward Żentara. Oficjalna przyczyna? „Rozterki sercowe” i problemy w teatrze, w którym pracował.
W czerwcu „powiesił się” oficer polskiego Kontrwywiadu Wojskowego. Sprawa jest o tyle niejasna, że posiadał on wysoką klauzulę dostępu do materiałów niejawnych. Również w czerwcu powiesił się sierżant żandarmerii wojskowej z jednostki w Dęblinie. W tym samym miesiącu samobójczą śmierć wybrał oficer z katowickiego oddziału CBŚ. Oficer miał za sobą dwudziestoletni staż pracy, zajmował się przestępczością narkotykową.
W lipcu samobójstwo popełnił doradca Andrzeja Leppera Wiesław Podgórski. Była to już trzecia śmierć osób związanych z Samoobroną w ciągu zaledwie dwóch miesięcy. Jak się okazało te śmierci były tylko preludium – 5 sierpnia "powiesił się" Andrzej Lepper – prezes Samoobrony – polityk wielokrotnie wyszydzony przez Salon, który jak się okazało miał ogromną wiedzę, bardzo niewygodną dla wielu prominentnych polityków.
W połowie sierpnia powiesił się pięćdziesięcioczteroletni Marek Kozaczek – starosta Wschowy. Przyczyna pozostaje oczywiście nieznana.
We wrześniu próbę samobójczą poprzez samospalenie przed kancelarią premiera podjął czterdziestodziewięcioletni Andrzej Ż. Odratowali go borowcy, którzy ugasili płomienie. W pozostawionym liście opisał swe problemy finansowe oraz korupcję w warszawskiej skarbówce. Również we wrześniu znaleziono ciało 53-letniego mężczyzny, uczestnika strajku w PKS Białystok. Zwłoki leżały w jednym z autobusów zaparkowanych w bazie firmy. Jako przyczynę śmierci prokuratura podała samobójstwo. W tym samym miesiącu z okna na 11 piętrze jednego z łódzkich wieżowców wyskoczył dwudziestodziewięcioletni policjant – Marian L. Nie miał szans. Kilka godzin wcześniej policjant był przesłuchiwany w charakterze podejrzanego w Prokuraturze Okręgowej w Łodzi.
W październiku samobójstwo popełnił dwudziestoośmioletni Bartosz Zjawin – producent płyt muzycznych, bardzo znany i ceniony wśród polskich raperów.
W listopadzie 2011 strzelił do siebie Tadeusz Feder – burmistrz Strzelc Krajeńskich. Ciężko ranny został przewieziony do szpitala. Nie udało się go uratować. Prokuratura i policja uznały ten zgon za samobójstwo. Samobójstwo miało być przyczyną śmierci także piętnastoletniego pięściarza – Pawła Polskiego, który został znaleziony martwy 21 listopada 2011 roku.
W początkach grudnia samobójstwo popełnił Dariusz Szpineta – ekonomista, kapitan lotnictwa, prezes spółki Ad Astra Executive Charter – certyfikowanego i koncesjonowanego operatora lotniczego w obszarze przewozów czarterowych i szkoleń lotniczych oraz zarządzania i serwisu samolotów. W 2009 roku Szpineta zawiadomił prokuraturę o podejrzeniu korupcji w Urzędzie Lotnictwa Cywilnego. Wkrótce sam stał się oskarżonym. W dodatku często wypowiadał się w sprawie Smoleńska podając argumenty przemawiające za tym, że tragiczny lot 10 kwietnia 2010 był lotem wojskowym a nie cywilnym. Pomimo działań prokuratury w niego wymierzonych, udało mu się wyprowadzić swoją spółkę na giełdę. Jednak będąc na urlopie w Indiach… wybrał samobójczą śmierć. Szpineta miał tylko 39 lat. Jego śmierć została przemilczana w mediach. Nic nie wiadomo, by prokuratura prowadziła postępowanie w tej sprawie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz