n e v e r l a n d d

- ANTISOZIALISTISCHE ELEMENTE - *** TA MI OTO PRZYPADŁA KRAINA I CHCE BÓG, BYM W MILCZENIU TU ŻYŁ * ZA TEN GRZECH, ŻE WIDZIAŁEM KAINA ALE ZABIĆ NIE MIAŁEM GO SIŁ *** " DESPOTYZM przemawia dyskretnie, w ludzkim społeczeństwie każda rzecz ma dwoje imion. " ******************** Maria Dąbrowska 17-VI-1947r.: "UB, sądownictwo są całkowicie w ręku żydów. W ciągu tych przeszło dwu lat ani jeden żyd nie miał procesu politycznego. Żydzi osądzają i na kaźń wydają Polaków"

Archiwum

POGODA

LOKALIZATOR

A K T U E L L






bezprawie.pl
"Polska" to kraj bezprawia

czwartek, grudnia 03, 2009

A.D. 1943

MOTTO: "W Rzymie istnieje jeden przepiękny kościół św. Pawła t.z. “Za murami". W tym to kościele w głównej nawie wysoko w górze umieszczone są w ścianie otwory, do których wstawia się portrety papieży po ich śmierci. Czy to naumyślnie, czy też tylko dziwnym zbiegiem okoliczności, jest jeszcze tyle otworów pustych, ile ma być papieży według przepowiedni św. Malachiasza. Za Papieża Piusa XI było siedem takich otworów. Dziś jest ich już tylko sześć. Czy rzeczywiście po wypełnieniu tychże nastąpi koniec świata? Nie wiemy. Bo właśnie tę chwilę zastrzegł sobie tylko Bóg. W Jego rękach leży tak koniec i początek człowieka pojedynczego, jak i całego świata."
++++++++++++++
PRZEPOWIEDNIE a CZASY OBECNE

opracował

O. FLAWIAN NIEBIAŃSKI

Salwatorianin, 1943 r.


Nakładem; Ojcowie Salwatorianie, 1538 Roosevelt Street, Gary, Indiana

Imprimatur f JOANNES FRANCISCUS Episcopus Wayne-Castrensis Fort Wayne, Indiana, dnia 27 listopada 1942 r.

SŁOWO WSTĘPNE

Od najdawniejszych czasów, w godzinach największego utrapienia, ludzie szukali w proroctwach lub też wizjach Świętych czy to wytłumaczenia zdarzeń, czy też pobudki do nadziei albo wreszcie samego natchnienia. W czasie różnych kataklizmów, wśród których wojna jest najstraszniejszym i najbardziej zbrodniczym objawem, przychodziły na pamięć ludom przerażonym słowa tajemnicze, które im przywracały równowagę duchową. Dowód to najlepszy, że Opatrzność Boża kieruje zdarzeniami i że Dobro odnosi ostatecznie triumf nad Złem, Prawo nad Niesprawiedliwością.

W czasach narodowego nieszczęścia masy ludowe zwracają się do Boga a przez potęgowanie w sobie wiary, zwracają się także do swych narodowych wieszczów i proroków, aby z ich przepowiedni odkryć choćby rąbek tajemnicy co ich czeka, i co im bliższa czy też dalsza przyszłość przyniesie. Zwłaszcza dzisiaj, gdy tyle państw upadło, a całym narodom grozi zagłada, przepowiednie narodowych wieszczów, o ile niosą z sobą nadzieję i pociechę, są kojącym balsamem na stroskane czy zrozpaczone serca milionów. Stąd przepowiednie te o ile są starej daty, a dużo z nich się już spełniło, mają szczególniejsze dla podbitych narodów znaczenie.

Prawie każdy wielki naród miał w ważniejszych swych okresach proroków, którzy z mniejszą czy też większą ścisłością przepowiadali jego przyszłość. Miał ich i ma ich dzisiaj także naród polski. Oni to przepowiadali w swych jasnowidzeniach upadek Polski i jej odrodzenie i ponowny upadek i ostateczne zmartwychwstanie.

I my dzisiaj w naszym utrapieniu nie potrzebujemy tracić nadziei ani wiary tak w byt nasz narodowy jak i w przyszłość, która zdaje się być tak czarną i niepewną. Ostatecznie Bóg zna tylko przyszłość a przed oczyma ludzkimi ukrył Bóg przyszłe losy świata. Tylko w wyjątkowych wypadkach wysłańcy Boży, otrzymawszy z natchnienia Bożego znajomość przyszłych rzeczy, przepowiadali.

I dzisiaj w tych nadzwyczajnych przełomowych czasach, krąży pomiędzy nami mnóstwo różnych przepowiedni i proroctw oraz wizji, które nieraz są bardzo trafne a nieraz znowu całkiem niejasne. Jakkolwiek proroctwa te pochodzą często od ludzi pobożnych i świątobliwych, to jednak mają tylko charakter prywatny i możemy w nie wierzyć albo też nie. W każdym jednak razie są one pewnym ostrzeżeniem dla nas przed złem i objawiają spełnienie pewnych planów i zamiarów Bożych wobec całej ludzkości w najczarniejszej nawet rzeczywistości.

Dlatego też ludzie w każdym czasie szukali w przepowiedniach pociechy i znaleźli je niechybnie. One to pomogły im przetrwać mężnie i wierzyć w ostateczne zwycięstwo dobra i sprawiedliwości na ziemi.

Z tego też powodu staraliśmy się zebrać szereg różnych i nieraz bardzo ciekawych przepowiedni, które mogą rzucić snop światła w dzisiejsze czarne chwile naszego życia. Jeżeli one tylko pobudzą nas do większej wiary w lepszą przyszłość jak i Opatrzność Bożą nad nami, to spełnią całkowicie swoje zadanie.

W tej też myśli wysyłamy zbiór tych przepowiedni w świat dzisiejszy ufając, że .każdy po przeczytaniu tychże nabierze nowej siły duchowej do walki ze złem, jakie nas otacza zewsząd i przy pomocy Bożej doczeka się lepszej swej przyszłości i szczęścia.

AUTOR

Spis treści

I. PRZEPOWIEDNIE TYCZĄCE SIĘ POLSKI

Stówo wstępne .................

Św. Andrzej Bobola ................

Wizja Ks. Markiewicza ...............

Objawienie Wandy Malczewskiej ...........

Przepowiednie Wernyhory ..............

Proroctwa Adama Mickiewicza ............

Ciekawe przepowiednie z ł 893 r. ...........

Ojcze nasz ...................

Francuska prorokini Perran .............

Juliusz Słowacki .................

Pius IX ....................

Z Pieśni Janusza, Wincentego Pola ...........

Przepowiednie Kapłana Jasper'a ............

Stanisław Reske .................

Widzenie O. Giniewicza w Płocku ...........

Przepowiednie Franciszkanina z Góry Synaj ........

Zygmunt Krasiński ................

Czeska prorokini Chmielówna ............

Przepowiednie Ks. Marka, Karmelity ..........

Pieśń ludowa z Poznańskiego .............

Staropolska wizja o nastaniu Nowej Polski ........

Polska powstanie znowu ..............

Św. Andrzej Bobola - Św. Stanisław Kostka ........

II. PRZEPOWIEDNIE OGÓLNE

Przepowiednie Ojca Urbana .............

Wizja przyszłych wypadków .............

Proroctwo brata Jana ...............

Proroctwo Nostradamusa ..............

Prorocza wizja św. Odylii ..............

Przepowiednie o obecnej wojnie ............

Proroctwo o Anglii ................

Stara przepowiednia niemiecka z XII wieku ........

Teresa Neumann, stygmatyczka niemiecka ........

Św. Don Bosco przepowiada wolność Polski ........

Proroctwo św. Malachiasza .............

Nadchodząca epoka triumfu Kościoła katolickiego ......

Ostatnie ostrzeżenie ................

III. PRZEPOWIEDNIE UZUPEŁNIAJĄCE

Co sądzić o różnych przepowiedniach? ..........

Proroctwo Eustachiusza ..............

Stara wieszczba łacińska ..............

Proroctwo św. Jana Kapistrana( 13 86-1456) ........

Fragmenty kazań ks. Piotra Skargi ...........

Z przemówienia sejmowego Jana Kazimierza ........

Fragment kazania ks. Tomasza Młodzianowskiego ......

Okryjesz naród nieśmiertelną chwalą ..........

Panie, nie gub Polski... ...............

O.MarekJandołowicz+1805 .............

Gdy ludzie doczekają takiej wojny ...........

Biedna Polsko... .................

Juliusz Słowacki o Papieżu Polaku ...........

Modlitwa za pomyślny wybór Papieża ..........


I. Przepowiednie Tyczące się Polski

ŚW. ANDRZEJ BOBOLA

Pierwsze i najzaszczytniejsze miejsce wśród naszych proroków narodowych zajmuje bezsprzecznie św. Andrzej Bobola. Urodzony w 1592 r. w województwie sandomierskim, wstąpił w 1613 r. do zakonu Ojców Jezuitów po czym wyświęcony na kapłana sprawował z górą 30 lat swój zaszczytny urząd kapłańsko-kaznodziejski zwłaszcza w pozyskiwaniu innowierców — schizmatyków do kościoła katolickiego. Wreszcie dnia 16 maja 1657 r. został w okrutny sposób zamordowany przez kozaków w Janowie Poleskim.

Od tego czasu blisko trzy wieki przeszły, aż nareszcie dnia 17 kwietnia 1938 r. zostaje policzony w poczet Świętych i ogłoszony patronem polski.

Sława zaś św. Andrzeja Boboli dlatego tak szybko rozeszła się po całym świecie, gdyż on przepowiedział nie tylko swoją kanonizację i chwałę jaką kiedyś będzie otrzymywał w Polsce, ale przede wszystkim przepowiedział zmartwychwstanie i odrodzenie nowej Polski.

Działo się to w roku 1819 w Wilnie a więc już 150 lat po jego męczeńskiej śmierci.

O. Alojzy Korzeniewski, dominikanin, siedział w maleńkiej swej celce wileńskiego klasztoru rozważając ze łzami w oczach smutną dolę swej nieszczęśliwej ojczyzny, kończąc ostatni dziesiątek tajemnic bolesnej cząstki różańca św. Skończywszy swą modlitwę w której jedynie szukał ukojenia w swych cierpieniach duchowych, wstał, — otworzył wąskie okienko swej ubogiej celki i wzniósłszy swe łzawe oczy do nieba, takimi słowy zwrócił się do błogosławionego Andrzeja Boboli, do którego żywił szczególne nabożeństwo:

Męczenniku z Janowa! wszakże już tyle razy przepowiedziałeś nam bliskie zmartwychwstanie ojczyzny naszej. Czyżby jeszcze nie był nadszedł czas, by niebo wysłuchało modły Twoje i przepowiednie Twe się ziściły?

Wiesz lepiej ode mnie, z jaką nienawiścią schizmatycy przesiadują naszą św. wiarę i jak starają się kraj nasz kochany. Ojczyznę twoją do schizmy popchnąć. Ach, św. Męczenniku... Patronie nasz, czy nie dosyć tej chłosty, tegoż upalenia? Wyjednaj dla biednych Polaków litość u miłosiernego Boga. Niech Polska stanie się znowu jednym królestwem prawowiernym i Bogu podległym.

I utrapiony dominikanin westchnął, zamyślił się, zamknął okno i złożył do spoczynku, by zapomnieć o twardej rzeczywistości. W tym nagle, w maleńkiej samotnej celi zakonnika zajaśniało dziwne światło i jakaś wspaniała postać stanęła w jej środku.

Otóż jestem. Ojcze Korzeniewski! Jestem ten, którego przyczyny wzywałeś.

Otwórz okno jeszcze raz i popatrz i zobaczysz rzeczy, które nigdy dotąd nie widziałeś.

Choć przerażony ale posłuszny dominikanin spełnia wolę błog. Andrzeja Boboli. Drżącą od lęku i wzruszenia dłonią otwiera okno i jakież było jego zdziwienie. Znikł ogród klasztorny, znikł mur go otaczający a miejsce jego zajęła rozległa równina, przecudny krajobraz.

Płaszczyzna która się przed tobą roztacza, mówił dalej niebieski posłaniec — to ziemia Pińska, ta sama, na ..której ..Bóg ..mi ..pozwolił ..krew ..przelać ..za ..miłość Chrystusa. Lecz przyjrzyj się bliżej a dowiesz się o tym coś tak bardzo pragnął widzieć.

I wyjrzał Ojciec Korzeniewski po raz drugi przez okienko swej celki i w tej chwili cała równina była zaludniona. Toczyła się tam krwawa, zaciekła bitwa. Nieprzeliczone szeregi Moskali, Niemców, Francuzów, Anglików i innych narodowości uderzyły na siebie wzajemnie. Niebo płonęło od pożarnej łuny. Surowy nieznośny cuch krwi przyprawiał o mdłości przerażonego widza.

Dominikanin odwrócił wzrok ze wstrętem i zgrozą.

Wtedy Męczennik Towarzystwa Jezusowego stał niewzruszony w pośrodku celi i łagodnym a przekonywującym tonem objaśniał to widzenie:

Kiedy ludzkość doczeka się takiej wojny — tu wskazał na pole bitwy — to za przywróceniem pokoju nastąpi wskrzeszenię Polski a ja (Andrzej B obola) uznany zostanę głównym jej patronem.

Ksiądz Korzeniewski, zaledwie mógł oczom i uszom swym wierzyć, co widział i słyszał. Unosząc się niebiańską radością nad tym wszystkim, prosił św. Andrzeja o jakiś znak ziemskiej pewności, że to nie sen, nie złudzenie ale rzeczywistość.

Na to odpowiedział św. Andrzej:

Ja ci to mówię, ja Andrzej, o prawdzie tego cię zapewniam. Widzenie twoje jest rzeczywiste i nie zawodne a wszystko to się spełni, co do joty. Więc już bez troski udaj się na spoczynek. Żeby ci jednak i znak upragniony zostawić, żeś istotnie widział i słyszał to wszystko, zostawiam ci ślad dłoni mojej na tym stole.

To mówiąc, położył rękę na stole dominikanina i zniknął.

Ochłonąwszy z pierwszego wrażenia jakie na nim zrobiło ukazanie się św. męczennika, ks. Korzeniewski zbliżył się do stołu i zobaczył wyraźny odcisk świętej dłoni na stole. Następnego zaś dnia zawołał wszystkich ojców i braci klasztoru, którzy widzieli i poświadczyli znamię zostawione przez św. Andrzeja Bobolę.

Jedno proroctwo św. Andrzeja się już spełniło, gdy dwa lata temu został Świętym ogłoszony i uznany za patrona całej Polski. Nie wiadomo tylko czy proroctwa te odnoszą się do poprzedniej wolnej Polski czy też do przyszłej, której odrodzenia i zmartwychwstania znowu oczekujemy. Jeżeli jednak Polska miała zmartwychwstać to nie po to, by znowu zginąć. A więc możemy z całą pewnością wierzyć i ufać, że Polska za wstawiennictwem św. Andrzeja, patrona swego, powstanie znowu do życia, by już więcej nie zginąć. Wszak św. Andrzej Bobola i nadal będzie się wstawiał za nami do Boga, Ojca naszego.

WIZJA KS. MARKIEWICZA

KS. BRONISŁAW MARKIEWICZ, założyciel zgromadzenia Księży św. Michała Archanioła zmarł w opinii świątobliwości dnia 29 stycznia 1912 r. Na podstawie widzenia anioła, które miał 3 maja 1863 r. wierzył w nadejście wojny światowej, wierzył, że wojna ta będzie miała dwa okresy i że po skończonej wojnie wolność Polski będzie zupełnie zabezpieczona.

Oto jego własne słowa:

Wszyscy przegrają, nawet ci, którzy zwyciężą, albowiem wzajemnie się zniszczą. Padnie bardzo wiele ludzi od kul, wymrze jeszcze więcej z głodu i zarazy, a kaleki i sieroty będą zapełniały domy. Ale na pierwszej wojnie jeszcze się nie skończy nieszczęście ludzkie. Koniec jej nastąpi, aż narody uznają się za braci, aż wolność Polski będzie zupełnie zabezpieczona.

Na podstawie tej wizji w 1865 r. napisał Ks. Markiewicz dramat pod tytułem “Bój bezkrwawy" drukowany po raz pierwszy 1911 r. i tak między innymi mówi dalej:

Pokój Wam Słudzy i Służebnice Pańskie! Ponieważ Pan najwyższy was więcej umiłował, aniżeli inne narody, dopuścił też na was ten ucisk, abyście oczyściwszy ..się z grzechów Waszych, stali się wzorem dla innych narodów i ludów, które niebawem odbiorą karę sroższą od Waszej w zupełności grzechów swoich. Oto już stoją zbrojne miliony wojsk z bronią w ręku straszliwie morderczą. Wojna będzie powszechna na całej kuli ziemskiej i tak krwawa, iż naród położony na południu Polski wyginie zupełnie. Groza jej będzie tak wielka, iż wielu ze strachu rozum postrada. Za nią przyjdą jej następstwa: głód, mór na bydło i dwie zarazy na ludzi, które więcej ludzi pochłoną, aniżeli wojna sama. Ujrzycie zgliszcza, trupy wokół i tysiące dzieci opuszczonych, wołających chleba. W końcu wojna stanie się religijną. Walczyć będą dwa obozy, obóz ludzi wierzących w Boga i obóz nie wierzących w Niego. Nastąpi wreszcie powszechne bankructwo i nędza, jakiej świat nigdy nie widział, do tego stopnia, iż wojna sama ustanie z braku sit i środków. Zwycięzcy i zwyciężeni znajdą się w równej niedoli i wtedy niewierni uznają, iż Bóg rządzi światem i nawrócą się a pomiędzy nimi wiele żydów.

Wojnę powszechną poprzedzą wynalazki zdumiewające i straszliwe zbrodnie na świecie.

Wy, Polacy, przez ucisk niniejszy oczyszczeni i miłością wspólną silni, nie tylko będziecie się wzajem wspomagali, nadto poniesiecie ratunek innym narodom i ludziom, nawet niegdyś wrogim. I tym sposobem wprowadzicie dotąd nie widywane braterstwo ludów: Bóg wyleje na Was wszelkie laski i dary, wzbudzi między Wami ludzi świętych i mądrych i wielkich mistrzów, którzy zajmą poczytne stanowisko na kuli ziemskiej. Języka Waszego uczyć się będą w uczelniach na całym świecie. Szczególniej przez Polaków Austria (dawniejsze Austro-Węgry) podniesie się i stanie federacją ludów. A potem na wzór Austrii ukształtują się inne państwa. Najwyższy zaś Pan Bóg was wyniesie, kiedy dacie światu wielkiego Papieża.

Ufajcie przeto Panu, bo jest dobry, miłosierny i nieskończenie sprawiedliwy. On pokornych podwyższa i im łaskę dawa. a pysznych poniża i odrzuca na wieki. Szukajcie przede wszystkim królestwa Niebieskiego, dóbr duchowych, które trwają na wieki, bo co nie trwa na wieki nie jest dobrym prawdziwym. Tym zapełnicie niebo a na ziemi znajdziecie szczęście, jakiego świat dać nie może. Polacy, Bóg żąda od was nie walki, jaką staczali najlepsi przodkowie wasi na polach bitew w chwilach stanowczych, ale bojowania cichego, pokornego a znojnego na każdy dzień, szczególniej przeciw nieprzyjaciołom dusz waszych, żąda od was walki w duchu Chrystusowym i w duchu Świętych Jego. On chce, abyście każdy w swoim stanowisku wiedli przede wszystkim na każdy dzień bój bezkrwawy. Tylko pod tym warunkiem dostaniecie się do nieba a w dodatku już tu na ziemi zajmiecie świetne stanowisko pomiędzy narodami. Pokój Warn!

Zaś po śmierci ks. Markiewicza ukazał się artykuł jego drukowany dnia 15 kwietnia 1912 r. Czytamy tam następujące słowa:

Ogół polski sobą trwoży i pyta, co począć?

Wrogowie nasi uzbrojeni od stóp do głowy, jak nigdy przedtem, grożą zupełną zagładą wszystkiego, co polskie. Najlepsi nasi sprzymierzeńcy i przyjaciele od nas odstąpiwszy, łączą się z wrogami. A my bezbronni i podzieleni na trzy dzielnice opasane zbrojnym kordonem.

Ludzie małej wiary, czemu sobą trwożycie? Wszak Duch Św. na wielu miejscach Pisma św. (Ks. Machabeusza l, 3; III 8, 2: Kronik 16, 8) nas zapewnia, iż w mocy Pana Boga jest zwycięstwo. U Niego garstka walczących tyle znaczy, co miliony wojsk. Zwycięstwo nie zależy ani od siły wojsk ani od mnogości walczących, ale od siły, które przysyła niebo. Zresztą w historii naszej liczne na to mamy przykłady. Bóg jest ten sam dzisiaj na niebie, co i wczoraj i po dawne czasy. Niebo i ziemia przeminą, a słowa Jego nie przeminą. Tym mniej mamy się lękać wrogów naszych, iż pycha ich doszła w tej chwili do najwyższego szczytu, zuchwale bowiem depcą wszelkie prawa Boże i prawa ludzkie, nawet własne obietnice łamią i mówią, że u nich najwyższym prawem — siła brutalna. A my tymczasem po wiekowej karze upokorzeni i w znacznej części poprawieni wyznajemy, iż Bóg jest jedyną nadzieją naszą a -lego przykazania najwyższym prawidłem czynów naszych. “Bóg pysznymi się brzydzi a pokornym łaskę daje.

W górę serca. Polacy! Oto chwila ostatniej próby naszej oraz chwila straszliwego pohańbienia wrogów naszych. Oto teraz dokona się na nich straszliwa chłosta Boża.

Walczyć będą na ziemi i na morzu orężem niesłychanie morderczym, odniosą nawet zwycięstwa, ale zwycięstwa Pyrrusowe. Miliardów nie zabiorą, albowiem wszystko spustoszywszy, opanują gruzy i gromady ludu łaknącego chleba. Wojna załamuje handel, przemysł i rolnictwo. Głód i stosy trupów sprowadzą zarazy, które pożrą ich więcej, aniżeli żelazo i pociski pękające. Na dobitek, tłumy pozostałe rzucą się na możnych i potężnych tego świata i zbroczą dłonie swoje krwią bratnią.

Po kilku latach szału dzikiego reszta pozostałych oglądnie się na około i ujrzy ze zdumieniem naród polski żyjący twardo, a w zgodzie bratniej i w przyjaźni Bożej i zaczną nam zazdrościć stanu naszego.

Rzeka: Wszak to naród, co przed wieki był przedmurzem naszym przed nawała barbarzyństwa z północy. To przedmurze upadło, nas zalało barbarzyństwo. Postawmy je znowu — w tym nasz obowiązek i interes.

Wyciągną ku nam ręce i zawołają: Dajcie nam mistrzów a nauczcie nas, jak żyć szczęśliwie na ziemi podobnie wami

l zasiądą stolice nauczycielskie mężowie naszego narodu po różnych miejscach na świecie, my odzyskamy niezawisłość polityczną i zasłyniemy więcej aniżeli kiedykolwiek przed laty.

Po przewrocie bowiem najbliższym poznają ludzie, iż sztuka wszelka a osobliwie poezja powinna płonąć żarem miłości wszystkiego, co piękne i dobre i nim narody zapalać.

Stąd poetów naszych, kaznodziei naszych, zwłaszcza tych, którzy na wzór proroków i apostołów nie tylko przemawiają do pojedynczych parafii ale do całego narodu, i innych pisarzy naszych wykładać będą w oryginale na pierwszych uczelniach świata.

Dzisiaj duma narodowa i oszczerstwa funduszów gadzinowych trzymają zasłonę na oczach ludów ziemi, iż nie poznają wyższości i sztuki i literatury naszej.

Aby zaś to podniesienie nasze ze stanu upośledzenia wkrótce się ziściło, musimy bronić ustaw i praw kościoła katolickiego i zachować je, oddając w ich obronę życie, zdrowie i mienie jak to zatwierdziła Konfederacja generalna dnia 17 sierpnia 1764 r. pod laską Augusta Aleksandra Czartoryskiego, generalnego regimentarza i wojewody ruskiego. Mawiał Don Gueranger: Gdyby Polacy jedną część tych ofiar, jakie od 70 lat szlachetnie ponoszą dla wybicia się na niepodległość byli obrócili na dźwiganie kościoła, byliby i siebie i kościół uratowali i Ojczyznę swoją postawili... a ja dodam jeszcze (ks. Markiewicz) a nawet byliby świat cały na drogę właściwą sprowadzili. To zdanie i dzisiaj zatrzymało w całej pełni swoje znaczenie...

Gdy się z rozwagą przeczyta to wszystko, dochodzi się do następujących wniosków:

l. Wojna światowa będzie miała dwa okresy... drugi z nich będzie wojną wierzących z niewierzącymi (Czyż to nie dzisiejsza wojna przeciwko Niemcom i Bolszewikom???)

2. Po wojnie nastąpi powszechne bankructwo i rewolucja prawdopodobnie komunistyczna, która jednak ominie pobitą Polskę.

3. Dopiero po ustąpieniu rewolucji nadejdzie wskrzeszenie Polski, zupełne zapewnienie jej niepodległości i stworzenie unii ludów środkowo-europejskich na których czele będzie stała Polska.

4. Odnowiona Polska będzie promieniować kulturą na cały świat, wyda wtedy wielkiego Papieża i zajmie świetne stanowisko pomiędzy wszystkimi narodami. Nawet sztuka i poezja polska zasłyną na całym świecie. Polska będzie tedy światu torowała drogę do Boga.

Ciekawe, że już dzisiaj słychać głosy tak ze strony polskiego rządu we Francji jak i aliantów o konieczności unii ludów słowiańskich, którym by przewodniczyła Polska. Tak pojmował i Mickiewicz posłannictwo Polski — zobacz stronę 21.

OBJAWIENIE WANDY MALCZEWSKIEJ

Wanda Malczewska, która jako 75-letnia staruszka umarła w opinii świątobliwości dnia 26 września 1896 r. obdarzona była przez Boga niezwykłymi prawie codziennymi objawieniami i widzeniami, przepowiadając bardzo wiele o Polsce. Była wielką czcicielką tak Eucharystii jak i Najśw. Dziewicy. To też ukazywali jej się często tak Pan Jezus jak i Matka Najświętsza.

Oto niektóre jej przepowiednie:

W drugi Piątek Wielkiego Postu roku 1872 ukazał się jej Pan Jezus w Ogrójcu i tak przemówił do niej: “Ojczyzna twoja i Kościół w tej Ojczyźnie... przez krwawą pracę i jedność bratnią dojdą do upragnionej wolności. Niech tylko naród tej wolności nie obróci w swawolę".

W piąty Piątek tegoż Postu widziała Zbawiciela dźwigającego krzyż na Kalwarię. A kiedy wraz z niewiastami jerozolimskimi litowała się Wanda nad Zbawicielem, Pan Jezus tak przemówił do niej: “Zbliżają się czasy przewrotne. Ojczyzna wasza będzie wolna od ucisków wrogów zewnętrznych, ale jq opanują wrogowie wewnętrzni. Przede wszystkim starać się będą wziąć w swe ręce młodzież szkolną i dowodzić będą, że religia w szkołach niepotrzebna, ze można ją zastąpić innymi naukami. Spowiedź i inne praktyki religijne, kontrola Kościoła nad szkołami zbyteczna, bo ścieśnia myślenia ucznia. Krzyże i obrazy religijne ze sal szkolnych będą chcieli usunąć, aby te wizerunki chrześcijańskie nie drażniły żydów. Przez młodzież pozbawioną wiary, zechcą w całym narodzie wprowadzić niedowiarstwo. Jeżeli naród uwierzy temu i pozbędzie się wiary, straci przywróconą ojczyznę. — Niechże tedy ojcowie i matki zwracają uwagę na szkoły. Niech protestują przeciwko usuwaniu wizerunków religijnych ze szkoły i przeciwko nauczycielom dążącym do zaprowadzenia szkoły bezwyznaniowej. — Nauka bez wiary nie zrodzi Świętych ani bohaterów narodowych. — Zrodzi szkodników — módl się o dobrą chrześcijańską szkołę".

Niestety tak było w Polsce przed obecną wojną. W Wielki Piątek tego samego roku Wanda była świadkiem ukrzyżowania Chrystusa i widziała jak Pan Jezus oddawał Matkę Najśw. w opiekę św. Janowi. Wtedy Pan Jezus wyrzekł te słowa: “Im więcej który naród ukocha Ją, tym więcej ode Mnie łask otrzyma i choćby przez wrogów skazany był na zagładę, nie zginie, ale odradzać się będzie".

Gdy po tym zdaniu zwróciła się Wanda do Matki Boskiej i przypomniała Jej jakiej to czci od wieków doznaje w Polsce, wtedy to Matka Najśw. tak odpowiedziała Wandzie:

“Tak, Polska niegdyś wyróżniała się nabożeństwem do mnie — to też serdecznie ją kocham. Pod moją opieką wzrastała. Nieprzyjaciół nawet silniejszych, zwyciężała. Jej oręż wsławił się wobec całego chrześcijaństwa, gdy szła do boju pod moim hasłem. Skoro otrzyma niepodległość, to niedługo powstaną przeciwko niej dawni gnębicie/e, aby ja zdusić. Ale moja m/oda armia, w Imię moje walcząca, pokona ich i odpędzi daleko i zmusi do zawarcia pokoju. Ja jej dopomogę. Dostaliście się do niewoli wskutek niezgody wewnętrznej i sprzedajności wielu waszych rodaków. — Rozebrali was na kawałki, ale Pan Bóg na moją prośbę (Matki Boskiej) tego rozbioru nie zatwierdził. Zbliża się czas, że sprawiedliwość Boska upokorzy chciwość zaborców waszych, tępicieli wiary katolickiej i nabożeństwa do Serca mojego Syna. Oni upadną, a Polska na moją prośbę będzie wskrzeszoną i wszystkie jej części będą złączone. Ale... niech strzeże wiary i nie dopuszcza niedowiarstwa... zdrady... niezgody i lenistwa, bo te wady mogą ją na powrót zgubić i to... na zawsze! Pragnę widzieć Polskę szczęśliwą, ale niech też Polacy do tego rękę przykładają... Modlę się za Polskę, za jej nabożeństwo do mnie. Modlę się za wszystkie stany... aby miłość, zalecona przez mojego Syna, zakwitła wśród was... Módlcie się wszyscy — i postępujcie drogą wskazaną wam przez mojego Syna."

Innym razem w roku 1896 w dniu Bożego Ciała rzekł Pan Jezus do Wandy:

“O jakże mnie to boli, że dawna wiara i pobożność coraz bardziej słabnie w tym narodzie, że oświeceni psują prostaczków zamiast dawać im dobry przykład. Ach, jak mi żal tego narodu. Pocieszam się tem, że w ostatnich czasach zaczęły się tworzyć wśród was stowarzyszenia Eucharystyczne, mające na celu adoracje, częste komunie święte, lecz niestety należą do nich same niewiasty starsze. A gdzież młodzież, gdzież mężczyźni, gdzie inteligencja? Czyż im nie jest potrzebna wiara i praktyki religijne? Mów komu tylko możesz, iż odrodzenie się waszej Ojczyzny, jej rozkwit, utrzymanie się w niezależności, zależy od zjednoczenia się ze mną przez życie eucharystyczne."

Ale nie dosyć na tem. W dzień Wniebowzięcia Najświętszej Marii Panny w 1873 r. po nieszporach pozostała Wanda przed ołtarzem Matki Boskiej. Wtedy to przemówiła do niej Królowa Polski: “Uroczystość dzisiejsza niezadługo stanie się świętem waszym narodowym, bo w tym dniu odniesiecie zwycięstwo świetne nad wrogami, dążącymi do waszej zagłady. To święto powinniście obchodzić ze szczególniejszą okazałością. Moją stolicę na Jasnej Górze powinniście otaczać szczególniejszą opieką i przypominać sobie dobrodziejstwa, jakie od Boga za moją przyczyną odebraliście i jeszcze odbierać będziecie, jeżeli się wierze św. katolickiej i cnotom chrześcijańskim i prawdziwej miłości Ojczyzny, opartej na jedności i braterstwie wszystkich klas nie sprzeniewierzycie."

W uroczystość Bożego Narodzenia 1873 r. po południu na adoracji, gdy lud śpiewał kolędy, pokazała się Matka Boska z Dzieciątkiem Jezus... obok był św. Józef i Aniołowie, grono zaś św. Polaków i Polek klęczało u stóp Marii i śpiewało: “Królowo nasza wśród Cherubinów — usłysz pokorny śpiew polskich synów, co się do tronu twego wznosi i o swobodę Ojczyzny prosi." Podczas tej pieśni widziałam (pisze Wanda), że Matka Boska nachyliła się do Pana Jezusa i coś z Nim mówiła a potem do śpiewających rzekła: “Polskę kocham, bo to moje królestwo... Nie zapomnę o was, a Syn mój nie da wam zginać. Jeszcze chwila cierpienia a swobodę odzyskacie."

Zaś cztery lata później, w uroczystość Trzech Króli, dnia 6 stycznia 1877 r., w czasie wotywy, pod koniec pierwszej Ewangelii, ukazał się jej Pan Jezus jako Dziecina na jasnym obłoku stojący. W ręce trzymał kulę ziemską, nad nią świeciła nadzwyczajna gwiazda, a na kuli ziemskiej wyrysowane były różne kraje, pomiędzy nimi Polska z morzem i napisem: “Królestwo Marii." Podczas komunii kapłana podczas tejże mszy św. widziała Wanda u stóp Pana Jezusa klęczących przedstawicieli różnych narodów a pomiędzy nimi królów polskich: Mieczysława z żoną Dąbrówką, Jagiełłę z Jadwigą, Kunegundę z Bolesławem i Sobieskiego. Wtedy Pan Jezus pobłogosławił zebranych i Wanda usłyszała głos wychodzący z ust Pana Jezusa:

“Błogosławiony Naród, którego Panem jest Bóg."

A dnia 5 października 1873 r. wyrzekł Pan Jezus do Wandy następujące słowa:

“Zatknąłem pośród was krzyż, jako godło wiary, triumfu i chwały. Dałem wam Matkę moją za Opiekunkę i czegóż się boicie? — Dlaczego tak słaba wasza ufność? Pamiętajcie, że Maria, Matka moja, wszystko wam wyjednać może."

W uroczystość zaś św. Józefata, dnia 14 listopada 1893 r., widziała Wanda, jak ten św. męczennik przedstawił Panu Jezusowi tysiące pomordowanych przez Rosjan unitów, zbezczeszczone kościoły, połamane figury Pana Jezusa i Matki Najśw. i błagał: “O Jezu, Sędzio sprawiedliwy! Patrz na te ofiary pomordowane, złożone u stóp Twoich. Zmiłuj się, poskrom pychę i zawziętość okrutnego tyrana."

Na te słowa cała rzesza żyjących męczenników głośno ze łzami powtórzyła: “Upokorz wroga, urągającego prawu Boskiemu i przyrodzonemu."

Na to Pan Jezus odpowiedział: “Dzieci moje! Ja z wami cierpiałem i wlewałem w was ducha męstwa i wytrwałości, jak u męczenników pierwszych wieków. Zbliża się dzień sprawiedliwości mojej. Ten, co wydał rozkazy wymordowania was, będzie gospodarować niedługo. Jego dzieci i wnuki wymordują sromotnie jego właśni poddani, wrogowie mojego krzyża. Wasi bracia, co polegli w obronie wiary, ze słowami przebaczenia wrogom, otrzymali już nagrodę w niebie. Przyjdzie chwila, że mój Namiestnik, rządzący Kościołem, wyznaczy jeden dzień na uczczenie pamięci tych waszych braci- męczenników i wyznawców. A wy, żyjący jeszcze, okryci ranami, wytrwajcie w wierze i zachęcajcie drugich do wytrwałości a staniecie się uczestnikami chwały waszych poległych braci."

Innym razem Wanda zatopiona w modlitwie, wyrzekła następujące słowa: “Rosja rozsypie się a klasztory przetrwają burze. Rosję spotyka kara Boska, za krew przez nią przelaną, wołającą o pomstę do nieba. Straszne klęski spadną na Polskę, ale jej nie zgniotą. Polska odżyje pod opieką swej Królowej Matki Najśw. a jej wrogowie upadną."

A na koniec podamy jeszcze kilka przepięknych zdań wypowiedzianych przez Wandę Malczewską i skierowanych do nas wszystkich:

“Polsko, Ojczyzno moja, upadnij do nóg Panu Jezusowi, który Ci wolność zapowiada. Dziękuj Mu i kochaj Go całym sercem. Bądź wierną Kościołowi jako Oblubienicy Chrystusowej a Matce Twojej, która cię zrodziła i wychowała. Stój silnie przy Kościele, broń Jego praw nadanych Mu od Boga a zwalczaj wszelkie postanowienia rządów schizmatyckich, heretyckich i żydowsko-masońskich, dążących do ograniczenia Jego wolności a nawet do Jego zagłady. Na fonie wolności Kościoła, Polsko, możesz być pewna swojej potęgi państwowej."

PRZEPOWIEDNIE WERNYHORY

Do najsławniejszych proroctw o losach Polski — należy legendarne proroctwo Wernyhory. Ma ono pochodzić z roku 1766 a autorem jego miał być stary kozak zaporoski Wernyhora, postać nieco mistyczna i bardzo ciekawa. Odznaczał się świątobliwym życiem oraz wielką miłością do Polski i posiadał ogromny wpływ moralny na całą Ukrainę. Jemu to przypisują najsławniejsze przepowiednie o losach Polski, które są jak następuje:

“Polsko, Ojczyzno moja! Biedna twoja dola na teraz. Hojnie się przeleje krew synów twoich, wysokie mogiły wzniosą się z ich kości. Spustoszenie, rozpacz i smutek pociągną się po twej ziemi. Trzy postronne sępy, trzy razy Ciebie poszarpią i upadniesz. Na niczym spełzną usiłowania synów polskich. Król Twój dzisiejszy, jak zaczął tak i skończy, płaszcząc się na dworze moskiewskiej carycy.

Ojczyzno! Długo jęczeć będziesz pod' jarzmem obcych. Część Twoich dzieci wywiozą w niewolę na bezludne obszary, druga pójdzie w dalekie kraje żebrać pomocy krwią i słowem dla nieszczęśliwej Matki. Po długich latach zjawi się olbrzym z Zachodu i nadzieja zabłyśnie dla Polski.

Polacy na polskiej ziemi walczyć będą ze swymi wrogami, ale ta nadzieja zajaśnieje i zniknie jak spadająca gwiazda z nieba. Ci jednak, co ją poszarpali, powiedzą: Jest Orzeł Biały, jest Królestwo Polskie lecz ludzie słabi łudzić się tym będą a nawet błogosławić mordercom Ojczyzny. Ale zły car, chciwy przelewu krwi swoich poddanych, zasiądzie na tronie Jagiellonów i pokaże, że blichtr nie jest prawdą.

Naród polski powstanie ze wszystkich części polskiej ziemi, ale zabraknie mu na ładzie, zgodzie i człowieku i jak dawniej, tak i teraz upadnie. Polacy jednak, jak orły po spustoszeniu gniazda, polecą na wędrówkę daleką, drudzy zaś na wygnaniu i w niewolach smutne dni liczyć będą.

Polska nasiąkła krwią swoich dzieci, użyźniona ich trupami, długo znosić będzie ciężar ciemięzców ale nareszcie nadejdzie czas, kiedy Anglik sypnie złotem, Francuz wesprze, Muzułmanin konie napoi w Horyniu, Polacy liczni jak drzewa litewskich borów, jak ziarnka piasku brzegów Wisły, jak burzany stepu powstaną i walczyć będą z wrogami. Pierwsze zwycięstwo odniosą w jarze Hańczarychy, drugie koło mogił Piąta i Perepiatychy, trzecie przy siedmiu mogiłach, czwarte i ostatnie między Rzeszczowem a Jańczą. Dniepr całkiem krwią się zafarbi a od Czarnego Morza do Bałtyckiego, od Karpatów po Niżowe Stepy, nie będzie ani Niemca ani Moskala na polskiej ziemi. I Polska będzie wielka, potężna po wieki wieków."

Należy pamiętać, że przepowiednie te były podane jeszcze przed pierwszymi rozbiorami Polski, gdyż pochodzą z roku 1766 i jak wiemy, ziściły się już w większej swej części.

Nadto przypisuje się jeszcze Wernyhorze przepowiednie o Polsce, które miał wyrzec tuż przed samą śmiercią:

“ W kraju zrobi się niebawem wielka wrzawa i brat zmazę krwią ręce brata swego. Będą rabunki, obcy żołnierze wiele złego zrobią i więzienia napełnią niewolnikami. Potem z trzech stron wielka część kraju rozszarpana będzie.

Polacy w nienawiści ku swemu królowi długo się będą sprzedawali. Na koniec wybuchnie pożar wojny i wielka część Polski rozebraną będzie na trzy części.

Powstanie w kraju człowiek mały, bitny lecz nie takiej siły, aby zwyciężył nieprzyjaciół. Ten pojmany będzie a kraju reszta rozebrana będzie.

Naród jeden daleki, zamordowawszy króla powstanie tak, iż się stanie wielu królom i książętom strasznym. Zgnębi jedno królestwo a na odebranym od niego kraju małym powstanie część Polaków i rząd nowy.

W roku trzecim po powstaniu Polaków będzie w wielkiej części świata wojna. Posunie się potem mocarz zachodu i na czele narodów pójdzie i zdobędzie Smoleńsk. W końcu jednak ze szczytu wielkości strącony, wygnany zostanie na wyspę.

Będą się zjeżdżali monarchowie i będą radzili a ostatni zjazd będzie w Rusi czerwonej ale z układu monarchów nic do skutku nie przyjdzie.

Będą się kojarzyć związki, aby Polskę utworzyć, ale te będą bez skutku i nie udadzą się.

Przyjdzie do wojny z Turkami, którzy pokonani zostaną i Rosja jak koń rozhukany pomknie się w głąb Turcji, lecz potem Turcja się pokrzepi i Polacy powstawać zaczną.

Wojownik wielki z narodem bitnym zwycięży Rosjan. Wtedy naród polski mocniej powstawać zacznie.

Polacy napadną na obóz moskiewski pod Konstantynowem, na jarze Janczarów zwanym. Moskali pobiją i bić będą do mogił Perepiatu. Perepiatychy, gdzie drugi obóz moskiewski stanie, wszędzie ścieląc trupem moskiewskim.

Przyłączy się do Polski Tur czyn i Anglik, pójdą przez Kijów zawalając Dniepr trupami moskiewskimi i w końcu powitają Moskale Polaków jako braci a z nieprzyjaciół zrobią się przyjaciółmi Polski. Kraj powstanie w dawnych granicach za pomocą Turków i Anglików.

Wtedy w znacznej części świata odmieni się zewnętrzne nabożeństwo. Nastaną nowe rządy, zmienią się albo upadną. Szczęście trwać będzie przez wiele lat."

PROROCTWA ADAMA MICKIEWICZA

Adam Mickiewicz, nasz wielki wieszcz narodowy, przepowiedział bardzo wiele rzeczy odnoszących się do przyszłości narodu słowiańskiego w ogóle a w szczególności do jego ukochanej Polski.

Oto co pisze w księgach narodu polskiego:

“Naród polski nie umarł, ciało jego leży w grobie, a dusza jego zstąpiła z ziemi, to jest z życia publicznego, do otchłani, to jest do życia domowego ludów cierpiących niewolę w kraju i za krajem, aby widzieć cierpienia ich. A trzeciego dnia dusza wróci do ciała i naród zmartwychwstanie,, i uwolni wszystkie ludy Europy z niewoli.

I przeszło już dni dwa; jeden dzień zaszedł z pierwszym wzięciem Warszawy, a drugi dzień zaszedł z drugim wzięciem Warszawy, a trzeci dzień wnidzie ale nie zajdzie. A jako ze zmartwychwstaniem Chrystusa ustały na ziemi całej ofiary krwawe, tak za zmartwychwstaniem narodu polskiego ustaną w chrześcijaństwie wojny."

Wierzył zatem Mickiewicz mocno, że Polska powstanie do nowego życia ale równocześnie modląc się o wojnę powszechną ludów, nawoływał, że najważniejszą rzeczą jest, aby naród polski był do tej wojny przygotowany, by posiadał przede wszystkim broń i szukał oparcia o własne siły.

Mickiewicz spodziewał się, że powszechna polityczna wojna ludów wywoła sprawę Polski przed sąd całego świata i że to będzie ostatnia ' wojna toczona pomiędzy chrześcijańskimi ludami. Sądził bowiem, że skoro ludy i narody uzyskają swą wolność, powstaną w Europie jakieś Stany Zjednoczone, których zwierzchnikiem będzie Ziemski Mesjasz Narodu Polskiego. Sądził, że wówczas żadne sprawy nie będą dzieliły narodów ale wszystkie zagadnienia i trudności narodowe będzie rozwiązywało “concilium europejskie" rodzaj jakiejś Ligi Narodów, w której Polska będzie odgrywać doniosłą rolę.

W bardzo wielu proroctwach panuje mniemanie, że skoro Polska zmartwychwstanie i dojdzie do swojej potęgi — ustaną wszelkie wojny pomiędzy narodami chrześcijańskimi. Czy to nie pocieszające?

Przewidując przyszłego Zbawcę czyli Mesjasza Polski, tak go sobie przedstawia:

“Ten przyszły wielki człowiek, spodziewany Mesjasz narodowy, skąd przyjdzie? Poczerń go poznać? ... Tyle można z pewnością przepowiedzieć, że nasz wielki przyszły człowiek, wojownik, do żadnego z dawnych nie będzie podobny. Będzie go cechowała wielka szlachetność charakteru, serdeczność i dobroduszność. Wyposażony będzie w moc i potęgę i stworzy silny rząd, podziwiany przez wszystkich."

Ale czytajmy jego własne słowa, które znajdujemy w trzeciej części “Dziadów":

“/ dasz ich wszystkich wygubić za młodu,

I pokolenie nasze zatracisz do końca? —

Patrz! — ha! to dziecię uszło — rośnie — to obrońca!

Wskrzesiciel narodu,—

Z matki obcej: krew jego dawne bohatery,

A imię jego będzie czterdzieści i cztery.

Panie! czy przyjścia jego nie raczysz przyspieszyć?

Lud mój pocieszyć?—

Kończy zaś ten wiersz tak:

(Słychać chóry aniołów —

daleki śpiew wielkanocnej pieśni —

na koniec słychać: “alleluja! alleluja!)

Ku niebu, on ku niebu, ku niebu ulata!

I od stóp jego wionęła

Biała jak śnieg szata —

Spadła, — szeroko — cały świat się w nią obwinął —

Mój kochanek na niebie, sprzed oczu nie zginął.

Jako trzy słońca błyszczą jego trzy źrenice,

I ludom pokazuje przebitą prawicę.

Któż ten maż? — To namiestnik na ziemskim padole.

Znałem go, — był dzieckiem — znałem,

Jak urósł duszą i ciałem!

On ślepy, lecz go wiedzie anioł pacholę.

Mąż straszny — ma trzy oblicza,

On ma trzy czoła.

Jak baldachim rozpięta księga tajemnicza

Nad jego głową, osłania lice,

Podnóżem jego są trzy stolice.

Trzy końce świata drżą, gdy on woła;

I słyszę z nieba głosy jak gromy:

To namiestnik wolności na ziemi widomy! On to na sławie zbuduje ogromy Swego kościoła! Nad ludy i nad króle podniesiony:

Na trzech stoi koronach, a sam bez korony:

A życie jego — trud trudów. A tytuł jego — lud ludów:

Z matki obcej, krew jego dawne bohatery,

A imię jego czterdzieści i cztery.

Sława! sława! sława!"

Mickiewicz święcie wierzył, że jego przepowiednie polityczne

muszą się spełnić, l my z nim razem wierzymy w wielką i

wspaniałą przyszłość narodu polskiego.

O miejscu urodzenia przyszłego zbawcy Mickiewicz wypowiedział przy jednej okazji następujące prorocze słowa:

“Tak, tak. bracie, już ja to niejednemu mówiłem, że w lasach litewskich jest tam taki kąt, którego nigdy stopa wroga

nie deptała i na tej ziemi urodzi się przyszły zbawca Polski."

A w księgach Pielgrzyma mówi Mickiewicz dalej o Polsce:

“A Wy będziecie wzbudzeni z grobu, boście wierzący, kochający i nadzieję mający. Wiecie, iż pierwszy umarły. którego Chrystus z grobu wskrzesił, był Łazarz, l nie wzbudził Chrystus z grobu ani hetmana, ani filozofa, ani kupca ale Łazarza, l powiada pismo, iż Chrystus kochał go, i był to jeden człowiek, nad którym Chrystus płakał. A któż jest teraz Łazarzem między narodami?

Zasiewajcie więc miłość Ojczyzny i duch poświęcenia się, a bądźcie pewni, iż wyrośnie Rzeczpospolita wielka i piękna.

Zaprawdę powiadam Warn: nie badajcie jaki będzie rząd w Polsce, dosyć wam wiedzieć, iż będzie lepszy niż wszystkie, o których wiecie, ani pytajcie o jej granicach, bo większe będą, niż były kiedykolwiek."

O Słowianach Mickiewicz zaś tak powiada:

“Na łonie nieszczęść i cierpień poczyna się dopiero pierwszy związek rozległej jedności słowiańskiej. Czesi na samej już tylko religii mogący opierać swą narodowość. Rosjanie pozbawieni wszelkiej nadziei zrzucenia jarzma. Polacy dotknięci uciskiem i wygnaniem, muszą wszyscy jednocześnie uciekać się do Boga.

Nigdzie miłość Boga nie płynie tak żywo. Nigdzie nadzieja przyszłości nie jest mocniejsza i żarliwa jak u ludu słowiańskiego.

Można więc powiedzieć, że ta ludność — pogrążona w ubóstwie i nędzy — jest najpotężniejszym narzędziem, jakie Bóg zachował dla swoich dobrotliwych celów dla świata.

Temu plemieniu, co nie wydawszy swego ducha na prace inteligencji i przemysłu, zachowuje czyste i głębokie uczucie religijne, żadna z form politycznych dotąd znanych nie uczyni zadość. Pośród tego plemienia znajduje się jeden naród, zawsze miany od Europy za rycerski i szukający nie wiedzieć czego. Bardzo więc logicznie wnioskować wypada, że plemię słowiańskie i naród polski są przeznaczone do utworzenia społeczności nowej.

My Słowianie ••nie mamy nic więcej nad świeższą pamięć krainy, z którejśmy przyszli, krainy, z której wszyscy ludzie pochodzą, krainy będącej mieszkaniem ducha.

Od wieków wielkie państwa powstawały z wielkich ludzi i zawsze przyjściu ich na świat towarzyszyły dziwne zdarzenia i cuda.

Zjawienie się ducha nowego wśród Słowian powinno mieć te znaki tajemnicze.

Ród słowiański jest religijny, prosty, dobrotliwy i silny.

Duch nowy, który się odezwie o skłonności tego rodu, musi przedstawiać jego domowe, gminne i polityczne przymioty. Trzeba, żeby w tym duchu Czesi, Polacy i Rosjanie ujrzeli, że są braćmi."

Mickiewicz porównuje Niemców do antychrysta i przewiduje ścisły sojusz narodów romańskich ze słowiańskimi, tak mówi o Niemcach:

“Plemię germańskie jest fabryką i fabrykantem, który wyrabia w mózgach te gazy zdradzieckie, mające zabić wiarę i ducha w ludzkości. Sojusz plemion romańskich ze słowiańskimi zdoła jedynie kiedyś uratować świat od żelaznego berta i pęt antychrysta."

Przepiękną wizję przyszłości podaje Mickiewicz w epilogu do Pana Tadeusza, w którym marzy, że w Europie zapanuje miłość i sprawiedliwość zapowiadająca, że Polska wstanie do życia w granicach Chrobrego.

Czy to nie podobne do słów Piusa XII, który domaga się pokoju opartego na sprawiedliwości?

Mickiewicz mówi nawet o przyszłości świata i podaje obraz Europy około roku 2000. Wyobrażał sobie całą ziemię pokrytą siecią dróg żelaznych. Floty skrzydlatych balonów będą wtedy żeglować w powietrzu, jak dziś okręty po morzu. Pierwszy też w świecie przeczuł radio, mówiąc o akustycznych przyrządach. za pomocą których, siedząc spokojnie przy kominku w hotelach, można słuchać dawanych w mieście koncertów lub wykładów publicznych.

Czyż te wszystkie rzeczy dzisiaj się już nie spełniły? Da Bóg, spełni się i reszta przepowiedni wielkiego naszego wieszcza narodowego.

CIEKAWE PRZEPOWIEDNIE Z 1893 ROKU

W dwa lat dziesiątki nastaną te pory,

Gdy z nieba ogień wytryśnie,

Świat cały krwią się zachłyśnie.

Spełnią się wtedy pieśni Wernyhory. (wojna światowa 1914)

Polska powstanie ze świata pożogi, Dwa orły padną rozbite, (Rosja i Austria) Lecz długo jeszcze los jej jest złowrogi, Marzenia ciągle niezbyte.

Gdy lat trzydzieści we łzach i rozterce, Trwać będą cierpienia ludu, Na koniec przyjdzie jedno wielkie serce, I samo dokona cudu.

Gdy czarny orzeł krzyża znak splugawi, (Niemcy — swastyka)

Skrzydła rozłoży złowieszcze,

Dwa padną kraje, których nikt nie zbawi, (Austria i

Czechosłowacja) Sita przed prawem jest jeszcze.

Lecz czarny orzeł wejdzie na rozstaje,

Gdy oczy na wschód obróci, (Niemcy przeciw Rosji)

Krzyżackie szerząc swoje obyczaje,

Z złamanym skrzydłem powróci.

Krzyż splugawiony razem z młotem padnie, (Rosja)

Zaborcom nic nie zostanie.

Mazurska ziemia Polsce znów przypadnie,

A w Gdańsku port nasz powstanie.

W ciężkich zmaganiach z butą Teutona. (nowa wojna obecna)

Świat znowu krwią się zrumieni,

Gdy północ wschodem będzie zagrożona (Finlandia przez

Rosję) W poczwórną jedność się zmieni. (Dania, Norwegia, Szwecja, Finlandia)

Lew na zachodzie nikczemnie zdradzony (Anglia) Przez swego wyzwoleńca (Francja) złączon z kogutem dla lewka obrony, Na tron wprowadzi młodzieńca.

Złamana siła mściciela świata Tym razem będzie na wieki. Rękę wyciągnie brat do swego brata, Wróg «• kraj odejdzie daleki.

U wschodu słońca młot będzie złamany, (.łapania przeciw

Rosji)

Pożarem step jego objęty, Gdy orze/ z młotem zajmie cudze łany, Nad rzekli w pień będzie wycięty.

Bitna Białoruś, bujne Zaporoże,

Pod polskie dążą sztandary.

Sięga nasz orzeł aż po Czarne Morze.

wracając na szlak swój stary.

Witebsk, Odessa. Kijów i Czerkasy — to Europy bastiony.

A barbarzyńca, aż po wieczne czasy, Do Azji ujdzie strwożony.

Warszawa środkiem ustali się świata, Lecz Polski trzy są stolice. Dalekie błota porzuci Azjata A smok odnowi swe lice.



Niedźwiedź upadnie po drugiej wyprawie, Dunaj w przepychu znów tonie, A kiedy pokój nastąpi w Warszawie, Trzech króli napoi w nim konie.

Trzy rzeki świata dadzą trzy korony Pomazańcowi z Krakowa. Cztery na krańcach sojusznicze strony, Przysięgi złożą mu słowa.

Węgier z Polakiem gdy połączą dłonie — Trzy kraje razem z Rumunią, Przy majestatu polskiego tronie, Wieczną połączą się unią.

A krymski tatar gdy dojdzie do rzeki, Choć wiary swej nie zmienia, Polski potężnej uprosi opieki, I wierna będzie ta ziemia.

Powstanie Polska od morza do morza, Czekajcie na to pół wieku. (1893-1943?) Chronić nas stale będzie łaska Boża, Więc cierp i módl się człowieku.

Przepowiednia ta wygłoszona przed 50 laty spełniła się już w wielu punktach, l tak określa datę wybuchu wojny światowej i powstanie niepodległej Polski. Przewiduje upadek Rosji i Austrii, wzrost potęgi Niemiec i narodowego socjalizmu, dalej upadek Austrii i Czechosłowacji, pochód niemiecki na wschód ale także o upadku Rosji bolszewickiej jak i Niemiec hitlerowskich.

Przede wszystkim jednak prorokuje Polsce świetną przyszłość a szczególnie rozszerzenie granic państwa polskiego nie drogą podbojów ale przez unię. Po wielkich wstrząsach dziejowych nastanie spokój a Polska urośnie do wielkiej potęgi i wielkiego znaczenia.

OJCZE NASZ

Istnieje też śliczna książka pod tytułem “Ojcze nasz" która zawiera bardzo piękne przypowieści tyczące się przyszłości Polski. Autorem jej niejaki August Cieszkowski. Oto wyjątki z tej książki:

“Szczep to (Słowianie) ogromny, rozległy i silny, niezmierną przestrzeń świata zalegający a przecież odpowiedniego w dziejach świata udziału dotąd pozbawiony. Owszem nad podziw poniżony i sponiewierany, jakoby umyślnie przez Opatrzność do przyszłych powołań zachowany.

Jak w pierwiastkach germańskich średniowieczne, tak w pierwiastkach słowiańskich nowoczesne losy ludzkości zapisał Pan Bóg."

Mówiąc o pokucie i piekielnej niewoli Słowian, tak mówi dalej:

“Ale Bóg miłosierny widzi ich (Słowian) łzy dzisiejsze i ocenia obecne usiłowania i przyjmuje niewinną ofiarę ukrzyżowanego narodu za braci i zbawia ich w tej godzinie, bo czekał tylko na własne ich upamiętanie — na wielką pokutę i zadośćuczynienie.

Przyjmijże potępiony dotychczas rodzie dobrą nowinę zbawienia. Wiedz o tym, że naród, który na domiar nieprawości, na odkupienie politycznych grzechów świata poniósł śmierć męczeńską, wstąpił do piekieł niewoli i przemógł ich wrota. A zmartwychwstając w chwale ducha, objawia ci, że spełniły się czasy, z nimi twoja wybiła godzina. Już sam przebyłeś twój czyściec niewoli i nadmiarem otępienia zasłużyłeś sobie na to u Boga, byś erę wolności samemu światu zwiastował i ludzkości całej do raju swobody przewodniczył.

Stany wyższe i średnie odegrały już świetne w dziejach role i dopełniły zbawiennego dla ludzkości posłannictwa. Dziś otwiera się era działalności dla ostatniego stanu, który dotąd był niczym a odtąd znowu wszystkim będzie. A tym stanem między narodami jest właśnie Słowiańszczyzna. Garnął się on (ród słowiański) dobrowolnie pod przyniesiony znak zbawienia, nawet sam u obcych domagał się chrztu św. a przypadły do ducha jego tak objawienia jak i tajemnice chrześcijańskie. Bo umiłował gorąco Chrystusa i rozrzewnił się Jego Męką i zapalił się Jego Uwielbieniem, zaufał po prostu wszystkiemu, cokolwiek Zbawiciel zapowiedział i nie chciał być mędrszym od Mistrza ani poważał się tłumaczyć na idealne, co mu realnie objawiono.

I Bogurodzicę Dziewicę, serdecznie ukochał i za Orędowniczkę ją sobie obrał, bo niewieściemu duchowi nie tylko miłośnie hołdował, ale ten udział do praw i spraw swoich w zakresie przez samą naturę wskazanym przyznawał.

l stało się nawet, iż jeden z tego rodu — Najświętszej Pannie koronę swoją ofiarował i Królową ją sobie obwołał, jakoby przepowiadając tym tkliwym a naiwnym postępkiem, iż królowanie ma przypadać bóstwu i że samego Boga ludzkość kiedyś za istnego króla swego obwołała."

Czyi Bóg, któremu Polska zawsze wierną była, nie ukaże się jej najlepszym ojcem?

FRANCUSKA PROROKINI PERRAN

Perran, prorokini francuska, przepowiedziała o Polsce następujące słowa:

“Przychodzi czas wielkich odmian politycznych.

Odmiana polityczna “Świata" nie wyjdzie z głowy jednego człowieka ale z narodu.

Tym narodem wybranym na Kapłaństwo świata jest “Polska". Ona jest kolebką, w której urodzi się mesjasz polityczny."

Wiele proroctw mówi bardzo często o politycznym zbawcy świata (mesjaszu) którego wyda Polska. Polska ma zatem bez wątpienia wielkie przeznaczenie w dziejach świata do spełnienia. To proroctwo ma tym większe znaczenie, iż nie wyszło z Polski ale z Francji.

JULIUSZ SŁOWACKI

Słowacki, wielki nasz poeta, zapowiada, że Polskę wszyscy ujrzą w słońcach i w blasku czyli, że ją ujrzą w wielkiej chwale.

W wierszach swoich tak opisuje Polskę:

“ Wyszła — wyszła z obłoku,

Ludziom się pokaże,

I na żniwie i na toku

Ujrzą ją żniwiarze!

Cała w słońcu, cała w błyskach

Z kwiatem złotym w dłoni.

Pastuszkowie przy ogniskach

Zaśpiewają o niej!

Ujrzą ją na polu trzody

I smętnie zaryczą.

Zadrżą drzewa, staną wody

Sny z niej tęcz pożyczą!

I zgromadzą się włodarze

Z kosami na roli,

Bo się w sercach, w śnie pokaże —

Człowiek dobrej woli." Na innym zaś miejscu powiada:

“Jako wylew Wiślany niszczy stuletnie dęby i skały ogromne, tak my zniszczymy nieprzyjaciół naszych, bo siła nasza będzie większa, niż siła piorunu i struchleje przed nią wróg. I zmartwychwstanie Ojczyzna nasza w wiecznej sławie i szczęściu."

PIUS IX

Nawet stolica apostolska, która sobie zawsze wielce ceniła naród polski, nigdy nie była obojętną dla jego cierpień. Oto piękne słowa namiestnika Chrystusowego Piusa IX wypowiedziane do Polaków:

1. Do legionu polskiego pod przewodnictwem Mickiewicza w 1848 r. rzekł Ojciec św.:

“Modlić się za wszystkich będę. Będę błagał Boga, aby wasza pokuta się skończyła, abyście dostąpili miłosierdzia Bożego.

Otrzymacie je, mam tę nadzieję, jeżeli w zgodzie i miłości postępować będziecie. Miejcie nadzieję, że przyjdzie dla was chwila... lecz powtarzam. Kochajcie jedni drugich i bądźcie zgodni a zwyciężycie."

2. Do ks. Arcybiskupa Przyłuskiego (1862) odezwał się w ten sposób papież:

“Ufajmy, gwiazda wolności, zaprawdę powiadam Tobie, zaświeci jednocześnie i dla Kościoła i dla Polski."

3. Do pielgrzymki polskiej w roku 1877 wypowiedział Pius IX po długiej przemowie nareszcie te słowa:

“Ale powiadam wam: Miejcie nadzieję, wytrwałość i odwagę i módlcie się, a ciemięzcy wasi runą — (w tym miejscu przyłożył Ojciec św. rękę do serca, powstał uroczyście i dodał) — a Królestwo Polskie powróci."

Z PIEŚNI JANUSZA, WINCENTEGO POLA

Wytrwaj, mój ludu! Już twój ranek świta,

Powstań do życia. Już się rozjaśniło,

Już z grzechów twoich ziemia twa obmyta

I będzie w końcu, co z początku było.

Tak... widzę... widzę z nadziemską rozkoszą

Tysiące ramion, tysiąc wielkich głosów,

Jako się wiążą i w dziejach unoszą!

O! wszystkim ludziom pójdziesz — Polsko — przodem,

Bo wielkie czucie łono twe rozgrzeje,

A twa się cnota po świecie rozleje,

Jak się krew twoja po ziemi rozlała.

Wytrwaj a staniesz potężna i cała!

Wytrwaj a staniesz — staniesz ludu dzielny

Z młodzieńczą siłą i w szacie weselnej

W ziemicy ojców od morza do morza

A duchem Bożym, jak słońce płynący

Między narody, jak morze .grający

I płodny, płodny, jako ziemia Boża.

Wiecznym pomnikiem twojej polskiej chwały

Będą te Tatry, gdzie twe orły wzrosły.

A polskie wody będą cześć twą grały!

A twą koroną nieba sklep wyniosły!

Świat się urządzi twoimi prawami.

Ty sam się zdziwisz nad władzą twych cudów,

Bo twoi wieszcze będą prorokami.

A twoja księga Ewangelią ludów.

I krew się twoja wybawieniem stanie

Ludom ginącym z niewoli i głodu.

l wzniosą one po ziemi błaganie:

Przez święte rany polskiego narodu Wybaw nas. Panie! Amen.

Przepowiednia ta głosi następującą przyszłość Polski:

1. Polska będzie wielka od morza do morza i jeszcze większa.

2. Polska oswobodzi wszystkie narody.

3. Polska uszczęśliwi wszystkie narody.

4. Polska będzie wzorem wszystkim narodom.

5. Wszystkie narody będą się rządziły prawami polskimi.

6. Polska stanie się z woli Bożej prawdziwym mesjaszem (Zbawicielem) politycznym wszystkich ludów.

Polsce jest zatem zapowiedziana wielka przyszłość jako nagroda od Boga za jej dotychczasowe cierpienia oraz zapowiedź błogosławieństwa Bożego i postawienie Polski na czele wszystkich ludów i plemion.

Czyż to nie pocieszająca przepowiednia, która nas powinna napawać radością oraz krzepić wiarę i nadzieję naszą... że Polska nie zginęła... ale żyć będzie... i będzie wielką, potężną i mocarstwową...

PRZEPOWIEDNIE KAPŁANA JASPER'A

Świątobliwy kapłan Jasper przepowiedział wiele rzeczy odnoszących się do przyszłości Polski. Podajemy je w skróceniu:

“Polska wskrzeszona będzie. Narody europejskie zatrwożone nadzwyczajnym rozszerzeniem się potęgi rosyjskiej, zmierzającej do zaboru Turcji i utworzenia monarchii uniwersalnej połączą się w jeden związek na lądzie i na morzu. Tymi państwami będą: Austria, Francja, Włochy, Belgia i Hiszpania. Po wielkich i krwawych bitwach Rosja zostanie zwyciężona a Polska przywrócona do dawnych granic i znaczenia."

STANISŁAW RESKE

Stanisław Reske, opat w klasztorze cystersów w Jędrzejowie, w roku 1570 po wyliczeniu przyszłych godeł królów Polski dołączył następujące zakończenie:

“Gdy potem tysiąc siedem (lat) upłynie, wtedy Królową wdowę wdowiec mieć będzie, który siedmio pagórkowy Pan mieć będzie. Szczęśliwy król we wszystkim, do niego wrócą Prusy, nakłoni się Pomorze, Niemcy milczeć będą. Odżyje z popiołów Polska, Brandenburgia zapłacze. Dania smucić się będzie, Moskwa się zadziwi, Francja zobaczy, że bez cudzych pieniędzy umocni się i wzrośnie Polska. I Kościół katolicki będzie podwyższony. Ciebie Boże chwalimy."

WIDZENIE O. GNIEWICZA W PŁOCKU

Jeszcze przed wypędzeniem Jezuitów z Rosji miał ojciec Gniewicz następujące widzenie:

“Zdawało mu się. iż stoi na placu przed tamtejszym kościołem jezuickim i widzi jak zajeżdżają wozy. Jezuici wychodzą i siadają na nie i jadą w świat. Jedzie i on za nimi, aż zatrzymują się wszyscy pod Karpatami. Tam długo, długo siedzą. Wydawali mu się Jezuici jako tlejący ogień. Aż tu potem z nagła Anglia, Francja i Turcja i zdaje się cos niemieckiego zaczynają bić Moskala — biją i pędzą do Wołgi.

Tam mu zaznaczają granice.

Polacy z boku a nawet z tyłu są całego tego ruchu. Ale widząc, że Moskal pobity, zbierają się i ogłaszają niepodległymi — inne państwa im to przyznają, ogłaszają się rzeczpospolitą według najszerszych polskich zasad, dodając do nich tylko porządek, a ten budują na religii katolickiej, którą ogłaszają za wyłącznie katolicką. Chwałę Pana Boga rozszerzają wszelkimi środkami i sprowadzają Ojców Jezuitów do Płocka."

PRZEPOWIEDNIE FRANCISZKANINA Z GÓRY SYNAI

Franciszkanin, 92 letni zakonnik, który znaczną część swego życia spędził w ziemi św., tuż przed śmiercią w r. 1840 miał objawienie tyczące się przyszłości całego świata.

Mówiąc o losach Hiszpanii, Portugalii, Francji, Anglii i Włoch jako też Austrii, Rosji i Turcji tak mówi o Polsce:

“Polska będzie samodzielną i stanie się jednym z najpotężniejszych państw w Europie.".

O Słowianach zaś powiedział:

“Słowianie znowu się połączą i utworzą samodzielne państwo katolicko-słowiańsko-zachodnie, a potem wypędzą Turków z Europy."

ZYGMUNT KRASIŃSKI

Ogólnie podaje poeta na wstępie do swego poematu swój pogląd na dzieje świata ze szczególnym zaznaczeniem roli Polski w nadchodzącej trzeciej epoce, w której w pełni zapanuje chrześcijanizm w stosunkach między narodami i państwami. Narzędziem Opatrzności do tego nie będzie nikt inny, tylko Naród Polski wskrzeszony do bytu politycznego. W poemacie samym, ukazuje się Polska, przebóstwiona, nieśmiertelna, nieskończona a tam za nią duchy narodów pochyliły przed nią czoła w zachwycie rozklęczone.

Potem zapowiadając rychłe zwycięstwo Polski, gdyż ono już na progu stoi, tak mówi dalej:

“Polska moja! Polsko święta!

Nad zwycięstwa stoisz progiem,

Kres to męki twej ostatni —

Niechaj tylko uwydatni

Żeś wszechzłego wiecznym wrogiem!

Potem prysną śmierci pęta

I ty będziesz wniebowzięta,

Bo aż w śmierci byłaś z Bogiem." Na innym miejscu mówi:

“W męczeńskiej swej sile

Pokonaj tę chwilę,

Ten zwyciężysz ból!

A wstaniesz na nowo,

A wstaniesz królową

Słowiańskich pól."

CZESKA PROROKINI CHMIELÓWNA

Zakonnica czeska Ludwika Chmiel przepowiedziała tak o swojej Ojczyźnie jak i o Polsce następujące rzeczy:

“Spętany więzami leży na ziemi mocny lew czeski,

Który kiedyś stawił opór Rzymowi.

I polski orzeł upadł nisko, ach bardzo nisko,

Gdyż napoił się okropna trucizną niezgody.

Lot jego ustał. Z wysokich obłoków

Strącił go srogi wyrok przeznaczenia.

Trzy orły krążą na około niego,

Aby wspólnie podzielić się zdobyczą.

Pochłonęli ofiarę a z nią i truciznę,

Która się szerząc, złe wszędzie rozsiewa.

Atoli jak feniks, który wstaje z popiołów

I odmłodzony próbuje na nowo skrzydeł do lotu,

Tak i polski orzeł królewski powstanie

Po krótkim zgonie silniejszy niż dawniej.

Także i lew czeski rozerwie spróchniały łańcuch.

Pocznie doświadczać siły, jakąś niegdyś słynął,

Aby z wrogiem walkę rozpocząć.

Lew i orzeł połączą swe siły,

Aby się przysposobić do sprawy odwetu

I aby ciężko ukarać okropną zdradę.

Która tylko krwią zmyta być może."

A zatem orzeł polski powstanie po krótkim zgonie — silniejszy niż był dawniej. Jest także pewnym, że Polska powstanie tylko wskutek wojny, która zniszczy i spali kraj cały. Czy to nie czasy dzisiejsze?

PRZEPOWIEDNIE KS. MARKA, KARMELITY Z ROKU 1768

Pewnego razu zamiast kazania wypowiedział ks. Marek karmelita, następujące słowa o Polsce:

“Dotąd jest Polska berło nie kwitnące, Dotąd nie będzie wstępne działające. Ale jak tylko na wstępnym zostanie:

Dygną strachem lutrzy, Moskwa i poganie. Pierwsi dwaj swojej krnąbrności przypłacą. A drudzy prawo wraz z państwem utracą. Kościół na skale stanie się wspaniały, Dwugłowy kolor zamieni swój w biały. Natenczas pielgrzym wielkie swoje śluby Złoży przy grobie — bogu trybut luby.

Niewolnik wolny będzie od okupu,

Strzelec pozbędzie łakomego łupu.

Róża natury chłód w ciepło zamieni,

Kogut z chytrości — jak wąż — się wyleni.

Tak nasze rano znowu w swoje wieki

Wieszcz opowiada: już czas nie daleki!

A ty, o Polsko! po czasu niewiele

W smutnym się musisz wprzód pogrześć popiele.

Chytre sąsiedzi twoi ciebie zdradzą

I z wielkim ciebie mocarzem powadzą.

Z tak strasznych wojen będzie tortur wiele

Miecz krwi niewinnej obficie wyleje.

Wiele niewinnych marnie zginie braci,

Wstyd poświęcony Bogu panna straci.

Kapłan z ofiarą przy ołtarzu leże

W toż licho z mnichem zakonnika sprzęże.

Cna góra złotem otoczona kołem

Niech ufa Bogu, nisko bije czołem.

Bowiem najbliższą będzie strasznej burzy.

Dym ją z innymi zarówno okurzy.

Kościoły z ozdób odarte zostaną

Dni zgoła wszystkie płaczliwe się staną.

Lecz się najwyższy tej krzywdy użali,

Na nich się samo to nieszczęście zwali.

Więc czyń twojemu wieczne dzięki Bogu,

Bo on im przytrze wyniosłego rogu.

A ty — jak feniks* — z popiołów powstaniesz

Całej Europy ozdobą się staniesz."

Krótko zaś przed zgonem zakończył kazanie swe takimi słowy:

“/ wielu będzie męczenników na tej (polskiej) ziemi. Widzę całe pokolenie męczeńskie. Widzę wielkich i maluczkich przelewających krew swoją. Widzę całą Polskę naszą rozpiętą na krzyżu, ale panowanie szatana stłumione będzie.

A wtenczas gdy się to stanie: Cała nasza Ojczyzna wolną będzie od morza do morza, oswobodzoną na zawsze od wroga, co jq wiek cały będzie uciskał.

I w Ojczyźnie naszej będzie wówczas swoboda i wszystkie dzieci tej ziemi żyć będą w zgodzie na tej drogiej ziemi ojczystej.

Tak się stanie, bo taka jest wola Boga! Amen.'

PIEŚŃ LUDOWA Z POZNAŃSKIEGO Z ROKU 1870

Bardzo rozpowszechniona wśród Poznańczyków jest starodawna pieśń ludowa pełna wiary w wielkość i potęgę Polski. Oto jej słowa:

“Nieszczęśliwa w Polsce trwoga,

Więc udajmy się do Boga.

Przez nieszczęsnych Niemców i Rosjanów

Giną wielu chrześcijanów.

Tam majątki utrącają. Matki się z dziećmi rozstawają. Tam z głodu umierają, Znikąd ratunku nie mają.

Tam giną bez przyczyny Choć nie mają żadnej winy. Biją, tłuką, rozstrzelają, Innych zaś na Sybir wydalają.

O cesarzu austriacki! Nie trzymaj spółek cygańskich. Koście o tym zapomnieli, Żeście z Polski pomoc mieli.

Już minął rok sześćdziesiąty trzeci

Jak Ojczyzny płaczą dzieci.

W czterdziestym roku ma się Bóg zmiłować

Króla w Polsce koronować.

Więc nabierzmy wszyscy męstwa Udajmy się do zwycięstwa! Wiara nasza niechaj słynie, Herezja niech zaginie!

Oj! zieleni się Warszawa,

Oświeci się też i Kraków.

Nie dla was to szelmy Niemcy i Rusaki

Tylko dla naszych Polaków."

STAROPOLSKA WIZJA O NASTANIU NOWEJ EPOKI

“Gdy św. Wojciech Paschę poświęci, Św. Antoni Zielonymi Świątkami, A św. Jan Bożym Ciałem będą objęci, Świat cały wstrząśnie więzami! Francja trzy razy zagrzmi. Austrię wyjarzmi, Węgry wyzwoli, Prusy się zachwieją. Turcy łzami się zaleją, Polsce wielki triumf przypadnie. Papież całym światem zawładnie." (Takie następstwo świąt powyższych przypada na rok 1943.)

POLSKA POWSTANIE ZNOWU

Pod koniec XVII wieku żyła w Krakowie pobożna zakonnica siostra Nimfa Suchońska, którą Bóg obdarzył licznymi i nadzwyczajnymi łaskami.

Jej to pewnego razu pokazali się patronowie jej zakonu (Ducha św.) i zapowiedzieli że “zagniewany na ubogaconą przez siebie tylu łaskami Polskę, Bóg dopuści do jej upadku." Potem ukazał jej Pan Bóg grzechy Polski, które Go obrażały, jak wiarę bez uczynków, niezgodę i waśnie, pychę i niesprawiedliwość możnych, rozrywanie węzłów małżeńskich oraz uciemiężenie ubogich i sierót.

W odpowiedzi na to, siostra Nimfa ofiarowała się Panu Bogu na okup za winy swego narodu. Wtenczas zaś rzekł do niej Pan Jezus: “Córko moja, stanie się tak, jak oto prosisz. Ostrzeż Polskę i przełożonych swoich oraz inne zakony i biskupa twego, aby sprawiedliwie rządzono Państwem i zachowywano śluby zakonne w twoim zakonie, bo chcę je oboje mieć własnością Matki mojej."

Wtedy też zapowiedział jej Pan Jezus: “Ojczyzna twoja w XX wieku dopiero powstanie do bytu częściowo, zaś w całości i wielkiej ozdobie w czas niejaki potem, jeżeli przykazań moich pilnie strzec będzie, zostając posłuszną Namiestnikowi memu. Jeśli zaś rozsławiać będzie Imię moje wśród niewiernych — to i ja Ojczyznę twą błogosławić będę."

Wówczas zobaczyła Nimfa w ręku Zbawiciela prześliczną chorągiew a na niej złotymi i czerwonymi literami wypisane imiona Świętych polskich... Chrystus zaś rzekł do niej: “Oto dla nich — dla ciebie, dla zasług świętych moich z twego narodu, niepomny na grzechy innych — wskrzeszę Polskę."

SW. ANDRZEJ BOBOLA — SW. STANISŁAW KOSTKA

Istnieje także jakaś przepowiednia o św. Andrzeju Boboli, że misjonarze polscy mają szerzyć jego cześć aż nad Wołgą i Donem i całą tę połać kraju pozyskać dla Kościoła katolickiego.

Św. Andrzej Bobola ma być patronem od rzeki Odry aż do Donu, od morza Bałtyckiego aż do morza Czarnego czyli państwo z pod władzy “młota i sierpa" ma zniknąć z Europy.

Dzisiejsze wypadki wojenne zdawają się urzeczywistnić powyższą przepowiednię, co niewątpliwie w niedalekiej przyszłości zobaczymy.

Inne podanie jeszcze głosi, że wielki patron młodzieży polskiej, sw. Stanisław Kostka, miał się objawić jednemu z generałów rosyjskich, który prześladował Polaków i religię katolicką i powiedział mu te słowa:

“Dziś Polacy oddani sq w waszą moc, za swe grzechy, lecz przyjdzie czas, gdy pułki polskie ścigać was będą aż do waszego gniazda do Moskwy i skończy się wasze panowanie w Europie po wszystkie czasy."

Daj, Boże, aby i ta przepowiednia się ziściła jak najprędzej.

II. Przepowiednie Ogólne

PRZEPOWIEDNIE OJCA URBANA

W starych księgach pergaminowych w miejscowości Joterbog koło Berlina znaleziono bardzo ciekawe prze-^ powiędnie tyczące się upadku państwa pruskiego. Przypisywane są niejakiemu Ojcu Urbanowi a treść ich jest następująca:

“Widzę w perzynę obrócone sioła, zburzone świątynie pańskie i lud mój w ucisku straszliwym, nie pamiętający nazwy swej ani języka. Obca przemoc owładnęła mą ziemią i zagraża coraz potężniej wschodnim siedzibom Słowiańszczyzny. Miecz z krzyżem złączony niesie pożogę i śmierć coraz to nowym ludom. Nad dziedziną słowiańską czarny złowrogi ptak rozpostarł swe skrzydła. Oczy ze wschodu na zachód obrócił i rozgromił władztwo Franków. Potęga jego rośnie bez końca. I oto nadchodzi jej kres. Wielka pożoga, którą wznieci książę germański osiadły na zgliszczach słowiańskich siedzib zburzy podstawy jego tronu. Ale przyjdzie wódz, który wydźwignie naród niemiecki z chwilowego poniżenia. Coraz nowe ziemie zagarniać będzie orzeł czarny pod swoje skrzydła. Ponad Hradczynem powieje złowróżebny znak. Noc niewoli zawiśnie nad światem słowiańskim. Ale wódz germanów hufce swe zbrojne skieruje nad ziemie nad Wartą i Wisłą leżące i skruszy się potęga germańska. Zjednoczone ich władztwo obejmujące kraje, przez które płynie Ren, Odra i Dunaj rozdzielone zostanie. Z pod popielisk wybuchnie iskra nowego życia. Ziemie od Odry pod Łabę zaczną wracać pod władzę swych prawowitych właścicieli. Lud mój odnajdzie swe imię i koniec będzie władztwu przemocy na ziemiach tych. Z dumnego miasta wrogów, które na zgliszczach siedzib słowiańskich wyrosło, pozostaną gruzy. Gród mój rodzinny Rostock wróci do dawnej świetności. Z zamku jak dawnej powiewać będzie znak swobody."

WIZJA PRZYSZŁYCH WYPADKÓW

W październiku 1938 r. ukazał się w szwajcarskim katolickim czasopiśmie dziwny artykuł o przyszłych wypadkach, jakie w ostatnich latach miały miejsce.

Wypadki te przepowiedziała pobożna i świątobliwa Franciszka de Bilionie, która urodziła się w 1902 roku w Sabaudii we Włoszech a umarła w 1935 r. Była bardzo utalentowaną kobietą władając wprawnie pięciu językami i znając znakomicie pismo św. Podczas pierwszej wojny światowej opiekowała się jeńcami wojennymi i otrzymała przydomek drugiej św. Elżbiety. Pewnego dnia w r. 1935 klęcząc przed tabernakulum miała wizję przyszłych wypadków. Wstrząśnięta tym widzeniem, przesłała raport tej wizji jednemu z kardynałów, by zasięgnąć jego zdania. Treść raportu była następująca:

“ Nastanie wielki ucisk. Wpierw jednak Bóg ześle światło Kościoła, które tym, co pójdą za nim, podawać będzie kierunek i miłość. Albert Wielki wyniesiony będzie na tron ołtarza i czczony jako Doktor Kościoła. Bóg poniży profesorów teologii, którzy przez swą dumę ściągnęli na siebie nienawiść Jego. On to nieuczonego brata Konrada i nieznanego brata Jordan'a May wyniesie na ołtarze. Podobnież i Don Bosco umieści Pan między swymi świętymi. W tych dniach różaniec sprowadzać będzie błogosławieństwo, jak nigdy przedtem. Co więcej, odmawianie różańca uważanym będzie za cechę, po której się poznaje prawdziwego chrześcijanina.

Widzę kraj z pogiętym krzyżem. W kraju tym powstaną dumni mężowie stanu, pragnący zdetronizować Chrystusa. Wtrącać się oni będą do naturalnych sił rodzenia. Wielu w tym kraju nosić będzie pogięty krzyż na czole i piersi, nie wiedząc, że to jest znak szatana. W tych czasach wielu księży i zakonników schnąć będzie w więzieniach. Zaliczy się ich do kryminalistów, a większa część posiadłości przejdzie w ręce innych. Gdy pogięty krzyż zabłyśnie z wieży kościoła, owi (mężowie stanu) cieszyć się będą zwycięstwem.

Gdy kraj z wielką flotą wpadnie na morze Śródziemne, Europa będzie dygotać. Bóg uchowa Rzym od najgorszego za wstawiennictwem świętego Papieża Piusa X i świętych męczenników. Francja i Hiszpania spadną nisko i tylko wstawiennictwo Niepokalanego Poczęcia uchroni je od najgorszego. Widzę żółtych i czerwonych wojowników maszerujących na Europę, a Europa spowita będzie w żółte dymy. W dymach będzie zdychać bydło na pastwiskach. Powstałe przeciw Chrystusowi narody mrzeć będą w płomieniach. Głód wyniszczy tych, co pozostali, tak. że Europa będzie za przestronną. Będzie tedy wielu świętych. Synowie św. Franciszka i św. Dominika przebiegać będą wtedy świat i wieść go z powrotem do Chrystusa. Pozostałych zgromadzi tedy papież w otwartym polu pod Krzyżem.

Dożyję, by widzieć początek tych czasów. Cierpię z tego, co widziałam. Oby Bóg dał moim dzieciom wierność w ich wierze."

PROROCTWO BRATA JANA Z ROKU 1600

Proroctwo to posługuje się wielu symbolami, które niniejszem podajemy:

Kogut — oznacza Francję; Lampart — Anglię; Orzeł Biały — Polskę; Orzeł Czarny — Niemcy; Drugi Orzeł — Austrię; Baranek jest tutaj symbolem sprawiedliwości, miłosierdzia i prawdy.

Proroctwo to było napisane w języku łacińskim i brzmi w przekładzie jak następuje:

l. Wojna była przewidziana już w r. 1600

“Za zbliżeniem się r. 2000 ukaże się antychryst. Wojska jego przekroczą liczbą pojęcie ludzkie. Znajdą się i chrześcijanie w legionach jego, podczas gdy wyznawcy Mahometa i inni straszliwi wojownicy znajdą się po stronie baranka.

Świat cały stanie się czerwonym. Po raz pierwszy baranek będzie leż czerwonym. Nie będzie żadnego miejsca w chrześcijańskim świecie, które nie byłoby czerwonym. Czerwonym będzie niebo i ziemia i woda i powietrze dla krwi, która płynąć będzie.

Orzeł czarny rzuci się na koguta, który wiele piór utraci w starciu, lecz szponami dalej się bronić będzie. Snadnie byłby kogut pobity, gdyby nie pomoc lamparta. Orzeł czarny z krainy Lutr przybędzie. Napadnie zaś koguta z innej strony i zajmie kraj jego aż do połowy.

2. Napaść Orła Białego na Antychrysta

Nadlatując z północy orzeł biały napadnie znienacka orła czarnego i drugiego orła i wkroczy do krainy antychrysta od końca jednego aż do drugiego. Orzeł czarny znajdzie się zmuszonym dać wyzwolenie kogutowi, aby stawić opór orłowi białemu. Wtenczas jednak kogut obróci się i odeprze orła czarnego aż do krainy antychrysta i lam pomagać będzie orłowi białemu.

Walki, które stoczono dotychczas niczem będą w porównaniu z walkami, jakie toczyć się będą w krainie Lutra, albowiem siedem aniołów wysypie ogień kadzielnic swoich na bezbożny świat, to znaczy, że baranek zarządzi wtedy zniszczenie pokolenia antychrysta.

3. Pokonanie bestii

Kiedy bestia zobaczy, że jest zgubiona, stanie się wściekłą i przez wiele miesięcy dziób białego orła, jako też szpony lamparta i koguta zaciekle w nią uderzać będą. Przechodzić będą ludzie rzeki po ciałach zabitych a rzeki zmienią koryta swoje. Grzebać będą tylko ciała ludzi znacznych i wodzów, albowiem do rzeki przyłączy się jeszcze masowa śmierć z głodu i moru. Antychryst po wiele razy błagać będzie pokoju, lecz siedmiu aniołów, którzy idą na przedzie trzech zwierząt broniących baranka, oświadczyło, że koniec będzie tylko wtedy, kiedy antychryst zmiażdżony zostanie jak słoma na klepisku.

4. Walka ta będzie nieludzką

Wykonawcy sprawiedliwego sądu barankowego walki zaprzestać nie będą mogli, dopóki antychryst będzie miał w posiadaniu wojsko do walki. To uczyni postanowienie baranka tak niezłomnym, ponieważ sam antychryst podawał się być naśladowca Chrystusa i działał w Jego imieniu. Jeżeliby tedy nie zginął, zasługi Zbawiciela byłyby stracone a bramy piekielne zwyciężyłyby przeciwko Zbawicielowi. Dlatego też walka, która będzie miała miejsce tam, gdzie antychryst kuje broń swoją, nie będzie żadną miarą skutkiem samych wysiłków ludzkich,

5. Skutki zwycięstwa

Trzy zwierzęta stające w obronie baranka wygładzą ostatnią siłę zbrojną antychrysta. Na polach bitwy będą wielkie stosy poległych. Antychryst straci koronę i opętany szaleństwem zamrze na wygnaniu. Cesarstwo jego podzielone zostanie na państewek dwa i dwadzieścia, lecz nie będzie w nich fortec ani wojska ani lenników.

6. Wtedy nastąpi powszechny spokój

Orzeł biały, za rozkazem Michała Archanioła wypędzi półksiężyc z Europy i w Konstantynopolu zasiądzie. Wtedy rozpocznie się era pokoju i dobrobytu dla świata i wojen już więcej nie będzie. Każdy bowiem naród rządzić się będzie zasadami sprawiedliwości. Nie będzie też już więcej Lutrów i schyzmatyków. Panować będzie baranek i zapanuje dla ludzkości era niewymownego szczęścia. Szczęśliwi ci, którzy uszedłszy niebezpieczeństwa tej strasznej epoki, pozostaną, aby zażywać owocu królestwa ducha i oczyszczenia ludzkości, które zdziałane tylko być może po pokonaniu antychrysta."

PROROCTWO NOSTRADAMUSA

Słynne są od roku 1555 wielokrotnie komentowane i przedrukowywane proroctwa najsławniejszego w owym czasie astrologa i lekarza francuskiego Michała Nostradamusa (Michał de Notredame 1503-1566) w których to przepowiedniach objął sławny astrolog dzieje świata aż do roku 3797. Przepowiednie te są zebrane pod tytułem “Stulecie" (Century) i zawierają bardzo wiele ciekawych zdarzeń tak co do przeszłości jak i przyszłości.

Nostradamus bowiem będąc jeszcze lekarzem przepowiedział nadejście na Europę wielkiej plagi, która zabije miliony ludzi. I rzeczywiście, za parę lat nawiedziło Europę morowe powietrze, przywleczone gdzieś z Azji, które zdziesiątkowało całą ludność Europy. Gdy podczas tej zarazy i jego żona wraz z dziećmi utraciła życie, porzucił świat, wstąpił do klasztoru i oddał się modlitwie, postom i rozmyślaniu. Wówczas to miał swe sławne widzenia sięgające przyszłości wieków.

Przepowiedział między innymi przyjście jeszcze straszniejszej plagi od uprzedniej Czarnej Plagi, która nadeszła w 1665 roku wyludniając prawie pół Europy. Przepowiedział dalej rewolucję francuską w 1789 roku, przyjście i upadek Napoleona a nawet jego śmierć na wyspie św. Heleny, dalej wojnę francuską w 1871 roku i utratę Alzacji i Lotaryngii przez Francję, pierwszą wojnę światową jak i obecną, Hitlera i komunizm, upadek Polski i Paryża, podział Francji na dwie części, dzisiejsze walki powietrzne i to, co z dzisiejszych zmagań wojennych wyniknie. Wszystko co Nostradamus przepowiedział do dnia dzisiejszego, spełniło się co do joty w minionych wiekach wraz z dobą obecną. Dlatego też i dzisiaj zastanawia się wielu nad jego proroctwami i ich spełnieniem w przyszłości.

Zaś jasnowidzenie swe Nostradamus tak opisuje:

“Rząd starego człowieka (Petain). który poddał się wrogowi niemieckiemu, upadnie. Na swe oczy oglądać on jeszcze będzie jak upadnie i ta część Francji, jaką mu wróg pozornie pozostawił.

Italię zdradzi jej sojusznik (Hitler) i wojska jego zaleją Włochy a Rzym legnie w gruzach.

Runie gmach Szkoły Narodowej (Liga Narodów) nad jeziorem Genewskim, i w tym miejscu tysiące ludzi zadusi zabójcze powietrze (gazy trujące).

Ale przyjdzie wielka potęga wschodnia, której armie przejdą wysokie góry (Alpy) i wkroczą do Francji.

Powstaną wszystkie narody i nastąpią straszliwe bitwy i rzezie, ale Francja wyjdzie zwycięsko pod dzielnym królem Henri, gdyż zamieni się znowu w monarchię. Potęga tego króla będzie tak wielka, że jego rozkazy spełniane będą nawet nad Zatoką Perską. Komunizm na wschodzie upadnie a na jego miejsce powstaną nowe państwa. Przez ziemie wrogów Francji przejdą wojska króla Henri wraz z biało-czerwonymi wojskami."

Tyle Nostradamus przepowiedział o obecnie toczącej się wojnie.

PROROCZA WIZJA SW. ODYLII

Św. Odylia, patronka Alzacji, żyła w siódmym wieku i była córką księcia Alzacji. Po przyjęciu chrztu św. założyła klasztor, w którym prowadziła życie bardzo świątobliwe. Ona to zostawiła nam bardzo ciekawe przepowiednie tyczące się przyszłości. Oto ich treść:

“Słuchaj, słuchaj, bracie mój, albowiem widziałam zgrozę lasów i gór. Przestrach zmroziły narody, albowiem nigdy w żadnej części świata nie widziano podobnego wstrząsu. Nadszedł czas, kiedy Niemcy będą nazwane wojowniczym narodem na ziemi.

Nastała epoka, kiedy powstanie z jej łona straszny wojownik, który podejmie się wojny światowej, i kiedy mężowie uzbrojeni nazwą Antychrystem tego, który będzie przeklęty przez tysiące matek, opłakujących jak “Rachel swoje dzieci..." i ponieważ wszystko będzie złupione w ich domu napadniętym.

Zwycięzca wyjdzie (Hitler) z nad brzegów Dunaju T będzie wodzem nad wszystkich wyszczególnionym. Wojna jaką rozpocznie będzie najstraszliwszą, jaką ludzie kiedykolwiek ucierpieli i sięgnie aż na wierzchołek gór.

Jego broń będzie płomienna a czapki jego żołnierzy będą najeżone szpicami, które rzucać będą światło, gdy tymczasem ich ręce dzierżyć będą gorejące pochodnie. Niepodobna porachować ofiar jego okrucieństwa.

On odniesie zwycięstwa na lądzie, na morzu i w powietrzu. Albowiem widać będzie jego wojowników bardzo zręcznych i uskrzydlonych, w lotach niepodobnych do wyobrażenia, jak się wznoszą aż pod firmament, by tam chwytać gwiazdy, rzucać je na wioski z jednego końca świata do drugiego i tak rozpalać wielkie ognie.

Narody staną w podziwieniu i wołać będą: Skąd pochodzi jego siła? Jak on mógł podjąć się podobnej wojny?

Ziemia wstrząśnięta walkami będzie w zamieszaniu. Rzeki zarumienia się krwią a same morskie potwory uciekną do głębi oceanów. W tym czasie burze czarne rozsiewać będą wszędzie spustoszenie.

Przyszłe pokolenia zadziwią się, że jego przeciwnicy tak liczni i tak silni, nie mogli powstrzymać pochodu jego zwycięstw.

I wojna będzie bardzo długo trwała.

Zdobywca będzie u szczytu swoich triumfów pod połowę szóstego miesiąca drugiego roku wojowania. To będzie koniec pierwszego okresu wojny, który to czas będzie się nazywał o-kresem krwawych zwycięstw. Dumny ze swych zdobyczy powie on: “Przyjmijcie jarzmo mojego panowania". Ale wrogowie jego nie poddadzą się i wojna dalej się pociągnie. “Biada wam — wołać on będzie — albowiem ja będę zwycięzcą."

Druga część tej strasznej wojny równać się będzie połowie pierwszej części. Będzie bogata w niespodzianki, które to dreszczem przejmą narody ziemi, osobliwie gdy dwadzieścia narodów przeciwnych weźmie udział we wojnie. Pod połowę tego czasu ludy podbite z prośbą odniosą się do zdobywcy:

“Daj nam pokój, daj nam pokój!" Lecz pokoju dla tych narodów nie będzie.

To nie będzie koniec tych wojen ale początek końca, kiedy rozegra się walka ręczna w twierdzy nad twierdzami. Wtedy to będą powstania wśród niewiast jego kraju, które to niewiasty będą go chciały ukamienować. Lecz zarazem i na wschodzie będą się działy zadziwiające rzeczy.

Trzeci okres będzie krótszy a zwycięzca nie będzie miał zaufania do swoich wojaków. Nazwą ten czas okresem napadów, albowiem sprawiedliwym obrotem rzeczy, kraj zwycięzcy, z powodu bezbożności i niesprawiedliwości, będzie napadnięty ze wszech stron i spustoszony.

Naokoło góry płynąć będą potoki krwi ludzkiej. To będzie ostatni bój.

Narody zaśpiewają hymny dziękczynne w świątyniach pańskich i podziękują Bogu za swoje wyzwolenie. Albowiem wówczas zjawi się wojownik, który rozpędzi żołnierzy zwycięzcy, którego wojska będą zdziesiątkowane wielkim złem. To zło zaszczepi zwątpienie w sercach jego żołnierzy, podczas gdy narody powiedzą: “Palec to Boży tam jest i kara sprawiedliwa".

Narody uwierzą, że koniec jest bliski. Widowisko się zmieni i nasi się rozradują.

Ponieważ Bóg jest sprawiedliwy, choć pozwala czasem na okrucieństwa i łupiestwa, wszystkie narody ograbione otrzymają z powrotem to, co były utraciły i coś więcej nadto, jako nagrodę na tym świecie.

Niezliczone strefy, które byłyby do szczętu zniszczone, będą ocalone tak wskutek pomocy Opatrznościowej jak i wskutek obrońców bohaterskich.

Kraina Lutecji (Paryż i jego okolice) będzie sama ocalona z powodu jej gór błogosławionych i jej niewiast pobożnych. Niemniej jednak wszyscy będą przekonani, że ona zginie.

Wówczas narody udadzą się na górę i oddadzą dzięki Panu Bogu. Albowiem widzieli byli takie obrzydliwości w tej wojnie, że późniejsze pokolenia nie będą tego chciały nigdy więcej.

Atoli biada jeszcze w owe dni tym, którzy nie będą się bali antychrysta, albowiem on jest ojcem tych, których zbrodnia nie przeraża. On wzbudzi nowe morderstwa i będzie jeszcze dużo płaczu.

Lecz era pokoju pod żelazem już nastanie i zobaczy się jak dwa rogi księżyca złączą się z krzyżem, albowiem w owe dni ludzie przerażeni, adorować będą Pana Boga w prawdzie a słońce jaśnieć będzie niezwykłym blaskiem."

PRZEPOWIEDNIE O OBECNEJ WOJNIE

Jeszcze przed wybuchem wojny obecnej autorka Szprykówna podaje w swym dziełku zatytułowanym “Trzy proroctwa" bardzo ciekawe rzeczy rzekomo zakomunikowane jej z zaświata w r. 1932 i 1938:

“Za lat kilka wybuchnie w końcu zamęt wielki u zachodniego waszego sąsiada, który rozwali obecny jego ustrój na miazgę. Wyzwanie on już światu rzucił i na razie zwyciężać będzie wszędzie. Jednak w końcu wezmą się do walki wzajemnej i bić się między sobą będą, A z tego wywiąże się wojna domowa, która spowoduje rozpad państwa na drobne państewka. Odłączą się one od siebie murami granic i wówczas dopiero nastanie w nich pokój.

Część ich będzie szukać opieki w stolicy Habsburgów. Centrala zaś pozostanie odosobniona i w ogniu walk wzajemnych pogrążona. Kraina ta wyniszczy się zupełnie i wreszcie zapragnie spokoju, który nastąpi przez interwencję sąsiadów ze wschodu i zachodu. Ale nie prędzej się to stanie, aż wszystko tam runie, zamieniając się w bezładne kłębowisko.

Warn Polakom zalecone będzie wówczas posunąć się dalej do Bałtyku, by tam wprowadzić pokój i roztoczyć swoją opiekę, pod którą dzielnica ta utworzy samodzielne państewko będące pod protektoratem waszym.

W owe trwożne lata przyjdzie czas, że wy, Polacy, mieć będziecie dużo obawy i nastrój zapanuje w was gorączkowy, wobec nieobliczalnych kroków nad waszą granicą. To też w pogotowiu trzymać się będziecie i zanim by się coś stało, będziecie się mieli na baczności. Ale was nie spotka klęska od zachodu, bo pilnie jesteście strzeżeni przez mocnych a potężnych opiekunów waszych. Później, wy, Polacy, wyznaczeni będziecie do znaczącej roli. W odmęt rewolucji nie wpadniecie, chociaż będą i u was zamieszki niejedne, ale chwilowe i niezbyt groźne. Tym bardziej wówczas świat cenić was będzie, żeście się nie poddali ogólnemu prądowi buntu, krwi i pożogi. Taki oto los szczęśliwy czeka was w przyszłości z woli Bożej."

PROROCTWO O ANGLII

W bibliotece angielskiej znaleziono przepowiednię z XI wieku, która jest przepojona optymizmem dla Anglii w jej obecnej wojnie z Niemcami. Treść tej przepowiedni jest następująca:

“Przyjdzie czas. w którym na tronie Anglii zasiądzie Jerzy, syn Jerzego. Wtedy to orzeł pić będzie krew księcia z krzyża z zagiętymi ramionami (swastyki). W tym to czasie śmierć będzie spadać z powietrza a armia uśpionych rycerzy wystąpi z ziemi i wypędzi nieprzyjaciela z kraju."

PRZEPOWIEDNIE SW. JANA YIANNEY PROBOSZCZA Z ARS

Wielki św. kapłan i proboszcz Jan Vianney, którego dzisiaj zna cały niemal świat, żył w latach 1786-1859. Odznaczał się wielkim duchem Bożym i zapałem nadzwyczajnym o zbawienie dusz. Był obdarzony nawet duchem wizyjnym i proroczym i od niego to pochodzą bardzo ciekawe przepowiednie dzisiejszych czasów. Przepowiedział zaś co następuje:

“Będzie wojna z Niemcami i Francja ją bardzo źle poprowadzi. Zostanie zwyciężona i utraci dwie prowincje. (Wojna francusko-niemiecka 1870).

Później będzie druga wojna z Niemcami. Tym razem Francuzi lepiej się bić będą. Niemcy wkroczą do Francji, ale będą zwyciężeni. Francja odbierze, co była utraciła i jeszcze coś więcej. (Wojna światowa 1914).

Po pewnym czasie Niemcy wrócą i gdyby wojna się przewlokła jak poprzednio, wielu by głód cierpiało. Niemcy wrócą... nikt ich nie powstrzyma w pochodzie. Idąc wszystko niszczyć będą. Zajdą aż pod Poitiers (miasto blisko granicy obecnej okupacji niemieckiej) bez oporu. Ale tam obrońcy ze wschodu ich zgniotą i ścigać będą.

Wojsko zbierze się na nowo. Zatrzyma żywność nieprzyjacielem, powodując wielkie straty. Tym razem bić się będą dzielnie.

Paryż zostanie zniszczony, spalony, ale nie całkowicie. Niemcy pozwolą na spalenie Paryża i cieszyć się będą. Zostaną jednak wkrótce na zawsze pokonani. Cofać się będą do swego kraju, ale wojsko francuskie ścigać ich będzie. Odbierze im się to, co byli zabrali i jeszcze więcej.

Komuniści z Paryża po swojej porażce rozejdą się po całej Francji, rozmnożą się, zdobędą broń i prześladować będą uczciwe osoby. Powstanie wojna domowa. Źli zdobędą zachód, północ i wschód. Popełnią wiele morderstw. Dążyć będą do tego, by zginęli wszyscy kapłani i zakonnicy. Zginie wiele narodu. Zniszczą wiele domów...

To wszystko jednak nie potrwa długo i Francja będzie uwolniona raz na zawsze."

STARA PRZEPOWIEDNIA NIEMIECKA Z XII WIEKU

“Wielka wojna nastąpi, gdy cesarz (Kaiser) opuści swój kraj. Nastaną ciężkie czasy, jakkolwiek kraj cały będzie miał pokój. Następnie przyjdzie człowiek z niskiego pochodzenia do władzy i będzie miał wiele powodzenia tak, iż stworzy “Wielkie Niemcy". Tylko niewiele żydów zostanie w kraju. Gdy ów władca będzie u szczytu swojej potęgi spowoduje nową światową wojnę, która się zakończy upadkiem Niemiec. Niemcy staną się małym państewkiem ale będą miały katolickiego monarchę, który znowu zdobędzie siłę i uznanie. W tym czasie będzie panował papież, który nie dawno temu zasiadł na tronie św. Piotra i który wskutek trudnych okoliczności, opuści Rzym."

Większa część tej przepowiedni już się ziściła i może doczekamy się jeszcze urzeczywistnienia reszty.

TERESA NEUMANN, STYGMATYCZKA NIEMIECKA

Któżby nie znał albo nie słyszał o dzisiaj zapewnię jeszcze żyjącej stygmatyczce Teresie Neumann, która władzom hitlerowskim już tyle kłopotu narobiła. Krążą rozmaite pogłoski o niej i jej przepowiedniach upadku hitleryzmu tak, iż trudno dzisiaj odnaleźć prawdziwość wszystkich przytaczanych powiastek. Zdołaliśmy jednak odnaleźć jedną przepowiednię datowaną z dnia 6 września 1936 r. Brzmienie jej w tłumaczenie jest następujące:

“Prowokacja doszła w tych dniach do najwyższego swego punktu. Piekło szaleje na nowo. Kara Boża jest nieunikniona. Żadna prośba już teraz nie pomoże. Można tylko prosić o nawrócenie umierających grzeszników, tę jeszcze Bóg wysłucha. Ale nie proś o odwrócenie kary. Dotychczas dusze ofiarne wynagradzały Bogu za wszystkie zbrodnie ludzkości i powstrzymywały gniew Boży. ale tych dusz jest za mało i kara Boża jest nieunikniona i nie odwołalna. Szczęśliwi są ci wszyscy, którzy już leżą w grobach. Tyle razy Bóg ich przestrzegał i odkładał karę podobnie jak to było z Sodomą, która nie chciała słuchać przestróg Bożych. Tak i teraz ludzie nie chcą słuchać przestróg Bożych i dlatego spadnie na nich gniew Boży taki, na jaki sobie zasłużyli."

ŚW. DON BOSCO PRZEPOWIADA WOLNOŚĆ POLSKI

Wielki twórca idei salezjańskiej, to jest wychowania młodzieży w duchu katolickim, św. Jan Bosco (urn. 1888), jakkolwiek pochodzenia włoskiego, przepowiedział także obecną wojnę światową oraz powrót Polski do utraconej wolności. Oto jedna z krótkich jego przepowiedni:



“Po wojnie światowej nastąpi druga wojna europejska z wielkimi bitwami, które będą stoczone pomiędzy 15 sierpniem a 15 wrześniem. (Rok nie oznaczony). Papież umrze i będzie żyt na nowo. Belgia przecierpi wiele ale powstanie na nowo i będzie jeszcze silniejsza aniżeli przedtem. Polska otrzyma swoje prawa z powrotem."

PROROCTWO MALACHIASZA

Słynne na cały świat są przepowiednie irlandzkiego arcybiskupa św. Malachiasza, który 800 lat temu przepowiedział dość dokładnie następujących po sobie papieży aż do końca świata, przepowiednie, które się do dzisiaj ziściły.

W roku 1139 udał się św. Malachiasz do Rzymu, aby tam złożyć sprowozdanie ze swej diecezji Papieżowi Innocentemu II. Tam to właśnie miał owe widzenie, w którym zobaczył długą linię przyszłych papieży. Widzenie to św. Malachiasz opisał a dokument złożył papieżowi. Znaleziono go dopiero przypadkiem i ogłoszono w roku 1590. Obejmuje on listę papieży od Celestyna II koronowanego w r. 1143 aż do końca świata. Znamiennym jest, że na ogół przepowiednie te były zadziwiające trafne, chociaż określenia były często alegoryczne, jak “Lilia i Róża", “Papież Pielgrzym", “Krzyż z Krzyża", itd. Jest tych przepowiedni 112 a ostatnia brzmi następująco:

“Podczas ostatecznego prześladowania św. Kościoła rzymskiego na stolicy zasiądzie Piotr Rzymianin, który będzie pasł owce w wielu utrapieniach. A gdy to minie, miasto na siedmiu pagórkach runie a sędzia straszliwy będzie sadził lud swój. Poczym koniec świata."

Według tych przepowiedni po obecnie żyjącym Papieżu Piusie XII ma już tylko (6) papieży nastąpić. Jak wszyscy papieże tak i ci ostatni są oznaczeni alegorycznymi nazwami, które jednak bardzo dobitnie określają ich właściwy charakter.

Nazwy tych ostatnich papieży są następujące (chronologicznie):

107 — “Pastor et nauta" — Pasterz i żeglarz

108 — “Flos florum" — Kwiat nad kwiatami

109 — “De medietate lunae" — Od połowy księżyca

110 — “De labore solis" — Od pracy słońca

111 — “Gloria olivae" — Sława drzewa oliwnego

112 — “Petrus Romanus" — Piotr Rzymski (II)

Ciekawe są przepowiednie tyczące się poprzednich ostatnich papieży, których po większej części nawet jeszcze znamy. I oni mieli w tych przepowiedniach swoje przydomki, które się rzeczywiście na nich stwierdziły.

I tak jeden z największych papieży Leon XII (1878-1903) określony został jako “Lumen de Coelo" — Światło z nieba. Wiadomo zaś jest wszystkim, że papież ten rozpoczął nową niejako kartę w dziejach Kościoła św., wydając swoje sławne encykliki, uznane dzisiaj jako najbardziej wartościowe w całej historii papiestwa, a które odrodziły Kościół katolicki do nowego życia i światła.

Następny papież Pius X (1903-1914) oznaczony jako “Ignis ardens" — Ogień gorejący — znany był faktycznie jako ogromnie gorący i żarliwy w modlitwie i w życiu bogobojnym. Nie brak nawet głosów, aby został przez Kościół św. ogłoszony świętym.

Po Papieżu Piusie X nastąpił Papież Benedykt XV (1914-1922), który w naszej przepowiedni jest oznaczony przydomkiem “Religio depopulata" — Religia wyludniona. I rzeczywiście. Okres jego panowania przypadł na czas wojny światowej (ostatniej), gdzie z jednej strony tysiące ludzi, a więc i katolików, straciło życie w różnych krajach a z drugiej strony zaczęły się w różnych państwach prześladowania przeciwko wierze św. (Rosja, Meksyk, Niemcy).

Kilka zaś lat temu zmarły Papież Pius XI (1922-1939) miał dewizę “Fides intrepida" — Wiara niezłomna. Któż nie widział tych niezmiernych wysiłków Piusa XI, by zachować pokój i ulżyć cierpieniom ludzkości. Któż nie widział jego ogromnej wiary w przyszłość świata, wiary, że w końcu sprawiedliwość i krzyż zwyciężyć i zapanować muszą na świecie i zapanować nad krzywdą i ciemnotą.

Obecnemu zaś papieżowi daje przepowiednia nasza przydomek "Pastor angelicus" — Pasterz anielski. Jakkolwiek nam trudno dzisiaj wydawać sąd o obecnie żyjącym papieżu, to jednak możemy przypuszczać, że to będzie pasterz, nad którym nawet aniołowie radować się będą. Ten przez Boga oświecony mąż, odrodzi swoją świętością prawie cały świat i nawróci go do prawdziwej wiary tak, że wszędzie zapanują bogobojność, cnota i dobre obyczaje. Mąż ten doprowadzi błądzące owieczki do owczarni i będzie tylko jedna wiara, jedno prawo, jedno życie, jeden chrzest na ziemi. Ludzie będą wtenczas wszyscy wzajemnie się miłowali i sobie dobrze czynili i znikną wszelkie kłótnie i wojny.

I rzeczywiście różne przepowiednie wskazują na zupełne zwycięstwo Kościoła katolickiego i sprawy Bożej na tym świecie po obecnej wojnie, gdy wszystkie narody wycieńczone obecną wojną, uznają panowanie Boże nad sobą i nawrócą się do prawdziwego Kościoła Chrystusowego na ziemi, gdzie nastanie jedna owczarnia i jeden pasterz.

W związku z powyższą przepowiednią św. Malachiasza o papieżach, jest jeszcze jedna rzecz, która nadzwyczaj uderza.

W Rzymie istnieje jeden przepiękny kościół św. Pawła t.z. “Za murami". W tym to kościele w głównej nawie wysoko w górze umieszczone są w ścianie otwory, do których wstawia się portrety papieży po ich śmierci. Czy to naumyślnie, czy też tylko dziwnym zbiegiem okoliczności, jest jeszcze tyle otworów pustych, ile ma być papieży według przepowiedni św. Malachiasza. Za Papieża Piusa XI było siedem takich otworów. Dziś jest ich już tylko sześć. Czy rzeczywiście po wypełnieniu tychże nastąpi koniec świata? Nie wiemy. Bo właśnie tę chwilę zastrzegł sobie tylko Bóg. W Jego rękach leży tak koniec i początek człowieka pojedynczego, jak i całego świata.

NADCHODZĄCA EPOKA TRIUMFU KOŚCIOŁA KATOLICKIEGO

Pierwsze miejsce pomiędzy przepowiedniami o przyszłości Kościoła św. zajmuje komentarz do objawienia św. Jana, napisany przez sługę Bożego Bartłomieja Holzhauser (ur. 1658), który już od dzieciństwa był obdarzony łaską jasnowidzenia. On to podzielił historię Kościoła św. na siedem okresów. W ostatniej części piątego okresu {Okres smutku od reformacji aż do Papieża anielskiego i Wielkiego Monarchy) pisze, “że świat nawiedzi wielka wojna, która wszystko spustoszy i spowoduje wielką nędzę. Panujących wypędzą lub zamordują. Monarchie upadną a na ich miejsce zaprowadzone zostaną republiki. Nastąpią powszechne zaburzenia, rozlegle majątki ulegną konfiskacie i rozpęta się wielkie prześladowanie Kościoła św. i duchowieństwa. Na świecie zapanuje ostateczny zamęt i przewrót. W chwili największej rozpaczy wszechmocna prawica Boga przyjdzie z pomocą sposobem niepojętym dla ludzkiego rozumu."

Potem według Bartłomieja Holzhauser'a ma nastąpić okres szczęścia i triumfu Kościoła katolickiego, tak zwany okres pocieszenia od papieża anielskiego aż do przyjścia antychrysta. Według przepowiedni św. Malachiasza o papieżach, papieżem anielskim jest dzisiejszy Pius XII. Wobec tego żylibyśmy obecnie na przełomie okresu smutku i pocieszenia.

Współcześnie z triumfem Kościoła katolickiego powstanie Wielki Monarcha. Wszystkie przepowiednie zgodnie głoszą, iż ten monarcha zjawi się nagle pod koniec kryzysu, mianowicie wtedy, gdy ludzie zwątpią w możliwość uporządkowania życia publicznego.

Sługa Boży Bartłomiej Holzhauser przepowiedział to w ten sposób: “ Gdy wszystko przez wojnę zniszczone będzie, gdy katolików wiarołomni współwyznawcy i błędnowiercy uciskać będą, gdy Kościół i jego sługi pozbawiać będą praw, gdy monarchie usuwać się będzie a monarchów mordować oraz wszędzie republiki zaprowadzać będą, wtenczas ramię Wszechmocnego Boga taką cudowną zmianę wprowadzi, że według ludzkiego pojęcia zdawać się to będzie niemożliwym. Zjawi się ów bohaterski monarcha, przysłany przez Boga. On wystąpi w obronie Kościoła Chrystusowego, wytępi błędnowierstwo i mahometanizm a jego zwolenników wyniszczy. Wszystkie narody potem przybędą i modlić się poczną do Boga, swego Pana według prawdziwej wiary katolickiej. Wtenczas żyć będzie sprawiedliwość oraz pokój zapanuje na całej ziemi."

Zaś św. Katarzyna Sieneńska opisuje ten świetny okres następującymi słowy:

“Kiedy miną utrapienia i najskromniejsza nędza. Bóg oczyści Kościół i odnowi ducha swych wybranych sposobem, który przechodzi ludzkie pojęcie. Potem nastanie taka doskonała przemiana Kościoła i odnowienie jego pasterzy, że na tę myśl duch mój się rozwesela. Oblubienica Chrystusowa przedtem zupełnie oszpecona, gałganami okryta, wystąpi we wspaniałej piękności i drogocennym przepychu, ozdobiona koroną wszystkich cnót. Rzesze wiernych będą się cieszyły dobrymi pasterzami. Poza Kościołem stojące narody wejdą do owczarni Chrystusowej i dadzą się prowadzić pasterzom swych dusz. Składać będą głębokie dzięki za wielki pokój, jaki Bóg raczył zesłać swemu Kościołowi po strasznych burzach."

W czasie triumfu Kościoła św., jak już wspomniano, żyć będzie święty i bardzo dzielny papież przydomkiem “Pastor angelicus" — pasterz anielski (Pius XII). Po nim zasiądzie na tronie papieskim papież o wielkiej pobożności i mądrości z przydomkiem “Pastor et nauta" czyli pasterz i żeglarz. Ma to być wielki papież misyjny. Przypuszcza się nawet, że tym namiestnikiem będzie Polak. To przypuszczenie jest jeszcze o tyle uzasadnione, iż nasz rodak Ks. Bronisław Markiewicz, przepowiadając świetną przyszłość Polski twierdził, że z narodu polskiego wyjdzie Wielki Papież. Dalej zaś pisze Ks. Markiewicz o tym okresie w 1901 roku; “Oto rozpoczynamy wiek, w którym za łaską Bożą wiara odniesie najwyższe zwycięstwo, pogodzi zwaśnione narody, wprowadzi braterstwo ludów i sprawi, że ludzkość cała pod jednym pasterzem stanie się jakby jedną owczarnią. Nam Polakom dane jest w tym okresie przewodnie stanowisko."

Zaś polski franciszkanin Lawiński, który umarł świątobliwie w Siedmiogrodzie w 1780 r., zostawił nam taką przepowiednię o tych czasach:

“Cały chrześcijański okrąg świata będzie spustoszony większymi niż dawniej wojnami. Religia w wielu krajach będzie okropnie prześladowana. Zakonników wypędzą. Jednak podczas ich wygnania zajdą niespodziewane okoliczności, a religia zakorzeni się mocniej, niż dawniej. Krzyż zajaśnieje podwójnym blaskiem i roztoczy swe panowanie nad krainami, które go nie znały. Wszystkiego tego dokona pod koniec czasów Wielki Monarcha."

A inny zakonnik tak przepowiada:

“Duchowieństwo katolickie będzie wielce uciemiężone, dobra ziemskie będą im zabrane, a kto najwięcej księży lżyć będzie, tego najwięcej czcić będą. Papież zmieni swą stolicę, aby pędzić smutny żywot. Tu prześladowania tak będą wielkie, że dawniejsze cierpienia będą niczem w porównaniu z tymi, które nadejdą. Nastaną jeszcz cięższe czasy, powstanie głód i morowe powietrze. Będzie to kara za liczne grzechy i zbrodnie.

Dobry Bóg ześle jednak pomoc, gdyż wzbudzi papieża, już za życia świętego, z którego anieli weselić się będą. Ten mąż, łaską Bożą oświecony, odrodzi swą świętością cały świat i doprowadzi ludzi do prawdziwej wiary. Bojaźń Boża i dobre obyczaje zakwitną. Ten papież wszystkie błądzące owce wprowadzi do owczarni i będzie tylko jedna wiara, jedno prawo i jeden chrzest. Wszyscy ludzie będą się miłowali jak bracia i tylko dobrze czynić będą. Wojny, swary, niezgody ustąpią, atoli niedługo tak będzie, ponieważ zbliży się zniszczenie, znaki się ukażą na niebie i na ziemi — gdyż już wnet będzie koniec."

Oprócz wiele innych mniej lub więcej wiarogodnych przepowiedni o tym błogosławionym okresie, możnaby jeszcze przytoczyć to, co objawiła Najświętsza Maria Panna w La Salette:

“Potem, to jest po poprzedzających kataklizmach, nastąpi upragniony pokój pomiędzy Bogiem a ludźmi i lud będzie Chrystusowi Panu służył, do Niego się modlił i Go uwielbiał. Miłość bliźniego na nowo wszędzie zakwitnie. Nowi monarchowie będą stać przy boku Kościoła św. który się wzmocni i przez pobożność, pokorę, ubóstwo i gorliwość stanie się naśladowcą cnót Jezusa Chrystusa. Ewangelia sw. będzie wszędzie głoszona i ludzie będą postępować we wierze, gdyż panować będzie jedność pomiędzy robotnikami Jezusa Chrystusa, i wszyscy żyć będą w bojaźni Bożej."

OSTATNIE OSTRZEŻENIE

Podajemy jeszcze kilka wyjątków broszurki wydanej w języku włoskim a brzmiącej w tłumaczeniu: “Boskie płomienie lub miłość, której nie ukochano" która zawiera notatki, spisane na polecenie Boskiego Mistrza w roku 1932, przez ukrytą przed światem siostrę zakonną.

Pewnego dnia okazał Pan Jezus — odziany lśniąco białą szatą — swej służebnicy Najświętsze Serce Swoje, rozdarte ranami i otoczone koroną cierniową i rzekł do niej: “Te rany, to skutki komunii świętokradzkich i by to naprawić winne dusze gorliwe złączyć się i przyjmować w każdy czwartek komunię św. wynagradzającą... Moja córko, nie lubię rozgłosu. Chcę, byś życie swe spędziła w uniżeniu i milczeniu, by nikt nie zauważył czegoś wyjątkowego w tobie... O, jakże byłbym szczęśliwy, gdyby się na każdy tysiąc, znalazła choć jedna dusza niewinna, pokorna i ukryta."

Innym razem odezwała się owa dusza zakonna do Pana Jezusa w ten sposób: “Chciałabym być tak potężną i świętą, by cały świat ratować. Mój Jezu, mimo pragnienia ratowania dusz, jakie czuję w sobie, świat zawsze pozostaje ten sam, zawsze taki zły. Stale Cię obraża!" Na to odpowiedział Pan Jezus: “/ ty, biedna, chciałabyś go nawrócić? Mnie samemu przecież się to nie udało! Owszem, ja daję łaski potrzebne i nikt nie może powiedzieć, że przez Moją winę zostanie potępiony. Ty jednak możesz wiele uczynić. Wszystko, cokolwiek czynisz, połącz z moją intencją i stań się moim drugim Ja... Nie proś o przebaczenie dla siebie, bo nie widzę niczego w tobie, co bym ci miał przebaczyć. Proś raczej o przebaczenie dla tych, którzy mi wierność przysięgają, a następnie się znowu odwracają, by hołdować swojemu wygodnictwu i oddać się znowu uciechom światowym oraz miłości własnej."

Po przyjęciu komunii św., prosząc Pana Jezusa, by uwolnił świat od strasznego nieszczęścia (bezrobocia) w jakim świat był wówczas pogrążony. Pan Jezus pełen smutku odpowiedział: “Nie pros o to... świat musi być ukarany. Potrzebuje tego bicza, by był oczyszczony ze swoich zbrodni. Świat mnie już nie uznaje Bogiem swoim. Bogiem jego to zabawy, brzuch i niemoralność."

Na to odpowiedziała zakonnica: “Panie, o ile jednak wszystko tak dalej pójdzie, to wojny i powstania zbrojne są nieuniknione..." Pan Jezus zaś rzekł: “Tego właśnie chcę, by się ludzkość oczyściła we własnej krwi, bo za głęboko upadła."

Kilka dni później objawiła się jej Najśw. Dziewica, pełna łez w oczach i powiedziała do niej: “Córko moja, nie mogę już powstrzymać karzącej ręki Mego Boskiego Syna. On musi naprawdę świat ukarać... Ludzkość zostanie więcej niż zdziesiątkowana, ludzie po trupach chodzić będą a krew ulicami będzie spływać."

Zakonnica przerażona tymi słowami, zawołała:

“O Mario, Matko moja! O ile Ty pozwolisz, to zawiadomię o tym biskupa, papieża i o ile potrzebne, opublikuję tę straszną groźbę, by ludzie się nawrócili, modlili i pokutowali."

Na to Matka Najśw. odpowiedziała: “Nie, Boski Mój Syn Swego wyroku nie chce odwołać i powiada, że źli się i tak nie nawrócą a nawet w cuda nie uwierzą... Ty jednak módl się, cierp i czyń wszystko, co tylko możesz, by dusze, które padną ofiarą tego wyroku, w ostatniej chwili przynajmniej się nawróciły, przeprosiły Boga i znalazły ratunek. Mała garstka, która pełna trwogi przeżyje te chwile odwróci się od grzechu i powróci do Boga. Czy wiesz, co tak bardzo obraża Boską sprawiedliwość? To zmysłowość i nieczystość! Najwięcej ludzi przyjmuje Jezusa do serc zabrudzonych nieczystością. Nieszczęśni! Wszystko Jezus zniesie, ale grzechu nieczystości już znieść nie może."

Nie mogąc się jednak uspokoić, jeszcze raz prosiła Jezusa. On jednak stale odpowiadał: “ O ile się o ratunek dusz modlić będziesz, chętnie cię wysłucham. O inne jednak nie pytaj... Pracuj, wysilaj się, módl się i cierp! Potem złóż wszystko w Sercu Moim a ja rozleję wszystko na dusze... Czyń jeszcze więcej dla dusz! Oznajmij wszystkim, że miłością i ufnością chciałbym ich przyciągnąć do siebie. Widzę jednak, że mnie nie chcą służyć. Dlatego też muszę użyć siły i karać."

Rok później ukazała się naszej siostrze Najśw. Maria Panna ponownie ze łzami w oczach i powiedziała do niej:

“ Córko, płaczę, bo bicz Boży bliskim jest. Jezus twierdzi, że kara ta jest konieczna... Serce moje jednak za bardzo boleje, patrząc na tyle nieszczęścia i dusz zagubionych."

Oświadczając wówczas Najśw. Panience, że gotowa na wszystko, nawet na największe cierpienia, o ile by nimi mogła odwrócić nieszczęście od świata Maria odpowiedziała: “Córko moja! Tego nawet ja nie potrafiłam, chociaż jestem Matką Jezusową. Módl się jednak! Oddaj się jako ofiara dla ratunku dusz, czego innego już czynić nie możemy."

Gdy pewnego razu mówiła do Pana Jezusa, że jej się zdaje, jakoby pewne zbudzenie wiary i religijności można było spostrzec. Pan Jezus jej odpowiedział: “Pozornie tak jest. Ale u nie wielu tylko osób pochodzi to rzeczywiście z serca. Ludzie mają religię dla parady i dobrego tonu tylko, nie ma jednak u nich mowy o ofierze. Z zewnętrznymi ćwiczeniami pobożności łączą odrażającą niemoralnosć, gorzej jak poganie. "

Czyż nas słowa te nie muszą przerazić do głębi?

Czytając powyższe objawienia uczynione dziesięć lat temu świątobliwej zakonnicy, widzimy, że obecna wojna jest niczym innym jak tylko karą Bożą za grzechy ludzkości, i wojna ta nie prędzej się skończy, dopóki ludzie nie poprawią swoje życie, nawrócą się do Boga i będą czynić pokutę. Tylko w ten sposób możemy uniknąć zagniewanego majestatu Bożego. Czas chyba najwyższy, by ludzkość zrozumiała, iż pokój i szczęście zależą od wiernej służby Bożej i kochania Go.

III. Przepowiednie uzupełniające

CO SĄDZIĆ O RÓŻNYCH PRZEPOWIEDNIACH?

Któż nie chciałby przemknąć tajemnicy przyszłości, aby dowiedzieć się co będzie potem? Człowiek zaniepokojony losem swoim, rodziny, ojczyzny a nawet świata szuka odpowiedzi wszędzie.

Dzięki światłu nadprzyrodzonemu można mówić o przyszłości. I będzie to prawdziwe proroctwo jako znak Boży. Proroctwami posługiwał się Chrystus dla udowodnienia autentyczności Ewangelii, cudownej nauki, którą przyniósł od swojego Ojca z nieba, aby zbawić ludzkość.

Można też przy użyciu naturalnych sił dotykać prawdy o przyszłości, ale jej poznanie będzie tylko częściowe, niejasne, bez gwarancji pewności. Pomaga w tym szczególny talent, subtelna intuicja, wiedza, doświadczenie i zdolność trafnego wnioskowania a niekiedy wyjątkowy spryt. Stąd “przepowiadaczami" bywają charyzmatycy lub pospolici szarlatani, mogą nimi być także ludzie mądrzy albo też obdarzeni poczuciem humoru i pomysłowością.

Mimo różnorodnych ocen, często bardzo negatywnych, przepowiednie stanowią przedmiot fascynacji i ludzie chętnie się nimi zajmują.

Przytoczmy kilka dawnych przepowiedni, dotyczących Polski i innych krajów. Jak można sądzić, częściowo już się spełniły, a na spełnienie drugiej części trzeba jeszcze poczekać. Treść ich dziwna, wiele daje do myślenia i może być rozważana na tle współczesnych wydarzeń i aktualnie żyjących osób, między innymi Papieża. Można również szereg elementów w nich zawartych odnieść do minionych lub oczekiwanych czasów.

PROROCTWO EUSTACHIUSZA

Eustachiusz, przeor klasztoru benedyktynów pod Warszawą napisał przepowiednię w roku 1449. Karol Gustaw, w czasie najazdu na Polskę, w roku 1657, kazał ją sobie skopiować. Oto jej brzmienie:

Ja Eustachiusz, przeor klasztoru św. Benedykta, przepowiadam ci, Polsko, że zażyjesz wiele nadzy w przyszłych stuleciach. Zacna Polsko, jesteś szlachetna, wielka i wspaniała, atoli ty gardzisz twymi modrymi królami. A ponieważ ty nimi gardzisz, przeto pójdziesz w rozsypką. Lew północy potoczy się z czarnym orłem w ciemnej dolinie i zada ci dotkliwe uderzenie w pierś, aż twoje białe pióra krwią, się, zarumienia. Młodzieniec zza gór zstąpi na twe wyżyny i zada ci wielkie klaski.

Potem nadejdzie potężny lew dwugłowy, który sprawi twój upadek, o wielka Polsko! Słońce skryje się. przed tobą, a ty bodziesz długi czas siedzieć w ciemności. Będą, wielkie powstania i wiele krwi niewinnej się. przeleje. To wołać będzie o pomstę, do nieba. Zagniewany Bóg ześle na was taką karą, że nie będzie końca biadaniom.

Nieszczęśliwa i pożałowania godna Polsko. Będziesz wzdychała za pokojem, ale ten nie prędzej się. zjawi aż w siódmej liczbie, a spełni się. w czasie siedem razy siedem. Wtedy przyjdzie książę, pokoju w całym blasku i pokój panować będzie w tych murach i pałacach. Na koniec bada mieli przez lilię, króla, którego długi czas nie chcieli, lecz potem przyjmą, z radością.

W latach międzywojennych Bartłomiej Groch, nauczyciel gimnazjalny z Przemyśla, tak komentuje tę przepowiednię. Przy końcu siódmego a na początku ósmego okresu wieszcz przewiduje przyjście księcia pokoju, wielkiego Papieża, o którym wspomina ks. Bronisław Markiewicz (założyciel Michalitów), a którego działalność opisują również: Piotr Turel, Bartłomiej Holz, Adam Mickiewicz, Juliusz Słowacki, Zygmunt Krasiński i wielu innych.

Tego wielkiego Papieża tak opisuje, wspomniany wyżej, Bartłomiej Holz:

Zakwitnie pokój. Papież, miłość wspólna braci, Papież nowy przez tysiąc imię swe odkryje, Piastować bidzie Ojciec Józefa lilije.

Podobnie jak Eustachiusz, Holz przewiduje, że nowy Papież będzie księciem pokoju w całym blasku, że postara się o ład i zgodę nie tylko w Polsce, ale także na całym świecie, że przyjdzie prawdopodobnie w tym czasie, kiedy Polska będzie obchodziła tysiąclecie przyjęcia wiary chrześcijańskiej, że będzie człowiekiem świętym, czystym, czego symbolem jest u Holza “lilia", u Turelego “virgo-dziewica", a u Malachiasza irlandzkiego “flos florom" - kwiat kwiatów.

STARA WIESZCZBA ŁACIŃSKA

Tu vero gaudebis;

Post tenebras lucern videhis Namaue ante ortum Duodecim Bestia et scortum Praecipites ruent in abyssum, Nec inde resurgent!

Et signum Crucis Splendebit in gloria lucis. Cum fide et legę Unus pastor cum una grege.

Ty zaprawdę, rozweselisz się_, Po ciemnościach ujrzysz światło. Albowiem przed nastaniem Dwunastu Smok i nierządnica Na łeb runą w przepaść. Skąd nie powstaną!

I znak Krzyża

Będzie jaśniał w chwale światła.

Z wiarą i prawem

Jeden Pasterz i jedna owczarnia.

Tę przepowiednię, jak komentuje wspomniany już B. Groch, uzupełnia podanie greckie: “A tobie (tj. Kościołowi) od wschodu Bóg ześle króla, który całą ziemię uwolni od wojny złowrogiej (w porozumieniu z wielkim Papieżem)".

PROROCTWO ŚW. JANA KAPISTRANA (1386-1456)

Jan Kapistran wprowadził bernardynów do Polski i w Krakowie pobłogosławił związek małżeński Kazimierza Jagiellończyka z Elżbietą.

Widziałem cztery rzeki, które miedzy sobą walczyły. Pierwsza płynęła ze Wschodu, druga z Zachodu, trzecia z Południa, czwarta z Północy. Każda z nich starała się_ wpaść w morze rozległe i ponownie sią cofać. Przy cofaniu się, podejmowały wysiłek, chcąc jakby porowe za sobą wszystką wodą morza. Ostatecznie rzeka z Zachodu odniosła zwycięstwo. Badajcie znaczenie tych rzeczy, i oddalajcie niebezpieczeństwo, o którym wam mówi Duch Święty.

FRAGMENTY KAZAŃ KS. PIOTRA SKARGI

a) Lud trawą - a chwała kwiatem:

- Ta kosa idzie na cię,, grzeszna Polsko, strzeż się., zakwitłaś w szczęście, ale i w grzechy; oto kosa zwać się. być trawa,, a nie kamieniem; polezę trawa, a kwiat twojej świeckiej chwały uschnie.

Przywodzi na pamięć odstępstwa od wiary, nieposzanowania władzy, ucisk ludu, wołając:

- Biada wam, którzy prawa niesprawiedliwie ustanawiacie i piszecie nieprawość, abyście ucisnęli ubogie i mocą psowali sprawy uniżonych ludu mego... Lecz sprawiedliwy Bóg nie śpi. Przekleństwo puści na Królestwo to, w którem pożarte od nieprzyjaciół będzie {czego Boże nie da]}, jeżeli prawa pokuta nie nastąpi...

b) O niezgodzie:

- Nastąpi postronny nieprzyjaciel, jąwszy się. za waszą. niezgodę, i mówić będzie: rozdzieliło się. serce ich, teraz po giną. A ta niezgoda przywiedzie na was niewole., w której wolności wasze utoną i w śmiech się. obrócą i będzie, jako mówi prorok: “sługa równa się. z panem, niewolnica równa z panią swoją i kapłan z ludem, i bogaty z ubogim, i ten co kupił mienie równy z tym, który sprzedał". Bo wszyscy z domy i zdrowiem swojem w nieprzyjacielskiej ręce stękać będą, poddani tym, którzy ich nienawidzą.

Ziemia i królestwa wielkie, które się. z koroną zjednoczyły i w jedno ciało zrosły, odpadną i rozerwać się. dla własnej niezgody muszą, przy której teraz potężna być może ręka i moc wasza nieprzyjaciołom straszliwa. Odbieży was jako chałupkę, przy jabłkach, którą lada wiatr rozwieje. I będzie jako wdowa osierocona, wy coście drugie narody rządzili. I będzie ku pośmiewisku i urąganiu nieprzyjaciołom swoim.

Jeżyk swój, w którym samym to królestwo miedzy wielkimi onemi słowiańskiemi wolne zostało, i naród swój pogubicie i ostatki tego narodu tak starego i po świecie szeroko rozwinięte go potracicie, i w obcy się, naród, który was nienawidzi, obrócicie...

Będziecie nie tylko bez pana krwi swojej i bez wybierania jego, ale też i bez ojczyzny i królestwa swego, wygnańcy wszędzie nędzni, wzgardzeni, ubodzy, włóczęgowie, które wypychać nogami bada,, tam, gdzie was pierwej ważono. Gdzie się. na taką. drugą, ojczyzna zdobędziecie, w którejście taką. sławę., takie dostatki, pieniądze, skarby, zdolności i rozkosze mieć mogli? Urodzili sią wam i synom waszym taka druga matka? Jako tą stracicie, już o drugiej nie myśleć.

Będziecie nieprzyjaciołom waszym służyli, jako Pismo św. grozi, w głodzie i pragnieniu, w obnażeniu i we wszystkim niedostatku. I włożą jarzmo żelazne na szyje wasze, przeto iżeście nie służyli Panu Bogu waszemu, gdyście mieli dostatek wszystkiego i dla dostatku ze wszeteczeństwa waszego, gardziliście kapłanem i królem i innym przełożeństwem wolnością, się bestialską, pokrywając, a jarzma Chrystusowego i posłuszeństwa nosić nie chcąc... Jabłko, gdy z wierzchu psować się zacznie, wykroić się zgniłość może, iż potrwa, ale, gdy gnić i psować się pocznie od wnętrza, wszystko zaraz porzucić musisz i o ziemią uderzyć.

Cóż mam z tobą. uczynić, nieszczęśliwe królestwo? Kto głowie mojej da wody i źródła łez oczom moim, abym płakał pobicie i na poty nagi, wołając: rozkoszniki i rozkosznice, przestepniki i przestepnice zakonu Bożego. Tak was tupią, i tak łyskać łystami bodziecie, gdy nieprzyjacioły na głowy wasze przywiedzie Pan Bóg i w taką. was sromota poda.

Gdybym był Jeremiaszem wziąłbym pata na nogi i okowy i łańcuch na szyją, i wołałbym na was grzeszne, jako On wołał: Tak spętają pany i popędzą jako owce w cudze strony. I ukazałbym zbutwiałą i z gnój ona suknią, którą wstrząsnąwszy, skoro by się w perzyny rozleciała mówiłbym do was: Tak się popsuje i w niwecz obróci i w dym i w perzyną pójdzie chwała wasza, i wszystek dostatek i majętności wasze. I wziąwszy garnek gliniany, a zwoławszy was wszystkich, uderzyłbym go mocno o ścianą w oczach waszych, mówiąc:

Tak was pogruchocą, mówi Pan B ó g, jak ten garnek, którego skorupki spoić się i naprawić nie mogą.

O jakoś owdowiałe ludne i pełne królestwo! Płacząc, w nocy płaczesz i łzy twoje na jagodach twoich. Nie masz, kto by cię ucieszył z onych miłych przyjaciół twoich, wszyscy tobą pogardzili, stali sią nieprzyjaciółmi twoimi. Wojewody twoje pędzą w niewolą, jakby barany słabe, które i paszy nie znajdują. Lud wszystek stęka, chleba szukając. Ołtarzami swymi pogardził Pan Bóg, i kościoły podał w race nieprzyjacielskie. Dziedzictwa wasze wpadły w race cudzoziemców i domy wasze do obcych. Słudzy nasi panują nad nami, nie masz, kto by wybawił nas z raki ich. Stoją nad szyją naszą i spracowanym odpocząć nie dają. Niewiasty nasze i panienki posromocili, pany nasze na szubienicy powiesili. Ustało wesele serc naszych, obróciło się w płacz śpiewanie nasze. Spadła korona z głowy naszej, biada nam żeśmy pogrzeszyli. Przyszedł koniec nasz, spełniły się dni nasze. I rzekł Pan Bóg do proroka swego: Wyrzuć je, patrzeć na nie nie chcą, niech idą. I spytaliśmy: Gdzie pójdziem? Odpowiedziano: kto na śmierć, ten na śmierć; kto na miecz, ten na miecz; kto w niewolą, ten w niewolą.

Gdybym był Ezechielem, ogoliwszy brodą i głową, włosy bym na trzy części rozdzielił. I spaliłbym jedną część, a drugą bym posiekał, a trzecią bym na wiatr puścił, i wołałbym na was: Jedni pominiecie głodem, drudzy mieczem, a trzeci się, po świecie rozproszycie...

Bójcie się tych pogróżek. Objawienia osobistego od Pana Boga o was i o zgubie waszej nie mam, ale poselstwo do was od Pana Boga mam, i mam to poruczenie, abym wam złości wasze ukazywał i pomstę, na nie, jeżeli ich nie oddalicie, opowiadał. Wszystkie królestwa, które upadły, takie posłance Boże i kaznodzieje miały, którzy im wymiatali na oczy grzechy i upadek oznajmili.

Dalej wykłada Skarga, że pogróżki Boże są trzech rodzai. Pierwsze mogą być zmienione przez pokutę. Drugie ziszczą się na synach czy wnukach, a inne odmienione być nie mogą. To są wyroki.

Z jakimi pogróżkami posłał mnie do was Pan Bóg...? Nie wiem! Bo tylko jedno wiem, że jedna z tych trzech was nie minie.

Z PRZEMÓWIENIA SEJMOWEGO JANA KAZIMIERZA

-Bo to złe, tj. rozbiór, coraz bardziej wam zagraża. Obym był fałszywym prorokiem, że bez takiej elekcji za życia króla, o jaką, wnoszą, pójdzie Polska na rozszarpanie narodów. Kozak i Moskal zagarną ludy jeżykiem bliższe do siebie i nawet Wielkie Księstwo Litewskie sobie wezmą, Wielkopolską i Prusy Brandenburczyk zajmie, a dom austriacki o Krakowie i Rusi pomyśli.

FRAGMENT KAZANIA KS. TOMASZA MŁODZIANOWSKIEGO

- Cóż u was w Polsce za zgoda, co za jedność? Wytykać tego nie chcę... Nie jesteś Korono Polska ani w ludzie rycerskim, ani w dostatki, ani w wielkość i wielość wojska porównana z Rzymem, opanuje miasto Rzym światu? Ustało to... A kędyż królowie Edon, Hiram, Egiptu? A kędyż są, przodkowie nasi, oni co ich Nestorami zwano ? Owi Sarmaci, owi Jadźwingowie, owi Pofowcy, co ich imion już nie wiecie? Toż bodaj nie będzie i z miłą, ojczyzną! I przyjdą, lata, w których zapomną, co to Polska, co to król Polski. Nakłaniamy się. już ku temu! Czemu? Bo się. musi spełnić pismo:

- “ Wszelkie królestwo w sobie rozdzielone, spustoszeje."

(J. Chociszewski, Sybilla Polska, s. 74)

OKRYJESZ NARÓD NIEŚMIERTELNĄ CHWAŁĄ

Rok 1683. Turcy z ogromnymi siłami napadli na Austrię i okrążyli jej stolicę Wiedeń. Cesarz i Papież prosili króla polskiego Jana III Sobieskiego o pomoc. Sejm sprzeciwiał się, pomny na zachowanie się Austrii w czasie walk Polski z Turcją, król był zdeklarowanym wrogiem Turcji. Zdawał sobie sprawę z tego, że ów najazd jest groźnym nie tylko dla Austrii. On zagraża całej Europie. Ale wahał się. Poszedł tedy po radę do swojego spowiednika bł. Stanisława Papczyńskiego, założyciela 00. Marianów. O. Papczyński prosił Boga o światło, a później oświadczył z mocą:

- Królu, pójdziesz na wojnę, święta, z wrogami Krzyża. Zapewniam cię., imieniem Dziewicy Maryi, że zwyciężysz oraz okryjesz, siebie, rycerstwo polskie i Ojczyznę, nieśmiertelną, chwałą.

(Świątek, Świętość Kościoła w Polsce, s. 13)

PANIE, NIE GUB POLSKI...

W początkach XVIII w. wielka zaraza dziesiątkowała ludzi w Polsce. S. Nimfa Suchońska, pracująca w szpitalu i oglądająca w całej pełni udręczenie narodu, zaczęła żarliwie prosić Pana Jezusa, żeby odjął od narodu to wielkie nieszczęście. Zaś Jezus Chrystus, ukazując się Nimfie oświadczył:

-Zaraza wkrótce wygaśnie. Ale na twoją Ojczyznę,, za jej wielkie grzechy, przyjdzie większe nieszczęście. Kraj twój upadnie. Rozgrabią go sąsiedzi.

W początkach XVIII w. straszliwa gangrena trawiła Polskę. Pijaństwo, rozpusta, samowola, zrywanie sejmów, pieniactwo, pijatyki, prywata, ucisk ludu i niesprawiedliwość. Nawet duchowieństwo i zakony ulegały coraz większemu rozluźnieniu. Tańczono i hulano na wulkanie. Ludzie głębszego ducha, których na palcach policzyć było można w tych czasach, czuli, że zbliża się katastrofa. Do takich należała Nimfa Suchońska, duchaczka w Krakowie.

Było to 21 VII 1708 roku w uroczystość świętych Andrzeja Świrada i Benedykta Stosława, kamedułów. Leżąc krzyżem w kaplicy klasztornej polecała ich opiece ukochaną Ojczyznę, trawioną straszliwym nieszczęściem morowego powietrza.

Nagle ujrzała ich Nimfa przy sobie. Twarze ich przerażająco smutne, a słowa nieporównanie smutniejsze:

- Dał Bóg temu narodowi wielką i bogatą Ojczyznę.

Darzył niezwykłymi łaskami przyrodzonymi i nadprzyrodzonymi. A jak się, odwdzięcza! Niesłychana swawola, opilstwo, zbrodnie, niesprawiedliwość, rozwody, szał zmysłów. Rozluźnienie wkrada się nawet w szeregi zakonne. Na próżno. Dlatego zapadł nieodwołalny wyrok. Polska straci wolność. Zakon duchaczek zostanie rozwiązany...

Z osłupieniem przerażenia słuchała Nimfa tych słów. A gdy uświadomiła sobie całą ich grozę, poczęła krzyczeć na cały głos z jękiem szlochu:

- Panie, ratuj Polskę,! Zmiłuj się, nad zakonem! Zbiegły się zaintrygowane zakonnice. Wypytywały się o przyczynę. Doniosły Prowincjałowi. Ten ją sfukał mówiąc:

- To niemożliwe, aby ta stawna Rzeczpospolita zginęła, albo i zakon nasz. Polska i w nierządzie się. ostoi, a my czyż gorsi od innych zakonów? Zagłada? Za co? Przewidzenie to kobiece. Nic z tego. Nie myśl o tym. A za pokutę., żeś to głosić śmiała, będziesz pościć o chlebie i wodzie, trzy dni.

(St. Pietrzak, Żywot Nimfy, s. 100)

O. MAREK JANDOŁOWICZ +1805 ROKU

Kapelan klasztoru w Berdyczowie brał udział w konferencji barskiej. Patriota, filantrop, wizjoner, sybirak.

A oto jego przepowiednia:

Chrystus wielką i świata ofiarą odkupił świat. I my nie szczędzimy ofiar dla ziemi naszej rodzinnej, na której spoczywają. kości naszych dziadów i ojców. Wiedzcie o tym, że przyszedł dla nas czas do poświecenia... Ta nasza ziemia rodzinna przesiąknie naszą krwią, a będzie to krew męczeńska, którą Bóg Najwyższy przyjmie jako ofiarą i pokutą zarazem. Wielu, bardzo wielu będzie męczenników na tej ziemi. Widzą całe pokolenia męczeńskie. Widzą wielkich i maluczkich przelewających krew swoją. Widzą całą naszą Polską rozpiętą na krzyżu... Ale panowanie szatana będzie stłumione. A gdy to się stanie, cała Ojczyzna stanie się wolna od morza do morza. Zostanie oswobodzona od wroga, co ją wiek cały uciskał. Nastanie swoboda. Wszystkie dzieci Ojczyzny żyć bada w zgodzie. Tak się stanie, bo taka jest wola Boża. Amen.

GDY LUDZIE DOCZEKAJĄ TAKIEJ WOJNY

Wilno, 1819 roku. O. Korzeniowski, dominikanin, wybitny kaznodzieja, pisarz, umiejętny rycerz w walce ze schizmą, otrzymał zakaz mówienia kazań i drukowania książek.

Biedził się, skazany na bezczynność. Jednego razu bardziej niż kiedykolwiek przybity smutkiem, błagał św. Andrzeja Bobolę o wskrzeszenie Polski.

- Ratuj nas - wołał - światy Andrzeju. Patrz, jak nas dręczą, cały naród chcą pchnąć do schizmy, z którą ty tak walczyłeś, przez którą zostałeś zamordowany... Przez twoje straszliwe rany i krew, którą przelałeś. Ratuj!!!

Nagle staje przed nim św. Andrzej:

- Otwórz okno - powiada - a zobaczysz dziwy. Otworzył i ujrzał bezbrzeżną przestrzeń.

- To Pińszczyzna - rzekł Andrzej. - Patrz to Moskale, Francuzi, Turcy, Anglicy, Niemcy oraz inni. Patrz jak walczą. Gdy ludzie doczekają takiej wojny narodów, za przywróceniem pokoju Polska odzyska wolność, a ja zostaną uznany jej głównym patronem.

Zjawisko znikło, ale na dowód, że nie było fikcją, zostawiło ślad wypalonej ręki na stole, o który było oparte. Opowiadanie o tym zdarzeniu spisał O. Falkierzano TJ. Słyszał je z ust samego O. Korzeniowskiego.

(O. Kuźniar, Św. Andrzej Bobola, s. 138)

BIEDNA POLSKO...

Św. Klemens Dworzak miał zachwycenie w Wiedniu w kościele SS Urszulanek. Po nim oświadczył:

Biedna Polsko, jak ty krwawisz... Ale przyjdą, dla ciebie lepsze jeszcze czasy. Zmartwychwstaniesz.

(Zachorska, Życie SS, s. 354)

JULIUSZ SŁOWACKI O PAPIEŻU POLAKU

Gdy 16 października 1978 roku po Świętym Konklawe ogłoszono wybór kardynała Karola Wojtyły na Tron Piotrowy, wielu przypomniało sobie, że to wydarzenie było spełnieniem proroczych wizji, które dotąd braliśmy za poetyckie przenośnie. Zaiste, niezbadane są wyroki Boskie...

Pośród niesnasek - Pan Bóg uderza

W ogromny dzwon. Dla Słowiańskiego oto Papieża

Otwarty tron. Ten przed mieczami tak nie uciecze

Jako ten Włoch,

On śmiało jak Bóg pójdzie na miecze;

Świat mu to proch.

Twarz jego, słońcem rozpromieniona,

Lampa, dla sług, Za nim rosnące pójdą plemiona

W światło - gdzie Bóg. Na jego pacierz i rozkazanie

Nie tylko lud -Jeśli rozkaże - to stonce stanie,

Bo moc - to cud.

On się, już zbliża - rozdawca nowy

Globowych sił, Cofnie się, w żyłach pod jego słowy

Krew naszych żył;

W sercach się zacznie światłości Bożej

Strumienny ruch, Co myśl pomyśli przezeń, to stworzy,

Bo moc - to duch. A trzeba i mocy, byśmy ten Pański

Dźwignęli świat... Więc oto idzie - Papież Słowiański,

Ludowy brat... Oto już leje balsamy świata

Do naszych łon, Hufiec aniołów - kwiatem umiała

Dla niego tron. On rozda miłość, jak dziś mocarze

Rozdają broń, Sakramentalną moc on pokaże,

Świat wziąwszy w dłoń.

Gołąb mu słowa - słowem wyleci,

Poniesie wieść, Nowiną słodką, że Duch już świeci

I ma swą cześć;

Niebo się nad nim -piękne otworzy

Z obojga stron, Bo on na tronie stano} i tworzy,

I świat - i tron.

On przez narody uczyni bratnie,

Wydawszy głos, Że duchy pójdą, w cele ostatnie

Przez ofiar stos. Moc mu pomoże sakramentalna

Narodów stu, Że praca duchów - będzie widzialna

Przed trumną, tu.

Wszelką, z ran wyrzuci zgniłość,

Robactwo - gad, Zdrowie przyniesie - rozpali miłość

I zbawi świat. Wnętrza kościołów on powymiata,

Oczyści sień. Boga pokaże w twórczości świata,

Jasno jak w dzień.

MODLITWA ZA POMYŚLNY WYBÓR PAPIEŻA

Domu Złotego, Arki i Niebieskiej Bramy i Gwiazdy! - grzmią, słowy litanii, bo tak się, ongiś praszczur w Watykanie modlił Sarbiewski.

Na przyszłych wieków nadchodzącą sławę. zwróć, o Królowo tej polskiej Korony, serca wyborców, spuść promień złocony w święte conclave.

Daj kardynałom natchnienia i hartu, ażeby nowy papież mocniej jeszcze ścisnął ster świata, co świta w boleści na zgubę, czartu.

Maryjo, gwiazdo dla Piętrowej łodzi, w Tobie jedynie i trud, i zapłata, uczyń Watykan nową wiosną świata, który nadchodzi!

O to. Królowo, schodząc w serca głębie., błagam, słuchając, co mówi duch Boży:

nowe papiestwo jak dąb się. rozłoży przy polskim dębie.

(Konstanty Ildefons Gałczyński, 1905-1953)

Umiłowani, pobudzam wasz zdrowy rozsądek i pamięć, abyście przypomnieli sobie słowa, które były dawno już przepowiedziane przez świętych proroków, oraz przykazanie Pana i Zbawiciela, podane przez waszych apostołów. To przede wszystkim wiecie, że przyjdą w ostatnich dniach szydercy, którzy będą postępowali według własnych żądz i będą mówili: “Gdzie jest obietnica Jego przyjścia? Odkąd bowiem ojcowie (to znaczy pierwsi chrześcijanie) zasnęli, wszystko jednakowo trwa od początku świata"... Niech dla was, umiłowani, nie będzie tajne to jedno, że jeden dzień u Pana jest jak tysiąc lat, a tysiąc lat jak jeden dzień. Nie zwleka Pan z wypełnieniem obietnicy, ale On jest cierpliwy w stosunku do was. Nie chce bowiem niektórych zgubić, ale wszystkich doprowadzić do nawrócenia. Jak złodziej zaś przyjdzie dzień Pański, w którym niebo ze świstem przeminie, gwiazdy się w ogniu rozsypią, a ziemia i dzieła na niej spłoną.

Skoro to wszystko w ten sposób ulegnie zagładzie, to jakimi winniście być wy w świętym postępowaniu i pobożności, gdy oczekujecie przyjścia dnia Bożego... Starajcie się, aby Pan was zastał bez plamy i skazy — w pokoju... Umiłowani, strzeżcie się, abyście dając się uwieść błędom tych, którzy nie szanują praw Bożych, własnej stałości nie doprowadzili do upadku. Wzrastajcie w łasce i poznaniu Pana naszego i Zbawiciela, Jezusa Chrystusa. Jemu chwała zarówno teraz, jak i do dnia wieczności (2 P 3,1-4;

8-12; 17-18).


-Koniec-

środa, listopada 25, 2009

obszczyMURy europy i sovdepii

Poor Gorbi i Farewell, czyli kto naprawdę obalił mur w Berlinie

Tak naprawdę to mur obalił Ronald Reagan. Bez jego konsekwentnej polityki stałby pewnie w Berlinie do dzisiaj. Ci wszyscy, którzy wynoszą zasługi Wałęsy, papieża, Solidarności i innych, powinni wiedzieć, że takie decyzje nigdy nie podejmują się same. Nie biorą się też ze wzniosłych słów, w jakie ubierają je politycy. Ich przyczyną są zawsze sytuacje bezwyjściowe, tarapaty, w jakie wpadają politycy przypierani plecami do muru przez innych polityków. Gorbaczow stał na czele supermocarstwa, które się rozpadało, trzeszczało w zawiasach i dlatego musiał wywijać takie piruety, do jakich przygrywał mu Reagan...

Poor Gorbi nie miał innego wyjścia. Spadek cen ropy naftowej (7 dolarów za baryłkę) oraz kursu dolara (1 $ - 1,25 DM) powalił sowiecką gospodarkę na deski. Dochód narodowy imperium zmniejszył się w ciągu paru lat o 80 procent i nadal nie widać było światełka na końcu (ani tym bardziej końca) tunelu. W drugiej połowie lat 80. ZSRR pogrążał się w coraz większym maraźmie i stał w obliczu klęski głodowej. Nawet w moskiewskich hotelach zaczęto wydawać śniadania o jedną godzinę wcześniej, żeby zaoszczędzić żywności dla turystów z Zachodu.

Brakowało wszystkiego i wszystko się waliło. Niezwyciężona flota rdzewiała w portach, wybuchały reaktory, żołnierze chodzili głodni, nie było pieniędzy na zbrojenia i podbój kosmosu, ani tym bardziej na utrzymywanie niewydajnych kolonii w Europie Wschodniej...

To nie Wałęsa i Solidarność, nie Gorbaczow i nie demonstranci z Lipska doprowadzili do upadku mur w Berlinie. Zrobił to wykpiwany przez wszystkich satyryków na Wschodzie i Zachodzie Europy hollywoodzki cowboy i aktor Ronald Reagan, który pociągał za sznurki.

Oczywiście miał takie. Za najważniejszy uznać należy pewnego pułkownika KGB, o którego istnieniu do niedawna nikt prawie nie słyszał. Nawet jego koledzy z podmoskiewskiej centrali dowiedzieli się o tym, co zrobił, kiedy było za późno.

Jego tożsamość ujawnił niedawno wywiad francuski. Nazywał się Władimir Wietrow. Wychowany w kołchozie, klasyczny homo sovieticus, który z własnej inicjatywy zaofiarował współpracę Francuzom, pracował dla nich pod kryptonimem Farewell.

Był nietypowym agentem. Miał gest i nie chciał słyszeć o wynagrodzeniu. Przekazywał francuskiemu kontrwywiadowi DST - Direction de la Surveillance du Territoire - objęte ścisłą tajemnicą dokumenty nieodpłatnie. Chyba w całej historii zimnej wojny nie było tańszego agenta. Brał tylko prezenty. Najczęściej drobiazgi. Zachodnie papierosy, zapalniczki, eleganckie szaliki. Przez wszystkie lata przyjął ich za nie więcej niż 100 000 dolarów. Gustował we francuskich koniakach i szkockiej whisky, zamawiał też (sztuczne) futra z Paryża dla żony i dla kochanki, tłumaczki w KGB, którą potem ciężko poranił próbując po pijanemu poderżnąć jej gardło.

Miał słowiańską duszę i kierował się emocjami romantycznych bohaterów Schillera. Wpadał w różne skrajności. Szpiegował z przekonania. Całymi latami fotografował wszystkie dokumenty, które przechodziły przez jego biurko koordynatora sowieckiego wywiadu wojskowego i przekazywał je agentowi DST w Moskwie. Tajne materiały trafiały za pośrednictwem Mitteranda do Reagana, który nazwał później Wietrowa najważniejszym agentem XX wieku.

Bez Farewella nie doszłoby zapewne do upadku muru i komunizmu. Reagan nigdy nie odważyłby się rozegrać swojej brawurowej karty z Gwiezdnymi Wojnami, gdyby nie miał w rękawie takiego asa jak Farewell. Dzięki niemu posiadał absolutną wiedzę o tym, co wiedzą i czego nie wiedzą Rosjanie…

Wietrow był frustratem i alkoholikiem. Nienawidził ZSRR, mimo że zawdzięczał mu wszystko - karierę sportową (był mistrzem ZSRR w sprincie), awans społeczny, znajomość języków i błyskotliwą karierę w KGB. Miłość do matuszki Rassiji przerodziła się jednak w gwałtowną niechęć, kiedy jako agent przyjechał po raz pierwszy na Zachód. Zakochał się we Francji, w której imponowało mu wszystko. Dobre życie, wolność słowa, białe pieczywo i świeże mleko w sklepach. Przez wiele lat organizował tam siatkę szpiegowską.

Agenci KGB i DST dobrze wiedzieli, kto dla kogo szpieguje. Niekiedy ich stosunki były prawie przyjacielskie. Jeden z szefów DST pomógł Farewellowi, kiedy po pijanemu wjechał samochodem z ambasady w latarnię. Wietrow wpadł w panikę. Bał się przyjazdu francuskiej policji i zadzwonił do "zaprzyjaźnionego kolegi" o trzeciej nad ranem błagając o pomoc. Za kraksę mógł zapłacić zesłaniem na Syberię. Sprawę udało się zatuszować. W ciągu paru godzin samochód został doprowadzony do stanu idealnego w zaprzyjaźnionym warsztacie. Wzruszony do łez Farewell przysięgał parę razy swojemu zbawcy, że się odwdzięczy.

Na początku lat 70. odwołano go z Paryża do podmoskiewskiej centrali KGB. Poczuł się odstawiony na boczny tor i wpadł w depresję. Musiał sam jeździćmoskwiczem i nie dostał nawet przydziału na szofera. Do tego doszły problemy z żoną. Chciała odejść od innego. Była to być może główna przyczyna, dla której zaczął mścić się na swoich szefach z KGB.

Postanowił doprowadzić ZSRR do upadku, co też zrobił. KGB dobrał mu się do skóry dopiero pod koniec lat 80. Do dzisiaj zachowały się protokoły przesłuchań Farewella, który właśnie w ten sposób przedstawiał swoje cele - jako rewanż i prywatną wojnę z ZSRR.

Zdekonspirował dla Francuzów całą siatkę agentów KGB na Zachodzie. Przekazywał im tak dużo tajnych dokumentów, że nie nadążali z tłumaczeniami. Początkowo podejrzewali, że jest podstawionym przez KGB prowokatorem, ale to, co znaleźli w papierach, przeszło ich najśmielsze oczekiwania.

Po ich przeanalizowaniu otrzymali prawdziwy obraz nędzy i rozpaczy. ZSRR pozostawał dużo dalej w tyle w technologiach wojskowych, niż zakładali. Na przełomie lat 70. i 80. nie prowadzono tam prawie żadnych badań naukowych. Rosjanie nie mieli nic własnego. Nie stać ich było na to. Wszystko, czym dysponowali, było kradzione w laboratoriach na Zachodzie.

Reagan mógł bawić się z nimi, ponieważ miał wgląd w ich tajemnice. Wiedział, co mają, a czego nie. Poza tym od połowy lat 80. podrzucał im trefne technologie z błędami, np. związane z rozpoznaniem sił powietrznych napastnika, o których z góry było wiadomo, że na polu walki zawiodą.


W świetle tego, co udało się dokonać sfrustrowanemu pułkownikowi KGB, bledną wszystkie zasługi Wałęsy, Solidarności i pokojowych demonstrantów z Lipska.


Farewella skazano na karę śmierci w 1987 r. Wyrok wykonany został w jednym z obozów GUŁagu na Syberii.
http://waldburg.salon24.pl/

poniedziałek, listopada 23, 2009

Ojczyzna, II Ojczyzna, Wieczność

Dziennik człowieka znikąd - Dziennik człowieka znikąd

Wśród świętych kościoła są już trzy Teresy i wszystkie Karmelitki... wkrótce Ojciec św. doda Teresę z Kalkuty, to będzie wyłom w tradycji... Ja chcę zaproponować jeszcze jeden wyłom i, żeby zabrzmiało bardziej intrygująco powiem, że chodzi o żyjącą osobę. Opowiem o swojej mamie i nazwę ja również karmelitką.

O tym, że chcę tak mówić o żyjącej mamie zdecydowała straszna wiadomość z Polski. Tu po 40 dniach spędzonych w Japonii po wygnaniu z Rosji dowiedziałem się, że niewinny rak jelita grubego, nagle okazał się złośliwą forma raka wątroby... morfina, utrata przytomności. Nie mam jeszcze potrzebnych pieniędzy ani pojęcia jak kupować bilet ale już do niej lecę... myślami.

Nazwałem ją karmelitką z trzech powodów: imię patronki, miejsce urodzenia i powołanie zakonne. W rodzinnym domu mamy w Lubiankach największy obraz nad łóżkiem babci przedstawiał Teresę dzieciątka Jezus i choć niewiele wiedziałem o jej życiu to od dziecka pamiętam jej wzrok... zamieniał małą drewniana chatkę w tajemniczą kaplicę. Ciągnęło mnie zawsze do tej chatki... bardzo tajemnicza.

Babcia też... umiała rozmawiać z obrazami... nie mając żadnego wykształcenia... była mistyczką, jestem pewien. Bardziej niż ona znana we wsi była prababcia jako akuszerka tzn. lekarz wioskowy. Ona była najpobożniejsza i ona zdecydowała o imieniu mamy, a także szykowała ją do zakonu. Lubianki leżą o 2 km od klasztoru cudownej Matki Oborskiej. Mama lubiła się uczyć... dziadek ukończył 3 klasy carskiej podstawówki i uważany był za mądrego toteż naznaczony został sołtysem. Z trudem przełknął wiadomość, że mamie nie starczy 7 klas i zarządził by chodziła się uczyć pieszo 12 km do Rypinia... wstawała o 5 rano i uparcie chodziła... swoim uporem przekonała dziadka, więc przeniósł ją do szkoły w Lipnie gdzie byli krewni i mogła z nimi mieszkać. Liceum kończyła zaocznie bo zdarzyło się nieszczęście... jako 17-letnia dziewczyna przeżyła operację prawego ucha. Straciła piękny warkocz, 50% słuchu, nerwy twarzowe i... radość życia w zakonie. 10 lat trwała rekonwalescencja i te lata mama spędziła jako nauczycielka w Rudzie koło Skrwilna, gdzie obecnie mieszka. Tato też z tych stron (pomorsko-kujawskie), o 3 lata młodszy uparł się i poślubił mamę, a za rok urodziłem się ja.

Dopiero po święceniach dowiedziałem się, że planowała w modlitwie mnie ofiarować kościołowi... cały czas ciąży w zamian za siebie, gdybym to wiedział wcześniej może bym został karmelitą... a tak błąkam się po całym świecie jako "bezpartyjny" misjonarz.

Co mama jeszcze obiecała Bogu nie wiem, ale dwaj młodsi bracia też patrząc na mamę próbowali zostać księżmi... gdy im nie wyszło dokładała sił, by zakończyli inne studia... to wszystkim u nas wiadomo że oddała wszystko dzieciom... jej innym marzeniem było zamieszkać w mieście... stale odkładała na książeczkę mieszkaniową, a zabierała włożone pieniądze kiedy kolejne dziecko "szło na studia", znany Polski schemat. Ileż matek tak postępuje... ilu się to nie udaje. Mama była uparta. Czwórka dzieci "wyszła na ludzi". Piąty jej dzieciak: tata i choć również chory nie obrazi się że tak go nazwę: poeta. Cały trud kształcenia dzieci mama wzięła na swoje barki. Kiedy zdawało się, że może odpocząć - nowy etap: dorosłe dzieci wołają o pomoc "Mamo przyjedź, pobądź z wnukami choromite przy tobie szybko zdrowieją". Mama zrobiła też pielgrzymkę do Rosji akurat wtedy gdy kozacy planowali zniszczyć zbudowany klasztorek sióstr a nas wypędzić z Rosji lub zabić (1994). Co roku czekała na wakacje nie mnie jednego, bo zabierałem czasem 10 czasem 40 osób. I wszystkim znalazła miejsce u przyjaciół. Zimą i wiosną rozsyłała tysiące listów z prośbą o pomoc dla misji. I tak zdobywała dla mnie środki do życia w dalekiej Rosji, o której tak mało wiedziała przedtem a to dziś jej druga ojczyzna, tak samo jak dla mnie!

W jej życiu było wiele marzeń... największe iść do Częstochowy... z jej chorobami, tarczyca etc. A także ciągła praca, to było nie do pomyślenia... toteż robiła codzienną pielgrzymkę do kościoła póki nie złamała nogi. Moja mama stała się podobna do papieża przez swoje choroby... nie widziałem jej już dwa lata i nadal nie wiem czy zdążę zobaczyć ale tak ją sobie wyobrażam... siwiutka, zgarbiona, troszkę z bólu i operacji, zaciśnięte usta.

Mama ofiarowała mnie potrójnie: do seminarium, dla Rosji, a ostatnio gdy pisałem, że mogą mnie wyrzucić i marzę o Chinach... odpowiedziała, że mi błogosławi i że prosi o wizytę gdy tylko będę mógł... oto mogę i muszę. Jeszcze nie mam w dodatku pieniędzy ani praktyki jak latać z Japonii ale już myślami jestem przy niej, bo jest tego warta.

Pytam się jednak, czy to nagłe pogorszenie zdrowia to nie jest skutek uboczny tych nadmiernych ofiar. Wiem... jadę jako syn marnotrawny, ale też chcę zapytać słowami kaznodziei z pewnego pogrzebu: czy pojawią się w szpitalu ci panowie, co ranili jej serce.... krzywdząc syna. Tak mówiono w 1984 gdy zmarł ks. Popiełuszko, tak mówiono o mamie ks. Suchowolca i innego kapłana z Wasilkowa. Ja nie umieram, to mojej mamie serce pęka. I dlatego poświęcam jej ten krótki artykuł. Dla mnie choć żywa to już święta. Chwaląc ją oddaję hołd 30.000 kobiet (matek księży) w Polsce i 500.000 na świecie, które przecież nie zawsze usłyszały pochwałe o sobie jak to możemy usłyszeć o Małgorzacie Bosco... mamie Jana i wszystkich salezjanów.

Bóg zapłać mamo Tereso - karmelitko z polskiej wioski.


ks. Jarek Wiśniewski - Japonia

PS. Text publikowany w marcowym numerze "Apostolstwa Chorych". Spotkać za życia nam się nie udało. Mama zmarła 5 dni po otrzymaniu tragicznych wieści. Zdążyłem na pogrzeb: było to bardzo pogodne, wręcz "urocze wydarzenie". Rodzina zjawiła się w komplecie i na moją zdecydowaną acz dziwną prośbę nikt tego dnia nie płakał.
http://www.orient.to.pl/index.php

czwartek, października 22, 2009

WĘGRY 1956

2009-10-21 http://chris1991.salon24.pl/
Polska a Węgry'56 (2)



4 listopada 1956 jeszcze przed świtem jednostki sowieckie wkroczyły do Budapesztu i innych miast węgierskich rzekomo na prośbę nowego rządu - Węgierskiego Rewolucyjnego Rządu Robotniczo-Chłopskiego (WRRR-Ch) z Kádárem na czele. Jednocześnie Imre Nagy za pośrednictwem radia wygłosił krótkie przemówienie w którym poinformował, że „wojska sowieckie rozpoczęły atak na naszą stolicę, w wyraźnym celu obalenia węgierskiego rządu demokratycznego. Rząd trwa na stanowisku. Powiadamiam o tym naród i opinię całego świata”.

W operacji wojskowej wzięły udział elementy 17 dywizji sowieckich – 8 zmechanizowanych, 1 pancernej, 2 strzeleckich, 2 artylerii przeciwlotniczej, 2 lotniczych i 2 powietrzno-desantowych – liczących razem około 60 tysięcy żołnierzy. W Budapeszcie generał Bèla Kiry zdecydował o kontynuowaniu oporu, licząc że premierowi uda się doprowadzić do jakiegoś kompromisu z Sowietami. Największy opór stawili członkowie Straży Narodowej oraz w mniejszym stopniu honwedzi. Najkrwawsze walki toczyły się w VIII i IX dzielnicy, w okolicach Pasażu Corvina, placu Ferenca, placu Barossa oraz bulwarze Lenina. Większość jednostek armii węgierskiej nie próbowała stawiać oporu.

Gomułka komentując tę interwencję na krajowej naradzie aktywu partyjnego podkreślił, ze „chociaż stoimy na stanowisku, że w wewnętrzne sprawy żadnego kraju nie powinny ingerować inne państwa, (…) to jednak każdy z nas musi być politycznym realistą”. Tej milczącej zgodzie na interwencję, maskowanej „realizmem politycznym” towarzyszyła obawa, czy też żywiołowy ruch, który błyskawicznie ogarnął Węgry i doprowadził do zbrojnego powstania, nie rozszerzy się na Polskę. Bezpośrednim skutkiem takiego stanowiska była decyzja, by polska delegacja w ONZ głosowała przeciwko rezolucji amerykańskiej domagającej się natychmiastowego wycofania wojsk sowieckich z Węgier. Równocześnie w depeszy do polskiego ambasadora w Budapeszcie zaznaczono, że „dojście do głosu elementów wrogich ustrojowi, używających metod terroru” i „utrata panowania nad sytuacją przez rząd Nagy” stworzyły sytuację, w której powstał nowy rząd węgierski – a któremu Polska postanowiła „nie utrudniać (…) zaprowadzenia ładu i uregulowania spraw związanych z pobytem wojsk radzieckich”. Gomułka porzucił więc wszelkie skrupuły i otwarcie wybrał lojalność wobec Kremla. Ta postawa Gomułki została należycie doceniona w Moskwie, kiedy w połowie listopada doszło do wizyty kierownictwa PZPR. Chruszczow zgodził się wprowadzić nowe zasady zapłaty za eksportowany do ZSRS polski węgiel, przyznać Polsce pożyczkę oraz uregulować status wojsk sowieckich w Polsce.

Druga interwencja sowiecka na Węgrzech nie doprowadziła do gwałtownych wystąpień Polaków. Prymas Wyszyński, któremu tydzień wcześniej władze pozwoliły na powrót z miejsca odosobnienia do Warszawy, wygłosił 4 października na porannej mszy homilię, w której wezwał do zachowania spokoju w obliczu aktualnych wydarzeń. „Nie trzeba nam dzisiaj –głosił prymas – bohaterskich śmierci z miłości, ale bohaterskiej pracy z miłości ku naszej ojczyzny. (…) Polacy umieją wspaniale umierać, ale, najmilsi, potrzeba, by Polacy umieli wspaniale pracować”. Od razu docenił to Gomułka, mówiąc że prymas „również rozumie sytuację Polski i politykę rządu, rozumie i bynajmniej nie stara się stwarzać jakichś elementów podniecenia czy zaostrzenia sytuacji”.

Szczególnie obawiano się reakcji studentów – grupy, która najbardziej zaangażowała się w akcję pomocy Węgrom. Do nich zwrócili się rektorzy krakowskich uczelni, apelując: „nie dajcie się sprowokować do nieobliczalnych w skutkach wystąpień. Pamiętajcie, że ciąży na Was wielka odpowiedzialność, od Waszego postępowania zależy utrzymanie tych wielkich zdobyczy rewolucyjnych, jakie nasz Naród osiągnął w ostatnich tygodniach”. W podobnym tonie utrzymana była odezwa Studenckiego Komitetu Rewolucyjnego Krakowa rozdawana w formie ulotek: „Nie chcemy, by spotkał nas los braci Węgrów. Nie prowokujmy sił, które mogłyby zdławić naszą świeżo rozkwitła wolność. Pochodem milczenia uczcijmy pamięć poległych Węgrów”. Taki właśnie, milczący pochód, zorganizowany przez studentów przeszedł 5 listopada przez miasto. Studenci nieśli polskie i węgierskie flagi przewiązane czarną krepą. Pamięć poległych Węgrów uczczono minutą ciszy. Solidarnościowe wiece studenckie odbyły się w całym kraju i w większości miały spokojny przebieg. We Wrocławiu studenci zaapelowali o powstrzymanie się od udziału w zabawach i imprezach rozrywkowych na znak żałoby i solidarności z Węgrami, a na największym akademiku zawiesili transparent z napisem: „Precz ze zbrojną interwencją na Węgrzech”.

Raporty służby bezpieczeństwa informowały, że „głównym tematem rozmów we wszystkich środowiskach jest sprawa Węgier. Podkreśla się, że ,jesteśmy bezsilni, musimy bezwzględnie zachować spokój, aby uchronić kraj.”, chociaż „głosowanie Polski w sprawie węgierskiej w ONZ bardzo uraziło opinię publiczną”. Silne wzburzenie panowało również w części aparatu partyjnego, domagając się nawet dymisji ministra Rapackiego. Ustawicznie pojawiały się też plotki o wywożeniu węgierskich dzieci przez Warszawę do ZSRS by je tam zrusyfikować. Plotka przybrała takie rozmiary, że PCK czuł się obowiązany oficjalnie zaprzeczyć prawdziwości pogłosek na temat przyjazdu jakichkolwiek dzieci węgierskich do Warszawy.

Powtórna interwencja spowodowała nową falę pomocy, choć tym razem gazety, w porównaniu z przełomem października i listopada, pisały na ten temat dużo mniej. Gomułka bowiem bardzo szybko rozpoczął starania o wzięcie prasy z powrotem pod ścisłą kontrolę. Na spotkaniu z redaktorami warszawskich gazet krzyczał: „Oczekujecie ode mnie, iż będę igrał z losem kraju. Chcecie bym wystąpił w obronie Nagya, a ja nie wiem, kim on jest i jakie są jego zamiary. Wiem tylko, że w jego rządzie nie ma praktycznie komunistów, że przewagę mają partie reakcyjne a komunistów tłum wiesza na latarniach. I w imię obrony tego rządu chcecie, abym zgotował Polsce taki los, jaki spotyka Węgry. Ja tego nigdy nie zrobię. A poza tym czy pomyśleliście, co działoby się tutaj w Polsce, gdyby na Węgrzech zwyciężyły partie antykomunistyczne? Przecież i nas wtedy reakcja schwyciłaby za gardło, już teraz w Galicji odbudowuje się PSL, a wówczas zalałaby nas ta fala. Na to nie pójdę”. Na spotkaniu pierwszych sekretarzy KW podkreślał, że trzeba dziennikarzom „wyperswadować bzdurną myśl, że oni są jakimś drugim. Równorzędnym czy nawet ponad kierownictwem partyjnym stojącym czynnikiem, bo tym oni nie są i być nigdy nie mogą”. I groził, że „akcja przekonywania się kończy i będziemy musieli zastosować środki bardzo stanowcze. I tu będą komisje kontroli partyjnej miały wielkie zadanie do spełnienia”.

Mimo tego w całym kraju kontynuowano akcję pomocy : ludzie oddawali krew, zbierano lekarstwa, materiały opatrunkowe, wpłacano pieniądze na specjalne konta. Jednak powszechne było odczucie wśród Polaków, że to wszystko za mało. „Płakaliśmy ze złości, – wspominał jeden z uczestników akcji – że nie możemy pomóc im bardziej”. Czasami emocje dawały znać o sobie – 18 listopada w Bydgoszczy 1000-osobowy tłum w czasie pochodu przez miasto wznosił okrzyki „Precz z czerwonymi”, „Precz z Ruskami”, „Precz z partią”, „Niech żyje Polska”, „Niech żyją Węgry”, a następnie zdemolował, gmach KW MO i radiostację służącą do zagłuszania audycji zagranicznych.

Powstanie węgierskie zyskało też wsparcie ze strony dużej części polskim pisarzy i poetów. W „Po prostu” ukazał się obszerny reportaż z Budapesztu Mariana Bielickiego, a w „Nowej Kulturze” „Dziennik węgierski” Wiktora Woroszylskiego, który podobnie jak Bielicki na własne oczy oglądał przywracanie „władzy socjalistycznej” na Węgrzech przy pomocy sowieckich czołgów. Tadeusz Kubiak w utworze „Wysyłając krew do Budapesztu” zestawił powstanie warszawskie z 1944 roku z tragedią Budapesztu. 300 osób z różnych środowisk twórczych podpisało „Oświadczenie pisarzy polskich”, w którym wyrażono „najgłębszy ból z powodu rozlewu krwi, do którego doprowadziły skompromitowane metody rządzenia i interwencja obcych wojsk”.

Kilka godzin po rozpoczęciu drugiej interwencji sowieckiej 4 listopada Imre Nagy oraz 15 jego współpracowników z rodzinami, poprosiło o azyl w ambasadzie jugosłowiańskiej w Budapeszcie. Gomułka, mimo zadeklarowanego poparcia dla sowieckich działań, starał się działać na rzecz jakiegoś kompromisu, proponując swe pośrednictwo w rokowaniach między stronami. Propozycja ta została przez Kadara odrzucona. Ostatecznie po długich rokowaniach, otrzymawszy pisemne gwarancje nowego rządu węgierskiego, Nagry z towarzyszami, opuścił 22 listopada ambasadę. Jeszcze w czasie drogi zostali oni zatrzymani przez żołnierzy sowieckich, przewiezieni samolotem do Rumunii i tam internowani. W Polsce „Trybuna Ludu” opublikowała 25 listopada artykuł pod dużo mówiącym tytułem „Niedotrzymanie porozumienia w sprawie Imre Nagyego”. Oburzeni członkowie partii w rezolucjach wysyłanych do KC domagali się interwencji w sprawie uwolnienia węgierskiego premiera.. Warszawski Oddział SDP zwrócił się do rządu polskiego „o udzielenie prawa azylu i Imre Nagyemu i innym osobom o ile będą sobie tego życzyli”. W kwietniu 1957 roku Nagy i jego współpracownicy zostali w tajemnicy przewiezieni z powrotem do Budapesztu, poddani śledztwu, a w 1958 roku wytoczono im proces. Imre Nagy, minister obrony Pál Malèter oraz dziennikarz Mikoś Gimes zostali skazani na karę śmierci wykonaną w czerwcu 1958 roku. Z przywódców komunistycznych, jedynie Gomułka przeciwstawiał się karze śmierci dla Nagyego i jego towarzyszy. Jednocześnie Gomułka udzielał poparcia prosowieckiemu rządowi Kádára, odmawiając jednak pokazania w Warszawie wystawy przedstawiającej „kontrrewolucję węgierską” oraz wydania „Białej Księgi” – zbioru dokumentów i fotografii przedstawiających rzekomą „zdradę rządu Nagy”.

Wedle źródeł sowieckich zorganizowany opór zdławiono wszędzie do końca listopada. Przeprowadzono także rozbrojenie armii węgierskiej. Wtedy wojska sowieckie wprowadziły na terenie całego kraju wojskową administrację, a sowiecka służba bezpieczeństwa KGB, natychmiast zaczęła aresztowania powstańców. Ogółem w walkach zginęło ponad 2500 Węgrów ( w tym jedynie 250 żołnierzy) , a 20.000 zostało rannych. Sowieci stracili ponad 660 zabitych i 2000 rannych. W ramach represji popowstaniowych, w latach 1957-1960 skazano ponad 16 tysięcy osób, w tym 600 na karę śmierci.
Węgierskie powstanie, będące wielką tragedią narodową, zostało wykorzystane przez Gomułkę do przekreślenia nadziei polskiego społeczeństwa na faktyczną „demokratyzację” życia publicznego. Strasząc Polaków powtórzeniem tragedii węgierskiej udało mu się z powrotem narzucić kaganiec społeczeństwu.


Wybrana literatura:

G. Litvan – Rewolucja węgierska
P. Machcewicz – Polski rok 1956
P. Codogni – Rok 1956
J. Raqiner – Imre Nagy. Biografia polityczna
M. Horváth – 1956 Rozstrzelana rewolucja
Gomułka i inni. Dokumenty z archiwum KC 1948-1982
Rewolucja węgierska 1956 w polskich dokumentach

sobota, sierpnia 01, 2009

POWSTANIE 1944

Watch more Google Video videos on AOL Video



Watch more viddler videos on AOL Video



http://www.slideshare.net/guestfc216c/ksiezka-kulisy-katastrofy-powstania-warszawskiego


POWSTANIE O UKRYTYM CELU
WARSZAWA 1944 (1
Bardzo wiele napisano o Warszawskim Powstaniu. Tutaj chcę przede wszystkim zastanowić się nad celem, jaki chcieli osiągnąć ci, co podjęli decyzję o powstaniu, Delegat Rządu na kraj i dowódca Komendy Głównej AK, ale także kierujący rządem w Londynie. Ostateczne i „wyjściowe” rozkazy w Warszawie mówiły tylko o militarnej walce z Niemcami, prowadzącej do oswobodzenia stolicy kraju. A przecież powinno się to było dokonać postępem sowieckiego frontu w ciągu tygodni, jeśli nie dni. Natomiast polskie oswobodzenie Warszawy od Niemców było niezbędnym etapem wiodącym do osiągnięcia następnego, nadrzędnego celu Chodziło o to, aby stolica została uwolniona przez Polską Armię podziemną, a nie Armię Czerwoną. O tym podstawowym celu i powodzie Powstania nie mówiły rozkazy Komendy Głównej. Nie szło o dumę z możliwego, własnego dokonania Armii Krajowej, czy zaspokojenie szczególnie silnej, społecznej chęci odwetu na niemieckim okupancie. Na domiar decyzja powstania była ryzykowna wobec rażących braków uzbrojenia, i minimalnych jego zasobów. Co więcej, walka o miasto nie była podobna do spektakularnych, udanych antyniemieckich zamachów (jak na Kutscherę, choć za cenę życia najlepszych). W planowanym powstaniu ofiar ze strony najwartościowszych młodych elit nie dało by się wymierzyć. Takie ryzyko i taką cenę można było zaplanować i zapłacić jedynie za możliwość realizacji wielkich strategicznych planów, o wadze historycznej. W wypadku Wilna, Lwowa czy Lublina, gdzie w walkach o miasta uczestniczyła AK – strategia i historia były istotne, ale nie aż tak ważne. Wolna Warszawa miała stać się na nowo siedzibą władz jedynego legalnego polskiego rządu („londyńskiego” i jego przedstawicieli w kraju) w celu ratowania in extremis suwerenności narodowej. Warszawa niepodległa miała wystąpić suwerennie wobec wkraczającej i, jak było wiadomo, okupacyjnej, Armii Czerwonej. Cała dyskusja sztabu Komendy Głównej nad decyzją powstania (choć nie wszystkie dokumenty zachowały się) koncentrowała się wokół pytania, czy uda się zrobić powstanie nie za wcześnie (przed ogólnym odwrotem Wehrmachtu na tym odcinku frontu powstanie mogło się skończyć klęską) i nie za późno, to znaczy już po osadzeniu się w Warszawie PKWN-u i jego agend wojskowych, a także sowieckich agend wojskowych NKWD.
Powstanie Warszawskie nie osiągnęło swoich celów militarnych: Warszawa, wyzwolona chwilowo i nie cała, powróciła we władanie Wehrmachtu. Nie osiągnięto zatem także ukrytych celów politycznych powstania: na moście Poniatowskiego lub Kierbedzia (jak miano nadzieję) delegat (wicepremier) Jan S. Jankowski i ministrowie na kraj nie powitali sowieckich generałów w imieniu legalnego rządu polskiego, by rozpocząć nową walkę i grę o suwerenność Polski. Wiemy, dlaczego tak się stało, znamy 63 dni walki Powstania. Ryzyko powstania nie polegało jednak tylko na tym, że nie uda się osiągnąć podstawowego strategicznego celu, cena przegranej była podwójna: groziła klęską celu i klęską miasta, stolicy narodowej kultury. A miasto i jego elity niezbędne były w razie klęski dla dalszego trwania życia i świadomości tego narodu. Tragiczny i obezwładniający paradoks! Klęska, podwójna, nastąpiła. Czy to znaczy, że rozkaz Powstania był tylko pomyłką, w sensie nie oszacowanego dobrze ryzyka, a samo Powstanie – niczym więcej, jak tylko rachunkiem nie dających się ogarnąć strat i świadomością faktu, że była to największa przegrana bitwa w polskich dziejach? Ale myślenie historyczne nie polega na akceptowaniu tylko decyzji bitew wygranych. Mówić, że nie należało wywoływać powstania, to trochę tak, jakbyśmy poddali w 1939 odzyskaną niepodległą Polskę bez wydania walki wkraczającym oddziałom hitlerowskim i sowieckim. Więc oddać tak sobie to, o co walczyliśmy podczas pierwszej wojny i w roku 1920? Ale wrzesień 39 roku przegraliśmy. Krytycy decyzji powstania najczęściej nie chcą pamiętać, że ono wybuchło nie z powodu Warszawy, lecz by nie oddać bez walki istniejącego niepodległego państwa polskiego. Jego władze i armia istniały, choć w podziemiu i na emigracji. Chodziło o to by próbować, w obliczu sojuszniczych przetargów i handlu polską suwerennością, choć na krótko, rzucić na szalę historycznej licytacji byt niepodległej stolicy, a w niej niepodległego rządu. Nie o Warszawę tu szło jedynie, lecz o niepodległą Polskę. Bo co bez niej? Polskie elity przywódcze, cywilne i wojskowe, ale także społeczeństwo, pamiętały o milionie deportowanych przez Rosję na Wschód i o Katyniu. Czy jednak dopełnienie politycznego celu powstania mogło stać się przesłanką suwerenności? Na to pytanie będę się starał odpowiedzieć nieco dalej. W nocy z 3 na 4 stycznia 1944 roku Armia Czerwona w marszu na Zachód przekroczyła granicę Polski, ustaloną traktatem ryskim, na linii między Olewskiem po stronie sowieckiej i Rokitnem, po polskiej stronie2. Ta data stanowi właściwie analogię do daty 6 czerwca 1944 roku, kiedy żołnierze alianckiego desantu wylądowali na plażach Normandii, rozpoczynając oswobadzanie Francji od niemieckiego okupanta. W toku walk zostało bardzo zniszczone pobliskie miasto Caen. Jednak mimo wszystko w tym ponad dziesięciotysięcznym mieście alianckie formacje oszczędziły najważniejsze kościoły i zabytki historyczne. I nikt nie miał wątpliwości, że okupacja się kończy. Jeżeli alianci na froncie zachodnim mieli na celu ograniczenie suwerenności na zdobytych terenach, to tylko wobec dawnego Reichu, niemieckiej Trzeciej Rzeszy. Jednak z przekroczeniem granicy polskiej przez Armię Czerwoną przestawało być możliwe, że Polska zostanie w toku wojny oswobodzona przez nacierające od Bałkanów armie alianckie. Ten pomysł Churchilla dawno już został porzucony. Co gorzej, od pewnego czasu – jak wymagał Stalin – bardzo ograniczono zrzuty militarne z Anglii na teren Polski, punkt ciężkości tych zrzutów przeniósł się na teren Jugosławii, wspomagając komunistyczną partyzantkę, której przywodził Tito. Skończyły się także nadzieje, że postępy Armii Czerwonej będą powolne, a Niemcy w ostateczności zostanę pokonane od Zachodu. W Londynie przedwojenny senator, Tadeusz Katelbach zanotował w swym dzienniku 1943, w obliczu rosyjskiego zwycięstwa pod Stalingradem:
5 stycznia Rosjanom wciąż się powodzi. Martwi to nas.3
Ten zaimek w liczbie mnogiej jest bardzo znaczący. Katelbach uważał, że nie zapisuje tu tylko swojego odczucia. Podobnie przecież reagował w Paryżu w swoim dzienniku Szkice piórkiem, Andrzej Bobkowski, z trwogą myśląc o zbliżającej się do Polski okupacji sowieckiej:
Mołotow wydał proklamację, iż [...] celem armii sowieckiej jest uwolnienie Polski [...] Dzisiejszy „Le Matin” podaje, że Stalin obdarzył republiki sowieckie autonomią na wzór angielski i że ma to służyć również do rozwiązania problemu polskiego. Znaczyt sia Polska Autonomiczna Republika Sowiecka.4To mi bardzo odpowiada, bo niczego innego w gruncie rzeczy nie spodziewam się już od dłuższego czasu. Ale to beze mnie, bo ja nie chcę być „autonomiczny”.
Przekonanie, że w takim razie on sam pozostanie odcięty od kraju, było dla Bobkowskiego katastrofą. Ale równie silny był żal nad Polską i ginącymi w Warszawie rówieśnikami. Bobkowski zapisał jedną z najbardziej przejmujących ocen tragedii powstania warszawskiego w polskiej literaturze:
Myślę o tych chłopcach i dziewczętach w Warszawie, o tych wspaniałych chłopcach, którzy chcą albo po prostu muszą umierać w słońcu. Dlaczego los skazuje nas zawsze na tyle bohaterstwa? [...] Od strony Pont d’Austerlitz [...] Widzę pierwsze [amerykańskie] czołgi i ciężarówki. Żołnierze kiwają rękami, ludzie krzyczą. [...] Czuję, jak same łzy ciekną mi z oczu [...] sam do siebie krzyczę po polsku z dzikim entuzjazmem: „Oni żują gumę”. [...] A potem wielka bezbrzeżna radość ustępuje wielkiemu smutkowi. [...] Dziewczyna siedząca za kierownicą ambulansu patrzy na mnie i pyta po angielsku, dlaczego płaczę. – Jestem Polakiem i myślę o Warszawie. [...] Chwila kłopotliwego milczenia. Dziewczyna sięga do kieszeni, częstuje mnie „Chesterfieldem” i bąka coś zdawkowo. Wziąłem papierosa i uciekłem. [...] Ulicami jechały czołgi, a nad tym szczęśliwym miastem płynął jeden wielki krzyk radości.5
Czy widmo przyszłej, nowej okupacji, to, co było jasne dla Katelbacha, Bobkowskiego, nie było równie widoczne w Warszawie dla sztabu AK, który decydował o powstaniu, dla polskich władz w Londynie? Wiedzieli przecież, że Armia Czerwona za chwilę obejmie w posiadanie teren całej Polski. Czy można, i jak temu zapobiec? Powstanie, w stolicy kraju, nie miało na celu przyczynienia się do upadku III Rzeszy. Wynik wojny był już przecież rozstrzygnięty. Oznaki klęski Niemców, były widoczne na kilka dni przed powstaniem w Warszawie, przez którą cofały się rozbite formacje niemieckie. Postępy lądowania alianckiego na północy Francji i Armii Czerwonej na Wschodzie nie pozostawiały żadnych wątpliwości. Wysiłek garstki źle uzbrojonych powstańców nie mógł mieć żadnego wpływu na los wojny. To nie dla możliwości walki o Warszawę z Wehrmachtem i SS rząd w Londynie oddał decyzję powstania w ręce Delegatury i Komendy Głównej AK. W Londynie zezwolono im już – na „tak” lub „nie”.6To dlatego później powstrzymano, więc ukryto, dyrektywę Naczelnego Wodza, gen. Sosnkowskiego, właściwie zabraniającą powstania. On myślał jak wielki strateg, odpowiedzialny za losy walki i przyszłości kraju w najdłuższej perspektywie, i oceniając trafnie wielką politykę sprzymierzonej Trójki, oceniał, że ryzyko jest zbyt duże. Niewątpliwie miał rację. Dyrektywa ta była bezpośrednią reakcją na meldunki o losach „Burzy” na Wileńszczyźnie, aresztowaniach i eksterminacji Akowców, którzy się ujawnili w czasie szturmu na Wilno:
Według możliwości, raczej wycofujcie oddziały na zachód w skupieniu lub rozproszeniu, zależnie od warunków. [...] najbardziej zagrożonych elementów Armii Krajowej, a przede wszystkim młodzieży. [..] W obliczu szybkich postępów okupacji sowieckiej na terytorium kraju trzeba dążyć do zaoszczędzenia substancji biologicznej narodu w obliczu podwójnej eksterminacji.7
Wódz naczelny dodawał, że nawet zezwala na wycofanie się „in extremis [...] poza granice kraju”, co całkowicie usprawiedliwia późniejszą decyzję Brygady Świętokrzyskiej NSZ, tak atakowaną przez komunistów.Nie wysłano także depeszy Sosnkowskiego z 28 lipca, w której Wódz Naczelny ostrzegał:
powstanie zbrojne byłoby aktem, pozbawionym politycznego sensu [...] skoro eksperyment ujawniania się [w Wilnie] i współpracy spełzł na niczym.
Podobnie właściwie postąpiono z następną depeszą Sosnkowskiego z 29 lipca (a więc na trzy dni przed powstaniem!):
w obecnych warunkach jestem bezwzględnie przeciwny powszechnemu powstaniu, którego sens historyczny musiałby z konieczności wyrazić się w zamianie jednej okupacji na drugą.
Tę depeszę wysłano do kraju dopiero po wybuchu powstania, 6 sierpnia!8Jean-François Steiner w swojej książce o Powstaniu Warszawskim przytacza słowa Świadka nr 6, rozszyfrowanego (w drugim wydaniu książki) jako Kazimierz Iranek-Osmecki, referującego jedno z zebrań Komendy Głównej AK w Warszawie. Było to 22 lipca 1944. Mówi Dowódca AK gen. Tadeusz Bór Komorowski:
Chodzi o decyzję o znaczeniu historycznym, od której zależy może przyszłość Polski. [...] Po dyskusjach z szefem sztabu i szefem operacji z jednej strony oraz delegatem rządu z drugiej, zdecydowano, że oswobodzimy Warszawę naszymi własnymi siłami i że przyjmiemy tu Rosjan jako gospodarze.9
Co wyglądało w późniejszej relacji płka Janusza Bokszczanina:
Największym błędem Okulickiego było to, iż wierzył, że potrafi być sprytniejszy od Stalina. [...] Zawładnąwszy stolicą i ustanawiając tam władzę polityczną, chcieli zmusić Stalina do uznania ich za jedynych panów kraju. Mieli do tego zupełne prawo10
Zaś płk Józef Pluta Czachowski mówił, opisując i cytując własne wypowiedzi podczas tamtych obrad:
[...] Moim zdaniem, nie możemy przypuścić ataku, zanim Armia Czerwona nie zajmie prawego brzegu Wisły i nie osiągnie mostów.Jankowski odpowiedział, że to nie możliwe, gdyż po zdobyciu miasta musi mieć czas na wprowadzenie prowizorycznej administracji, a następnie udać się w delegacji z dowódcą AK na spotkanie Armii Czerwonej na moście Poniatowskiego.[...] Powiedziałem, pamiętam moje słowa: „Powinniśmy zaczekać, aż Armia Czerwona dojdzie do mostów, inaczej zostaniemy sami, nie spełnimy naszej misji, Warszawie będzie grozić zniszczenie, a nam prawdziwa rzeź”.11 [...] zaproponowałem, aby zmienić plan, jako zbyt ambitny i zadowolić się atakiem tylko na jedną dzielnicę, skąd moglibyśmy przywitać bolszewików. Taki plan miał między innymi i tę zaletę, że pozwalał na zgrupowanie naszych sił i na stawianie oporu z bronią w ręku, gdyby Rosjanie próbowali nas aresztować, tak jak to uczynili w Wilnie.12
Jeśli Bór mówił o decyzji powstania, jako „mającej znaczenie historyczne dla przyszłości Polski”nie myślał o wygranej bitwie z Niemcami. Druzgotały ich armie i liczniejsze, i przygotowane do tego technicznie. Wszyscy oni myśleli tylko i jedynie o symbolicznym wobec świata pokazie niepodległości na wybranym skrawku ziemi warszawskiej, ostatniej reducie II Rzeczpospolitej. Nawet gdyby to była ta jedna jedyna dzielnica Warszawy, gdzie można by się także skuteczniej przeciwstawić Rosjanom, pragnącym aresztować legalny rząd.13
Jednak ppłk Ludwik Muzyczka mówił sceptycznie:
Dlaczego chce pan, aby [Rosjanie] ryzykowali i poświęcali setki, jeśli nie tysiące żołnierzy dla przyjścia z pomocą ludziom, których uważają za wrogów politycznych i którzy poza tym rozpoczęli walkę, militarnie skierowaną przeciw Niemcom, jednak politycznie –przeciw nim.14
Poprzednia - Następna»

********************
http://www.powstanie.pl/?class=text&ktory=31
Marian Stępień

Największe nieszczęście i wyraźna zbrodnia

Reakcje środowiska londyńskiego na wybuch i przebieg powstania warszawskiego


To było pierwsze - po ponadstuletniej niewoli narodowej - pokolenie Polaków, którzy od urodzenia do pełnoletności, do matury i do progów uniwersyteckich wyrośli w klimacie patriotycznego i obywatelskiego wychowania, realizowanego przez polską szkołę w niepodległym państwie polskim w latach międzywojennych; w utrwalonym przez tę szkołę i tradycje wyniesione z rodzinnego domu kulcie bohaterów narodowych, mitów historycznych, rycerskiej prawości i honoru.
Jeden z tego pokolenia, który uczestniczył w jego wszystkich doświadczeniach i przeżył wojnę, opierając się na własnej pamięci i zdobytej później sprawności socjologa, tak próbował zarysować duchowy portret swojej generacji: "Gdybyśmy byli - ostatecznie, bez odwołania, bez szansy, bez ratunku - wytworem bezsensownego, kłębiącego się w tysiącu form istnienia; gdybyśmy byli czystą egzystencją - to wszystko, co oni czynili, nie miałoby znaczenia innego niż męka zadawana pokrzywom przez kosę, jak los plemienia mrówek wziętego do niewoli przez silniejsze plemię (...).
Czuliśmy wtedy, że jakby zwiększamy wymiar dziejącej się przeciwko nam zbrodni, jeśli życie nasze jest oddane wartościom, jeśli przez nas, dzięki nam zwiększa się w świecie ilość piękna czy miłości. Czuliśmy się najgłębiej odpowiedzialni za to, aby zbrodnia ich była największa, aby zabijając nas zabijali coś o wiele niż my ważniejszego - to, czego śmierć nie pozwoliłaby nam stworzyć. Czuliśmy, że jeśli nie stajemy się źródłem wartości, usprawiedliwiamy to, co robią, zmniejszamy godność życia, niemal przyznajemy im rację. (...) Była to egzystencja zagrożona - ale zagrożenie swe przyjmująca jako rodzaj wtajemniczenia, jako szansę rozpoznania rozstrzygającej sprawy - tego, co może nadać życiu, życiu w nas ocalonemu, życiu przez nich szczutemu, godność tak oczywistą, aby najoczywistszy stawał się wymiar ich przestępstwa", pisał Jan Strzelecki. To właśnie, takie właśnie pokolenie stanowiło większość walczących powstańców Warszawy. I tym większa jest odpowiedzialność tych, których decyzje przesądziły o jego losach. Gdy gen. Władysław Anders otrzymał wiadomość o wybuchu powstania, powiadomił przełożonych, że decyzję dowódcy Armii Krajowej uważa "za nieszczęście". W meldunku złożonym gen. Marianowi Kukielowi stwierdzał, że w tych warunkach stolica mimo bezprzykładnego bohaterstwa skazana jest na zagładę. Wywołanie powstania nazwał "największym nieszczęściem w naszej sytuacji", nie tylko głupotą, ale "wyraźną zbrodnią".
Jerzy Giedroyć był we Włoszech, gdy dowiedział się o wybuchu powstania w Warszawie

widział w nim katastrofę,

która dodatkowo pogorszy i tak beznadziejne położenie Polski. Niemniej, skoro powstanie stało się faktem, uznał, że oprócz powstańców warszawskich powinni się tam znaleźć również żołnierze Polskich Sił Zbrojnych na Zachodzie. Gotów był polecieć do Warszawy z niewielkim oddziałem. Z tym pomysłem zameldował się u naczelnego wodza, gen. Kazimierza Sosnkowskiego. Do jego realizacji nie doszło.
Przebywający w tym czasie we Francji Andrzej Bobkowski nie podzielał sposobu myślenia niektórych swoich rodaków, którzy uważali, że ich obowiązkiem jest umieranie za ojczyznę. Ironizował: "Prawdziwe bohaterstwo to umrzeć niepotrzebnie i z fasonem. I umieramy niepotrzebnie i wspaniale".
Gorycz takich rozważań, pomieszana ze złośliwym humorem, sarkazmem i szyderstwem, zmienia się w przerażenie na wieść o wybuchu powstania w Warszawie. Jeszcze kilka dni wcześniej jego ironiczne i szydercze uwagi o polskim męczeńskim stylu łączącym się z bufonadą odnosiły się do dawniejszej albo do niedawnej, ale zawsze przeszłości. Powstanie warszawskie nie było już przypuszczeniem. Było realnością: "Polska Armia Podziemna rozpoczęła wczoraj otwartą walkę o uwolnienie Warszawy. Podobno Warszawa się pali i walki na ulicach. Po co? Myśli, myśli, pełno myśli i obawa słów, z których każde mogłoby być niewłaściwe". Następny zapis ukazuje kierunek jego myśli: "Wygląda na to, że Londyn dał rozkaz do powstania, aby mieć tak zwany atut w ręce. Ładny atut... Boję się wymówić słowo "bezsens", ale samo podsuwa mi się na każdym kroku, gdy o tym myślę. (...) Na czyj rozkaz i po co Warszawa zerwała się do walki? Największe bohaterstwo, gdy jest bezcelowe, budzi gorzkie politowanie i nic więcej. Mówi się o nim jak o bohaterstwie szaleńca, który rzuca się pod pociąg, by go zatrzymać".
Józef Czapski wyraził swą opinię o powstaniu warszawskim w komentarzu do dwóch książek mu poświęconych. Z właściwym sobie taktem

i unikaniem sądów skrajnych

odniósł się do "Armii podziemnej" Tadeusza Bora-Komorowskiego, dowódcy powstania. Przyznał mu myślenie patriotyczne, głęboką religijność, a jego książce - gładkość stylu, ścisłość w opisie walk, "przesianych wręczaniem krzyżów i orderów na polu walki", dodając, że te opisy "powinny by trafić, i zapewne trafią, do antologii, do czytanek ilustrowanych przez jakiegoś współczesnego Grottgera (...) ku zbudowaniu młodzieży". Właściwą ocenę zawierają słowa: "Książka ta robi wrażenie, jakby nie było, nie mogło być, problemów miażdżących, które były i być musiały nie tylko w masie walczących, ale bardziej jeszcze wśród samego dowództwa, w którym decyzję Powstania podjęto. Czytając te książkę miałem wrażenie, że dano nam część prawdy, że przemilczeń jest zbyt wiele".
Przeciwstawił mu "Najnowszą historię polityczną Polski" Władysława Poboga-Malinowskiego. Wziął ją w obronę przed tymi uczestnikami powstania, dla których była ona świętokradcza, szkalująca najczystszy polski zryw. Czapski zaprzeczył tej opinii, wskazując, że dzieło to pisał człowiek ciężko chory, ze świadomością, że dni jego są policzone, który "chciał podać wszystko, co zebrał, powiedzieć wszystko, co wie, co go boli aż do krzyku".
W całym wywodzie Poboga-Malinowskiego o powstaniu warszawskim istotnie jest coś z krzyku człowieka widzącego wyraźnie przesłanki, spełnianie się i nieuchronne skutki katastrofy, już bezradnego, mogącego tylko powiedzieć, jak było naprawdę w świetle zebranych i niezbitych dokumentów. Jego pasja powoduje, że niekiedy styl nabiera cech pamfletu, ale nigdy nie przesłania on rzetelności historyka, który powołuje się na bogatą dokumentację. Dociekał źródeł i sprawców zmiany w koncepcji akcji "Burza", która według pierwotnych planów miała omijać większe miasta w trosce o bezpieczeństwo ludności narażonej na niemiecki odwet. Tymczasem wykonano "Burzę" w stolicy na zwielokrotnioną skalę. Przytacza ostrzeżenia płynące od naczelnego wodza do kraju, które nie dochodziły do adresata. Na meldunek dowódcy Armii Krajowej o gotowości do powstania wódz naczelny odpowiadał depeszą, która nigdy nie została wysłana: "Powstanie zbrojne byłoby aktem pozbawionym politycznego sensu, mogącym za sobą pociągnąć niepotrzebne ofiary." A jego depesza z 29 lipca 1944 r. ze słowami: "W obecnych warunkach jestem bezwzględnie przeciwny powszechnemu powstaniu" poszła do kraju - mimo ponagleń - 6 sierpnia.
Sytuację opartą na autentycznych zdarzeniach wprowadziła Danuta Mostwin do powieści "Tajemnica zwyciężonych". Stanisław Bask-Mostwin przybył z Londynu do kraju, zrzucony na spadochronie, by przekazać Janowi Jankowskiemu, delegatowi rządu RP na kraj, ważne informacje. Na spotkanie z nim musiał czekać dwa tygodnie. Nachodzili go przedstawiciele

różnych orientacji politycznych.

Ciągle nie dopuszczano go do Jankowskiego. Owi pośrednicy chcieli wydobyć z niego, z czym przybywa do "doktora". A ten nie wiedział, że od dwóch tygodni kurier z Londynu czeka na spotkanie z nim. Z trudem udało się Baskowi doprowadzić do rozmowy w cztery oczy z Jankowskim. Stanisław Bask-Mostwin miał mu do przekazania sprawy dotyczące wyłonienia kompromisowego rządu polskiego, który byłby do przyjęcia dla wszystkich aliantow, łącznie z Rosją, organizowania wojska polskiego na bazie armii Berlinga - taka była decyzja zachodnich sojuszników oraz informacji, że Zachód nie wejdzie w konflikt z Rosją o Polskę i że nawet gdyby powstanie wybuchło, Anglia nie pomoże (Jan Jankowski 31 lipca 1944 r. zatwierdził decyzję o powstaniu w Warszawie).
Ani bohater powieści, Stanisław Bask, ani jego realny pierwowzór, Stanisław Bask-Mostwin, nie rozumieli, dlaczego utrudnia się im dotarcie do delegata rządu i przekazanie mu bardzo ważnych informacji. Dramatycznym komentarzem do tej sytuacji jest telegram wysłany z Londynu, z kręgu gen. Andersa, do szefa Oddziału Drugiego w Komendzie Głównej AK, płk. Kazimierza Iranka Osmeckiego w lutym 1944 r.: "Kurierzy idą poza plecami Prezydenta i N.W. Nikt nie wie, kto jedzie i co wiezie. Z zestawienia depeszy N.W. i mojej zrozumiesz jasno, że kręci się coś tajemniczego i niebezpiecznego dla Kraju. (...) W momencie gdy dokoła najżywotniejszych spraw polskich zaczynają się omotywać niecne zamiary, nie pora kierować się szlachetnymi skrupułami. Jest rzeczą konieczną, by materiały wiezione przez tajemniczych kurierów znalazły się w Waszych rękach, zanim zostaną doręczone adresatom, i żebyście je nam jak najszybciej zakomunikowali depeszą, a później doręczyli ich fotografie lub ich odpisy. Jeśli się to da zrobić bez awantury - to lepiej. Jeżeli trzeba - musicie zorganizować nawet jakiś incydent, w czasie którego gość zostanie obrany z materiału wiezionego".
Pobóg-Malinowski nie przyjmował argumentów powołujących się na taką temperaturę nastrojów insurekcyjnych w Warszawie, że do wybuchu postania dojść musiało. Uważał, że było dość czasu, by te nastroje ująć "w karb dyscypliny społeczno-narodowej", czego nie zrobiono. Przeciwnie, wbrew ostrzegawczym sygnałom zrobiono wiele, aby tę temperaturę nie tylko utrzymać, ale jeszcze podnieść.
"Największy nonsens" w przygotowywaniu powstania polegał według niego na tym, że przygotowując akcję militarnie skierowaną - co oczywiste - przeciw Niemcom, a politycznie przeciw Związkowi Radzieckiemu, nie przewidywano, co zrobić, jeśli jego władze nie cofną się przed gwałtem. "Jeżeli powstanie miało być manifestacją polityczną wobec Rosji, to dlaczego nie myślano lub nie liczono się poważnie z tą konsekwencją, że i Rosja zrozumie na pewno ten skierowany przeciwko niej sens polityczny, a więc nie zechce popierać tego, co jest zwrócone przeciwko niej? Dlaczego liczono na szybkie wkroczenie Rosjan do walczącej Warszawy? Dlaczego sądzono, że Rosja kierować się będzie względami operacyjnymi, a nie politycznymi?".

Tę zgubną w skutkach nielogiczność myślenia o podstawowych sprawach ujął trafnie i lapidarnie Kazimierz Wyka: "Ci sami ludzie, którzy nie lękali się przyznania, że powstanie miało być antysowiecką demonstracją polityczną, zachowywali pretensję i uraz, że strona, przeciw której demonstrowano, nie podała mu natychmiast pomocnej dłoni. I równie szczerze, również bez zająknienia w jednym zdaniu łączyli oba te twierdzenia". Jan Ciechanowski w monograficznym przedstawieniu okoliczności powstania warszawskiego podkreślał, że zupełne nieliczenie się dowództwa Armii Krajowej w czasie podejmowania decyzji o powstaniu z możliwością klęski uczyniły z niego bezprzykładną tragedię narodową, której nic nie jest w stanie usprawiedliwić.
Powstanie przyniosło skutek odwrotny do zamierzonego. Zamiast uniemożliwić, ułatwiło poddanie Polski pod panowanie Związku Radzieckiego. Znaczną część polskiego społeczeństwa odepchnęło od rządu w Londynie i od emigracji. Tak, jak to pisał Czesław Miłosz w liście do Melchiora Wańkowicza: "Trzeba panu wiedzieć, że przyczyną, dla której Andrzejewski jest dziś w partii, był kwietniowy dzień 1945 roku, kiedy w Warszawie szukaliśmy śladów po naszych przyjaciołach w stosach gruzów. (...) W zestawieniu z rzeczywistością - jeżeli człowiek ją silnie przeżywa - frazeologia, wielkie słowa, którymi częstowała nas emigracja, była ohydna".
Za decyzję, jak pisał Pobóg-Malinowski, "porwania się do walki, która w warunkach chwili była bezsensem politycznym, a militarnie - szaleństwem wręcz zbrodniczym", zapłacono niewiarygodnie wysoką cenę: zagłada miasta z bezcennymi skarbami dorobku pokoleń, krew młodzieży rzuconej prawie bez broni przeciw czołgom, bezprzykładne cierpienia milionowej ludności miasta skazanej na okrucieństwa niemieckie, ok. 18 tys. poległych powstańczych żołnierzy, ok. 5 tys. rannych w szpitalach, ok. 16 tys. wziętych do niewoli.

Nie mniej niż 200 tysięcy ludzi rozstrzelanych, pomordowanych,

zabitych ogniem artyleryjskim i bombami lotniczymi, zasypanych w gruzach, zmarłych z ran i wycieńczenia.
Mjr Stanisław Żochowski, członek Sztabu Naczelnego Wodza, pod datą 4 sierpnia 1945 r. zanotował: "Płk Demel polecił mi przygotować uzasadnienie dla odznaczenia gen. Bora krzyżem Virtuti Militari II klasy. Odszukałem statut Orderu. II klasa może być przyznana generałowi za samodzielne działanie, które było zwycięską bitwą lub walnie przyczyniło się do zwycięstwa.
Złożyłem wniosek na oddanie gen. Bora pod sąd za zniszczenie stolicy, spowodowanie ogromnych strat i nie osiągniecie żadnego celu".
Przede wszystkim o tych, których charakteryzował cytowany na wstępie Jan Strzelecki, myślał Ignacy Matuszewski (syn Ignacego Matuszewskiego, autora dzieła "Słowacki i nowa sztuka"), gdy pisał artykuł "Ostatnie dni Warszawy". O dniach, kiedy powstańcy przestali już czekać, kiedy "nadzieja wysączała się zwolna jak woda z pękniętego naczynia".
Umierało miasto, umierali powstańcy "i nie budziło się sumienie świata". Matuszewski pisał o ostatnich dniach, kiedy powstańcy przestali już wierzyć swoim i obcym i stanęli twarzą w twarz ze swoją samotnością. Przytoczył fragment parlamentarnego przemówienia Winstona Churchilla, premiera Wielkiej Brytanii, wygłoszonego 28 września 1944 r., tzn. w 60. dniu powstania warszawskiego: "Będą musiały nastąpić zmiany terytorialne w granicach Polski. Rosja ma prawo liczyć na brytyjskie poparcie w tej sprawie.
Ma prawo liczyć na nasze oparcie, ponieważ to tylko wojska rosyjskie mogą wyzwolić Polskę i ponieważ po wszystkich cierpieniach, jakie Niemcy zadały narodowi rosyjskiemu, Rosja ma prawo do bezpiecznych granic i do przyjaznych sąsiadów na zachodzie".
Wspomniał też Matuszewski o żołnierzach w polskich mundurach, bezsilnych, którzy poszli walczyć o Ren, nie o Wisłę. A przez dwa tygodnie powstania żaden lotnik polski nie miał prawa wzbić się w powietrze. To, jak w Londynie nasłuchiwali wieści z Warszawy polscy zwyczajni emigranci; bezsilni, bezradni, zastygli w przerażeniu, najlepiej oddaje Marian Hemar:

Nagle, w Warszawie, na ulicy -
Wąwóz szaleńczy - Termopile! -
A my patrzymy stąd, z Londynu,
Aż tutaj słychać krzyk: "Pomocy!
Ratunku!"
Dokąd biec, którędy,
Między płonących domów rzędy,
Z czym biec na pomoc, jak? -
W bezsile
Słuchamy każdej strasznej nocy,
Patrzymy - w bruk nam wrosły nogi -
Okropna tryumfuje zdrada!
I znowu z polskich rąk wypada
Karabin, w którym kuli brak.

Sześć dni przed śmiercią pisał Ignacy Matuszewski swój ostatni artykuł "Dwa lata po powstaniu". Wspomniał w nim o "rozstrzelanej dziewczynie na warszawskim skwerze" z myślą o córce, która tak właśnie zginęła. O powstaniu warszawskim, w którym w ciągu 63 dni śmierć zabrała stolicy więcej, niż straciła Francja w czasie ostatniej wojny, pisał jako o poświęceniu daremnym, wysiłku straconym, ofierze zmarnowanej, porywie wykorzystanym przeciw Polsce, ku jej obezwładnieniu, niewoli.
Odpowiedzialnością za zgliszcza Warszawy, za daremne ofiary tysięcy istnień ludzkich obciążał Niemców i Rosjan, sojuszników - Anglię i Amerykę, a także "Polski rząd emigracyjny z przeklętej pamięci klucza partyjnego".

Chciałoby się powtórzyć za Andrzejem Bobkowskim: "Myśli, myśli, pełno myśli i obawa słów, z których każde mogłoby być niewłaściwe". Jak nazwać to, co robi się dzisiaj w rocznicę powstania warszawskiego? Zamiast głębokiej zadumy nad największą polską tragedią, zamiast przedstawienia jej w całej trudnej złożoności, bez niedomówień i przemilczeń, by młode pokolenie Polaków wyprowadzało właściwe wnioski z doświadczeń ich ojczyzny - dochodzi do nadużywania najszlachetniejszych uczuć patriotycznych dla doraźnej, cynicznej polityki. Jakich tu słów użyć spośród tych, którymi w cytowanych materiałach określano decyzję wywołania powstania?

Autor jest literaturoznawcą, emerytowanym profesorem Uniwersytetu Jagiellońskiego


KOMENTARZE

"... szlachta na koń wsiędzie,
ja z synowcem na czele - i jakoś to będzie."

Cytat przedstawiający olbrzymią większośc polskich powstań, łącznie z tym planowanym w roku 1981 lub 82, kiedy "mieli wejść".
Powstanie Warszawskie było największą w historii klęska polskiego społeczeństwa. Przez głupotę dowództwa w ciągu kilku tygodni zginęły rzesze młodych ludzi, narybek polskiej inteligencji (tej rzeczywistej), której póżniej tak brakowało w okresie następnych kilkudziesięciu lat. Naładowani sienkiewiczowskim patriotyzmem rzucili się na wroga, którego nie mieli możliwości pokonać i to bez względu na niedaleko stacjonujące wojska radzieckie i stosunek dowództwa politycznego tych armii do kierownictwa powstania. Przykład powstania w mojej przeszłości był pod kątem militarnym omawiany w trakcie szkoleń wojskowych różnych szczebli - zawsze z podobnymi wnioskami. I mimo wielkich chęci obrony zasadności powstania nigdy się to nie udało.
Dokąd domorośli politykierzy, którzy przed służbą wojskową uciekali w choroby (często psychiczne), lub wymyślali inne dziwne przeszkody, nie przestaną wykorzystywać tej tragedii do swoich debilnych celów, dotąd duchy poległych nasto- i dwudziestolatków będą przypominać, że wszelkie nieprzemyślane decyzje niosą za sobą olbrzymie koszty i straty, nie do odrobienia.
Hen

piątek, lipca 31, 2009

R*A*Fraktion ARMIA CZERWONA PUTANA

*** Rosyjska Armia (Część 1) / русская армия


****

********
Владимир Высоцкий - Я не люблю

czwartek, kwietnia 09, 2009

CZYŃ lub GIŃ

ENDGAME. MUSLIMS OJROPA

wtorek, 7 kwiecień 2009
Do czego dąży Francja i dlaczego do katastrofy?
catastrophe!
Obejrzałem właśnie film nagrany przez kamerę w paryskim autobusie - o sprawie dowiedziałem się z newsa na Fronda.pl.
Niestety, cenzorzy z youtube już go zdjęli - nie mogę więc go tu wstawić, film mozna jednak obejrzeć tutaj.
Sytuacja wygląda tak: w autobusie stoi sobie młody chłopak, którego zaczyna zaczepiać jeden z emigrantów. Chłopak go odpycha, kradną mu portfel... i zaczyna się jatka. Kilkunastu emigrantów dosłownie rozpieprza skład całego autobusu, ludzie wieją, niektórzy niemrawo chcą bronić kopanego na podłodze chłopaka, emigranci każdemu dają po ryju, wrzeszczą "ty gówniany Francuzie". Szok. Po prostu szok. Chłopak doczłapuje się do kierowcy, ten nie otwiera nawet drzwi, dzwoni chyba po policję, znów wpadają Arabowie i okładają tego pierwszego bez żenady pięściami...
Świat, który znamy, właśnie się skończył. Proponuję to solidnie rozważyć... dzisiejszy wpis - będzie wieczorkiem - miałem temu właśnie poświęcić, temu co robić... po filmie widzę, że na ten temat pisać należy - tak jak to zrobiła Oriana Fallaci, której Wściekłość i dumę należy bezwzględnie polecić!
***********************

Dude Mugged On Bus In Paris - Watch more Funny Videos