2008-08-08, 19:58:12
UKRYTE OBLICZA PRAWDYTagi:
WSIagenturaSumlińskiSłużba Bezpieczeństwa i jej agenturalne powiązania to nie historia. To coś, co wciąż trwa – to słowa Wojciecha Sumlińskiego z programu lubelskiej TV „Oblicza prawdy”.
W programie tym dziennikarz ujawniał powiązania bezpieki z agenturą, ulokowaną w mediach, w biznesie, w Kościele. Demaskował ludzi pełniących dziś wysokie funkcje publiczne, wskazując, że do swoich stanowisk doszli drogą donosów, łajdactw i zdrady. Wielu lubelskich dziennikarzy, adwokatów czy biznesmenów musi dziś zacierać ręce, słysząc kolejną zapowiedź aresztowania Sumlińskiego.
Komunistyczna bezpieka ma wiele powodów, by nienawidzić dziennikarza
Przypomnę, że już raz Wojciech Sumliński stał się celem nagonki tzw. wymiaru sprawiedliwości, zarządzanego w roku 2003 przez tow. Grzegorza Kurczuka. Wówczas to Sąd Rejonowy dla Warszawy Śródmieścia zwolnił Ewę Ornacką i Wojciecha Sumlińskiego z tajemnicy dziennikarskiej, nakazując im ujawnienie, od kogo uzyskali zeznania Jarosława Sokołowskiego, pseudonim Masa, obciążające polityków. Sąd domagał się również, by dziennikarze ujawnili dane umożliwiające identyfikację osób udzielających informacji.
Ale sprawą, która szczególnie zajmowała uwagę Sumlińskiego, była tajemnica związana z zabójstwem ks.Popiełuszki. Rozwiązaniu jej poświęcił Sumliński kilka ostatnich lat. Wnioski, jakie zawarł w książce „Kto naprawdę Go zabił?” musiały na autora zwrócić uwagę ludzi odpowiedzialnych za tę zbrodnię.
Śledztwo w sprawie zabójstwa ruszało dwukrotnie i dwukrotnie przecinały je polityczne interwencje.
W roku 1990 powierzono prowadzenie sprawy prokuratorowi Andrzejowi Witkowskiemu. Prokurator dociera do nowych świadków zbrodni na księdzu. Ich zeznania mogą okazać się przełomowe dla śledztwa. Być może pozwolą postawić zarzuty najwyżej postawionym osobom w państwie. Witkowski planuje przesłuchanie trzech, szczególnie ważnych świadków, byłych oficerów WSI.- Okazuje się, że kilku członków Wojskowych Służb Informacyjnych już miesiąc przed zabójstwem księdza obserwowało Piotrowskiego, Pękalę i Chmielewskiego - twierdził Sumliński. Ujawnił również, że pierwsze odwołanie Witkowskiego poprzedziła rozmowa telefoniczna pomiędzy Wojciechem Jaruzelskim, a Czesławem Kiszczakiem. Jaruzelski miał zadzwonić do Kiszczaka mówiąc, że robi się niebezpiecznie i że trzeba coś zrobić z Witkowskim.
W tym tkwiła wówczas, zdaniem Sumlińskiego, cała tajemnica odsunięcia prokuratora Witkowskiego od śledztwa.
Ponownie Witkowski wraca do śledztwa już po powstaniu IPN-u, w roku 2001. Na początku października 2004 roku prokurator informuje swoich przełożonych o rezultatach śledztwa. Chce jak najszybciej przesłuchać tych, którzy jego zdaniem stoją za tą zbrodnią. Szykuje obszerny komunikat prasowy, który zamierza przekazać mediom w 20 rocznicę zamordowania księdza Popiełuszki. Wśród nazwisk osób podejrzanych pojawia się nazwisko generała Kiszczaka i Waldemara Chrostowskiego.
14 października, kilka dni po rozmowie ze zwierzchnikami, prokurator po raz drugi zostaje odsunięty od śledztwa. Czy znowu zdecydował o tym telefon? Kilka miesięcy przed decyzją gen Kiszczak opublikował list otwarty do Leona Kieresa, pod wymownym tytułem „Niedorzeczności prokuratora”. To wystarczyło.
„W tej sprawie do jednej bramki grają mordercy i ci, którzy brali udział w tuszowaniu tej zbrodni. Ujawnienie prawdy nie jest też - paradoksalnie - na rękę wielu hierarchom kościelnym - twierdził Sumliński.
Można się zastanawiać - na jakiej zasadzie Czesław Kiszczak ma moc sprawczą wstrzymania postępowań prokuratorskich, ale dla osób znających realia III RP byłyby to dywagacje zbędne.
W swojej książce „Kto Go naprawdę zabił” zawarł wiele informacji, pochodzących ze śledztwa, prowadzonego przez prokuratora Witkowskiego. Myślę, że jeszcze więcej informacji zdecydował się nie publikować, obawiając się konsekwencji ich ujawnienia. Wszystkie materiały związane ze sprawą zabójstwa księdza Sumliński przechowywał w domu. Wiemy też, że od wielu miesięcy gromadził materiały do pierwszej w Polsce książki na temat WSI, a sama książka była już ukończona.
Podczas rewizji w dniu 15 maja br. ABW zabrało dziennikarzowi dokumenty związane ze śledztwem w sprawie zabójstwa ks.Popiełuszki. W wypowiedzi dla regionalnego Radia Podlasie, Sumliński stwierdził, że „w mieszkaniu zarekwirowano trzy tysiące tajnych, poufnych i niejawnych dokumentów. Były to dokumenty dotyczące sprawy ks. Popiełuszki, którą zajmuję się od kilku lat.”
Wielokrotnie, z uporem maniaka zwracałem uwagę, że powodem realizacji kombinacji operacyjnej wobec Sumlińskiego, Bączka i Pietrzaka mogła być sprawa udziału tych osób w ujawnianiu fałszerstw, związanych ze śledztwem w sprawie zabójstwa ks.Jerzego. Udział w kombinacji oficerów WSW/WSI oraz Janusza Zemke i Bronisława Komorowskiego wskazuje, że ta teza jest wielce prawdopodobna.
Przypomnę, że 6 marca 2007r. w regionalnym pasmie bydgoskiej TV wyemitowano program poświęcony bydgoskiemu posłowi Januszowi Zemke. Dziennikarze poinformowali, że w aktach lubelskiego oddziału Instytutu Pamięci Narodowej nazwisko posła pojawia się w dokumentach śledztwa, dotyczącego śmierci księdza Jerzego Popiełuszki. Zapisano w nich zeznania Stefana S., byłego szefa wojewódzkich struktur Służby Bezpieczeństwa w Bydgoszczy, który twierdzi, że był naciskany przez ówczesnego sekretarza wojewódzkiego partii Janusza Zemke, żeby nie angażować się mocno w śledztwo dotyczące tego morderstwa.
Stefan S. to nieżyjący już Stefan Stefanowski - zastępca Komendanta Wojewódzkiego MO ds.SB w Bydgoszczy w latach 1983-1990, wieloletni (od 1949r) funkcjonariusz UB i SB.
Wkrótce po tym poseł Zemke poszukuje kasety z nagrania 30 - minutowego programu, zastanawiając się nad skierowaniem oskarżenia przeciwko jego autorom. Wśród nich, jak donosi Ekspres Bydgoski, jest autor książki o śmierci ks. Jerzego – Wojciech Sumliński.
Artykuł „Dziennika" z 28 kwietnia br. „Handel aneksem Macierewicza” br., zawiera fragment rozmowy dziennikarzy z Aleksandrem Lichockim, w którym ten ostatni tak charakteryzuje rolę Janusza Zemke:
„we wrześniu 2007 Zemke wysyła do niego (Lichockiego) Grobelnego, Grobelny prowokuje rozmowę o aneksie i ją nagrywa, taśmę ma przekazać dziennikarzom.
Ale co jest na tej taśmie? Proponował pan Grobelnemu aneks?
- Nie, tylko na odczepnego powiedziałem mu, że to będzie kosztowało duże pieniądze!
Co na to Grobelny?
- Lichockiego widziałem ostatnio 2 - 3 lata temu. O aneksie nie rozmawiałem z nim nigdy.
Co na to Zemke?
- To jakieś bzdury! Nic nie wiem o rozmowach Grobelnego z Lichockim na temat aneksu. Zapewniam, że człowiek, który przyszedł do mnie w lipcu po poradę to nie był Grobelny."
Kim jest Henryk Grobelny? Jego nazwisko znajdziemy w Raporcie z weryfikacji WSI. Mjr. Henryk Grobelny w okresie 1997-2002 był zastępcą Prezesa Agencji Mienia Wojskowego, w latach 2003-2005 dyrektorem Departamentu Infrastruktury MON. W 2005 r. został doradcą Prezesa Agencji Mienia Wojskowego. W okresie PRL był wieloletnim funkcjonariuszem cywilnych służb specjalnych. W latach 1972-1990 był funkcjonariuszem MSW w województwie bydgoskim. W 1976 r. ukończył WSO MSW w Legionowie. Na przełomie 1987/88 przebywał w Moskwie na szkoleniu kontrwywiadowczym KGB dla kadry kierowniczej WSW, MON i MSW. Na kurs ten był delegowany przez MSW z racji zajmowanego stanowiska.
Zadziwiające jest, że przez ostatnie miesiące nikt nie zadał elementarnych pytań, o rolę Janusza Zemke i Henryka Grobelnego w sprawie tzw. afery aneksowej. Skąd się w niej wzięli i dlaczego?
W czerwcu br. Wprost poinformowało, że z materiałów, które w 2007 roku przekazała Komisja Weryfikacyjna WSI do Instytutu Pamięci Narodowej, wynika, że w dniu uprowadzenia księdza funkcjonariusze WSW monitorowali działanie grupy oficerów SB, która uprowadziła Popiełuszkę. Potwierdza to prawdziwość twierdzeń Sumlińskiego, pochodzących z roku 2006. Wojskowi byli zarówno w Górsku - miejscu uprowadzenia, jak również w kolejnych miejscach, do których przewożono Popiełuszkę. W jednym z dokumentów jest zapis, iż wojskowi znaleźli się w tych miejscach w związku z prowadzoną przez nich sprawą „Popiel", a taki właśnie kryptonim nosiła akcja inwigilacji Popiełuszki przez SB.
Jeśli więc Komisja Weryfikacyjna WSI dotarła do dokumentów, wskazujących na udział wojskowych służb w operacji „Popiel”, informacja ta musiała wywołać w środowisku WSI reakcję. Byłaby przecież przełomem w śledztwie, prowadzonym przez IPN i mogła wskazywać na faktycznych inspiratorów tej zbrodni. Stanowiłaby również zagrożenie dla fałszywego wizerunku tych służb, jaki próbuje się narzucać polskiemu społeczeństwu, uzasadniając reaktywację WSI. Wreszcie – mogłoby to doprowadzić do ujawnieniem osób, z kręgów ówczesnej opozycji i Kościoła, które miały swój udział w doprowadzeniu do zabójstwa ks.Jerzego.
Być może decydenci akcji ABW liczyli na to, że wśród przejętych podczas rewizji dokumentów, znajdą również związane z tymi odnalezionymi przez Komisję Weryfikacyjną i zdołają przygotować akcję dezinformacyjną, przed oficjalną publikacją aneksu do Raportu? Mogło również chodzić o sprawdzenie, jaką wiedzą dysponuje Sumliński, jak dalece udało mu się wniknąć w sprawę i komu z obecnych decydentów może ta wiedza zagrażać?
Czas, jaki upłynął, pomiędzy rewizją u Sumlińskiego a postanowieniem sądu o tymczasowym aresztowaniu wykorzystano na dokładne zapoznanie się z zarekwirowanymi materiałami. Po ich lekturze, najwyraźniej uznano, że dalsze przebywanie dziennikarza na wolności stanowi zagrożenie, a jego wiedza może zostać ujawniona. Możliwe też, że areszt miałby skłonić Sumlińskiego do zaniechania prowadzenia dalszego śledztwa w sprawie zabójstwa księdza.
Te okoliczności mogą uzasadniać niebywały wprost upór, z jakim prokuratura próbuje posłać dziennikarza do aresztu. Nie wykluczają też, że inna przesłanką kombinacji był zamiar uderzenia w Komisję Weryfikacyjną WSI.
Tyle tylko, że od ponad miesiąca Komisja nie prowadzi już działalności, a wszystkie zgromadzone przez nią akta zostały skutecznie wykradzione przez Służbę Kontrwywiadu Wojskowego. Aneks do Raportu jest nadal tajny, a jego jedynym depozytariuszem jest Prezydent RP. Oczywiście – można zakładać, że celem kombinacji jest skompromitowanie Komisji i Antoniego Macierewicza, a nawet próba pociągnięcia osób związanych z likwidacją WSI, do odpowiedzialności karnej. Uważam jednak, że po 30 czerwca, a szczególnie po faktycznej reaktywacji układu WSI - ten cel miałby wyłącznie znamiona zemsty. I choć ludzie komunistycznej bezpieki są mściwi, to znacznie bardziej zależy im na własnym bezpieczeństwie i interesach. Ponieważ, nie mają już żadnej możliwości wpływu na ostateczny efekt prac Komisji Weryfikacyjnej, warto zastanowić się, co w obecnej chwili uzasadnia prowadzenie tej kombinacji?
Trudno, uwierzyć, by Wojciech Sumliński miał być tylko przedmiotem bezpieczniackiej zemsty, a celem jego aresztu – wydobycie informacji związanych z aneksem i Komisją Weryfikacyjną. Ewentualne straty, jakie obecna władza może ponieść, w związku z coraz mocniejszym nagłaśnianiem sprawy Sumlińskiego, nie uzasadniają moim zdaniem, by celem działań wobec dziennikarza były wyłącznie okoliczności związane z „aferą aneksowi”.
Ten cel musi być wskazany znacznie głębiej, niż nakazuje w to wierzyć pobieżna analiza zjawisk. Trzeba by wyjść, poza krąg interpretacji tej sprawy, narzucony przez agenturalnie zainspirowane lub „kapturowo” wykorzystywane media i spojrzeć na nią w kontekście śledztwa, związanego z zabójstwem ks. Jerzego.
- Wszystko, co najważniejsze i najciekawsze w tej sprawie, jest jeszcze przed nami. Żyją świadkowie, są dokumenty, dowody, wystarczy tylko tego dotknąć. Kiedy śledztwo znowu naprawdę ruszy, to ziemia zatrzęsie się bardziej, niż w sprawie śmierci generała Papały. Tacy stoją za tym ludzie. – pisał w listopadzie 2006r Wojciech Sumliński.
Źródła:
http://www.dziennikwschodni.pl/apps/pbcs.dll/article?AID=/20061103/MAGAZYN/61103020&SearchID=73326255662422http://jozefow.lubelskieonline.pl/wiadomosci/news.php?id=829http://www.przeglad-tygodnik.pl/index.php?site=artykul&id=3523http://cogito62.salon24.pl/74980,index.htmlhttp://cogito62.salon24.pl/76666,index.htmlhttp://cogito62.salon24.pl/79358,index.htmlkomentarze (44)